SerenaaBlaski i cienie.

Miasto kupców, szlachty i handlu. Położone w słonecznej części wybrzeża, stąd jego status Miasta Królewskiego. Znajduje się tu wiele dworów szlacheckich i oczywiście pałac króla.
Zablokowany
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        La Tranchte uważała się za osobę obytą z przesłuchaniami, jednak nigdy jeszcze nie miała okazji uczestniczyć w farsie jaką odgrywał Salazar wraz z Carso. Zaczęło się od dziwacznego wywodu elfa, odnośnie rzekomych mocy posiadanych przez współpracująca z nimi młodą gwardzistkę. Przemyśleń równie zbędnych, co nie mających sensu. Z powyższego rozumowania Escrim nie pojmowała ani słowa, traktując je niczym bełkot pijaka, za to Cassie najwyraźniej wykazywała się nieco większą biegłością w temacie, udzielając nań jeszcze bardziej niezrozumiałej odpowiedzi, w której starała się wytłumaczyć, iż to nie myśli Salazara wskazały jej odpowiedź jak chodzi o tożsamość Mistrza Złodziei. Kapitan postanowiła nie drążyć tematu sens którego najwyraźniej znany jest tylko bezpośrednio zainteresowanym stronom. Tym bardziej że wszystko to zahaczało o magię, a ona z magią nie chciała mieć nic do czynienia.
        Za to Salazarowi najwyraźniej nie tylko ona nie przeszkadzała, a co więcej nie była mu ona obca. La Tranchte nie wykluczała iż znajomość tajników zaklęć stanowiła kolejną przydatną umiejętność Mistrza Złodziei, za to z cała pewnością do jego zalet nie zaliczała się umiejętność prowadzenia przesłuchań i manipulowania oskarżonymi. W porwaniu z Mirul, elf wypadł blado. Była to dziwna rozmowa, w której to Carso kpił sobie z swojego prześladowcy, ani na moment nie czując strachu. Niestety Salazar zapomniał iż bez względu na umiejętności Cassie, to on powinien kierować myśli Carso na właściwe tory. Obserwując twarz dziewczyny, Escrim bez trudu domyśliła się że cały ich wysiłek da niewiele rezultatów.
        - Mogłeś go chociaż nastraszyć! - Zirytowała się kapitan gdy „przesłuchanie” dobiegło końca. - Klapa prawda?
        - Przykro mi. - Odpowiedziała Cassie. - Przez większość czasu Carso drwił sobie z ciebie, snując jednocześnie plany zemsty. Akurat to co zrobi gdy już się uwolni, odkryje tożsamość swojego oprawcy, pojmie go, a następnie zamieni się z tobą rolami, nasz kapitan wyobrażał sobie bardzo dosadnie. Ale chyba to nie jest temat którego chcielibyście słuchać. Sama zresztą też wolałabym jak najszybciej wyrzucić owe rozważania z pamięci.
        - Wiedziałam! Byleś zbyt delikatny. - Pomstowała Escrim. - Czyli że nie mamy nic konkretnego?
        - Prawie nic. W czasie tej krótkiej wymiany zdań, Carso zastanawiał się jeszcze jak to możliwe że został złapany? Nie chodziło mu bynajmniej o zabezpieczenia jakie posiada garnizon, chociaż łatwość ich złamania również stanowiła rozterki kapitana, jednak przede wszystkim intrygowało go to skąd elf wie o jego przynależności do sekty? A ścisłej mówiąc, w swoich rozważaniach Carso poszukiwał zdrajcy. Przypuszczam, że on nie jest zbyt lubiany wśród wspólników. W każdym razie udało mi przechwycić jedno nazwisko. Wygląda na to, że nie wszyscy członkowie sekty podchodzą do jej działania w sposób ideologiczny. Poza swoimi duchowymi przywódcami, wielu jest tu takich którzy maja na względzie jedynie realizacje własnych interesów. Nie wiem jak to zobrazować. Powiedzmy że tak. Członkowie sekty żyją w przekonaniu iż miasto trawi korupcja. Są gotowi rozprawić się z tymi których uważają za uosobienie tegoż zła, w związku z czym podejmują decyzje, iż należy poddać torturom osobę do cna przesiąkniętą daną wadą, Jednak decyzja personalna, odnośnie tego kto zostanie porwany i doprowadzony do krwawego rytuału, należy do Carso. A paradoksalnie nasz kapitan wykorzystuje swoja pozycję do rozprawiania się z własnymi przeciwnikami, jak również rozwiązuje problemy tych, którzy zapłacą mu stosownie do przedłożonej przysługi. Z tego powodu pani kapitan La Tranchte również jest na jego liście przyszłych ofiar. - Zakończyła Cassie. - Generalnie ponieważ Carso jawnie sprzeniewierza się ideologi organizacji, ma w sekcie wielu oponentów z bratem Orfem na czele.
        - Póki co mnie jeszcze nie dopadł, więc nie wiemy kto jest jego obecną ofiarą. - Skomentowała kapitan. - A co za tym idzie musimy kontynuować przesłuchanie.
        - Jeśli dobrze zgaduję, tym razem zapytaj go o imię dziewczyny. Tej którą uprowadził i oskarżył o złodziejstwo, tylko dlatego iż jawnie odtrąciła zaloty jednego z handlowych potentatów. Możesz tez spróbować dowiedzieć się na ile Carso wycenia urażoną dumę? - Zasugerowała gwardzistka. - Powinno dać mu to do myślenia nawet jeśli głośno się nie przyzna, i będzie złorzeczył że tylko marnujesz jego czas.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Możliwe, że za bardzo zaufał nie do końca mu znanym umiejętnościom dziewczyny i także mógł źle zrozumieć sposób, w jaki one działają… A może nie docenił samego Carso, którego przesłuchiwali i, któremu mogłoby mimo wszystko udać się odciągnąć myśli od tego, co chcieliby wiedzieć – czyli od odpowiedzi na pytania, które mu zadawał. Może domyślił się, że mają jakiś sposób na wyciągnięcie informacji z jego głowy, a może wiedział o umiejętnościach Cassie związanych z zaglądaniem do umysłu innych osób. W każdym razie, w jakiś sposób wiedział, jak ukrywać to wszystko tak, żeby tego z niego nie wyciągnęli – nawet, jeśli mieliby to wyszarpać z jego myśli. Oczywiście, że było to utrudnienie, jednak musieli coś z nim zrobić. Inaczej ich „atak” na tunele kultystów odbędzie się bez wiedzy, którą mogli posiąść, jeśli w jakiś sposób zmusiliby Carso, żeby się nią z nimi podzielił.
         – Zawsze mogłaś przesłuchiwać go sama – odezwał się mroczny elf. Zdawał sobie sprawę, że mężczyzna mógłby rozpoznać gwardzistkę, jednak jeśli miała zamiar narzekać na jego metody, to zawsze sama mogłaby zaprezentować mu, jak poprawnie przeprowadzać przesłuchania. Zresztą, ona chyba powinna mieć w tym zakresie większą wiedzę niż on.
Salazar zaśmiał się lekko, gdy usłyszał plan Carso, o którym opowiedziała mu Cassie. Tak, już widział to, jak temu osobnikowi udaje się go wytropić, pojmać i przesłuchiwać. Złodziej prędzej zabiłby strażnika, niż pozwolił mu na to, żeby go złapał – w takiej sytuacji na pewno nie wahałby się, jeśli chodziłoby o pozbawienie życia Carso. Z chęcią zrobiłby to nawet teraz, jednak… cóż, patrząc na aktualną sytuację i tymczasowych współpracowników, najpewniej lepiej będzie, jeśli się powstrzyma.
         – Nie jestem młody, ale przypuszczam, że obie i tak macie większe doświadczenie w przesłuchiwaniu i wyciąganiu pożądanych informacji z osoby, którą przesłuchujecie – odezwał się krótko po tym, jak Escrim znów wytknęła mu coś, co zrobił źle.
         – Cóż… zawsze to jakieś nowe informacje, chociaż może niekoniecznie te, których chcieliśmy się od niego dowiedzieć – odezwał się, gdy dziewczyna skończyła mówić. Co prawda, teraz nie wiedział, jak konkretnie mogliby je wykorzystać, ale może później znajdzie się dla nich jakiś cel.

Będę kontynuować przesłuchanie, chociaż tym razem Salazar miał zamiar podejść do niego trochę inaczej. Może rzeczywiście posłucha uwag Escrim i będzie mniej delikatny… chociaż, z drugiej strony, nie znał się zbytnio na torturowaniu innych, a teraz wiedza ta mogłaby być przydatna. Gdy na szali stawia się życia przesłuchiwanej osoby i daje się jej do zrozumienia, że w każdej chwili można jej je odebrać… takie osoby chyba są bardziej skore do współpracy. Trzeba wykazywać prawdziwy brak szacunku dla własnego życia albo być komuś niesamowicie lojalnym, aby pozwolić osobie torturującej na to, żeby pozbawiła cię życia i mimo tego, i tak nie wyciągnęła z ciebie tego, co chciałaby wiedzieć ona lub jej pracodawca.
Salazar podszedł do Carso i okrążył go, stając za jego plecami. W jego dłoni błyskawicznie znalazł się jeden z noży do rzucania – wyglądało to tak, jakby nagle pojawił się w elfiej dłoni, jednak mroczny użył szybkiego, wyćwiczonego ruchu, aby sięgnąć po ostrze, które znajdowało się najbliżej dłoni, w której chciał, żeby się znalazło. Dopiero teraz obudził go ponownie, a ostrze noża znalazło się dość niebezpiecznie szyi Carso, niemalże dotykając skóry w tamtym miejscu. Takie dość brutalne wybudzanie i później sprawianie, żeby znów stracił przytomność, mogło wpłynąć na to, że po którymś razie coś stanie się z jego głową, ale Salazara akurat mało to obchodziło. Przez cały ten czas chciał oczyścić swe imię z zabójstw, których nie dokonał, a do tego potrzebny był mu dowód, którego przy przesłuchiwanym człowieku może nie znaleźć.
Mroczny elf zapytał Carso o to, o czym wcześniej powiedziała mu Escrim. Strażnik-kultysta najpierw splunął śliną połączoną z krwią gdzieś na bok – możliwe, że chciał trafić Salazara, jednak mu się nie udało. Możliwe było też to, że ostatnie uderzenie pięści elfa mogło być mocniejsze, niż mu się wydawało i mógł lekko uszkodzić szczękę przesłuchiwanego.
         – Nie pamiętam – odpowiedział po chwili. Złodziej przysunął ostrze noża jeszcze bliżej, tworząc niewielką rankę na skórze szyi mężczyzny.
         – Tym razem rozmawiamy inaczej. Myślisz, że informacje od ciebie są tak ważne, że cię nie zabiję? Jeśli niczego się od ciebie nie dowiemy, to i tak nie będziesz nam potrzebny – odezwał się Salazar. W jego głosie nie było śladów emocji… no może poza tą, która podpowiadała, że mówi prawdę i, jeśli sytuacja będzie tego wymagała, nie zawaha się, przesunie ostrze jeszcze bliżej i w końcu pociągnie je tak, że przetnie gardło Carso. Zresztą, na potwierdzenie swych słów trochę bardziej przycisnął nóż do szyi strażnika, co poskutkowało lekkim powiększeniem się wcześniej powstałej rany, jednak na pewno nie zagrażało to życiu przesłuchiwanego. Mroczny może i nie znał się na torturach, jednak miał zręczne i precyzyjne palce, a także znał anatomię – więc wiedział, gdzie powinien przyciskać ostrze, żeby nie uszkodzić niczego ważnego.
         – Pamiętam sytuację, ale nie pamiętam imienia dziewczyny. Uważałem, że nie była na tyle ważna, żeby zapamiętać jej imię – znów odezwał się Carso. Może zabiegi złodzieja poskutkowały, a może mówił to tylko dlatego, żeby się od niego odczepił i nie zagrażał jego życiu. Salazar natomiast podniósł wzrok i spojrzał na Cassie – oczekiwał jakiegoś znaku, nawet zwykłego skinienia głową, że mężczyzna mówi prawdę.
         – A drugie pytanie? - odparł, znów zwiększając nieco siłę, z jaką ostrze napierało na skórę mężczyzny.
         – Co to za głupie pytanie w ogóle? Każdy ma swoją i każdy ją ceni – odezwał się, chociaż tym razem nawet w głosie Carso dało wyczuć się to, że coś ukrywa. Może to, że on przejmuje się własną dumą, ale nie chce im tego zdradzić przez taką „ogólną” odpowiedź? Salazar znów spojrzał w stronę towarzyszek, chociaż tym razem chciał wiedzieć, czy ma zadać mu jeszcze jakieś pytanie albo pytania.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Przesłuchanie musiało w końcu dobiec końca - dowiedzieli się czego mogli i należało przystąpić do działania. Z pomocą zebranych ludzi należało wedrzeć się do kryjówki kultystów i raz na zawsze rozwiązać pewne sprawy.
Aby atak przebiegał sprawnie podzielili się na grupy, choć faktycznie rozdzielić się mieli dopiero w tunelach. Skryba sporządził odpowiednie mapy dla każdej z na szybko uformowanych drużyn - jeszcze trochę przygotowań i mogli wyruszyć.
Ktoś jednak musiał zostać i pilnować kapitana. Ostatecznie uznano, że Cassie i skryba nie przydadzą się zbytnio w walce w podziemiach, a może czegoś uda im się dowiedzieć jeśli zostaną z Carso. Mając już wyznaczonych strażników, reszta mogła ruszyć przez miasto.
Przed wejściem do tuneli uważnie przestudiowali mapy i jeszcze raz omówili taktykę. Byli gotowi. W środku zgodnie z planem obrali różne drogi, a Salazar i Escrim utworzyli jedną drużynę.
Długo na nic nie natrafiali - nagie ściany, żadnych pułapek zastawionych po ich ostatnich odwiedzinach i ani jednego wroga. Przemierzali jednak cierpliwie długie korytarze aż natrafili na docelowe pomieszczenie - obszerne, wymalowane czarną i błękitną farbą - a pośrodku jednego człowieka. Ubrany był nietypowo jak na członka sekty, znacząco się wyróżniając. Po wymianie kilku zdań i uwag domyślili się, że to musi być przywódca. Gdy postanowił ich zaatakować Salazar dzięki refleksowi zyskał przewagę i szybko go ogłuszył. Domyślając się, że gdzieś w tym miejscu mogą kryć się jakieś dowody zaczął zaraz po tym przeszukiwać pomieszczenie. Escrim przyłączyła i po dłuższym czasie natrafiła na obluzowaną cegłę w ścianie - tam był schowek. W środku znaleźli tylko jedną księgę, ale za to niezwykle wartościową. Okazało się, że spisane są tam nazwiska wszystkich członków sekty, a także ich ofiar. Niektórzy byli opisywani - jak chociażby osobnik podpisany jako sobowtór Salazara. To wystarczyło za dowód na uniewinnienie elfa, a jednocześnie wyłapanie członków podziemnej organizacji.
Zabrawszy zarówno księgę jak i pojmując przywódcę kultystów ruszyli na powrót tunelami, by zakończyć akcję w siedzibie straży miejskiej. W ręce władz oddali mężczyznę, a dzięki spisowi nazwisk Salazar został oczyszczony z zarzutów (przynajmniej tych fałszywych). Teraz mógł w reszcie spokojnie opuścić miasto wiedząc, że jego imię nie będzie już wykorzystywane wbrew jego woli.
Escrim natomiast została, by dopilnować procedury wyłapywania kultystów i doprowadzić sprawę do samego końca.
Zablokowany

Wróć do „Serenaa”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości