Oglądasz profil – Koris

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Koris "Nicpoń"
Rasa:
Panterołak
Płeć:
Mężczyzna
Wiek:
90 lat
Wygląda na:
29 lat
Profesje:
Najemnik, Ochroniarz, Alchemik
Majątek:
Zamożny
Sława:
Znany

Aura

Szmaragdowe chmury opatulają tę dość silną emanację. Jej powierzchnia mieni się w kolorze głębokiej cyny. W wielu miejscach została przecięta żelaznymi, falującymi pasmami, na których finezyjnie tańcują kobaltowe drobinki. Czytającego może zaskoczyć pojawiający się nagle odgłos uderzeń młota kowala oraz ciche brzęczenie stale zmieniające swe natężenie. Wsłuchując się, można odkryć dotychczas ignorowany głęboki i lekko buczący ton. Ponadto do nosa dociera intensywna woń mokrej, kociej sierści. Powłoka wygina się w różne strony, dumnie prezentując swą elastyczność, będąc równocześnie paradoksalnie twardą. Trzeba również uważać na ostre zarysy i chropowate połacie skryte pod czymś aksamitnym przypominającym sierść. Na koniec parzy język swą pikantnością i suchością. Przy próbie ugaszenia pragnienia staje się lepka i utrudnia otwarcie ust.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Koris
Grupy:
Płeć gracza:
Mężczyzna

Skontaktuj się z Koris

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
4
Rejestracja:
4 lat temu
Ostatnio aktywny:
2 lat temu
Liczba postów:
25
(0.03% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.02)
Najaktywniejszy na forum:
Ruiny Nemerii
(Posty: 12 / 48.00% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Zamek górujący nad miastem] Czy w Nemerii mieszkali Nemorianie?
(Posty: 12 / 48.00% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile

Brak profili posiadających połączenia.

Atrybuty

Krzepa:silny, raczej wytrwały, wytrzymały
Zwinność:zręczny, bardzo szybki
Percepcja:wyostrzony wzrok, czuły słuch, niezwykle czuły węch, przytępiony smak, przytępione czucie, czuły zmysł magiczny
Umysł:pojętny, ineligentny, b. silna wola
Prezencja:Ładny, barbarzyński, przekonywujący

Umiejętności

Władanie Bronią białą (Pata)Ekspert
UnikiEkspert
ZbrojmistrzostwoBiegły
AlchemiaBiegły
MedycynaBiegły
SzulerstwoZaawansowany
Czytanie AurZaawansowany
JeździectwoOpanowany
Otwieranie zamkówOpanowany
PływanieOpanowany
PrzetrwanieOpanowany
Sporządzanie truciznOpanowany
TropienieOpanowany
WspinaczkaOpanowany
Pisanie i czytanieOpanowany

Cechy Specjalne

Spontaniczne UmagicznienieFenomen
Kiedy Koris bardzo chce i bardzo się skupi, jest w stanie wmówić przedmiotowi, że jest on magiczny. I zyskuje on losową cechę magiczną, lecz rzadko są to jakieś bardzo przydatne umiejętności, płonący podczas śpiewu miecz albo opowiadający żarty pierścień już prędzej się zdarzy. No i gadanie do przedmiotów wygląda dziwnie. Czas trwania zależy od siły i skomplikowania efektu. Na przykład miecz, który zyska losową cechę nadającą mu właściwości żywiołu - płonący, lepiej tnący od elementu ziemi czy lżejszy i szybszy niesiony wiatrem - to zazwyczaj wystarcza na jedną potyczkę. Przedmioty z marniejszym efektem - pierścień który świeci jak świeca, gdy się do niego nuci utrzyma się już nawet tydzień. Dotyczyć może wszystkich przedmiotów materialnych, niemagicznych. Lepsze efekty uzyskuje się na metalach i materiałach twardych, szlachetniejszych, niż na materiałach jak np. lniana koszula. Najlepsze efekty pojawić się mogą głównie na biżuterii i bronii - jednak z racji losowości - może zdarzyć się płonący naszyjnik albo też świecący przy nuceniu miecz, albo bardzo lekka tarcza.
W Głębi Serca - OposZaleta
Koris, ni mniej ni więcej, umie wyciszyć swoje tętno, nieco stępić swoje wszystkie czynności życiowe i zapaść w niby-sen, by móc skutecznie udawać świeżo zmarłego, który zgasł dosyć niedawno i jeszcze nic mu więcej nie dolega. Dobre jako oszustwo.
Panterołak z krwi i kościRasowa
Dzika Natura, Lecznicza Krew, Przemiana w Panterę, Widzenie w Ciemnościach - Wszystkie te fikuśne umiejętności, jakie wiążą się z byciem Panterołakiem są chlebem powszednim Korisa.
Niepowstrzymane kłamanieWada
Koris nie jest w stanie powstrzymać się od zasypywania kłamstwami wszystkiego i wszystkich. Musi się bardzo starać, by zachowywać spójność swoich słów do określonych ludzi, często myli mu się, co kto komu mówił i wychodzi na osobę skrajnie niegodną zaufania.
Kusząca KrewSkaza
Tak jak i krew innych Panterołaków, krew Korisa doskonale leczy i ratuje życie. Jego krew jednak czyni z niego wartościowy łup, bo uzależnia odbiorców, wprowadzając ich w stan różnorakiej euforii - od głębokiego pobudzenia seksualnego do niewyjaśnionego szczęścia.
Memento Sua PraeteritumPiętno
Koris nie sypia za dobrze. Nie ma mowy o regeneracyjnym śnie kojącym nerwy, to życie je koi, bo sen tylko przynosi ich więcej. W snach objawiają mu się wszystkie te razy, kiedy jego klątwa się objawiła i doprowadziła do morderstw swoich najważniejszych, mordu na swoich przyjaciołach - senne mary są przerażająco realistyczne. Bez otępienia zmysłów nie ma mowy o nocy bez potworów.
Wkurzony jak Leonid, Trudny do ubicia jak DrakonKlątwa
Efekt uboczny związku obieżyświata z zagubioną panterołaczką. Koris, jeśli przemieni się, będąc w kryzysowej sytuacji, robi się większy, silniejszy i szybszy, jego oczy stają się szkarłatne, a futro ma złote refleksy. Kluczowe jest jednak to, że kompletnie nie panuje wtedy nad swoim krwawym szałem i zginąć może zarówno wróg, jak i przyjaciel. Nic nie boli bardziej, niż uśmiercenie bliskiej osoby. Opanowanie się jest niemal niemożliwe. Na czas trwania klątwy atrybut siły, szybkości i odporności są zwiększone o jeden poziom, względem umiejętności podstawowych Korisa. Przemiana jest dość przemęczająca dla organizmu, przez co trwać może maksymalnie siedem minut, po których Koris, jeśli walka nie jest zakończona, będzie padał ze zmęczenia. Po przemianie konieczna jest doba odpoczynku przed kolejną przemianą, a najlepiej trzy nim zaryzykuje się przemianę obarczoną klątwą - inaczej przemęczenie organizmu zaczyna być niebezpieczne dla życia przez wycieńczenie.

Magia: Rozkazy

IstnieniaEkspert
Bo rodziców nie było stać na zabawki, a Tata swoich nie chciał oddać... Niestety nie ma mowy o nauczaniu innych - ten rodzaj magii przychodzi Korisowi naturalnie jak oddychanie, nie umiałby wytłumaczyć, czemu robi to tak sprawnie. Potężne efekty innych ekspertów są dla Korisa męczące, niekiedy niemożliwe - szybkość i płynność ponad wielkość.
MocyAdept
Czasem potrzebujesz, by coś było lżejsze, cięższe, zabrakło ci ręki, a ktoś potrzebuje dostać w papę... lub nie uda ci się uniknąć strzały, a naprawdę nie chcesz umierać.
StrukturyAdept
Kiedy twoje życie jest ściśle związane z materializmem, z obserwacją i przedmiotami jako takimi łącznie - uczysz się w końcu je rozumieć i na nie wpływać... a dzięki temu zmieniać je.

Przedmioty Magiczne

BratanZaklęty
Niesamowita tańcząca pata Korisa. Efektem magicznym jest elastyczność ostrza, które niekiedy wygina się jak wąż w stronę przeciwnika, lepiej parując cios lub raniąc, gdzie zwykłe ostrze by chybiło.
ŚwierścieńZaczarowany
Zwykły pierścień z oczkiem - z cytrynu, który świeci dość jasnym blaskiem przypominającym gruby knot świecy. Działa tylko na palcu wskazującym lewej ręki.
Legendarny mieczWyjątkowy
[loteria] Prawie zwykły miecz, tyle że krążą o nim legendy. Ponieważ z jakiegoś powodu każdy, kto go zobaczy, nie może o nim zapomnieć. Jeżeli masz przyjaciół, to możesz się nim pochwalić. Rzecz jasna można odsprzedać go za wysoką cenę, ale tylko nieliczni kolekcjonerzy są zainteresowani.

Charakter

Ktoś mądry kiedyś powiedział "dom twój tam, gdzie serce twoje". Koris się z tym zgadza, lecz jedynie częściowo, bo to by oznaczało, że Koris jest jakimś cholernym wagabundą! A on tego nie lubi, nie lubi myśleć o sobie źle i nie lubi, gdy ktoś mówi o nim źle. Jedyną osobą, której krytyka znosi w miarę poprawnie, jest on sam. Z drugiej strony, za co go tu krytykować...?
Jakim człowiekiem jest nasz koci najemnik o pięknych, okrągłych i puchatych uszkach skrytych pod bandaną? Waganbundą z krwi i kości, do tego niewyżytym fetyszystą przygody. Kimś, kto dla jakichś ciekawych wydarzeń i kolei losu porzuciłby kochankę wpół do spełnienia, zapomniałby o swoich bogactwach i całym boskim świecie stworzenia - byle to, co się dzieje, nie ominęło go ani ciuta.

Koris jest rasowym przygodoholikiem, a jego serce jest tam, gdzie coś się dzieje. Kocha, gdy jest podziwiany i nienawidzony - bo to niezmiernie przyśpiesza akcję otaczającego świata i pozwala, by coś, co ma się wydarzyć - wydarzyło się z pięknym, zasłużonym głośnym pier... przytupem. Kocha też kobiety, wszystkie niezależnie od rasy, pochodzenia, kształtów i rozmiarów, niezależnie czy mowa o wzroście, czy o... wzroście w bardziej strategicznych miejscach fizjonomii. Dajcie mu Eugonę to zaraz będziecie świadkami komentarzy różnorakich, zazwyczaj lecących jakoś tak: "Piękne łuski, moja droga. O, jakie cudowne węże. Na pewno nie obraziłabyś się, gdybym wśśśślizgnął ci się do legowisssska, prawda?" i tym podobnych. Już nie raz chwalił się, jak to niejednej harpii pióro na pożegnanie po cudownie spędzonym czasie wyskubał i nosił na pamiątkę, ale gdzieś zgubił. Niejednokrotnie też w karczmach opowiadał, że nauczył się doskonale pływać (dziwna cecha, jak dla kota) tylko po to, by pobaraszkować z nimfą w jej naturalnym środowisku. Najciekawsza z opowieści Korisa na tym polu to ta, jak zaczął od wspomnienia, że ktoś mu obiecał rękę królewny za życie smoka, ale był trochę wstawiony i w sumie, skończyło się na tym, że wziął nie żyć, a rzyć i nie królewny, a smoczycy...

Z tym jednak wiążę się ten problem, główny problem Korisa, nie, wróć, to główny problem ludzi obcujących z Korisem... nagminne kłamanie.
Biedny kotołak cierpi na straszną przypadłość niekontrolowanego kłamania i zmyślania, do tego stopnia, że nigdy nie wiadomo, na dobrą sprawę, co jest prawdą, a co nie. Sprawa jest o tyle skomplikowana, że sam Koris jest osobą dość ciekawą i ciekawie wyglądającą więc dziewięćdziesiąt procent jego kłamstw jest wysoce prawdopodobnych, w mniejszym lub większym stopniu. Można powiedzieć śmiało, że tam, gdzie Koris i dziewięć innych osób tam dziesięć nieprawdopodobnych historii o pochodzeniu i dokonaniach kociaka z fiołkami zamiast oczu.

Oprócz wymyślania niestworzonych rzeczy, przygód i kobiet wszelkiej rasy Koris kocha także ciekawe przedmioty i znajdźki. Pod tym względem jest strasznym chomikiem, jeśli tylko coś wykazuje jakąkolwiek ciekawą wartość dla Korisa, BO COŚ ROBI, PATRZCIE, TO COŚ ROBI! to kociak od razu ma problem przed sobą postawiony we własnej główce. Jak to coś pozyskać i mieć na własność. Bo zazwyczaj te rzeczy już mają właściciela, ale wiecie, ze znajdźkami jak z kobietami, nie ten to inny, a mając na myśli inny, chodzi oczywiście o "dobrowolne oddanie dobra poprzez brak wystarczającego oporu w momencie przywłaszczenia". Nie używajmy słowa na K, jest takie brutalne i przesadzone. Krzywdzące słowo na K.

Co więc Koris kocha - przygody, znajdźki, kobiety (rasy wszelakiej!), opowiadanie i bajdurzenie.

Czego Koris nie lubi? Przesadnego angażowania się w cokolwiek, czy to jakaś ważna akcja, czy na ten przykład związek. Życie ma to do siebie, że jest, a za chwilę go nie ma. Przywiązywanie się do czegoś i angażowanie się jakby to był cel ultymatywny - nah, całkowicie nie dla Korisa, irytujące i niezrozumiałe. Co, jeśli porzucił cię kochanek? Za zakrętem jest następny, co już szykuje swój grot strzały na twoją tarczę. Musisz coś zrobić, osiągnąć, znaleźć? Błąd! Nic nie musisz. Tylko chcesz. Chcenie jest okej, ale stawianie na szali wszystkiego dla osiągnięcia celu... Nie, kategorycznie nie. Dążenie po trupach do celu jest całkowicie obcą ideologią dla Korisa.

Szczerze nienawidzi gwałtu i przemocy wobec kobiet. Do pochorowania, wręcz. Wtedy od razu grozi, że wystąpią objawy. Obrzęk narządów wewnętrznych i ich ewentualna perforacja, wielokrotne złamania kostno-stawowe... Oczywiście, u kogoś, kto dopuścił się wspomnianych czynów, a nie u Korisa. Tak, reaguje on przesadzoną agresją, która w jego oczach nie jest nijak przesadzona, jeśli chodzi o sprawy na linii męsko-damskie. Jest taka karczma gdzieś na skraju świata, do której Koris nie ma wstępu, a wiecie dlaczego? Na jego oczach jakiś nieogolony, brudny samiec, watażka czy inny bies, podniósł rękę na pracującą tam półelfkę. Uderzył ją w twarz! Logicznym następstwem było, iż zgodnie z zasadą, by odpłacać pięknym za nadobne, Koris także uderzył go w twarz, stając w obronie dziewki. No i rzeczywiście, uderzył jegomościa. Siedem razy. Krzesłem. A także dwóch jego kolegów, po kolejno cztery i trzy razy, drugim krzesłem, bo tamte pękło po drugim ciosie na drugim napastniku.

Chłopak wyznaje, że nic co ludzkie nie jest mu obce i chodź sam w nic nie wierzy - nie zabrania wierzyć innym. Nie obchodzą go niczyje obrzędy, choć zaproszony z przyjemnością i szacunkiem weźmie udział, chociażby z czystej ciekawości. To samo w sumie tyczy się wszelkiej innej magii, niż tej, z którą osobiście styczność ma Koris, z przyjemnością popatrzy, poobserwuje, może się czegoś ciekawego nauczy lub na coś ciekawego wpadnie... Nie wierzy jednak w większość bożków, bóstw, tajemniczych gwiazd, widziadeł, historie o potężnych czarodziejach i potężniejszych smokach.
To w sumie tyczy się walki i konfliktów - dopóki nie obejmują one przemocy na niewinnych i bezbronnych to są bardzo cenne - bo coś się dzieje, bo można dowiedzieć się nowych rzeczy, a z pokonanych - złupić ciekawe rzeczy, właśnie ukochane znajdźki (które mu i tak się potem zazwyczaj nudzą i je rozdaje lub sprzedaje).

Okej, okej, to nam bardzo wiele mówi o Korisie, tak z perspektywy osoby go obserwującej, a co on sam sądzi o sobie i swoim charakterze? Jeśli miałby się określić, na skali to jest... chaotycznie chaotyczny dobry. Taki archetyp najemnika zawadiaki pasożyta poza kontrolą. Lubi siebie, do pewnego stopnia, choć zdaje sobie sprawę ze swoich wad i ułomności, to stara się je jakoś rekompensować i ułagadzać na różne sposoby. Jest nieprzewidywalny dla Siebie, jak i dla innych, zdarza mu się po prostu CZUĆ, ŻE MUSI COŚ ZROBIĆ i zazwyczaj to robi. Ogólnie jest osobą dobrą, wykonującą powierzone zadania, jednakże bardzo często w wysoce nieszablonowe sposoby. Nie lubi władzy, nie lubi autorytetów, lubi sam decydować kogo słuchać, a kogo nie, kto jest coś warty, a kto nie.

Jest radosnym śmieszkiem, co dobrze wpisuje się w jego charakter zawadiaki, lubi śmieszne rzeczy i żarty, jednak humor stanowi dla niego także mechanizm obronny - poprzez poczucie humoru radzi sobie z tematami niezbyt zabawnymi i z sytuacjami opłakanymi. Gdy się zażartuje... jakoś od razu robi się lżej w życiu. Rzadko odpoczywa od przygód, jednak kiedy już, to ulepszając i uzdatniając własne znajdźki, czyniąc z nich jeszcze fajniejsze cuda... by się potem nimi znudzić i pozbyć. Zdarza mu się też alkoholizować, spać i uwodzić wszystko i wszystkich. W różnych kombinacjach i połączeniach.

Dość źle znosi przemocowców, jeśli nie stosują się do elementarnych i rudymentarnych zasad fair play. I tak, to może się troszkę gryźć z tym, że kocha przygody, walki i bójki, jednak nie do końca - jeśli ktoś mu wstanie i w twarz napluje, a potem w ryj da, to będą się na zdrowych zasadach tłuc do upadłego i Koris nie będzie odczuwał negatywnych uczuć do takiego jegomościa, a może nawet pozwoli sobie na wyhodowanie na tej podstawie jakiejś fajnej przyjaźni.
Gorzej - uwaga, ostrzeżenie przed nadchodzącą dehumanizacją i innymi niefajnymi rzeczami! - jeśli ktoś nie stosuje się do tychże zasad. Na ten przykład zasłoni się kobietą, dzieckiem... czy nawet spróbuje sprzedać Korisowi niezbyt chętnemu na zakup nowych ostrzy takowe prosto pod żeberko. Wtedy jegomość tudzież jegomościni przestaje być dla Korisa istotą rozumną i zsuwa się po drabinie hierarchii na poziom bezmyślnego zwierzęcia które, z najlepszym dla niego możliwym rozwiązaniem, trzeba zneutralizować i pozbawić możliwości stwarzania zagrożenia. W najgorszym przypadku - uśpić. Zawsze można uśpić.

W sumie jakoś dużo tutaj o kobietach, ale, że to piękne stworzenia, to nie zabraknie ich i jeszcze więcej. Fakt jest taki, że największym koszmarem i czymś, czego Koris by nigdy nie mógł zrobić, to gwałt na kobiecie tudzież dziecku. Nigdy przenigdy nie mógłby się tego dopuścić, bardzo potępia i czuje się zobligowany do wymierzania kary tym którzy to popełniają.

Jego motywacją do doskonalenia Siebie jako takiego jest... bycie szczęśliwym. Ni mniej, ni więcej. A, że przygody i przyjaciele to dobry rodzaj szczęścia, to trzeba być potężnym i silnym i umieć sobie ze wszystkim poradzić, by z przygód wracać z tarczą, a nie na tarczy i by nikt nie mógł zrobić krzywdy przyjaciołom.

Wygląd

Ciężko być awanturnikiem, gdy się wystaje centymetry ponad nocnikiem. Dzięki bogom i wszystkim innym istotom, co to miały jakikolwiek większy wpływ na świat, Koris do najmniejszych kotów nie należy. Szczycąc się kilkoma centymetrami brakującymi do metra dziewięćdziesięciu, nie jest może gigantem w porównaniu do niektórych przedstawicieli niektórych ras i gatunków, jednak wystarcza mu to do bycia większym od większości napotkanych kobiet, a to chyba najważniejsze. Czułby się dziwnie, gdyby partnerka była od niego jakoś znacząco większa, stąd rodzi się ta konsternacja i historia ze smoczycą... Nie, nie wnikajmy w nią po raz kolejny. W historię, nie w smoczycę, oczywiście...

Nie jest zbudowany atletycznie zbyt. Widać mu obojczyki, widać mu mięśnie, ale i jest trochę miękkiego wypełnienia w okolicach ud, brzucha (lekko mięciutki koci brzuszek, zamiast pancerza z suchych, zbitych mięśni). Ta dodatkowa masa pozwala niejednokrotnie zyskać ładną i potrzebną przewagę w walce i w bójce, bo jak wszyscy wiedzą siła to masa razy przyśpieszenie, aby było więc dużo siły, musi być też jakaś masa! Szerokie ramiona i plecy, ale przy tym niezbyt wąskie biodra i nieco zaokrąglony tyłek, a nie płaski jak deska. Szersze ramiona i nieco biodra wiążą się z dość dużą symetrycznością tych osi w panterzej formie, w której chcąc nie chcąc przebywał w swoim życiu niejednokrotnie.

Ciemniejsza niż zwykła, nieco karmelowa karnacja całkiem dobrze leży z fiołkowym i oczami i włosami o kolorze mocnej, gorzkiej czekolady, sięgającymi w wichrowaty, nieco dziki sposób, aż do ramion Korisa. Bajzel, jaki dzieje się na głowie, ujarzmiany tylko i wyłącznie jedną z wielu bandan, które posiada Koris ma za zadanie ukryć głównie brak ludzkich uszu po bokach głowy i obecność śmiesznych, kocich, okrąglutkich, puchatych uszek wysoko na głowie.

Prócz bandany i oczu, pomijając karnację, w oczy rzucają się jeszcze inne elementy wyglądu Korisa - po pierwsze to, że nosi luźne, dość swawolnie wyglądające ubranka. Po drugie to to, że ma rękawy, tatuaże obficie zdobiące ciało od obojczyków do nadgarstków różnymi wpół-do szamańskimi wzorami i plemiennymi znakami, co może dawać mylne poczucie jakiejś przesadnej religijności Korisa, ale jemu się po prostu te znaczki podobały. Jeśli komuś się kiedykolwiek uda uzyskać audiencję u jaśnie-książąt uszków to ujrzy, że uszka te są także obficie przyozdobione - lewe ucho ma założone trzy złote kolczyki, a prawe mały wycięty trójkąt w tkance, brzegi obficie ozdobione kryształkami, mieniącymi się w świetle niczym gwiazdy. On sam ma tylko trzy stałe elementy ubioru - pasek, bandana i najczęściej kamizelki mające pozostawić łapy odkryte.

Dla kobiet ważną uwagą jeszcze może być to, że gdy chłopak stoi w swoich spodniach, często dość dopasowanych dobrze do jego ciała, doskonale widoczne jest uniesienie nogawki, zgrubienie imponującej długości sięgające prawie do kolana, ciągnące się w drugą stronę do krocza. Jednak niech to nikogo nie zmyli - to bardzo przyjemne zastosowanie zasady "przyjemne z pożytecznym". Owe zgrubienie o tak imponujących wymiarach to ogon Korisa, który wychodząc z kości ogonowej zawija małym łukiem za paskiem spodni i przewinięty między nogami Korisa, przywiązany jest do uda skórzaną przepaską przez większość czasu.

Tak, ukrywa jak może, że jest panterołakiem, jeśli by to nie było już teraz dość oczywiste, dla własnego bezpieczeństwa i spokoju ducha, by ktoś nie postanowił go wydoić z krwi.
Mimo tego, nie sprawia wrażenie osoby skrytej czy mającej coś do ukrycia, a wręcz zupełnie odwrotnie - promieniuje otwartością i przystępnością, jak ktoś, na kogo wystarczy rzucić okiem, chociażby przez sekundę, by zrozumieć, że w tym kimś będzie się miało przyjaciela do końca życia, jeśli tylko będzie się chciało.
Zazwyczaj porusza się z wysoką pewnością Siebie i wypiętą klatą, zdarza mu się jednak przyjmować różny ton głosu, manipulować jego barwą, a nawet własnym krokiem, by osiągnąć pasujące do aktualnie przedstawianego zachowania obudowanie sytuacji. W ten sposób, jeśli próbuje odgrywać przestraszonego, będzie wydawał się skulony i jąkający, a gdy zechce kogoś zastraszyć - wypięta pierś, mocno basowy głos z lekką chrypką i niemalże tupanie, a nie krok - zrobią robotę.

Historia

	Na dobrą sprawę całą historię Korisa można streścić do jednego zdania - nie bądź jak swój stary i stań się swoim starym.  W ogóle cały Koris jest jakiś taki... nie na miejscu. Przede wszystkim to Korisa miało nie być. Błąd, wpadka, zbieg okoliczności. A jak już miał być, to miał się nie urodzić. A jak się już urodził... No, rozumiecie zamysł. Ale może po kolei.
Trzeba zacząć od tego, że Korisa miało nie być. Jest efektem miłości panterołaczki w okresie buntu przed swym ojcem (przed zmarłą matką buntować się zaś nie można) i obieżyświata, bawidamka, takiego możnaby rzec Korisa Seniora, lub jak sam Koris zwykł mówić Papa-Ellis-Nim-Zmarł-Na-Nudę. Niby wszystko ładnie pięknie, dopóki nie wyszło na jaw i nie dotarło do uszu dziadka Korisa, że partner jego ukochanej córki kilkukrotnie parał się pozyskaniem i handlem krwią Panterołaków. O ile to była prawda - tego nikt nie udowodnił, a wystarczyło to do dozgonnej nienawiści na linii Dziadek Korisa - Partner córki i w efekcie też Ojciec - córka. Padło bowiem wiekopomne "albo on, albo ja!", lecz zakochana panterołaczka wolała bogato uposażonego przez doświadczenia życiowe obieżyświata niźli konserwatywnego ojca wierzącego w różne totemiczne duchy, gwiazdy i dziwną rytualną magię.

Na nieszczęście Korisa, którego to ojca, okazało się, te wierzenia obdarzyły możliwościami rzucenia paskudnej klątwy na potomstwo własnej córki. Jak klątwa dokładnie brzmiała to Korisowi mama nie przekazała w trosce o jego zdrowie i bezpieczeństwo - gdyż podobnież jest to klątwa nieco bardziej rozbudowana niż sam Koris wie i nawet jest sposób jej zdjęcia "jednak cena jest zbyt wielka". W dużym uproszczeniu ojciec matki Korisa zarzucił jej i jej partnerowi, że przez ich związek jego świat staje się pusty - faktem jest, że córka była ostatnim co cenne w jego życiu - i, że ich potomstwo też będzie musiało "żyć w pustym świecie, z krwią własnych bliskich na rękach". W rezultacie, jak się okazało, gdy Koris był jeszcze skrajnym maluchem dopiero uczącym się zmiennokształtności i przyjaźnił się z zupełnie nie zmiennokształtnymi kociakami - w sytuacji zagrożenia Koris się przemienia w dużo bardziej paskudną wersję samego Siebie - większa, dłuższa, silniejsza i potężniejsza. I zamiast węglastej czerni - złotawe pasma i czerwone ślepia. Rezultat pierwszej przemiany spowodowanej podrapaniem po twarzy przez nieostrożnego kota? Rozszarpanie trójki kotów na strzępy ledwo sumujące się w jednego całego kota, krew w promieniu kilku merów oraz strzępy futra w ustach i na pazurach.

Mniej więcej wtedy zakończyły się jakiekolwiek relacje między starym panterołakiem i jego córką, która się ojca wyrzekła. Nie wyrzekła się za to kochanka, który Korisa popełnił i którego częściej w domu nie było niż był, a jak się pojawiał, to raczej przywoził ciekawe, zajmujące na chwile zabawki i przedmioty, nijak nie mogące zrekompensować straconego czasu. Matka Korisa zdobywała wszelkie środki, jakie były potrzebne do przeżycia i nauczania Korisa przez jego życie - od nauki prostych rzeczy stanowiących sedno przetrwania w każdych warunkach przez będacych w okolicy myśliwych, do rozbudzenia w Korisie jego potencjału magicznego przez zaprzyjaźnionego z ojcem Czarodzieja, z którym to wrócił on z pewnej wyprawy... a, który jako materialistyczny buc, podobny do ojca Korisa, nie chciał za darmo podzielić się niczym. To on jednak zostawił księgi i sporo wiedzy, która stanowiła dla Korisa kamień milowy w jego umiejętnościach i możliwościach magicznych.

Długo się można rozwodzić nad przygodami ojca Korisa, jednakże najważniejsza jest raczej ostatnia z przygód. Przygoda, podczas której Ellis został bardzo ciężko, wręcz śmiertelnie ranny, i kiedy to jego kompan z wykonywanej misji przelał mu swoją Drakońską krew. Prócz zmian fizycznych i w umiejętnościach, nastąpiła gigantyczna zmiana charakteru. Stał się nudziarzem, stroniącym od przygód, od zabawy, widzącym w ich stratę czasu. Dla Korisa - zmarł wtedy na polu bitwy, to, co wróciło, z Drakońską krwią w swoich żyłach, nie było jego ojcem w najmniejszym stopniu. To było nudne. I boleśnie szare. Może dlatego Koris stał się taki, jaki jest aktualnie, może dlatego robi to co robi - kontynuuje to, co stracił ojciec. To, co najbardziej w nim podziwiał - to, co Ellis stracił, Koris próbuje od nowa tworzyć. Nie ma mowy o rodzeństwie, nawet mimo JEDNOKROTNEGO starania się o to, gdyż Drakoni są bezpłodni, jak się dowiedział Ellis na krótko przed odejściem do ich większej grupy i efektywnym porzuceniem matki Korisa.

Wraz z odejściem ojca, odeszła także matka, zabierając Korisa. Wiele razy odchodziła w różne rejony świata, aż w końcu sama odeszła z tego świata, zamordowana przez łowców krwi. Jak wiele zniosła przed śmiercią - tego Koris sobie nie chce wyobrażać, ale kobietą była atrakcyjną, chociaż już posiadającą już swoje lata. W sumie wraz ze śmiercią matki, w Korisie coś pękło. A raczej - zerwało się. Zerwały się wszystkie cumy, które gdziekolwiek trzymały Panterołaka, dzięki czemu mógł rozpocząć permanentną podróż w poszukiwaniu przygód, bitki i kobiet. Nie mogąc nigdy znaleźć prawdziwej miłości, zaspokojenia wiecznie świerzbiących do walki pięści... ani spokoju ducha, by móc dłużej usiedzieć w miejscu. Przez lata pogłębiał swoje umiejętności magiczne i walki - umiejętności przetrwania ma opanowane na tyle, by wystarczyło do zadbania o siebie samego. Ale magia? To co innego. To tutaj kryje się "ukryty talent". Wraz z rozwojem zrozumiał, że o ile nad dwoma rodzajami magii ma władzę... dość obiecującą, niepotężną zbytnio, przy odrobinie starań, tak jego wiodącą magią od dziecka jest magia istnienia. Już jako mały chłopiec przy czarodzieju tworzył zabawki i brakujące elementy puzzli. A przez dziesięciolecia niemalże codziennie korzystał z tej magii, rozwijając ją do tego stopnia, że stała się dla niego... wrodzona i naturalna jak oddychanie. Elastyczna, podległa, dająca wiele możliwości... nie tak potężna, jak innych, ale na pewno dużo łatwiejsza i zgrabniejsza w obsłudze. Koris po dziś dzień niemalże niezauważalnie dla siebie samego jest w stanie zmaterializować sobie w dłoniach brakującą część do konstruowanego właśnie przedmiotu czy broni, znikąd, z czystej magii, pojawiają się potrzebne narzędzia i surowce... tak, jakby do pewnego stopnia Koris umiał zmusić w danym miejscu świat do dania mu tego, co chce i czego potrzebuje. Gdzieś mniej więcej wtedy odkrył, że jest w stanie... wmówić przedmiotom, że są magiczne. I zamiast, dzięki magii istnienia stwarzać nowe bronie - dzięki własnemu potężnemu atutowi, spontanicznie manifestowanej mocy magicznej, potrafi... wmówić przedmiotowi, który pada jego celem konieczność uszczknięcia części magicznej mocy świata i uzyskaniu magicznych efektów - od dobrych po złe, od silnych po słabe. Pierwszym uzyskanym, zadowalającym efektem spontanicznego umagicznienia, był Bratan, tańczące ostrze Pata. To broń, z którą Koris się nie rozstaje i w której się szkoli. Inne stworzone artefakty rozdaje lub sprzedaje, ale nigdy nie był jeszcze z nich tak zadowolony, jak z Bratana.

Z magią by nie zabrakło niczego, czego potrzebuje - fiolki do swych specyfików, materiałów do swych tworów... podczas każdej wyprawy doskonaląc się w posługiwaniu się orężem i walką, by nigdy nie zabrakło mu sił do wykonania zadania, do obrony swojego życia i życia swoich bliskich... być może tylko po to, by potem samemu w szale klątwy ich zamordować. Wieczna tułaczka i ucieczka przed samym sobą, nie zaznając żadnej długotrwałej przyjaźni ani miłości. Cały czas szukając, Siebie i celu. Tak wygląda życie i historia Korisa. Którą, mieć można nadzieje, dopiero młody panterołak rozpoczyna.

Wielka podróż.

Towarzysz

Imię:Cyryl
Gatunek:Magiczny chowaniec - Ważka.
Płeć:Bezpłciowe
Wiek:7 lat

Podczas jednej ze swoich przygód, Koris trafił na sam prawie koniec świata, do karczmy gdzie - tak, wiem, w karczmach początek mają naprawdę najciekawsze historie i najwspanialsze przygody - napotkał pewnego początkującego czarodzieja. To znaczy, początkującego sądząc po wieku, a ten przesądzając po wyglądzie. Jak się Koris potem dowiedział, w przypadku czarodziejów wygląd jest bardzo mylący, bo jegomość bez zbędnego gimnastykowania się mógłby być jego ojcem lub nawet dziadkiem. Nie zmienia to jednak faktu, że zadanie pozyskania pomniejszych, naprawdę ledwie magicznych przedmiotów z ruin okazało się trudniejsze, niż planowali, ze względu na grupę najemniczą, która podjęła trop równolegle z Korisem, a to podniosło koszt zlecenia. Czarodziej nie miał więcej oszczędności na ten moment lub nie do końca chciał więcej zapłacić, wcisnął więc Korisowi swojego przywołanego/stworzonego z magii stwora - Ważkę imieniem Cyryl. 

Czarodziej zapewniał i to wiele razy, że ważka jest nie tyle magicznym chowańcem, co przemienionym klątwą tudzież przeistoczonym potężną magią smokiem. Koris tego nie kupił ani za grosz, jednak ważka wielkości kota wydawała mu się wtedy naprawdę świetnym dodatkiem do stylówy. Skrzące różnymi odmianami czerwieni łuski na całej długości ciała, tęczowe oczy i połyskujące transparentnymi złotymi nićmi półprzeźroczyste skrzydła, robiące niezłą rewię kolorów, gdy Cyryl wzbija się do lotu - dodają na pewno ciekawości do postaci Korisa. Cyryl zdaje się rozumieć proste komendy i jest dość mocno po tych sześciu latach wspólnej podróży przywiązany do Korisa.

Posiadłość

Lokalizacja: Zatopione Miasto, Nanher.
Jak w sumie wszystko w przypadku Korisa - i posiadany przez niego kąt zwany domem jest powiązany... z innymi aspektami jego osoby, w sumie wszystkimi. Jest dość rozpoznawalny jako osoba dość społecznie nieszkodliwa, by nie musieć posiadać swojej własnej samotni, w której będzie się krył przed całym światem i przed wszystkimi, a przy tym dość majętny by było go stać, zatrzymać się na dłużej w jakimś miejscu zajmującym się wynajmem miejsc, z których przy odrobinie starań można uczynić "swoje małe miejsce na ziemi". Wiąże się to też z posiadanym przez niego ekwipunkiem i samą jego osobą.

Otóż na dobrą sprawę czym powinien być dom? Niby taka lokalizacja, z której wychodzimy i do której zawsze możemy wrócić - czy deszcz, czy słota - możemy wrócić, bo tam są nasze własne cztery kąty. Nasze własne śmieci, mówiąc nieco brutalniej. No to pod tym względem Koris posiada takie miejsce, gdzie może powiedzieć, że jest u Siebie. Cztery ściany, kawałek dachu, trochę kamiennych elementów, drzwi, łóżko, klapa w podłodze - prowadząca niżej... Niewiele więcej, prócz dużych ilości piachu. No, tym się chyba cechuje całe Zatopione miasto - szkieletowe straszydła wystające spod piachu, którego na pustyni jest więcej niż mnóstwo. I gdzieś, przy ruinie czegoś, co kiedyś zapewne było piękne i majestatyczne ponad wszelką miarę, o czym świadcczyć może potężny kamienny filar z jednego głazu ociosany, wykorzystując owy filar jako wspornik, znajduje się domek Korisa. Z zewnątrz widać jedynie kawałek dachu - blachy i kamiennej płyty, która kiedyś była ścianą innej budowli - oraz potężne drzwi z potężnym zamkiem. A w środku? No, niezbyt wiele, prócz łóżka i klapy w podłodze, prowadzącej do wzmocnionej skórą beczki w ziemi, którą Koris zakopał przed postawieniem budowli i trzyma w niej swoje największe skarby.

Z zewnątrz? Ruina, zasypiana piachem resztka czegoś, a wyczekując właściciela, za mocnymi drzwiami i potężnym zamkiem (własnoręcznie wprawionym w okute metalem grube jak pięsć wrota) czyha...
Jeszcze większa ruina, tak pozostając szczerym ze sobą. Łóżko niby legowisko, częściowo zarwane, uzupełniane tu i tam worami ze słomą by było miękkie i wygodne. Ściany bez ozdób, każda z innej parafii, połatane w coraz to - z każdym kątem - wymyślniejszy sposób. Dwie ściany połączone są oczywiście wspomnianym na początku kamiennym filarem od wrót świątyni. Naprzeciw, stanowiący miejsce montażu zawiasów wrót - gruby metalowy łuk i filar, z nie do końca usuniętymi otworami na pręty, prawdopodobnie wyciągnięty z dawnych lochów lub innej więziennej klatki. W kolejnym rogu stosik kamieni i cegiełek ociosanych, zlepiony mieszanką gliny i piasku... Jaki to daje nam całościowy wygląd chatki Korisa? Jak można by ją ładnie i dobitnie określić?
Ruina - ale własna, własnymi rękami złupiona z różnych budowli i bezpieczna, by móc zasnąć, może kiedyś nawet snem wiecznym, nie musieć martwić się nic a nic napastnikami czy tymi, co życzą źle.
  • Najnowsze posty napisane przez: Koris
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data