Oglądasz profil – Enki

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Enquoternate "Enki" Calavimirtucest
Rasa:
Ragarianin
Płeć:
Kobieta
Wiek:
31 lat
Wygląda na:
31 lat
Profesje:
Włóczęga, Najemnik
Majątek:
Ubogi
Sława:
Rozpoznawalny

Aura

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Enki
Grupy:
Płeć gracza:
Mężczyzna

Skontaktuj się z Enki

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
2
Rejestracja:
2 lat temu
Ostatnio aktywny:
1 rok temu
Liczba postów:
3
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)
Najaktywniejszy na forum:
Rapsodia
(Posty: 2 / 66.67% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Rapsodia i okolice] Rodzinne zjazdy są zawsze wesołe!
(Posty: 2 / 66.67% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:silny, wytrwały, odporny
Zwinność:zręczny, szybki, b. niedokładny
Percepcja:wyczulony na wibracje
Umysł:niezbyt bystry, niezbyt błyskotliwy, Żelazna wola
Prezencja:barbarzyński

Umiejętności

Walka w zwarciuEkspert
Bić każdy się umie, lecz wygrywać to sztuka, w związku z czym Enki jest artystką najwyższego sortu
UnikiBiegły
Ból to siła, ale połamane kości i krwawiące rany wręcz przeciwnie, dlatego Enki dba o to, by być w jednym kawałku w trakcie bitki czy innej ewentualnej potyczki
Praca fizycznaZaawansowany
Wbrew pozorom trzeba mieć głowę na karku, żeby pracować fizycznie, bo inaczej można stracić i głowę i kark i wszystko inne. Od tego jak należy podnosić ciężkie skrzynie bez połamania sobie pleców po to jak układać ów skrzynie, by nie pogrzebać kogoś żywcem, Enki nauczyła się tego i wielu innych rzeczy, które wbrew pozorom są wiedzą nieoczywistą dla znacznej części Alaranii
ZastraszanieOpanowany
Kiedy chce się kogoś uderzyć, ale nie można bądź nie warto.
Czytanie aurPodstawowy
Gdy całe życie widzi się aury, prędzej czy później zaczyna się kojarzyć podstawy tego, jak je odczytywać
Pisanie i czytaniePodstawowy
Podstawowa umiejętność życiowa, to też Enki nauczyła się jej na poziomie podstawowym, co by umieć nabazgrolić swoje imię na kontrakcie, który to przeczytała przynajmniej częściowo.

Cechy Specjalne

Rodowód - RagariankaRasowa
Nawet jeśli Enki nie przykłada zbyt szczególnej uwagi do swojego dziedzictwa, to jednak nie znaczy to, iż ów dziedzictwo zignorowało ją. Już od piątego roku życia widziała aury równie naturalnie, jak postrzegała świat materialny, a ten widziała świetnie nawet w całkowitych ciemnościach. Owszem, kolory wtedy zdają się nie istnieć, nawet te przynależące do emanacji, o których wcześniej była mowa. Magia ognia i powietrza są dla niej tak intuicyjne, iż jej ciało naturalnie wykorzystuje te arkana z każdym jej oddechem i uderzeniem serca, ale nawet bez tego potrafi ona przetrwać bez szczególnej ochrony nawet najbardziej surowe warunki pogodowe.
Naznaczona KrwiąUłomność
Pewien mściwy mag pozostawił Enki trwałą pamiątkę po ich potyczce, oto bowiem jej dłonie, barki, nos, uszy, rogi oraz górna część twarzy są na stałe przebarwione krwistą czerwienią, zupełnie jakby skóra ragarianki była przesączona ów życiodajną substancją. Oczywiście tak nie jest, ale to nie powstrzymuje ów złośliwego zaklęcia przed zabarwieniem na czerwono wszelkiej wody i cieczy, którą ragarianka spróbuje się obmyć lub opłukać.
HiperalgiezjaSkaza
Już od narodzin Enki cierpiała, do tego stopnia, iż cierpienie to stało się nieodłączną częścią jej życia i tego, kim ona sama jest. Urodziła się z ciałem, które jest wiecznie dręczone przez ból i każdy jej oddech, każde drgnięcie mięśni, każdy kontakt ze światem jest niczym piorun przeszywający ją na wskroś, czy też rzeka lawy przepływająca przez jej ciało. Tylko siła woli oraz świadoma walka z bólem sprawia, iż jest w stanie funkcjonować jako istota żywa, ale wystarczy tylko chwila nieuwagi lub rozkojarzenia, aby agonia powaliła ją na ziemię, gdzie jej oczy zalewają się łzami, a gardło wypełnia się krzykiem. Szczególnie mocno widać to gdy ragarianka budzi się ze snu bądź odzyskuje przytomność, wtedy bowiem jej skupienie jest najmniejsze, a ból niewyobrażalny.
Pozbawiona Prawego OkaSkaza
Jej życie nie było usłane różami, i gdy miała pięć lat, jej własny ojciec pozbawił ją prawego oka. Wynikiem tego jest obecnie pusty oczodół, fakt, iż nie widzi niczego po prawej stronie jej głowy, a także nieustanne problemy z oceną głębi i odległości, które rekompensuje jedynie wiele lat życia z tą ułomnością.

Magia: Intuicyjna

OgniaNowicjusz
Ogień to życie. Nawet jeśli Enki nie jest tego świadoma, to jednak jej ciało i jej dusza to wiedzą, i wykorzystują wrodzoną predyspozycje do magii ognia aby podsycać ów metaforyczną iskrę istnienia. Gdy jej emocje są silne, ciało jej z pomocą magii zwiększa swoją temperaturę, a co za tym idzie jej metabolizm, dzięki czemu potrafi ona zrobić więcej i robić to lepiej kosztem tego, iż szybciej się męczy. Zbyt silne i długotrwałe emocje są w stanie podwyższyć temperaturę za wysoko, co może skończyć się w najlepszym wypadku gorączką, a w najgorszym śmiercią od przegrzania.
PowietrzaNowicjusz
Powietrze to życie. Nawet jeśli Enki nie jest tego świadoma, to jednak jej ciało i jej dusza to wiedzą, i wykorzystują wrodzoną predyspozycję do magii powietrza, aby podsycać ów metaforyczną iskrę istnienia. Gdy jej emocje są silne, ciało jej z pomocą magii jest w stanie złapać więcej bezcennego powietrza do jej płuc i robić to częściej. Zbyt silne i długotrwałe emocje są w stanie zbytnio wspomóc ów proces, co może skończyć się w najlepszym wypadku mocną zadyszką, a w najgorszym hiperwentylacją i nagłym omdleniem.

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

Uparta jak osioł, agresywna niczym szczurodziej, żądna krwi niczym wygłodniała wiwerna…  można by pomyśleć, iż mowa o zmiennokształtnym i to takim, którego matka była bardzo otwarta na nowe znajomości, a nie o ragariance, która taka jest na wskutek swojego dotychczasowego życia.

Najważniejsze, co trzeba wiedzieć o Enki, to to jak postrzega ona zależność między życiem a cierpieniem. Urodziła się słaba i w bólu, a tak długo jak była słaba, tak długo jej żywot zdawał się nic nieznaczącym ciągiem dni zamglonych ciągłą agonią. Gdy stała się silna po wielu latach starań, ból przestał jej przeszkadzać, nawet jeśli był równie silny jeśli nie nawet silniejszy niż kiedyś. Ta prosta obserwacja utwierdziła Enki w przekonaniu o tym, iż siła jest ważna, a nawet niezbędna do tego, aby można było żyć w świecie pełnym bólu. Z tej samej obserwacji, na przestrzeni wielu lat rogata doszła też do innego, niekoniecznie prawdziwego wniosku, iż prawdziwa siła mogła powstać jedynie z prawdziwego bólu. Tak widziała swoją własną historię, a nic nie stało na przeszkodzie, by własną logikę zastosować do innych. Słabość jest według niej oznaką braku dostatecznego bólu w życiu, czy to fizycznego czy też emocjonalnego, bądź też znakiem, iż ktoś ucieka od bólu, zamiast stawić mu czoła i go pokonać.

Ta filozofia jest powodem, dlaczego Enki nie dość, że nie stroni od ciężkiej pracy, to także wręcz nie może się powstrzymać od wywoływania bitki, lub dołączenia do tejże jeśli jest okazja na to. Ze względu na swoją przypadłość, jest w wiecznym bólu, lecz po wielu latach jest w stanie go przytłumić do tego stopnia, by móc żyć tak jak inni, lecz wymaga to od niej skupienia. Z tego też powodu czynności wystawiające jej skupienie jak i tolerancję na ból uznaje ona za szansę na stanie się silniejszą, a co za tym idzie lepszą wersją siebie. Już ma za sobą czasy, kiedy to była słabą dziewczynką i nigdy nie zamierzała do nich wrócić, w głębi serca bowiem przeraża ją powrót do czasów, kiedy to była zdana na innych, czekająca na to aż w końcu zostanie sama i umrze, niezdolna do samodzielnego przeżycia w tym bezlitosnym świecie.

Enki nie jest zbyt towarzyska, ani też nie szuka ona aprobaty innych. Jeśli już, to jej kontaktami z innymi kierują emocje. Jeżeli jest wesoła, to jest nawet znośna, choć i tak będzie próbować przemawiać przemocą, a nie mową wspólną. Jeżeli jest zła, to nie zawaha się nawet znajomych i tych, których uważać by można było za jej bliskich, nauczyć tego, by nie stawać jej na drodze. Jedno jest pewne - nigdy nie jest delikatna, ani też nie uznaje szeroko pojętych zasad kultury wszelakiej, a na dodatek ceni bardziej siebie niż innych, przez co ciężko stać się kimś, kogo by szanowała, nawet jeśli na swój sposób.

Jej skupienie na byciu silną sprawia, iż nie ma zbyt wielu rzeczy, których pragnie. Kiedyś chciała miłości i rodziny, lecz gdy przyszło co do czego, okazało się, iż nie było to coś dla niej, bowiem nie dość, że więcej było z tego problemu niż pożytku, to na dodatek była przez to słaba, a nienawidzi ona słabości. W sumie to wielu rzeczy nienawidzi, często z różnych powodów. Przez religię jej własny ojciec próbował ją zabić, a przynajmniej ona tak to widzi, to też trzyma się od wszelkich fanatyków z daleka. Polityka i wszystko, co z tym związane jest nie dość, że głupie, to często nazbyt skomplikowane, więc też wolałaby sama sobie przywalić niż słuchać o tejże, lub, o zgrozo, brać w niej udział.

Pomimo tego, iż Enki nie grzeszy inteligencją, to jednak jest ona świadoma tego, że jest inna od wytyczonych przez społeczność standardów, oraz że nie każdy widzi sens w tym, jak ona postrzega świat. Jakby nie patrzeć nie każdy miał okazję przecierpieć większość swojego dzieciństwa, to jest oczywiste dla ragarianki. Nie uważa ona jednak, iż jej tok rozumowania jest zły, co najwyżej znacznie inny od logiki, za którą podążają inni. Poza tym jest uparta jak osioł gdy przyjdzie co do czego, więc nawet w następnym życiu nie planuje ona przyznać racji komuś innemu, bądź też stwierdzić, iż jej postępowanie było złe.

Enki nie lubi mieć czasu dla siebie, wtedy bowiem zaczyna myśleć, a jak zaczyna myśleć to albo myśli o złych rzeczach albo dzieją się złe rzeczy. Z tego też powodu stara się albo zająć się pracą, jeśli nie dla zarobku to dla samego faktu pracy, bądź też po prostu szuka okazji do tego, by komuś przywalić w mordę, czerpie ona bowiem głęboką satysfakcję z tego, że potrafi swoimi rękoma zadać więcej bólu innym, niż sama odczuwa z każdym uderzeniem. Poza tymi rzeczami nie ma tak naprawdę niczego, co chciałaby robić, no może poza zjedzeniem czegoś porządnego, co by mieć siły na resztę dnia. Jej aspołeczne zachowanie połączone z poczuciem humoru, które albo nigdy nie istniało, albo też umarło gdzieś po drodze, sprawia, iż spędzanie czasu w obcym towarzystwie rzadko kiedy określić może jako czas dobrze spędzony. Jeżeli już faktycznie nie ma nic do zrobienia, ani nikogo do zbicia, to pozostaje nic innego jak… przemieścić się gdzieś indziej, i zacząć szukać jeszcze raz jak nie pracy, to konfliktu do umilenia upływu czasu.

Wygląd

Dla Enquoternate walczyć można ze wszystkim, jeśli tylko jest się wystarczająco silnym. Nic więc też dziwnego, że jej ciało to pobojowisko, równie odrzucające co zdumiewające. Nie sposób zaprzeczyć bowiem, iż ciało ragarianki zdaje się o niej mówić o wiele więcej, niż ona sama zdołałaby kiedykolwiek wyznać.

Ciężko nie zwrócić uwagi na to, jak ona wygląda, wyróżnia się bowiem jak wrzód na tyłku wśród tłumu. Nie pomaga też fakt, iż jest wysoka, nawet jak na przedstawicielkę swojej własnej rasy, mierzy bowiem trzy kroki w pionie (nieco ponad dwa i dwie dziesiąte metra). To, w połączeniu z faktem, iż jest dosyć smukła, sprawia, iż wyglądać może z daleka na wychudzoną, albo jak to niektórzy zwykli mawiać “jak mierne chuchro”. Dopiero z bliska widać drzemiące pod jasno-beżową skórą mięśnie, oraz inne cech charakterystyczne zarówno dla samej Enki jak i rasy, którą reprezentuje. Jej długie do bioder, ciemnoniebieskie włosy spływają jak fale po jej głowie i tylko jedna złota spinka sprawia, iż nie żyją one własnym życiem z każdym mocniejszym podmuchem wiatru. Jej lewe oko, prawe straciła bowiem już w dzieciństwie, posiada intensywnie żółtą tęczówkę, która zdaje się świecić w świetle dnia lub w blasku ognia. Ciekawą cechą wrodzoną u ragarianki jest to, iż jej górna warga jest matowo czarna. Czemu? A tego to już nikt nie wie.

Znaczna część jej ciała jest niemalże identyczna do tego, co można by znaleźć u alariańskiej kobiety, nie licząc sporej różnicy we wzroście. Inną cechą wyróżniającą jest to, iż uszy jej bez wątpienia przypominają te elfie, nawet jeśli większość elfów byłaby urażona tym stwierdzeniem. Te należące do ragarianki zdają się skierowane całkowicie w bok zamiast do nieco do góry, a sam ich czubek jest za mało szpiczasty w porównaniu do tych, którymi mogą się pochwalić typowe elfy w centrum kontynentu. Kolejnym aspektem przemawiającym za jej nieludzkim rodowodem są dwie pary rogów o niemalże diabelskim wyglądzie. Mniejsza para jest zlokalizowana na jej czole, a dokładniej mówiąc nad jej oczami, i pną się one prosto w górę, delikatnie zakrzywione na zewnątrz i z końcówkami na tyle ostrymi, by móc wyrządzić krzywdę. Druga para rogów, o wiele masywniejsza od poprzednich, wyrasta tuż nad jej uszami i wyginają się zarówno w górę jak i do tyłu, tylko po to, aby zakrzywić się ku sobie. O dziwo ta para, w przeciwieństwie do poprzednich, jest asymetryczna - w czasie gdy lewy róg zakończony jest ostrym, przypominającym szpon końcem, róg po prawej stronie wygląda niemalże niczym złamany, lecz w rzeczywistości jest to jego domyślna forma. Ostatnim aspektem jej ragariańskiego pochodzenia jest pozbawiony futra ogon, długi na niemal dwa łokcie (około jeden metr), o skromnej, szczuro-podobnej końcówce bez różnych udziwnień.

Poza cechami rasowymi, które dzierży od urodzenia, Enquoternate posiada także niezliczoną ilość ozdób i modyfikacji, które uzyskała na przestrzeni wielu lat. Wśród nich są między innymi białawe blizny, możliwe do znalezienia wszędzie na jej ciele i w zatrważająco dużych ilościach, przy czym są to przede wszystkim pamiątki po broni siecznej. Najbardziej widać to po jej plecach, które tak przeorane są, że rolnik mógłby na nich zboże zasiać, lecz jej kończyny i twarz także nie zostały oszczędzone od okazjonalnych śladów walki. Posiada ona także rozciągający się od lewego łokcia, przez bark i jej bok aż do lewego pośladka czarny tatuaż, który przedstawia artystyczną interpretację chmur burzowych na wieczornym niebie. Tymczasem jej prawe przedramię także zdobi dzieło utrwalone na jej skórze, tym razem jest to imitacja wężowych łusek uwięzionych między dwoma obręczami czerni. Kolejna nienaturalny aspekt jej wyglądu to niezliczona ilość kolczyków i im podobnych zdobień ze złota. Nie sposób byłoby wymienić je wszystkie, szczególnie że niektóre są w miejscach, o których to przekłuciu mało kto by się ośmielił choćby pomyśleć, lecz można bez trudu zauważyć, iż posiada ona jedynie kolczyki pod postacią pierścieni, drobnych kulek oraz stożków, które są przede wszystkim rozmieszczone na jej twarzy, uszach i rogach, ale także przy pępku, nad biodrami, a nawet u podstawy oraz tuż pod końcówką jej ogona. Najważniejszym aspektem jej wyglądu, który to nie należy do cech wrodzonych, jest to, iż jej dłonie, znaczna część barków oraz nos i wszystko powyżej jego, nie licząc włosów, jest zabarwiona na szkarłatny kolor, zupełnie jakby pokrywała ją krew, której nikt ani nic nie jest w stanie zmyć.

Co do ubrań, Enquoternate nie jest wybredna, lecz najczęściej można ją spotkać w tanich lnianych spodniach w kolorze brudnego brązu, oraz z tanimi bandażami owiniętymi zarówno wokół jej klatki piersiowej jak i dłoni. Tylko tyle i aż tyle starcza jej na każdą sytuację, a przynajmniej tak Enki mówi innym, w rzeczywistości po prostu nie lubi mieć zbyt dużej ilości ubrań, bo te prędzej czy później zostają zniszczone, albo tak zakrwawione, iż noszenie ich powoduje więcej problemów niż korzyści. Z podobnego powodu nie posiada ona żadnych innych ozdób niż jej kolczyki, a jej styl życia sprawia, iż jedynym zapachem, jaki można czuć od niej to smród potu, krwi lub potu z krwią, zależnie od sytuacji.

Historia

“Ból to synonim życia; Nie zaznać cierpienia mogą jedynie martwi, czy to ciałem, umysłem czy też duchem” ~ Ustęp z kontrowersyjnego zwoju spisanego przez jednego z pierwszych liszy, data nieznana.


~~~
Wprowadzenie - Krew Matki
Czasy tuż przed i do narodzin Enki.
~~~


Wśród drzew Dzikich Ostępów, niedaleko Szlaku Samobójców, znaleźć można już od dziesięcioleci drobną, a przez to skromną wioskę, której nikt nawet nie zaznaczał na mapach. Jej granicę wyznaczała prymitywna, ale zadbana palisada, a w środku zastać można istny kocioł ras, choć najwięcej naliczyć można było naturian, zmiennokształtnych oraz ragarian. Niskie chatki, tłoczne uliczki przypominające momentami bazar oraz centralna świątynia, jedyna budowla w okolicy z kamienia to było wszystko, co było potrzebne tutejszym mieszkańcom. Niektórzy polowali na tutejszą zwierzynę, inni zbierali owoce matki natury, a jeszcze inni korzystali ze zdobyczy innych, by handlować z tymi, których zdołają zauważyć na Szlaku. Wszystko inne, od budownictwa zaczynając i na prowadzeniu świątyni kończąc, było wspólnym zajęciem tych, którzy nie zaliczali się do żadnej z poprzednich grup.

Dzięki temu wioska była niczym jedna wielka rodzina, nawet jeśli ciężko było zliczyć każde unikatowe nazwisko uznające ten mały kawałek raju za dziedzictwo ich przodków. I właśnie wśród tej wielkiej rodziny, ponad trzydzieści lat temu, miłość szczera i czysta złączyła Ragariańskie dwa serca.

Vicima Essematre była jedną z tych, co uznawała świątynie za swój drugi dom, spędzając w niej całe dnie. Magia ognia była jej bliska, i świecie w świątyni zawsze płonęły mocniej, gdy modliła się ona do bóstw lokalnej społeczności. Znana ona była z tego, że uwielbiała się wtrącać do cudzych modlitw, nie znała ona bowiem pojęcia przestrzeni osobistej czy prywatności.

Contritan Calavimirtucest był jednym z łowców, dzięki któremu w wiosce mięsa nie brakowało. Był znany z tego, iż za młodu próbował on zdobyć względy swej znajomej, Irminsul Anki, przez co zaczął modlić się do Matki Natury zarówno podczas łowów, jak i każdego ranka i wieczora, co najczęściej robił wewnątrz świątyni. Jego zaloty zostały po pewnym czasie odrzucone, a ragarian z honorem przyjął odmowę, lecz mimo tego wciąż się modlił, już nie dla miłości, a dla samego faktu pogodzenia się z naturą.

Ich związek rozpoczął się znienacka, kiedy to Vicima, jak miała w zwyczaju, wtrąciła się do modlitwy Contritana. Myśliwy, który już nie pierwszy raz stał się ofiarą jej nadgorliwości, powiedział jej, że tylko jego przyszła żona ma prawo modlić się wraz z nim. Vicima wzięła go za słowo, wszyscy bowiem wiedzieli, że kłamać w świątyni nie można pod groźbą kary śmierci, i pozostała przy jego boku, obiecując mu iż będzie najlepszą żoną, jaką mógł on sobie wymarzyć, po czym jakby nigdy nic wróciła do modlitwy.

O dziwo, z tej interakcji zrodziło się uczucie, które sprawiło, iż już miesiąc później połączyły ich więzy małżeńskie pod patronatem każdego z lokalnych bóstw. Po kolejnym miesiącu przez wioskę przeszła radosna wieść, iż Vicima była w ciąży. Nie trzeba było czekać długo, aż w końcu nastał dzień, kiedy to na świat miał przyjść owoc ich miłości.


~~~
Rozdział Pierwszy - Krew Ojca
Czasy od narodzin do piątego roku życia Enki
~~~


Tego dnia Vicima przebywała w ich domu, przewidywano bowiem iż jeszcze kilka dni minie, nim maleństwo wyjdzie na świat. Contritan tymczasem zgodnie z lokalną tradycją wyruszył na polowanie, by móc przywitać swoje nadchodzące dziecko obfitą biesiadą. Akurat zdołał on znaleźć trop, który zaprowadził go do Jednorożca, który to nieświadomy niczego korzystał z pobliskiego stawu, by ulżyć swemu pragnieniu. Łuk i strzała w jego rękach już były gotowe, aby bezboleśnie oddać duszę tego majestatycznego zwierzęcia Matce Naturze.

Niestety, nim zdołał zakończyć swe łowy, donośny krzyk spłoszył zarówno jego, jak i jednorożca. Strzała wyleciała z jego łuku, lecz zamiast zadać szybką śmierć, trafiła zwierzę w sposób, który gwarantował długie i bolesne katusze, nim upływ krwi zdołałby zrobić swoje. Jednorożec oczywiście nie zamierzał czekać, zamiast tego uciekł, nim ragarian choćby zdołał kolejną strzałę naszykować. Contritan ruszyłby w pościg, gdyby nie to, że krzyki, przez które nie trafił zwierzyny, nawoływały jego imię. Posłaniec, jeden z jego sąsiadów, ledwie go zobaczył, a już mówił o tym, jakoby jego żona już zaczęła rodzić

Biegł przez całą drogę, aż w końcu dotarł do swojego domu, pod zamknięte drzwi, za którymi słychać było głosy licznych kobiet, w tym także krzyki należące do Vicimy. Czekał i czekał, a gdy minuty zamieniły się w godziny, ledwo powstrzymywał się on przed wdarciem się do pomieszczenia. Jego żona krzyczała niemal bez przerwy, jakby ją mordowano żywcem, a coraz to bardziej spanikowane głosy temu towarzyszące wcale nie pomagały jego samokontroli.

Dopiero gdy słońce zaszło, krzyki jego żony ucichły, zastąpione przez te bez wątpienia należące do jego dziecka. Bardzo szybko jednak zrozumiał on, że coś było nie tak, wrzaski jego dziecka brzmiały bowiem, jakby ktoś podpalił je żywcem. Nie mogąc dłużej czekać, naruszył prywatność swojej żony, dostając się do środka z takim impetem, iż niemal nie stratował jednej z kobiet, która to pomagała przy porodzie.

To, co zastał w środku, zmroziło mu krew w żyłach. Jego ukochana nie ruszała się, twarz miała wykrzywioną w grymasie, który sugerował katusze, a oczy pozbawione były iskry życia, która jeszcze nie tak dawno zdawała się niemożliwa do ugaszenia. Dziecko, skąpane we krwi swej matki, wrzeszczało wniebogłosy, szamotając się przy tym w sposób, jaki nie wydawał się ani poprawny, ani też naturalny. Kobiety obecne dookoła były w różnych stanach przerażenia, strachu lub załamania, a ta, która trzymała dziecko, płakała i szlochała, nie wiedziała bowiem ani co się dzieje, ani jak temu zaradzić.

Minęło kilka chaotycznych i bolesnych dni, nim powód kryjący się za nieustannym, mrożących krew w żyłach płaczem nowo narodzonej Enquoternate został odkryty. Dziecko okazało się cierpieć z nieustannego bólu, wszystko bowiem, nawet najdelikatniejsze tkaniny i czuły dotyk innej osoby powodowały, iż maleńka zdzierała sobie gardło jeszcze głośniej niż wcześniej. Wieść ta sprawiła, iż pogrzeb Vicimy był niezwykle gorzkim wydarzeniem. Wszyscy, nawet Contritan, przed którym próbowano to ukryć, wiedzieli, iż matka przeżyła swe ostatnie chwile błagając o śmierć, tak silna była agonia związana z porodem ich córki.

To, że dziecię zdawało się cierpieć tak samo, jeśli nie mocniej i to już od pierwszych chwil swego życia, dla większości było po prostu nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, albo kaprysem bóstw. Myśliwy jednak uznał, iż to jego wina, przez niego bowiem jednorożec, którego ranił, spędził swoje ostatnie chwile w cierpieniu, a on nawet nie ofiarował zwierzęciu ani chwili na modlitwę. Według niego to, co stało się jego żonie i dziecku, było zemstą Matki Natury za jego karygodny błąd, a co za tym idzie bezpośrednią konsekwencją jego własnych czynów.

W czasie gdy Contritana pochłonęła depresja, przez którą spędzał całe dnie na samotnej modlitwie w świątyni, jego sąsiedzi i znajomi starali się z całych sił by złagodzić cierpienie jego córki. Enki, tak bowiem mówiono na Enquoternate, była pod czujnym okiem zmartwionych mężczyzn i nadopiekuńczych kobiet jej rodzinnej wioski, nikt bowiem nie był w stanie spać spokojnie, wszyscy już słyszeli o tym jak bolesny był jej żywot. Specjalnie dla niej zdobyto drogie pierzyny, były one bowiem na tyle delikatne, by Enki jedynie kwiliła gdy była w nie zawinięta, zamiast zdzierać sobie gardło. Karmienie jej z powodu ciągłego bólu trwało godzinami i było niezwykle męczące, lecz kobiety zdolne do tego nie były w stanie odmówić, serce ich bowiem krwawiło za każdym razem, gdy krzyki niemowlęcia roznosiły się po wiosce. Wiele razy próbowali załagodzić ból, czy to tradycyjnymi specyfikami, czy alchemicznymi wywarami, lecz efekt był znikomy, o ile w ogóle zauważalny. Nie jeden raz zaciągnięty został do wioski mag czy inny użytkownik magii, lecz żaden z tych, który ujrzał Enki, nie był w stanie naprawić źródła jej agonii, zamiast tego tylko powierzchownie łagodząc ból, który zdawał się powracać w przeciągu minut i to ze zdwojoną siłą

Z każdym dniem Enki była coraz cichsza, lecz wszyscy wiedzieli, iż jej stan się nie polepsza. Wręcz przeciwnie, młoda była coraz słabsza, spała bowiem bardzo rzadko i bardzo krótko, a jej ciągłe wrzaski sprawiły, iż ledwo była w stanie wydać z siebie jakikolwiek głos. Jedynym pocieszeniem było to, iż nie groziła jej przedwczesna śmierć, nie jeden bowiem wędrowny lekarz, znachor czy nawet mag zbadał ją i wszyscy jednogłośnie potwierdzali, iż nawet jeśli ból nie ustanie, to dziecko zdoła przeżyć, nawet jeśli życiem ciężko było nazwać sytuację, w której znajdowała się malutka Ragarianka. Przepowiadali jej przyszłość, gdzie będzie ona przykuta do łóżka i w potrzebie nieustannej opieki, przynajmniej tak długo jak nie pojawią się dalsze komplikacje zdrowotne.

Wiedza ta pocieszyła wielu, dając im motywację do tego by cierpliwie i starannie sprawować pieczę nad Enki, lecz Contritan przeżył to o wiele gorzej. Wieść o tym, że jego jedyna córka, jedyna rzecz, jaka mu pozostała po jego ukochanej, w najlepszym wypadku spędzi resztę życia uwięziona przez swoje własne, konające z bólu ciało, złamało go całkowicie. Przestał rozmawiać z innymi, i jeszcze bardziej oddał się modłom, a gdy był poza świątynią, omijał swój własny dom, gdzie przebywała Enki. Nikt nie miał mu tego za złe, wszyscy wiedzieli bowiem iż obwinia się o los zarówno swej żony jak i córki, więc zrozumiałe było, iż poczucie winy zżera go od środka, nie pozwalając mu choćby zbliżyć się do Enki, o opiece nad nią nawet nie wspominając.

W ten sposób minęło niemal pięć lat życia Enki. Wszystko, co znała, to był ból. Jedzenie było bólem. Łóżko, na którym leżała było bólem. Każdy najmniejszy ruch czy choćby nawet najpłytszy oddech także sprawiał, iż oczy jej zaszkliły się, a przez zdarte po latach krzyku gardło okazjonalnie wydobywał się żałosny odgłos, który już ciężko było nazwać krzykiem. Jednak nawet w wiecznej agonii, jaką było jej istnienie, były chwilę, dla których to wszystko zdawało się warte. Liczne ciocie i wujkowie, tak bowiem się jej przestawiali, dbali o nią i robili wszystko, co w ich mocy, by jej ból był choćby odrobinę mniejszy. Ich słowa były delikatne, uśmiechy szczere, a i często opowiadały o jej wspaniałych historiach, gdzie wspaniali bohaterowie dawnych czasów ratowali całe królestwa, nawet przez nieustanny ból i cierpienie, na jakie byli wystawieni podczas swych licznych przygód.

Były też inne historie, nieco bliższe temu co działo się dookoła. Słyszała wiele o swojej mamie i o jej poświęceniu, dzięki niej bowiem była na tym świecie. Słyszała też o swoim ojcu, który do dziś opłakuje jej matkę w samotności, była ona bowiem miłością jego życia. Zawsze, gdy pytała o to, czemu tato nigdy jej nie odwiedził, wszyscy mówili jej, że on po prostu tak mocno ją kocha i że cały czas modli się o to, by kiedyś mogła żyć bez bólu. Nic więc dziwnego, że jej ojciec był dla niej niczym żywy legenda, niby prawdziwy, a jednak nieuchwytny. To jednak było wystarczające, aby Enki bezgranicznie wierzyła w to, że kiedyś będzie mogła chodzić, bawić się i żyć tak jak inne dzieci, które co jakiś czas były przyprowadzane do jej pokoju. Była niczym księżniczka, która czekała na swojego bohatera, i ta myśl dawała jej młodej duszy sił, by walczyć w dzień i noc z bólem, na który skazana była jej egzystencja.

To skupienie na byciu księżniczką szybko przerodziło się w dziecięcą obsesję, której nie ukrywała przed tymi, którzy się nią opiekowali. To właśnie dzięki temu na swoje piąte urodziny dostała ona sukienkę zrobioną z delikatnej tkaniny zabarwioną na jaskrawe kolory, jak i również metalową tiarę pomalowaną na złoty kolor. Przez cały dzień wszyscy zwracali się do niej jak do księżniczki, a inne dzieci bawiły się w bycie jej gwardią rycerską czy nawet doradcami. Był to najpiękniejszy dzień w dotychczasowym życiu Enki, która poszła tego dnia spać z uśmiechem na twarzy, którego żadna ilość bólu nie była w stanie się pozbyć.

Gdy w środku nocy obudził ją dźwięk skrzypiącego drewna, Enki potrzebowała chwili, by zrozumieć co się dzieje. Przy jej łóżku klęczał nieznany jej mężczyzna, rarog taki jak ona. Uśmiechał się on delikatnie, choć oczy jego pełne były łez, skrzących się od światła księżyca wpadającego przez okno. Wciąż nie do końca przebudzona, spytała nieznajomego, czy jest jej bohaterem, a gdy ten jej odpowiedział, że tak, zrozumiała ona, iż to jej ojciec. Młoda ragarianka wyciągnęła ręce ku swojemu tacie, przez łzy prosząc go, aby ją uratował, lecz Contritan, zamiast ją objąć, przysiągł jej, iż wszystko wkrótce się skończy, i że będzie mogła odpocząć u boku swej matki. Skryta w ciemnościach ręka mężczyzny wynurzyła się z mroku, a w niej dzierżony był przez jej ojca zwyczajny nóż myśliwski. Zarówno dłoń jak i broń w niej trzymana drżały od emocji, a jej ojciec zaczął szlochać z rozpaczy, podjął on bowiem decyzje, z której nie było powrotu.

Z wyraźnym trudem zmusił on swoje rozchwiane emocjami ciało do tego, by pchnąć nóż w prawe oko własnej córki, a świat Enki momentalnie stał się biały od bólu, którego jej ciało nie potrafiło nawet pojąć. Niestety, Contritan nie zdołał zaatakować z wystarczającą siłą, nóż bowiem nie zdołał zrobić niczego poza zniszczeniem jej prawego oka, zatrzymany przez kości oczodołu. Dziewczynka wrzasnęła niemal natychmiast, a krzyk jej obudził całą wioskę, lecz ledwie chwile później straciła ona przytomność. Jej ojciec, przerażony swoją porażką, cofnął się, kwestionując czy aby na pewno to, co chciał zrobić, było słuszne, lecz nim zdołał podjąć kolejną decyzję, drzwi do pokoju otworzyły się z hukiem. Jeden z sąsiadów dostał się do środka i widząc Contritana z zakrwawionym nożem w ręku, stojącego nad poważnie ranną Enki, nie zawahał się przed dokonaniem osądu. Gdy reszta wioski zbiegła się, było już za późno - ojciec ragarianki umarł, a ona sama została sierotą.


~~~
Rozdział Drugi - Krew Sieroty
Czasy od piątego do trzynastego roku życia Enki
~~~


Po tygodniu od nieszczęsnej nocy stan Enki był stabilny, lecz nie znaczyło to, iż było z nią dobrze. Prawe oko było nie do odratowania, nie mieli bowiem pod ręką nikogo, kto mógłby uleczyć tak paskudną ranę, a gdy w końcu sprowadzili kogoś zaznajomionego w magii, osoba ta stwierdziła, iż może jedynie zasklepić w pełni ranę, a nie odtworzyć utracony narząd wzroku.

Contritana, ojca Enki, pogrzebano tuż przy jego żonie, a matce ragarianki. Zdania o nim były podzielone, niektórzy bowiem zdołali zrozumieć jego pokręconą logikę, inni zaś stwierdzili, iż oszalał od samotności, a czyny jego były niewybaczalne. Wraz z ojcem umarła legenda, jaką wszyscy stworzyli wokół niego, a wraz z legendą umarła nadzieja Enki na to, iż ból kiedykolwiek zniknie.

Pięciolatka przestała mówić, a i nie wchodziła w interakcje z tymi, którzy o nią dbali każdego dnia. Widać było, iż po tak traumatycznym przeżyciu chciała ona uniknąć dalszego bólu, od którego już nikt nie był w stanie jej ocalić. Było tak źle, że większość dnia leżała w bezruchu, żywy posąg, a zarazem dowód na to, że nawet najszczersze modlitwy kochającego ojca były nic niewartymi słowami pochłoniętego depresją szaleńca.

Jej żywot trwałby tak aż do jej śmierci, gdyby nie jeden pozornie zwykły dzień, kiedy to wszystko się zmieniło. Tego dnia opiekę nad Enki sprawowała jedna z chorowitych staruszek, która pomimo swych własnych problemów robiła wszystko, co tylko mogła, aby zadbać o dziewczynkę. Enki żyła z bólem odkąd pamiętała, więc nie trzeba było jej długo, by zauważyć, że osoba się nią zajmująca także cierpiała, nawet jeśli o wiele mniej niż ona. Po raz pierwszy od dawna odezwała się, pytając się, czemu nie jest ona w łóżku, by uniknąć bólu. Babunia z żalem w głosie powiedziała, iż w przeciwieństwie do Enki, nie ma ona nikogo kto może się nią zaopiekować, nie pozostaje jej więc nic innego jak żyć wraz z bólem.

Enki była małą dziewczynką, lecz rozumiała, że kiedyś dorośnie. Że kiedyś będzie jak ta babunia, i nie będzie nikogo, kto będzie chciał do niej codziennie przychodzić. Widząc jak jej opiekunka żyje mimo bólu, oraz z wiedzą, iż los ten czeka także i ją, po raz pierwszy od dawna wyciągnęła ona rękę w stronę okna. Nawet gdy jej ręka drżała z bólu od tego prostego gestu, zadecydowała ona o tym, że wyjdzie na zewnątrz o własnych siłach. Nie miała na co zwlekać - już teraz była bez mamy i taty, a nie wiedziała, kiedy reszta wioski zniknie tak jak oni, lub kiedy będzie za duża na to, by każdy chciał się nią opiekować.

Nawet z jej determinacją, oraz ewentualnym wsparciem ze strony wioski, nie była to łatwa ani prosta droga. Korzystać z rąk bez większych problemów nauczyła się dopiero w wieku ośmiu lat, a w wieku dziesięciu zdołała ona samodzielnie usiąść na łóżku, do którego jak dotąd była przykuta. W wieku dziesięciu lat była ona w stanie mówić tak, jak inne dzieci, a i ruszała nogami, choć wciąż nie była ona w stanie na nich ustać. Gdy miała jedenaście lat, wioska świętowała jej pierwsze kroki, nawet mimo tego, iż ich efektem końcowym był jej pierwszy upadek na twarz. Nawet pomimo bólu i łez, Enki tego dnia śmiała się i płakała z radości, w końcu bowiem przestała być ona księżniczką czekającą na bohatera, który nigdy nie nadejdzie. Zamiast tego stała się swoim własnym bohaterem, a jej łóżko, jej więzienie, przestało ją ograniczać.

W wieku dwunastu lat Enki po raz pierwszy stanęła przed grobami swoich rodziców. Była już w stanie żyć tak jak inni w jej wieku. Ból, który kiedyś był czymś, od czego chciała być uratowana, teraz był czymś, z czym była w stanie zmierzyć się sama. Nie była już samozwańczą księżniczką i nie planowała jak takowa spoczywać na laurach, dlatego też każdego dnia walczyła sama ze sobą, z każdym krokiem i każdą akcją przekraczając granicę tego, co dzień wcześniej była w stanie zrobić. Uczyła się swoich limitów, tego ile bólu może znieść nim jej ciało i umysł przestaną być jej posłuszne, a następnego dnia robiła wszystko, co mogła, aby przekroczyć po raz kolejny limit tego, co jest w stanie przetrwać. Nic więc dziwnego, że z każdym dniem szukała coraz to kolejnej rzeczy, dzięki której mogła dosięgnąć limitu swej wytrzymałości.

Niestety, ta tendencja do wygrywania nad coraz to większą ilością bólu bardzo szybko okazała się niebezpieczną obsesją. Gdy zwykłe czynności, zabawy i prace, do których zaganiali ją dorośli przestały być problemem, zaczęła ona robić coraz to bardziej niebezpieczne rzeczy, każda okazja na ból była bowiem szansą na to, aby ten ból pokonać. Nie trzeba było czekać długo, aż wymknie się to całkiem spod kontroli, w wieku trzynastu lat bowiem miała ona już na koncie więcej bójek, niż było młodzieży w wiosce. Wiele razy próbowano wbić jej do głowy, że to, co robi, było niewłaściwe, szczególnie dla tak młodej damulki, lecz upartość Enki, dzięki której to była ona w stanie walczyć bólem, sprawiła, iż nikt z wioski nie był w stanie jej naprostować.

Z ciężkim sercem postanowiono, iż ragarianka więcej problemów przysparza niż pożytku, dlatego też postanowiono, iż pośle się ją do Rapsodii, gdzie istniał sierociniec dla dzieci równie problematycznych jak ona. Następny powóz, który przejeżdżał przez ich wioskę, zabrał ze sobą Enki, która nie walczyła z decyzją swych ciotek i wujków. Nic w wiosce nie było już w stanie zaoferować jej bólu, który stanowiłby dla niej wyzwanie, więc z uśmiechem na ustach czekała ona na to, co może jej ofiarować miasto i istoty je zamieszkujące.

~~~
Rozdział Trzeci - Krew Kobiety
Czasy od trzynastego do dwudziestego dziewiątego roku życia Enki
~~~

Rapsodia, tam bowiem znalazła się Enki, okazała się tym, czego młoda ragarianka potrzebowała. W momencie, gdy po raz pierwszy przekroczyła ona bramy miasta, jej przeszłość przestała trzymać ją w swoich sidłach. Tutaj, w mieście pełnym różnych istot, gdzie nie sposób znać wszystkich dookoła, nikt nie znał jej przeszłości. Nikt nie miał podstaw do tego, by traktować ją jak szklaną figurkę, którą kiedyś była. Zamiast tego miała ona okazję udowodnić wszystkim swoją siłę i determinację, niesplamioną wcześniejszą słabością.

Sierociniec, który stał się jej domem, okazał się być pod nadzorem surowej śnieżnej elfki, która nie wahała się przed użyciem przemocy wobec swoich podopiecznych. Sprawianie kłopotów na mieście, niewypełnianie obowiązków, zaburzanie spokoju, to były tylko niektóre z rzeczy, za które można było oberwać. Gdy pierwszy raz Enquoternate miała okazję spotkać się ze swoją nową opiekunką, oberwała ona w twarz z liścia, brakowało bowiem szacunku w słowach rogatej. Gdy rogata stwierdziła, iż na szacunek trzeba zasłużyć, następne uderzenie było już nie otwartą dłonią, a zaciśniętą pięścią, po czym Enki ledwo zdołała podnieść się z podłogi.

Wydarzenie to wbrew pozorom nie zapoczątkowało wiecznej niezgody między rogatą a długouchą, obydwie bowiem zdawały się widzieć w drugiej istocie coś, co należało uszanować. Śnieżna Elfka bardzo szybko odkryła przypadłość Enki, ku niezadowoleniu tej drugiej, lecz zamiast politowania, wyraziła ona szacunek podczas konfrontacji w tej sprawie. Rogaczka tymczasem po prostu stwierdziła, iż ktoś, kto potrafi tak mocno uderzyć, nie może być aż tak zły. Nie był to koniec konfliktów, Enki bowiem nie zamierzała bowiem podporządkować się zasadom jej nowego domu, jednak była ona na tyle wyrozumiała wobec ciężkiej pracy śnieżnej elfki, aby swoją niesubordynację ograniczyć do czynów i rzeczy, które nie mogły wpłynąć na sam sierociniec jak i również innych mieszkańców tegoż miejsca.

A skoro o niesubordynacji mowa, to tej nie brakowało, na przestrzeni kilku miesięcy bowiem młoda rogata stała się wszystkim, na co tylko narzekać mogła miejscowa społeczność. Od prowokowania pijaków po nocach na wdawaniu się w obstawiane walki uliczne kończąc, młoda Enki mogłaby równie dobrze mieć wytatuowane na czole słowo “Problem”. Obrywało się jej za każdym razem, lecz niestety to tylko motywowało ją do tego, aby zobaczyć, na co jeszcze może wystawić swoje ciało, by przekroczyć limity swej wytrzymałości na ból. O dziwo stroniła z dala od alkoholu, tytoniu czy innych używek, które w ten czy inny sposób miała okazję spróbować, nie chciała bowiem przytłumić bólu, który w tamtym okresie zdawał się definiować całe jej istnienie. To właśnie w tamtym czasie zdobyła zarówno pierwsze tatuaże, jak i również swoje pierwsze kolczyki, których ceną były jej mizerne oszczędności jak i również gniew elfiej opiekunki, po którym przez tydzień nie była w stanie ruszyć się, tak bardzo ból ją pochłonął.

Gdy nastała rocznica od czasu, kiedy to Enquoternate zjawiła się w Rapsodii, młoda rogata była już nie do poznania dla tych, co znali ją tylko z czasów jej chorowitej młodości. Jej ciało zdobiły liczne, nic nieznaczące ozdoby, przechodzące przez jej ciało w mniej lub bardziej przyzwoitych miejscach, w czasie gdy czarny tusz wił się pod jej skórą, tworząc przeróżne dzieła zainspirowane wszystkim i niczym. Było tak, bowiem dla Enki nie był ważny efekt końcowy przyozdabiania jej ciała, a proces kryjący się za nim, który za każdym razem wystawiał rogatą na ból, od którego już wtedy była praktycznie uzależniona. Prawda była bowiem taka, iż zaczęła ona łaknąć cierpienia nie po to, by stać się silniejszą, a dla samego faktu agonii. Ciężko było powiedzieć czy to jej ciało już tak zepsute było, że nie potrafiło odróżnić bólu od pozytywnego bodźca, czy też może jej umysł sprawił, iż wolała ona ból niż faktyczny powód do radości.

Nie zmieniało to jednak tego, że każdy, kto żył w okolicy sierocińca, wiedziało o Enki. Nie brakowało tych, którzy nie życzyli jej dobrze, a także takich, co uznawali młodą ragariankę za nieuniknione źródło rozrywki. Co bardziej sprytni dogadali się z młodą, i za każdym razem gdy dochodziło do bitki z jej udziałem, tworzyli oni zakłady o to, kto pierwszy splunie krwią. Młoda może i była o wiele mniejsza i słabsza od większości, ale nadrabiała to swoją upartością, dzięki której potrafiła siłą przeforsować się nawet przez bardziej brutalne ataki na jej osobę. Oczywiście ci, co byli sprytniejsi od niej lub po prostu zbyt silni i tak byli w stanie sprawić, iż twarz jej regularnie czyściła ulice miasta. Zdołała ona swego czasu też podpaść niejednemu czarodziejowi, i choć zazwyczaj dawali oni jej nauczkę pod postacią porządnego, choć na dobrą sprawę niegroźnego starcia, to jednak pewnego razu została jej dana pamiątka na resztę życia.

Czarodziej, który przyłapał ją na wyżywaniu się na jednym z okolicznych pijaczyn sprawił, iż krew biedaka na zawsze przebarwiła jej ręce, barki oraz znaczną część głowy. Od tamtego czasu nie tylko wyróżnia się ona z tłumu, ale wielu też jednoznacznie zaczęło kojarzyć ów krwisty kolor za omen, źródło problemów, co znacznie utrudniło życie Enki. Enquoternate oczywiście nie wierzyła w takie brednie, a tych, co wierzyli, przekonywała ku swojej opinii takimi argumentami jak jej prawa pięść, a czasami to nawet i lewą, gdy była okazja na nieco głębszą dyskusję.

Właśnie w pogoni za takim jegomościem wybrała się ona pewnego dnia do karczmy, która leżała daleko poza jej typowym rewirem. Rogata miała tego dnia zły dzień, elfka bowiem dała jej dzień wcześniej ultimatum, według którego miała się naprostować albo wylecieć na ulicę. Rzecz jasna rogata nie planowała nic z tym zrobić, no może poza tym, że chciała w zamian sprawić komuś innemu bardzo zły i pełen bólu dzień, co by móc ukoić swoje własne nerwy.

Gdy wpadła do budynku, w którym przesiadywał biedak, który jej podpadł, jej oczy natychmiast zaczęły szukać za cechami charakterystycznymi, o których tylko słyszała. Rogi, nietypowy kolor skóry, ogóle dziwak spoza miasta. Gdy tylko ujrzała przy barze osobnika pasującego do tego opisu, to też bez zbędnych uprzejmości podbiegła do niego. Korzystając z okazji, iż był do niej obrócony plecami, zamachnęła się, po czym posłała soczysty prawy sierpowy w jego szczękę, który zdołał nawet kogoś starszego od niej posłać na podłogę.

Nim zdołała także słownie do ziemi dobić swoją ofiarę, ta spojrzała na nią, a nawet prosto w jej oczy. W tym momencie zabrakło jej słów, ów dziwak spoza miasta okazał się bowiem starszym ragarianinem i to nie byle jakim, bowiem nawet ktoś tak skupiony na bólu jak ona nie mógł odmówić przyjemności, jaką było patrzenie na kogoś nieziemsko przystojnego. Przy czym słowo “nieziemsko” było tutaj jak najbardziej adekwatne, jego odsłoniętą skórę zdobiły bowiem konstelacje niczym skradzione z nocnego nieba. Nie mogąc pogodzić swoich wcześniejszych planów z reakcją własnych hormonów, jej wzrok szybko uciekł na bok, gdzie o dziwo ujrzała typka, co spełniał jej wcześniejszy opis, a który to właśnie w tej chwili wskazywał na nią palcem, dosyć emocjonalnie przy tym gestykulując w międzyczasie.

Widząc sposób na ucieczkę z tej niezręcznej sytuacji, rzuciła ona szybko, iż pomyliła jegomościa z kimś innym, po czym rzuciła się na tego, który stał za szerzeniem plotek o jej osobie. Jeżeliby ktoś w tym momencie spytał, to serce jej biło jak kowadło z adrenaliny, a nogi były jak z waty od bólu, a nie dlatego, że po raz pierwszy ktoś zdołał skraść jej młodzieńcze serce. I wcale nie uśmiechała się jak głupia nawet wtedy, gdy wywalono ją na bruk, wcale a wcale! To po prostu wizja całkowitej wolności i niezależności sprawiała, iż z twarzy nie schodził jej ani na chwilę wyszczerz, przez który to omijano ją na ulicy bardziej niż zwykle.

Tak samo to, że postanowiła wynająć za resztę swoich oszczędności pokój w tej samej karczmie, gdzie dzień wcześniej zrobiła zadymę, nie miało nic wspólnego z tajemniczym jegomościem, którego wcale a wcale nie chciała spotkać po raz kolejny. Przynajmniej to wszystko sobie wmawiała Enki do momentu, aż po raz kolejny spotkała go, a rzeczywistość tego, co czuła, uderzyły w nią mocniej, niż ona uderzała innych. Była nim zauroczona, a po skonfrontowaniu go - tym razem bez bicia w twarz - po raz drugi, okazało się, iż nie było to byle zauroczenie, a miłość od pierwszego wejrzenia. To właśnie ze względu na Nhato zaczęła pracować w karczmie jako ochrona, wykopując każdego, kto sprawiał większe problem niż ona, dzięki temu bowiem mogła ona dalej wynajmować pokój, a co za tym idzie dalej spotykać się z niebieskoskórym.

Nie było nikogo, kto byłby w stanie ją ostrzec przed tym związkiem zrodzonym z tak nagłych emocji. Nie miała ani dorosłych, którzy chcieli ją chronić za wszelką cenę ani znajomych, którzy chcieli jej powiedzieć o niebezpieczeństwie kryjącym się za uczuciem, które obecnie pochłaniało ją od środka. Jedyne co miała to tych, których pobiła, tych, których zamierzał pobić oraz Nhato, którego też okazjonalnie lała w pysk, gdy tylko powiedział on coś niepoprawnego w publice. Nawet mimo tego, każdy dzień u boku ragarianina ozdobionego gwiezdnym blaskiem zdawał się wyjątkowy. Po kilku tygodniach przestała reagować prawym sierpowym na jego czuły dotyk. Nie kryła przed nim tego, że potrafiła ona czuć jedynie ból, bez względu na to co by się nie działo z jej ciałem, ale nawet mimo tego nie sprzeciwiała się jego działaniom.

Z początku było to tylko trzymanie za ręce, nieco później delikatne objęcia, a jeszcze później zdołał on sprawić jej ból równie intensywny, co namiętny, bowiem po wielu miesiącach starań Nhato zdołał ją okraść z jej niewinności. Ten pierwszy akt cielesności między nimi to nie była to nagła agonia, gdzie jej ciało odmówiło posłuszeństwa, ani też ciągły, nieustanny ból jak ten związany z jej egzystencją, a gorąca, przeszywająca ją od środka męczarnia, przez którą Enquoternate zarazem nie była w stanie wydusić siebie ani słowa, a zarazem chciała krzyczeć z całych sił. Było to najintensywniejsze przeżycie, jakiego kiedykolwiek doznała, nic więc dziwnego, że gdy kilka dni później Nhato wyznał, iż chce ją wziąć za żonę, Enki rzuciła się na niego, całując go i zgadzając się, a chwilę później uderzyła go z główki za to, że czekał z tym tak długo.

Sam ślub był raczej skromny, ale dzięki niemu Enki poznała Nhato od strony, która wcześniej ją po prostu nie interesowała. Poznała ona tego dnia Hakka, brata jej narzeczonego, lecz nim zdołała się z nim oficjalnie przywitać, Nhato ostrzegł ją, że nie będzie tolerował choćby krzywego spojrzenia w stronę Hakka, a co dopiero standardowych wybryków ragarianki związanej z jej niepohamowaną chęcią sprania na kwaśne jabłko każdego w zasięgu wzroku. Nie chcąc podpaść swojemu mężowi w dniu ich ślubu, przysięgła ona, iż będzie po prostu unikać jego brata, w przeciwnym wypadku nie mogła obiecać, czy kiedyś ręka jej się nie omsknie.

Dowiedziała się ona także o tym, czym zajmuje się Nhato. Jako ktoś, kto miał celę w koszarach miejskich z imienną rezerwacją, Enki nie była zbytnio przejęta niezbyt legalną pracą męża. Z drugiej strony też nie czuła zbytniej potrzeby tego, by zasypać ją niewątpliwym bogactwem, którym jej mężulek dysponował, dlatego też pod groźbą podbitego oka powiedziała ona, by Nhato nie traktował jej jak jakiejś księżniczki. Na całe szczęście mężulek jej był albo bardzo mądry, albo bardzo głupi, nie miał z tym bowiem żadnych problemów, więc mogli się skupić na imprezie ślubnej, gdzie jedynymi gośćmi byli jedynie członkowie organizacji ragarianina. Reszta dnia minęła bardzo szybko, a noc była równie owocna jak to, na co liczyła rogata. Nigdy wcześniej ból nie był tak słodki i rozkoszny jak to, co oferował jej nowo zdobyty mąż.

Następne dziewięć miesięcy były dosyć… chaotyczne. Enki, nigdy niewyedukowana w sprawach związanych z macierzyństwem, dopiero podczas wizyty domowej tutejszego zielarza dowiedziała się, iż zmiany w jej ciele to nie jakaś dziwna choroba, a dowód na to, iż owoc miłości między nią a Nhato powoli rósł w jej ciele. Po początkowej panice, która przerodziła się w agresję i znaczną liczbę ofiar postronnych, przyszła matka została poinformowana o tym, czego powinna się spodziewać. Tego samego dnia na stałe porzuciła ona dotychczasową pracę, zostając pod finansową opieką swojego męża. To oczywiście nic nie znaczyło wobec faktu, iż ciężarna Enquoternate okazała się równie niebezpieczna, co niestabilny krąg runiczny. Jeden zły krok, złe słowo czy choćby fakt, że ktoś lub coś postanowiło istnieć w jej okolicy, mogło oznaczać, iż ragarianka nagle zaczęła przemalowywać najbliższą powierzchnię krwią tego, kto akurat jej podpadł. Straty były wielkie, lecz miłość Nhato była większa, dzięki czemu zarówno on jak i ci, którzy ryzykowali życiem, by pracować w jego domu, dotrwali do dnia porodu.

Gdy Enki pierwszy raz trzymała w swoich rękach swoją córeczkę, Yona, płakała ona ze szczęścia. Przez wiele miesięcy martwiła się, iż jej własne schorzenie dopadnie także jej córkę, a tego, co ona w dzieciństwie przeżyła, nie chciała ona życzyć nawet najgorszemu wrogowi. Na całe szczęście tak nie było, jej córka była zdrowa i normalna, a przynajmniej tak normalna jak córka dwóch nietypowych ragarian mogła być. Enki nie zaznała zwykłego dzieciństwa, dlatego też tego dnia postanowiła, iż da swojej córce wszystko, czego ona sama nie miała. Przez pierwsze trzy lata życie Enki zdawało się idealne, do tego stopnia, iż nawet ból pozornie osłabł, a jej własne zapędy do tego, by przekraczać granice własnych możliwości przygasły, skupienie jej bowiem było na tym, aby żyć szczęśliwie ze swoją cudowną córeczką i kochanym mężem. Niestety, to wszystko zaczęło się zmieniać, aż w końcu podczas czwartych urodzin Yona, rogata zrozumiała, iż popełniła błąd.

Jej własna córka była słaba. Mizerna, wątła dziewczyna, która dostawała wszystko na tacy od dnia swoich narodzin, to nie było coś, co Enki była w stanie zaakceptować. Wcześniej nie widziała tego, pryzmat miłości przysłonił bowiem to, jak bardzo rozpieszczone przez wszystkich dookoła było dziecię jej i Nhato. Zamiast silnej, samodzielnej dziewczynki, z której mogłaby być dumna, Yona była domagającą się wszystkiego smarkulą, o którą trzeba było się zamartwiać w każdą godzinę dnia i nocy. Jak ktoś taki poradzi sobie w świecie, gdzie ból jest wszechobecny, a bogowie, o których wszyscy bezmyślnie opowiadają, zdają się obojętni? Jeżeli coś się nie zmieni, Yona będzie szklaną figurką w świecie tłuczonego szkła, ledwie kolejną ofiarą tego, co czeka za murami ich domostwa, tak sobie wmawiała rogata, obserwując, jak jej własne dziecko wybrzydza nad prezentem, który został dla niej wybrany.

To przelało czarę goryczy. Enki nie zamierzała czekać ani sekundy dłużej, aż jakaś tragedia nauczy Yona o tym, jaki naprawdę jest świat. Skoro jej córka nie miała tej okazji co ona, by już od pierwszych chwil życia rozumieć, że cierpienie jest nieodłączną częścią każdego istnienia, ragarianka postanowiła wziąć sprawy we własne ręce. Bez krztyny wahania czy litości uderzyła ona z liścia swoje własne dziecko i nie dbała o krzyczące w jej głowie instynkty macierzyńskie. W kilku krótkich, bezpośrednich słowach powiedziała czemu Yona zasłużyła na tego plaskacza, a następnie dała swojej córce czas, by mogła przemyśleć swoje postępowanie.

Od tamtego czasu radość i miłość zaczęły gasnąć w domu, który do nie tak dawna był spełnieniem marzeń Enki, o których nawet ona sama nie wiedziała. Ragarianka robiła wszystko, co mogła, gdy tylko mogła, by przygotować swoją córkę na przyszłość. Pozbawiła ją czułości i matczynego ciepła, tak jak ona sama była jego pozbawiona, dzięki temu bowiem Yona byłaby gotowa na ewentualną samotność. Z podobnego powodu robiła wszystko, co mogła, aby ukarać swoją córkę, nawet za błahostki, świat bowiem także nie był sprawiedliwy i czy choćby łaskawy. Robiła wszystko co było w jej mocy, aby dać córce choćby namiastkę tego, co ona sama przeżyła, nawet jeżeli było to kosztem dotychczasowego, beztroskiego dzieciństwa, które kiedyś jej obiecała, gdy trzymała ją jeszcze jako niemowlę w swoich objęciach.

Enquoternate próbowała także przekonać Nhato do tego, by skupił się na swojej córce, z czasem bowiem zdawał się on coraz bardziej poświęcony pracy. Nie oczekiwała od niego tego co sama robiła, nikt bowiem poza nią nie potrafiłby w pełni zrozumieć, czemu robi to co robi, ale chciała od niego pomocy w tym, by zdyscyplinować ich córkę. Niestety jej mąż okazał się ceglaną ścianą, od której słowa się odbijały, co z każdym rokiem coraz bardziej drażniło ragariankę. Enki nie raz próbowała przemówić językiem przemocy do swojego męża, niestety ten zdawał się mieć najbardziej zakuty łeb po tej stronie Alaranii, nawet coraz mocniejsze ataki oraz całodniowe kłótnie zapoczątkowane przez nią zdawały się nie mieć skutku. Raz nawet spróbowała złamać dawną obietnicę i poprzez zaatakowanie Hakka dotrzeć do swojego męża, lecz to zaowocowało w tym, że nieomal nie umarła, i choć jej mąż także nie uszedł z tej walki cało, to jednak od tego czasu omijała ona Hakka niczym zarazy, zrozumiała bowiem iż próba zaciągnięcia go w problemy między ją a jej mężem jedynie sprawi więcej problemów, zamiast pomóc, Nhato bowiem był ślepy na wszelką dyskusję, gdy dobrobyt Hakka stał pod znakiem zapytania.

Wszystko to sprawiało, iż Enki każdego dnia wręcz kipiała czystą furią, jej szczęśliwa rodzina bowiem okazała się nieskończonym kłębkiem problemów, z którym sama musiała sobie radzić. Nie pomagał w tym wszystkim fakt, że gdy Yona ledwie zaczęła chodzić do szkoły magicznej, a już zaczęła próbować omijać lekcje. Ragarianka nie ograniczała się do plaskaczy gdy do tego dochodziło, wiedza o magii bowiem była cenna, nawet dla kogoś, kto magią niezbyt się posługiwał. Enki zbyt wiele razy została powalona na ziemię przez maga, by lekceważyć dziedzinę, którą oni władali. Dlatego też mimo tego, że sama nic a nic o magii nie wiedziała, to też nie chciała, aby jej własna córka także to lekceważyła, mogło to bowiem w przyszłości zadecydować między życiem a śmiercią Yony.

Kulminacją tego wszystkiego były piętnaste urodziny Yony, kiedy to Enki miała już dwadzieścia dziewięć lat. Tego dnia Enki była wyjątkowo wściekła, zarówno na swoją córkę, która nadal zdawała się nieadekwatnie słaba, jak i również na męża, który zdawał się równie głuchy co uparty. Na dobrą sprawę wszyscy i wszystko już działali jej na nerwy, nic więc dziwnego, że dała upust swoim emocjom gdy tylko zobaczyła swoją córke, która zdawała się wzdrygać ze strachu na jej widok. Uderzyła ją bez żadnego powodu, bez żadnego uprzedzenia, Nie miała bowiem już cierpliwości do tego, by usprawiedliwiać swoje działania. Jej córka nauczy się bólu i tego jak z nim żyć, w przeciwnym wypadku czekać ją będzie tylko marna śmierć.

Niestety, nim zdołała zadać drugi cios, głos Nhato wołający ją po imieniu zwrócił jej uwagę. Czyżby jej mąż w końcu nabrał rozumu? Niestety, prawda okazała się inna. Idiota podszedł do niej z bukietem kwiatków i czymś, co chyba smokiem miało być, a na twarzy miał minę jakby to, co jej przyniósł, miało naprawić piętnaście lat bezczynności, której się dopuścił. Cały swój gniew, wcześniej skierowany na swoją córkę, przeniosła w cios, którym planowała wybić jak najwięcej zębów ze szczęki swojego ukochanego, o ile nadal mogła go tak nazywać, po latach goryczki, która już dawno przestała mieścić się w jej sercu. Co po tym zrobił Nhato? Zerwał z nią. On. On zerwał z nią, a następnie kazał jej się wynosić, jakby to wszystko to nie była jego wina! Enki nie mogła uwierzyć, że to była ta sama osoba, której oddała swoje ciało, której pozwoliła na zadanie jej bólu, którego nikt inny nie był godzien zadać. Bez słowa spojrzała z pogardą na swojego już byłego męża i ruszyła do ich pokoju, by zabrać stamtąd wszystkie rzeczy, które należały do niej. Wszystko, na czym jej zależało, spakowała do wora, po czym ruszyła do wyjścia. Niestety nim zdołała opuścić to miejsce, Nhato postanowił rozpocząć ostatnią awanturę między nimi. Zarówno on, jak i ona, nie mieli dla siebie nawzajem litości, wypominając wszystko, co wypomnieć było można, oskarżając o wszystko, o co oskarżyć mogli.

Nie trzeba było czekać długo, aż gniew zaślepił ich obydwu. Enki ruszyła na niego, gotowa do tego, by zabić go jak ścierwo, którym się okazał, lecz nim zdołała zadać jakiekolwiek znaczące rany, Nhato wytworzył wyładowanie magii, które powaliło ją na ziemię, a okolicę zamieniła w krajobraz przypominający bitwę, a nie kłótnię między byłymi kochankami. Enki była gotowa powstać gdy tylko pył po ataku opadł, lecz nim mogła to zrobić, Hakk zjawił się i ogłosił, że przez ich działania Yona uciekła ze łzami w oczach. Enki zamarła na moment, w chwili słabości bowiem pozwoliła, aby to jej matczyny instynkt zareagował pierwszy na wieść o jej córce. Chwilę później jednak siłą ona stłamsiła smutek i zmartwienie, wiedziała ona bowiem, iż zrobiła wszystko, co mogła, aby dziecko jej mogło przeżyć, tak jak ona sama przeżyła przez wszystko, co do tej pory ją spotkało. To, że w ogóle dała radę uciec, świadczyło o tym, iż odnalazła w sobie siłę, Enquoternate porzuciła więc resztki smutku, a następnie wzruszyła ramionami, ocierając cieknącą z nosa krew. Co się stało, to się nigdy nie odstanie, była tego świadoma. Dlatego też gdy Nhato kazał jej nigdy nie wrócić, zrobiła to, o co prosił, w imię miłości, która pierwotnie ich złączyła, a która umarła jeśli nie lata temu, to właśnie tego dnia.

Rapsodia nagle stała się miejscem pełnym goryczki, która była o wiele trudniejsza do przezwyciężenia niż nawet najgorszy ból. Nic więc dziwnego, że z workiem pełnym ubrań i oszczędności wykupiła ona sobie miejsce w pierwszej lepszej karawany kupieckiej, nie pytając nawet, w którą stronę jadą. Gdy była za murami miasta, spojrzała ona po raz ostatni w stronę miasta, w którym stworzyła, a zarazem straciła rodzinę. Uśmiechnęła się i nawet przez łzy goryczki spływające po jej policzkach pozwoliła ona, aby wspomnienia dawnych, lepszych czasów towarzyszyły jej przez resztę dnia, aż w końcu jej umysł spowił niespokojny sen.

~~~
Rozdział Czwarty - Krew Rozwódki
Czasy od dwudziestego dziewiątego do trzydziestego pierwszego roku życia Enki
~~~

Gdy Enki obudziła się po pierwszej nocy w kupieckiej karawanie, jej oczy były zalane łzami, a ból, który zazwyczaj miała pod żelazną kontrolą, zdawał się pożerać ją od środka, przez co musiała ona walczyć o każdy wdech i wydech, jaki po tym nastąpił. Zwróciła na siebie tym uwagę kupców, z którymi podróżowała, aż całą karawanę zatrzymali, myśląc, iż ich dodatkowa pasażerka miała atak choroby czy innego schorzenia. Gdy tylko istoty dookoła wyraziły swoje zaniepokojenie jej stanem, rogatą przepełniła agresja. Nie była słaba tak jak kiedyś, nie potrzebowała więc pomocy, tak samo jak nie potrzebowała swojego męża ani wszystkiego, co z nim było powiązane. Potrzebowała ona chwili, ale zdołała samą siłą woli ignorować ból i zmusić swoje ciało do współpracy, w międzyczasie wrzeszcząc, że nic jej nie jest. Nikt nie śmiał zaprzeczyć, szczególnie że oczy jej przypominały te należące do rozwścieczonego byka, czy też nawet smoka, to też dano jej spokój, a karawana ruszyła dalej.

Podróż trwała przez prawie trzy dni i nie licząc drobnych przeszkód jak uszkodzone koło powozu czy nawet drzewo powalone na jedną z tras, była ona spokojna i bezpieczna. Enquoternate wykorzystała ten czas na odzyskaniu samokontroli, którą najwyraźniej zatraciła po ostatnich wydarzeniach. Każdy poranek był równie bolesny co poprzedni, a i nawet za dnia zdarzało jej się, że ból, który kiedyś był niewarty ani chwili uwagi powalał ją na kolana. Ragarianka nie zastanawiała się szczególnie nad tym czemu tak jest, była bowiem skupiona na tym, jak irytujące było to, iż musiała raz jeszcze przezwyciężyć poziom bólu, który już lata temu zdołała zwyciężyć.

Gdy w końcu dotarli do celu ich podróży, Renidii, Enki rozdzieliła się z kupcami, zamiast tego szukając pracy w mieście, nie miała ona przy sobie zbyt wielu oszczędności. Bardzo szybko okazało się to niemalże niemożliwe, wszystko bowiem było na jej niekorzyść. Wciąż była poturbowana po ostatnim ataku Nhato, przez co wyglądała niezbyt przyjaźnie, ale jej starsze blizny, jak i również przebarwione na szkarłat krwi fragmenty ciała także zdawały się odstraszać tutejszych. To, że kultury za grosz nie miała, a jej kwalifikacje były praktycznie nieistniejące, także utrudniało sytuację. Niemalże przegryzła sobie język ze złości, gdy po spytaniu o to gdzie wcześniej pracowała, uświadomiła ona sobie, że praktycznie piętnaście lat życia poświęciła dla męża, który koniec końców nie miał jaj, by przy niej zostać, jak i również dla córki, która była obecnie kto wie gdzie i w jakim stanie.

W desperacji próbowała pracować jako ochrona w karczmach i innych przybytkach, gdzie klient może się okazać problematyczny, ale znaczna większość istot albo nie uznawała kobiety za adekwatną osobę do tej roli, albo też widząc kogoś o jej aparycji, natychmiast uznawali, iż sprawi ona więcej kłopotów niż jakikolwiek przyszły gość ich przybytku. Niestety tych drugich było o wiele więcej, a i też byli na tyle gadatliwi, że pod koniec dnia wszyscy już wiedzieli o podejrzanie wyglądającej ragariance, której to należałoby unikać. Plotki te do tego stopnia nasiliły się, że na kipiącą gniewem Enki wysłano straż miejską, pod pretekstem tego, iż wzbudza ona niepokój u mieszkańców. Sama straż miejska nie była zbyt skora, by wierzyć w te plotki, szczególnie że byli to ludzie rozsądni i skłonni do rozmowy, ale niestety natrafili na rogatą dopiero pod wieczór, kiedy to była głodna, zmęczona i poirytowana do tego stopnia, iż ledwie podeszli do niej, a już zaatakowała jednego z nich, jednym ciosem łamiąc zarówno szczękę jegomościa, jak i własne palce na hełmie, który ów szczękę chronił. Ból znokautował zarówno ją jak i ofiarę jej ataku, przez co natychmiast została zatrzymana, nim zdołała narobić większych szkód

Tą noc spędziła w celi, a następny dzień na opieraniu się strażnikom, którzy chcieli jedynie dowiedzieć się, co ona robi w tym mieście i czemu postanowiła sprawić problem. Niestety, ragarianka widziała opowiedzenie swej niedawnej historii jako żalenie się, a to by było żałosne, dlatego też nie pisnęła ani słowa, zamiast tego warcząc i nieomal nokautując strażnika, który zbliżył się do niej, aby podać jej jedzenie. W ten oto sposób minęły aż trzy dni, a strażnicy nie mieli już pojęcia co z nią zrobić, dlatego też pod koniec trzeciego dnia przybył ich przełożony, by podjąć decyzje, co zrobić z przesadnie agresywną kobietą. Kapitan straży okazał się człowiekiem praktycznym, a przez to nadzwyczaj łaskawym, rozkazał bowiem wyrzucić rogatą za mury miasta i nie wpuszczać ponownie, co by nie robiła problemu na ich ulicach. To, że ją uwolnił, uargumentował tym, iż nie chce marnować jedzenia na kogoś, kto nie jest za nie wdzięczny, ale Enki uznała, że był on po prostu jednym z tych, co za świętoszka się uważał i myślał, że świat ratuje, robiąc coś w imię własnej moralności.

Już poza murami miasta, Enki nie miała łatwo, łagodnie to ujmując. Do miasta nie mogła wrócić, więc pozostało jej ruszyć wzdłuż jednego ze szlaków do innego miejsca. Niemal wszyscy omijali ją szerokim łukiem, ciężko było bowiem nie zauważyć wykrzywionej w grymasie gniewu twarzy ragarianki. Ci, którzy tego nie robili to albo amanci, widząc kobietę w potrzebie i oczekujący jej wdzięków z zamian za pomoc albo parszywe typy, które bez wątpienia chciały ją ograbić z pieniędzy i innych kosztowności. Niektórym wystarczyło pogrożenie pięścią, innym musiała przywalić, ale przez znaczny czas dawała sobie radę. Dopiero po całym dniu drogi, jej zmęczone ciało oraz nadwyrężona ciągłym stresem psychika zatraciły reszty sił do walki z rzeczywistością. Rabuś, który groził jej nożem, wydawał się bardziej przerażony od swej potencjalnej ofiary, która tą zemdlała, nim został zadany pierwszy cios

Enquoternate nie spodziewała się, iż obudzi się wciąż w jednym kawałku, czując jedynie ból swojej własnej egzystencji zamiast nowych ran. Tak samo zaskakujący był zapach pieczonego królika oraz osoba, która ów mięso spożywała przy pobliskim ognisku. Okazało się, iż jej niedoszły rabuś miał miękkie serce i równie miękką dupę, a życie z kradzieży nie było jego dobrowolną decyzją, a koniecznością. Po początkowej agresji ze strony rogatej złodziejaszek zdołał przedstawić się, a także wydusić imię od rogatej. Gdy nastał poranek, oboje zdołali w międzyczasie opowiedzieć swoją własną niedolę - czy też raczej tę część, którą byli w stanie przecisnąć przez gardło - przespać się, a następnie dojść do porozumienia. Złodziejaszek miał ostry nóż, cel podróży, którym było jego rodzinne miasto oraz potrzebę tego by ktoś ochronił go w razie potrzeby. Ragarianka tymczasem miała dwie pięści, brak zahamowań oraz kompletny brak pomysłu gdzie iść i co zrobić. W ten oto sposób połączył ich tymczasowy sojusz, którego owocem było to, iż w przeciągu kilku miesięcy podróży zdołali oni nie tylko przeżyć, ale i też dotrzeć na drugi koniec kontynentu, do Evareth, wzbogaceni o nieco przechwyconych po drodze kosztowności.

Nim poszli w swoje strony, złodziejaszek szepnął kilka dobrych słów wśród miejscowych, którym zawsze przydatna była para silnych rąk do pomocy. Nie był to może idealny start, pierwsze oferty pracy bowiem to były prace fizyczne, których nikt inny nie chciał się podjąć. Przez następne dwa lata Enki tkwiła w tym mieście, zarabiając na życie tym, że potrafiła unieść więcej niż niejeden przedstawiciel rasy ludzkiej. Już po miesiącu pobytu tutaj zdołała ona znaleźć swoje własne gniazdko w jednej z karczm, gdzie nie patrzono krzywym okiem ani na nią, ani na to by wynajmowała ona jeden z pokoi na czas nieokreślony. Znalazła też osoby w podobnej sytuacji co do niej, ludzie niegrzeszący szczęściem bądź rozumiem, którzy przybyli tutaj dla zarobku z pracy fizycznej. Wraz z nimi przenosiła meble, podnosiła skrzynie oraz zajmowała się wszelkimi innymi ciężkimi robotami, za które mieszkańcy i władze miasta byli gotowi zapłacić. Rzecz jasna nie minęło długo, nim ona i osoby, które poznała, zaczęły urządzać nielegalne bijatyki w ciemniejszych zakątkach miasta, zarówno dla rozrywki pod postacią lania się w mordy, jak i również dla hazardu, często bowiem były zakłady o to, kto kogo pokona, albo ile zębów skończy na ulicy przed zachodem słońca.

To wszystko składało się na proste życie, dzięki któremu Enki mogła uciec od swojej przeszłości. Bicie się po mordach i ręce obolałe po długim dniu ciężkiej pracy to było coś, dzięki czemu nie myślała o skomplikowanych relacjach między nią a jej rodziną, o ile tak mogła mówić o byłym mężu i córce, której los stał pod znakiem zapytania. Momentami to nawet nie pamiętała, że ojciec jej dziecka miał brata, tak bardzo starała się izolować swoje obecne życie od poprzednich lat, o których sama już nie wiedziała co myśleć.

Nie oznaczało to jednak, że była do tego nowego miasta i nowego życia przywiązana. Gdy tylko po mieście rozniosła się wieść o wyprawie, która obiecywała ciągłą walkę o śmierć i życie, Enki nie wahała się ani chwili. Porzuciła swoją obecną robotę, zebrała swoje rzeczy i oddała klucze do swojego pokoju w karczmie, co by móc zgłosić się na członka tej ekspedycji, o której jeszcze nic nie wiedziała. Tak czy siak, była już zdecydowana, bowiem chciała uciec przed stagnacją oraz wspomnieniami, które wyżerały ją od środka gdy tylko umysł jej oddawał się w ręce monotonii. Czy będzie tego żałować? Pewnie tak, ale po bólu, który przetrwała i po błędach które popełniła, nic nie było w stanie zmienić jej zdanie. Jakby nie patrzeć, co ją nie zabije, to sprawi, że stanie się silniejsza, a jeśli zginie… nie będzie musiała się martwić o to, że ktoś będzie ją opłakiwał.

~~~
Rozdział Piąty - Świeża Krew
Czasy obecne
~~~


  • Najnowsze posty napisane przez: Enki
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Prośby o sprawdzenie KP
    Bardzo ładnie proszę o sprawdzenie tej karty postaci Zgadzając się na sprawdzenie tej karty postaci akceptujesz regulamin konkursu "Moja Dusza dla Prawensza". Akceptacja regulaminu konkursu jest jednoznaczną…
    1959 Odpowiedzi
    841970 Odsłony
    Ostatni post 2 lat temu Wyświetl najnowszy post