Ocean Jadeitów[Morze] Na złym kursie.

Gdzie okiem sięgnąć turkusowa woda plącze się i zlewa z błękitnym niebem. Fale i wiatr szumią w tonie oceanu, na którego dnie znajdują się wręcz nieskończone pokłady jadeitu. Dom syren i trytonów, który skrywa skarby, zatopionych pirackich statków. Delfiny wyskakujące nad wodę. Ryby mieniące się wszystkimi kolorami tęczy. I księżyc, który każdego dnia odbija się w tafli jadeitowych luster.
Zablokowany
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

[Morze] Na złym kursie.

Post autor: Awel »

Wraz z nadejściem zmierzchu, ruch na statku nieco zmalał. Członkowie załogi pochowali się gdzieś po kątach, zajmując się tymi rzeczami, dzięki którym udawało im się nie zwariować w czasie rejsu. Odkad pojawiła się na morzu, Awel potrzebowała trochę czasu by zrozumieć na czym polega sekret. W jej przekonaniu, monotonia dnia codziennego zabiła więcej marynarzy niż jakiekolwiek sztormy, morskie bitwy czy choroby i inne wypadki zdarzające się na pokładzie. Rozglądając się wokół siebie, aż po horyzont nie widziało się nic poza niebem, palącym słońcem i wzburzonymi falami. Wszędzie woda, woda i woda. Do tego dzień w dzień te same twarze, te same obowiązki, identyczne przemowy, dyskusje, spory i żarty. Nawet jedzenie wydawało się mieć jeden jedyny wygląd i smak, jako że naczelny kucharz Steve Marchewa cokolwiek by nie przygotowywał, zwykle osiągał ten sam efekt, powszechnie nazywany gulaszem Marchewy, kleistym Marchewy lub papką Marchewy. Ludzie na Aurorze po prostu musieli mieć coś co pozwoli im oderwać się od codzienności. Coś co było tylko ich, na czym mogli się skupić, odpocząć i zaznać przyjemności. Oczywiście nie licząc abordażu i plądrowania innych statków, co większość traktowała jako najlepszą z atrakcji.
Dla Bryzy taką odskocznią była polityka. Hierarchia, układy, powiązania, cele, ambicje, spiski, kolaboracje, wszystko to co działo się na pokładzie okrętu, doskonale odzwierciedlało wyzwania z jakimi mierzyli się władcy wielkich królestw. I choć sama skala zjawiska była tu odpowiednio mniejsza, Awel doskonale czuła się w takiej grze. Już po kilku tygodniach swojego pobytu na Aurorze, posiadła wiedzę odnośnie tego jakimi motywami kierują się poszczególni członkowie załogi i jakie preferują metody działania, dążąc do realizacji swoich planów. Starała się być na bieżąco z wydarzeniami na statku, nawet z tymi które wydawały się błahe, głupie, na pozór nic nie znaczące, nie interesujące nikogo poza bezpośrednio zainteresowanymi stronami, a już na pewno nie docierające do uszu pani kapitan.
Na przykład to, iż dwóch marynarzy dostało biegunki, a ponieważ o swoje dolegliwości oskarżyli Marchewę, jawnie zarzucając kucharzowi niekompetencję, ten ostatni zapowiedział, że jak tylko dorwie owych szubrawców, zacznie karmić ich wrażliwe żołądki od drugiej strony, używając przy tym największej z swoich chochli. Było też posądzenie o kradzież i bójka. Podobne zwady na Aurorze miały miejsce raczej rzadko, a to głównie za sprawą olbrzymiego bosmana, zwanego Rubasznym Jorem. Ów wielkolud zwykł karać uczestników mordobicia w dość wyrafinowany, a jednocześnie prosty sposób, przywiązując takiego delikwenta do dziobu w czasie planowanego taranowania cudzej jednostki lub też zapraszając nadgorliwców do wspólnego testowania zasięgu pokładowych balist. Dzięki temu od kilku godzin wśród członków załogi obstawiano czy nowy „pocisk” pobije dotychczasowy rekord.
Rzecz jasna były też sprawy dużo ważniejszej wagi, z walką o czapkę kapitańską na czele. W tym miejscu uczciwie należało przyznać, że pozycja Meduzy pozostawała niezagrożona, co w równym stopniu wynikało z dokonań samej kapitan, co z faktu iż poszczególni członkowie załogi raczej za sobą nie przepadali. I tak jak Marchewa oświadczył że prędzej zje beczkę soli niż pozwoli Doktorkowi stanąć na mostku, tak wspomniany medyk zarzekał się iż w dniu w którym kucharz zostanie kapitanem, osobiście zepchnie okręt na rafy.
W ostatnim czasie owe zmagania osiągnęły zupełnie nowy poziom, a to za sprawą myśli przewodniej, sugerującej iż „jeśli nie możesz kierować okrętem, spróbuj kierować tym który stoi na czele załogi”. Niestety prości piraci ową podpowiedź interpretowali po swojemu, wskutek czego zamiast o serce kapitan, starając się zdobyć skarb który ta trzyma między nogami. Właśnie z tego powodu Awel siedziała na beczce ustawionej bezpośrednio pod kapitańską kajutą, czujnie obserwując wchodzących. Interesowały ja zarówno ich maniery jak i rynsztunek, a przede wszystkim miny jakie poszczególni petenci mieli po zakończeniu wizyty.
Jednak najciekawszą z tych wszystkich plotek były spekulacje odnośnie obecnego kursu. Aurora zmierzała wprost do Arrantalis i choć nikt z załogi nie wiedział dlaczego, to wszyscy zdawali sobie sprawę że to rodzinne strony kapitan. Problem w tym, że piraci nie grasowali na tych wodach, a co za tym idzie, raczej nie mogli spodziewać się rychłego łupu. Z drugiej strony królewska marynarka wcale przez to nie zaniechała polowania na nich, więc niebezpieczeństwo ujrzenia na horyzoncie wrogich żagli rosło z każda chwilą.
- W co się gapisz wredna chudzino? - Spytał Jory, swoją posturą przysłaniając Bryzie niemalże całe światło wiszącej z boku latarni.
- Robię pewne obliczenia. Zastanawiam się ile szybsza była by nasza łajba, gdyby wyrzucić z niej najcięższego marynarza. - Odcięła się zapytana.
- Pytałem raczej dlaczego gapisz się w to, a nie w to. - Kontynuował niczym nie wzruszony bosman, wskazując najpierw na notatnik czarodziejki, a później na linie horyzontu.
Awel nagle uwiadomiła sobie iż w dalszym ciągu była na wachcie.
- Pilnuję na statku rzeczy najważniejszej. Cnoty naszej kapitan. - Odpowiedziała Bryza. - A właściwiej to chciałam rzecz iż pilnujemy oboje. Obejmujesz kolejkę po Amarze, potem Fjaril a następnie znów ja.
- Z jakiego to powodu znalazłem się na tej zaszczytnej liście? - Zastanawiał się wielkolud.
- Ano z tego iż orły i wróżki nie dogadują się między sobą najlepiej więc musiałam wstawić kogoś pomiędzy. - Wyjaśniła czarodziejka, po czym już zupełnie na poważnie, spojrzała w kierunku światła dochodzącego z kapitańskiej kajuty. - Myślisz że dziś zechce nam coś wyjaśnić?
Awatar użytkownika
Kaitlynn
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Żeglarz , Pirat , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Kaitlynn »

Każdy wieczór był dla Kait niczym nagroda. Choć z jednej strony była kapitanem, którego jak na razie nikt władzy nie podważał, tak z drugiej strony miała te wrażliwe wnętrze. Cisza na pokładzie, przerywana tu i ówdzie załogantami którzy jeszcze nie ułożyli się w swoich pryczach, czyste rozgwieżdżone niebo i spokojne morze nadawały uśmiech jej twarzy.

Niestety dziś nie było jej dane zażyć tego luksusu. Kobieta siedziała na bogato zdobionym krześle przed, nie mniej bogato zdobionym, biurkiem. Na jej twarzy zamiast uśmiechu rysowało się zmęczenie, a powodem tego była sprawa związana z kierunkiem obranym na Arrantalis. Kapitan ponownie podniosła list który otrzymała jeszcze na Limarii, gdy załoga i ona zażywali zasłużonego odpoczynku, większość wydając przy tym wszystkie swoje oszczędności. Obok listu leżała zerwana królewska pieczęć wysp.

"Kaitlynn, mam wielką nadzieję, że ten list trafił do twoich rąk. Tak szczerze to głupio mi pisać ten list, ze względu na naszą przeszłość i twoje obecne położenie, ale jesteś moją jedyną nadzieją - jakkolwiek dziwnie to brzmi. Być może już słyszałaś o najnowszym wydarzeniu z Arrantalis, w centrum którego znalazłem się niechybnie ja. Przez te lata gdy ty zdobywałaś sławę, ja otrzymałem zaszczyt ochrony potężnego artefaktu który, jak się mniema, został użyty aby wspomóc moc magów którzy rzucili klątwę na Arrantę. No właśnie, skradziono go, spod moich rąk! Choć flota próbowała ścigać złodzieja na nic ich wysiłki. Zastanawiasz się pewnie, dlaczego flota? Skoro obracasz się w towarzystwie piratów, zapewne słyszałaś o Krzywym Fillu, znany pirat, no może nie tak jak ty ale i tak w Arrantalis większość go kojarzy. Jak się można domyślić, zostałem przez niektórych okrzyknięty zdrajcą bo pomogłem skraść ten artefakt. Jednak musisz mi uwierzyć, że nic takiego nie miało miejsca, znasz mnie. Zwróciłem się o pomoc do twojej matki jako, iż to ona prowadziła pościg. Przekonałem ją aby przekonała królową, abym dostał szansę na udowodnienie swojej niewinności przez odzyskanie artefaktu. Oczywiście sam nic nie zdziałam. I tu wkraczasz ty. Królowa i twoja matka, obiecały, że ten jeden raz, gdy zacumujesz przy Arrantalis, nie wyślą za tobą okrętów, nie możesz jednak zejść na ląd - Nari'la obawia się, że miejscowi mogliby cię zaatakować. Proszę cię o pomoc Kait, codziennie przez tydzień wypatrywał będę twojego statku, podobno ciężko go pomylić z innym. Gdy tylko się zjawisz, przypłynę łodzią na twój statek.

Podpisano
L"


- Lincoln ty...głupku. - Kapitan westchnęła.

Sytuacja nie była prosta. Z jednej strony o pomoc poprosił ją jej stary przyjaciel, a nawet ktoś więcej - choć nie było im dane rozwinąć tego uczucia, pamiętała, że kiedyś czuła do niego coś więcej niż tylko przyjaźń. Dochodziła do tego też kwestia domu, Arrantalis i jej rodziny, matki. Nie mogła ich zawieść, jakkolwiek daleko by nie była i kim by się nie stała, nie mogła wyrzec się swojego pochodzenia...i nie chciała. Z drugiej strony była piratem, ba, poszukiwanym kapitanem! Jak miała powiedzieć załodze, że tym razem jesteśmy Tymi Dobrymi? Płyną prosto do Arrantalis, siedliska jednej z największych flot Oceanu Jadeitów, dobrowolnie, a przecież za jej okręt i nią samą wystawiono potężne nagrody. Jak przekonać załogę, że nic im nie grozi i coś na tym zyskają? Czuła nadchodzący ból głowy, zbyt wiele godzin skupiała się na tej kwestii.

List był autentyczny, ufała więc w słowo królowej, a tym bardziej własnej matki. Perspektywa ujrzenia starego przyjaciela nawet ją radowała, jednak możliwość skonfrontowania się z własną matką lub ojcem wręcz ją przerażała. Po tylu latach nie potrafiłaby chyba spojrzeć im w oczy, nie mówiąc o rozmowie. Miała nadzieję, że tak bardzo jak ona, nie chcą się z nią spotykać.

___

Meduza wyszła ze swojej kajuty i odetchnęła świeżym powietrzem. Rozejrzała się szybko po pokładzie i widząc niemal ten sam widok jak na co dzień, skierowała się na rufę statku. Podeszła do bariery i oparła się o nią spoglądając w horyzont za statkiem. Obok niej, na barierce, z wielką gracją wylądowała Amra, jej wierna towarzyszka.

- Hej mała. Mam nadzieję, że miałaś lepszy dzień ode mnie. - pogłaskała ją delikatnie po główce, a ta w odpowiedzi tylko zakwiliła. Zapewne coś odpowiedziała, Kait zawsze czuła, że ten ptak ją rozumie. Niestety nie rozumiała mowy zwierząt.
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

Jakby wywołana do odpowiedzi, kapitan pojawiła się niespodziewanie w drzwiach swojej kajuty, po czym ku jeszcze większemu zaskoczeniu zarówno Bryzy jak i Bosmana, całkowicie ignorując otoczenie, pomaszerowała w kierunku rufy. Na widok dowódcy Awel natychmiast zeskoczyła z zajmowanej przez siebie beczki, natomiast Jory skinął powitalnie głową, próbując o coś zapytać, jednak Meduza zachowywała się tak, jakby pozostawała nieobecna. Czarodziejka nigdy wcześniej nie widziała Kaitlynn w takim stanie. Wyizolowana, zamknięta w sobie, pochłonięta swoimi myślami, a co gorsze z miną wyrażającą zwątpienie, niepewność , wahanie i wewnętrzne rozterki. A przecież trudne decyzje były dla niej chlebem powszednim.
Jeśli chodzi o spekulacje dotyczące aktualnego kursu na jakim pozostawała Aurora, wśród załogi dominował pogląd iż kapitan zaplanowała coś wyjątkowego. Uważano że wcześniej celowo omijali rejony Arrantalis, by uśpić czujność królewskiej floty, a następnie dokonać spektakularnego skoku na wybrany cel. Z kolei pesymiści zaczęli powątpiewać czy aby kapitan nie dopadły wyrzuty sumienia, za sprawą których postanowiła się poddać, oddając statek, załogę i wszelkie dobra na powrót pod władzę korony. W każdym bądź razie bez względu na to którą z obu skrajnych wersji przyjąć za słuszną, obie opierały się na tym samym założeniu, podpowiadającym iż kapitan doskonale wie czego chce, mając zaplanowany zarówno kierunek jak i cel czekającej ich misji.
Awel miała w tym temacie własne podejrzenia. Czarodziejka obstawiała iż chodzi o znalezienie nowej przystani do zaopatrywania Aurory i niezbędne wymienne handlowa. Ocean był wystarczająco duży aby zawsze się na nim ukryć lub uciec ścigającej cię jednostce, jednak ilość portów w których statek mógł bezpiecznie uzupełniać zapasy, pozostawała mocno ograniczona, a jeśli ciągle korzystało się z tych samych rozwiązać, ryzykowało się, iż w końcu zamiast zaufanego handlarza na brzegu będzie cię wyczekiwać gwardia królewska. Z drugiej strony nikt nie wykluczał iż wszystkie z tych przypuszczeń mogły być błędne.
- Jest jak cień samej siebie… - zauważyła Bryza przyglądając się swojej kapitan. Szybko jednak odrzuciła ta uwagę na drugi plan, gdy w zasięgu jej wzroku pojawił się niejaki Avax pełniący rolę pokładowego medyka, choć zdaniem wielu, jedyną rzeczą na której Doktorek dobrze się znał, a która pośrednio dotyczyła ludzkiego organizmu, były metody zadawania bólu. Jego obecność nie byłaby tu niczym niezwykłym, gdyby nie fakt iż mężczyzna przyodziany był zdecydowanie nazbyt dostojnie jak na zwykły wieczorny spacer. Wyjątkowo też nie otaczał go dziś odór śmierci i cierpienia lecz cos co mogło uchodzić za tanie perfumy.
Bryza szybko pokojarzyła z sobą fakty. Jeśli nawet kapitan potrzebowała teraz wokół siebie kogoś to mógłby uwolnić ją od ciężaru trosk, to z pewnością tym kimś nie był Avax, który zdjęcie z ramion Meduzy czegokolwiek, rozumiał dużo bardziej dosłownie niż wymagałaby tego sytuacja.
- Zapowiada się spokojna noc, pani kapitan. – Oświadczył doktorek podchodząc do Kaitlynn. – Niestety załoga nie może pozwolić sobie na ten luksus. Większość jest zdezorientowana, a ja jako ich przedstawiciel, chciałbym poprosić o chwilę…
- No masz, powiedziano mi że to miejsce tajnych schadzek na okręcie, tymczasem wygląda iż wcale nie jest ono takie sekretne! – Krzyknęła Bryza z zaskoczenia podchodząc do Doktorka, samej przy tym udając zdziwienie iż w ogóle na kogoś trafiła. – Myślałam, że tylko sowy polują w nocy. – Zauważył Awel, zwracając się z tym pytaniem do kapitan.
- Zabieraj się stad pijawko. – Syknął Avax, ostentacyjnie kładąc dłoń na rękojeści noża.
Była to mało subtelna groźba. Mężczyzna szybko zresztą cofnął palce, nie tyle z względu na ignorującą go Awel czy bliską obecność kapitan, co z racji pojawienia się bosmana, obdarzonego wyjątkową intuicją jak chodzi o wyczuwanie konfliktów. A z Jorym Rubasznym lub jak to wolał z Wielkim Gonem, nikt nie zadzierał. To znaczy nikt o zdrowych zmysłach. Wielkolud nie powiedział ani słowa. Po prostu wystarczyło że tu był.
- Jeśli chce pani zostać sama, to znaczy sama z własnym ptakiem, - poprawiła się Bryza - to już zabieram stąd tych osiłków . – Zaoferowała się czarodziejka.
- Nie twój interes gdzie jestem i co robię. – Odciął się Avax. – Pani kapitan, jeśli można chciałbym zamienić dwa słowa. Najlepiej na osobności. Przemawiam w imieniu załogi.
- Jakiej załogi? Czy to znaczy że ja i bosman już się do niej nie zaliczamy? – Głośno zastanawiała się Awel.
Awatar użytkownika
Kaitlynn
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Żeglarz , Pirat , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Kaitlynn »

Chwila spokoju - nawet tego los jej dziś pożałował. Odwróciła się do załogantów z lekką złością na twarzy, a to mogło zwiastować tylko dwie rzeczy - albo zaraz rozkaże bosmanowi kogoś przywiązać liną i wrzucić do morza, albo ich wysłucha. Wyrzucenie kogoś za burtę z liną asekuracyjną było ulubionym sposobem Kait na ukaranie załoganta. Kilka godzin ciągnięcia za statkiem dawało im do zrozumienia...o ile mieli szczęście i w okolicy nie polował głodny rekin.

Tym razem jednak złość na jej twarzy zastąpiła ciekawość. Pozwoliła Avaxowi i Awel na drobne przepychanki - kapitan widocznie miała tak zły dzień, że nawet krzyczeć jej się nie chciało. Widok tak "odpicowanego" Avaxa zainteresowała Meduzę, nie na co dzień można go było zobaczyć w takim stanie. Dla niej istniały na tę chwilę trzy prawdopodobne scenariusze - po prostu chce się dowiedzieć jaki jest nasz cel, szykuje się do przejęcia fotela kapitana albo uważa, że uda mu się jej zaimponować i liczy na wspólną noc.

Bosman, choć brutalny, był jedną z najbardziej lojalnych osób na tym statku. Na Aurorze przebywa niemal od samego początku i pomimo gorszych momentów z wypłacalnością, nigdy nie opuścił stanowiska ani nie groził swojej kapitan. Kait mogła zaryzykować stwierdzenie, że oddałby za nią życie gdyby to było konieczne, choć sam nigdy tego nie powiedział.

No i była mała Awel, czarodziejka która zawsze starała się zwracać na siebie uwagę Kait - i udawało jej się to. Chociaż pani kapitan nigdy nie okazywała Awel specjalnych względów, obserwowała ją i jej postępy. Choć sama niegdyś tak skończyła, zastanawiała się, dlaczego tak młoda dziewczyna zaciągnęła się na okręt piracki, jaką miała motywację. Do tej pory nie miała zbyt wielu okazji aby z nią porozmawiać na prywatne tematy.

- Awel ma rację Avax. Należą tak samo do tej załogi jak ty, jeśli więc przemawiasz w ich imieniu, to uważam, że nie ma problemu abyś powiedział to teraz, cokolwiek masz do powiedzenia. I oby to było coś istotnego, inaczej jutro będziecie szorować pokład, oczywiście pomijając Jorego. - uśmiechnęła się przyjaźnie do bosmana, a ten odwzajemnił uśmiech, cieszył się zapewne, że kapitan nie ma zamiaru go karać za winy pozostałej dwójki - mimo, iż byłoby to zapewne dość problematyczne.
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

Na twarzy Awel przez chwile zagościł tryumfalny uśmiech. Słysząc słowa kapitan, Bryza nabrała przekonania, że teraz bez problemu zdemaskuje kłamstwa Doktorka. W zasadzie już zaczęła to robić, będąc gotową zaprzeczyć każdemu zdaniu wypowiedzianemu przez Avaxa, a tym samym dyskredytując twierdzenie mężczyzny, o rzekomym reprezentowaniu przez niego całej załogi. Według mniemania czarodziejki, dla Doktorka rozterki marynarzy były jedynie doskonałym pretekstem by zbliżyć się do kapitan, co zdawała się potwierdzać czerwień na jego twarzy, będąca wynikiem palącego go wsypu i źle maskowanej wściekłości. Niestety dobre samopoczucie Awel szybko znikło gdy z dalszej części wypowiedzi Kaitlynn usłyszała o czekającej ją karze.
"Z jakiej paki ja?" – Zastanawiała się Bryza, jednocześnie z zainteresowaniem przyglądając się rysom twarzy i sylwetce swojej dowodzącej. Czarodziejka nie miała zbyt wielu okazji do tak bezpośredniego kontaktu z kapitan. Gdy spotkały się po raz pierwszy, nad Awel wisiało widmo stryczku, stąd też z oczywistych względów w głowie przyszłej piratki dominowały zdecydowanie inne priorytety niż podziwianie urody Meduzy. Później zaś, jako szeregowy członek załogi, Bryza nie miała co liczyć na prywatne audiencje u Kaitlynn, widując ją jedynie w czasie oficjalnych przemówień, podczas których z racji niewielkiego wzrostu i dość wątłej postury, czarodziejka zwykle spychana była w ostatnie rzędy słuchaczy. Obecnie zaś widząc dołeczki i krągłości na zatroskanej twarzy dowódcy, Awel w pełni zrozumiała starania Doktorka. Szybko uznała też, iż gdyby tylko dostała cynk o nietypowych preferencjach Meduzy, sama gotowała była ustawić się do tego wyścigu.
Tymczasem Avax odzyskał wreszcie głos, spiesząc z stosownymi wyjaśnieniami.
- Reprezentuję większość załogi, oczywiście ze nie bylem w stanie rozmawiać z wszystkimi. – Oświadczył Doktorek. – W każdym bądź razie nie zmienia to faktu iż ludzie są zaniepokojeni obecnym kursem, a niepewność wśród załogi chwieję morale na pokładzie. Marynarze zaczynają szemrać, wyobrażając sobie najróżniejsze rzeczy, co w konsekwencji może doprowadzić do …
- Bla, bla, bla… bzdury i ogóry. – Wtrąciła się Awel. – Gdy padł rozkaz skierowania Aurory w kierunku Arrantalis, nikt nie protestował, nikt nie wrzeszczał „po co”, nikt też nie twierdził że „to bez sensu”. Załoga robi co do niej należy, pozostając w przekonaniu że kapitan wyjaśni im swoje motywy w chwili gdy sama uzna to za stosowne. Przynajmniej ta część załogi która ufa hersztowi. Auuła.
Przemowa Bryzy została gwałtownie ucięta poprzez wielka bosmańską łapę położoną na jej ramieniu. Jory, nawet jeśli zgadzał w pełni zgadzał się z twierdzenie czarodziejki, to nie lubił paplaniny.
- Wredna ma rację. A że gada za dużo, jutro zgłosi się do mnie po szczotkę i zacznie do kapitańskiej kajuty. – Zadecydował bosman.
Awel od razu chciała zaprotestować, nie zgadzając się z karą za gadulstwo, jednak po namyśle uznała że funkcja osobistego przydupasa kapitan jest nawet lepsza niż siedzenie na beczce pod jej kajutą. Bez wątpienia dawała też sporo możliwości. Oczywiście ten rzekomy „awans” wymagał jeszcze zgody samej Kaitlynn no i rzecz jasna uporania się z protestem Marchewy, któremu z pewnością nie w smak będzie to iż ktoś inny przynosiłby dowódcy posiłki.
- Pragnę zauważyć ze problemy kapitan są również przedmiotem mojej osobistej troski… - Kontynuował Avax zmieniając strategie swoich działań, ukierunkowując ja na bardziej intymne refleksje.
Ponownie jednak zakłócono mu jego przemowę, tym razem poprzez głos z bocianiego gniazda, należący do egzotycznej dziewczyny, o trudnym do wymówienia imieniu, przez wszystkich skracanym do „Siv” oraz wzroku przy którym owa panna mogłaby zawstydzić niejednego elfa.
- Kapitano, światła z lewej burty! Chyba trójmasztowiec!
Tym razem to bosman zareagował jako pierwszy.
- Ruszać dupska leniwe łajzy! Pogasić nasze, gęby na kłódkę i czekać na rozkazy! – Zwięzłe rozkazywał Jory, a Bryza i Avax od razu zabrali się do wykonania poleceń. Między innymi za sprawą ciemnych żagli, Aurora mogła niezauważona przemykać w pobliżu wrogich okrętów, jednak to do kapitan należała decyzja, czy tym razem zdecydują się na unik czy atak.
Awatar użytkownika
Kaitlynn
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Żeglarz , Pirat , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Kaitlynn »

Wydanie rozkazu do ataku zapewne poprawiłoby morale wśród załogi, nie mogła jednak teraz ryzykować atakiem na wodach Arrantalis, mogłoby to zmienić decyzję królowej o chwilowej nietykalności.

- Nie tym razem bosmanie. Trzymać kurs na Arrantalis. - powiedziała spokojnie, chociaż w jej głosie był wyczuwalny ton rozkazujący.

Wiedziała, że ten rozkaz spotka się z nie aprobatą wielu członków załogi, była jednak spokojna, jej załoga nie miała z nią zbyt wielu momentów gdy nie mogli "zarobić" - większość nie zaryzykowałaby buntu.

Bosman z lekkim zdziwieniem popatrzył na kapitan, jednak rozkaz to rozkaz.

- Słyszeliście łajzy! Trzymać kurs a zbędna załoga pod pokład! - niektórzy na tym statku bardziej bali się bardziej bosmana, aniżeli samej kapitan.

Meduza spojrzała zaciekawionym wzrokiem na Awel, wiedziała, że ta bardzo chce się jej przypodobać i teraz miała na to okazję.

- Awel, pozwól na moment. - powiedziała spokojnie po czym skierowała się ponownie na rufę. Zaczekała, aż ta do niej dołączy i upewniła się, że są same. - Powiedz, co sądzisz o załodze? I co sądzisz o mnie? Spokojnie, cokolwiek powiesz nie wyrzucę cię za burtę, ewentualnie będzie to twój ostatni rejs na tym statku. - uśmiechnęła się patrząc jej w oczy, skupiła się na jej ruchach ciała i ewentualnych oznakach stresu aby wychwycić kłamstwo.
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

Decyzja kapitan sprawiła, że członkowie załogi niczym za sprawą magicznego zaklęcia stanęli w miejscu, nie wiedząc co robić. Zakłopotani piraci spoglądali jeden na drugiego, próbując na twarzy najbliższego towarzysza odnaleźć potwierdzenia faktu, iż to co przed chwilą usłyszeli rzeczywiście miało miejsce. Powyższej chwili towarzyszyła absolutna cisza. Nikt nie chciał być tym, który jako pierwszy głośno wyrazi swoje wątpliwości, choć oczywiście pytanie „dlaczego do cholery nie atakujemy”, niemalże każdemu cisnęło się na usta. Każdemu poza bosmanem, dla którego jedynym obecnym problemem było to, iż załoga ociąga się z wykonaniem rozkazu, a co za tym idzie swoim zwyczajem wielkolud postanowił przerwać powszechna konsternacje i sprowadzić ludzi z powrotem na ziemie. Pokrzykiwanie Rubasznego Jora okazało się doskonałym remedium na wszelkie dylematy.
- Znaczy się to nie statek kupiecki tylko królewska marynarka. – Zgadywała Awel, próbując znaleźć dla ludzi najprostsze wyjaśnienie powodu dla którego kapitan odstąpiła od ataku na mijający ich okręt. Nikt normalny nie ryzykowałby takiego starcie, zwłaszcza gdy potencjalne zyski były mizerne. Inna sprawa, że tłumaczenie Bryzy w żaden sposób nie obejmowało tego, jak Kaitlynn rozpoznała drugi okręt, którego światła migotały gdzieś nad linią horyzontu, przez co prędzej można go było pomylić z gwiazdami, niż uznać za jednostkę pływającą, a szczegółach konstrukcji nie wspominając.
Sama czarodziejka nie zamierzała rozwijać podniesionej przez siebie kwestii. Zresztą nie miała na to czasu, jako że chwilę po wydaniu kontrowersyjnej decyzji, kapitan poprosiła ją na osobistą rozmowę. Awel od początku się to nie spodobało. Meduza właśnie dała załodze powód by powątpiewać w zasadność jej rozkazów, a chwilę później publicznie zasugerowała iż cokolwiek konsultuje z Bryzą, co oczywiście przełoży się na nieufność załogi również względem czarodziejki. Przez moment złodziejka rozglądała się wokół siebie jakby chciała się upewnić iż nie zaszła pomyłka, a kapitan naprawdę chodzi o nią.
Niestety wszystko wskazywało na to iż rzeczywiście została swego rodzaju wybrańcem. W normalnych okolicznościach pewnie cieszyłaby się z takiego obrotu sprawy, jednak teraz czarodziejka miała wrażenie jakby żołądek podjechał jej pod samo gardło. Mało tego, już na początku tejże audiencji, dostała na twarz serię pytań, odczuwalnych niczym bosmański sierpowy.
„Dlaczego interesuje ją moje zdanie?” – Zastanawiała się Awel, próbując zrozumieć intencje kapitan. Jak rzadko kiedy nic sensownego nie przychodziło jej do głowy, a wizja znalezienia się po niewłaściwej stronie okrętowej burty, w żaden sposób nie pomagała w tych refleksjach.
- Pani kapitan, załoga pójdzie z tobą w największy sztorm. Przynajmniej większość. A ci którzy tego nie zrobią, zostaną weń wepchnięci przez bosmana. Oczywiście łatwiej o zapewnienia lojalności gdy ma się żagle pełne wiatru. – Zebrawszy się w sobie Bryza rzuciła odpowiedź zgodną z tym co najprawdopodobniej Kaitlynn chciała usłyszeć, a przy okazji bezpiecznie, to znaczy bez donoszenia i podawania nazwisk, wyrażającą poglądy czarodziejki. Załoga podziwiała Meduzę i szła za nią ślepo, miedzy innymi dlatego iż jak do tej pory kapitan w pełni spełniała oczekiwania jakie pokładali w niej ludzie. Być może Awel była na Aurorze zbyt krótko, w każdym bądź razie nie widziała by jak do tej pory załoga statku została poddana próbie wierności.
Nie wiedzieć czemu Bryza nie mogła oprzeć się wrażeniu iż ta ostatnia miała wkrótce nadejść.
- Ja natomiast zawdzięczam pani życie, więc bez względu na rozkazy, jestem cała twoja. – Celowo dwuznacznie, zakończyła swoja przemowę Awel. Tu akurat nie musiała specjalnie kalkulować. Gdyby nie kapitan jej dość przypadkowa kariera na statku zakończyłaby się przedwcześnie. Właściwie to zakończyłaby się zanim na dobre się zaczęła. Decyzją Meduzy pozwolono jej zostać, choć wcześniej nikt jej na okręt nie zapraszał, a co więcej okradła jednego z dotychczasowych członków załogi, co z pewnością wielu się nie podobało. Poza tym Bryza doskonale zdawała sobie sprawę że jeśli ktokolwiek patrzy tu na nią przychylnie, to raczej są to ci sami ludzie murem stojący za kapitan, na czele z bosmanem, Marchewą, Siv, Ivanem i być może pierwszym oficerem. Z drugiej strony oddanie władzy komuś takiemu jak Doktorek, Śliski Pit, Szkorbut, Pająk lub Księżniczka, oznaczałoby dla Awel nieliche kłopoty.
Awatar użytkownika
Kaitlynn
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Żeglarz , Pirat , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Kaitlynn »

Odpowiedzi Awel niespecjalnie zrobiły wrażenie na kapitan. Na jej twarzy nie zagościły inne emocje, przynajmniej dopóki nie zadeklarowała jej "całej siebie". Kait lubiła takie ukryte podteksty, choć w ustach nastolatki były one troszkę dziwne, aczkolwiek nie mniej zachęcające. Przebadała ją wzrokiem od nóg, poprzez talię i biust, a na twarzy oraz włosach skończywszy. Zaśmiała się krótko i oparła swoją dłoń na biodrze.

- Miło mi, ale jestem dla ciebie troszkę za...dojrzała. Lepiej znajdź sobie kogoś w twojej kategorii wiekowej. - odpowiedź Meduzy była bezpośrednia, ale nie powiedziała "nie" - no bo skąd mogła znać jej prawdziwy wiek? Gdzieś z tyłu głowy jednak tliła się myśl o zaciągnięciu tej młodej dziewczyny do łóżka, życie wśród zdegenerowanych osób musiało odbić się na jej myślach.

Kaitlynn nie miała na pokładzie zbyt wielu zaufanych przyjaciół, a oni wszyscy zajmowali wystarczająco wysokie stanowiska aby nie móc usłyszeć co mawiają inni załoganci ciemną nocą. Wiedziała, że przed nią i jej załogą rysuje się sprawdzian zaufania i cierpliwości, musiała być pewna, że nikt nie podkopuje jej władzy. Awel była wystarczająco świeża na pokładzie, nie piastowała wysokiego stanowiska a już na pewno nie należała do najbliższych przyjaciół kapitan, mogła jeszcze wiele usłyszeć.

- Widzę, że jesteś szczera moja droga. Jak wspomniałaś zawdzięczasz mi życie i z tego co widzę, chcesz zaimponować mi jeszcze bardziej. Zapewne wiesz, że ci którzy są najbliżej mnie zawsze mogą liczyć na większe łupy i moją przyjaźń. Możesz to mieć, ale musisz na to najpierw zapracować, w życiu niczego nie dostajesz za darmo. - w jej głosie można było usłyszeć pouczający ton, zapewne traktowała ją jak prawdziwą nastolatkę - Mam dla ciebie pierwsze zadanie w którym możesz się wykazać. Masz mi donosić o moralach wśród załogi i ewentualnych ogniskach buntu. Gdy zacumujemy w Arrantalis, emocje na pokładzie mogą się gwałtownie zmienić i jestem tego świadoma. Gdy coś usłyszysz, nocą przyjdziesz do mojej kajuty i zdasz mi raport, tylko tak aby nikt cię nie zauważył. Oczywiście za dnia nie będę dla ciebie miła aby inni nie nabrali podejrzeń.

Gdy skończyła, spojrzała w jej oczy jak gdyby oczekując odpowiedzi, choć miała wrażenie, że rzuca zbyt duży ciężar na barki tej dziewczyny.
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

Wizja zostania pokładowym kapusiem z pewnością nie była szczytem marzeń i celów jakie założyłaby sobie Awel, choć w pewnej mierze świadczyła o dużym zaufaniu jakim obdarowała ją kapitan. Pozostawało pytanie na ile Kaitlynn zakładała iż Bryza będzie uczciwie wykonywała swoje obowiązki, nie posuwając się do wykorzystania nowych możliwości w celu odegrania się na tych którzy za bardzo nacisnęli jej na odcisk? Zwłaszcza że wśród załogi Aurory była to dość powszechna praktyka. Piraci nie potrzebowali racjonalnych dowodów by nazwać swojego kompana kanalią, łajdakiem, szumowiną czy zdrajcą. Każdy donosił tu na każdego i robił to z otwarta przyłbicą. Swego czasu gdy na podkładzie znaleziono ciało zasztyletowanego Pięknego Sticka, a bosman rozpoczął śledztwo w sprawie ujęcia sprawcy, natychmiast zgłosiło się trzydziestu potencjalnych świadków owego zdarzenia, wskazując przy tym tyleż samo odpowiedzialnych za zbrodnię. Mechanizm był tu bardzo prosty. Jory każe mi pracować przy pomyjach, na drugi dzień rozpuszczam plotki jakoby bosman spiskował przeciwko kapitan. Czarodziejka nabrała przekonania, że gdyby miała zbierać wszystkie insynuacje jakie krążą wśród załogi, napisałaby księgę w jeden wieczór. Nie miała niestety pojęcia jak z tego oceanu informacji wyłowić owe naprawdę cenne sztuki.
Zresztą w chwili obecnej bardziej niż powyższy problem, nurtowały ją owe nocne, konspiracyjne wizyty w kapitańskiej kajucie i to czy rzeczywiście sprowadza się one jedynie do zdawania relacji z nowych odkryć dokonanych przez piratkę. Najwyraźniej jak chodzi o wszelkiej maści dwuznaczności, Meduza biła ją o głowę. Czując iż jest pilnie obserwowana, czarodziejka starała się robić pełniejsze wdechy, tak by choć trochę wyeksponować swój drobny dekolt, przybierając na twarzy najbardziej uwodzicielski uśmiech, jednocześnie niby od niechcenia bawiąc się przy tym rękojeściom swojej zdecydowanie zbyt dużej szabli, luźno zwisającej przy udach.
Awel nie potrafiła posługiwać się powyższą bronią. Z ledwością była w stanie utrzymać miecz w obu dłoniach, ale mimo to zawsze nosiła go z sobą nie chcą urazić ofiarodawcy. Dostała ją od bosmana, który to wybrał dla niej najmniejszy z swoich rębaczy, zupełnie nie zdając sobie sprawy, iż z racji dysproporcji pomiędzy nim a dziewczyną, ów skromny nożyk będzie dla Bryzy niczym maczuga. Czarodziejka nie zamierzała rezygnować z tego niecodziennego dodatku, pomimo faktu iż w czasie swojego pierwszego abordażu, niefortunny miecz sprawił iż straciła równowagę, wpadła do wody, a ciężar broni pociągnął ją na dno, skazując na niechybne utoniecie gdyby nie pomoc kogoś z załogi. W tym przypadku liczył się sam fakt posiadania prezentu od bosmana, a co za tym idzie dania innym czytelnego sygnału iż ona jest protegowaną Rubasznego Jora, więc lepiej trzymać łapy przy sobie.
- Pani kapitan, pod pokładem mówi się o wielu rzeczach, zwykle sprośnych, nieprzyzwoitych, wyuzdanych i grubiańskich, wynikających z ilości wypitego rumu i popuszczonych wodzach fantazji, a przy tym nie uznających żadnych świętości, nawet tych w osobie swojego dowódcy. Nie przypuszczam by były to opowieści właściwe dla moich delikatnych i wrażliwych uszu, a już z całą pewnością nie są one odpowiednie do powtórzenia w kapitańskiej kajucie. – Zasugerowała Awel. - Ale jeśli pani chce, nie ma problemu bym recenzowała je z najdrobniejszymi szczegółami. Dlaczego płyniemy Arrantalis?
Bryza zdecydowała się nagle zmienić temat. Oficjalnie była na statku ostatnią osobą upoważnioną do zadawania dowódcy takich pytań, uznała jednak jeśli miała się wykazać, to najłatwiej zrobi to samej uruchamiając wśród załogi plotki na temat aktualnego kursu. Wystarczy ze niby „w tajemnicy” podzieli się nowinkami z kilkoma wybranymi przez siebie osobami. Ostatecznie gdyby kapitan nie chciała jej wtajemniczać, mogłaby sama zmyślić rzekom cel podróży. Niewiele to zmieni. W ten sposób ukierunkuje dyskusje na właściwy problem, i zbierając owoce swojej intrygi dowie się co poszczególni piraci myślą o decyzji herszta.
Awatar użytkownika
Kaitlynn
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 4 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Żeglarz , Pirat , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Kaitlynn »

- Nie chcę abyś była kapusiem i nie chcę słuchać o zwyczajnych rozmowach załogi. Chcę tylko abyś miała wyostrzone zmysły i gdy uznasz, że warto mi o czymś powiedzieć, powiesz mi o tym, nic więcej. Jesteś młoda, jeśli się spiszesz wynagrodzę cię, może nawet będzie cię stać na normalne życie - o ile cię takie interesuje.

Kaitlynn nie zawsze mogła grać honorowo. Czy to pirat czy polityk, oboje muszą czasami zastosować brudne chwyty aby się zabezpieczyć. Pytanie którym zdanie zakończyła Awel nie zaskoczyło Meduzy, wręcz przeciwnie, odpowiedziała na nie bez żadnej pauzy.

- Pomóc mojemu przyjacielowi z dawnych lat, a przy okazji trochę zarobić. Tak więc każdy będzie zadowolony. Rano ogłoszę to wszystkim, a przed południem powinniśmy być na miejscu, tak więc masz czas aby coś zrobić z tą informacją.
Awel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 104
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Pirat , Złodziej
Kontakt:

Post autor: Awel »

Słuchając wyjaśnień swojej kapitan, Awel jedynie uśmiechnęła się szelmowsko. Dla niej kapuś był kapusiem, a donoszenie na załogę wcale nie stanie się czymś lepszym, jeśli osobę parającą się owym procederem nazwać jakoś ładniej. Na przykład informatorem. Albo szpiegiem, czujką, wtyczką, kapitańskimi oczami i uszami, agentem czy jakkolwiek się chce. Dla Bryzy dużo ważniejszym był fakt iż większość piratów sprzedałoby ją bez wahania, byleby tylko zyskać sobie przychylność Meduzy, a co za tym idzie sama czarodziejka nie robiła nic więcej jak uprzedzała ataki wymierzone w swoją stronę. Rzecz jasna nie zamierzała karmić Kaitlynn bzdurami wyssanymi z palca. Została obdarowana zaufaniem którego nie powinna stracić przez nadmierną ambicję. Tym bardziej że nagroda brzmiała dość kusząco. A przynajmniej jeśli chodzi o tą część zapłaty na temat której kapitan nie wypowiedziała się głośno.
- Normalne życie? Masz na myśli wygodne i bezpieczne, takie dla szczurów lądowych? – Upewniła się Awel. – Nieee. Podziękuję. Zdaje się że nazbyt przywykłam już do pokładu pod stopami. To znaczy tak o tym myślę od czasu gdy przestałam wisieć przez burtę oddając oceanowi trzy razy więcej niż wcześniej zjadłam.
Deklarując wolę pozostania na Aurorze, Bryza postanowiła przemilczeć fakt iż boi się wracać na kontynent z względu na czekających tam na nią ewentualnych prześladowców. Niestety w swojej działalności złodziejskiej, czarodziejka nadepnęła na kilka nazbyt wrażliwych, a przy tym wpływowych odcisków, w skutek czego musiała się ratować ucieczką na morze. Nawet jeśli samo jej pojawienie się na statku Meduzy było dziełem przypadku, to decyzja o tym by zaokrętować się na jednostkę unikającą oficjalnych kontaktów z władamy, była w przypadku Awel jak najbardziej przemyślaną.
- Zrobię co w mojej mocy by zasłużyć sobie na uznanie. – Zapowiedziała czarodziejka. – Żałuję tylko iż w załodze nie ma nikogo kto spiskowałby przeciw dowódcy. Byłoby mi łatwiej. Niestety nasi kamraci doszli do wniosku, że zamiast buntu, łatwiej zasłużyć sobie na mostek jeśli uprzednio zerżnie się, yyy… to znaczy wskoczy się do łoża pani kapitan. Gra zresztą już się zaczęła.
Dzieląc się nowymi informacjami, Bryza wskazała gestem na elegancko przyodzianego Doktorka, jawnie domagającego się wyjaśnień dlaczego zrezygnowano z ataku, oraz bosmana jeszcze wyraźniej dającego Avax’owi do zrozumienia iż taka obślizgłą szuja jak on ma siedzieć cicho i wykonywać rozkazy. Wiele wskazywało na to że szanse Awel wcale nie były takie małe. Zwłaszcza ze informacja o rzekomym „przyjacielu” Meduzy wywoła wśród załogi zamieszanie, podobne do tego jakie zwykł czynić taran w konfrontacji z łupinką.
- Zyski i pomoc w jednym zdaniu? - Skomentowała wyraźnie zaskoczona czarodziejka. - Myślałam że te dwa słowa to przeciwieństwa, to znaczy chyba drugie z nich co do zasady opiera się na bezinteresowności? Mam nadzieje że ma pani przygotowaną dobrą przemowę. Sugerowałabym nie używać w niej zwrotu „pomóc”. Wśród załogi jest on tak samo popularny jak „kontemplacja”. Może ratunek? Albo jeszcze dosłowniej „wyciągniecie tonącego z wody”. Pamięta pani jak Dan Chichot wyleciał za burtę, a załoga zrozumiała co powinna zrobić, dopiero po trzecim wrzasku bosmana?
Zablokowany

Wróć do „Ocean Jadeitów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość