Wspomnienia z Wakacji

Kochani, zapraszamy serdecznie do wzięcia udziału w nowej fotorelacji: Wspomnienia z Wakacji. W każdym wpisie będziemy pokazywać Wam fotografię innego użytkownika zrobione na wakacjach. Nie trzeba nigdzie wyjeżdżać by pokazać nam swoje wakacje. Być może spędziliście czas w swoich domach, na swoich podwórkach, na osiedlach. Jeśli zrobiliście jakieś zdjęcie przyrody, nieba, zachodzącego słońca, starej jabłonki, zwierzaka, itp. itd. – to też zostanie umieszczone na blogu. Zachęcamy do zrobienia opisu waszych wakacji, dodania komentarzy do waszych zdjęć. Może macie jakieś anegdotki, przeżycia, którymi chcecie się podzielić – śmiało! Zdjęcia i opisy prosimy wysyłać na adres granicapbf@gmail.com 🙂 Odzywajcie się też na Discord Niary: Niara#3866 🙂

Kronika Bohaterów #2

Ach ci bohaterowie, mniejsi i więksi. Spokojni i szaleni. Czasu ubywa, a jednak ciągle się pojawiają, bo nie można utrzymać placów z dala od klawiatury. Jakaś magiczna siła pcha nas do tworzenia nowych postaci. Rozum mówi STOP, ale serce wyrywa się z piersi. Oto drugie wydanie przeglądu bohaterów Granicy.

Yona

Yona Piękna, błękitnooka ragarianka, bardzo charakterna, lecz w głębi serca również empatyczna. Nienawidzi gdy ktoś krzywdzi innych bez powodu, sama stara się nieść pomoc potrzebującym. Zna się na strzelectwie i polowaniu, reszta rzeczy wychodzi jej zazwyczaj kiepsko. Potrafi jeździć konno, wspinać się, tropić – ot, zwykłe umiejętności potrzebne do przetrwania, umie też czytać i ma jakieś pojęcie o geografii. Posługuje się zaklętą kuszą, której cała magia polega na tym, że zasilana jest siłą emocji. Dziewczyna ma siedemnaście lat, więc nie potrafi jeszcze zbyt wiele – jest nowicjuszką magii ognia. Posiada natomiast ogromny dar. Jej krew potrafi leczyć rany i uzdrawiać choroby. Yona jest nieśmiała, zawsze trzyma dystans, kiedy poznaje kogoś nowego. Jej wygląd budzi zaufanie, jej aparycja jest przyjemna, a szczególnie charakterystyczne są jej oczy. Piękne błękitne tęczówki, które dzięki wyjątkowości jej rodziny świecą – szczególnie w ciemności. Przypominają wtedy przeszywający na wskroś wzrok bestii, która wyruszyła na łowy. Ragarianka została porzucona przez rodziców, którzy zajęci byli bardziej własnymi sprawami i sprzeczkami między sobą, dlatego jej celem jest odnalezienie akceptacji u innych. Sama nie wie co czuje w stosunku do rodzicieli. Na pewno jest to żal, jednak czy aby na pewno tak głęboki, by wymierzyć im najcięższy wymiar kary?

Haumea

Haumea Żywiąca się robactwem maie, ponoć piękna, lecz jak wiadomo jest to pojęcie względne. Nieokrzesana, skrajnie beztroska, nikogo nie powinno dziwić, że jej profesją jest włóczęgostwo. Zna się na wielu rzeczach związanych z naturą, między innymi na botanice i bestiologii. Dzięki swej buntowniczej naturze ściągnęła na siebie gniew samej Matki Natury. Jej opiekun Ceres wybłagał dla niej kolejną szansę, zapewniając, że sprowadzi maie na właściwe tory. Trudno jednak przewidzieć, czy zadanie to zostanie spełnione. Haumea jest bowiem niezwykle uparta i ma wyjątkowo lekceważące podejście do spraw, które wydają jej się zbyt błache, by się nimi przejmować. Ceres – patron gór, biały wilk o porośniętym liśćmi pysku i baranich rogach – będzie miał więc mnóstwo pracy, by sprowadzić maie na właściwą drogę. Obecnie nic nie wskazuje na to, by kobieta pragnęła się zmienić. Trzeba przyznać, że beztroskie życie pełne nonszalancji zdecydowanie jej odpowiada. Co prawda unika bijatyk i awantur, jednak uwielbia traktować innych z wyższością, co może się dla niej źle skończyć. Z wyglądu przypomina alariankę, ma sześć stóp wzrostu jest szczupła i zgrabna. Posiada długie do kolan, szare włosy, które często zaplata w warkocz. Kiedyś przybierała inną formę i jako kwiecisty motyl o ludzkiej sylwetce przemierzała świat. Osoby, które ją spotykają, uważają ją za piękną i sprawiającą miłe wrażenie.

Bogna

Bogna Bogna Balladyna "Łąka" Gromowładna – tak brzmi jej pełne imię, jednak na co dzień posługuje się jednak członami Bogna lub Balladyna. Mieszka w Efne, jest dotkniętą, ma dwadzieścia osiem lat. Jest zamożna i znana w społeczności lokalnej. Z zawodu jest kimś w rodzaju celnika – bierze udział w spisach ludności, a także wydaje dokumentację celną. Posiada rozległe zainteresowania i jest otwarta na zdobywanie wiedzy. Nie podróżuje, w zamian za to wiedzie spokojne, rodzinne życie na uboczu miasta. Za sprawą dotknięcia przez chochlika we wczesnym dzieciństwie, Bogna zyskała umiejętność przeistaczania się w istotę roślinopodobną: Baie. Jest to możliwe tylko w czasie pełni księżyca. W formie tej Balladyna nie potrafi porozumiewać się ludzkim głosem, za to potrafi latać, może zdobywać pożywienie oraz kontaktować się z Driadami. Musi jednak pamiętać, by zdobyć na czas odpowiednie pożywienie – carlloletki, w przeciwnym razie czeka ją śmierć. W swej zwykłej postaci posiada cechy wyglądu gwarantujące poczucie komfortu, odprężenie i ogólne zadowolenie. Bogna ma duże niebieskie oczy w kocim kształcie, długi, wąski nos i delikatnie opalony odcień skóry. Jej twarz jest pociągła, a usta wydatne i ponętne. Włosy długie i faliste mają turkusową barwę. Ogólny odbiór jej aparycji postrzegany jest jako ładny, kobieta wygląda na nieco młodszą niż jest w rzeczywistości. Potrafi posługiwać się magią emocji i życia. W celach obronnych posługuje się shurkienem.

Blaviken

Blaviken Blaviken, a właściwie Eminuesea "V" z rodu Kane jest znaną i bogatą arystokratką, zamieszkująca Dolinę Umarłych. Jest czarodziejem, ma czterysta dwadzieścia lat, jednak z wyglądu przypomina trzydziestoletnią kobietę. Jest piękna i zarazem dostojna, jej charyzma budzi wśród ludzi szacunek. Mieszka w rezydencji rodu Hillen, odkąd jej ojciec wyrzucił ją z posiadłości rodu Kane. Zajmuje się czytaniem starych ksiąg i jest kapłanką. Jest tajemnicza, raczej dystansuje się od ludzi, posiada ogromną wiedzę i jest bardzo utalentowana. Na szczególną uwagę zasługuje zdecydowanie jej wygląd, który w niczym nie odstępuje mądrości. Mówi się, że tak pięknej i majestatycznej kapłanki nie było od czasów Wielkiej Eminuesei. Kobieta specjalizuje się w alchemii – mało kto w Dolinie Umarłych jest w stanie za nią nadążyć w tej dziedzinie. Zajmuje się też pisaniem, szczególnie wierszy i esei. Posługuje się magią ducha, której znajomość opanowała na poziomie eksperckim. Pomaga jej w tym zapewne fakt bycia medium. Kontaktowała się z duchami już od najwcześniejszych lat jej życia, a jej specjalnością były szczególnie tajne inkantacje odmawiane przez nią w czasie trwania Krwawego Księżyca późną wiosną. Eminuesea posiada towarzyszkę – papugę Zoe, którą sama oswoiła i wytresowała. Zwierzę jest tak dobrze wyszkolone, że podobno bez zgody swej pani, nie wyda nawet najdrobniejszego odgłosu. Warto też wspomnieć o Richardzie, prostym rzemieślniku, który kocha Blaviken ze wzajemnością. Kochankowie chcieliby założyć rodzinę i mieć dzieci, jednak przez klątwę Eminuesei, ich miłość musi pozostać niespełniona.

Donosiciel #75

Więzi, nie tylko rodzinne

Podobno wszyscy jesteśmy ze sobą powiązani. Każdy, kogo spotykamy na swojej drodze stwarza z nami więź. Czy to dobrą, czy złą, wiąże się z nami za wsze i odciska w duszy czułym wspomnieniem, lub piętnem. Czasem to tylko zadrapanie, czasem drzazga, a czasem malutki płomyczek, który przy ponownym spotkaniu może zmienić się w gorący płomień. Nasi bohaterowie też stworzyli ze sobą więźli. Czasem jednak trudno ocenić, czy będą one dobre, czy złe.

Warownia Nandan-Ther

„Zamknięta w sobie Rosa obiecała wprowadzić jeleniołaczkę do miasta – i wprowadziła. Natknęły się jednakże nie tylko na mnogość ciekawskich spojrzeń i wypadek u piekarza, ale także na grupę łobuzów, którzy doprowadzili w końcu Melodię do łez. Tego było za wiele – wspólnymi siłami i z pomocą pegazicy dziewczęta wyrwały się tak naprawdę całkim groźnym napastnikom i pobiegły jak najdalej. Po tych ciężkich początkach miło było dojść w końcu do domu kotki i zobaczyć jej zaskakująco dziewczęcy, choć prosty pokój. Dawno nie miała w nim gości.”

~ Kana

Wyspa Syren

„Dwie syreny, które poznały się lata temu, los znów postawił na swojej drodze. Delain wiele wycierpiała. Została porwana i więziona, niszczona psychicznie każdego dnia. W niewoli urodziła syna. Uciekając musiała zostawić go za sobą. Tymczasem Siren także została matką. Uratowała dziewczynkę z rąk oprawców, którzy chcieli wciągnąć ją na pokład statku w sieci, niczym rybę prowadzoną na rzeź. Dziewczynka utraciła pamięć, dlatego Tęczowa nadała jej imię Saynah. Były podobne. Te same włosy, oczy, szpiczasta bródka. Si zmieniła swoje życie, z wielkich przygód na domatorstwo i to na Wyspie Syren. Tam właśnie ponownie na jej drodze stanęła Delain. Zmęczona i smutna, z ranami na ogonie. Po krótkiej rozmowie Tęcza chciała zaprosić ją do siebie, ale Delain uciekła do swojej jaskini. Druga syrena nie dała za wygraną i popłynęła za niebieską. Namówiła ją by spędziła czas w jej domu.
Okazało się, że Siren ma na wyspie malutki raj. Na poziomie gruntu znajdowała się zasadnicza część jej domu i pokój, który oddała Delain. Później dom piął się w górę na platformy przyczepione do drzew. Na terenie należącym do Tęczowołoskiej znajdował się też nadrzewny domek Matheo, przystojnego, młodego morskiego elfa, który dbał o prześliczny ogród w tej bajkowej scenerii, a czasem opiekował się Saynah. Delain obudziła się jako wolna syrena. Spała w wygodnym łóżku, w czystej pościeli, w każdej chwili miała dostęp do bezbrzeżnego oceanu. Kiedy ona przechadzała się po rajskiej posiadłości, Siren udała się do Nady, lekarki mieszkającej w innym miejscu wyspy. Wszystko po to by ulżyć w cierpieniu Turkusowowłosej. Dostała maści i opatrunki na jej nogę/ogon. Kobiety minęły się. Delain zniknęła w ogrodzie, a Siren właśnie weszła do domu. Jak szybko się odnajdą? Zobaczymy.”

~ Niara

Valladon

„Dziwny. To słowo nawet w połowie nie odzwierciedlało charakteru Amonita. Była zasadniczy, wszystko miał poukładane. Wiedział co robić i jak. Sumiennie wykonywał swoje obowiązki i przykładał się do badań. Jego życie było proste i ułożone, choć bywało skomplikowane. Bycie odludkiem zupełnie mu nie przeszkadzało. Ba! Lubił być sam. Ludzie wzywali go tylko w najgorszym momentach, jak to egzorcystę. Dom zamykał na cztery spusty, czuł się bezpiecznie i komfortowo w czterech ścianach. Tymczasem pewnego dnia, na jego progu postawiono kilkuletnie dziecko, którego było ojcem. Usłyszał tylko „Teraz twoja kolej” i tak został z kimś kogo zupełnie w życiu nie chciał. Jego codzienność wywróciła się do góry nogami. Pojawił się chaos, rzeczy nie leżały na swoim miejscu, Simbel wszędzie zostawiała swoje zabawki (które z resztą sam jej kupował), a na domiar złego przywlokła do ich domu lekko upośledzonego kota, z lękiem separacyjnym. Przez to wszystko rozstroił się nawet jego ulubiony zegarek! Skandal! Musiał więc udać się do zegarmistrza. Ze śpiącą na jego rękach Simbel zaszedł więc do odpowiedniej pracowni. I chociaż przez cały czas wmawiał sobie, że nic do dziewczynki nie czuje, to wchodząc do zegarmistrza, mimowolnie gładził córeczkę po plecach. Nie umknęło to Zimorodkowi. Wróżce pracującej razem z mistrzem. Choć wybudzona z błogiego snu i półprzytomna, od raz zauważyła, że ten cudowny ojciec musi bardzo kochać swoją pociechę. On nemorianin, zimny jak lód i milczący. Ona, wróżka, rozgrzana jak płomień, z której ust wylewał się potok słów, czy to się może udać? Czy te dwa bieguny mogą nawiązać jakąkolwiek więź? Zimorodek z pewnością jest już tego pewna.”

~ Niara

Mroczne Doliny

Tiu przybyła z daleka, by poznać nieco Maurię, jej klimat i mieszkańców. Skierowała jednak swe kroki nie od razu do obcego miasta, a do posiadłości poleconego jej hrabiego – Vergila. Ugoszczona bez większych problemów, mimo iż swojej wizyty nie miała jak zapowiedzieć, została oprowadzona po dworku, a także zaproszona w końcu na kolację. To dobrze, bo kto jak kto, ale ona musi czasami jeść. Postanowiła wykorzystać też tę okazję do pokazania swojej ludzkiej postaci i zobaczenia czy wpłynie to jakoś na zachowanie dwóch tutejszych mieszkańców.”

~ Kana

„Bal, ah ten bal! A przynajmniej to można byłoby powiedzieć, gdyby w wielkiej sali nie znajdowali się jedynie Vergil i Tiu, a także dwójka ich służących. Wszyscy zmienili swe stroje, chcąc zaprezentować się w czymś innym niż to, w czym spotkali się wcześniej. Gdy rozeszli się wcześniej, obie dwójki zdążyły nawet chwilę porozmawiać ze sobą na temat tych drugich. A kiedy nadszedł już czas kolacji, część dla Tiu i Fuji składała się z kuchni mauryjskiej – „posiłkiem” Vergila i Igara było natomiast wino wymieszane z krwią. Ciekawe, jak też przebiegnie ta kolacja i rozmowy w jej trakcie.”

~ Samiel

Tęczowe jeziora

Khaylani przyjechała do Wioski Kwiatów Magnolii na święto Tańca Lata. Stamtąd pochodziła i tam miała rodziców. W wiosce trwały przygotowania, kobiety plotły wianki i stroje z liści, które później służyły do rytualnej kąpieli w jeziorze. Mężczyźni zaś tworzyli hamaki do snu w zawodach. Wygrać miał najsolidniejszy i najlepszy hamak. A prace trwały w grupach. Stoły uginały się od słodkich trunków, owoców, warzyw, dżemów i babeczek. Mieszkańcy wioski rozpalili ogniska, a każdy kto umiał na czymś grać siadał z innymi tworząc wielobarwną orkiestrę. Khaylani kąpała się w jeziorze razem ze swoimi siostrami, a później, przebrane w zwiewne sukienki tańczyły w krąg, trzymając gruby, upleciony wcześniej warkocz z kwiecia. Nagle do feerii dołączyła inna kobieta. Lekko wstawiona Lani nie miała nic przeciwko wspólnej zabawie. Nie wiedziała, że do tańca wciągnął Urytani pewien mały kotołaczek. Właściwie to nie miało to znaczenia, bo Khay szybko wzięła w obroty jeleniołaczkę. Puszczając łańcuch i chwytając białowłosą za ręce, zaczęła kręcić z nią obroty, przyciągać i odpychać od siebie by obie mogły świetnie są bawić. Czy między Lani a Urytani coś zaiskrzy? A może to tylko święto Tańca Lata tak wpływało na naturian z wioski?”

~ Niara

Dwór Stella-Floris

„Ze smokiem było źle i Bris to wiedział. Musieli szybko działać. Tak bardzo chciał uratować majestatycznego ajagara, że zupełnie nie zwracał uwagi na jego właścicielkę. Gigantyczne pokłady magii z ciała elfa zostały przesłane do ciała smoka. Jak przez mgłę Tenebrisowi przeszły przez głowę słowa Dragosani, że ona i smok mogą być śledzeni. Szybko pojął, że oboje trzeba jak najszybciej sprowadzić do zamku. Działał błyskawicznie i instynktownie. Sani zaś była przerażona, wszystko działo się w zaskakującym tempie. Zależało jej tylko na przyjacielu. Tymczasem z pałacu nadjechały wozy. Bris pomagał jak mógł przy ich przemontowaniu. Ręce miał poranione i pełne drzazg. Wraz ze swoimi żołnierzami, z dwóch wozów zbudowali platformę, a z pozostałych desek rampę. Niajtrudniejsze jednak było wciągnięcie na nią wielkiego smoka. Obwiązano go w sieć lin, a by umieścić go na platformie użyto koni pociągowych, bojowych i siły ludzkich mięśni. Smok cierpiał, a Sani razem z nim. W końcu jednak się udało. Cały zastęp koni zaczął ciągnąć platformę z ajagarem ku górze, do zamku. Tymczasem książe, niewiele myśląc chwycił mocno Dragosani i wciągnął na konia, sadzając przed sobą, tak by razem mogli ruszyć za smokiem. Czy uda się uratować jeźdźczynię i jej smoka? Czy ojciec znów dopadnie Sani w najmniej spodziewanym momencie?”

~ Niara

Trijou

„Wygląda na to, że Rand został wplątany w jakąś większą intrygę. Jego piekielny pracodawca okazał się mieć nieco inne plany niż twierdził, a pokusa, która detektywa na bal przyprowadziła teraz płaczliwie zdradza co o tym diable wie – a wie niewiele. Niewiele o nim, a jeszcze mniej o tajemniczej postaci, która pojawiła się wcześniej i po wskazaniu Randa palcem rozpłynęła się w powietrzu. Takie coś dziejącego się w pobliżu królowej nie mogło skończyć się dla wskazanego korzystnie… a jednak! Dearbháil wysłuchała go i pozwoliła mu dla siebie pracować zamiast go dobić na miejscu. Jednak jak sama stwierdziła, teraz będzie musiał bardziej uważać. Skoro więc ma się pilnować to czy wstawi się za pokusą, by ta nie trafiła do lochu?”

~ Kana

Kronika Bohaterów #1

Dzisiaj przedstawiamy Wam pierwsze wydanie Kroniki Bohaterów, czyli streszczenia dotyczące najnowszych postaci, które pojawiły się na forum 🙂 No to zaczynamy!

Vashka

Vashka Bezpłciowy, górski elf o męskopodobnej aparycji, mylnie brany przez wielu (w tym przez własnego ojca) za mężczyznę. Napiętnowany przez społeczność wioski, w której się wychował ze względu na swoją odmienność. Podłe, konserwatywne środowisko zgotowało mu piekło na ziemi. Ojciec, który nie potrafił zrozumieć bezpłciowości dziecka, postanowił wyładować na nim swoją złość, rzucając weń żelazkiem. Młody, górski elf został zmuszony do ucieczki. W drodze towarzyszyły mu głosy duchów, które stały się dlań słyszalne ze względu na profesję bycia medium. Elf zaczął wykorzystać swoje umiejętności obcowania ze światem niematerialnym jako źródło swojego zarobku.

Obecnie jest ekspertem w dziedzinie wiedzy o duchach i wróżbiarstwie, a także rytualizmie i zielarstwie. Zna się na okultyzmie i demonologii, potrafi czytać aury, posiada wiedzę jubilerską, nekromancja nie jest mu obca. Jednak jego największą zdolnością, której wielu na pewno mu zazdrości jest zbieranie grzybów. Vashka jest arcymistrzem w tej dziedzinie i trudno znaleźć drugą osobę, która miałaby do czynienia z tyloma psychodelicznymi substancjami, co górski elf. Prawdopodobnie to właśnie grzybowa dieta przyczyniła się do obecnego wyglądu medium. Vashka jest bowiem chuderlawy, żeby nie powiedzieć, że wychudzony. Ma duże stopy i dłonie, ale palce długie i cienkie. Smukła postać o długich, gęstych włosach w kolorze błota przywdziewa zazwyczaj powłóczyste szaty – jak przystało na osobę trudniącą się szeroko rozumianym szamanizmem. Elementem dopełniającym magiczności postaci jest niski i głęboki, kojący głos, który wydaje się nie pasować do aparycji górskiego elfa. Vashka jest niepoprawnym pacyfistą, który nawet w największym zbrodniarzu będzie doszukiwał się odrobiny dobra. Jest sumienny i uczciwy, a także stara się być bezproblemowy dla innych. Towarzyszem Vashki jest rosół – upośledzona kurka, która bardzo lubi towarzystwo ludzi, jednak jest dość niesforna i rozbestwiona. Celem życiowym elfa jest prowadzenie zajazdu, który odziedziczył po zmarłej Miko – eravallce, która niegdyś przygarnęła go pod swoje skrzydła. Vashka postanowił, że ku czci jej pamięci zrobi wszystko, by zajazd tętnił życiem i służył podróżnym jak za dawnych lat.

Conchobar

Vashka Historii o nim można by słuchać godzinami. Szczególnie tych które opowiada o sobie sam, podczas najróżniejszych biesiad, których jest stałym bywalcem. Każdy kto go zna, wspomina jego postać jako krągłego wesołka, który nie wylewa za kołnierz i nie gardzi dokładkami dobrego jadła. Można mylnie założyć, że jest to zwykły, karczemny opij, jednak nic bardziej mylnego. Conchobhar jest potężnym magiem burzowym, który posiada sporą wiedzę teoretyczną, a jeszcze większe doświadczenie praktyczne w tej dziedzinie. Cała jego potęgą tkwi w Kosturze Piewcy Piorunów – jego prywatnym, legendarnym artefakcie. Jego życiowym celem jest poszerzanie kolekcji ksiąg i przedmiotów magicznych. Nie jest w żadnej stałej relacji i nie posiada potomstwa, jednak zdecydowanie nie stroni od kobiet, wręcz przeciwnie – uchodzi za bawidamka i lubi romansować, jeśli tylko ma ku temu okazję.

Ciarán

Vashka Bezlitosny zabójca, dla którego praktycznie nie ma granic. Typ samotnika, którego jedynymi przyjaciółmi są konie i wilczak – pół pies, pół wilk. Posługuje się karabelą i langsaksem lepiej niż niejeden krawiec przyborami krawieckimi. Potrafi też spuścić solidny łomot bez broni, szczególnie kiedy zostanie przez kogoś zaczepiony lub co gorsza zwyzywany. Jego aparycja jest mocno niezachęcająca. Sam zdaje się mówić: „lepiej po prostu do mnie podchodź”. Cechą charakterystyczną jest na pewno przeorana bliznami twarz – pamiątka po ataku wilkora, podczas którego elf stracił oko. Należy mieć się na baczności w Renidii, Rapsodii i Rododendronii, ponieważ tam Ciarán ma wykupione miejsca noclegowe. Biada tym, którzy znajdą się na jego czarnej liście.

Jagermasterix

Vashka Potężny panterołak, który zajmuje się alchemią, łowiectwem i szamanizmem. Jest perfekcyjnym strzelcem, wyśmienitym alchemikiem, cudownym znawcą run, wyborowym szermierzem w walce dwoma ostrzami, ekspertem sztuki przetrwania, zna się także na opatrywaniu ran, anatomii, tropieniu, polowaniu, skradaniu się, a nawet garbowaniu czy gotowaniu. Sto dziewięćdziesiąt siedem lat praktyki uczyniło z niego prawdziwego profesjonalistę. Zapewne nie zdziwi nikogo fakt, że ten wszechstronnie utalentowany panterołak był niegdyś perfekcjonistą o wysokich ambicjach. Wielu uważa go za zwykłego dziwaka lub szaleńca i nie trudno się temu dziwić. W głębi serca jednak Jagermasterix poszukuje harmonii świata, pragnie dobrobytu dla wszystkich istot, kocha kontemplację na łonie natury, co czyni go… jeszcze dziwniejszą osobą. Z wyglądu przypomina typowego wojownika – dobrze zbudowany, o przeciętnej, poważnej aparycji. Wyróżniają go plemienne tatuaże, a także gustowny, biały płaszcz. Jego towarzyszką jest Beatrice – kruk, który podobnie jak jego właściciel wyróżnia się przede wszystkim inteligencją. Jak przystało na panterołaka, Jagermasterix mieszka w jaskini gdzieś w Mrocznych Dolinach. Warto więc mieć się na baczności, by przypadkiem nie nadepnąć mu na ogon, kiedy będzie odpoczywał przemieniony w śnieżną panterę.

Nhato

Vashka Życie pisze najróżniejsze scenariusze, czasem szczęśliwe, a czasem tragiczne. Ragarianin niestety należał do tych, którym los zgotował prawdziwe piekło. Urodził się jako niechciane dziecko, całe jego dzieciństwo było jedną wielką ucieczką – najpierw przed ojcem, później przed sobą samym. Błogosławieństwo, którym został obdarzony, przysparzało mu mnóstwo problemów, a trudna przeszłość ciągnęła się za nim jak cień. Jest to jednak osoba, która potrafi uparcie dążyć do realizacji własnych celów, podejmując się przy tym wszelakich środków. Przynależność do sporej grupy przestępczej, a także doświadczenie związane z byciem przywódcą nauczyły go nawiązywania relacji z ludźmi, a także zarządzania nimi. Niestety umiejętności te nie sprawdziły się w przypadku jego małżeństwa, które rozpadło się, skazując jego córkę na tułaczkę po świecie. Ragarianin posiada w sobie silną moc magiczną. Dzięki edukacji jaką otrzymał, arkana magiczne nie są mu obce. Zna się też na walce, którą poznał jako członek grupy przestępczej. Jest wszechstronnie wykształcony, zna się na wielu dziedzinach nauki chociażby w stopniu podstawowym. Jest wysoki i umięśniony, jego skóra jest intensywnie błękitna i widać na niej liczne świecące delikatnym światłem drobinki, przywodzące na myśl gwiazdy na nocnym niebie. Posiada tatuaż w kształcie czteroramiennej gwiazdy na klatce piersiowej, który jest jednocześnie starożytną runą, pozwalającą na okiełznanie jego wewnętrznego źródła mocy. Aktualnie jedynym celem ragarianina jest odnalezienie jego córki Yony. Gdyby ktoś miał jakieś informacje na temat miejsca jej pobytu, Nhato jest w stanie sowicie zapłacić. Jest też skłonny użyć swojej magii, by porachować kości temu, kto zataiłby przed nim takie informacje.

~ Arnulf

Donosiciel #74

Otulcie się ciepłym kocykiem, zaparzcie herbatkę, przytulcie najbliższego smoka i siadajcie, by przeczytać najnowsze wydanie Donosiciela. Tak! Jest dokładnie tak jak myślicie, wróciliśmy!

Adrion

“Bibliotekę można różnie kojarzyć. W tej stopionej z naturą i słynnej, jak najbardziej znajdują się książki, regały, i cisza, ale kręcą się też tam bardzo piękne, chyba gotowe na flirt elfki i piekielny spadający z portalu w suficie. Do tego pokusa wchodząca bardziej konwencjonalnie, bo drzwiami, młoda wampirzyca, która pomyliła ją z kobietą, na którą wpadła wcześniej i białowłosa centaurka, którą od czytania oderwał wcześniej wspomniany spadający piekielny. Jon, bo tak się przedstawił obsłudze, szuka czegoś o artefaktach. Loke, kopytna nieśmiałka, postanawia wykorzystać miejsce publiczne i poszpiegować przedstawiciela tak obcej jej rasy skoro nie postanowił ich na miejscu spopielić. Po drodze mijają Roję, która jednak szybko znika ze sceny i Nathaneę, która najwidoczniej także ma tutaj jakiś ciekawy interes.
A mówili, że życie towarzyskie rozkwita na balach…”

~ Kronikarze

Równiny Andurii

„W Lesie Driad Ascal padł ofiarą psotnych chochlików, które rzuciły na niego urok. Elf sam jeszcze nie jest do końca pewien, cóż może on powodować – poza tym, że, gdy już zasypia, ciężko jest mu się wybudzić. Na Aureę natknął się, gdy spał, więc to raczej ona trafiła na niego, a nie odwrotnie. A on, pchany nieufnością, a nie strachem, postanowił magicznie przenieść się kilka kroków dalej, żeby zachować od dziewczyny bezpieczną odległość. Na początku nie był nawet chętny, żeby przyjąć jej pomoc, jednak ostatecznie zgodził się na to. Zaczął też liczyć na to, że w pierwszej kolejności znajdą dobre wróżki, które najpewniej również będą mogły odczynić to, co mu dolega, a przy tym łatwiej będzie się z nimi dogadać.”

~ Samiel

Oaza Sher-Arum

„Oaza Sher-Arum staje się spotkaniem trzech istot. Kotołaczka Caitria przemierza Środkową Alaranię, by dotrzeć aż do owego miejsca, gdzie mogłaby pomóc miejscowym podróżnym. Hamartia jest na granicy życia i śmierci, gdy czuje czyjąś „pomocną dłoń” i troskliwe, kocie ręce. Roseline, dotknięta, która chce zarobić na utrzymanie i rozwikłać zagadkę tajemniczej choroby.
Te trzy napotykają się na siebie na Pustyni Nanher, blisko Oazy. To nie koniec. To dopiero początek.”

~ Kronikarze

Wybrzeże Cienia

„Lisiczka i Anioł chyba wreszcie weszli na ścieżkę, która może zaprowadzić ich w stronę przyjaźni. Nadal jednak muszą uciekać. Magowie mogą być wszędzie, a dłuższy postój sprowadza niebezpieczeństwo. Na szczęście udało im się zdobyć bilety na rejs do Etegal. Ich fałszywe dokumenty mówią, że od momentu wejścia na statek będą arystokratami. Po powrocie z długiej „wycieczki” po mieście, Malachi dostał od jednej ze służek propozycje wieczornego spotkania. Yve niby to nie obeszło, a jednak pomiędzy lisołaczką a niebianinem znów prawie wybuchł spór. Na szczęście Malachi próbował to ułagodzić, a zmęczona Yve przystała na jego propozycję by odpoczęła. Czeka ich długi rejs, z bliźniaczkami u boku, które raz są bardziej „ludzkie”, raz stają się liskami. Czy Malachiemu i Yve uda się dobrze zagrać małżeństwo? Czy Lili i Rose nie wpakują ich wszystkich w kłopoty? Czy w ogóle uda się im się odbić od brzegu? Zobaczymy…”

~ Kronikarze

Opuszczone królestwo

„Rozpogodziło się, a oni ruszyli dalej. W międzyczasie Cain uświadomił też Lottę, że są śledzeni i to od jakiegoś czasu, dzięki czemu ona również będzie mogła wyczuć, gdy tamci podejdą za blisko, co będzie mogło oznaczać, że szykują się do ataku. Podróżowali tak szlakiem, przy akompaniamencie gonitwy myśli czarodzieja (którą słyszał jedynie on sam) i nuceniu czarodziejki, które później przerodziło się w śpiew. W końcu natknęli się na czyjeś obozowisko, choć o nim dowiedzieli się na różne sposoby – Lotta wyczuła piekące się nad ogniem mięso, a Cain zauważył dym nad zagajnikiem. Podkradli się tam, może jedynie z czystej ciekawości, a na miejscu okazało się, że nieznajomy mężczyzna, przynajmniej z tyłu, mógł wydawać się ich wspólnym znajomym. Tylko, czy na pewno jest to Azzel – jej ojciec, a jego dobry znajomy, który jeszcze do niedawna miał w myślach Caina status martwego? To się okaże.”

~ Samiel

Szczyty Fellarionu

Po opuszczeniu siedliska dziwnych robali, panowie udali się w inną odnogę jaskini. Tam zatrzymali się dopiero, gdy korytarz rozszerzył się nagle do komnaty tak dużej, że naturalne filary ginęły gdzieś w mroku ukrywającym sufit. Ezra uznał ten widok za bardzo ładny, jak zresztą podziemne jezioro i wysepkę, która znajdowała się na jej środku. Na niej natomiast… czy jest to ołtarz? Tak to przynajmniej wyglądało, więc oznaczało to, że kiedyś musiał tu ktoś przybyć i go stworzyć. Musiał to narysować, to musiało znaleźć się w jego książce! Zaproponował też Xelliksowi – swojemu nowemu, kościstemu znajomemu – pojawienie się na tymże rysunku. Czy lich się na to zgodzi?”

~ Samiel

Nizina Arkadyjska

„Nie ma żadnych wątpliwości, że Tauros jest po uszy zakochany w Manie. Tak po prawdzie to jest zakochany pierwszy raz w życiu, i dla tej dziwnej, skrzydlatej istotki poszedłby na koniec świata po ulubiony kwiatek. Właśnie z tego powodu postanowił zbudować Manie własne miejsce. Miejsce, w którym czułaby się bezpiecznie. Na reszcie udało im się poprzywiązywać „leśne skarby”, patyczki, kamyczki, kwiatki, listki i inne, do sznurka i powiesić w rogu sypialni Taurosa. Powstała pajęczynka, z naturalnymi „zawieszkami”. W ten sposób Mana otrzymała własne miejsce. Miejsca na swoje gniazdo. Dziewczyna ze wzruszenia zaczęła płakać i tulić się do kowala. A on kolejny raz miał ochotę zatrzymać ją w swoich ramionach na zawsze. Czy Mana kiedyś odwzajemni uczucia norda? Czy po zagojeniu skrzydła odleci, czy może zostanie? Jeszcze nie wiadomo jak to się skończy.”

~ Kronikarze

Morze Cienia

„Jeden z trytońskich rybaków wyłowił z Morza Cienia tajemniczą butelkę z listem. Nadawca wiadomości był marynarzem Pokusy, być może nawigatorem, skoro umiał pisać, a być może zwykłym piratem, który miał to szczęście, że nauczył się kilku liter. Z listu wynika, że załoga Dezertera jest już na pełnym morzu. Na pokładzie można jednak odczuć spory niepokój odkąd syrenie udało się uciec. Zabobonni piraci wierzą, że to może przynieść im ogromnego pecha. Kolejnym elementem budzącym grozę jest „bestia” – chowaniec pewnego szlachcica Malfo. Wprawdzie stwór nie zrobił do tej pory nic złego, jednak wszyscy czują przed nim respekt. Wytchnienie w pirackiej wędrówce przynosi na szczęście pokladowa kuchnia. Ponoć tamtejszy kucharz Janko całkiem nieźle gotuje. Niestety w poprzednim rejsie jego pomocnik wypadł za burtę, dlatego pierwszy oficer będzie musiał wyznaczyć kogoś na jego miejsce. Krążą słuchy, że być może Blakita lub któryś z jej towarzyszy obejmie to stanowisko? W tym miejscu list się urywa. Kawałek papieru jest nasiąknięty resztką wina i nie da się odczytać nic więcej. Być może o dalszych losach załogi dowiemy się już wkrótce.”

~ Kronikarze

Lasy Eriantur

“Zwiady czas zacząć!
Zamiast mówić ludziom, że oto zaginął artefakt ofiarujący wieczną młodość, można nieco ich naciągnąć, odrobinkę wykiwać i zrobić z tego grę terenową. Żeby przypadkiem nikt obcy sobie go nie przywłaszczył, bo szkoda by było, oczywiście. Lecz mimo braku słowa o nagrodzie plotka się rozeszła i oto miejscowi jak i podróżni zebrali się, by poznać część zasad i zobaczyć do jakich grup zostaną przydzieleni. Podczas odczytywania z listy kto będzie na kogo skazany i co też mają przypiąć sobie do ubrań, aby się w lesie rozpoznać Dafne, młoda emisariuszka przedstawia się głośno, dzięki czemu Kana wie już kogo śledzić. Ale nie chcąc tym razem bawić się w podchody, kiedy tylko wszyscy wracają do karczmy, przysiada się do kobiety i także zdradza kim jest. W końcu niedługo będą musiały z sobą współpracować! Jak uda się to chorowitej niebiance i amagicznej kotce? Przekonajmy się!”

~ Kronikarze

Podajmy sobie ręce, czyli discord kontra czatbox.

Postanowiłam napisać ten artykuł po przeczytaniu ogromnej ilości opinii na temat użytkowania forumowego czatu i granicowego discorda. Zacznę jednak od początku, czyli od czasu kiedy forum było małe, a shoutbox jeszcze mniejszy.

Pamiętam początki forum, jego tworzenie i maleńką „krzyczącą skrzynkę”, która nie miała dodatkowej strony, a była jedynie ekranikiem wbudowanym w stronę główną. Pamiętam, kiedy to miejsce było zupełnie puste. A później, przez długi czas bardzo nieśmiało rozwijało swoje skrzydła. Czat nigdy nie był moim ulubionym miejscem, bo bardziej zależało mi na postach niż „gadaniu”. Później to się zmieniło. Z biegiem lat shout box stał się miejscem socjalizacji i pierwszą stroną w granicowym pamiętniku nowego gracza. Bywały momenty, że trudno było się połapać kto, do kogo i o czym mówi. Wybuchały zażarte kłótnie. Z przyjaznego kącika czat stał się reaktorem jądrowym ostrzeliwanym przez słowa. Doszło do tego, że Meridion musiał zrobić blokadę, tak zwanego Milczka, którą nakładało się na graczy, by mogli widzieć czat, ale nie na nim pisać. Pamiętam przekopywanie się przez wiele stron historii czatu, by sprawdzić, kto nabałaganił. Sypały się ostrzeżenia, bany, milczki. Czat był jak terytorium wojenne, w dodatku zaminowane. Razem z moderatorami pilnowaliśmy go w dzień i w nocy. Nie było miło i trwało to zdecydowanie zbyt długo. Później czat przeżywał wzloty i upadki. Miał długi okres przepięknego renesansu, aż w końcu zaczął powoli umierać śmiercią naturalną.

Mniej więcej w tym okresie zaczęto proponować mi założenie serwera discord. Nie chciałam. Powstał nieoficjalnie. Nie aprobowałam tego. Chciałam żeby to czat żył, zrzeszał graczy, był głośną, kolorową agorą , jak kiedyś. A poza tym, nie lubię dużych zmian na forum. Jeśli coś jest dobre, to po co to zmieniać? Meridion odpowiada mi: żeby było lepsze. A co jeśli to „lepsze”, będzie gorsze? Bałam się, że discord dobije umierający już czat, że ucierpi na tym forum. I tak się stało, czat właściwie przestał żyć. Chciałam go reanimować. Sądziłam, że dodane wcześniej emotki w tym pomogą, że jeśli ludzie będą pisać posty, to powiadomienia na czacie go ożywią. Tak się nie stało. A emotki, jak to się mówi: co za dużo to niezdrowo.

Bardzo powoli do mojej świadomości docierało, że discord także musi stać się oficjalny, że trzeba zrobić na nim porządek. Wiedziałam już, że kanały nie mogą być sobie byle jakie, że trzeba to jakoś ułożyć, obmyślić i dać ludziom jako dodatek do czatu, a nie jego zamiennik. Tak, bardzo pragnęłam żeby discord był dodatkiem, wmawiałam sobie, że tak będzie, ale cóż, stało się inaczej. Mogłam albo walczyć z wiatrakami, albo wchłonąć discord jako część forum. Z czasem go polubiłam, nawet bardzo. Choć bywają momenty, że muszę się z niego wylogować, bo dostaję świra od nadmiaru informacji, opinii i dyskusji.

Życie idzie do przodu, a razem z nim pojawiają się nowe rozwiązania, nowe sposoby komunikacji. Kiedyś telefon tarczowy, później maleńkie komórki-puderniczki, teraz wielkie i płaskie smartfony. Tak jest ze wszystkim, przychodzą zmiany, można je akceptować lub nie, ale nawet jeśli będziemy je ignorować, to i tak w końcu nas dopadną.

Discord i czat mają swoje wady i zalety. Jak wszystko zresztą. Ale te dwa miejsca, te dwa sposoby komunikacji nie mogą ze sobą rywalizować. Muszą być dopełnieniem jeden do drugiego. Przeczytałam tak wiele wiadomości z krytyką discorda i opisem tęsknoty za czatem. Usłyszałam, że czat „był” super, że dawał klimat jakiego nie można uzyskać na serwerze. „Był” spokojnym miejscem spotkań nie tylko ludzi, ale także postaci. Na czacie można było się rozluźnić, oderwać od rzeczywistości, tymczasem na discordzie jest omawianych tyle bieżących spraw, tyle bólu, cierpienia, polityki, że nie da się na nim oderwać od codzienności. Tak, to w dużej większości prawda. Discord jest bardziej prywatny, czat bardziej w klimatach Alaranii. W obu tych miejscach odbywają się zupełnie różne dyskusje. Wiele osób powiedziało mi, że discord i ta prywata, zniechęca ich do forum – to także rozumiałam. Usłyszałam też, że zamiast pisać posty ludzie gadają na serwerze. Choć akurat z tym trudno było mi się zgodzić.

Zobaczyłam też wiele opinii, że discord jest dużo lepszy od czatu, bo można na nim dzielić się zdjęciami, filmikami, muzyką, można pogadać o wszystkim, podzielić się swoimi bólami, ale także szczęściem. Wiele osób tylko tam czuję się bezpiecznie, bo jest wśród ludzi, którzy myślą podobnie, którzy mają podobne problemy i którzy wesprą jako „ludzie z reala”, a nie jako postacie. Dowiedziałam się, że ten serwer, jest dla nich ostoją, przystanią, do której wracają każdego dnia. Jest jak dom, do którego wraca się po pracy, czy szkole. Rzuca buty w kąt i opowiada o swoim ciężkim, lub ekscytującym dniu. I właśnie to ludzie kochają w discordzie. To, że mogą usiąść w ulubionym fotelu i spotkać się z osobami, które „mają tak samo”.

Ktoś powiedział mi ostatnio, że Granica to dinozaur wśród for pbf. Odpowiedziałam: Tak, dinozaur, ale taki, który żyje. Powiedziałam także, że gdybym miała go nazwać, to wybrałabym nazwę fikcyjnego dinozaura z filmu Jurassic World – Indominus Rex. Dlaczego? Bo ten dinozaur był hybrydą wielu gatunków, nie tylko gatunków innych dinozaurów, ale posiadał też geny różnych zwierząt. Do czego właściwie zmierza ta dziwna metafora? A do tego, że forum fabularne, off-top, czat, discord, blog, grymuar, fanpage na Facebooku – to wszystko jesteśmy my – Granica. I każda z jej części jest ważna, bo tworzy całość. Nie mówiąc już o tym, że sam fakt nazwania nas dinozaurem, odnosił się po prostu do naszego wieku. Cóż… 13ście lat to nie przelewki.

Ale wracając do hybrydy i meritum tego artykułu, discord i czat to nie wrogowie, to przyjaciele. Dopiero po czasie zauważyłam, że osoby, które mówiły mi o tęsknocie za czatem i samym czacie, używały czasu przeszłego (stąd użyte cudzysłowie). Czat „był” spokojnym miejscem, na czacie „czułem się”, tam „mogłem” i tak dalej. Wszystko w czasie przeszłym, jakby czat przestał istnień. Ważnym słowem, jakie powtarzało się w wypowiedziach była tęsknota. Owszem, często tęsknimy za tym co, już nie istnieje, czego nie ma. Lecz czat nadal jest, nie zmienił się, nadal ma za dużo emotek, nadal wyświetla avatary i kolory wszystkich grup. Nadal można tam być postacią, nakręcać się wzajemnie na wątki. Nie ma co tęsknić! Po prostu trzeba tam wejść i znów go ożywić! Można być na discordzie obserwatorem, a na czacie żyć! „Pić herbatkę” z bohaterami. Odgrywać herosów i księżniczki. Zrozumiałam, że wiele osób chyba zapomniało, że tenże shout box wisi sobie na stronie, tak jak wisiał. On ciągle tam jest. Wystarczy go wskrzesić. Zamiast szukać wad w discordzie, smucić się, że nie ma tam dla nas miejsca, po prostu wróćmy na czat.

Ludzie odnajdują się w różnych warunkach. Jedni wolą wejść w grupę po cichu, powoli, najpierw patrząc, przyglądając się, później nieśmiało odzywając. Są też tacy, którzy ładują się w środek wszystkiego i zaczynają gadać o wszystkim i o niczym. Są też ludzie, którzy stoją gdzieś pośrodku. Z początku nieśmiali, później okazują się duszą towarzystwa. Dlatego nie trzeba wpadać jak bomba na discord, można nieśmiała odezwać się na czacie. Albo niczym fajerwerk rozbłysnąć na serwerze. To od was zależy co wybierzecie. Nie ma co narzekać jaki to ten discord jest wrzeszczący i głośny, a czat to przeżytek, zoombie i nie ma sensu go trzymać, bo i po co. Nie. Możecie korzystać z obu miejsc na raz, albo tylko z tego, które wam pasuje. Czy nie jest lepiej widzieć świat w ten sposób? Podawać sobie ręce, zamiast odwracać wzrok i uciekać z obu tych miejsc. Przecież wszystkim chodzi nam o to samo, o to by przynależeć, do określonego społeczeństwa i czuć się w nim dobrze.

Granica to ludzie, to my, nie oni, nie tamci, nie wy. MY. My wszyscy, dlatego proszę, przemyślcie sobie to co napisałam. Jesteśmy różni, ale łączy nas miłość do literatury, kochamy pisać, być postaciami, ale też być sobą. Móc posmucić się, móc ucieszyć. Po prostu być sobą w każdym calu. Tym szczęśliwym, zaspanym, marudnym, wesołym – każdym sobą. Możemy uciec od problemów zanurzając się w świat Alaranii, lub porozmawiać o nich z tymi, którzy to zrozumieją. Nie nakazujmy nikomu kochać discorda, ani uwielbiać czatu. Nie zmuszajmy nikogo do wyboru. Po prostu zróbmy użytek z obu tych miejsc i podajmy sobie ręce.

Wasza Niara.

Przywołujemy wiosnę cz.1

Wreszcie przyszła, przybyła! Wraz z chłodnym wiatrem i ciepłym słońcem. Tak, to Wiosna! Zima często przynosi nam brak weny, dlatego postanowiłam, że wiosna zasieję ją w nas na nowo. Poprosiłam użytkowników o pokazanie jak u nich wygląda ta piękna, choć zmienna, pora roku. Zapraszam do galerii!

U Szarotki

U Samiela

U Nereta

Troszkę jeszcze ponuro, ale to tylko chwilowy brak słońca 🙂

U Niarki i Mera

U Nuki

U Latro i Xelliksa

U Nevci

Na dzisiaj to wszystko, ale czeka jeszcze wiele wiosennych zdjęć, które od Was otrzymałam. Nie chciałam wrzucać od razu wszystkich. Nowe fotki pojawią się za kilka dni, w części drugiej 🙂 Miłego oglądania <3

Dawno temu na Halloween

Dawno, dawno temu w odległej Pyrlandii odbył się mega odjechany Zlot Granicowy z okazji Halloween. Były dekoracje, sernik, ciastka (które zeżarliśmy jeszcze przed kulminacyjną imprezą), były też tańce (Gwennie, dziękujemy za pokaz tańca brzucha) , karaoke i mocny, słodki alkohol za który winię Xelliksa 😛 Calli i jej maleństwo byli z nami duchem, a Carmen, choć nie granicowa, zjawiła się już tradycyjnie, by wymachiwać mieczem. Fotorelacja z tegoż spotkania poniżej. Zdjęcia oddadzą więcej niż słowa 🙂

Mała rada: Obejrzyjcie do końca. Na samym dole, małym druczkiem, czeka odjechany bonus 😉


Od lewej: Górny rząd: Xelliks, Sanaya, Esmeralda, Eris, Cornoctis (Smoku);
Środkowy rząd: Niara, Latro, Gwenfyvar, Jagermasterix, Nuka, Carmen(choć nie forumowa, to i tak rodzina)
Dolny rząd: Lullasy i Meridion
Honorowym gościem Zlotu Halloween była Callisto, która nie mogła się pojawić, ponieważ czekała na rozwiązanie błogosławionego stanu <3
Karczma pod Zlotowym Jednorożcem wita gości!
Czymże byłby zlot u adminów, bez adminów 😀
Smoku? Wszystko w porządku? XD

BONUS!

Poniższe linki umożliwiają obejrzenie filmików ze zlotu. Filmy są niepubliczne, mogą obejrzeć je tylko osoby mające dostęp do linku Bawcie się dobrze. Zapewniam, warto! <3 😀 XD

Śpiewamy Krainę Lodu https://www.youtube.com/watch?v=D5lcRpJ_U6A

Xelliks i Carmen naparzają się na mieczory https://www.youtube.com/watch?v=6–glvw6xAI