Równiny Theryjskie[Gdzieś na Równinach] Poszukiwanie Księstwa

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Przed rozpoczęciem poszukiwań noclegowni młodzieniec postanowił sprzedać skórę jelenia. Ów materiał niezwykle utrudniał przemieszczanie się, ponadto nie przydawał się do niczego. Po krótkiej wędrówce natrafił na wędrownego handlarza, który wraz ze swoją niewielka karawaną zawędrował do owej wioski. Sprzedawca oferował przechodzącym obok ludziom najrozmaitsze towary z całej Alaranii. Kupiec zdecydowanie wyróżniał się z tłumu. W przeciwieństwie do tutejszych ludzi był ubrany w dostojne szaty świadczące o olbrzymim majątku. Horus niepewnie podszedł do sprzedawcy.
- Jesteś kupcem jak mniemam? Chciałbym sprzedać skórę.
Młodzieniec nie czekają na reakcję kupca podał mu skórę jelenia. Handlarz odebrał przedmiot i przyjrzał się mu.
- No, no, no. Jest w bardzo dobrym stanie. Nie posiada żadnych uszkodzeń. Jaką cenę proponujesz?
- Może... sto ruenów?
Handlarz usłyszawszy propozycję młodzieńca parsknął śmiechem.
- Chłopcze, żądasz zdecydowanie za dużo. Co powiesz na połowę tego, co zaproponowałeś?
- N... Niech będzie...
Wilkołak uzupełniwszy swoją sakwę odszedł od kupca. Gdy się odwrócił zobaczył jak ten przygląda się skórze z ogromnym uśmiechem na twarzy. Horus nie mając zielonego pojęcia o handlu najwyraźniej oddał cenny towar za marne pieniądze...
Poszukiwanie miejsca na nocleg było zaskakująco trudne. Największym problemem byli tutejsi wieśniacy. Niechętni do rozmów oraz nieufni wobec nowych przybyszów zazwyczaj ignorowali Horusa. Po żmudnym błąkaniu się po osadzie w końcu natrafił na budynek z wyrytym w ścianie napisem "KARCZMA". Następnie bez wahania wmaszerował do gospody.
Tawerna była niemal pusta. Nieliczni goście siedzieli samotnie i sączyli piwo. Horus po wejściu do karczmy zbliżył się do karczmarza stojącego przy szynkwasie.
- Witaj, oberżysto! Czy w waszych progach znajdzie się wolny pokój dla dwóch osób?
Właściciel gospody nawet nie zwrócił uwagi na Horusa. Zirytowany młodzieniec rzucił na ladę kilka ruenów.
- Ha, nareszcie mówisz moim językiem - powiedział gospodarz - być może znajdzie się jedno pomieszczenie, ale jakoś nie mogę sobie przypomnieć...
Wilkołak ponownie położył na ladzie kilka monet. Właściciel natychmiast zabrał wszystkie i podał Horusowi klucz. Następnie wskazał ręką schody.
- Na poddaszu znajdziesz pokój z dwoma łóżkami.
Młodzieniec bez pośpiechu udał się do wskazanego miejsca. Pomieszczenie było czyste i wysprzątane. Tak jak powiedział oberżysta - znajdowały się w nim dwa niewielkie łóżka. Oprócz tego w pokoju znajdował się stosunkowo duży stół oraz trzy krzesła. Horus po obejrzeniu pomieszczenia opuścił gospodę i ruszył na poszukiwania Avalon.
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

Avalon stała jeszcze chwilę, oparta o ścianę chaty, patrząc jak Horus oddala się, a potem znika jej z oczu za jednym z budynków . Liczyła, ze przypadkowo usłyszy jakiś strzęp informacji, bo póki co nie miała pojęcia jak wydobyć jakąkolwiek wiadomość od tutejszych mieszkańców. Jednak tym razem, nikt nie podnosił głosu w rozmowach, a przynajmniej w tych, dotyczących kotołaczki. Aby nie zwracać na siebie bardziej uwagi tutejszych, postanowiła nie stać tak pod tym domem, ale pójść i wreszcie dowiedzieć się czegoś pożytecznego. Podejrzewała, że obie sprawy musi załatwić za jednym razem, inaczej ciężko będzie wydobyć od nich cokolwiek, tak więc skierowała się na plac miasta.
Stało tu kilka grupek ludzi, którzy zebrali się aby omówić mniej lub bardziej ważne sprawy, a kotołaczka miała niemiłe przeczucie, że ona i Horus są jedną z tych spraw. Jednak w porównaniu do większych miast można by powiedzieć, że ludzi było tu jak na lekarstwo, a więcej mieszkańców można spotkać w najbiedniejszych dzielnicach miast, niż na tutejszym rynku.
Słońcu było już w zenicie, powoli schylając się ku widnokręgowi, a przecież o tej porze ludzie pracowali na roli. Avalon zastanawiała się przez chwilę do której z grupek podejść. A wybór miała niewielki... Po lewej stronie rozmawiały ze sobą sąsiadki, które najwidoczniej dzieliły się plotkami na temat nowych przybyszy... Avalon zniechęcały one od samego początku. Z drugiej strony stało kilku wieśniaków w podeszłym wieku, którzy gestykulowali żywo podczas rozmowy. Na kotołaczce nie zrobili oni lepszego wrażenia, niż tamte kobiety. \
Nagle kotołaczkę olśniło
[i} Przecież musi ty być jakaś gospoda, karczma lub cokolwiek... [/i]
Nie myliła się wcale, bo owszem było tu coś takiego. Budynek nie różniący się niczym od reszty, oprócz tego, że przywieszony miał stary szyld, z którego ślad starł napis, a przynajmniej uczynił go nieczytelnym dla wędrowców.
Avalon weszła do środka, przy akompaniamencie skrzypiących drzwi, który zwrócił natychmiast uwagę oberżysty. Był to rosły mężczyzna w średnim wieku, a jego ubranie było w dość dobrym stanie jak na tę wioskę. Wycierał on właśnie blat, który i tak był już nieskazitelnie czysty. Oprócz niego w pomieszczeniu nie było żywej duszy, nie licząc pająków, zamieszkałych pod sufitem i myszy polnych, które uwiły sobie gniazdko. Miejsce to nie bardziej sprzyjało rozmowie, niż tutejszy rynek.
-Dzień dobry - powiedziała nieśmiało, co oberżysta skwitował tylko cichym mruknięciem.
-Co podać? - zapytał szorstkim głosem
-Dziękuje, ale...
-Co podać? - Avalon nie zdążyła nawet dokończyć, gdy oberżysta ponownie zadał pytanie. Z oberżystami, to się można dogadać...
-Kubek pitnego miodu, jeśli można - nie pytając się o cenę, rzuciła na ladę kilka monet.
- Nie można było tak od razu? - Skomentował, chowając do kieszeni pieniądze... Avalon upiła łyk i siłą woli, zmusiła się aby przełknąć ten napój. W swoim życiu, nie piła niczego równie złego...
- Wiesz może, którędy należy się udać, aby dotrzeć do Karnsteinu? - zapytała mężczyznę - Pytałam na rynku, a oni odesłali mnie tutaj - dodała, aby jakoś usprawiedliwić swój pobyt w tawernie.
- I pewnie dowiedziałaś się od nich również wielu ciekawych rzeczy, ale nie odpowiedzi nieprawdaż? A swoją drogą co was sprowadza do Karnsteinu? - Kotołaczka zaskoczona tym, że użył słowa "was", domyśliła się, że przed nią był tu jeszcze Horus. - Gdy wyjedziecie stąd, skierujcie się na wschód, a po około całym dniu drogi piechotą powinniście trafić. Droga jest prosta, niemal cały czas wiedzie szlakiem - Avalon ucieszyła się, znaczyło to, że mimo wszystko skierowali się w dobrą stronę, a na pytanie nie miała zamiaru odpowiadać.
-A... - oberżysta zauważył, że skończyła ona już napój, więc znowu nie dając jej dokończyć powiedział:
-To nie jest biuro informacyjne, do widzenia.
Avalon niechętnie musiała wyjść... Przynajmniej jednego się dowiedziałam...
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Horus opuściwszy karczmę przeliczył swój majątek. Okazało się, że ponownie ubił nieuczciwy interes. Za ubogi pokój w karczmie zapłacił aż 30 miedzianych kruków. Młodzieniec przez chwilę zastanawiał się nad próbą odzyskania majątku, lecz szybko odrzucił tę myśl i skupił się na swoim aktualnym celu. Niestety po krótkiej chwili coś ponownie odwróciło jego uwagę od priorytetów. Tym razem był to sklep masarski. Młodzieniec ujrzawszy przez szybę różnorakie wyroby mięsne nie mógł pohamować swojego łaknienia. Podszedł do szklanej tafli, przyłożył do niej ręke bezskutecznie próbując dotknąć mięsa i stał w tym stanie przez jakiś czas. Z transu wyrwała go czyjaś dłoń uderzająca w jego lewe ramię. Pod wpływem ciężaru ugięły się pod nim kolana i o mało nie upadł na ziemię. Horus obróciwszy się w lewo zobaczył gniewnie wpatrującą się w niego postać. Ów człowiek prawdopodobnie był rzeźnikiem. Świadczył o tym trzymany w dłoni tasak oraz splamiony krwią ubiór.
- Masz zamiar coś nabyć?
- Nie... Ja.. tylko...
Nim przerażony młodzieniec zdążył dokończyć zdanie upadł na ziemię pod wpływem mocnego pchnięcia.
- Więc precz mi z oczu! Nie potrzebuję tu żebraków!
Horus podniósł się z ziemi i odszedł. Najchętniej rozszarpałby sprzedawcę na oczach gapiów, ale miał w sobie jeszcze trochę zdrowego rozsądku.
Przechodząc nieopodal gospody ujrzał wchodzącą do budynku Avalon. Następnie spokojnym krokiem ruszył w jej kierunku chcąc powiadomić towarzyszkę o znalezieniu miejsca na nocleg.
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

Odnalezienie Horusa okazało się dość trudne jak na tak małą wioskę, widocznie musieli się minąć niejeden raz. Avalon pożałowała, że nie ustalili wcześniej miejsca i godziny spotkania - to zaoszczędziłoby im wiele czasu. W tym bieganiu po całej osadzie był jeden plus, miała pretekst aby zagadywać miejscowych a i przy okazji zdarzyło jej się słyszeć strzępki rozmów. Coraz rzadziej były to jednak informacje na ich temat, jak widać nawet obgadywanie wędrowców może się w końcu znudzić. Powieki zaczynały coraz bardziej ciążyć kotołaczce, przez co strzępki rozmów wydawały jej się coraz to mniej interesujące, a jej coraz bardziej zależało na znalezieniu dogodnego miejsca na nocleg.

Dojrzała z oddali całkiem solidne drzewo, którego grube gałęzie zahaczały o strzechę, przykrywającą dach jednego z domów.
Czemu wcześniej na to nie wpadłam...
Spojrzała szybko przez ramię, aby zobaczyć czy nie ma nikogo w zasięgu wzroku, odczekała chwilę, po czym po chwili zniknęła, a na jej miejscu pojawił się czarny kot. Miała naprawdę wielkie szczęście, bowiem po chwili zza jednego z domów wyszła para wieśniaków, najprawdopodobniej wracająca z pola. Nie zwrócili oni najmniejszej uwagi na czarnego kota, który jednym susem wskoczył na drzewo, po czym zaczął wspinać się po pniu.

Gdy Avalon miękko wylądowała na dachu, od razu zobaczyła o wiele więcej. Horusa wypatrzyła gdzieś przy straganach... Tylko jak teraz zwrócić na siebie uwagę... wszędzie dookoła chłopaka byli ludzie, a najbliższy pusty zakątek znajdował się cztery dachy stąd. Zamiałczała czekając na jego reakcję, po czym przeskoczyła na następny dach. Nie chciała zwrócić na siebie uwagi zbyt wielu miejscowych więc liczyła, że Horus ma w miarę dobry słuch.

Gdy udało jej się wyprowadzić chłopaka w jedną z bocznych uliczek, zeskoczyła z dachu i przybrała znowu ludzką postać.
-Udało ci się załatwić nocleg? - zapytała, poprawiając sobie przy tym włosy, tak aby zakrywały jej kocie uszy, zanim ktokolwiek z miejscowych zdąży je zobaczyć. Miała wrażenie, że nie są oni mile nastawieni do odmieńców...
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Horus usłyszawszy pytanie pokazał kotołaczce otrzymany od oberżysty klucz.
- Owszem... Jednak wątpię, czy to była słuszna decyzja. Karczmarz wyznaczył zdecydowanie zbyt wysoką cenę.
Wilkołak zaprowadził towarzyszkę do wspomnianego pomieszczenia. Powoli zbliżała się noc, a do gospody przybywało coraz więcej gości. Z początku wewnątrz panował zgiełk i hałas, jednak niemal wszyscy goście po ujrzeniu w progu karczmy przybyszy niemal natychmiast ucichli. Ku zaskoczeniu Horusa nawet po odejściu przybyszów w oberży ponownie nie zapanował gwar. Najwyraźniej przez obecność kogoś obcego miejscowi czuli się nieswojo nawet w gospodzie.
- To tutaj - powiedział.
Młodzieniec otworzywszy drzwi wynajętego pokoju zastał go w identycznym stanie, w jakim go opuścił. Mimo tego tawerna nie zapewniała mu poczucia bezpieczeństwa. Myśl, że być może ktoś postanowi zamordować wędrowców podczas snu nie dawała mu spokoju. Horus postanowił otworzyć okno, lecz to ani drgnęła. Mechanizm najprawdopodobniej już dawno temu został całkowicie wyniszczony przez korozję i brak jakichkolwiek prób konserwacji. Najwyraźniej tutejsi zbytnio nie dbali o wygodę...
Gdy na niebie pojawił się księżyc, młodzieniec udał się do snu. Jednak nie był to zwyczajny sen, lecz jego najgorsza wersja - koszmar.

Horus stał na niewielki stołku. Przywiązany wokół szyi sznur łączył jego wątłe ciało z rosnącym obok drzewem. Tuż obok wilkołaka stał przyodziany w dostojne szaty szlachcic.
- Zebraliśmy się tu dziś, aby pozbyć się z tego świata kolejnego wynaturzenia!
- Powiesić go! Spalić żywcem na stosie! Utopić! - Krzyczeli wieśniacy
Młodzieniec próbował bezskutecznie przemieć się w wilkołaka. Zupełnie jakby jakaś tajemnicza magia uniemożliwiała mu korzystanie ze swych zdolności.
Chwilę później egzekutor przewrócił stół zabijając młodego wilkołaka.

Horus krzyknął przeraźliwie i momentalnie zerwał się z łóżka. Był już bezpieczny, znajdował się w karczmie, nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo. Mimo tego nie był w stanie się uspokoić.
Tej nocy nie zazna spokoju.
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

Avalon rozejrzała się po pokoju, który nie wyróżniał się zbytnio od innych tego typu pomieszczeń. Obdrapane ściany, z których farba z czasem zaczęła schodzić, pościel poprzegryzana w niektórych miejscach przez polne myszy... jednak to wszystko nie miało dla Kotołaczki większego znaczenia, teraz myślała tylko o jednym - o śnie. Zmieniła się w kota, po czym ułożyła się na drewnianej podłodze, najwygodniej jak to tylko było możliwe, a po kilku chwilach zapadła już w głęboki sen.
O dziwo tej nocy nic się jej nie śniło, może była to po prostu przyczyna tego, że była zbyt zmęczona. Nie wiadomo ile by spała, gdyby nie obudził ja krzyk Horusa, podniosła głowę, która uprzednio spoczywała ułożona na jej łapach i rozejrzała się. Spojrzała swoimi żółtymi ślepiami na chłopaka, wszystko wskazywało na to, że chłopak miał koszmary, a stwierdziwszy, że nic innego nie mogło być przyczyna jego krzyku kotołaczka postanowiła jednak się nie wtrącać, więc ponownie położyła głowę, na łapach wpatrując się przez jakiś czas w chłopaka. Nawet nie wiadomo kiedy znowu zasnęła...
Tym razem obudziły ja promienie słoneczne, które wpadały przez nieszczelne okiennice, Przeciągnęła się, mrucząc przy tym dość głośno.
Dziś trzeba było ruszać dalej.
Otworzyła usta, chcąc zapytać chłopaka jak mu się spało, jednak przypomniawszy sobie wczorajszą noc, zrezygnowała z tego.
-Nareszcie będzie można opuścić to miejsce...- powiedziała bardziej do siebie niż do Horusa. W sumie wieśniacy też się ucieszą... Jednak łatwo było powiedzieć. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że nie wiem co powinna dalej robić, ani jak się dostać do Karnsteinu... W końcu nie jest to najkrótsza droga... I co z Horusem?
Zamówili śniadanie w karczmie, zostawiając tutaj kolejna garstkę monet ku uciesze karczmarza, a ich sakiewki robiły się coraz lżejsze...
Postanowiła wyjaśnić teraz parę kwestii z Horusem...
-Chcę jak najszybciej opuścić to miejsce, myślę że jest to najlepsze co możemy zrobić... - zaczęła nie mając pojęcia jak dalej poprowadzić tę rozmowę, zapadła niezręczna cisza...- A dalej planuję udać się do Karnsteinu, mam tam parę spraw do załatwienia... A twoje plany?
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Poranek przyniósł Horusowi znacznie większą ulgę niż sen. Młodzieńca przestały dręczyć wykreowane przez jego chory umysł koszmary oraz zmory prowadzące do kolejnego niemiłego przebudzenia w środku nocy.
Posiłek w karczmie nie był najlepszej jakości. Oberżysta najwyraźniej serwował pozostałości z poprzednich dni, albowiem śniadanie składało się z niewielkiego bochenka czerstwego chleba oraz kilku pasków solonego mięsa. Inni goście delektowali się tym samem, jedynie nieliczni konsumowali pożywienie lepszej jakości.
Horus nie potrafił odpowiedzieć na skierowane do niego pytanie. Młodzieniec był całkowicie pozbawionych wszelakich aspiracji. Nie miał żadnych planów na przyszłość, kierowała nim jedynie chęć przetrwanie. Od kilku lat jego jedynym celem było dożycie kolejnego dnia.
- Ja... nie mam żadnych planów.
Wilkołak zaczął zastanawiać się nad swoim życiem. Ciągle żył jak nomada, utrzymywał się z polowania bądź kradzież, a nawet napadów na samotnych podróżników.
- Pójdę tam, gdzie mnie nogi poniosą. Może zatrzymam się gdzieś na dłużej...
Po udzieleniu odpowiedzi młodzieniec powrócił do konsumpcji swojego marnego posiłku.
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

Dość szybko skończyli posiłek, nie rozmawiając przy tym zbyt wiele. Avalon myślami była zupełnie gdzie indziej, powoli układając sobie w głowie plan jej dalszej podróży. Przed wyjściem, dopytała się karczmarza o dalsze szczegóły dotyczące drogi, a ten nakreślił jej prowizoryczną mapę.
Po wyjściu, skierowała się w stronę sklepów z żywością, nie słyszała za sobą kroków chłopaka. Horus stał przy karczmie, najwyraźniej nie bardzo wiedząc gdzie iść, a kotołaczce tez nie uśmiechała się wizja kolejnej wędrówki samemu.
-Jeśli nie masz żadnych planów, może poszedłbyś ze mną? W grupie zawsze raźniej... -powiedziała, odwracając się. Miała wrażenie, że wie jak będzie brzmiała odpowiedź chłopaka.

Po drodze do sklepów, wyjaśniała mu szczegóły drogi, którą powinni obrać. Karczmarz zaznaczył im trzy drogi, ponieważ ze względu na ulewy, część z nich może być niedostępna. W sumie i tak powinna być w Karnsteinie o wiele wcześniej... Dopiero teraz pierwszy raz od kilku dni przypominała sobie, po co chce się tam dostać... I zaczęła zastanawiać się, czy warto było wyruszyć w tę... nazwijmy to "podróżą"...
Po uzupełnieniu zapasów Avalon prawie zupełnie nie czuła już swojej sakiewki. I tak w ciągu najbliższych dni nie będzie jej ona potrzebna, ale w Karnsteinie... Stwierdziła, że ten problem rozwiąże później, o ile oczywiście tam dotrą.

Gdy opuszczali targowisko, jej wzrok padł na ścianę jednego z domów. Wisiała na niej duża, miejscami poobrywana kolorowa kartka. Mimo tego, że jej jaskrawe barwy wyblakły to wyróżniała się na tle drewna, przykuwając uwagę. Avalon podeszła bliżej, plakat gdzieniegdzie poobrywany, wciąż był czytelny. Przedstawiał on mężczyznę w charakterystycznym stroju cyrkowca, za którego plecami stały magiczne istoty... Wilkołaki, minotaur, para driad i centaur, a nad tym napis: "La Cirque Uniqe", na dole plakatu widniał ledwie widoczny dopisek "Karnstein" I nieczytelna już data.

Przez głowę kotołaczki w jednej chwili przemknęła setka wspomnień, z występów, prób i pobytu w cyrku, a jedno było gorsze od drugiego. Źrenice Avalon zrobiły się niezwykle wąskie, a jej twarz przybrała jeszcze bledszy odcień.
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Wilkołak opuściwszy karczmę zatrzymał się przed budynkiem zastanawiając się nad swoją przyszłością. Co powinien zrobić? Powrócić do koczowniczego życia? Ustabilizować się, znaleźć dom i móc normalnie egzystować?
Nim zdążył podjąć decyzję usłyszał pytanie Avalon. Horus bez wahania przystał na tę propozycję. Pierwszy raz od bardzo dawna poczuł, że jest komuś choć odrobinę potrzebny.
Opuszczając wioskę Horus przypatrywał się tutejszym wieśniakom. Wyraz ich twarzy wyrażał głęboką ulgę, najwyraźniej miejscowi niezwykle cieszyli się z powodu odejścia wędrowców. Jednak młodzieńca nieustannie dręczyło jedno pytanie - skąd w nich wszystkich tyle nieufności?
Nagle Avalon oddaliła się od Horusa i podeszła do przybitej do ściany jednego z domów ulotki. Młodzieniec bez pośpiechu poszedł w ślad za swoją towarzyszką. Ujrzawszy kolorową kartkę niewiele myśląc oderwał ją od zabudowania.
- Cóż to? - zapytał z nutką ciekawości w głosie
Wilkołak nie czytał zbyt dobrze, więc chwilę potrwało nim zdołał rozszyfrować zamieszczony na plakacie tekst. Horus nigdy nie widział pokazów cyrkowych, a słyszał o nich przelotnie zaledwie kila razy w trakcie całego życia. Niezbyt zainteresowany tą informacją zgniótł kartkę i upuścił zupełnie jakby nagle przestała dla niego istnieć. Dopiero teraz ujrzał w jakim stanie jest jego towarzyszka. Strasznie zbladła, wyglądała jakby ujrzała ducha. Źrenice strasznie się zwężyły, dodatkowo cała się trzęsła.
- Czy... wszystko w porządku?
Młodzieniec nie miał pojęcia, dlaczego zwykła ulotka tak bardzo wystraszyła kotołaczkę. Nigdy nie zgadłby, że jest to spowodowane przez jej negatywne wspomnienia z przeszłości...
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

Na widowni rozległy się głośne owacje, a kolejna seria fajerwerków wyleciała w powietrze, oświetlając scenę, na której stała teraz trzynastoletnia dziewczyna. Ukłoniła się, a wtedy ci siedzący w pierwszych rzędach dostrzegli, że spod jej bujnych, czarnych włosów, wystawała para kocich uszu. W tle rozległa się muzyka, a dziewczyna - jak w transie wykonywała układ skomplikowanych akrobacji cyrkowych, których z pewnością nie wykonałby zwykły człowiek. Z niesamowitą lekkością poruszała się na zawieszonej wysoko nad ziemią linie. A w każdym razie tak się wydawało... Ci ludzie nie wiedzieli jak było naprawdę. Z tej odległości, nawet siedzący w pierwszych rzędach nie dostrzegali łez w jej oczach... Nikt nie miał pojęcia, że każdy ruch wykonuje z wielkim trudem powtarzając sobie w myślach "tylko nie patrz w dół"
Avalon dopiero po chwili zorientowała się, że jest z dala od tego miejsca...
-T-tak... - powiedziała drżącym głosem, ponieważ nie była w nastroju do opowiadania swojej historii chłopakowi. - Potrafiłbyś odczytać tę datę? - zapytała, wpatrując się w zamazane cyfry. Powoli układała sobie wszystko w głowie.
To na pewno są oni... Nie ma najmniejszych wątpliwości...A to oznacza, że ten piekielny cyrk wciąż jeszcze działa... Avalon nie miała żadnych wspomnień, z przed pobytu w cyrku, nie pamiętała nic, szanse że tam znajdzie odpowiedzi na wiele pytań, które podświadomie wciąż sobie zadawała były niewielkie... ale zawsze...
Powoli zaczynała łączyć fakty. Oni tu byli. Jeśli zostawili ten plakat, musieli chociaż przejazdem wpaść do tej wioski. Mieszkańcy nienawidzili odmieńców, coś stało się tutaj podczas pełni, przed ich przybyciem, z pewnością miały w tym udział wilkołaki. Potem przypomniała sobie rozmowę dwóch miejscowych usłyszaną podczas obiadu.... Teraz wszystko było takie oczywiste. Przez chwilę miała ochotę zostać tu jeszcze dłużej i pozadawać miejscowym parę pytań, ale byłoby to bynajmniej dziwne i tylko wzbudziłoby to ich podejrzenia... i oczywiście straciliby na czasie, a teraz jeszcze bardziej zależało jej na dostaniu się do Karnsteinu.
-Chodźmy już...Im szybciej stąd wyjdziemy tym lepiej...
Miała świadomość, że będzie musiała wyjaśnić Horusowi parę spraw.

Droga była dość przyjemna, pogoda była idealna do dłuższej wędrówki, no i miło było mieć kogoś u boku chociażby aby porozmawiać, gdy słońce zaczynało powoli chylić się ku zachodowi, zatrzymali się na dłuższy odpoczynek. Powinni zdążyć do Księstwa przed zmrokiem, a i tak przeszli więcej niż planowali. Zatrzymali się w miejscu bardzo podobnym do tego, gdzie Avalon spotkała ranną kobietę...Visas, czy jak jej tam, Drago i Lycande... wydawało jej się, że to było tak dawno... Usiedli pod rozłożystym drzewem, aby coś przegryźć.
-Co masz zamiar robić potem? - zapytała Avalon, podrzucając przy okazji jabłko, w którego czerwonej skórce odbijało się światło - i w ogóle co robiłeś zanim się tutaj znalazłeś? Skąd przyszedłeś? - Była bardzo ciekawa przeszłości Horusa, a wreszcie mieli trochę czasu aby spokojnie pogadać... Zdala od tych przerażających bestii i patrzących spode łba wieśniaków...
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Pomimo wszelkich starań Horus nie potrafił odczytać umieszczonej na ulotce daty. Samo przeczytanie czytelnego krótkiego tekstu sprawiało mu wiele kłopotów, a data na plakacie była wyblakła, co stanowiło dodatkowe utrudnienie. Tam skąd pochodził mało kto dbał o edukację. Ludzie uczyli się głównie zawodu, bądź wskazówek mających ułatwić przetrwanie w tym pełnym niebezpieczeństw świecie. Wilkołak jeszcze przez chwilę przyglądał się ulotce, po czym ze smutkiem w oczach przecząco pokręcił głową.
Chwilę później wędrowcy opuścili wioskę i ruszyli ku Karnsteinie. Wędrówka nie przeszkadzała Horusowi, zdążył przyzwyczaić się do całych dni marszu. Jednak tym razem miał towarzyszkę. Czyjaś obecność sprawiała, że młodzieniec nieustannie czuł się nieco zagrożony. Od kiedy opuścił swój dom nigdy nie spotkał osoby, której jedynym celem nie byłoby wbicie noża w plecy wilkołaka przy pierwszej lepszej okazji.
Pogoda sprzyjała wędrówce. Temperatura była niezwykle przyjemna, ani za wysoka, ani za niska. Wysoko na niebie świeciło słońce w swej całej okazałości, nie było przysłonięte przez żadną chmurę. Wiatr nie utrudniał podróży, jego delikatny orzeźwiający powiew jedynie umilał wędrówkę. Horus na zewnątrz czuł się znacznie lepiej niż w wiosce, dziesiątki wpatrujących się w niego ludzkich ślepi zniknęło. Ich miejsce zastąpiło łono natury.
Wędrowcy zatrzymali się po długim marszu. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a leśne zwierzęta uciekały do swych kryjówek udając się na spoczynek. Wilkołak zerwał kilka niewielkich owoców przypominających poziomki i usiadł opierając się o drzewo. Gdy delektował się owocami usłyszał kilka pytań od kotołaczki. Młodzieniec do tej pory jeszcze nigdy nie podzielił się z nikim swoją przeszłością, i nie widział potrzeby, aby tym razem zrobić wyjątek. Jednakże po chwili wahania postanowił choć w pewnym stopniu się przełamać.
- Co zrobię później... Dobre pytanie, sam chciałbym znać na nie odpowiedź. Nigdy nie patrzę przyszłość, wolę skupić się na tym co mam teraz. Jednak chciałbym... chciałbym jakoś poukładać swoje życie. Znaleźć swoje miejsce na świecie... Chcę poczuć się komuś potrzebny, dotychczas jedynie wszystkim zawadzam.
Horus zamilkł na jakiś czas. Potrzebował kilku chwil na pozbieranie myśli.
- Od dwóch, lub trzech lat po prostu podróżuję. Nim się spotkaliśmy robiłem to co zwykle - starałem się przetrwać kolejny dzień. Nie mam dokąd wracać, zazwyczaj błąkam się po lesie. Bory, knieje, puszcze, zagajniki... w nich czuję się najbezpieczniej. Z dala od większych skupisk ludzi, czy elfów... Ponoć osoby mieszkające w miastach wiodą beztroskie życie i dzięki straży nie muszą martwić się o swoje bezpieczeństwo. Łgarstwo. Wolę samotnie pozostać tu, w lesie, niż mieszkać w pozornie bezpiecznym miejscu otoczony przez osoby, które dla własnych korzyści przy pierwszej lepszej okazji wbiją mi nóż w plecy. W społeczeństwie brat obraca się przeciwko bratu, rodziciele sprzedają swe bękarty, a wielce szczodrobliwi i łaskawi władcy powoli wyzyskują swych poddanych.
Wilkołak ponownie na chwilę zamilkł. Był bardzo zdenerwowany.
- Kiedyś miałem dom, rodzinę, przyjaciół. Życie wydawało się takie kolorowe, świetlana przyszłość, brak problemów... Jednak to już przeszłość. Straciłem wszystko co miałem, nie chcę wracać do wspomnień, nie będę płakać nad rozlanym mlekiem.
Horus z całych sił zacisnął pięści. Po jego poliku spłynęła niewielka łza.
Ostatnio edytowane przez Horus 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

-Jeśli chodzi o miasta masz rację, jednak na świecie jest całkiem sporo takich małych, przydrożnych wiosek w których ludzie rzadko goszczą wędrowców, a więc nie wystawiają straży lub stać ich jedynie na takich pachołków, jacy przywitali nas w tamtej osadzie. Takie miejsca są najlepsze, bo i łatwo wszystkich poznać, jest to tylko kwestia czasu (i dachów na których będzie się nocowało) a i o jakąś pracę nietrudno, chociaż ciężej jest z zapłatą - powiedziała, aby choć trochę uspokoić Horusa, niewiele to jednak dało.

- Ciężko mi nawet wyobrazić sobie Karnstein... rzadko bywam w tak wielkich miastach, a jak już jestem to tylko przejazdem i przeważnie trzymam się bocznych uliczek, z których nieraz dowiesz się więcej o mieście niż z ust mieszkańców. No i tam najłatwiej o znalezienie pracy, aczkolwiek należy szczególnie przestrzegać zasady: "nie ufaj nikomu". Bo po części masz rację, ale zdarzają się też na tym świecie uczciwi ludzie... - tu umilkła na chwilę, zastanawiając się czy chociaż raz w życiu spotkała taką osobę... Na myśl przyszli jej od razu Drago i Lycande. Oni wydawali się być w porządku, szkoda, że nie przyszło jej bliżej ich poznać.

-Przepraszam, nie powinnam pytać - powiedziała Avalon i wbiła wzrok w ziemię. Avalon westchnęła, patrząc na reakcję Horusa, gdy ten opowiadał o swojej przeszłości pożałowała, że zapytała. Aczkolwiek on miał kiedyś kolorowe dzieciństwo, które pamiętał... Nie to co kotołaczka. Ugryzła się jednak w język, niejeden raz zły dobór słów tylko pogorszył sytuacje, więc postanowiła milczeć. Nie potrafiła udzielać mądrych rad, ani też pocieszyć. Wynikało to z tego, że niewiele czasu spędzała z ludźmi... Czuła jednak, że nie powinna zostawiać Horusa w takim stanie, a zmiana tematu tutaj nie za wiele pomoże...

-Gdy mówisz "życie wydawało mi się takie kolorowe", masz na myśli że już nie jest? Bo ja myślę wręcz przeciwnie... To znaczy kiedyś uważałam, że świat jest szary i do niczego, teraz jednak myślę zupełnie inaczej. Błękit nieba, zieleń drzew...życie JEST kolorowe, trzeba tylko umieć te kolory dostrzec... -spojrzała na chłopaka, aby zobaczyć jak zareagował na te słowa. Była to chyba jej najdłuższa wypowiedź w życiu... Chciała dowiedzieć się więcej o swoim towarzyszu, jednak czuła że nie ma on ochoty na dalsze opowiadanie o swojej przeszłości.

Słońce powoli chyliło się ku zachodowi więc kotołaczka uznała, że najwyższy czas iść w drogę.
-Chodźmy, jeśli chcemy zdążyć przed zmrokiem.- wstała, otrzepując się z ziemi. Sięgnęła ręką do swojej sakiewki, która była niemal zupełnie pusta, a parę drobniaków które w niej brzęczało z pewnością nie wystarczy na nocleg w karczmie...
-Jak tam twoja sakiewka? Bo moja wyraźnie oznajmia, że przyjdzie nam spędzić noc na ulicy...
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Horus siedział pod drzewem zaciskając pięści i trzęsąc się ze strachu. Wspomnienia z przeszłości nie dawały mu spokoju. Wilkołak bezskutecznie próbował się uspokoić. Chciał zasnąć, stracić przytomność, przestać istnieć... zrobić cokolwiek, co pozwoliłoby mu na ucieczkę przed własną przeszłością. Młodzieniec żałował, że myślami wrócił do wspomnień. Żałował, że odpowiedział na zadane mu pytania. Czy winił za to kotołaczkę? Skądże. Dziewczyna nie mogła przewidzieć reakcji Horusa. Wilkołak doskonale o tym wiedział. Był zły jedynie na siebie. Nie potrafił pogodzić się z prawdą, ani zapanować nad samym sobą. Sam był wszystkiemu winien...
- Nie masz za co przepraszać, niczego złego nie zrobiłaś. To ja nie powinienem tak zareagować na zwykłe pytania.
Horus westchnął, chwilę później wstał. Sięgnął po leżący nieopodal kamień i zaczął nim podrzucać.
- W czym mam dostrzec kolory... Jestem zwykły nieudacznikiem, zamiast pogodzić się z przeszłością bezskutecznie próbuję o niej zapomnieć. Niemalże codziennie budzę się z pustym żołądkiem. Każdy dzień może być ostatnim dniem mego życia. Zapewne kiedyś umrę tu, pośród drzew i nikt nie uroni łzy nad mym truchłem.
Wilkołak z całej siły cisnął kamieniem. Ze względu na siłę zmiennokształtnego mały głaz poleciał niezwykle daleko.
- Jaki sens ma życie przepełnione bólem i rozpaczą? - wyszeptał Horus
Młodzieniec sięgnął po sakiewkę i wysypał całą jej zawartość na dłoń.
- Cztery rueny...
Horus schował swój skromny majątek do sakiewki i czekał na reakcję Avalon.
Awatar użytkownika
Avalon
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Kotołaczka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Avalon »

-Wszyscy kiedyś umrzemy, a póki żyjemy nie ma co się martwić takimi rzeczami jak śmierć- zaczęła Avalon, której podejście do życia było zupełnie inne niz Horusa. Chciała jeszcze dodać "Co za różnica, czy ktoś zapłacze czy nie, skoro będziesz martwy... i nie poczujesz tego", na szczęście w porę ugryzła się w język, bo nie zabrzmiałoby to zbyt miło. - I nie powinieneś uważać siebie za nieudacznika, skoro udało ci się przetrwać samemu noc w ... tamtym... lesie. I ty przynajmniej nie przynosisz pecha wszystkim wokoło... - Dodało bez entuzjazmu. Nie miała pojęcia, dlaczego Horus reaguje na wszystko tak pesymistycznie.
-A nigdy nie pomyślałeś, że życie jest za krótkie aby się martwić, skoro to nie zmieni nic a nic, oprócz naszego podejścia? a jeśli chodzi o to w czym możesz dostrzec kolory...Niebo, słońce, trawa, wszystko... I należy pamiętać, że szarość to też kolor.
...
-Dwa rueny... To razem daje sześć... A w Karnsteinie nie jest tanio z tego co słyszałam- dodała, smętnym głosem, po czym spojrzała w górę - ale mam nadzieję, że dzisiaj nie będzie padać.
...
Dotarli do miasta trochę po zachodzie słońca. Widok zacienionych uliczek, oświetlanych jedynie blaskiem świec migoczących w oknach był wprost magiczny. Avalon nigdy nie była ( a przynajmniej nie pamiętała, aby była) w większym mieście, a co dopiero w takim jak Karnestein. Rozglądała się dookoła, omal nie wpadając na przechodniów. To miasto było wspaniałe. Jak miło było wreszcie przejść się spokojnie, nie czując na karku kilkunastu wściekłych spojrzeń.
-Od razu szukamy w miarę przytulnej uliczki, czy najpierw rozejrzymy się trochę? - zapytała z głosem pełnym entuzjazmu.
Jednak jej dobry nastrój od razu wyparował, kiedy spojrzała na wielki plakat powieszony na ścianie jednego z budynków, całkiem podobny do tego który widzieli w wiosce, a ni nim datę i cenę.
-To za tydzień... - mruknęła bardziej do siebie niż do Horusa, chociaż wiedziała, że chłopak też to dosłyszał.
Awatar użytkownika
Horus
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Horus »

Horus zamilkł. Nie widział sensu w kontynuowaniu tej dyskusji. Uznał tę rozmowę za kompletnie bezcelową. Ponadto od prawie 3 lat nie miał okazji z nikim rozmawiać, a aktualnie poruszany temat był dla niego dość drażliwy. Wszystkie przemyślenia zawsze pozostawiał tylko i wyłącznie dla siebie. Tego dnia pierwszy raz w całym swoim życiu przełamał się i wylał przed kimś wszystkie swoje żale. "Zabawne" - pomyślał. Dlaczego zrobił to akurat tutaj? Akurat teraz? I dlaczego powiedział aż tyle niemalże obcej osobie?
Na szczęście tego dnia z nieba nie spadła ani kropla deszczu. Słońce nie kryło się za żadną, nawet najmniejszą chmurą. Pogoda sprzyjała wędrówce, jednak nie rekompensowała pustych żołądków. Oby w Karnsteina nadarzyła się okazja do uzupełnienia zapasów i najedzenia się do syta...
Wilkołak nie podzielał entuzjazmu Avalon. W Karnsteinie tak jak w każdym innym większym skupisku ludzi (i nieludzi...) czuł się niezwykle niekomfortowo. Na pierwszy rzut oka większość tutejszego społeczeństwa stanowili ludzie i mroczne elfy, jednak Horus u dość sporej części "ludzi" dostrzegł wampirze kły. Młodzieniec szedł ze spuszczoną głową próbując uniknąć spojrzeń przechodniów. Chłopak usłyszawszy pytanie kotołaczki wzruszył ramionami.
- Rób jak uważasz, mnie i tak wszystko jedno.
Chwilę później wędrowcy zatrzymali się przed plakatem łudząco podobnym do tego z wioski...
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Horus i Avalon stali i w ciszy patrzyli na znajomy plakat, przez moment nie zwracając uwagi na rzesze mieszkańców Karnsteinu, którzy za ich plecami zmierzali w tylko sobie znanych kierunkach.
        - Patrz tam! Chodź!
        Zagapiony w plakat wilkołak przez moment nie mógł być pewny, czy kobiecy głos tuż przy jego uchu należał do kotołaczki, czy też do jakiejś niewiasty, która przypadkiem ich mijała. Gdy spojrzał jednak w bok, Avalon nie stała już obok niego. Dostrzegł jej plecy, gdy pospiesznym krokiem szła w dół ulicy, nawet się za siebie nie oglądając. Chwilę później przysłoniły ją kolejne fale przechodniów i nawet jeśli Horus próbował ją dogonić, nie powiodło mu się to - definitywnie stracił dziewczynę z oczu i coś mu mówiło, że już nie ma szans na jej odnalezienie, nawet gdyby bardzo się starał.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości