TurmaliaPodróż po nowe życie.

Malownicze miasto położone na środkowym wybrzeżu jadeitów. Słynące z ogromnego Białego Pałacu królowej i nietypowej architektury. W owym mieście budowle malowane są na kolory bardzo jasne, zazwyczaj białe i niebieskie. Wszelki wzory zdobnicze tutaj kojarzyć się mają z przepięknym oceanem. Rzecz jasna znajduje się tutaj ogromny port handlowy.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Ej, zaraz! Moment! - Maie odwrócił się do Winki, nie wierząc własnym uszom. - Skąd pomysł, że jesteśmy osobnym gatunkiem? Większej bzdury...
Mniej więcej ten właśnie moment bibliotekarka wybrała na omdlenie. Burza rudych loków zatańczyła na wietrze, odbijając promienie leśnego światła, podczas gdy ciało osunęło się na ziemię. Było to poniekąd niesamowite zdarzenie, poniekąd dość niewiarygodne. Nie codziennie ma się okazję podróżować z osobą, która mdleje na twoich oczach - zwłaszcza, że jeszcze kilka godzin temu stawała oko w ok z monstrualnym pająkiem, gotowa do bitwy na śmierć i życie. Dopiero odgłos nieodległej kukułki wybił Darshesa z transu, jak gdyby zdejmując z niego nieistniejące zaklęcie.
- Wykitowała? - rzucił półżartem, klękając przy dziewczynie. Płomienne kosmyki opadły na twarz w ten sposób, że obecnie całkowicie przysłaniały oczy. Uniemożliwiało to stwierdzenie czegokolwiek, przynajmniej na podstawie samych oględzin. Ogarniając jedną ręką rudą falę z twarzy dziewczyny, drugą dotknął szyi, szukając pulsu. Wkrótce wypuścił nieświadomie wstrzymywane powietrze, gdy pod palcami wyczuł rytmiczne drganie. Powieki miała otwarte, lecz oczy błądziły bez konkretnego powodu i celu. - Nic ci nie będzie. - Dobrodusznie poklepał ją po policzku.
Ona leżała na ziemi, on zaś klęczał nieopodal niej. Choć materiał izolował ich skóry, nierówne leśne podłoże z pewnością do wygodnych nie należało i nijak nie mogło zastąpić prawdziwego łóżka. Ileż to już czasu minęło, nim druid po raz ostatni leżał w prawdziwej pościeli? "Po raz ostatni chyba w Maurii"
- Doszłabyś zapewne do siebie w swoim czasie, nie mamy jednak tego luksusu, by pozwolić ci wylegiwać się tutaj pół dnia. Spróbuję więc postawić cię na nogi tak szybko, jak to tylko możliwe... - Przepuściwszy przez jej ciało magiczną sondę, Darshes o mało nie ugryzł się w język. "Później będzie czas na złośliwe komentarze." stwierdził.
Uniósłszy rękę nad ciało Winki, pozwolił, by jego własna energia - odzyskana poprzedniej nocy - zaczęła między nimi krążyć, zasilając oba organizmy. Skondensowany strumień szmaragdowych cząsteczek sączył się nieprzerwanie spomiędzy palców druida, otulając ciało dziewczyny delikatną poświatą. Przesyłana zaś energia wnikała do jej wnętrz, przyspieszając zarówno procesy lecznicze, jak również napełniając organizm dodatkowymi zapasami siły życiowej. Wkrótce brązowe oczy rozjaśniły się, a spojrzenia stało się bardzie przytomne.
Przez chwilę jeszcze utrzymywał transfer, by napełnić rezerwy, po czym wycofał niespiesznie rękę.
- Tyle powinno wystarczyć, przynajmniej na jakiś czas. Ciało jednak szybko spali nadmiar, a twoje własne zapasy energii życiowej praktycznie już nie istnieją. - Podniósł się z klęczek i zaoferował, teraz już przytomnej Wince, pomocną dłoń. - Byłabyś łaskawa wyjaśnić mi, dlaczego twoje ciało zaczęło słabnąć, spalając jednocześnie same siebie?
Głos drżał mu z wściekłości, ale tylko lekko.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka powoli otworzyło oczy, odzyskując świadomość po upadku. To, iż po raz kolejny dane jej było ocknąć sie w objęciach druida, w żaden sposób nie zdziwiło bibliotekarki. Zastanawiała się ile to już razy Darshes ratował ją z opresji odkąd zdecydowała się wyruszyć w podróż? Co najmniej kilka, jeśli liczyć tylko te z których skryba zdawała sobie sprawę, a sytuacji w których Winka nawet nie była w stanie wyczuć zagrożenia z całą pewnością było dwa razy więcej.
Pytanie zadane przez druida zabrzmiało absurdalnie, jak zresztą większość z podejmowanych przez niego wypowiedzi. Normalny człowiek zainteresował by się kwestiami typu "czy nic jej się nie stało", alby "czy cokolwiek ją boli" ale Darshes nie należał do osób przeciętnych. Jego ciekawiło wypalanie energii i sprawy których będąca jeszcze w szoku bibliotekarka nie była w stanie zrozumieć.
- Ja, nie wiem ... to pewnie przez głód i zmęczenie. - Usiłowała wyjaśnić skryba - Nie pamiętam kiedy ostatni raz dane mi było coś zjeść i porządnie się wyspać. - Dodała niezbyt zgodnie z prawdą. Oczywiście ze doskonale pamiętała ten moment, lecz wydarzenia z garbarni starała się za wszelką cenę wypchnąć z swojej pamięci. Co ciekawe teraz zdawała się nie odczuwać żadnej z tych dolegliwości. Być może przeleżała w tym miejscu znacznie dłużej niż zdolna była przypuszczać.
Taka możliwość przeraziła bibliotekarkę. Natychmiast rozejrzała się wokół iebie odnajdując wzrokiem upuszczony przez nią notatnik. Wyrywając się z objęć driuda, Winka zerwała się z miejsca, sięgając po własne zapiski, z prędkością jakby od tej czynności zależało jej życie. Ledwo tylko dosięgła niewielkiej książeczki, przycisnęła ją do siebie i z wymuszonym uśmiechem schowała do podręcznej torby. Nerwowo wyczekiwała na reakcję druida. Miała nadzieję ze Darshes wcześniej nie zauważył notatnika a tym bardziej nie skorzystał z okazji by do niego zajrzeć. O ile jeszcze potrafiłaby zaakceptować sytuacje w której przyszłoby jej paradować przed druidem nago, to świadomość że mógłby on przeczytać jej sekretne przemyślenia, napawała dziewczynę autentycznym strachem. Notes Winki był niczym odbicie jej duszy. Zwykle starała sie by prowadzone przez nią zapisy były rzeczowe, konkretne i trzymające się tematu, jednak miała tez skłonność do notowania na marginesach własnych przemyśleń. Nie byłoby z nią dobrze gdyby Darshes zwrócił uwagę na zdania typu "głupi imbecyl" lub "podoba mi się". Na szczęście jej towarzysz nie kontynuował krepującego wątku.
- Jeśli chodzi o to co mówiłam wcześniej ... - postanowiła zmienić temat Skryba - to pytałam głownie dlatego że spotkałam się już z sugestiami o odmienności ludzi i druidów. Dlatego chciałabym przede wszystkim odrzucić te teorie które są niedorzeczne by skupić się na tych bliższych prawdy. - Pośpieszyła z wyjaśnieniem, nie wspominając ani słowem o tym że sama nie jest w stanie znaleźć trzech rzeczy łączących ją i Darshesa. Różnili się praktycznie we wszystkim. Wyznawanych zasadach, podejściem do egzystencji, miejsca człowieka w świecie, czy celach jakie ów człowiek powinien sobie stawiać. Tam gdzie Winka skręcała w lewo, Darshes szedł w prawo, gdy ona mówiła "nie możemy", druid twierdził że muszą. Wszystko robili inaczej a jednak potrafili współpracować i póki co znosić swoje towarzystwo.
- Marna jest ze mnie pomoc, prawda? Turmalia powinna znaleźć sobie lepszego bohatera - Oświadczyła skryba przyjmując pomocną dłoń druida. Gdy tylko wstała na nogi, otrzepała się z kurzu oraz ziemi po czym zakomunikowała że jest gotowa kontynuować ich wspólną podróż. Gotowa. Przynajmniej do najbliższego upadku.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Jedzenie - Darshes miał ochotę podejść do najbliższego drzewa i przywalić w nie czołem z całej siły. Ciała fizyczne potrzebowały pokarmu. To z niego i ze snu brały energię do funkcjonowania. Samemu posilił się zeszłej nocy i założył, że Winka również tak uczyniła. Teraz jednak, gdy o tym pomyślał, zdał sobie sprawę, że od kolacji w garbarni żadne z nich nie włożyło nawet kęsa do ust. Bibliotekarka była jednak w pewnym sensie wytłumaczona - choć dziw że jeszcze nie rzuciła się na niego z zębami. Ludzie z miast bardzo rzadko potrafią zadbać sami o siebie, zwłaszcza w dziczy. Brakuje im samowystarczalności, a ich instynkt przetrwania albo zanika, albo jest na tyle przytłumiony, że przestaje dawać o sobie znać.
"A prosiła cię przecież, żebyś nauczył ją, jak przetrwać w dziczy." druid oparł czoło o chropowatą powierzchnię drzewa. Postanowił ograniczyć się do tego gestu, nie chcąc ściągać na siebie ciekawskich spojrzeń swojej towarzyszki.
- Jerzyna! - rozkazał cichym głosem, wysuwając równocześnie prawą rękę w bok. Pnącza, niczym węże zwabione muzyką, podpełzły do stóp druida i tu zaczęły się wić oraz wznosić, tworząc coś na kształt spiralnej kolumny. Pomiędzy liśćmi wykwitły owoce - choć najpierw zielone, szybko zaczęły przybierać czerwonawą barwę, by w końcu stać się dojrzałe i ciemnogranatowe.
- Jabłka... - Drzewo przed nim zadrgało, gdy rozchodząca się wewnątrz szmaragdowa energia, pobudziła jego komórki do mutacji. Wkrótce spomiędzy liści kasztanowca zaczęły spadać owoce... jabłka! Dorodne i czerwone, niemal deszczem bombardowały ich zza zasłony gałęzi. - Dość, dość, DOŚĆ! Wystarczy!
"Drzewo jeden, druid zero." pomyślał maie, rozcierając sobie wielkiego siniaka na ramieniu. Powinien był się spodziewać, że w ten czy inny sposób magia spróbuje wymknąć mu się spod kontroli. Cóż, przynajmniej mieli pożywienie, trochę więcej niż mogli przejeść, no ale cóż zrobić?
- Maliny... poziomki... jagody... - Wskazując na kolejne miejsca w lesie, zielenina zaczęła zabarwiać się czerwienią i granatem, a krzaki uginać pod ciężarem owoców. Niektóre z nich przekraczały nawet rozmiarami swoje naturalne odpowiedniki, choć olbrzymich różnic tu jednak nie było. - To tyle. Dodałbym grzyby, ale po prostu nie mamy czasu na ich przygotowanie, a wasz gatunek chyba nie jest wstanie spożywać ich na surowo. - Założył ręce na klatce piersiowej. - O mięsie zapomnij. Oporządzenie go zajęłoby nam cały dzień, a ja nie chcę tracić energii na łowienie zwierzyny.
- Dobra, bierz się za jedzenie. Obiecuję, że jeśli jeszcze raz zemdlejesz z głodu, wezmę cię w pysk i rzucę dzikim zwierzętom na pożarcie. - Na potwierdzenie tych słów, Darshes dokonał szybkiej przemiany i w postaci wilka - olbrzymiego z biało-srebrnym futrem - kłapnął kilka razy zębami. Cały efekt może i by lepiej wyglądały, gdyby nie zwisające ze zwierzęcia ubranie, podarowane zeszłego wieczoru przez gwardzistów. Szczególnie wysokie buty na tylnych łapach wyglądały komicznie.
- Ekhm. Wracając do druidów... - Wilczysko przysiadło, złotozielonymi oczami pilnie obserwując dziewczynę - Prędzej można nas uznać za zakon, niż za osobną rasę. Choć pochodzimy z różnych środowisk, wszyscy poświęcamy się idei równowagi. To ona jest dla nas najważniejsza. Problem jednak polega na tym, że każdy Krąg, a właściwie to każdy druid, idee równowagi rozumie deko inaczej. I tak na przykład jedni z nas udają się do wiosek lub niewielkich miasteczek w charakterze uzdrowicieli, inni zaś zabiją każdego człowieka, jakiego zobaczą we własnym lesie. - "No fajnie, teraz wyglądamy na bandę rąbniętych fanatyków." mimowolny, krzywy uśmiech wykwitł na wilczym pysku, prezentując całą gamę śnieżnobiałych kłów. - Jedni poświęcają się badaniom i próbom zrozumienia natury, inni zaś podróżują po świecie niszcząc wszelakie wynaturzenia. O tych ostatnich zwykle się jednak nie słyszy. Rzadko się ujawniają, a kiedy już to robią... No, powiedzmy że niewielu przeżywa takie spotkanie.
- Żeby było ciekawiej, poglądy druidów w dużej mierze zależą zarówno od Kręgu, jak i od rasy z której się wywodzą. Płeć ma tu niewielkie znaczenie, chyba że zaczniesz robić jakieś insynuacje na temat starców z długimi brodami.
        
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Z niedowierzaniem wpatrywała się jak Darshes powołuje do życia kolejne owocowe drzewa i przyspiesza ich wzrost. Winka nigdy nie słyszała o magii tego rodzaju i o tym że można stworzyć żywe rzeczy od tak, z niczego. Nieprawdopodobnym wydawało jej się zwłaszcza to że sprawa dotyczy żywności. Przecież taki fakt podważał sens istnienia rolnictwa i gospodarki, a cały trud jaki nieustannie podejmowała ludzkość aby zdobyć pożywienie wydawał się być czymś błahym i śmiesznym. Pomyśleć że jeszcze przed chwilą druid uważał się za zwykłego śmiertelnika.
Skryba uświadomiła sobie iż podziwia wyczyny Darshesa z otwartymi ustami i zafascynowaniem jakby właśnie odkryła ogień. Bibliotekarka siłą woli zmusiła się by ruszyć z miejsca i zacząć zachowywać się profesjonalnie, stosownie do pełnionej funkcji. Zaczęła od zanotowania własnych obserwacji. „Panuje nad siłami natury i potrafi kontrolować tempo rozwoju roślin” – zapisała. Sam wniosek sprawiał że w głowie Winki pojawiło się jeszcze więcej pytań. Kim jest druid? W jaki sposób robi to co robi? Dlaczego nie wykorzystuje swoich umiejętności na szerszą skalę i po co przejmować się drzewami skoro w ciągu jednego dnia można sprawić ze wyrośnie nowy las?
Osobną kwestią nurtującą bibliotekarkę był fakt dlaczego sama skryba nie czuła obecnie głodu, skoro przed chwilą mdlała z osłabienia. Winka uznała że jest to spowodowane stresem i że właściwym byłoby pozbierać stosowne zapasy na przyszłość. Skupiła się na jabłkach jako owocach najlepiej nadających się do przechowywania. Jeden po drugim owoce lądowały w torbie bibliotekarki. Dziewczyna miała świadomość że takim pokarmem trudno będzie jej zaspokoić swoje potrzeby żywnościowe ale w chwili obecnej nie było innej alternatywy. Poza tym jabłka były twarde i słodkie czyli dokładnie takie jak lubiła. W tajemniczy sposób wygląd i smak owoców kojarzył się Wince z ich stwórcą. Rzecz jasna powyższa informację również uznała za wartą odnotowania.
Na koniec prowadzonych obserwacji skryba zdecydowała się również spróbować kilka malin. Odrobinę, która po chwili przerodziła się w prawdziwe obżarstwo, bibliotekarka tłumaczyła sobie iż być może jej zasłabnięcie było związane z brakiem cukru. Zaaferowana konsumpcją Winka puszczała mimo uszu uwagi i groźby wypowiadane przez druida. Na moment całkowicie pochłonęła ją obserwacja i opis tajemniczych owoców tak że zupełnie straciła poczucie miejsca i czasu.
- Wygląda jakby rosło tu od wieków – stwierdziła Winka przyglądając się dorodnej jabłonce. Chciała w ten sposób zwrócić uwagę Darshesa na nurtujące ją pytania. Dopiero wówczas odwróciła się w stronę druida lecz zamiast mężczyzny, w miejscu w którym powinien on teraz stać, dostrzegła pokraczna wilkopodobną istotę. Z okrzykiem przerażenia skryba cofnęła się instynktownie, wpadając w kolczasty krzak malin. Przez chwilę czuła ze brakuje jej powietrza. Rozpaczliwie próbując wydostać się z plątaniny ostrych pnączy coraz bardziej zagrzebywała się w otaczające ją zewsząd gałęzie. Nie mając możliwości ucieczki jedyną obroną skryby było ciskanie w głowę bestii zabranymi przed chwilą jabłkami.
Dopiero po jakimś czasie do przerażonej bibliotekarki dotarło że wilkołak przemawia do niej znajomym głosem.
- Jesteś potworem! – Rzuciła Winka głosem pełnym pretensji i oskarżeń, cały czas usiłując się przy tym wygrać batalię z oplatającym ją krzakiem. – Oszukałeś mnie! - Wściekła Winka najchętniej kazałaby Darshesowi wynosić się jak najdalej stąd. Problem polegał na tym że bez niego najprawdopodobniej nawet nie da rady wydostać się z pnączy. Jeśli miała w sobie zapas energii to ten ostatni szybko wyczerpała daremną walką. Naprawdę nie marzyła teraz o niczym innym jak zamknięcie się szczelnie za murami własnej biblioteki.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes się roześmiał, a nie był to wcale przyjemny śmiech. Raczej jak podmuch arktycznego wiatru, który niosąc ze sobą lodowe drobinki, szczypał w policzki i kłuł w oczy. Szkarłatne pociski, miotane przez przerażoną i nieco wściekłą bibliotekarkę, albo niegroźnie mijały swój cel, albo odbijały się od gęstego śnieżnego futra, nie czyniąc nikomu większej szkody.
- Oszukałem? - Przerwał na chwilę. Musiał poruszyć głową, by nie oberwać jabłkiem po pysku, jedynym słabiej chronionym miejscu. - Nie wydaje mi się bym to kiedykolwiek ukrywał. Nie można więc tu mówić o oszustwie. - W podzięce za słowa, kolejne jabłko pomknęło w jego stronę, uderzając w jedną z wilczych łap. Zakląwszy siarczyście, maie wydał z siebie coś pomiędzy zaskomleniem a okrzykiem. Kolejne jabłko wylądowało już w ludzkiej ręce, a przemiana nastąpiła tak szybko, że oko Winki nawet nie wyłapało przejścia.
Maie machnął wolną ręką w kierunku dziewczyny, równocześnie wgryzając się w jabłko. Szmaragdowy pocisk przeciął powietrze i uderzył z pełnym impetem w dziewczynę, a ta momentalnie znieruchomiała. Tylko same oczy, szeroko rozwarte ze strachu, błądziły z niedowierzaniem od swojego ciała, do rozkoszującego się jabłkiem druida.
- Unieruchomiłem twoje mięśnie, napinając je do granic możliwości. - Zrobił parę kroków, zatrzymując się przy dziewczynie. Gdy kucając, jego głowa zniżyła się do poziomu Winki, po raz kolejny ugryzł jabłko. - Nie odzyskasz władzy nad ciałem dopóki JA tak nie powiem. Radziłbym więc zważać na słowa.
- Hmmm... Od czego by tu zacząć? - Wyraził swoje myśli głośno, dogryzając ostatnie kęsy jabłka. Ogryzek, rzucony przez ramię, wylądował gdzieś pośród krzaków. - Może powinienem się należycie przedstawić, by twoja ignorancja nie sprawiła nam więcej kłopotów?
W oczach bibliotekarki zaczęło wykwitać uczucie, które, choć niezbyt pozytywne, naprawdę przypadło mu do gustu. Nie lubił ludzi słabych. Uciekający bądź trzęsący się ze strachu wzbudzali w nim tylko instynkt drapieżcy. Natomiast istoty, które stawiały mu czoło - z głupoty czy szalonej odwagi - zdobywały jego niechętny szacunek. To, czy Winka skończy dziś jako przekąska, w głównej mierze zależeć będzie od niej samej.
- Jestem Darshes z Ash Falath'neh. Przeżyłem osiemdziesiąt sześć wiosen i od blisko pięćdziesięciu należę do Księżycowego Kręgu. Jestem druidem. Dodam też, że pochodzę z rasy maie, dokładnie to maie lasu. - Przechylił głowę, zastanawiając się przez chwilę. Następnie machnął ręką, a dziewczyna odzyskała władzę nad swoim ciałem. - Wiesz oczywiście kim są maie, prawda?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Wmawiała sobie że musi zachować spokój. Szarpiąc się niczym ryba w sieci tylko pogarszała swoją sytuację, nie zyskując nic poza kolejnymi zadrapaniami wywołanymi przez kolczaste pnącza. Powinna podejść do sprawy metodycznie i z rozwagą, krok po kroku wysupłując się z otaczających ją krzaków. Niestety gadający wilk siedzący na skraju polany wcale nie ułatwiał Wince skupienia się na swoim zadaniu. Bibliotekarka szybko opadła z sił, a otaczające ją pnącza blokowały jakiekolwiek ruchy. Skryba wisiała bezradnie z głowa przy ziemi i podeszwami patrzącymi w niebo. Miała ochotę krzyczeć z złości.
Mimo wszystko zachowywała spokój. Nie był to pierwszy raz gdy w głupi sposób wpadała w najbardziej absurdalne tarapaty i zawsze udawało jej się wydostać z nich obronną ręką. Jeśli było coś co naprawdę napawało lękiem skrybę to informację przekazywane przez Darshesa.
- Maje z lasu? Nie ma czegoś takiego! – Stanowczo protestowała Winka. Druid mógłby zmienić się w najbardziej przerażające monstrum z piekielnych czeluści lub roztoczyć przed bibliotekarkę wizję szczególnie okrutnych tortur, jednak w rzeczywistości nic nie przerażało bibliotekarki tak bardzo jak fakt że ona mogłaby czegoś nie wiedzieć. Na tym polegał sens jej pracy aby znać się na wszystkim i w razie potrzeby wspierać swoją wiedzę władze której się służy.
Tymczasem o „maie” nie słyszała nigdy. Pozostawało tajemnicą dlaczego jej księgi nie wspominały o czymś takim? A może ona przeoczyła ten fragment lub co gorsza wyrzuciła go z pamięci? W dramatycznymi poszukiwaniu wiedzy, Winka przywołała w myślach wszystkie informacje na temat lasów, druidów, roślin i zwierząt. I nic. Spróbowała przypomnieć sobie wszelkie znane języki i dialekty, ale bez skutku. W żadnym z nich nie istniało słowo „maie”. Pomyślała również o opisywanych w księgach potworach, demonach i różnego rodzaju paskudnych stworzeniach, ale ta droga również nie doprowadziła jej do celu.
Winka uznawała za prawdziwe to o czym była w stanie przeczytać, a skoro w tym przypadku nikt informacji tych nie spisał, to oznaczało że druid kłamał. Zresztą wciąż miała w pamięci jego słowa sugerujące że nalezą do tej samej rasy. Alternatywną możliwością było to że mogła nigdy nie trafić na informacje o maie. Jej biblioteka w standardach świata nie zaliczała się nawet do średnich. Dość wspomnieć że wszystkie zbiory bibliotekarka była w stanie pomieścić w prywatnych kwaterach. Mieszkańcy Turmalii nigdy nie okazywali specjalnego parcia na wiedzę, a rządzący co rok odmawiali jej funduszy na rozbudowę miejskich zbiorów. Interesowało ich głównie to co bezpośrednio dotyczy miasta i jego funkcjonowania z naciskiem na hodowlę i handel. Winka wiele razy pisała prośby o możliwość udostepnienia jej zasobów bibliotek w większych miastach ale zawsze jej odmawiano. Marzyła by w przyszłości dostać się do wielkich Sal Wiedzy z Adrionu i zamknąć się na kilka tygodni z zgromadzonym tam księgozbiorem.
Tymczasem musiała się uporać z bieżącymi problemami. Czymkolwiek był Darsches, a skryba stawiała swoją miesięczną pensję że jest wilkołakiem, nie będzie miał nad nią władzy. Może i rządzi naturą a wszystkie rośliny są mu posłuszne ale ona sama zdawała się należeć do zupełnie innego świata. Uosabiała wszystko to co związane z miastem i cywilizacją.
- Będziesz tak siedział i przemawiał do moich butów, czy też zamierzasz wydostać mnie z tarapatów i porozmawiać ze mną po ludzku, spoglądając prosto w oczy? – Spytała wreszcie Winka, akcentując formę w jakiej spodziewałaby się ujrzeć Darshesa gdy tylko odzyska swobodę ruchów.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Hmm... - Zamruczał druid, przechylając nieco głowę. Powstając ze swoistą zwierzęcą gracją, już w formie ludzkiej, oparł się o najbliższe drzewo - to samo, które chwilę wcześniej zrodziło dorodne jabłka.
- Skoro nie ma czegoś takiego jak maie, to chyba nie będę ci wstanie pomóc. - Uśmiech na twarzy druida był zabójczy, piękny ale jakiś taki mało ludzki. W oczach natomiast nie było nic. Puste zwierciadła spoglądały na Winkę i tylko błysk złota w morzu zieleni ujawniał tlące się wewnątrz życie. - W końcu, według twoich słów, ja nie istnieję.
To jednak mówiąc, Darshes przyznał, sam przed sobą, że Winka pomyślnie zaliczyła test. Jego zwierzęce instynkty pozostały w uśpieniu i jak na razie, miast połknąć tę arogancką istotę, miał ochotę się jeszcze chwilkę z nią podrażnić. Potrzebował jednak tematu, czegoś co naprawdę zszarpie napięte nerwy Winki. "Co by tu takiego... A może..?"
- A więc doszliśmy do porozumienia, że jestem... No właśnie, czym? - Podrapał się po jednodniowym zaroście, zastanawiając się nad odpowiedzią. Spojrzeniem beznamiętnie śledził walkę Winki z naturą, która de facto nawet się nie broniła. "Ehhh, coś czuje, że nim gdziekolwiek dotrzemy, czekać nas będzie jeszcze jedna uzdrowicielska sesja." pomyślał, przyglądając się kolejnej serii skaleczeń, którą dziewczyna właśnie sobie fundowała. - Pozwolę sobie trochę pofantazjować, dobrze?
Udał, że zamyśla się na kolejną chwilę, po czym zaczął wyliczać, odginając kolejno palce:
- Zmiennokształtnym, wilko-niedźwiedzio-wiewiórołakiem. Trochę dziwna mieszanka, ale to w końcu tylko teoria.
Wzruszywszy ramionami, kontynuował:
- Mogę być też jakąś zjawą! Słyszałem, że potrafią się one wcielać w inne istoty. Cóż, tak przynajmniej robiła Inelitte, jeśli wierzyć Frigg...
- O, o, o! Mam coś jeszcze lepszego! - Rzucił podnieconym głosem, niemal klasnąwszy w dłonie. Ta zabawa zaczęła mu się coraz bardziej podobać. Miał nadzieje, że bibliotekarce wcześniej czy później puszczą nerwy i złapie haczyk. - Co powiesz na to: jestem... wytworem twojej wyobraźni! - Smukły palec wskazał na Winkę, jak gdyby to dziewczyna była jedyną winną tu osobą. Winną całej tej... niezwykłej sytuacji.
Darshes natomiast pozwolił sobie popuścić nieco wodze SWOJEJ wyobraźni, wyrzucając kolejny potok słów:
- W Turmalii czułaś się samotna i niedoceniana. Chciałaś być kimś ważniejszym. Dokonać czegoś wielkiego. Uroiłaś więc sobie całą tą intrygę - spisek, w którego centrum pojawiasz się ty. Ale czymże byłby spisek bez odrobiny przygody, horroru i romansu. Więc dodałaś sobie stadko wilków, pająków i truposzy. Podróż przez mroczną puszczę, łowców niewolników, a także walkę o życie w skalnej kotlinie z płomieniami w tle.
Pokiwał głową ze zrozumieniem. Psotne iskierki tańczyły w złotozielonych oczach.
- Tak, tak. A na deser zafundowałaś sobie najlepsze. Uwaga, uwaga! - grupę mężczyzn, gotowych na każde twoje skinienie rzucić się w płomienie. Nie muszę chyba dodawać, że z jednym, całkowicie nagim, już się całowałaś?
Teatralnie zlustrował sam siebie, po czym obrócił się wokół własnej osi, jak gdyby prezentując się przed dziewczyną.
- Nie powiem, masz interesujący gust. Ale cóż, w końcu to twoje fantazje. - Wzruszywszy ramionami, posłał jej swój najbardziej czarujący uśmiech. Jego ręka spoczęła na pierwszym z guzików koszuli, leniwie go odpinając. - To co? Mam się rozbierać czy może wyczarujesz nam wpierw łoże?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Winka szybko przekonała się że nie ma silniejszej magii niż słowa, a te wymawiane przez Darshesa sprawiły że początkowo sparaliżowana bibliotekarka, teraz zaczęła miotać się niczym wściekła.
- Co? Nie! Oczywiście ze nie! To bzdury. Wcale tak nie myślę. Jak w ogóle możesz rozpowiadać takie rzeczy! – Protestowała ile sił w płucach. Otaczające ją chaszcze przynajmniej na chwilę do czegoś się przydały, pozwalając zamaskować nieco zarumienioną twarz skryby. Owa barwa powstała w skutek wysiłku, poczucia gniewu i wstydu, a także licznych razów jakie zbierała Winka siłując się z zaroślami. W efekcie prowadzonej batalii. bibliotekarce udało się uwolnić nogę z przytrzymujących ją pnączy i z hukiem wylądować na ziemi.
- Poza tym wytwory wyobraźni nie zachowują się w ten sposób! – Oświadczyła skryba używając powyższego twierdzenia jako koronnego argumentu. Według niej zjawa nie może przyznawać się do bycia zjawą, gdyż z definicji jej przeznaczeniem jest udawanie rzeczywistości. Gdyby faktycznie była odpowiedzialna za zmyślenie tego wszystkiego, to jaki sens miałoby przypominanie sobie samej że tylko fantazjuje? Miała wiele ambicji ale z całą pewnością żadna z nich nawet nie usiadła obok chęci dokonania wielkich czynów i stania się sławną. A to że czasem zdarzyło się jej marzyć, nic jeszcze nie oznaczało.
- I nie pochlebiaj sobie. Przeczytałam w swoim życiu tyle romansów że z całą pewnością stać mnie na wymyślenie czegoś lepszego. – Dodała uszczypliwie. Miała zamiar wspomnieć coś jeszcze na temat włochatych dzikusów ale wolała nie drażnić tego czegoś czym istotnie był druid. Chwilowo była oswobodzona. Wprawdzie pnącza nie krępowały jej ruchów ale otaczały ją zewsząd w taki sposób że każda próba wydostania się na zewnątrz oznaczała kolejne przedzieranie się przez kolczaste zarośla.
Oczywiście że miała do czynienia z wilkołakiem. Żadne inne rozwiązanie nie przychodziło jej do głowy więc pozostało trzymać się kurczowo tego które jako jedyne wydaje się logiczne. Niestety ta sama logika jasno informowała Winkę o tym że powinna jak najszybciej oddalić się od takiego towarzysza. Wprawdzie świt dopiero co nastał więc miała w zanadrzu trochę czasu nim zwierzęce instynkty sprawią ze Darshes zacznie wariować, ale nie mogła go marnować. Musiała jakoś załagodzić bestię, pozbyć się go i wrócić do miasta nim puszczą jej nerwy i rozbeczy się na głos.
- Może przyjmijmy lepiej że całe te maje jednak istnieją. I nie są wilkołakami. I tylko ja jedna nie wiem nic o takowej rasie. Bo z całą pewnością nie ma o niej nic w mojej bibliotece, więc byłabym wdzięczna za wskazanie innego źródła potwierdzającego takie rewelacje. – Na spokojnie zaproponowała Winka. Mówiła cicho i bez przekonania, chociaż jednocześnie w głowie układała już zapisy jakie powinna poczynić na temat ewentualnego odkrycia. Z całą pewnością nie zabraknie w nich słów „arogancki” i „złośliwy”. - Chcesz mi powiedzieć o sobie coś więcej?
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- A miałem nadzieje na odrobinę dobrej zabawy... - mruknął zawiedzionym głosem i westchnąwszy ciężko, opuścił ręce. Nie zapiął z powrotem guzika.
Cieszyło go to, że udało mu się osiągnąć swój cel, choć spodziewał się trochę lepszych rezultatów. Cóż, w przyszłości będzie się musiał nieco bardziej wysilić. O ile będzie jakaś "przyszłość", bo na razie ich misja zapowiadała się z grubsza samobójczo, a Darshes niezbyt palił się na powtórkę Maurii.
Mimo woli, patrząc na Winkę, a raczej jej rude kosmyki, druid instynktownie myślał o innej kobiecie, choć z bibliotekarką różniły się prawie we wszystkim. Założywszy jednak ręce na wysokości piersi, maie postukał palcami w ramię. W pewnym sensie kojarzyła mu się ona z Frigg, choć nie do końca wiedział w czym dokładnie. Może coś z jej charakteru? W końcu zielonoskórą driadę też mocno wkurzał na początku. Czy to afekt do niej powodował, że jeszcze tolerował tego aroganckiego człowieka.
Miał ochotę warknąć, zły na samego siebie.
- Im mniej o mnie wiesz, tym lepiej dla ciebie. - odparł po krótkiej chwili milczenia. Nic nie mógł poradzić, że ton jego głosu i słowa były szorstkie. Wyraźnie zaczynał tracić humor, a to nie wróżyło nikomu dobrze. Nawet jemu samemu. - Uwierz mi, najlepiej jak przyjmiesz do wiadomości istnienie słowa Maie i tyle.
Nie polepszyło mu się, gdy naszły go wspomnienia. Park z niewielkim jeziorkiem. Dwoje magów, nadchodzących znikąd, niczym cienie wyłaniające się z mrocznych uliczek. Aktywowana pułapka, unieruchomienie, a na końcu to dziwne wrażenie, że jego moc jest odsysana. O nie, nie. Raz już był nieostrożnym i gdyby nie interwencja pół elfa, skończyłby w czarodziejskim laboratorium albo gorzej. Winka widziała zdecydowanie zbyt wiele jednakże, dzięki niech będą Prasmokowi, wciąż niczego nie zrozumiała. W przeciwnym razie jego dylemat nie byłby czysto bestialskiej natury. Jeśli zacznie zadawać pytania, szczególnie te niewłaściwe, Darshes będzie miał okazję pokazać jej, jak bardzo "ludzki" może się stać
- Wystarczy ci wiedza, że potrafię przybrać więcej niż jedną formę i im wcześniej do tego przywykniesz, tym lepiej dla ciebie. - Zamilkł na chwilę, rozważając, jakie skutki mogłoby przynieść gadulstwo dziewczyny. - Ahh, radziłbym ci również nie wspominać tego słowa przy żadnym z czarodziejów. Dla kogoś mogłoby to się skończyć naprawdę fatalnie.
Odczekał chwilę, by dziewczyna zinterpretowała słowa jak chce, po czym uniósł rękę. Nad otwartą dłonią zmaterializowała się kula połyskującej zielonkawo energii, która rzucała delikatną poświatę na otaczające ich leśne półcienie.
- To co? Pomóc ci? - zaoferował. Chętnie by się z nią jeszcze chwilkę podrażnił, ale czas ich powoli zaczynał gonić. Słońce sięgało zenitu. - W międzyczasie być może opowiesz mi nieco więcej o sobie? Na przykład: co takiego robi zarządczyni biblioteki miejskiej w... Turmali?
"Bo w końcu ileż można czytać jedne i te same książki?" pomyślał, uśmiechając się krzywo pod nosem.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Z wywodów Darshesa bibliotekarka rozumiała coraz mniej, za to coraz bardziej zaczęły ją one ciekawić przez co naciskała na druida celem zdobycia dalszych informacji. Niestety Maie który z początku było otwarty i chętnie dzielił się z Winką swoją wiedzą, niespodziewanie uznał że tajemnice które sam posiadał, mogą okazać się dla niej niebezpieczne i lepiej zrobi zachowując je dla siebie. A jeszcze przed chwilą rozpoczął wywody na temat sposoby życia druidów ich hierarchii i kręgów wtajemniczenia.
Skryba zastanawiała się czy to nagła zmiana stanowiska nie wynikała przypadkiem z faktu iż Darshes poczuł się niczym na przesłuchaniu i nagle postanowił zachować ostrożność. Nie zamierzała rezygnować tak łatwo z szansy na uzyskanie cennych informacji. Musiała tylko zrobić coś aby odzyskać zaufanie druida. Póki co nie miała jednak pojęcia w jak powinna postąpić.
- Chyba widzisz że radze sobie świetnie. – Skwitowała ironicznie propozycję pomocy z rąk mężczyzny. – Myślę że te wrogie mi rośliny uschną równie szybko jak zakwitły i dojrzały, a wtedy będę wolna.
Jeśli naprawdę chcesz wiedzieć bibliotekarki robią mnóstwo ważnych i pożytecznych rzeczy. Gromadzę księgi, dbam o nie, naprawiam, kataloguję, archiwizuję i udostępniam zainteresowanym. Jako skryba spisuję też bieżące wydarzenia dotyczące królestwa, weryfikuję wiedzę zawartą w księgozbiorach, poszerzam ją o nowe zagadnienia, a także zabiegam o nieustanny rozwój miejskich archiwów poprzez wymianę z innymi miastami. Wspieram również rządzących w przypadku gdy ci potrzebują sięgnąć do zgromadzonych w bibliotece informacji, wypisuję wszelkiego rodzaju kwity, zezwolenia i upoważnienia, umożliwiające funkcjonowanie miasta, a w wolnych chwilach czytam lub tworze lekturę mniej naukową, a bardziej związaną z przyziemnymi sprawami mieszkańców. Od casu do czasu zdarza mi się też zabłądzić w okolicznych puszczach i walczyć z gigantycznymi dzikami. – Winka nie miała dystansu do swojej pracy. Traktowała ją niezwykle poważnie. Uznała jednak że lepiej zrobi jeśli nie przyzna się do tego przed Darshesem, a najlepszym na to sposobem zdaniem skryby było pokazanie iż potrafi żartować z własnego stanowiska.
Mimo wszystko bibliotekarka nie była w nastroju do zabawy. Wyczuwała niechęć druida do magów, co w znacznym stopniu burzyło jej plan działania.
- To się nie może udać. – Oświadczyła siadając zrezygnowana na ziemi. – Ten mag. Zoglif. Myślałam że to ty będziesz w stanie się z nim dogadać, przemówić mu do rozum i poprosić o pomoc. Bo mnie to on akurat nie znosi. I z wzajemnością. Podobnie zresztą jak większość magów. Zawsze gdy pojawia się taki w bibliotece żąda sobie udostepnienia całości budynku. Bo niby musi pracować w ciszy i spokoju. I na nic nie zdają się tłumaczenia że to jest miejsce mojej pracy jak również moje mieszkanie. Nie pomaga też argumentacja że z moją pomocą dużo szybciej odnajdzie to czego szuka. Zwykle dyskusja kończy się krótkim „wynocha” a im bardziej protestuję tym ostrzejsze są groźby z ich strony. – Winka nie miała pojęcia dlaczego zdecydowała się wyjawiać przed Darshesem tą historię. – A nie dodałam wcześniej że bibliotekarki znają się na bardzo wielu rzeczach. Na przykład na konstruowaniu mechanizmów. Takich które potrafią przewrócić cały regał jeśli zdjąć z niego nieodpowiednią książkę. Po tamtym wydarzeniu wiem już że lepiej nie zadzierać z magami. – Wiedziała również że ktoś taki jak Zoglif, bez względu na to jaką mocą się szczyci, sam nie jest w stanie wydostać się pod sterty przygniatających go półek i papieru, a urażoną dumę pamięta się znacznie dłużej niż kilka siniaków. Pytająco spojrzała w kierunku druida, szukając w jego postawie czegoś co mogło zapewnić ją że jednak warto spróbować i ze Maie jest w stanie przekonać do pomocy nawet kogoś tak nieprzejednanego jak Zoglif.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Typowy czarodziej - mruknął z niechęcią Darshes.
Już niemal kończył. Jeszcze tylko jedno pnącze i...
- Gotowe. - Zerwawszy ostatnią lianę, maie odsunął resztki uschniętego listowia na bok. Parę kolców, które nie zdążyły jeszcze odpaść, zahaczyło o materiał sukni, tworząc nowe rozdarcia. Nie to, żeby dziury w tkaninie wyróżniały się jakoś znacząco spośród tych, których Winka już zdążyła się nabawić. Zresztą, kto normalny idzie w takim stroju do lasu. ON by już wolał latać nago, bądź jako wilk.
- Popatrz na siebie! Jak ty wyglądasz! - Mruknął z nagana, wyciągając listek z jej rudych loków. Tonem i sposobem mówienia starał się naśladować swojego mentora, jednak tak jak i on, Darshes nie potrafił zachować poważnej miny. - Potargane szaty, poharatane ręce, włosy usmarowane błotem i popiołem... Cóż by ludzie pomyśleli! Wyglądasz przecież jak dzikus!
Ni z tego, ni z owego poklepał lekko oszołomioną bibliotekarkę po policzku i parsknął śmiechem.
- Do twarzy ci.
Czym prędzej umknął poza zasięg jej rąk - tak na wszelki wypadek, gdyby zechciała go jednak udusić. Robiąc parę kroków w tył, znowu pokazał, że spacer przez dzicz nie stanowi dla niego żadnego wyzwania, a pnącza i korzenie wcale mu nie przeszkadzają. Zatrzymawszy się po chwili, zlustrował okolicę krytycznym wzrokiem i mlasnął z niesmakiem.
- Nie przejmowałbym się tym teraz. - W cichym głosie druida słychać było lekkie znudzenie, a być może nawet początki irytacji. Pewne rzeczy po prostu nigdy nie układały się mu tak, jakby sobie tego zażyczył i wszystko pieprzyło się w najważniejszym momencie. - Wejdziemy tam i po prostu zażądamy odpowiedzi. Jeśli zaś ich nam nie udzieli... zadynda na blankach głową w dół, a my przetrząśniemy jego siedzibę. Calusieńką. Każde laboratorium, bibliotekę czy prywatną komnatę. Zrobimy mu tam taki burdel, że sam wyjawi nam wszystkie informacje. Bylebyśmy tylko zniknęli.
Nie miał zamiaru wspominać jej, że istniały skuteczniejsze sposoby wyciągania informacji, ani że mag siak czy tak wyląduje na tych piekielnych blankach - żywy bądź martwy. Wybór będzie jego.
Poczekał jeszcze chwilę, aż Winka się nieco ogarnie, po czym ruszyli w dalszą drogę.
- Mówiłaś, że udostępniasz innym swoją wiedzę... - Przynajmniej był pewien, że jakoś tak to formułowała. Właściwie, dziewczyna mogłaby mu udzielić odpowiedzi na parę nurtujących go pytań. - Wiesz coś może na temat rodu Iriadel? To czarodzieje, a przynajmniej większość z nich włada silną magią. Albo może znasz jakieś historie dotyczące Rabsodii? Szczególnie interesują mnie te, które opowiadają o barierze chroniącej miasto.
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Sugestia druida sprawiła że Winka nagle z dużym zainteresowaniem przyjrzała się sprawie swojego obecnego wyglądu. Szybko zdała sobie sprawę iż walkę z naturą przegrywała na każdym polu. Jej suknia wyglądała fatalnie. Porozdzierana przynajmniej w kilkunastu miejscach, ubrudzona, pełna igliwia, liści i szyszek, nadawała sie już tylko i wyłącznie na ścierki do mycia. Rzecz jasna bibliotekarka nie mogła sobie pozwolić na luksus zakupienia nowego stroju, więc będzie musiała podjąć próbę przyprowadzenia tego wszystkiego do porządku, nawet jeśli oznaczało by to wyczesywanie z lnianej tkaniny wszelkiej nagromadzonej obecnie roślinności. Będzie miała szczęście jeśli upora się z tym w ciągu tygodnia. Zadziwiającym był już sam fakt że jej obecne odzienia w dalszym ciągu trzymało się wątłego ciała skryby.
Z wysiłkiem powstrzymała łzy i odsunęła d siebie moment całkowitego załamania. Jeśli miała coś jeszcze, czego przyroda nie zdążyła jej odebrać, to była to duma i przekonanie o wyższości cywilizacji nad życiem w dziczy.
- To tylko drobna niedogodność z którą zamierzam uporać się gdy wrócimy do miasta. - Odpowiedziała Darshesowi, udając że nie przejmuje się tak błahymi sprawami jak własny ubiór. Jednocześnie poczuła ciepło na swoich policzkach. Odwróciła się tyłem do druida nie chcąc pokazywać mu zawstydzonej twarzy.
Uznała ze lepiej zrobi jeśli zajmie swój umysł czymś innym niż kwestia strojów i tego jak jest odbierana przez obcego mężczyznę. Teraz gdy była już wolna mogła skupić się na czekającym ich zadaniu.
- Dobrze słyszałam? Czy aby na pewno zdajesz sobie sprawę ze mówisz o magu? - Winka nie miała pojęcia w jaki sposób Darshes chce uzyskać od Zoglifa poszukiwane przez siebie odpowiedzi. Mówił z pewnością siebie i przekonaniem jakby zupełnie nie zdawał sobie sprawy z jak potężną o wpływową osobą przyjdzie im się spotkać. Poza tym skryba za nie bardzo wiedziała jakie właściwie pytania druid miał na myśli? - Potrzebujemy nie tylko jego odpowiedzi i wyjaśnień, ale przede wszystkim jego poparcia i kontaktów jakie ma na dworze w Turmalii. A wieszając kogokolwiek nie uzyskamy nic poza przepustką do miejskich lochów. - Usiłowała protestować.
Być może Darshes miał swój własny plan w który nie zamierzał jej wtajemniczać.
- Jestem gotowa. Możemy ruszać. - Powiedziała bibliotekarka, skończywszy zbierać porzucone na ziemi rzeczy. Czakała na ruch druida jako ze sama nie była w stanie kreślić kierunku który zaprowadziłby ich do miasta. - Mam w swoich zbiorach trochę danych na temat Rabsodii, jeśli jesteś zainteresowany to moim obowiązkiem jest udostępnić ci odpowiednie lektury. - Odpowiedziała.
Wpuszczenie druida do swojej świątyni nie wydawało się Wince dobrym pomysłem, jednak zobligowana była trzymać się zasad. Jeśli Darshes liczył na to że po prostu udzieli mu informacji na temat tego co jest zapisane w księgach to sporo się mylił. Jej praca nie polegała na tym aby wyręczać innych z obowiązku czytania a jedynie ułatwiać im poszukiwanie właściwej lektury. Jedynie sam władca był z powyższego obowiązku zwolniony, mając prawo oczekiwać odpowiedzi na swoje pytania. A druid jeśli chce zdobyć wiedzę będzie musiał się do tego przyłożyć. Z nieukrywaną satysfakcją Winka zaczęła rozmyślać w jaki też sposób maie poradzi sobie w obcej mu rzeczywistości. Miło było chociaż w przez chwilę móc wyobrazić sobie ze ich rolę sie odwracają.
- O ile oczywiście masz w sobie tyle odwagi. - Stwierdziła z uśmiechem na twarzy.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

- Z natury jestem tchórzem. - odparł maie z krzywym uśmiechem, zakładając ręce na wysokości piersi. - Wole wbić sztylet w plecy, niżeli walczyć twarzą w twarz.
"Przepustka do lochów, co?" zachichotał w duchu druid. Oj tak! Takie przeżycie musiałoby być dla dziewczyny straszne. Zimny kamień, nędzne żarcie, szczury i smród... Tak to przynajmniej opisywał Arcydruid. Darshes nie miał pojęcia, w jaki sposób takie zabezpieczenia mogłyby zatrzymać potężnego maga, że o jego własnej rasie już nie wspominając. Inna sprawa miała się oczywiście z magami, ale druid był na tyle arogancki, by wierzyć, że podoła niemal każdemu magowi... To jest, jeśli zachowa ostrożność.
Ruszyli w dalszą drogę. Jedno za drugim przedzierali się przez puszcze, tarasując sobie drogę magią, od czasu do czasu obchodząc również co bardziej uciążliwą przeszkodę. I choć początkowo podróżowali w ciszy, odgłosy lasu szybko zaczęły nużyć maie. Szaleńczo powolne drzewne myśli rozciągały się na niemal całe minuty, a nagłe i gwałtowne zrywy ptasich emocji wprowadzał tylko chaos. Wkrótce stwierdził, że - O ironio! - woli wysłuchiwać pełnych ludzkiej arogancji słów Winki, niż uczestniczyć w tym leśnym bełkocie. Kluczowym argumentem za dziewczyną było to, że po prostu uważał jej opinie za bardziej zabawne.
Na przykład te o magach.
-Skoro tak bardzo boisz się wylądować za żelaznymi prętami, mogę chyba obiecać, że postaram się być grzeczny. - Jakoś słabo zabrzmiała ta obietnica i, nawet dla uszu druida, całkowicie nieszczerze. Mógł SPRÓBOWAĆ się powstrzymać, ale czy się powstrzyma? To już zupełnie inna kwestia. - Pragnę ci jednak przypomnieć, że ja dalej uważam, że nie stało by się nic złego, gdyby jedno lub dwa miasta ludzkie zniknęły z powierzchni Alarani. Tak więc gdy negocjacje zawiodą, robimy po mojemu.
Coś go jednak jeszcze zastanawiało w wypowiedzi Winki. Coś, co już jakiś czas nie dawało mu spokoju. Chodziło o jej strach przed wszystkim, co nienaturalne. "Nie. Wszystkim, co nieznajome..." poprawił się w myślach. Czy miało to związek z wilkami, czy z magią, czy nawet z istotami pokroju jego samego, dziewczyna zawsze starała się od wszystkiego odgrodzić. Maie nie istnieją. Wilki to tylko wygłodniałe bestie. Drzewa są jak kamienie, z tą różnicą że rosną i da się z nich zrobić papier. A na dokładkę magowie to przerażające istoty, przy których trzeba siedzieć cicho, bo...?
No właśnie, Darshes sam nie potrafił sobie odpowiedzieć na to pytanie. Dla niego magowie to tylko przerośnięte gobliny, które poza opanowaniem magii, przez przypadek nauczyły się czytać i pisać. I choć miał na to fizyczne dowody, jakoś nie mógł uwierzyć, że pomiędzy uszami mają coś więcej, niż tylko twarz i kępkę włosów.
- Ekhm, czy miałaś w przeszłości styczność z magią? Nie w książkach czy oglądając pokazy na jarmarku. - Starał się wyjaśnić swoje pytanie najlepiej jak umiał. - Czy ktoś na ciebie kiedyś rzucił jakieś zaklęcie? A może sama próbowałaś je rzucić? Co w ogóle myślisz na temat magii?
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Zbliżali się do miasta. Leśne gęstwiny nareszcie przestały dusić bibliotekarkę, powoli ustępując miejsca coraz to szerszym ścieżkom, traktom i polom uprawnym. Winka uznała ze jej humor poprawia się proporcjonalnie do zwiększającej się odległości między sąsiednimi drzewami. Powrót do cywilizacji zdawał się być lekiem na wszelkie nieszczęścia, przebyte trudy i męki, a widok pierwszych zabudowań sam w sobie był w stanie ukoić fizyczne i psychiczne zmęczenie skryby.
Wyglądała jak strach na wróble i tylko wąska linia dzieliła ją od popadnięcia w obłęd, ale najważniejsze było to że się nie poddała i zdołała przeżyć. Właśnie dokonała najbardziej niezwykłego wyczynu w swoim dotychczasowym żywocie, a myśl ta dodatkowo budowała jej nastrój. Początkowo bibliotekarka zapewniała siebie ze jej noga nigdy więcej nie postanie w dziczy, bojąc się nawet odwrócić, z obawy czy drzewa za nią nie podjęły pościgu, jednak w miarę jak wzrastało jej poczucie bezpieczeństwa, zaczęła snuć nieco inne plany. Stać ja przecież na to by spojrzeć w kierunku lasu i z dumą pokazać mu swoje zwycięstwo, a być może stać ja również na to by kiedyś, w bardzo odległej przyszłości powtórzyć swój wyczyn…
Im bliżej byli miasta tym bardziej Winka stawała się rozmowna i otwarta. Nawet na druida zaczęła spoglądać z dużo większą życzliwością. Teraz, gdy wreszcie wydawało jej się ze potrafi sama odnaleźć drogę powrotną, nie tylko przestała wlec się za Darshesem niczym skażana na chłostę, ale dorównywała mu kroku, zachęcając do szybszego marszu.
- Zawsze jak tańczę zaczyna padać deszcz. – Udzieliła odpowiedzi druidowi, chociaż nie do końca wiedziała czy właśnie o taki rodzaj magii dopytywał się Darshes. – Nawet w pomieszczeniach, co jest bardzo ale to bardzo krepujące. Nie potrafię tego wyjaśnić ani tym bardziej określić skąd się wzięło, chociaż przeprowadziłam w tym kierunku niezliczoną ilość badań. A wszystkie one nie dały mi nic więcej poza odpornością na przeziębienia. Bo nie mówię tu o małym deszczyku ale o prawdziwej ulewie. Może dlatego moje życie towarzyskie jest tak „bujne”. Raz jeden zaproszono mnie na przyjęcie w pałacu gdzie pewien arystokrata poprosił mnie o wyjście na parkiet. Nie wiem co nim kierowało. Zwykle udaje mi się przetrwać podobne wydarzenia pozostając przyklejoną do ścian lub chowając się po kątach, ale akurat wtedy los sobie ze mnie zadrwił. Nie mogłam mu odmówić, nie urażając przy tym lordowskiej dumy, a jakoś zemdleć na potrzebę chwili również mi się nie udało.
Bibliotekarka zrobiła przerwę pozwalając by wyobraźnia druida dopowiedziała resztę. Nie miała pojęcia dlaczego zwierza się obcemu mężczyźnie i ile w ogóle kogoś takiego jak Darshes może obchodzić jej historia. Być może paplała byle co dlatego iż czuła się niepewnie i chciała zając swoje myśli czymkolwiek. Denerwowała się czekającą ich wizytą u Zoglifa a niepewność tą potęgowała jeszcze możliwa reakcja druida w sytuacji gdy mag im odmówi.
- Na szczęście po wszystkim nikt jakoś nie powiązał rozegranych na bankiecie wydarzeń z moją osobą, a dochodzenie zamknięto bez wskazania sprawcy.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes spróbował to sobie wyobrazić.
Wielka sala. Marmurowe ściany pokryte złotem i szkarłatem. W odstępie paru stóp ze ścian wyłaniały się olbrzymie lampiony, z których emanowało magiczne światło. Rzucały one mistyczne barwy na ciężkie stoły, uginające się pod smakowicie wyglądającymi potrawami i dzbanami wina oraz miodu. Stoły, rozsunięte pod ściany, tworzyły na środku pomieszczenia wolną przestrzeń, po której wytworne pary sunęły z wdziękiem w skomplikowanym, aczkolwiek pięknym układzie tanecznym. Daleko w tyle, na podwyższonej platformie do której prowadziły trzy wysokie schodki, siedziała królewska rodzina. Siwowłosy mężczyzna o krótkiej ale elegancko przystrzyżonej brodzie i w pozłacanym diademie na skroniach, smętnie przyglądał się tańczącym. Jego wzrok od czasu do czasu uciekał w stronę małżonki. Ona, w sukni o stonowanych kolorach, z władczą miną i czujnym spojrzenie, lustrowała każdego z gości, oceniając i zapamiętując sobie tylko znane informacje. Po obu ich stronach stały mniejsze fotele - swego rodzaju troniki. Były bardziej pstrokato ubrane od swych formalnych odpowiedników, a wprawione w mahoniowe obramowanie klejnoty, jasno połyskiwały w ferii barw i świateł.
W kontraście do tego wszystkiego, gdzieś przy rogu sali stała dziewczyna o rudych włosach. Jej jasna skóra, choć nie była tu niczym niezwykłym, zdradzała jak niewiele słońca zażywa jej właścicielka. Długa suknia była gustowna i elegancka, ale w otoczeniu takiej ilości bogactwa, brak klejnotów czy wszywanych złotem wzorów sprawiał, że wyglądała skromnie i dość ubogo. Jej twarz, choć podszyta zmęczeniem, emanowała nieskrępowaną wręcz ekscytacją, a uśmiechy - których niestety Darshes nie mógł sobie wyobrazić - ściągały na Winkę spojrzenia arystokratów. Jeden z młodszych lordów, którzy przyszli na bal bez pary lub w poszukiwaniu partnerki, ośmielony winem bądź szampanem, w iście rycerski sposób poprosił bibliotekarkę do tańca.
Scena się zmieniła.
Kryształowy kandelabr, zwisający z pięknie wymalowanego sufitu, przykryły chmury. Ciężkie, szaroczarne obłoki, niczym kłębiący się wir, rozprzestrzeniały się nad tłumem gości w miarę, jak Winka wykonywała kolejne kroki, obroty czy przejścia. Na początku nikt tego nie zauważył. Ludzie, zbyt zajęci tańcem lub rozmowami, nie zwrócili uwagi na zapadający nad nimi cień. Jednak kolejne kilka nut przyniosło ze sobą wodę. Krople, skapujące pojedynczo ze sklepienia, najpierw zwróciły uwagę kilkorga dzieci. Te z otwartymi ustami wpatrywały się w burzowe chmury, wskazując je małymi paluszkami. Rozległy się zająknięcia i okrzyki zachwytu, a krople wkrótce przerodziły się w mżawkę. Ktoś krzyknął. Tańczący stanęli, a orkiestra ucichła. Mroczne obłoki zawirowały i rozpłynęły się w powietrzu, pozostawiając za sobą jedynie zmokłych błękitno-krwistych.
Darses parsknął śmiechem.
- Dolałaś im? - Nie oczekiwał odpowiedzi na to pytanie, a słowa owe wypowiedział z nutą rozbawienia przemieszanego z niedowierzania. I choć wyobraził to sobie dosłownie przed chwilą, naprawdę żałował, że nie był świadkiem owego zdarzenia.
Jak gdyby w reakcji na dobry nastrój druida, świat wokół zaczął rozkwitać. Wypływająca z ciała, niewidzialna dla normalnego oka magia, wsiąkała w grunt oraz każdą żywą istotę w promieniu kilkudziesięciu sążni. Zaorane i obsiane pola, ciągnące się wzdłuż głównego traktu, momentalnie zazieleniły się od kiełków, nieśmiało wyglądających spod wilgotnej gleby. Efekt ten był na tyle dostrzegalny, że nieprzyzwyczajone do takich cudów oczy wieśniaków wybałuszały się z niedowierzania na ten widok. Naga skała po prawej, choć do tej pory wykorzystywana jak kamień milowy, zarastać poczęła mchem, przysłaniając wyrzeźbione nań liczby. Gdzieś w oddali, przy odległym budynku - stanowiącym zapewne peryferia miejskie, bądź dom któregoś z tutejszych rolników - zaszczekał radośnie pies, z wesołym akompaniamentem krów i świń, a także starej szkapy.
Innymi słowy zrobiło się żywo i głośno.
- Kryjesz w sobie więcej niespodzianek, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać! - sapnął z niedowierzaniem Darshes, niepomny na zachodzące zmiany.
"Ale zaraz, zaraz..." napomniał się w duchu druid. "Dziewczyna mogła równie dobrze zmyślić tę historyjkę na poczekaniu." Nie widział jednak żadnych powodów, dla których miałaby to robić. Sama zaś myśl o mokrych bufonach wprawiało go w niesamowicie dobry nastrój. Jak to mówią? Człowiek wierzy w to, w co chce uwierzyć, nie? Zresztą... Wyczuwał przecież w dziewczynie moc. To chyba dostateczny dowód!
Zmarszczył brwi i podniósł głowę. Wcześniej nie wyczuwał przecież od niej żadnej magi...
- Jasna cholera.. - Potok przekleństw wymknął mu się z ust, gdy zorientował się, że to nie Winka, a on sam stał się magiczną fontanną. Wypływające z niego strumienie energii zmieniły ich otoczenie w sposób drastyczny. Nie znał się na rolnictwie, ale gdyby miał zgadywać, to o cały sezon.
Pośpiesznie odciął dopływ magi ze swojego wnętrza, odkrywając równocześnie ze zdumieniem, że niewiele jej tak naprawdę zużył. Przeklinając swoją nieostrożność, rzucił przepełnione strachem spojrzenie w kierunku Winki i zbladł jeszcze bardziej. Jej ciało nie nosiło śladu nawet najdrobniejszych ran.
Przełknął ślinę.
        
Winka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 125
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Urzędnik , Badacz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Winka »

Ku swojemu zdziwieniu Winka zdała sobie sprawę że wędrówka z Darshesem przysparza jej wiele powodów do radości. Natura wreszcie przestała pastwić się nad losem bibliotekarki, a świeże powietrze nie wywoływało już zawrotów głowy, a wręcz przeciwnie dodawało ochoty i sił do dalszego wysiłku. Skryba nie czuła zmęczenia trudami podróży, a prowadzona rozmowa z druidem wydawała się swobodna i zabawna. Winka nieświadomie przyznała przed sobą ze obcowanie z przyrodą sprawia jej przyjemność i mogłaby więcej czasu poświęcać takiemu sposobowi na życie.
- Rzeczywiście dolałam. - Odpowiedziała na uwagę Darshesa. - Prawdopodobnie jestem jedynym mieszkańcem Turmalii który wylał na parę królewską wiadro wody i któremu uszło to ... no nie, na pewno nie mogę powiedzieć ze na sucho. Ale przynajmniej bez konsekwencji. - Zaśmiała się bibliotekarka.
Skryba była tak zaaferowana zmianami jakie zachodziły w niej samej, że niewielką uwagę poświęcała licznym zmianą jakie druid wywoływał w otoczeniu. Moc Darschesa sprawiała ze kwitło nie tylko wszystko to co rosło wokół drogi którą wędrowali, ale także wszystkie nasiona i fragmenty roślin jakie Winka nieświadomie zebrała na sobie w czasie swoich leśnych wojaży. Nagle bibliotekarka chwyciła sie na tym że wyplątuje z swoich włosów zielone liście i pąki kwiatowe, a rozrastające sie gałęzie zaczęły uwierać ją w plecy.
- Chyba stanowię również idealny podkład dla wszystkiego co rośnie - Dodała złośliwie, otrzepując przy tym rękawy swoje sukni, gdy wreszcie dotarło do niej jak wielkie zmiany zaszły w miejscu w którym właśnie stali. Wszystko wokół aż kipiało pełnią życia i kolorów. Bibliotekarka ujrzała dojrzewające zboża, drzewa o niezwykle intensywnej zieleni, zupełnie niepasującej do tej pory roku, kwitnące łąki oraz olbrzymich rozmiarów warzywa i owoce, a wszystko to w gigantycznym kontraście do szarej i ponurej przyrody jaką dostrzegała w oddali. - A może nie ...
Nagle zaczęła dostrzegać Darshesa w zupełnie innym świetle niż dotychczas. Jeśli to druid był źródłem tego wszystkiego, to był on również dokładnie tym co mogło uratować świat przez zgnilizną, rozpadem i zepsuciem jakie uosobiły istoty z którymi przyszło im walczyć w garbarni. Być może szukanie pomocy u maga nie było dobrym pomysłem. Żaden czarodziej ani człowiek nie miał w sobie takiej mocy tworzenia i rozkwitu jaką skryba obserwowała obecnie. Paradoksalnie to ten który tak nie znosił ludzkości wydawał sie obecnie jej największa nadzieją.
Bibliotekarka nie zdążyła podzielić się swoimi spostrzeżeniami z druidem jako że wkrótce wybiegł im na przeciw farmer wraz z żoną. Mężczyzna zaniepokojony nietypowym zachowaniem się swojej trzody oraz cudami jakie dokonywały się na jego polu, biegł co sił w ich kierunku raz za razem przewracając sie na ziemię.
- Olaboga, stara patrzaj ino na te dynie! - Krzyczał człowiek, błądzącym wzrokiem próbujący ogarnąć to co widzi przed sobą - Tosz to olbrzymy. A buroki, jabłka i grusze. Jakie wielkie. Jak to możliwe? Cudy nad cudami. Co tu się dzieję? Skąd to wszystko? O matko obfitości i wszelkiego życia! - Nieoczekiwanie dla bibliotekarki, gdy tylko chłop znalazł się w ich pobliżu, klęknął przed Winką bijąc pokłony na wszelkie znane sobie sposoby. Skryba która rozpaczliwie usiłowała wymyślić sposób w jaki mogłaby wytłumaczyć druida z wszystkich zmiana jakie właśnie dokonały się na polu, nawet nie zdawała sobie sprawy iż sama wygląda niczym matka natura, a ilością zieleni wyrastającą z jej włosów i ubrania mogłaby śmiało konkurować z niejedną driadą.
- Że niby jak? - Spytała głupio.
Zablokowany

Wróć do „Turmalia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości