Oglądasz profil – Daro

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Dawid Amadeusz Rosic Orvallo - Daro
Rasa:
Wampir
Płeć:
Mężczyzna
Wiek:
574 lat
Wygląda na:
19 lat
Profesje:
Włóczęga, Żebrak, Wojownik
Majątek:
Bez grosza
Sława:
Rozpoznawalny

Aura

Ta dość charakterna emanacja przywita cię intensywnym blaskiem topazu. Jego soczyste promienie połyskują wokół i mrugają, odbijając się w gładkich cynowych strugach. Emanacja ze swoimi okruchami srebra i subtelnymi smużkami żelaza z chęcią wyjdzie ci naprzeciw, by zaraz zawahać się cóż dalej powinna uczynić. Zastanawia się dobrą chwilę, wije i plącze, jakby ze sobą walczyła czy przytulić się czy może skryć. Jej niedecyzyjność przerwie donośna kakofonia dźwięków, która ją odrobinę speszy, pewnie jak i ciebie. Odda ona doskonale natłok emocji i pomysłów kłębiących się gdzieś za aurą, w umyśle jej właściciela. Zawtórują im uderzenia młota oraz kilka cichszych grzmotów, po których nastanie cisza, powodująca podobny zamęt jak wcześniejszy chaos.
Zapach krwi, jest tutaj wyraźny i rozchodzi się w powietrzu swoim słodko-metalicznym aromatem, jasno mówiąc z kim masz do czynienia.
Do tego czasu aura powinna już się namyślić i przyzwyczaić do ciebie, jeśli oczywiście nie masz złych zamiarów. Nawet da ci się pogłaskać, po swoich giętkich pętlach. Wiele w nich tępawych zagięć, uważaj jednak na jedną uparcie ostrą krawędź odstającą od reszty. W dotyku jest szorstka, co ciekawie komponuje się z jej pikantnym smakiem połączonym ze słodyczą, które wraz z całą emanacją przylgną do ciebie, klejąc się niemiłosiernie. Chyba zostałeś uznany za przyjaciela. Wtedy też korzystając z bliskości, dziabną cię twarde zębiska emanacji. Ale nie bój się, to zwykłe powitanie. Skoro jesteś przyjacielem chyba nie zrobią ci krzywdy.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Daro
Grupy:
Płeć gracza:
Kobieta

Skontaktuj się z Daro

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
6
Rejestracja:
6 lat temu
Ostatnio aktywny:
2 lat temu
Liczba postów:
56
(0.06% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.02)
Najaktywniejszy na forum:
Mauria
(Posty: 17 / 30.36% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Kamienica Elleanore] Jedna decyzja, trzy konsekwencje.
(Posty: 17 / 30.36% wszystkich postów użytkownika)

Podpis

Rio (Podobno mężczyzna)
Aim (Pan Fobia)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:silny, niezłomny, wytrzymały
Zwinność:zręczny, bardzo szybki, niedokładny
Percepcja:wyostrzony wzrok, czuły słuch, szczątkowy węch, przytępiony smak, wyostrzone czucie, wyostrzony zmysł magiczny
Umysł:otępiały, tępy, b. silna wola
Prezencja:Ładny, odszczepieniec, poddańczy

Umiejętności

ImprowizacjaEkspert
Elastyczność jego zamkniętego umysłu wiąże się nie tylko z akceptacją tego co dzieje się dookoła, ale także z zaskakująco pomysłowym wykorzystaniem elementów otocznia lub osób się w nim znajdujących do własnych celów. Bardzo często niezwykle prozaicznych celów. Takich, do których osiągnięcia nie potrzeba wcale główkowania (o ile jest się normalnym). Tymczasem nieznający reguł, mechanizmów działania i innych tego typu rzeczy Daro musi improwizować, by przetrwać. Improwizacją zastępuje wiedzę. A właściwie rekompensuje nią sobie jej braki. Największym dowodem jego usilnych prób zmienienia swojej postawy na bardziej adekwatną może być więc użycie prześcieradła w roli płaszcza (żeby być elegancko ubranym). Także zrobienie podnóżka ze starych ksiąg, albo dzidy z laski i widelca jest u niego na porządku dziennym. Jego gesty, sposób myślenia i język działają na podobnej zasadzie ,,nie wiem, więc spróbuję… tego!”. On cały tak działa.
WalkaEkspert
Chociaż nie jest wyszkolony w posługiwaniu się żadną konkretną bronią, to chłopak dobrze potrafi sobie poradzić z oponentem i gołymi rękoma - ze względu chociażby na rasę do której przynależy, ma niesamowity refleks, a do tego całkiem niemałą siłę. Choć dość tępy, jego ‘zmysł walki’ zawsze podpowiadał mu jak ujść z życiem, a także w innych przypadkach - jak wygrać. Daro mający stały kontakt ze swoim instynktem atakuje bardziej ‘na czuja’ niż wedle jakiś odgórnie ustalonych zasad czy reguł - te dla niego praktycznie nie istnieją. Używa czystej siły, wypracowanych dzięki metodzie prób i błędów ciosów, magii z każdej znanej mu dziedziny i wszystkiego w jego otoczeniu co może być mu pomocne. I choć kilka stuleci zajęło mu nauczenie się rzeczy, które ludzie są wstanie opanować w lat 10 lub 20, to w jego wykonaniu są one jeszcze bardziej zabójcze. Własne doświadczenie rekompensuje u wampira przyćmiony umysł - sztuczki jakich obecnie używa oraz to jak szybko dostosowuje się do sytuacji mogłyby sugerować, że jest co najmniej bardzo utalentowany i zawczasu obmyśla liczne strategie. Błąd - on już w większości przypadków je po prostu zna i używa po raz wtóry, nieco je tylko zmieniając na potrzeby chwili. Bardzo szybko też reaguje i nigdy nie ‘marnuje’ czasu na namysły - kiedy ktoś zastanawia się jaka strategia byłaby najlepsza on już uderza i jest całkiem spora szansa, że jego atak będzie skuteczny. A jeśli nie, to po prostu spróbuje kolejny raz. Jego ducha praktycznie nie można złamać i jeśli się uprze, że chce komuś dołożyć to właśnie to zrobi. Z drugiej strony brak mu woli zabijania i to czasem wystawia go na niebezpieczeństwo, którego mógłby uniknąć, gdyby był mniej… litościwy.
WspinaczkaBiegły
Dzikus i wampir, na dodatek uparty. Tyle naprawdę wystarczy, by w końcu opanować tę umiejętność.
UnikiBiegły
Jako, że ma poniekąd naturę awanturnika, a nie zawsze i nie z każdym potrafi sobie poradzić, naturalną koleją rzeczy nauczył się unikać ciosów. Dzięki refleksowi i wyostrzonym zmysłom potrafi uchylić się na czas także przed tymi wyprowadzanymi za pomocą niektórych magii czy broni miotających, choć nie jest na tyle gibki czy bezbłędny, by nigdy nie dać się zranić. Właściwie to mimo tej umiejętności obrywa mu się wyjątkowo często. Głównie przez nieuwagę lub zbyt brawurowe działania.
ZrozumienieBiegły
O to też raczej nikt by go nie podejrzewał. Zrozumienie w tym przypadku przekornie oznacza ,,intuicyjne pojmowanie tego, czego nie może ogarnąć rozum” oraz kierowanie się tym. Daro właściwie w sposób nieświadomy zbiera informacje z otoczenia i na ich podstawie (również często bez udziału woli) wysnuwa(ją mu się) wnioski odnośnie cudzych intencji, nastawienia, czy ogólnego charakteru okoliczności. Domyśla się o co komuś chodziło kiedy nie rozumie słów. Na swój sposób ‘wie’ czy ktoś go lubi czy chciałby się go pozbyć. Łatwo pojąć mu zachowanie zwierząt. Trudniej go też oszukać, gdyż ciało i aury kłamią o wiele rzadziej niż słowa - a na te ostatnie wampir zwraca tak naprawdę najmniejszą uwagę. O wiele więcej dowiaduje się po tonie i barwie głosu niż po samych znaczeniach wyrazów. To poniekąd wyjaśnia dlaczego tak wygodnie jest mu się porozumiewać za pomocą dialektu zmiennokształtnych.
Skradanie sięBiegły
Przez pięćset lat życia wypadałoby się nauczyć chociaż kilku rzeczy. Intelekt nie jest najmocniejszą stroną Dawida, ale panowanie nad ciałem to zupełnie inna historia. Podkradanie się jest bardzo praktyczne tak w lesie, wioskach jak i miastach - zwłaszcza gdy jest się bezpańskim krwiopijcą - poświęcił więc temu zagadnieniu sporo czasu i uwagi.
PrzystosowanieBiegły
Choć wydawałoby się, że jest on ostatnią osobą umiejącą przystosować się do środowiska w jakim się znalazł, tak naprawdę jest całkowicie odwrotnie - chłopak z zaskakującą łatwością przyzwyczaja się do nowych miejsc i wszelkich zmian zachodzących w jego otoczeniu. Co prawda zupełnie nie pojmuje wymogów większości kultur, ale jeżeli tylko nie przeganiano by go widłami, zaklęciami czy srebrną biżuterią (ani nie wymagano niczego za nadto skomplikowanego) mógłby żyć praktycznie wszędzie. Leżenie w lesie, na drzewie, w jaskini, na podłodze, szafie, dywanie, łóżku czy dachu - kręcenie się po małym wiejskim domku czy wielkim pałacu - dla niego to bez różnicy! Nie obchodzi go też zwykle co tam robią istotki dookoła niego - o ile nie ingerują w jego przestrzeń albo nie jest z nimi jakoś emocjonalnie związany (wtedy wymaga dużej ilości uwagi). Nie doznaje także szoku w związku z nagłą zmianą sytuacji materialnej czy mieszkaniowej - jedyne czego nie toleruje to zamkniętych (na stałe) przestrzeni i rygorów - tak więc z celi na pewno będzie próbował uciec. Jeśli jednak posadzisz go na kominku i będziesz karmić, a także bawić się gdy będzie miał na to ochotę - na dobrą sprawę już jest twój. Tak więc jeżeli nie wiesz czy zdecydować się na kota czy psa - weź wampirka. Szybko nauczy się prostych sztuczek, sam zacznie wyprowadzać się na spacery, a nawet popilnuje domu i będzie przy tym ładnie wyglądał. Na swój zwierzęcy sposób przystosuje się do ustalonych już zasad i nawet się nie obejrzysz kiedy postawi wszystko do góry nogami, a ty nadal będziesz go kochać.
Odnajdywanie źródeł magiiZaawansowany
Jeśli się skupi potrafi dość dobrze określić jakie przedmioty są magiczne, a także odnaleźć magię w otoczeniu.
BestiologiaZaawansowany
Dzięki zmiennokształtnym oraz samodzielnym doświadczeniom przekonał się jakie to istoty wędrują po alarańskich ziemiach - które są jadalne (pijalne), które drapią, gryzą, tryskają jadem, latają, uciekają, polują na bezbronne wampiry, kopią, plują (także na wampiry) oraz jak i gdzie żyją. Jego wiedza nie jest oczywiście kompletna, ale nie wszystkiemu da się już zaskoczyć. Pamięta jakich stworzeń krew najbardziej lubi.
TropienieZaawansowany
Mimo właściwie bezużytecznego węchu, polegając jednak na pozostałych zmysłach i zdobytej wiedzy jest w stanie prędzej czy później znaleźć upatrzoną zwierzynę, ewentualnie podążyć czyimś śladem, jeżeli ma taką potrzebę.
Pływanie i nurkowanieZaawansowany
Jak wyżej, choć zdecydowanie częściej miał okazję się wspinać niż maczać w większych zbiornikach. Stąd też swobodniej czuje się na wysokościach niż w wodzie. Lubi ją jednak, dopóki nie jest pełna mydlin.
PolowanieZaawansowany
Napędzany głodem Daro właśnie tego musiał nauczyć się w pierwszej kolejności. Sposobów chwytania i unieruchamiania ofiar zna całe mnóstwo (tyczy się to zwierząt dzikich, hodowlanych, magicznych bestii, czy w końcu wielu ras rozumnych), ale nie poluje na klasyczną modłę z zabiciem ofiary na końcu. Jeżeli nie towarzyszy mu nikt, kto zrobiłby użytek z mięsa, skór czy kości zwierząt, to wamir nie wykańcza swojego posiłku. Pomaga mu w tym z resztą limit krwi jaką może przyjąć od jednego osobnika. Jeżeli więc ofiarą nie jest niewielki drób to zapewne ujdzie z życiem. Dodatkowo krwiopijca raczej nie rusza zwierząt domowych.
PrzetrwanieZaawansowany
Jako istota, która przeważnie żyje z dala od cywilizacji nie ma problemów z przetrwaniem w głuszy, tym bardziej że poza krwią nie musi ani pić ani zdobywać innego pożywienia. Niestraszne mu także zimno i wiele z niebezpieczeństw - z tego względu choć sam przetrwa niemalże wszędzie gdzie tylko będą zwierzęta, niekoniecznie będzie umiał zapewnić odpowiednie warunki mniej wytrzymałym istotom. Liczne podróże w różnych gronach sprawiły jednak, że zazwyczaj pamięta, że innym potrzebny jest ogień do ogrzania, jakiś pokarm i miejsce na nocleg.
Język zmiennokształtnychOpanowany
W czasie swoich wędrówek spotkał niejednego przedstawiciela futrzakowatej rodziny i w większości przypadków potrafił dojść z nimi do porozumienia - na początku oczywiście używając Wspólnej Mowy, albo w ogóle nie posługując się językiem. Oni potrafili po prostu dobrze zinterpretować jego zachowanie, a jemu nie potrzeba było wiele więcej w ramach zachęty - od swoich nowych znajomych z radością przyjmował nauki i w końcu opanował ich język (a właściwie kilka odrębnych odmian) w lepszym nawet stopniu niż Wspólną Mowę. Jego zakres słownictwa z obu tych języków nie zawsze się jednak pokrywa. Na niektóre rzeczy czy zjawiska zna określenie pochodzące tylko z jednego z nich. Zmiennokształtni mogą usłyszeć, że wampir mówi po ichniemiu z lekkim akcentem - jednak jak na nie-półzwierzę i tak idzie mu zaskakująco dobrze. Z pisma potrafi odczytać najprostsze znaki.
Mowa nieumarłychOpanowany
Jak w przypadku innych języków i tutaj Daro rozumie proste pojęcia oraz część wyrazów specyficznych dla tej właśnie mowy. Posługiwał się nią głównie przed wypadkiem oraz po poznaniu braci. To na dobrą sprawę oni przypomnieli mu o tym języku i postanowili uczyć go od podstaw. Tylko w nim tak naprawdę wampir umie przeczytać coś dłuższego (parę zdań na dobę wystarczy), a nawet coś zapisać (zazwyczaj pojedyncze wyrazy, lub króciutkie zdania, ale potrzebuje na to duużo czasu).
RasologiaOpanowany
Daro zna już wiele ras (chciażby ludzi, naturian, zmiennokształtnych czy elfy) i potrafi powiedzieć jak smakują, a także przewidywać w pewnym stopniu ich zachowanie. Myśli przy tym dość stereotypowo, ale i opiera się na doświadczeniu, które podpowiada mu, że przy driadach nie należy drapać drzewek, kotołaki lubią błyskotki, a smoków lepiej nie drażnić… i tym podobne rzeczy.
Czytanie aurOpanowany
Ze swoim zmysłem magicznym nie ma żadnych problemów z dostrzeżeniem aur oraz rozdzieleniem od siebie bodźców z nich płynących. Wszelkie magiczne kombinacje wyczuwa na odległość, ale… no jest jedno porządne ale. Choć bodźce do niego docierają to nie wie zazwyczaj co oznaczają poszczególne z nich. Jak w przypadku wielu innych rzeczy tutaj też stara się działać ‘na wyczucie’ - w przypadku niektórych aur działa to bardziej, w przypadku innych - mniej. Im bardziej emanacja jest złożona i im więcej budzi skojarzeń (choćby podświadomych) tym większa szansa, że Daro poprawnie jakąś jej część zinterpretuje, choć najpewniej nie będzie umiał potem tego wyjaśnić. W jego przypadku faktycznie działa to bardziej na zasadzie intuicji niż świadomości zjawisk. Z rzetelnej wiedzy zna tylko przejawy pewnych magii i ras, ale i one potrafią mu się mylić. Zazwyczaj wyrabia sobie pierwszą opinię o osobniku w zależności od tego jakie odczucia wzbudzi w nim aura, którą ten emanuje.
Wspólna MowaOpanowany
Daro potrafi się nią posługiwać w komunikatywnym stopniu - rozumie większość najpospoliciej występujących słów (z różnych środowisk), a także niektóre terminy specjalistyczne z niemalże losowych dziedzin, czym potrafi zaskoczyć. Słabo mu jednak idzie czytanie, pisać zaś właściwie nie umie. Wypowiada się tak jasno i precyzyjnie jak może, choć zdania przez niego budowane są proste, krótkie i przeważnie mało poprawne.

Cechy Specjalne

Wampirek, choć jednak DaroRasowa
Mimo wielu zmian, nadal jest pełnokrwistym wampirem i posiada wiele typowych dla rasy cech. Należą do nich chociażby siła czy wyostrzone niektóre zmysły, a także możliwość przemiany. W przypadku Dawida jest to nietoperek, a konkretniej - rudawka wielka. Osiąga typową dla tego gatunku długość ciała (ok. 30 cm) co czyni go jednym z największych nietoperzy i wspaniale utrudnia latanie w zamkniętych przestrzeniach. Nie posiada zmysłu echolokacji toteż ciężko mu się poruszać w zupełnych ciemnościach - musi polegać na wzroku i słuchu. Dlatego też jeżeli lata to raczej na zewnątrz, a najchętniej - przy świetle księżyca. Od umieszczenia w jego ciele ’Słoneczka’ zdarza mu się przebywać w postaci zwierzęcia również za dnia. Jest podatny na srebrną broń, ale ze względu na bardzo słaby zmysł węchu oraz lata przyzwyczajenia jest właściwie niewrażliwy na zapach czosnku i chętnie używa tego faktu kiedy przychodzi mu się zmierzyć z innymi wampirami. Jeśli jest najedzony właściwie się nie męczy - musi jednak regularnie pożywiać się krwią i silnie odczuwa jej głód. W przeciwieństwie do wielu innych krwiopijców nie jest aż tak wrażliwy na ból i może normalnie funkcjonować z mniejszymi, nie zagojonymi jeszcze ranami.
ZszytyWada
Żeby zaklęty przedmiot na stałe zespolony z jego ciałem (‘szwy’) dobrze działał, Daro musi jak najbardziej urozmaicać swoją dietę oraz posilać się stosunkowo często. Spożycia przyzwoitego posiłku nie ułatwia mu jednak uczucie przesytu, którego doznaje jeżeli wypije więcej niż dwie kwaterki (rzadziej kwartę) krwi danego stworzenia za jednym razem. Sprawia to, że wampir korzysta z niemal każdej okazji, by kogoś ugryźć, ale jednocześnie mało komu robi przy tym krzywdę. Fizycznie nie ma możliwości, by wypił z kogoś za dużo życiodajnego płynu, chyba że jest to kurczak. ‘Szwy’, póki całkowicie nie wyleczą rany i nie znikną z pola widzenia, wyglądają raczej mało atrakcyjnie, chyba, że ktoś bardzo lubi widok niezagojonych ran. Ich działanie nie pozostawia po sobie blizn, ale jedną - tę na szyi wampira - przez wzgląd na jej nietypowy (magiczny) charakter, zawsze w jakiś sposób omija.
Uszkodzony (dwa razy)Skaza
W wyniku pewnego nieszczęśliwego wypadku sprzed czterystu lat, Dawid doznał poważnego urazu głowy. Nabytych uszkodzeń nie dało się wyleczyć jedynie regeneracją - ona co prawda uzdrowiła ciało, ale młody wampir postradał zmysły i niemal na stałe stracił kontakt z rzeczywistością. Zatrudniony do jego wyleczenia liche przez 9 lat eksperymentował z jego ciałem oraz umysłem (podobno żeby wykonać polecenie pracodawców, a tak naprawdę chyba w większej mierze dla swojej własnej satysfakcji). Podczas tej ‘obróbki’ stan umysłowy wampira faktycznie poprawił się nieco - zaczął rozumieć on podstawowe kwestie, przypominać sobie jakie przedmioty do czego służą oraz zdawać sobie sprawę z istnienia własnego ‘ja’ oraz świata wokół niego. Nikt jednak nie powie, że to co uzyskano to dość, by uznać go za wyleczonego. Daro na stałe stracił uprzednią bystrość, a jego sposób rozumowania stał się dość… specyficzny. Przez lata jednak nadrobił braki w wiedzy i jest w stanie funkcjonować samodzielnie bez większych problemów. Wewnątrz jego skrzywionego umysłu wytworzył się też (albo raczej został utworzony przez liczne ingerencje magiczne) rodzaj bariery, który uniemożliwia dalsze działania na tym polu. Uodparnia to wampira na ataki mentalne czy próby kontroli umysłu, ale także na leczenie. Już chyba tylko arcymistrz w dziedzinie magii umysłu byłby w stanie mu pomóc (lub też zaszkodzić). Ale to psychika, a pozostała jeszcze kwestia ciała - żeby przeprowadzać swoje badania liche mocno ograniczył naturalne zdolności regeneracyjne wampira. Od tego momentu bez ‘szwów’ jego rany goją się właściwie jak u przeciętnego człowieka. Można także zranić go każdą bronią, z czegokolwiek nie byłaby wykonana, a nawet zwyczajnie zadrapać paznokciem. Na szczęście pozostał odporny na choroby.

Magia: Intuicyjna

ChaosuAdept
Dziedzina, która bardzo pasuje tak do charakteru wampirka jak i jego sposobu walki. Chaotyczna nieprzewidywalność i kompletny brak myślenia o konsekwencjach. Zdrowy rozsądek raczej nie hamuje Dawida przed używaniem i doskonaleniem tego rodzaju magii, a więcej - czerpie on niesamowicie dużo frajdy z obserwowania losowych, zaskakujących efektów jakie potrafi wywołać. Często więc robi to dla zabawy - dzięki takim wieloletnim praktykom miał szansę opanować tę magię na tyle dobrze, by swobodnie używać jej do obrony, ataków i robienia psikusów (bo jakżeby inaczej). Rzadko jednak używa jej na dużą skalę, albo na istotach żywych - zwykle skupia się na niewielkim obszarze lub konkretnych przedmiotach.
MocyAdept
Kiedy Daro bezpośrednio atakuje istoty żywe (lub nieumarłych), to o ile nie jest za bardzo wkurzony, zwykle używa właśnie tej dziedziny. Dzięki temu może skutecznie unieruchomić oponenta lub potencjalną ofiarę, albo chociaż utrudnić mu poruszanie się, nie robiąc mu krzywdy. Używa do tego siły grawitacji lub oporów ruchu, a czasem bezpośredniego manipuluje prędkością danej osoby/obiektu. Właściwie to jest większość tego co potrafi (nie licząc zmiany napięcia powierzchniowego, co opanował jako pierwsze), bo zupełnie nie rozumiejąc (już) praw fizyki nie mógł wpaść na inne rozwiązania i ciekawsze zastosowanie tej magii. Ruch natomiast łatwo mu było zaobserwować i często myślał o tym jak chciałby aby coś mogło lub nie mogło się poruszać. Na tym prostym pragnieniu w dużej mierze opiera się jego używanie mocy, nad którą niegdyś panował w bardziej przemyślany sposób. Teraz nie posługuje się nią także zbyt precyzyjnie - zazwyczaj jeżeli chce kogoś spowolnić robi to intuicyjnie i poniekąd losowo - zależy mu tylko na efekcie. Jeżeli ktoś prosi go o jakieś konkretne działanie zazwyczaj nie jest w stanie poprawnie wykonać polecenia za pierwszymi (kilkoma) podejściami. Czasem zdarza mu się użyć mocy nieco inaczej (np. zmieniając wartości sił spójności czy przylegania), ale to raczej małą skalę i w ramach ciekawostki. Śmiało można powiedzieć, że w przypadku tej dziedziny nigdy za bardzo nie wie co robi. Jak zwykle zresztą.
PustkiUczeń
Daro najczęściej używa jej destrukcyjnej strony - dezintegracja przedmiotów przychodzi mu z niezwykłą łatwością (o ile nie są zbyt pokaźnych rozmiarów), jednak taka sama swoboda posługiwania się tą magią nie dotyczy iluzji. Wampirek nie jest raczej w stanie tworzyć skomplikowanych imitacji rzeczywistości, ani nawet tych prostszych, jeżeli bardzo się na tym nie skupi. Jednak nawet wtedy nie potrafi oddziaływać nimi na wszystkie zmysły naraz, a już na pewno nie na długo. Stworzone przez niego iluzje wizualne są niewielkie i zwykle niekompletne, a także nietrwałe. Daro nie potrafi długo koncentrować się na utrzymaniu konkretnego efektu, a czasem zdaje się nawet nie rozumieć co sprawia, że przedmiot, który chce przedstawić wygląda tak, a nie inaczej i w efekcie tworzy bliżej niezidentyfikowany obiekt. Lepiej idzie mu z imitowaniem odgłosów i dźwięków (jednakże nie umie tak odtworzyć zrozumiałej mowy), a także zapachów (mimo słabego węchu - to jednakże sprawia, że takie iluzje są czasem o wiele intensywniejsze niż mu się wydaje). Jego ulubionym wykorzystaniem tego rodzaju magii jest wytwarzanie wokół siebie mocnego zapachu czosnku, co zazwyczaj odstrasza inne wampiry.
EnergiiNowicjusz
Tej magii używa właściwie nieświadomie i w bardzo ograniczonym zakresie, choć ma do niej niezwykłe predyspozycje. Przez wiele lat w ogóle nie był świadomy jej istnienia (i nadal o niej zapomina) - pozwalała mu ona jednak pobierać niewielkie ilości energii z otoczenia, by nie doskwierał mu tak bardzo wampirzy głód, albo by w kryzysowych sytuacjach zasilać ’Szwy’. Nie zdarzyło mu się jednak jeszcze nigdy pobrać energii po utracie przytomności ani też zrobić tego celowo. Możliwe, że bez drobnego wkładu tej magii bardzo trudno byłoby mu funkcjonować.

Przedmioty Magiczne

SzwyTajemny
Kolejny przedmiot umieszczony wewnątrz wampirka, ale w przeciwieństwie do dwóch poprzednich nie posiadający stałej formy. Zdaje się, że jest on całkowicie zlany z jego ciałem i niemożliwy do usunięcia. Choć efekty jego działania nie wyglądają nazbyt estetycznie to nieraz ratował on życie Daro, wspomagając jego zmniejszony potencjał regeneracyjny. Właściwie jego działanie można określić mianem wtórnej regeneracji. To on tworzy liczne zszycia na ciele wampira, a także - czego nie widać - osłonki lub jeszcze mniejsze struktury na narządach wewnętrznych i reszcie tkanek, jeżeli te ulegną uszkodzeniu. Nawet w przypadku zwykłych siniaków ’Szwy’ uaktywniają się i zajmują urazem, choć tylko wtedy kiedy nie ma ‘nic ważniejszego do roboty’. Tak jak i naturalna regeneracja w większości przypadków najpierw zajmują się poważniejszymi problemami i tylko jeżeli takowych nie ma, działają na drobne stłuczenia i inne im podobne dolegliwości. Z tego względu Daro czasami może skarżyć się na rzeczy, które obce są innym przedstawicielom rasy. Po działaniu zaklętego przedmiotu zwykle nie pozostaje żaden ślad, choć samo leczenie może trwać od kilku godzin do nawet paru tygodni. Zwykle jednak nie przekracza okresu 4-5 dni. W tym czasie wampir oczywiście doznaje dyskomfortu związanego z uszkodzeniem, choć nie jest on tak silny jak w przypadku nie tylko wampirów, ale i ludzi. ‘Szwy’ poza oczywistymi zaletami mają też ograniczenia - to z ich powodu Daro odczuwa ‘przesyt’ oraz musi odżywiać się krwią wielu różnych gatunków - potrzebne jest to do zasilana przedmiotu. W innym przypadku przestanie on działać z odpowiednią skutecznością. Bywa też, że przy silnych źródłach magicznej energii, zależnie od ich charakteru, owo działanie zwalnia lub niespodziewanie przyspiesza. Jest to pozostałość po fakcie, że liche był zdolny kierować ‘Szwami’, by regenerować jedne rany, a inne zostawić i dalej w nich dłubać. Nie wiadomo czy odpowiednio silny czarodziej nie byłby w stanie przejąć nad nimi kontroli, ale chłopcy wolą tego nie sprawdzać.
SłoneczkoZaklęty
Liche nie wykonywał wszystkich swoich doświadczeń pod ziemią czy w zamkniętych komnatach bez okien - światło dzienne było jego zdaniem najkorzystniejsze i pierwsze co zrobił to zaklął w nocnym młodzieńcu kryształek umożliwiający trzymanie go na słońcu bez żadnych obaw. Przedmiot ten posiada jednak wadę - co najmniej połowę czasu spędzonego w świetle dnia (także w budynkach bez zasłon w oknach lub w pochmurne dni na zewnątrz) Daro musi odespać. I to stosunkowo szybko - najczęściej tej samej nocy. Taki sen jest formą regeneracji i różni się od wampirzego torporu - bardzo trudno z niego Dawida wyrwać, a jeśli zrobi się to przed czasem będzie on zaspany i otumaniony dopóki znowu się nie położy. Dopiero kiedy obudzi się sam, będzie wiadomo, że ostatnie działanie ‘słoneczka’ zostało całkowicie spłacone.
RóżaZaklęty
Niewielki kryształek, podobny do ‘słoneczka’ i tak jak on umieszczony w ciele. Samemu Dawidowi nie daje właściwie nic poza specyficznym wyglądem. Służył natomiast liche, który przeprowadzając badania na nieprzytomnym wampirze potrzebował wiedzieć w jakim znajduje się on stanie. Zamiast męczyć się z czekaniem albo robieniem dodatkowych testów i analiz stworzył przedmiot, który w widoczny sposób to pokazywał. Jego działanie polega na zabarwianiu włosów i paznokci (a także ubocznie skóry) w zależności od kondycji Daro, na tę zaś składają się obrażenia (w tym przede wszystkim utrata krwi) i poziom nasycenia tym właśnie płynem. Jeżeli Daro nie odniósł ran, które musi zaleczyć i jest w pełni najedzony barwa jego włosów stanie się intensywnie ciemnoczerwona. Jeżeli nie odżywia się tak często albo jest w trakcie regeneracji, kolor zaczyna blednąć. W przypadku gdy ciało wampira nie może dać sobie rady z uszkodzeniami i nie ma on dostępu do krwi, ‘róża’ przestaje barwić w ogóle, a wampir powraca do swojego pierwotnego stanu, w którym włosy są białe, a skóra bladawo-sina (cecha rodzinna). Oznacza to, że potrzebna jest natychmiastowa interwencja z zewnątrz. Daro nie zwraca większej uwagi na efekty przez przedmiot wywoływane - sam doskonale wie kiedy czuje się dobrze, kiedy jest głodny, a kiedy ranny. Jednak jego braciom czasami przychodzi on z pomocą sugerując chociażby, że wygłodniały Dawid może zaraz rzucić się na przypadkowych przechodniów. Pełni też swoją pierwotną funkcję, kiedy chłopak straci przytomność lub kiedy śpi.
Iminne KolczykiZaczarowany
Darcio posiada dary również od swego rodzeństwa - konkretniej parę wiszących kolczyków w kształcie kropli, na których wygrawerowane są ich imiona (RIO - na prawym i AIM - na lewym) - dzięki nim instynktownie wie gdzie szukać braci jeżeli zostanie z nimi rozdzielony.

Charakter

BĄDŹ SOBĄ, ALE…

Jak już zostało powiedziane, Daro na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie krzyżówki tygrysa z ostatnim jełopem. Kiedy się go natomiast bliżej pozna, okazuje się, że nie było to jedynie pierwsze wrażenie, choć w ostateczności można by zamienić tygrysa na jaguara, a jełopa na zwyczajnego głupka. Zależy w jakich jest się z nim stosunkach.

NIE WALCZ

Bez względu jednak na to, wampirek nie lubuje się w prawdziwej (a więc nazbyt szkodliwej) przemocy, i choć bywa brutalny czy to przy pieszczotach czy zwykłych przywitaniach nie robi tego celowo - zazwyczaj nie umie po prostu odpowiednio ocenić stosunku własnej siły do wytrzymałości obiektu zainteresowania albo też daje się ponieść emocjom. Zwykle jednak poza paroma sińcami jego ‘ofiary’ wychodzą z takich spotkań bez szwanku. Poza tym Daro wciąż uczy się delikatności (w życiu codziennym) oraz opanowania w sytuacjach konfliktowych, które najczęściej w jego przypadku kończą się rękoczynami (jak to przystało na osobę, która nie przepada za zbytnią przemocą). Jeśli chodzi o owo ’opanowanie’ to bardzo pomaga mu jakiś wewnętrzny brak chęci do zabijania. W śmierci jest coś co wampira mocno niepokoi - o wiele bardziej podoba mu się ‘życie’ czy też zwyczajne ‘istnienie’ i zachowuje się adekwatnie do swoich upodobań. Z tego względu rzadko zdarza mu się użyć na jakiejś osobie magii chaosu i praktycznie nigdy nie znęca się nad osobą, którą już uznał za pokonaną.
Oczywiście bywa agresywny i łatwo się irytuje, jak wiele młodych (fizycznie) chłopaków oraz lubi brutalne zabawy - najgorsze w jego przypadku jest to, że nie zawsze potrafi sobie dobrać do nich odpowiedniego kompana. Instynkty jednak często podpowiadają mu, że należy nieco się pohamować przy dzieciach czy innych słabszych osobnikach, a pozwolić sobie na więcej kiedy naprzeciw siebie ma się mięśniaka pokrytego masą blizn. Wiele ze swoich walk Daro traktuje po prostu jak formę niewinnej rozrywki - nawet jeśli sam obrywa. Jednak jeżeli przekroczy się pewną granicę i wampir naprawdę poczuje się zagrożony i przyparty do muru…
Nie, nie atakuje przeciwnika swoim najbardziej destruktywnym czarem, ani nie rzuca się mu do gardła z pazurami. To bardzo nie w jego stylu - prędzej zdemoluje całe otoczenie, narobi rabanu, a potem zwieje przy pierwszej możliwej okazji. TO jest już bardzo dla niego typowe. Nie uznaje czegoś takiego jak honor (może lepiej powiedzieć - inie rozumie/i) i jego reakcje mają zwyczajnie zapewnić mu przetrwanie. Jeżeli kogoś nie da się pokonać - należy uciec, a nie stać jak ci głupi ludzie w zbrojach i z herbami, wręcz prosząc się o koniec. Z drugiej strony, żeby przekonać się jak ktoś jest silny należałoby go najpierw zaczepić. Choć tutaj Daro otrzymuje wiele informacji z aur - jeżeli jakaś zrobi na nim wrażenie, że lepiej nie podpadać jej właścicielowi to albo tego nie zrobi albo to zrobi. Zależy od dnia.

NIE UFAJ

Poza tym aspektem wampir zwraca uwagę na uczucia jakie budzi w nim dana emanacja. Te spokojne, ciepłe i miłe sprawiają, że niemal od razu zaczyna pałać sympatią do osoby, od której pochodzą. Natomiast jeśli aura jest nieprzyjemna, mroczna i niepokojąca będzie jej unikał. Ma także dystans do istot o aurach zbyt silnych i delikatniej traktuje te z cechami im przeciwnymi. Przede wszystkim jednak przez większość życia uciekał bądź atakował jeśli wyczuł w nich zapach krwi - z agresją i trwogą reagował na inne wampiry.
Dzisiaj, dzięki braciom nie ma już takiej awersji do własnej rasy - jednak nadal zachowuje czujność przy obcych. W ogóle trudno powiedzieć coś o jego zaufaniu - do niektórych osób jest w stanie przylepić się w kilka sekund, do innych nie może przekonać się latami. Jednak wiele zależy od sytuacji - jeśli już raz pozna kogoś od ‘dobrej’ strony nie zmieni o nim szybko zdania z powrotem na gorsze. Analogicznie, ma problem z wybaczeniem błędów - kiedy już ktoś go zawiedzie raczej nie ma co liczyć na szybki powrót do dawnych stosunków.
Sam wyznaje jednak zasadę Kalego - jeżeli on zrobi coś nie tak, uważa za naturalne, że będzie to zapomniane i w ogóle wszyscy przylecą do niego mówić mu, że jest dobrym chłopcem. Trochę jak dziecko potrzebuje stałego wsparcia, choć sam marudzi i bynajmniej nie jest mądrzejszy od innych. Niewiele osób urządza taka relacja - jedynie ci o mocnych nerwach (a niekiedy i ciałach) byli w stanie go nie tylko ze sobą oswoić, ale i samemu z nim wytrzymać.
Przodują w tym Rio i Aim - dwoje nie spokrewnionych z nim i młodszych od niego wampirów-wygnańców, którzy towarzyszą mu już od ponad stu lat. Dla nich każda wada Daro jest do obejścia, zniesienia, skorygowania lub polubienia - a Różak ma ich całkiem sporo.

NIE KRADNIJ

Zgodnie z wyżej wymienioną zasadą patrzy Dawid na czyjąś własność - mniej więcej tak jak na swoją. Oczywiście, żeby stała się całkowicie jego musi najpierw ją dotknąć, złapać, polizać etc. Czy jest to podarty but czy bogato zdobiona karoca - jeśli Dawid będzie chciał się tym pobawić to właśnie to zrobi. W wielu przypadkach wystarczy po prostu poczekać aż mu się znudzi, a kiedy to nastąpi, odda co zabrał (chyba, że będzie wtedy zbyt daleko od prawowitego właściciela przedmiotu - wtedy zostawi go w przypadkowym miejscu gdzieś po drodze). Wampir orientuje się jednak kiedy coś jest dla kogoś wyjątkowo cenne - pod warunkiem, że widzi reakcję takiej osoby - i nie przywłaszcza sobie takich rzeczy.
Rynkowa wartość dóbr jest za to dla niego więcej niż czarną magią - o pieniądzach już nawet nie wspominając. Oczywiście wie, że można coś za nie kupić, ale co i za ile… łatwo byłoby wmówić mu, że za złotą monetę może dostać co najwyżej starą babkę (taką do jedzenia), której i tak nie zje, bo przecież jest wampirem. Ale zanim się zorientuje to minie parę dobrych chwil, a moneta oddali się wraz z chytrusem w niewiadomym kierunku.
Poza tym, że lubi brać w danym momencie to co mu się spodoba to nie można nazwać go chciwym. Od chwili ucieczki miał przy sobie niewiele rzeczy i nigdy ich nie zbierał - raczej gubił lub niszczył. To co uda mu się ‘znaleźć’ lub zdobyć w jakikolwiek sposób, zawsze pokazuje braciom i po jakimś czasie zwykle im oddaje. Potrafi także obdarować innych, jeżeli pomylą go z kimś normalnym i szczerze go poproszą. Co prawda nie wręczy byle komu swojej ostatniej koszuli - nie kiedy jest zimno - ale w bardziej upalne dni zanim pomyśli o tym co będzie później, już dawno jest kilka ulic dalej - goły i wesoły, bo w sumie czemu by nie.
Niezmiernie działa mu za to na nerwy kiedy ktoś dotyka jego własności beż żadnego pytania. Tylko nielicznym pozwala na takie ekstrawaganckie zachowania. Reszta musi trzymać rączki przy sobie (chyba, że chce go pogłaskać) i pilnować swoich rzeczy.

NIE POŻĄDAJ

Skoro o głaskaniu mowa - Daro nie zwykł uciekać od kontaktu fizycznego pod warunkiem, że to on w nim ustala zasady. Sam uwielbia przytulać swoich znajomych (nawet wtedy gdy oni nie mają na to ochoty) i bardzo chętnie śpi wtulony w jednego ze swoich braci, ale kiedy ktoś z zaskoczenia klepnie go w plecy może na niego nasyczeć. Trochę trwa nim oswoi się z kimś na tyle, by nie reagować gwałtownie na inicjowane przez niego ‘pieszczoty’. Wyjątek stanowią jego dłonie - je można uścisnąć będąc dla Daro całkowicie obcym, nie obawiając się konsekwencji. Zdaje się nawet, że ma to na niego specyficzny wpływ - szybko hamuje jego agresję i skupia całą uwagę na chwytającym. Wtedy wampirek wygląda jakby nie mógł podjąć samowolnie żadnego działania dopóki nie doczeka się jakiś wyjaśnień, odpowiedzi lub jakichkolwiek innych słów. Potrafi trwać w takim stanie oszołomienia niezwykle długo. Jest to jeden z lepszych sposobów na obezwładnienie go (tylko uścisk nie może być zbyt mocny, bo wtedy Różak wraca do swojego pierwotnego stanu gotowości).
Choć z reguły nie przytula nieznajomych mężczyzn, nie ma nic przeciwko nagłemu rzucaniu się na nich, żeby chwilę na nich posiedzieć. Z kobietami też by tak postępował, gdyby nie to, że jest trochę za ciężki, by nagłym skokiem zwalić je z nóg, a potem jeszcze docisnąć do ziemi bez większej obawy o ich zdrowie. Je woli łapać od tyłu i - unieruchomiwszy - wgryźć się im w szyje, czasem przy tym uszkadzając górną część ich odzieży.
Do niczego poza tym jednak raczej nie dojdzie - Daro nie wykazuje skłonności pociągowych, a jedynie trochę zapędów dezorientujących zgromadzonych, bo niepodszyte erotyzmem smyranie lub inny rodzaj dotyku nie są u niego czymś niecodziennym i niezaznajomione z tym zachowaniem osoby mogą posądzać go o coś, czego absolutnie nie ma na myśli chomik siedzący w jego głowie. Tak naprawdę jednak wszyscy są pod względem łóżkowym całkowicie w jego towarzystwie bezpieczni - nawet jeżeli w środku nocy poczują jego rękę na swoim ramieniu, a wcale go do swojego pokoju nie zapraszali. A Dawid lubi (bardzo lubi) takie nocne wizyty jeśli kogoś lepiej zna, albo ta osoba po prostu wydaje mu się przyjemna - uwielbia też być głaskany i znajduje wiele przyjemności delikatnym dotyku drugiej osoby. Potrafi nawet wydawać z siebie coś na kształt mruczenia, by okazać swoje zadowolenie.

NIE PRAGNIJ

Nie mruczy natomiast kiedy jest głodny - a jest bardzo często. Właściwie jest tak przyzwyczajony do odczuwania choćby lekkiego pragnienia, że aż aż zaskakuje go ewentualne uczucie sytości. Przy wyborze dawcy-posiłku Daro nie może być wybredny, ale jednocześnie często zdarza mu się ‘mieć ochotę’ na konkretny rodzaj krwi (choć jego ogólne preferencje pozostają raczej niezmienne przez dłuższy okres). Bardzo dobrze wpływa na niego posoka z jakichkolwiek magicznych bestii, choć czasem jest obrzydliwa w smaku - pragnienie energii sprawia jednak, że wampir jest w stanie się nie tylko do niej przekonać, ale i o nią walczyć.
Ma swoją opinię odnośnie wartości energetycznej krwi wielu rozumnych ras, także zależnie od ich płci, wieku, a nawet środowiska. Nie zdaje sobie jednak do końca sprawy z własnej wiedzy. A podobna dotyczy zwierząt - zwłaszcza tych większych, ale zarówno dzikich jak i hodowlanych. Ponad smak krwi Daro ceni jednak życie, więc nie wybiera sobie zbyt małych ofiar, jeżeli nie poluje z kimś, kto mógłby wykorzystać ich mięso.
Poza tą kontrolą, nie ma jednak praktycznie żadnej i jeżeli znajdzie się w pobliżu ‘odpowiedniej’ osoby - dziabnie ją bez zastanowienia. Niektórzy są w stanie się do tego przyzwyczaić i to tolerować (Rio, Aim), inni mogą raczej nie być zadowoleni. Jednak o ile trudno powstrzymać Dawida od kąsania w ogóle, można wskazać mu, z których miejsc powinien pić, oraz nauczyć go jednak odrobiny cierpliwości (by na przykład zdążyć wyjść z zatłoczonej sali nim rozedrze Ci bluzkę). Stopień jego opanowania zależy od chwili i towarzystwa i jest mocno zmienny - w niektórych przypadkach potrafi powstrzymywać się przez kilka godzin, w innych - parę sekund. O ile w ogóle zechce się powstrzymywać, a ku temu musi mieć dobry powód.

NIE SŁUCHAJ

Dobrym powodem może być polecenie wydane przez kogoś kogo lubi i szanuje - zgodnie z wolą czy wbrew niej ma skłonność do okazywania pewnego rodzaju posłuszeństwa (choć rzadko kiedy mu się to udaje). Nie przeszkadza mu rozkazujący ton czy absurdalność próśb - jeśli ON/ONA kazała to znaczy, że tak powinno być. Nieczęsto też zastanawia się nad tym co ma robić - chyba, że w istotny sposób kłóci się to z jego pojęciem świata lub zwyczajnie nie ma na to ochoty. Wtedy potrafi burczeć, marudzić i stawiać aż, aż któraś ze stron w końcu straci cierpliwość. Z reguły jednak lubi polegać na osądach innych (jeżeli jego zdaniem są to osoby mądre) i właśnie to motywuje go do posłuszeństwa. Łatwiej powiedzieć mu co ma być zrobione, a nie wydawać kolejno ścisłe instrukcje, bo choć druga opcja wydaje się bezpieczniejsza gdy ma się do czynienia z kimś takim, to tak naprawdę przestrzeganie wytycznych i bycie pod stałym nadzorem zwyczajnie go frustruje, wyczerpuje jego zapasy cierpliwości i ślepego oddania, a także ogranicza kreatywne myślenie - a to wcale nie dobrze.

NIE ZDRADZAJ

Lepiej niż z konkretnymi zadaniami Daro radzi sobie z ogólnym okazywaniem wierności. Nawet jeżeli był nieposłuszny, jeżeli coś mu się nie udało, albo wręcz zrobił dokładnie na odwrót niż mu powiedziano - nie znaczy to, że chciał kogoś urazić, pokazać ‘kto tu rządzi’ i zwyczajnie tę osobę olać. Po prostu trudno mu powiedzieć sobie ‘nie’, kiedy ciało i instynkty mówią ‘tak’, albo zgodzić się, gdy one wołają ‘nie!’. Brak mu samodyscypliny i w ogóle do niej nie dąży - stara się jednak, by osoby mu bliskie były przy nim szczęśliwe oraz zadowolone (z niego). Potrafi się bardzo mocno do nich przywiązać i szybko przyjmuje ich zwierzchnictwo - od tej pory zawsze stara się brać pod uwagę to co by je zadowoliło, czego by chciały, a czego wolałyby ani nie robił. Choć przerażająco często się w swoich domysłach myli. To może być powodem wielu konfliktów, bo nie każdy wybaczy podobno dorosłemu facetowi, że namalował na ścianie karykaturalnego motylka, posklejał ze sobą książki albo wyrwał drzwi. A wszystko to Dawid potrafi zrobić aby okazać swoje przywiązanie.
Od razu staje się też wrogiem tych, którzy źle życzą jego bliskim, a traktuje jak dobrych znajomych ich przyjaciół. Nawet wbrew ich woli.

NIE KŁAM

Nie jest też skory do kłamstwa. Nie poważnego. I tylko w sytuacji, w której obawia się, że powiedzenie prawdy mogłoby spowodować poważny atak złości u osoby, której nie chce irytować, bo za bardzo ją szanuje (wtedy jednak męczy go poczucie winy i prędzej czy później i tak się wygada). Poza tym jednak łatwo przyznaje się do błędów (albo w ogóle się nie odzywa, omijając temat), a czasami nawet robi to chętnie, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji. Ogólnie jest jednak na tyle pewny siebie, że nie musi uciekać się do kłamstwa, a poza tym - dobre oszustwo powinno być jednak sprytne. Natomiast jego poziom krętactwa to powiedzenie, że ,,nie wypił tego wina” kiedy trzyma kieliszek w ręku, a po brodzie ściekają mu resztki cieczy i kapią na dywan. Poza tym bez oporów ‘uprzejmie donosi’ o tym co mogłoby być interesujące jeżeli tylko się go zapyta, czy w ostatnich dniach nie dowiedział się czegoś ciekawego. Jako, że świetnie orientuje się w mowie ciała jest w stanie lepiej nawet niż typowa kobieta określić jaki rodzaj relacji łączy poszczególne osoby. Zdarza mu się przy tym wpakować kogoś w poważne tarapaty zdradzając ukrywane powiązania lub zawstydzić go na głos zdradzając jego uczucia - jeżeli ma kłamać to tylko dla wygody swoich najbliższych. Reszta niech lepiej uważa.

NIE BĄDŹ BEZWSTYDNY

Daro łatwo papla wdzierając się w tematy tabu i gwałcąc ogólnie przyjęte zasady chociażby z tego względu, że nie odczuwa pierwotnego wstydu. Łatwo mu powiedzieć ,,czy podobało ci się spanie z nią?” (tylko w nieco bardziej wulgarnej wersji) przy, dajmy na to, wspólnym śniadaniu. I w ogóle nie domyśla się, że komuś może się zrobić głupio, albo wręcz takie stwierdzenie wywoła chaos wśród zgromadzonych. ,,Zrobiłeś to zrobiłeś, jeśli nie chciałeś, to było tego nie robić” - tak mniej więcej przedstawia się jego rozumowanie. Skoro on sam przyznaje się do swoich czynów czemu inni mieliby tego nie robić? Nie potrafi pojąć tej specyficznej logiki (,,zrobiłem, ale w pewnym sensie najwidoczniej nie chciałem”), bo nie rozumie, że cudza opinia, pozycja społeczna i podobne temu zjawiska są dla wielu osób wyjątkowo ważne, a wręcz właśnie przez nie określają one samych siebie. U niego pojmowanie tego aspektu życia (bycia częścią społeczności, zachowywania się wedle określonych norm; tworzenie wspólnoty) jest mocno ograniczone. Ceni sobie bliskie więzi i lgnie do osób, które mogą mu je zaoferować, ale opinia innych tak trochę go nie interesuje. Dlatego też potrafi zachowywać się ze wszech miar ordynarnie i niestosownie i nie krępować się wysyłanymi mu ze wszystkich stron zdegustowanymi spojrzeniami. Dłubanie w pępku przy stole? Położenie na nim nóg? Wyjście nago na ulice i schylanie się po pieniążek? Daro potrafi nawet konkurować z psami o słupki, więc trzeba go pilnować.

KOCHAJ
(siebie, bliźniego i kota jego)

Brak wstydu powoduje u młodzieńca także dużą dozę tolerancji na podobne zachowania u innych i poniekąd zrównanie zwierząt z istotami o wyższej inteligencji - w mniemaniu Darcia zwierzęta są ‘głupsze’, ale działają bardzo ‘logicznie’, a inni są ‘mądrzejsi’ (także od niego), ale jacyś tacy ‘niezdecydowani’ (gdyby umiał do tego dojść nazwałby to konfliktem wewnętrznym). To i samo bycie wampirem (które przecież odżywiają się tak, a nie inaczej) sprawia, że nie widzi różnicy pomiędzy przemocą wobec zwierzęcia, a chociażby tą wobec elfa czy człowieka. Potrafi też usprawiedliwiać ich czyny (np. kradzież - głodem) - i to także tyczy się wszystkich ras. Nie przemawia do niego jednak argument chciwości czy robienia tego ze względów ‘artystycznych’, więc istoty rozumne z miejsca są bardziej podejrzane.
Można powiedzieć, że straciwszy swój dawny potencjał inteligencji i panowania nad popędami, wrócił do pierwotnych odruchów i pozostaje z nimi we względnej zgodzie. Widać jednak, że jak na stworzenie dążące do przetrwania i polegające na instynktach jest wyjątkowo nieszkodliwy i litościwy. Niekiedy wydaje się, że na swój prosto-egoistyczny sposób kocha cały świat, tylko czasem jakiś jego kawałek spadnie mu na łeb i sprowokuje go do burzliwych, gwałtownych reakcji. Co prawda Daro jest osobą dbającą przede wszystkim o siebie, ale można powiedzieć, że ‘czyni dobro, nie czyniąc zła’ i jest w tym wyjątkowo konsekwentny.

Poza chwilami rozróby Daro lubi spokój, aczkolwiek jest w stanie go poświęcić byleby być razem ze swoją rodziną. Tylko ona jest dla niego ważniejsza od niego samego i jest w stanie zrobić bardzo wiele, aby ją obronić (i trzymać po swojej stronie). Jeżeli niektórzy patrzą na siebie przez pryzmat relacji społecznych i odpowiedniej pozycji, to Dawid postrzega siebie jako nieodłączną część grupy, w której skład wchodzą on i jego dwaj niekrewni bracia. Mówiąc ,,ja”, ,,on”, ,,oni” ma na myśli ,,my” i jest tak stale już od ponad stu lat. Ta relacja jest dla niego tak ważna, że właściwie traktuje Rio i Aima jak część własnego jestestwa, a także identyfikuje się z nimi w sposób daleko przekraczający wszelkie normy ustanowione przez bliźnięta jednojajowe. Oni z resztą czują podobnie, więc nic dziwnego, że ich więzi są niemal nie do zerwania.

Wygląd

OGÓLNIE
Gdyby nie wieczna niedbałość każdego ruchu i gestu, czy bezwstydnie niechlujna postawa, Daro mógłby robić naprawdę pozytywne wrażenie przez pierwsze pięć sekund spotkania. Tak jednak od razu widać, że ma się do czynienia z kimś nie maczającym w kulturze żadnej części swojego ciała. A ciało to jest całkiem niczego sobie. Oczywiście o ile nie jest w danym momencie pokryte licznymi, pozszywanymi ranami lub ubrudzone błotem, czy tam innym ustrojstwem zdradzającym czym przed chwilą wampirek się zajmował. Jedynym wyjątkiem od tej reguły może być tylko oliwa. Ale oliwa to nie brud. Nie da Dawidzie.

BUDOWA GÓRNEJ CZĘŚCI CIAŁA + ubrania
Chłopak jest szczęśliwym posiadaczem w miarę szerokich, silnych ramion i barków, noszących ślady użytkowania oraz pogniecionej koszuli, która je okrywa. Oczywiście nie ma wyłącznie jednej koszuli - zależnie od chwili może mieć ich od kilku do trzech (nawet na sobie). Większość z nich jest biała lub w inny sposób jasna, ewentualnie ciemna, albo jakaś inna. Ale zawsze są pogniecione. Nie ważne czego by nie użyć i jak się nad nimi nie znęcać - gdy tylko wampir wciśnie w nie swoje godne pożądania męskie ręce mściciela, a szorstkawy materiał dotknie jego gorących (chociaż zimnych) pleców, następuje zjawisko deformatyzacji koszuli i odpadnięcia dwóch pierwszych guzików, których nie ma. I nie będzie. No bo przecież odpadły.
Szkoda, że reszta okrągłych cenzorów trzyma się na swoim miejscu - gdyby i je zerwać, można by zobaczyć przyjemnie umięśnioną klatę, gdzie wzgórza mięśni okrywa skóra bez skazy i rozpalone spojrzenia. I brzuch z pępkiem. Nie, nie - wróć. On nie okrywa mięśni wzgórz, ale też tam jest. I też całkiem ładniutki. Jednak jeżeli ktoś zwyczajnie nie jest fanem nagości górnej części mężczyzny lub ta konkretna część Dawida nie przypadła mu do gustu, może zawsze pobawić się w krawca i przyszyć cenzorów z powrotem, uwalniając swe szlachetne oczy od męczarni jaką jest widok seksownwgo przedstawiciela płci tej samej lub przeciwnej.

OPIS DOLNEJ POŁOWY + ubrania
Wodząc wzrokiem niżej - Daro oczywiście nosi spodnie. Przeważnie. A jeśli nie to nic nie szkodzi, w końcu jest śliczny i zostanie mu wybaczone.
Jego biodra są węższe niż ramiona, co czyni z niego mężczyznę-trójkąt, a pośladki zawsze godnie spełniają swe funkcje. Chyba, że wbije się w nie obcas z butów Elli - wtedy zalecane jest wyjęcie tego ciała obcego, zdjęcie ewentualnych spodni oraz gaci i owinięcie biednych pośladków bandażami. Następnie należy nałożyć na to coś luźnego. Spódnica może być - łatwo ją podwinąć do góry i wymienić opatrunek, więc jeżeli Daro jest ranny tam gdzie słońce (ale tylko słońce) nie powinno docierać, przebiera się w cokolwiek - od szmatek po eleganckie spódnice (jeżeli takowe w cudzej szafie znajdzie).
Dobrze by jednak było, aby ta część przyodziewku nie była za długa - zasłaniałaby wtedy dobrze zbudowane nogi przywykłe do wysiłku i depilowania woskiem. No dobrze - bardziej do wysiłku. Depilowanie zdarza im się od święta. Jednak czy pokryte różowawym włosiem, czy gładziudkie jak pupcia elfa zawsze są tak samo ponętne, choć nie tak jak nogi kobiece. Nie. Są dużo lepsze!
Wędrówka zaczyna się od zgrabnych ud. Nie są przerośnięte w żadną z możliwych stron, twardością dorównują zaś aurze doświadczonego wędrowca. Nie znaczy to wcale, że są kanciaste, sztywne i można ostrzyć o nie noże. Wręcz przeciwnie - przyjemne w dotyku nadają się idealnie do tego żeby na nich siedzieć i mościć się jak na luksusowym krzesełku robionym na zamówienie przez doświadczonych, brodatych mężczyzn z dalekich górskich miast.
Kolana zawsze są nieco dziwne, więc możemy je na razie pominąć i przejść od razu do łydek - oh, łydki! ,,Dawno, żeś panie takich łydek nie widział" oto co mawiają w miejscach, przez które Daro raczył się wraz z nimi przetoczyć. Te łydki są prawdziwymi łydkami. Wspaniałe, wspaniałe łydki. Gdyby malarze byli bardziej oświeceni to w gabinetach bogaczy, sypialniach rozpieszczanych dam i salach przesłuchań wisiałyby teraz tylko ich podobizny oprawione w złote stopy. Ramy! W złote ramy. Do stóp za chwilkę dojdziemy.
Musimy tylko minąć kostki bezpamiętnej namiętności i zdjąć z nich ręce innych zwiedzających. Teraz nasza kolej.
Stopy, idealnie dopasowane na długość do reszty Dawida, kończą się zabarwionymi na czerwonawo paznokciami przypominającymi nieco pazury. Widać po nich, że pięćsetletni młodzieniec nie zwykł nosić obuwia i uwielbia miażdżyć kamienie swoją wszechniesamowitością, robiąc sobie przy okazji kuku. Na szczęście wszelkie jego rany, prędzej czy później goją się i ideał wraca do pierwotnego stanu.

POWRÓT NA GÓRĘ ROZKOSZY - ręce i dłonie
Doły mamy omówione, a więc wróćmy wyżej - jeszcze wyżej. Tak tu. Byliśmy już w okolicy obojczyków, wiem, ale nie zjechaliśmy, bo obejrzeć ten zabójczy mięsień dwugłowy ramienia. Reszta także jest imponująca, ale nie tak karykaturalnie potężna, by źle wyglądać pod obowiązkową koszulą, która przecież może być za ciasna. Ogólnie można by rzec, że ręce wampira są solidne, długie i porośnięte takimi samymi różowiejącymi włoskami jak kończyny dolne, ale w przeciwieństwie do nich nigdy nie są depilowane. No i rzadziej używa ich się do chodzenia. Jednak jeśli trzeba rosłe dłonie są w stanie wziąć na siebie ciężar cielska. Zdają się być jednak przystosowane bardziej do chwytania i przytrzymywania różnych rzeczy - nadgarstków, nogawek, płotów, rogów, kurczaków czy krat celi. Nieco gorzej radzą sobie z obsługą mniejszych przedmiotów takich jak pióro czy pęseta, ale tego nikt od nich przecież nie wymaga. Nikt nie jest aż tak naiwny.
Tutejszy zestaw paznokci pochwalić się może równie nietypowym odcieniem, a także jeszcze większą pazurowatością i ostrością niż ten znajdujący się (zwykle) bliżej ziemi.
Poza chwytaniem dłonie spełniają też inne funkcje: wyśmienicie sprawiają się jako broń lub podręczne narzędzia - Daro ich nie oszczędza, i dobrze, bo nie nadają się do oszczędzania. Są stworzone do używania ich dwadzieścia cztery godziny na dobę, na wszelkie możliwe sposoby i uszkadzania przy ich pomocy napastliwych panów. Albo po prostu panów. Z tego też względu często bywają z lekka podniszczone.

Z dolnych i środkowych partii to by było na tyle. A więc zostało najlepsze!
Twarz, głowa, szyja, usta... są. Są jak najbardziej. Jak najbardziej do zniesienia i jak najbardziej do chwalenia, jeżeli ktoś nie ma co robić ze swoim wolnym czasem.

GŁOWA I TO CO W POBLIŻU
Od szyi możemy zacząć. Odcinek ten jest stosunkowo długi i jak na mężczyznę smukły, a osadzona na nim głowa nie spada. Może to kwestia znajdującej się po lewej stronie białawej blizny przypominającej łodygę kolczastej róży. Biegnie ona niemal od obojczyka i zahaczywszy o drapieżcze ryłko chowa się gdzieś za uchem. Gdyby głowa odpadła, ta artystyczna szrama zostałaby w haniebny sposób pozbawiona siły wyrazu i mocy skojarzeń jaką dają sąsiadujące z jej górną częścią różowe włosy. Cóż - przeważnie różowe. W zależności od stanu Darcia mogą przybierać na intensywności i pokryć się całkowicie nasyconą czerwienią lub powoli mieszać swój odcień z delikatną bielą głodu nawet aż do całkowitej utraty koloru. Obcięte są dość krótko i strzępiąc się swawolnie rozbiegają się na różne strony, zasłaniając przy okazji czoło, za którego murem siedzi chomik nakręcający skomplikowaną machinę umysłową. Kosmyki średniej grubości, nie za ciężkie ani nie za lekkie - błyszczące i zadziwiająco mięciutkie - nadają się idealnie do pełnego miłości i aprobaty głaskania. Zazwyczaj gdy zaczynają przekraczać linię podbródka Daro każe je sobie obcinać bądź robi to sam. Kiedyś o mało nie stracił tak ucha. Dobrze, że jednak się uchowało, bo inaczej mógłby wyglądać z deka pokracznie. No i szkoda by było - zaostrzone na końcu, odstające, choć niezbyt długie, dobrze pasują do owalnej twarzy i nieco zadartego, małego noska wampira, a ich w miarę wydatne płatki idealnie nadają się do wtykania w nie kolczyków.
Pod noskiem znajdują się usta - stosunkowo ciemne ze swej natury, dość wyraźnie odcinają się od okalającej je skóry, a nieco mniej od regularnie oblizującego je języka, który jest jednak ciemniejszy. Górna warga cieńsza jest od dolnej, ale z mocnym wcięciem pośrodku, które zresztą sprawia, że ich wewnętrzna krawędź również nie jest jednolitym łukiem. Gdyby nie pewne rodzące się obawy odnośnie tego czego mogły dotykać, to można by je określić mianem kuszących albo nawet całuśnych. Jedyny problem z całuśnością polega na tym, że Daro tak nie za bardzo umie wykonywać tę czynność, specjalizując się raczej w gryzieniu i wydawaniu dziwnych odgłosów.
Za osłoną warg kryją się zdrowe, mocne zęby z cienkimi, haczykowatymi kłami wychodzącymi nieco przed szereg, informującymi bezbłędnie o przynależności rasowej Darcia i dodającymi mu odrobiny buntowniczego uroku. Świetnie spełniają swoją podstawową funkcję, aczkolwiek poza wszystkim chłopak lubi nimi pomiziać od czasu do czasu co bliższych znajomych.

OCZY, brwi i rzęsy
Oczy… tak, teraz czas wejrzeć w te cudne, dzikie ślepia o wizualnie rozmytych, jasnych źrenicach, nieco bardziej pionowych niż można by się po Dawidzie spodziewać, a sprawiających niekiedy wrażenie, że ich właściciel ma jakieś problemy z widzeniem. Bladoniebieskie, szarawe wręcz i jednolite tęczówki dopełniają tego obrazu. Ale jak pasują do naszego krótkowzrocznego (w przenośni) chłopaczka! Patrzą też na wszystkich z tą kocią spokojną czujnością doświadczonego zwierzęcia, które choć nie umie zrozumieć większości tych bzdurnych cywilizacyjnych spraw to i tak wie więcej niż inni. Poza tym odbijają się w nich wszelkie chwilowe emocje, a także stałe uczucia - chłodne z barwy, potrafią rozgrzać się miłością i lojalnością, kiedy stanie przed nimi ktoś wampirkowi bliski, oraz wywoływać paniczne migracje lodowatych ciarek na plecach tych, których on nie znosi.
Ciekawy jest też ich kształt - dolne powieki wyraźnie opadają i gdzieś tak między połową, a trzecią z czterech części swojej długości, licząc od wewnętrznych kącików, osiągają najniższy punkt, z którego odbijają ponownie ku górze, by przed zetknięciem ze swoimi górnymi odpowiednikami znaleźć się wyżej niż na początku. Odpowiedniki to tutaj bardzo trafne słowo - powieki górne mają bardzo podobny kształt co dolne, z tym jednym wyjątkiem, że są podwójnie odwrócone - najpierw horyzontalnie, potem wertykalnie. Z tego względu otwarte oczy Daro przypominają w kształcie z lekka pogięte równoległoboki. Dolna linia niezwykle długich rzęs zamiast regularnego wachlarza tworzy odcinające się od siebie, kolcowate kępki; górna natomiast nie jest jakoś niezwykle bujna i nie robi większego wrażenia, zwłaszcza jeżeli je do siebie porównywać. Zmienia się to tylko przy samych zewnętrznych krańcach - tam górna warstwa staje się nagle znacznie dłuższa, ażeby Dawid nie zaczął przypadkiem wyglądać za bardzo po męsku.
Może niezbyt ważną, ale nadal wartą uwagi ciekawostką jest, że rzęsy także nie są już całkowicie czarne - poniekąd i one przesiąknęły czereśnianą czerwienią.
Podobna zmiana tyczy się z resztą łagodnie zaokrąglonych, niezbyt szerokich brwi, rzec by można: brwi kobiecych, będących najwyraźniej w zmowie z oczami, noskiem oraz niezbyt ostrymi rysami twarzy, które zdają się być oddanymi zwolennikami androgynizmu. Jakie szczęście, że reszta Dawida nie zdradza podobnych upodobań!
Zdecydowaną zaletą takiego układu jest jednak to, że przy silnym, dojrzałym ciele wampir nadal wygląda naprawdę bardzo młodo. Może nie jak dzieciak, ale wiele więcej ponad 18 lat raczej nikt mu nie daje. Gdyby głowa jednak kiedyś odpadła i pozostała nieodnaleziona to oceniano by go zupełnie inaczej.

UBRANIA
Wygląd w zasadzie mamy już opisany. To jak się ubiera też w sumie zostało napomknięte i nie musi być bardziej, ale mogę to podsumować dla przypomnienia i wygody oraz dla tych, którzy bardziej skupiali się na opisach fizyczności i wszystko inne umknęło ich uwadze, co popieram, podziwiam, a nawet pochwalam.
W skrócie:
Daro przyodziewa na siebie to co ma i nie wybrzydza. Lubi koszule, a te lubią się na nim gnieść. Paraduje przeważnie bez butów, ale w spodniach lub spódnicy, rzadziej bez nich. Ma kolczyki z wygrawerowanymi imionami braci, ale poza tym nie nosi biżuterii ani żadnych ozdób (dobra, o tym wcześniej nie wspominałam). Niezmiennym jest to, że we wszystkim wygląda na swój sposób nieziemsko przystojnie lecz także niechlujnie i w sposób delikatnie (co najmniej średnio-mocno) sugerujący, że wszelkie fatałaszki na nim wiszące są jednak nie do końca na miejscu i najlepiej by było, gdyby zostały w szafie, a on mógł latać jak go natura stworzyła. Nie ma zresztą przed tym większych oporów, ale już się nauczył, że nie każdy chce go takiego oglądać.

RUCH
Jego postawa jedynie niekiedy przywodzi na myśl dzikie, groźne zwierzę - wtedy, kiedy znajdzie się w (jego zdaniem) niebezpiecznej sytuacji, albo kiedy faktycznie przebywa w dziczy lub mniej uporządkowanym ogródku warzywnym. Widać, że świetnie panuje nad swoim ciałem - może nie jak akrobata albo prawdziwy kotołak, ale lepiej niż nie tylko przeciętny wieśniak, ale i arystokrata, którego nienaganną i komiczną pozę wymusza niekiedy przyciasny strój i źle dopasowane pończochy. No i skoro przy pozach jesteśmy… zwierzęta mają to do siebie, że potrafią wyglądać dumnie, godnie, groźnie lub nieprzyzwoicie uroczo właściwie się nie wysilając. Są takie same z siebie. Taki naturalny pierwiastek swobody znajdzie się też bez problemu u wampirka (właściwie to tylko ten pierwiastek można u niego znaleźć), który choć nie przywiązuje żadnej uwagi do kultury gestów i postawy to zwyczajnie ma w sobie trochę tego pierwotnego uroku, który odróżnia go zarówno od możnych panów, prostych mieszczan, jak i członków barbarzyńskich plemion. Od razu wyczuwa się w nim ukrytą (chyba kiepsko, skoro się ją wyczuwa) siłę i czujność, pewną formę zagubienia, a także trudny do opisania rodzaj gracji, który kłóci się z niedbałym wyglądem i wsadzaniem rąk gdzie popadnie. Do tego sprawia wrażenie osoby (zjawiska), któremu lepiej szybko zejść z drogi. Nie ustępuje się jednak przed nim tak, jak się to robi przed wielkimi wojami albo groźnym władcą w mrocznej pelerynce. Omija się go raczej jak skrzyżowanie puchatego tygrysa z wioskowym wariatem. Pokraczne i prawdopodobnie, jeśli nie groźne, to przynajmniej upierdliwe, więc lepiej trzymać się od tego na dystans. Tak będzie prościej.
Gestykuluje dość żywiołowo, ale właściwie więcej niż z jego rąk da się wyczytać z ruchów całego ciała. Daro przechyla głowę, strzyże uszami, przymyka oczy, garbi się, prostuje, wydyma usta, wzrusza ramionami, a nawet przypada płasko do ziemi wyjątkowo często. Niekiedy o wiele łatwiej wyciągnąć prawidłowe wnioski odnośnie jego opinii czy ogólnego nastroju na podstawie samej obserwacji niż słuchania tego co mówi. Jednak jak na nienormalną osobę przystało, niektóre z jego reakcji mogą wprowadzać w błąd niezaznajomione z nimi osoby. To jak uczenie się mowy ciała konia albo psa - tak samo trzeba też opanować odczytywanie odruchów Darcia, nie mieści się on bowiem w standardowych ramach przyjętych dla ras rozumnych.

WZROST, WAGA I GŁOS
Z rzeczy, które do tej pory pominęłam, a jednak należałoby o nich z największą rozkoszą wspomnieć - kuszące ciało wampira w pionie osiąga nieco ponad sążeń (180 cm) wysokości, a jego waga mieści się idealnie w granicach normy. Nie jest ani za chudy, ani też zbytnio przy kości, choć gdyby był człowiekiem i odżywiał się w typowy dla ludzi sposób, miałby tendencję do tycia.
Jego głos jest bardzo donośny jak na wąpierza przystało, a także dość niski (choć daleko mu do basu) i o jasnej barwie, a do tego nieco chropowaty. Za jego pomocą Daro może z łatwością rozbie… irytować innych, choć zazwyczaj stara się brzmieć raczej ciepło; krzykiem natomiast nieźle rani uszy bliżej stojących, ale za to niemal na pewno dotrze on też do osoby, którą w ten sposób woła. Kiedy trzeba (tzn. kiedy mu się zachce) potrafi mówić cicho i całkiem spokojnie, choć mógłby jeszcze trochę popracować nad uwodzicielskim szeptem.

Historia

Kiedy Daro się rodził nikt nie przypuszczałby, że wyrośnie z niego tak niepoprawnie urocza bestyjka o zabójczo zarysowanych mięśniach i spojrzeniu rozpalającym najgłębiej chowane żądze oraz, że zostanie on różowowłosym pupilkiem Kobiety Sukcesu, a potem jej zwieje.<br>Rok po jego narodzinach też z resztą nie. <br>Ani dwa lata... w ogóle jako dziecko to był taką kluską. <br><br><br><center>DZIECIŃSTWO (0-99 lat)</center><br><br>Wampirek jak wampirek - miał rodziców (mamę i tatę), rodzeństwo (starsze), kojec z żelaznymi prętami (nowiutki) i gryzak w kształcie elfa. Bardzo standardowy zestaw jak dla przyszłego pana na włościach, który póki co i tak umiał się tylko ślinić i dziabać w palce nieostrożnych braci (no i gryźć swojego ulubionego elfa oczywiście).  <br>Jako, że jego rodzina była wiekowa, bogata (Rosic'owie zasłynęli z pozyskiwania i sprzedaży krwi w nieprawdopodobnie wielu rodzajach, Orvallo zaś parali się szeroko pojętym (choć legalnym!) niewolnictwem), niezależna i posiadała niemały majątek ziemski, nigdy niczego mu nie brakowało (tak ogólnie rzecz ujmując, bo coś przecież zawsze się znajdzie, by móc nieco ponarzekać). Po babci nadano mu imię Dawid, po ciotce Amadeusz, a po ojcu nie. Nazwisko matki - Rosic - tak jak wszyscy jej męscy potomkowie nosił przed nazwiskiem jej małżonka - Daniela Abelarda Orvallo. (Oba rody były na tyle potężne, że zgodzono się na taki kompromis i równowartość mian, a także nie wykluczanie żadnego z nich przy nazywaniu dzieci. Zrezygnowano także ze wszelkich przyimków, bo ,,Rosic i Orvallo razem to i tak za dużo").<br><br>Jako dziecko był traktowany jak dziecko - nawet jeżeli był wampirem, arystokratą i wszystkim innym czym był. Siostra rozpieszczała go (z lekka), jak to na młodą pannę, u której budzą się opiekuńcze instynkty przystało. Bracia też go nie bili, przynajmniej dopóki nie podrósł - ale wtedy lał się z nimi nad wyraz ochoczo. Oczywiście uczono go wszystkiego co niezbędne - najpierw mówienia, potem słuchania (zła kolejność - baaardzo zła kolejność), chodzenia po schodach, przemiany w nietoperza, walki, etykiety, polityki, fizyki...<br>No i w końcu dorósł. Znaczy - fizycznie przeszedł okres dojrzewania, ale umysłowo też około 60 dobił do 17.<br><br>Można powiedzieć, że był całkiem miłym i oczytanym chłopakiem - on i jego siostra przodowali w nawiązywaniu dobrych kontaktów z innymi przedstawicielami rasy, a także z osobami w ogóle, więc to ich często wysyłano w celach utrzymywania jakiśtam relacji, które były rodzinie potrzebne. Oczywiście tych mniej ważnych lub oficjalnych - reszta leżała w rękach głowy rodziny...<br><br>Tak czy inaczej zakładano, że Dawid będzie w przyszłości związany z polityką albo nauką - a najlepiej obiema tymi dziedzinami. Sam jednak poza przyswajaniem kolejnych podkładanych mu pod nos informacji chciał nauczyć się używać magii. Nie jakoś wybitnie - nigdy nie zależało mu na byciu wojownikiem czy jakimś straszakiem na dworokrążców. Chodziło mu raczej o opanowanie tego co 'samo mu wychodziło'. Intuicyjnie od jakiegoś czasu używał magii sił, a także zdawało mu się, że mógłby zacząć pracować nad iluzjami. Kiedyś naprawdę znał się na fizyce, stąd pewnie podświadome wykorzystywanie właśnie dziedziny mocy - jeśli zaś idzie o iluzje, to niestety nim na dobre opanował podstawy, jego dotychczasowe, spokojne, wampirze życie zostało w brutalny sposób przerwane.<br><br><br><center>KONIEC DZIECIŃSTWA</center><br><br>Do pewnego strasznego wypadku doszło nim Dawid ukończył setkę. Nikt nie spodziewał się, że będzie brał w nim udział, ale jeszcze bardziej szokujące były jego obrażenia. Tak poważne, że gdyby nie regeneracja, która natychmiast zaczęła działać, już raczej by go po tej stronie Łuski nie było. Jednak nie wszystko poszło dobrze mimo takiego daru - młodzieniec przetrwał, ale jego uszkodzony mózg na stałe przestał prawidłowo funkcjonować. Biedak na dobrą sprawę umysłem znalazł się w obcym świecie.<br>Rodzina wpadła w popłoch i zaczęła szukać jakiegokolwiek rozwiązania, które mogłoby zadziałać, maga, który umiałby coś zaradzić - trudno jednak było znaleźć kogokolwiek zdolnego podjąć się takiego zadania. A czas mijał. Bali się, że im dłużej będą zwlekać tym szansa na przywrócenie Daro do poprzedniego stanu będzie malała. W końcu więc zdecydowali się na usługi potężnego liche, który raczył na nich wpaść w odpowiednim momencie - stwierdził on, że 'naprawi' wampira za pomocą kilku dziedzin, w tym umysłu, a także wiedzy anatomicznej, ale będzie do bardzo czasochłonna kuracja. Efekty jednak miały być trwałe, a przede wszystkim - miały być. Powierzono więc nieszczęśnika ambitnemu szaleńcowi i czekano...<br>... czekano w sumie 9 lat, ale tak krótko tylko dlatego, że Daro uciekł nim Liche skończył nad nim pracować.<br><br><br><center>OD GŁUPOTY DO SZALEŃSTWA</center><br><center>(i na odwrót)</center><br><br>Uciekł nawet nie dlatego, że nie mógł już tego znieść - od początku przeszedł zbyt wiele magiczno-fizycznych ingerencji, by uważać to, co potem, za gorsze. Ale od początku - by móc w Darciu grzebać, naukowiec musiał poddać go paru zabiegom i nieco pozmieniać reakcje jego ciała. Wampiry nie są zbyt łatwe do wyleczenia, chociażby dlatego, że zazwyczaj tego nie potrzebują. Metody więc, wypróbowane przez liche były raczej nowatorskie. Po pierwsze uodpornił wampira na działanie naturalnego światła słonecznego, by nie musieć stale pracować w podziemiach. Do tego celu stworzył 'Słoneczko', które ubocznie wywoływało przymus snu - całkiem na miejscu. Przez pierwszy okres Daro nawet nie robiło różnicy czy śpi czy nie... potem zaś stało się to ucieczką od bólu gojących się ran, a czasem także samych operacji.<br>Problem jednak stanowiła regeneracja - jak kogoś rozpruć lub poddać działaniu podejrzanych specyfików, kiedy jego organizm od razu wszystko leczy i neutralizuje? Trzeba było - dla jego dobra oczywiście - pozbawić go tej możliwości. Jednocześnie jednak możliwość szybkiego powracania do zdrowia była nie mniej potrzebna niż jej brak - dlatego powstały 'Szwy'. Wspaniale zastępowały naturalną regenerację (w takich sztucznych warunkach), a liche miał nad nimi pełną kontrolę. Wampir stał się jednak... możliwy do zlikwidowania w dość łatwy sposób. By monitorować jego szybko zmieniający się stan stworzony więc został ostatni zaklęty przedmiot - 'Róża'. <br>Reszta to były liczne eksperymenty, badanie reakcji, wiercenie otworów w czaszce, próby telepatyczne, przymusowe porządkowanie myśli i długa rehabilitacja psychiatryczna (coś na jej kształt). Od razu trzeba powiedzieć, że spora część zabiegów była absolutnie zbędna - mag po prostu nie mógł przepuścić okazji do obejrzenia sobie od wewnątrz wampirzego ciała. To przecież nie zdarzało się codziennie! Nie miał jednak zamiaru podpadać krwiopijczej rodzinie, która starała się obserwować jego poczynania w mniej lub bardziej bezpośredni sposób. Planował więc odwrócić to co zrobił, kiedy doprowadzi już Dawida do stanu umysłowej używalności. I był na dobrej drodze - Daro wyrwał się ze swojego światka niebytu, obserwował otoczenie i uczył się jak na nie reagować. Miało potrwać jeszcze jakiś czas nim będzie gotowy stanąć przed rodziną - najpierw usunie się przedmioty, przywróci dawne funkcje organizmu, a potem dalej będzie będzie można pracować nad powoli budzącym się rozumem. A wtedy...<br>Wtedy do środka wparowała zniecierpliwiona rodzina, by porozmawiać z nieumarłym, a Daro, w którym obudzone zostały pierwotne lęki i odruchy wystraszył się ich obecności, zwiał ze swojej celi i uciekł.<br>Winą za to zdarzenie oczywiście obarczono maga, który go nie upilnował.<br><br>Młodego zaczęto szukać od razu, kiedy tylko zorientowano się co zaszło - w pogoń za nim ruszyła pokaźna gromada istot wszelkiej maści, ale odporny na zmęczenie, dziki i oszołomiony niespodziewaną wolnością, postanowił zostać mistrzem nierozważnych ucieczek i jakoś im umknął (a być może ktoś mu w tym pomógł). <br>Rodzina oczywiście szuka go do dziś - świadomi są (wyciągnęli wszystko co trzeba było z liche), że wampir nie odzyskał pełnej sprawności umysłowej, brakuje mu zdolności regeneracji i w ogóle źle to wszystko wygląda, ale wierzą, że to za mało, by członka ich rodu dobić. Oczywiście po 400 latach podchodzą do tego inaczej niż w miesiąc po ucieczce... ale nie zapomnieli o tym i nie mają zamiaru. Na wszystkich się to wydarzenie mniej lub bardziej wyraźnie odbiło - ci, którzy znali ich wcześniej i żyją do dziś, mogą to jedynie potwierdzić. Już i tak ekscentryczna rodzina zdziwaczała do granic arystokratycznej przyzwoitości - a każdy z jej członków na swój własny, oryginalny sposób (no dobra, niektórzy poszli raczej utartym szlakiem).<br><br><br><center>PODRÓŻE NIE-ZAKAZANE</center><br><br>Daro natomiast bawił się całkiem nieźle. Oczywiście pierwsze tygodnie były dość trudne - na nowo poznawał własne ciało i możliwości. Metodą prób i błędów uświadamiał sobie do czego jest zdolny (chodzenie, wspinaczka, przebywanie na słońcu), co musi robić (picie krwi, odsypianie, unikanie posiłków innych niż czerwona posoka) czego nie umie, a powinien się nauczyć (omijanie pułapek na zwierzęta, pływanie, polowanie) oraz czego robić nie powinien (beztroskie wchodzenie do miasta i kąsanie ludzi, napaści na uzbrojone osoby, dotykanie srebra - choć ładnie błyszczy itd.) <br>Powoli zaczynał rozumieć jakie są jego możliwości i ograniczenia, a kiedy to w końcu pojął, wszystko stało się poniekąd prostsze. Nie miałby jednak zbyt wielkich szans gdyby nie znalazły się osoby gotowe nieco go poduczyć i przyjąć w swe powykrzywiane szeregi. <br><br>Pierwsze co Daro zrobił, to oddalenie się od miejsca, gdzie wampiry żyły masowo - jako młody i niedoświadczony osobnik bał się spotkania z nimi. Szybko więc znalazł się na terenach zdominowanych przez inne rasy - także na tych dzikich, gdzie rządziły zwierzęta, elfy i zmiennokształtni. <br>No, elfy za wampirem raczej nie przepadały, bo aż zbyt dobrze było po nim widać, że przypominają mu jego dawny gryzak. W ogóle nie mogli z nim dojść do porozumienia. On także niezbyt chyba wiedział co chcą mu przekazać. <br>Nieco inaczej sprawa miała się ze zwierzołakami - choć nie wszystkie kontakty z nimi należałoby zaliczyć do przyjemnych, to ostatecznie Darcio w końcu znalazł kogoś, czyje postępowanie na swój sposób pojmował. <br><br>Przez długi czas trzymał się właśnie ze zmiennokształtnymi - oni korzystali z jego siły, sami zaś uczyli go polowania, przetrwania i mówili o niebezpieczeństwach na jakie można trafić w danym miejscu. Takie naturalne życie, nastawione na chwilę obecną, bardzo do Dawida pasowało. Mijały pokolenia, on przechodził na coraz to nowe ziemie i już jako doświadczony dzikus bawił się w najlepsze. Niewiele było zdarzeń, które odcisnęły na nim jakiś mocniejszy ślad - nie dlatego, że w ogóle nie był takowych częścią, a raczej dlatego, że zwyczajnie wykraczało to poza jego możliwości. I choć zawsze reagował gwałtownie i bardzo emocjonalnie, to niczego tak na dobrą sprawę nie rozpamiętywał - nie umiał zbyt długo stać w przysłowiowym miejscu.<br><br>Dlatego też dużo podróżował (albo raczej włóczył się) i w taki oto sposób zwiedził naprawdę wiele przeróżnych miejsc, nie raz opuszczając tereny Środkowej Alaranii. Niewiele było przeszkód zdolnych go powstrzymać - nie kiedy miał na karku te swoje 400 lat. Nawet inne wampiry czy stworzenia używające magii musiały się z nim liczyć - co nie zmienia faktu, że raczej nie często wchodził im w drogę. Możliwe jednak, że w końcu stałby się głównym agresorem w okolicy-gdzie-aktualnie-przebywał, ale znowu zdarzyło się coś, co jego (ponownie) ustabilizowane, koczownicze życie wiecznego łazęgi wywróciło do góry nogami.<br><br><br><center>ROMANS STULECIA</center><br><br>Była to bardzo piękna kobieta. Właściwie to nawet dwie. I na dobrą sprawę byli to mężczyźni. Bracia. I tylko jeden śliczny, a drugi raczej trudny do określenia tym słowem. Rio i Aim - tak się nazywali. Czarnowłosi i czerwonoocy - jeden bardzo młody, drugi zbliżony wiekiem do Daro, ale jakiś taki jeszcze mniej ogarnięty niż on. Pewnego wieczora wpadli w sidła Różaka. Prawie dosłownie.  <br>Weszli na jego teren kiedy był dosyć głodny i sprowokowali go tym, że od razu nie uciekli. Wtedy nadal nie przepadał za swoimi pobratymcami - nic dziwnego więc, że w końcu (wykorzystując swoją przewagę) zaatakował. <br>Intruzi nie mieli szans. Zdawało się, że nawet nie wiedzieli jak <i>spróbować</i> się bronić. Byli bardzo zdezorientowani. Tym zaskoczyli nawet samego Daro, który może wiele nie wiedział, ale nie spodziewał się takiej reakcji ze strony krwiopijców. To jednak było niczym w porównaniu z tym co stało się później - kiedy już ich obezwładnił, skrępował i zaczął wgapiać się w nich niczym szalony pająk w nieporadne muszki. <br><br>Może ktoś próbowałby się wyrwać. Może obmyśliłby plan albo nagle przypomniał sobie o magii, którą potrafi władać. Może ktoś prosiłby o litość (choć Daro nie sprawiał wrażenia osoby, na którą takie coś mogłoby podziałać). Ostrza ukryte pod ubraniem, użycie wszystkich sił, by przerwać więzy... cokolwiek co byłoby choć trochę logiczne. Ale nie.<br>Starszy z braci, taki kurdupel z chustą na szyi (a wcześniej na twarzy) zamiast się bohatersko szamotać, zwyczajnie wpadł w szpony paniki i rozpaczy (już po paru sekundach po związaniu) - i w kilka chwil rozpłakał się jak dziecko. I wcale nie zamierzał przy tym błagać - nie, przestały docierać do niego jakiekolwiek słowa i uwagi. Ryczał po prostu i chlipał na przemian, mamrocząc do siebie jaki to świat okrutny i jak bardzo trzeba było nie ruszać się z domu. Drugi mógł co najwyżej patrzeć na niego zszokowany i niepocieszony. A Daro... Daro mógł patrzeć zszokowany. <br>Właściwie zupełnie stracił rezon. <br>Przed chwilą gotowy do torturowania 'brzydkich, złych obcych' (a właściwie raczej upicia z nich kilka łyków krwi i wypuszczenia, o czym niestety nie mogli wiedzieć), w tamtym momencie stał ogłupiały nie mając najmniejszego pojęcia jak się zachować. Co robi się z płaczącym wampirem? Instynkty i przeczucia, którymi się kierował przestały działać - niezręczna sytuacja trwała do chwili, kiedy uruchomił się na nowo i zaniepokojony zaczął potrząsać niziołkiem starając mu się wbić do łba, że wszystko jest już w porządku i może się uspokoić. Jego gwałtowne akcje i brak poszanowania przestrzeni osobistej tylko pogorszyły sprawę, a Aim znalazł się na skraju wytrzymałości psychicznej. Biedak nie był gotowy na pożeranie żywcem (a tak to wszystko odbierał). Rio na szczęście zachował przytomność umysłu i udało mu się w końcu wtrącić do tej kotłowaniny myśli i niepasujących do nich czynów obu wampirów. Po kilku długich minutach krzyków, szarpaniny i jęków rozpaczy, sprawa została wyjaśniona, a chłopcy uwolnieni, choć nieco przy okazji poturbowani. <br>No dobra, może nie wszystko było tak do końca jasne - właściwie to nadal nikt nic nie wiedział i nie rozumiał, ale przynajmniej żaden już nie był związany. <br><br>Tak zaczęła się wspólna podróż tego braterskiego trójkąta. <br>Czarnowłose wampirzątka okazały się być arystokratami (choć wydziedziczonymi) i na dobrą sprawę nie miały dokąd się udać. Nie wiedziały też za bardzo jak radzić sobie poza granicami mroczno-cywilizowanego świata, więc Daro (wampirek nr 3) robił przez pewien czas za przewodnika grupy i prowadził swoich nowych towarzyszy przez dzikie ostępy.<br><br>Relacje między nimi zaczęły się szybko ocieplać - nie minęło wiele dni aż stali się praktycznie nierozłączni. Wtedy też Daro zrozumiał, że może żyć wśród innych krwiopijców i więcej - sprawia mu to wiele radości. Choć trzeba przyznać Rio i Aim byli po prostu wyjątkowi. Jeden praktycznie obłąkany, a drugi względnie normalny, co było jeszcze dziwniejsze. A do tego Daro. <br><br>To zacne trio wpadało w wiele mniejszych i większych kłopotów i ze wszystkich jakoś się ratowało, choć bardzo różnymi metodami - w końcu co trzy głowy to nie jedna i zawsze któremuś udało wpaść się na pomysł, który okazywał się być tym właściwym. (Albo i nie, ale w ostatecznym rozrachunku na to samo wychodziło).<br><br>Rio uczył się panować nad silniejszymi od niego (ale całkiem posłusznymi) braćmi i wykorzystywać ich potencjał lepiej niż byliby w stanie zrobić to samodzielnie. Sam też z resztą często się dla nich poświęcał - jako jedyny był bardziej akceptowany w obcych miastach i wioskach - umiał się porozumieć z ich mieszkańcami, wytłumaczyć zachowanie pozostałej dwójki i (niejednokrotnie) wziąć na siebie odpowiedzialność za ich czyny. Ale nawet mimo tego nigdzie nie udało im się zagrzać miejsca - Aim był świrem i maniakiem czystości, Daro robił co mu się podoba wyglądając przy tym co najmniej groźnie, a Rio dla odmiany, choć oczytany i dość inteligentny był do tego nieudolnym romantykiem zdobywającym serca (ale tylko serca i tylko po siostrzanemu) wszystkich panien w okolicy i ciała zdumiewającej liczby mężczyzn (albo go zazdrośnicy bili, albo... albo im się podobał i było jeszcze gorzej). Plus oczywiście - byli wampirami. Nie każda społeczność to akceptowała i nie raz nadzialiby się na widły od razu w bramie, gdyby nie ładna buźka niedoszłego kobieciarza, który umiał owinąć sobie wokół palca znaczną część strażników (choć naprawdę wolałby już odpoczywać w lesie, na korzeniach albo i w polu, na ziemi - no ale słońce. Tego nie umiał przeskoczyć).<br><br>Czekała go jednak jeszcze większa próba wytrwałości i determinacji - kiedy nogi zaniosły ich ponownie pod mury Maurii, dla nich miasta wręcz legendarnego - musiał stanąć oko w oko... z kobietą.<br>Ale nie zrobił tego bez powodu!<br><br><br><center>KRÓLESTWO ZA HAREM</center><br><center>(a ciało za pożyczkę)</center><br><br>Odkąd tylko przekroczyli bramę, wszystko szło nie tak jak należy. Czuli się (a przynajmniej on) niezręcznie i bardzo nie na miejscu. Gubili się, wpadali na przechodniów, potykali i w ogóle sprawiali wrażenie raczej upośledzonych. Tylko Daro zachowywał się w miarę swobodnie, no bo skoro już raz się z wampirami oswoił nie będzie teraz nagle zmieniał zdania. Jednak jego pewność siebie sprowadziła na nich kolejne nieszczęście - pewien śmiesznie ubrany jegomość łypał na nich podejrzliwie, a potem nawet uśmiechnął się z pobłażaniem, ukazując długie kły. Jego aura wcale się Dawidowi nie podobała i choć na początku wcale nie miał zamiaru atakować - w końcu to zrobił. W ruch poszły pięści, pazury, płyty chodnikowe, a w kulminacyjnym momencie - wyrwana z ziemi latarnia, którą oszalały różowowłosy zaczął wymachiwać na wszystkie strony ze skutkiem skutkiem wiadomym dla pobliskich ścian i witryn. Po stronie obcego stanął jakiś jego przyjaciel i jeszcze potem parę zainteresowanych osób. Dawida natomiast wsparł Aim, a Rio zdążył się strategicznie wycofać - tuż przed tym jak zjawiła się straż, by uporać się z 'problemami'.<br><br>Tak Daro i jego niziołkowaty brat wylądowali w celi. A właściwie w dwóch oddzielnych. <br>Jeden krwawił i ciągle tracił siły, drugi - dostał ataku histerii po zobaczeniu kolonii kurzowych kotów, które w ciasnej przestrzeni otaczały go ze wszystkich stron. Nie wyglądało to kolorowo. <br>Ale od czego był najmłodszy braciszek?<br><br>Rio szybko wpadł na pomysł - jego zdaniem - prawie idealny, by wyciągnąć złapanych przyjaciół. W pobliżu miejsca feralnego zdarzenia działał bank. Bank prowadzony przez jakąś szanowną wampirzycę. A w nim na pewno znajdowało się duuużo pieniędzy... samotny wampir jednak porzucił myśl o rabowaniu go, zamiast tego postanawiając poprosić o pożyczkę (czy też może raczej kredyt bankowy). Nie chciał jednak robić tego normalną drogą. Po pierwsze - nie za bardzo wiedział jak. Po drugie - nie miał czasu na te wszystkie papierki i urzędników, a nie wiedział ilu i jakich z nich się tam spodziewać. Jego zdaniem więc najbezpieczniej było uderzyć od razu do szefowej... znaczy spotkać się właśnie z nią, bez żadnych pośredników. Sprawa była pilna, a choć słyszała to na pewno tysiąc razy to Rio czuł, że jest w tej wyjątkowości szczególny. A właściwie nie on - a Daro i Aim wykańczający się powoli w celach.<br>Gotowy na wszystko, wparował do siedziby Elleanore i od razu przystąpił do szturmowania drzwi prowadzących do podziemnych części (choć po uprzejmym zapytaniu, gdzie znajdzie właścicielkę). W porównaniu do ewentualnych uzbrojonych wojskowych lub prawdziwych bandytów wypadał raczej marnie - ot, chudzinka w koszulce i spodniach, nie mająca przy sobie dosłownie nic poza urokiem osobistym, który teraz na nic się nie przydawał. W przeciwieństwie jednak do strzegących swej pani i jej biznesu stada wilkołaków był sobą i tym zyskał sobie przychylność losu. Poza tym kiedy chodziło o braci <i>nic</i> nie mogło go powstrzymać; włącznie z prawami fizyki, logiki i energią wszechświata, a co dopiero mówić o bandzie rzucających się nań zmiennokształtnych. <br>Jak oszalały biegł przez korytarze, otwierał drzwi, zatrzaskiwał, zrzucał z siebie kolejne pół-zwierzę, uciekał, odskakiwał, padał pod czyimś ciężarem, wyrywał się - i tak do skutku. Kiedy dotarł do biura Elleanore wyglądał jak tuzin nieszczęść, z wilkiem zamiast ramienia. Nie zrobił też raczej wrażenia osoby, której można pożyczyć <i>jakiekolwiek</i> pieniądze, ani nawet - osoby, która tego chce.<br>Może to kwestia tego, że wpadł do gabinetu z rozwianym włosem i rozdartą na wszystkie możliwe sposoby koszulą i jęcząco proszącym zawodzeniem starał się namówić szanowną damę, aby wzięła jego ciało, koniecznie, całe i to jak najszybciej (drobne przejęzyczenie). <br>Trudno było o bardziej zdesperowaną ladacznicę, zwłaszcza, gdy w nie trzymające się kupy zdania, wplatał od czasu do czasu ,,Zapłacę, obiecuję! Zapłacę!".<br>Jednak jak tu nie wysłuchać kogoś, kto ciągnięty przez kilku dorosłych mężczyzn nadal skamle, trzymając się blatu biurka i wbija weń swoje przydługie szpony?<br>Wampirzyca wyczuła, że za takim zachowaniem musi się coś kryć i zwolniła swoją wierną wataszkę z obowiązku wyrzucenia intruza na bruk, najlepiej na słońce.<br>Kiedy Rio w końcu zrozumiał, że zostanie wysłuchany zaczął wszystko wyjaśniać, choć na początku nieskładnie. Po kilku minutach stało się jednak jasne, że nie chce płacić kobiecie za spędzenie z nim nocy (przynajmniej nie teraz), a pragnie wziąć kredyt, by móc uwolnić 'konających' braci ze strasznego, ponurego i bardzo źle zorganizowanego więzienia (brak natychmiastowej pomocy medyczno-psychiatrycznej i zapasu kilku gatunków krwi to jakiś skandal!), bo oni potrzebują jego opieki, nie poradzą sobie sami, że nikt go nie wysłucha i w ogóle wszyscy zginą jeżeli Elka się nie ulituje. Wzmiankę o ciele dodał zaś dlatego, że nie za bardzo miał jak inaczej zapłacić... gotów był jednak nawet oddawać się marynarzom (całe szczęście, że Mauria nie miała portu) po to tylko, by uzbierać wystarczającą sumę.<br>Nie jego desperackie zapewnienia przekonały jednak wampirzycę, by zająć się tą sprawą - zająć, bo zamiast dawać pieniądze obcemu o dziwnych zapędach, postanowiła ostatecznie udać się z nim do aresztu, by na własne oczy zobaczyć o co chodzi. Przy tym wszystkim co właśnie odstawił, mały spacerek był nawet wskazany.<br><br><br><center>SREBRNOWŁOSA I TRZY WAMPIRKI</center> <br><br>Kiedy Elleanore i jej towarzysze doszli na miejsce, prowadzeni przez to skaczącego, to trzęsącego się z emocji, to chlipiącego radośnie Rio w stanie depresyjnym, zastali coś czego się być może nie spodziewali - wampir mówił prawie-prawdę!<br>Wpuszczeni bez problemów do aresztu (no, może był jeden mały problem, ale stanowił go czarnowłosy, który na szczęście w końcu się uspokoił) stali się świadkami zapowiedzi upadku wampirzego królestwa w postaci dwóch przedstawicieli młodszego pokolenia, które dopiero miało się w przyszłości rozmnożyć.<br>Jeden z więźniów - niski, ubrany w czarno-czerwone wdzianko, z chustką podciągniętą pod same oczy, wił się pośrodku celi i kręcąc się wokół własnej osi z paniką wymalowaną w źrenicach patrzył na kąty, ściany i od czasu do czasu rzucał w nie tworzony przez siebie białawy proszek. Potem siadał, podciągał kolana pod brodę, nogi obejmował rękami i zaczynał się nerwowo kiwać. Kiwał się kiwał, aż podskakiwał nagle i na powrót zaczynał wirować sypiąc proszek. Wydawał przy tym jakieś bliżej nieokreślone jęki rozpaczy i drgał podejrzanie. <br>Drugi z szanownych braci natomiast wył w sąsiednim pomieszczeniu - leżał na pryczy, pozszywany i różowowłosy, w poplamionej krwią, podartej koszuli (która nawiasem mówiąc była nadal w lepszym stanie niż ta należąca do Rio) i wbijał pazury w ścianę. Rozdzierającym bębenki głosem wygłodzonej psiny charczał o krew. Krew i kurczaki. Czasem zrywał się, poczochrał włosy i znowu zaczynał wyć: że jest głodny, że mu zimno, że chce ciasteczek (bardzo dziwna prośba jak na wampira), że wszystkich zaraz rozszarpie, ale uprzejmie prosi, żeby ktoś przyszedł i opowiedział mu coś ciekawego, bo w celi jest strasznie nudno. <br>I tak w kółko. Obaj.<br><br>Jednak nie to miało być najbardziej szokujące. Na to strażnicy byli... być może nawet jakoś przygotowani. To Elleanore zrobiła (powiedziała) to, co absolutnie wybiło wszystkich z rytmu. Wszystkich. Zbrojnych, jej wilkołaczych podwładnych, a także samą trójkę wampirków. Z kamienną twarzą i całkowitym spokojem, bez tłumaczenia się choćby jednym słowem oświadczyła, że weźmie więźniów do siebie i przypilnuje, by nie latali po mieście i nie sprawiali kolejnych kłopotów. <br>Nikt nie miał odwagi jej się przeciwstawić, z resztą - mało kto chyba był w stanie pozbierać myśli. Zaskoczenie odebrało im mowę i nawet rozgadany z natury Rio patrzył tylko na nią szeroko otwartymi oczami wyrażającymi niepohamowane zdziwienie. Nim zdążył się odezwać i zapytać, czy nie żartuje, spiorunowała go wzrokiem i kazała mu już nie odstawiać takiego cyrku jaki robił, kiedy tutaj szli. Jej cichy, stanowczy głos wyprostował mu plecy marszem ostrzegawczych ciarek, więc nawet nie odpowiedział. Po prostu przyjął to do wiadomości. <br>Następnie padło z jej ust pytanie, na które odpowiedzieć już musiał - jego treść skupiała się na tym, czy może ręczyć za swoich braci i czy oni się go w jakikolwiek sposób słuchają.<br>Czarnowłosy wrócił do swojego werbalnego żywiołu - najpierw pokiwał głową, potem pokiwał szybciej, a potem tak głosem jak i mową ciała gorąco zapewnił, że tak, oczywiście - braciszkowie są kochani, potulni i w ogóle nie sprawiają problemów (tylko takie malutkie). Takie niegroźne misie, które <i>wyjątkowo</i> dały się wytrącić z równowagi. Jest w stanie oddać za nich głowę - i tu jego monolog został przerwany przez gest jej dłoni. Poparzyła jeszcze raz na więźniów - jeden być może zarejestrował jej słowa, ale ściany zbyt go przerażały, aby poświęcić ich analizie wystarczająco wiele uwagi, drugi zaś chyba wcale nie zrozumiał o co chodzi. Wgapiał się w najbliższego strażnika i wyciągając rękę przez kraty starał się dosięgnąć jego 'śmiesznego nosa'.<br><br>Wbrew podejrzeniom co poniektórych, wypuszczeni stali się o wiele mniej problematyczni - obaj rzucili się na Rio (Aim by go przytulić, Daro, by go ugryźć) i w sumie bez problemów dali się wyprowadzić na zewnątrz (no, może najpierw trzeba było przekonać różowowłosego, by nie dziabał po kolei wszystkich zgromadzonych). Po drodze Rio wyjaśnił chłopakom (i samemu sobie) co zaszło i na dobrą sprawę dopiero wtedy to pojęli - szli z pełną ufnością za panią Elleanore (Elcią!) do jej posiadłości (domku!), by zobaczyć co z nimi zrobi. <br><br><br><center>NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ </center><br><br>Chłopcy zamieszkali u Elci. Obie strony trzymały się jakoś przez niemal dwa tygodnie, ale w końcu napięcie zaczęło rosnąć. Stale nadzorowani chłopcy nie mogli wychodzić swobodnie do miasta i zaczynali się w banku kisić, nie mówiąc o tym, że sprawiali kłopoty - a ponętna kobieta jakoś nadal nie rozkochiwała się w mężnym i przystojnym Kyorinie. Czyli Riosiu, którego prawdziwe imię poznała przez wtargnięcie jego wcale niezapowiedzianej siostrzyczki - Kiki. Rio i Aim mieli swoje tajemnice, które nie miały wyjść na światło dzienne, a teraz zostały niemalże wyśpiewane. W dodatku Rio przybył do Maurii z bardzo konkretnym planem, który już na wstępnie legł w gruzach (jednocześnie zapowiadając sposób w jaki skończy sama kamienica).<br>Czy ktoś uwierzyłby, że chciał jedynie?... z resztą nieważne. <br>Elcia wiedziała nie tylko kim są on, ale również - Daro.<br><br>,,Zmuszeni" do ucieczki pod niemą groźbą wydania ich osobom, w których ręce absolutnie nie chcieli wpaść (Rio i Aim przez stare porachunki, Kiki przez sprawy matrymonialne) postanowili niezwłocznie opuścić bank. Tylko musieli poczekać do zachodu.<br><br><br><center>BIEGNIJ DARO, BIEGNIJ!</center><br><br> Uciekali wszyscy. Daro jednak długo nie pojmował dlaczego Rio tak panicznie zaczął bać się Elki i samego miasta - Maurii. Przecież to on ich tam przecież wcześniej zaprowadził! Ale był mądry, więc pewnie miał swoje powody. <br>Jednym z nich mogła być nieprzyjazna pozycja Elci i to, że poznała ich prawdziwe imiona, któryś z jakiś powodów zabraniał im ich używać. Drugim mogła być biedroneczka, czyli mała wampirka zwana przez braci ,,siostrą”, która przyplątała się całkiem znienacka do banku, w którym mieszkali. Trzecim zaś to, że kiedy wychodzili ostatni raz w pośpiechu, to instytucja i cała kamienica runęły. Różowowłosy został zwyzywany przez to zdrowo, ale sam nie skojarzył, że usunięcie magią chaosu jednej ze ścian (w dobrej wierze!) miało wpływ na całą konstrukcję. Chciał tylko pomóc.<br><br>Wtedy też zaczęła się ich rejterada. Przerażony do granic Rio prowadził wszystkich poza mury wampirzego miasta. Niziutki Aim jako-tako nadążał, to samo Kiki. Daro również. Z resztą uciekali nie po raz pierwszy. Zwykle udawało im się coś zepsuć albo zbyt szybko pokazać ząbki tam, gdzie krwiopijców nie witano fanfarami. Ewakuację mieli wyćwiczoną do ułomnej perfekcji. Ale teraz po raz pierwszy Daro czuł w braciach tyle buzującej adrenaliny, tyle napięcia i zmieszanych emocji. Ulga i wściekłość, agresja i strach - zastanawiająca u Riosia kombinacja. Aim głównie się bał i żałował, że plan się nie powiódł. Kiki…w sumie Daro nie miał pojęcia o czym myślała i czy w ogóle. A on? Udzieliły im się braciszkowe nerwy i zaczął rozumieć, że wpadli w poważne kłopoty. W żadnym innym znanym mu ośrodku cywilizacji nie było tylu innych wampirów - w dodatku na ich usługach bujała się cała masa ożywionych truposzczaków, a to paskudztwo w dużej liczbie było trudne do pokonania. Może więc dobrze, że nie postawili na atak, ale taktyczne wycofanie się. I nawet mieli szansę!<br><br>Było tylko jedno ale - za burdel jaki udało im się zrobić w banku niechybnie powinni być oficjalnie ścigani i żadne najbliższe okolice mrocznego miasta nie były dla nich dobrą kryjówką. Musieli jak najszybciej zniknąć. Z tym, że… Aim i Rio nie mogli kontynuować ucieczki kiedy nastał brzask. Kiki miała jakiś tam amulet, ale przebywanie na słońcu i dla niej nie było zbytnio komfortowe. Sam Dawid nie wiedział jak to się stało, ale chyba sam zaproponował - że oni się schowają, a on zmyli trop. Najedzony był, więc miał zapas siły - mógł przez cały dzień kluczyć między drzewami i nie zwalniając tempa pozostawiać mylne (i prawdziwe) tropy. Dla braciszków.<br>Nie było to pierwsze rozdzielenie w ich życiu, więc nawet na początku nie było mu przykro. Zostawił swoich jedynych towarzyszy z nową-starą ,,siostrzyczką”, i sam aż do zachodu przedzierał się na południe.<br><br>Następne dni, a później tygodnie wędrował to w dzień, to po nocy, stale w tym samym kierunku. Oddaliwszy się od Maurii stracił część swojej czujności, ale jednocześnie zaczynał odczuwać pewien istotny brak. Już dawno nie musiał radzić sobie sam. Było coś smutnego w kładzeniu się bez gadających braci u boku; w ciszy nieprzerywanej piskami ani naganą czy śmiechem. Smak ich krwi, który już mu się przejadł zaczął stawać się miłym, kuszącym wspomnieniem. Nie było kogo dźgnąć palcem, na kogo wpaść. Nie można już było przytulić się do pachnących ostro włosów Riosia, do wiecznie czystego Aima. Można było jedynie lizać od czasu do czasu kołnierzyk własnej koszuli, coraz brudniejszej, coraz bardziej szarej. I trzeba było myśleć. Przetrwać. Coś… zacząć robić.<br><br>Dawid mimo bycia kaleką umysłową dość szybko oswoił się z nowymi wymaganiami - wiele lat spędził decydując sam o sobie zanim spotkał swoich wampirzych kompanów. Musiał teraz jedynie wrócić do dawnych zwyczajów i zapomnieć o tym czego wymagało od niego czarnowłose rodzeństwo. I choć czasami rozglądał się na boki jakby szukając ich wzrokiem, to był gotowy pobalować na własną rękę. Właściwie to dawno nie miał aż tyle swobody.<br>Z tym, że jakoś mu ona nie smakowała. Ciągle powtarzał sobie, że przecież za pewien czas znowu się wszyscy spotkają. Że odszedł, by ułatwić im zgubienie pościgu. Że to jest część planu. Ich wspólnego planu. I on nadal trwa, tak samo jak trwa ich braterstwo. Nie ważne czy ta dziwna dziewczynka nadal z nimi siedzi. Przecież nie ukradnie mu miejsca! Nie mogłaby. <br>Poirytowany mimo wszystko, że nie ma braci na oku, od czasu do czasu warknął sam do siebie. Ale ufał im. Z resztą, dobra - chcą siedzieć z nią to niech siedzą! On też sobie kogoś znajdzie! <br>A potem przypominał sobie o ,,wspólnym planie” i uspokajał się - to oczywiste, że był dla nich ważniejszy.<br><br>Polował często, przeważnie gryząc leśne i polne zwierzęta. Podjadał jagody, które zawsze miały na niego ten sam wpływ - nie najlepszy. Gonił za ptakami i wypłaszał kuropatwy, jak wiejski psiak, skacząc na nie z jazgotem. Dzień za dniem upływał w zasadzie na sielankowej wędrówce. Zagrożenie stało się odległe, a nowe wyzwania rozbudzały w Różaku ducha zdobywcy. Na nowo uczył się porozumiewać z innymi bez pośrednictwa braci. Udało mu się nawet nie rzucić na każdego kto wpadł mu pod nogi! W zasadzie… w zasadzie czuł, że nie jest już taki dziki jak niegdyś, choć nie rozumiał tych zmian. Wytresowany przez Rio i ugłaskany ręką drugiego brata stał się wrażliwy na cudze potrzeby - pierwsza myśl zawsze co prawda była egoistycznym ,,chcę!”, ale za nią od razu pojawiała się druga: ,,a on/ona?”. Sam nie umiał tego przeanalizować, ale dostrzegał w sobie nową umiejętność. Potrafił stanąć przed nieznajomą i puścić ją nawet jej nie dotknąwszy. Kiedy przepędzano go skądś siekierą pokazywał uspokajający gest dłońmi i oddalał się. No, może zdarzyło mu się kilka napadów, ale ostatecznie był grzecznym wampirkiem. Takim, którego można polubić. Był z siebie dumny.<br><br>Po kilku tygodniach, trochę już znużony tułaczką i gotowy na eksperymenty postanowił zajrzeć do niewielkiej wsi. W głowie miał jedynie, by najeść się zawczasu i nikogo nie ugryźć już na wstępie. Starał się nie obłapiać innych bez pozwolenia, a po tym jak sklecał zdania wywnioskować można było, że to przydrożny głupek. Jak więc się zdziwił, kiedy pozwolono mu zostać w stodole i spać na sianie! Rozłożony na chrzęszczącej stercie czuł złudne bicie własnego, martwego serca. Bycie otoczonym przez te wszystkie istotki; czujące i mówiące w swoich językach, śmiejące się, krzyczące i szepczące, ogrzewało jego ciało niemal jak świeżo wypita krew. Z pewnym zaskoczeniem stwierdził, że lubi to ciepło. Potrzebuje go. Tych istotek. Tego by były blisko.<br><br>Zawalił następnego dnia, kiedy powodowany gwałtowną miłością do świata przytulił narzeczoną jednego z chłopów. W następnej wiosce przepłoszył konie, a w jeszcze kolejnej połamał studniowego żurawia. Ale! Nie zawsze pierwszego dnia. Nie zawsze drugiego. Kiedy w jednej z osad udało mu się ulokować na tydzień, tak stał się pewny swoich umiejętności społecznych, że zapragnął ruszyć do miasta.<br>Właśnie wtedy trafem na jego drodze pojawiła się brama.<br><br><center>WITAMY W LEWENDELL</center>
  • Najnowsze posty napisane przez: Daro
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data