Równiny Theryjskie[Okolice Elfidranii] Karczma "U Svena"

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Cerrina
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cerrina »

        Cerrinę onieśmielała otwartość właściciela. Wcześniej miała już styczność z najróżniejszymi reakcjami, od nieśmiałości, po trudną do zdystansowania namolność. Nie była przygotowana na konwersację z tym człowiekiem, co objawiło się lekkim rumieńcem na gładkich policzkach, bynajmniej nie ze wstydu, ale po prostu z sytuacji na którą nie była przygotowana. Udzieliła mu tylko niewerbalnej odpowiedzi w postaci przytaknięcia głową, a następnie ukryła twarz za kuflem piwa przytykając brzeg do ust i wychylając go ostro w górę.
        Kiedy do uszu centaurzycy dotarła miła melodia, odruchowo odwróciła głowę w kierunku grajka. Podobała się jej ta kompozycja. Bezwiednie machnęła ogonem zadowolona, ale szybko uciekła wzrokiem od niego, kiedy na nią spojrzał. Lecz muzyka odbijająca się od ścian sprowokowała ją do przyłączenia się i zaczęła cicho nucić pod nosem. Stopniowo coraz głośniej, przy okazji ruszając ustami. Gdy udało się jej załapać rytm i powtarzalność melodii, słowa zaczęły same układać się w zdania, zdania we zwrotki, powstał nawet refren! Postanowiła dać upust drzemiącego w niej talentu muzycznego i swoim przepięknym głosem zręcznie wplotła się w dźwięki strun.

Widziałam wiatr o siwych włosach,
roznosił spokój wśród pól,
w ciepłe babie lato kości grzał,
a innym razem lasy kosił,
spadał ostrzem z gór,
młody był, Bogiem był i gnał wolny tak.

Wiele dni, wiele lat, czas nas uczy pogody,
zaplącze drogi, pomyli prawdy,
nim zboże oddzieli od trawy.
Bronisz się, siejesz wiatr, myślisz jestem tak młody,
czas nas uczy pogody,
tak od lat, tak od lat.

Ilu ludzi czas wyleczył z ran,
zamienił w spokój burze krwi,
pewnie kiedyś tam, pod jesień tak,
też czoło wypogodzi i wygładzi brwi.

Widziałam dni w muzeach sennych,
o wnętrzach zimnych jak mrok,
starsi ludzie w rogach wielkich sal,
księgi pięknych myśli pełne,
pokrył gruby kurz,
herbaty smak, kapci miękkich szur, spokój serc.

Wiele dni, wiele lat, czas nas uczy pogody,
zaplącze drogi, pomyli prawdy,
nim zboże oddzieli od trawy.
Bronisz się, siejesz wiatr, myślisz jestem tak młody,
czas nas uczy pogody,
tak od lat, tak od lat.


        Improwizacja dla niej to nie chleb powszedni, ale kiedy zamilkła zauważyła, że w karczmie niemal każdy gość patrzył na nią jak w obrazek. Zachwycona publika wybuchła gromkimi brawami, gwizdami i słowami pochwał, które zlewały się w jeden trudny do rozczytania gwar. Grajek, którego wcześniej nikt nie doceniał, też otrzymał swoje oklaski i gratulacje, nie mniej bard wiedział dobrze, że nie jemu się one należą.
        Cerrina występowała wielokrotnie przed publiką chwaląc się swoim niebiańskim głosem i bardzo wrażliwą duszą. Ukłoniła się przed gośćmi i uniosła kufel w geście toastu. Poczuła się "przyjęta".
        - Dziękuję - uśmiechnęła się do Svena i podsunęła mu pusty kufel. - Ale droga mnie wzywa. Jeśli mogę poprosić jeszcze o poświęcenie mi chili czasu i wytłumaczenie, gdzie mogę znaleźć najbliższego kowala?
Awatar użytkownika
Yaruga
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yaruga »

Dzień, dniem, ludzie z traktu powoli zapełniali karczmę. Ta będąc nieokreślona ilość stajań od Elfidrani była doskonałym miejscem by spędzić noc. Co więcej! Była też doskonałym miejscem by zaczerpnąć z wiecznie pełnej studni plotek, wieści i przeróżnych informacji z miasta i ze świata.
I wszystko było by pięknie, przyjemnie i... nudno. A tego tak do końca nie lubił nikt. Choć dnia kiedy do karczmy zagląda centaur raczej nie można nazwać nudnym, niemniej. Wtedy też pojawiła się odsiecz, Iskierka nadziei na rozruszanie zbolałych kości.
-SSSMOOK!- W izbie najpierw było słychać krzyk, i dopiero po chwili drzwi otwarły się, a do środka wpadł zmęczony parobek. Był to Eivor, młody niespełna szesnastoletni Alariańczyk pracujący u Svena jako stajenny. Rozwiana czarna czupryna była posklejana od potu, spodnie i buty prawie w całości pokrywała równa warstwa brązowego błota. Krzyk wprowadził nerwowe poruszenie w izbie, ale widok umorusanego Eivora sprawił że napięcie zniknęło niczym zły zapach po otwarciu okiennic.
-Tyś widzioł smoka- mentalnie odpowiedział mu jeden z bywalców karczmy.
-Młody się nażarł owoców po wiśniuwecce. - zawtórowal mu inny. I tak oto karczma na moment wyrwała się spod uroku śpiewu centaura i zbawiennego wpływu gospodarza zmieniając się. W grupę roześmianych i rubasznych prostych ludzi. Nawet ktoś odpowiednio podhmielony spojrzał na centaura z niechęcią. Smok jednak się nie pojawił, nikt nie zginął ani nie spłonął. Sytuacja więc wróciła do stanu sprzed chwili.

W końcu do karczmy zawitał kolejny gość. Drzwi wejściowe zostały otwarte silnym pchnieciem  wyłączając do środka trochę świeżego powietrza i parę jesiennych liści.
Przez próg przestąpil mężczyzna średniego wzrostu. Około trzydziestoletni posiadacz złotych włosów i szerokiego wesołego uśmiechu. Ubrany był nieco niedbale ale widać było że na modłę wschodnią. Na nagi tors zarzucił czerwony kaftan o bogatych obszyciach i wykończony złota nicią. Niedbale zawiązany wyglądał jakby został założony przed chwilą i równie szybko miałby być ścigany. Na nogach miał luźne wełniane szarawary w pionowe brązowo-szare pasy. Te znikały w wysokich skórzanych butach o luźnej holewie. W prawej ręce trzymał mocno związany tobół którego główna osią był sporej wielkości topór dwureczny - śmiało można powiedzieć jego wzrostu. Prezentował się nieco dziwnie, łącząc dziwna dzikość z elegancja wschodniego sąsiada. Całości dopełnił fakt że obcy spoglądał na obecnych złotymi gadzimi ślepiami.
-Ho Ho!- rzucił głośno i wesoło do dość nieokreślonego adresata -Macie Centaura!- dodał zaraz. Z wesołym rozbawionym uśmiechem ruszył w kierunku karczmarza.
-Jedno ciemne- rzucił w drodze.
Awatar użytkownika
Sven
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Opiekun , Chłop , Rybak
Kontakt:

Post autor: Sven »

Nawet Sven poczuł się nieco niekomfortowo, nie mógł z jakiegoś powodu znaleźć sposobu na wciągnięcie istoty w rozmowę, a bardzo to raniło jego ciekawską naturę. Nie dał tego po sobie w żaden sposób poznać. Obserwując centaurzycę zdał sobie sprawę, że wyraźnie podoba jej się muzyka. Gdy zaczęła nucić przysłuchiwał się temu obsługując w międzyczasie innych klientów. Jej śpiew zwrócił jego uwagę, bo w końcu stała tuż obok, ale nie był zbyt artystyczną duszą. Starał się zrozumieć słowa, być może wyczytać jakąś konkretną historię. Nie można powiedzieć, że improwizacja w jakikolwiek sposób mu się nie spodobała, ale po prostu nie do końca był w stanie pojmować aż tak górnolotne artystyczne wzniesienia. Rzucił jej jedynie krótki uśmiech, który nieco poszerzył się, jak tylko karczmarz zdał sobie sprawę, że większość obecnych w izbie osób doceniła wykonanie Cerriny.

Ostatnie wersy wyśpiewane zostały przez kobietę w zwiększonym chaosie, ot chłopak wleciał do karczmy, jakby zobaczył ducha. Był to młody chłoptaś zajmujący się końmi gości, który zawrzeszczał, że widział coś nawet gorszego, smoka mianowicie. Ludzie, jak to ludzie wzięli tę informację średnio na serio, ale Sven znał tego dzieciaka i raczej nie podejrzewał go o zażywanie jakichś dziwnych środków. Z początku w ogóle jednak mężczyzna zza lady nie wyłapał co się dzieje - w środku panował karczemny zgiełk. Eivor podbiegł prosto do pracodawcy i zasapany opowiedział półsłówkami o tym, co widział.
- Smok, tu nad naszym lasem? - Głupoty gadasz, młody, pewnyś tego? - sam nie dowierzał swojemu podopiecznemu, bo o ile był dość doświadczonym życiowo już człekiem, to smoka szybującego tak blisko nad okolicą jeszcze nie widział na własne oczy, a w dodatku całego złocistego - większego od słońca...
Odprawił Eivora na zaplecze, by odpoczął, napoił się i przy okazji zawołał drugiego karczmarza, bo ruch zagęszczał się wewnątrz budynku. Można było nawet stwierdzić, że frekwencja nieco przerosła oczekiwania biorąc pod uwagę, że był to środek tygodnia. Po chwili przy ladzie stało już dwóch rosłych mężczyzn, Sven był na przeciw Cerriny, a drugi stał obok, bliżej ściany. Ners przez moment chciał wyjść na zewnątrz, rozejrzeć się za olbrzymią latającą istotą, w końcu ciężko byłoby nie zauważyć smoka, ale do środka właśnie przybył nowy gość.

Ewidentnie nie miejscowy, nawet głupi dostrzegł by różnicę. Sven oczywiście poznał wschodnie akcenty, ale bardziej zwróciło jego uwagę bardzo umiarkowana ilość stroju i oczy... Pewność w każdym ruchu i muskularne ciało, po którym zdecydowanie było widać siłę.

- A, kowal! O tej porze pewnie już skończył robotę, Stelmar ma swoją pracownię tu za rogiem. - wskazał kierunek gestem dłoni, nie palcem.
- Mistrzem kowalstwa to stary nigdy nie był, ale robotę robi poprawnie, jak mało kto. I uczciwy to chłop, nie miesza stali z byle czym! Poznasz Pani jego chatę, bo pracownie ma zaraz przy niej postawioną. Pewnie jeszcze się żarzy w piecu, zapukaj pani to pewno jeszcze otworzy. Szkoda, że musi Pani już uciekać, ale komu w drogę, temu w czas! - skinął jej uprzejmie, a dosłownie w tym samym momencie...

"Jedno ciemne." zabrzmiało niemal, jak komenda. Sven nawet nie zerknąłwszy w kierunku karczmy domyślił się z czyich ust mogło paść zamówienie. Odwrócił się więc, by przygotować sprawnie trunek do sporego kufla. Stawiając go na ladzie zobaczył stojącego już przy niej, a obok centaurzycy jegomościa i grajka, który chcąc się do tej drugiej zbliżyć skocznym krokiem niemal odbił się od silnego ramienia nowego gościa karczmy.
- Przepraszam, przepraszam Pana, przepraszam, już idę. - skromny grajek zawstydził się szybko i szerokim łukiem obszedł postać, zaczerwienił się nieco i po prostu stanął po drugiej stronie karczmy, przy ścianie.
- Witamy w karczmie u Svena, wędrowcze. - powiedział Sven bardziej donośnym głosem zaraz po tym, jak kufel wylądował na dębowym blacie. - Potrzeba Panu strawy, czy snu, piwa, czy towarzystwa, zapewnim wszystko. Czuj się Pan jak wśród swoich. -
Po tych słowach niewielka grupka miejscowych uniosła kufle przy jednym ze stołów. Takie powitania były bardziej efektowne, gdy tutejszych było więcej. Nie wszyscy przejezdni od razu łapali zwyczaje Svenowskiej karczmy pierwszego wieczoru.
- Skąd przybywacie? Jak droga? - zagaił od razu, ponownie z zauważalną ciekawością, odstąpił krok za ladę, by zaciągnąć się fajką i rzucić spojrzenie na dalsze zakątki przybytku, kiedy nowi goście zajęli miejsca przy ladzie.
Awatar użytkownika
Cerrina
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cerrina »

        Można by powiedzieć, że "w samą porę", do karczmy wparował ten histeryk, młody kmiotek wrzeszczący jak za siedmiu "SMOK", psując występ Cerriny i to w bardzo efektowny sposób. Gdyby nie brawa, które po pokazie zebrała niespodziewana improwizacja, zapewne Cerrina zbeształaby tego chłopaka. Na gładkiej skórze na twarzy Cerriny wymalowało się skupienie, kiedy wpatrywała się w roztrzęsionego Eivora. Nie znała go zbyt dobrze, a złośliwości 0gości właściwie wcale nie zmniejszyły jej podejrzeń. Nawet spokojna reakcja karczmarza, który na pewno najlepiej znał swojego parobka, wcale nie uspokajały napięcia jakie urosło w Cerrinie.
        Cerrina nie chciała kłopotów, ryzyko nie należało to jej pasji, dlatego unikała niebezpiecznych krain, co było fajne, lecz tylko do czasu, kiedy zaczęły ją męczyć tak trudne do spełnienia marzenia o życiu dla jakiegoś celu. Choć chciała coś zmienić jak do tej pory nie potrafiła się przełamać. Brakowało jej impulsu. Odwagi?
        W międzyczasie zauważyła, że chyba straciła rachubę czasu, bo zaniepokojona spostrzegła wiele nowych twarzy i dość spory tłok w karczemnej izbie. Krótkie spojrzenie na jedno z okien rozwiało jej wątpliwości i pora była jak najbardziej stosowna do ruchu w takim miejscu. Albo na odwrót. Po zmroku na pewno nie znajdzie żadnego pracującego kowala, więc była skazana na przenocowanie gdzieś w lesie nieopodal karczmy i powrót rankiem, żeby zająć miejsce w kolejce u Stelmara.
        - Nie powinnam mu zakłócać odpoczynku po pracy. Najwyżej zawitam do niego jutro z rana. Dziękuję za wskazówkę.
        Po tych słowach miała wyjść z karczmy - ku wielkiemu żalowi podróżnego barda - ale akurat w momencie, kiedy próbowała "wycofać" w tym ścisku drzwi do karczmy otworzyły się z impetem zapowiadając wejście kolejnego klienta uprzejmego karczmarza. Świece zahuczały w proteście na nieprzyjemny przeciąg. Niektóre nie wytrzymały naporu wiatru i zostały zdmuchnięte, ale większość powróciła do pionu, kiedy jegomość z wielkim toporem uprzejmie z hukiem zamknął za sobą drewniane drzwi. Cerrina musiała zaczekać, aż rosły mężczyzna z ogromnym dwustronnym toporem przejdzie wąskim o tej porze korytarzem z ludzi, bo we dwójkę na pewno by się nie zmieścili. Z wiadomych względów.
        Od pierwszego spojrzenia w nieludzkie oczy przybysza poczuła się trochę dziwnie. Miał gadzie oczy! Takie jak u węża. Złote, piękne, ale z czarną pionową źrenicą. Stuknęła kopytami drepcząc w miejscu, gdy ktoś naparł na jej bok wytrącając ją z równowagi. Nie chciała odwracać wzroku od zbliżającego się do niej podejrzanego typa o niewiadomych zamiarach, ale siłą rzeczy obejrzała się szukając jednego z kilku winowajców przepychanek w jej końskim tułowiem i oczom nie uwierzyła, kiedy zobaczyła chudziutkiego barda, który zachowywał się jak kosteczka do gry w maroko, odbijająca się od kamiennych figurek rozstawionych od planszy. Zrobiło się jej żal zakłopotanego artysty, ale jakoś nie miała śmiałości wymieniać z nim swoich artystycznych doświadczeń, dlatego w głębi ducha ucieszyła się, że ostatecznie został spłoszony przez groźnego nieznajomego.
        - Nic nie szkodzi - zawołała do czmychającego barda zanim zaszył się gdzieś w gęstwinie ludzkich ciał.
        Głośny okrzyk półgada wywołał u Cerriny napięcie mięśni. "Macie Centaura"? Co to miało znaczyć. Starała się przez ten krótki moment zanim podszedł do niej rozszyfrować jego zamiary. Jej ręka powędrowała do łuku przewieszonego przez bark, niby żeby go poprawić, ale ostatecznie spowolniła ten udawany gest aż "turysta" usiądzie i coś więcej dowie się o jego zamiarach. A zamiary miał typowo męskie: jedno ciemne.
        - To ja już pójdę - rzekła do Svena wycofując się, co okazało się bardzo trudne w zatłoczonej izbie. I ktoś złośliwy na dodatek dostawił krzesła przy stoliku za nią przy którym siedziała garstka miejscowych odgrywająca swój cowieczorny seans w karty. Cerrina nie zauważyła, że za jej zadem siedział skupiony na swojej talii Kaspian zupełnie nie spodziewający się, że za chwilę zostanie stratowany przez centaura. Taki los.
         - Ej! Co robisz...? - urwał protest popchnięty w plecy końskim zadem i zakryty długim włosiem Cerrinowego ogona szukał trafnego określenia, stosownego do szkód jakie mu wyrządziła - ... śmierdząca kobyło!
Odgarniając jej ogon nie omieszkał za niego pociągnąć wyrywając kilka włosów przyprawiając to kolejnymi wulgaryzmami zgodnie ze swoim depresyjnym poziomem wykształcenia - także na temat jej naturiańskiej anatomii.
Reszta jego kumpli prychnęła i zaczęła się głośno śmiać widząc swojego kumpla w akcji. No cóż, Kaspian nie należał do najgrzeczniejszych chłopów. Za to znany był z bójek, dość wybuchowego charakteru i wyjątkowo szpetnej urody. Kiedyś już odsiedział kilka miesięcy za pobicie swej byłej, ale nawet taki degenerat nie miał problemu ze znalezieniem równych sobie koleszków.
Awatar użytkownika
Yaruga
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yaruga »

        Oj tak, nowy mężczyzna w izbie był potężny. Mimo mocno przeciętnego wzrostu jego muskulatura sprawiała że był bliski etapu kiedy jest go łatwiej przeskoczyć niż obejść. Szedł sobie nieśpiesznie, spokojnym krokiem zmierzając do celu. Jego tobół, ciężka torba z jednostronnym toporem służyła mu jako dodatkowa zasłona od wszędzie poniewierających się ludzi. I działało to doskonale. Aż do momentu kiedy wpadł na niego grajek. Widząc jak ten wręcz przerażony zaczął przepraszać. Yaruga uśmiechnął się szeroko, prawie przyjaźnie.
-Tak, tak. Spierdalaj już- rzucił niemalże odruchowo i posłał grajkowi ten sam przyjazny uśmiech. Coś mogło zebranym mówić że ten uśmiech wcale nic dobrego nie sugeruje. Zaraz też wzrok swój skierował na mijaną właśnie centaurkę. Była ładna. Diablo ładna. Fakt posiadania reszty zwierzęco ciała był dla Yarugi... dziwnie interesujący. Lecz czy to z chęci pojechania nago na oklep czy też chciał sprawdzić reakcję na klepnięcie w zad tak jak u koni i sprawdzić czy pogalopuje - nie wiadomo. Co prawda widząc jak ta sięga do łuku w pełnej karczmie roześmiał się bezgłośnie. Zaraz bowiem uwagę skupił na karczmarzu. I co więcej na piwie które miał postawione przed sobą.
-Z południa. Droga, ha! Świetnie!- zaśmiał się z tylko sobie znanego żartu. Prawa dłoń ściskająca uchwyt kufla miała ślady po licznych urazach i cięciach. I choć te były już dość blade, nadal były widoczne.
-Widziałem że macie problemy z bandytami, głównie na zachód stąd. Na północy jest wóz z pękniętą osią a na wschodzie cisza jak po krasnoludzkim żarcie- mówił spokojnie i pewnie. Gadooki zdawał się doskonale wiedzieć jak wygląda i jakie reakcje może wywoływać. Ale pozornie nadal był mniejszą atrakcją niż Centaur. Wszak to ją z daleka szło rozpoznać że nie jest człowiekiem.
        Mężczyzna oparł tobołek o stół tak by osłonięte ostrze toporu spoczywało na podłodze, jedynie rękojeścią zapierając się o blat. Chłopki przy blacie zareagowali na to cichym burknięciem. Nadal jednak Sven trzymał ich wszystkich w garści. Przestrzegali zasad głowy domu.
-A weźże jakąś porcję mięsa podaj gospodarzu. Tylko proooszę, nie spierdol tego- Rzekł pozornie wesoło i posłał Svenowi uśmiech który wręcz przynosił wspomnienia obnażonych zębów wilka w lesie. Złotowłosy ponownie chwycił za kufel i napił się potężniejszy łyk wracając na chwilę do obserwowania naszej nieparzystokopytnej. Akurat w momencie gdy cały cyrk z miejscowymi i kobiety. Yaruga oparł się plecami o blat, jednocześnie jeszcze bardziej rozpychając się wśród pachołków - którzy w zasadzie byli od niego nieco wyżsi - i odchylił głowę do Svena nim ten uciekł przekazać informacje kucharce.
-Sprowadzacie tu aż tak egzotyczne atrakcje? Czy to jeden z gości?- spytał z rozbawieniem.
Awatar użytkownika
Cerrina
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cerrina »

        Cerrina wiele była w stanie znieść, obelgi spływały po niej jak dżem po posmarowanej masłem skibie chleba. Ale wyrywania sobie włosów z ogona już nie. Można by pomyśleć, że centaurka jest zakompleksioną nastolatką, zbyt strachliwą, żeby zareagować na niezbyt miłe traktowanie. Skłamałaby, gdyby temu zaprzeczyła, ale na pewno nieśmiała to ona nie była.
        Zakompleksiona też nie była, bo nie miała ku temu absolutnych powodów. Nawet biorąc pod uwagę swą odmienność, była wyjątkowo udanym połączeniem klaczy i kobiety. I jednej i drugiej połowie nie brakowało niczego do stwierdzenia, że jest naprawdę piękna. Nawet w kręgach swojej rasy wyróżniała się urodą i fantazyjną figurą.
        A że komuś to się nie spodobało to jego problem. Nie każdy musi lubić konia i kobiety w jednym, co nie?
        Tylko, że kiedy ktoś ją klepie po zadzie, to nawet czasami się uśmiechnie i odpowie żartem. Bez przesady. Nie odbierała tego jako ujmę na honorze. Dopóki nie przesadzano i robiono to w sposób wyważony nie zwracała na takie wybryki większej uwagi. Ale gdy taki ham jak Kaspian robi to tak, aby z premedytacją ją obrazić to już inna sytuacja.
        Może powinna to olać, albo olać go dosłownie skoro znajdował się w idealnym do tego miejscu, ale Cerrina od dłuższego już czasu walczyła o swój honor i nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Zesłanie na głowę durnia złotego deszczu nie było grzeczne wobec miłego właściciela gospody, dlatego musiała wybrać nieco łagodniejszą metodę sprowadzenia gnoja do parteru. Uniosła zadnią nogę i ze zdumiewająca precyzją kopnęła nią w drewnianą nogę krzesła na którym siedział Kaspian. Chłop miał szczęście, że nie celowała wyżej, bo wiadomo jak bolesne bywają zdarzenia z końskimi kopytami. Drewno pękło z trzaskiem, a krzesło wywróciło się zrzucając na podłogę zaskoczonego pasażera. Cała ta scena wywołała jeszcze głośniejszy wybuch śmiechu przyglądających się zajściu gapiów i kolegów Kaspiana.
        Cerrina poczuła się lepiej dokopując kolejnemu głupkowi. Powinna założyć notes i skreślać rzędy swoich "ofiar". Zadowolona, ale teraz tym bardziej nie mając jak się wycofać skapitulowała i wróciła do lady zauważając łobuzerskie spojrzenie mięśniaka z gadzimi oczyma.
        - Tylko atrakcyjny gość - odpowiedziała na pytanie nieznajomego, które właściwie nie było skierowane do niej.
        - Problem z bandytami na zachodzie, powiadasz? - zapytała przypominając sobie jego poprzednią wypowiedź. To niedobrze dla niej, bo akurat w tamtą stronę właśnie się udawała.
        Kobieta nie ukrywała zainteresowania tym tematem. Poza tym było coś szalonego w jego oczach, w zachowaniu, jakieś zupełne odizolowanie od rzeczywistości. I to ją nawet przekonało. Jeszcze jeden wariat do kolekcji Aralanii. Wybornie.
        - Czyżbyś wybierał się właśnie w tamtą stronę? - zapytała.
Awatar użytkownika
Sven
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Opiekun , Chłop , Rybak
Kontakt:

Post autor: Sven »

Ogólnie sytuacja napływu gości do karczmy i ich przechodzenia w stan upojenia eskalowała tego dnia dość szybko, co nie trudno było zauważyć, ale od jakiegoś czasu wszystko zdawało się nieco zwalniać. Zazwyczaj tak to też działało, więc karczmarz zdawał sobie sprawę, że tak duży chaos to tylko początkowe wdrożenie się tylu osób w karczemną zawieruchę. Ta była dzisiejszego wieczoru wyjątkowo karczemna, skoro nawet grajek postanowił sobie odpuścić - jego wesołe melodie zostały wyparte przez dźwięki, jakimi tętniło życie takich przybytków. Mniej umiejętne podśpiewywanie innych gości, stuki kufli o blaty, lub o siebie na wzajem, jakieś toasty od czasu do czasu i nieco przygłośne rozmowy. Przebywając w środku nie dało się nie poczuć karczemnej atmosfery. Przybytek grał własną muzykę, do nozdrzy dobiegały zapachy różnych dań, a głównie bardzo dobrej jakości mięs z pobliskich lasów, a dodatkowo skutkiem tego, że kilka świec zgasło było nieco gorsze oświetlenie w paru miejscach, ale całość wnętrza była tak przemyślana, by największe obszary rozjaśniane były płomieniami z palenisk i paru pochodni, także ukrytego w cieniu kącika szemranych zakamarków tutaj nie stwierdzono, chodź tamten do takowego aspirował. Siedziała przy nim grupka młodych mężczyzn w skórzanych lekkich zbrojach i czarnych płaszczach. Dwóch z nich nadal miało na sobie kaptury, a jeden kapelusz. Elegancik, jak się patrzy. Z ważnych kamieni milowych, jeśli chodzi o ogólny stan dzisiejszej imprezy warto zaznaczyć, iż jeszcze żaden gość nie leżał pod stołem... Choć to mogło się zmienić całkiem niedługo, zresztą, rozejrzyjcie się sami...

Przy ladzie zrobiło się nieco ciasnawo. Dwóch obsługujących aktualnie znajdujących się przy niej gości karczmarzy pracowało szybko, ale i bardzo dokładnie. Nie znaczy to rzecz jasna, że nie znajdowali oni w międzyczasie chwili na pogadanki z przybyłymi, o nie. W końcu to był chyba ich ulubiony punkt programu. Sven miał o tyle szczęścia, że dwójka chyba najbardziej nietypowych gości tego wieczoru stała tuż obok siebie, a na przeciw jego miejsca pracy. To też chętnie przygadywał i dołączał do ich rozmów.
Centaurzyca wydawała mu się nieśmiała, albo nieco spłoszona, za nic nie wiedział dlaczego. Mógł jedynie słać domysły, ale nie lubił tego robić. Obserwując ją, a w międzyczasie obsługując kolejnych gości, czy nalewając piwo do kufli, które następnie zabierała i roznosiła kelnerka widział względnie dokładnie całą sytuację między nią, a stolikiem, który się za istotą znajdował. Sven raczej nie zamierzał być dobrodusznym rozjemcom, ale widząc rozwój rzeczy zaniepokoił się, dosłownie na króciutką chwilę, bo później stało się to, co sprawiło, że najbliższa okolica lady buchnęła śmiechem. Ners znał tych gości, więc postanowił w dodatku delikatnie kopnąć leżącego i jego dumę, oraz reputację, które aktualnie znajdowały się na podobnie niskim poziomie co ich posiadacz.
- Kaspian stary dziadu, znowuś się tylko dwoma kuflami porobił? Pierwszy, który dziś już usiedzieć prosto nie może! Pilnujta się ludziska, bo wczesno mu się padło! -
Warto zaznaczyć, że zbieraninka przy tym stole nie była specjalnie groźna. Ot grupka mniej moralnych, a może zwyczajnie bardziej zmęczonych życiem i dobrobytem sąsiadów chłopów, która jakoś musiała sobie odreagować. Z wiadomych względów Sven nie mógłby wykorzystać takiej samej sztuczki na rozluźnienie atmosfery przy stoliku, którego by nie znał tak dobrze. Po akcji rzucił jedynie krótki, jakby porozumiewawczy uśmiech do Cerriny. Może chcąc dać znać, że widział, co na prawdę się wydarzyło, bo nie wszyscy musieli, a może po prostu chciał zyskać nieco zaufania u tej istoty.

Wracając do naszego przybysza we wschodnich łaszkach, który to zdecydował zamówić sobie coś by wrzucić na ząb. Ners kiwnął jedynie porozumiewawczo do karczmarza stojącego obok, który chwilę po skończonej obsłudze innych gości udał się na tył, do kuchni. Sven jedynie odwrócił się na moment, by poklepać współpracownika po ramieniu. Można się domyślić, że coś mu wtedy przekazał, ale czy na pewno i co takiego? Tego się nie dowiemy, bo karczemna muzyka skutecznie zagłuszała ciche rozmowy. Gdy karczmarz wrócił do dwójki swoich gości oparł się pewnie o ladę, obserwując nieco tych przy ladzie, a i trochę dalsze zakątki sali. Dosłyszał jedynie odpowiedź centaurki, sam nie wiedział na co.
- Temu ciężko zaprzeczyć, mało która Panienka z okolicy może się równać z taką urodą. - powiedział uprzejmie, po czym Yaruga zagadał o bandytach.
- Wiesz Pan jak to z tymi z traktów, to zazwyczaj dzieciaki. Wielkiego problemu z bandytami nie mamy, bo poważniejsze karawany kursują bez problemu, ale i nie ma kto się tymi obszczymurami, co wyskakują zza krzaka zająć. -
Przedstawił faktyczny stan rzeczy. Ofiarami napadów, które akurat w najbliższej okolicy miały miejsce byli ludzie zwyczajnie nieodpowiedzialni, a często proszący się o taki atak przez znikomą, lub brak ochrony, a nieraz bardzo wysoką wartość towarów. Każda jednak karawana, która była w jakiś sposób zabezpieczona przejeżdżała bez problemu, ba nawet nie wspomniał mu nigdy nikt z takowej, że coś go na trakcie zaniepokoiło. A jak ktoś chciał się wycwanić i przyoszczędzić parę srebrnych na ochronie, to wracał półnagi na czworaka do karczmy i płakał Svenowi na ladzie. Głupota boli i trzeba za nią czasem zapłacić. - życie.
- Ta jak mówie, masz prezencję to nawet pewnie się nie podejmą, a że niektórzy tak bezmyślnie podróżują z drogimi towarami - ich sprawa. Z dużym ciemnym to będzie piętnaście miedziaków.
Dodał na koniec, słysząc, że danie dla smokołaka jest właśnie wydawane. Był to wyjątkowo spory udziec z dzika w sosie z dodatkiem grzybów i owoców leśnych, do tego parę kartofli. Kucharze darowali sobie warzywa z racji na to, że mięso zajmowało praktycznie całe naczynie. Po chwili danie zaserwowane zostało na ladzie przed gadziookim gościem.
Sven dopiero po chwili zobaczył kątem oka jakby zaniepokojenie na twarzy Cerriny, nie do końca był pewny z czego wynikało... Łącząc fakty mógł zdać sobie sprawę, że centaurzyca podróżowała sama, może przejęła się bandytami. Ciężko stwierdzić, jak mogliby zareagować na tak unikatową, jak na tę strony istotę. Nie zamierzał mimo to dodatkowo powiększać jej zmartwień, więc zachował parę myśli dla siebie, czekając jak rozwinie się dalsza rozmowa między dwójką.
Awatar użytkownika
Yaruga
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yaruga »

        Yaruga obserował poczynania centaura w karczmie wyjątkowo rozbawiony całym zajściem. Wąs wygiął się w uśmiechu a złote gadzie oczy błysnęły na chwilę wręcz niepohamowaną radością. Jakby to była jego karczma to już by sobie poradził z łażącym mu po izbie centaurem. A jeszcze chętniej z pijakiem go zaczepiającym. Tyle możliwości!
-Ho ho! A jaki skromny!- odparł Cerrinie gdy ta przywędrowała dumna ze złamanego krzesła. Zaraz też wyprostował się, posłał kobiecie szeroki dziki uśmiech, i odwrócił się w kierunku lady. Właśnie podano mu mięsiwo! Nie widział co prawda jak Sven mówi coś swojemu parobkowi, jego zmysły i tak nie były najbardziej wyczulonymi na Łusce, ale widok takiego kawała mięsa zdecydowanie podpowiadały że coś było na rzeczy. Oparł się dłońmi na krawędzi blatu i pochylił się - stojąc kawałeczek wszak od niego - uginając ręce, tak że wyglądało to jakby zrobił jedno z ćwiczeń na klatkę piersiową. Nachylony zaciągnął się wonią. Dzik. Na wszystko co plugawe, piękne i cycate! Pachniał cudnie. To była jedna z nielicznych zalet obcowania z ludźmi - część z nich umiała gotować.
        Nim jednak zaczął jeść, ciągle w tej dziwacznej pozycji, odwrócił głowę ku Svenowi i uśmiechnął się szeroko.
-O nie, raczej mojej "prezencji" nie ruszą- Zaśmiał się krótko, ponownie jakby opowiedział świetny dowcip. Zaraz też wyprostował się i już do dania zasiadł normalnie. Zaczął jedzenie. I mimo iż ladę wypełniły dźwięki mlaskania, przeżywania smaków oraz oblizywania palców - warto powiem zaznaczyć że Yaruga większość jadł przy pomocy rąk - nie przeszkadzało mu to w rozmowie z wybraną przez niego dwójką rozmówców.
-Jeszcze nie wiem, szukam paru artefaktów, czasem dobrej draki- Odparł centaurce w przerwie wydłubując kawałek dzika spomiędzy zębów przy pomocy kciuka -Może i tam ruszę, a co? Potrzeba wam kogoś do ubicia gówniarzy z mieczykami?- rzucił wesoło już do obojga.
Zaraz też słowa skierował tylko do Svena -Widzisz Sven, młodzi czy nie, jak są durni należy ich wybić. Świat jest pełen idiotów, jeśli wasze własne dzieciaki rzucają się wam do gardeł to należy się reakcja. Jeżeli sobie poradzą, to świetnie, będą wspaniałymi szubrawcami. Jak nie, cóż, karma do świń to też dobre dla nich wyjście- przedstawił swoje zdanie pewnie i poważne spojrzenie skierował na dzika, było jeszcze sporo do zjedzenia.
Awatar użytkownika
Cerrina
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cerrina »

        Cerrina nigdy nie była łasa na czyjeś komplementy, a gdy takowe słyszała, nie wiedziała do końca jak na nie reagować, bo nie rzadko miała wręcz pewność, że są zwykłym wyrazem uprzejmości. Szczerość czasami była lepsza od fałszu, a milczenie milsze od gadulstwa. Dlatego przyzwyczajona do samotności, gdy przyszło jej znaleźć się w czyimś towarzystwie zazwyczaj nie wiedziała jak zacząć rozmowę, a jeśli już ktoś jej w tym pomógł, to podtrzymanie konwersacji szło jej gorzej niż tragicznie. Na szczęście w Aralanii żyli ludzie, którzy nie potrzebowali słów do wyrażania swoich wewnętrznych rozterek. Żywy przykład miała obok siebie. Rozweselony, jakiś szemrany typ gapiący się na nią wzrokiem obłąkanego samobójcy.
        Cerrina uśmiechnęła się delikatnie do Svena odbierając miły dla uszu komplement, bo akurat o swojej urodzie miała jako takie pojęcie i to nie z pobudek narcyztycznych. Jak każda ludzka kobieta dbała o siebie. Pielęgnowała swoje młode ciało z każdej strony, a w jej przypadku, jak się można domyśleć, to wcale nie było proste. Tym większy należy się podziw dla jej sumienności i staranności, a efekty można było podziwiać pod postacią idealnie wyszczotkowanej zdrowo lśniącej sierści, i pachnącymi olejkami rozczesanej grzywie tworzącej z włosami jedną całość. Twarz dziewczyny nie drasnęła jak dotąd żadna skaza, ni zmarszczka, a dłonie miała gładkie w dotyku, zawsze czyste, a jednak dalej zaskakująco silne.
        - To ja może jednak poproszę o porcję ziemniaków z surówką i kawałek mięsa. Jeśli masz Panie cieply kompot, to też bym poprosiła - zagadała do Svena, czując, że prędko się stąd nie wydostanie. Poza tym zapachy pieszczące nos dziewczyny obudziły w niej maleńki głód połączony z tęsknotą za normalnym ciepłym posiłkiem. Z racji swojej anatomii Cerrina musiała jeść trochę więcej niż ludzie. Gdyby więc miałaby się stołować tylko w takich jak ta, karczmach, szybko by zabrakło jej ruenów, dlatego w głównej mierze musiała polegać na swoich lowieckich umiejętnościach. Okazja zjedzenia domowego posiłku z kompotem była zbyt kusząca żeby ja przepuścić, gdyż nie wiadomo, kiedy nadarzy się kolejna.
        W oczekiwaniu na swoje zamówienie przysłuchiwała się rozmowie karczmarza z jedzącym dziwakiem. Jej instynkt podpowiadał jej, że było w tym dzikusie coś zwierzęcego i nie wyczytała tego ze stylu w jakim pożerał pieczeń z dzika. To siedziało w nim płytko pod skórą i wyzierało z jego oczu. Szybko powiązała wbiegnięcie chłopaka, który ponoć widział nad lasem smoka, z niemal równoczesnym przybyciem tegoż mężczyzny. Na razie nie wiedziała co może mieć wspólnego z tym smokiem, ale coś jej podpowiadało żeby zawierzyć swojej intuicji i uważać na niego.
        - Skromność to moja słaba cecha, ale dziękuję - odparła smokołakowi zauważając, że mężczyźnie najwyraźniej spodobała się ta cała akcja z łamaniem krzesła. I rzeczywiście, czuła się dumna z tego co zrobiła, co było zresztą wymalowane na jej twarzy.
        - Chciałabym wiedzieć, bo zmierzam w tamtą stronę, jeśli okaże się, że ktoś taki jak ty też wybiera się na zachód, to rozważę odczekanie jednego dnia, by puścić cię przodem żeby nie odebrać tobie zajęcia.
        Oj, współczuje temu, kto by spróbował napaść na tego mężczyznę. Cerrina też potrafiła dokopać konu trzeba, ale ten tutaj chyba nie poprzestaje na kopaniu. Miala przeczucie graniczące z przekonaniem, że Yaruga wręcz szukał kłopotów. Zresztą przyznał to otwarcie.
        - Jesteś najemnikiem? To znaczy, szukasz zajęcia za zapłatę? - zapytała zupełnie zmieniając ton, bowiem wpadł jej do głowy bardzo interesujący pomysł.
Awatar użytkownika
Sven
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Opiekun , Chłop , Rybak
Kontakt:

Post autor: Sven »

Po zjawiskowej akcji i upokorzeniu Kaspiana w karczmie zdawało się robić tylko spokojniej. Zupełnie tak, jakby pozostali goście nie chcieli zbłaźnić się tak jak ten stary mocno już podchmielony, że się tak wyrażę jegomość, który wielce obrażony na cały świat wstał, otrzepał się godnie i z zadufaną miną skierował się do wyjścia oznajmiając wszystkim wszem i wobec:
- Jasię ideeę przewietrzyć, bo tu jaak we staajni macie zaaapachy. - co oczywiście mocno mijało się z rzeczywistością, ale on już miał swoją.

Grupka kupców, która zasiadła ze dwa stoliki od lady i rozmawiała prawdopodobnie o interesach wydała się w pewnej chwili wyraźnie zainteresowana towarzystwem przy ladzie. Prawdopodobnie dlatego, że ludzie tego typu mieli bardzo wyczulone zmysły na kilka konkretnych bodźców. Jednym z takowych były z pewnością rozmowy o szumowinach napadających na karawany w okolicy. Jeden z panów w wyglądającym na drogi materiale na sobie pogładził wąs i wyszeptał parę słów do towarzysza, po czym ich zainteresowanie rozmową osób przy ladzie spadło. Pojawiła się natomiast przy niej, a zasiadając niedaleko Yarugi kobieta w czarnym płaszczu, o krótkich siwych włosach, choć nie wyglądała na staruszkę. Na dłoniach miała skórzane rękawiczki, które po chwili zdjęła i zamówiła mniejszy kufel piwa.

W międzyczasie Sven przyjął właśnie zamówienie na posiłek dla centaurzycy i przekazał je do kuchni. Był jakoś wewnętrznie zadowolony, że ta zdecydowała się jeszcze chwilę zostać w karczmie. Chociaż odnosił wrażenie, iż nie było to do końca jego zasługą - a szkoda.
- Potrzeba, nie potrzeba. Prawda jest taka, że groszem Panu nikt tu za to nie rzuci, bo tutejszym oni nie szkodzą. - odparł szerze i zgodnie z prawdą, choć można było wyczuć w tonie wypowiedzi nutę obojętności, albo czegoś innego.
- No, słusznie ujęte. - dodał na końcu słysząc pointę Yarugi.
Danie dla centaurzycy zostało właśnie zaserwowane na ladę, zgodnie z zamówieniem, pachniało wspaniale.
- Smacznego, smacznego wam obojgu. - powiedział Sven w sumie nieco przypóźno, bo smokołak był już pewnie w połowie posiłku, ale lepiej późno już wcale. Mimo, że cała ta sprawa zbójów na trakcie nie interesowała go za bardzo, bo to jakby opowiadać starej babce o łupaniu w krzyżu. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Miał cichą nadzieję, że rozmowa jeszcze może wejść na bardziej interesujące i mniej typowe tory. To też iskierki ciekawości pojawiły się w jego spokojnym spojrzeniu, kiedy centaurzyca zmieniła ton wypowiedzi, zapytała, czy mężczyzna przy ladzie szuka zajęcia za pieniądze...
Monety na pewno przydałyby się komuś takiemu. Na przykład do zapłaty za posiłek w karczmie i kufel przepysznego, chłodnego ciemnego, nie?
Awatar użytkownika
Yaruga
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yaruga »

        Dziwak o gadzich oczach - jak go parę osób zdążyło odebrać - uśmiechnął się tylko na słowa Cerriny. Czy pochwalał reakcję? Owszem, jednak jednocześnie zastawiał się czy Sven policzy jej koszta naprawy krzesła. Zaraz jednak, zgodnie ze swoim planem, skupił się na jedzeniu dzika. Obraz jednak był to daleki od przedstawień przyjęć na przeróżnych dworach. Yaruga ponownie jadł rękami, od czasu do czasu pomagając sobie nożem przy pasku. (nożyk był to malutki, niewarty wcześniejszej wzmianki, prędzej jako wykałaczka służyć może niźli rzecz bojowa)
Odchylił się na moment od talerza by lewą ręką chwycić za kufel, jednocześnie prawą ocierając tłuszcz i sos z dzika który wdarł się w złote wąsy jego mościa. Dłoń zaś wytarł o krawędź stołu. Yaruga spojrzał w bok przyglądając się chwilę kobiecie o siwych włosach. Starał się rozpoznać czy jest człowiekiem czy też elfem bądź mieszańce. Zaraz jednak uniósł jedną brew w mimowolnym geście rozbawienia i wrócił do jedzenia. Wcześniej jednak upewniając się że jego ciężki pakunek jest zaraz obok.
-Owszem, jestem...- Powiedział z dumą uśmiechając się szeroko. Ponownie wyglądał jakby był rozbawiony całą sytuacją. Oczywiście do tej pory już można było zauważyć że to dziwne rozbawienie u mężczyzny chyba nie brało się z konkretnego wydarzenia czy otoczenia a raczej czegoś co tkwiło ciągle w Yarudze. -...Ale skurwysyńsko drogim. Wątpię by Ciebie, bądź nawet waszą dwójkę było na mnie stać.- dodał po chwili, tym razem już do obojga.
Zaraz też przeciągnął się z głośnym gardłowym -Aaaaah...- Rozejrzał się też dookoła. Tak by wiedzieć co się dzieje, oraz co więcej szukał pewnego smarkacza śmierdzącego końskim łajnem. Ktoś tu widział o jedną rzecz za dużo...
Awatar użytkownika
Cerrina
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cerrina »

        Yaruga miał... jakby to ująć? Interesujące zaplecze kulturalne i zachwycający dar do uprzedzania do siebie ludzi. Cerrina była nieustępliwą dziewczyną i gdyby Yaruga nie był... Yarugą, to może i próbowałaby go jakoś namówić, przekonać do swojego planu. Gdyby tylko nie jej wrodzony instynkt, to może chciałaby go do towarzystwa. Jednak za bardzo przypominał jej barbarzyńcę któremu nie można ufać.
        - Dziękuję - odpowiedziała Svenowi i zajęła się pałaszowaniem swojej michy. Zamówienie ie było jakoś specjalnie wyrafinowane, ale i tak zaplecze kucharskie karczmy zrobiło nawet z tak prostego dania prawdziwe dzieło sztuki. Ze smakiem, ale dużo kulturalniej jadła używając podanych sztućców. W karczmie zrobiło się trochę luźniej, bo duża grupka przejezdnych kupców zebrała się do drogi i opuściła izbę żegnając karczmarza i piękną kelnerkę wesołymi pozdrowieniami.
        Cerrina nie odrywała się od jedzenia nawet by rzucić przelotne spojrzenie wychodzącej gromadce, nie mniej zapamiętała ten fakt i kątem okaz zauważyła udrożnione przejście do wyjścia. Nie zamierzała też odpowiadać siedzącemu obok Yarudze uznając temat za zakończony. Nawet jeśli miałaby dość ruenów żeby mu zapłacić, to po raz kolejny rozsądek wziął górę nad emocjami które nią targały. Centaurzyca wypiła na końcu pyszny kompot i zwróciła się do Svena:
        - To było mistrzostwo - uśmiechnęła się ciepło do dobrodusznego człowieka. - Z chęcią posiedziałabym dłużej, ale naprawdę muszę już iść. Przepraszam za krzesło, mam nadzieję, że to wystarczy na jego naprawę - powiedziała wyciągając z niedużej, ale pełnej sakiewki kilka posrebrzanych monet, którymi zapłaciła za posiłek i dołożyła jeszcze kilka za wspomniane uszkodzenia.
        - Bywaj dobry człowieku - po raz ostatni posłała karczmarzowi miły uśmiech i zgrabnie ewakuowała się z karczmy nie czyniąc już więcej szkód po drodze.

Ciąg Dalszy
Awatar użytkownika
Dinitris
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dinitris »

        Ledwo drzwi wejściowe zdążyły się zatrzasnąć, a już ktoś ponownie je otworzył wpuszczając do środka kolejną porcję orzeźwiającego jesiennego powietrza i zakapturzoną postać młodej kobiety. Rysy jej twarzy nie budziły wątpliwości co do jej rasy. A sposób w jakim omiotła wnętrze lokalu za pomocą dużych, ciemnych oczu stawiał ją raczej na pozycji reprezentantki wysokiego rodu, niż zwykłej podróżniczki. Elfka nie miała ze sobą żadnych tobołów, toreb, broni, czy nawet stosownego odzienia, bo nawet jeśli już można było przymknąć oko na wyjątkowo - nawet jak na standardy górskich elfów - lekki ubiór, to bose stopy wyjątkowo nie pasowały do pory roku jaką widziano za oknami. Ciemno-złote tęczówki oczu zabłysły, kiedy kobieta zatrzymała wzrok na Yarudze. Trwało to tak krótką chwilę, że mogło zostać uznane, za czysty zbieg okoliczności.
        Gdy po zamknięciu za sobą drzwi opuściła kaptur, ujawniając i tym samym potwierdzając swoją rasę, zauważyła wolny stół pod oknem.Takie niestety były łakomym kąskiem dla mniej licznych koleżeńskich grupek, ale nie miała zbytniego wyboru więc od razu tam skierowała swoje kroki - lekkie jak kocie. Dumnie jak królowa przemknęła między zajętymi krzesłami rzucając przelotne spojrzenia gapiącej się na nią męskiej części karczemnej gawiedzi. Nie odpowiadała na niegroźne zaczepki, nie miała humoru na flirty z pijaczkami.
        Wystarczyło jej, że dzieli karczmę z innym jaszczurem.
        - Witamy ponownie. Co podać? - zabrzmiał dziewczęcy głos z boku jej głowy, kiedy wpatrywała się w mozaikę maleńkich szybek i ciemniejącego nieba za nimi.
        Dinitris miała już cel wizyty w tej karczmie. Chciała się napić najzwyklejszego na świecie ciemnego piwa. Jako, że już kiedyś odwiedzała tą mieścinę, było jej znane tutejsze menu i smak gorzały. Szanowała Svena za jego wielki wkład w to, aby nie zamienić tej karczmy w mordownię, przesympatyczny uśmiech i zainteresowanie gościem.
        - Duże, ciemne. I jeśli można... - zatrzymała już odchodzącą kelnerkę. - Zapłacę z góry.
Podała jej wyliczoną liczbę miedziaków na co młodsza dziewczyna zareagowała lekkim zdziwieniem, bowiem nie zauważyła, żeby elfka posiadała przy sobie jakąś sakiewkę. Dinitris odprawiła ją ruchem dłoni, a potem i wyciągnęła spod połów płaszcza jakiś zwój papieru, który rozwinęła na blacie stołu i przysunęła do niego świecznik. Zagłębiając się krzywe linie próbowała rozczytać mapę i nałożyć na nią zapamiętane punkty widziane z ostatniego lotu. Z tego co jej się wydawało, cel jej podróży znajdował się może dwa dni drogi stąd.
        Zawierucha w karczmie wcale jej nie przeszkadzała. Ogólne nasiąknięcie hałasem uznawała za dobrą odskocznię od monotonnej ciszy zawsze towarzyszącej smoczycy. To miejsce oceniała jako kulturalne, pozwalające zasięgnąć ciekawych wieści z okolicy, poznać kupców handlujących ciekawymi towarami. Ze Svenem rozmawiała raz, czy może dwa razy. Wymyśliła mu wtedy, że zajmuje się szamanizmem i uzdrawianiem i zbiera rzadki rodzaj ziół, które rosną tylko w niedalekiej dolinie. Karczmarz na szczęście nie zadawał zbyt wielu pytań, a i Dinitris nie była zbyt wylewną rozmówczynią, więc na tym się skończyła ich rozmowa.
Awatar użytkownika
Yaruga
Błądzący na granicy światów
Posty: 10
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yaruga »

        Yaruga zaś zgodnie z poprzednim zamiarem - pochłaniał dzika. Zwolnił nieco tępa gdy zaczynał kończyć, wszak porcja była olbrzymia. Wypił też piwo do końca i z radosnym uśmiechem odstawił pusty kufel w kierunku Svena, gestem nakazując by polał jeszcze jedno.
Widząc że kobieta się zbiera spojrzał na nią z lekkim rozczarowaniem. Była przednią rozrywką, nawet jeśli aż tak dużo nie rozmawiali - posiadanie przy sobie ładnej centaurzycy było dość interesujące. Więc gdy tylko ruszyła do wyjścia, złotooki obejrzał się za nią i przez chwilę kontemplował widok. Grę mięśni, poruszanie się poszczególnych partii ciała, oczywiście uwadze nie umknął też koński zad dziewczyny i ogon jaki posiadała. Westchnął z wesołym uśmiechem, zaraz odwracając się do Svena
-Jak myślisz gospodarzu, mały centaur ssie te piękne elfie sutki, czy raczej na dole końskie?- rzucił pytanie z nadzieją na filozoficzną dysputę. Zaraz też po raz ostatni już teraz obtarł twarz z tłuszczu z dzika. Sięgnął nawet gdzieś w wewnętrzną kieszeń płaszcza i wyciągnął wymiętą lnianą szmatkę którą dokończył wycieranie wąsów. Chwycił nawet każdy w dwa palce i delikatnie podkręcił, tak by ułożyły się ładnie i równo po bokach ust.
Wtem do sali weszła nowa postać. Smok! Najprawdziwszy smok! Tyle że... Yaruga tego nie wiedział. Jego zdolność wyczuwania aur i magii byłą równie rozwinięta co sprint u krasnoludów. Czy zatem nie dostrzegł kobiety? Nie. W momencie gdy przechodziła pod okno, Yaruga ponownie szukał małego Eivora, i zamiast małęgo obsmarkańca zobaczył górską elfkę z typową dla siebie pogardą patrzącą na ludzi. Cóż, Yaruga człowiekiem nie był, ale nie rozumiał czemu Elfy mający często ludzi za gorsze istoty, nadal przychodzą do ludzkich karczm. Nadal jednak - absolutnie było mu to obojętne.
Yaruga pochylił się z krzesła i chwycił rękojeść topora w połowie podnosząc zaraz cały tobół ku górze. Sięgnął gdzieś i pogrzebał chwilę. Wyglądał jakby coś liczył. Tak też było w istocie, bo zaraz na stole pojawiło się parę monet. Obliczone za danie podobnych rozmiarów. Yaruga nie był skłonny do dawania napiwków, ale póki co bawił się dobrze.
-Dobra! To może Ty wiesz o jakiś miejscach okrytych legendą, czymś gdzie boicie się chodzić i straszycie swoje dzieci?- stuknął dwiema dłońmi o blat i spojrzał na Svena dziko. Pora było przejść do głównego powodu przybycia do karczmy. Zaraz po kolejnym ciemnym rzecz jasna.
Awatar użytkownika
Sven
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Opiekun , Chłop , Rybak
Kontakt:

Post autor: Sven »

Zaplecze kulturalne Yarugi nie było dla karczmarza, ani jego gości w sumie żadnym zaskoczeniem. Wszak w tym miejscu widywano ludzi, którzy zdecydowanie mniej umiejętnie korzystali z dłoni konsumując swoje posiłki, a prawdę mówiąc znaczna część gości nie używała sztućców, bo jakoś nie było to przez ich ogół uznawane za niekulturalne, co jak wiadomo ludzie z wyższych sfer przyjęliby z ogromnym zdziwieniem i zaskoczeniem. Sven był chyba poniekąd zadowolony widząc, że atmosfera w karczmie po opuszczeniu jej przez miejscowych nieudanych pijaczków nieco się rozluźniła, był spokojny wieczór, jak na tego typu przybytek. To znaczy jeszcze nie rozwinęły się żadne awantury, ani krzyki. Tylko przyjazna, niemal zachęcająca do odwiedzenia tego ciepłego miejsca wrzawa rozmów, odgłosy jedzenia i picia rozlewały się po otoczeniu, jak blask płomieni tańczących w dwóch rozpalonych paleniskach. Właściwie, gdy po paru chwilach obie postaci przy ladzie dokończyły swoje posiłki, a kelnerka zabrała ich naczynia karczmarz ponownie oparł się o blat. Zgarnął też w międzyczasie monety stanowiące zapłatę. Nie zwrócił uwagi na to, jak wysoko wycenił się Yaruga, bo jakoś specjalnie nie potrzebował usług tak wybitnego i potężnego najemnika. Był raczej człowiekiem, który wolał trzymać się z dala od kłopotów, a jak płacił komuś za pracę, to zazwyczaj były to okołokarczemne poboczne fuchy. Nikt chyba nie spodziewałby się smokołaka zamiatającego salę, po tym, gdy ostatni goście ją opuszczą. Sven też nie i mimo, że jeszcze nie zdawał sobie do końca sprawy z jak rzadko spotykaną istotą obcuje, to ciężko było nie domyślić się czegoś po jego atypowym gadzim spojrzeniu, a może nawet nieco zbyt solidnej budowie ciała.
Gospodarz posłał serdeczny uśmiech w odpowiedzi na komplement Cerriny. Skinął głową, a właściwie niemal cały się ukłonił w geście podziękowania.
- Dziękuję... a to, żaden kłopot! Nie pierwsze i nie ostatnie wszak krzesło w tej karczmie, jeszcze dziś to wezmę i skręcę z jaką nową nóżką. Zatem szerokiej drogi, Pani. Spokojnych traktów. - pożegnał ją uprzejmie.
Bywaj zdrowa i wpadnij do Svena jeszcze kiedy! - zakrzyknął, gdy była już niemal pod drzwiami. Zaraz po tym do karczmy weszła następna osóbka, która zdaje się mogła jeszcze dosłyszeć to zawołanie i poznać znajomy głos karczmarza we własnej osobie.

Kelnerka wracając z jednego końca sali właściwie szła nieco za nowo przybyłą osobą do karczmy, gdy kobieta o aparycji elfki pochodzącej z wysokiej arystokracji kierowała się w stronę stolika przy oknie. Sven zdawał się rozumieć ten wybór, chociaż z początku nie poznał, że osoba ta była już jego gościem ze dwa razy. Nie miał wybitnej pamięci do samych twarzy. Młoda dziewczyna natomiast niosła na tacy nieco brudnych naczyń, stolik z którego wracała okupowali kupcy, ale miejscowi. Rzeźnik, łowczy, ze dwóch rybaków i rolnik, który narzekał o tym jak marnie mu w tym roku pola obrodziło. Wszyscy zjedli skromny posiłek po ciężkim dniu pracy. Jeśli chodzi o tutejszych gości, w sensie z najbliższych okolic byli oni chyba najgrzeczniejszą grupką. Można ich było nawet czasami pomylić z podróżnikami, zwłaszcza jak łowczemu załączył się tryb opowiadania swoich historii niesamowitych polowań. - czyli gdzieś po dwóch głębszych. Właśnie zaczynali po zjedzeniu drugą kolejkę, warto zaznaczyć.
Kelnerka była bardzo skromną, dość wątłej budowy dziewczyną. Może nieco nieśmiałą i niezbyt ceniącą własne umiejętności, których jej notabene nie brakowało i Sven chyba widział to, jak nikt inny. Mimo swoich niedużych rozmiarów przemieszczała się po karczmie tak sprawnie i umiejętnie, nigdy nikomu nie wadząc, a nieraz unikając różnych dziwnych kontaktów z gośćmi w nietypowych stanach. Na prawdę mało kiedy zdarzyło jej się coś potłuc, a jeśli nawet to karczmarz był przekonany, że po prostu nie było możliwości temu zapobiec. Cóż niektóre bezwładne cielska są po prostu za duże, by je sprawnie unikać, a ich umiejętności poruszania się bywają późnymi porami bardzo hm.. ograniczone.
Tak, czy siak dziewczyna zatrzymała się przy stole kobiety, przyjęła rzecz jasna zamówienie i pieniążki z góry je opłacające. Nieco zakłopotana, ale z uprzejmym uśmiechem skinęła i odrzekła. - Za momencik podamy pyszne ciemne. - skierowała się delikatnym zręcznym krokiem na powrót do lady, przy której Sven jedynie skinął do niej porozumiewawczo. Dziewczyna mogła zatrzymać parę monet, jako napiwek. Karczmarz dbał o swoich, zwłaszcza tych, z których pracy był najbardziej dumny, a widział sytuację kątem oka, bo starał się obserwować większość nowych gości. Fakt postać elfki zdawała się być mocno nie z tej bajki, ale tacy zdarzali się również w jego karczmie. Jak zwykle kolejny bardzo intrygujący typ gościa, Svenowi było ogromnie żal, że nie wybrała miejsca, które niedawno zwolniła Cerrina. Jednak z dużych oczu kobiety niemal biło indywidualizmem, jakimś instynktem samotnika, a może nawet momentami poczuciem wyższości nad pozostałymi zebranymi w karczmie.
W tym samym czasie Yaruga zgłosił chęć otrzymania dolewki.
- Zróbta dwa duże ciemne - zakrzyknął na tył, by po paru chwilach ta sama kelnerka wyruszyła z tacą w głąb sali z dwoma kuflami. Jeden rzecz jasna Sven zabrał jej zanim jeszcze opuściła obszar za ladą i postawił dźwięcznie na ladzie przed smokołakiem, zabierając stary i siebie za jego polerowanie. Odwróciwszy się by to zrobić zaciągnął się nieco dymem z fajki, którą od jakiegoś czasu miał w ustach, ale nie zwykł popalać przy samej ladzie. Nie wszystkim mogło to odpowiadać, więc zaciągał się jedynie w drobnym odstępie, gdy robił jakieś dodatkowe rzeczy.
- Nie wiem Panie, nie wiem. - odrzekł lekko zakrztusiwszy się dymem. Odłożył swoją fajeczkę na bok.
- I chyba dobrze, że nie zapytałeś Pan u źródła. - dopowiedział po chwili.
Aktualnie przy ladzie znajdował się smokołak, dalej siwowłosa kobieta i na końcu dwóch facetów - drwale, którzy mierzyli się właśnie, by odpowiedzieć sobie na pytanie, który z nich pierwszy odpadnie po wypiciu kolejnej serii mocnego alkoholu. Pani w czarnym płaszczu zamówiła sobie małe piwo, które sączyła bardzo powoli, delektując się niemal. Siedziała bokiem do sali i lady, akurat w kierunku Yarugi i drzwi wejściowych. Zdawała się być bardzo skupiona na obserwowaniu tego, co dzieję się w głębi sali. Jakby analizowała każdy ruch, każdą postać. Z jej zielonych oczu biło nieco inteligencji. Przez nieco mam na myśli znacznie więcej, niż przeciętnie wśród tutejszych mieszkańców. Siwowłosa zdawała się niemal od razu zwrócić uwagę na elfkę, ale czy z wzajemnością.
Za oknami na czystym, ciemnym niebie w oddali tliły się liczne gwiazdy i blady król nieboskłonu - półksiężyc. Chłodne powietrze, które zawiewało od drzwi mogło dla bardziej wrażliwych na tego typu aspekty istot tworzyć taką wyjątkową aurę, jakby miejsce to było nieco oderwane od rzeczywistości. Jeśli dana osoba potrafiła odpowiednio się zapatrzyć na gwiazdy, poczuć ich chłodną magię wwiewaną do środka ze zwykłym zimnym, jesiennym powietrzem. W kontraście z wrzawą i ciepłymi płomieniami wewnątrz karczmy potrafiło to stworzyć dziwne wrażenie. Sven również zapatrzył się nieco na okiennice. Dosłyszał tylko częściowo kolejne pytanie Yarugi.
- Boimy się chodzić? Jest ino parę takich miejsc. Zależy czego waść szukasz, bo większość to i tak drobne patałachy rozgrabiły z tego, co bardziej wartościowe, aczkolwiek... Może jest jedna rzecz. - zamyślił się tutaj nieco dłużej, gładząc po brodzie. Wrócił do swojej fajki i zaciągnął się nieco mocniej, wypuścił dym, po czym powrócił do lady.
- Powiedz Pan, co Pana interesuje, a może opowiem Panu pewną historię. - uśmiechnął się w taki typowy, karczemny sposób, co mogło zapowiadać zarówno garść bardzo interesujących informacji, albo zwyczajną mało prawdziwą bajką, jakich właściwie pełno krąży po karczmach. Czy Yaruga był w stanie odróżnić jedno od drugiego? Nie wiadomo. Czy Sven wiedział o tym ile prawdy skrywa się w historii, która właśnie przyszła mu na myśl?
Szanujmy się, karczmarz jego klasy zawsze wiedział, co ma zamiar opowiedzieć, a im większe mogło to wzbudzić zainteresowanie, tym bardziej był później z siebie dumny. Nawet zielonooka zdawała się być zainteresowana, gdy na chwilę sącząc z kufla zimny złoty napój skierowała swój wzrok na gospodarza. Zerknęła również kątem oka na Pana, który postawił pytanie, gdy ten kompletnie nie zwracał na nią uwagi, bo słuchał odpowiedzi Svena.
Awatar użytkownika
Dinitris
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 62
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dinitris »

        Dinitris miała już wiele okazji żeby zapamiętać każdy szczegół mapy. Miała perfekcyjną pamięć, dzięki temu wystarczyło jej jedno rzucenie okiem na stronę papieru ażeby stała się jej już niepotrzebna. Podniosła więc rozprostowaną mapę i dotknęła narożnikiem płomienia świecy i zatrzymała ją nad nim aż płomyk podzielił się na dwoje i zaczął trawić bezużyteczne wskazówki. Patrzyła z zamyśleniem jak falujący jęzor ognia wspina się po powierzchni, ślizgając się do góry coraz bardziej rosnąc i grzejąc. Tusz użyty przez kartografa musiał mieć jakiś chemiczny składnik, bowiem na styku z płomieniem zaczął wydawać na świat małe czerwone iskierki. Nic by jej nie zaszkodził, gdyby dotknął jej dłoni, ale nie chciała sobie ubrudzić palców, więc rzuciła dopalający się papier na pustą blaszaną tacę z pustymi kuflami po piwie.
        W karczmie było bardzo spokojnie i nawet cicho. Dinitris nie spieszyło się z wypiciem przyniesionego piwa. Wyglądało to jakby się nim delektowała, co w istocie miało miejsce. Sven miał dobrego dostawcę, ale żeby zaspokoić apetyt smoczycy powinien potroić zamówienie, a Dinitris musiałaby znaleźć jakąś pracę, żeby mieć czym zapłacić. Dlatego nie rozpędzała się z tym piciem, co akurat dla jej wyglądu było bardzo właściwym zachowaniem. Spędzając czas w takim miejscu jak to nie trzeba było się spieszyć, czas tu płynął szybko, ale w miłej atmosferze.
        Lecz kiedy już policzyła wszystkie gwiazdy za oknem zaczęła się interesować ludźmi rozsadzonymi wewnątrz karczmy. Niektórzy mniej, inni bardziej wstawieni, ale wszyscy zachowywali się kulturalnie. Odróżniała tutejszych mieszkańców od podróżnych. Ciekawiły ją opowieści zarówno tych pierwszych jak i tych drugich. Często gęsto można było wyłapać wśród zmyślonych bajeczek bardzo prawdziwe fakty. Interesujące fakty, jak na przykład odnalezienie złoża złota, czy zgubieniu sakiewki z miesięcznym zarobkiem... Dinitris w jednej z podobnych tej karczm znalazła pierwsze w swoim życiu odpłatne zajęcie. Oczywiście nie chodziło o pracę w karczmie, tylko w terenie. Posłużyła wtedy grupce druidów w przejściu przez góry. To było najprzyjemniejsze dla niej przeżycie, gdyż starcy niemal od razu odgadli jej rasę. Ich reakcja nie była obojętna. Nie. Bardzo się ucieszyli po tym odkryciu, a Dinitris mogła im przewodzić w swojej naturalnej formie. Zarobiła na tym zleceniu dużo więcej niż jej to na początku zaoferowali, no i przede wszystkim odkryła, że warto czasem pomagać ludziom.
        Póki co nie wychwyciła żadnych ciekawych rozmów. Nie interesowały ją problemy z trzodą, jacyś rozbójnicy w lesie, czy zaciążenie czyjejś kochanki. Interesowała ją... przygoda. Chciała wyrwać się nudzie i zrobić coś niebezpiecznego, może nawet szalonego.
        To dlaczego jej wzrok jak przyciągnięty magnesem, znowu przywarł do tego mieszańca? Przytknęła do ust szklany brzeg kufla i wychyliła go aż poczuła na ustach smak gorzkiego w browaru. Patrzyła na plecy Yarugi trochę słabo słysząc o czym rozmawiają. Dopóki nie poczuła na sobie czyjegoś wzroku...
        Kiedy zauważyła zakapturzoną kobietę wpatrującą się w nią, poczuła dziwne mrowienie pod skórą. To był drugi raz w życiu Dinitris, kiedy ktoś patrzył na nią... jakby wiedział. Elfka zachowywała się jakby jej to nie wzruszało. I naprawdę nie wzruszało. Przyzwyczaiła się do różnych reakcji na jej osobę i nauczyła się je ignorować. Dopóki nic jej nie zagrażało - nie była dla nikogo zagrożeniem. Ale siwowłosa kobieta robiła to tak nachalnie, że aż sprowokowała Dinitris do... małego ostrzeżenia. Spokojne spojrzenie elfki nie zdradzało tego co się tu właśnie zadziało. Smoczyca użyła na niej krótkiego czaru, który miał na chwilę wywołać ukłucie nerwu ślimakowego. Nacisk miał być krótkotrwały i nie miał uczynić jej krzywdy, a jedynie przekazać kobiecie małe ostrzeżenie.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości