Równiny Theryjskie[Mała polana] Ucieczka przerwana

Spokojna równina zamieszkana głównie przez pokojowo nastawione elfy i ludzi. To właśnie na niej znajduje się słynne Jezioro Czarodziejek i zamek, w którym się spotykają. Na równinie położone jest również osławione królestwo Nandan- Theru. To harmonijna kraina rzek, jezior i lasów.
Awatar użytkownika
Florence
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

[Mała polana] Ucieczka przerwana

Post autor: Florence »

Polana była bardzo cicha, spokojna i urokliwa. Rozbrzmiewała trelem ptaków, szumem liści, poruszanych przez łagodny wiatr i krokami zwierząt.Tę iście sielankową scenę przegnał dziki krzyk z głębi lasu i przybliżający się odgłos pędzących kopyt. Ptaki zerwały się, zwierzęta spłoszone hałasem rozbiegły się na wszystkie strony i poukrywały. Na polanę wpadł jeździec. Jechał na oklep na białym pegazie, pęd rozwiewał długie włosy przybysza. Jeździec okazał się być kobietą.
Ów kobieta, nie zatrzymując się, zeskoczyła z grzbietu swojego niezwykłego wierzchowca, jeszcze w skoku dobyła miecza i wylądowała miękko na ugięte nogi.
- Leć - krzyknęła, a na jej polecenie pegaz rozwiną skrzydła i szybko wzbił się w powietrze. Po krótkiej chwili znikł gdzieś za koronami drzew.
Zrobiło się bardzo cicho. Wszytko jakby wstrzymało oddech.
Kobieta zamarła, po czym powolnym ruchem sięgnęła do zapinki płaszcza, rozpięła go, po czym odrzuciła niedbale na bok. Dotąd schowane pod ciemnym materiałem, szare skrzydła rozłożyły się na całą szerokość, po czym swobodnie złożyły. Znów znieruchomiała, nasłuchując bądź wyglądając kogoś. Nagle zaklęła i jakby zupełnie bez powodu rzuciła się na bok, przewracając przez bark i przykucając, gotowa w każdej chwili do ataku. Miejsce, w którym stała przeszyły dwie strzały. Rozszedł się paskudny zapach siarki i buchnęły kłęby czarnego, cuchnącego dymu, z których wyszły diabły.
Nim dym się rozproszył, jeden zaskrzeczał przeraźliwie i padł na ziemię, starając się panicznie zablokować upływ krwi z rany biegnącej przez całą klatkę piersiową. Cios prawie odrąbał mu ramie. Reszta zbiła się w jedną kupę, gorączkowo odganiającą dym. Jednak nie mogli nie dostrzec ognistego płonienia, który pędził w ich stronę. Tylko dwójka nie miała tyle refleksu, by go uniknąć. W sumie została ich piątka. Ze strony lasu wyleciały jeszcze dwa pociski, za nimi nadbiegała dwójka, która strzelała, jednak nie dobiegła na miejsce. Z drodze z czystego nieba strzeliły pioruny, które poraziły je na śmierć. Kobieta szybkim ruchem miecza odbiła jedną strzałę, drugiej uniknęła dzięki nadludzko szybkiemu unikowi.
Pozostała trójka.
Powoli okrążyła skrzydlatą kobietę, która okręcała się wokół własnej osi, starając się nie mieć żadnego za plecami. W takiej walce nie miała przewagi. To oni mieli i tu nie chodzi tylko o to, że było ich więcej. Ona była drobna i niewysoka, nie miała wielkiej siły. Oni byli wysocy, potężnie zbudowani, wystarczyły jeden cios, żeby ją ogłuszyć. Była więc uważna i nie atakowała. Broniła się, czekając na ich błąd.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Gewein jak to on szedł sobie wolnym krokiem. Pod butami trzeszczała mu cicho trawa a ptaki wesoło śpiewały melodyjne pieśń. Liście drzew znajdujących się w pobliżu szumiały dodając swój własny dźwięk jakby chciały konkurować z ptakami siedzącymi na gałęziach.
W jednej chwili wszystkie ptaki zniosły się w powietrze, i zaczęły lecieć przed siebie, na myśli przychodził tylko jeden komentarz.
<Na pewno nie jest to normalne>.
Gew nie zastanawiając się nawet przez chwilę ruszył czym prędzej w stronę z której zaczęły uciekać ptaki. Kiedy biegł w był niedaleko zarośli nagle z ich drugiej trony wybiegł Pegaz który o mało go nie potrącił, skacząc nad Gewem koni uniósł się w powietrze i poszybował w stronę białych chmur.
Kiedy przeszedł jeszcze kilka metrów zobaczył cztery osoby kobietę i trzy dziwne postacie. Wiedział on że jeśli tam podejdzie to nie obejdzie się bez walki, ale jak przystało na podróżnika pragnienie przygód wzięło górę nad rozsądkiem...
Zanim ktokolwiek się spostrzegł stał on już za jednym z trzech nieznajomych i przeszył go ostrzem swojego miecza trochę poniżej serca. Wyciągając ostrze z jego brzucha, Gew skoczył w stronę drugiego obracając się wokół własnej osi zadał tak mocny cios że miecz przeszedł przez ramię w stronę serca niczym krojąc masło. Po czym ostrze powędrowało do pochwy.
-Jeszcze ty!
Zwrócił się do trzeciego z napastników, zdejmując z głowy kaptur. Podszedł bliżej do napastnika i cisnął mu pięścią prosto w zęby wyjmując znów miecz i przebijając nim ostatniego z demonów.
-Nic ci nie jest?
Zwrócił się do dziewczyny chowając miecz i stając kilka kroków od niej.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Tego dnia, skrytobójca był wolny od zleceń. Przysiadł w ciemnej, skrywającej go niemal w całości, pelerynie na jednym z drzew. Cóż robić może płatny zabójca, kiedy zleceń mu brak?
Jakiś czas temu, zwędził w pobliskiej wiosce, jabłko. Piękne, czerwone, niezwykle dojrzałe i słodkie. Wdrapał się na drzewo, przechodząc koło polany, gdy zgłodniał. Bezpieczniej było przebywać na wysokości, ponieważ mało kto błądził wzrokiem po koronach drzew. Rozciągnął nogi na grubej gałęzi, opierając się plecami o gruby pień dużego, starego drzewa. Pochłonięty spożywaniem jedynego posiłku na który miał czas, słysząc odgłosy kopyt, które należały prawdopodobnie do koniowatego stworzenia, zamarł na chwilę, łapiąc dłonią rękojeść katany, by w razie potrzeby szybko ją wyciągnąć. Kiedy jednak spostrzegł, iż osobą, która zajechała na polanę była kobieta, powrócił do posiłku spożywanego w spokoju na gałęzi drzewa. Nie chodziło o to, że nie szanował kobiet, zwłaszcza odmiennej rasy od swojej. Jedynie nie obawiał się ich. Nie obawiał się pojedynczej jednostki wkraczającej na teren na którym przebywa. Przez moment, spoglądał przed siebie, zamyślony i milczący, dopóty, dopóki nie doszły do jego uszu odgłosy walki. Powiódł leniwym wzrokiem w stronę grupki mężczyzn, którzy otoczyli bezbronną kobietę, prawdopodobnie usiłując ją zabić. Czy w jakiś sposób zareagował...? Nie, w przeciwieństwie do mężczyzny, który pojawił się w samą porę, zabijając potencjalnych zabójców pięknej, upadłej anielicy. Dlaczego nie zrobił niczego, widząc, że kobieta jest w opresji...? Nie był nikim na kształt dżentelmena, czy rycerza... Był zwykłym skrytobójcą, będącym zdania, że każdy powinien dbać o własne życie. Kto nie potrafił tego zrobić, ginął. Takie były prawa natury.
Błądząc wzrokiem po polanie zalanej krwią i usłanej szczątkami ciał, zgarnął końcem języka słodki posmak z ust. Ześliznął się z drzewa niemal bezszelestnie, jedynym, co było słychać, był szelest ciężkiej peleryny, opadającej po jego plecach. Wyrzucił ogryzek i podszedł do szczątek demona, pochylając się nad nim i przeszukując w poszukiwaniu złota. Chyba nie będzie mu już potrzebne.
Awatar użytkownika
Florence
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Florence »

Florence sparowała uderzenie od którego aż zdrętwiało jej ramię. Wiedziała, ze jeszcze kilka takich ciosów i ręka będzie nie di użytku. Upadła poczuła, ze traci kontrolę nad sytuacją. Jej jedyną szansą był nagły atak, którego się nie spodziewają. Już miała zaatakować, gdy dostrzegła jakąś postać za ich placami. Zdekoncentrowała się i zaskoczona spóźniła z paradą. Przeciwnik znalazł się za jej plecami i doskonale to wykorzystał. Cios przeszedł płytko przez ramie, zagłębiając się przy łopatce i nieomal uciął skrzydło. Dziewczyna syknęła wściekle, w tym momencie maksymalnie sprowokowana. Zasypała diabła gradem ciosów, z których ledwo co się bronił. Czuła, jak szkarłatna mgła zasnuwa jej pole widzenia, jedynym co chciała w tej chwili to go dopaść. Nagle za jej plecami pojawiła się ta sama postać, przez którą wcześniej straciła koncentracje. Walnął diabła w zęby i wykończył go. Rozejrzała się gwałtownie, ale wszystkie postacie leżały już na ziemi. Przeszyła człowieka, który jej pomógł przenikliwym spojrzeniem i mocnej zacisnęła dłoń na broni. Białe blizny, ślady po nożach, zwykle ledwo widoczne, teraz wyraźnie się na niej rysowały. Nie odpowiedziała, stała nieruchomo w pozie, z której potrafiła w zaatakować z każdej chwili. Wyraźnie na coś czekała. I się doczekała.
Słysząc szelest za plecami, odwróciła się, ignorując przeszywający ból ramienia. Zareagowała instynktownie, nie zastanawiając się nad tym ani sekundy. Po prostu kiedy spuścił wzrok wykorzystała wszystkie swoje siły i błyskawicznie znalazła się przy nim. Pochylił się nad ich zwłokami, w tej samej chwili jej miecz znalazł się przy jego klace piersiowej, przykładając broń do pleców na tyle mocno, by ostrze przebiło tkaninę i wbiło czubek w ciało, żeby nie miał wątpliwości, że może mu je wbić w serce w każdej chwili. Nagle potrząsnęła głowa, burząc resztę łady,która została jej na głowie.
- Nie wiem, kim jesteś ani co tu robisz - powiedziała wyraźnym, czystym, dźwięcznym głosem, który nijak nie pasował do straszliwego widoku, który przedstawiała w tym momencie sobą - ale jeśli nie przysłali cie oni to lepiej się stad zabierz. Oboje się zabierajcie. Niedługo znów się pojawią - dodała podnosząc wzrok na tego pierwszego. Schowała bron i jak gdyby nigdy nic podeszła do torby, po drodze mrucząc do do niego.
- Dzięki za ratunek - w jej głosie nie było ironii. Wyjęła z torby bandaż i usiadła pod drzewem, by oddać się skomplikowanej czynności jaką była próba opatrzenia sobie skrzydła. Bolało jak cholera, ale nie zdradziła się z tym ani przez chwilę.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Kiedy kobieta podeszła do mężczyzny, który chwilę wcześniej zeskoczył z drzewa. Kiedy wbiła mu koniec miecza w plecy Gew roześmiał się cicho zawsze rozśmieszały go sytuacje w których ktoś kto ledwo trzyma się na nogach grozi osobie która jednym ciosem mogła by posłać ją na tamten świat. Kiedy anielica usiadła pod drzewem i zaczęła opatrywać skrzydło, Gew wolnym krokiem pogwizdując dźwięczną melodię w międzyczasie podszedł do dziewczyny i przykucnął tuż przed nią. Pokiwał lekko głową parząc na skrzydło, po czym głośno zagwizdał a za drzew
nieopodal wyszedł wielki czarny pies z dwiema małymi torbami po obu stronach ciała.
Kiedy pies podszedł bliżej Gew wyjął z jednej z toreb fiolkę z czerwonym płynem i położył ją tuż obok dziewczyny.
-Powinno pomóc.- Dodał z przyjaznym uśmiechem.
Po chwili wstał i zaczął iść przed siebie, przechodząc koło zwłok demonów zmierzył jeszcze wzrokiem mężczyznę który się nad nimi pochylał.
Zdziwiło go zachowanie mężczyzny, nie lubił on kraść a tym bardziej patrzyć jak ktoś jest okradany. Ale w końcu to demony a pieniądze i inne pewnie bezwartościowe rzeczy i tak im się już nie przydadzą, więc nie zareagował patrząc jak mężczyzna ewidentnie okrada zmarłego. Sam Gew nie nosił przy sobie dużych sum pieniędzy dal niego był to tylko zbędny balast i zawsze nigdy nie mógł pojąć co tak ciągnie ludzi do pieniędzy, że niekiedy są w stanie zabić dla kilku srebrników...
Bardzo powoli zaczynało się już ściemniać dlatego stwierdził że trzeba przyszykować sobie jakieś miejsce do przeczekania nocy. Usiadł pod jednym z drzew podkładając sobie wcześniej pod plecy swój plecak, i zaczął pogwizdywać przeróżne melodie.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Słysząc i czując czyjaś obecność za sobą, Yana, bo tak na imię miał skrytobójca, zamarł, choć wyraźnie nie wzruszyło go ostrzeżenie rannej kobiety. Poczuł jedynie lekki ból, gdy ostrze wbiło się płytko w jego plecy. Ale nie wywołał on nawet cienia grymasu na twarzy skrytego pod peleryną mężczyzny. Gdyby Florence chciała go zabić już dawno by to zrobiła. Poza tym... Nie sztuką było rzucać się z bronią na plecy kogoś, kto się dodatkowo pochyla. Ba, nie trudno byłoby mu w tym momencie ściąć głowę.
Yana nie chciał wyrządzić żadnemu z nich krzywdy. Nie miałby z tego wielkiego pożytku. Nie dostałby złota. Poza tym nie był głupi, by atakować dwójkę istnień, których umiejętności w walce mógł przed momentem podziwiać. Co z tego, że jedno istnienie było ranne. Drugie poradziło sobie z grupą demonów, a skrytobójca nie polował za dnia. Nie Yana. Był jak cień, błyszczący ostrzem, spowity szkarłatnym aksamitem krwi.
W czasie, kiedy upadła anielica odsunęła się od jego pleców, przykucnął przy szczątkach demona i zaczął je okradać. Przeszukiwał każdą sakwę, zerwał z niego bardziej wartościowe ozdoby. Znalazł nawet jeden kamień szlachetny. Rubin. Uniósł go do góry i spojrzał na niego pod światło. Pięknie się mienił. Do jego uszu doszła melodia wygwizdywana przez wędrowca, Gewein'a. Zdawało mu się, jakby już gdzieś kiedyś ją słyszał, dlatego uniósł wzrok znad zwłok i powiódł nim w stronę mężczyzny siedzącego pod drzewem. W złotym słońcu jego oczy zalśniły bursztynową barwą, a blizna na twarzy zdawała się być jak wyorana w wilgotnym drewnie.
Awatar użytkownika
Florence
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Florence »

Kiedy podszedł do niej jeden z mężczyzn, ten, który jej pomagał, spięła się w sobie, jej dłoń samoistnie uciekła do rękojeści jej miecza, lecz nie ujęła jej, tylko lekko musnęła palcami, dla uspokojenia. Dotyk chłodnej stali zawsze pomagał jej rozwiać obawy. Zignorowała zarówno gwizd, jak i jego słowa i fiolkę, której zawartości nie zamierzała ruszać. Była nieufna wobec wszystkich, a ludzie nie byli tu wyjątkiem. Jak można wypić coś, co dał ci ktoś, do kogo nie masz zaufania? Florence miała nadzieję, że nigdy nie znajdzie się w sytuacji na tyle tragiczniej, by musieć to zrobić. Skrzydło, choć piekło jak diabli i było chwilowo wyłączone z użytku szybko się zrośnie. Z jej regeneracją bardzo szybko, ale tymczasem nie mogła latać. Była uziemiona, a ranna i osłabiona była narażona podwójnie. Raz, ze nie będzie mogła skutecznie się bronić. Dwa, wiedząc to diabły wzmogą ataki. Nagle uśmiechneła się bardzo krzywo. Ta dwójka najwyraźniej nie wie w co się pakuje. Upadła przewidywała, że najpóźniej około północy pojawią się kolejni, chcąc zaskoczyć ją podczas snu. Ona nie zamierza spać, ale oni... Nie będzie ich bronić. Najpierw zatroszczy się o siebie, później o innych, taka przecież jest jej maksyma. Skończyła opatrywać skrzydło i wstała, przeciągając się. Właściwie wyłączywszy skrzydło czuła się całkiem nieźle. Ramię trochę pobolewało, ale ignorowała to. Florence była mistrzynią w ignorowaniu nieprzyjemnych rzeczy, dlatego stoi sobie teraz i ciekawie przegląda mężczyznom zamiast skulić się w kłębek i płakać z bólu. Ból to nieodłączne cześć życia, wbił jej to ojciec. Upadła nie pamiętała chwil, gdy coś jej nie bolało, choćby mięśnie po treningu. A tak przy treningu... Chwyciła fiolkę i podeszła do mężczyzny. Teraz to ona kucnęła i bezceremonialnie wcisnęła mu ją w dłoń.
- Nie przyjmuję podarków, jeśli nie wiem do czego służą i od kogo są - powiedziała nieco szorstko, ale niemal od razu odezwała się łagodniejszym, miękkim tonem, którego bardzo dawno nie używała - niemniej dziękuje za chęci. A gdybyś kiedyś chciał potrenować... - wstała i uśmiechneła się. Blado, bo blado, ale jednak - to wiedz, że zawsze chętnie nauczę się kilku kroków.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Gew siedząc pod drzewem wodził wzrokiem pomiędzy mężczyzną a kobietą, zawsze gdy jakiś mocniejszy promieni dotknął jego tęczówki zmieniała ona swój kolor. Dość dziwne zjawisko można powiedzieć lecz jak niezwykłe. Siedząc tak i myśląc doszedł on do wniosku że cała sytuacja z demonami jest dość dziwna nawet bardzo. Demony zazwyczaj nie chodzą w małych grupach a tych było ledwie trzech, zagłębiając się bardziej w całej tej sytuacji można łatwo dojść do wniosku że to co się tu stało to dopiero początek. Lecz rozmyślania Gew'a przerwała anielica która podeszła do niego i oddała mu fiolkę, co do tego co powiedziała anielica puścił to mimo uszu nie lubił on zdradzać swych tajników walki pierwszej lepszej napotkanej osobie.
Owinąwszy się płaszczem założył kaptur i znów zaczął wesoło pogwizdywać. Wolał odpocząć puki miał na to jeszcze czas, podejrzewał że w nocy demony mogą znów zaatakować gdyż pierwsze trzy nie wróciły. Wzrok mężczyzny nie odstępował go ani an chwilę Gew był już tym trochę zirytowany nie lubił bowiem jak ktoś natrętnie mu się przyglądał.
-Piękna blizna, cóż za drapieżnik zostawił ci tak piękne znamię.- Zapytał, przerywając gwizdanie po czym znów zaczynając w oczekiwaniu na odpowiedz.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Wzrok skrytobójcy nie był natrętny. Było to krótkie spojrzenie, pełne zamyślenia, zupełnie jakby nagle sobie o czymś przypomniał. Jego rysy złagodniały, lecz tylko na chwilę, po której mężczyzna od razu powrócił do wykonywanego wcześniej zajęcia, ograbiając drugiego i trzeciego z demonów. Znalazł przy nich nawet trochę złota.
Słysząc pytanie mężczyzny, po raz kolejny uniósł swój wzrok na Jego osobę. Przez dłuższy moment pogrążył się w milczeniu, ale w końcu odpowiedział spokojnym i chłodnym jak grudniowa noc, głosem: - ...Z pewnością nie przyjaciel, a wróg. - Mówił zagadkowo, nie chcąc chwalić się historią powstania tejże "ozdoby" twarzy. Choć krążyły różne opowieści na temat jego blizny wśród osób które miały z nim do czynienia, albo i nie miały, a jedynie usłyszały od kogoś o przewijającym się przez języki ludzi, Demmeroth'cie Lizgoth, sam nie dokładał kolejnych teorii do tego wora przekazywanego z rąk do rąk.
Jego wzrok napotkał także postać dumnej, upadłej anielicy. W końcu zwrócił się także do niej. - Wybacz, Pani, ale chyba brak ci logicznego myślenia. - Odrzekł, wyprostowany, patrząc prosto w jej urocze, zielono-niebieskie oczy. - Będąc na twoim miejscu, wziąłbym fiolkę. Jeśli chciałby cię zabić już dawno by się pokwapił. Czuć od ciebie świeżą krwią na kilometr. Jak się zdaje, niebawem nie będziesz mieć na ogonie wyłącznie demonów... A dla przykładu... Może wilki?
Awatar użytkownika
Florence
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Florence »

Wciąż nieufna, odeszła od nich, obserwując i słuchając uważnie. Jednak komentarz skrytobójcy... Przez chwilę stała nieruchomo, próbując się opanować, tylko lekko drżały jej kąciki ust, ale nie wytrzymała. Wybuchła śmiechem. Był to wdzięczny, radosny śmiech uradowanego dziecka, który w żaden sposób nie pasował ani do poprzedniego zachowania, ani do wyglądu. Przerwała się śmiać, by spojrzeć na minę mężczyzny i znów się roześmiała. Nie mogła się powstrzymać.
- Wybacz mi - wykrztusiła w końcu z trudem - ale sama myśl, że ty... Albo wilki... - znów zachichotała - stanowczo się przeceniasz, kochaniutki, stanowczo. Ile masz lat? Z trzydzieści? Walczyłam już, kiedy twój dziadek był berbeciem - powiedziała wesoło -A moje skrzydło szybko się zrośnie, nie muszę się wspomagać innymi specyfikami - dodała, zerkając na nich obu - moje rany goją się znacznie, znacznie szybciej niż ludzkie, a nawet jeśli, to mam własne eliksiry - oświadczyła, a w jej tonie można było wyczytać zarówno dumę z własnej rasy jak i lekką pogardę. Odwróciła się od nich, śmiejąc się pod nosem i mrucząc coś do siebie zadowolona. Zdecydowanie poprawiło jej to humor. Zajęła się przeglądaniem swoich strzał, patrząc, czy ostrze któreś nie jest tępe, wyszczerbione, lub czy ogólnie są w dobrym stanie.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Słysząc jak dziewczyna mówi o sobie jak o czymś wiele lepszym od człowieka, bo tak to ujął Gew. Roześmiał się, żwawo był to raczej śmiech pogardliwy. Skrytobójca myślał podobnie do niego, błysk w jego oczach przypomniał mu coś czego nie czum już od bardzo dawna i ta blizna jakby już ją kiedyś gdzieś widział. Może i to tylko złudzenie ale ta myśl nawet na chwilę nie odstępowała Gewa ani na krok.
-Jesteś dość pewna siebie.-Zwrócił się do Upadłej. -Lecz czy naprawdę jesteś tak dobra jak powiadasz, czy to tylko puste słowa.- Lubił on pogrywać sobie z ludźmi i nie tylko z ludźmi niekiedy była to dość ryzykowna gra lecz jak powiadają ''kto nie ryzykuje ten nie wygrywa''.
Spojrzawszy znów na anielice roześmiał się lecz teraz już trochę ciszej a jego oczy w świetle słońca zaczęły mienić się wszystkimi barwami tęczy.
Kiedy opanował już śmiech, zaczął przygotowywać się do następnego starcia z demonami, wyjął miecz z pochwy i pierwszym lepszym kamieniem który miał pod ręką zaczął ostrzyć klingę, na której po dotknięciu rękojeść zaczęły pojawiać się runiczne znaki. Na początku znaki były blade ale po chwili zaczęły lśnić niczym ognisko w ciemnym lesie. Nudząc się trochę podczas tak monotonnej pracy jaką jest ostrzenie miecza znów zaczął pogwizdywać.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

- Zginiesz kiedyś z własnej głupoty i ignorancji, Pani. Uważasz, że wataha wilków jest od nich mniej groźna? - Zapytał, nie ukazując oznak zdenerwowania. W istocie nie był rozdrażniony. Jego głos w dalszym ciągu był niebywale spokojny, opanowany i chłodny. - Mówiłem o tym młodzieńcu. - tutaj wzrokiem wskazał Gewein'a ostrzącego broń. - To on z łatwością mógł pozbawić cię życia. - Yana nie miał zamiaru dłużej wdawać się w dyskusje. Nie był tego typu osobą, nie szukał konfliktów o ile nie dostał w zamian za ich wywołanie sakiewki złota.
Zaczynało się ściemniać. Słońce już zniknęło za horyzontem, tylko niebo było wciąż jaśniejsze niż być powinno. Zaczynały pojawiać się na nim gwiazdy. Wyglądało to tak, jakby ktoś rozciął sakwę wypełnioną kosztownościami, a te wysypałyby się, wybierając losowo miejsca na purpurowo-pomarańczowej tkaninie.
Skrytobójca ruszył przed siebie. Musiał przed zmrokiem dostać się do najbliższego miasta. Nie interesował go los osób poznanych na polanie, wszak nic ich z nim nie łączyło. Jeśli zamierzali tam zostać... Nie zamierzał czekać, aż zjawią się na niej demony. Nie, nie chodziło o to, że wystrzegał się walki, wręcz przeciwnie. Rozlew krwi dawał ukojenie jego duszy. Ale miał własne sprawy i problemy. Był niewątpliwie egoistycznie nastawiony do otaczającego go świata.
Awatar użytkownika
Florence
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Florence »

- Och, to nie pewność siebie. To pewność swoich możliwości, a to różnica - powiedziała z dziwną i nieco chyba smutną miną. Bo dla niej była to różnica. Owszem, była pewna swoich możliwości w walce, ale na tym się to kończyło. Była dobra w mieczu, sztyletach i niezła w strzelaniu. I koniec. Nie potrafiła się docenić w innych dziedzinach, a dla niej tu umiejętności były tylko zasługą treningu i okoliczności, które ją do tego treningu zmusiły, nie jej samej. Podzieliła samą siebie na dwie osoby: "siebie w walce" i "siebie poza walką". W walce była pewna siebie, aktywna, wiedziała co robić, jaki postawić krok, wszystkie ruchy były pewne i nieuchronne. Poza walką, nie zostawało nic. Bez walki nic nie umiała, była zwykła, przeciętna wręcz. Nie umiała nic. Dlatego jak najdłużej chciała być pierwszą sobą i nie dopuszczać do siebie drugiej. Stąd ciągłe treningi, choć pretekstem są oczywiście piekielni, który atakują w coraz większych grupach. W ostatniej była ich przecież ósemka! Jeden, którego zabiła na początku, dwójka spalona, dwójka porażona piorunem i trójka zabita przez człowieka. Czyżby zaczynali się jej bać?
- I to jest całkiem prawdopodobne. Na pewno nie umrę w łóżku, przy mężu i gromadce dzieci i wnuków, skończywszy długie i szczęśliwe życie. Wszystkie inne zakończenia są jak najbardziej możliwe - przytaknęła mu śmiertelnie poważnie. Bo i tak myślała. Długie i szczęśliwe życie nie jest jej pisane. Będzie walczyć, dopóki może i zginie, gdy nie będzie mogła. Proste. Równie dobrze może ją zabić gromada diabłów, jak i człowiek, może to być trucizna wypita, bo miała pomóc lub strzała wypuszczona zza drzewa lub cios w plecy od skrytobójcy. Florence była pewna, że po pewnym czasie piekielni zamiar zabić ją w honorowej walce będą próbować otruć czy zabić w podobny sposób. Możliwe też, że sczeźnie na torturach, a jej ostatnie minuty wypełnione będą cierpieniem. Wiedziała, jakby to wyglądało. To, co poznała już byłoby zaledwie pieszczotą. Zamyślona przyjrzała się swoim dłoniom i białym linom na nich. Palcem dłoni przejechała po jednej z nich. Pamiątka od nich. Ślady po tym, jak cieli jej dłoń, żeby jej cierpienie sprowadziło ojca. Och, uważali przy tym, żeby nie uszkodzić jej i mogła później ruszać ręką, bo myśleli, ze jak zabiją ojca to zabiorą ją do siebie i wytrenują jak prawdziwą upadłą, wśród swoich, jako swoistą zabawkę. Nie udało się im, ale blizny pozostały.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Siedział on spokojnie przysłuchując się rozmowie upadłej z mężczyzną. Po krótkiej rozmowie jaką odbyli wywnioskował on że najwyraźniej nie przypadli sobie do gustu. Słonice było już dość nisko a sama myśl że w oddali czają się już demony i czekają tylko na zapadnięcie z mroku by móc zaatakować, skłoniły go by jednak udać się do najbliższego miasta i tam spędzić noc. Wstał on powoli z ziemi a trawa zaszeleściła pod naciskiem butów, ostatnie siedzące na drzewie ptaki usłyszawszy dźwięk jaki wydała trawa wzbiły się w powietrze i ruszyły przed siebie.
Gew schyliwszy się po plecak kątem oka zobaczył mężczyznę któremu chyba też nie chciał się tu dłużej zostawać, podniósł on szybko z ziemi swój plecak i ruszył w stronę mężczyzny.
-Idziesz może do miasta.- Zapytał on mężczyzny kiedy już był kilka kroków od niego. -Bo jeśli nie był by to dla ciebie problem poszedł bym wraz z tobą.- Nie znał on za bardzo tych terenów dlatego wolał mieć ze sobą kogoś kto w razie czego wskaże mu drogę do najbliższej gospody, a kto lepiej zna lokalizacje gospody niż właśnie skrytobójcy.
Gew założył płaszcz i zaciągnął kaptur na głowę oczekując odpowiedz skrytobójcy...
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Robiło się coraz ciemniej. Mrok spływał na równiny Theryjskie, niczym gęsta smoła. Powoli, ale sukcesywnie zmieniał pozłacaną przez promienie słońca polanę w niebezpieczny zagajnik chowający w swych objęciach ograbione trupy demonów. Zewsząd słychać było szmery i nawoływania budzących się do życia nocnych zwierząt. Skrytobójca wychodził już z polany i znikał za okalającymi ją, liściastymi drzewami. Wówczas zorientował się, że ktoś za nim podąża. Słyszał kroki. Szybkie, dudniące i niosące się echem ponad korony wysokich, prawdopodobnie pamiętających jeszcze czasy sprzed Wielkiej Wojny, drzew. Jak się okazało, tą osobą był Gewein, waleczny mężczyzna od znanej mu skądś melodii. - Możesz iść... - Odparł krótko, na pytanie młodzieńca, kiedy ten wyrównał z nim krok. W tym słabym już świetle, istniejącym dzięki okrągłemu talarowi wiszącemu na niebie z niewiadomych nikomu powodów, wyglądał jakby nie posiadał twarzy. Obszerny kaptur przy tym oświetleniu rzucał tak głęboki cień, iż trzeba by się przyjrzeć, by dostrzec jakikolwiek rys jego twarzy. - ...Ale jest warunek. - Dodał szybko. - Powiesz mi, Młodzieńcze, cóż to za melodia... Ta którą nuciłeś na polanie. - Yana dałby sobie rękę uciąć, że gdzieś ją już słyszał... Kiedy był jeszcze małym chłopcem nucił ją ktoś, kogo dobrze znał. Inaczej nie zapadłaby mu w pamięć.
Awatar użytkownika
Florence
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Florence »

Obserwowała poważnym wzrokiem jak odchodząc, myśląc, ze ona też by tak chciała. Odejść od swojego życia, zacząć je od nowa, bez tropiących ją piekielnych, może nawet bez skrzydeł, jako zwykła kobieta. Cóż, każdemu przypisany jest inny los. Oni mają wybór drogi, ona również miała. Kiedyś. Kiedyś mogła oddać pierścień i może zostawiliby ją w spokoju. Ale teraz, kiedy od ponad stu lat regularnie zarzyna kolejnych ich wysłanników, tego wyboru nie było. Bo nie skończyliby na odebraniu pierścienia, zabiliby ją, żeby się zemścić. Kiedy już znikli, westchnęła ze smutkiem, pozwoliła na chwilę temu uczuciu trwać, po czym wygnała je, skupiając się na przyszłej walce. Wyciągnęła miecz, po czym zamknęła oczy i z całą wyrazistością wyobraziła sobie piekielnych, całą ich grupę i zaatakowała. Broń migotała w dłoniach, anielica była tak skupiona na ciosach, paradach i unikach, że nie docierało do niej z otaczającej ją rzeczywistości. No, prawie nic. W pewnym momencie poczuła bardzo słaby, ale charakterystyczny zapach, który zawsze ich zdradzał.Udając zmęczenie, oparła dłonie o kolana i zaczęła oddychać jak po długim biegu. I od razu się ujawnili. Tym razem nie było kłębów dymu, wyszli jak cienie z otaczającego polanę lasu. Było ich mniej niż wcześniej, tylko siódemka. Wyprostowała się i nie czekając na ich atak, sama zaatakowała. Na początku, zanim zacieśnili krąg, było łatwo. Dwójka padła, trzeci był ciężko ranny i wyłączony z dalszej walki. Została czwórka. Byli nietypowi, zamiast atakować każdy pojedynczo, działali parami, zaskakująco dobrze zgranymi. Zadawali ciosu zaraz po sobie albo równocześnie, przez co musiała robić coraz to wymyślniejsze i szybsze uniki. Bawiło ją to. Dopiero po dłuższej chwili zdołała zabić po jednym z każdej pary, pozostała dwójka działała wtedy również razem, ale już bez tej synchronizacji, szybko się pomylili w padli na sobie. A upadła nie dała im szansy się poprawić. W końcu, zgrzana i nieco zmachana, stała sama w kręgu zabitych wrogów. "Tak szybko?" pomyślała nieco zdumiona "coś tu jest nie tak" od razu zrobiła się podejrzliwa. Obeszła zwłoki i zobaczyła, ze każdy miał przy sobie rubin. Wzięła jeden do ręki. Pulsował lekko w wolnym rytmie, jednak zaraz przyspieszył i już po momencie migał szaleńczo. Wiedziona dziwnym uczuciem, odrzuciła go od siebie, o kiedy właśnie szybował, nastąpił wybuch. Nagła eksplozja odrzuciła ją i cisnęła w drzewo. Paraliżujący ból w krzyżu wydusił z niej jęk. Osunęła się po nim, po czym stwierdziła, że nie zależy jej na takim bliskim kontakcie z drzewem. Odsunęła się do niego, potrząsając głową, w której nieznośnie huczało. Dopiero teraz poczuła też, że nic nie słyszy w prawym uchu, a w lewym tylko coś szumi. Uniosła dłoń do ucha i poczuła spływającą cienką strużkę krwi. Przeraziła się. Nic nie słyszeć? Przecież to prawie wyrok! Dlatego potrzebowała chwili by przypomnieć sobie, że jeden z diabłów też miał coś podobnego i wziął to człowiek. Powoli wstała i prawie od razu znów upadła. Nie mogła utrzymać równowagi. Przeklęła piekielnych jak tylko umiała, a co jak co, przekleństw to miała prawie niewyczerpalne zapasy. Uparcie wstawała, aż w końcu chwiejnie bo chwiejnie, ale ruszyła do przodu. Już po chwili mogła iść w szybkim tempie, niedługo potem mogła nawet podbiec kawałek nie przewalając się na pobliskie drzewa i krzaki. W końcu dostrzegła ich sylwetki przed sobą.
- Hej, wy! - krzyknęła, ale nic nie usłyszała. Zdenerwowana ruszyła do przodu, usilnie starając się nie chwiać jak pijana.
Zablokowany

Wróć do „Równiny Theryjskie”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości