Równiny Theryjskie[Zielony Trakt]"Tam, gdzie mnie nogi poniosą"

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

[Zielony Trakt]"Tam, gdzie mnie nogi poniosą"

Post autor: Marou »

Razem z wiatrem przyleciał na tereny znane jako Równiny Theryjskie. Wiatr ten nie przestał wiać, jedynie zwolnił nieco, jednak na tyle, że teraz można było nazwać go wietrzykiem, a nie wiatrem. Marou wylądował na szlaku, w miejscu, w którym nikogo nie było widać. Jego lądowanie przebiegło dość spokojnie, jednak i tak towarzyszył mu silny podmuch powietrza, który nastąpił, gdy machnął czarnymi skrzydłami po raz ostatni przed ukryciem ich. Gdy skrzydła upadłego znikły, to zmieniły się w tatuaż, który widnieje na jego plecach, jednak naprawdę niewiele osób o tym wiedziało. Poprawił spoczywający na jego plecach miecz, którego rękojeść na chwilę zaświeciła się słabo widocznym, białym światłem, a dokładniej to robiły to runy, którymi była pokryta. Następnie zacisnął materiałowy pas, który miał przy swoim płaszczu, nie chciał, aby wiatr niepotrzebnie zaczął wiać mu pod płaszcz i rozwiewać go, poza tym, tak będzie mu cieplej. Odgarnął białe włosy z twarzy, które wiatr również zdążył mu nieco rozwiać, ogólnie poprawił włosy i dopiero wtedy ruszył szlakiem przed siebie.
Szczerze mówiąc, to nie wiedział, gdzie doprowadzi go ta droga, po prostu miał ochotę na podróż "w nieznane". Na razie nie spotkał nikogo na tym szlaku, jednak możliwe, że później kogoś spotka. Istniała też możliwość, że ktoś go zauważył, a gdy spostrzegł, że Marou zamierza lądować, to schował się w pobliskich zaroślach. Upadły wzruszył ramionami z powodu, który znał tylko on i poszedł dalej.
Ostatnio edytowane przez Marou 9 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Aria
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pół człowiek, pół leśna elfka
Profesje:

Post autor: Aria »

Aria podróżowała właśnie tzw. "Zielonym Traktem", a przynajmniej tak zwykli nazywać go kupcy. Ostatnimi czasy jej aktywność na Równinach Theryjskich była zaskakująco wysoka. Cztery dni dorywczej pracy na kuchni, drobne polowanie... I to tyle z tych w pełni legalnych i zupełnie normalnych zajęć. Ukróciła również grabieżczą działalność jakiegoś dupka, bo imienia zapamiętać nie mogła, a maniery miał wyjątkowo kiepskie. Żeby od razu zwyzywać ją od kobiet lekkich obyczajów oraz przypomnieć jej, czym parała się jej żeńska część rodu, w myśl zasady "niedaleko pada jabłko od jabłoni." Rzecz jasna półelfka oddała go w ręce sprawiedliwości, gdyż zleceniodawca piastował dość wysokie stanowisko w straży miejskiej. Niestety, czystym przypadkiem, przestępca stracił język. Czyżby jakaś kara boska?

Kobieta ubiorem idealnie wpasowywała się w otoczenie. Zarówno górna część jej stroju, jak i spodnie oraz płaszcz miały kolor ciemnozielony. Dodatkowo miała na sobie brązową, skórzaną zbroję, co dotyczyło tylko samego korpusu oraz ramion. Ot minimalna ochrona przed różnymi, przykrymi niespodziankami. Oczywiście to nie wszystko! Dwa krótkie ostrza przy pasie, łuk oraz kołczan z piętnastoma strzałami, torba z rzeczami przydatnymi w podróży tj. prowiant, nieco ziół, bandaż, odrobina alkoholu, pieniądze... Przygotowała się, jak zwykle z resztą.

Trzymała się głównej drogi, idąc przed siebie z zamiarem realizacji jednego, bardzo ogólnego celu - zarobić. We wcześniejszych miastach nie było już żadnej pracy, którą mogłaby się zająć na jakiś krótki okres czasu. Niespecjalnie lubiła brać jakąś bardziej stałą, może to przez skłonności do podróżowania? Dopóki sytuacja ją nie zmuszała, mogła pozwolić sobie na drobne wybredzanie. "Póki co."
Zatrzymała się na krótką chwilkę, spoglądając na niebo. Do zmroku jeszcze trochę zostało, a na ulewę się nie zapowiadało. Jak na razie nic nie zapowiadało tego, by cokolwiek miało popsuć ten jakże piękne i słoneczne popołudnie...
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Wiatr ustał, jednak zanim to zrobił, to "przegonił" chmury, które zasłaniały słońce w konsekwencji tego zaczęło ono świecić, a dzień od razu stał się jaśniejszy, cieplejszy i na swój sposób piękniejszy. Nie wiedział dlaczego, ale naszła go myśl na temat tego, że w najbliższym czasie mógłby zainwestować w jakąś zbroję, jednak po chwili przypomniał sobie, że jego ciała ma szybką regenerację ran, więc nie potrzebuje tego typu ekwipunku.

Po kilku minutach, w oddali, zauważył pojedynczą osobę idącą tym samym traktem, którym idzie upadły. Widział tylko tyle, że osoba ta ma na sobie ciemnozielony strój, który dobrze wpasowywał się w leśne otoczenie, więc możliwe, że osoba ta jest myśliwym. Im mniejsza odległość dzieliła go od tej nieznajomej mu osoby, tym więcej szczegółów mógł dostrzec. Zauważył też to, że sam porusza się nieco szybciej niż kobieta idąca przed nim. Przed chwilą zauważył, że myśliwym jest tak naprawdę kobieta, na co wskazywała jej budowa ciała, którą można było dostrzec, mimo jej ubioru. Zwrócił również uwagę na łuk i kołczan ze strzałami, a także na jej długie, czarne włosy. W dalszym ciągu sądził, że nieznajoma jest osobą zajmującą się polowaniem, jednak nie wracała z łowów, bo byłoby widać, że ma ze sobą jakąś zwierzynę czy coś, chociaż... możliwe, że polowanie nie było udane.

Kobieta zatrzymała się, a Marou szedł cały czas, więc odległość między nimi zmalała jeszcze bardziej. Upadły nieco zwiększył tempo swojego marszu, więc po góra trzech minutach zrównał się z nieznajomą. Odwrócił głowę w jej stronę.
        - Udanych łowów, nieznajoma - odparł, a następnie wznowił marsz w swoim tempie, więc wyprzedził kobietę i poszedł przed siebie.
Awatar użytkownika
Aria
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pół człowiek, pół leśna elfka
Profesje:

Post autor: Aria »

Chyba naprawdę musiała zapatrzyć się w niebo i nieco odpłynąć, skoro odnotowała kolejnego wędrowca, który szedł za nią od jakiegoś czasu dopiero wtedy, gdy się odezwał. Jedno jej trzeba przyznać, jak na mistrzynię skrytobójstwa, jej zmysły były jak zawsze w pełni wyczulona na każde zagrożenie, które mogło czaić się praktycznie wszędzie.
- Z pewnością takie będą... - Tylko tyle zdążyła odpowiedzieć mężczyźnie, gdy ją mijał. Jeszcze nie wiedziała na co, i czy w ogóle, ale zazwyczaj takowe kończyły się dobrze. Swoją drogą, wyrośnięty facet był, metr dziewięćdziesiąt z pewnością miał. Chociaż, może i więcej? Srebrne włosy to też rzadkość. Chyba trafił jej się jeden z rzadszych widoków. No i jeszcze ten miecz... Sama rękojeść świadczyła, że musiał być słusznych rozmiarów. W dodatku zdawał się być zdobiony, a przynajmniej tyle stwierdziła po króciutkiej obserwacji.

W końcu kontynuowała marsz, mając go na oku. No cóż, trudno, by oglądała się co chwilę na boki i za siebie, nie miałoby to żadnego sensu. Trwało to do momentu, aż przez trakt nie przebiegł, a raczej "przekicał" zając. "Nadałby się na kolację." Co prawda miała nieco prowiantu ze sobą, ot suszone mięso, suchary, wodę, ze dwa jabłka, które znalazła po drodze... oraz zioła. Te ostatnie przydawały się właśnie do takich sytuacji, gdy przyjdzie jej doprawić świeżą zdobycz. Zawsze to dodatkowe smaki do świeżego mięsiwa z ogniska. Skoro jednak miała na coś takiego, to dlaczego by z niej nie skorzystać? To co miała przy sobie charakteryzowało się długim czasem zdatności do spożycia, więc i tak się nie zmarnuje. Ot mała oszczędność.
Wyciągnęła łuk i udała się za nim w pogoń, oczywiście po cichu. Już nieraz polowała, i to nie tylko na ludzi. Potrafiła więc zająć się i tego typu łupem, w końcu nieraz już przygotowywała posiłki, wykorzystując do tego celu mięso świeżo upolowanego zwierza, które właśnie zostało dostarczone przez myśliwych. Gdy tylko zając zatrzymał się, kobieta naciągnęła cięciwę, po czym wypuściła strzałę. Trafiła za pierwszym razem, jak zwykle. Podeszła do niego, po czym wyciągnęła ją z truchła. Ta nadawała się do dalszego użytkowania, kwestia przetarcia z krwi. Aria wyciągnęła z torby stosunkowo niewielki worek, przypominający sakwę. Oczyściła z czerwonej posoki "ostry badylek", po czym odłożyła go do kołczanu. Do tego samego materiału, z którego przed chwilą korzystała, zapakowała zdobycz. Co prawda krwawić będzie, ale niczego nie pobrudzi, oprócz samego miejsca swojego spoczynku. Związała całość, po czym zaczepiła ob torbę, co by rączki nadal były wolne, po czym wróciła na trakt i kontynuowała podróż.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Na nieznajomą obejrzał się tylko raz- po to, aby ujrzeć jej twarz, która była niczego sobie. Pociągła twarz wskazywała na to, że w jej krwi płynie także krew elfów, jednak na pewno nie jest ona czystej krwi długouchą, więc na swojej drodze spotkał kobietę, która była mieszańcem. Upadły spojrzał swoimi srebrnymi oczami w jej brązowe oczy, na chwilę, bo chciał tylko ujrzeć ich kolor. Po tym odwrócił się i poszedł przed siebie.

Po jakimś czasie, gdy obejrzał się za siebie, to nie zauważył nieznajomej ubranej w ciemnozielony strój, może zeszła do lasu, aby zapolować, czy coś. Zresztą... dlaczego się tym przejmował? Nie znał jej, więc dlaczego miałoby go obchodzić to, dlaczego kobieta zeszła z traktu. Gdy spojrzał na pobocze szlaku, zauważył, że stoi tam zniszczony powóz, a właściwie to leży, bo był on praktycznie przewrócony. W dodatku było widać ślady krwi na nim i w jego pobliżu.
Czuł na sobie wzrok przynajmniej kilku osób i już wiedział, co niedługo nastąpi. Przewrócił oczami i ręką sięgnął do rękojeści miecza.
        - Wyłaźcie. Wiem, że tu jesteście - powiedział Marou donośnie. Chciał mieć pewność, że ci, którzy ukrywają się w zaroślach, usłyszą go i zastosują się do poleceń. Wiedział też, że nie wszyscy wyjdą, bo o ile są to bandyci i mają jakichś łuczników, to strzelcy pozostaną ukryci.
"Odpowiedź" była następująca:
Z zarośli po obydwu stronach traktu wyszło około dziesięciu chłopa, którzy już swoją aparycją wyglądali na bandytów, w dodatku mieli przy sobie broń, a także paskudne mordy. Większość odziana była w proste zbroje skórzane lub kurtki, jednak jedna osoba miała skórzaną zbroję z metalowymi elementami, a także lepszej jakości uzbrojenie niż reszta, więc to na pewno był ich przywódca.
        - Nie wiem, jakie jest wasze wyszkolenie bojowe, jednak najprawdopodobniej wszyscy zginiecie, chyba że pozwolicie mi przejść i nie narobicie przy tym kłopotów - powiedział stanowczo upadły anioł.
W odpowiedzi usłyszał tylko śmiech przywódcy, a po chwili śmiech całej zgrai, wydawało mu się, że nawet łucznicy ukryci w krzakach zaczęli się śmiać.
        - Zobaczymy, czy w mieczu jesteś tak samo dobry, jak w gębie - powiedział szef zbójów i dwóm swoim ludziom wskazał, aby zaatakowali Marou.

Mężczyzna wyciągnął miecz z pochwy umiejscowionej na plecach i przy okazji przyjrzał się swoim przeciwnikom. Obaj mieli na sobie skórzane kurtki, jeden wyposażony był w miecz, a drugi w dwa sztylety. Nie szukał słabych punktów, bo "Czarne Pióro" z łatwością przebije się przez skórzane kurtki. "Pan" ze sztyletami nie zdążył nawet dobrze powalczyć, gdyż pierwsze cięcie upadłego skierowane było w jego szyję i trafiło tak dobrze, że łotrzyk stracił głowę, i to dosłownie. W tym czasie natarł miecznik, a Marou wywinął się w uniku tylko dzięki temu, że jego przeciwnik wydał z siebie głupi okrzyk bojowy. Upadły odwrócił się szybko i przy pomocy wysokiego kopnięcia wytrącił przeciwnikowi miecz z dłoni. Dla Marou nie była to bardziej zabawa, a nie walka, dlatego sam również odłożył swój miecz, a raczej wbił go w ziemię. Podszedł do przeciwnika, zablokował jego cios swoimi rękoma, a po chwili uderzył w splot słoneczny- trafił. Miecznik zgiął się, a upadły kopnął go z pół obrotu w głowę, przez co jego przeciwnik się wywrócił. Na koniec białowłosy zgniótł gardło bandyty piętą. Wrócił się po miecz, wyciągnął go z ziemi i spojrzał na każdego bandytę z osobna.
        - No... to który następny? - zapytał z drwiną w głosie i uśmiechnął się złowrogo.
Awatar użytkownika
Aria
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pół człowiek, pół leśna elfka
Profesje:

Post autor: Aria »

Kobieta zdziwiła się nieco, gdy z oddali zaczęły dochodzić odgłosy walki. "Czyżby srebrnowłosy przystojniaczek wpakował się w tarapaty?" Raczej wątpiła w to, że od tak potłukli się z jakimś przypadkowym wędrowcem. Takie rzeczy praktycznie się nie zdarzały, bo po co? "Może bandyci?" W końcu ostatnio proceder jednego nieco wyróżniającego się ukróciła, więc niewykluczone, że mógł mieć jakiś kumpli, z którymi od czasu do czasu współpracował. A może to była po prostu inna grupka, która zwęszyła szansę na "nowy rewir"? No cóż, jeśli opcja z grabieżcami wchodziła w grę, to półelfka mogła wykazać się minimalną empatią i wspomóc "biedaka." Nie miała żadnego szacunku dla tego typu istot, więc z największą przyjemnością ich ukatrupi. Poza tym, tego typu rozrywka raczej odpowiadała jej artystycznej duszy... Może nawet napisze któregoś razu króciutką piosenkę o tym? Wesoła, skoczna melodyjka...
Przesunęła delikatnie ręką, od głowy po uda, stając się przy tym niewidzialna. Widziała, że mężczyzna powalił już kilku z nich, ale tych z pewnością było znacznie więcej. Z doświadczenia mogła się spodziewać strzelców w krzakach, po obu stronach traktu. Gdyby sama zajmowała się napadaniem podróżnych, sama tak rozstawiłaby swoich ludzi. Krzyżowy ogień był dobry na wszystko, co nie stanowiło lepszej gwardii... a ta bardzo rzadko zapuszczała się na trakty, w porównaniu do takich karawan kupieckich itp.
Aria zakradła się w krzaki, przechodząc na tyły łuczników. Po lewej stronie, patrząc na to z perspektywy jej wcześniejszej wędrówki, znajdowało się ich sześciu. Celowali właśnie w kierunku srebrnowłosego, zapewne czekając na sygnał, by móc wystrzelić. Zabójczyni nie miała zamiaru pozwolić im chociażby na jedną salwę.
Ustawiła się tak, by mieć na "linii strzału" czterech z nich, po czym sięgnęła po swoją najbardziej śmiercionośną dziedzinę magii, zła. Przymierzyła dobrze, po czym użyła zaklęcia, które szybko zakończyło ich marny żywot. Przebici czymś przypominającym ciernie o złowrogiej, rubinowej barwie... Żadnych szans na przeżycie. Pozostała dwójka odwróciła się z wyraźnym na twarzy przerażeniem. Zapewne nie spodziewali się takiej śmiertelnej niespodzianki, która postanowiła się własnie ujawnić. Chwilę później wylecieli na środek traktu... nie, nie z własnej inicjatywy. Kobieta dosłownie wyrzuciła ich z kryjówki, a to za sprawą magii sił. oczywiście nie omieszkała użyć swojego popisowego numerku, "pozbawiając ich tchu."
Sama po chwili ujawniła się reszcie, a to przy akompaniamencie dwójki bandytów, rozpaczliwie próbujących złapać oddech, bezskutecznie.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Właśnie zabijał dwóch kolejnych bandytów, a następny czekał na to, żeby zginąć pod ostrzem miecza Marou, gdy uwagę wszystkich przykuli łucznicy, którzy zaczęli wylatywać z krzaków. Po chwili poznali sprawcę, a raczej sprawczynię tego incydentu- upadły rozpoznał ją po ubraniu, była to kobieta, którą mijał wcześniej na szlaku. Znała magię, więc nie była zwykłym myśliwym, o ile w ogóle była taką osobą. Mogła też polować, ale nie na zwierzęta, wtedy taką osóbkę nazywa się zabójcą albo skrytobójcą, a nie myśliwym.
Upadły wykorzystał zaskoczenie, które wywołała nieznajoma i dekapitował kolejnego bandytę, którego i tak by zabił. Jego głowa potoczyła się po szlaku ze zdziwieniem zastygłym na twarzy. Zostało pięciu razem z przywódcą i kilku łuczników kryjących się po drugiej stronie drogi, bo nieznajoma zajęła się dopiero jedną stronę drogi.
        - Zajmiesz się łucznikami ukrytymi po drugiej stronie drogi? - zapytał. Zawsze mógł zrobić to sam, bo wystarczyłoby wskoczyć między zarośla, a później wszystko potoczyłoby się tak, jak miałoby się potoczyć.
Tymczasem przywódca bandytów wysłał w stronę kobiety swojego najlepszego wojownika, a był to silny mężczyzna w skórzanej zbroi, który wzrostem dorównywał Marou, a wyposażony był w dwa topory i właśnie jednym z nich rzucił w stronę nieznajomej, tak na "dzień dobry".

W stronę byłego anioła ruszyła kolejna dwójka. Nie wiedział, dlaczego przywódca bandytów wysyła ich dwójkami, skoro widzi, że ci i tak nie mają szans- a mogliby zaatakować przewagą liczebną, najwyraźniej szef zbójów nie miał żadnego pojęcia o taktyce. W tym momencie wystrzelili łucznicy, dwóch w stronę kobiety i trzech w stronę Marou. Mężczyzna dostał strzałą w udo, jednak chyba nie uszkodziła ona kości i tętnicy- tylko bolało. Na szczęście udało mu się zablokować mieczem ostrze przeciwnika, bo możliwe, że teraz nie miałby ręki albo miałby na niej paskudną ranę. Kontra poszła szybko i była zabójczo precyzyjna, czego skutkiem była głęboka rana w klatce piersiowej przeciwnika i szybkie wykrwawienie się tegoż osobnika. Drugi już przygotowywał się do ataku, jednak zatrzymał się i chciał uciec, a wtedy z pleców upadłego wyrosły skrzydła, dzięki którym wzbił się w górę chwilę po tym, jak złapał uciekającego bandytę. Wylądował chwilę po tym, już na ziemi i bez skrzydeł, jednak jako amortyzacja upadku posłużyło mu ciało zbója, któremu pewnie pękły żebra, które przedziurawiły płuca i spowodowały krwotok wewnętrzny- jednym słowem, umarł. Mężczyzna machnął mieczem i ruszył w stronę przywódcy tej zgrai, a także draba z tarczą i buławą, który będzie próbował ochronić swojego szefa.
Awatar użytkownika
Aria
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pół człowiek, pół leśna elfka
Profesje:

Post autor: Aria »

- Z największą przyjemnością - odparła mężczyźnie, po czym teatralne wzruszyła ramionami, jak gdyby nic się nie stało. Przecież zabiła tylko czwórkę ludzi w przeciągu dwóch sekund? No i kolejną dwójkę... chyba jeszcze konali... kwestia paru chwil, bo bez powietrza długo nie pociągnął.
Kobieta zaczęła przyglądać się kolejnemu "skazanemu", który postanowił stanąć przeciwko niej... samemu, jak na razie. "Kolejny wielkolud..." Biorąc pod uwagę strój, gabaryty oraz uzbrojenie, niemalże idealny barbarzyńca! Oczywiście kwestią jeszcze był osobiste maniery i styl walki... "Zaraz się przekonamy..."
Aria "odbiła" mocno na prawą stronę, unikając topora, którym rzucił w nią jej przeciwnik. Nawet się nieco temu dziwiła, gdyż pozbawił się w ten sposób jednej ze swoich broni, która mogłaby się mu przydać. Mimo to, całkiem kreatywnie... Półelfka dobyła swoje krótkie miecze, po czym ruszyła wprost na bandytę. Nim jednak doszło do walki, musiała odskoczyć w lewo, unikając tym samym strzał łuczników. Nie było to trudne, bo ona należała do naprawdę mobilnych istotek. Z resztą, teraz nie powinni oni móc do niej strzelić, ich olbrzymi kompan stał na linii strzału, a wątpiła w to, że uda im się trafić znad jego głowy. Takie sztuczki prostym obwiesiom są wręcz magią.
Dziewczyna zbliżyła się do niego, po czym od razu schyliła, unikając tym samym ciosu toporem. Przy okazji swoimi ostrzami przejechała mu po obu nogach, co jednak nie wytrąciło go z równowagi. Odskoczyła, tym razem w lewo, znowu mijając się z bronią oponenta. Udało jej się wyprowadzić kontratak, tym razem na bark, udany. Mężczyzna jednak zbyt wiele sobie z tego nie robił i przydzwonił jej ręką w głowę, a następnie staranował, tym samym przewracając ją. Pod wpływem adrenaliny zapewne nie zdawał sobie sprawy z tego, iż został ranny lub też ignorował ból. Zamachnął się na nią, po czym usiłował wbić topór w klatkę piersiową kobiety. Nic z tego! Zasłoniła się ręką, na której, przy pomocy magii, stworzyła tarczę. Co prawda nieco się pokruszyła, podobnie jak szkło, ale wytrzymała. Pchnięcie mieczem prosto w gardło grabieżcy zakończyło pojedynek.
Szybko wstała, po czym ruszyła w kierunku pozostałej zgrai, której członków za wiele już nie zostało...
Awatar użytkownika
Erianna
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Erianna »

Ledwo wylądowała na ziemi, rozbolała ją głowa. I to tak, że musiała usiąść na trawie obok traktu i się zwyczajnie rozpłakać. Dawno tak mocno nie bolało. Miała pecha – znalazła się na obcym terenie i była wystawiona na atak. Skrzywiła się, dochodząc do wniosku, że najlepiej będzie przemienić się w mysz, bo w tym stanie nie mogła nawet jasno myśleć, o szukaniu schronienia już nawet nie mówiąc. Westchnęła cicho.
Już sekundę później po ziemi przemykała mała, biała myszka, zbyt mała, żeby ktoś mógł ją zauważyć w wysokiej trawie. Jeszcze nie wiedziała, dokąd powinna iść, więc kierowała się przed siebie, z nadzieją, że trafi niedługo na jakiś drogowskaz czy cokolwiek, co powie jej, gdzie w ogóle się znajduje. Nie miała zbyt dobrej orientacji w terenie, nie była wiele razy na ziemi, ale liczyła na to, że trafi do większego miasta i tam się czegoś dowie o kluczach. Właściwie nie miała kompletnie żadnych wskazówek, czuła się zagubiona i nie miała pomysłu, co dalej.
Tymczasem jednak jej uwagę przykuł hałas słyszalny z dość dużej odległości. Odgłosy walki. Zaciekawiona przyspieszyła, chcąc znaleźć się w pobliżu źródła dźwięków. Nie musiała długo czekać, bo już wkrótce ukazał się jej oczom obraz iście imponującej walki wysokiego mężczyzny i kobiety z drabami, najwyraźniej drobnymi złodziejaszkami. Zafascynowana przyglądała się ich ruchom, samej jednak bojąc się przyłączyć. Musiałaby się wówczas pozbyć mysiej formy, a tego wolała uniknąć z powodu niedawnej migreny, która, była tego pewna, powróciłaby bardzo szybko. Na razie jedynie podziwiała widowisko, którego stała się przypadkowym świadkiem. Gdyby tylko mogła, uśmiechnęłaby się, widząc światło grające na broni tej przedziwnej pary, ich zsynchronizowane ruchy i grację, z jaką się poruszali. Podziwiała ich.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Tarczownik wyglądał na jednego z najlepszych ludzi szefa tej bandy, taki był też topornik, który już leżał martwy, bo zabiła go nieznajoma, która pomaga upadłemu w walce. Później zapyta jej, dlaczego to zrobiła, bo najpierw trzeba zająć się pozostałymi zbójami.
Mężczyzna z buławą zasłonił się tarczą przed pierwszym cięciem, które wyprowadził upadły, a "Czarne Pióro" wbił się w tarczę bandyty, jednak upadłemu udało się wyrwać ostrze miecza z tarczy, mniejsza z tym, że wyrwał także kawałek drewna. Marou odskoczył do tyłu i spróbował zdjąć kawałek tarczy ze swojego miecza i musiał zrobić to jak najszybciej, bo jego przeciwnik wciąż żył. Przeciwnik upadłego nie czekał na to, aż ten zdejmie kawałek jego tarczy ze swojej broni i zaatakował, a białowłosy zasłonił się kawałkiem drewna przed ciosem wyprowadzonym buławą, a następnie odrzucił go i zaczął swój "taniec". Zadał dwa, szybkie cięcia, które nadeszły z przeciwnych kierunków- pierwsze przecięło powietrze przed tarczownikiem, bo ten zdążył odskoczyć, jednak nie spodziewał się drugiego, które nadeszło bardzo szybko i ucięło mu rękę z tarczą. Mężczyzna z buławą nie był najwidoczniej tak twardy, jakiego zgrywał, bo krzyknął, gdy zauważył, że stracił kończynę. Jeszcze próbował w jakiś sposób trafić Marou, jednak jego ruchy były zbyt wolne... albo to sam upadły był za szybko, w każdym razie białowłosy wbił mu ostrze w klatkę piersiową, a następnie wyrwał je, aby ciało mogło upaść na ziemię. Machnął kilkukrotnie mieczem w powietrzu, a krew z ostrza rozprysła się w pobliżu i przy okazji "Czarne Pióro" było nieco czystsze, chociaż dzisiaj i tak skąpie się jeszcze w czyjejś krwi.

Były anioł ruszył w stronę przywódcy bandy, która zdecydowała się na niego napaść.
        - Nie...! Nie zabijaj mnie! Dam ci wszystko, czego chcesz, ale oszczędź mnie! Zmienię się, wyniosę się stąd i zacznę żyć jak człowiek, tylko mnie nie zabijaj! - krzyczał bandyta do zbliżającego się upadłego.
        - Nie oszczędzę twojego życia. Wiem z własnego doświadczenia, że jeżeli oszczędziłbym cię teraz, to prędzej czy później, i tak wróciłbyś do tego, co robisz teraz - odpowiedział mu Marou i uśmiechnął się nieco sadystycznie, może za bardzo. Natomiast szef zbójów dobył miecza i sztyletu, jednak nie zdążył nawet zadać żadnego cięcia, bo białowłosy zakręcił się wokół własnej osi z mieczem na wysokości głowy bandyty i uciął mu ją. Zatrzymał się wtedy, gdy stał plecami do przeciwnika, a głowa bandziora dopiero wtedy upadła na ziemię.
        - I to by było na tyle... - rzucił w stronę nieznajomej.
        - Dziękuję ci za pomoc. W ogóle to dlaczego mi pomogłaś? - zapytał po chwili i spojrzał na nią. Z łatwością mogła zauważyć, że jego oczy mają srebrny kolor.
Awatar użytkownika
Aria
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pół człowiek, pół leśna elfka
Profesje:

Post autor: Aria »

Aria w spokoju obserwowała, jak srebrnowłosy wykańczał swoją dolę przeciwników. Swoich już wyrżnęła, chociaż zawsze pozostawał herszt całej tej niezasługującej na oddychanie wspólnym powietrzem bandy. Mężczyzna wahał się przez kilka chwil, czy aby nie powinien ruszyć z odsieczą resztce swojej bandy, lecz krótka wymiana spojrzeń ze skrytobójczynią chyba ostudziła jego zapał. W końcu udało jej się wybić pięciu z nich w kilka sekund oraz powalić jednego z tych mogących zwać się w ich gronie "elitarnymi." "Żałosne." Zaszczyt zajęcia się liderem zostawiła upadłemu, miał niepisane prawo do wisienki z tego tortu, gdyż to jego wpierw zaatakowano.
Kobieta schowała swoje ostrza w chwili, gdy lider grabieżców zaczął skamlać o litość. "Och, skąd ja to znam..." Ileż to już razy musiała wysłuchiwać tych żałosnych obiecanek... Aż się pogubiła w konkretnych liczbach. Dobrze, że i srebrnooki to wiedział i dobił to marne istnienie.... w przeciwnym razie sama by to zrobiła.
- Dlaczego? - Aż zaśmiała się lekko z pytania anioła. - Chyba nie sądziłeś, że tylko ty lubisz się zabawić? - Jak to miała w zwyczaju, ostatnie słowo wypowiedziała nieco specyficznie, przez co nie traciło na swoim dwuznacznym "uroku." Ot drobna gra słów.
Następnie półelfka podeszła do trupów i zabrała się za przeszukiwanie ich truchła pod kątem jakiś łupów.... Cudów się nie spodziewała, ot sakiewka z paroma monetami, tego typu rzeczy. Szkoda, by się zmarnowały... Oczywiście tyczyło się to tylko tych, których sama ubiła. Każdy kto przebywał w kompanii najemniczej powinien znać pojęcie zdobyczy, własnej zdobyczy, a to oznaczało mniej więcej tyle, "co zabiłeś to twoje." Łatwe do zrozumienia, a ile konfliktów dzięki temu zapobiegnięto...
- Jak tam noga? - W końcu srebrnooki został postrzelony, choć sądząc po jego wygibasach, niespecjalnie mu to przeszkadzało. - Nazywam się Aria. - No co? Elementarna kultura wymagała przedstawienia się. W końcu była zwykłą najemniczką...
Awatar użytkownika
Erianna
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Erianna »

Erianna musiała przyznać, że odetchnęła z niemałą ulgą, kiedy walka się skończyła. Co prawda nie sądziła, żeby ktokolwiek ją zauważył i zmuszał do wzięcia w niej udziału, mimo wszystko jednak nie lubiła patrzeć, jak się morduje kogokolwiek. Nie mogła powiedzieć, że nigdy wcześniej nie widziała trupa, ale była zbyt dobra i wrażliwa, żeby móc na to patrzeć bez emocji. Nawet nie to, że w niebie takie widoki po prostu nie istniały; jej anielska duszyczka zwyczajnie nie znosiła czyjejkolwiek krzywdy, nawet jeśli wiedziała, że dany osobnik na takową zasługuje.
        Kiedy usłyszała rozmowę dwójki stojącej przed nią, gorączkowo zaczęła się zastanawiać, czy powinna wyjść z ukrycia, czy raczej lepiej będzie pozostać w formie myszy. Nie wiedziała, jak zareagują na jej obecność i czy jej nie zaatakują, ale z drugiej strony… Z drugiej strony to mogła być jej szansa na odnalezienie kluczy. Przecież nawet nie wiedziała, gdzie jest, nie wiedziała, dokąd iść i gdzie szukać, a tak chociaż dowie się, jak dojść do jakiegoś większego miasta.
        Weszła nieco głębiej w przydrożne zarośla, by w spokoju się przemienić w swoją humanoidalną postać. Zakaszlała, podnosząc się z ziemi. Nienawidziła tych przemian. Nie, żeby to jakoś bolało, po prostu przyzwyczajenie się do nowej formy zawsze przychodziło jej z niemałym trudem. Przynajmniej głowa już tak bardzo jej nie bolała, jak na początku, mogła już znacznie jaśniej myśleć. Szybko sprawdziła, czy na pewno ma na sobie sukienkę – parę razy już jej się zdarzyło podczas przemiany ją zgubić – i wyszła z krzaków. Zaraz jednak potknęła się o leżący na drodze kamień i wyłożyła się jak długa. Gdyby tylko umiała, z całą pewnością by wypuściła przepiękną wiązankę przekleństw, tymczasem jednak mogła jedynie pomyśleć, jak bardzo to jest żenujące. Patrzyła na pokrytą kurzem oraz kamieniami drogę i już mogła stwierdzić, że nienawidzi chodzenie boso. Wiedziała, co będzie pierwszą rzeczą, jaką sobie kupi w mieście – porządne buty. I powinna zdecydowanie bardziej uważać. Czuła, że gdyby tylko mogła się rumienić, jej policzki już dawno przybrałyby piękny, czerwony odcień.
        Piękne wejście, nie ma co.
        Czuła na sobie spojrzenia dwóch pozostałych istot, kiedy się podnosiła i otrzepywała. Dawno się nie czuła taka zagubiona i tak bardzo nie na miejscu.
        – Przepraszam, że wam przerywam – powiedziała nieśmiało. – Jestem Erianna…
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Wytarł ostrze w rękaw kurtki przywódcy bandytów, którego zabił na końcu i dopiero wtedy schował swój miecz do pochwy. Przy okazji wysłuchał odpowiedzi nieznajomej.
        - Akurat w tym wypadku, to można nazwać walkę zabawą, bo przeciwnik nie był wymagający, jednak pewnie wiesz, że nie zawsze tak jest - powiedział do czarnowłosej.
Nie miał zamiaru przeszukiwać trupów, bo nie potrzebował tego robić, natomiast kobieta miała co do tego inne zdanie i potrzeba, a co za tym idzie, zaczęła przeszukiwać ciała bandytów. Przyglądał się jej i nawet na chwilę zapomniał o strzale, która w dalszym ciągu tkwi w jego udzie.
        - Jeżeli chcesz, to możesz także przeszukać tych, których zabiłem, bo ja nie będę tego robił. Co do nogi to... wszystko z nią w porządku, na następny dzień już pewnie nie będzie śladu po ranie spowodowanej przez strzałę, o ile zaraz ją wyjmę i opatrzę ranę - odparł.
         - A ja mam na imię Marou - przedstawił się, a następnie złapał strzałę, a później wyciągnął ją i odrzucił na bok, po chwili wyciągnął z torby nieduży bandaż i opatrzył sobie udo. Wszystko poszło szybko, sprawnie i bez zbędnych odgłosów bólu.

Obejrzał się w stronę, z której usłyszał, jak ktoś wychodzi z zarośli, myślał, że to jakiś bandyta, którego Aria nie zabiła, więc odruchowo sięgnął do rękojeści miecza, jednak gdy zobaczył, jak z krzaków wychodzi białowłosa dziewczyna, to zabrał swoją dłoń z rękojeści "Czarnego Pióra". Przyjrzał się jej, była niezwykle urodziwa, to musiał przyznać. Tego wrażenia nie zepsuło nawet to, jak dziewczyna wywróciła się po tym, jak zrobiła kilka kroków w stronę upadłego i Arii.
        - Nie przerywasz nam, bo "przedstawienie" dobiegło końca - odparł i posłał w jej stronę lekki uśmiech.
        - Ja jestem Marou, a czarnowłosa piękność to Aria - dodał po chwili. Nie mógł powstrzymać się od nazwania Arii "czarnowłosą pięknością", a nawet gdyby ta nie miała nic przeciwko, to i tak nazwał ją tak pierwszy i ostatni raz.
        - Co cię tu sprowadza, Erianno? Podróżujesz gdzieś tym szlakiem? - zapytał w miarę miłym tonem głosu.
Awatar użytkownika
Aria
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pół człowiek, pół leśna elfka
Profesje:

Post autor: Aria »

- Co ty nie powiesz - skwitowała krótko wzmiankę odnośnie tego, że ta banda pędraków nie stanowiła wyzwania oraz to, że po tym świecie chodzili przeciwnicy mogące takowe zapewnić. Tłukła się ze sporą gamą oponentów, poczynając od prostych ludzi, przez elfich zwiadowców, po diabły z samego dnia piekieł. Jak trafnie można zauważyć, żyła, w przeciwieństwie do większości, którym nie odpuściła. Wyjątki potwierdzały regułę lub też trafili na dzień, w którym zabójczyni miała naprawdę dobry nastrój, co aż tak często się nie zdarzało.
- Twoja wola. - "Albo strata." Skoro odpuścił sobie przeszukiwanie grabieżców, trudno, na siłę przekonywać nie będzie. No cóż, półelfka dodatkowymi monetami nie pogardzi, więc miała zamiar zająć się wszystkimi już martwymi. Skoro i tak zajmie się nimi robactwo, to po co marnotrawić coś co mogło się przydać?
W czasie gdy Marou, bo tak się ów anioł przedstawił, zajmował się bandażowaniem nogi, która rzekomo miała do jutra wyzdrowieć, zabójczyni zrobiła szybką rundkę po sakiewkach rabusiów. Zawsze to trzydzieści siedem ruenów do przodu, nie? Ze dwie noce w karczmie oraz tyle samo niezłego posiłku... a i na gorzałkę coś zostanie... samogon, ale zawsze! Lepsze to niż słabe wino... i to dosłownie słabe, zarówno w mocy jak i smaku.
Gdy tylko usłyszała osobę trzecią, odruchowo chwyciła za miecz, odwracając się w jej kierunku. "Skąd się tu wzięła?" Troszkę ciapowata, wszakże się wywróciła. Coś tu jednak nie pasowało... bosa w sukieneczce... strasznie nietypowy ubiór podróżniczy. "Coś mi ty śmierci, i nie chodzi tu o tych obwiesi." Przynajmniej przedstawiać się nie musiała, Upadły załatwił to za nią.
Skomentowałaby jeszcze "czarnowłosą piękność", ale na tę chwilę miała inne "priorytety", bo jej wcześniejsze przemyślenie nie dawało jej spokoju.
- Znajdujemy się na szlaku dość daleko od jakiegokolwiek miasteczka lub też tawerny, a ty jesteś bosa. - Zwróciła uwagę na tę oczywistość, jednak... - Jest tylko jeden problem, po takim szmacie drogi twoje nogi powinny być brudne od ziemi, a tymczasem są takie w nikłym stopniu, przypadek? - Jej druga ręka powędrowała na rękojeść miecza, bo teraz skrytobójczyni nie była pewna tej całej Erianny.
Awatar użytkownika
Erianna
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Erianna »

        Erianna uśmiechnęła się nieśmiało, słysząc, jak mężczyzna się przedstawia – siebie i jego czarnowłosą towarzyszkę, która, nawiasem mówiąc, była naprawdę ładna. Poczuła się trochę zawstydzona, gdy przypomniała sobie o swoim wyglądzie; musiała istotnie budzić rozbawienie i litość, zwłaszcza gdy się, nieszczęsna, przewróciła.
        – Co mnie tu sprowadza? – powtórzyła, gorączkowo zastanawiając się, co odpowiedzieć. – To dość… skomplikowane – przyznała w końcu. – Tak, podróżuję tym traktem. Usłyszałam odgłosy walki i się zainteresowałam i pomyślałam, że podejdę.
        Chwilę później padło kolejne pytanie od tajemniczej nieznajomej – Arii? Sprawiło zresztą, że anielica niemalże odruchowo spojrzała na swoje bose nogi, faktycznie niezabrudzone w żadnym stopniu, pomijając kurz i piasek, które się tam znalazły, gdy upadła.
– Uhm… Przeleciałam większość drogi – stwierdziła w końcu, niepewna, czy może im zdradzić, że znalazła się na tym trakcie w zasadzie dopiero chwilkę temu i nawet nie wiedziała, dokąd powinna się udać. Postanowiła jednak zdać się na intuicję, a ta mówiła jej, że jeżeli tę kwestię przemilczy, wyjdzie na tym zdecydowanie lepiej. Nie chciała uchodzić za jeszcze większą idiotkę, a wiedziała, że się zbytnio nie popisała i mogli mieć do niej uraz… czy traktować nieufnie. Sama też by się traktowała nieufnie, będąc w ich sytuacji. W sumie to nawet nie wiedziała, czy ONA może zaufać IM. Ale tak jakby nie miała wyboru, nie miała nawet jak się obronić, nie wiedziała, dokąd ma iść, jak, gdzie, co, więc jedynym wyjściem była rozmowa i chwilowe zdanie się na nowych towarzyszy. Zawsze przecież mogła przemienić się w mysz i uciec, prawda…? Nikt by jej nie znalazł. Ta myśl sprawiła, że poczuła się znacznie bezpieczniej, choć, jakby nie patrzeć, wylądowała na szlaku z obcymi istotami i sama nie wiedziała, dokąd zmierza.
        Fatalnie, fatalnie.
        Czy mogło być gorzej?
        – A was co tutaj sprowadza i dokąd idziecie? – zapytała cicho.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Wysłuchał tego, co ma do powiedzenia Erianna. Jego uwagę przykuło to, że powiedziała, iż większość drogi przeleciała, a to oznaczało, że najprawdopodobniej ma skrzydła. Marou przyjrzał się białowłosej badawczym wzrokiem, a przy okazji mógł przyjrzeć się jej całemu ciału. Była naprawdę ładna, a kolor jej włosów, dokładniej to biały, który był raczej dominujący, skłonił go do tego, aby myśleć, że Erianna jest anielicą. Upadły potrafił rozpoznać anioła, bo przecież kiedyś sam był jednym z nich, jednak to bardzo dawne dzieje, a sam Marou nie lubi do tego wracać. Postanowił, że zapyta dziewczynę o to, czy jest anielicą, jednak najpierw odpowie na pytanie, które ona zadała.
        - Szlak, na którym stoimy i rozmawiamy, to Zielony Szlak, a dokładniej to jego część biegnąca przez Równiny Theryjskie. Jeżeli, w dalszym ciągu, będziemy szli przed siebie, to dotrzemy do Danae, jednego z miast, w którym mieszkają elfy. Nie mam konkretnego celu, więc zmierzam właśnie tam, może znajdę tam jakąś pracę, tak przy okazji - odpowiedział. Przy okazji, udało mu się poinformować Eriannę o tym, gdzie się znajdują, o ile białowłosa nie wiedziałaby o tym.
Poczekał na to, aż Aria udzieli odpowiedzi, jeżeli w ogóle ma zamiar odpowiadać na pytanie, które postawiła dziewczyna. Ponowie spojrzał na Eriannę swoimi srebrnymi oczami, zdawał sobie sprawę, że może wyglądać jak przykładowy anioł, gdyż jego wygląd nie zmienił się po tym, jak upadł- jedynie skrzydła zmieniły kolor na czarny, ale, według niego, wyglądają one lepiej z tym kolorem.
        - Jesteś anielicą? - zapytał po chwili.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości