Leonia[Miasto] Pogoń za utraconą sakiewką

Bardzo duże miasto portowe, mające aż trzy porty, w tym dwa handlowe, a jeden z którego odpływają jedynie statki pasażerskie. Znane z bardzo rozwiniętej technologi produkcji statków i łodzi, o raz hodowli rzadkich roślin nadmorskich.
Awatar użytkownika
Noah
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Miasto] Pogoń za utraconą sakiewką

Post autor: Noah »

Noah przedzierał się przez tłum ludzi w Leonii w pogoni za dziewczyną która ukradła jego sakiewkę. Dzięki Obserwacji był wstanie ją wyczuć, ale wszechobecny tłum utrudniał mu pogoń. "Mam już dość", warknął w myślach. Postanowił zmienić trasę pogoni... wdrapując się po ścianach pobliskich domów. Był to szalony pomysł, jednak wprawa w jaką się wspinał pokazywała że była wynikiem ciężkich treningów w górach. Gdy tylko wdrapał się na dach wznowił pogoń, przeskakując z dachu na dach. W ten sposób szybko zrównał się z pościgiem, jednak złodziejka była nadal daleko przed nimi.
- Muszę przyspieszyć - mruknął do siebie, po czym stosując technikę Miękkiego Chodu, znacznie zmniejszył dystans między nim a dziewczyną. Wyczuł że ta nagle skręciła, po czym się zatrzymała. "Czyżby chce złapać oddech? A może się ukrywa?", pomyślał, zeskakując z dachu na wóz z sianem, robiąc nie małe zamieszanie. Szybko wygrzebał się z siana i kierując się za widmem siły dziewczyny, wszedł w jeden ze ślepych zaułków. Prócz zbutwiałych skrzyń i starych beczek nie było tu nic ciekawego. Idealne miejsce do ukrycia. Noah podszedł do jednej z beczek i przewrócił ją kopniakiem. Stare drewno roztrzaskało się a z beczki wypadła złodziejka, którą szukał
- Nie wiesz że kradzież nie popłaca? - zapytał dziewczyny zaplatając ręce na klatce piersiowej. Dziewczyna szybko wstała rozglądając się za drogą ucieczki, jednak nie miała gdzie uciec. Noah westchnął
- Już dobrze... załatwmy to po dobroci i... - nie dokończył, gdyż nagle w jego głowie rozległ się ostrzegający impuls. W ostatniej chwili zablokował rękami... niewidzialną ścianę? Tylko kto atakował? Szybki rzut oka i już wiedział. Złodziejka, którą ścigał stała z wyciągniętą ręką w jego stronę. "Co do cholery? Ta dziewczyna jest magiem?, pomyślał napierając mocniej na ścianę. "Nie... gdyby była magiem nie robiłaby takich podchodów... Czy może to jest... kolejna osoba, która zjadła szatański owoc?, Noah naparł z całej siły na ścianę, która powoli zaczęła się przesuwać w stronę dziewczyny wyraźnie zaskoczonej tym faktem, jednak szybko zareagowała wyciągając drugą rękę w jego stronę. Ściana naparła na Noaha z większą mocą przez co nogi zaczęły mu się rozjeżdżać po bruku. "Cholera! Muszę szybko coś wymyślić inaczej zostanie ze mnie mokra plama" - zaklął w myślach Noah. Postanowił to zrobić po swojemu, utwardzając lewą rękę, przygotował się do wykonania Trzykrotnej Gwoździowej Pięści. Gdy tylko przyblokował prawym ramieniem ścianę szybko uderzył nią wolną ręką. Siła potrójnego uderzenia, wzmocnionego Utwardzeniem, spowodowała pęknięcia bariery i w ostateczności jej zniszczenie, a zaskoczona złodziejka opadła bez sił na kolana. "Ufff... było blisko", pomyślał mężczyzna masując się po lewym ramieniu, po czym podszedł do dziewczyny. Ta widząc zbliżającego się Noaha, próbowała resztkami sił uciec, jednak nie była w stanie.
- Spokojnie. Nie zamierzam cię skrzywdzić. Chcę sprawdzić czy nic ci się nie stało. - powiedział chcąc uspokoić nieznajomą.
Ostatnio edytowane przez Noah 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Enola
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Enola »

Jakiś czas temu Enola zdobyła się na odwagę i opuściła las. Postanowiła, że czas na zmiany. I tak znalazła się aż w Leoni. Nie bardzo wiedziała dlaczego wybrała akurat wybrzeże. Tak wyszło. Nie rozmyślała nad tym, czy to dobrze, czy źle. Po prostu starała się przystosować. Żeby zarobić pieniądze chodziła do pobliskich miastu lasów i zbierała zioła. Potem sprzedawała je w kilku sklepikach zielarskich w mieście. Czasem, jeśli udało jej się jej natrafić na jakąś kwiecistą polanę, zbierała na niej kwiaty i sprzedawała je na targowisku starej kwiaciarki.

Tego dnia zebrała wyjątkowo dużo roślin. Postanowiła je więc zanieść do największego ze sklepów jakie znała. Prowadziła go kobieta w średnim wieku, imieniem Layla. Jej mąż był kupcem. Zajmował się przewożeniem jadeitu z Leonii do Szepczącego Lasu. Najczęściej nie było go w domu. Layla sama wychowywała ich małego, pięcioletniego synka. Nie mogła sobie pozwolić na całodniowe przebywanie w lesie i zbieranie ziół. Musiała zajmować się potomkiem i sklepem, dlatego tak chętnie kupowała rośliny zebrane przez Enolę.

Sklepik Layli znajdował się w wąskiej uliczce tuż przy głównym targowisku miejskim. Zazwyczaj ciężko było przecisnąć się przez tłum pchający się na targ, by dostać się do sklepu. Tym razem jednak, jakimś dziwnym trafem, gdy Enola wychodziła od Layi, uliczka zrobiła się całkiem pusta. Ucieszyła się, pomyślała, że wreszcie spokojnie przejdzie przez miasto.

Myliła się jednak. Kiedy zaczęła zmierzać w stronę placu, na przeciw niej nagle pojawiło się dwóch mężczyzn. Wyszli z jakiejś bramy, nie zauważyła nawet kiedy to się stało. Stanęła jak wryta. Od razu wiedziała, że ma kłopoty. Nie miała pojęcia, czy chcą ją okraść, zgwałcić, czy pobić, ale na pewno nie byli przyjaźnie nastawieni. Miała do wyboru dwie opcje, uciekać na własnych nogach, albo zmienić się w węża i próbować wystraszyć przeciwników. Przemiana w eugonę nie wchodziła w grę.

Długo się nie zastanawiała. Tak bardzo nienawidziła swoje wężej postaci, że postanowiła uciekać na własnych nogach. Nim mężczyźni zdążyli się do niej zbliżyć, rzuciła się do ucieczki. Miała nadzieję, że zdąży im umknąć. Napastnicy pomknęli za nią. Enola pobiegła w górę ulicy, wiedziała, że niedaleko jest ostry skręt w prawo, i że jeśli niespodziewanie skręci, napastnicy, zdążą trochę wyhamować. Udało się. Dziewczyna z rozpędem wpadła w kolejną uliczkę, lecz jej oprawcy wydawali się nic nie robić z jej uniku. Słyszała za swoimi plecami ich wściekłe wrzaski, które nie zwiastowały nic dobrego. Co raz bardziej przerażona, skręcała w każdą uliczkę, która tylko wydawała jej się w miarę bezpieczna. Enola jak na szczupłą kobietę była niezwykle szybka, lecz biegnący za nią mężczyźni, wydawali się jej nie ustępować.

Ciemnowłosa zaczęła słabnąć, a dystans między nią a napastnikami drastycznie zmalał. Nagle poczuła, że ktoś chwyta ją za cienki płaszcz, który miała na sobie. Instynktownie sięgnęła do zapięcia i pozwoliła by napastnik zerwał go z niej, dzięki czemu mogła biec dalej. Z impetem wpadła w kolejną uliczkę. Nawet nie zauważyła, że na jej końcu ktoś stoi. Odwróciła się przez ramię by zerknąć, czy nadal jest ścigana. To był błąd. Nie zauważyła, że jeden z kocich łbów wystaje niebezpiecznie ponad inne. Zahaczyła o niego nogą i poleciała do przodu z taką siłą, że lądując na twardych kamieniach, miała wrażenie, że połamało jej wszystkie żebra. Nie mogła oddychać. Przed oczami zrobiło się jej ciemno, ale gdzieś w podświadomości ciągle miała gnające za nią niebezpieczeństwo.
Awatar użytkownika
Noah
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Noah »

Gdy tylko chwycił dziewczynę za ramię ta zaczęła gryźć kopać i szarpać się chcąc wyrwać się z uścisku, jednak Noah nic sobie z tego nie robił, czekając aż dziewczyna się zmęczy. Gdy się w końcu uspokoiła ramie mężczyzny było nieźle pogryziona i podrapana.
- Ostre masz ząbki - zaśmiał się patrząc na pogryzioną kończynę, następnie sprawdził czy nic się nie stało złodziejce i przeszukał ją. Prócz swojej sakiewki odnalazł jeszcze trochę biżuterii i dwie inne, mniejsze sakiewki
- Uaaa... aleś nawywijała - mruknął, puszczając dziewczynę, by przyjrzeć się jej łupowi. Wziął do ręki swoją sakiewkę otworzył ją, wyjął trochę gotówki z niej i wręczył zaskoczonej dziewczynie.
- Nie jest to zbyt wiele, ale na parę dni ci wystarczy, a teraz zmykaj i nie kradnij więcej - powiedział dając jej wolną rękę. Złodziejka spojrzała na podarowane pieniądze, następnie przeniosła wzrok na Noaha.
- Dlaczego to robisz? - spytała w końcu przewiercając mężczyznę wzrokiem. Ten usiadł na skrzyni jakby specjalnie zwlekając z odpowiedzią
- Bo tylko w ten sposób mogę pomóc komuś tak podobnemu do mnie - powiedział w końcu z bardzo poważną miną. Dalszą rozmowę przerwało wpadnięcie do zaułka kobiety, która niemal natychmiast przewróciła się na bruk. Za nią biegła dwójka postawnych mężczyzn, którzy nie wyglądali jakby chcieli spytać o drogę. Noah instynktownie zareagował po raz kolejny, stosując Miękki Krok w mig, dobiegł do przewróconej kobiety, w miarę delikatnie ją pochwycił i wraz z nią w ramionach odskoczył od napastników.
- Dlaczego naprzykrzacie się bezbronnej kobiecie? - zapytał łapiąc oddech. Cholera... za dużo kłopotów jak na jeden dzień..., przemknęło mu przez myśl.
Awatar użytkownika
Enola
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Enola »

- Hej! - krzyknął jeden z opryszków.
- Zostaw, to nasze! Jedną już masz - skinął głową na dziewczynę w dalszej części zaułka.
- Jedna ci nie starczy, cwaniaczku? Oddawaj co nasze! Bo zabierzemy ci obie!
- Właśnie! - wtrącił się drugi - Tą drugą też zabierzmy - powiedział do swojego kumpla.
- Będzie akurat, jedna dla ciebie, jedna dla mnie - mruknął. Oboje byli mocno zziajani, ale jak widać za nic sobie mieli przeciwnika. Byli dosyć rośli, a po ubraniach widać było, że muszą należeć do jakiejś większej bandy. Mieli na sobie skórzane kurtki, porządne, w miarę czyste spodnie i wysokie, ciemne buty. To musiało kosztować. Jeden z nich miał za pasem długi nóż, u drugiego dało się zauważyć sztylet.
- Dalej! - krzyknął pierwszy i w tym samym momencie, wyciągnął nóż zza pasa i ruszył na jasnowłosego.

Enola nie bardzo wiedziała co się wokół niej dzieje. Czuła, że ktoś ją podnosi, ale nadal nie mogła złapać oddechu. Była jak ryba bez wody. Próbowała łapać powietrze, łapczywie, zachłannie, ale każdy oddech sprawiał jej ból. Wszystko w niej świszczało, gwizdało, rzęziło. Musiała na coś upaść, to nie mogło być zwykłe uderzenie o bruk. Instynktownie chwyciła się za bolącą klatkę piersiową. Pod palcami poczuła wilgoć i ciepło. Krew rozlała się po jej ubraniu. Coś wystawało z jej ciała. Czuła to, pod mokrą tkaniną. Nie wiedziała tylko, czy to złamane żebro przebiło skórę, czy może jest to coś na co nabiła się upadając. Wiedziała jednak jedno, że musi się tego pozbyć i użyć na sobie magii, by nie umrzeć. Jednak całe siły wkładała teraz w złapanie oddechu. Nie miała ich tyle, by wyciągnąć z siebie wbity przedmiot.
Awatar użytkownika
Noah
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Noah »

Gdy tylko znalazł się w bezpiecznej odległości od wściekłych bandziorów poczuł że jego prawe ramię jest wilgotne. Szybko spostrzegł że uratowana przez niego kobieta krwawi. To podziałało na Noaha niczym uderzenie młotem. Musiał szybko pomóc nieznajomej, znajdując jakiegoś medyka, albo maga, niestety żeby jej pomóc musiał najpierw rozprawić się z oprawcami. Odłożył więc kobietę kawałek dalej, by nie narażać jej na dalsze niebezpieczeństwo, ignorując całkowicie napastników. Gdy tylko się podniósł, automatycznie uchylił się przed nożem jednego z napastników dzięki wykorzystaniu Mantry. Przez dłuższą chwilę z wyjątkowo poważną miną robił uniki, nie wykonując żadnego ataku. Za którymś ciosem utwardził oba ramiona, następnie przyjął cios nożem na lewe ramię i wymierzył wyjątkowo siarczyste uderzenie pięścią w twarz posyłając mężczyznę pod nogi wspólnika.
- Nadal jesteście tacy pewni swego? - spytał przyjmując typową dla siebie gardę. Mocny przysiad, jedna ręka na wysokości głowy, druga jakby z tyłu gotowa do wyprowadzenia ataku po przyjęciu ciosu i powaga, która smoka, by wystraszyła. W tej pozycji czekał na ewentualny atak. Był gotów bronić dwie nieznane mu kobiety nawet jeśli by to oznaczało narażenie własnego życia.
Awatar użytkownika
Enola
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Enola »

Ten, który nie zaatakował przyglądał się jedynie w osłupieniu wyczynom napastnika. Nie wiedział, czy zwiewać, czy ratować kumpla. Od początku był jakby mniej chętny do bitki. A może po prostu tchórzliwy? Tak, zdecydowanie, był bardziej tchórzliwy niż jego kolega, dlatego cały czas trzymał się z tyłu. Niby ruszył naprzód wraz z koleżką, ale przystanął gdy tylko zobaczył, że nie ma szans z przeciwnikiem.
Kiedy Noah odezwał się, ten, który stał jeszcze na nogach ruszył do ucieczki.
- Co jest! - krzyknął za nim leżący na bruku oprych.
- Ty gnoju - wycedził przez zęby, próbując się podnieść. Był w kiepskim stanie. Poturbowany i poobijany. Na sekundę odwrócił się i spojrzał na mężczyznę, który przed chwilą pokonał go w walce. Oj nie chciał więcej się z nim spotkać. Pośpiesznie pozbierał się i wrzeszcząc za swoim kumplem, zwiał gdzie pieprz rośnie.

W tym czasie Enola, mimo ogromnego wysiłki wkładanego w złapanie oddechu, ostatkiem sił wyrwała z siebie kawał zardzewiałego metalu, który tkwił w jej żebrach. Wyglądało to jak stare okucie skrzyni, ale kawał ułamanego zawiasu. Cokolwiek to było wbiło się głęboko w ciało wężycy.
- Aaaaaaaa! - wydała z siebie przeraźliwy okrzyk bólu, wyrywając z ciała metalowy przedmiot. Krew zaczęła wylewać się z ciała dziewczyny strumieniami. Ciemnowłosa zdążyła tylko chwycić się dłońmi za wielką ranę. Niebieskozielone światło zaczęło wypływać spod palców kobiety. Krwawienie stało się nieco mniejsze, ale nie ustało. Enola zużyła ostatnią energię na leczenie, by się nie wykrwawić. Niestety, to były jej ostatnie siły. Przed oczami zrobiło jej się ciemno, ręce opadły na bok. Enola straciła przytomność.
Bluen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Bluen »

Bluen krytycznie przyjrzała się swojej pracy. Właśnie kończyła napis który zamierzała umieścić nad wejściem do swojego niewielkiego sklepiku. Zawsze starała się robić rzeczy samodzielnie, nawet jeśli niektóre z nich, jak na przykład malarstwo, nie były jej mocną stroną. Napis „Kropla rosy” był krzywy, litery cały czas kierowały się ku górze, do tego z początku stawiała je zbyt rozwlekle, przez co ostatnie musiała ściskać by w ogóle znaleźć dla nich miejsce na przygotowanej wcześniej desce. Anielica zauważyła również ze tyle samo farby znalazło się na jej dłoniach i twarzy co na malowanej tabliczce. Cała praca poszłaby jej dużo sprawniej i z znacznie lepszym efektem gdyby nie niechciane towarzystwo za jej plecami.
Nie lubiła innych aniołów, jako że zwykle popadała z nimi w konflikt wynikający z różnicy poglądów.
- Więc tym teraz jesteś? Zielarką? – Pogardliwie stwierdziła Cyfia. Wojowniczka przez cały czas z niechęcią przyglądała się wykonywanym przez Bluen pracą, raz za razem rzucając w kierunku niedoszłej artystki złośliwe komentarze. Mimo starań starszej anielicy, Bluen uznała iż starczy jej cierpliwości i nie da się sprowokować swojemu gościowi. Chociaż uczciwie rzecz przyznając Cyfia wprosiła się tu sama, więc ciężko było ją nazwać gościem, a to z kolei sprawiało że ona sama mogła zrezygnować z pewnych obowiązujących norm zachowania.
- Uzdrowicielką. – Odpowiedziała chłodno Bluen. – Staram się wpasować w otoczenie i dostosować do standardów życia miasta.
- Bo mało tu szaraków? – Zaśmiała się Cyfia – Ludzie potrzebują bohaterki. Zwłaszcza teraz gdy ich zagłada jest tak blisko. Chcesz siedzieć tu i spokojnie patrzeć jak umierają lub popadają w obłęd?
- Chciałabym wierzyć ze bardziej przysłużę się im, pozwalając by działało miejscowe prawo, a straż miejska czyniła to do czego została powołana. Wykonując za mieszkańców Leonii całą prace, nie pomagasz nikomu poza sobą, a już na pewno nie sprawiasz by miejscowi stali się silniejsi. – Odpowiedziała Bluen, chcąc jak najszybciej zmienić temat. Tego typu dyskusja o wyznawanych wartościach nigdy nie prowadziła do czegoś dobrego.
- Powiem twojemu ojcu jak nisko upadłaś. – Odpowiedziała Cyfia.
- Proszę bardzo. Ale być może najpierw zechciałabyś przytrzymać mi drabinę gdy będę przybijała moją wywieszkę?
- Rozmawiałam dziś z kapitanem straży, okręcając go wokół siebie po dwóch zdaniach. – Pochwaliła się Cyfia, w co biorąc pod uwagę niezwykłą urodę anielicy, Bluen łatwo było w to uwierzyć. – I wiesz co mi powiedział? Nie ma pojęcia o żadnej sekcie, uprowadzeniach i tajnych rytuałach. Twoja dzielna straż nie wie jeszcze o niczym. Zbliża się parada floty co zwykle przyciąga do miasta masę złodziei, awanturników, gwałcicieli i innej maści niegodziwców. Według mieszczuchów to normalne że liczba przestępstw w tym czasie wzrasta. Możesz sobie tu siedzieć i nic nie robić ale gdy już będzie za późno wszyscy oni skierują się w moją stronę.
- Nie powiedziałam ze nic nie zrobię. Różnimy się metodami ale mimo wszystko dążymy do tego samego celu. – Wyjaśniła Bluen.
- I tu się mylisz. Jeśli nie jesteś ze mną znaczy że stoisz po stronie moich rywali. – Odpowiedziała Cyfia, obracając się na pięcie i odchodząc dumnym krokiem.
- Świetnie. I gdzie ja teraz znajdę kogoś kto przytrzyma tą starą drabinę? – Skomentowała anielica. Tyle starań a wszystko wskazywało na to że będzie musiała opóźnić otwarcie interesu. W gwoździami w zębach, młotkiem i świeżo malowaną tablicą, zdecydowała się zmierzyć z wyzwaniem jakie stanowiły spróchniała stopnie niewielkiej drabki.
Ostatnio edytowane przez Bluen 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Noah
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Noah »

Gdy bandyci uciekli Noah odetchnął. Normalnie, by pobiegł za nimi i sprawił im tęgie manto, jednak w tej chwili miał ważniejsze rzeczy na głowie bo uratowana przez niego kobieta postanowiła zabawić się w lekarza o czym świadczył jej głośny krzyk.
- Ej, ej, ej... nie powinnaś się sama leczyć - powiedział zszokowany widokiem tryskającej krwi. W jednej chwili zdjął z siebie swoją podkoszulkę i rozerwał ją tworząc w ten sposób prowizoryczny bandaż, zanim jednak się zabrał za zatamowanie krwawienia nieznajoma częściowo uleczyła się sama, jednak straciła przytomność.
- Cholera... - zaklął tamując krwawienie i zakładając prowizoryczny bandaż. Wyczuwał że kobieta coraz bardziej słabnie i bez pomocy uzdrowiciela czy medyka się nie obejdzie. "Muszę się pospieszyć", pomyślał ponownie biorąc ciemnowłosą w ramiona.
- Zaczekaj... chyba mogę ci jakoś pomóc. - powiedziała złodziejka zagradzając mu drogę - Jakiś czas temu sprowadziła się tu uzdrowicielka, jej przybytek jest niedaleko mogę cię zaprowadzić. - wyjaśniła dziewczyna. początkowo Noah nie bardzo wiedział czy może jej zaufać z drugiej strony nie znał miasta w ogóle i zanim by znalazł uzdrowicielkę ciemnowłosa mogła by się wykrwawić. "Chyba nie mam wyboru", westchnął w myślach.
- No dobrze... prowadź byle szybko i bez żadnych numerów. - powiedział ruszając za dziewczyną
Bluen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Bluen »

- Niektóre rzeczy trzeba umieć pochwalić takimi jakim są. - Powiedziała do siebie Bluen, gdy jej sklepowy szyld zawisł wreszcie na swoim miejscu. Nawet jeśli daleko było jej do ideału, belka z kolorowym napisem przymocowana została solidnie, z całą pewnością nie groziła iż spadnie komuś na głowę, a nadto spełniała zadanie w jakim została stworzona. Stojąc przed swoim warsztatem anielica zastanawiała się właśnie czy aby na pewno nie wprowadzić ewentualnych poprawek, gdy nagle została przewrócona przez kogoś wpadającego jej na plecy. Impet uderzenie przewrócił Bluen prosto w niewielką kałużę jakich pełno było na grząskich miejskich uliczkach. Jej ubranie niemal natychmiast pokryło się błotem, wilgocią i brudem. Dla kogoś obsesyjnie dbającego o czystość już wcześniejsze plamy z farby były czymś co potrafiło zakłócić spokój ducha, a zabrudzenia tych rozmiarów zwykły doprowadzać anielicę na skraj histerii.
- Panienko Bluen! Na pomoc! To straszne! Moja Naila. Ona, ona ... - Mężczyzną który staranował uzdrowicielkę okazał się być pan Selsig, rzeźnik od którego anielica wynajmowała swój niewielki warsztat. Kilka dni wcześniej Bluen uratowała starszego człowieka przed amputację stopy, a w podziękowaniu za wykonany zabieg sprzedawca mięsiwa, mimo głośnych protestów swojej żony, pozwolił jej korzystać z części swojego domostwa i przerobić go według potrzeb anielicy. Naila Selsig uważała że sklep zielarski to najgorsze towarzystwo z możliwych dla kogoś kto handluje mięsem, jako że sugeruje złą jakość oferowanych przez nich produktów.
Widok znajomej twarzy pozwolił Bluen nieco ochłonąć i cierpliwie wysłuchać tego co ma do powiedzenia stary rzeźnik.
- Co się dzieje? - Spytała, starając sie zachować uprzejmość.
- Mówiłem jej. Tyle razy jej powtarzałem że nie powinna tego otwierać. - Biadolił pan Selsing, a potok jego słów był tak szybki iż anielica z trudnością wyłapywała ich sens. - Przecież my nie znamy nikogo na zamku. Dlaczego ktoś miałby przekazać nam tę skrzynie. Tłumaczyłem że to z całą pewnością jest do panienki, ale ona się uparła. Uparła się żeby to sprawdzić, a przecież mówiłem ...
- Spokojnie! Co właściwie się stało? - Zirytowała się Bluen.
- Ona umiera! - Dygotał z przerażenia rzeźnik.
- No wreszcie jakiś konkret. - Stwierdziła anielica, po czym uświadamiając sobie jak bardzo obraziła swojego gospodarza, natychmiast zaczęła się przed nim tłumaczyć. - Znaczy nie. Miałam na myśli to że wreszcie mówisz do rzeczy. Wcale nie sugeruję że to dobrze. To znaczy dobrze że tak mówisz, a nie to że Naila jest chora. Eee... to może lepiej prowadź do niej.
Bluen natychmiast podążyła za rzeźnikiem do miejsca gdzie leżała jego żona. Pani Selsing z natury była osobą otyłą, jednak obecnie jej ciało napuchło do tego stopnia jakby miało za chwilę eksplodować. Kobieta miała problemy z oddychaniem a żyły na jej skórze napięte były do granic wytrzymałości.
- Jej serce nie wytrzyma takiego ciśnienia, a jeśli dostanie wewnętrznego krwotoku umrze w przeciągu kilku minut. - Wyjaśniła Bluen z spokojem jakby właśnie wypowiadała sie na temat niezbyt udanego obrazu. - Jest w szoku a jej organizm produkuje nadmierną ilość krwi.
Anielica dostrzegła dziwne znamię na dłoni pani Selsing. Natychmiast zrobiła niewielkie nacięcie w tym miejscu pozwalając krwi na swobodny wypływ z ciała kobiety. Nie tylko powinno to zmniejszyć ryzyko wewnętrznego krwotoku ale przede wszystkim miało za zadanie usunąć z organizmu kobiety truciznę którą ta musiała zainfekować się przez skaleczenie dłoni. Przy okazji szkarłatna ciecz była kolejnym elementem którym Bluen zabarwiła swoje ubranie. Na widok obfitego krwotoku pan Selsing osunął się bezwładnie na ziemię.
- No co z tobą? Przecież jesteś rzeźnikiem. Krew to krew. - Skomentowała sarkastycznie anielica. Widząc ż nie może liczyć na pomoc mężczyzny musiała działać sama. Biorąc jedną z lezących w kuchni misek, wrzuciła do niej kilka ziół, pospiesznie ugniotła mieszając z sobą, a następnie podpaliła całość, pozwalając wdychać kobiecie powstałe w ten sposób opary. Lotna substancja miała silne działanie uspokajające i już po chwili oddech pani Selsing się uspokoił a jej tętno znacznie spadło. Bluen mogła przemyć i opatrzyć ranę.
Była zadowolona. Nie chciała używać magii w swoich zabiegach leczniczych aby nie rzucać sie tym w oczy. Prawdopodobnie w ten sposób pomogłaby pani Selsing dużo szybciej i o wiele skuteczniej ale liczyło sie tylko to iż życiu kobiety nic już nie zagrażało. Za to ona sama miała mnóstwo pytań dotyczących tego w jaki sposób żona rzeźnika znalazła sie w tym stanie. Niestety póki mężczyzna nie odzyska przytomności Bluen nie miała szans dowiedzieć sie niczego na temat tajemniczego podarku.
Zmęczona i ubrudzona jak nigdy dotąd, postanowiła ze najlepiej zrobi jeśli wyciągnie starego człowieka na świeże powietrze. Dopiero będąc na zewnątrz stwierdziła iż nie wygląda to najlepiej. Ona cała w krwi, błocie i farbie ciągnąca nieprzytomnego człowieka po ulicy. Właśnie zrobiła sobie antyreklamę przy której nie pomogą żadne kolorowe szyldy nad wejściem.
Awatar użytkownika
Noah
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Noah »

Ile sił w nogach Noah i jego przewodniczka śpieszyli do uzdrowicielki. Był to istny wyścig z czasem gdyż ranna kobieta którą Noah trzymał w ramionach słabła z każdą sekundą.
- Mówiłaś że to niedaleko do cholery - warknął mężczyzna. Czuł że z każdą chwilą mają mniej czasu. Dziewczyna spojrzała się na niego jak na wariata. Przebiegli raptem połowę drogi a ten już narzekał.
- To już naprawdę niedaleko. Jej przybytek znajduje się w miejscu zakładu rzeźnika. - powiedziała w biegu, wskazując ręką na wprost. "No to już jakieś konkrety. Mam nadzieję że wystarczy mi sił na jeszcze jedno zastosowanie Miękkiego Kroku", pomyślał Noah przystępując do dzieła
- W takim razie dalej sam sobie poradzę. Wielkie dzięki! - krzyknął mocno wysuwając się na przód, zostawiając tym samym dziewczynę daleko w tyle. W mig znalazł się przed rzeźnią, kosztowało to go jednak naprawdę sporo wysiłku. Na miejscu zauważył kobietę we krwi, błocie i farbie, tachającą starego mężczyznę. Normalnie Noah by pewnie zgłupiał na ten widok i patrzyłby się na na tę dwójkę niczym smok na kapustę w tej chwili nie miał jednak czasu na zaskoczenie.
- Ty... ty jesteś uzdrowicielką? - spytał łapiąc co chwila większe hausty powietrza. Jego płuca i mięśnie wręcz wyły z bólu, starał się jednak dzielnie to znieść.
- Potrzebuję twojej pomocy. Mam tu ranną, potrzebującą kobietę. - powiedział, po czym w dużym skrócie wyjaśnił okoliczności w których się tu pojawił.
Awatar użytkownika
Enola
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Enola »

Utrata przytomności dla Enoli była szczególnie niebezpieczna. Nie mogła bowiem kontrolować swojej przemiany. Zawsze bała się takich sytuacji. Sądziła, że jeśli uda jej się zasklepić ranę, zachowa przytomność. W duchu modliła się do Matki Natury, by ta pomogła jej i nie pozwoliła na przemianę. Enola nienawidziła tracić kontroli, bo tylko dzięki niej mogła żyć w miarę normalnie. Każda utrata panowania mogła skończyć się dramatycznie. Nauczyła się więc żyć w taki sposób by przez cały czas móc kontrolować swoją złą naturę. A teraz? Przecież mogło stać się wszystko.

Nie czuła pędu powietrza, nie czuła tego, że ktoś ją podnosi, nie czuła tego, że jest w biegu. Nie czuła nic. Ale gdzieś z tyłu głowy brzmiała w niej modlitwa i to, by nie przemienić się w eugonę. Nawet teraz, gdy, była nieprzytomna jakaś część jej błagała naturę, by pozostać w postaci człowieka, by nie stała się tragedia, by znów nie musiała uciekać, by brzmię jakie nosiła nie stało się jeszcze cięższe. Jej podświadomość była tak silna, że nawet ona broniła się przed utratą kontroli.
Nie... Proszę... myślała. Nie mogła stracić kontroli.. nie mogła..
Bluen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Bluen »

Bluen miała świadomość że jej poczynania przyciągają uwagę mieszkańców zgromadzonych na ulicy. Czuła skupiony na sobie wzrok ciekawskich kobiet i mężczyzn. Nie na co dzień widuje się zakrwawioną dziewczynę ciągnącą po bruku przypominające zwłoki ciało. Ktoś z tłumu nieśmiało zasugerował że powinni wezwać straż miejską. Natychmiast znalazło się kilku ochotników gotowych wprowadzić ów pomysł w życie. Na szczęście dla anielicy mieszkańcy Leonii nie przejawiali zapału by samemu brać sprawy w swoje ręce. Kierowani strachem lub obojętnością, woleli biernie przypatrywać się wydarzeniom, w oczekiwaniu aż stosowna władza sama zajmie się problemem.
Zawsze jednak znajdą się wyjątki ode reguły. Jakiś mężczyzna zagrodził Bluen drogę z żądaniem udzielenia mu pomocy.
- Jak widzisz również mam rannego. Chcesz się zamienić? – W tak absurdalnej sytuacji sarkazm wydawał się anielicy najwłaściwszą formą opisu wydarzenia. Mimo iż w normalnej sytuacji Bluen mogła uchodzić za wzór uprzejmości i dobrych manier, obecnie jej nerwy napięte były do granic wytrzymałości.
- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę w jakiej sytuacji mnie stawiasz poprzez takie prośby? – Irytowała się niedoszła uzdrowicielka. Rzecz jasna nieznajomy nie mógł rozumieć istoty problemu. Reklamowy szyld Bluen zaczął działać nim jeszcze jego właścicielka zdążyła zgłosić do władz zamiar prowadzenia działalności. Nie uzyskała jeszcze stosownych pozwoleń, co w praktyce oznaczało ze nie mogła świadczyć usług jeżeli chciała przestrzegać litery prawa. A Bluen uważała poszanowanie przepisów jako rzecz świętą.
Z drugiej strony przecież pomogła już żonie rzeźnika i samemu Selsingowi. Tylko że uczyniła to w ramach sąsiedzkiej pomocy i obywatelskiego obowiązku. Z całą pewnością nie zrobiła nic z chęci zysku. Tylko ze jeśli pozwoliłaby aby pierwszego dnia ktoś umarł pod drzwiami jej warsztatu to z taką reputacją równie dobrze mogłaby od razu zwijać interes.
Nie były to zresztą jedyne rozterki targające sumieniem anielicy. O ile chętnie udzielała chorym pomocy, to zawsze robiła to w formie i zakresie w jakim mógł działać zwykły uzdrowiciel. Praktycznie mogła uratować przed śmiercią każdego z przyprowadzonych do niej chorych, jednak nie czuła się odpowiednią osobą by decydować o tym kto ma przeżyć o komu pisany jest zgon. Podawała leki, a resztę zostawiała już Sile Wyższej. Ingerowanie w przeznaczenie było sprawą niezwykle delikatną. Niestety takie podejście do sprawy wcale nie likwidowało wątpliwości Bluen. Mogła przecież założyć że skoro ranna trafiła właśnie do niej, to znaczy iż pisane było jej przeżyć. Nawet jeśli wszelka logika wskazywała ze kobieta niesiona przez nieznajomego gasła w oczach.
- Co to w ogóle ma być? Rzucasz rannym niczym workiem zboża? Czy wiesz ile dodatkowych obrażeń wewnętrznych wywołałeś dźwigając ją w ten sposób? – Najpewniej mężczyzna nie wiedział i tego. Gdyby znał się na anatomii, sam udzieliłby rannej stosownej pomocy. A ona nie miałaby z nim problemów. – Zanieś ją do środka. – Poinformowała. Na szczęście dla Bluen rzeźnik powoli dochodził do siebie i mogła zostawić go samego.
Anielica wzięła kilka głębszych wdechów, uspokoiła wzburzone nerwy, po czym weszła do swojego warsztatu zaraz za mężczyzną. W pomieszczaniu znajdowało się mnóstwo roślin. Bluen sprowadziła je tu nie tylko po to by zbudować odpowiednią atmosferę ale przede wszystkim by pozbyć się zapachów rzeźni. Celowo wybierała gatunki o najbardziej intensywnym aromacie. Podobne zadanie spełniały rozstawione po całym pokoju świece.
- Połóż ją na stole a potem wyjdź. Będę musiała ją rozebrać. – Oświadczyła nie zamierzając rezygnować z zasad przyzwoitości.
Niemal od razu wyczuła niezwykłą aurę bijącą od rannej. Kobieta walczyła. Nie była to jednak zwykła w tych przypadkach walka organizmu o przetrwanie ale coś zgoła innego. Kimkolwiek była nieznajoma, jej wewnętrzne wysiłki nieustannie skoncentrowane były na tym by nie dopuścić do czegoś złego. Bluen nie miała pojęcia o jakie zło mogło chodzić i czy ewentualna śmierć rannej doprowadzi do owego nieszczęścia?. Drobna kobieta zdecydowana była walczyć o utrzymanie w ryzach tajemniczych mocy próbujących wydostać się na wolność, nawet za najwyższą cenę. Anielica miała nadzieję ze nie pożałuje swojej decyzji. Osobą w stanie agonii raczej trudno jest udawać, dlatego mogła założyć że uczucia konającej są autentyczne.
- Kim jesteś? – Zapytała na głos anielica. – I w jaki sposób zdołałaś wykończyć się kawałkiem starej pordzewiałej rynny? – Dodała mniej poważnie.
Było już za późno na jakąkolwiek kurację. Upewniwszy się ze nikt jej nie obserwuje, Bluen dotknęła rannej i uwolniła życiodajną energię.
Awatar użytkownika
Noah
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Noah »

Uzdrowicielka miała chyba nie najlepszy dzień bo dość ostro odpowiedziała na prośbę Noaha. "Nie reagujesz za ostro czasem?", przemknęło mu przez myśl, a że był dość prostym i upartym człowiekiem postanowił postawić na swoim.
- Zdaję sobie z tego sprawę. Tak samo jak zdaję sobie sprawę z tego że ta kobieta umrze jeśli jej nie pomożesz. - powiedział poprawiając sobie uchwyt, by ranna mu nie wypadła z ramion. Z miejsca został zrugany za takie manewry... po czym nakazano mu zanieść ranną do środka. Bez słowa przyjął naganę i wykonał polecenie. Nie zamierzał kłócić się z uzdrowicielką w zakresie leczenia. W pomieszczeniu do którego zaniósł dziewczynę czuć było silną woń ziół i świec na tyle silna by Noah zmarszczył nos. Bez wahania położył nieznajomą na stole i zgodnie z poleceniem skierował się do wyjścia. Zanim jednak opuścił pomieszczenie zatrzymał się przy wejściu i odwrócił się.
- Dziękuję. - powiedział, po czym opuścił pomieszczenie. Gdy wyszedł, usiadł niedaleko wejścia, dając zmęczonym mięśniom odpocząć. Dzisiejszy dzień mocno dał mu się we znaki.
- Piraci, pogoń za złodziejką, walka z opryszkami, damy w potrzebie... to za dużo wrażeń nawet jak dla mnie... - powiedział do siebie, ziewając szeroko. Zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać i choć mężczyzna dzielnie się mu opierał, w końcu poddał mu się i odpłynął do krainy snów.

Młody chłopak biegł z dużym plecakiem wyładowanym kamieniami. Biegał tak codziennie i nikogo nie dziwił już ten widok. Pomimo ogromnego ciężaru chłopak nie wyglądał na zmęczonego. Trening młodziaka przerwało wołanie o pomoc oraz głośne śmiechy i drwiny.
- No dalej słabeuszu, krzycz o pomoc i tak cię nikt nie uratuje. - powiedział jeden z bandy chłopaków. Była to grupka łobuzów szukająca zaczepki i atakująca słabszych od nich. Tym razem za cel obrali sobie małą, czerwonowłosą dziewczynkę, która niedawno sprowadziła się do wioski wraz z rodzicami.
- Tchórze, silni w grupie. - powiedziała hardo dziewczyna. Była dużo mniejsza od napastnika a jednak nie obawiała mu się postawić.
- Może zamiast zaczepiać słabszych zmierzycie się z kimś waszego pokroju? - powiedział chłopak zrzucając swój plecak i wolnym krokiem kierując się w stronę napastników.
- To Noah! Zmywajmy się stąd! - zawrzało wśród łobuzów. Jeden z nich wysoki błękitnowłosy chłopak, będący najprawdopodobniej szefem bandy wystąpił przed szereg.
- Nie wtrącaj się Noah to nie twój interes. - powiedział zaplatając ramiona na klatce piersiowej.
- Odkąd się tu pojawiłem to raczej mój interes... więc jak Len... załatwimy to po dobroci czy po złości? - odpowiedział Noah przygotowując się do walki.
- Sam się o to prosisz. Tym razem skopię ci tyłek - odparł jego przeciwnik po czym rzucił się do ataku. Oczywiście reszta chłopaków ochoczo zaczęła dopingować walczących chłopaków choć była to w zasadzie walka jednostronna gdyż Noah z łatwością unikał ciosów Lena. W końcu sam przeszedł do ataku i kopnął przeciwnika centralnie w krocze kończąc tym samym potyczkę. Widząc że przywódca został pokonany reszta łobuzów pouciekała gdzie pieprz rośnie. Dwóch z nich zabrało "poległego" z miejsca walki.
- Wszystko gra? - powiedział Noah podchodząc do dziewczynki. Ta z płaczem rzuciła mu się na szyję dziękując mu za pomoc. Chłopak początkowo nie wiedział jak ma się zachować, w końcu zaczął uspokajać dziewczynę.
- No już w porządku - powiedział, uśmiechając się. - Jestem Noah, a ty jak masz na imię? - zapytał ocierając łzę z policzka czerwonowłosej
- T-Terra. Na imię mam Terra - odpowiedziała dziewczynka, po czym delikatnie się uśmiechnęła.
- Miło mi cię poznać Terra. - powiedział Noah. - Chcesz bym cie oprowadził po wiosce? - zapytał wracając po swój plecak, po czym zarzucił go sobie na plecy.
- Bardzo chętnie... ale po co dźwigasz plecak pełen ciężkich kamieni? - odpowiedziała Terra, z ciekawością przyglądając się ciężkiemu plecakowi.
- Dźwigam go bo chcę się stać silny. Pewnego dnia zostanę najsilniejszym człowiekiem na ziemi, tak silnym że nikt na świecie mnie nie pokona - odparł z entuzjazmem Noah następnie wziął Terrę za rękę i razem z nią poszedł zwiedzać wioskę
Awatar użytkownika
Enola
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Enola »

Nie... to jedno słowo przemknęło jej w myślach.
Nagły przypływ energii, miał zapewne na celu uleczenie obrażeń wewnętrznych, jakich mogła doznać dziewczyna, jednak ta sama energia mogła też obudzić drzemiącego w niej demona. Moce magiczne zawsze dawały mu siłę, zwłaszcza te, które ciało Enoli otrzymywało z zewnątrz. Nad własną magią mogła panować, nad cudzą - niekoniecznie.
Poczuła, że coś w niej krzyczy chcąc wydostać się z jej wnętrza. Nagle ciało dziewczyny leżącej na stole wygięło się, niczym u nawiedzonego, z którego wypędzano demona. Spazm przeszedł w drgawki, a nim uzdrowiciela zdążyła cokolwiek zrobić, Enola już siedziała na stole i wpatrywała się w nią wężowymi oczyma.
- Sssssss - dziwny syczący odgłos wydobył się z ust kobiety, a kiedy je otwarła i wyszczerzyła się, oczom uzdrowicielki ukazały się wielkie, białe kły jadowe - kły węża. Spomiędzy warg, wysunął się długi, wąski język, zakończony rozcięciem w literę V.
- Możesz ją zabić, ale mnie nie zdołasz - wysyczała złowrogo, patrząc wprost na uzdrowicielkę.
- Jest taka słaba. Sssss... i żałosna, ale nie ty, ty jesteś silna, widzę to - odezwała się w te słowa.

Na skórze kobiety, zaczęły pojawiać się łuski. Migotały, majaczyły, to wyłaniały się, to chowały, jakby przemiana nie chciała do końca nadejść. Jakby coś próbowało utrzymać ją w ryzach. Enola zamknięta w tej samej duszy z morderczą eugoną nadal próbowała walczyć. Nie mogła przechodzić tego po raz kolejny, nie mogła pozwolić, by jej alter ego przejęło kontrolę. Nie mogła się poddać, nie póki czuła, że ma szansę. Gdyby tylko mogła przebić się przez bariery własnego ja. Gdyby tylko potrafiła przejąć choć kontrolę nad mową...
Zabij mnie! - krzyczała w duchu, lecz nikt jej nie słyszał.
Bluen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Bluen »

Na widok odrażającej bestii Bluen instynktownie cofnęła się pod najbliższą z ścian, zapierając się plecami o stojący w tym miejscu regał. Mimo iż w czasie swojego pobytu na ziemi anielica widziała już niejedną maszkarę, a w czasach akademii uczyła się o wszelkiego rodzaju paskudnych bestiach, nigdy wcześniej nie miała do czynienia z tego typu istotą. Nawet nie potrafiła jej nazwać. Drobna dziewczyna która jeszcze przed momentem leżała nieprzytomna na jej stole, w oka mgnieniu przeobraziła się w coś co przypominało krzyżówkę człowieka z wężem a raczej z dziesiątkami wężów. Stworzenie ty wyglądało równie niebezpiecznie co odpychająco.
Bestia zdawała się bredzić bez sensu, jednak samo jej pojawienie układało się Bluen w jeden oczywisty wzór. Ktoś w tym mieście dokładał wszelkich starań aby pozbyć się z niego osoby anielicy. Najpierw dostarczono jej podejrzany pakunek zawierający tajemniczą substancję której ofiarą przez przypadek padał pani Selsig, a teraz jakiś niewinnie wyglądający młodzieniec, wykorzystując jej naiwność, podrzucił jej tą bestię.
W praktyce wężowata istota nie powinna stanowić wyzwania dla Bluen. Wykorzystując dostępne jej moce, anielica mogła dość łatwo unicestwić znacznie potężniejsze stworzenia, jednak podejmując otwartą walkę musiałaby ujawnić swoją tożsamość, co jednocześnie oznaczało że jej działalność w Leonii była spalona.
- Nie wiem kim jesteś, co planujesz, ani na czyje zlecenie pracujesz, ale będziesz musiała bardziej przyłożyć się do swojego dzieła. Nie atakuje się uzdrowicielki w jej świątyni, czyli w miejscu gdzie jest ona najsilniejsza. – Bluen wzięła głęboki wdech, po czym sięgając po dwa flakony z stojących na regale substancji, cisnęła szklane pojemniki w kierunku eugony. Stosowana osobno, zawartość każdego z wybranych przez anielicę preparatów miała działanie lecznicze, jednak ich mieszanina w połączeniu z powietrzem powodowała powstanie intensywnego, gęstego, duszącego nozdrza oparu. Gdy tylko Enola zniknęła w kłębach dymu, Bluen skoczyła w kierunku wyjścia. Przez chwilę w umysł uzdrowicielki wkradła się niepewność gdy zamiast na frontowe drzwi natrafiła na nie chcącą ustąpić belkę podtrzymującą sklepienie, jednak szybko zorientowała się gdzie jest i jaką powinna obrać drogę by trafić do wyjścia. Po chwili mogła już odetchnąć miejskim powietrzem. Miała nadzieję że maszkara nie znająca dokładnego rozkładu pomieszczenia, udusi się w jego wnętrzu. W ten sposób sama anielica łatwo mogłaby wytłumaczyć się z zaistniałych wydarzeń.
Pozostawała jeszcze sprawa mężczyzny siedzącego przed warsztatem. Niestety wspólnik żmii wciąż tu był i najwyraźniej nie miał zamiaru sam się stąd ruszyć. Nie on jedyny zresztą gdyż wydarzenia związane z osobą rzeźnika ściągnęły na ulicę dziesiątki gapiów a także straż miejską. Na szczęście dla Bluen oddziałem zbrojnych który pojawił się przed progiem domostwa anielicy, był kapitan Malwir, człowiek który nie tylko sprzyjał młodej uzdrowicielce ale również darzył ją głębszym uczuciem. Uczuciem które rzecz jasna skazane było na niepowodzenie z względu na przepaść dzielącą obie rasy i odrębność świata w którym żyli, a jednocześnie uczuciem które obecnie mogło mieć decydujący wpływ na podejmowane przez żołnierza decyzję.
- Panie kapitanie, ten człowiek usiłował mnie zabić! – Oznajmiła Bluen wskazując na Noaha . Anielica nie potrafiła kłamać, jednak jako że sama przekonana była o współpracy młodzieńca z zagrażającą jej bestią, potrafiła przemówić w sposób autentyczny głosem zdradzającym poczucie przerażenia i niepewności. Widok krwi na udaniu Bluen, opinia jaką do tej pory zdążyła wyrobić sobie dziewczyna oraz wydobywające się z jej warsztatu kłęby gęstej pary dodatkowo nie pozostawiały złudzeń że jest ona w niebezpieczeństwie.
Strażnicy nie wahali się ani chwili.
- Aresztować tego człowieka. – Padł rozkaz, a podopieczni Malwira sięgnęli po broń.
Awatar użytkownika
Noah
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Noah »

Smaczna drzemka Noaha została przerwana przez ostrzeżenie wywołane przez Mantrę. Zanim mężczyzna zdążył się dobrze przebudzić i jakkolwiek zareagować, został pochwycony i zakuty w kajdany.
- Ej! Co to się do jasnej cholery wyprawia?! Jakim prawem mnie pojmaliście?! - krzyczał szarpiąc się, zaskoczony obecnym obrotem sprawy.
- Jesteś zatrzymany za próbę usiłowania morderstwa. Będziesz współpracował czy może mam ci w tym pomóc? - huknął strażnik, który go zakuł. Noah popatrzył się na niego jak na wariata
- Że co?! Jakie usiłowanie morderstwa?! Na głowę wszyscy upadliście czy jak?! - prawie wydarł się na strażnika. Może i nie był okazem geniuszu, ale wiedział że znowu wpadł w jakąś kabałę. Zanim jednak mężczyzna zdołał mu odpowiedzieć gęste kłęby dymu zaczęły się wydobywać z pracowni uzdrowicielki. Przerażeni ludzie cofnęli się do tyłu. "Cholera, źle to wygląda...", pomyślał przestając się wyrywać zamiast tego rozejrzał się, zauważając wcześniej poznaną uzdrowicielkę. Nigdzie nie dostrzegł jednak dziewczyny którą do niej przyniósł. Huh? Co do jasnej.../, przemknęło Noahowi przez myśl. Przeczucie i Mantra mówiły mu że coś tu jest nie tak.
- Hej czy czasem żona rzeźnika nie jest w środku? - zapytał ktoś z tłumu. Ktoś odpowiedział mu twierdząco dodając że pewnie dziewczyna przyprowadzona do uzdrowicielki też została w środku. Że coooo?!, Noah niemal wykrzyknął na głos te słowa. Szarpnął się z taką siłą że trzymający go strażnik wyłożył się na bruku. Mężczyzna zaś nie czekając aż któryś ze strażników oprzytomnieje i spróbuje go złapać, utwardził oba ramiona i rozerwał okowy kajdan, po czym biegiem ruszył do przybytku uzdrowicielki ignorując zupełnie krzyki żołnierzy. Nie uszedł jednak kilku kroków a uderzył o coś twardego, wykładając się na ziemię.
- Auuuu... co do stu... - nie dokończył gdyż przerwał mu znajomy głos.
- Jesteś taki głupi czy tak bardzo szukasz śmierci? - gdy się odwrócił zobaczył spotkaną wcześniej złodziejkę zeskakującą z pobliskiego wozu.
- Nie mam czasu na głupoty trzeba ratować tych co są w środku - burknął, podnosząc się z ziemi. Łeb go bolał jakby ktoś zdzielił go młotem.
- Spokojnie, nie szukam kłopotu. Chcę ci pomóc. - odparła dziewczyna opierając lewą rękę na biodrze, a prawą skierowała w stronę biegnących strażników, którzy po chwili uderzyli w przeźroczystą ścianę podobnie jak Noah, który spojrzał na nią z ukosa.
- A niby jak ty możesz mi pomóc? - spytał będąc po części ciekaw a po części niepewny co do "pomocy" złodziejki.
- A tak - powiedziała dziewczyna, po czym wyciągnęła prawą rękę przed siebie i skrzyżowała palce, środkowy i wskazujący. Na ręce pojawiła się mała, okrągła, przeźroczysta bariera.
- Potrafię tworzyć bariery o różnych kształtach. Tworząc na twoje głowie taką samą barierę jak teraz, zabezpieczę cię przed działaniem tych trujących oparów. Będziesz mógł wejść tam bez obaw że coś ci się stanie.
- Widzę że nie mam wyboru. - westchnął tylko - W takim razie pójdziesz ze mną...
- Nie mogę. W danym momencie mogę stworzyć tylko jedną barierę więc musisz iść sam. To jak jesteś gotów? - spytała dziewczyna.
- Tak. Tylko szybko, bo nie mamy czasu - odparł Noah. Gdy bariera pojawiła się na jego głowie wbiegł do budynku.
Zablokowany

Wróć do „Leonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości