Strona 1 z 3

[lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Śro Lip 27, 2016 1:01 pm
autor: Lane
        Tak więc Lane oraz Ezechiel wyszli z miasta i skierowali się w stronę samotnej baszty stojącej pośród lasu. Starzec prowadził, w końcu to on znał drogę. Lane z kolei podążał za nim, zastanawiając się, jaki sens ma stawianie baszty w środku lasu. W końcu, czyż nie lepiej zrobić to na jakimś wzgórzu albo chociaż w pobliżu szlaku? Z drugiej strony, być może szlak istotnie kiedyś wiódł w tamte okolice, a potem wyszedł z użytku, przez co basztę porzucono. Obecnie nie pozostało im nic innego niż lawirowanie pomiędzy drzewami i okazjonalne przedzieranie się przez krzaki. Szczęśliwym zrządzeniem losu, podszyt w tym lesie nie był szczególnie gęsty ani upierdliwy. "Niemniej jednak, natura jest przereklamowana", pomyślał Lane. "Wszystko chce cię zjeść, wokół całe chmary okrutnych i krwiożerczych zwierząt, takich jak komary i kleszcze. Nie mówiąc już o..."

        Pobliskie krzaki zaszeleściły nagle. Lane spojrzał w tamtą stronę - a krzaki odpowiedziały spojrzeniem żółtych, wężowatych ślepi.
        - Uwaga! - krzyknął chłopak w tej samej chwili, gdy wielki, smokopodobny stwór wyskoczył ze swej kryjówki. Wiwerna - nawet w stanie oszołomienia Lane'owi udało się zidentyfikować gatunek.

        Oczywiście bestia wybrała za swoją pierwszą przekąskę głośniejszy cel, więc skoczyła wprost na niego.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Czw Lip 28, 2016 10:12 am
autor: Ezechiel
        Nocny las nie jest miejscem spokojnym. Między drzewami co prawda zalega cisza, lecz tą przestrzeń wypełnia ruch. Drobne gryzonie wychodzą ze swych norek w poszukiwaniu jedzenia. Drapieżniki, jak na przykład sowy, czekają w bezruchu na najbliższą okazję posilenia się. Ludzie są anomalią w takim miejscu. Nie umieją zachować tego swoistego układu. Wchodzą i niepokoją zwierzęta jak nieproszeni goście.
        Ezechiel postępował najdelikatniej jak tylko mógł. Brak obuwia był znaczną pomocą w skradaniu się po ściółce leśnej. Chodził i wypatrywał z dawna już zatartych szlaków. Wtem usłyszał szelest i krzyk chłopaka. Odwrócił się, by zobaczyć co się dzieje. Młoda wiwerna w przytłumionym przez korony drzew świetle księżyca lśniła się malachitowo. Niedojrzałe jeszcze łuski charakteryzowały się podobieństwem do lustra. Ezechiel w tej chwili grozy stał jak skała, lecz nie ze strachu. Całą swoją uwagę poświęcał na podziwianie tej niezwykłej bestii. Patrzył jak bestia prostuje grzbiet, rozpina swoje skrzydła i otwiera paszczę, ukazując śmiercionośne kły. Typowa pozycja obronna. Naruszyli zapewne jej terytorium i teraz trzeba ponieść tego konsekwencje. Donośny ryk i bestia szykowała się by ugryźć młodzieńca.
        To dopiero otrzeźwiło starca. Widząc, że Lane nie ma zbytnio szans na obronę, już chciał użyć magii by sprowadzić gęstą mgłę, lecz przypomniał sobie, że tym samym pozbawią się kamuflażu. Wyczekał odpowiedniego momentu i prosto w otwarte szczęki potwora powędrował kostur Ezechiela. Wiwerna z łatwością rozgryzłaby zwykły kij, ten jednak był zaklęty, więc po próbie sił, szarpnęła całym swoim ciałem, po czym odskoczyła. Ezekiel uczepiony swojej broni, przeleciał kawałek, zatrzymując się na krzakach. Starzec wstał i przyjął pozycje dogodną do odpierania ataków fantastycznej istoty.
- Powoli odchodź - powiedział do Lane, nie podnosząc głosu i nie odwracając głowy od bestii. Ta zaś również wpatrywała się w oczy swego oponenta.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Pon Sie 01, 2016 11:50 am
autor: Lane
        Lane nie zamierzał się kłócić. Wycofał się powoli, krok za krokiem, choć potrzebował całej swojej siły woli by zamiast tego zwyczajnie nie odwrócić się i odbiec. Domyślał się jednak, że to tylko tym bardziej sprowokowałoby bestię. Poza tym... cóż, w tej chwili Ezachiel był bliżej i wiwerna zdawała się skupiać na nim. A w razie czego starzec mógł przecież zmienić się w żabę i czmychnąć w krzaki, nie? Lane nie miał takiej opcji; na tak niewielką odległość pewnie nawet nie zdążyłby rzucić czaru.

        Odetchnął dopiero, kiedy wycofał się na dobrze ponad sto kroków, po drodze przestępując nad niewielkim krzakiem. Nie zatrzymał się jednak, lecz cofał się dalej, aż uderzył plecami o coś twardego. O mało nie krzyknął, zaskoczony, ale na szczęście zdążył zasłonić sobie usta i zdusić odgłos.
        "Uspokój się", powiedział sobie. Za plecami czuł twardą, chropowatą powierzchnię. "To tylko drzewo..."

        Tę właśnie chwilę drzewo wybrało sobie, żeby go złapać. Drewno oplotło się wokół niego, skutecznie uniemożliwiając jakikolwiek ruch. Zbyt późno Lane zwrócił uwagę na to, o czym jego magiczny zmysł krzyczał do niego od pewnego czasu - o wyraźnych liniach zaklęcia wiszących w powietrzu, tworzących tę drobną pułapkę. Jedna z nich zmierzała dalej w las, w kierunku baszty - która zresztą powinna być już blisko. Ktokolwiek zostawił to zaklęcie, zapewne już wiedział, że zostało ono uaktywnione.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Wto Sie 09, 2016 4:01 pm
autor: Ezechiel
        Ezechiel wraz z wiwerną krążyli po okręgu niczym uczestnicy pojedynku. Oboje gotowi do obrony, wyczekując błędu przeciwnika. Młoda bestia ruszyła pierwsza. Z zawrotną prędkością zaszarżowała celując swymi szponami w tors starca. Maie jednak, przyjąwszy cios na zaklęty kostur, zdobył wystarczająco czasu, by odejść z linij ataku i uniknąć przygniecenia. Następnie jednym szybkim ruchem wycofał kij i z istną finezją uderzył potwora w potylicę. Cios, piękny w wykonaniu, nie był zbyt skuteczny wobec czaszki przystosowanej do uderzeń i łuskowej skóry. Tępe uderzenie sprawiło jedynie, że wiwerna potrząsnęła łbem i obróciła się do mędrca. Ten zaś, pamiętając kierunek w którym uciekał chłopak, wykorzystał chwile dezorientacji i cofał się w tę samą stronę co Lane.
        Młoda bestia jednak nie ustąpiła. Kroczyła za starcem, sycząc złowieszczo i szczerząc kły. Znowu szybki skok, lecz Ezechiel, będąc już na to gotowym, schował się za drzewo. Korzystając z okazji, znów wymierzył solidne uderzenie, tym razem w grzbiet. Bestia, nie chcąc być dłużna, szybkim smagnięciem ogona uderzył starca po nogach. Ostro zakończone kolce rozdarły ubranie i solidnie zraniły lewą łydkę mędrca. Ezechiel syknął z bólu i chwycił się za krwawiącą ranę. Wiwerna zaś, okrążając przeciwnika, wydawała odgłosy przesycony brutalną satysfakcją. Starzec stwierdził w duchu, że koniec zabawy. Pokonał w sobie poczucie cierpienia i przyszykował się na kolejne podejście.
        Bestia rozochocona ostatnim sukcesem spróbowała raz jeszcze. Wyskoczyła ze szczękami skierowanymi na starca. Ezechiel zaś szybkim uderzeniem w krtań, wzbił szczęki do góry. Robiąc krok na bok, uderzył po raz kolejny, teraz jednak z góry. Łeb bestii opadł na ziemię, a gdy ta zaczęła się podnosić, otrzymała trzecie uderzenie. Z całych sił starzec przyłożył wiwernie w przymkniętą paszczę. Stłumiony chrupot towarzyszył wyłamywaniu jednego z zębów bestii. Młody drapieżnik uznał to za wystarczający powód by rozważyć wycofanie się. Jeszcze raz uderzył z obrotu ogonem i wzbił się ponad drzewa. Ezechiel odskoczył przed znanymi już kolcami i usiadł na pniaczku. Zastanawiał się czy użycie naturalnej mocy leczenia przełamie kamuflaż. Nie chcąc ryzykować, oderwał już i tak rozszarpany kawałek szaty, którego użył do zrobienia prostego opatrunku. Chwile później cała szmatka była przesiąknięta krwią. Nie miał wyboru. Westchnął, wstał i szedł dalej opierając się na swoim kosturze. Po paru krokach natrafił na pamiątkę po swoim przeciwniku. Świeży, bielący się kieł leżał wśród traw. Starzec schylił się i zabrał ząb. Mimo tak bliskiego spotkania, wciąż fascynowała go ta wspaniała istota. Obracając znalezisko w palcach, szedł dalej.
        Po chwili dotarł do spętanego Lane'a. Westchnął i spojrzał w stronę baszty. Nie było już daleko. Obecność pułapek nie była dziwiąca, ale użycie przyrody w tym celu już tak. Możliwe, że Zydra nie była tam sama. Rodzaje magii z kręgu bytu nie pasowały do niej i nie sądził by znalazła jakąkolwiek motywację by się ich uczyć. Z zamyślenia wyrwał Ezechiela dźwięk coraz gęściej zarastającego Lane'a drzewa.
        "Teraz już nie obejdzie się bez magii." Chwila skupienia i konar niemalże eksplodował, rozerwany nadmiarem wilgoci. Więzień zaś bezpiecznie upadł koło miejsca, gdzie kiedyś stało drzewo-pułapka, a teraz tylko pień. Spojrzał na chłopca i odetchnął.
- Musisz bardziej uważać. Mogłeś tu skończyć swój żywot - stwierdził krótko swoim nauczycielskim tonem. - A teraz ruszajmy. Musimy się śpieszyć, skoro już o nas wiedzą - powiedział i ruszył ciężko między drzewami.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Nie Sie 21, 2016 10:19 am
autor: Hirondelle
Hirondelle skulona siedziała na drzewie. Wrzask chłopaka nieco ją wystraszył, lecz szybko stwierdziła że nie ma w pobliżu żadnego bezpośredniego zagrożenia. Wiedziała o obecności w pobliżu młodej wiwerny i podczas wędrówek po lesie raczej nie wchodziły sobie w drogę. Teraz natomiast miała okazję obejrzeć sobie imponującą walkę Ezechiela z bestią. "Prawie nic się nie zmienił", pomyślała opierając policzek na dłoni i owijając się mocniej płaszczem. "Chociaż, nie. Wygląda na to, że teraz ma ucznia." Zmrużonymi oczyma spojrzała na obrastającego drzewem towarzysza jej dawnego znajomego. "Jak bardzo musi być utalentowany, żeby dostać się na naukę do maie kropli? Mnie Ezechiel od razu zestrzelił, ledwo skończyłam formułować prośbę." Lekko rozdrażniona, potrząsnęła głową. "W takim razie, niech sam się uwolni."

Gdy jednak to starzec oswobodził chłopaka, nie mogła nie poczuć zawodu. "Kiedy w końcu Wybraniec ukaże mi swoje zdolności? Nie przepuszczę tej okazji!", pomyślała, cicho ruszając za parą wędrowców.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Nie Sie 21, 2016 3:07 pm
autor: Lane
        Lane odetchnął głęboko, kiedy tylko potężne konary nareszcie go wypuściły.
         - Dzięki - mruknął, choć nauczycielski ton Ezechiela lekko go podirytował. Skąd miał wiedzieć, że akurat w tym drzewie jest pułapka? Zaklęcia nieaktywne były niemalże niewyczuwalne, o ile ktoś się ich nie spodziewał i nie wiedział, gdzie szukać. A w tamtej chwili wiwerna wydawała się bardziej palącym problemem.

        Lane zamaskował jednak irytację, która częściowo zresztą była jedynie wynikiem zastrzyku adrenaliny, i pozbierał się z ziemi. Kilka kroków dalej w las i baszta nagle stała się widoczna. Póki co jednak była zbyt daleko, by zobaczyć wejście, a jedynie pozbawione szyb okna w kamiennych ścianach.

        Okna... To poddało Lane'owi pewien pomysł.

        - Skoro znasz tę dziewczynę, to może pójdź i zapukaj - powiedział. - Ja tymczasem zakradnę się od góry, może uda mi się ją zaskoczyć, jeżeli nie będzie chciała rozmawiać.

        To powiedziawszy, wymruczał zaklęcie nieważkości, a następnie odbił się od ziemi. Wrażenie było, jak zawsze, niezwykłe. Ekscytujące, ale przy tym ze świadomością niebezpieczeństwa. W tym stanie Lane mógłby w teorii lecieć bez końca, a przynajmniej do momentu, w którym nie wyhamowałby go opór powietrza - a że nie potrafił poruszać się przy pomocy magii, byłby całkowicie na łasce wiatrów.

        Na szczęście w lesie były drzewa.

        Lane chwycił gałąź jednego z nich, następnie odbił się w kierunku kolejnego, coraz bliżej baszty. Poruszał się poniżej koron drzew, tak że liście wciąż powinny go zasłaniać. Dopiero kiedy okrążył budowlę, tak by znaleźć się z drugiej strony niż nadchodzący Ezechiel, odepchnął się po raz ostatni, tak mocno jak potrafił, w kierunku szczytu baszty. Po chwili chwycił się krawędzi dachu, by wyhamować i delikatnie wylądować. Rozejrzał się, z tej wysokości widział nawet Demarę, skąd przyszli, po czym przesunął się bezpośrednio nad jedno z okien, wciąż utrzymując zaklęcie nieważkości. W ten sposób wejście do środka wieży powinno być łatwe.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Nie Sie 21, 2016 8:24 pm
autor: Ezechiel
        Masywna wieża skruszona zębem czasu stopniowo wyłaniała się zza drzew. Solidne stare mury, mimo wywianej zaprawy, wciąż opierały się przyrodzie. Szare bryły skały zaczynały porastać mchem, dodając jedynie barwy szorstkiej bryle budowli. Gargulce i maszkarony u zwieńczenia ziały otwartymi paszczami, w których zalęgły się ptaki. Cokół, kiedyś stanowiący podstawę masztu, dziś był stanowiskiem obserwacyjnym jastrzębi.
- Uważaj tylko na głowę - tymi słowami starzec pożegnał Lane. Sam zaś kroczył ku dawnemu portalowi. Krzewy zaczęły się rozpraszać z każdym krokiem. Ezechiel stanął przed znanymi sobie murami. Widział przeciwległą ścianę wewnątrz bastionu. Najbardziej jego uwagę przykuła czarna smuga po dawnej błyskawicy... Po błyskawicy, która o cal minęła jego głowę. Mędrzec nabrał powietrza i przekroczył próg.
        Kępki trawy nieśmiało wyrastały między płytami granitowej podłogi. Cztery filary w centrum budowli rosły ku otwartemu niebu. Nagle zza jednego z nich wyszła rudowłosa dziewczyna. Smukła kobieta stanęła przed mędrcem. Jej zwiewna, zdobiona szata lśniła złotymi nićmi i orientalnymi zdobieniami. Patrzyli się na siebie. Znali się, acz i tak ich wzrok badał jedno drugie. Stali tak w milczeniu, a jedynym dźwiękiem rozchodzącym się po murach był szelest liści na drzewach.
- Dawno się nie wdzieliśmy - zaczęła Zydra. Starzec tylko potaknął. Dziewczyna zaś zrobiła kilka drobnych kroków. - Nic się nie zmieniłeś, wiesz? Jak zawsze nie wiadomo kiedy się pojawisz. Więc? Po co dziś przybywasz? - spytała, parsknęła śmiechem i rozłożyła wyzywająco ręce.
- Twój dziadek kazał mi przyprowadzić cię do domu - powiedział starzec, nie poddając ciągłego pojedynku na spojrzenia.
- Jestem już dużą dziewczynką... wujaszku - dodała szyderczo. - Wróć tam i powiedz, że wiem co robię!
- Proszę, miej na względzie wolę Deana... - spróbował wzbudzić w niej jakieś poczucie powinności, ona zaś znów parsknęła śmiechem.
- A czy ty miałeś na to wzgląd, gdy mnie oszpecałeś? - zapytała sarkastycznie, niemal przez zęby. Dłońmi zaś odsłoniła dekolt, dotąd zasłonięty chustą. Jasną skórę miedzy piersiami zdobiły mnogie blizny. Ezechiel spuścił wzrok. Nie był dumny z tego co zrobił, ale walczył o życie, nie miał wyboru. - No właśnie. Nawet nie wiesz, jak długo te rany bolały. Wciąż bolą. Ale wiesz, przypominają mi o tym, że muszę stawać się wciąż silniejsza.
- I dlatego musisz wystawiać Deana mordercom? - przerwał jej starzec. Ta uwaga zbiła ją trochę z tropu i zamilkła na chwilę.
- Nie miałam tego w zamiarze... Chciałam raz tylko zrobić coś po swojemu...
- Co masz na myśli?
- Wiesz. Zabrałam im coś - stwierdziła klepiąc się po torbie. - Uwierz mi, lepiej by tego nie odzyskali.
- A czemu to?
- Powiedzmy, że to oni są ci źli - westchnęła smętnie.
        Stali milcząc. Oboje wiedzieli, że jeden ruch wywoła istną burzę. Napięcie było wyczuwalne w powietrzu. Niebo zaczęło rozjaśniać się, zwiastując nadchodzący poranek. Ezechiel nie widział co powinien zrobić. Ten impas był nie do uniknięcia.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Pon Sie 22, 2016 10:57 am
autor: Hirondelle
Białowłosa Fellarianka bezgłośnie przemykała pomiędzy drzewami, umiejętnie ukrywając swoją obecność. W zasadzie nie wiedziała, czego oczekuje od młodego ucznia Ezechiela. Może zaraz stworzy sobie broń z lodu? Może kichnięciem przywoła mgłę? Rozbawiona własnymi myślami uśmiechnęła się lekko. "Oto ja, szanowana zbieraczka ziół, śledzę chłopca co najmniej dwa razy młodszego od siebie, oczekując od niego nie wiadomo jakich cudów." Na tę myśl zatrzymała się wśród cieni. "Czym ja się w ogóle przejmuję? Nawet jeśli jest jakimś geniuszem, mnie to nie dotyczy."

Wtedy zza drzew wyłoniła się stara baszta, a Hirondelle błyskawicznie nabrała podejrzeń. "Czego oni tutaj chcą? Dwóch zakapturzonych wędrowców, szybko przemierzających las, nie zatrzymali się nawet, żeby Ezechiel uleczył swoją nogę. Wyraźnie kierowali się w stronę starej, opuszczonej baszty. To podejrzane. Nie lubię szemranych interesów." Poczuła ogromną chęć, by znaleźć się gdzie indziej. "Ale staruszek raczej nie robiłby niczego naprawdę paskudnego..."

Nagłe oderwanie się od ziemi Lane'a kompletnie ją zaskoczyło. "Kurczę, on rzeczywiście czyni cuda!" Kiedy dwaj towarzysze się rozdzielili, ona wyruszyła za młodszym z nich. Lekko wzbiła się w powietrze, jednak drzewa, które pomagały czarodziejowi w poruszaniu się, jej zawadzały. "Ale to nie jest magia wody. Co tutaj się dzieje?" Częściowo skacząc po drzewach, a chwilami pomagając sobie skrzydłami, dogoniła chłopca, unikając bycia dostrzeżoną.

- Hej! Co się tutaj dzieje? - odezwała się zza jego pleców.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Nie Sie 28, 2016 7:38 pm
autor: Lane
        Kiedy zza pleców Lane'a padło niespodziewanie pytanie, chłopak omal nie ześlizgnął się z dachu. Całe szczęście, że udało mu się utrzymać zaklęcie pomimo nagłej dekoncentracji. Inaczej mógłby skończyć naprawdę nieciekawie. Osobą, która tak go zaskoczyła, okazała się piętnastoletnia dziewczyna o białych włosach, bladej cerze i niebieskich oczach. I skrzydłach. Aha.

        - Wydaje mi się, że to ja powinienem zadać to pytanie - powiedział Lane. - Kim jesteś? Masz na imię Zydra?
        Jakoś nie przypuszczał, by to okazało się prawdą. Gdyby to faktycznie była Zydra, prawdopodobnie najpierw by go zaatakowała, a dopiero potem zadawała pytania. O ile byłoby jeszcze komu je zadać. Poza tym... skrzydła?

        - Anioł, czy co? - Lane mruknął, bardziej do siebie niż do dziewczyny. Najchętniej spróbowałby przeczytać aurę nieznajomej, ale obawiał się, że nie byłby w stanie jednocześnie podtrzymać zaklęcia nieważkości, a to w tej chwili było ważniejsze. Ba, wejście do wieży i pomoc Ezechielowi również była ważniejsza. Zwłaszcza, że maie dotarł już do wejścia, ale Lane przecież nie mógł tego zrobić ze skrzydlatą dziewczyną za plecami. Co, jeżeli nagle poczuje w nich sztylet?

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Pon Sie 29, 2016 1:41 pm
autor: Ezechiel
        Ezechiel wypatrywał chłopaka, który miał zainterweniować w niepokojącej sytuacji. Niestety wzrok starca nie natrafił na Lane. Za to przez chwile zdawało mu się, że widzi opierzone, białe skrzydła. Westchnął. "Widocznie i on ma jakieś problemy. Trzeba więc będzie poradzić sobie samemu."
- Wróćmy razem do twojego dziadka, razem na pewno coś zdziałamy - przemówił po chwili ciszy mędrzec.
- Nie. Dean jest już stary, nie ma zapału do działania, a poza tym nie chcę, by mnie ciągle pouczał. Zresztą z tobą byłoby podobnie. Nie mógłbyś przegapić żadnej okazji by się powymądrzać. - Widząc, że Ezechiel nie wie co mógłby odpowiedzieć, przeszła się kawałek dookoła centrum baszty. - Wiesz co? Im dłużej o tym wszystkim myślę, tym bardziej cię nienawidzę. Pan jaśnie oświecony nauczyciel narodów. Łatwo było zbić młode dziewczę... - przerwała, stanęła naprzeciwko Ezechiela, a w jej oczach iskrzyła się czysta złość. - Zobaczmy, czy zaiste stałam się silniejsza. - Miejsce słów zastąpiła teraz jaśniejąca w lekkim mroku ruin błyskawica. Szybka smuga pomknęła celnie w stronę serca Ezechiela. Umysł starca zachował jednak opanowanie i zareagował w porę. Porcja wody z bukłaka szybko przemknęła blokując tor błyskawicy niecałą dłoń od celu. Czysta energia wyładowania elektrycznego wchłonięta przez wodę sprawiła, że sama ciecz zaczęła parować. Zydra widząc to zdwoiła siłę natarcia - nie chciała go tylko pokonać, chciała zmiażdżyć! Chciała przezwyciężyć jego najwybitniejszy talent. Widząc, że jego swoista tarcza pęka, Ezechiel z pomocą magicznie wywołanego podmuchu wiatru odskoczył za filar, niesiony niby liść przez podmuch. Ułamki sekund później błyskawica przedarła się i spowodowała głębokie wyżłobienie w ścianie.
        Zydra zaniosła się obłąkanym śmiechem. Krople potu spływały po jej czole - dużo sił włożyła w ten jedynie symboliczny atak. Ezechiel zaś rozważał co powinien zrobić, jak zaatakować by nie zranić dotkliwie czarodziejki. Nie chciał powtórki z historii. Jedyne co przyszło mu na myśl to obezwładnienie jej. Starzec wychylił się zza kolumny. Skoncentrował się i zaczął przejmować władzę nad wodą w ciele dziewczyny. Ta zaś stanęła jak zamieniona w posąg. Wtem, kącik jej ust wygiął się w szyderczym uśmiechu. Po czym przemówiła.
- Zaskoczony? - spytała retorycznie, odzyskując coraz większą kontrole nad swoim ciałem. - Pamiętasz, jak nie mogłam pojąć tej techniki? Jak widzisz, w końcu mi się udało - stwierdziła, ostatecznie przełamując paraliż. W stronę mędrca poleciała kolejna błyskawica. Ezechiel nie był na to przygotowany, skrył się na nowo za filarem, lecz nie był wystarczająco szybki. Piorun otarł się o lewe ramię mędrca, zostawiając rozległe oparzenie. Co więcej, gwałtowny unik naruszył ranę na nodze, która znów zaczęła lekko krwawić i niemiłosiernie boleć. Pierwsze co niemal intuicyjnie zrobił, to schłodzenie oparzenia resztką wody z bukłaka. Dalej zdecydował się, że w takiej sytuacji musi kupić sobie trochę czasu. Skupił się i sprowadził do ruin mgłę. Nie była to jednak zwykłą mgła. Z każdą chwilą narastała, stając się nieprzejrzystą ścianą mlecznej bieli. Promienie poranka grzęzły w niej niczym strzały w ziemi, niezdolne lecieć dalej.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Wto Sie 30, 2016 3:31 pm
autor: Hirondelle
Lądując na dachu, Hirondelle przygotowana była na uniknięcie błyskawicznego ataku, który niewątpliwie powinien zostać wyprowadzony przez zaskoczonego z tyłu chłopaka. Ten jednak tylko zachwiał się lekko, po czym zaczął zadawać pytania nawet nie przybierając bojowej pozycji. Zdumiona dziewczyna przez chwilę zamarła, mrugając tylko, ale po sekundzie zachichotała cicho.

- Nie wiem kto to Zydra, nie jestem również aniołem. - Ponieważ chłopak nie wyglądał jakby zamierzał ją zaatakować, pozwoliła sobie schować skrzydła i usiąść ze skrzyżowanymi nogami na dachu, podpierając podbródek dłonią. - Nie zamierzam również robić ci krzywdy, byłoby mi natomiast miło, gdy... - urwała nagle, widząc blask błyskawicy z baszty. - Co się tam wyprawia?! - wykrzyknęła zrywając się na równe nogi.

Gdy rozległ się obłąkany, dziewczęcy śmiech, Hirondelle skrzywiła się i obracając się do Lane' a powiedziała z krzywym uśmieszkiem:
- To jest chyba ta Zydra, o której wspominałeś... a Ezechiel jest chyba w tarapatach - dodała, patrząc na rozlewającą się po ruinach nieprzejrzystą mgłę. Nie miała co do tego wątpliwości, maie nie użyłby tego typu zasłony, gdyby nie próbował oddalić chwili następnego starcia.

- No cóż, czas abyś pokazał swoje prawdziwe umiejętności. Lewitacja istotnie jest imponująca, ale mnie interesuje twoja magia wody. Jako uczeń Ezechiela niewątpliwie opanowałeś niesamowite zdolności. - Opierając dłonie na biodrach, stanęła nad wejściem z dachu do baszty, czekając na chłopaka. Lekko przerażający uśmiech nie opuszczał jej twarzy, a oczy płonęły w oczekiwaniu.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Pon Wrz 05, 2016 3:28 pm
autor: Lane
        Histeryczny śmiech zmusił Lane'a do odwrócenia wzroku od już-nie-skrzydlatej dziewczyny. Zerknął w dół, gdzie Ezechiel toczył walkę z Zydrą. Fakt, zapewne wypadałoby starcowi pomóc - chociaż Lane zdążył się już zorientować, że maie jest zdecydowanie silniejszy od niego.
        - Nie jestem jego uczniem - mruknął, tak dla sprostowania. - Nie znam magii wody. To... Słuchaj, jeśli to jakiś twój znajomy, to dlaczego sama mu nie pomożesz?

        Wbrew swoim słowom, Lane wskoczył cicho do środka baszty, przeglądając w myślach swój repertuar ataków - same proste uderzenia energii, niestety. Dodatkowo, mgła paradoksalnie utrudniała mu atak, ponieważ nie potrafił stwierdzić, gdzie Zydra dokładnie się znajduje. Co, jeżeli niechcący trafi Ezechiela? Mimo wszystko wycelował na pamięć i wymruczał jedno z zaklęć, zwykły pocisk energii magicznej; gdyby udało mu się trafić dziewczynę w plecy, powinno być to dość, by rzucić nią o ścianę i oszołomić, może nawet pozbawić przytomności.

        Wreszcie uwolnił magię, tak szybko jak zdołał. Pocisk odleciał w mgłę, a Lane usłyszał zduszony krzyk - więc zapewne trafił celu. Miał nadzieję, że to wystarczyło, by zakończyć walkę.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Wto Wrz 06, 2016 7:19 pm
autor: Ezechiel
        Urwany krzyk i głuche uderzenie o ścianę. Starzec jednak poprzez więź z wodą mógł łatwo wyczuć co się działo. Widział, że już po walce. Uwolnił magiczną mgłę, związaną dotąd jego wolą, teraz zaś opadającą i w konsekwencji cała podłoga baszty pokryła się kałużami niczym po obfitym deszczu. Starzec, opierając się na kosturze, wyszedł zza filara. Spojrzał w stronę rozpadliny w dachu. Uśmiechnął się.
- I nadeszła pomoc. Niezależnie jak by nie była przygotowana na moje moce, tak nigdy by nie spodziewała się, że będę miał wspólnika. - Chwile później przeniósł wzrok na fellariankę. - Ooo... Hirondelle, moja droga, co cię tu sprowadza? Mam nadzieję, że nie wystraszyłaś Lane'a. Zejdźcie tu spokojnie na dół, pewnie chętnie razem porozmawiamy.
         Starzec zaś zbliżył się do ciała nieprzytomnej Zydry. Drobny strumyczek krwi spływaj jej z czoła. Żyła, oddychała i co najwyżej będzie ją bolec głowa. Takie rozstrzygnięcie sprawy cieszyło Ezechiela. Teraz zostało mu tylko zobaczyć o co było tyle krzyku. Schylił się do torby czarownicy. W środku znajdowało się papierowe zawiniątko. Znalezisko rozmiarów sporego jabłka, starzec zabrał je ze sobą na środek wieży.
- Jak rozumiem, to jest ten artefakt, który sprawił nam tyle problemów - powiedział Ezechiel rozwijając szary papier. W środku było jakby kamienne, śpiące oko. Surowo wyciosana powieka była jedyny dostrzegalnym na powierzchni detalem. Gdy starzec wpatrywał się w kamień, nagle poczuł na sobie nienaturalne spojrzenie. Jego zmysł magiczny wręcz krzyczał wyczuwając źródło magii, które nagle się przebudziło. Poza tym, w samym umyśle mędrzec wyczuwał coś niepokojącego... coś jakby czyjąś obecność.
        "Witaj starcze. Dziękuję, że wyrwałeś mnie z rąk tej dziewki." Głos był godny i miły do odbioru. "Zapewne, teraz gdy mnie uratowałeś należy ci się jakaś forma nagrody za trud. Podzielę się z tobą moją mocą, co ty na to? Wiem, że zrobisz większy użytek z tego daru, czyż nie? Wyobraź sobie tylko ile zła można by ukrócić gdyby tylko mieć trochę więcej potęgi." Gdy te słowa wybrzmiewały, przed oczami mędrca stawały różne obrazy. Opuszczone pola uprawne, które na nowo zaczyna porastać las. Wolne stada zwierząt pasących się na bujnych łąkach. Widział z lotu ptaka całą krainę. Nie było nawet śladów miast, traktów. Całkowita dominacja przyrody. "Powiedz, czy to nie piękne? Starczy tylko, że pozwolisz mi się ze sobą złączyć..."
        I zaczęła się walka, nie jednak ta fizyczna, a ta ukryta, tocząca się między dwiema świadomościami. Może i wola przedmiotu była potężna, zdolna odczytać pragnienia ofiary i wykorzystać je przeciw niej, jednak Ezechiel bazował na sile swojego umysłu. Przełamał więź jaźni z przedmiotem i rzucił kamień na ziemię. Skondensował wodę z podłogi i w ręku ukształtował je na kształt ostrza. Wziął zamach, przez umysł przemknęło jeszcze złowieszcze "będziesz tego żałował" i lodowy miecz uderzył o kamień. Magiczny oręż wzmocniony wolą starca rozbił kamień. Kakofoniczny krzyk przeszył powietrze, a po chwili rozpłynął się wraz z magiczną aurą i niepokojącą obecnością. Zapadła głucha cisza.
- Nie wiem co to było, ale to już koniec - podsumował wydarzenie starzec i powiódł wzrokiem po towarzyszach.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Wto Wrz 06, 2016 8:14 pm
autor: Hirondelle
Ciągle jeszcze rozczarowana i zirytowana Hirondelle zmarszczyła brwi.
- Też nie wiem co to było, ale zdecydowanie chciałabym się dowiedzieć o co chodzi. Kim jest ten chłopak? - wskazała palcem na Lane'a. - Myślałam, że w końcu znalazłeś sobie ucznia, ale on nawet nie włada magią wody. Zrezygnowałam w połowie z dzisiejszych zbiorów rokitnika i krokosza, tylko po to, żeby zobaczyć czym się wyróżnia, a tymczasem odkrywam, że jesteś zamieszany w jakieś ciemne interesy. - Podejrzliwym wzrokiem spojrzała na nieprzytomną dziewczynę, po czym przeniosła spojrzenie na szczątki magicznego kamienia. - Ciarki mnie przechodziły od samej jego obecności w pobliżu.

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Wto Wrz 13, 2016 3:07 pm
autor: Lane
        Cóż, cokolwiek było w kamieniu, najwyraźniej już zniknęło. Lane odetchnął, choć wciąż miał gęsią skórkę po złowrogiej aurze, jaką wyczuwał z przedmiotu. Uznał, że sytuacja zdecydowanie zaczęła go przerastać.
        - Cóż, chyba pora wracać do miasta - powiedział. - Pójdę przodem, tak gdybyście chcieli porozmawiać czy coś. Nie przejmujcie się mną.

        Po tych słowach wyszedł z wieży i podjął marsz w kierunku Demary, mając nadzieję, że tym razem jego pobyt w mieście będzie spokojniejszy.

Ciąg dalszy: Lane [może kiedyś, na razie robię przerwę]

Re: [lasy wokół Demary] Kto pierwszy, ten lepszy

: Wto Wrz 13, 2016 5:24 pm
autor: Ezechiel
- Domyślam się, że to ten przedmiot pchnął Zydrę do takiej pychy i złości - powiedział to, co chociaż trochę mogło rozwiać niejasności tego zdarzenia. Następnie wzrokiem odprowadził chłopaka.
- Jeśli byśmy się już nie spotkali... żegnaj. - Pomachał na odchodne młodzieńcowi. - Nazywa się Lane. Jak zapewne widziałaś ma pewien talent magiczny, trochę niedoszlifowany, ale i tak obiecujący. - Ezechiel roześmiał się słysząc, że miałby on być jego uczniem. - Nie był, nie jest i zapewne nie będzie mym uczniem, tak jak cała reszta. Co do zbierania ziół... - zaczął i przeszedł się w stronę nieprzytomnej czarodziejki. - Chętnie ci pomogę, lecz najpierw musimy odnieść ją do mojego starego druha, obiecałem to mu. A potem mogę ci pomóc z tymi zbiorami - zaoferował i podniósł ciało Zydry opierając jedno ramię na swoim barku. Po czym wejrzał na swoją mikrą towarzyszkę. Nie należeli do najlepszych osób do tego zadnia.
        Starzec westchnął i powoli zaczął przejmować kontrolę nad nieprzytomnym ciałem. Następnie zmienił się w żabkę, która usadowiła się spokojnie na ramieniu dziewczyny. Pierwsze kroki tego niby-zombie były dość pokraczne, lecz po chwili nabrały gracji. "Jeśli nie dało rady prostą siłą, trzeba zrobić to sposobem."
- Ribbit. Ruszajmy - powiedział spokojnie i pokierował dziewczynę do wyjścia. Prochy rozbitego artefaktu porwał podmuch wiatru i nie został po nim żaden ślad, poza wspomnieniami.