Elisia[Mieszkanie Lycoris] Pokój na poddaszu.

Miasto przedstawia bardzo stereotypowy wygląd architektury przedstawianej w literaturze i malarstwie. Szare, kamienne domy w najbogatszej części miasta. Arystokracja ma nawet osobną dzielnicę. W miarę oddalania się od ogromnej katedry będącej centrum miasta, zabudowania rozrzedzają się, a kamienie są zamieniane na drewno i glinę.
Awatar użytkownika
Isandiel
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isandiel »

Isa nie rozumiała co się dzieje. Była zszokowana i tym co zrobiła i tym co teraz robiła Eri. Ta noc była zdecydowanie najdziwniejsza w jej życiu. Kiedy szła do Ris nie spodziewała się takiego obrotu zdarzeń. Chciała tylko wyjaśnić jej co działo się w jej życiu przez ostatnie tygodnie. Chciała uspokoić przyjaciółkę, powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze, że uciekną i już zawsze będą żyły razem. Nie chciała nikogo zabijać. Ale ten knur uderzył jej ukochaną... nie potrafiła się opanować.
Przez kilka sekund patrzyła na Eri leżąca na podłodze. Zupełnie zapomniała o tym, że jest całkiem naga. W końcu jednak dotarło do niej, że nie jest w stanie pomóc uzdrowicielce. Musiała uciekać. Świt był już blisko. Odwróciła się gwałtownie, wyciągnęła z pod łózka Eri ubrania, w pośpiechu nasunęła ja na siebie i ruszyła do drzwi. Nim wyszła odwróciła się jeszcze na sekundę by spojrzeć na Nerinę.
- Przyjdź na pogrzeb - to było jej ostatnie zdanie jakie powiedziała. Otwarła drzwi i ruszyła biegiem przez miasto.
Kilka minut później wspinała się już po murze miejskim, by przeskoczyć przez niego, wsiąść na konia i odjechać do dworu dziadka.

Trzy dni później.

Isandiel udało się uciec z miasta i dotrzeć do dworu dziadka niezauważonej. Nikt nawet nie podejrzewał, że to ona zabiła kapitana straży hrabiego. Gwardziści oczywiście szukali mordercy, ale wszystko wskazywało na to, że Elendal został zabity przez kogoś, kto chciał się na nim za coś zemścić. Nikomu nie przyszło do głowy, że mogła zamordować go wojowniczka, która jeszcze niedawno pod nim służyła. Historia o tym, że Lycoris akurat spała w innej izbie i nie słyszała by ktoś wchodził do domu została uznana za prawdopodobną. Wiele było bowiem małżeństw z przymusu, które nie spały razem. Kobiety, jak wiadomo miały twardy sen, zwłaszcza te, które były zielarkami. Powszechnie bowiem uważano, że większość kobiet, jako że są to istoty nader nerwowe na sen piją ziółka, by nic nie mogło zmącić ich odpoczynku. Tym samym żadna z trzech kobiet nie miała nic wspólnego ze śmiercią kapitana.

Isandiel przyjechała do miasta w pełnym rynsztunku. Co prawda zrezygnowała z wojska, ale jako, że stało się to niedawno została zaproszona na pogrzeb jako rycerz. Miała na sobie swoją złota, łuskową kolczugę, srebrny, zdobiony napierśnik i naramienniki. Dół jej stroju również stanowiła srebrna zbroja. Nawet jej koń miał na sobie ozdobny pancerz. Przy jej pasku wisiał dziś najlepszy, zdobny miecz. Miała włosy zaplecione w warkocz, zaczynający się od czubka głowy. A jej czoło, jako, że była kobieta, zdobił niebieski klejnot, oprawiony w złoto, wiszący na szerokim złotym łańcuszku. Szła przez miasto prowadząc obok siebie swojego rumaka.
Cmentarz znajdował się w najbardziej oddalonej na północ dzielnicy miasta. Tuż przy samych murach. Zostawiła swojego konia przed wielką, stalową bramą, przywiązując go belki, gdzie stały już inne rumaki, pozostałych przybyłych.

Weszła cicho na cmentarz. Z daleka widziała już rycerzy stojących w jego wschodniej części. W zgromadzonej grupie ludzi byli też arystokraci, w tym hrabia z żoną, kilku innych szlachciców. Kilkoro mężczyzn, którzy mieli się za przyjaciół kapitana, a także ich żony. Te ostatnie obskakiwały właśnie Lycoris pocieszając ją po śmierci męża. Isa z daleka zobaczyła, że niedaleko nich stoi także odświętnie ubrana Eri. Nie nadskakiwała Ris, nie głaskała jej po ramionach, nie udawała przejętej. Stała po prostu cichutko z boku, ze spuszczoną głową. Gdy Isa dotarła do grupy żałobników, stanęła razem z innymi rycerzami. Z dala od Lycoris i Eri.
Lycorris
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lycorris »

Lycoris stała wyprostowana zupełnie nie zwracając uwagi na obskakujące ją kobiety. Miała na sobie prostą czarną suknie, sięgającą ziemi, spiętą w pasie czarnym materiałem. Włosy miała zaplecione w ciasny, warkocz opadający na lewe ramię. Drobne dłonie złożone z przodu. Lycoris świetnie udawała pogrążoną w żałobie żonę. Choć przez ostatnie trzy dni, trudno jej było dojść do siebie. Chciała już wyjechać z ukochaną Isandiel i Neri. Mieszkać razem pod jednym dachem, wieść wspólne życie. Tymczasem odwiedziło ją wiele osób, współczując jej z powodu śmierci męża. Udawała więc przybitą i smutną. W ciągu tych trzech dni, Lycoris odwiedziła kilka razy uzdrowicielka, by pomówić z nią. Oficjalnie, młoda kobieta pomagała jej otrząsnąć się po zdarzeniu i podać zioła na stres.
Od początku pogrzebu, zielarka wypatrywała jak nie jednej to drugiej przyjaciółki. Miała nadzieję, że zaraz po ceremonii się spotkają. Kiedy zobaczyła Isandiel stojącą wśród żołnierzy, delikatnie się uśmiechnęła. Kąciki jej warg ledwo się uniosły, nie potrafiła jednak powstrzymać tej reakcji.
Awatar użytkownika
Nerina
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nerina »

Następnego dnia po zabójstwie, uzdrowicielka ledwo mogła zwlec się z łóżka. O ile używania magii uzdrawiania szło jej całkiem sprawnie - o ile nie przesadzała - to z magią porządku ledwo sobie radziła. I tak mogła się cieszyć, że nie pomyliła melodii. Na szczęście udało jej się bez problemu pozbyć zakrwawionych ubrań, a swój blady wygląd tłumaczyła miesięczną niedyspozycją. Choć kilkakrotnie spotkała się z Lycoris pod pretekstem leczenia szoku w jakim miała się jakoby znaleźć po zobaczeniu martwego męża, obie nie wiedziały co działo się z Isandiel przez ostatnie tygodnie - przynajmniej wiedziały, że jest cała. Nie wiedziały, też co zrobią teraz. Pozostawało tylko czekać na sposobność aby z nią porozmawiać. Nerina czuła się strasznie przytłoczona przez te trzy dni i nie wiedziała co ze sobą zrobić.

Na pogrzeb ubrała się w odświętne - chodź wciąż skromnie wyglądające szaty uzdrowicielki. Wśród tylu ludzi, którzy przybyli na uroczystość czuła się niewielka i krucha. Robiła co w jej mocy by nie rzucać się w oczy i próbowała wręcz zniknąć. Większości ludzi którzy się zjawili nie znała wcale, część rozpoznawała tylko z ich wizyt w domu uzdrowicieli. Lycoris obstąpiło stado kobiet, niczym chmara wron. Uzdrowicielka cofnęła się o kolejny krok, zastanawiając się czy nie spotkać się z przyjaciółkami po pogrzebie, gdy w końcu zjawiła się Isandiel. W swojej lśniącej zbroi wyglądała dostojnie i wojowniczo. Lśniła niczym klejnot, który nosiła na czole. Jej obecność pokrzepiła nieco ducha Neriny i ta postanowiła wytrwać do końca uroczystości.
Awatar użytkownika
Isandiel
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isandiel »

Isandiel nie mogła zbliżyć się teraz do Ris. Jej miejsce było wśród wojowników. Na szczęście ceremonia pogrzebowa nie trwała długo. Kapłanka, która odprawiała pogrzeb, odśpiewała modlitwę, powiedziała kilka słów. Po czym dwaj starzy grabarze zagrzebali martwego kapitana w ziemi. Po zakończonym obrzędzie wojownicy służący pod Elendalem rozeszli się wracając do swoich zajęć. Żony "przyjaciół" rycerza jeszcze przez chwilę oblegały Lycoris chcąc ją pocieszyć. Ostatecznie jednak ich mężowie postanowili zabrać je do domów. Na cmentarzu zostało niewiele osób. Z grona trzech przyjaciółek pierwsza opuściła go Isa. Udała się wprost do mieszkania Ris. Zaczekała na wewnętrznym dziedzińcu aż zjawą się tam też Ris i Eri. Nie trwało długo, a i one opuściły cmentarz i udały się do domu.

W milczeniu weszły do mieszkania i poczłapały się na samą górę do ich pokoiku. Kiedy się tam znalazły Isa zdjęła z siebie część zbroi, zostając tylko w złotej kolczudze. Usiadła na krześle, które stało niedaleko łóżka. Eri zajęła miejsce na posłaniu, a obok niej usiadła Lycoris. Przez chwilę w pokoiku panowała absolutna cisza. Żadna z nich nie spodziewała się, że stanie się coś takiego. Koszmarne milczenie postanowiła przerwać Isandiel.
- Stęskniłam się - jej głos rozniósł się po izbie.
- Bardzo - dodała.
- Przepraszam, że nie było mnie tyle czasu, ale musiałam gdzieś pojechać - uznała, że nie ma sensu rozpamiętywać śmierci Elendala. Isa pogodziła się już z tym co zrobiła. Uderzył Ris, był leniwą świnią, nie wojownikiem, wiecznie siedział w swoim fotelu u hrabiego opijając się winem. Nie był godny stopnia kapitana, a za to co zrobił nie był nawet godny by nazywać się człowiekiem. W taki właśnie sposób Isa wmówiła sobie, że zasłużył na śmierć i nie ma co tego rozpamiętywać. Nie zamierzała teraz pogrążyć się w obędzie, bo go zabiła. Stało się, nie mogła cofnąć czasu. Musiała więc wierzyć, że tak miało być, że tak jest lepiej i że dzięki temu rozwiązał się jeden z ich problemów.

- Nadal chcę uciec - wyznała, upewniając je w tym o czym rozmawiały trzy tygodnie temu.
- Zniknęłam na tyle czasu, bo musiałam upewnić się, że mamy dokąd. Ale może od początku... - nie mówiła ani słowa o Elendalu, o tym co wydarzyło się tamtej nocy. Musiały o tym zapomnieć i żyć dalej.
- Następnego dnia po naszym spotkaniu, napisałam oficjalny list do generała o rezygnacje z wojska. Nikt nie miał nic przeciwko, więc dwa dni później byłam już spakowana i jako cywil ruszyłam do dworu dziadka, za miasto. Kiedy tam byłam poprosiłam go by znalazł mi męża, ponieważ uznałam, że czas już by zacząć normalne życie kobiety w naszym rodzie. Dziadek powiedział, że zrobi to z przyjemnością. Kiedy on zajmował się poszukiwaniami odpowiedniego kandydata, ja zabrałam z archiwum dziadka księgę mojego ojca. Jedyną, która nie była przechowywana w naszym domu, tylko we dworze. Jedyną, która nie spłonęła. Musiałam sprawdzić, czy moja pamięć płata mi figla, czy jednak istnieje miejsce w którym mogłybyśmy się ukryć.

- Kiedy byłam jeszcze mała, pamiętam, że ojciec opowiadał mi o miejscu, które zbudował dla matki, gdyby nie było dla nich miejsca w naszej rodzinie. Wtedy nie wiedziałam co to znaczy. Pamiętałam jednak opowieści dziadka o tym jak wiele lat trwała wojna pomiędzy rodem matki i ojca o to by młodzi mogli być razem. Przypomniałam też sobie, że kiedyś ojciec zabrał mnie na wschód, razem z matką do czegoś co wtedy nazywał dworem. Pamiętałam niewiele z tego miejsca, ale księga ojca wszystko mi rozjaśniła.
- Kiedy trwała wojna pomiędzy Aventisami, a rodem mojej matki, ojciec zaczął budować dla mojej mamy dom, daleko stąd. W razie gdyby rody nie potrafiły dojść do porozumienia. W księdza znalazłam mapy, projekty, opisy i wszystko to co dotyczyło tego domu. Musiałam sprawdzić, czy on naprawdę istnieje. Czy to tylko moje majaczenia i bzdury wypisane w księdze. Zabrałam mapy, powiedziałam dziadkowi, że muszę na jakiś czas wyjechać, ale wrócę i ruszyłam szukać miejsca z moich wspomnień.
- Wszystko zarosło krzakami jeżyn i bluszczem. Zejście nad jezioro blokują trzciny i pałki wodne. Tam gdzie nie ma drzew rosną wysokie trawy, a wszystkie altany zawalone są tonami liści. Ale dom stoi - uśmiechnęła się.
- Budynki gospodarcze są nieruszone. I w nich i w domu jest pełno kurzu i bałaganu, ale - uśmiechnęła się jeszcze szerzej - mamy dokąd uciec. Mamy swoje miejsce na ziemi.

- Dziadek nadal myśli, że chce wyjść za mąż. Znalazł mi kandydata w Meot. Przekonałam go, że chce wyjechać z Elisji sama, że wezmę tylko moje wiano i za cztery tygodnie wyruszę, by zostać grzeczną, usłużną żoną. Dziadek wie, że nie zmusi mnie bym zabrała ze sobą gwardzistów. Dostanę więc wóz, drugiego konia i mogę jechać. Ale ja wcale nie zamierzam jechać do Meot.
- Za cztery tygodnie wyruszymy daleko stąd, żeby być już zawsze razem! Moje wiano jest duże, zabieram ze sobą wszystkie pieniądze i wszystkie rzeczy jakie się na nie składają.
- Teraz, kiedy Elednal nie żyje, Ris może spieniężyć cały majątek, zabrać wszystkie pieniądze i ruszyć poza miasto bez żadnych pytań. Zainteresowanym powie się, że nie może już dużej mieszkać w tym domu, bo przywołuje zbyt wiele wspomnień i będzie mogła zniknąć.
- A Ty, Eri, będziesz mogła tam leczyć, niedaleko jest wioska, a do Demary jest jeden, może dwa dni drogi. To bardzo daleko stąd. Prawie siedem dni galopem. My, wozem, pojedziemy znacznie dłużej. Ale przynajmniej mamy pewność, że nikt nas tam nie pozna.
- Dlatego nie było mnie tyle czasu, prawie całe te dwa tygodnie spędziłam w siodle. Kiedy tam dojechałam, nie mogłam uwierzyć własnym oczom, wszystkie budynki, ścieżki, były takie jak narysowane i opisane w księdze ojca. Dziadek musiał zapomnieć, że ta księga w ogóle istnieje. Obejrzałam pobieżnie dom i okolicę, po czym ruszyłam z powrotem tutaj. Naprawdę przepraszam, że nic wam nie powiedziałam, ale nie miałam czasu.
Lycorris
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lycorris »

Lycoris nie mogła wyjść z podziwu, zaskoczenia i szoku. Nie wiedziała czy bardziej czuje jedno czy drugie. Wraz ze słowami przyjaciółki, przypływał przez nią powiew nadziei. Zupełnie wyrzuciła ze swojego serce, pretensję i żal, że przez tak długi czas nie widziała Isy. Nie wiedziała, bo i skąd jak wiele zrobiła i wymyśliła dla nich jeszcze miejsce gdzie będą mogły się udać. Teraz czuła rozpierającą radość i nadzieję.
- Nie wiedziałam nic o tym miejscu – pokręciła z niedowierzaniem głową.
- Dlaczego nie powiedziałaś wcześniej? – zapytała – zresztą nieważne… Cieszę się, że znów będziemy razem, tym razem na zawsze.
Kobieta poderwała się porwana emocjami i mocno przytuliła się do Isy.
- Kochana… dziękuję, że… że to tak obmyśliłaś. Przepraszam, że zwątpiłam w nas. Ty jednak znalazłaś rozwiązanie.
Nie przejmowała się, że kobieta miała na sobie twardą, zimną kolczugę. Przytuliła się mocno i nie zamierzała już puścić.
- Ale nie zostawiaj już nas nigdy na tak długi czas… za bardzo cię kochamy – powiedziała nadal tuląc się.
Awatar użytkownika
Nerina
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nerina »

- Martwiłyśmy się o ciebie - powiedziała z lekkim wyrzutem w stronę Isandiel - mogłaś powiedzieć nam, że wyjeżdżasz. Już myślałam, że coś cię zabiło i zjadło. W dodatku ta cała historia z mężem Ris. - Nerina była naburmuszona i chciała zrobić awanturę przyjaciółce, jednak kochała ją za bardzo i nie potrafiła się na nią gniewać. Po chwili rozchmurzyła się i również przytuliła się do kobiet. - Tęskniłam za tobą.

Uzdrowicielka wciąż bała się opuszczać mury Elisji, wiedziała jednak, że z Isandiel będzie się czuła bezpieczna. Zwłaszcza, że ta znalazła im miejsce gdzie mogłyby zamieszkać w trójkę. Nagle posmutniała.
- Tylko ja... ja nie mam co ze sobą zabrać. Wy macie pokaźny majątek, a ja nie mam prawie nic. Będę wam ciążyć. - Powiedziała wyraźnie smutna. Choć uzdrowiciele zarabiali całkiem sporo, to Nerina nigdy nie brała od potrzebujących więcej niż mogli sobie na to pozwolić. Czasem leczyła ich nawet za darmo. Żyła skromnie i było jej z tym dobrze, a wszelkie pieniądze które jej zostawały praktycznie od razu wydawała na nowe medykamenty, lub książki związane z medycyną. Dlatego też nigdy nie udało jej się zgromadzić żadnego majątku.
Awatar użytkownika
Isandiel
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isandiel »

- Eri... kochanie... - odezwała się cicho Isandiel.
- Nawet tak nie myśl. Nie będziesz ciążyć żadnej z nas. Nigdy. Ris ma majątek... owszem, ale wiesz dlaczego. Nikt tego nie planował i nikt tego nie chciał. A ja... to moje wiano Eri... kłamie dziadkowi, żeby je dostać. Tak, jest duże, ale tylko dlatego, że mam wyjść za mąż, za mężczyznę, czego nigdy nie zrobię. Kocham Was, a nie jakiegoś obcego szlachcica. On nigdy mnie nie zobaczy. Nigdy nie myślcie, że jesteście jakimkolwiek ciężarem - zwróciła się do obu kobiet.
- Już zawsze będziemy razem i zawsze będziemy sobie pomagać. I żadna z nas nie będzie ciążyć drugiej. Tylko razem jesteśmy ważne, tylko razem... - powiedziała dumnie.
Lycorris
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lycorris »

Lycoris uśmiechnęła się ciepło, nie mogła inaczej okazać swojej radości. Chwyciła delikatnie za dłonie obydwu kobiet. Isa miała zniszczone dłonie, Neri delikatne i drobne, obydwie zaś ciepłe. Tylko dłonie Lycoris od zawsze biły chłodem. Kiedy ukochane spojrzały na nią, obdarowała je ciepłym jak słońce spojrzeniem.
- Zawsze będziemy razem - powiedziała w stronę niepewnej Neriny.
- Od teraz nie ważne jak wielki jest majątek mój czy Is. Jest cały naszej trójki, wspólnie zajmiemy się pracą, domem, gospodarstwem. Ty będziesz leczyć, ja hodować kwiaty i perfumy, a dla Is na pewno także znajdzie się żołdackie zadanie.
Lycoris też na dnie czuła pewien cień zwątpienia. Były w końcu tylko trzema kobietami, zamkniętymi w świecie mężczyzn. Ale ilekroć zaczynała wątpić, czuć że ta obawa wygrywa - zduszała ją. Przyciągnęła do siebie obydwie kobiety obejmując je.
- Już zawsze będziemy razem i chodź każdej z nas początkowo inny los przypisano, same go zmieniłyśmy. Bo to my jesteśmy paniami naszego losu, naszej przyszłości. Więc moja kochana Neri, nie martw się już niczym.
- A ty Is, nigdy już nas nie opuszczaj na tak długo. Słyszysz, nigdy - wyszeptała łagodnie słowa, choć na ich dnie czuć było skrywaną złość. W końcu obydwie odchodziły od zmysłów, nie wiedząc gdzie jest Isandriel. I chodź powód jej zniknięcia, był już oczywisty, czarnowłosa nie wyobrażała sobie żeby znów mogła na tak długo im zniknąć.
Awatar użytkownika
Nerina
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nerina »

Nerina pokiwała głową, choć wciąż czuła się mniej ważna niż jej towarzyszki - choć teraz już nieco mniej. Zebrała się jednak w sobie i odpędziła te złe myśli. Będą razem szczęśliwe, nie może być inaczej, a jeśli natrafią na jakieś przeszkody to we trójkę na pewno uda się im je pokonać. Zaczęła zastanawiać się co powinna zabrać na podróż. Będzie trzeba kupić parę rzeczy, o które będzie ciężko na miejscu, a które mogą okazać się niezwykle potrzebne, ale skoro i Lycoris i Isandiel mają pokaźny majątek nie powinno być z tym problemów. Te myśli jednak szybko wywietrzały jej z głowy. Przez najbliższe kilkanaście dni będzie miała dość czasu by wszystko dokładnie zaplanować i wziąć z nimi to co potrzeba.

Przytuliła się jeszcze mocniej, a potem spojrzała swoim przyjaciółkom w oczy. Były to najpiękniejsze dwie pary oczu jakie kiedykolwiek widziała i zawierał się w nich cały jej świat. Rozchyliła wargi i rumieniąc się pocałowała najpierw Isandiel a potem Lycoris.
Ostatnio edytowane przez Tilia 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: uwaga na ortografię
Awatar użytkownika
Isandiel
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isandiel »

Isa pogodziła się już z tym co zrobiła Elendalowi. Na pogrzebie czuła jeszcze ciężar w sercu, ale teraz, kiedy była z Eri i Ris wszystko odeszło. Tam w środku czuła przyjemne ciepło, rozchodzące się po całym jej ciele. Tak bardzo je kochała. A teraz w końcu miały być razem. Już na zawsze. Już nic nie miało ich rozdzielić. Kochała i była kochana, i nic jej nie obchodziło co pomyśleliby o nich ludzie. Najważniejsze, że one kochały się we trójkę i było im razem dobrze. A miało być jeszcze lepiej! Och Isa nie mogła uwierzyć, że w końcu wszystko miało się zmienić, że wszystko miało być już dobrze. Oddała pocałunek Eri obejmując ją mocno ramieniem, a potem, kiedy uzdrowicielka dzieliła się czułością z Ris, oparła czoło o jej skroń. Przez chwilę jeszcze stały przytulając się do siebie, w końcu jednak to właśnie Isandiel odsunęła się od przyjaciółek.

- Nie uwierzycie! - uśmiechnęła się i zaczęła chodzić w tę i wewte po malutkim pokoiku.
- Tam jest przepięknie! Dom jest na drzewie. Ojciec kazał zbudować go na pniach, a właściwie wokół nich. Dom jest jakieś cztery, pięć metrów nad ziemią, prowadzi do niego drewniany mostek i mamy altanę wokół jednego z pni. A sypialnia ma wielkie okno, a za nim piękny widok na las. I mamy balkon! A dom ma jeszcze drugie piętro, stryszek - Isa ucieszona chodziła po izdebce gestykulując i uśmiechając się. Pokazywała rękoma jaki jest dom, jaki jest duży, gdzie ma sypialnię, gdzie inne pokoje.

- A tu, tu - pokazała na prawa stronę - jest taka duża izba i tam Ris mogłaby hodować swoje roślinki w doniczkach i robić perfumy. A tutaj - pokazała na drugą stronę - mamy wielki kominek i on ma taką podporę z kamienia, która sięga aż do ziemi, a sam komin sięga też na stryszek i tam w tym samym pionie mamy drugi - mówiła z podnieceniem.
- Jest tak cudownie, mamy wielki teren, stajnie, stodołę, mają dziury w dachu, ale załata się je. Płotki wokół zagonków, które kiedyś chyba tam miały być, są połamane, ale zrobię nowe! A między nimi jest ścieżka prowadząca nad jezioro! Nie mamy studni, ale woda w jeziorze jest czysta i nie ma do niego daleko. Będziemy mogły się kąpać latem, będzie niesamowicie.
Awatar użytkownika
Nerina
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nerina »

Nerinie zalśniły oczy, gdy zaczęła wyobrażać sobie te wszystkie rzeczy o których mówiła jej przyjaciółka. Przez chwilę nawet poczuła się, jakby już teraz tam była. Po chwili jednak wyobrażenia zniknęły. Zanim to wszystko się urzeczywistni, czeka je jeszcze długa i męcząca droga... i niebezpieczna. Eri spojrzała w stronę Isy, na szczęście nie były bezbronne. Uzdrowicielka zaczęła się zastanawiać, czy i ona mogłaby jakoś przyczynić się do zapewnienia im bezpieczeństwa podczas podróży, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Eri westchnęła cicho, jednak nie załamywała się. Przynajmniej mogła zadbać o inne aspekty ich podróży.

- Ja... mogę zająć się kupieniem zaopatrzenia. Powinniśmy zabrać ze sobą sporą ilość ziół i medykamentów. Zwłaszcza tych rzadkich o które będzie ciężko poza dużym miastem. Nie wiemy co się może stać podczas podróży, ani kiedy będziemy mieli okazję je uzupełnić po przybyciu do miasta. Tylko... - następne słowa przeszły jej z trudem przez gardło, ponieważ wciąż nie mogła przyzwyczaić się do tego, iż nie mogła ich wesprzeć finansowo - ...nie mam za co ich kupić.
Lycorris
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lycorris »

Lycoris spojrzała najpierw na jedną z kobiet, potem na drugą. Obydwie bardzo kochała, a teraz miały spędzić resztą życia razem. Po latach męczarń przy boku męża, miało spełnić się jej największe marzenie. Wyobrażała je sobie latami, leżąc w łóżku i cicho łkając. A teraz miały czekać już na nie, dom wraz z całym gospodarstwem! Już widziała oczami wyobraźni jak chodzi po pomieszczeniach, jak zbiera kwiaty żeby przyozdobić dom, jak wspólnie gotują posiłki i żyją. Była jeszcze jedna rzecz - wyprawa. Lycoris wiedziała, że nie będzie to prosta podróż, spory kawałek drogi od miasta. Ale ufała w zdolności wojownicze Isandiel, sama też uważała że sobie poradzi. Jedynie czuła delikatny lęk wobec Neriny. Z drugiej strony, sama chciała kiedyś zobaczyć chodź trochę świata, poczuć posmak przygody i niebezpieczeństwa. Oczywiście w umiarkowanej, rozsądnej ilości. Spojrzała na Nerinę, delikatnie gładząc ją po policzku, była najmłodsza i najdelikatniejsza z ich trójki.
- To dobry pomysł - odpowiedziała na słowa zielarki - tym się nie martw kochana. Ale znasz się bardzo dobrze na rzadkich ziołach i roślinach. Sporządzę ci krótką listę z roślinami które i mi by się przydały. Kupiłabyś je dla mnie?
- Czym ja mam się w takim razie zająć? - zapytała Isandiel. Nie chciała wszak siedzieć bezczynnie w domu. A mimowolnie to właśnie Is stała się dowodzącym w tej wyprawie.
- To piękny dom i jestem pewna że wreszcie będziemy szczęśliwe, mieszkając razem - dodała spoglądając na swe towarzyszki.
Awatar użytkownika
Isandiel
Błądzący na granicy światów
Posty: 23
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isandiel »

- Och, Eri... - westchnęła Isa ale z uśmiechem spojrzała na uzdrowicielkę. Podeszła do niej, objęła dłońmi jej twarz i pocałowała dziewczynę długo, choć delikatnie.
- Zawsze musisz się martwić, prawda? - zaczesała jej włosy na tył głowy by lepiej widzieć jej śliczną buzię.
- Ja i Ris mamy pieniądze. Dość byś mogła kupić wszystkie medykamenty jakie uznasz za słuszne. Dość byśmy spokojnie dojechały na miejsce i tam zaczęły nowe życie. Mój żołd nie był mały. Mam sporo oszczędności. Poza tym mam ogromne wiano. Dlatego skłamałam, że chce mieć męża. Żeby dostać pieniądze. A Ris ma spadek po Elendalu. Nie zabraknie nam złota kochana. Nie martw się już, proszę. Serce mi się kraje kiedy widzę te smutne oczy.
- Ris? - odwróciła się w stronę zielarki.
- Powiedz jej, że nie ma się czym martwić, że zajmiemy się wszystkim. Ja zorganizuje nam wszystko co potrzebujemy do rozbicia obozu. Ris, Ty zajmiesz się ubraniami, kocami, jedzeniem. A Eri - znów przeniosła wzrok na białowłosą - ty weźmiesz na siebie sprawę leków. I jeszcze raz proszę, nie martw się o pieniądze.
Awatar użytkownika
Nerina
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nerina »

Serce Neriny zabiło szybciej gdy wargi kobiet zetknęły się w pocałunku. Jej policzki wkrótce pokryły się rumieńcem. Isandiel zawsze wiedziała jak odegnać od niej złe myśli. Wciąż czuła, że to nie do końca sprawiedliwe jednak mogła to zaakceptować. W końcu przecież będą rodziną. Na tą ostatnią myśl jej rozterki rozwiały się kompletnie.

Nerina przygryzła wargę zastanawiając się nad czymś. Po chwili zaczęła bawić się swoim dłońmi.
- Nie wiem czy dam radę... ale jeśli wezmę z nami kilka magicznych zwoii i składników magicznych, może uda mi się rzucić zaklęcie ochronne na naszą chatkę - spojrzała niepewnie po swoich towarzyszkach. - Nie mogę obiecać wiele, ale powinno przynajmniej odstraszać dzikie zwierzęta oraz pioruny. Nigdy tego nie robiłam, ale jeśli wezmę do tego księgę z objaśnieniami dla studentów akademii powinno się udać.

Uzdrowicielka próbowała przekonać samą siebie, że faktycznie tak będzie. Do tej pory używała magii głównie na pojedynczych osobach czy też przedmiotach, a objęcie zaklęciem tak dużego obszaru może przerastać jej umiejętności. Do tego będzie musiała pilnować, żeby odnawiać zaklęcie regularnie. Z drugiej strony, jeśli spróbuje od otoczenia ich najsłabszą możliwą ochronę i będzie stopniowo wzmacniać zaklęcie podczas kolejnych dni, wszystko powinno się udać. Nawet jeśli nie, ewentualne skutki uboczne im nie zaszkodzą.

- Jeśli mamy być samowystarczalne powinniśmy też zabrać jakieś nasiona. W okolicy na pewno znajdziemy jakieś jadalne owoce i korzenie, a Isa upoluje nam jakieś mięso - spojrzała z ufnością w stronę wojowniczki - jednak powinnyśmy mieć różnorodną dietę. - Cichy głos kobiety przeszedł nagle w mentorski ton, jaki można usłyszeć na wykładach. - Nasze ciała muszą mieć zapewnioną odpowiednią, zrównoważoną dietę. Wprawdzie elfy - pełnej czy półpełnej krwi - mogą przeżyć na owocach lasu, jednak już dawno udowodniono, że organizm ludzi na dłuższą metę źle znosi taką dietę. Poza tym Isa powinna przybrać na wadze, w wojsku strasznie ją karmili... - uzdrowicielka umilkła nagle zdając sobie sprawę, że prawi im wykład. Po chwili dodała - Powinniśmy zabrać te nasiona. Przyda się chyba też jakaś książka o hodowaniu roślin. - Nerina miała jednak pewne wątpliwości czy uda im się znaleźć odpowiednią. Chłopi raczej nie pisali ksiąg, a te pisane przez uczonych niewiele miały wspólnego z praktycznym opisem ich hodowli. Niemniej warto spróbować, nie miały w końcu pojęcia o hodowli roślin uprawnych.

Ciąg dalszy: Wszyscy
Ostatnio edytowane przez Darshes 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: ortograficzny
Zablokowany

Wróć do „Elisia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości