Łzy Rapsodii[Daleko od wodospadów] Niecodzienna konfrontacja

Z zachodnich szczytów Gór Fellarionu spływają dziesiątki wodospadów. Ich nazwa pochodzi od starożytnej legendy o księżniczce Rapsodii, która zamknięta w magicznej wieży w górach płakała tak długo, że z gór zaczęły spływać liczne wodospady.
Awatar użytkownika
Noelia
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Artysta , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Noelia »

Wampirzycę nieobecność Drake'a trochę zbiła z pantałyku. Siedziała na swym łóżku wpatrzona w dal. Zastanawiała się, czy nie popełniła błędu, dając człowiekowi kredyt zaufania. Wiedziała, że jest z tych ludzi, którzy mogą przeciwstawić się takim, jak ona. Gdy więc ujrzała przed sobą puste łóżko swojego nowego znajomego, domyśliła się, że coś kombinował od dawna. Pewnie teraz jest daleko stąd. Ha, przestraszył się jej, była tego pewna. Czmychnął w środku nocy, wykorzystując jej kamienny sen. A to ci hultaj, myślała o nim nieumarła. Całkowicie zapomniała o swoim polowaniu. Była tak zmęczona, że było jej obojętne to, czy zapoluje dzisiaj czy kiedy indziej. W końcu, nie ma pośpiechu, wkrótce i tak zapoluje na jakiegoś śmiertelnika i odzyska dawną młodość. Wprawdzie, nie wyglądała na staruszkę, ale musiała się pilnować - na twarzy zaczęły pojawiać się pierwsze zmarszczki. Przedtem ich nie miała, żyjąc z polowania na zwierzynę, potrafiła zachować swój młodzieńczy wygląd. Ale musiała w końcu zapolować na człowieka. Drake'a sobie odpuści, w końcu i tak go przecież nie znajdzie, bo odszedł w siną dal. Miała teraz wolną rękę, mogła dzisiejszej nocy zrobić rozróbę na mieście lub zmącić umysł jakiejś zakochanej parze... Wiedziała, gdzie szukać. Ludzie lubią urządzać sobie nocne schadzki, romantyczne spotkania pod drzewem w środku nocy... Och, doprawdy, romantyczne, kpiła z nich w myślach. Nie wiedziała, co jest wyjątkowego w takich spotkaniach, podejrzewała, że dla śmiertelników urasta to do rangi świętości, inaczej nie wychodziliby tak późno z domu. A skoro było to dla nich ważne, zapewne będą łatwym łupem, w końcu zakochane duszyczki nie spodziewałyby się żadnego niebezpieczeństwa. Pewnie też niewiele wiedzą na temat wampirów, sądząc, że to tylko miejska legenda czy coś w tym rodzaju. Podniosła się z łóżka, przyodziewając swoją ulubioną białą sukienkę, w której zamierzała chodzić przez cały dzień, aż do nocy. Jeśli wybiera się na łowy, musi ładnie wyglądać.

Oddała klucze jakoś za piętnaście minut. W kącie karczmy dostrzegła, jak na zawołanie, zakochaną młodą parę, która czule szeptała coś sobie do ucha. Noelia myślała, że zwymiotuje, obserwując umizgi tego chłystka. Ach, a ta dziewuszka nie lepsza, sprawiała wrażenie wpatrzonej w niego, wchłaniając szeptane słowa, jak mantrę. Wampirzyca parsknęła i usiadła niedaleko Frosta. Dopiero po kilku chwilach, coś oślepiło jej oczy. Zamrugała kilka razy, po czym ujrzała złoty kolczyk w uchu tajemniczego jegomościa z długimi włosami. Jak na człowieka, prezentował się dość niezwykle. Noelia dodała dwa do dwóch i doszła do wniosku, że to może być przedstawiciel jej gatunku. Nie miał kłów, ale swym wyglądem wzbudzał podejrzenia. Tak, to musiał być nieumarły. Uśmiechnęła się i zamówiła zimne piwo. No co, pod postacią człowieka, mogła uciec się do tego typu uciech. Ludzie często piją alkohol, a nie chciała wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. Wpatrywała się w młodzieńca tak długo, póki on nie podszedł do niej z pytaniem, czy może się dosiąść.
- Proszę bardzo - odpowiedziała obojętnie, sącząc zimny trunek i oblizując usta. Wtem uświadomiła sobie, iż Drake nie jest jej już do niczego potrzebny. Ot, chłopaczyna, który pomylił się nieco w swoich założeniach. Gdyby tylko chciała, mogłaby się zamienić w krwiożerczą bestię i pożreć go żywcem. Ale cóż, lubiła maskować się i grać niewinną kobietę w białej sukni.
- Niezłe sobie wdzianko uszyłeś - zauważyła na poły ironicznie, na poły z uznaniem, mówiąc do Frosta. - Jak cię zwą? Jeśli masz w ogóle jakieś imię, tajemnicza istoto z kolczykiem. - Uniosła brew na znak pytania i ogromnego zdziwienia.

Ciąg dalszy: Noelia i Drake
Ostatnio edytowane przez Noelia 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Frost
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Frost »

Frost siedział spokojnie i popijał wino niczym arystokrata nie śpiesząc się. Miał dużo czasu, bo w końcu jego rasa starzała się bardzo wolno , przez co nigdy nie gonił czasu. Czekał rozglądając się leniwie po izbie i skanował wzrokiem przechodzących maluczkich ludzi. Gdyby chciał, mógłby zrujnować barmanowi tą gospodę, ale na razie perspektywa zobaczenia wampira brała górę nad innymi planami.
W końcu jego dobry słuch zanotował że ktoś schodzi po schodach, a oczy instynktownie obróciły się w tamtym kierunku i w końcu ją zobaczył. Kobietę o kruczoczarnych włosach, które opadały na białą suknię. Mimo iż uchodziła za atrakcyjną to Frost zanotował od razu na jej twarzy kilka zmarszczek. Może nie była tak młoda na jaką chciała uchodzić. Mimo wszystko Łowca się uśmiechnął, a gdy ta usiadła i zamówiła piwo wstał i podszedł do jej stolika pytając czy może się dosiąść. Wiedział że ta również zwróciła na niego swoja uwagę dlatego nie było co czekać tylko od razu się poznać.
Gdy dostał pozwolenie nie uszło jego uwadze że kobieta instynktownie oblizała usta. Gdy usiadł uśmiechnął się dwornie i znów założył nogę na nogę.
- Dziękuję lady - podziękował zgodnie z etykietą. - Pracowali nad nim najznamienitsi tkacze z miasta. Drogo sobie policzyli za tą usługę, ale jest warty swojej ceny, zapewniam. A zwę się Frost von Erif. - wstał jeszcze raz i ukłonił się z gracją, a jego płaszcz załopotał niczym na wietrze,
Na szybko nadał sobie tytuł szlachecki, bo ułatwiało mu to konwersacje z innymi ludźmi. Chłopi kłaniali się w pas, dziewki wiejskie mdlały słysząc że on ze szlachty, a kupcy dawali mu upusty na swoje towary. Mimo wszystko nie mógł też się oprzeć by pobieżnie nie przejrzeć jej myśli. Jej domysły że był nieumarlym szczerze go rozbawiły.
- I nie masz racji my lady, nie jestem podobny tobie. A czy ty masz jakieś imię? - szybko rozlał wino do dwóch kielichów i jeden z nich podał jej mimo iż miała piwo. - Spróbuj tego, wino jest o wiele słodsze niż piwo.
Drake
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Drake »

Drake nie spodziewał się, że kogokolwiek spotka. Postanowił omijać trakty, aby nie zwracać na siebie uwagi. Nauczył się tego gdy narobił sobie złej sławy w niektórych częściach Alaranii, później, gdy już wyemigrował w inne jej rejony, gdzie możliwość spotkania kogoś, kto wie kim jest Huor Ciriatael jest nikła, wciąż omijał tłumne miejsca. Czuł się po prostu lepiej, gdy nikt nie zwracał na niego uwagi. Dlatego przedzierał się przez lasy, gdzie raczej mało który śmiertelnik się zapuszcza. Tutaj, bez wiedzy i broni mało kto mógłby przeżyć przez dłuższy czas. No i nie wszyscy nadają się do czasami karkołomnych wyczynów, które wymusza na podróżniku teren. Właśnie dlatego zdziwił go dym ogniska. Zaciekawiony zakradł się do źródła ognia. Wyczulił słuch na jakiekolwiek oznaki ruchu. I faktycznie, usłyszał dźwięk oddawania moczu. Przyspieszając kroki wychynął zza drzewa. Stał tam starszy mężczyzna o siwiejących, rzednących włosach. Drake chciał zakraść się nieco bliżej, gdy usłyszał:
- Nie skradaj się, i tak wiem, że tam jesteś. - Starzec podciągnął spodnie i wrócił do ogniska. - Podejdź no, nie gryzę.

***

- Więc, panie Drake, zmierza pan do Łez Rapsodii? Zabawne, bo właśnie wracam z tamtych stron. Zamierzam udać się gdzieś na południe stąd. Tutejszy klimat mi nie służy, he, he. - Śmiech przerodził się w kaszel, co było dość żenujące. - Można spytać, co pana tam kieruje?

- Och, kieruje mnie tam wiele rzeczy - Drake napił się wina od swojego towarzysza. Jak dawno nie pił czegoś równie dobrego. - Przede wszystkim zawsze chciałem zobaczyć te wodospady z bliska. Poza tym, być może znajdę tam pracę dla kogoś, kto umie machać mieczem i nie boi się wyzwań. - Zrobił krótką przerwę, w końcu zdecydował się to z siebie wykrztusić - Musiałem też opuścić Rapsodię. Nastąpiły pewne komplikacje, wykonanie mojej pracy okazało się graniczące z cudem, więc postanowiłem rzucić to wszystko w cholerę i iść dalej.

Starzec zadumał się. Łowca widział na jego twarzy zmarszczki, które wcale nie dodawały mu lat. Sprawiały, że wyglądał na doświadczonego, godnego zaufania mówcę.

- Niedokończone sprawy, hę? Niech pan pozwoli, że coś panu opowiem. Ja... kiedyś, to było dawno temu, byłem jeszcze młody i głupi, w pogoni za bogactwem i łatwym zyskiem popadłem w złe towarzystwo. Pracowałem dla jednego takiego... ciężko mi to opisać. To był ktoś, do kogo przyszedłbyś gdybyś miał problem. Nie ważne, o co chodzi, jeśli cię na to stać, załatwi to dla ciebie. Ja byłem specem od brudnej roboty, jednym z najbardziej doświadczonych, dlatego powierzano mi te najbardziej cuchnące sprawy. Wyobraź sobie, że pewnego dnia dostałem robotę. Ot zwykłe zlecenie od przełożonego. Mam zawitać do takiego nowobogackiego pantoflarza, który w spadku dostał ogromny majątek i ziemię. Na dodatek, był kompletnym świrem. Jego żona czuła się niekomfortowo w jego domu. Była bita i poniżana. Gdybyś ją zobaczył, na psa urok, nie uwierzyłbyś, że to żona kogoś z tak obfitym skarbcem. Siniaki, rany, opuchlizny, mało tego, powybijane zęby. Moim zadaniem było, że tak rzekę, wyjaśnić mu raz a porządnie, że tak nie wolno czynić. Widzisz, tej samej nocy postanowiłem wkraść się do jego sypialni. Willa była strzeżona, a jak, ale znałem swój fach. Gdy wparowałem w czarnym płaszczu i z mieczem w ręce przez jego okno, ujrzałem jego żonę, przywiązaną łańcuchami do pręgierza. Rozumiesz to? Ten gad miał we własnej sypialni pręgierz! W ręce trzymał bat, którym ją biczował, przy okazji nie szczędząc kopniaków. Nie czekając ani chwili dłużej, podszedłem do niego od tyłu. Złapałem za głowę i przycisnąłem miecz do szyi, aby go odciągnąć. Jednym uściskiem na jego nadgarstku pozbawiłem go czucia w dłoni, bat upadł na ziemię. Wtedy pchnąłem go w kąt pokoju i przyłożyłem ostrze do piersi. W jego oczach ujrzałem strach. Niesamowity, paraliżujący strach. Był tak przerażony, że nie zawołał nawet ochrony. Stałem tak nad nim, mierząc w niego czubkiem miecza. Wyobraź sobie moją złość. Zastanawiałem się, po co taki człowiek żyje? Ten osobnik był skazą dla społeczeństwa, powinienem był go zabić. Ale nie. Nie zrobiłem tego. Pojawiła się u mnie myśl, że już i tak jest zastraszony. Nie zrobi tego znów, bo będzie się bał, że powrócę. To mu właśnie powiedziałem: "Uderz ją jeszcze raz, krzyknij na nią albo ją znieważ, a przyjdę tu do ciebie jak najprędzej się tylko da. To będzie ostatni raz, kiedy do ciebie przyjdę." Tak było. Uwolniłem kobietę z pęt i wyszedłem przez to samo okno. - Starzec zrobił efektowną przerwę, podczas której napił się wina z bukłaka. Po chwili kontynuował. - Dwa dni później, usłyszałem, jak rozmawia dwóch ludzi na ulicy. Rozmawiali o zabójstwie, które dokonało się w nocy. Okazało się, że ten sam mężczyzna tak mocno skatował swoją żonę za to, że skontaktowała się z nami, że umarła w wyniku ran i wycieńczenia. A wiesz co zrobili jemu? Absolutnie nic. Sypnął miedziakami tu i tam i sprawa po jakimś czasie ucichła... Hmm... Zastanawiasz się pewnie po co ci to mówię.

- Dokładnie tak jest - odrzekł wsłuchany w jego słowa Drake.

- Nie wiem co się wydarzyło w twoim życiu, panie Drake. Z czystej empatii chcę ci natomiast dać radę. Nie popełnij tego samego błędu co ja. Nigdy nie stosuj półśrodków, Drake. W twoim fachu to podstawa. Moim zdaniem - powiedział, powoli wstając do pionu i biorąc swoje rzeczy - powinieneś tam wrócić i dokończyć to, co zacząłeś, zanim komuś niewinnemu stanie się krzywda. Zrobisz jednak jak uważasz.

Starzec rozkopał kijem żarzące się resztki drewna i poprawił płaszcz, po czym bez słowa odszedł w swoją stronę. Z początku Drake chciał pójść za nim, zapytać o coś jeszcze, ale nie zrobił tego. Siedział dalej przy wygasającym ognisku i zastanawiał się nad wypowiedzianymi przez nieznajomego słowa. "Nigdy nie stosuj półśrodków, Drake." Czy to właśnie próbował mi przekazać głos w moim śnie? Mówił, że mam pamiętać kim jestem. Jestem łowcą nagród, zabójcą potworów. Nie stosuj półśrodków...

Drake otworzył swoją torbę. Odnalazł ukrytą przegrodę i wyjął ukryty w niej sprzęt. Było tam sporo narzędzi: Srebrny łańcuch o małych obręczach z przymocowanym małym hakiem na końcu oraz dwie rozkładane bole do unieruchamiania celu, do tego sztylet, parę krótkich lin i małe pudełko z przygotowanymi truciznami. Rany zadane srebrem wywołają u wampira bardzo wolno gojące się rany. Sam jego dotyk wywoła niesamowity ból. Ta trucizna powinna natomiast pozbawić ją czucia. Jeżeli faktycznie od dawna nie polowała, jej odporność będzie słabsza niż powinna, co oznacza, że paraliż pozwoli mi ją związać. I co wtedy? Przebicie serca srebrem... To zadziała, ale tylko na parędziesiąt lat. Jeśli chcę to zakończyć raz na zawsze, będę musiał pozostawić ją na pastę światła słonecznego. Włożył sztylet w cholewę buta, oplótł łańcuch wokół ręki, bole przytroczył do pasa i zatruł parę strzał. Sprawdził napięcie cięciwy. Gdy wszystko było już gotowe, ruszył w stronę Rapsodii. Dzisiaj rozpoczynamy polowanie...

[Ciąg dalszy]
Zablokowany

Wróć do „Łzy Rapsodii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości