Oglądasz profil – Shirkhana

W tej karcie postaci zostały wprowadzone zmiany i wymagają one ponownej akceptacji
Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Shirkhana Munrina
Rasa:
Smok
Płeć:
Kobieta
Wiek:
320 lat
Wygląda na:
30 lat
Profesje:
Inna, Rzemieślnik, Kolekcjoner
Majątek:
Bogaty
Sława:
Prominentny

Aura

Ukształtowana już, wyraźna emanacja ukazuje ci się z daleka - już nie błyszcząca, zwraca na siebie uwagę nie blaskiem, a delikatnie szmaragdową poświatą, z której po chwili wyłania się naturalne złoto. Nie jest to jednak rdzeń aury, a jedynie dodatek trzymany w szponach ze srebra. Wraz z ciężkim zapachem, który męczy zmysły, pojawia się postać dorodnego smoka - jego giętkie ciało wiruje w powietrzu wykonując zatrważające akrobacje przy akompaniamencie pojedynczego, głębokiego tonu. I oto nagle lecisz wraz z nim! Na jego grzbiecie! Tańcujecie pośród kobaltowych chmur na tle miedzianego nieba. Spełnienie wypełnia twój umysł. Półprzeźroczyste błony platynowych skrzydeł napinają się ukazując swoją gładką powierzchnię - także łuski na których siedzisz są bardzo przyjemne w dotyku; ale upomina cię ich niezwykła twardość. Zdają się być nie do uszkodzenia, nawet przez ostre kolce rosnące na smoczym ciele. Ale jakby to sprawdzić… Nagle rumor osypujących się głazów wyrywa cię z zamyślenia - smok kołysze się niebezpieczne w powietrzu; zerkasz na ziemię, na przeplatające się ogromne rzeki. Tak, cynk i cyna czekają tam w dole; czujesz że spadacie prosto w ich nurt. Poddajesz się temu, a gdy po chwili zanurzacie się w lepkim potoku, zalewa was smak łagodny i gorzki, kwaśną nutą wyrzucający na bezpieczny brzeg.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Shirkhana
Wiek:
25
Grupy:

Skontaktuj się z Shirkhana

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
5
Rejestracja:
5 lat temu
Ostatnio aktywny:
1 rok temu
Liczba postów:
9
(0.01% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.00)
Najaktywniejszy na forum:
Równiny Andurii
(Posty: 7 / 77.78% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Niedaleko Valladonu] Zamruczeni
(Posty: 7 / 77.78% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:stalowe mięśnie, wytrwały, odporny
Zwinność:zręczny, bardzo szybki, precyzyjny
Percepcja:dobry wzrok, dobry słuch, wyostrzony węch, wyczulony na magię
Umysł:bystry, błyskotliwy, b. silna wola
Prezencja:Ładny, godny, przekonywujący

Umiejętności

ArchitekturaMistrz
Od wielu,wielu lat pracuje jako architekt i ma do tego również spory talent.
RysunekMistrz
Stale wykorzystuje tę umiejętność w swoim zawodzie.
MalarstwoBiegły
MatematykaBiegły
BudownictwoBiegły
Czytanie i pisanieOpanowany
PoliglotyzmOpanowany
Niebiański, elficki
EtykietaOpanowany
GeografiaOpanowany
Targowanie sięOpanowany
Czytanie aurOpanowany
PolowanieOpanowany
Hodowla i tresuraOpanowany
JubilerstwoPodstawowy
TropieniePodstawowy
Skradanie sięPodstawowy
FizykaPodstawowy
KulturoznawstwoPodstawowy
MedycynaPodstawowy
NiebianologiaPodstawowy
PrawoPodstawowy
PrzetrwaniePodstawowy
KartografiaPodstawowy

Cechy Specjalne

Cechy rasoweDar
Shirkhana w smoczej formie potrafi zionąć ogniem, a także latać dzięki swym pięknym skrzydłom. Może przybrać również ludzką postać, która niczym nie różni się pod kątem fizycznym od normalnego człowieka, jednakże część smoczej siły w niej pozostaje. Dlatego, choć wygląda wtedy dość delikatnie, to potrafi niejednego zaskoczyć swoją siłą. Ponadto posiada pamięć absolutną, więc bardzo szybko się uczy.
AlbnizmWada
Głównie dokuczliwe jest to w ludzkiej postaci, w smoczej jedynie wpływa na wygląd, bo łuski skutecznie chronią skórę przed oparzeniami.

Magia: Inkantacje

IstnieniaMistrz
Potrafi tworzyć rożne przedmioty ale głównie skupia się na częściach budynków, by ich budowa trwała krócej.
ZiemiAdept
Wykorzystuje tę magię również w swojej pracy, głównie do zmieniania danych metali w inne.
PrzestrzeniUczeń
Telekineza to jej specjalność, potrafi także teleportowac drobne przedmioty w miejsca, które widzi lub bardzo dobrze zna.

Przedmioty Magiczne

Amulet OrationeZaklęty
Shirkhana niegdyś, przechadzając się ulicami Nowej Aerii, trafiła na handlarza biżuterią. Bardzo przypadł jej do gustu amulet z dużym, błękitnym opalem, który mienił się kolorami. Był jednak drogi i Shiri zastanawiała się czy naprawdę jest warty swej ceny. Jednakże po krótkiej rozmowie ze sprzedawcą okazało się, że to zaklęty klejnot, który pozwala zrozumieć zwierzęta. Wtedy nie było już wątpliwości i pradawna od razu go zakupiła.

Charakter

Shirkhana jest smokiem, jednakże odkąd zabito jej biologicznych rodziców, zaczęła ukrywać swoją prawdziwą naturę, bojąc się, że ktoś oskarży ją o bycie potworem i zabije. Jednakże wciąż ma wiele typowo smoczych cech charakteru. Pierwsze i najbardziej typowe, to uwielbienie wszelkich bogactw. Dziewczyna posiada pod swym domem ukryty skarbiec, gdzie leżą zarabiane przez lata góry złotych monet i znaleźne bądź zakupione klejnoty, i cenna biżuteria, której zwykle nie nosi, a posiada dla samego faktu posiadania. Jest też chciwa, wciąż chce więcej, ale nie w sposób skrajny. Do tego jest niebywale ambitna i zawzięta, jeśli chodzi o realizowanie swoich celów. Prócz tego, ma bardzo pacyfistyczne nastawienie; nigdy żadnego człowieka nie skrzywdziła ani nie zabiła. Kocha zwierzęta, szczególnie te kotowate. Dodatkowo potrafi się zachowywać z godnością, przestrzegając zasad etykiety, choć, gdy nikt nie widzi, łazi po ruinach, po których chodzić nie przystoi dziewczynie z wyższych sfer. Nie stroni też od brudnej roboty, która jest znacznym elementem jej pracy. W życiu kieruje się tym, by robić to, co się kocha i sprawia, że jest się szczęśliwym. Rzadko się denerwuje, trzyma nerwy na wodzy, chyba że chodzi o krzywdę niewinnych czy to ludzi, czy zwierząt - wtedy możliwe, że byłaby gotowa nawet zabić. Na szczęście w aż tak drastycznej sytuacji jeszcze nigdy się nie znalazła.

Wygląd

Ludzka postać:

W tej odsłonie pradawna wygląda dość młodo, na zaledwie dwadzieścia parę lat. Jest bardzo szczupła i całkiem wysoka. Najbardziej w oczy rzuca się jednak jej śnieżnobiała karnacja, będąca wynikiem albinizmu. Równie białe są jej piękne, gęste loki, sięgające nieco za ramiona. Zaczesuje je ona nieco na lewo, by pojedyncze kosmyki nie opadały jej na niezwykle błękitne oczy. Dodatkowo jej rzęsy i brwi także są białe, co dziewczyna stara się maskować i stale je przyciemnia, ponieważ bez tego wygląda, jakby w ogóle ich nie miała. Usta zaś są bladoróżowe; nie widać tego z daleka, ale są one pełne, a nie - jak można by zakładać - wąskie. Nosek ma bardzo przeciętną budowę, a uszy nie odstają, tylko pozostają skryte pod burzą loków.
Jeśli zaś chodzi o ubrania, to na co dzień pozostaje przy sukienkach, zwykle w kolorze błękitu, i wygodnych bucikach, niebędących nawet na obcasach. Jednakże, gdy wybiera się na jakieś oficjalne spotkania związane z jej pracą, ubiera zwykle czarne spodnie, białą koszulę, żakiet i czarny płaszcz z odstającym kołnierzykiem. Do tego pod szyją posiada ozdobną i całkiem sporą białą kokardę, której środek zwykle przyozdobiony jest jakąś wymyślną broszką. Często ma t=również na dłoniach równie ciemne, skórzane rękawice, by podkreślić swoją pozycję. Nosi też wysokie dopasowane kolorystycznie buty. Inaczej sprawa wygląda, gdy wychodzi na zwiedzanie: wtedy zwykle nosi ubrania starsze, nieco zszargane i nieodzownym elementem są spodnie, ponieważ jest w nich znacznie wygodniej. Wtedy w ogóle nie przypomina dziewczyny z wyższych sfer.


Smocza forma:

Ta postać zdecydowanie zapada w pamięć. Należy zacząć od tego, że Shirkhana jest bardzo dużym smokiem i wciąż jeszcze rośnie. Jak dotąd w kłębie osiąga nieco ponad cztery i pół pręta (ok. 20m), długość ciała to zaś dziewięć prętów (ok. 40m), nie licząc ogona, który jest bardzo długi i sam w sobie wynosi nieco ponad trzynaście prętów (ok. 60m). W tej formie oczywiście albinizm nie znika magicznie, więc naturalnym faktem jest, iż Shiri posiada śnieżnobiałe łuski i wielkie, błękitne ślepia z pionową źrenicą. Z grzbietu wyrasta jej para ogromnych błoniastych skrzydeł z hakowatym, ostrym kolcem na szczycie obu. Jednakże nie to najbardziej przykuwa uwagę; błony są w połowie przeźroczyste, pokryte białymi smugami, co przywodzi na myśl oszronione okno. Począwszy od głowy, do nieco ponad połowy ogona, ciągnie się rząd ciemnych kolców połączonych ze sobą taką samą błoną, jak w przypadku skrzydeł. Na końcówce ogona zmieniają one swe umiejscowienie, bo nie są jedynie u góry, tylko po lewej i prawej stronie. Charakteryzują się tym, że są dłuższe, ale delikatniejsze, nie takie twarde jak rząd tych znajdujących się powyżej. W dodatku błona między nimi z naturalnych względów jest większa, co z oddali tworzy wrażenie uroczej kity. Podobne, połączone ze sobą kolce posiada też przy policzkach, ale jest ich zaledwie kilka, choć nadają jej bardziej smoczego i groźnego wyglądu. Smoczyca nie jest zbytnio umięśniona, raczej szczupła i delikatna, nawet w tej postaci. Także jej łapki są bardzo zgrabne, mimo iż kończą się czarnymi szponami.

Historia

Gdzieś wśród ruin Opuszczonego Królestwa para smoków oczekiwała na wyklucie się ich potomka. Oboje mieli już dość miast i ludzi, chcieli wychować dziecko jak smoka, nie człowieka. Pragnęli spokoju, dlatego przenieśli się na te tereny. Wszystko było idealnie, jajko zaczęło się ruszać, a skorupka pękać. Po chwili już mogli zobaczyć łapki ich córeczki. Okazało się, że jest albinosem, ale poza tym rozwijała się dobrze i nie było z nią żadnych problemów. Młoda rosła powoli, ale uczyła się bardzo szybko. W międzyczasie kochała zwiedzać pustostany i pozostałości dawnej chwały tego miejsca. Zachwycały ją te ślady przeszłości i wciąż śniła o tym, jak pięknie musiało tu być przed wiekami. Wyobrażała sobie zamki, pałace; każdy inny i jeden piękniejszy od drugiego.
Z czasem młoda nauczyła się zmieniać postać na ludzką. Była tym zachwycona: wszystko było takie inne w tej postaci, nawet mówiło się jakoś śmiesznie inaczej i rzeczy wokół były większe, co dawało jej tyle możliwości zwiedzania ruin, do których są jedynie niewielkie wejścia. Rodzice nie byli zbyt zadowoleni. Liczyli, że pozostanie w swej naturalnej formie, a ona jak na złość była bardziej zafascynowana swoją słabszą stroną.
Poza tym, dzieciństwo mijało pradawnej bardzo spokojnie i szczęśliwie, choć brakowało jej nieco towarzystwa. Często się przez to nudziła i chciała ruszyć w podróż, jednakże rodzice nie chcieli jej puścić, uważając, że jest jeszcze za młoda i nie da sobie rady. Była ich oczkiem w głowie, co wcale jej nie cieszyło. Często kłóciła się z nimi o brak swobody i ciągłą kontrolę. Mimo wszystko bardzo ich kochała, a gdy zabraniali jej wchodzić w miejsca, gdzie dach mógł zwalić się na głowę, zwyczajnie wymykała się nocą. Czasami nawet ją przyłapywali, ale ona, mimo zapewnień poprawy, nadal robiła swoje. Coś ją ciągnęło w takie miejsca, uważała, że mają w sobie coś magicznego. Często przynosiła jakieś drobiazgi i kolekcjonowała je, skrywając w lepiej zachowanym zamku wśród ruin Nemerii.
Trwało to tak, aż do dwudziestego roku życia, ona uważała, że jest już duża, ale rodzice nadal nie chcieli pozwolić jej poznawać świata. Nie pasowało jej to, ale szanowała ich zdanie. Pewnego dnia jak zwykle wymknęła się pozwiedzać, ale gdy wróciła, spostrzegła jakiegoś człowieka. Szybko zmieniła formę na ludzką. I zaczęła ostrożnie podchodzić. Nikt wcześniej ich tutaj nie znalazł; była zafascynowana i nie chciała, by rodzice jej to zepsuli, więc ruszyła w stronę nieznajomego po cichutku.
- Nic ci nie jest dziewczynko? – podbiegł do niej szczerze zmartwiony. Młoda stała przed nim nago; ubrania niszczyły się przy przemianach, dlatego ich nie nosiła. Myślała, że nikogo tu nigdy nie spotka, a poza tym nie wstydziła się; wiedziała, że należy je nosić, ale publicznie - tu miała swobodę, aż dotąd.
- Nie… Nie, ale… - Shirkhana nie bardzo wiedziała, o co chodzi, czy ludzie tak zawsze robią?
- Spokojnie, te smoki już ci nie zrobią krzywdy – zdjął płaszcz i okrył nim dziewczynę.
- C… Co? – spytała ze strachem. To nie brzmiało zbyt pozytywnie. Dopiero po chwili uderzył ją prawdziwy sens tych słów.
- Spokojnie, one już się nie obudzą.
Dziewczyna wyrwała się z uścisku i zaczęła uciekać, mając łzy w oczach. Biegła co sił w ludzkich nogach, bała się teraz zmienić; skoro ten człowiek zdołał skrzywdzić smoki, to póki nie wiedział, kim jest ona, była względnie bezpieczna. Nie mogła jednak zostać przy tym mordercy. Dopiero gdy straciła go z oczu, zmieniła się i odleciała jak najdalej.
Dotarła do jakiegoś zniszczonego budynku, który mimo wszystko miał dach w dość dobrym stanie, więc mogła się tam schronić. Weszła do środka i położyła się na starym, zakurzonym łóżku, licząc, że ten człowiek jej tu nie znajdzie. Nie wiedziała jakim cudem mógł zabić jej rodziców, będących przecież bardzo silnymi smokami, ale we śnie byli w sumie bardziej bezbronni. Pradawna tak się wystraszyła, że całą noc nie spała i przysnęła dopiero nad ranem, ale nie na długo. Miała koszmary, w których widziała różne wersje tego wydarzenia: trucizna, magiczna broń, czary… Nie chciała znów tego widzieć, więc wstała i niepewnie wyszła z chaty. Wokół była pustka, jedynie ona sama i wiatr przemierzali te ziemie.
Zapłakana przybrała smoczą formę i zaczęła lecieć w losowym kierunku, byle jak najdalej. Leciała długo, w międzyczasie musiała sama polować na zwierzęta, by nie umrzeć z głodu. Dobrze jej to wychodziło, nauka rodziców nie poszła w las, ale zwierzyna była drobna i nie nasycała zbytnio smoczycy, więc ta stale musiała jej szukać.
W końcu, po dłuższym czasie, nieco wychudzona i zmęczona dotarła do wielkiej willi na obrzeżach Nowej Aerii. Oczywiście nie ryzykowała pokazania się tam w formie smoka, więc wylądowała kawałek drogi przed nią i przybrała ludzką postać. Ruszyła na piechotę, westchnęła, to byłoby kilka machnięć skrzydłami, a tak zajęło jej to trochę czasu i wysiłku.
Na szczęście w końcu stanęła pod drzwiami i zdołała zapukać. Po chwili otworzyła jej niezbyt sympatyczna kobieta wyglądająca na służącą i to już niemłodą. Shirkhana trochę się jej wystraszyła i cofnęła. Jeszcze nie widziała starych ludzi. Nie miała jednak sił uciekać, była zmęczona i głodna; zemdlała z wycieńczenia.

***

Obudziła się dopiero w niebywale wygodnym i wielkim łóżku w niesamowicie wystrojonej sypialni. Wszystko tutaj tak cudownie ze sobą współgrało, tworząc niepowtarzalny bogaty styl, który jednak wcale się ze swym bogactwem nie narzucał. Dopiero po chwili spostrzegła, że nie jest sama. Obok niej na łóżku siedziała kobieta w pięknej, chabrowej sukni, a przy drzwiach stał elegancki mężczyzna. Jak się później okazało, byli parą elfów i należeli do tutejszej szlachty. Bogactwo jednak nie uderzyło im do głowy jak innym i nie byli obojętni na czyjeś nieszczęścia, jak nieraz wśród bogaczy się zdarzało. Właśnie dlatego postanowili pomóc Shirkhanie; w końcu była jeszcze dzieckiem, mimo że smoczym, wcale nie wyglądała na te dwadzieścia lat. O jej przynależności rasowej małżeństwo dowiedziało się z aury, choć nic nie powiedzieli. Uznali, że sama powie, gdy będzie gotowa. Sami nie mieli dzieci; wprawdzie nie planowali tak szybko zostawać rodzicami, ale co innego maluszek wymagający niemal całodobowej opieki i płaczący w nocy, a taka młoda dziewczyna, z którą już da się normalnie porozmawiać.
Wprawdzie pradawna początkowo chciała odejść i nie zakłócać niczyjego spokoju, ale Irina wręcz nalegała, aby została. Od razu polubiła tę zagubioną duszyczkę, była ona swego rodzaju oderwaniem od rutyny. Bogactwo im samym już nie dawało tyle szczęścia co kiedyś, ale teraz mogli nim obdarowywać Shirkhane i wywoływać uśmiech na jej twarzy, co szczególnie kobietę bardzo radowało. W końcu po pewnym czacie pokochała młodą jak własną córkę i jej szczęście było dla niej najważniejsze. Varian miał podobne odczucia co jego żona, choć nie okazywał swoich uczuć aż tak otwarcie. Był poważnym mężczyzną, można by go nazwać naukowcem operującym magią. Miał do tego talent, jego ojciec bowiem był czarodziejem i przekazał synowi w spadku nieco magicznych zdolności. Badał on zjawisko mutacji i z pomocą dziedzin życia oraz istnienia zmieniał nieznacznie żywe istoty i wszystko zapisywał. Zazwyczaj nie przekraczały one rozmiarów zwykłego psa. Dla niektórych mogłoby to być kontrowersyjne, bo nie zawsze wszystko wychodziło jak trzeba i by nie męczyć obiektu badań, najbardziej humanitarnym rozwiązaniem było jego zabicie. Żaden ze służących nie mógł jednak wiedzieć tego, co się dzieje za zamkniętymi drzwiami jego pracowni. Varian dezintegrował ciała z pomocą magii, był bardzo ostrożny w tej kwestii. Kiedyś nawet pozwolił Shirkhanie patrzeć, co było z jego strony wyrazem najwyższego zaufania i ojcowskiej miłości. Obiektem do testów był piękny, czarny wąż o średniej wielkości. Czarodziej uznał, że spróbuje sprawić, by wąż przypominał po części domowego kota i dało się go równie łatwo oswoić. Miał naprawdę bogatą wyobraźnię, jeśli chodziło o mutację. Gorzej mu szło zgrabne pisanie raportów ze swoich badań. Ostatnimi czasy ponosił same porażki, ale tego dnia, może to obecność przybranej córki sprawiła, że starał się jeszcze bardziej niż zwykle, bo nie chciał jej zawieść. Pysk węża stał się bardziej koci, choć wciąż wystawała z niego para groźnych kłów. Na głowie zaś widniała już para kocich uszu niżej zaś łapki, ale były tylko dwie, z tyłu nic się nie zmieniło. Dodatkowo nie wyrosła mu sierść, tam, gdzie można by się jej spodziewać; łyska skóra, bez włosów czy łusek. Smoczyca patrzyła na to zszokowana, a Varian odetchnął z ulgą. Zwierzę przeżyło, choć było skrajnie przerażone i trzeba było je natychmiast włożyć do klatki, by nie stanowiło zagrożenia.
Pradawna nie mogła przestać myśleć o tym wężu i wciąż chodziła mu się przyglądać. Z czasem zrobiło się jej go szkoda; wciąż siedział w klatce, a jej ojciec tylko zapisywał obserwacje. Nieraz zapominał przez to sam zjeść, a co dopiero nakarmić węża. Zajmowała się tym smoczyca targana współczuciem dla stworzonka. Z czasem coraz bardziej pozytywnie na nią reagował. Wiadomo, ten kto karmi, to ktoś dobry. Nie wystarczyło to jednak dziewczynie i pewnego dnia poprosiła ojca o zaprzestanie takich działań i wypuszczenie kociego węża. Po długich negocjacjach, kilku kłótniach i wstawianiu się matki za słowami Shiri, Varian w końcu po tygodniu się zgodził, nie mając już sił walczyć z kobietami. Zwierzak jednak nieustannie wracał do dziewczyny - tylko jej był w stanie zaufać. W ten sposób smoczyca w końcu przestała go przeganiać i zaakceptowała jako swojego nieodłącznego towarzysza.
Był obok, gdy spała, gdy się uczyła, gdy wychodziła. Służącym sprzedano bajeczkę o znalezieniu stworzenia przez dziewczynę gdzieś na dworze. Nie mając za wiele do gadania, służba przyjęła tę wersję. Anubis, bo takie dostał imię, pozostawał w pokoju Shiri jedynie podczas organizowania wystawnych uczt, by nie siać paniki.
Shirkana była zadowolona, że ojciec zaprzestał swych badań i zajął się krzyżowaniem roślin; to był już bardziej dopuszczalne, a też to lubił, tylko ambicja wcześniej popchała go do używania żywych stworzeń. Jednakże widząc, jak Anubis coraz lepiej radzi sobie z kończynami i akceptuje swą nową postać, zaczęła się zastanawiać nad sobą i swoją smoczą naturą. Wprawdzie latanie było czymś, co kochała w tej postaci - i ta siła oraz moc, bycie nad wszystkimi. Z drugiej strony, teraz, w ludzkiej postaci było jej dobrze i czuła się paradoksalnie bezpieczniej.
Nie mogła dłużej dusić tego w sobie i wyznała rodzicom prawdę; oni też zdradzili, że od początku to wiedzieli. Byłam im wdzięczna, że mimo to traktowali ją normalnie, tak jak chciała. Teraz mogła spokojnie oddalić się w opuszczone tereny, polatać, poćwiczyć polowanie i oczywiście szukać skarbów. Zwykle miała na tyle szczęścia, że coś zawsze przyniosła, czasem jakąś starą monetę, innym razem starą i cenną biżuterię. Wraz z nią zawsze był Anubis. Jak była w swej naturalnej formie, zwykle zawijał się wokół jej łapy na tyle mocno, by nie spaść i było mu tam całkiem wygodnie. Służba oczywiście plotkowała o tajemniczych wyprawach dziewczyny, nikt jednak nie znał całej prawdy.

***

Kolejne kilka lat później, Shiri stała się już prawdziwą szlachcianką. Potrafiła się zachować z godnością, ubierała drogie suknie i ochoczo wydawała polecenia służbie. Jednakże mimo życia w dostatku nie zapomniała o wartościach, które przekazali jej prawdziwi rodzice i nigdy nikim nie pomiatała. Każdy przecież zasługiwał na godne traktowanie.
Tego pamiętnego dnia smoczyca przechadzała się po podwórku, gdy nagle dostrzegła w oddali sylwetkę mężczyzny. Ledwo szedł chwiejnym krokiem. W końcu upadł i mimo prób nie zdołał się podnieść. Pradawna, poważnie wystraszona, ruszyła biegiem w jego stronę. Czasem instynkt podpowiadał jej, by przybrać smoczą formę, jednak ona nie mogła go wystraszyć, musiała być ostrożna. Mógł to być wprawdzie zwykły pijaczek, ale im bliżej była, tym wyraźniej widziała wyrastające z jego pleców te piękne skrzydła, choć teraz całe we krwi. To był anioł. Otworzył na chwilę oczy, gdy była już obok i ich spojrzenia się spotkały, choć tylko na krótki moment, bo niebianin wkrótce zemdlał. Shiri obawiała się, że może zrobić mu krzywdę, jeśli sama zechce go przenieść, nie wątpiła w swoją siłę, jedynie w sposób jej użycia, na szczęście służba obecna w ogrodzie widziała szalony bieg szlachcianki i ruszyła za nią zaniepokojona. Dzięki temu dało się szybko i bezpiecznie przetransportować niebianina do willi. Tam otrzymał niezbędną pomoc i opiekę. Smoczyca nie odstępowała go na krok, siedziała przy jego łóżku, niezwykle poruszona tym, co się stało. Anioł odzyskał przytomność dopiero następnego dnia. Shiri drzemała przy jego łóżku, ale miała bardzo lekki sen i po chwili również otworzyła oczy. Po krótkich wyjaśnieniach i uspokojeniu zdezorientowanego mężczyzny wreszcie poznała jego imię, Zuriel.
Anioł nie miał jeszcze na tyle sił, by wyruszyć w dalszą drogę i kontynuować swoją misję. Właśnie dlatego postanowił, a precyzując, został zmuszony zostać u Munrinów nieco dłużej. Shirkhana zdecydowanie nie miała nic przeciwko; z każdą chwilą dogadywali się coraz lepiej, nawet bez słów. Dowiedziała się od niego naprawdę wiele o piekle i niebie, diabłach i aniołach. Nawet nauczył ją trochę swojego języka. Ponadto, po raz pierwszy się zakochała i to z wzajemnością.
Niestety przewrotny los postanowił po raz kolejny odebrać jej kogoś bliskiego. Zuriel, gdy tylko odzyskał pełnię sił, musiał wrócić do swojego zadania - walki z piekielnymi - mimo tego, że naprawdę chciał zostać z białowłosą. Shiri płakała podczas pożegnania; wprawdzie obiecał, że jeszcze do niej wróci, ale to jak z wyruszenie na wojnę - nigdy nie wiadomo kto przeżyje. Patrzyła długo, jak niknie w niebiosach, musiała się powstrzymać, by nie polecieć za nim.
Lata mijały, smoczyca czekała. Nieraz wpatrywała się w okno, całymi dniami nie robiąc nic, co niegdyś sprawiało jej radość. Nie było żadnego listu, żadnego dowodu, że jej ukochany ma się dobrze. Nawet zaczęła się modlić do tego całego Pana, by pozwolił mu wrócić. Nic to nie dawało, a czas płynął nieubłaganie, zabierając resztki nadziei, aż zabrakło jej całkiem.
Wtedy już nie mogła wytrzymać. Postanowiła zapomnieć i zacząć znowu żyć. Zawsze kochała projektować wszelakie budowle, więc zdecydowała, że zostanie architektem, choć nie była to typowo dziewczęca profesja. Nie obchodziło jej to, po prostu chciała robić to, co lubi i sprawia jej radość. Na szczęście pieniędzy nie brakowało, a i znajomości jej przybranych rodziców też znacznie pomogły. Dzięki temu została wysłana do specjalnej szkoły, gdzie uczyła się pod okiem jednych z najlepszych architektów. Dzięki swej smoczej pamięci nie miała żadnych problemów, szło jej wręcz znakomicie. Była jedną z najlepszych uczennic. Poznała podstawy budownictwa, dużo szkicowała, nawet opracowywała własne sposoby użycia magii w celu przyśpieszenia realizacji projektów. Znowu się uśmiechała, nauka to był jej jedyny cel w tej chwili i całkowicie się jej oddawała, choć przez to była całkowicie wycofana z życia społecznego jej rówieśników. Niespecjalnie jej to przeszkadzało, po prostu realizowała swoje cele, nieważne za jaką cenę. Jak większość smoków była w końcu bardzo ambitna.
Wtedy jeszcze nie wiedziała, że w domu będzie czekać ją niezbyt miła niespodzianka. Okazało się, że inna elfia rodzina Sanrinów, zagroziła, że jeśli Shirkhana nie wyjdzie za ich syna, to zrobią wszystko by doprowadzić Munrinów do upadku. Początkowo Irina i Varian nie chcieli się na to zgodzić. Wierzyli w małżeństwa z miłości, a tym spiczastouchym zależało jedynie na ich majątku. Niestety Sanrinowie mieli różnych wpływowych znajomych, przez co w najlepszym wypadku rodzina Munrinów mogłaby zostać wygnana z miasta, a kariera ich córki zaprzepaszczona. Przerażony Varian i Irina zgodzili się, chcąc chronić Shirkhanę. Bali się, że Sanrinowie są zdolni do jeszcze gorszych rzeczy. Z bólem serca czekali, aż dziewczyna wróci do domu. Shiri była taka szczęśliwa, że wszystko się układało i z niecierpliwością oczekiwała, aż będzie mogła zacząć swe pierwsze zlecenie. Miała już dyplom w ręce, miało być dobrze, a po raz kolejny jej świat się zawalił. Nie chciała tego, ale rozumiała powagę sytuacji, potrzebowała jednak kilku dni do namysłu. Ostatecznie pogodziła się z tym i nie protestowała.
Wkrótce odbył się ślub. On miał na imię Deryl; poza imieniem kompletnie go nie znała. Miała nadzieję, że przynajmniej trochę zdoła polubić swojego męża. Choć jak na razie nie wróżyła im optymistycznej przyszłości.

***

Zwykle bywa tak, że życie zawodowe to koszmar, a rodzinne pomaga się odprężyć. U Shirkhany było jednak całkiem na odwrót. Zleceń było coraz więcej i płynęły z nich większe zyski. Jednak nie tylko to cieszyło smoczycę. Dzięki jej magii wszystko szło szybciej, ponadto przez to stale pojawiała się na budowie i sprawdzała czy każdy detal jest dokładnie jak na planie. Lubiła każdą część swojej pracy. Uśmiech schodził jej jednak z twarzy, gdy nadchodził czas powrotu do domu. Po ślubie, jako że Munrinowie mieli naprawdę potężną willę, jej małżonek wprowadził się właśnie do niej. Jej rodzice przesiadywali na wyższych piętrach nie chcąc wchodzić w drogę Derylowi, który zachowywał się niczym król, choć dom do niego nie należał. Shirkhana, nie mogąc na to patrzeć, przyjmowała zlecenia z coraz odleglejszych terenów Alaranii. Z drogą nie miała problemów; w smoczej formie nie potrzebowała specjalnego transportu, a przez dłuższy czas miała spokój od tego jej leniwego męża.
Jednakże, gdy pewnego wieczoru wróciła do domu całkiem zaskoczyło ją zachowanie Deryla, który o dziwo w końcu się zainteresował jej wyjazdami. Zdecydował wyruszyć wraz z nią. Smoczyca zdecydowanie tego nie chciała, ale on się uparł, co znacznie wydłużyło podróż, bo przecież nie mogła się przyznać, że jest smokiem. Musieli więc niczym ludzie wyruszyć powozem, aż na Równinę Rafgar. Służący, którzy zwykle nie musieli przygotowywać wozu dla dziewczyny, dostali przez to nowy materiał do plotek. Pradawna była bardzo zestresowana, jednak w miarę upływu czasu, młodzi małżonkowie zaczęli rozmawiać. Okazało się, że on także nie chciał tego ślubu, ale został zmuszony. To dlatego zachowywał się tak okropnie, ponadto jakiś czas temu jego prawdziwa miłość go porzuciła. Smoczycy zrobiło się żal elfa. Chcąc go pocieszyć, opowiedziała mu o Zurielu. Tematy były coraz różniejsze i coraz lepiej im się gadało, przełamali wreszcie tę wzajemną wrogość i można powiedzieć, że ich stosunki wkroczyły na grunt neutralny.
Po długiej podróży dotarli do Villadell. Tam też na Shiri oczekiwał zleceniodawca. Oczywiście od razu wzięła się do roboty i zaczęła tworzyć plany nowoczesnej willi. To zawsze trwało szybko i było w sumie dla smoczycy ulubioną częścią tej pracy. Później zaczynała się już brudna robota, do której nawet Deryl się garnął. Kolejny raz zaskoczył on pradawną. Naprawdę myślała, że jest zwykłym leniem i nierobem, a teraz robił wszystko, by się na coś przydać. Zaimponował tym dziewczynie, choć tak naprawdę po prostu koszmarnie się nudził i tylko to było powodem.
Cały projekt pochłonął naprawdę dużo czasu: wiele dni i miesięcy, które z czasem zamieniały się na lata. Jednakże nie było to tak dużo dla istot długowiecznych, jak oni. Deryl coraz bardziej podziwiał swoją żonę za to, co robi, a co wcale nie wyglądało na takie proste.
Po długoterminowej pracy projekt został ukończony i można było świętować. Elf postanowił wziąć Shirkhanę do przyjezdnego cyrku. Pomysł bardzo jej się spodobał, pozostało tylko czekać na wieczór, wtedy miał się odbyć pokaz.
Gdy w końcu nadszedł ten oczekiwany czas, było wspaniale: pierwsze pokazy przezabawne, aż smoczyca zdołała się popłakać ze śmiechu. Natomiast gdy na scenę wyszedł młody iring, aż rozdziawiła usta. To było najpiękniejsze stworzenie, jakie widziała. Dobrze, że Anubis nie mógł słyszeć jej myśli, zapewne poważnie by się obraził. Jednakże zachwyt szybko minął, gdy spostrzegła, jak bardzo młody kociak jest zestresowany. Każdą sztuczkę, skok przez obręcz i inne robił niezwykle powolnie. W przeciwieństwie do reszty zwierząt.
Po pokazie smoczyca opowiedziała o swoich odczuciach mężowi i postanowiła wykupić iringa. Deryl przez dłuższą chwilę nie wiedział co powiedzieć. W sumie i tak projekt był zakończony, więc można by to zrobić i wrócić do domu; mieliby jakąś pamiątkę z tego miejsca. Postanowił więc służyć jej wsparciem w negocjacjach.
Odczekali aż wszyscy się rozejdą i zaczęli szukać właściciela całego cyrku. Kilka pytań później na niego trafili, wyśmiał on jednak pomysł, że mógłby sprzedać swoją główną atrakcję. Gdy jednak smoczyca wspomniała, że ma spore możliwości finansowe, mężczyzna zaczął słuchać i zaczęli negocjować. Deryl miał pomagać, ale jakoś nieszczególnie wiedział co powiedzieć i wszystko spadło na Shiri, która wcale źle sobie nie radziła.
W końcu doszli do porozumienia i iring trafił na wóz smoczycy. Zostali jeszcze poinformowani jak się takim stworzeniem opiekować i przy okazji mężczyzna opowiedział jego historię. Młody urodził się w niewoli, w ich cyrku, ale jego matka zmarła niedługo potem. To właśnie przez to mały był taki zagubiony i zestresowany. Shirkhana całkowicie to rozumiała. Dla własnego spokoju nie chciała już dopytywać o sposób nauki tych wszystkich sztuczek - najważniejsze, że miała malucha pod swoim skrzydłem.
Anubis początkowo nie był zadowolony i prychał oraz syczał na młodego. Dopiero po wielu dniach podróży do domu zaakceptował nietypowego kotowatego, który dostał imię Thoti.
W domu zaczęło znowu być swojsko, rodzice przestali trzymać się górnych pięter, Shiri nie unikała już Deryla i na razie brała zlecenia bliżej domu. Młody iring natomiast rozpoczął powolny proces aklimatyzacji w nowym miejscu, które najwyraźniej dostarczało mu zdecydowanie więcej swobody niż cyrk. Tu mógł swobodnie biegać po podwórzu i, ku niezadowoleniu służby, tarzać się w kwiatach w ogrodzie.
Skirkhana, obserwując swoich zwierzęcych towarzyszy, zaczęła nawet rozważać przygarnięcie kolejnych zwierząt, a nawet założenie całej hodowli. Obecnie jednak miała zbyt wiele zleceń i dodatkowo właśnie rozpoczęła projekt swego własnego domu, który miał powstać znacznie dalej od Nowej Aerii, gdzieś na obrzeżach Valladonu, nad Rzeką Motyli. Pochłaniało to naprawdę wiele czasu i funduszy, z trudem znajdowała czas na przyjemności, ale wiedziała, że będzie warto. Ostatecznie dzieło z zewnątrz nie wyglądało zbyt nowocześnie i nietuzinkowo - ot zwykły, mały pałacyk otoczony dużym terenem, który wyznaczały kamienne mury. W środku jednak zaskakiwał mnóstwem nietypowych rozwiązań i tajnych przejść; w końcu Shiri zamierzała przechowywać tu swoje skarby, musiała więc się zabezpieczyć, choćby przed własnym mężem. Wprawdzie ich relacje znacznie się polepszyły, ale nadal nie w pełni mu ufała. Duży teren wokół też był tu nie od parady. Dziewczyna nadal rozważała zwiększenie ilości swych zwierzęcych towarzyszy. Jednakże na razie postanowiła się skupić na pracy i tych, których miała oraz załatwianiem ostatnich formalności z zatrudnieniem służby.

Towarzysz

Imię:Anubis i Thoti
Gatunek:
Płeć:Nieokreślono
Wiek:0 lat

Anubis
Pierwotnie był czarnym, niedużym wężem, jednakże przybrany ojciec Shirkhany uwielbiał eksperymenty magiczne nad zwierzętami. Choć w większości kompletnie nie wychodziły, to Anubis był jego pierwszym tak dużym i w pełni udanym dziełem, a zarazem ostatnim tego typu, za sprawą Shiri. Można by go nazwać w pół kotem, pół wężem. Jego głowa przypomina kocią, głównie przez te charakterystyczne uszy. Ma jednak szeroko rozstawione, zielone oczy, typowe dla jego pierwotnej formy. Z pyszczka zaś wyrasta para groźnych kłów. Dodatkowo z przodu ma krótkie, kocie łapki, jednakże od samego pyszczka aż do kończyn nie ma sierści ani łusek. Dopiero za nimi widnieje typowo wężowy ogon, którego nie dotknęła mutacja.

Thoti
Jest młodym iringiem, którego Shiri odkupiła z cyrku, widząc, jak bardzo mu tam źle. Młody kiepsko się czuje wśród obcych ludzi i tłumów, jednakże smoczyce akceptuje. Wyglądem nie różni się zbytnio od typowego przedstawiciela swej rasy. Jego sierść ma charakterystyczny niebiesko-zielony odcień. Odróżnia się od reszty takim drobiazgami jak choćby to, że jedna ze złotych plamek na jego policzku przybiera serduszka, natomiast oczy ma intensywnie pomarańczowe.
  • Najnowsze posty napisane przez: Shirkhana
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • [Niedaleko Valladonu] Zamruczeni
    Niezadowolenie diabła było widoczne już z daleka, mimo to Shirkhana odetchnęła z ulgą, gdy wziął parę łyków herbaty. W gruncie rzeczy naprawdę nie chciała dla niego źle, gdyby tylko nie zachowywał się jak jakiś…
    13 Odpowiedzi
    4846 Odsłony
    Ostatni post 1 rok temu Wyświetl najnowszy post
  • [Niedaleko Valladonu] Zamruczeni
    Krzyki diabła niosły się po całej posiadłości. Shirkhana przewróciła oczami, zastanawiała się, jak długo jeszcze będzie miał siłę na taką szarpaninę. Rozważała nawet, co zrobiłby z nim jej ukochany. Pewnie w og…
    13 Odpowiedzi
    4846 Odsłony
    Ostatni post 2 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • [Niedaleko Valladonu] Zamruczeni
    Shirkhana ze skwaszoną miną wysłuchała wulgarnej odpowiedzi diabła, po czym uśmiechnęła się złośliwie. - To naprawdę mocne słowa jak na kogoś uwięzionego i zależnego od swego oprawcy – stwierdziła, mimowolnie …
    13 Odpowiedzi
    4846 Odsłony
    Ostatni post 2 lat temu Wyświetl najnowszy post