Oglądasz profil – Musashi

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Musashi "Ronin" Ren
Rasa:
Eravallian
Płeć:
Mężczyzna
Wiek:
30 lat
Wygląda na:
30 lat
Profesje:
Najemnik, Ochroniarz, Włóczęga
Majątek:
Ubogi
Sława:
Rozpoznawalny

Aura

Emanacja charakteryzuje się raczej słabą siłą magiczną. Całość otacza elastyczna, ametystowa mgiełka podszyta surowym obsydianem, ochoczo odsłaniająca resztę. Gdy już ujrzysz powłokę, okaże się ona w całości pokryta żelazem, jednakże niezbyt umiejętnie, ponieważ wszędzie wyczujesz chropowate wypustki i niebezpiecznie ostre zarysy. Tu I ówdzie na nadzwyczajnie twardej powierzchni ujrzysz symetryczne cynowe wzory w postaci poziomych i pionowych pasm, które zostały wykonane nadwyraz profesjonalnie. Nie doświadczysz natomiast żadnych odgłosów, aura każdego powita spokojną ciszą. Niesie ze sobą jednak nieprzyjemną woń ludzkiego potu, a w gardle wywoła, drażniącą suchość jednocześnie pozostawiając po sobie delikatny, lepki posmak z nutą goryczy.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Musashi
Wiek:
24
Grupy:
Płeć gracza:
Mężczyzna

Skontaktuj się z Musashi

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
4
Rejestracja:
4 lat temu
Ostatnio aktywny:
3 lat temu
Liczba postów:
5
(0.01% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)
Najaktywniejszy na forum:
Jadeitowe Wybrzeże
(Posty: 3 / 60.00% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Las nad wybrzeżem] Cierpki zapach / Tlącego się knota / Gorzkie żale
(Posty: 3 / 60.00% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile

Brak profili posiadających połączenia.

Atrybuty

Krzepa:raczej silny, wytrwały, wytrzymały
Zwinność:zręczny, szybki, precyzyjny
Percepcja:wyostrzony wzrok, czuły słuch, przytępiony smak, przytępione czucie, słaby zmysł magiczny
Umysł:ineligentny, b. silna wola
Prezencja:nieokrzesany, szarak

Umiejętności

Władanie KatanąEkspert
Nie trzeba tutaj zbyt dużo mówić, od dziecka doskonali walkę kataną. Jest to dla niego poniekąd sprawa życia i śmierci, w końcu walka to jego fach, czy tego chce czy nie. Poza swoim ojcem nigdy nie miał nauczyciela, więc większość znanych mu technik oraz metod walki to raczej kwestia jego własnego doświadczenia, niźli nauk od jakiegokolwiek mistrza. Z tego powodu jego styl walki na pewno nie jest mistrzowski, choć na pewno jest groźnym przeciwnikiem w walce wręcz. Katana jest niebezpieczną bronią w rękach dobrego wojownika, a Musashi na pewno takim jest.
ŁucznictwoBiegły
Łuk to drugie narzędzie pracy Musashiego, choć stopniowo zaczął od niego odchodzić przez lata. Głównie na rzecz katany, którą posługuje się przede wszystkim, choć jak zdarza mu się mieć łuk w posiadaniu, to dobrze wie jak go wykorzystać. Nie tyle w walce, bo czuje się pewniej z mieczem w ręku, ale w czasie polowań na zwierzynę. W końcu sam się nie wykarmi, a skóry też są swoje warte.
UnikiBiegły
Rzecz jasna, równie ważne w walce co zadawanie ciosów jest ważne ich unikanie, czego Musashi miał nieraz okazję doświadczyć. Często dosyć boleśnie, z narażeniem własnego zdrowia i życia. Lata praktyki wyszkoliły go w wychwytywaniu pewnych zachowań u oponentów i spostrzeganiu kiedy oraz jaki cios chcą zadać, a także co ma zrobić by go uniknąć. Nie jest w tej materii jakimś mistrzem, w końcu przede wszystkim naciera i walczy, uniki to sprawa drugorzędna, ale ewidentnie wie co robi.
Skradanie SięZaawansowany
Kolejna zdolność wynikająca z doświadczenia jako myśliwy. Równie ważnym elementem w polowaniu co dobre ustrzelenie zwierzyny jest umiejętne podkradnięcie się do niej, bez wywoływania zbędnych hałasów. Człowiek jako istota dosyć pokraczna w opinii Musashiego zawsze wywoła jakichś hałas i cała sztuka polega na tym, by wywoływać jak najmniej hałasu i jak najmniej przypominających niepozornemu jelonkowi stojącego na polanie o drapieżnikach na niego czyhających, a na pewno już nie o ludziach. Zdarzało mu się też parę razy podkradać do ludzi, z różnym skutkiem, więc ma tę zdolność całkiem dobrze opanowaną.
PrzetrwanieZaawansowany
Musashi od dobrych jedenastu lat jest skazany na siebie. Tylko na siebie, bez jakiejkolwiek pomocy, od kogokolwiek. Oczywistym jest, że przez te 11 lat wyrobi sobie zdolności umożliwiające mu przetrwanie nie tyle co w mieście, co również w dziczy. Począwszy od rozpalania ognia poprzez pocieranie o siebie patyka i kory drzewnej, a skończywszy na przyrządzaniu żywności czy rozpoznawaniu podstawowych roślin leczących oraz tych, które są trujące, a także niebezpiecznych zwierząt oraz potencjalnych miejsc, gdzie myśliwi mogą zastawiać swoje pułapki.
GarbarstwoOpanowany
Od dziecka było mu wpajane, że wszystko ze zwierzęcia musi być w jakiś sposób użyte i nic nie może się zmarnować. Oczywiście nauka tego w praktyce zaczęła się od prostej obróbki mięsa i, właśnie, skór. Miał za sobą setki, o ile nie nawet tysiąc polowań i równie tyle zwierzyny, więc wie doskonale jak wygarbować zwierza tak, by nie uszkodzić skóry, która może mu załatwić jedzenie na dobry tydzień.
TropienieOpanowany
Przed podkradnięciem się do zwierza, trzeba było go najpierw znaleźć. To chyba była pierwsza umiejętność, jakiej nauczył się od ojca - tropienia. Jakie ślady zostawia jeleń, a jakie niedźwiedź. Jak sprawdzić czy ślady są świeże - rzecz jasna, podstawy podstaw. Z czasem nauczył się też badać ślady ludzkie i stwierdzać czy osoba wchodząca do lasu to znający się na rzeczy myśliwy, czy po prostu zwykły spacerowicz.
HandelOpanowany
Tej umiejętności nauczył go wujek. Ot, od tego jak się dobrze targować, czy to w roli klienta, czy sprzedawcy, poprzez triki różnych kupców, a po rozpoznawaniu podróbek, fałszywego lub felernego towaru skończywszy. Na koniec, przed wypędzeniem z domu, wuj nauczył go jeszcze bardzo ważnej zdolności - rozpoznawania fałszywych monet, chyba najbardziej przydatnej teraz zdolności dla Musashiego.
AmaniOpanowany
Amani w teorii uczył się od dziecka, w praktyce nauczył się stosunkowo niedawno jak używać Amani w pełni. Wcześniej był zbyt zajęty myślami lub sfrustrowany, by móc oczyścić swój umysł i wystarczająco się skupić, teraz zaś jest to częścią jego codziennego treningu, zarówno ciała, jak i ducha. U Musashiego jest to forma medytacji, połączonej z kontrolą swojego oddechu, prądu myśli oraz treningu fizycznego. Kiedy Musashi zaczyna trening Amani, musi najpierw wdrążyć się w trans poprzez spowolnienie oddechu i oczyszczenie myśli, wprawienie się w stan wyższego ducha. Musashi wydaje się wtedy nieobecny i nierozsądnym jest do niego podchodzić, bo drugą fazą jest intensywny trening fizyczny, polegający na rozciąganiu mięśni, ćwiczeniu walki oraz wszelakim treningu wytrzymałościowym. Nie trzeba się chyba domyślać, że woli ćwiczyć Amani w odosobnionym miejscu, by przypadkiem na nikogo się nie natknąć. Musashi słyszał o ludziach, którzy mogą używając Amani zdobywać nadludzką siłę czy zręczność, ale osobiście wątpi w te plotki. Z drugiej strony, kto wie? Jego poziom znajomości Amani jest dosyć niski, więc kto wie, co potrafią mistrzowie tej sztuki.

Cechy Specjalne

PrzeczucieZaleta
Trudno określić jak dokładnie wygląda ta cecha. Musashi po prostu ma tendencje do dosyć nieprzyjemnego bólu żołądka, kiedy coś lub ktoś na niego czyha. Nie oznacza to wprawdzie, że tuż przed każdym atakiem zacznie go boleć brzuch, nie jest w końcu jasnowidzem. Daje mu to jednak, czasami, swoiste ostrzeżenie przed nadchodzącym atakiem lub czymś, co wymyka się spod jego zmysłów, a dla własnego dobra powinien był zauważyć. Osobiście uważa to za dar od niebios, jak jest naprawdę, cóż... Tego nikt nie wie.

Magia:

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

TachiWyjątkowy
Tachi - bo tak nazywa swoją katanę - to miecz dany mu jeszcze przez ojca. Jest to charakterystyczna katana z czarną rękojeścią owiniętą białą wstęgą materiału i czarnym jelcem. Sama katana jest, rzecz jasna, jak każda katana, mistrzowsko wykonana tak, że pozostaje ostra przez lata, jak każda katana rodu Ren. Jej ostrze jest na tyle ostre, że samo muśnięcie może ciąć skórę. Samo ostrze zaś jest szaro-białe i mocno lśni w słońcu, czasami oślepiając przeciwników Musashiego. (Sam już się do tego przyzwyczaił) Pochwa, do której chowa katanę, jest koloru czarnego i, w odróżnieniu od metalowego jelca i rękojeści, jest wykonana z drewna mahoniowego, wzmocnionego odpowiednią farbą, by przybrało kolor czarny i zyskało dodatkową wytrzymałość.

Charakter

Musashi jest dosyć specyficznym człowiekiem. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że jest specyficznym Eravallianinem, a to już mówi dużo. Zacznijmy lecz od początku.

Przede wszystkim życie Musashiego reguluje jego wewnętrzny kodeks honorowy, naleciałość zarówno po rodzinie, jak i własnych przeżyciach. Głównym punktem tegoż kodeksu jest, jak można się domyślić, honor. Honor dla Musashiego jest rzeczą nadrzędną, której będzie wierny nawet w momencie zagrożenia życia. Pewien znany Eravallczyk kiedyś powiedział: "Honor to siła wejścia bez wahania na drogę, którą wskazuje rozum i serce wojownika, która każe umrzeć, gdy trzeba umrzeć, uderzyć, gdy trzeba uderzyć." O ile to pokrywa się z kodeksem jego własnej rodziny, to kodeks tego Eravallianina, zwany przez niego czasami "Drogą", ma parę odstępstw od normy. Ale zacznijmy od początku, bo ten zbiór zasad można podzielić na kilka zasadniczych punktów, choć nie był, nie jest i pewnie nigdy nie zostanie spisany:

Pierwszym zasadniczym punktem jest prawość. I nie jest to prawość w zrozumieniu przestrzegania prawa, co raczej byciu sprawiedliwym. Ronin ten bowiem, kiedy będzie wymagać tego sytuacja, złamie prawo dla sprawiedliwości. Dla przykładu, gdy zostanie skazana osoba niewinna, a Musashi będzie o tym wiedział oraz będzie miał na to dowody, to złamie prawo, byleby ją uratować, nawet narażając własne życie, a gdy już zyska pewność, że jest bezpieczna, przekaże minimum możliwe dla przetrwania tejże persony i Eravallianina uda się w własną drogę.

I tu dochodzimy do drugiego punktu. Uprzejmości. "Droga" zakłada współczucie wobec każdej żyjącej istoty, nawet przestępców, szubrawców i demonów, choć interpretuje te "współczucie" nieco inaczej, a mianowicie zapewnia im szybką, bezbolesną śmierć w ramach kary za ich zbrodnie. Stopień współczucia i dobroci wymaganej od ronina przez kodeks jest dosyć spory, bowiem wymaga on oddania ostatniego kimona nieubranemu, ostatniego posiłku głodnemu, ostatniego bukłaka spragnionemu, lokum bezdomnemu, i tak dalej. Innymi słowy, wymaga się, by Musashi był w stanie poświęcić wszystko na rzecz innych, gdy tylko będzie taka potrzeba.

Następnym punktem jest asceza. Ronin nie ma szukać przyjemności dla niej samej, nie faworyzować rzeczy jednej względem innych, być wolnym od pożądania czegokolwiek lub kogokolwiek, nie być przywiązanym do posiadania jakichkolwiek rzeczy poza swoim mieczem oraz wyzbyć się grzesznych uczuć. Innymi słowy, kodeks wymaga od niego posiadania jedynie własnego ubrania, miecza i zaspokojenia jedynie podstawowych potrzeb, przynajmniej w kategorii odżywiania się, snu i zaspokajania swojego pragnienia. Wbrew pozorom, Musashiemu podoba się taki styl życia i uważa go za oświecony. Jak sam mawia, dzięki wyzbyciu się ziemskich potrzeb, jest w stanie skupić się na wartościach wyższych.

Piękno. Właśnie wartości wyższe są esencją tego punktu. Ronin, po wyzbyciu się świata materialnego, ma skupić się na tym, co jest poza nim. Ma szukać i doceniać piękno. Nieważne czy w ludziach, naturze, twórczości ludzkiej lub innych istot. Piękno to może przejawiać się w wielu kwestiach, jak sam Musashi mawiał: "Pięknym może być oszpecony żebrak. Piękna może być ruina budynku. Pięknym może być drzewo pozbawione liści. Ronin ma patrzeć na piękno będące w środku i na zewnątrz. Ten żebrak bowiem może zbierać na jałmużnę dla innych, a samemu zostawiać sobie resztki. Ta ruina może być pozostałością wspaniałego budynku - drzewo pozbawione liści, pięknej wiśni." Dlatego też zasada ta mówi zarówno o szacunku dla piękna zewnętrznego, jak i wewnętrznego, związanego z historią, charakterem czy też usposobieniem.

Przedostatnim punktem jest samodoskonalenie. Ronin musi każdego dnia trenować i ćwiczyć swoje ciało oraz umysł, choć bez przesady. Nie bez powodu Musashi mówi, że zbyteczny trening zawsze pozostanie zbytecznym. Rzecz jasna z tą zasadą wiąże się też zdrowy tryb życia, związany z odżywianiem się jedynie wybraną żywnością, którą on uznaje za odpowiednią. Odmawia jedzenia "nieczystego" mięsa, jak chociażby świni, a także zwierząt parzystokopytnych. Prócz tego nie pije on alkoholu, choć jest to jeden z elementów przenikających się z ascezą - uważa go za zbytek.

Ostatnim i najważniejszym punktem jest odwaga oraz poświęcenie. Od ronina wymagana jest pogarda dla śmierci i poświęcenie dla "Drogi". Nie jest to jednak pogarda zakrawająca o szaleństwo, jak w przypadku co niektórych Eravallian. Kodeks Musashiego zakłada, że może umrzeć jedynie dopełniwszy założonego celu, a nigdy przed, bowiem byłoby to splunięcie wobec kodeksu i jego honoru. Dopiero po tym, kiedy wszelkie ziemskie zobowiązania zostaną wypełnione, wtedy ronin będzie "zwolniony" do honorowej śmierci w walce.

Warto tutaj wspomnieć, że kodeks toleruje dojście do szlachetnego celu poprzez niekoniecznie światłe metody jak kłamstwo lub przekupstwo, choć nigdy nie mogą one prowadzić do "większego zła". Biorąc pod uwagę jak bardzo jest to szeroki termin, ciężko jest się domyśleć co dokładnie znaczy i zapewne jest on poddany dosyć luźnej interpretacji przez Musashiego. Jeżeli zaś chodzi o wypełnianie całości kodeksu, to Musashi jest mu zaskakująco wierny. Jakiekolwiek odejście od niego uważa za formę "grzechu", którą musi odpokutować poprzez odpowiedni akt bezwarunkowego miłosierdzia wobec bliźniego, nawet wroga. (Choć nie może to być pozbawienie się życia, rzecz jasna, lub rzecz prowadząca do "większego zła")

Musashi w obyciu jest dosyć chłodny, wręcz zimny. Rzadko okazuje uczucia i jest mocno formalny w zachowaniu. Stosuje się do etykiety eravallianskiej, która źle odbiera kontakt fizyczny, najgorzej jeżeli jest to kontakt fizyczny z kobietą. W końcu Musashi wyzbył się pożądania, więc nie może też dokonywać aktów wzbudzających w nim pożądanie. Nie lękajcie się jednak, Musashi nie akceptuje jakiejkolwiek formy zbytecznej przemocy, szczególnie wobec płci pięknej, więc za taki akt jak już będzie obwiniał siebie, niźli nieszczęsne dziewczę, które go dotknęło. Co więcej, trochę pomimo tej etykiety, zdarzają mu się wybuchy "słusznego gniewu", gdzie... Delikatnie rzecz ujmując, nie przebiera w słowach. Potrafi mieć też dosyć ostry język, uważnie piętnujący błędy rozmówcy czy też po prostu jego zachowanie, choć, o dziwo, nie zawsze. Sam Musashi wydaje się wręcz obojętny na świat, choć jest to półprawda. O ile jest obojętny na zbytki czy pieniądze, to nie jest obojętny na los ludzki. Po prostu "Droga" nakazuje mu nieokazywania takich uczuć, a głębokiego rozmyślania nad nimi. Zostawienia ich dla siebie, nie zaś obarczania innych ludzi. W końcu ronin ma być pomocą, nie zaś ciężarem. Ma być w każdym aspekcie samowystarczalny i absolutnym afrontem dla niego byłoby być uzależnionym od kogoś. Dlatego też Musashi zdecydował się na tryb życia, jaki prowadzi - włóczęgi-najemnika, choć pieniądze, które zarobi głównie oddaje na biednych i chorych, a także wdowy i sieroty. Eravallianin ma dosyć... Specyficzne, dosyć suche poczucie humoru, pokroju: "Przychodzi baba do znachora, a tam grabarz"

Motywacja Musashiego jest zagadką chyba nawet dla niego samego. "Droga" nie pokazuje celu. Wytycza jedynie ścieżkę, którą ma iść, by kiedyś go osiągnąć, a przynajmniej tak uważa. Co jest tym celem? Nie wiadomo. Możliwe, że życie wieczne, możliwe że założenie kiedyś rodziny, możliwe że po prostu samodoskonalenie, albo pomoc światu w potrzebie. Musashi sam mówi, że czas na oglądanie się za siebie minął i z obranej już "Drogi" zejść nie może, tak też idzie nią naprzód, gdziekolwiek go prowadzi.

Wygląd

Kiedy pierwszy raz spojrzy się na Musashiego można odnieść raczej negatywne wrażenie. Jak to mawiają, wygląda na "groźnego" i raczej nieprzyjemnego typa. Wynika to głównie z jego wiecznie skrzywionego wyrazu twarzy, który, wydaje się, nigdy się nie rozpromienia. Wpływa na to także jego budowa ciała, jest dosyć postawnym typem o wzroście sążnia i dwóch palców. Waży wprawdzie cetnar i trzy kamienie, co nie tworzy z niego aż tak wielkiego osobnika, ale za to jest niezwykle dobrze zbudowany. Jego ciało, od stóp po samą głowę, jest twarde jak kamień i wyćwiczone do walki do upadłego, o czym nie raz przekonali się przeciwnicy ronina. Rzecz jasna, w związku z tym jego ciało pokrywają również liczne blizny oraz ślady po starciach czy wycięczającym treningu. Przede wszystkim rzuca się w oczy blizna, którą zwykle zakrywa pod kosmykiem włosów, by aż tak bardzo się w oczy nie rzucała, na szyi, po lewej stronie, tuż pod policzkiem. Jest to znak hańby dla niego, po starciu, gdzie przez swoją lekkomyślność omal nie zginął, dlatego stara się go nie pokazywać. Trzeba jednak przyznać - rzuca się w oczy, nawet nie pod względem wzrostu, co typowej dla Eravallianina białej, choć nieco brudnej cery. Różni go to od jego braci, którzy mają cerę raczej czystą i zadbaną. Musashi o to dba, co widać, ale nie tak bardzo jak oni, przez co dosyć szybko się brudzi. Co więcej, goli się sporadycznie, przez co jego broda i wąsy potrafią być czasami całkiem bujne, w zależności kiedy ostatnio miał czas na ogolenie się. Jego włosy zaś są długie i dosyć bujne, choć nieco wyniszczone. Mają czarny kolor, przypominający w barwie wręcz węgiel. Zwykle nosi je nieco rozpuszczone tak, by zakrywały mu część policzków, czoła i szyi, choć resztę i tak formuje w kok gdzieś na wysokości czoła, z tyłu głowy. Z twarzy, prócz pierwszego, dosyć nieprzyjemnego wrażenia da się jednak wyczytać więcej. Przede wszystkim ostre rysy oraz kilka już zagojonych blizn zdradza ile przeszedł ten człowiek. Jego policzki nie są zbyt spore, a szczęka wyraźnie zarysowana, trójkątna. Brodę ma nieco wysuniętą do przodu, zwykle pokrytą włosami, a usta, przykryte nieco zarostem, niezbyt wydatne, choć spore. Nos Musashiego można określić mianem ostrego, ale dosyć małego z małymi nozdrzami. Oczy ma, można rzecz, ostre, przeszywające na wylot niczym ostrze jego miecza, koloru przetopionego brązu, nieco skośne, szersze, niż wyższe. Dosyć mocno zarysowana kość nad oczodołem podkreśla jego gęste brwi, natomiast wysokie czoło zwykle przykryte jest kosmykami włosów, które czasami sięgają do oczu. Jego głos jest chropowaty i nieprzyjemny, choć można się do niego z czasem przyzwyczaić. Jest też donośny, więc trudno go nie usłyszeć, kiedy krzyknie.

Musashiego nie sposób jest spotkać w innym ubiorze niż kimono, które nosił prawie od zawsze. Składa się na nie dosyć specyficzne spodnie, przypominające raczej rodzaj luźnej spódnicy sięgającej do kostek, niźli spodni, koloru ciemnoszarego lub czarnego oraz płaszcz, wykonany z tego samego materiału co spodnie, zwykle wpuszczany w spodnie z charakterystycznymi naszytymi symbolami na piersiach, z szerokimi rękawami umożliwiającymi wyjęcie z nich rąk i przełożenie ich na klatkę piersiową, takiego samego koloru co spodnie. Czasami pod spód płaszcza wpuszcza długą, szarą, lnianą koszulę, a także na wierzch zakłada dosyć gruby, wełniany płaszcz, będący raczej noszonym kocem, niźli swego rodzaju płaszczem. Zawsze natomiast nosi pas, będący raczej dosyć długą wstęgą wytrzymałego materiału w kolorze czarnym, a także jingasę, charakterystyczny kapelusz wiklinowy, wiązany przy brodzie. Zawsze, dosłownie zawsze ma przy sobie katanę, natomiast do przenoszenia potrzebnych mu rzeczy zwykle służy mu worek z pojedynczym paskiem, który zwykle związuje przy pochwie katany, którą wykorzystuje jako prowizoryczny kijek. Jego ubrania często są dosyć zużyte, choć nigdy nie są dziurawe i są rzadko brudne. Porusza się zawsze godnie, wyprostowany, czasami chowając ręce w płaszczu, dosyć powoli, jakby nigdzie mu się nie spieszyło.

Historia

Noc drugiej Sandrii Miesiąca Wilka roku 744 Ery Alariańskiej w Ostatnim Bastionie była niezwykle burzliwa. Tejże nocy mówiło się, że złe duchy nawiedzą istoty żyjące w Bastionie, zaś wielu spotka licho w jeden, czy inny sposób. Jak to ostatecznie z tym było - tego nikt do końca nie wie, choć pewne jest, że podczas tej nocy spłonęło kilkanaście morgów lasów i zieleni, zaś omal i w samym Bastionie nie doszło do pożarów. Tejże nocy w rodzinie Ren, Eravallian od wielu lat już zamieszkałych w Ostatnim Bastionie i trudniących się przede wszystkim łowiectwem, Aoi Ren urodziła dziecko płci męskiej, które zostało przez ojca - Hanzo Rena - nazwane Musashi, zgodnie z przepowiednią pewnej staruchy, która powiedziała mu, iż jego syn zostanie wojownikiem. Tak też i wojownikiem go nazwał.

Ostatni Bastion nie było najlepszym miejscem na urodzenie się dla Eravalliana, osobnika rasy raczej nawykłej do piękna i wygodnego życia. Życie w Bastionie bowiem było dosyć odległe od tych ideałów, a można i nawet śmiało powiedzieć, że były one niemożliwe do spełnienia w tamtejszych warunkach. Dla Eravallian Ostatni Bastion jest jednym z ostatnich miejsc, gdzie zechcieliby żyć, a jednak rodzina Ren jakoś się tam znalazła. Niestety dokładna przyczyna znalezienia się rodu Ren w murach Ostatniego Bastionu zaginęła w odmętach historii i być może już nigdy się nie dowiemy, co skłoniło tych ludzi do przeprowadzki do tak skrajnego, przynajmniej w stosunku do posiadłości innych Eravallian, miejsca, aczkolwiek opowieść przekazywana z pokolenia na pokolenie mówi o tym, iż było to spowodowane wygnaniem jednego z przodków Musashiego z jednego z miast zamieszkałych przez Eravallian, niestety i tutaj nie ma pewności, jakie to było miasto. Babka mówi, że z Ekradonu, ojciec, że z Valladonu, a jeszcze dogorywający pradziad, że z Thenderionu, chociaż jego to już nikt w rodzinie nie słucha.

Jeżeli zaś idzie o rodzinę Ren, w tej chwili jest to: Hanzo Ren, głowa rodziny i ojciec Musashiego, pracujący jako myśliwy, dosyć surowy, ale uczciwy człowiek, który przede wszystkim skupiony jest na zapewnieniu przeżycia swojej rodzinie; Aoi Ren, matka Musashiego, głównie zajmująca się domem, delikatna, najbardziej przypominająca typową Eravalliankę z całej rodziny, choć nie uciekająca od pracy; wuj Musashiego i brat Hanzo, Koki, mieszkający razem z żoną w sąsiedztwie domu Hanzo i prowadzący sklep. Bardzo serdeczny typ, choć niekoniecznie uczciwy w swoich interesach; Miyu Ren, babka Musashiego, zajmująca się domowym ogródkiem i sprzedająca cokolwiek na nim wyrośnie, bardzo konserwatywna kobieta, często zwracająca uwagę innym członkom rodziny na maniery, zachowanie czy też wygląd; Taro Ren, pradziadek Musashiego, który bardziej już przypomina żywą statuę, niźli człowieka. Odchodzi już od zmysłów, trapi go demencja i zajmuje się przede wszystkim opowiadaniem historii młodszym, czy to dzieciom Kokiego, czy właśnie Musashiemu.
Ta dosyć pokaźna rodzina zamieszkiwała w dwóch domach blisko siebie, z czego dom Kokiego służył mu też jako sklep. Warto tutaj wspomnieć, że Koki miał też własną rodzinę w postaci żony i kilkoro dzieci, co często zaznaczał w rozmowach ze swoim bratem Hanzo, co zaś go niezwykle irytowało. Hanzo irytował się tym, że jego żona nie mogła zajść dosyć długo w ciążę. To jest, dopóki nie narodził się Musashi.

Dzieciństwo Musashiego, biorąc pod uwagę miejsce narodzin, można nazwać dosyć zwyczajnym, ale na standardy typowego krewniaka, przedstawiciela Eravallian, można je nazwać co najmniej ciężkim. Gdy był niemowlęciem, zajmowały się nim głównie matka oraz babka, jako najdłużej przebywające w domu i mające najwięcej czasu na poświęcenie mu uwagi. Rzecz jasna, kiedy był jeszcze w stanie, bawił się z nim też Taro, pradziadek naszego bohatera. W rodzinie jest mówione, że to właśnie Taro nauczył Musashiego mówić, nie jego rodzice, aczkolwiek nikt do końca nie jest tego pewny. Pewne natomiast jest, że kiedy Musashi był już nieco starszy, to dopuszczono go do zabawy z dziećmi Kokiego, które były zresztą mniej więcej w jego wieku. Często biegały po jego sklepie, kiedy nie było klientów i nawet kiedy byli, choć nie przeszkadzało im to zbytnio. Koki sam na swoim szyldzie napisał "Rodzinny Sklep", więc dzieciaki biegające po nim nie były dla klientów niczym nadzwyczajnym. Beztroska w dzieciństwie Musashiego jednak dosyć szybko minęła, bo gdy tylko trochę podrósł, jego ojciec, wbrew woli matki, zaczął go brać na polowania jako pomoc. Mały Eravallianin zaczął od pomocy w przenoszeniu zwierzyny i innych prostych pracach, ale niedługo potem zaczął go uczyć strzelania z łuku, ale i walki kataną. To drugie wynikało z tradycji, ale też i praktyczności. Bo była to, poniekąd, tradycja wśród rodziny Ren, ale również wymagana przez sam charakter mieszkania w Ostatnim Bastionie, gdzie wojsko składało się z mieszkańców miasta. Dlatego też jednym z zadań ojca było nauczenie syna walki, by mógł skutecznie bronić swojej rodziny oraz państwa. Czasami jednak młody Eravallianin był zmuszony zostawać w domu, głównie gdy jego ojciec udawał się na bardziej niebezpiecznego zwierza. Wtedy zajmowała się nim matka, która uczyła go pisania, czytania, prostych działań, podstaw etykiety i wychowania eravallianskiego. Można bez ogródek rzec, że młody Musashi najbardziej lubił udawać się z ojcem na polowania, zaś lekcje etykiety były dla niego po prostu udręką. Dopiero w dorosłym życiu zaczął je doceniać, ale do tego jeszcze sporo czasu. Na razie był typowym chłopcem. Urwisem i nicponiem, który też czasami obrywał od wujka Kokiego za to, że coś mu popsuł w sklepie lub dostawał rózgą od ojca za to, że nie przykłada się do nauk matki.

Gdy Musashi skończył 16 lat jego czasy "chłopięce" skończyły się na dobre. Jego wuj, ze swej uprzejmości, wziął go do siebie na praktyki w sklepie, co w połączeniu z kontynuowanymi przez młodego Eravallianin naukami u matki i ojca skutkowało tym, że nie miał już czasu na głupie gry i zabawy. Musiał zacząć dorastać, co, ku zaskoczeniu zarówno matki, jak i babki, (Ojciec Musashiego był dosyć pewny, że Musashi podoła w tej kwestii) poszło dosyć gładko. Dotychczas burzliwy i dosyć nieokrzesany Musashi zaczął podchodzić do swoich lekcji z coraz większą pokorą oraz zrozumieniem dla ich wagi. Podobno była to sprawka Hanzo, ojca Musashiego, który na jednym z polowań odbył z nim tak zwaną "poważną, męską rozmowę", która poskutkowała zmianą jego nastawienia, choć pewnie to był tylko jeden z czynników, które wpłynęły na taki stan rzeczy. Resztę swoich młodzieńczych lat więc Musashi spędził na przede wszystkim nauce. Szło mu różnie, jak to chłopakowi w jego wieku, ale dzięki zapałowi i chęci nauki jakoś mu szło.

Wydarzeniem kończącym dzieciństwo Musashiego jest wyprawa przeciwko pewnej bandzie rabusiów nękających obrzeża Ostatniego Bastionu. Jego ojciec, Hanzo, zgłosił siebie oraz swojego syna jako ochotnika do tej wyprawy, tak też obaj, pomimo protestów żony i babki, ruszyli razem z innymi ochotnikami przeciwko bandytom. Miało to miejsce kilka dni po osiemnastych urodzinach Musashiego, po których formalnie stał się mężczyzną w rodzinie, a nie ledwie dzieciakiem. A wraz z pełnoletnością przyszły obowiązki, między innymi właśnie walki w obronie miasta, pomijając już dosyć zwyczajne przyrzeczenia związane z pełnoletnością, jak założenie własnej rodziny czy też samodzielności w polowaniach z ojcem, gdzie dotychczas był raczej pomocnikiem, niźli myśliwym. Musashi, jak na dosyć młodego mężczyznę w jego wieku, przyjął wiadomość o wyprawie z podekscytowaniem i po zaopatrzeniu z ojcem w odpowiedni sprzęt, w końcu trzeba było zakupić dla Musashiego jakiś prosty, podstawowy napierśnik żelazny, naramienniki, nagolenniki oraz karwasze wykonane ze skóry, a także prosty "Kapelusz wojenny" zwany "Gasą", wykonany z drewna i obity wzmacnianym materiałem. Resztę, czyli łuk, strzały oraz miecz Tachi, zwany po prostu kataną, Musashi miał już wcześniej, tak też nie było potrzeby zaopatrywać się w to. Po dopasowaniu wszystkiego i zebraniu oporządzenia na kilka dni drogi, ojciec razem z synem ruszyli z resztą ochotników przeciwko rabusiom.
Droga była dosyć męcząca z powodu pory deszczowej, która zamieniła drogi w nieprzejezdne błoto. Z tego też powodu tylko piechota ruszyła naprzód, a jazda wycofała się z powrotem do Bastionu. Tych kilka dni drogi było wyczerpujące dla nieprzyzwyczajonego do całodziennego, forsownego marszu Musashiego. Każdego dnia wyczekiwał momentu rozbicia obozu, kiedy będzie mógł w spokoju rozstawić namiot, przygotować prostą strawę przy ognisku, zjeść i położyć się spać. Piątego dnia marszu, kolumna żołnierzy wysłanych przeciwko rabusiom została przez nich znienacka zaatakowana. Bandytów było zdecydowanie mniej - żołnierzy była standardowa setka, zaś ich ledwie trzydziestu, jednakże dzięki zaskoczeniu sił Bastionu udało im się zyskać inicjatywę i niemal zabić dowodzącego całą kolumną. W tym też miejscu niespodziewaną odwagą wykazał się Musashi, który razem z ojcem i kilkoma innymi łucznikami powstrzymywał kilku żołnierzy, którzy na widok upadającego, rannego dowódcy chcieli zdezerterować i, kto wie, może pociągnąć za sobą resztę. Dzięki tej wstrzemięźliwości wysłana setka dosyć szybko zdołała przeformować się w odpowiednią formację obronną, a następnie kontratakować bandytów, którzy zaczęli uciekać. Na nich nieszczęście, strzały są szybsze od nóg. Po kilkunastu minutach dynamicznej walki rabusie zostali rozpędzeni. Dla Musashiego było to niezwykłe doświadczenie, w końcu po raz pierwszy doświadczył prawdziwego pola walki, nie zaś polowania. Zabicie człowieka było czymś znacznie innym niż zabicie zwierzęcia. W Musashim jednak, podobnie jak ze zwierzyną, wziął górę instynkt przetrwania. Albo on, albo oni. Ostatecznie ustrzelił kilku przeciwników z łuku, jednego zaś pokonał w walce wręcz i później, własnoręcznie wykonując na nim zalecony przez władze Bastionu wyrok, skończył jego cierpienia na tym świecie. Bilans starcia wynosił około siedemnastu zabitych rabusiów, trzech zabitych żołnierzy Ostatniego Bastionu oraz kilku rannych, w tym ciężko ranny oficer dowodzący. Hanzo oraz Musashi nie odnieśli żadnych ran. Jako że wyprawa zakończyła się sukcesem - banda została rozpędzona na cztery wiatry, żołnierze wrócili do domów.
To doświadczenie dosyć mocno umocniło Musashiego. Można rzec, zmężniał. Przestał być chłystkiem, który dopiero co wyrwał się spod piersi matki, a stał się pełnoprawnym mężczyzną, gotowym do wzięcia na siebie całej odpowiedzialności z tym związanej. Niestety niedługo później miał się o tym surowo przekonać...

W dzień dziewiętnastych urodzin Musashiego miało miejsce zdarzenie, które na zawsze miało przypieczętować jego los i zmienić również i jego życie. Wieczorem tego dnia przebywał on w gospodzie, chciał zrobić sobie chociaż w rocznicę swoich narodzin dzień wolny. Ostatni rok był dla niego niezwykle pracowity, ze względu na usamodzielnienie się obowiązków raczej mu przybyło, niźli ubyło, prócz tego musiał też pomagać starzejącej się matce, o babce i, dzięki Prasmokowi, żyjącym jeszcze pradziadku nie mówiąc. Jako że miał zaoszczędzone kilka Kruków, więc czemu by ich nie wydać w rocznicę własnych narodzin. I tak też siedział w tawernie, popijając raczej średniej jakości trunek chmielowy, znany też szerzej po prostu jako piwo, pogadując z paroma towarzyszami broni jeszcze z zeszłorocznej bitwy oraz kolegami z targu. Rozmowy te nie były specjalnie rozbudowane i polegały na zwykle na wymianie plotek na temat tego czy innego kupca, czy też wspominania dni "jak to dali bandytom popalić". W jednym momencie jednak Musashi zobaczył kątem oka kilku nachalnych jegomościów, przymilających się do jednej z pracownic tawerny. Dosyć parszywie, włącznie z obmacywaniem jej, warto wspomnieć. Dosyć mocno już podchmielony Evarallianin wstał, podpierając się na swoim mieczu, podszedł do jegomości i kulturalnie przedstawił im sprawę, słowami: "Zostawcie tę Pannę w spokoju parszywe gnoje" Oni, odpowiedzieli z równym poziomem kultury, mówiąc "Cóż cię to obchodzi, chłystku?". Na to Musashiego, delikatnie mówiąc, poniosło. Zrobił coś, z czego wyciągnął lekcję do końca życia. Samym ruchem wyciągnięcia miecza rozciął pierwszego z osobników, kolejnego ciął w plecy, a trzeci po prostu uciekł, widząc, co się kroiło, a w zasadzie kogo kroił Musashi.
Wtedy też, kiedy wszyscy goście w gospodzie oprzytomnieli i spojrzeli się, czegoż dokonał ten młodzieniec, Musashi natychmiast oprzytomniał. "Biegnij, uciekaj!" - rzucił jeden z jego przyjaciół. Długo się nie zastanawiając, ruszył, zanim goście przybytku mogli wpaść na pomysł obezwładnienia go i dostarczenia władzom Bastionu.
W domu nie zagrzał krótko. Po bardzo chaotycznym wytłumaczeniu sytuacji przez Musashiego, płaczu matki i spraniu Evarallianin przez jego ojca, został on bardzo szybko wyprawiony z workiem, żywnością, łukiem i strzałami w podróż, a następnie wyrzucony z domu, za zhańbienie honoru rodziny. Jego ojciec, Hanzo, i tak okazał mu litość, jakkolwiek go wyprawiając w podróż.
Przemykając się ciemnymi uliczkami, uważając na patrole oraz spacerujących ludzi, mogących go rozpoznać. Uciekł z miasta, do którego nie mógł już wrócić. Wyklęty przez rodzinę i poszukiwany przez władze, został włóczęgą.

Początkowe lata wygnania były dla Musashiego niezwykle surowe. Trudno było mu się jakkolwiek odnaleźć na wygnaniu i o ile, dzięki swoim umiejętnościom strzeleckim oraz doświadczeniu jako myśliwy, nie miał problemów z pieniędzmi, choć przeżył swoją porcję dni bez jakiegokolwiek posiłku, to całe wydarzenie wyrzucenia z domu zdruzgotało kompletnie młodego Evarallianin. Dobrych kilka lat spędził wałęsając się po wsiach i miastach, szukając pracy, a raczej sensu w życiu, które zostało mu brutalnie odebrane, choć sam wychodził z założenia, że sam je sobie odebrał. W tym czasie zatracił on część swojej evarallianskiej ogłady, zyskując za to na szorstkim obyciu oraz chłodzie. Był zagubiony.

Sens życia przywrócił mu pewien kapłan, którego miał ochraniać przed kultystami czczącymi mroczne siły, takie jak pokusy czy diabły. Musashi miał wtedy 24 lata, był już 5 lat na wygnaniu i zyskał już jako taką renomę jako dosyć sprawdzony miecz do wynajęcia. Był dobry, nie najlepszy, nie wyborny, ale dobry i wykonywał robotę, sam też nie żądał dużo. Nigdy nie był chciwy. Tenże kapłan zaimponował mu dosyć szybko swoją postawą, choć na początek uważał ją za głupią. Przede wszystkim akceptował on ataki kultystów na jego grządkę - to jest, ziemie i świątynię, w której służył, a gdy podczas jednego z ataków kultysta prawie go ranił, tenże nawet nie próbował się bronić. Co więcej, za usługi Musashiego płacił dosyć hojnie i dawał mu nawet więcej, niż sobie.
Pewnego dnia rozwścieczony postawą kapłana młodzieniec skonfrontował go i zaczął oskarżać o zaniedbywanie siebie, a przez to i swojej parafii oraz świątyni. Kapłan wyjaśnił mu krótko: "Cóż Ci z korzyści materialnych, cóż Ci z bogactw tego świata, jak w duszy żeś ubogi?" Kapłan poruszył kwestię, która trapiła Musashiego od wielu lat. Odpowiedział Kapłanowi, że nic o nim nie wie i nie ma prawa wiedzieć. Kapłan potwierdził i stwierdził, że może mu przynajmniej dać możliwości, by w końcu siebie odnalazł, choć tak naprawdę tego nie potrzebuje, ani tych zbytków. Bowiem to, co szuka, jest w nim, a nie na zewnątrz. Musashi, nie wiedząc za bardzo co odpowiedzieć, poprosił Kapłana o pomoc w tym. Kapłan odmówił, mówiąc, że "Tylko Ty jesteś w stanie odnaleźć prawdziwego Siebie." Po chwili tylko dodał: "Ja mogę Ci tylko pokazać parę sztuczek."
Musashi na naukach u Kapłana nauczył się Amani. Sztuki znanej w jego rodzinie, ale do której nigdy nie miał cierpliwości. O ile z częścią siłową, w postaci rozluźnienia mięśni oraz rozciąganiem się, nie miał problemu, to nigdy nie potrafił osiągnąć "pełnego stanu" w Amani. Nie potrafił oczyścić umysłu i skupić się tylko na odbiciu świata w sobie. Dopiero Kapłan go tego nauczył, choć minął rok, zanim zdołał wejść w stan pełnego skupienia i koncentracji. Po pierwszej, poprawnej sesji Amani Musashi wyszedł odnowiony. Może i nie znalazł swojego celu, ale zyskał bardzo pożyteczną i potrzebną lekcję. Po zakończeniu kontraktu, a przez to i nauk u Kapłana, odprawił on Evarallianina z kosztownościami. Była to swoista ostatnia próba Musashiego, który wziął od Kapłana jedynie kawałek chleba do "pożywienia swojej duszy". Kapłan pożegnał Evarallianina z uśmiechem, wiedząc, że jego uczeń pojął jego nauki. Kiedy Musashi odchodził od Kapłana, zaczął czuć w sobie siłę, która ciągnęła go z jakiegoś powodu naprzód. Siła ta, w opinii Evarallianina, objawiała się we wszystkim, czy to w ludziach, znakach na niebie i ziemi, czy też po prostu zdarzeniach, które miały miejsce. Postanowił on iść zgodnie z tą Siłą, tam, gdzie go Ona zaprowadzi.

Od tego czasu Musashi żyje dość ubogo, wałęsając się po świecie, szukając pracy i pomagając ludziom w potrzebie, często nieodpłatnie, idąc tam, gdzie jest potrzebny. Od tego czasu też zwie się "Roninem". Wędrownym wojownikiem, żyjącym według własnego kodeksu.
  • Najnowsze posty napisane przez: Musashi
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data