Niewiele wiadomo o przeszłości Quinn. Wychowała się daleko na zachód od Alaranii, za morzem i wyspami, gdzie kwiaty kwitną przez cały rok, a pojęcie wojny było zapomniane wieki temu. Jako niemowlę została porzucona w koszyku, na szlaku prowadzącym do portu. Przygarnięta przez nieznajomych, została wychowana jak ich własna córka. Nadali jej imię Quinnevere, co oznaczało ''Przybysz'' lub ktoś ''Nowy''.
Jako dziecko, można było ją ująć jako pojętną dziewczynkę, ale niezbyt grzeczną. Często pakowała się w kłopoty i spędzała większość czasu na oglądaniu treningów wojowników. Chociaż, wojownik to jest złe określenie. Wojownik był kimś, kto szukał zwady, bitwy, w której może odnieść zwycięstwo lub ponieść klęskę. Tutaj, ci, którzy trzymali oręż w ręku nazywani byli przepatrywaczami. Osobami, szkolącymi się w najróżniejszych technikach dla czystego sportu, rekreacji i tradycji...
Co pięć lat były organizowane turnieje, w których brano udział, nie dla nagrody, ale dla prestiżu bycia w nim i pokazaniu swoich umiejętności Królowi Carnbrill'owi jak i królowej Meredith. Najlepsi mieli możliwość poproszenia ich o jedną rzecz, w miarę dostępną i dołączenia do Strażników Tajemnic, by strzec elfickiej mądrości zapisanej w pergaminach. Jednak nie mieli obowiązku tego robić, co sprawiało, że turniej był czymś bardzo popularnym i pożądanym w społeczeństwie.
Przepatrywacze z czasem pozwolili trenować Quinn wraz z nimi, jednak znajdowali się tacy co nie dawali jej żadnych szans. Można było powiedzieć, że chcieli ją zniechęcić do trzymania jakiegokolwiek kija, prócz miotły i tłuczka do ciasta. Inni zaś, dyskutowali o Quinnevere jako potencjalnej kandydatce do turnieju.
Latami Quinn odkrywała w sobie coraz więcej talentów. Jej zdolności władania mieczem rosły , ale to właśnie łucznictwo wychodziło jej najlepiej. W wieku dwudziestu lat przystąpiła do turnieju, który polegał wykazaniu się wieloma umiejętnościami, takimi jak: Walka wręcz, walka bronią sieczną i strzelecką. Akrobatyka, wszelkie testy sprawnościowe i pokaz opanowania innych sztuk walki były także wymagane. Niestety, mimo wygraniu paru konkurencji, nie zakwalifikowała się nawet do pół finałów. Ale to tylko pokazało jej wady, nad którymi musiała pracować. Nie potrafiła znieść myśli, że okazałą się być gorsza od innych.
Mówiąc o pracy, w czasie wolnym od treningów zajmowała się szyciem i garbarstwem. Miała do tego talent, szczególnie, że jej przybrana matka sama była szwaczką i nauczyła ją kilka trików.
W czasie, kiedy Quinn przygotowywała się do następnego turnieju, jej matka zaszła w ciążę. Czyste szczęście, szczególnie, że rodzice ubiegali się o własne dziecko wiele lat, chociaż z przyczyn im nieznanych nie mogli go mieć od laty.
Następnej zimy bogowie zabrali matkę w zaświaty. Zmarła w trakcie porodu, przelewając swoje życie w małą Anzari, siostrę Quinnevere. Po śmierci matki, przychody były coraz niższe, ojciec nie nadążał z płaceniem podatków, a Quinn nie miała zbyt wielu kupców ostatnimi laty. Jej trening na turniej przerodził się w płatne pokazy sztuczek dla młodocianych i pobierała małe opłaty za naukę podstaw. Podejmowała się każdej pracy byle zarobić trochę grosza. Sytuacja robiła się coraz gorsza, a jej honor i duma musiały ucierpieć, by wyżywić siebie, ojca i małą Anzari, którą zaczynała nienawidzić, za to, że odebrała jej matkę i pogrążyła jej marzenia.
Lata później...
W dojrzałym wieku ( jak na elfa ) Quinnevere przystąpiła do turnieju ponownie i dzięki jej determinacji doszła do finałów i zwyciężyła. Z radością wstąpiła w szeregi strażników, a jej prośbą było o zapewnienie lepszego bytu swojej siostrze.
Anzari. która już była młodą elfką szukającą w życiu swojego kąta, z radością przyjęła zapomogę i opuściła dom, zostawiając siostrę bez słowa podziękowania czy nawet pożegnania. Quinnevere, nie była zła o to, było jej to obojętne. W końcu uzyskała należny jej tytuł i pozycję w hierarchii.
Kilkaset lat później...
Quinnevere zaczęła podróżować po świecie, stanowczo unikając rodzimych stron. Nigdy nikomu się nie przyznała co ją zmusiło do tułaczki po Alaranii, ale z pewnością nie był to zew przygody. Byłą drażliwa na ten temat i bardzo poirytowana, kiedy musiała się spowiadać przy każdym wejściu do miasta kim jest i po co przybyła. Do momentu kiedy na swej drodze napotkała ugrupowanie zwane: Alariańską Grupą Badawczą ''Oko Natury'', a ich zajęciem było podróżowanie po świecie i badanie najróżniejszych zjawisk natury. Opisywanie dotąd nieznanych gatunków, ich zachowań lub też porad dla czytających.
Jonas Strat, główny badacz, podróżnik, filantrop i najemca przewodników czy zwiadowców do wyszukiwania najciekawszych lokacji i stworzeń. Ci ostatni mieli listownie lub osobiście donosić o ciekawych i niezbadanych fenomenach natury, by później przeprowadzić Grupę Badawczą przez nieznany teren do wyznaczonego celu. Było to zadanie pełne niebezpieczeństw. W końcu kilkadziesiąt zatrudnionych osób w grupie nie mogło przechadzać się po niesprawdzonym terenie. A Jonas Strat hojnie nagradzał, bo nie dość, że sam wywodził się z bogatej rodziny to i wiele organizacji fundowało jego wyprawy, co bardzo zaintrygowało Quinnevere, bo to było idealnym ''powodem'' przybycia do jakiegokolwiek rejonu.
Łącząc swoje wrodzone elfie zdolności, z nieznanym nikomu powodem do podróżowania i odkrywania nowych lokacji, Quinnevere dołączyła do Oka Natury jako zwiadowczyni.
Elfka wyruszała w najdalsze zakątki świata i jak miała talent do garbarstwa, okazało się, że jeszcze większy miała do wpakowania się w kłopoty. Po dziś dzień wspomina jak zmęczona usiadła i w trakcie noclegu rozbiła ognisko, które znajdowało się na grzbiecie żółwiogłaza. Ten wybudził się z wieloletniego snu i zaczął ścigać elfkę po całym bagnistym terenie, zmuszając ją do ucieczki do pobliskiej jętkowej wsi.
Była wtedy zwiastunem złego, bo żółwiogłaz po przebudzeniu odczuwał głód, a wioska idealnie nadawała się do zaspokojenia jego głodu...
Cóż... Po wsi już nie ma śladu, żółwiogłaz najadł się do znużenia, Jonas Strat miał idealny artykuł dla opisu nowego płaza, a Quinn jeszcze została za to sowicie nagrodzona. Żyć nie umierać. Oprócz wieśniaków w żołądku bestii. Ci mieli pecha. Dla Quinn ten błąd był lekcją. Ale nie lekcją by nie narażać jętki na niebezpieczeństwo, tylko żeby uważać, gdzie się stawia ognisko. Prawdę mówiąc świetnie na tym zarabiała. I choć nigdy nie przywiązywała wagi do pieniędzy, wykorzystywała swoje fundusze w inny... sposób.
Quinnevere stale podróżuje często obierając za cel podróży królestwa i ich rejony, poszukując czegoś lub i kogoś. A jako, że aktualnie nie otrzymała, żadnego konkretniejszego zlecenia od Jonaasa Strat'a, to na własną rękę poszukuje czegokolwiek wartego uwagi ,,Oka Natury''.