Ruiny Nemerii[Jeden z pokoi] Uroczego wieczoru ciąg dalszy

Miasto które niegdyś tętniło życiem, zniszczone po Wielkiej Wojnie dziś jest miastem nieumarłych... tutaj za każdym rogiem czai się cień. Długie ulice, tajemnicze zakamarki opuszczonych ogrodów i domów. Wampirze zamki, komnaty luster, rozległe katakumby i tajemne mgły zalegające nad miastem. Jeśli nie jesteś jednym z tych którzy postanowili żyć wiecznie strzeż się, bo możesz już nigdy nie wrócić do swojego świata!
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Jedną z rzeczy, które szczególnie działały na pannę Sasare, były pocałunki w szyję. Przymrużyła z rozkoszą oczy, na chwilę skupiając się wyłącznie na własnej przyjemności, przyjemności całkowicie ją pochłaniającej. Później zainteresowała się guzikami jego koszuli, które posłusznie odpinały się pod naporem długich palców o czarnych paznokciach.
Tymczasem w jej głowie działy się bardzo ciekawe rzeczy. Może nie bardziej interesujące od tego co działo się w świecie rzeczywistym, ale godne uwagi. Wróciła Pani Odpowiedzialna, by na swoim tronie zastać młodą dziewkę o dzikich oczach. Pannica uśmiechnęła się frywolnie, co Panią Odpowiedzialną zmusiło do fuknięcia pełnego nagany. Stanęły naprzeciwko siebie, by później zerknąć przez oczy Anabde na to, co właśnie się działo. Podekscytowana Dzika Młoda nie mogła ustać bez ruchu, podczas gdy na ustach Pani Odpowiedzialnej, ku zdziwieniu publiczności, pojawił się wyjątkowo usatysfakcjonowany uśmieszek. "To idealny moment!"- oznajmiła radośnie, co napotkało się z uniesieniem brwi przez bardziej lekkomyślne ja naszej bohaterki. "Idealny na co?"- zapytała podejrzliwie. "Idealny na to, by wstała i wyszła! No pomyśl tylko, przejęła niejaką kontrolę nad sytuacją, niech zostawi tego skurczybyka samego na łóżku, kiedy on już się rozochocił. To będzie bezbłędne!"- wytłumaczyła roztropna, i jak widać wykazująca się sporą złośliwością, Odpowiedzialna. Młoda Dzika, dziewczę również dość łobuzerskie i uwielbiające triumfy, pokiwała lekko głową na znak, że rozumie. "Jest mały problem"- powiedziała po dłuższej chwili-"Anabde też się rozochociła.".
Co prawda, to prawda. Chociaż pomysł Pani Odpowiedzialnej rzeczywiście zagościł na chwilę w jej świadomości, natychmiast go odrzuciła. Może innym razem utrze nosa Łowcy, dzisiaj nie miała na to ochoty. Miała ochotę na niego. Jeszcze chwilę temu bała się tego, bała się, że zostanie zdominowana, bała się, że ich wizja dzisiejszego wieczoru się różni. Gdy pozwolił jej objąć kontrolę nad sytuacją przekonała się, że jej wątpliwości były niesłuszne.
Swoją drogą zaciekawił ją fakt, że nawet nie odpowiedział na jej słowa. W Sheridanie dziwnie podobało jej się to, że obcowanie z nim było niczym balansowanie na krawędzi. Cały czas towarzyszyła temu adrenalina niepewności, a co silniejsze podmuchy wiatru utrudniające złapanie równowagi przypominały, że sprawa nie jest do końca bezpieczna. W tej chwili właśnie tego zaczęło jej brakować, właśnie tego zaczęła potrzebować najbardziej. I dlatego, skoro już przestała się bać tego co może się stać, chciała go sprowokować. Tak, w pewnym sensie miała zamiar oddać mu kontrolę nad sytuacją. Uściślijmy: część kontroli.
- Interesujące jest to "wyświadczanie Larkinowi przysługi".- szepnęła mu do ucha. Uniosła głowę, pocałowała go ledwie muśnięciem warg, po czym przystawiła usta do drugiego ucha- Tylko kto tu kogo kładzie.
Podniosła się, by spojrzeć na niego z góry; wyzywający uśmieszek nie schodził z jej twarzy. Nie czekała jednak na reakcję mężczyzny, jej ręce zaczęły już wędrować po jego ciele. Zaciekawiona mięśniami rysującymi się pod koszulą Łowcy postanowiła natychmiast pozbyć się niepotrzebnej części odzieży, z czym zresztą poradziła sobie bardzo sprawnie. Wyjątkowo zadowoliło ją to, że miała rację- koszula była zbędna, bo ukrywała to, co warte było obejrzenia.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

- Zawsze mi powtarzano, by być otwartym na cudze propozycje - stwierdził, widząc, że bardzo się dziewczyna domaga chociaż drobnej namiastki rozmowy. Nie przeszkadzało mu to zbytnio, nawet bardziej go rozbawiło. - Ale widzę, że to się nie dogodzi w żadną stronę - dodał, uśmiechnął się trochę szerzej, z większą bezczelnością, i uniósł się tak, że ostatecznie klęczał na łóżku, siedząc na swoich piętach.
Ujął jej twarz w dłonie, by zaraz zsunąć je na szyję, z szyi przesunąć na kark i przeciągnąć po nim, z odpowiednio dozowanym naciskiem, palcami, a kiedy zjechał nimi na ramiona, talię i wreszcie biodra, powrócił do całowania jej skóry, teraz wędrując również na barki i obojczyki. Ręce natomiast wypuścił na samodzielne zwiady pod bluzką Anabde, niespecjalnie spiesząc się ze ściąganiem ubrań. Było dość czasu, żeby zbadać i poznać, pośpiech był zbędny.
Nieustannie ciekawiło go, jak ostatecznie Anabde to rozegra. Dostrzegał subtelne, uchwytne na mgnienie oka, zmiany w jej spojrzeniu, widział, że miała momenty zawahania, i to sprawiło, że nachodziła go jeszcze większa ochota, by wystawiać ją na próby. No, nie tylko dlatego pozwolił sobie na tę zabawę, były także inne powody, trochę mniej górnolotne - aczkolwiek podane wyżej powody również górnolotne nie były - jednak nie planował się nad nimi rozwodzić.
Swoją drogą, jeśli tak naciskała, mógł ją położyć do łóżka. Nie żeby już na tym łóżku nie byli, ale czemu i nie dać jej trochę satysfakcji? Oczywiście nie bezpośrednio. I nie tak całkowicie. Aczkolwiek dominująca Anabde była ciekawym widokiem, podobała mu się w tej roli. Z drugiej strony może czas sprawdzić, jak wygląda Anabde zdominowana.
Przesunął jedną rękę na jej plecy, a potem gwałtownie, ni z tego, ni z owego, pociągnął ją w bok, jakby chciał nią rzucić o łóżko. Ramię jednak wyhamowało siłę przesunięcia i na materacu wylądowała dość miękko, tyle tylko, że znalazła się w niejakim potrzasku. Łowca zamknął ją między swoimi rękoma, które położył po bokach jej głowy, a nogami, które ustawił tak, żeby było mu wygodnie się nad nią pochylać.
Uśmiechnął się lekko, w uśmiechu ukazując lekko zaostrzone zęby, i przymrużył oczy, obserwując ją z niejakim zadowoleniem.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Ujęła jego twarz w dłonie i przyjrzała się mu uważnie. Coraz bardziej ją zaskakiwał, zdawał się rozumieć sygnały jej ciała, robił dokładnie to, czego w danej chwili pragnęła najbardziej. Różnił się od wszystkich mężczyzn, jakich dotychczas spotkała. To wyczucie i swego rodzaju delikatność... I jak tu uwierzyć, że jest takim egoistą?
Wszystko ją tego wieczoru satysfakcjonowało. Chwilę temu podobało jej się to, że ona wyznaczała kroki, teraz przypadła jej do gustu nagła zmiana ról. Odpowiedziała uśmiechem- podobnie zadowolonym i frywolnym. Błyszczące spojrzenie kocich oczu zjechało z twarzy mężczyzny na jego tors; uśmieszek stał się jeszcze bardziej znaczący. Przez moment obserwowała wędrówkę swoich dłoni po jego skórze, przyglądała się finezyjnym liniom i floresom, które sama rysowała. W czasie, gdy szare oczy wracały do spotkania z zielonymi, rączki dziewczyny objęły Łowcę. Przesunęła paznokciami po jego plecach, od łopatek w dół; zrobiła to z wyczuciem, by nie zadrapać skóry.
Problem był taki, że mieli różne poczucie czasu. Dla niego te własne sto pięćdziesiąt lat było tym samym, czym dla niej dwadzieścia trzy. Właśnie dlatego ona uważała, że czas ucieka i trzeba go jak najlepiej (i jak najszybciej) wykorzystać. Ale to nie teraz, nie myślała o tym w tej chwili. W tej chwili, niesiona kolejnym przyjemnym impulsem, wpiła się w jego usta. Palce jednej z rąk, dotychczas badające plecy mężczyzny, wplotły się w jego ciemnobrązowe włosy. Przyciągnęła go- o ile to w ogóle możliwe- jeszcze bliżej, przymykając powieki. Tętno podskoczyło, serce zaczęło bić szybciej, a ona przestała mieć Łowcy tak bardzo dość.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Powoli zaczynał odczuwać presję czasu. Zbędne ubrania, których jeszcze się nie pozbyli, niejako irytowały, a fakt, że coś go irytowało, irytował go jeszcze bardziej. Jeśli ktoś nie załapał niezaprzeczalnej logiki tego stwierdzenia, to łączę się z nim w bólu, bo tego gościa naprawdę trudno zrozumieć.
Wsunął dłoń pod jej plecy, trochę ją unosząc, i pomógł sobie drugą ręką, pozbywając się w ten sposób bluzki Anabde. Tak, ona już stała się zbędna, dlatego nadszedł czas, by ją zdjąć. Rzucił ją na oparcie zdewastowanego krzesła, które jeszcze nie wyglądało na opanowane przez kolonie kurzu, i zaraz powrócił z całą uwagą do swojej towarzyszki.
Przesunął naprawdę godnym podziwu, bo niemal całkowicie opanowanym, spojrzeniem po jej ciele, tak je sobie bezczelnie poznając. Potem uśmiechnął się lekko, na krótką chwilę zajmując się jej ustami, jednak szybko się rozmyślił. Uznał, że piersi i brzuch są o wiele ciekawsze, bo jeszcze nieznane.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

To ją jeszcze bardziej zachwyciło- i zaszokowało. W chwili, gdy jej wpadło do głowy zwiększenie tempa, on już pozbył się jej bluzki. Uniosła zaskoczona brew, ale nie dał jej możliwości skomentowania. Nie protestowała. Dalej sprawy potoczyły się w zawrotnym tempie- co podobało się i jej, i jemu. Nie przejmowała się tym, co robił z jej ubraniami ani gdzie je rzucał, sprawą zajmie się później. Chwilę droczyła się z jego rozporkiem (bo skoro on chciał szybko pozbyć się zbędnych ubrań, to ona, przekornie, musiała zwolnić tempo ich ściągania), co zakończyło się jego warknięciem. Sam sobie, dzielny chłopak, poradził, a An wyszczerzyła ząbki w łobuzerskim uśmiechu.
Było jej dobrze. Ba! Było jej wspaniale. Powstrzymywanie się przed krzykiem wyszło jej połowicznie- udało się jej stłumić go na tyle, by nie postawić na nogi całej, prawdopodobnie śpiącej już, grupy. Koniec końców wyszło na to, że Sheridan został na noc. Oboje byli zbyt zmęczeni, by myśleć o zmianie pokoju i spokojnym śnie. Zasnęli objęci, ona z głową opartą o jego tors.

Gdy sen zaczął powoli odpływać w nicość, dotychczas leżąca na boku An przewróciła się na plecy. Uchyliła powieki i chwilę wpatrywała się w zakurzony sufit, starając się przypomnieć sobie kim jest, gdzie jest i dlaczego tak strasznie boli ją głowa. Odetchnęła głośno, przytłoczona krytycznie głośnymi dźwiękami (to fascynujące, jak bardzo wrażliwy staje się słuch na kacu); słyszała jak schnie farba na ścianach, kurzy się kurz na parapecie... i jak ktoś oddycha zaraz koło niej. Zmarszczyła czoło, zaniepokojona tym faktem, ale nie była w stanie odwrócić głowy. Zamiast tego zaczęła przeszukiwać swoje myśli w poszukiwaniu wspomnień z poprzedniego wieczora. W czasie, gdy w jej umyśle zaczęły się pojawiać obrazy, ona już podniosła się do pozycji siedzącej. Zorientowała się, że jest naga (co było jeszcze bardziej podejrzane), dlatego siadając naciągnęła koc, którym była okryta, aż po szyję. Przypomniała sobie już cały wieczór (postanowiła odłożyć na później sądy nad własną osobą), ale nie pamiętała, by przykrywała się kocem. Może to on w nocy wstał, żeby ich okryć. To byłoby miłe.
Ponieważ zaczęło jej się rozjaśniać w głowie, której ból ćmił już nieco słabiej, odwróciła twarz w stronę śpiącego mężczyzny. Sheridan. Przyjrzała mu się i uniosła kącik ust w czymś na kształt uśmiechu. Potem poczuła nagłą potrzebę ubrania się- problem był taki, że jej ubrania były w bliżej nieokreślonym gdzieś, które mogło być wszędzie. W celu ich odnalezienia trzeba było wstać; uznała, że nie będzie się przechadzać po pokoju nago, dlatego siadając na krawędzi łóżka nieczule ściągnęła z mężczyzny koc. Wsunęła bose stopy w buty, nie zapinając ich, po czym wstała i owinęła się szczelnie materiałem.
Bluzkę znalazła na oparciu krzesła. Przyjrzała się jej krytycznie, wywinęła ją na odpowiednią stronę i otrzepała z kurzu. Rozglądając się w poszukiwaniu reszty ubrań nie mogła się powstrzymać przed rzuceniem badawczego spojrzenia Łowcy. Wreszcie mogła go ocenić na trzeźwo w całej jego okazałości- nie miała zamiaru rezygnować z tej szansy. Przyjrzała mu się uważnie, uniosła ku górze jedną brew i koniec końców uśmiechnęła się, wyjątkowo usatysfakcjonowana.
A teraz wróćmy do najważniejszego problemu- gdzie są jej spodnie?
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Sheridan obudził się, kiedy Anabde zaczęła mu się kokosić na łóżku. Był jednak na tyle leniwy, by dłuższą chwilę się nie ruszać i powstrzymywać się od krzywienia brzydkiego na każdy usłyszany dźwięk. Jakieś pół godziny i wszystko przejdzie, ale tymczasem musiał poumierać. Nie lubił umierać, jednak co poradzić, sam się prosił.
W końcu uznał, że trzeba się zbierać, bo jeszcze jakieś niecierpliwe (może nawet rude rozczochrane niecierpliwe, chrońcie, bogowie, jeśli istniejecie) wpadnie tu i zacznie krzyczeć, a wtedy musiałby dokonać na tym mordu. Z jednej strony dużej straty by z tego powodu nie było. Przeciągnął dłonią po twarzy, dźwignął się z materaca, po czym serdecznie kichnął. Potargał zmierzwione włosy, mrucząc ledwie słyszalnie przekleństwo, zlokalizował spodnie i się po nie wyciągnął. Nie chciało mu się dupy ruszać z łóżka, co poradzić.
- Z drugiej strony pokoju - stwierdził wreszcie, widząc, że się Anabde nieszczęsna rozgląda bezradnie dokoła. Uporawszy się ze spodniami, dźwignął się z materaca z wyraźną niechęcią i wyruszył na poszukiwania koszuli.
Jego myśli powróciły nadzwyczaj szybko do czekającego ich zadania. Nie należał do osób, które rozpamiętywały sobie cokolwiek ze swojego życia, zwłaszcza kiedy były ważniejsze rzeczy do roboty.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Powstrzymanie złośliwego chichotu na widok rozespanego Sheridana było nie lada wyzwaniem. Wprawdzie ona z pewnością nie wyglądała szczególnie przytomnie, ale aż tak źle nie było. Nie kichała, nie mruczała pod nosem brzydkich rzeczy i nie sprawiała wrażenia aż tak wrogo nastawionej do świata. Dla pewności przeczesała palcami skołtunione włosy, rozdzielając co bardziej poplątane pasma. Jednocześnie powędrowała wzrokiem na drugi koniec pokoju, zgodnie z instrukcją mężczyzny. Po zlokalizowaniu zagubionej części garderoby mruknęła pod nosem "aha" i, nadal zajęta rozplątywaniem szczególnie dużego kołtuna, powędrowała w stronę spodni. Jedną ręką starała się przytrzymać i znalezione już ubrania i koc, którym się owinęła dookoła; nawet jej to wyszło.
Wkrótce potem koc wylądował na krześle, a ona wciągnęła na siebie spodnie. Ubrała bluzkę, poprawiła podwinięte nieco rękawy i, nawet nie patrząc na Sheridana, podała mu prawdopodobnie poszukiwaną koszulę- akurat leżała koło niej, to będzie tak dobra. Nie spodziewając się jakiejkolwiek reakcji ze strony mężczyzny- bo i nie była naiwna, a do tego niespecjalnie zależało jej na jego odpowiedzi- zabrała się za składanie koca.
Niszczenie ciszy niepotrzebnymi słowami w ich aktualnym stanie byłoby okrucieństwem. Każdy dźwięk był cierpieniem dla i tak pękających od bólu głów. Trzeba było tyle nie pić, oj trzeba było.
Wkrótce torba podróżna była już spakowana, łóżko w miarę pościelone (nie wysilała się, bo i po co), a Anabde gotowa do wyjścia. Odświeżenie się w tym miejscu było nie lada wyzwaniem, ale jakoś poradziła sobie przy użyciu wody, ściereczki i znalezionej na półce miseczki. Dzięki temu nie wyglądała jak upiór, tylko jak nieco zmęczona życiem Anabde.
Stała teraz naprzeciwko drzwi; zerknęła przez ramię na Sheridana, zastanawiając się, czy wykazać się odrobiną kultury i poczekać na niego. Ponieważ wyglądało na to, że zaraz będzie gotowy do wyjścia, uznała to za dobry pomysł.
Domyśliła się, że trzeba potraktować z dystansem to, co stało się poprzedniej nocy, zaakceptować fakt, ale absolutnie nic z tym nie robić. Nie spodziewała się niczego, nie oczekiwała żadnych słów czy zapewnień ze strony mężczyzny, nie była aż tak naiwna. Stało się i się nie odstanie, trudno. W sumie nie żałowała.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Sheridan
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 88
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sheridan »

Nie skończył dopinania koszuli, bo i po co. Przeczesał palcami potargane włosy, upewnił się, że w butach nie zalęgło się mu żadne obce życie, a potem ruszył w stronę dziewczyny. I uśmiechnął się bez przekonania kącikiem ust, jak to on. Niech ten kac już minie, to już trwało wyjątkowo długo, zwłaszcza jak na niego. Naprawdę aż tyle wczoraj wypił?
- Sprawdźmy, czy ktoś jest w stanie żyć - rzucił, nacisnął klamkę i otworzył drzwi, przenosząc wzrok na zdewastowany korytarz. Zdecydowanie trzeba było pozbierać ekipę i ruszać w drogę, artefakt sam się nie znajdzie.
Ariene wczoraj mówiła coś o tym, że dałoby się go znaleźć... ale co mówiła? Szlag by to.
Chwilę później oboje opuścili pomieszczenie, a drzwi z cichym skrzypnięciem się za nimi zamknęły.

Ciąg dalszy: Anabde, Sheridan.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Zablokowany

Wróć do „Ruiny Nemerii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość