Kryształowe Królestwo[Okolice Miasta] Poszukiwania Kryształów Pierwotnych II.

Elfie pałace zbudowane głęboko w ukrytych leśnych polanach. Wieże strażnicze wznoszące się ponad chmurami, gdzieś wśród ostrych skał - to wszystko możesz spotkać tutaj w Kryształowym Królestwie, gdzie zbiegają się szlaki elfich książąt, magów i smoków.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Rennkar
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rennkar »

- Dookoła kogoś takiego? - zapytał mentalnie, wprawiając w ruch wizje. Znaleźli się we dwójkę przy zamrożonej scenie, dokładnie w momencie, w którym Szayel uśmiercał własnego ojca. Obraz był lekko zamazany, niestabilny, na krawędzi percepcji i zlewał się w czarną plamę za plecami Pradawnego ojcobójcy. Całość obrazu pochodziła z przebłysku wspomnień z rozmowy z Szayelem.
- On przedkłada siebie, swoje dążenia ponad wszystko. Nie jest istotą, która może zrobić coś w imię czyjegoś szczytnego ideału, jeśli nawet pomoże tobie w tym dziele, to będzie tylko realizował swój plan, znajdzie w tym ukrytą korzyść dla swojego ostatecznego dążenia. Co może koniec końców nie najlepiej wpłynąć na efekt, który sobie obecnie stawiasz za cel.
- Ale ty doskonale o tym wiesz, czyż nie? - Rennkar gestem wskazał na postać Akkarina zamarłą w wizji jednocześnie spoglądając na twarz tego, który przybył z nim. - A ja jak muszę wyglądać przez to w twoich oczach? Istota przyprowadzona przez niego, której obiecał wskrzeszenie. Która spiskuje za jego plecami. Zdrajca...? Taki, któremu nie można ufać? Ja to wygląda w twoich oczach, Akkarinie?

- To długa historia, najprawdopodobniej na kiedy indziej - odpowiedział głośno, uśmiechając się przepraszająco, co uwidocznił kaprys przeciągu, podwiewając lekko kaptur. Rennkar jednocześnie mentalnie przekazał największy skrót wydarzeń, prywatnie.

- Wskrzesić, Szayelu... No tak... Wskrzesić. - Odwrócił się w jego stronę, cofając o krok od Nemorianina. - Ta forma jest potężniejsza od żywej, transcendentalna niemal... Czy nie do tego sam dążysz? Odrzucenia fizycznej powłoki i sięgnięcia ku absolutowi wszechbytu? - spytał, a obok w powietrzu zaczął kształtować się kolejny Rennkar. I jeszcze jeden. Powietrze drżało od nagromadzonej i przepływającej przez nie energii. Zakrzywienia przestrzeni misternie utkane z siatki mocy były równie fizyczne i realne niczym prawdziwa istota. I tak oto naokoło Szayela stanęło trzech identycznych Nemorianinów, a sama istota Rennkara odrobinkę bardziej rozlala się po pokoju.

- Jak sądzisz, jak zareaguje? - zapytał Akkarina, rozwiewając wizję ojcobójstwa i zastępując ją pokojem, w którym aktualnie się znajdowali. Co właściwie było odrobinkę dezorientujące, jakby patrzyło się na jedno miejsce z dwóch bliskich perspektyw. Prawie identycznych, ale na swój sposób wyraźnie różnych.
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Tak, została wykryta, choć nie miała pojęcia, jakim cudem. Widocznie sejf musiał zostać zabezpieczony czymś jeszcze. Zaklęła w myślach, nie przejmując się już teraz chowaniem we wnękach i innymi takimi bzdetami. To już nie miało znaczenia, i tak już mieszkańcy zamku wiedzieli o jej obecności. Słyszała pod sobą, nad sobą, przed sobą i za sobą odgłosy nawoływań straży i tupot butów. Mimo wszystko pomyślała o nich z pogardą - zamiast zaplanować coś i ją otoczyć, ci zdradzali swoim hałasem ich położenie, dzięki czemu z łatwością omijała miejsca, w których stali. Czuła, że adrenalina dodała jej sił, zaś serce zaczęło pompować krew zdecydowanie szybciej. Ona wciąż biegła, próbując się wydostać z pałacowego labiryntu. Była zła, że nie wróciła tą samą drogą, gdyż teraz nie miała pojęcia, w którą stronę się udać. Poruszała się więc na oślep, zdając się całkowicie na swoją intuicję i słysząc głosy coraz bardziej zbliżających się żołnierzy, którzy wreszcie poszli po rozum do głowy i postanowili ją okrążyć, zamykając tym samym w pułapce. Gorączkowo myślała, jak im uciec. Szukała jakiegoś okna, przez które mogłaby wyskoczyć, lecz na jej nieszczęście nic takiego po drodze się nie nadarzyło.
Jeden ze strażniczych oddziałów deptał jej już po piętach. Musiała się pospieszyć. Tym razem wejście na sufit nie wchodziło w grę, trzeba było szukać innego wyjścia.
Dostrzegła na przedzie dwóch mężczyzn odzianych w czerwoną liberię straży i zaraz za ich plecami upragnione okno. Na szczęście było otwarte. Rozpędziła się mocno, wyciągając w biegu dwa noże i rzucając nimi. Przeskoczyła mężczyzn dokładnie w chwili, gdy jej noże zagłębiały się w miękkiej skórze. Nagle poczuła, że czyjaś ręka zaciska się na jej nadgarstku, ściągając na ziemię. Było to młody dosyć dowódca żołnierzy. Przywołała na pomoc błysk faerie, oślepiając go w ten sposób, i wyszarpnęła rękę z mocnego uścisku. Po tym wszystkim wyskoczyła przez okno, które znajdowało się na niezbyt dużej wysokości. Dzięki temu nie musiała nawet hamować swojego pędu - zeskoczyła na trawę, przetaczając się, by wytracić impet uderzenia. Zerwała się natychmiast i przebiegła ogród, schowawszy się tylko raz w krzakach, by przeczekać przejście strażników. Sprawdziła, czy kryształ wciąż tkwi bezpiecznie w jej sakwie, po czym udała się w dalszą drogę, niknąc wśród cieni ogrodu.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

- Myślisz, że nie wiem, iż Szayelowi nie można ufać? Niech myśli, że my jesteśmy jego pionkami, co przy jego pysze nie będzie trudne. Koniec końców okaże się, kto posiada lepsze karty. Mogę w tej sprawie liczyć na ciebie, Rennkarze? On niech myśli, że to my pomagamy jemu i on zyskuje. Na koniec i tak to my będziemy trzymać jego w garści.

Widok pojawiających się kolejnych postaci Nemorian oraz słowa drugiego demona rozbawiły Akkarina. Jego uczucia wyraźnie odbiły się w ich mentalnym przekazie.
- Coś, do czego on dąży, ale boi się po to sięgnąć. Lecz podążać chce złą drogą. Nigdy nie osiągnie absolutu, odrzucając części istnienia, gdyż dopiero harmonia pomiędzy wszystkimi aspektami da mu to czego pragnie...

- Pytasz, Szayelu, co z Herganem... Twierdził, że zgłodniał i miał do nas dołączyć. Widać była to tylko wymówka, by od nas uciec. Zapewne przestraszył się. - Umilkł na chwilę, zastanawiając się jakby nad czymś. - Więc pozostaje nam tylko ta mroczna elfka? Skoro jesteśmy otoczeni barierami, zapewne może mieć problem ze znalezieniem nas. Rennkarze, mógłbyś je na pewien czas opuścić? Ja zajmę się podaniem jej naszego położenia.

Odszukanie umysłu skrytobójczyni nie było łatwe, gdyż poza wiedzą jak wygląda, nie bardzo potrafił ją rozpoznać. Przeglądał więc wyrywkowo umysły ludzi, szukając w ich myślach informacji o niej. Miał szczęście, dowódca jednego z oddziałów próbował ją schwytać, co ciekawe, mężczyzna zaraz obok wizerunku elfki zapamiętał rozbłysk światła. Czyżby magia? Nie, teraz nie miał czasu nad tym myśleć. Ruszył śladem jej umysłu. Wystarczyło ledwo kilka minut, by ją odszukać. Skrytobójczyni ujrzała w swoim umyśle trasę, jaką przebył Akkarin z rynku przed zrujnowaną karczmą, aż do zniszczonego domu.
- Tam nas znajdziesz.
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Jak śmie traktować go jak jakieś małe zwierzątko, które zaraz zamerda ogonkiem zadowolone uwagą pana? Nie, nie jest jego niewolnikiem. I nie będzie, chociaż ten swoimi dziwacznymi metodami próbował owinąć go sobie wokół palca.
W tej chwili do Andarysa docierało zbyt wiele sprzecznych bodźców i to głównie z wewnątrz. Z jednej strony był sfrustrowany tym wszystkim, czuł nienawiść do magii i ją praktykujących, a z drugiej... Z drugiej strony w jego umyśle pojawił się jakiś głos. Głos, który aprobował słuchanie Szayela i uczenie się od niego. Jak na razie bardzo cichy, ale jednak słyszalny, zdawał się być częścią sumienia elfa. Mimo to brzmiał dosyć obco, nienaturalnie. Andarys zignorował go, starając się opanować chaotyczne myśli i niepotrzebne emocje. Nagle poruszył się, oparł ciężko o ścianę i dotknął dłonią czoła. Wraz ze złością budził się ogień, który teraz stał się przeciwnikiem numer jeden. Kiedy do uszu elfa doszło ciche trzaskanie płomieni, zacisnął dłonie w pięści, tłumiąc to przekleństwo w sobie. Pozostałe osoby obecne w pomieszczeniu rozmawiały o czymś, a mroczny chwilowo odciął się od nich, zamykając we własnej świadomości. Zazwyczaj szybciej radził sobie z budzącym się ogniem, jednak w tej chwili był dość... zmieszany? W jego własnym umyśle zapanował jeden wielki bałagan. Andarys wziął głęboki wdech i skupił myśli na jednej rzeczy, starając się odgonić resztę. W ten sposób ogień został opanowany. Jeśli Szayel myśli, że elf zechce "rozwijać swoje umiejętności", to grubo się myli. Z tym już się nic nie da zrobić, trzeba tylko powstrzymywać.
Mimo wszystko obcy głos w głowie wciąż powtarzał "staniesz się silny".
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Lewitując z zamkniętymi oczami i skrzyżowanymi nogami, uśmiechnął się, słysząc słowa Rennkara.
- Forma potężniejsza od żywej? – powtórzył i zaśmiał się cicho. – Byty eteryczne są potężne, ale tylko te, które dostąpiły zaszczytu wyniesienia ponad granice śmiertelności. Tak się składa, że ani ja, ani tym bardziej ty, tego jeszcze nie osiągnęliśmy.
Otworzył gwałtownie oczy, rzucając Nemorianinowi spojrzenie, w którym czaił się niebezpieczny błysk.
- Jeżeli cię nie wskrzeszę, znikniesz. Twój duch powróci do krainy śmierci. Nie zapominaj, że wciąż jesteś martwy i utrzymuje cię tylko moja magia - moja wola. Gdy cię ożywię, staniesz się prawdziwie wolny, a teraz? Teraz cały czas potrzebujesz źródła magii. Jeżeli chcesz tak istnieć, to po jakimś czasie pożresz własną magię i…
Pomieszczeniem wstrząsnęła fala mocy, która rozwiała trzy sylwetki Nemorianina niczym podmuch wiatru liście z drogi.
- Zginiesz … na zawsze – dodał na zakończenie, a słowa te zdawały się ciążyć w powietrzu jak złowrogie fatum. Wtem Akkarin udzielił mu odpowiedzi na zadanie pytanie odnośnie Hergana.
- Uciekł? – mruknął, ściągając brwi. To było dość… niespodziewane, acz nie całkowicie szokujące. Nieco szkodziło to planom założenia gildii, gdyż mimo wszystko tamten Pradawny miał sporą moc. Mógł być przydatny w pewnych kwestiach. Jednak nie było to nic, czego nie mogliby naprawić. Teraz najważniejsze było ożywienie Rennkara, a następnie odnalezienie księgi żądanej przez króla.
Amulet na jego szyi poruszył się i wyrwał do przodu, jednak w porę go zatrzymał. Wyczuł świadomość Ultralorixa, która na niego napierała.
- Czego chcesz? – spytał w myślach smoka, dzieląc z nim świadomość. – Przecież nie znajdę ci teraz stu ofiar.
- Nie o to mi chodzi – warknął smok swoim dudniącym głosem. – Nie ufaj tej dwójce Nemorian. Chcą cię oszukać!
Prychnął, zerkając kątem oka na Rennkara oraz Akkarina.
- Masz mnie za głupca? To oczywiste, że będą próbować mnie wykorzystać do własnych celów, tak jak i ja ich do moich. To są Nemorianie. Przebiegłe istoty, pamiętasz, co spotkało nas w Otchłani, czyż nie?
Smok zaryczał mu w myślach, kłapiąc zębiskami.
- Nie wspominaj o tym incydencie… W każdym razie bądź ostrożny.
- Zawsze jestem ostrożny, Ultralorixie. Znasz podstawową sztukę prowadzenia wojen?
- Uderz nim uderzą w ciebie?
Uśmiechnął się.
- To również, lecz istnieje jeszcze inna, mądrzejsza. Uśpij czujność swego wroga poprzez ignorancję. Jeżeli uwierzą, że jestem pyszny i arogancki, nie wezmą pod uwagę wielu… opcji.
Gad zaniósł się śmiechem, co przypominało bardziej gardłowy ryk.
- A nie jesteś?
Potarł amulet czule, przyglądając się srebrnemu pentagramowi, w centrum którego widniał wizerunek smoka.
- Aż tak się o mnie martwisz?
Smok prychnął gniewnie, a jego świadomość na nowo wniknęła do amuletu. Nim jednak to nastąpiło, rzucił na pożegnanie chłodno:
- Tylko głupiec by się o ciebie martwił.
Szayel puścił amulet, patrząc na mrocznego. Unosiła się wokół niego delikatna, nieznaczna, ledwo wyczuwalna, lecz jednak aura mocy. Dzięki swojej magii w amulecie elfa potrafił to wykryć.
- Przemyśl moją propozycję. Andarysie – rzekł do niego spokojnie. – Gdy będziemy na osobności… z chęcią ujawnię ci pewne misteria twego daru.
Jednocześnie przyglądał się Rennkarowi oraz Akkarinowi. Czy byliby gotowi go zdradzić? Ba, naturalnie. Przy Akkarinie nie miał wątpliwości. Nic go z tym Nemorianinem nie łączyło. No, prawie - jedynie wzajemna zależność mocy i potęgi oraz wiedzy. Jednak Rennkar… czy on również? Przecież wezwał go. Dał mu życie.
Odwrócił wzrok, zamykając ponownie oczy w medytacji.
- To się okaże – pomyślał, a na głos powiedział do Akkarina. – Jeżeli elfka ma kryształ, to przekaż mi za pomocą myśli jej położenie, a otworzę portal.
Awatar użytkownika
Rennkar
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rennkar »

Fala mocy, która w efekcie rozmyła awatary Rennkara, nie miała w sobie za wiele subtelności, choć też zbytnio jej nie potrzebowała ze względu na własną siłę. W każdym razie nie umywała się nawet do skomplikowanych, subtelnych, trójwymiarowych pól nałożonych na siebie efektów, które jednak z założenia pełniły tylko rolę reprezentacyjną - tak więc zostały zaprojektowane, aby pod wpływem zewnętrznej agresji złożyć się niczym domki z kart, przestając czerpać z zasobów energetycznych Nemorianina i uśpić czujność napastnika.
Rennkar nie odtworzył swojego obrazu w świecie fizycznym, sprawiając wrażenie przestraszonego, być może osłabionego. Niemal wygnanego.

Lecz w międzyumyśle uśmiechnął się tylko krzywo, gestem wskazując dumną sylwetkę Szayela.
- On chce wznieść się ponad to? - prychnął. - Kiedy nawet nie rozumie... Popatrz, jak wielką wagę przykłada do mojego fizycznego awatara... Choć z drugiej strony, może po prostu woli być ignorowany? Uważany za głupca, którym nie jest... Jego potęga jest znaczna. Czy doszedłby do niej bez dozy sprytu pozwalającej na takie właśnie manewry? - Zamyślił się, emitując te myśli tak, aby Akk mógł go usłyszeć.

Eteryczny Nemorianin rozmyślając o Szayelu, natrafił na pewną nieścisłość we własnym rozumowaniu. Coś nie pasowało mu w ciągłości własnych emocji. Co prawda zanim został sprowadzony przez glif, był niemal bezwolnym cieniem, jednak pamiętał swoje dawne ja. I coś, coś ulotnego się między teraz a wtedy zmieniło. Przez samo przyzwanie? Być może...
Glif! Kiedy tylko o nim pomyślał, wszystko wpadło na swoje miejsce. Teraz jak na dłoni miał w pamięci ten delikatny dodatkowy motyw w syrenim śpiewie. On go zmieniał, obudził w nim coś. Coś z demona, z przekleństwa dawnych lat. Ten element każdego Nemoriana. który bezpośrednio był odpowiedzialny za upadek Otchłani. To czego wyrzekł się w trakcie inicjacji.
Szayel władał tą magią. Rennkar wyczuwał ją też w drugim Nemorianinie. Ciekawe... Więc ona niekoniecznie musi wpływać na psyche? Czy robi to tak subtelnie, że nikt tego nie odczuwa?
Rennkar zapomniał z powrotem osłonić własnego umysłu, dlatego spora część tych jego myśli mogła być odczytana przez Akkarina.

W powietrzu rozległ się cichy szept dobiegający jakby zewsząd.
- Akkarinie, prześlij mi jej sygnaturę psychiczną, a dostosuję do nich bariery tak, aby ją przepuściły.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Tak jak drugi nemorianin prosił, przesłał mu sygnaturę psychiczną mrocznej elfki. Wszystko, co o nim wiedział, co udało mu się wyciągnąć podczas tego krótkiego kontaktu.
- Nie wiem, czy magia wpływa na umysł, może ja posługuję się nią zbyt krótko. by poczuć jej wpływ. Jednak teraz, skoro ją opanowałem, nie wyrzeknę się tego. Jest to nasze dziedzictwo, choć zniszczyło Otchłań. Chcesz walczyć z wrogiem, którego nie znasz, Rennkarze? Ja nie zamierzam. Może jestem głupcem pod tym względem, ale zamierzam z tym żyć.

W prawdziwym świecie zwrócił się znów do Szayela.
- Elfka sama do nas dotrze. Zapewne nie byłaby zadowolona z portalu, który by ją przeniósł wbrew woli. Nie sądzisz? - W kąciku jego ust pojawił się na chwilę lekki uśmiech. Oznaczał on drwinę, rozbawienie, może miał być przyjazny? Czy też cokolwiek innego? - Ty zaś zapomniałeś zdaje się opowiedzieć, co wydarzyło się po tym, jak pojmali cię żołnierze. Zakładam, że musiało to być zaiste ciekawa historia. Zechcesz ją opowiedzieć, jak również w końcu wyjaśnić, co dalej planujesz?
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Spojrzał na Akkarina intensywnie. Nie umknął mu lekki uśmieszek Nemorianina.
- Doprawdy? – powtórzył z udawanym zaskoczeniem – Chyba wolałaby portal, którym mogłaby uciec bezpiecznie niż umykać przed strażą.
Wzruszył ramionami.
- Jak uważasz, Akkarinie. Pamiętaj, że nie omieszkam się jej zapytać, a jeśli do nas nie wróci – zmarszczył brwi – to będzie twoja wina, Nemorianinie. Bez kryształu nie wskrzeszę twojego pobratymca – zaśmiał się pod nosem. - No, chyba że jako upiorną zjawę błądzącą się bez celu po tym świecie.
Zerknął na Rennkara.
- A mniemam, że tego nie chcesz, czyż nie?
Słysząc drugą część pytania, położył się w powietrzu, jakby miał pod sobą niewidzialne łóżko. Ziewnął sztucznie, zasłaniając teatralnie usta.
- Twój rodak ci tego nie powiedział, Hmm? Cóż, zaskakujące, ale dobrze, i tak nie mam co robić – odwrócił wzrok, wbijając go w mrocznego elfa siedzącego pod ścianą. Uśmiechnął się.
- Zostałem pojmany – zaczął, wystawiając jeden palec. – Później odbyłem rozmowę ze strażnikiem – odliczył drugi palec. – Z kolejnym strażnikiem, następnie z nadwornym magiem Kryształowego Królestwa. – Wymieniając każde wydarzenie, odliczał po jedynym palcu. Zatrzymał się, drapiąc zabawnie po głowie. – I co jeszcze? A, no tak. I z królem, samym królem!
Zeskoczył z niewidzialnego łóżka, na którym leżał, pocierając o dłonie jak po wykonaniu ciężkiej pracy.
- W mniejszym skrócie wydarzyło się to, że zawarłem z królem interesującą propozycję. Poza faktem, że zostałem hrabią – Gdy to mówił, w jego dłoni pojawił się zawinięty skrawek papieru, który szybko zniknął. – Utworzyłem, a raczej mamy zamiar utworzyć wraz z Rennkarem, magiczną organizację. Wiesz, o co chodzi. Gromadzenie wiedzy, uczenie młodych magów zaklęć, jakieś badawcze ekspedycje i tak dalej, i tak dalej. Co ja ci będę opowiadał.
Wykonał ukłon w stronę Rennkara.
- Mój towarzysz z pewnością z chęcią ci opowie o tym, jak wykorzystamy gildię do pomocy i odbudowy świata magii – zamilkł na chwilę, wpatrując się w oczy Akkarina porozumiewawczo. – I tu pojawiasz się ty, mój drogi Akkarinie.
Wskazał na niego smukłym palcem, uśmiechając się szeroko.
- Czy dołączysz do nas? Do naszej małej, lecz mającej wielkie ambicje grupki? Przed nami świetlana przyszłość, przyjacielu. – Zatoczył dłonią łuk. – Wyobraź sobie... W każdym większym mieście magiczna placówka naszej gildii, a w jej centrum... – Raz jeszcze wskazał Nemorianina. – Wy! Mistrzowie! Pełni wiedzy i mocy! Będziecie niczym bogowie w oczach studentów, uwierz mi.
Zbliżył się do Akkarina na niebezpiecznie bliską odległość, taką, że mógł dostrzec najmniejsze plamki w jego oczach.
- Moc, do odbudowy twojego domu – szepnął na ucho Nemorianina i natychmiast wykonał daleki krok do tyłu. – Nie wiem, czy trafiłem do twojego serca, ale pewnie każdy chciałby móc zobaczyć swój dom na nowo w swej glorii i chwale.
Stanął, przyglądając się uważnie sylwetce Nemorianina.
- Co powiesz na taką propozycję? Dołączysz do nas?
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Obraz Rennkara zaczął się nagle chwiać i rozpływać. Po krótkiej chwili zupełnie zniknął wszystkim zgromadzonym w pomieszczeniu z oczu. Nikt już go nie wyczuwał, zaś kontakt między nim a Akkarinem również zniknął.
Nemorianin domyślił się, że to wina utrzymującej go magii, zatem od tej pory musi radzić sobie sam. Hergana nie ma, Rennkara też nie... Został tylko on, Szayel i siedzący pod ścianą najemnik. I oczywiście elfia skrytobójczyni, której trzeba otworzyć w końcu portal, co też uczynił, wnikając w jej umysł, by zorientować się, gdzie jest. A nie znajdowała się daleko, ścigana przez strażników, należało się więc spodziewać jej lada moment.
Akkarin zmrużył oczy, rozważając propozycję Szayela. Była w zasadzie bardzo ciekawa...
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Elfka biegła, tak szybko, jak tylko potrafiła. Starała się przy tym kryć w cieniach, stogach siana i krzakach, by strażnicy nie mogli jej wypatrzeć. Wkrótce potem, jak zrozumiała, pogoń ustąpiła. Nie mogli jej nigdzie dostrzec. Uśmiechnęła się z triumfem, spoglądając na znajdujący się w sakwie kryształ. Jej serce wciąż biło mocno po szaleńczym biegu. Położyła dłoń na piersi, próbując je uspokoić.
Zobaczyła w swoim umyśle otrzymaną od Akkarina pozycję ich kryjówki. Przycupnęła akurat za ścianą jakiegoś domu, wychyliła się więc ostrożnie i sprawdziła, czy ogon nie powrócił. Pole widzenia było czyste, nie dostrzegła bowiem nikogo. Uznała, że spokojnie może opuścić to miejsce i udać się do bazy, podążając za wizją Nemorianina.
Przed nią nagle otworzył się portal. Przeszło jej przez myśl imię Akkarina, po czym wskoczyła w niego, choć wiedziała, że sporo ryzykuje. Bo co, jeśli to pułapka?
Wylądowała gwałtownie na zimnej podłodze rozwalającej się szopy. Ujrzała Szayela, Akkarina i Andarysa, którzy się w nią wpatrywali. Zaciekawiła się, gdzie jest kolejny mag, którego widziała w karczmie. Teraz jednak nie pora na to.
Odpięła od pasa sakwę z kryształem i podała Szayelowi, czując wciąż na sobie ich spojrzenia. Wzruszyła ramionami, wycofując się. Ona swoją misję wykonała.
Jej spojrzenie powędrowało na Andarysa. Uśmiechnęła się lekko, wpadając na pewien pomysł.
Awatar użytkownika
Rennkar
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rennkar »

Rennkar spadał w otchłań krwawego kryształu.
Kiedy tylko glif - niestabilny twór szaleństwa, geniuszu i mocy Szayela wyczuł ów artefakt wyrwał się ku niemu pędem tak wielkim, że gdyby tylko jego nosiciel spróbował się temu przeciwstawić niechybnie został by rozerwany na strzępy tracąc wraz z tym całość tego co zdołał odzyskać.
Czuł swoje ciało, czuł ciała tych wszystkich których żywota przeżył. Aż w końcu odczuł i to ciało które magicznie przybrał i z którym ostatecznie zaczął się identyfikować. Wszystkie te kształty mieszały się w koglu rwących nurtów mocy przepływającej dookoła rozmazanej smugi karmazynu. Spadał wieki, sekundy, milenia poprzez pionowy szyb będący w istocie kilkucentymetrowym kryształem.
W końcu opadł na jego dno. Wrażenie spadania urwało się w nierejestrowalnym ułamku czasu, forma stała się stabilna choć podatna na zmiany woli. Spękane dłonie zacisnęły się na kosturze który dotykał litego kryształu. Dookoła w medium udającym powietrze unosił się czerwony pył. Szepty, tysiące szeptów. Pył układał się w twarze, zlewające się ze sobą. Rozmyte. Połączone w jednym wszechogarniającym okrzyku trwogi, bólu, cierpienia. Ściągnięte w ich wyrazie.
Sam Rennkar czuł się świeży i rześki. Pełen energii która wręcz go rozpierała. Sceneria pozostawała niemal poza jego sferą zainteresowania. Coś, pewien element tego kim był buntował się przeciwko temu nienaturalnemu spokojowi. Jednakże był za cichy aby na cokolwiek wpłynąć. Cichł zagłuszany przez szepty, które powinny były dawać mu oparcie.

Gdy tylko Quarraena wpadła do środka, tuż po tym jak zdążyła się rozejrzeć odczuła szarpnięcie przy pasie. Kryształ wyskoczył z sakwy i wystrzelił w kierunku Szayela. Zatrzymał się na wyciągnięcie ręką od niego, na wysokości jego piersi. Zamarł w bezruchu wśród pełnej zaskoczenia ciszy. Po czym z jego wnętrza na podobieństwo rozkwitającego kwiatu wyłoniły się zwoje krwistoczerwonych run o niezwykłym stopniu skomplikowania. Były to fraktalne odwzorowania permutacji glifu niegdyś zdobiącego ścianę lochu Kryształowego Królestwa. Utworzyły one skomplikowaną powoli obracającą się sferę dookoła kryształu połączoną z nim siecią skomplikowanych przepływów widocznej tylko dla osób z niezwykle wyostrzonym zmysłem magicznym energii oraz mostem bardziej topornych run stanowiących jakby łodygę tego tworu. Osoby uzdolnione magicznie w zwykłym stopniu widziały ten twór jako kłębowisko magicznych zawirowań a nieuzdolnione w tym kierunku ledwie blade karmazynowe widmo. Wszyscy jednak odczuli promieniujące od obiektu fizyczne ciepło rozgrzewające ciała i rozjaśniające umysły. Obiekt promieniował nagromadzoną energią życiową.

Nawet sam Szayel w głębi siebie został zaskoczony takim obrotem spraw. Takie zawsze jest ryzyko tworzenia czegoś nad czym do końca się nie panuje ani czego w całości nie pojmuje. To był ewidentnie glif odpowiedzialny za przyzwanie Nemorianina lecz... Wiele się w nim zmieniło. Na dodatek w pewien sposób złączył swą moc z kryształem. Niewątpliwie teraz jego moc była łatwiej dostępna, tak jak wcześniej w niemal każdym podobnym tworze ukrywała się tuż za niemożliwą do pełnego obejścia barierą tak tutaj wybiła na zewnątrz. Każdy mógł ją odczuć, a on - Szayel czuł, że w jego gestii pozostaje jej kształtowanie. Na wyciągnięcie dłoni, energia tysięcy żywotów połączona w coś potężniejszego. Zaklęta...
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Wszystko działo się za szybko. Zniknięcie Rennkara, przywołanie skrytobójczyni, lewitujący czerwony kryształ. Choć z drugiej strony, ten ostatni był naprawdę fascynujący. Demon wpatrywał się w niego niczym zahipnotyzowany.
- Fascynujące... - To słowo zdawało się wyrwać z ust Akkarina bez udziału jego woli. Nemorianin nie kłamał, naprawdę podobał mu się ten kamień. Przyglądał się zawiłościom słów, otaczających go, ich połączeń z kryształem... Część wyrazów rozumiał, było jednak ich zbyt mało, by pojąć całość znaczenia. To zainteresowanie nie trwało jednak długo. W głowie demona zakiełkował niepokój. Co stało się z Rennkarem? Czy moc, kamienia, zachwiała jego istotą, aż tak, by stłumić ją? Akkarin rozesłał magiczne sondy w każdy zakamarek domu, szukając rodaka. Nie było go. Może zwyczajnie jego dusza odeszła? Nie, bariery stoją więc i drugi demon musi być w pobliżu. Więc gdzie? Wzrok Akkarina znów powędrował w stronę kryształu. Czyżby? Posłał myśli w stronę lewitującego kamienia, ciekaw czy może tam odszuka nemorianina?
Szayel
Rasa:
Profesje:

Post autor: Szayel »

Gdy pojawiła się elfka wszystko straciło na znaczeniu. Szayel wyczuł energię krwawego kryształu niczym najdoskonalszy zapach. Dostrzegł jego krwistą aurę już w torbie kobiety. Gdy tylko tak się stało, kryształ jakby odwzajemniając to pragnienie bliskości znalazł się tuż przednim. Zawisł przed jego dłonią posłusznie, lewitując w powietrzu rytmicznie, to unosząc się leciutko do góry, to nieznacznie opadając. Chociaż był wielkości ludzkiej dłoni, to sprawiał wrażenie majestatycznego. Wszyscy się w niego wpatrywali z wielkimi oczami. Zakrzywiał wokół siebie przestrzeń, roztaczając łunę iskrzącej czerwieni tak intensywnej, że miało się wrażenie, iż to krew.
- Dobrze się spisałaś, elfko – pochwalił skrytobójczynię nie spuszczając wzroku z kryształu.
Więc to jest efekt moich badań – pomyślał z dumą, obserwując najdrobniejszy szczegół krwawego sopla o niezwykle gładkiej powierzchni. Errandilas naprawdę go stworzył. Wykuty z esencji życia i magii tysiąca żywych stworzeń. Tysiąca dusz zamkniętych i cierpiących wieczne katusze w tych drobniutkich ściankach. Wystarczyło zamknąć oczy i posłać swoją myśl w głąb przedmiotu, aby usłyszeć rozdzierające jęki bólu i cierpienia. Kakofonia wrzasków. Niczym w samych piekłach. Biedne dusze błagające o litość. Dusze, których jedynym marzeniem było zaznanie błogiej śmierci. Lecz nie, ich los będzie jeszcze gorszy. Straszniejszy niż mogą sobie wyobrazić. Łamiąc wszelkie prawa życia i harmonii naturalnego stanu rzeczy, te dusze zostaną wykorzystane jako surowiec do odtworzenia życia. Życia Nemorianina. Przetopione jak metal, a następnie wykute w ognistej kuźni bólu. Na wieczność złączone w jeden byt, jedno życie.
Wyczuł, jak Rennkar przeniósł się do wnętrza kryształu. Już teraz jego dusza powoli się odradzała kosztem życia tysiąca innych istnień. Teraz wystarczyło tylko zapieczętować wieko. Podpisać pakt. Zamknąć drzwi.
Szayel spiął na moment brwi, pogłębiając się we własnych myślach. Poświęcić efekt tylu lat pracy dla jakiegoś Nemorianina? Czy to było opłacalne?
Przez moment zastanawiał się i z uśmiechem stwierdził, że tak. Opłacało się, ale pod jednym warunkiem. Tylko mając pewność, że w przyszłości Rennkar nie zwróci się przeciw niemu ożywi go. I już wiedział, jak to zrobić.
- Odsuńcie się – rzekł nagle do wszystkich – zaraz ujrzycie magię, która przez wielu głupców uchodzi za najmroczniejszą i nikczemną. Pokaz mocy, która spętała życie i kieruje nim.
Wszyscy cofnęli się pod ścianę, przypatrując mu z wielką uwagą. Położył kryształ w centrum pomieszczenia i wyjął rytualny sztylet o haczykowatym ostrzu, którego zadaniem było rozrywać ciało do samych kości. Klęknął i podwinął szeroki rękaw, przykładając sztylet do nadgarstka. Zacisnął zęby i z wbił ostrze prosto w żyłę. Trysnęła obficie krew, lecz na tym nie poprzestał. Pociągnął ostrze aż do samego zgięcia w łokciu, dysząc ciężko. Chociaż dzięki swej magicznej regeneracji nic mu nie groziło, to ból odczuwał jak najbardziej. A to bolało…bardzo.
Z taką raną, z której posoka lała się wręcz strumieniem, zaczął zataczać wokół kryształu koło. Idąc szeptał na przemian słowa w pradawnej, demonicznej i mrocznej mowie, nadając całości magicznej mocy. Gdy dookoła kryształu widniało już krwawe koło, stanął nad nim, obmywające go we własnej krwi. Następnie uniósł dłoń do góry i cała rana zabliźniła się natychmiastowo, nie pozostawiając po sobie ani śladu. Jego skóra na nowo była delikatna niczym płatek róży i śnieżnobiała niczym puch.
Cofnął się, przypatrując swemu dziełu.
- Dobrze – szepnął do siebie z zadowoleniem, wchodząc w krąg, a ten błysnął fioletowym światłem, wytwarzając naokoło barierę oddzielającą go od reszty – Teraz nadszedł czas, by cię ożywić.
Rozpostarł szeroko ramiona, a wnętrze bariery wypełnił mrok z towarzyszącym mu odległym szeptem, jakby głosem dochodzącym z zaświatów. Kryształ uniósł się do góry ociekając krwią i zawisł mu tuż przed twarzą. Uśmiechnął się, wyczuwając strach tysiąca dusz tworzących kryształ oraz żądzę ducha Nemoriania, który niby drapieżny pająk czekał za barierą świata martwych i żywych, by wskoczyć do swego nowego ciała.
- O, dusze zmarłych – zaczął inkantację w języku demonów, czarnej i pradawnej mowy - Karmię was skażonym chlebem, napajam was zatrutą wodą. Mroczna uczt się zaczyna. Przybywaj! Duszo marna, pyłu kruchy. Oto ponowne narodziny twej duszy. Sączące się myśli spaczenia. Odrażający władco szaleństwa. Mocą magii wzywam cię, oddaję ci ciała i dusze. Wypełźnij z ziemi. Wyłam się z piekieł. Wyważ śmierci wrota. Mym rozkazem nadaję ci życie!
Skierował dłoń prosto na kryształ, a mrok wypełniający wnętrze bariery uniósł się jak wąż unosi łeb podczas ataku. Powierzchnię kryształu pokryły runy, które zaczęły formować skomplikowane wzory. Błysnęło światło. Krwisty krąg przeistoczył się w pentagram z dwoma symbolami ustawionymi naprzeciw siebie – słońcem i księżycem. Trzymając potęgę zaklęcia Szayel dopowiedział ostatnie, wiążące słowa.
- Powstań do życia i bądź mi posłuszny!
Rozległ się ogłuszający huk wraz z nagłym wybuchem przerażających pisków, jęków i wrzasków. Czerń opadła z rykiem na kryształ, wnikając w niego, a ten powiększył się do ludzkich rozmiarów, stając kompletnie czarnym. Bariera zniknęła wydając cichy syk. Kryształ upadł na ziemię z jękiem, a jego powierzchnia zaczęła się wyganiać, jakby coś starało się z niego wydostać. Wszyscy przyglądali się temu z przerażeniem poza Szayelm, który stał z uśmiechem, mając w oczach niebezpieczny błysk. Zerwał się lodowaty wiatr, gdy przed nim wyrosła z ziemi brama z ludzkich kości. Pradawny z niegasnącym uśmiechem przyglądał się temu, zaś jego szata i włosy łopotały w rytm gwałtownych podmuchów. Z bramy wypłynął jakiś cień i z upragnionym jękiem wniknął w kryształ. Brama, a właściwie portal będący połączeniem świata zmarłych i żywych, zatrząsł się w posadach i we mgle rozpłynął się w powietrzu, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
W powstałej ciszy rozległ się dźwięk. Jakby coś pękło. Na powierzchni kryształu pojawiła się szczelina, która z charakterystycznym dźwiękiem powiększała się, aż w końcu utworzyła otwór. Z niego wydostał się czarny dym, a wraz z nim wynurzyła się dłoń. Fizyczna. Złożona z ciała i kości. Następnie, wraz z kolejnym otworem, druga. Później głowa i cała sylwetka Nemorianina. Rennkar narodził się na nowo. Można powiedzieć, że kryształ był jego jajem, z którego się wykluł. Choć nie do końca jego. W głębi podświadomości Nemorianin czuł, że jakaś potężna siła związała go nierozerwalnym supłem z Szayelem. Czuł to w swojej duszy niczym wypalone piętno i wiedział, że choćby nie wiadomo jak próbował, to i tak będzie musiał z tym piętnem żyć.
Żyć…na nowo.
Szayel za pomocą magii rzucił jeszcze nieco oszołomionemu Nemorianinowi czarną szmatę lezącą w kącie pomieszczenia, by zakrył swą nagość. Nowe ciało Rennkara, w przeciwieństwie do poprzedniego, nie posiadało żadnych blizn. Nadal miał te same rysy twarzy, kształty, ale wszelkie niedoskonałości zostały usunięte. Szayel uważał, że tak będzie lepiej. Cóż to byłoby za ożywienie, gdyby jego ciało wciąż posiadało blizny swego poprzedniego wcielenia? Idealność. Niech Nemorianin go zasmakuje. Przynajmniej w cielesnym aspekcie.
- Witamy w świecie żywych, Rennkarze – rzekł do niego z uśmiechem, wbijając uważne spojrzenie w jego oczy – Pytałeś mnie w lochu o to, co chcę w zamian za twoje ożywienie – uniósł brew porozumiewawczo – Sądzę, że poznałeś odpowiedź. Czy ci się ona podoba, czy nie.


Edit ( z powodu straszliwego zastoju jestem zmuszony opuścić wątek. Nie będę całych wakacji poświęcał na jednego posta. Wiem, że fabularnie to krzywo wygląda, no ale cóż. Przykro mi, bo b.zależało mi na tym wątku : < )

Nagle Szayel westchnął ze znużeniem, odwracając głowę. Spiął brwi w zamyśleniu. Rennkar i tak w obecnym stanie nie mógł działać na jego niekorzyść, miał naturalnie wolną wolę, gdyż nie był ożywieńcem, ale pewien pierwiastek magii nekromancji i życia z kryształu stworzyły z niego…hybrydę? Bez znaczenia. Tak ,czy tak, nie może go zdradzić ani knuć przeciw niemu…chyba że znajdzie lekarstwo na swoją „przypadłość”. Pradawny i tak zmarnował w tym miejscu zbyt dużo czasu. Jeżeli się nie ruszy odnajdą go wysłannicy Rady Czarodziei lub członkowie rodu. A obecnie nie miał w ogóle ochoty na walkę z nimi. Nudzili go i byli niewarci wysiłków. Trzeba było odszukać księgę dla elfiego króla, by ten udostępnił mu bibliotekę. W obecnym stanie Rennkar nie przyda mu się. Wciąż musi przystosować się do swojego nowego ciała. Akkarin natomiast…nie ufał do końca Nemorianinowi. Za to pewnie dzielił jakąś słabą nutkę zrozumienia w stosunku do swego nowo-stworzonego pobratymca. Dla Szayela to było nawet lepiej. Nie będzie musiał fatygować się osobiście. Rennkar stanie się nieświadomie szpiegiem.
Zerknął na najemnika. On też się nie liczył.
Uśmiechnął się do wszystkich zgromadzonych, wykonując głęboki ukłon.
- Było niezmiernie miło z wami pracować – wykonał magiczny gest jedną dłonią, rzucając magiczne słowo: portal. Za plecami otworzyło się przejście prowadzące do jego wymiaru – Z pewnością kiedyś się jeszcze spotkamy.
To powiedziawszy zniknął z wyrwie, która następnie zamknęła się z cichym sykiem, rozmywając w nicości
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Demon pokręcił głową widząc jak szybko Szayel uciekł. Cóż, dla tego człowieka a raczej pradawnego, tutaj przybył. Z jego powodu znalazł się w tym miejscu. Teraz nie miał powodu by dłużej tu zostać. Ukłonił się najpierw mrocznym elfom, potem drugiemu nemoraininowi.
- Cóż, w takim razie ja również was opuszczę. Skoro Szayel postanowił... Odejść... - Miał ochotę powiedzieć "uciec", lecz powstrzymał się. - Ja również wyruszę dalej. Rennkarze, jeśli kiedykolwiek znów spotkasz naszego drogiego maga i pomoc mojej osoby będzie potrzebna, wiem, że nie będziesz miał problemu by odszukać mój umysł. A teraz żegnajcie. Arkad, znikamy. - Wierzchowiec podszedł do demona, a ten oparł dłoń o jego szyję. Jeszcze raz skinął głową zgromadzonym. Bez słowa obaj zniknęli. Lecz w przeciwieństwie do Szayela nie przez portal, w który trzeba było wejść, lecz obejmując magicznym przejściem siebie wraz z wierzchowcem.

[Ciąg dalszy. Akkarin]
Awatar użytkownika
Andarys
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Andarys »

Elf poruszył się nagle, zamrugawszy oczami. Kiedy dotarło do niego, co się wydarzyło, wykrzywił twarz w nieprzyjemnym grymasie. Nie obchodził go ani demon, ani sam czarodziej. Obchodziły go obiecane pieniądze, które zniknęły wraz z Pradawnym. I tak dobrze, że dostał zaliczkę, przynajmniej nie sterczał tutaj bez powodu. Przez to wszystko nawet nie zauważył, kiedy zaczęło się robić widno. Wbrew pozorom często był już na nogach o tak wczesnej porze, bo nie potrzeba mu wiele snu. Jedna nieprzespana noc nie zrobi różnicy.
Spojrzał na Quarraenę, która jako jedyna została w tej ruderze. Już od dłuższego czasu czuł na sobie jej wzrok, co zbudziło w nim pewien... niepokój? Tak, to dobre słowo. Obecność skrytobójcy nigdy nie wróży nic dobrego.
- Pozostali odeszli, więc mnie również nic tutaj nie trzyma. Żegnaj - rzucił szybko, po czym od razu ruszył do drzwi, a raczej do tego, co z nich zostało. Kątem oka wyłowił pełne wyrzutu spojrzenie elfki. Jeszcze tylko tego by brakowało, żeby za nim poszła. Przecież przynależność obu do tej samej rasy nie oznacza zaraz, żeby mieli się od razu zaprzyjaźniać. Przyspieszył nieco i po przejściu kilku metrów znalazł się na zewnątrz. Jako pierwszy wyszedł normalnie, wyjściem.

[Ciąg dalszy: Andarys]
Ostatnio edytowane przez Andarys 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Quarraena
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 145
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quarraena »

Wszyscy kolejno opuszczali ruderę, aż w końcu została sama. Nie, nie sama. Z Andarysem, któremu teraz się intensywnie przyglądała. Bardzo intensywnie. Czuła do niego coś w rodzaju... zafascynowania? I chęć bliższego poznania. Teraz nadarzała się okazja do zrealizowania planu, który już dawno zaczął się krystalizować w jej głowie. Nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu.
Gdy usłyszała jego słowa, nieco zrzedła jej mina, lecz postanowiła wziąć się w garść. Przecież nie jest bachorem... Posłała za nim pełne wyrzutu spojrzenie, postanawiając chwilkę odczekać i wyruszyć za nim, korzystając ze swoich zdolności skrytobójczych. Miała nadzieję, że jej pomysły zjednania sobie mrocznego elfa wypalą choć w części... Nie mogła jednak przewidzieć jego reakcji, choć wiedziała, że łatwo nie będzie.
Jak postanowiła, tak zrobiła, i wkrótce w ślad za elfem opuściła tajną kryjówkę.

Ciąg dalszy: Quarraena
Zablokowany

Wróć do „Kryształowe Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości