Caitria wychowała się na ulicach Nandan-Ther. Była sierotą, która odkąd pamięta żyła w biedzie i ubóstwie, bez domu i kogoś, komu mogłaby bezgranicznie ufać. Potrafiła sobie poradzić w postaci żebrania o przynajmniej odrobinę jedzenia, okradaniu tych, którzy mieli cokolwiek bądź brania udziału w akcjach dziecięcych grup. Żyła tak aż do blisko trzynastego roku życia. Potem stało się coś, co wywróciło jej życie do góry nogami. Jej zmiennokształtna natura nieraz pomagała jej w uciecze po nieudanej kradzieży bądź ukrywaniem się przed większymi bandziorami, którzy odbierali małym złodziejom to, co ukradli. Z czasem jednak stała się jej przekleństwem, rzeczą, która zwróciła na nią uwagę pewnych osób. W mieście żyło wielu ludzi, którzy gotowi byli wiele zapłacić za spędzenie nocy z kotołaczką. Z tego powodu Caitria została porwana przez grupę mężczyzn, którzy zmusili ją do pracy w zamtuzie.
Przez dwa lata był tam więziona, nie otrzymując wynagrodzenia za swoją pracę. Dostawała jedynie jedzenie i wodę i to w dodatku tylko tyle, aby mogła przetrwać do następnego posiłku. Natomiast podczas swoich usług wpajano w nią alkohol. Po części sama to robiła byle zapomnieć o tym co się dzieje. Przez dnie była zamknięta w niewielkim pokoju, po nocach zaś, pod czujnym okiem jej pracodawców, ruszała zaspokajać pragnienia klientów. Po dwóch lat właściciel przybytku zaczął darzyć ją pewnym zaufaniem. Stopniowo otrzymywała coraz większą swobodę. Nadszedł też dzień, w którym mogła bez przeszkód chodzić po mieście, na noc rzecz jasna wracając do burdelu. Kotołaczka spędzała tylko ułamek tego czasu na odpoczynku, który był jej niezbędny. Każdą chwilę, którą tylko posiadała, poświęcała na zarabianie dzięki najróżniejszym pracom: dostarczaniu przesyłek po całym mieście, przekazywaniu listów odpowiednim osobom czy chociażby myciu ubrań. Cały czas jednak była pod czujnym okiem ochroniarzy. Nie mogli pozwolić na stratę tak cennego towaru. Dzięki zarobionym pieniądzom mogła sobie pozwolić na nieco lepsze wyżywienie, ale kosztem snu. Co ciekawe wszystkie te wydarzenia nie złamały jej woli i tylko ją umocniły.
Pewnego razu przypadkiem dostała się na poddasze pewnej akademii, chowając się przed grupą fanatyków rasowych. Przez otwór w podłodze z zafascynowaniem obserwowała zajęcia. Przez całe życie zamieszkiwała slumsy, więc nie widziała nigdy, żeby ktoś dysponował tak rozległą wiedzą na jakiś temat. Wracała tam co jakiś czas jeśli pozwalała jej na to praca, przyglądając się kolejnym zajęciom, szczególnie tym z medycyny. Myśl, że istnieją ludzie, którzy tak łatwo potrafią uzdrowić istotę, była dla niej czymś niesamowitym. Odkąd pamiętała, każda rana była problemem, a każda choroba ryzykiem.
Kotołaczka przez nowy tryb życia zaczęła pracować coraz mniej co przełożyło się na jej zarobki, a sen w jej harmonogramie już prawie nie istniał. W końcu postanowiła, że nie może tak dłużej żyć. Odnalazła swojego starego znajomego, z którym niegdyś okradała targarzy, a który wisiał jej kilka przysług. Teraz był naprawdę znanym złodziejem o nienagannej reputacji. Oznaczało to, że potrafi okraść prawie wszystkich, prawie. Caitria zaoferowała mu kradzież pieniędzy należących do jej pracodawcy, z którym jej znajomy w normalnej sytuacji nie chciał zadzierać. Złodziej na szczęście się zgodził. Udało im się wynieść z burdelu olbrzymią sumę pieniędzy. Nie podzielili się jednak na pół, jak to wcześniej uzgodnili. Złodziej zabrał sobie znaczną część, zostawiając kotołaczce bardzo niewiele. Jednak w zamian pomógł jej wydostać się z miasta.
Udała się do Adrionu, gdzie miała zamiar zapisać się do akademii medycznej. Nie było jednak to takie łatwe. Listy chętnych były bardzo długie, a w dodatku wielu z nich mogło pomóc sobie sporymi sumami pieniężnymi. Caitria zaczęła szukać w mieście pracy. Zaskoczyło ją, jak wiele ma teraz czasu, musiała także przyzwyczaić się do nowego rytmu dobowego, teraz o wiele mniej korzystniejsze było spanie w dzień. Miała też okazję zacząć leczyć rany i wszystkie przypadłości nabyte podczas poprzedniego zawodu. Po wielu miesiącach udało jej się zebrać dość sporo ruenów, oszczędzając przy tym na samej sobie ile tylko się dało, czasami nawet głodując. To w końcu otworzyło jej drzwi akademii.
Caitrii udało się zacząć naukę, lecz tutaj tak naprawdę zaczynała się ciężka, wyboista droga. Kotołaczce brakowało chociażby podstawowych umiejętności czytania czy pisania, których musiała się uczyć w wolnym czasie. Sama nauka medycyny była dla niej czymś trudnym, w dodatku musiała stale zarabiać, chociażby na swoje skromne utrzymanie. Nauka była dla niej bardzo wymagającym czasem, choć nie bardziej niż życie na ulicach Nandan-Ther. Co prawda sporo osób z akademii potępiało ją i pogardzało nią, chociażby przez jej braki wiedzy. Miała jednak także przyjaciół, którzy wiedzieli o jej przeszłości i podziwiali jej determinację w dążeniu do celu.
Ukończyła naukę w wieku dwudziestu jeden lat, nikt nie mógł zaprzeczyć, że była jedną z najlepszych osób, które opuściły mury akademii. Inni uczniowie posiadali wiele alternatyw, ale dla niej od zdobycia zawodu zależało całe życie.
Zaczęła wędrować po różnych zakątkach Alaranii, sądząc, że teraz łatwo jej będzie zarobić trochę grosza. Szybko jednak przekonała się, że fakt bycia kotołaczką i brak magii sprawia, że staje się medykiem gorszego sortu. Nie chciano jej w żadnym z większych miast, zawsze był ktoś lepszy do wykonywania tej pracy, ktoś, kto potrafił zamykać rany jednym zaklęciem. Caitira, nie widząc większego wyboru, zaczęła wędrować po wioskach, lecząc rany oraz choroby prostych chłopów. Czasem prosili też by pomóc im wyleczyć krowę czy świnię. Ci nieraz traktowali ją z niemal nabożną czcią, czując uwielbienie do jej wiedzy. Wręczali jej przynajmniej jedzenie lub jakieś inne przedmioty, które zazwyczaj sprzedawała.
Pewnego razu zawędrowała do Rododendronii, gdzie okazało się, że potrzeba każdego medyka, nawet pozbawionego zdolności magicznych. Spodobało jej się to miejsce, jednak nie na tyle, aby zostać tam na stałe. Po prostu wraca tam za każdym razem, kiedy potrzebuje trochę stabilizacji. Zarówno pod względem miejsca pobytu, jak i przychodu pieniędzy.
W wieku dwudziestu trzech lat przekonała się, że cierpi na nieuleczalną chorobę weneryczną, która pozostawała w cieniu przez lata i dopiero teraz się ujawniła, powoli zabijając ją od środka. Kotołaczka rozpaczliwie zaczęła szukać leku na swoją przypadłość. Wędrowała do najlepszych magów i uzdrowicieli, gdziekolwiek pozwoliły jej na to pieniądze, lecz żaden nie mógł jej pomóc na stałe. Zaklęcia i preparaty pomagały zregenerować martwą tkankę, ale choroba cały czas postępowała.
W swoich poszukiwaniach zaczęła zwracać się do swoich starych kontaktów w półświatku. Gildie złodziei często posiadały informację o wpływowych ludziach, cenych przedmiotach i magicznych artefaktach. W jednym z takich miejsc usłyszała kilka ważnych informacji: „szlachta”, „choroba”, „magiczny medalion”. Więcej nie potrzebowała. Reszty mogła dowiedzieć się na własną rękę. Udała się tropem plotek i dotarła do posiadłości magnata. Kręciła się przy niej kilka dni i nocy w swojej kociej formie. Pan na włościach okazał się ojcem, a jego córka śmiertelnie chora. Dziewczyna utrzymywała się przy życiu dzięki magicznemu medalionowi. W pierwszej kolejności Caitria chciała przekonać magnata do współpracy żeby pożyczyć amulet i go skopiować u jakiegoś maga lub chociażby poznać imię jego twórcy, ale ojciec dziewczynki nie chciał nawet o tym słyszeć. Spędziła więc kilka kolejnych dni by przyjrzeć się działaniu medalionu. Kiedy czas mijał kotołaczka biła się z myślami, ale nie widząc wyboru, ukradła medalion i uciekła. Od tego wydarzenia minęło kilka lat lecz z tego powodu dalej dręczy ją poczucie winy, jednak wmawia sobie, że poświęcając życie jednej istoty ona może uratować więcej istnień.
W swoich podróżach Caitria dotarła do Rubidii. Spotkało ją tam małe wydarzenie w postaci ratunku pewnej harpii lecz niestety ich drogi się rozeszły. W każdej chwili gotowa jest opuścić granice miasta i wybrać się dalej w świat.