Jadeitowe Wybrzeże[Wioska na klifie] Łupy i skarby...

Bajkowe wybrzeże Oceanu Jadeitów. Jego nazwa wzięła się od koloru jakim promieniuje. Znajdziesz tu plaże ze złotym piaskiem, palmy i rajskie ogrody. Palące słońce rekompensuje cudowna morska bryza.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Słońce stało już wysoko, kiedy obaj wojownicy skończyli jeść, a długi cień dębu stał się rozmazującą się plamą. Bryza znad klifu owiewała ich małe obozowisko, sprawiając, że język ognia tańczył, opadał i znów się wznosił, a zalegające w nim gałązki łamały się z głuchym trzaskiem. Siedzący do tej pory Aki skończył posiłek i spakował resztę do skórzanego worka, który przerzucił przez ramię i zasypał ognisko grubą warstwą piachu. Kierunek, który zaproponował Tiw bardzo mu odpowiadał, gdyż w głębi lądu mało kto słyszał o berserkach, napadających na Jadeitowe Wybrzeże, a wyspa Kovir była dla nich tylko dziką krainą, gdzie nie ma prawa przetrwać żadna cywilizacja. I lepiej dla wszystkich, by tak zostało.

- A więc Ostatni Bastion - odpowiedział, patrząc jak jego towarzysz męczy się z kolczugą i z zawiązaniem płaszcza. On nie miał tego problemu. Tors nosił odkryty, a w razie jakichkolwiek mrozów miał w worku trochę niedźwiedziego sadła, którym natrze ramiona i prześpi taką noc bez większego trudu. Raz jeszcze sprawdzając ułożenie tarczy i topora, podrapał się po karku i ruszył za nowym towarzyszem.
Awatar użytkownika
Tiw
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tiw »

Kiedy obydwaj zebrali się do drogi ruszyli na zachód w stronę rzeki Motyli. Trzymając ocean po ich lewej stronie, wiatr wiejący z zachodu owiewał ich twarze. Sądząc po słońcu zbliżało się już południe kiedy doszli do rzeki.
- Proponuję żebyśmy zatrzymali się w Rubidii, możemy odnowić nasze zapasy oraz zostać na noc, przydałoby się przespać zanim ruszymy dalej w górę rzeki, czy masz jakieś obiekcje co do tego?
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Pomysł uzupełnienia zapasów był dla Akiego kuszącą propozycją. Zwłaszcza, że posiadany przez niego prowiant wystarczy mu najdłużej na dwa, trzy dni, a Ostatni Bastion, jak pamiętał z opowieści odwiedzających Kovir kupców, mieścił się wiele mil wgłąb lądu. Nie mniej Rubidia nie była w jego oczach odpowiednim miejscem. Ojciec chłopaka był olbrzymim cierniem w oku tamtejszej Gildii Kupieckiej, napadał na konwoje i morskie karawany, nie mówiąc o plądrowanym nabrzeżu. Niesiona przez nich śmierć zawsze odbijała się echem, lecz przybywające z posiłkami miasta nie były wystarczające. Znak białej sowy stał się zatem jednym z najbardziej rozpoznawalnych symboli na Jadeitowym Wybrzeżu.
- Rubidia to nie najlepsze miejsce - powiedział Aki. Jeśli mieli z Tiwem razem podrówać to stwierdził, że powinien być wobec niego w porządku. - Jeśli ktoś rozpozna mój tatuaż lub, co gorsza, malunek na tarczy to ściągniemy sobie na głowy całą armię. Moja rodzina jest dość znana w tych stronach - dodał z zadziornym uśmiechem. - Proponowałbym zatem odbyć wizytę w jakimś przydrożnym zajeździe, ale Rubidię wolałbym ominąć.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Mężczyźni, mimo różnicy wieku, doświadczenia, a także najpewniej i wychowania dogadywali się całkiem nieźle. Zwłaszcza zważywszy na fakt, że całkiem niedawno byli swoimi przeciwnikami i gdyby nie widowiskowa ingerencja tak zwanych 'siły wyższe' w ich pojedynek jeden z nich najpewniej skończyłby ofiarą drugiego. Szybko jednak potrafią zmieniać się losy śmiertelników, a przewidywane ścieżki zdarzeń znikają nagle z oczu by odsłonić to zdradliwą przepaść, to schody prowadzące do raju (ewentualnie coś mniej poetycznego, jak na przykład inną, zapyziałą, ale w gruncie rzeczy przyjemną dróżkę). Los uśmiechnął się do Tiwa i nie został on zalany falą niepohamowanej wściekłości popartą ostrzami mieczy, Aki zaś mógł również cieszyć się, że nie zginął, choć przed nim akurat rozpościerała się dodatkowo wizja długiej rozłąki ze znanymi od lat ludźmi oraz tęsknoty za domem, który wszak uważał za naprawdę wspaniałe miejsce. Jednak tak jak stwierdził jego ojciec - dwa lata na obcym kontynencie na pewno dobrze mu zrobią. Kto w końcu wie jakie dziwy, niespodzianki i życiowe lekcje tutaj może otrzymać? Jednej z resztą z owych nauk miał doświadczyć już wkrótce - a ona miała nieco pokrzyżować jego pierwotne plany, ale i przydać nieco doświadczenia. A o to przecież chodziło, prawda?

Spokojną (zwłaszcza w porównaniu z wydarzeniami z wioski) wędrówkę wojowników przerwały nie tyle wątpliwości Akiego co do miejsca zasilenia zapasów - te bowiem dałoby się spokojnie przekuć w inną, korzystniejszą dla nich obu decyzję odnośnie kolejnego półcelu podróży - ile wdzięczny, choć zmęczony nieco, dziewczęcy głos, który miał w sobie coś co sprawiało, że nie sposób było go zignorować. Nie minęła chwila, a zza rosnących w pobliżu drzew, przysłoniętych wachlarzem dziko rozrosłych krzaków wyłoniła się młoda dziewczyna ze złotymi włosami splecionymi w gruby, zniszczony już nieco przez trudne warunki pracy warkocz, w przyszarzałej, spiętej w pasie todze oplatającej się niepraktycznie i jakoś podejrzanie nienaturalnie wokół wyćwiczonych od marszu nóg, a odsłaniając bose, lekko pokaleczone stopy. Okrągłą, niewinnie wyglądającą twarz zdobiły duże oczy srebrzące się niczym tafla jeziora odbijająca kuszące pocałunki księżyca, a patrzyły one na świat tak stanowczo jakby dla tej niziutkiej postaci istniało tylko jedno prawo - jej własne i żadne (wstaw przekleństwo, które nie będzie urągać urokowi tej młodej damy) inne.
Z krzaków w sumie owo zjawisko nie tyle wyłoniło się co wypadło - przewracając się na kolana, ale zdążywszy podeprzeć się rękami tak, by nie uszkodzić swojej bez wątpienia ładniutkiej twarzyczki. Równie szybko z resztą się podniosło - mężczyźni nie zdążyli nawet ruszyć z miejsca, a harda ślicznotka już stała na nogach - zdążyła nawet podnieść wielką, srebrną misę, którą do tej pory niosła opierając ją na głowie, a która przy upadku zaryła w ziemię. Na szczęście wszystko wskazywało na to, że była pusta od samego początku - obyło się więc bez większych strat.
- Ty! - Powiedziała spoglądając nadspodziewanie spokojnie, ale i nieustępliwie w stronę Akiego, a jej słowo brzmiało jak zapowiedź rozkazu, który jednak nie nadszedł. Zamiast niego pojawiła się słodka w swej prostocie prośba pozbawiona chociażby grama zdradliwości czy kokieterii:
- Dobry nieznajomy, czy możesz pomóc mojej przyjaciółce wynieść kolejny pakunek? Obawiam się, że nie dajemy sobie z tym rady. - Powiedziała nieuważnie, mimo tych słów ruszając powoli dalej ze swoją misą. - Jest na ścieżce, została trochę z tyłu. To przez te krzaki. Na prostej drodze już sobie poradzi. - Dodała nie spoglądając więcej na chłopaka, którego poprosiła o pomoc. Była zbyt zaabsorbowana pracą, która najwyraźniej polegała na podążaniu tam, gdzie właśnie dreptała z miejsca, którego nikt nie znał.

Zadanie w sumie było proste - czemu by nie pomóc słabszej z założenia dziewczynie, zwłaszcza, że miało to polegać jedynie na poniesieniu za nią jakiegoś pakunku przez najwyżej kilkanaście metrów? Zawsze trochę dodatkowego ruchu, a nie za wielka strata czasu.
Tiw puścił młodzieńca skinieniem głowy, wszak mógł chwilkę poczekać. Aki zaś raźno przedarł się przez gąszcz w miejscu, w którym upadła blodndwłosa panienka, by znaleźć jej towarzyszkę. Najwyraźniej nie wiedziały kim jest, a symbol widniejący na tarczy czy też sam tatuaż berserka nic im nie mówił - inaczej pewnie jasnowłosa zawróciłaby by samej ostrzec koleżankę i ominąć podróżników szerokim łukiem. Chociaż... kiedy przywołać jej obraz w pamięci... nie wyglądała jakby miała się cofnąć choćby przed nią stanął i sam ojciec Akiego i to uzbrojony po zęby. Było w niej coś co kazało przypuszczać, że albo ominęłaby go bez słowa z zaciętą miną, albo wręcz przeszła przez niego niosąc nieugięcie na głowie to swoje wielgachne naczynie, kolorem pasujące do nietypowej, acz wyglądającej wcale nie tak biednie szaty. Czy zrobiłaby to niczym duch czy też powaliła mężczyznę jakąś nadprzyrodzoną mocą pozostawało (jak i większość spraw z nią związanych) kwestią domysłów, ale im dłużej się o tym myślało, tym mniej nieprawdopodobne się to wydawało. I to było zastanawiające.

Aki szybko znalazł ścieżkę - nieco zarośniętą, ale wyraźnie wydeptaną w leśnym, miękkim runie. Jednak wspomnianej dziewczyny nie było nigdzie w zasięgu wzroku, mimo iż szlak był raczej prosty i jeśli na nim stała powinna być dobrze widoczna. Poszedł kilka kroków naprzód, potem jeszcze kilka i tak z parę razy... w końcu zaniepokoił się lekko, nie wiedząc co ma zrobić w takiej sytuacji. Odwrócił głowę w stronę, z której przyszedł i właśnie wtedy, jakby gdzieś poza granicami pojmowania i możliwości ludzkich oczu mignęła mu sylwetka, bliźniaczo podobna do figury blondynki - ubrana w takie same szaty spięte identycznym pasem - jedyną różnicę stanowiły jasnobrązowe włosy dziewczyny, która zwiewnie ominęła nagle oniemiałego młodzieńca.
- Dziękuję, dalej już sobie poradzę. - Podziękowała uprzejmie po czym zachichotała zalotnie i znowu zniknęła zabierając ze sobą wszelkie pozostałości po ścieżce i jakichkolwiek znajomych punktach, które Aki mógł zapamiętać idąc w tę stronę. Tak jakby cały lasek nagle zmienił swoje ułożenie lub chłopak wylądował w innym jego punkcie - pewne było jedno - nie wyjdzie raczej w ty samym miejscu i trudno będzie mu odnaleźć Tiwa. Najwyraźniej pozostał sam i tak też (przynajmniej przez chwilę) będzie musiał podróżować.
Ciekawe ile wyciągnie z tej lekcji.

Aki - Ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Jadeitowe Wybrzeże”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości