Mroczne Doliny[Na północ od Maurii] Powrót do domu

Tajemnicza kraina, nad którą od wieków zalega mrok. Słońce świeci tu niezwykle rzadko. Nie ma tu tętniących życiem wiosek, jedynie jedno, warowne miasto ostało się w tej czeluści mroku, a i o nim nie można powiedzieć, pełne życia...
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

        - Przecież cały czas nie będziecie używać magii, więc przez cały "pobyt" w kryjówce Srebrnych Róż nie będziecie zdani tylko na mnie — odparł i lekko wzruszył ramionami, tak że był to ledwo zauważalny gest. Przecież Tressa już dwa razy widziała, jak walczy, więc powinna wiedzieć, że nie muszą się obawiać tego, że nie da sobie rady z ewentualną ochroną jej i Igara, w dodatku nie miał zamiaru pozwolić na to, żeby jedno z nich zginęło, a to spowoduje, że będzie bronił ich jeszcze zacieklej, o ile będzie musiał.
        - Widziałaś, jak radzę sobie z szablą, poza tym nie jestem jakimś pierwszym lepszym najemnikiem... Dam sobie radę i nie wiem, dlaczego w to wątpisz — powiedział po chwili, możliwe, że w do jego głosu wkradło się trochę rozczarowania tym, co powiedziała wampirzyca.

Westchnął lekko.
        - Dobrze wiesz, że mgła, z której stworzone są iluzje, jest magiczna i w dodatku nie znamy jej właściwości, więc śmiem stwierdzić, że właśnie jedną z magicznych właściwości tej mgły jest to, że iluzje mogą wyglądać na takie, które posiadają namiastkę własnej woli i w dodatku mogą przemieszczać się po określonym obszarze lub w określonej odległości od szklanego oka... - odparł. Nie wiedzieli niczego na temat tej mgły, więc, przede wszystkim, należało ją zbadać i, przy okazji, dowiedzieć się tego, czy mgielne postaci to tylko iluzję, czy może prawdziwe osoby, które szklane oko, w jakiś magiczny sposób, uwięziło w sobie.
        - Hmm... Zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli okaże się, że te postaci, naprawdę są duszami naszych bliskich, które zostały uwięzione w oku, to jedynym sposobem na uwolnienie ich będzie zniszczenie oka? - zapytał nagle. Nie zakładał słuszności tego, że mgielne postaci to osoby, które były ważne dla niego lub dla Tressy, jednak jeśli okazałoby się, że to prawda, to nie widział innego sposobu na uwolnienie ich, niż zniszczenie artefaktu, który Igar zabrał z głowy Kalamandera i przekazał wampirzycy.

        - Jesteśmy... I nie mówimy tu o telepatii jako porozumieniu się bez słów, chociaż telepatyczne rozmowy też nam się zdarzają, jednak rzadko kiedy. A znamy się... - tutaj zrobił przerwę, aby poświęcić chwilę na zastanowienie się nad dokończeniem odpowiedzi - jakieś sto pięćdziesiąt lat — dokończył. Nie zdziwi się, jeśli teraz Tressa przyzna otwarcie, że to dużo czasu.

Pierwsza próba poszukiwań "duchów" skończyła się na tym, że znaleźli jednego, jednak wampirzyca straciła przytomność, a postać z mgły znikła. Vergil wrócił do salonu, razem z Tressą w ramionach, i ułożył ją na jednym z foteli, a następnie czekał na to, aż kobieta odzyska przytomność.
        - Co się stało? Dlaczego straciłaś przytomność? - zapytał, gdy tylko zobaczył, że nieumarła otwiera oczy.
Ostatnio edytowane przez Vergil 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        - To jest jasne. Ale podczas niektórych zaklęć pewnie tak – oznajmiła ciszej, ciągle zastanawiając się nad przebiegiem walki. Wszystko nadal pozostawało jedną wielką niewiadomą. A najgorsze będzie to, jeżeli Zakon już próbuje zastawić jakąś pułapkę, niespodziankę, przez którą szansę na wygraną osiągną zero.
        - Nie wątpię w twoje możliwości – zapewniła twardo, spoglądając na wampira. - Po prostu się boję. - Ledwie zapanowała nad trzęsącym się głosem. Ta wampirzyca, która swe uczucia potrafi ukrywać i maskować wręcz perfekcyjnie. - Straciłam już rodzinę. Nie chcę stracić ciebie – szepnęła cicho, wzdychając i odwracając wzrok.

        Przechyliła nieco głowę na bok, odgarniając irytujące kosmyki włosów do tyłu.
        - Jesteś uparty – rzekła. - Na twoje nieszczęście ja też. - Aż wyszczerzyła kły w szerokim uśmiechu. - Mimo wszystko i tak bym chciała spróbować nawiązać z nimi kontakt. Jeśli to nie są prawdziwe duchy, jeśli iluzja... Ale może jakieś dziwne, rozumne twory? Warto się tego dowiedzieć. A każda informacja może myć przydatna. - Nie wiedzieli nic, nie mogli być pewni czegokolwiek. Pozostawało jedynie zakładać, że coś jest takie i takie. Bo potem czeka ich jedynie rozczarowanie.
        Spojrzała wpierw zaskoczona na Vergila, po czym przeniosła wzrok na woreczek ze szklanym okiem. Zniszczyć? Przecież to można łatwo wykorzystać. Tressa aż przez chwilę pomyślała, kto by nie chciał mieć armii duchów na każde swoje wyzwanie, ale przez głowę przebiegły jej obrazy z siostrami. Tak, ona zapewne by nie chciała. „Wiesz, że widzę duchy?”, przypomniały jej się słowa Kalamandra. Czy to oko było dla niego artefaktem, czy raczej czymś w rodzaju przekleństwa?
        - Ten czarodziej je widział – powiedziała. - Duchy. Skoro je dostrzegał... I skoro nimi zastraszał, możliwe, że to dla niego jakaś broń, coś jak artefakt. - W jej oczach coś się zaświeciło. Mogą to wykorzystać. Jeżeli to jest coś wartościowego dla Zakonu, jeżeli dali to jednemu z nich, może...
Właśnie. Wszystko zaczyna się od „może”.
        - I nie wiem, co z nim do końca zrobić. - Wskazała wzrokiem na oko. - Trzeba się przekonać, czym dokładnie jest – zaapelowała.

        Przysłuchiwała się odpowiedzi wampira z lekkim uśmiechem.
        - Trochę sporo. - Aż mina jej zrzedła. - W sumie nie dziwię się, że tak potraficie się nawzajem zrozumieć. To widać – rzekła, ponownie wnosząc na swoją twarz uśmiech.

        - To była Kayesha – oznajmiła, a jej głos był nie tyle przestraszony, co zdenerwowany i z nutą... wściekłości? Och, jak chętnie zobaczyłaby katusze rodzicielki. Nienawidziła jej. A teraz ta pojawia się nagle, nieoczekiwanie... I cóż, Tressa z całą pewnością się jej nie spodziewała. Ona zginęła w płomieniach. Chociaż nie wiadomo, jakie to miało wytłumaczenie.
        - To na pewno ona. Albo coś na jej wzór. - Wstała gwałtownie z fotela, lecz szybko tego pożałowała. Zachwiała się i musiała oprzeć o Vergila, aby ponownie nie upaść. - Nie wolno wdychać tej mgły... - To tłumaczyło jej osłabienie.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Westchnął, właściwie to mógł nie wspominać o tym, że sądzi, iż Tressa wątpi w niego i jego umiejętności, bo gdyby zastanowił się nad tym chwilę dłużej, to doszedłby do wniosku, że tak nie jest, a tylko się martwi i nie chce go stracić tak, jak powiedziała przed chwilą.
        - A ja nie chcę stracić ciebie, ani ciebie, ani Igara - odparł po chwili. Igar był jego przyjacielem, a Tressa była osobą, na której mu zależało, najprościej mówiąc. Nigdy wcześniej nie zastanawiał się nad tym, jak konkretnie nazwać to, co powstało między nim, a wampirzycą, teraz musieli zająć się czymś innym, może jak będą mieli trochę czasu, to wspomni o tym i nakieruje rozmowę na ten temat.

Znowu westchnął.
        - Nie ma po co się kłócić, sprawdzimy zarówno moją teorię, jak i twoją. Ostatecznie, czyjaś teoria będzie prawdziwa - podsumował. Na razie oboje są uparci i twardą stoją przy swoich zdaniach na temat magicznej mgły i postaci, które z niej powstały. Muszą to wszystko zbadać i dowiedzieć się czegoś więcej na temat mgły, żeby w ogóle zbliżyć się do jeden strony lub drugiej. Mogą też spróbować nawiązać kontakt z jedną z mgielnych postaci i w ten sposób sprawdzić, czy są to duchy ich bliskich, duchy, które tylko wyglądają jak oni albo, po prostu, iluzje powstałe z mgły.
        - Jeśli straszył tymi duchami, to musiał mieć pewność, że mu pomogą, gdy przyjdzie na to czas, więc to oznaczałoby, iż w jakiś sposób mógł je więzić albo wezwać i jestem pewien, że to szklane oko ma w tym ważną rolę... Nie tylko w możliwości postrzegania duchów - odparł. Wydawało mu się, że już nie musiał dodawać "o ile teoria z duchami jest prawdziwa i nie są one jedynie iluzjami, które wywołała magiczna mgła".
Oko też było obiektem, który należało zbadać, w końcu o nim także nic nie wiedzieli... no, może tylko tyle, że magiczna mgła wydostała się właśnie z tego artefaktu. Pozostała też kwestia notatek, które mogą należeć do ojca Vergila i mogą być ukryte gdzieś w pokoju, który zajmowali jego rodzice. Oczywiście należałoby je odszukać, bo nigdy nie wiadomo, jaka jest ich zawartość i w jakim stopniu może się im przydać.

Tressa dość szybko odzyskała przytomność i od razu odpowiedziała na jego pytanie.
        - Twoja matka? - zapytał retorycznie. - Widziałem kilka mgielnych postaci, a patrząc na to, że prawdopodobniej są to nasi bliscy czy członkowie najbliższej rodziny, to pewnym było to, że jedna z nich wygląda jak twoja matka - dodał po chwili. Z jego osobą były związane dwa duchy- matka i ojciec, sam Vergil nie podejrzewał, żeby było ich więcej, bo nie miał rodzeństwa, które zmarło.
        - Czyli to mgła sprawiła, że straciłaś przytomność? - zapytał, głównie dla pewności. Wygląda na to, że będą musieli być ostrożniejsi przy kolejnej próbie poszukiwania postaci z mgły. Tressa nie zdążyła odpowiedzieć, bo wstała gwałtownie, zbyt gwałtownie, i niemalże wpadła na niego, bo chwilowo prawie straciła równowagę. Vergil nadal czekał na jakąkolwiek odpowiedź z jej strony.
        - To co? Podejmujemy kolejną próbę szukania tych mgielnych duchów? - zadał kolejne pytanie.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Przełknęła gorzko ślinę, czekając na odpowiedź od Vergila. Szybko ją dostała. Oblizała suche wargi, po czym lekko się uśmiechnęła, próbując poprawić atmosferę.
        - W takim razie wierzę, że się uda. - Postanowiła odgonić zmartwienia, czy też odłożyć je na bok i upchać najgłębiej jak się da, byleby nie zająć myśli tylko tym. Musi się skupić na priorytetach... Ale jak, kiedy przez jej głowę gotowe było przebiec miliony przerażających scenariuszy w jednej sekundzie? Jednakże ponownie zasłoniła te myśli, próbując skupić się na czymś kompletnie innym. Musi tak postąpić, inaczej całkowicie zeświruje.

        - W porządku – powiedziała, potakując. Wiedziała, że mogliby wysnuwać tyle argumentów, ile łącznie mają lat, także lepiej zbadać sprawę, niż ustalać wszystko z góry. Tressa zaczęła się zastanawiać, czy mogłaby cokolwiek zdziałać z tą mgłą za pomocą oka Kala. Skoro on je widział, skoro to było jego zaklęcie bądź przekleństwo... Musi mieć jakąkolwiek magiczną właściwość. A przynajmniej powinno, bo wampirzycy wydawało się, że to podchodzi pod artefakt.
        - Jak myślisz, jeśli teraz je posiadamy na własność, może możemy kontrolować tę mgłę? - zapytała, wyjmując oko i przyglądając się mu dokładniej. Szklana obudowa nie miała żadnego blasku, a jak się tak przyjrzeć, można było dostrzec poruszający się weń dym. Aż Tressa zamyśliła się, czy czarodziej przemienił swoje oko w takie dziwne coś, czy po prostu je wymienił... Ble. Wzdrygnęła się na tę myśl.
        - Wolę nie wiedzieć, jak to powstało – oznajmiła szczerze, chowając szklane cudo z powrotem do woreczka.

        Kiwnęła niechętnie głową.
        - „Bliscy”. - Gestykulowała. - Do dzisiaj z przyjemnością popatrzyłabym, jak ona płonie. - Nienawiść w jej głosie była aż nadto wyczuwalna. Chyba nie trzeba wspominać, że wampirzyca nie cierpi swojej rodzicielki, ba, nawet matką jej jawnie nie nazwie, gdyż ta samolubnie chciała udowodnić swoją wyższość i odwagę (czy też głupotę, jak kto woli) oraz skazała siebie i swoje potomstwo na paskudną skazę. Tressa podświadomie zaczęła drapać wewnętrzną stronę chropowatej dłoni pazurami.
        - Tak, to przez to – oświadczyła szybko. - Ma taki... dość duszący zapach, działa w pewnym sensie odurzająco. - Wspomnienie tego swądu to katusza. Zwłaszcza w połączeniu z paskudnym widokiem Kayeshy, ale to już opinia Tressy. - Podjęłam się tego już wcześniej, trzeba dokończyć sprawę – dodała, uśmiechając się lekko. Po krótkiej chwili, już o własnych siłach, podeszła z powrotem do drzwi i obróciła się na moment.
        - Gdzie zaczynamy? - Nie ma mowy, że się rozdzieli, inaczej wampirzyca na pewno się pogubi... A obecnie nawet nie zdawała sobie sprawy, że za nią pojawia się kilka pasm mgły, które zaczęły tworzyć kontur postaci.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Zastanowił się chwilę, Tressa zapytała o to, czy mogą kontrolować mgłę dzięki temu, że posiadają szklane oko, z którego się uwolniła.
        - Wydaje mi się, że żeby kontrolować mgłę, któreś z nas musiałoby wymienić swoje oko na ten szklany artefakt... Bo gdyby było inaczej, to Kalamander mógłby je nosić w osobnej sakiewce czy coś, a nie w oczodole — odpowiedział, chociaż nie był do końca pewien tego, czy kontrola nad magiczną mgłą zależy od tego, czy oko jest w jakiś sposób połączone z ciałem posiadacza albo z jego mózgiem. Wampirowi wydawało się, że artefakt musi znajdować się na miejscu narządu, którego ma kształt, czyli w tym wypadku oka, aby posiadacz mógł kontrolować te mgły, z którymi teraz mają problem.
        - Myślę, że żadne z nas nie chciałoby wydłubywać sobie oka i wkładać szklane, magiczne oko na jego miejsce... - dodał po chwili. On wolał zachować swoje prawdziwe oczy w takim stanie, w jakim są teraz i wydawało mu się, że Tressa ma podobne zdanie na ten temat.
        - A ja chciałbym się tego dowiedzieć... Ciekawi mnie to — odparł, także spoglądając na oko. Długo sobie nie popatrzył, bo wampirzyca szybko schowała artefakt.

        - Jakby nie było, to była ona twoją matką i myślę, że to jest główny powód, dla którego mgła może przybierać jej postać — odparł. Według niego był to dobry argument, bo mgła mogła przybrać postać bliskich im osób i to bez względu na to, jakie mieli stosunki ze sobą. Dobrym przykładem był tu ojciec Vergila, który zginął właśnie z jego ręki, a krwiopijca dopiero niedawno zaczął dostrzegać, że szaleństwo, w które popadł jego ojciec, prawdopodobnie zostało wywołane przez Zakon, na którego tropie teraz są, a sam Calisto mógł pracować nad planem unicestwienia Zakonu Srebrnych Róż. Jednak nie zmieniało to tego, iż w dalszym ciągu był zabójcą matki Vergila.
        - W takim razie starajmy się nie wdychać tej mgły i nie podchodzić za blisko mgielnych postaci — wypowiedział ich myśli na głos, bo podejrzewał, że Tressa myśli podobnie. Najprościej mówiąc, muszą uważać na tę magiczną mgłę.
        - A skoro o tym mowa... to jedna z postaci właśnie tworzy się za twoimi plecami... - dodał szybko i przyciągnął wampirzycę do siebie. Nie zrobił tego tylko z przyjemności bycia blisko niej, po prostu nie chciał też, żeby mgła ponownie dostała się do jej nozdrzy i sprawiła, że znowu straci przytomność.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Nawet nie wiedziała, kiedy mina jej się skrzywiła. Mimo że w stu procentach mogłaby na coś takiego jak wyciąganie i zastępowanie oka patrzeć, dziwnie się czuła, trzymając taki kawałek eksperymentalny przy sobie. Nie wspominając już o fakcie, że to coś jest zaklęte i na dodatek potężne. Tressa nabrała powietrza w płuca, po czym wypuściła je ze świstem.
        - Albo po prostu był na tyle walnięty, żeby wymienić sobie oko – napomknęła, przypominając sobie Kalamandra. Zachowywał się naprawdę dziwnie, nieludzko wręcz. Jedynym wytłumaczeniem mógł być fakt, że coś ewidentnie spaczyło jego umysł i znacznie zgorszyło charakter. Aż można by zacząć współczuć czarodziejowi... Chociaż on i tak już jest martwy. Nie ma co go nawet wspominać, zwłaszcza po tym, co powiedział.
        - Chociaż nie przeczę, że to może być trafniejsze stwierdzenie. - Sama nawet zastanowiła się przez chwilę, dlaczego Kal nie trzymał artefaktu gdzie indziej... Cóż, wszystko prowadziło do jednej teorii. Musiał zastąpić dany narząd. - Ble. Obrzydlistwo – powiedziała, mimo faktu, że jakoś mało ją to brzydziło. Samo zastępowania oka nie, ale wyobrażenie sobie siebie na miejscu Kalamandra już tak.
        - Nie waż mi się nic ze swoimi oczami robić. - Aż pogroziła palcem, żeby potem na jej ustach pojawił się cwany uśmieszek. Uwielbiała te oczy.

        - Może i tak... Co nie zmienia faktu, że z całą pewnością nie chcę jej oglądać. Inaczej prędzej rozbiłabym oko Kalamandra... Ale się wstrzymam, póki nic na jego temat nie wiadomo – rzekła, próbując opanować wściekłość w głosie. Nienawidziła Kayeshy. To chyba aż nadzwyczaj widoczne. Wampirzyca postarała się, licząc każdy oddech, uspokoić. Nadpobudliwość w niczym jej tutaj teraz nie pomoże, tym bardziej tylko utrudni sprawę.
        - Dokładnie! - Potaknęła głową. - To coś nie dość, że pachnie jak zgniłe jabłko, to jeszcze jest takie... Duszące. - Komplikacja dwóch niemal niemożliwych zapachów... Jakby czytało się aurę smoka, tak to można porównać. Ciężka, męcząca i przytłaczająca na tyle, że powoduje omdlenie.
        - Co? - Nim zrozumiała fakty, już została przyciągnięta do Vergila przez samego wampira. Instynktownie wstrzymała oddech, oglądając się za siebie. Postać zdążyła się już zmaterializować, oczom obu nieumarłych ukazała się kobieta o smukłej sylwetce i niewidomych oczach. Może nie tyle niewidomych, co po prostu nieobecnych. Persona zaczęła ich obserwować, chociaż i tak wyglądała, jakby patrzyła w przestrzeń, okrążając oboje. W całym pomieszczeniu kolejno pojawiały się smugi białej mgły przeplatanej różnymi kolorami; szkarłatu, zieleni, błękitu. Tressa uważnie obserwowała ich zachowanie. Nikt więcej poza nieobecną kobietą nie raczył się pokazać.
Wreszcie postać rozprysła się na kawałki... Rosy? Lekkie kryształki zdawały się na tyle drobne niczym dmuchawce, że można je złapać w powietrzu. Bez-materialna mgła zrobiła tak samo. Duchy chyba zniknęły.
        - Co tu się...? - wymamrotała Tressa, marszcząc brwi.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

        - Coś wiadomo... Wiemy, że wydostała się z niego mgła, z której tworzą się postacie wyglądające jak nasi bliscy i że w jakiś sposób Kalamander mógł przywołać i kontrolować dusze bliskich nam osób właśnie dzięki oku, jednak musiało być ono wstawione na miejsce prawdziwego oka, bo inaczej prawdopodobnie mogłoby nie działać. No... i wiemy też to, że mgła ma drażniący i duszący zapach, który sprawia, że przy zbyt długim wdychaniu, można stracić przytomność — podsumował. Chyba nie zapomniał o niczym istotnym, bo tyle udało im się dowiedzieć na podstawie zwykłych obserwacji, a nie badań przeprowadzonych nad magicznym okiem.
        - Teraz wypadałoby się dowiedzieć tego, czy postacie naprawdę są duchami, czy tylko jakimiś iluzjami — dodał po chwili. Wydawało mu się, że aktualnie było to jeden z głównych celów, jeśli chodzi o samo szklane oko. Jeśli okaże się, że mgielne postacie to tak naprawdę duchy ich bliskich, to powinno być możliwe skontaktowanie się z nimi, a jeśli są to bardzo rzeczywiste iluzje, to jakiekolwiek próby nawiązania kontaktu zakończą się niepowodzeniem.

Przyciągnął Tressą do siebie, bez wcześniejszego uprzedzenia jej o tym. Miał na to tylko chwilę, bo krótko po tym kobieca postać zmaterializowała się obok miejsca, w którym wcześniej stała wampirzycy. Następnie zaczęło dziać się coś, co wywołało zaskoczenia na ich twarzach. W całym pomieszczeniu pojawiły się różnokolorowe smugi mgły, jednak nie powstały z nich żadne sylwetki, czego na początku spodziewał się Vergil.
To wszystko nie trwało długo, bo kobieca postać rozprysła się bardzo dużo niewielkich kryształów, a po chwili w jej ślad poszły smugi mgły, które pojawiły się w całym pomieszczeniu. Wampir obserwował to wszystko z zaskoczeniem, które cały czas gościło na jego twarzy. Kryształy nie były wyłącznie białe, bo przybrały kolor smug mgły, z których powstały. Na przykład, zielone pasmo mgły zmieniło się w zielone kryształy. W pewnym sensie było to piękne zjawisko, bo to wszystko unosiło się w powietrzu i bardzo wolno opadało w dół, jednak nie trwało to wiecznie, bo różnokolorowe, malutkie kryształy zaczęły znikać, zanim spotkały się z podłogą pomieszczenia.
        - O co tu chodzi... - powiedział po chwili Vergil. - Mgła i postaci z niej... znikły? - zapytał później. Według niego było to całkiem możliwe, skoro mgła rozproszyła się i powstały z niej te kryształy, które mieli okazję widzieć jeszcze przed chwilą.
        - Chyba nie dowiemy się, czy były to iluzje, czy duchy naszych bliskich... - powiedział w końcu. Cóż... z drugiej strony, mieli jeden problem mniej, chociaż wampir chciałby się tego dowiedzieć, bo wtedy mieliby więcej informacji na temat tego tajemniczego szklanego oka.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa zmarszczyła brwi.
        - To ciągle za mało – powiedziała, kręcąc głową. - Może i twoje słowa to jakiś trop, ale... Ciągle pozostaje masa niewiadomych. Z czego stworzyli to oko i czy jest tego więcej? Najbardziej chyba zaczynam się obawiać, że oni mają znacznie większą ilość takich artefaktów. I niekoniecznie takich, które działają tak samo. - Można sobie wyobrazić potęgę i nieograniczoną moc, która płynęła prosto z tego typu przedmiotów. A mając tak wielkie pole do popisu, cały Zakon mógł pochwalić się ogromną wiedzą i wygrać niejedną bitwę. Czy też wojnę.
        - Nie wyobrażałam sobie, że mogli tak katować i własnych braci w Zakonie... Zwykle testowali artefakty na więźniach, złapanych jeńcach... - I nagle coś ją olśniło. - A jeżeli artefakt ma bliski dostęp do głowy jak to oko, może zrobić pranie mózgu? - zapytała, spoglądając na Vergila z ciekawością wymalowaną na twarzy, która kontrastowała się z jej skupioną miną. Sama myśl, że człowiek, ba, czarodziej, którego zabili, był jedynie ofiarą Srebrnych Róż, zaprojektowaną maszyną krasnoludów, która działała tylko wtedy, gdy była sterowana przez swego twórcę. Tressa przełknęła gorzką ślinę. Jeżeli jej podejrzenia są prawdziwe, przyczyniła się do śmierci człowieka podobnego do niej. Znaczy, do dawnej niej. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby została w sekcie o kilka miesięcy dłużej. Jak są zdolni do takiej manipulacji istotami...

        Smugi, dym, kryształki, czy czymkolwiek była ta mgła, zniknęła tak szybko, jak wcześniej zdążyła się pojawić. Gdyż doprawdy, dwójka wampirów nawet nie zdążyła dobrze rozeznać się z istotami astralnymi, ani dowiedzieć się niczego więcej na ich temat. Tressa odgarnęła włosy, po czym – zupełnie podświadomie – chwyciła ramię Vergila i podtrzymała się o niego. Zdziwienie ogarnęło jej umysł, chociaż na twarzy nie było tego aż tak widać.
        - Nie mam pojęcia... Ale zniknęły – odpowiedziała, a rozczarowanie ubarwiło jej ton. - Cóż... - Wyciągnęła szklane oko z woreczka. - Pozostaje to przebadać. Może to jakiś łącznik z tymi iluzjami? Albo coś w ten deseń?
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

        - Jak dla mnie, to oko najbardziej wygląda na szklane, jednak zawsze mogło być tak, że w jakimś procesie magicznym zamienili prawdziwe oko w ten "szklany" odpowiednik i przy okazji sprawili, że stało się ono artefaktem... - odpowiedział. Drugą możliwością było to, iż znaleźli gdzieś magiczne oko i później zamienili je z jego naturalnym odpowiednikiem. Obie możliwości nie wróżyły niczego dobrego.
        - Jeśli jako jedno z zadań wyznaczyli sobie zbieranie artefaktów i eksperymentowanie z nimi, to całkiem możliwe, że mają więcej takich magicznych przedmiotów, chociaż są one trudne do zdobycia i zlokalizowania — dodał po chwili. Jak na razie były to domysły, które potwierdzą się lub nie, gdy już wkroczą do kryjówki Zakonu i przeszukają ją, bo na pewno jest tam pomieszczenie, w którym trzymają magiczne przedmioty, nawet jeśli nie zajmują się ich kolekcjonowaniem.
Następnie Tressa zadała istotne pytanie. Wampir zastanowił się chwilę nad odpowiedzią.
        - Wiesz... artefakty wpływają na aurę osoby, które je przy sobie nosi, a istoty z wyczulonym zmysłem magicznym mogą zlokalizować artefakt właśnie po czymś w rodzaju jego magicznej aury, więc teoretycznie, "magiczna aura" artefaktu mogłaby wpłynąć na mózg użytkownika, zwłaszcza że konkretny artefakt, o którym mówimy, znajdował się blisko mózgu — odpowiedział. Tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiał, jednak wydawało mu się to całkiem możliwe, zwłaszcza że artefakty miały swoje własne aury, które emanowały magią, więc istniała szansa na to, że za zachowanie Kalamandra odpowiada wyniszczający wpływ bliskości artefaktu na jego mózg. Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym wiarygodniejsze mu się to wydawało.

Już na samym końcu spektaklu, w którego skład wchodziły różnokolorowe smugi mgły, które później zmieniły się w niezliczoną ilość niewielkich kryształów o różnych kolorach, poczuł, że Tressa łapie go za ramię. Zastanawiał się przez chwilę, co stało za tym gestem, a gdy spojrzał na wampirzycę, ta przemówiła.
        - Rozumiem twe rozczarowanie... Też chciałem dowiedzieć się, czym były te postaci z mgły — odparł, chociaż w jego głosie nie dało wyczuć się emocji, o której wspomniał.
Ponownie spojrzał na artefakt w postaci oka, gdy wyciągnęła je z woreczka.
        - Myślisz, że odpowiednia "manipulacja" tym okiem może sprawić, że mgielne postacie powrócą? - zapytał najpierw. - Na terenie posiadłości nie mam pokoju, który przeznaczony byłby do badania artefaktów, więc nie wiem, w którym pomieszczeniu moglibyśmy zacząć je badać... Nawet nie wiem, od czego zacząć te badania... - odezwał się znowu. Właściwie, to nigdy nie zdarzyło mu się "badać" artefaktu, co prawda jego szabla należała do grupy tych przedmiotów, jednak informacje o niej znalazł w pamiętniku jednego ze swoich przodków.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa ponownie się zamyśliła. W jej głowie krążyły różne teorie na temat artefaktu w jej kieszeni. Westchnęła cicho, kręcąc głową.
        - Sądzisz, że albo komuś wydłubali oko i przemienili w magiczne narzędzie, albo zmienili je, kiedy po prostu było ono jeszcze w... Nie wątpię, że taka sytuacja mogła mieć miejsce. Jednakże dziwnie się czuję, wiedząc, że własnych ludzi także są zdolni torturować. - Chyba że Kalamander właśnie tego chciał. Chociaż jego umysł był spaczony i doszczętnie zniszczony, nie musiał być stuknięty od samego początku. Zawsze istnieją dwie opcje. Albo sam się zgłosił na ochotnika, świadcząc o swojej zepsutej psychice, albo został do tego zmuszony i upadł.
        - Pamiętam, co robili z tymi artefaktami – oznajmiła, przełykając ślinę. - Zawsze, ale to zawsze testowali je na złapanych stworzeniach, niewolnikach, więźniach. Dopiero teraz widzę, jak zaczynają z nich korzystać członkowie Zakonu. Dla mnie znaczy to tyle, co to, że są teraz znacznie silniejsi, mając taką broń do dyspozycji – powiedziała, na samym końcu przygryzając wargę. Musiała uważać, aby kły nie przekuły jej ust. Denerwowała się, to racja.
Wampirzyca kiwnęła głową.
        - Czyli to całkiem trafna teoria. Kal oszalał przez artefakt. - Jeżeli należał do Zakonu, należy się bać. Ale jeśli... - Sądzisz, że był więźniem? Czy nie? - zapytała, spoglądając w dwukolorowe oczy Vergila. Jeżeli Kalamander był jedynie niewolnikiem, Tressa mogła uznać, że zabiła kogoś takiego jak ona. Kogoś, kto również cierpiał te same katusze. Kto także chciał wstać rano i obudzić się nie w ciasnej, zimnej i wilgotnej celi, a w domu. Miłym, ciepłym domu. Gdzie nie czekają cię tortury, gdzie nikt nie niszczy cię psychicznie.
        Może właśnie dlatego z Tressy wyrosła taka osoba? Sadystyczna i neutralna w wielu kwestiach.

        Spoglądała na rozbryzgujące się duchy, które tworzyły cudowny kontrast kolorów, zamieniając się w błyszczącą mgłę. Z jednej strony można poczuć zawód, w końcu stracili okazję do nawiązania kontaktu z tymi istotami, ale z drugiej wszystko wyglądało zachwycająco.
        - Ale przyznać trzeba, że wyjście miały iście spektakularne – rzekła z uśmiechem, próbując jakoś polepszyć sytuację. Możliwe, że dadzą radę jeszcze przywołać te istoty. W to w pewnym sensie wierzyła. - Możemy się tego dowiedzieć. - Uśmiechnęła się cwanie. - Można w terenie coś zrobić, w ogrodzie – dodała. - Wpierw można sprawdzić, czy da się to zniszczyć oraz czy magia jakoś na to oddziałuje. Mogę to sprawdzić.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

        -... w oczodole Kalamandra — dokończył za wampirzycę. - Wiemy, że dla nich pracował, jednak nikt nie powiedział, że z własnej woli... Mogli go jakoś zmusić do tego, żeby pracował dla nich albo cały czas go kontrolować od momentu, w którym jego oko zmieniło się w ten artefakt. Magiczna aura artefaktu mogła spaczyć jego umysł tak, że członkowie Zakonu nie mieli problemu z wydawaniem mu poleceń, które wypełniał bez żadnego "ale" - dopowiedział po chwili. Co prawda, to Tressa kiedyś była więźniem w Zakonie, więc to ona dysponowała większą wiedzą na temat tego wszystkiego, jednak nikt nie zabronił mu snucia domysłów, które zawsze mogą okazać się prawdziwe.

        - Mógł być więźniem, a oni mogli go zmusić do posłuszeństwa w zamian za moc czy coś... Z drugiej strony mógł też być fanatycznie oddany sprawie Zakonu i dobrowolnie zgodzić się na zabieg, który zmienił jego oko w przedmiot, który teraz znajduje się w woreczku, który trzymasz — odparł. Inne teorie nie przychodziły mu na myśl, a te dwie wydawały się najbardziej prawdopodobne.
        - W każdym razie... skróciliśmy jego męki, bo wydaje mi się, że życie z artefaktem zastępującym oko nie należało do najprzyjemniejszych... - dodał, nieco nieobecnym tonem głosu, zupełnie jakby się nad czymś zastanawiał. Teraz zabicie Kalamandra wydawało mu się czymś więcej niż tylko obroną przed osobnikiem, który chciał go zabić. Znaczy, nie miał wątpliwości co do tego, że pokonał go w walce, jednak tym samy mógł sprawić, że w końcu uwolnił się on od życia, które było przepełnione bólem, cierpieniem i nie wiadomo czym jeszcze.

        - To prawda — zgodził się z tym, że mgielne postaci miały spektakularne odejście, dodatkowo było na swój sposób piękne, a zwłaszcza moment, w którym maleńkie, różnokolorowe kryształy zaczęły spadać na podłogę. Wyglądało to, jakby stali w deszczu, którego krople zostały zabarwione przez tęczę.
        - Cóż... pewnie wiesz więcej ode mnie na temat tych artefaktów, więc możesz poprowadzić nasze badania. Możemy to zrobić w ogrodzie, jednak w miejscu, w którym wyrządzimy mu jak najmniej zniszczeń... Myślę, że znam część ogrodu, która się nada... - powiedział i znowu się zamyślił. Po chwili przyciągnął ją bliżej siebie i pocałował w usta, a pocałunek ten szybko przerodził się w taki, który bez problemu można przypisać do tych namiętnych.
        - Idziemy? - zapytał w końcu. Może Tressa chciała coś jeszcze ze sobą wziąć, zanim opuszczą budynek, jakąś książkę czy inny przedmiot, który może jej się przydać.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        - Tak, racja. - Potaknęła głową i nawet machnęła ręką, zgadzając się z wampirem. Tressa była więźniem, to prawda, aczkolwiek tych metod jeszcze nie znała. Aż do teraz. Albo Zakon jest na tyle zdesperowany w dążeniu do potęgi, albo po prostu osłabli i szukają sposobu na wzmocnienie swoich sił. Gdybanie, oczywiście. Nigdy nie przewidzisz ruchów przeciwnika, mając o nim tak mało informacji, ale proszę bardzo, możesz próbować. Bez ryzyka nie ma życia, czyż nie? Albo nieżycia... Jakkolwiek nazwać egzystencję nieumarłych.
        Przed oczami Tressy nagle pojawiło się szaleństwo, jakie gościło w każdym spojrzeniu Kalamandra. Przerażające opętanie, a może jednak pranie mózgu? Do czego jeszcze zdolni potrafią być czarodzieje... Swoją drogą, wampirzyca chyba zraziła się do ludzi tej rasy. Zakon wyrył w jej pamięci okrutną bliznę, piętno, którego wolałaby nie pamiętać. Pozostaje jednak pytanie; powinna ich nienawidzić czy dziękować za to, że zabili Kayeshę? Odpowiedź jest prosta. Gdyby nie oni, Tressa nie musiałaby nie cierpieć matki. Nie ma tutaj powodów do dylematu. Czysta chęć morderstwa, niech cierpią jak najdłużej. A ona będzie się temu przyglądać z szerokim uśmiechem na twarzy. A najlepiej sama przebije im serca na wylot. Wampirzyca ma na tyle siły.
        - Musiało być okropne. - Spojrzała na Vergila zmęczonym wzrokiem. - Będąc marionetką, dość walniętą marionetką... O ile tym czymś on był - powiedziała. "Tym czymś", bo nie mogła znaleźć lepszego określenia. Jakżeby mogła? Dla niej zostanie bezmyślną lalką w rękach potworów to paskudna sprawa, nie wspominając już, że sama mogła stać się "tym czymś". Na samo wyobrażenie sobie tego aż przeszły ją ciarki.
        - A tego nie wiemy. Może nawet od początku był trupem, którego pociągano za sznurki i rozkazywano? - Przerażająca wizja, ale biorąc pod uwagę teorie, jakie tutaj padły, wszystko może być możliwe. - Mimo wszystko skrócenie jego cierpienia wydaje się najlepszą przyjętą opcją. Nie chciałabym tak żyć. - Chociaż już nie żyje... Odwieczne pytanie co do nieumarłych, chodzących trupów, ot co.

        Krwiopijczyni uśmiechnęła się szeroko, kręcąc głową.
        - Czy wiem więcej, to nie wiem - oznajmiła całkiem szczerze. Ciekawy paradoks wyszedł, ale kto by zwracał uwagę na poplątane słowa, kiedy chwilę wcześniej widziało się ducha bądź projekcję astralną znienawidzonej matki? A potem wszystko zniknęło jak bańka mydlana. I kij, nie dowiemy się, czy to były prawdziwe istoty niematerialne, które niegdyś żyły sobie spokojnie, czy może jedynie iluzje.
        - Dobrze. Przetestuję co nieco. - Instynktownie memłała w dłoni woreczek z artefaktem. Kiedy już chciała ruszyć w stronę ogrodu (oczywiście pamiętała drogę! Chyba...!), Vergil niespodziewanie przyciągnął ją do siebie i pocałował. Nie był to zwykły pocałunek, Tressie przebiegł przyjemny dreszcz po plecach, gdy tylko poczuła smak warg mężczyzny. Podświadomie stanęła na palcach i odwzajemniła gest, przedłużając odrobinę tę chwilę. W momencie, w którym oderwała się od wampira, uśmiechnęła się krzywo.
        - A to za co? - zapytała, przechylając głowę na bok.
        Gdy Vergil zaproponował udanie się do ogrodu, kobieta jedynie kiwnęła głową. Nie miała pojęcia, co jeszcze ze sobą wziąć. Nie wiedziała nawet, od czego zacząć badania.

        Gdy znaleźli się na zewnątrz, Tressa od razu wyjęła szklane oko z woreczka. Co prawda jeszcze było lekko zakrwawione, ale to nie powinno przeszkadzać, zwłaszcza wampirzycy.
        - Masz pomysł, od czego zacząć? - spytała z kamienną miną. - Może od prób zniszczenia... Albo wyczucia magi... - zastanawiała się.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

        - Albo był marionetką kierowaną przez Zakon, albo był członkiem Zakonu, a ktoś wyższy rangą zlecił mu to konkretne zadanie — odparł. Innych możliwości nie było, bo przecież nie mógł działać na własną rękę, chyba że znajdował się tak wysoko w hierarchii Zakonu, że mógł to robić, jednak Vergil osobiście w to wątpił. Przypomniał sobie rozmowę, którą uraczył ich Kalamander przed tym, zanim zaczął z nim walczyć.
        - Jeśli od początku był trupem, to muszą w swoich szeregach posiadać naprawdę potężnego nekromantę, bo nie dość, że musiałby sterować jego ruchami, to jeszcze musiałby sprawić, że ciało mogło normalnie mówić. Wiesz... zawsze jest możliwość, że mogą mieć kogoś takiego w Zakonie, jednak bardziej skłaniam się do wcześniejszych teorii- on był albo więźniem zmuszonym do działania, albo członkiem z konkretnym zadaniem — odezwał się po chwili. Właściwie, to podzielił się z nią wcześniejszymi przypuszczeniami i swoim zdaniem na temat tego wszystkiego. On był w tym wszystkim nowy w przeciwieństwie do Tressy, która miała jakieś doświadczenia związane z samym Zakonem, co prawda należały one do tych, o których niezbyt chce się pamiętać, jednak liczyły się od ogólnej puli.

        - A ja jestem zdania, że tak jest, w końcu masz większe doświadczenie w tym wszystkim ode mnie — powiedział, dalej stojąc przy swoim zdaniu. Był to też jeden z powodów, dla których zaproponował, aby to wampirzyca poprowadziła badania nad artefaktem, który wydobyli z ciała osobnika, z którymi walczyli w ogrodzie.
Wydawało mu się, że zaskoczył ją tym przyciągnięciem i pocałunkiem, jednak Tressa szybko zaangażowała się w niego i wyglądało na to, że nie jest na niego zła za to, co zrobił.
        - Za nic. Według ciebie muszę mieć konkretny powód, żeby to zrobić? - zapytał retorycznie i uśmiechnął się do niej.
Szybko wrócili do tego, co mieli zrobić, więc udali się w stronę ogrodu.

        - Hmm... Czytanie magii może nie być trudne, bo nawet teraz widzę aurę tego przedmiotu — odparł po chwili.
        - Wiesz, że każdy przedmiot magiczny ma swoją własną aurę, która różni się od aur innych przedmiotów tego typu? Oczywiście, artefakty mają silniejszą aurę niż przedmioty zaczarowane lub zaklęte, a patrząc na aurę oka, można stwierdzić, że jest ono artefaktem — dodał, spoglądając na przedmiot, który trzyma w dłoni Tressa.
        - Oczywiście z jego aury nie wyczytamy tego, w jaki sposób został stworzony, bo tego możemy jedynie się domyślać. Może, gdyby bardziej skupić się na aspekcie magicznym oka i zarazem jego aurze, to można by było zdobyć informacje na temat tego, jakie arkany magii przyczyniły się do jego powstania... - powiedział to nieco zamyślonym tonem głosu, jakby już w tym momencie bardziej skupił się na magii zawartej w przedmiocie.
        - Później możemy przeprowadzić próbę zniszczenia — dodał na koniec i uśmiechnął się tajemniczo.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa westchnęła. Każda myśl na temat tego, kim mógł naprawdę być Kalamander, sprawiała, że wampirzyca coraz bardziej zaczęła się obawiać. Co by się stało, gdyby nie uciekła z kryjówki Zakonu na czas? Czy w tej chwili zajęłaby miejsce czarodzieja jako trup? Choć to pojęcie jest względne dla nieumarłej… Czy zostałaby tak zahartowana, poćwiartowana przez kogoś, że nie mogłaby się ruszać? Że jej oczy spoglądałyby w niebo, a z ust lała się karmazynowa ciesz?
I co najważniejsze; czy w końcu by oszalała?
        Kiwnęła głową, potwierdzając obie teorie, z czego tylko jedna mogła być prawdziwa. Prowadziło do nich wiele ścieżek, które zawierały z całą pewnością więcej szczegółów, ale nie warto się w nie zagłębiać. Każda z nich prowadzi do innego rozgałęzienia tej historii.
        - Mają nekromantów. Na pewno – oznajmiła, choć każdy, kto ma wyczulony słuch, mógł usłyszeć ten lodowaty, lecz stłumiony ton kobiety. – Gdyby Kayesha nie spłonęła, ożywiliby ją i kontynuowali swoje eksperymenty. – Spuściła wzrok. – A przynajmniej próbowaliby tak zrobić. – Na myśl przyszła jej siostra. Kensa zginęła. Zabita przez srebro. A potem poćwiartowana, gdyż próby przywrócenia jej duszy nie zadziałały.
        Tressa spojrzała na wampira dopiero w tej chwili. W jej oczach malowało się zmęczenie. Miała dość Zakonu, dość tęsknoty za rodziną, dość głowienia się nad wszystkim. I tym samym skarciła się w głowie za takie rozmyślania. Jakby była kimś słabym! A taka nie jest. Nie może być, nie chce.

        - Może – odparła szybko. – Ale mimo wszystko nie polecam polegać na moich tłumaczeniach… Nie wszystkie są oczywiście perfekcyjnie trafne. Ale jedno jest pewne; te artefakty mają wystarczającą siłę, aby zabić wampira choćby draśnięciem. Dlatego proszę cię, uważaj i nie daj się skrzywdzić. – Spoglądała na niego nadal, jej mina wyglądała na niezwykle poważną. Te słowa brzmiały niemalże jak ostrzeżenie.
        - Żeby mnie pocałować? – Uśmiechnęła się szeroko, słysząc słowa Vergila. Wcześniejszy humor jakby zaczął odchodzić w niepamięć, choć jego słaba cząstka nadal pozostaje w umyśle wampirzycy. Nadal wierci dziurę w jej sercu i będzie to robić dopóty, dopóki Tressa nie poczuje na swoich kłach krwi każdego z członków Zakonu.

        Wampirzyca spojrzała na mężczyznę, kiedy ten oznajmił coś, co ją zaintrygowało.
        - Widzisz jego aurę? – Odwróciła głowę w jego kierunku i zmarszczyła brwi. Dla niej to coś jak czarna magia, bowiem nieumarła nie potrafiła dostrzec emanacji istot żywych. Jej oczy robiły się większe z każdą chwilą tłumaczeń wampira.
        - Co w tym widzisz? Jak? Powiedz – poprosiła. – Opowiedz mi wszystko na ten temat – dodała. Niezwykle łatwo zdobyć jej zainteresowanie, nieprawdaż? Przynajmniej wystarczająco łatwo, by odwrócić uwagę Tressy od zaczarowanego oka.
        - A zniszczeniem go mogę zająć się ja… Może to rozbić, bądź zrobić cokolwiek, byleby nie dostało się w niepowołane ręce. Wolę nie ryzykować i nie przechowywać czegoś takiego.
Awatar użytkownika
Vergil
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Arystokrata , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Vergil »

Nie odpowiedział nic na to, co powiedziała Tressa. Przez chwilę zastanawiał się nad tym, jakie siły wystawią przeciwko nim członkowie Zakonu i jak silni się okażą. Oczywiście, jeśli dojdzie do starcia z mieszaną grupą wojowników i magów, to pierwszym, co byłoby trzeba zrobić, to pozbycie się magów, bo ich połączone siły mogłyby okazać się bardziej niebezpieczne od zakonników walczących bronią białą
        - Jesteś zmęczona, co widzę w twoich oczach, bo za słabo to ukrywasz, o ile w ogóle chciałaś to ukryć — odparł po chwili, cały czas patrząc jej w oczy.
        - Możemy trochę odpocząć po tym, jak już zajmiemy się sprawą tego magicznego oka, jednak prawdziwy odpoczynek czeka nas dopiero wtedy, gdy już uporamy się z Zakonem — dodał i jednocześnie zaproponował chwilę odpoczynku, chociaż wydawało mu się, że wampirzyca odmówi i powie, że czas na odpoczynek będzie po tym, jak wrócą z siedziby Zakonu. Nie mógł jej za to winić, w końcu wiedział, że zależało jej na tym, żeby pozbyć się tej organizacji, a także jej członków. Najlepiej raz i na zawsze, tak żeby powstać ponownie.

        - Nie wszystkie artefakty służą do zabijania albo pozwalają na to, żeby zabijać przy ich pomocy... myślę, że warto jest mieć to na uwadze — powiedział po chwili. Istniały różne tego typu przedmioty i przybierały różnorakie formy, jednak tylko część mogła posłużyć do tego, żeby zabijać i to nie zawsze bezpośrednio nimi, bo bezpośrednie zabójstwo artefaktem było możliwe wtedy, gdy miał on postać broni. Vergil nie był ekspertem od artefaktów, więc to, co mówił i to, o czym myślał to wyłącznie jego przypuszczenia.
        - Taaak... Myślę, że nie potrzebuję do tego konkretnego powodu — odparł z uśmiechem na ustach i jakby na potwierdzenie tego, co powiedział, podszedł do wampirzycy i pocałował ją jeszcze raz, tym razem dość krótko, jednak nie można było odmówić temu pocałunkowi namiętności, którą w sobie miał.

Wyszli na zewnątrz, żeby móc lepiej zbadać magiczne oko, w dodatku dotarli do miejsca na terenie ogrodu, w którym wyrządzą najmniej szkód, gdyby coś, przez przypadek, wybuchło.
        - Widzę jego aurę, ponieważ potrafię odczytywać aury magiczne. Zacznę od tego, że takie aury u organizmów żywych i u przedmiotów magicznych różnią się od siebie, bo z aury jakiejś osoby możesz odczytać, między innymi, jej rasę, profesję, a także to, jakiej magii używa, o ile jej używa. Z aury przedmiotu można odczytać to, jak potężna magia jest w nim zaklęta, a także to, kiedy powstał dany przedmiot. Poza, tym jeśli ktoś ma przy sobie magiczną broń, zbroję, biżuterię lub inny przedmiot, to jego aura będzie wpływała na aurę użytkownika, to, w jakim stopniu będzie się to działo, zależy od magii zaklętej w przedmiocie zaklętym, zaczarowanym lub artefakcie — odpowiedział. Sam nie był mistrzem w odczytywaniu tego, o czym mówił i nie posiadał też wielkiej wiedzy na ten temat, jednak podzielił się z Tressą najważniejszymi informacjami na ten temat.
        - Z określaniem okresu powstania magicznego przedmiotu chodzi o to, że możesz powiedzieć czy powstał "dawno", czy "niedawno", nie da się określić dokładnego czasu jego powstania na podstawie siły i wyglądu aury — dodał, żeby rozwiać ewentualnie wątpliwości i mieć pewność, że ich nie pozostawił, a nawet jakby okazało się, że wampirzyca nadal ma jakieś wątpliwości, to pewnie zada mu jakieś pytanie albo pytania.
        - Z aury oka można wyczytać, że powstało dość dawno i, że w jego powstaniu brała udział potężna magia, więc na pewno jest artefaktem — powiedział po krótkiej chwili, w której uważniej przyglądał się magicznemu przedmiotowi, który miał kształt i wygląd oka.
        - Teraz możesz zająć się próbą zniszczenia... Myślę, że da się je zniszczyć tylko z użyciem magii — dodał, przenosząc wzrok na Tressę.
Awatar użytkownika
Tressa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampirzyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tressa »

        Tressa uśmiechnęła się pod nosem, lecz jej mina natychmiastowo zrzedła. Nie ukryła tej emocji, w czym oczywiście była mistrzem, ale w tej chwili nawet o tym nie pomyślała. Zganiła się za to ostro, po czym odchrząknęła. Wampirzyca tylko potaknęła, po czym (nie ukrywając już kompletnie zmęczenia, bo skoro rozpoznał, to po co?) oparła głowę o ramię Vergila, wzdychając.
        - Wiem. I to mnie chyba najbardziej boli. Głupie czekanie – mówiła cicho, choć miała pewność, że wampir ją usłyszy. - Wolałabym mieć to już z głowy – przyznała. - Ale nic nie poradzę. - Oddaliła się, jakby wróciły jej wszystkie siły, a głos przybrał bardziej władczy ton. Kobieta zmienną jest, ot co. Jednakże jej myśli nadal zajmowały wszystkie możliwe opcje. Sorley, jakby czając się na coś, zniknął z pola widzenia.
        - Może i nie wszystkie, ale zdecydowana większość – odparła, przeciągając się i biorąc głęboki wdech. Musiała jakoś otrzeźwić umysł. Teoretycznie powinna na spokojnie wszystko przemyśleć. Obmyślić strategię, cokolwiek. Obecnie pod wpływem nagłej sytuacji poznała siłę jednego członka Zakonu, lecz nie była w stanie zmierzyć dokładnego poziomu jego siły. Nie znała także pozostałych, starszych osobników Srebrnych Róż. Pozostaje jeszcze...
        - Ouroboros – powiedziała nagle. - Miał Ouroborosa, zjadającego swój ogon węża. Znak nieskończoności. - Spojrzała na Vergila, unosząc brew. - Warto poszukać jego większego znaczenia potem w bibliotece. Możemy na coś się natknąć... - Lecz wpierw, jak to każdy wie, pasowałoby zająć się szklanym okiem Kala. Inaczej znowu coś się wydarzy i okaże się, że ten artefakt posiada własną wolę i zrobi im małą niespodziankę? To by było już komiczne.
Tressa uśmiechnęła się szeroko, kiedy otrzymała kolejny pocałunek od wampira. Wyszczerzyła przy tym swoje ukochane kły. Gdzie się podziewał nietoperz, który zwykł strzec jej jak oka w głowie? Chwilkę, przy fakcie posiadania dziwnego artefaktu to porównanie źle brzmi... Sorley zapewne gdzieś śpi, jak to on. Cóż poradzić, jak nic nie poradzisz.

        Tressa o mało nie rozdziawiła ust, wsłuchana w tłumaczenia Vergila. Czytanie aur było dla niej nowością, nigdy wcześniej nie słyszała o czymś takim. Nawet w księgach, które ukradła wraz z siostrą z Zakonu, nie było napisane nic na ten temat. Z tych grubych tomiszczy nauczyła się jedynie porządnie posługiwać magią, nic więcej... No, może kilka ciekawostek na temat pojedynczych zaklęć i historii, ale cóż to takiego w porównaniu z odczytywaniem aur? No właśnie, nic szczególnego. Malutka drobnostka, kropka atramentu na ogromnej kartce.
        - Skąd ty to wszystko wiesz? - zapytała szybko, nie spuszczając zaciekawionego wzroku z mężczyzny. - Nauczysz mnie? - Słuchając dalszych wyjaśnień na temat aur, wampirzyca po krótkiej chwili przeniosła wzrok na szklane oko. Chwyciła je, po czym (z lekkim wahaniem) przyłożyła sobie do oka i spoglądnęła przez nie. Nie zobaczyła nic intrygującego, poza przemijającymi się w nim smugami białego dymu. Westchnęła, a gdy miała już odłożyć artefakt, zauważyła, że mgła nie jest w środku. Jest wokół, jest tutaj. Spoglądając przez oko w coraz to różniejszych kierunkach, mgła przewijała się, jakby tylko dzięki temu przedmiotowi można było ją dostrzec.
        - Oni tutaj nadal są... - wyszeptała, a kąciki jej ust uniosły się w górę w geście zadowolenia ze swojego odkrycia. - Tylko niewidoczne, jak Sorley – oznajmiła.
        Nie trzeba chyba wspominać, że Tressa najbardziej wyczekiwała próby zniszczenia. Ot, nieodparta piromanka-sadystka w jednym, uwielbiała destrukcje. Lecz zważając na fakt, że znajduje się na terenie posiadłości, postanowiła się wstrzymać, żeby zbyt dużo nie spalić... Położyła oko na ziemi, po czym oddaliła się kawałek, by następnie pstryknąć palcami i wywołać lekki pożar wokół artefaktu. Specjalnie przeniosła zaklęcie do środka magicznego przedmiotu, aby przyspieszyć jego działanie. Szkło pod wpływem takiej temperatury powinno urosnąć, a następnie samoistnie pęknąć. Jednakże nic się nie stało. Tressa prychnęła, po czym użyła magii zła, aby łatwiej zniszczyć przedmiot. Ale i to zaklęcie się odbiło, coś pstryknęło i wokół oka pojawiła się siarka, choć sam artefakt zdawał się nienaruszony.
        - Jest niezniszczalny? - wymamrotała niezadowolona.
Zablokowany

Wróć do „Mroczne Doliny”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości