SerenaaBlaski i cienie.

Miasto kupców, szlachty i handlu. Położone w słonecznej części wybrzeża, stąd jego status Miasta Królewskiego. Znajduje się tu wiele dworów szlacheckich i oczywiście pałac króla.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Escrim nie mogła pozbyć się nękających ją wątpliwości. Istniało duże prawdopodobieństwo iż oboje z Salazarem brnęli w ślepy zaułek. Wszystko zależało od wartości zdobytych przez nich przedmiotów. Na zdrowy rozsądek, jeżeli rytuały ośmiorniczej sekty wymagały krwi jako takiej, jej członkowie powinni ograniczyć się do uprowadzania i mordowania ludzi z marginesu społecznego. Żebraków, przybłędów, skazańców i tym podobnych. Osób których zniknięciem nikt się nie zmartwi, a popełniona na nich zbrodnia nawet nie będzie zgłoszona. La Tranchte nie przychodził do głowy żaden pomysł dla którego Carso i jego wspólnicy mieliby ryzykować porywanie kogoś znaczącego. Nie chciała ośmieszyć się przed sędziną, prezentując jej marne dowody, a jednocześnie zdawała sobie sprawę, że w ogóle nie ma pojęcia czy wyniesione przez nią rzeczy są cokolwiek warte. Gwardzistka znała się na broni, dzięki czemu przynajmniej o sztylecie mogła powiedzieć iż jest zrobiony z porządnej stali, jednak taki przedmiot mógł posiadać każdy. Sprawa z biżuterią prezentowała się jeszcze gorzej. Ponieważ sama nigdy nie nosiła zbędnych ozdób, kapitan w ogóle nie znała prawideł rynku dotyczących handlem świecidełek. Podobnie zresztą rzecz się miała z eleganckimi haftami, które mogły być zarówno herbem rodowym, jak również zwykłą ozdobą.
        Pozostawało jej zdać się na instynkt złodzieja. Elf powinien intuicyjnie wyczuć co jest warte kradzieży, a co w skrzyni stanowiło zbędny balast. Poza tym musiała tez liczyć na to że skoro akurat te przedmioty przedstawiciele sekty zdecydowali się zachować, to uczynili to nie bez powodu.
        - Nie, to nie jest to miejsce. – Odpowiedziała Escrim. – To akurat moje mieszkanie. Posiadłość panny Mirul znajduje się znacznie bliżej zamku, a przy tym wystarczająco daleko go garnizonu byś dotarł tam bezpiecznie. Ponieważ tym razem będę potrzebowała ciebie nie za oknem, ale bezpośrednio przy moim ramieniu. Nie wdając się szczegóły, myślę, że lepiej pójdzie mi z tą wizytą, gdy pojawię się tam z mężczyzną. A ponieważ Peu jeszcze nie wrócił, nie widzę tu innej opcji. I tak, zdaję sobie sprawę że pomysł ten brzmi nico szalenie, ale z drugiej strony najciemniej pod latarnią. Kto by się tam spodziewał złodzieja z wizytą u sędziego? W dodatku w towarzystwie gwardzistki?
        Kapitan nie zamierzała wspominać iż potrzebuje elfa w roli przyzwoitki, a dokładniej rzecz mówiąc to ona będzie jego przyzwoitką. Póki co przyprowadziła go do siebie aby dopasować mu jakiś bardziej oficjalny strój. Chciała też mieć czas aby na spokojnie przyjrzeć się zdobytym łupom. Bez ciśnienia związanego z ściągającymi ich kultystami oraz przy w miarę normalnym świetle.
        - Jednak przede wszystkim zależałoby mi abyś rzucił okiem na nasze dowody. Wybierzmy tylko to które są cenne i mogły należeć do jakiegoś arystokraty. Tak aby nie przedłużać czekającej nas wizyty. – Zaproponowała La Tranchte. – No i jeszcze jedno. Cuchniesz jakby przed chwilą wyciągnięto cię z trzewi rekina. A biorąc pod uwagę, że przebywaliśmy w tym samym miejscu, ja pewnie również. Chyba nie muszę dodawać, że to nie przysporzy nam punktów w czasie oficjalnej audiencji?
        Gwardzistka sięgnęła po klucz i wpuściła elfa do środka. Serenaa była dla niej miejscem chwilowego pobytu. La Tranchte jedynie wynajmowała tu mieszkanie, a ponieważ nie planowała zostać w mieście na dłużej, nie przykładała wagi do jego urządzenia. Z tego też powodu nawet uważnie obserwując wnętrze, Mistrz Złodziei nie mógł wiele wywnioskować na temat charakteru obecnej gospodyni. Prawdopodobnie większość tak zwanych „pokoi z przydziału” wyglądała podobnie. Wszystko charakteryzowało się skromnością. Drewniane meble były proste. Jedno łóżka, stół, szafa i dwa krzesła oraz wieszak na ubrania. Escrim poprzestawiała wszystko w jeden kąt, tak aby utworzyć sobie w pokoju miejsce do ćwiczeń. Wypożyczony manekin na którym szermierz mogła doskonalić pchnięcia był tu jedyną osobliwością.
        Na stole leżały dziennik, pióro i atrament. Kapitan była zobowiązana spisywać w nim informacje ważne dla władz Arturonu, takie o których niekoniecznie musiał wiedzieć jego sojusznik. W przypadku Escrim papier wciąż pozostawał pusty, oczekując na natchnienie autorki. Peu miał u siebie podobny notatnik, jednak w odróżnieniu od swojej zwierzchniczki, u chłopaka wszystkie strony były już zapełnione adnotacjami. Gavina również zobowiązano by spisywać kluczowe informacje, jednak Escrim nie miała pojęcia jak jej ukochany podchodzi do czegoś, co ewidentnie kojarzyło się z szpiegostwem.
        - Łazienka jest tam. – Gwardzistka wskazała gościowi właściwy kierunek.
Ostatnio edytowane przez Escrim 5 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Mroczny elf westchnął cicho, gdy gwardzistka powiedziała mu, że będzie potrzebowała go w gabinecie sędzi, a nie za oknem lub przyczajonego gdzieś w cieniu… Oczywiście, że mu się to nie podobało i to nie tylko dlatego, że Escrim nie zdradziła mu konkretnego powodu, dla którego chce, żeby wszedł tam z nią. Salazar zdecydowanie wolałby poczekać na dziewczynę w bezpiecznej ciemności, ale trudno – chciał rozwiązać sprawę, oczyścić się z zarzutów morderstwa i w końcu ulotnić się z tego miasta na jakiś czas.
         – Niech będzie. Zrobimy to tak, jak zaproponowałaś – odparł w końcu. Mieli też jeszcze raz, tym razem trochę bardziej na spokojnie, obejrzeć dowody, które zgarnęli w tunelach – to mieli zrobić będąc już w środku mieszkania Escrim.
Złodziej od razu rozejrzał się po mieszkaniu, gdy tylko wszedł do środka. Cóż, wyglądało ono zwyczajnie… i to tak naprawdę zwyczajnie – wręcz nie dało się z niego wywnioskować niczego, co mogłoby powiedzieć coś o charakterze osoby tu mieszkającej… Nie potrzebował też źródła światła, bo przecież widział w ciemności, jednak zwykli ludzie nie mieli takich umiejętności, więc domyślał się, że Escrim będzie chciała ułatwić sobie oglądanie „łupów” i najpewniej postara się o jakieś źródło światła dla siebie.

Zaczął wyciągać z torby rzeczy, które zabrał z kufrów kultystów – były to cztery sztylety ozdobione różnymi herbami lub symbolami i dwie sakwy, które także miały na sobie znaki, chociaż te były wypalone. Najpierw chciał położyć zdobycze na stoliku, jednak ten był już zajęty przez inne rzeczy, więc elf podszedł do łóżka i po prostu położył ostrza i sakiewki właśnie na nim. Przez niedługą chwilę stał nad nimi i tylko przyglądał się przedmiotom – w końcu ruszył się i wyciągnął stamtąd jeden sztylet i jedną sakwę. Dopiero teraz mógł im się lepiej przyjrzeć i właśnie to pozwoliło mu zdecydować o tym, które rzeczy są najcenniejsze.
Sakwa była zrobiona z bardzo dobrej jakości skóry, była szyta złotą nicią, a symbol wypalony na niej… przypomniał rybę podobną do tych, które znajdują się w herbie miasta, jednak ta miała na głowie pełny, ciężki hełm z podniesioną przyłbicą. Była też pokryta złotem. Jeśli chodzi o sztylet… tuż nad rękojeścią – na ostrzu – miał on symbol praktycznie identyczne z tymi, znajdującymi się na sakwie. Tylko, że Salazar wybrał go nie tylko dlatego – rękojeść broni miała w sobie malutkie kamienie szlachetne, których złodziej wcześniej nie zauważył. Mroczny elf odłożył te dwie rzeczy na bok.
         – Ten sztylet i sakwa mają największą wartość z rzeczy, które zabrałem. Poza tym, mogły należeć do tej samej osoby – odezwał się w końcu, przy okazji spoglądając w stronę gwardzistki.
         – Skoro tobie także przyda się kąpiel, to… Rzeczy przyniesione przez ciebie przejrzę później – dodał i dopiero teraz udał się do łazienki, którą dziewczyna wskazała mu wcześniej.

         – Rozumiem, że znajdziesz mi jakieś ubranie na zmianę? W końcu muszę tam iść pod przykrywką – powiedział głośniej, będąc już w łazience i rozbierając się, aby później się umyć.
         – Poza tym, chciałbym też odzyskać to ubranie i… będę musiał też ograniczyć ilość broni, które będę nosił przy sobie pod przykrywką – dodał, mówiąc tym samym tonem głosu. Wydawało mu się, że będzie mógł zabrać ze sobą torbę podróżną, jednak na pewno nie będzie ona miejscem, gdzie Salazar ukryje dodatkowe sztuki noży do rzucania. Prawdopodobnie jeden pozostawi ukryty w rękawie, a drugi schowa w bucie – miał nadzieję, że Escrim mu to umożliwi i strój, który mu zapewni, będzie miał długie, męskie i skórzane buty. Jeśli nie… cóż, najwyżej włoży swoje buty. Właściwie, samo rozbieranie się dla niego było czymś, co zabierało mu więcej czasu niż przeciętnej osobie – głównie przez to, że na swoim ciele miał pełno pochowanych noży, do których mógł uzyskać natychmiastowy dostęp, jeśli będzie tego potrzebował. Później już nie odezwał się i zabrał się za kąpiel, dopiero po chwili stwierdzając, że ta i tak przydałaby mu się — nawet jeśli nie zamierzaliby odwiedzać sędzi.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Escrim wpatrywała się w wytypowane przez Salazara przedmioty, usiłując odgadnąć dlaczego złodziej wskazał akurat ten konkretny sztylet i sakiewkę. Próbowała odgadnąć jakimi kryteriami posługiwał się elf. Broń wyglądała na nową lub niewiele używaną. Ostrze nie niosło śladów zarysowania, natomiast rękojeść powinna być bardziej wygładzona od ciągłego trzymania jej w dłoni. Z względu na liczne, zupełnie zbędne zdobienia, gwardzistka skłonna była twierdzić iż ma przed sobą ostrze wykonane raczej do zaprezentowania statusu właściciela, niżli do praktycznego użytku. Chociaż w tym przypadku dziwnym wydawał się fakt, iż Mistrz Złodziei znalazł sam sztylet, a nie jego pochwę. A może po prostu uznał zabieranie tamtej za zbędność. La Tranchte nie miała pojęcia dlaczego wielu arystokratów zdecydowało się nosić przy sobie broń, nawet jeśli nie potrafili i wcale nie zamierzali się nią posługiwać. Po prostu niektórym mieczom zamiast oręża przypadała rola garderoby. Na szczęście jeśli chodzi o identyfikację właściciela, taka broń nadawała się idealnie, ponieważ różniła się od tysiąca innych, tych które jako broń służyły w rzeczywistości. Być może Salazarowi chodziła bardziej o ten element, niż samą wartość materialną przedmiotu.
        Przynajmniej wiedzieli już co zabiorą z sobą do oceny sędziny. Co prawda elfowi pozostały jeszcze do oceny zdobycze kapitan, jednak te wyglądały dużo skromniej i prawdopodobnie poza płaszczem z herbem ośmiornicy, niewiele mogłyby wnieść do sprawy. Sama rycina nie dawała Escrim spokoju. Oczywiście mogła założyć, że ktoś ot tak ją sobie wymyślił, starając się następnie nadać swojemu dziełu głębszy sens i odpowiednią historię, jednak z doświadczenia gwardzistki, symbolika sekretnych organizacji powstawała zupełnie inaczej. Ponieważ nie chodziło w niej o sam malunek, ale o idącą za nim ideą. Jakkolwiek chora, barbarzyńska i nieludzka miałaby ona być. W podobnym przypadku najlepiej było czerpać z jakiś starych wzorców, nawiązując do czynów, które chce się wskrzesić. Może gdyby spróbować porozmawiać z kimś dobrze znającym historię miasta, udałoby im się dowiedzieć czy w minionych dziejach pojawił się gdzieś sztandar, pieczęć, tatuaż, czy cokolwiek związanego z wizerunkiem ośmiornicy.
        Snucie podobnych rozważań było dla gwardzistki wyjątkowo meczące. W takich chwilach czuła jak bardzo brakuje jej Gawina i Peu. Ostatnią rzeczą do jakiej się nadawała, było roztrząsanie historycznych dylematów i wsłuchiwanie się w opowieści staruszków.
        I nagle ją olśniło.
        -Mam! No przecież! – Krzyknęła la Escrim, wpadając do łazienki, z zamiarem podzielenia się z Salazarem najnowszym odkryciem. – Myślę że to rozgryzła… aaa… am, przepraszam.
        La Tranchte zbyt późno zorientowała się, że jej towarzysz raczej oczekiwałby teraz odrobiny prywatności. Wystarczająco dwuznacznie wyglądał fakt, iż zaprosiła go do swojego mieszkania i kazała się wykąpać. Nachodzenie gościa, gdy ten akurat kończył się rozbierać, kładło się cieniem na nieskazitelną reputację kapitan. Escrim natychmiast zamknęła drzwi, kontynuując swój wywód przez ścianę.
        - Chodzi o same korytarze. – Powiedziała gwardzistka, zadowolona z faktu, że elf nie widzi teraz jej czerwonej twarzy. - Niemożliwe aby powstały niedawno. Nie da się wykonać takiej budowli pod istniejącym miastem. Musiano je zbudować znacznie wcześniej, a Carso lub któryś z jego kompanów, najpewniej je odkrył, postanawiając zrobić z tego użytek. Co za tym idzie, muszą istnieć archiwalne plany które dałoby się nałożyć na obecną sieć budynków, dzięki czemu od razu znajdziemy wszystkich mogących być potencjalnie związanymi z sektą. Jestem też niemal pewna, że po podobnym okryciu nasze ośmiorniczki przejęły na własność części interesujących ich siedzib. Tak aby nikt przypadkowy nie plątał się po ich tunelach. A takie transakcje łatwo będzie namierzyć. Chyba zanim udamy się do Mirul, powinniśmy raz jeszcze zajrzeć do biblioteki. A przy okazji twój strój jest już gotowy. Wsunąć ci go pod drzwiami?
        Escrim nie miała pojęcia jak zareaguje elf na myśl że przyjdzie mu włożyć mundur strażnika. Z oczywistych względów ona nie posiadała nic innego co mogłoby pasować. Poza tym uznała ze skoro w jego skład wchodziła kurtka, koszula i spodnie, to Salazar nie powinien narzekać.
Ostatnio edytowane przez Escrim 5 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Wykorzystał ten czas samotności i pogrążył się we własnych myślach, mimo że Escrim znajdowała się w pomieszczeniu obok. Nie spodziewał się jednak, że dziewczyna postanowi wparować do łazienki tak nagle – i to bez wcześniejszego ostrzeżenia, że chce to zrobić. Salazar usłyszał otwierające się drzwi, jednak było za późno, żeby się zakryć.
         – Nie nauczyli cię pukać? - powiedział do niej z lekkim wyrzutem. Mimo takiej odpowiedzi, mroczny elf nie wstydził się swojego ciała, które było wysportowane i wyrzeźbione poprzez lata treningów, a także praktyk i różnych – często niebezpiecznych – sytuacji, w którym się znalazł i, z których musiał wydostać się w całości. Jedynie odwrócił się plecami do gwardzistki, żeby ta nie mogła zobaczyć intymnych części jego ciała.
         – Dla mnie dość oczywiste było to, że korytarze powstały dość dawno temu. Mogą być nawet tak stare, jak samo miasto, co oznaczałoby, że ktoś wydrążył je w tym samym, czasie, w którym na powierzchni budowana była Serenaa… Właściwie, nawet sama sekta może istnieć dłużej, niż nam się wydaje, tylko że wcześniej mogli działać w większym ukryciu. Może z biegiem lat lub ze zmianą przywódcy stali się bardziej śmiali i właśnie to był ich błąd – odpowiedział, będąc już w trakcie mycia. Naprawdę mu się to przydało, może nawet bardziej niż przypuszczał na początku – tyle, że nie mógł pomyśleć, bo cały czas rozmawiał z Escrim. Cóż, przynajmniej rozmawiali na dość ważne tematy, więc nie był to czas zmarnowany.
         – Ewentualnie, budynki ukrywające przejścia mogą być zwyczajnie zamieszkiwane przez osoby należące do sekty, a z czasem przekazywane z pokolenia na pokolenie, gdzie nowi właściciele także byliby członkami tej grupy – dopowiedział. Nie wykluczał, że mogłoby być też tak, że wyłącznie budynki należały do poszczególnych osób będących w sekcie. To oznaczałoby, że mieszkańcy – jeśli nie są związani z grupą – mogą czerpać korzyści finansowe z tego, że w ich mieszkaniach znajdują się takie przejścia i są osoby, które chcą zachować to wszystko w sekrecie. Salazar nie zamierzał skreślać niczego, dopóki nie będzie pewien, co jest prawdziwe, a co niekoniecznie takie jest.
         – Możesz go wsunąć – odezwał się po chwili. Właściwie, jeszcze nie skończył się myć, jednak zbliżał się do końca, więc będzie mógł wytrzeć się i od razu ubrać w to, co przygotowała mu Escrim. Podejrzewał, że będzie to mundur, jednak nie wiedział, jak będzie on wyglądał – będzie przypominał ten, w którym poruszają się strażnicy miejscy, czy może wyglądem będzie zbliżony bardziej do tego, który noszą na sobie gwardziści…? Właściwie, po chwili stwierdził, że jest mu to w sumie bez różnicy – ważne, żeby był on dobrym przebraniem i znacznie zmniejszał szanse na to, że ktoś go rozpozna.
         – Jeśli chcesz, możemy tam zajrzeć, zanim odwiedzimy sędzię – odparł, osuszając swe ciało z wody i wycierając je. Później podszedł do munduru strażnika, który gwardzistka wsunęła mu pod drzwiami i ubrał się w niego.

Wszedł do pomieszczenia, w którym przebywała Escrim – ubrany był w przebranie, jednak ułożenie jego włosów nie zmieniło się, mimo że teraz wydawały się nieco ciemniejsze przez to, że nadal były wilgotne. Nie zmieniło się też jego spojrzenie i grymas na twarzy. Co do broni… cztery noże miał na widoku, w pochwach znajdujących się przy pasie. Poza tym, jeden miał ukryty w lewym rękawie, a kolejny w prawym bucie. Swoje ubrania i pozostałe noże niósł w ręku i odłożył je gdzieś na bok. Wcześniej powiedział, że tu po nie wróci i zamierzał to zrobić.
         – Przebranie ujdzie, prawda? - zapytał, chociaż wydawać się mogło, że niekoniecznie chciałby poznać zdanie Escrim na ten temat.
         – Teraz ty idziesz się umyć, a ja sprawdzę te rzeczy, które wyniosłaś z tuneli – dodał i podszedł do miejsca, w którym dziewczyna je zostawiła. Jego uwagę od razu przykuła para spinek – nie dość, że wykonane były one ze srebra, to inicjały na nich stworzone były z bardzo małych szmaragdów – litery tworzące je były dwie, było to „C” i „E”. Cóż, Salazar poświęcił chwilę na to, żeby przypomnieć sobie, czy kojarzy kogoś o takich inicjałach, do kogo mogłyby należeć te spinki… jednak niczego nie wymyślił. Spinki na pewno miały dużą wartość pieniężną. Złodziej przejrzał pozostałe fanty, jednak wydawało mu się, że tylko te spinki mogą im pomóc w śledztwie.
         – Oprócz płaszcza kultystów weźmiemy też spinki, które przyniosłaś. Są dużo warte, robione na specjalne zamówienie i mają też na sobie inicjały prawdopodobnego właściciela… albo właścicielki – odezwał się w końcu. On nie miał zamiaru wchodzić tak nagle do pokoju, w którym przebywa teraz – prawdopodobnie nago – Escrim, chociaż kusiło go trochę, żeby mogła poczuć to, co on w tamtej sytuacji… z drugiej strony, ona mogłaby zareagować na to inaczej, a nie tak spokojnie, jak on.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        La Tranchte nie zamierzała tracić czasu na długą kąpiel. Pod tym względem stanowiła idealny przykład żołnierza potrafiącego radzić sobie w polowych warunkach. Podejrzewała zresztą, że i tak nie uda jej się osiągnąć spodziewanego efektu. Bez względu na to jak intensywnie starała się wyszorować swoją skórę, wciąż miała wrażenie jakby oblepiał ją bród wyniesiony z podziemi. Samego zapachu prawdopodobnie nie pozbędzie się przez tydzień, natomiast wspomnienia tego co zobaczyła w należących do sekty lochach, prześladować ją będą latami. Na szczęście kapitan potrafiła sobie radzić z wyrzutami sumienia, czy traumatycznymi przeżyciami, umiejętnie wypierając je w zakamarki umysłu. Nie negowała istnienia tego co zobaczyła, jednak pilnowała się by za dużo o tym nie myśleć. Sztuka ta okazywała się w gwardii niezbędna, jeśli ktoś z biegiem lat nie chciał postradać zmysłów. Nieprzyjemny zapach również dało się jakoś znieść. Zresztą na jej widok wielu podkomendnych miało zwyczaj kręcić nosem, nie mogąc się pogodzić z faktem iż dowodzi nimi ktoś kto nie potrzebuje się golić i nie potrafi sikać na stojąco. Przynajmniej teraz wszystkie te grymasy będą miały swoje uzasadnienie.
        - A zatem bierzemy spinki płaszcz, sztylet i sakwę. I tak jest tego dużo. Chodźmy wreszcie. – Oświadczyła Escrim, w pełnym umundurowaniu stajać na progu łazienki. – Przebranie jest doskonałe. Można się pomylić i wziąć cię za porządnego obywatela. – Uszczypliwie zakończyła gwardzistka, od razu kierując się w stronę biblioteki.
        Odkąd zaczęła śledztwo w sprawie Carso, kapitan nieustannie miała wrażenie że coś jej ucieka. Czuła się jakby goniła własny ogon. Za każdym razem gdy zbliżała się do rozwiązania zagadki, działo się coś, co sprawiało, iż nurtujący ją sekret nagle się oddalał, jednocześnie wciąż mamiąc ją swoją obecnością, w sposób który nie pozwalał porzucić śledztwa. Do tego wszystkiego dochodziła jeszcze cała masa irytujących zbiegów okoliczności, wystawiających cierpliwość szermierz na ciężką próbę. Jakby sama obecność Salazara przy jej boku nie była tu wystarczającą karą, nagle okazało się ze miejskie biblioteki są zamykane w godzinach nocnych.
        - Co to znaczy że nie możemy wejść? – Denerwowała się la Tranchte słysząc opinie wychudzonego klucznika, który odmówił im dostępu do środka.
        - Takie przepisy. Proszę przyjść rano. – Z stoickim spokojem oświadczył mężczyzna.
        - Ślepy jesteś?! Przecież nie przyszliśmy tu aby urządzać sobie wieczór poezji! Działamy w imieniu korony, prowadząc oficjalne śledztwo, które w chwili obecnej utrudniają twoje bzdurne paragrafy! - Nocny strażnik okazał się osobnikiem wyprutym z wszelkich emocji. Niewiele robił sobie z krzyczącej na niego gwardzistki. Wizja przysłużenia się królestwu i pomoc w schwytaniu groźnego przestępcy, również nie wywierała na nim wielkiego wrażenia. Miał robić swoje, co w tym przypadku oznaczało wykonanie trzydziestu sześciu nocnych obchodów wokół murów biblioteki, z sprawdzeniem czy okna w niej pozostają zamknięte, a zamek w drzwiach nie nosi śladów włamania.
        - Proszę zatem kontynuować swoje śledztwo o wschodzie słońca. – Dla podkreślenia wagi swoich słów, klucznik przysunął trzymaną w dłoniach latarnie bliżej twarzy Escrim, tak jakby jej światło samo w sobie mogło odstraszać potencjalnych intruzów.
Gwardzistka z złości zacisnęła pięści. Z trudem powstrzymywała się aby nie przyłożyć nieznajomemu w jego orli nos. Preferowała rozwiązania siłowe, ale czasem sytuacja sama zmuszała ją do podstępu.
        - Rozumiem że to bardzo ważna i odpowiedzialna praca. – Powiedziała po chwili znacznie łagodniejszym tonem. – Powiedz mi tylko dobry człowieku, co robisz gdy zauważysz tu jakieś znamiona przestępstwa?
        - To proste. Wzywam straż.
Nie wahając się ani chwili, Escrim sięgnęła po leżący na ulicy kamień i cisnęła nim w szybę, rozbijając szkło w drobne części.
        - No to masz wyjątkowe szczęście. Już tu jesteśmy aby sprawdzić co to za bulwersujący akt wandalizmu. A teraz pozwól że udamy się do środka, ustalimy sprawce i ukarzemy go stosowną grzywną.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Ubranie strażnika, które miał teraz na sobie powinno spełnić funkcję przebrania ukrywającego jego tożsamość – mimo że noże do rzucania raczej nie były zwyczajną bronią dla typu osoby, którą teraz udawał Salazar. Cóż… właściwie, nawet na to miał jakieś wytłumaczenie, jeśli w ogóle ktoś go o to zapyta.
         – Właśnie o to chodzi. W końcu mam wyglądać na osobę stojącą po stronie prawa i przestrzegającą go – odparł i wyszedł za Escrim, także kierując się w stronę biblioteki.

W trakcie drogi, która zresztą minęła im w ciszy, mroczny elf znów zaczął myśleć o tym, że chciałby już uporać się z tą całą sprawą, oczyścić swoje imię przynajmniej z tych morderstw i w końcu opuścić to miasto. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że miał wiele na sumieniu, ale nawet on miał jakieś zasady, których stara się przestrzegać – do zbioru tych zasad należała także ta, która mówiła o tym, że nie zabija ludzi, których okrada, chyba że jest to naprawdę konieczne. Teraz nie zdarzało mu się to od naprawdę długiego czasu, co według niego oznaczało, że włamania i kradzieże szły mu jeszcze lepiej, a także nauczył się wzorców zachowań ludzi w takich sytuacjach, a także wie, na co ma zwracać uwagę.
W końcu dotarli do biblioteki, jednak tutaj zaczęły się utrudnienia – klucznik nie chciał wpuścić ich do środka, nawet jeśli byli strażnikami… A przynajmniej tak było, jeśli chodziło o Escrim, bo on tylko wyglądał jakby był kimś takim. Po cichu chciał zaproponować, że zabierze klucze mężczyźnie, co byłoby dość proste, jednak gwardzistka wpadła na inny pomysł. Wyglądało na to, że wybicie szyby i chęć zbadania „aktu wandalizmu” zadziałała, bo klucznik wpuścił ich do środka, mimo że wystarczyło na niego spojrzeć, aby wyczytać wściekłość na jego twarzy. Kwestia tego, czy może była ona spowodowana zachowaniem Escrim i wybiciem przez nią szyby, czy może tym, że jednak nie mógł postawić na swoim i musiał ich teraz wpuścić do środka.

         – Może kultyści tutaj też postarali się o to, żeby zniknęły wszelakie dokumenty powiązane z nimi? - odparł, gdy klucznik już ich opuścił i zostali sami. Przypomniał sobie złodzieja, na którego natknęli się przed wyprawą do tuneli. Co prawda, tamtemu człowiekowi nie do końca udało się to, co chciał zrobić, jednak tutaj mogli wysłać kogoś już wcześniej – na przykład, gdy dowiedzieli się, że ktoś jest na ich tropie i może sprawić, że ich istnienie nie będzie już takie sekretne.
Właściwie, Salazar miał nadzieję, że może się myli i uda im się znaleźć to, co chciałaby znaleźć tu Escrim. Z drugiej strony… jeśli on na to wpadł – a kultyści często byli o krok przed nimi – to oni tym bardziej pomyśleli o tym, żeby zadbać o utrudnianie ich śledztwa. Pytaniem było to, czy do biblioteki dotarli przed Salazarem i Escrim – co oznaczałoby, że najpewniej zabrali lub ukryli wszystkie dokumenty, w których byli wymieniani – czy może jeszcze się tu nie dostali. To drugie może pozwoliłoby im dowiedzieć się czegoś więcej na temat kulty… może zyskaliby odpowiedzi na niektóre pytania. Z drugiej strony… po sprawdzeniu tych dokumentów zawsze mogłoby pojawić się jeszcze więcej pytań, a odpowiedzi zaledwie kilka i to może nawet takich, które znaczyłyby mało.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Escrim i Salazar wreszcie dostali się do środka biblioteki. Wbrew wszelkiej logice, kamień rzucony w szybę, sprawił że drobiazgowy klucznik mógł odnaleźć się w swoich procedurach, przez co zamiast wszcząć spodziewaną awanturę, spojrzał na intruzów dużo łaskawszym wzrokiem. Po chwili wahania mężczyzna uznał, że nie tylko może, ale wręcz powinien wpuścić przedstawicieli gwardii na miejsce zbrodni. La Tranchte z przerażeniem pomyślała, że jeśli wszystkie ważniejsze punkty w mieście są strzeżone tak jak ten, Serenaa wkrótce musiała upaść. W normalnych okolicznościach byłaby dumna z własnej pomysłowości, pyszniąc się sprytem przed swoim towarzyszem, jednak doskonale zdawała sobie sprawę, iż właśnie pokazała złodziejowi jak kruche są miejscowe systemy bezpieczeństwa, tym samym praktycznie zachęcając go do kontynuowania przestępczej działalności w tym mieście.
        - Może po prostu pomińmy to milczeniem. – Zaproponowała dziewczyna gdy oboje znaleźli się w ciemnym pomieszczeniu. Szybko zresztą zapomniała o tym problemie, stając, przed kolejnym, jakże kłopotliwym wyzwaniem. Co prawda była tu już wcześniej, jednak dopiero w półmroku zdała sobie sprawę jak wielka jest biblioteka. I że jest w niej aż tyle książek. Rzędy wysokich regałów zdawały się nie mieć końca. Grzbiety opasłych książek, zwoje, pergaminy i stosy luźnych kartek, piętrzyły się dumnie, tak jakby swoją obecnością naigrywały się z planu kapitan. Znalezienie wśród nich czegokolwiek co mogło przysłużyć się śledztwu graniczyło z cudem. A już na pewno nie zrobi się tego w jedną noc. Oni zresztą nie mieli nawet pół nocy. Dopiero teraz Escrim doceniła pomoc starego skryby. Nawet jeśli tamten był opieszały i irytujący, to jednak wciąż pozostawał kimś kto mógł ich doprowadzić do celu.
        - Do sztycha! Nie miałam pojęcia że będzie tu tego aż tyle. – Wściekła się gwardzistka. Jeszcze przed momentem tryumfowała z powodu własnej inwencji twórczej, po to by chwilę później poczuć się pokonaną przez swoją bezradność. Mimo wszystko nie zamierzała się poddawać. – Dobra, skoro już tutaj jesteśmy, przynajmniej spróbujmy. Podzielmy się pracą. Wezmę na siebie dział historii, i lokalne legendy. Ty sprawdź architekturę i palny budowlane. Może coś z tego wyjdzie.
        La Tranchte była sceptyczna do swojego pomysłu. Tak jak wcześniej sugerował elf, gdyby informacja o starych tunelach miała znajdować się gdzieś „na wierzchu”, kompani Carso nie byliby w stanie trzymać jej w tajemnicy. Prawdopodobnie dowodów istnienia podziemnych korytarzy nie było tu wcale, a jeśli już, to leżały gdzieś na samym dnie tego gigantycznego labiryntu informacji. Labiryntu do którego oni potrzebowali przewodnika. Escrim była gotowa zaproponować wycofanie się z tego pomysłu, gdy nieoczekiwanie pojawiło się dla nich światełko w tunelu.
        I to dosłownie. Migotliwy blask niewielkiej lampy tylko w niewielkim stopniu był w stanie rozjaśnić olbrzymie pomieszczenie. Był za to na tyle wyraźny, by zasugerować iż w tym miejscu złodziej i kapitan znajdą jakąś żywą duszę. Początkowo gwardzistka przyjęła ten fakt z nieukrywaną złością. To im broniono wstępu do biblioteki, podczas gdy ktoś obcy mógł się tu bezkarnie pałętać po nocach? Chwilę później okazało się że właścicielem latarenki jest młody skryba, któremu zlecono naprawę rozbitego okna. Tego samego przez które wcześniej wyskakiwał kultysta i Salazar. Mężczyźnie praca wyraźnie nie szła. Słabe predyspozycje manualne, połączone z brakiem wiedzy na temat rzemiosła, sprawiły że proste zadanie przeciągało się do późnych godzin nocnych. Bibliotekarze mieli to do siebie, że na wielu rzeczach znali się teoretycznie, ale gdy trzeba było działać, zwykle wyglądało to właśnie tak.
        - Dobry wieczór panu, jesteśmy z straży, czy mógłby pan… - Rozpoczęła Escrim której jednak szybko przerwano.
        - Wcale nie dobry. Tylko spójrzcie na to. Katastrofa. Jakim też trzeba być bezdusznym, pozbawionym skrupułów, podłym zwyrodnialcem aby ot tak zniszczyć szybę? – Biadolił nieudolny szklarz – Świat stacza się coraz bardziej.
Słysząc powyższa uwagę oraz mając w pamięci identyczna szkodę wyrządzoną przez siebie w innej części budynku, gwardzistka przygryzła się w język.
        - Może lepiej ty mu powiedz. – Zwróciła się do elfa.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Trochę dziwnie czuł się w przebraniu stróża prawa. Zdawał sobie sprawę, że to tylko przebranie i przecież od razu nie sprawi, że się zmieni i zaprzestanie działalności przestępczej, w której przecież był naprawdę dobry… jednak i tak czuł się nieswojo w tych ubraniach. Wiedział też, że przebranie to otwiera nowe – choć tymczasowe – możliwości i ludzie także będą na niego inaczej patrzeć, ale siebie przecież nie zmieni i będzie się z tym czuł tak, jak się czuje.
         – To biblioteka, więc nic dziwnego, że jest tu tego, aż tyle – odparł cicho. Dzięki widzeniu w ciemności mógł dostrzec o wiele więcej niż Escrim, dlatego jemu udało się dojrzeć koniec regałów, które dla normalnej osoby znikały pewnie w mroku i sprawiały wrażenie takich, które wręcz się nie kończą.
         – A wiemy, gdzie znajdują się te działy? - zapytał po chwili. Właściwie… on sam nie był pewien, czy wie, gdzie znaleźć dział dotyczący architektury i planów budowlanych. Przecież nie zaglądał do bibliotek w miastach za każdym razem, gdy pojawiał się w jakimś mieście – przeważnie miał tam inne rzeczy do zrobienia i, może, jeśli ma trochę wolnego czasu i chce coś poczytać, to właśnie wtedy odwiedza taki budynek i szuka czegoś, co mogłoby go zainteresować. Oczywiście, rzadko kiedy było to coś z działów, które teraz miał odszukać.

Na szczęście, pojawił się ktoś, kto mógłby im pomóc – i to może bardziej niż mogłoby się im wydawać. Natknęli się na młodego skrybę, któremu zlecono naprawę wcześniej wybitego okna, co okazało się później. Może chłopak nie będzie miał nic przeciwko temu, żeby pomóc przedstawicielom władzy. Salazar wiedział, że nie jest kimś takim, jednak teraz musiał tak o sobie myśleć, żeby nie wyjść z roli – mimo że przeszkadzało mu to i wolałby mieć na sobie swoje prawdziwe ubrania.
         – Gdzie znajdziemy dział architektury i plany budowlane? Potrzebujemy też wiedzieć, gdzie znajduje się dział historii, a także lokalnych legend – odezwał się, nie będąc do końca pewnym, co też miał powiedzieć młodemu skrybie. Może wspomni mu o tym rozbitym oknie, jednak najpierw lepiej będzie uzyskać potrzebne informacje.
         – Architektura i plany są obok siebie… Od tego miejsca musicie skierować się w lewo, minąć trzy działy, wejść między trzeci i czwarty, przejść do końca, odbić w prawo i minąć dwa działy. Ten poświęcony historii znajdziecie idąc prosto, przy czwartym regale skręcając w lewo, a dział legend… hmm… trzeba minąć jeden dział po Historii i skręcić w prawo, a później minąć kolejne dwa działy – odpowiedział skryba, widocznie wysilając swoją pamięć. Przez chwilę jeszcze upewniał się, czy podał im dobrą drogę i na koniec kiwnął do siebie głową, jakby potwierdzał, że są to poprawne kierunki. Najpewniej trzeba było długo siedzieć przy planie biblioteki, żeby zapamiętać lokalizację poszczególnych działów i od razu podać ją, gdy ktoś zapyta o konkretny dział.
         – Poza tym… Ktoś wybił tu drugie okno i zostaliśmy przysłani, żeby to sprawdzić, a także złapać osobę za to odpowiedzialną – wspomniał, gdy już przymierzał się do tego, żeby udać się w stronę działów, które miał sprawdzić.
         – Co? Jak to? To do czego wam to, o co mnie pytałeś? - zapytał młody skryba, świecąc prosto w stronę Salazara. Mroczny elf zmrużył oczy, a po krótkiej chwili odwrócił wzrok. Prawdą było, że w ciemności widział tak samo dobrze, jak normalnie, jednak przez to jego oczy były wrażliwsze na jasne światło.
         – Inne śledztwo – odpowiedział mu krótko.
         – Spotkamy się w tym miejscu – dodał, kierując te słowa do Escrim. A później ruszył między regały – kierunek, dział architektury i planów budowlanych.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Escrim nie dowierzała własnym uszom. Skryba siedzący po nocach w bibliotece był dla nich niczym uśmiech losu, a złodziej zamiast z niego skorzystać, pyta o wskazanie mu właściwego działu, po to by samemu wertować książki zalegające na kilkunastu półkach? Kapitan w życiu nie słyszała większej niedorzeczności. To tak jakby chcąc rozpalić ogień, podeszło się do sąsiedniego ogniska i poprosiło siedzącego przy nim człowieka o dwa kamienie do wskrzeszenia iskry. Szanse na to że sami cokolwiek tu znajdą były niewielkie, natomiast prawdopodobieństwo tego iż skryba znał odpowiedź odnoście miejsca gdzie znajdowała się poszukiwana przez nich mapa, całkiem spore. Trzeba go było tylko umiejętnie zachęcić do współpracy.
        - Stój! Zaczekaj! Sal.. – Krzyknęła gwardzistka widząc oddalającego się elfa, po czym natychmiast zorientowała się że wołanie złodzieja po imieniu to jeszcze większa gafa niż ta, która popełnił jej wspólnik. – Sal… Salwinie. Nie możesz tak zwyczajnie odejść gdy widzisz że ten człowiek jest w potrzebie. Okaz trochę życzliwości temu który ci pomógł. A pan, panie bibliotekarzu, na pana miejscu wyciągnęłabym ramę, kleiła szybę w poziomie i dopiero jak całość stężeje, spróbowałabym zamontować całe okno.
        La Tranchte nie znała się na budownictwie, chociaż gdy była mała dużo więcej uwagi poświęcała przyglądaniu się pracom mężczyzn, niż wykonywaniu czynności przy których chętnie widziałaby ją matka. Improwizowała, zakładając że jeśli nawet jej metoda miałaby się okazać nieskuteczna, to skryba przekona się o tym gdy oni oboje dawno już opuszcza bibliotekę. W tej chwili liczyło się przede wszystkim zdobycie jego wdzięczności i zaufania.
        - Nie miałam pojęcia ze praca w bibliotece jest tak różnorodna. – Zagadała gwardzistka.
        - Różnorodna? Pfff… dobre sobie. A czy ja się prosiłem o uatrakcyjnienie mi dnia pracy? – Prychnął skryba, najwyraźniej w naturze mający przypisane pretensje do całego świata. – tutaj dostaje się jedynie poczatkującym. Napraw półki, wymień świece, napal w kominku, posprzątaj podłogę, segreguj, układaj, przenoś do archiwum, a teraz jeszcze to przeklęte okno. Tymczasem stare pryki tylko siedzą i czytają. Oczywiście jeśli ty chciałbyś zdobyć wyższy krąg, musisz udowodnić, że wiesz tyle samo co oni. A niby kiedy mam się uczyć skoro cały czas zasuwam na mopie?
        - Czyli że w ogóle nie zajmujesz się studiowaniem ksiąg i dokumentów? – Zmartwiła się Escrim.
        Skryba który robił wszystko poza czytaniem, na niewiele mógł im się przydać. Zrządzeniem losu jej zatroskana mina została przez mężczyznę odebrana jako ubolewanie na jego osobistą sytuacją, co z kolei w zrzędliwym skrybie obudziło pokłady sympatii dla gwardzistki.
        - Oczywiście że czytam. – Optymistycznie zauważył bibliotekarz. – Ile tylko się da. Nie zamierzam tkwić w tej sytuacji przez cały czas. Myślę że wkrótce będę gotowy by zwrócić się z prośbą o poddanie próbie.
        - A czy udało ci się być może natrafić tutaj na plany starych zabudowań z początków miasta? Tunele, korytarze albo jakieś lochy?
        Mężczyzna zamyślił się, najwyraźniej poszukując w zakamarkach swojej pamięci odpowiedzi na to pytanie. Na korzyść kapitan i Salazara działał fakt, iż młody skryba potraktował zagadnienie niczym wyzwanie przed czekającym go testem i zamiast zbyć ciekawskich, naprawdę przyłożył się od udzielenia właściwych wyjaśnień.
        - Nie ma nic takiego. – Odpowiedział wreszcie. – I nigdy nie istniało. Serenaa nigdy nie posiadła takich fortyfikacji. Ale być może chodzi wam o stary system odprowadzający wodę z powrotem do oceanu. W zamierzchłych czasach sztormy były znacznie silniejsze, a wały przeciwpowodziowe nie zapewniały przelewaniu się wody do miasta. Trzeba było ją jakoś zawracać. Dlatego wybudowano cały system przejść kończący się nad urwiskiem. Jednak z czasem jego czyszczenie okazało się zbyt kosztowne, a dodatkowo w żaden sposób nie chroniło to mieszkańców przed szkodami jakie wywoływało uderzenie fal, dlatego projekt zaniechano, zastępując go innym pomysłem, a mianowicie budując…
        - Rozumiem – Escrim szybko przerwała ten wykład. Miała już to czego szukała. – Czy moglibyśmy dostać projekt tych wodnych tuneli?
        - Oczywiście. Zaraz przyniosę. I przy okazji wezmę też dokumenty zaświadczające wypożyczenie.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Może rzeczywiście był zmęczony bardziej, niż mu się wydawało i niż to do niego docierało. Dopiero po chwili, po słowach, które wypowiedział i po tym, jak odszedł, a Escrim zatrzymała go… dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że przecież mogą poprosić młodego skrybę o to, żeby pomógł im w przeszukiwaniu biblioteki i znalezieniu dokumentów, których szukają. Dlatego też elf zatrzymał się i odwrócił w stronę chłopaka i gwardzistki.
         – Tak, masz rację – powiedział do niej. Normalnie nie powinno mu umknąć coś takiego i powinien domyślić się, że mogą wykorzystać taką okazję i ułatwić sobie pracę. Wcześniejsza kąpiel powinna go trochę odświeżyć, jednak… może rzeczywiście przydałoby mu się sen, nawet krótki. Możliwe też, że polepszy mu się, gdy wyjdą na zewnątrz i uderzy w niego nocne i zimne powietrze. Wrócił się nawet do miejsca, w którym spotkali skrybę i, gdzie także stała Escrim.
Stare tunele nawadniające… tak, to mogłoby pasować do tego, co oni znaleźli pod miastem i, co także wykorzystują członkowie sekty jako swoją siedzibę, miejsce spotkań i składania ofiar, a dla niektórych może i nawet miejsce, w którym mogą mieszkać – w końcu trafili tam na pomieszczenie z łóżkami i skrzyniami. To miało jeszcze więcej sensu, gdy młody skryba powiedział im, że całość została pozostawiona i projekt związany z tunelami został zaniechany.

Po jakimś czasie młody skryba wrócił do mrocznego elfa i gwardzistki. Niósł ze sobą tubę na zwoje, w której najpewniej spoczywała mapa, o której wcześniej wspomniał, a także kartki papieru – o niej też wspomniał wcześniej i były to dokumenty zaświadczające wypożyczenie.
         – Te dokumenty może nawet nie będą potrzebne… Nie potrzebujemy wiele czasu z mapą i chyba nie będziemy wynosić jej poza ten budynek… Prawda? - zakończył pytaniem, które skierował do Escrim. Wcześniej nic o tym nie wspomniała, jednak to nie oznaczało, że jej plan nie mógł się zmienić. Może będzie chciała zabrać dokumenty do sędziny, której przecież niedługo mogą złożyć wizytę. Owszem, mogą jej powiedzieć, że kultyści obrali sobie te tunele jako siedzibę i prawdopodobnie przekupili albo wcielili w swoje szeregi osoby, na których posesjach znajdują się zejścia do podziemi, jednak… może pokazanie jej także mapy tych tuneli uwiarygodni jakoś ich historię i będą mogli też oszacować lokalizację innych przejść. A patrząc na to jeszcze inaczej, to ktoś taki jak sędzia chyba powinien wiedzieć o tym, że pod miastem znajduje się nieużywany system odprowadzania wody morskiej – przynajmniej tak się wydawało Salazarowi.
         – Zobaczmy mapę – powiedział, bardziej sam do siebie niż do kogoś, gdy przejął tubę od młodego skryby. Rozłożył ją na najbliższym stoliku, przyciskając jej rogi, aby się nie zwinęła. Tak naprawdę mapa ta składała się z dwóch części – części podziemnej, na której zaznaczone były tunele i wyjścia z nich, a także nadziemnej, gdzie zaznaczona była Serenaa z układem budynków z czasu, w którym wykonano mapę. W tej części mapy także zaznaczone były miejsca, w których znajdowały się przejścia do sieci tuneli.
         – Wygodnie… - odparł, znów sam do siebie, gdy zobaczył taki podział mapy. Nawet nie zwracał uwagi na to, że pora dnia może ograniczyć gwardzistce widoczność mapy – powinna sobie zorganizować jakieś źródło światła. On o to nie dbał, bo jemu nie było to potrzebne. Swoją drogą, przez to, że mapa przedstawiała tak wiele, wszelakie wyrazy i zdania na niej były napisane dość małą czcionką. Ktoś widocznie chciał to wszystko zmieścić na jednym pergaminie i nie chciał brać pod uwagę innej możliwości.
         – Zakładając, że teraz wszystkie wejścia są „ukryte” pod czyimiś budynkami, to wszystkie one musiały powstać jakiś czas po tunelach i po stworzeniu tej mapy, bo na niej nie ma żadnego z nich. Co więcej, każde z przejść do tego podziemnego systemu jest obudowane małym, drewnianym pomieszczeniem, które pewnie zostały usunięte po tym, jak władze miasta zrezygnowały z tego projektu. Logika podpowiada mi też, że przecież musieli też jakoś zablokować te przejścia czy coś… więc kultyści prawdopodobnie odblokowali je ponownie – zaczął mówić. Według niego miało to jakiś sens, jednak warto było też poznać zdanie osoby, z którą się współpracuje i pewnie dlatego to wszystko wypowiedział na głos.
         – Masz coś do dodania lub powiedzenia na ten temat? - zapytał chwilę później, nadal przyglądając się mapie.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        La Tranchte nie kryła rozczarowania widokiem mapy, o którą wraz z złodziejem tak ciężko walczyli. Chociaż w rzeczywistości nie miała sprecyzowanych oczekiwań odnośnie tego co tak naprawdę chciała tu odkryć, gdyby ją teraz zapytać, bez wahania odpowiedziałaby że „liczyła na coś więcej”. Póki co miała w dłoniach stary, sypiący się zwój, charakteryzujący się pożółkłym papierem i wyblakłym atramentem, które to wybitnie utrudniały odczyt zawartych na nim treści, nawet wówczas gdy gwardzistka sięgnęła po świecznik, przystawiając go bliżej stołu. Najwyraźniej elf maił znacznie więcej zacięcia do analizowania takich rzeczy niż kapitan straży. Początkowo Escrim była gotowa nakrzyczeć na bibliotekarza, oskarżając go o oszustwo. Jej zdaniem rysunek przedstawiony na pergaminie nie zawierał żadnych konkretów. Śmiało można powiedzieć iż przypomina on typowe miasto, czy też raczej niewielką osadę, a z racji tego że dzieło nie nosiło żadnego tytułu, złodziej i kapitan po prostu musieli zaufać skrybie, że to na co patrzą to rzeczywiście Serenaa sprzed laty. Teoretycznie, właśnie dla przejrzystości, szkic wykonano w kilku rzutach, tak aby pokazać rozmieszczenie korytarzy zarówno w pionie jak i poziome. Niestety powyższy zabieg wymagał aby również czytający mapę, posiadał elementarne umiejętności w zakresie kartografii i tworzenia projektów. A gwardzistka taką wiedzą pochwalić się nie mogła.
        - Potrzebujemy go, a dodatkowo aktualny plan miasta narysowany w tej samej skali. – Po chwili namysłu zdecydowała Escrim, uznając że nawet jeśli teraz nie jest wstanie wiele z niego wydumać, to zawsze warto dać sobie drugą szansę. Może gdy trochę się prześpi, ujrzy powyższe bazgroły w innym świetle. Ostatecznie mogła je też rzucić na pożarcie Peu. Młody na pewno od razu zacznie sypać najróżniejszymi koncepcjami.
        - Chcesz je porównać i ustalić gdzie obecnie znajdują się wejścia do kanałów? – Niemal wykrzyczał podekscytowany skryba, nieoczekiwanie wychodząc z propozycją pomocy. – Genialne. Ja mógłbym to zrobić. I myślę ze nie zajmie mi to wiele czasu. Nareszcie coś się dzieje. Mam dość monotonii, nudy i ciągłego pomiatania z strony przełożonych. Od zawsze czułem że powinienem robić coś więcej niż tylko gapić się w stare księgi! Myśli pani kapitan że mógłbym zostać gwardzistą? Prowadziłbym śledztwa i łapał takie szumowiny jak ta co stłukła szybę!
        Escrim po raz kolejny zmuszona była zagryźć zęby, przyjmując na siebie oskarżenie. Nie chciała studzić zapału młodzieńca, jako że jego werwa była im teraz bardzo na rękę. Później ktoś będzie musiał wytłumaczyć mu, że jego przydatność wynika z faktu sprawowania tak niechcianej funkcji.
        - Myślę że możemy to rozważyć. Aczkolwiek ja jestem z Arturonu i nie podejmuję tu żadnych wiążących decyzji. – Zadeklarowała kapitan, a uradowany bibliotekarz natychmiast spakował swoje rzeczy i biorąc mapy pod pachę zabrał się za nowe obowiązki, co w tym przypadku oznaczało trzymanie się krok w krok nowych kompanów. Wyglądało na to iż nie uda się go pozbyć, w związku z czym do sędziny Mirul ruszyli w trójkę.
        Posiadłość przed którą stanęli nie różniła się zbytnio od typowego mieszkania w mieście. W żaden sposób nie sugerowała ona statusu swojego właściciela, swoją prostotą, przypominając bardziej kwaterę Escrim niż siedzibę arystokraty. Budynek był wąski, dwupiętrowy, z szarą elewacją, drewnianymi okiennicami i wysokim poddaszem, pełniącym rolę podręcznego archiwum. Mirul gardziła przepychem i pogonią za bogactwem. Od wpatrywania się w drogocenne rzeźby, zdecydowanie bardziej wolała cielesne przyjemności. Między innymi dlatego częściej orzekała na korzyść prostego ludu, niż potentatów handlowych trzymających w swoich łapach miejskie zyski. Nie zatrudniała tez służby, ograniczając się w tym przypadku do jednej adiutantki, która poza standardowymi obowiązkami w postaci ochrony urzędnika miejskiego, zajmowała się tez sprzątaniem, gotowaniem, przygotowywaniem papierologii związanej z prowadzonymi sprawami, a przede wszystkim próbą wytłumaczenia gościom niecodziennych skłonności sędziny.
        Dziewczyna nie miała łatwego życia. Oficjalnie tak jak Escrim służyła w miejskiej gwardii. Skierowano ją tu z racji tego, iż po pierwsze niespecjalnie radziła sobie lokalną przestępczością, a po drugie, żaden mężczyzna przy zdrowych zmysłach nie miałby odwagi przekraczać progu biura Mirul.
        - Cześć Cassie, - przywitała się la Tranchte – sędzina jest u siebie?
        - Nie możecie wejść, ona …. ona jest teraz zajęta. Ma gościa. I raczej nie prędko skończy. Proszę. – Wystraszona gwardzistka usiłowała przytrzymać drzwi, jednak kapitan natychmiast pchnęła je do wewnątrz, domagając się wpuszczenia. Jakby nie patrzeć Escrim była tu wyższa stopniem. Tajemnicze zachowanie adiutantki szybko wyjaśniło się, gdy tylko trójka gości stanęła w salonie. Z tego miejsca doskonale dało się słyszeć odgłosy uniesienia dochodzące z pokoju na piętrze. Ludzkie okrzyki, niecenzurowane wyzwiska czy uderzenia batem, mieszały się z donośnym skrzypieniem łóżka. Łatwo było się z orientować że w odbywającej się na górze orgii, udział biorą więcej niż tylko dwie osoby.
        - Długo to potrwa? – Z stoickim spokojem zapytała Escrim.
        - Raczej tak. – Odpowiedziała Cassie płonąc z wstydu. Zwłaszcza obecność Salazara była dla niej wyjątkowo krepująca. O ile przed kapitan mogła jakoś wytłumaczyć się koniecznością wykonywania obowiązków służbowych, to spojrzenie w oczy przystojnemu mężczyźnie, tak jak ona noszącemu mundur, sprawiało iż dziewczyna miała ochotę zapaść się pod podłogę. Gwardzistka natychmiast uciekała wzrokiem, gdy tylko nieopatrznie skierowała głowę w stronę elfa. Robiła co mogła by ukryć zarumienione policzki za sięgającym szyi brązowymi lokami swoich włosów.
        - Trudno. Poczekamy. Może jak się nasyci to nas później nie pożre. – Zdecydowała Escrim. - A ty skrybo, znaczy się oficerze, może wykorzystasz ten czas i rozpracujesz tą mapę?
        - Ale tutaj…? – Zająkał się były bibliotekarz.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Tak, aktualna mapa miasta może im się przydać, dlatego też Salazar kiwnął głową, gdy Escrim o tym powiedziała. Do tego mogli też wykorzystać młodego skrybę, który domyślił się, co też chcą zrobić i widocznie podekscytował się tym, że może im pomóc, a także zrobić coś, co wydawało mu się naprawdę ciekawe.
         – Zawsze możemy komuś szepnąć o tobie słowo lub dwa, wspominając też o tym, że pomogłeś nam w śledztwie… Jednak nie mogę ci niczego obiecać, mogę jedynie powiedzieć, że spróbujemy, ale nie wiem, co z tego wyniknie – odezwał się złodziej i wzruszył lekko ramionami. Właściwie, on nie będzie miał z tym wiele wspólnego, bo przecież bycie członkiem straży jest wyłącznie jego przykrywką, której zresztą pozbędzie się, gdy tylko nie będzie mu ona potrzebna. A gdy już oczyści się z zarzutów wielokrotnego morderstwa… cóż, zwyczajnie opuści miasto i nie wróci tu przez jakiś czas.
Młody bibliotekarz spakował się dość szybko i zaczął podążać za nimi, gdy postanowili już opuścić budynek i udać się do głównego celu tej wędrówki, czyli do rezydencji zamieszkiwanej przez sędzinę.

Salazar spodziewał się… trochę większej ilości przepychu patrząc na to, że pozycja, którą zajmowała kobieta – raczej – nie wiązała się z tym, że zarabiała ona niewiele. Mimo to, jej dom wyglądał dość zwyczajnie… a przynajmniej tak było na zewnątrz. W środku budynku było podobnie, co również zaskoczyło nieco elfiego złodzieja. A może należała ona do osób, które nie lubią chwalić się bogactwem i nie posiadają drogich obrazów, rzeźb i biżuterii, a zamiast tego większość swoich pieniędzy trzymają w banku z dobrymi zabezpieczeniami.
         – Proponuję, żebyśmy zaczekali za drzwiami na to, aż te „odgłosy” ucichnął. Drzwi przynajmniej chociaż trochę wytłumiają te dźwięki – odparł Salazar. Mówił całkiem poważnie i nie chodziło tu o to, że krępowały go czy coś – po prostu im dłużej to słyszał, tym bardziej go to denerwowało, a był pewien, że do jego uszu odgłosy dochodzą lepiej niż do uszu pozostałych… Tak to jest, gdy ma się słuch wyczulony bardziej niż przeciętny człowiek.
         – W każdym razie… ja na pewno poczekam za tymi drzwiami i myślę, że nasz nowy pomocnik także będzie chciał rysować mapę w miejscu, w którym dźwięki te będą go mniej rozpraszać – dopowiedział i rzeczywiście wrócił do pomieszczenia, w którym przebywali wcześniej. Skryba podążył za nim i od razu usiadł gdzieś w pobliżu – w miejscu, w którym mógł wykonać pracę, o którą wcześniej został przez nich poproszony.
Mrocznemu to wszystko niezbyt było na rękę, bo nie dość, że powoli zaczynał odczuwać zmęczenie i z chęcią wróciłby do karczmy, zjadł coś szybko i poszedł spać… to jeszcze będą musieli czekać na to, aż sędzina zaspokoi swoje pragnienia i żądze. Zresztą, nawet wtedy nie mogli mieć pewności, że będzie chciała z nimi rozmawiać, bo może akurat będzie chciała odpocząć po tym, co właśnie robi.
         – Co by się stało, gdybyśmy jednak postanowili pójść dalej i weszlibyśmy do jej komnaty, tym samym przerywając to, co teraz robi? - zapytał, chociaż przez ton, którym to wypowiedział bardziej brzmiało to tak, jakby zwyczajnie myślał na głos i po prostu rozważał różne rozwiązania tej sytuacji. Nie ukrywał też przy tym, że jednak wolałby załatwić to wszystko nieco szybciej i niekoniecznie chce mu się czekać… mimo że przeważnie jest przecież osobą cierpliwą i spokojną. Może to powoli narastające zmęczenie działa na niego właśnie w ten sposób, a może przemawiania przez niego chęć szybkiego rozwiązania całej sprawy, a także opuszczenia miasta – w końcu, gdy już to zrobi, to długo się tu nie pojawi. Musi dać sprawie ucichnąć i pozwolić na to, żeby ludzie o niej zapomnieli. Poza tym… jest dużo innych miast, które mógłby odwiedzić i, może, coś w nich podkraść.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Pomysł Salazara w żaden sposób nie był w stanie rozwiązać niezręcznej sytuacji. Sędzina używała sobie tak donośnie, że nawet ucieczka na drugi koniec miasta nie gwarantowała pełnego komfortu. La Tranchte nie zamierzała z tego powodu robić sensacji. Uważała zamiłowanie Mirul do ostrych zabaw za nieszkodliwe, a patrząc na zawstydzoną twarz Cassie, nawet zabawne. Sugestia elfa by wejść na górę i brutalnie zakończyć trwające tam igraszki, niczym oliwa do ognia, podsycało zakłopotanie dziewczyny. Młoda gwardzistka nie miała nawet odwagi zaprotestować, o ruszeniu się z miejsca i zrobieniu czegokolwiek nie wspominając.
        - Nie wejdziemy tam, przynajmniej dopóki jakiś obywatel nie poskarży się na zakłócanie ciszy nocnej. – Zdecydowała Escrim, tym samym wybawiając Cassie z opresji. - Do tego czasu to co sędzina robi w swoim domu, to tylko i wyłącznie jej sprawa.
        Młody skryba również zdradzał oznaki wyjątkowego podenerwowania. Wiercił się na krześle tak jakby nagle zapomniał jak przyjąć odpowiednią pozycję. Przyrządy kreślarskie co chwila wypadały mu z ręki, turlając się po podłodze, a obie mapy póki co nie zostały wzbogacone o nic poza śladami przepoconych dłoni kartografa.
        - Na litość Prasmoka! Przecież ja w takich warunkach nie mogę pracować! Zróbcie ześ coś! Przecież ta kobieta tam cierpi. – Żalił się skryba.
        - Jaka cierpiąca kobieta, krzyczy „jeszcze” i „mocniej”? – Ironicznie zauważyła kapitan. Po chwili samej proponując rozwiązanie. Może nie prowadziło ono do wyciszenia hałasów czy przerwania zabawy Mirul,, ale przynajmniej mogło skrócić ich wizytę w tym domu do niezbędnego minimum. Ostatecznie od sędziny potrzebowali jedynie wyrażenia zgody, z kolei to Cassie była tą która faktycznie miała wydać im dokumenty. – Nie chcąc się specjalnie narzucać, może załatwimy naszą sprawę nie przeszkadzając naszej czcigodnej gospodyni. Potrzebujemy wykazu prowadzonych aktualnie śledztw w sprawie zaginięcia. Wiem że panna Mirul lubi sporządzać sobie kopie w przypadku przewlekłych postępowań, tak aby w razie konieczności zainteresować się co jest przyczyną braku postępu w dochodzeniu.
        - Ona trzyma klucze u siebie. – Wyjaśniła gwardzistka.
        - To może z pamięci. Salazar… znaczy się, jest nam to potrzebne by rozwiązać sprawę Salazara. – Szybko wytłumaczyła się Escrim po raz kolejny o mały włos nie zdradzając wspólnika. Swoje roztargnienie kapitan postanowiła zwalić na irytującą pannę Mirul. Mimo wszystko co za dużo to niezdrowo. Nieustanne piszczenie sprawia, iż ciężko o koncentrację, a w chwili obecnej mimo starań gwardzistka nie była w stanie przypomnieć sobie inicjałów wyrytych na ostrzu o jakich wspominał złodziej. – Oficerze, czy mógłbyś pokazać zebrane przez nas dowody. Być może uda ci się skojarzyć któryś z nich i przynajmniej nie będziemy stali tu bezczynnie.
        - Spróbuje. – odpowiedziała Cassie, którą nieustannie zżerało poczucie winy związane z wybrykami swojej przełożonej.
        - To świetnie. Byle szybciej. Zapewniam że on nie gryzie. – Pokreśliła Escrim widząc że dziewczyna wciąż ma kompleksy by spojrzeć elfowi w oczy.
        Niespodziewanie odgłosy dobywające się z góry nagle ustały, a w całym pomieszczeni zapanowała cisza. O ile wcześniej uczestnicy zabawy kompletnie nie zwracali uwagi na czyniony hałas, to teraz ubierali się i wyszli niemal bezszelestnie.
        - Pójdę zapowiedzieć waszą wizytę. – Z wyraźną ulgą zapowiedziała gwardzistka. Escrim również poczuła się swobodniej. Nawet przypuszczając czego może spodziewać się w środku, Salazar nie uciekł, co znacznie podnosiło ich szansę na pozytywne załatwienie sprawy. Niestety tej nocy nic nie miało iść normalnie. Cassie wkrótce zbiegła z schodów, a jej twarz z czerwonej zmieniła się w purpurową. – Przepraszam najmocniej, ale… no.. nie wiem jak to powiedzieć… ona potrzebuje medyka. Chodzi o skurcz. Zbyt długo była w jednej pozycji…. znaczy się mówi że odtwarzała scenę rzekomej zbrodni, no i … musze iść. I to szybko, bo wkrótce spodziewa się kolejnych podejrzanych.
        - Nie ma mowy! Dosyć tego! – Nie wytrzymała la Tranchte. – Zabarykadujemy się tu i nie dostanie nikogo dopóki nas nie wysłucha!
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

On nie miałby problemu ze zrealizowaniem tego, o czym głośno pomyślał… tylko, że może lepiej wypadłoby mu to, gdyby jednak miał na sobie własne ubrania, a nie przebranie gwardzisty. Wydawało mu się też, że nikt nie popierał jego pomysłu, dlatego też postanowił poczekać razem z resztą grupy, licząc na to, że odgłosy wiadomego pochodzenia już niedługo ucichną.
         – Zawsze moglibyśmy powiedzieć, że jednak ktoś się skarżył… Ale mniejsza z tym, po prostu poczekajmy i tyle – odparł i wzruszył ramionami, później oparł się plecami o pobliską ścianę i skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej. Zaśmiał się cicho, gdy skryba powiedział, że sędzina cierpi, jednak nie odezwał się – Escrim zrobiła to pierwsza i przekazała chłopakowi mniej więcej to samo, co on chciał powiedzieć.
         – Najpierw kąsam i osłabiam ofiarę – odezwał się, a przez jego oblicze przebiegł uśmieszek. Przez grę świateł i cieni mogło wydawać się, że był on złowrogi, taki który niekoniecznie zwiastował coś dobrego… A krwistoczerwone – odbijające światło i lekko świecące – oczy, wcale nie dodawały mu punktów, jeśli chodziło o dobre intencje. To wszystko mogło sprawić, że osoby widzące to mogłyby sobie pomyśleć, że to, co powiedział nie było żartem i naprawdę działa w sposób, który przedstawił tym jednym zdaniem. Odbił się plecami od ściany i podszedł bliżej Cassie, przy okazji jedną dłonią grzebiąc w torbie i próbując wyciągnąć dowody, o których wspomniała Escrim… Gdy nagle odgłosy ucichły. Mroczny elf wzruszył tylko ramionami i zrezygnował z pokazywania dowodów strażniczce – wyglądało na to, że jednak wyciągnie je dopiero przed sędziną.

Salazar westchnął dość głośno, dając ujście swoim emocjom, co zresztą nie robił zbyt często.
         – Mam trochę wiedzy medycznej, możliwe, że będę w stanie jej pomóc… W zamian ona wysłucha tego, o czym chcemy z nią pomówić – odparł. Dość możliwe było to, że niekoniecznie chciał to robić i bardziej zmuszał się do tego, niż robił to dobrowolnie. Dzięki temu zaoszczędzą trochę czasu i będzie mógł, w końcu, odpocząć.
         – Gdzie ten skurcz? Mięśnie uda? - zapytał, już idąc za Cassie do celu, którym teraz było miejsce, gdzie znajdą sędzinę. Dziewczyna kiwnęła tylko głową, nawet nie odwracając się w jego stronę. Cóż… może kiedyś odważy się to zrobić, chociaż złodziej podejrzewał, że i tak więcej się nie spotkają.
W końcu weszli do pomieszczenia, w którym natknęli się na kobietę leżącą na łożu. Na jej twarzy dało się zauważyć grymas bólu, a jedną dłoń zaciskała na udzie, dość jasno dając do zrozumienia, że to właśnie tam ją boli i właśnie tam dostała skurczu.
         – Mamy z panią do pogadania, jednak najpierw spróbuję pozbyć się tego skurczu – odparł i podszedł do łóżka. Kucnął przy nim, opierając jedno kolano prosto na podłodze. Gestem dłoni wskazał też sędzinie, aby zabrała dłoń z uda – po chwili w tamtym miejscu wylądowały dłonie mrocznego elfa, który przedtem ściągnął rękawice i odłożył je na bok.
         – Masaż miejsca skurczu jest najprostszym sposobem na pozbycie się go, jednak nie działa zawsze… - odezwał się, wyczuwając napięte mięśnie uda pod skórą na nodze kobiety. Właściwie, nawet nie przyjrzał się sędzinie i nie był do końca pewien, jak wygląda kobieta… jednak po budowie uda i nogi (przynajmniej części, którą mógł zobaczyć) mógł stwierdzić, że prawdopodobnie była ona szczupła.
         – Maść z arniką także pomaga, jednak nie jestem pewien, czy ją mam… Prawdopodobnie nie – odparł, chociaż brzmiało to, jakby mówił do siebie. W tym czasie zaczął też masować mięśnie uda, aby sprawić, żeby rozluźniły się one, co spowodowałoby, że bolesny skurcz zacząłby przemijać. Wiedział, że masaż także mógł być bolesny, jednak to był najprostszy sposób, aby pozbyć się nieprzyjemnego skurczu.
         – Cassie… byłabyś w stanie zorganizować gorącą wodę i kawałek materiału na okłady? - zapytał, nawet na chwilę odwracając się w stronę dziewczyny. Dłonie złodzieja były wyczulone na wszelakie zmiany, które może wyczuć wyłącznie skórą lub opuszkami palców, więc bez problemu udało mu się wyczuć właśnie to, że mięśnie uda sędziny zaczynają się powoli rozluźniać. Najpewniej w takiej pozycji spędzi jeszcze chwilę… prawdopodobnie dłuższą chwilę, jednak mięśnie rozluźniały się, a to oznaczało, że ten masaż faktycznie działa... Salazar nie spodziewał się, że dla rozwiązania tej sprawy będzie musiał robić coś takiego - i to kobiecie, której nawet nie zna. Sytuację, w jego oczach przynajmniej, ratowało chyba jedynie to, że pomoc ze strony sędziny może okazać się czymś, czego on i Escrim naprawdę potrzebują.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Uniesionymi brwiami, Escrim dała po sobie poznać jak bardzo zaskoczyła ją inicjatywa Salazara odnośnie natychmiastowego udzielenia pomocy sędzinie Mirul. Kapitan aż korciło aby zapytać czy ów fakt wynika z troski o sprawny przebieg śledztwa, czy tez jest jedynie próbą skorzystania z nadążającej się okazji. Z drugiej strony nie chciała drażnić elfa, aby ten nie wycofał się z swojej decyzji, gdyż wówczas musieliby znaleźć wśród siebie innego ochotnika. A ona z całą pewnością nie zamierzała wyrywać się w tym przed szereg. Mając na uwadze swoistą intymność sytuacji, kapitan zdecydowała się zaczekać z wejściem do gabinetu ich gospodyni, pozwalając złodziejowi zrobić swoje. Sądząc po komentarzach nieszczęsnej pacjentki, kobieta musiała być wielce zadowolona z dokonanego przez nich wyboru.
        - Świetnie ci idzie młodzieńcze. Od razu widać że się na tym znasz. Gdybyś kiedyś zechciał porzucić karierę w gwardii i zostać moim osobistym medykiem, przyjmę cię z otwartymi rękoma. I nie tylko. Jeśli mogłabym prosić, jeszcze nieco wyżej. – Pomrukiwała kobieta.
        Kapitan zaczęła obawiać się że jeśli nic nie zrobi, to wówczas Mirul rozpocznie kolejne „dochodzenie”, a jej samej przyjdzie tu stać pod drzwiami do samego świtu. Musiała to przerwać, nawet jeśli wiedziała że w ten sposób już na samym początku popadnie w niełaskę tej której pomocy oczekiwała. Sędzina uwielbiała oddawać się swojej paski, jednak niekoniecznie lubiła rozmawiać o niej w szerokim gronie, dlatego też gdy tylko kątem oka dojrzała wchodzących do środka kolejnych interesantów, na jej czole pojawił się grymas powagi i oburzenia. Szczególnie dostało się nieszczęsnej Cassie, jako osobie odpowiedzialnej za niechcianą wizytę.
        - Dobry wieczór pani sędzino, przepraszam za najście o tak późnej porze, ale sprawa z która jestem jest nie cierpiąca zwłoki. – Przywitała się gwardzistka.
        - Ach to ty la Tranchte, no co ty skarbie, dla ciebie moje drzwi pozostają otwarte. O każdej porze. – Biorąc pod uwagę obecną sytuację, poufałość z jaką kobieta odnosiła się do Escrim, była dość krępująca, a już na pewno nie pomagała w utrzymaniu nieskazitelnej reputacji szermierz. Kapitan dziękowała w myślach za to, iż Mirul jak do tej pory nie przeprowadziła wewnętrznego śledztwa, które pozwoliłby jej ustalić iż w Arturonie przez spore grono współpracowników, gwardzistka nazywana jest „buziaczkiem”.
        - Dziękuję, a zatem przechodząc do sedna…
        - Jak widzisz miałam tu drobny wypadek. Tak to jest gdy próbujesz gwałtownie się schylić zaraz po wstaniu z łóżka. Posłuchaj dobrej rady i weź ją sobie do serca. – Tłumaczyła się gospodyni.
        - Rozumiem.
        - Oczywiście sama winna jestem ci przeprosiny, za to ile kazałam ci czekać. Jednak nie mogłam przerywać pracy. Wyobraź sobie, że ta trójka łotrów, oskarżona o bestialskie znęcanie się nad niewinną niewiastą, miała czelność oświadczyć iż tak naprawdę zostali przez dziewczynę sprowokowani. No cóż. W toku prowadzonego dochodzenia uznałam, że w tym przypadku o żadnej prowokacji nie było mowy, a oskarżeni są winni jak cholera. Nałożę na nich grzywny że się nie pozbierają przez trzy pokolenia, a jak któryś odmówi płacenia, to każę wybiczować, a ponadto upewnię się aby już nigdy żaden z nich nie pomyślał w ten sposób o bezbronnej kobiecie.
        - Nie zamierzam tego kwestionować. – Odpowiedziała Escrim, kładąc przed sędziną płaszcz na którym znajdował się symbol ośmiornicy. – Jestem tu by podyskutować na temat tego.
        Na widok insygniów sekty, Mirul natychmiast oprzytomniała. Bez problemów podniosła się do pozycji siedzącej, tym samym dając do zrozumienia, że wcześniejszy ból był jedynie symulowany, celem zwabienia Salazara bliżej siebie. Uważny obserwator dostrzegłby mars na czole kobiety i wściekłość przejawiającą się w jej oczach.
        - Skąd to macie? Domyślam się ze nie zawracacie mojej uwagi tylko z racji kawałka materiału? – Spytała Mirul. – Posiadacie jakieś mocniejsze dowody? Cassie, zapomnij o wodzie i rącznikach. Potrzebuję akta prywatnych dochodzeń. Natychmiast!
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Miał dobre powody, żeby pomagać tej kobiecie – gdyby śledztwo nie dotyczyło jego albo, gdyby rzeczywiście dotyczyło sprawy, w której brał udział, to pewnie nie zajmowałby się nim tak, jak teraz i po prostu opuściłby miasto na jakiś czas. Tylko, że sprawca morderstw nadal chodził sobie gdzieś na wolności i prawdopodobnie współpracował z sektą, na którą natknęli się w trakcie śledztwa. Uwagi sędziny nie obchodziły go, więc nawet nie przesunął swojej dłoni o pół palca w górę… w ogóle tego nie zrobił. Owszem, słyszał to, co mówiła kobieta, ale nie miał zamiaru wykonywać jej poleceń i spełniać jej próśb. Nie miał też zamiaru wplątywać się w coś, czego nie chciał robić – tutaj mogłoby to być spędzenie czasu w łóżku tej kobiety, i to razem z nią – dlatego też, gdy tylko poczuł, że skurcz rzeczywiście przechodzi, zaczął masować wolniej, aż w końcu prawie przestał to robić.
Poza tym, jeśli miałby być szczery z samym sobą, to Cassie podobała mu się bardziej niż Mirul i to mimo że dziewczyna ciągle miała problemy z bezpośrednim spoglądaniem w jego stronę, a gdy zdarzyło się, że ich spojrzenia zetknęły się… ta od razu odwracała wzrok.
Sprawne dłonie elfa w końcu nie dotykały już skóry sędziny, a on niedługo po tym wstał i stanął obok Escrim, dość jasno sugerując, że przyszedł tu razem z nią i to z taką samą sprawą, z którą ona postanowiła odwiedzić ten budynek i kobietę w nim mieszkającą. Zaskoczyła go nagła reakcja Mirul na symbol, który pokazała jej gwardzistka, ale to poczuł jedynie wewnątrz, bo na zewnątrz jego twarz cały czas przybierała zwyczajny dla niej wyraz.

         – Mamy kilka rzeczy oznaczonych prawdopodobnie inicjałami osób, które w jakiś sposób mogą albo mogły być powiązane z sektą, której symbol widnieje na płaszczu. Mogły zostać złożone w ofierze… albo mogą też same należeć do tej grupy – odezwał się mroczny. Następnie rozejrzał się po pokoju i podszedł do wolnego stolika, na którym będzie mógł położyć wszystkie te rzeczy, które wybrał wcześniej jako te mogące posłużyć im za dowody. Na blacie znalazła się para spinek ze szmaragdowymi inicjałami „C. E”, sakwa ze złotym symbolem w postaci ryby mającej na głowie stalowy hełm z podniesioną przyłbicą, a także sztylet mający na rękojeści ten sam symbol, co sakwa na sobie.
         – Może te inicjały będzie można dopasować do zaginionej osoby lub takiej, która nadal żyje, a symbol najpewniej należy do jakiejś rodziny szlacheckiej mieszkającej w mieście. Mogą być jakoś powiązani z sektą, jeśli nie wszyscy, to może osoba, do której należą te przedmioty – odparł po chwili. Mogliby przynieść wszystko to, co znaleźli w podziemnych tunelach, jednak w kwaterze Escrim wybrali tylko to, co było najcenniejsze.
         – Sekta ta też jest bezpośrednio powiązana z ostatnimi morderstwami, za które obwinia się złodzieja o imieniu Salazar. Uważamy, że osobnik ten nie miał z tym nic wspólnego, jednak najpierw potrzebujemy pewnych dowodów… a także wsparcia w prawidłowym rozwiązaniu śledztwa i ukarania prawdziwych winowajców – dopowiedział. Jego gesty, mowa ciała lub nawet emocje, które mogłyby przedostać się na jego twarz, nie zdradzały tego, że to on jest złodziejem podejrzanym o przestępstwa, o których wspomniał.
         – Możemy liczyć na Pani pomoc? - zapytał na koniec. Domyślał się już, dlaczego sędzina kazała przynieść akta prywatnych dochodzeń, jednak nie były to domysły, dzięki którym miał pewność, że prawdziwe powody są właśnie tymi, o których pomyślał. Może znajdą tam sprawy w jakiś sposób połączone z ich śledztwem, sektą lub przedmiotami, które przynieśli. W dodatku, jeśli sędzina zgodziłaby się poprzeć ich w tej sprawie i stanąć po ich stronie… zyskaliby dobrego sojusznika – przynajmniej do czasu rozwiązania „problemu”. Znaczy… wydawało mu się, że Escrim i Mirul są w dość dobrych stosunkach, co zresztą stwierdził po tym, jak zareagowała i odezwała się sędzina, gdy gwardzistka weszła do pokoju. A jeśli o niego chodziło, cóż, teraz myśli o nim, że jest członkiem gwardzistów lub strażników miejskich – może kiedyś dowie się, że było całkowicie inaczej, jednak do tego czasu może o nim zapomnieć, na co zresztą liczył sam Salazar.
A gdyby kiedyś stało się coś, co sprawiłoby, że zostałby złapany w tym mieście i doprowadzony do Mirul… wtedy albo udałoby mu się uciec, albo na własnej skórze przekonałby się o "specjalnym traktowaniu" przestępców w wykonaniu tej kobiety. Szczerze mówiąc, wolałby nie dopuścić do takiej sytuacji.
Zablokowany

Wróć do „Serenaa”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości