Równiny Theryjskie[Lewendell] Wyjść za próg

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Tarla
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarla »

        Tarla przyglądała się z bezpiecznej odległości jego dłuższym niż u zwykłych ludzi, ostrym kłom. Gdyby mogła porównać je do jakiś znanym jej istotom, to pewnie postawiłaby tutaj na uderzające podobieństwo do kocich kiełków. Z tym, że ludziom nie zdarzają się tak długie kły. Nawet elfom - z tego co wiedziała. No, ale na swoją obronę miała argument taki, że nigdy w życiu nie widziała elfa na oczy, a wampira dopiero pierwszy raz. Dlatego chciała jakoś go uspokoić, bo bardzo się tą pomyłką młody wampirek podirytował. Ale przynajmniej to w jakiś sposób załagodziło sytuację i teraz przejęty tłumaczeniem jej różnic anatomicznych i fizjonomicznych dzielących obie długouche rasy, miejmy nadzieję zrezygnował z dalszych podchodów, a nawet może zapomniał?
        Dziewczyna kurczyła się pod ścianą jak mogła napierając na nią plecami. Nie chciała go w żaden sposób prowokować, bo i tak był już wystarczająco dużym kłębkiem nerwów toczącym się po podłodze i nie trzeba było dokładać mu jeszcze więcej powodów do wybuchu irytacji, których był pełny niczym czynny wulkan magmy. Milczała widząc jak chłopak syczy i toczy wewnętrzny bój sam ze sobą. Może to głupie, ale pomyślała, że na ostateczny wynik tej bitwy miała duży wpływ jego samotność.
        Czekała aż zdecyduje o swoim i jej przyszłości, a nawet śmiało można rzecz: o ich przyszłości. Bo jeśli okaże się wobec Tarli nie godzien jej zaufania, to trudno byłoby mieć nadzieję, że młoda dziewczyna będzie wiązała z nim jakiekolwiek plany. Przez nadwyrężenie tegoż zaufania rozumiała przede wszystkim nietykalność swojej krwi. To jej własność i ma zostać w jej żyłach, chyba, że kiedyś zdecyduje inaczej.
        Jednocześnie zauważyła jak mocno zmieniło się podejście Daro do niej i zmiana ta była na tyle ważna, że zdecydowała się jakoś to utrwalić. Może przez dłuższą znajomość. Na gładkiej twarzy dziewczynki pojawił się rumiany uśmiech, łagodne dotknięcie jego ręki miała nadzieję pokazać mu, że jest delikatną istotką, nie do gryzienia. Przy okazji potwierdziła tezę Daro, że jest chłodny. Dziwne, że wcześniej tego nie zauważyła, ale byli na dworze, a przy obecnej pogodzie i jej zdarzały się zimne jak lód ręce, czy stopy. To przecież nie mogło oznaczać, że była krwiopijczynią.
        Póki co nie zaprzątała sobie głowy prawdziwą naturą Daro i tym co będzie jeśli przyciśnie go głód, czy raczej pragnienie, Wolała jednak myśleć o mieszkańcach Lewendell i o ich bezpieczeństwie, dlatego tym bardziej chciała się stąd wynieść - i wynieść stąd niezbyt proszonego gościa. Nie podejrzewała, żeby było to trudne do zrealizowania, ale wolała żeby poszedł z nią z własnej woli.
        Sunąc palcami po jego chłodnej dłoni obróciła ją wewnętrzną stroną do góry i patrząc na nią ze wzrokiem skierowanym w dół podjęła ten trudny dla Daro temat.
        - Rano wyruszam w podróż... I chciałabym żebyś poszedł ze mną. Tutaj nie jest bezpiecznie dla ciebie, a dla mnie nie jest bezpiecznie tam na zewnątrz. Chciałabym abyś mi towarzyszył. Będziemy rozmawiać, może przy mnie nauczysz się mówić płynnie wspólną mową. Nauczysz się trochę jak się zachowywać wśród ludzi i nie zwracać na siebie tyle uwagi - podniosła spojrzenie zielonych oczu na jego fryz. Uśmiechnęła się na ten widok i podniosła rękę ostrożnie kładąc ją na jego jeszcze wilgotnej czuprynie i poczochrała go po niej w sympatycznym geście. - Z tym kolorem wyglądasz bardzo fajnie. Trzeba by tylko popracować nad ubiorem i ogólnie wyglądem i będziesz całkiem przystojnym chłopakiem.
        Troszkę sama nie wiedziała co mówi, ale może cud się zdarzy i Daro uda się jeszcze "wyjść na ludzi". Z niemałą pomocą Tarli, ale taki podopieczny może okazać się prawdziwym skarbem.
        - Co ty na to? - zapytała cofając rękę i wlepiając w niego wyczekujące spojrzenie wyrazistych oczu. - Wyruszymy przed świtem w stronę Elfidrani. Chciałabym żebyś poszedł ze mną, naprawdę.
        Chciała brzmieć jakby naprawdę tak było, ale po części trochę nadal się go obawiała, ale nie mogła go tutaj zostawić. Lewendell to nie miejsca dla takiego drapieżcy, a sumienie Tarli nie pozwoliłaby jej zasnąć, gdyby go tutaj zostawiła. Tutaj, pośród jej bliskich i przyjaciół. Więc tak jakby nie miała wielkiego wyboru. Musiała go stąd zabrać ze sobą. A co dalej? To się okaże.
Awatar użytkownika
Daro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Włóczęga , Żebrak , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Daro »

        Chyba działało. Musiało działać, bo człowieczka się uspokajała. Nie, więcej! - Uśmiechnęła się!
Widząc taki gest, miał zamiar go odwzajemnić, ale zamarł, gdy chwyciła jego dłoń. Był bardzo podatny na dotyk w tych okolicach i nie wiedzieć czemu wprawiało go to w stan lekkiego odrętwienia. Tym bardziej, że dziewczyna zamiast zwyczajnie jego łapę uścisnąć wykonała potem ruch dużo mniej naturalny i tym mocniej zacinający wampirka. Patrzył bezrozumnie na rękę i sunące po niej delikatne paluszki. Bardzo, bardzo przyjemne.
Teraz to on a go uspokajała, do tego stopnia, że nie ruszyłby się nawet jakby musiał. Chciał żeby ćwierkała i głaskała dalej, pazurzastą kończynę zdolną do rozszarpywania na kawałeczki… co się nawinie. Ale teraz palce ani drgnęły, byle niewinna pieszczota mogła trwać dalej.
Miało to ten minus, że rozanielony Darcio charakteryzował się skupieniem parowego obłoczka i nijak nie załapywał co się do niego mówi. Szczęściem Tarla mówiła wolno i sporo powtarzała, więc kiedy zarejestrował coś więcej niż samą melodię słów był w stanie odnaleźć się (jakoś) w jej wypowiedzi.
Coś o mowie, coś o zachowaniu… coś…
Kiedy dotknęła jego głowy oprzytomniał. Mlasnął leciutko i wyszczerzył się aprobująco, bardzo dobrze czując się w dotykowym systemie komunikacji. W zasadzie niewerbalna jej część z reguły bardziej mu podchodziła i więcej dawała, a dzisiaj już mocno nawysilał się interpretując te wszystkie sylaby zbite w jakiś logiczny ciąg znaczeniowy. Pfe!
Ale skoro oprzytomniał to i słyszał. A zdania były proste i rzeczowe - więc zrozumiał.
Zrozumiał, że jest fajny i może być przystojnym chłopakiem. Choć to było trochę dziwne bo ładny i przystojny miał być Rio, a nie on. Po co mu w zasadzie ,,przystojność”? Jeżeli to Rio się tym zwykle zajmuje to jak on ma sobie z tym poradzić? Tego nawet się nie je! To już chyba wolałby być silny i szybki… o mądrości to nawet nie marzył.
Pojął też, że Tarla ma dla niego jakieś polecenie - chce wyruszyć. STOP. Przed świtem. STOP. W stronę elfich drani. Lubił elfy. A jak dranie to pewnie będzie mógł ich podziabać!
Ucieszony kiwnął głową i w zasadzie już uznał się za towarzysza świergotki. No bo skoro chciała żeby poszedł to czemu miał nie iść? Lubił tę człowieczkę! Wspominała coś o rozmowach… i miło trzymała ręce. Była przyjemna. Więc miło będzie z nią trochę połazić. Choć nie wiedział, że ona łazi…

Jeszcze nie zorientował się, że planował przecież zostać w mieście. Ostatecznie ta człowieczka już w jakiś sposób mu przychylna była lepsza niż całe chmary wrogich ludzików. Nawet jeżeli nie mieli wideł. Nic dziwnego nie widział także w wyjściu dziewczyny za mury ani zabrania go ze sobą, choć dużo to o nim nie wiedziała. Nie znała też jego planów.
Na szczęście nie kłopotało go to teraz i wszystko uznawał za naturalną kolej… czegoś. Nie miał pojęcia czego.

Klęknął ciut bliżej niej i przyjrzał się jej twarzyczce. Potem popatrzył po ciele, głównie ramionach. Dał się owionąć aurze i cofnął się w zamyśleniu
Nie wyglądała na zbyt silną. Ani doświadczoną w podróży czy walkach. W zasadzie była młoda i nijaka, ale perspektywa łażenia z nią bardzo mu się podobała. Założył jednak, że będzie musiał robić za tego, co rozwala przeszkody. Niby Riosik i Aim też wyglądali co najmniej cherlawo, a potrafili rozwalić dębowe wrota gołymi pięściami, ale ostatecznie to były wampiry. To rasa, u której wygląd często nie poświadczał możliwości ciała. Poza tym aury ich były twarde, a Tarli mięciutka i zwiewna. Nie kojarzyła się z rozbijaniem drzwi. Nie, na pewno była delikatna.

Dotknął ostrożnie jej ramienia jakby chcąc się upewnić czy nie chowa tam mięśni ze stali. Ale choć nieźle zbudowana jak na tak młodą istotkę płci wrażliwej (w międzyczasie zrezygnował z pomysłu mianowania jej chłopcem) to nadal nie były to bicepsy, które mogłyby odstraszyć… kogokolwiek.
A więc ustalone! On będzie siłą drużyny, a ona głową. Tak, na pewno o to chodziło. Mruknął zadowolony z własnych procesów myślowych i szybkiego wnioskowania. Będzie zabawnie! Tylko gdzie trzecia osoba? Ta od głupich wybryków?

Chwilowo zignorowawszy temat rozciągnął się na tarlowych kolankach, by przeczekać do świtu.
Awatar użytkownika
Tarla
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarla »

        Wyobrażenie Tarli o wampirach trochę zdruzgotał Daro. W całości. Intelektualnie i zewnętrznie. Krótko mówiąc: legendy kłamały. Albo jej trafił się tzw. biały kruk. Nie był to jednak okaz którym trzeba było się chwalić. Nie dzisiaj. Nie jutro, ale za trochę więcej... lat, będzie miał może tyle manier co krasnolud. O ile będzie to jakiś zdziczały krasnolud. Biorąc pod uwagę umiejętności Tarli, która sama nie dorastała dworskim damom do pięt, raczej niewiele miała mu do zaoferowania, jednakże był niej duży zapas potencjału do odkrycia, z tym, że dziewka nigdy nie pragnęła kręcić się pośród "wyższych sfer". Wolała swoje proste życie, nie ograniczone bezsensownymi zasadami. Ale jakieś podstawowe trzeba znać i przestrzegać i te właśnie zamierzała wpoić wampirkowi do nieużywanej główki.
        Zbliżenie się do niej jego osoby naruszyło już dzisiaj nadwyrężoną przestrzeń osobistą. Popatrzyła na niego spod długich rzęs analizując chwilę, kiedy chłopak znieruchomiał przymykając oczy jakby zapadał w jakiś dziwny trans. Nie miała pojęcia co robi i czemu służy to dziwne zachowanie, nie śmiała nawet mrugnąć powieką, co by go nie spłoszyć, sama ciekawa, czy kiedyś zbudzi się sam, czy będzie mu musiała w tym pomóc. Nie wiedziała co zaszło, kiedy chłopak na nowo otworzył oczy i cofnął się lekko. Po minie wyglądał na zmieszanego, jakby zobaczył coś zupełnie odwrotnego do zamierzonego zobaczenia.
        - Co to było? - nie wytrzymała i musiała zapytać. Z czystej ciekawości, bo w zasadzie nic się nie stało. Może wampir kontaktował się z kimś telepatycznie? Kto wie te wampiry. Jej egzemplarz mógł posiadać jeszcze wiele ciekawych sekretów do odkrycia. Tarla chciała poznać wszystkie tajniki jego rasy i nie mogła trafić lepiej, bo Daro bezrefleksyjnie wygada jej każdy sekret. Takie było założenie, ale jak będzie? To się okaże.
        Ale to co chłopak uczynił potem całkowicie ją zdziwiło. Nie zdążyła w porę zareagować grzecznym unikiem i kiedy jego chłodna dłoń dotknęła jej ramienia było już za późno. Zastygła w bezruchu analizując naprędce jego zamiary, bowiem nie przywykła do takich gestów. Na szczęście okazało się, że Daro zachowywał umiar w swojej ciekawości i zostawił jej rękę w spokoju, ale towarzyszyła temu konsternacja o którą nie zamierzała nawet pytać. Speszona, ale trochę bardziej spokojna poprawiła rękaw koszuli i uniosła ręce ziewając przeciągle, czując zmęczenie tymi wszystkimi wydarzeniami z dzisiejszego wieczora.
        Daro chyba instynktownie załapał co się święci i zanim zdążyła się podnieść, wykorzystał chwilę, kiedy siedziała na podłodze i umościł sobie głowę na jej kolanach. Tarla zamrugała wpatrzona w profil jego twarzy i zamknięte oczy. A to cwaniak - pomyślała rozbawiona wewnętrznie. Niestety nie było opcji żeby zasnęła w takiej pozycji. Dlatego trochę niechętnie, ale zmuszona sytuacją, podniosła rękoma jego głowę i wysunęła spod niej swoje nogi. Już nic nie mówiąc podniosła się i zajęła kanapę owijając się szczelnie narzutą. Patrzyła jeszcze chwilę na falujące płomienie w kominku, które rozkosznie ukołysały ją do snu.


        Tarla nauczona była wstawać wcześnie rano. Taki już miała nastrojony zegar biologiczny, ale tym razem sen miała na tyle niespokojny, że obudziła się dużo wcześniej. Wcześniej, czyli w sam raz, bo chciała opuścić miasto zanim na ulice wyjdą pierwsi mieszkańcy.
        Przeciągnęła się na kanapie i poszukała wzrokiem Daro, który pewnie nie spał. Czy w ogóle wampiry potrzebowały snu? Chyba tylko w dzień, a to komplikuje jej plan. No właśnie! Dzień, czyli słońce.
        - Niech to! - zaklęła pod nosem. Zupełnie zapomniała o legendarnej klątwie wampirów, związanej ze światłem. Tu się sprawa rypła na całej długości. - Błagam, powiedz, że wstręt wampirów do światła to tylko mit - zwróciła się do różowowłosego z nadzieją, że odpowie twierdząco.
Awatar użytkownika
Daro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Włóczęga , Żebrak , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Daro »

        Czy Daro był oswojony? Ciężko powiedzieć, chociaż w tej chwili zachowywał się jak całkiem przywykłe do ludzi stworzonko. Ni kot ni wydra, coś na kształt wampirka. Dawał się głaskać (wręcz to aprobował!) wykonywał proste sztuczki, ale niewątpliwie był humorzasty. Liczyło się to czego on chciał i niewiele ponad to rejestrował jego prosty umysł.
Teraz na przykład przyszedł czas na sen.
Darcio najchętniej przeleżałby noc tam, gdzie już się ułożył - na nogach dziewczyny. Jednak to, że dla niego była to wygodna pozycja nie znaczyło, że Tarla będzie w stanie spać na siedząco. A nie była. Musiała więc zrzucić z siebie różowokudły czerep raz a stanowczo. Była przy tym jednak na tyle delikatna, że chłopak nie stawiał oporu, tylko z lekkim żalem dał odejść swojemu ludzkiemu siennikowi gdzieś w głąb salonu.
O, kanapa!
W sumie dobry pomysł.
Wstał i ruszył śladami gospodyni, która już zwinęła się kokoniasto na wylubianym przez Darcia meblu. Uważnie otaksował poczwarkę i jej leże, zastawiając się gdzie by dał radę się wcisnąć. Między nią a oparcie? Za mało miejsca. Z drugiej strony… też nie. To może na niej? Przez dłuższą chwilę rozważał właśnie tę opcję. Ale to mogło się nie udać. Różnica w ich masie byłaby zbyt odczuwalna dla będącej pod spodem dziewczyny. Co innego, gdyby to on spał na dole - ciężar Tarli w ogóle by mu nie przeszkadzał i oboje mogliby wtedy dzielić się kanapą. Obudzić ją i pochwalić się błyskotliwym rozwiązaniem?
Powisiał nad nią, powisiał, powzdychał - aż w końcu uznał, że nie ma ochoty gadać i tłumaczyć zawiłości swojego geniuszu, a podłoga ostatecznie wygląda nie tak źle.
Na niej się w końcu ułożył - niby tuż obok Tarli, a tak że oboje nie mogli się dostrzec.
Z resztą trudno by było z zamkniętymi oczami.

Spał spokojnie i mocno, jak to zwykle kiedy odsypiał słoneczne wędrówki. Szczęściem, wczorajszego dnia było raczej pochmurno, więc kiedy porą bardzo wczesną dziewczyna już zaczynała się budzić - Daro także był na to gotowy. Inaczej pewnie nie uzyskałaby od niego żadnej odpowiedzi, nawet jakby przez przypadek na niego nadepnęła.
Teraz wystarczył lekki szmer nad prawym uchem krwiopijcy, by ten otworzył szeroko ślepia i odwrócił się w stronę kanapy. Łypnął na z nagła spanikowaną dziewczynę i powoli przetrawiał jej pytanie.
Czyli wiedziała!
- Nie mit, prawda. - Odparł jak na oczywistość i usiadł bez przeciągania się. Dopiero gdy niespiesznie stanął na nogi, uniósł ręce ku górze i wydał z siebie zadowolony pomruk. Podrapał się jeszcze po głowie i w sumie… już był gotowy do drogi.

Nie spodziewał się jednak, że ruszą ot tak, z miejsca. Zwykle ludzikowie (a nawet jego bracia) potrzebowali chwili aby się wyłuskać z kryjówki i ruszać na podbój okolicznych wsi - pakowali się, czesali, przebierali… Tarla pewnie też będzie robiła coś takiego? Niby wieczorem szamotała się przy plecaku, ale kto ją tam wie jak wygląda jej poranna toaleta.
Nie czując absolutnie żadnej presji czy pośpiechu, Daro z wolna doszurał do stołu i usiadł na krześle w oczekiwaniu na dziewczynę. Jakoś nie wpadło mu do głowy, by rozwinąć temat związany ze słońcem i wampirami. Odpowiedział w końcu w pełni poprawnie, przyznając przy okazji, że zna słówko ,,mit”. Nie domyślił się, że wcale nie jest dla Tarli oczywistością, że on funkcjonuje nieco inaczej niż jego pobratymcy - w końcu mogła to obserwować. A o ileż wszystko było jaśniejsze gdy widziane, a nie tłumaczone?

Zaczął zastanawiać się nad tym co zdobędzie na posiłek w ciągu wyprawy i jaka też będzie pogoda… będą ptaszki? Lubił ptaszki. Miał nadzieję, że będzie ich dużo. Były kolorowe lub w kamuflarzu i wydawały zabawne odgłosy. Lub ładne. Tak jak Tarla. Ciekawe czy dzisiaj dużo będzie ćwierkać. Mogłaby. No i ilu spotkają ludzików na drodze. Miał ochotę na krew młodej niewiasty… dojrzałej już, ale bezdzietnej - takie mają mniej obowiązków i dobrze smakują.
Ech, ciekawe czy Tarla do mu jakąś ukąsić?
Awatar użytkownika
Tarla
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarla »

        Miała trochę problemów z zaśnięciem, a to głównie przez takiego jednego, co nie potrafił zrozumieć, że wałęsanie się po mieszkaniu w środku nocy i wszystkie czynności towarzyszące temu są tak jakby dwa razy głośniejsze niż za dnia. A już w szczególności, kiedy ktoś ostentacyjnie i bez jakiegokolwiek starania o zachowanie choćby pozornej ciszy, staje jej nad głową i wzdycha tak głośno, że aż poczuła jego oddech na policzku. Wręcz czuła jego wzrok na sobie. Był tak oczywisty i ostentacyjny, że trudno było o tym nie myśleć. Była ciekawa co kombinuje, jednakże jakimś cudem udało się jej zatrzymać rozpędzony korowód pytań i zachować milczenie z resztkami pozorów zaśnięcia. Mogła tylko domyślać się o co mu chodziło i po co te podchody, ale jakoś nie widziało się jej zapraszać do siebie pod kołdrę nawet najłagodniejszego z łagodnych wampirów. Wtedy na pewno by nie zmrużyła oka.
        Uchyliła powieki, kiedy szuranie wreszcie ucichło. Skończyło się pod jej kanapą, tam gdzie było w miarę blisko, przytulnie dzięki dotykowi żółto-pomarańczowego ogniska w kominku. Nie widziała go, ale słyszała jego oddech. Ostrożnie, bo ryzykując zmarnowaniem resztek spokojnej nocy, a więc znając konsekwencje, wychyliła się trochę ku brzegowi kanapy, by spojrzeć z góry na zwiniętego chłopca. Jak pies... Pomyślała i doszła do wniosku, że źle jej z tym jak go potraktowała. Biedak bez sprzeciwu dał się tak potraktować przez nią. Z poczuciem winy, ale i mocnym postanowieniem, że nie dopuści, żeby to się znowu powtórzyło, ułożyła głowę na ręce i zamknęła oczy, a senność i zmęczenie szybko przeniosło ją nad ocean marzeń sennych.

        Rankiem dowiedziała się o kolejnej trudności, którą nie tak łatwo im będzie pokonać. Pomasowała obiema rękoma skronie i stwierdziła, że znajdą jakieś rozwiązanie. Może grube ubranie? Albo będą się rozdzielać o świcie, ona będzie pruła za dnia, a on ją doganiał w nocy. Wieczorami mogli by się spotykać i gawędzić trochę zanim jedno z nich zaśnie.
        - Muszę się odświeżyć, poczekaj tutaj i niczego nie ruszaj - poprosiła i ziewnęła zasłaniając usta ręką. Bardziej z przyzwyczajenia, niż ze znajomości etykiety. Może opłukując twarz lodowatą wodą coś jej przyjdzie do głowy. Coś, czyli jakiś genialny sposób na to jak nie spopielić swojego nowego znajomego. Wstała z kanapy i poszła do łazienki. Tam zastała istne pobojowisko. Przyglądała się temu widokowi z mętlikiem w głowie. Powinna była teraz zawrócić i zawołać Daro, żeby posprzątał po sobie, ale ostatecznie machnęła na to ręką, dochodząc do wniosku, że to byłaby tylko strata czasu. Zamknęła drzwi za sobą i na wszelki wypadek oparła o nie krzesło, gdyby jednak Daro nie rozumiał, że dziewczynki potrzebują nieco więcej intymności od chłopców. Zaśmiała się w duchu, gdy przypomniała sobie jak sama kiedyś ganiała z gołą pupą po plaży zanim nie zwrócono jej uwagi, że tak nie wypada. Trudno. Obyczaje, to obyczaje. Trzeba było dać Daro dobry przykład. Ale żeby chłopak się nie nudził, przed zamknięciem się w łazience wybrała dla niego nowe ubrania o rozmiar większe od poprzednich i dała mu je żeby się przebrał.
        Po porannej toalecie, trwającej relatywnie krótko (ale dla Daro mogącej ciągnąć się w nieskończoność) wróciła do salonu i poszukała wzrokiem swojego plecaka. Miała tam wszystko już uszykowane, więc wystarczyło ubrać buty, ciepły sweter, płaszcz i wyjść za próg.
        - Gotowy? - zadała retoryczne pytanie. Bardziej do siebie, gdyż wciąż miała wrażenie, że o czymś zapomniała. Czegoś nie spakowała. Albo nie przemyślała. Wyglądała na podekscytowaną, lecz tylko powierzchownie. W głębi duszy była przerażona i nie była pewna, czy to dobra decyzja. Nawet pod pretekstem wyprowadzenia krwiożerczego wampira jak najdalej od bliskich było jakby drugoplanowym usprawiedliwieniem. Jej wahanie zaznaczyło się w długim zastygnięciu przy otwartych drzwiach z oczami utkwionymi w ciepłej otulinie czterech ścian pozostawionych bez właściciela. Wiedziała, że powinna zostawić notkę w ratuszu w sprawie opuszczenia lokalu, ale szczerze miała to w nosie. Nienawidziła biurokracji i teraz raz w życiu chciała rozegrać to po swojemu zostawiając swój majątek bez tłumaczenia komukolwiek swoich zamiarów.
        Jeszcze raz poprawiła pas plecaka przewieszonego przez jedno ramię i popatrzyła na swojego kompana, co miał jej posłużyć za przewodnika.
        - No to w drogę - szepnęła zamykając drzwi pustego mieszkania i poszła przodem cicho stąpając po drewnianych stopniach. Nie miało to jakiegokolwiek sensu, gdyż stara konstrukcja schodów nie odpuściłaby skrzypienia nawet zbłąkanej myszce, ale przyzwyczajenie, przyzwyczajeniem, w dodatku jakiś taki wewnętrzny strach, jakby uciekała z więzienia, powodował, że nie chciała żeby ktokolwiek zobaczył ją wymykającą się w miasta.
        Tarla wzięła za rękę Daro i pociągnęła go zdecydowanie w wąską uliczkę, która okazała się początkiem zawiłego skrótu do zachodniej bramy miasta, przy której świeciły się dwie duże pochodnie, a wartę przy zamkniętej bramie pełnił dobrze jej znany człowiek. To nie ułatwiało sprawy. Pomimo, że nie była tu więźniem i miała prawo wyjść z miasta, bała się co też jej znajomy o niej pomyśli, albo co gorsza: zacznie zadawać niewygodne pytania. Strach, że robi źle zaczynał przejmować nad nią kontrolę. Miała to wymalowane na twarzy, która teraz była bliźniaczo podobna - czyli blada - wampirowi.
        Człowiek stojący na straży to Joah. Były obiekt westchnień nastolatki. Jej pierwsza miłość, niestety, albo stety, nieodwzajemniona. Tarla czuła już na sobie jego spojrzenie, a na bladych ze strachu policzkach zakwitły różowe rumieńce, których na szczęście nie widać w ciemności, nawet w świetle pochodni. Dziewczyna poprawiła chwyt na ręce wampira i popatrzyła krótko na niego. Krótko, co by jego wampirzy wzrok nie dostrzegł oczywistych symptomów zawstydzenia, czyli wypieków na gładkich policzkach.
        - To Joah. Znam go. Nic się nie martw. Nie zatrzyma nas - zaznaczyła, co by wampir przypadkiem zanadto nie wziął sobie do serca roli jej ochroniarza. Dopóki sama jest w stanie dokopać delikwentowi, nie zamierza prosić Daro o pomoc. A Joah był przyjacielem. Tak przynajmniej uważała.

        - Tarla? Co ty tu robisz tak wcześnie? Kto to jest? - zapytał bardzo zdziwiony młodzieniec. Jego uroda rzeczywiście mogła wydawać się Daro nawet ponadprzeciętnie... ładna. Dla Tarli, to był chodzący ideał. No, ale już zdążyła się wyleczyć z tego zauroczenia. Praca skutecznie odwróciła jej uwagę od nastoletnich romansów.
        - Cześć, Joah. To mój kuzyn, nazywa się Daro. Idziemy do jego matki zanieść jej lekarstwa. Źle się czuje i potrzebuje opieki. Czas nas goni, dlatego ruszyliśmy wcześniej.
        Wytłumaczyła "odrobinę" zmyślając, a Joah wyglądał jakby w to uwierzył. Bo dlaczego miałby nie uwierzyć Tarli? O ile dobrze ją znał, to wiedział, że była godna zaufania, miła i prawdomówna. Była prawdomówna, ale w tym konkretnym przypadku musiała trochę ubrudzić się kłamstewkiem, jednakże robiła to w szczytnym celu i tylko to ją usprawiedliwiało.
        Młodzieniec kiwnął głową i bez słowa wypuścił parę z miasta, na odchodne rzucając tylko przelotne spojrzenie chłopakowi, którego Tarla trzymała za rękę.

        Ledwie kilkanaście kroków po zamknięciu za nimi bramy z Tarli jakby uszło całe powietrze i poczuła się jakby nogi zaraz miały się pod nią ugiąć. Puściła rękę Daro zatrzymując się i wzięła głęboki wdech żeby się uspokoić.
        - To minie. Po prostu... - rzuciła spojrzenie wampirowi. - Trochę się boję.
Awatar użytkownika
Daro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Włóczęga , Żebrak , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Daro »

        Czekać to umiał. Podobno. Ale czy przy tym niczego nie ruszać? Ryzykownym było łudzenie się, że ogłupiały wampirek naprawdę zastosuje się do takiego polecenia. Faktycznie - zdarzało mu się zagapiać i siedzieć w bezruchu aż zaczynały zlatywać się do niego muchy sądząc, że się rozkłada, ale były to epizody wywołane czystą chęcią, nie zaś prośbą z zewnątrz. Tyle dobrego, że jeszcze go nie nosiło i kiedy usadowił się na krzesełku podciągając na nie nogi, to tam postanowił zostać, gibając się tylko lekko na boki lub rysując pazurem po stole. Jednak Tarla rozproszyła jego skupioną nieuwagę dając mu nowe ubranie - i z zadaniem przebrania się (po raz kolejny w ciągu kilku godzin!) został zostawiony sam sobie.
Oszołomiony takimi wymaganiami chciał dopytać o jakieś instrukcje, ale drzwi do łazienki, w której się Tarla skryła jakoś nie chciały się otworzyć. Może gdyby tak szarpnąć mocniej…
Zrezygnował jednak mając w pamięci słowa ,,niczego nie ruszaj”, co przetłumaczył sobie jako ,,ruszaj wszystko, ale nie niszcz“. Więc nie niszczył. Przeszedł tylko przez pokój szurając nogami, w ręku dzierżąc odzież. Czemu tak często kazała mu ją zmieniać? Jakiś fetysz? Miał nadzieję, że reszta jej pomysłów nie będzie aż tak szalona.
Nic mu to jednak nie szkodziło, a że przywiązany do jej ciuchów nie był, zdjął z siebie wszystko jak leci, by założyć nowy, dobijająco podobny komplecik. Nie uszło jednak jego uwadze, że ten jest nieco luźniejszy, a przy tym milszy wampirzemu ciału. Sądząc, że po paru godzinach intensywnego używania zrobi się już tak wytarty i popruty jak trzeba, Darcio zostawił go we względnym spokoju i przepasawszy spodnie szelkami skupił się na oglądaniu pokoju.
Tarla coś tam szurała zamknięta w łazience (czy aby na pewno będzie umiała później wyjść?), więc spokojnie mógł przyjrzeć się temu na co wczoraj zabrakło już czasu. Popatrzył po ścianach, podrapał w nie, pouganiał się za wypłoszoną z ciemności ćmą przewracając kanapę… ale ją podniósł! Może zmienił nieco przy tym jej ustawienie, ale ostatecznie siedzieć się dało, a więc było dobrze. Na koniec podszept intuicji nakazał mu pobawić się magią się i stworzyć w okół iluzję różanego zapachu, być może by - gdy Tarla wyjdzie - to pierwsze, a nie kanapa i naścienne ślady pazurów przykuło jej uwagę.
Dziewczyna jednak miała o czym myśleć - jak na gust Darcia całkiem jej się spieszyło, bo ledwie pokazała się w pokoju już zaczęła się ubierać, chwyciła plecak, i…
- Aha! - Wymruczał, gdy drzwi zostały otwarte. Chłodny oddech poranka wyciągnął uciekinierów na zewnątrz, a nadal ciemne niebo obudziło wampirze instynkty. Już nie dom. Trzeba być czujnym!
Zeskoczył ze schodów rozglądając się po zamarłym podwórzu. Nadstawiał oczu i uszu, ale obecność dziewczyny zamazywała jego obserwacje. Tyle odgłosów, oddechów, skrzypienia desek, szelestu ubrań potrafiła narobić... W dodatku miał wrażenie, że się denerwuje. Dlaczego? Miasto było niebezpieczne? Cóż… dla niej być może. W sumie ledwie wczoraj pod osłoną ciemności coś tam na nią napadło… ale teraz on jej pilnuje, więc nie musi się bać!
Kto kogo tak naprawdę pilnował było kwestią sporną - ale różowowłosy rycerz bez konia dał się złapać za rękę i ciągnąć przez śpiące ulice. Z zachłanną ciekawością wgapiał się tylko w mijane okna mając nadzieję, że ujrzy w nich światło, a potem na zewnątrz wyjdzie ludzka postać. Smaczna, ludzka postać.
Ale pierwszą osobą przy której się zatrzymali był już sam strażnik - i tu Darcio w zupełności zgadzał się z dziewczyną - wyglądał apetycznie. Młody, wysportowany, zakosztował nocy i miejskich obowiązków, a wampirek chętnie by zakosztował jego. Mooooże nie była to bezdzietna niewiasta, ale zawsze coś na wczesne śniadanie. Tarla jednak, już i tak nieźle zestresowana, zaczęła z nim rozmawiać i chyba szybko chciała wyjść z miasta. Chociaż parę łyków to kwestia kilku chwil… nawet nie powinno być kłopotów skoro i tak uciekają!
Nie zwracał uwagi na słowa dziewczyny, chociaż wyłapał własne imię - wtedy kiwną głową i wyszczerzył się nieuważnie, spekulując na temat walorów smakowych chłopaka. Szyję miał odsłoniętą, może by tak…
Mocne szarpnięcie za rękę wyrwało go ze świata fantazji i nim się obejrzał jego śniadanie pozostało kilka kroków za nimi. Jęknął niezadowolony, ale zaciekawiony pomysłami dziewczyny dotrzymywał jej kroku nie zgłaszając już więcej uwag.
I nagle znowu zrobiła coś dziwnego - stanęła dysząc, choć przecież nie biegli i zaczęła się tłumaczyć. Dopiero wtedy skupił się na jej słowach, kiedy ostrożnie pochylił się obok niej.
- Boi? Czego? - Zapytał nie mając zielonego pojęcia ani wyobraźni, by udzielić sobie odpowiedzi. Dla niego świat za i przed miejską bramą różnił się głównie ilością wolnej przestrzeni, zagęszczeniem krwi i różnorodnością przedmiotów, na które się można porzucać. No i zwierzętami. Tu było dużo zwierząt. Już słychać było niecierpliwe nawoływania ptaków tworzące w okół kojący harmider, którego w mieście nie sposób było zaznać o takiej godzinie. Słodkie powietrze splotło się z wilgocią, a zieleń traw utonęła w błękitach poranka. Pożenione z sobą blade niebo i odległy horyzont kusiły wolnością i ostrzegały przed długą podróżą.
Ale przecież mieli czas.
Z tym, że Daro brakowało cierpliwości.

Umyśliwszy sobie, że chce iść naprzód, gdzieś ,,tam”, chwycił bez ostrzeżenia Tarlę i po chwili uniósł ją nad ziemię. Trzymając dziewczę niczym potwór księżniczkę, zaczął wolno maszerować ubitym traktem i rozglądać się dookoła. W zasadzie…
W zasadzie nie wiedział co tu właściwie robi.
Awatar użytkownika
Tarla
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarla »

        Miała wiele obaw i zdecydowanie nie radziła sobie z poskromieniem strachu. Kto by pomyślał? Może miała duszę wojowniczki, a choćby nawet tylko jej ułamek, to teraz czuła jak miękną jej nogi. Zrobiła to. Zostawiła wszystko co miała: wspomnienia, dom, pracę, znajomych i przyjaciół, by spełnić swoje nastoletnie marzenia. I chociaż czuła, że mogła jeszcze zawrócić, to wcale tego nie chciała. Pomimo tego, że wyglądała jakby zaraz miała uciec z krzykiem do domu.
        Ale tu było nawet przyjemnie. Rześkie powietrze, przepełnione zapachem uśpionych drzew, soczystych od rosy zielonych dywanów niekończących się polan. Rożnorodne
        Na całe szczęście z pomocą przyszedł jej wciąż niezawodny, nowy znajomek, Daro. Niezmiennie bezpośredni, ale już niekoniecznie delikatny, niespodziewanie chwycił osłupiałe dziewczę jeszcze bardziej potęgując jej osłupienie, i zaczął nieść w stronę ciemnego lasu w kompletnie nieznanym sobie kierunku, licząc pewnie, że trakt wytyczy trasę za niego.
        Dopóki jednak Tarla nie oponowała (zapewne zastanawiając się, kiedy ten uprzejmy młodzieniec opadnie z sił), dziwiąc się skąd w tak wątłych ramionach tyle krzepy, bo gdy przyglądała się jego twarzy nie zanotowała ani odrobinkę napięcia zwykle towarzyszącego wysiłkowi, kiedy coś się dźwiga. Co prawda miała świadomość tego, że porównaniu do starszych kobiet jej waga praktycznie się nie liczyła, no, ale bez przesady! Coś tam ważyła. Może tyle co dwa wory ziemniaków, albo i trzy! Nie mogła się nadziwić jak to możliwe, że ten chłopak w ogóle tego po sobie nie pokazywał. Gdy tak na niego patrzyła w milczeniu, zaryzykowała stwierdzeniem, że jest jej dobrze w jego ramionach i Daro ma w sobie wiele potencjału. W główce dziewczyny krążyło parę myśli... Może nawet wyobrażeń, ale to raczej marzeń. To znaczy, pomyślała, że fajnie by było zrobić z niego eleganckiego, dżentelmeńskiego i poukładanego mężczyznę. Wymagałoby to wiele pracy. Może łatwiej byłoby przenieść górę, ale nikt nie znał jej tak dobrze jak ona sama. Jeśli tylko Daro jej nie zwieje, to uda się jej przenieść "tą górę".
        Skoro już była niesiona i to w dobrym kierunku, to dla rozładowania atmosfery przemówiła do Daro swoim miękkim - i w tej chwili trochę rozleniwionym - głosem.
        - Czy wszystkie wampiry są tak silne? Bo wiesz. Ludzie oceniają czyjąś krzepę zazwyczaj po wyglądzie - rzuciła okiem na jego barki. Znawczynią nie była, ale na tyle na ile podpowiadała jej wiedza mogła uznać, że siła tego chłopaka jest uzależniona od jego pochodzenia.
        Niebo powoli zmieniało swój odcień i wzrok Tarli powoli odnajdywał coraz więcej oddalonych konturów drzew i krzewów. Trochę dziwnie się czuła otoczona tym wszystkim. Las po zmroku był tajemniczy, powiewało od niego grozą i niepokojem, aż wywoływało to u niej gęsią skórkę. Ilekroć coś zaszeleściło w ściółce wnet odwracała w tamtą stronę czujny wzrok, który jednak nie mógł przebić się przez ciężką ciemną kotarę mroku. Zerkała wtedy na Daro, na jego reakcję, albo jej brak. Jej brak uspokajał ją, bo ufała jego doświadczeniu i pewnie ponadludzkim zmysłom, ale miała świadomość tego, że będzie musiała nauczyć się samodzielności w tej dziczy od niego, co wcale nie będzie takie proste. Owszem, była zaradna jak mało kto, ale w tym miejscu to zupełnie co innego.
        Co bardzo ciekawe, zauważyła, że wcale nie zboczyli z traktu i była pełna podziwu dla Daro, że w tych ciemnościach nie zgubił drogi. I gdy tylko uznała, że widzi drogę na tyle żeby nie potykać się o każdy korzeń postanowiła, że dalej pójdzie sama. To znaczy, na własnych nogach. Poklepała ręką w pierś chłopaka i rzekła:
        - Niezwykle miło być noszoną, ale możesz już mnie odstawić.- Poczekała aż Daro przetrawi jej prośbę, a kiedy wybrał pień powalonego drzewa na ławkę na której ją posadził uśmiechnęła się miło i w podzięce pogłaskała go po czerwonych włosach.
        - Dziękuję - uśmiechnęła się i uniosła ramiona do góry przeciągając się aż poczuła miłe strzyknięcie w kościach. Zadowolona popatrzyła w niebo, powoli, ale wyraźnie jaśniejące na wschodzie. Przyroda budziła się do życia, co było fascynującym widowiskiem. Powietrze było tu czyste, pachnące mchem i korą drzew. Tarla nigdy nie przypuszczała, że powietrze może być tak rześkie!
        - Ale tu pięknie - rozejrzała się bujając nogami w powietrzu. Ale kiedy poczuła ruch chłodnego powietrza, wzdrygnęła się i otuliła szczelniej płaszczem. - Choć trochę chłodno. Tobie nie jest zimno? Opowiedz mi coś o sobie. Skąd jesteś? Masz jakiś bliskich? Wampiry mają rodziny? - popatrzyła na wampira swoim ciekawskim wzrokiem. Uznała, że to dobry czas żeby trochę lepiej poznać swojego kompana. Nie była zainteresowana wyłącznie aspektami jego rasy, lecz także jego osobowością. Daro sprawiał wrażenie bardzo miłego młodzieńca. Trochę nieokrzesanego, ale to Tarli nie przeszkadzało, bo nie przywiązywała do takich spraw większej wagi. Ale niewiele jeszcze miała doświadczeń z chłopakami w jej teoretycznym wieku. A proos wieku... Wciąż nie mogła się oswoić z myślą, że Daro ma kilkaset lat... To jakoś do niej nie docierało. Do nikogo by nie dotarło, gdyby spojrzał na tego chłopaka. Ale koniec końców może to i dobrze, bo wtedy traktowała go jak kogoś równego sobie - jakkolwiek groteskowo to by zabrzmiało.
Awatar użytkownika
Daro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Włóczęga , Żebrak , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Daro »

        Wampirek rzadko nosił niewiasty.
Nie była to kwestia jego gustów czy ochoty - mógł nieś wszystko co mu było po drodze i uważał, że jest ważne. Tragarzem był okropnym, bo często rzucał w kąt powierzone mu pakunki w najmniej odpowiednim momencie, ale żywe osoby przenosił z większą nieco uwagą. Może była to kwestia temperatury ich ciała i miłego tętna oraz faktu, że z nimi ostatecznie można było nieco porozmawiać. Samo trzymanie Darciowi jednakże wystarczało. Niekiedy nosił nawet jednego ze swoich braci, choć oni byli zimni jak on, a krwią w końcu przestali go kusić. Widocznie było coś w samej bliskości, co wampira uspokajało, albo zwyczajnie sprawiało mu przyjemność.
Tu zaczynał się problem - jemu może sprawiało, ale zwykle pochwycone białogłowy nie były tym zachwycone (one i ich mężowie). Te złapane na odludziu z kolei wiły się i piszczały, jakby nie delikatnie je uniósł, a nadział na pazury.
Tarla jednak nie wiła się, nie piszczała, a nawet jakby uspokoiła. Darcio nie zarejestrował tego od razu, a jeszcze wolniej zrozumiał, że było to zachowanie stosunkowo niezwykłe dla ludzkiej dziewczyny. Wtedy się lekko uśmiechnął. Nie patrzył na nią przez dłuższy czas, ale ostatecznie miał na baczeniu co ona wyprawia - trzymał ją w końcu.
Ogólnie zadowolony (przez tę parę chwil) zaczął nawet pomrukiwać, wplatając swój głos w poranny gwar okolicy. Nie chciał w tej chwili płoszyć niczego słowami, ale Tarla i tak za chwilę go wyręczyła. Wtedy już wzruszył ramionami na spokój okolicy i zaczął paplać, próbując posklejać znane sobie fakty w logiczną odpowiedź:
- Wampiry bardzo silne - zmrużył oczy w nie do końca przyjaznym geście i popatrzył gdzieś w dal - Ja nie tak silny, jak niektórzy. Ale nie zły. - Uśmiechnął się tłumacząco. - Bracia również silni, mali. Jeden mały. I najstarszy. Bardzo, bardzo silny. Umie magie. I Rio silny, lubi niszczyć drzwi, bum! - Wyjaśnił słownie, darując sobie pokazanie tego, kosztem upuszczenia dziewczyny. - A inne wampiry brzydkie. Silne i groźne. Thhh. - Zasyczał matowo, znów robiąc minę świadczącą o dezaprobacie dla własnego gatunku. Opuszczał nawet uszy.
Patrząc na niego pod takim kątem dziewczyna mogła nie dostrzegać wszystkiego, za to trudno byłoby jej przegapić łezkowate, wiszące kolczyki, które nosił. Dziwnie do niego nie pasowały - w całym tym niechlujstwie i braku dbania o aparycję, wydawały się od czapy - jak perły na wieprzu. Nie, by wyglądał z nimi źle - po co jednak ozdoba komuś, kto w ramach higieny obraca koszulę na lewą stronę?
Gdyby się nie kiwały mogłaby zobaczyć drobną podpowiedź - wygrawerowane były na nich bowiem imiona. Na tym bliżej niej widniało z resztą to, którego już użył - ,,Rio”.
Poza tym dobry miała widok na bliznę na jego szyi. Najwyraźniej zranienie wampira wcale nie było niemożliwe…

Na polecenie przerwał jednak niesioną wycieczkę przez las i znów oddalił Tarlę od siebie, odkłądając ją na jakimś pniaku. Zarejestrował jednak słowo ,,miło” i z ochotą przyjął drobną pieszczotę. Zawsze wolał, gdy ktoś chwalił go, a nie ganił, a dotyk ciepłego ludzika był wyjątkowo przyjemny.
Sam nie rozglądał się po okolicy z takim podziwem jak Tarla - może za to z większą uwagą. Zmysły podpowiadały mu, że nic się w pobliżu nie czai, poza jakimś dużym roślinożercą gdzieś dalej. Wiele hałasu robiły jednak ptaki, trzeszcząc na ściółce liśćmi i patykami. Daro umiał je już jednak odróżniać i przeważnie nawet nie odwracał głowy. Aur innych ras rozumnych nie wyczuwał. I dobrze.
Choć nadal był głodny…
Tarla zagadała go w odpowiednim momencie. Głodny wampir to nie najlepszy kompan, ale jeśli potrafi myśleć tylko o jednej rzeczy na raz, to rozmowa w zupełności wystarczała w ramach chwilowej obrony. Powoli przetrawiał jej słowa, oblizując się nieuważnie, po czym skupił się na odpowiedziach:
- Zimnoo? Nie. - Rozejrzał się dookoła, jakby szukając chłodu. Z tego co pamiętał, dla ludzików temperatura była dosyć ważna. W ogóle dla wielu gatunków. Dlatego miały futerka, lub chodziły w słoneczku… skoro ludzie marzną to dlaczego nie mają futra?
Ta nielogiczność wydała mu się… nielogiczna. Następne pytanie!
- Hmm… - tak się zamyślił, że aż usiadł - Rodzina… em…bracia! - Ucieszył się nagle. - Nie wiem skąd [jestem], ale bracia mam! Lubić. Wampiry, blade takie. Czarne [włosy]! To dobre wampiry. Reszta nie lubić. Oni uciekać. Bo rody. Chyba tak. ,,Rody”. One często ścigać. Dziwne, bardzo surowe rodziny. Hmm… rodziny-dzieci, prawda? Są dzieci. - Pokiwał głową - A potem rosną…ć, ale długo młode. - Nie miał na myśli siebie, choć był dobrym przykładem. - Wampiry jak ludzie, tylko drażnią. Kły, pazury, zasady… zawsze źle. - Westchnął, rozkładając ręce. - A Tarla, rodzina? W mieście?
Awatar użytkownika
Tarla
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarla »

        Dziewczyna była zadowolona ze swej decyzji i naprawdę trzeba by było być bezduszną bestią żeby jej teraz popsuć to co teraz przeżywała. Pierwszy raz w życiu czuła się naprawdę wolna. Mogła robić co chciała, iść gdzie chciała, pójść spać o każdej porze, zapomnieć o obowiązkach. Ta euforia będzie prawdopodobnie trwała przez długi, bardzo długi, wręcz nieokreślony czas, a mając na uwadze jej charakter, wysoce prawdopodobne było, że zostanie tak już na zawsze. A przynajmniej tak by chciała. Ale rzeczywistość jest nieco inna, jak każda strona medalu, ma też swoją mroczniejszą stronę. Nie było powiedziane, że kiedyś przyjdzie jej posmakować goryczy porażki, tym bardziej, że miała Daro! Bardzo szybko się do niego przekonała, może ciut za szybko.
        Chłodno jej było, ale emocje wciąż ją grzały i przez to nie zwracała uwagi na te drobne niedogodności.
        Miała lekki problem z posklejaniem zdań wampira w jakąś logiczną całość. Na szczęście chłopak miał problemy z wyszukaniem odpowiednich słów i przez to mówił dość wolno i z tego powodu miała dość czasu żeby rozszyfrować to co do niej mówi.
        Kiedy poruszył temat rodów rodzinnych, porównała to co usłyszała z tym co słyszała z opowieści i zauważyła, że one wcale tak bardzo nie mijały się z prawdą. Przyglądała się Daro z taką ciekawością jakby miała go zaraz pożreć! A mieszanina emocji wyrażała się na jej ustach, niby skupionych, ale jednak cały czas lekko wygiętych w uśmiech.
        - Więc istnieją wampirze rody. To podobnie jak u ludzi. Są rody królewskie, szlacheckie, mieszczańskie... Tworzą jakąś hierarchię i narzucają dzieciom zasady. Ja nie wiem jakie. Ja jestem dziewczyną tak jakby normalną, zwykłą wieśniaczką. Nie mam bogactw ani szlacheckiego rodowodu - uśmiechnęła się w zadumie. Tarla nie sprawiała wrażenia jakby jej tego brakowało. Ot, po prostu urodziła się w zwykłym domu i pisany był jej los zwykłej śmiertelniczki.
        - No i nie mam rodziny. Pewnie bardzo fajnie jest mieć braci. Zawsze chciałam mieć młodszego braciszka.
        Popatrzyła na drogę, którą mieli iść dalej.
        - Wiesz gdzie są twoi bracia? Chyba tęsknisz za nimi - znowu popatrzyła na Daro. Położyła rękę na jego dłoni. Tak dla pocieszenia jakby mu było smutno. Jego ręka była chłodna i do tego musiała przywyknąć. Owszem, nie było to łatwe, ale na szczęście Tarla patrzyła na niego z fascynacją skłonną wybaczyć każdą niedoskonałość. O ile cechy wampirze można było nazwać niedoskonałościami. Ona je ignorowała, skupiała wzrok na duszy, nie na ciele. A ciało miał oryginalne. Tak, widziała jego blizny, ale wstydziła się do tego przyznać. Wolała temat przemilczeć i zaczekać, aż chłopak sam przez przypadek zdradzi jej tajemnicę tych ran.
        - Chciałam omówić z tobą dość trudny temat. Chciałam, żebyś już nie krzywdził ludzi dłużej. Czy możesz żywić się czymś innym niż krwią? - zapytała z nadzieją, że wampir okaże odrobinę dobrej woli i podejmie z nią te małe negocjacje. Jeśli nie, to będzie starała się znaleźć jakieś rozwiązanie, bo myśl, że jej nowy przyjaciel ma przez jej prośby głodować nie podobała się jej ani trochę. Wolałaby już oddawać mu swoją krew w ostateczności, ale nie spieszyło się jej z ofiarowaniem jej jeśli istniało inne rozwiązanie.
Awatar użytkownika
Daro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Włóczęga , Żebrak , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Daro »

        Patrzył na swoją nową kompankę już względnie bezmyślny i opanowany - w pobliżu nic się nie czaiło, pogoda sprzyjała, słoneczka się nie bał. Był w humorze na skupianie się i nawet kontaktował, choć od czasu do czasu rozglądał się nieuważnie i oblizywał się patrząc za odlatującym ptaszkiem. Wrzawa poranka w tajemniczy sposób koiła jego nerwy i w zasadzie była jedną z jego ulubionych pór - jego wampirzy bracia zwykle szukali w popłochu kryjówek na ostatnią chwilę, a on mógł się relaksować i obserwować zmieniający się świat. Jednak jak się okazało, nie tylko jego bracia mieli pewne obiekcje co do świtu - Tarla na ten przykład, choć zadowolona była nieco zmarznięta. Ech, jak nie światło to temperatura - gdyby inni mogli nie mieć takich problemów, i jak on zwyczajnie sobie pełzać po świecie nie przejmując się niczym dłużej niż kilka minut.
        Przeciągnął się, śladem dziewczyny i klapnął na ziemi u jej stóp. Barkami oparł się o pniak i lekko kiwając głową na boki zaczął szukać najwygodniejszej pozycji.
        - Wieśniaczka… - szepnął do siebie, chyba po to by utrwalić to sobie w pamięci. - To ja też? Nie mam bogactw i… i tego innego. - Mruknął rozkładając ręce oraz nieświadomie kłamiąc. Gdyby pamiętał jaki jest iego rodowód i ile ziem do niego należy, pewnie byłoby mu teraz głupio. A tak to stale był zadowolonym z siebie idiotą. ,,Noramalnym, wampirzym wieśniakiem”. I jak dziewczynie - w ogóle nie marzyły mu się pałace i zaszczyty.
        Chciał dziabnąć sikorkę.
        Ale Tarla znowu go rozproszyła. Był już tak wyczulony na słowo ,,bracia”, że czujnie łypnął na nią od dołu, jak pies gotowy do aportu. Niestety dostał trudniejsze zadanie niż łapanie patyka - musiał odpowiedzieć na kolejne słowa, a wcześniej (o zgrozo!) jakoś je zrozumieć.
        - Ja mam… młodszy i starsz… - Zawahał się, bo gdzieś z tyłu głowy majaczyła mu niewyraźna świadomość, że mądry Aim, choć straszy od Riosia jest tak naprawdę w ich grupie drugi wiekiem… to on sam był najstarszy! Tak? Ech, nie wiedział. Łatwiej było, gdy czerwonoocy byli przy nim i sami odpowiadali na pytania, mówiąc co im tam było wygodniej.
        - Młodszy i starszy bracia. - Zdecydował w końcu, bo tak właśnie o nich myślał. - Bardzo lubić bracia. - Mlasnął przyjaźnie i uśmiechnął się, ale zaraz nieco stracił na tym wesołym rozpędzie. - Tęsknię… - Mruknął po dłuższej chwili pozornego zamyślenia. Jeszcze niedawno zaczynał cieszyć się z niezależności jaką daje podróżowanie samemu, ale im dłużej Tarla kazała mu o braciszkach mówić tym dobitniej czuł, że chciałby ich znowu zobaczyć. Z nimi zawsze było… tak nie nudno. I nawet jeżeli się czasem pobili, to mógł sobie potem na nich poleżeć (uważając, by nie zgnieść Aima) i trochę ich potarmosić. Ale człowieczka też była milutka. Dała się nosić, trzymała go za rękę i potargała mu włosy. Bardzo, bardzo przyjemna osóbka.
        - Nie wiem [gdzie są], ale… - oczy rozszerzyły mu się z entuzjazmu - Mogę znaleźć! Przedstawię Tar’ra! - Zerwał się i zaczął gestykulować nadmiernie - My mieć plan! My się umówić, chociaż ona z nimi… ale my się spotkać! Pomożesz mi znaleźć bracia? Mili! A Rio (ten młodszy braciszek), bardzo lubi kobietki! On umieć rozmawiać i… ja nie wiem co, ale bardzo się on ucieszyć jeśli pozna Tar’ra! - Nagle pochylił się nad nią konspiracyjnie. - Ale ty moja znajoma, dobrze? - Poprosił. - On sobie znaleźć dużo i mnie poprosić jeżeli chce z tobą rozmawiać. - Zmarszczył brwi już widząc jak ten amant zabiera sobie jego Tarlę dla siebie, myśląc pewnie że ma prawo do każdej niewiasty, nie ważne jak ta będzie go ignorować. Ale to on znalazł Tarlę i to on ją nosił! Się może ewentualnie łaskawie podzielić.
        - Ale mili. - Odbulwersował się nagle, żeby dziewczyna nie zniechęciła się do jego rodziny nim w ogóle ją pozna.
        Była jednak jeszcze jedna kwestia. Tym razem to Tarla miała coś do powiedzenia i zgrabnie związało się to z jego braćmi. Wszyscy byli wampirami i to… jej nie odpowiadało?
        Zmrużył jasne ślepia i wbił się nieufnym spojrzeniem w człowieczkę. Doświadczenie podpowiadało mu, że temat krwi poruszany między przedstawicielami ras żywych i nieumarłych kończą się zwykle krzykiem, groźbami, a niekiedy wymachiwaniem sprzętem ogrodniczym. Co prawda Tarla wydawała się być miła, ale sama użyła słowa ,,trudny”. Czyli uważała tę kwestię za uciążliwą. Musiał odpowiedzieć jakoś inteligentnie…
        - Tylko krew. - Burknął cicho, a stanowczo. Dobrze - czasem polował na jakieś owady, ale to nie tak, że nic mu po nich nie było…
        - Wampiry pić krew. Tylko. Zawsze. - Dodał lekko naburmuszony. - Ale ja nie krzywdzić. - Znów mruknął, nie kryjąc za bardzo urazy. - Ja nigdy nie krzywdzić pijąc! Czasem się oni wiercić, ale potem sobie uciekać! To nie robić krzywdy. - Oświadczył, prostując się. - Ludziki bardzo nie lubić picia krew. - Dodał, a po chwili westchnął:
        - Bracia się przydać… oni wyjaśnienia. - Urwał, nie mając już mocy intelektualnych na dalsze klecenie zdań. Znów pacnął na ziemię i spojrzał na Tarlę prosząco. Starał się jej przekazać już wcześniej, że picie krwi nic ofiarom nie robi. Przynajmniej on i braciszkowie nie ranili nikogo w ten sposób (albo o tym nie wiedział). Troszeczkę umykał mu fakt, że dużo krwiopijców faktycznie nie hamuje się w posiłkach, stąd różne plotki, ale doprawdy - czemu wszyscy czepiali się akurat jego?
Awatar użytkownika
Tarla
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarla »

        Podekscytowanie i entuzjazm wampirka tak mocno rozbawił Tarlę, że ta zaczęła się śmiać na głos i niemal zgodziłaby się z jego propozycją. Nie chcąc jednak sprawiać mu zawodu pozornie wykonała pewnie najgłupszą rzecz w swoim życiu i pozornie przystała na jego plan, który choć szalenie niebezpieczny dla niej był jej zdaniem niemożliwy do zrealizowania, więc nie musiała się niczego obawiać. Poza tym kolidowało to z jej planami, które wyprowadziły ją z Lewendell i wytyczyły szlak prosto do Elfidranii. Ale radość Daro byla tak urocza, że nie sposób było ją ugasić, poza tym ożywiony chłopak sprawiał wrażenie jakby dumy z tego, że przedstawi ją swoim braciom.
        - To byłoby wspaniale! Ale nie uważaj się za gorszego, Daro. Aim jest na pewno bardzo mądry, ale to wcale nie znaczy, że ty nie jesteś. I nawet jak inni myślą inaczej, to nie zwracaj na nich uwagi, tylko bądź sobą - powiedziała wtrącając się we wąską lukę pląsów i gwaru jaki był w stanie utworzyć wokół siebie rozentuzjowany wampir. Naprawdę trudno jej było zrobić poważną minę, aż w wreszcie się poddała i machnęła na to wszystko jedną ręką. Natomiast, kiedy przeszli do bardziej konspiracyjnej części planu lekko się zarumieniła. Nigdy nie pomyślała, że może być powodem do czyjejś zazdrości, a tym bardziej czyjegokolwiek zainteresowania. I chociaż nie było pewne... Nie. To było niemożliwe, że gdyby jednak doszło do spotkania jej i Rio, to ten w ogóle by się nią zainteresował. A myślała tak bo w ogóle w tych kwestiach nie miała doświadczenia. I wolała się w to nie wtajemniczać.
        Ale mina i powaga słów jakimi Daro ją zniewalał dały jej jasno do zrozumienia, że chłopak chyba rzeczywiście chce mieć ją na wyłączność - o ile dobrze to ujęła. I nie miała serca mu tego odmawiać. Był przecież taki słodki kiedy się cieszył!
        - Haha. Oczywiście, mój drogi. Będę tylko twoja - zachichotała, a potem znowu poczochrała mu czerwoną czuprynę.         Niestety, kiedy przeszli do kwestii jedzenia, tudzież picia, ich śmiechy ucichły zastąpione przez poburkiwanie i warkoty ze strony jedynego tu obrażonego. Tarla wstała z pnia i podeszła do niego od tyłu, do wielce oburzonego jaśnie Daro.
        - Ja... rozumiem. Naprawdę. Nie chcę żebyś się gniewał - westchnęła wahając się czy ma prawo od niego żądać wyrzeczenia się tego co jest jego naturą. Ale sama nie potrafiłaby spojrzeć w swe odbicie gdyby po prostu pozwoliła mu krzywdzić innych.
        - I nie potrzebuję tu wyjaśnień twoich braci. Jeśli nie masz innego wyjścia, to nic nie poradzę. Nie zmuszę cię do porzucenia tego co cię trzyma przy życiu.
        - Kiedy będziesz bardzo głodny, to powiedz... Może jednak zgodzę się oddać ci swoją krew - opuściła wzrok na swoje ręce. Co prawda bardzo by się bała. Nie znosiła widoku swojej krwi, wtedy niemal od razu mdlała, ale wierzyła, że oddanie jej Daro oszczędzi bólu innym. W związku z tym miała tylko ogromną nadzieję, że wampiry nie muszą pożywiać się codziennie.
Awatar użytkownika
Daro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 56
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Włóczęga , Żebrak , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Daro »

        Rozmawiało się bardzo miło. Było mu… miło z Tarlą. Do takich wniosków doszedł już po wspólnym wieczorze, nocowaniu i w trakcie poranka. Dziewczyna wyglądem i umiejętnościami nie wyróżniała się niczym spośród innych ludzików - ale jako jedna z niewielu tak szybko przekonała się do wampira. Nie umiał co prawda w myślach tego tak przeanalizować, ale wiedział, że dla niego ta człowieczka już jest wyjątkowa. Bo nie ucieka, nie trzyma widłów, ani nie stara się go zniechęcić dobitną obojętnością. Wręcz przeciwnie; zagadywała go, przytrzymywała i odpowiadała. Była jak bracia! Może nie taka silna, mądra i wampirza, ale jednak. Tak przynajmniej kazało mu sądzić przyjemne uczucie spokoju, które ogarniało go, gdy z nią przebywał - tak, oczywiście, że to nie to samo co z Rio i Aimem. Przy niej uważać musiał jeszcze na gesty, słowa i na to co dookoła, ale już mniej niż na samym początku. Wiedziała, że jest krwiopijcą, jak się posila, a zamiast krzyczeć na niego za niszczenie jej domku postanowiła zabrać się z nim na wycieczkę. Oh, i ubrała go!
        Co prawda nie wiedział czy był jej za to wdzięczny, bo kiedy coś chciał to po prostu brał, bo sądził, że mu się należy, jeżeli jest w stanie tego dosięgnąć. Ale nawet jeżeli nie chwyciła go tą ludzką dobrocią za serce to nic nie szkodzi - przywiązywała go każdym kolejnym uśmiechem i wyćwierkanym słowem, które milutko odbijało się po pustej czaszce jeszcze przez długie sekundy. I on też jeszcze jakoś jej nie zraził - ale zdaje się był jej do czegoś potrzebny… czy nie? Tego też w sumie nie wiedział.
        - Sobą? - Przekręcił głowę, a dopiero po chwili dotarło do niego jak miła jest jej wypowiedź i co może oznaczać. Czyli, że był tak mądry jak Aim? On? Nigdy by na to nie wpadł! Ale Tarla chyba mogła mieć rację. A nawet jeśli ktoś mu powie, że nie miała, to nie musi go słuchać. O! Tak powiedziała!
        Prawie.
        Ale słów ,,będę tylko twoja” już nie przekręcił. Za to zdziwił się nieco, że tak to ujęła i że… zgodziła się. Znaczy powinna, bo to on ją poznał pierwszy i to jemu targała włosy, ale, że tak po prostu chciała być tylko jego? Brał to bardzo dosłownie i nagle poczuł kopnięcie odpowiedzialności i nowych przywilejów. Już wcześniej uważał, że może z człowieczką robić co chce (bo zawsze robił co chciał), lecz kiedy mu pozwoliła, jeszcze z czymś podobnym do pewności i zadowolenia… nie mógł się nie zawiesić. Jeszcze nigdy nie miał własnej człowieczki… większość zabierał mu Rioś, albo ich małżonkowie. A ta tu? Ta tu była jego. I jeszcze był jej drogi!
        Nie miał pojęcia, że potrafi nawiązać tak niezwykłą relację w jedną zasadzie noc, ale udało się - wczoraj wieczorem poznana dziewczyna już opuściła miasto (swoją drogą nie zdążył go zwiedzić) i postanowiła oddać się w jego ręce. Ale fajnie!
        Lecz nie, nie - wiedział, że teraz, gdy deklaracje zostały oświadczone będzie musiał bardziej o Tarlę dbać. W sumie bardzo dawno niczego nie miał - tylko ubranie (które zniszczył) i braci (których zgubił). Ale teraz będzie miał człowieczkę i zadba o to by… by nadal przy nim była. Chyba będzie musiał ją karmić? I czy przypadkiem ludziki nie potrzebują budy, albo czegoś? O, domu! Ale swój Tarla zostawiła więc… może nie potrzebuje? Co najwyżej schowa ją gdzieś przed deszczem.
        - Rrrrrrr. - Zamruczał wdzięcznie, w ramach obietnicy, że dobrze się nią zaopiekuje i od teraz będzie uważał ich dwójkę za pełnoprawną… rodzinę. Tak. Inną niż bracia, ale chyba rodzinę. Bo co niby innego?
        Rozmowa o krwi nieco popsuła mu humor, ale postawa dziewczyny zmusiła go do refleksji… albo czegoś w tym stylu. Na pewno wyciszył się i pojął, że ona naprawdę stara się go zrozumieć… dosyć miłe. Tak. Nadal rozmawiało się bardzo miło.
        - Bracia dobrze tłumaczyć - Westchnął, bo choć twierdziła, że nie potrzebuje ich uzasadnień, on wierzył w niezwykłą moc ich rozbudowanego słownictwa. Och - i charyzmy. Ale nie znał tego słowa, więc pomyślał o ,,osobowości”.
        - E? - Drgnął czujnie na jej ostatnie słowa. - Da…sz? - Zapytał jakby nie dowierzając, ale już się ciesząc. Tak, nie dało się przeoczyć iskierek w bladych oczach kiedy tylko zaczął myśleć o skosztowaniu jej krwi. Przygryzł jednak wargi i przysiadł z powrotem, nagle zmuszony zastanowić się, czy może pić ze swojej Tar…
        Tak, mógł.
        W końcu z braci pił.
        - Zgoda! - Zakrzyknął w końcu, wstając i pochylając się nad dzieweczką, nie do końca wiedząc jak wyrazić teraz swoje uczucia. Nie umiał przypomnieć sobie zbyt dobrze co w takich sytuacjach robił Rio - zdarzało mu się na pewno cmokać panny po rękach, ale Daro nie rozumiał idei całowania, więc to odpadało. Wolał gryzienie.
        A przytulenie? Rio zwykle dostawał za to w twarz, ale może… nie, to byłoby zbyt… nie wiedział jakie, ale za dużo było jego, a za mało jej, by nie czuła się przytłoczona. Może później.
        Mógł jeszcze złapać ją za dłoń, ale po co? Nigdzie nie szła.
        Więc w końcu, krzyżując wszystkie swoje doświadczenia i pomysły, z uśmiechem potarł czołem o jej czoło, w ramach zawartej przyjaźni.
        - Zabiorę cię do braci. - Oświadczył, gdy już się wyprostował, z dumą i zadowoleniem patrząc na swoją człowieczkę.

        Jednak nagle coś się zmieniło - oderwał się od dziewczyny i uniósł głowę, zaniepokojony. Zmysły, w tym magiczny podpowiadały mu, że dookoła gromadzi się magia, ale jaka - trudno mu było stwierdzić. Czuł jednak niebezpieczeństwo - i jak często w takich przypadkach, zamiast oddalić się od jego źródła, poszedł w jego stronę. Na skraj leśnej ścieżki, tuż przy zaczynającej się ścianie zieleni… wtedy też pociemniało, a ptaki zerwały się z gałęzi - chwilowy mrok zakrył niebo, a czarne więzy zaklęcia oplątały wampirka, który zdążył jedynie rzucić Tarli wystraszone spojrzenie nim zniknął, zostawiając ją samą, z ożywionymi na nowo kolorami lasu.

Ciąg dalszy - Daro
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości