Oglądasz profil – Dwayt

W tej karcie postaci zostały wprowadzone zmiany i wymagają one ponownej akceptacji
Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Dwayt Dragneel
Rasa:
Wilkołak
Płeć:
Nieokreślono
Wiek:
25 lat
Wygląda na:
0 lat
Profesje:
Majątek:
Sława:

Aura

Przeciętna, barachitowa aura, o szmaragdowej poświacie. W powietrzu można wyczuć zapach wilgotnej ziemi. W dotyku jest giętka i gładka a w smaku lepka lecz łagodna.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Dwayt
Grupy:

Skontaktuj się z Dwayt

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
13
Rejestracja:
13 lat temu
Ostatnio aktywny:
13 lat temu
Liczba postów:
132
(0.14% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.03)
Najaktywniejszy na forum:
Elisia
(Posty: 25 / 18.94% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
Podróż do Elisi [Dwayt i Tia]
(Posty: 17 / 12.88% wszystkich postów użytkownika)

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:silny, wytrwały, odporny
Zwinność:bardzo zręczny, błyskawiczny, precyzyjny
Percepcja:wszechsłyszący, niezwykle czuły węch, nieznaczny zmysł magiczny
Umysł:pojętny, ineligentny
Prezencja:olśniewający, szarmancki, przekonywujący

Umiejętności

TropienieMistrz
WspinaczkaBiegły
EtykietaBiegły
Gra na fortepianieBiegły
Gra na skrzypcachMistrz
TaniecOpanowany
PływaniePodstawowy
Skradanie sięOpanowany
Walka mieczem jednoręcznymMistrz

Cechy Specjalne

Przemiana w wilka wilkołakaDar
Migoczący krokDar
Przez krótką chwilę - maksymalnie 1 minute. Jest w stanie poruszać się tak szybko, że ludzki wzrok nie może go wyłapać.
Natychmiastowa regeneracjaDar
Może zregenerować całe swoje ciało praktycznie natychmiast. Regeneracja nie obejmuje mózgu i serca.
Odporność na zmęczenieDar

Magia: Intuicyjna

Nowicjusz

Przedmioty Magiczne

Pierścień wilkówZaklęty
Pierścien ten spoczywa zwtkle na jego wskazującym palcu lewej dłoni i umożliwia pełną kontrole nad przemianą w wilkołaka, może jej dokonać kiedy zeche i może ją powstrzymać w czasie pełni księżyca

Charakter

TAB/TABDwayt jest spokojnym, zrównoważonym osobnikiem płci męskiej. Nigdy nie łączy spraw zawodowych ze sprawami prywatnymi. Uwielbia walkę i tylko na tym się zna. Nie jest zbyt łasy na złoto, potrzebuje go tyle, by zaspokoić potrzeby pierwsze, takie jak jedzenie, picie, odpoczynek. Kiedy był w armii uczony był na zabójcę wszystkiego, co jest wrogie jest rasom rozumnym. Silverius uwielbia alkohol, także zawsze ma przy sobie butlę gorzałki, piwa, czy bimbru, który sam pędził.

Wygląd

TAB/TABWidzisz przed sobą dość wysokiego młodziana. Postać jest dobrze zbudowana. Chłopak ma krótko ścięte, złoto-szatynowe włosy wyglądające niczym sierść wilka. Twarz jego bardzo poważna, spokojna, opanowana. Oczy ma miodowe, niemal złote. Z podbródka odstaje kosmyk włosów ścięty na tzw. kozią bródkę. Porusza się lekko, swobodnie, cicho. Wydaje się, iż każdy jego ruch jest bardzo dobrze przemyślany i pewny. Na szyi ma naszyjnik, na którym zawieszony jest wielki kieł.

Historia

Dwayt urodził się w małej wiosce na kontynencie Tauros. Od dziecka był zaczepliwy, miał pociąg do kłótni słownych, czy mordobicia. Rodzice mieli z nim ogromną udrękę, lecz kochali syna. Chłopak w wieku pięciu lat notorycznie wracał do domu pobity, brudny, z potarganymi ubraniami. Rzadko kiedy przyjmował karę, głównie uciekał przez okno, gdy miała być wymierzona. Rodzice nie mieli już do niego sił i wynajęli opiekuna. Był nim przyjaciel rodziny, emerytowany członek armii pobliskiego miasta - Forothar.
Chłopak wiele nauczył się podczas przebywania z mężczyzną. Podstawy dyscypliny, czy kultura osobista zaledwie po roku bycia razem nie była już mu obca, co nie znaczy, że zawsze jej przestrzegał. Stawiał też pierwsze kroki w zakresie taktyki i walki bronią białą, co było wielce przydatne w jego przypadku. Minęło zaledwie parę lat, nim nabrał krzepy i męskiej budowy ciała, a honor i odwaga stały się cenionymi wartościami w jego życiu.
Kiedy Dwayt wiedział już wszystko, co stary człowiek chciał mu przekazać, postanowił, tak jak swój mentor, dołączyć do armii. W ciągu kilkunastu lat przebywania z byłym żołnierzem chłopak nabrał dużej odporności na alkohol, co robiło z niego dobry materiał na wojaka. Sam potrafił wypić beczkę piwa, odprowadzić swych kolegów do domu, a na koniec rzucić dość wyraźnie swoje hasło, które brzmiało \\\\\\\\\'Pić... To trzeba umić!\\\\\\\\\'.
W wieku osiemnastu lat zgłosił się na wstawkę i od razu stwierdzili, że młodzian się nadaje. Po kilku miesiącach zabrali go do koszar i przydzielili mu pryczę. Chłopak miał bardzo łatwy start, gdyż był wychowywany przez emerytowanego żołdaka, także niezmiernie szybko zdobywał nowe tytuły i zyskiwał szacunek w oczach oficerów i generałów. Choć był bardzo dobrym i kompetentnym żołnierzem, to niestety miał swoją wadę, za którą wielokrotnie był karany. Jego miłość do alkoholu wkrótce przysłużyła się do tego, iż został wyrzucony z armii.
Pewnego dnia, kiedy wrócił z patrolu miał zdać raport oficerowi. Oczywiście do oficera nie wypadało wpadać z pustymi rękami, nawet, jeżeli oddawało się mu raport. Dwayt więc wyciągnął spod łóżka bukłak z bimbrem, który sam pędził w piwnicach koszar, po czym wesołym krokiem podążył w stronę pokoju oficera. Po kilkudziesięciu minutach \\\\\\\\\'rozmów\\\\\\\\\' oficer wyszedł z pokoiku i krokiem od ściany do ściany opuścił koszary, po czym wpadł w najeżone igłami krzaki i tam zasnął. Dwayt szybko uciekł z miejsca \\\\\\\\\'pogawędki\\\\\\\\\' i poszedł do koszar, gdzie winien się wtedy znajdować. Po kilku godzinach znaleziono oficera, całego posiniaczonego od odbijania się od ścian, oraz całego poharatanego od kolców wystających z łodyg krzaka, w którym spędził ostatni czas. Oficer wiedział, że nie mógł pić na służbie, także powiedział, iż został pobity, lecz z grzeczności nie powiedział przez kogo. W tym czasie ktoś z grupy, która zebrała się wokół \\\\\\\\\'pobitego\\\\\\\\\' osobnika, wykrzyczał, iż zrobił to ten pijak Dwayt. Co do tego nie mogło być wątpliwości, gdyż już kilka razy młodzian był karany za picie alkoholu i wszczynanie bójek. Z dnia na dzień wyrzucili go z armii. Młodzian był bardzo odważny i postanowił utrzeć nosa tym, którzy go wyrzucali, oraz zabrać sobie pamiątkę po członkostwie w wojsku. Zszedł do piwnicy. Wszyscy patrzyli mu na ręce, a Dwayt uśmiechnął się wtedy zadziornie, wszedł pod schody, do ciemnego kąta, pakując wtedy ekwipunek żołnierza, czyli kołczan i pochwę na miecz, do plecaka, po czym wytargał kilkudziesięciu-litrową butlę okrytą kocami. Wniósł ją po schodach, a woń bardzo mocnego alkoholu ciągnęła się za nią w odległości kilku metrów. Wyszedł z piwnicy, po czym także z drugiego pomieszczenia, którego wyjście prowadziło na podwórze. Stanął przed wrotami, które były wyjściem z koszar, a gdy się otwierały, otworzył butlę bimbru i wypił połowę jej zawartości, po czym rzucił nią w bok rozwalając ją o kamienny mur. Uśmiechnął się wtedy szeroko i chwiejąc się na boki krzyknął:
- A chędożcie się popaprańce! - po tych słowach ruszył przez bramę i chwiejnym krokiem podążył na ulice miasta.
Za złoto, które dostawał za członkostwo w armii wykupił możliwość przedostania się z Forothar do Nandar-Ther, miasta, jak mu powiedziano, bimbrem i wódą płynącego. Pomyślał, że tam znajdzie swoje miejsce, wśród swoich. W miedzy czasie na rok zatrzymał się w dziwnej wiosce gdzie dołączył do najemników z którymi pracował.









Biały wilk:


- Dwayt! Wstawaj! Raz, dwa! - rozległ się niski głos czarnowłosego mężczyzny - Teferiusa.
- Co...? Gdzie...? Jak...? To nie ja! - wymamrotał z początku budzony młodzian, po czym wykrzyczał ostatnie słowa i wstał energicznie, rozglądając się na boki.
- Wstawaj! Stary jest zdenerwowany, już dawno miałeś być u niego! - wyjaśnił postaci mówiąc doń jakby karcącym tonem.
- Dobra, dobra. Nie baw się w Attana... - stwierdził po chwili lekko zaspanym głosem.
- OFICERA Attana! - dobiegł głos z okolic wejścia do pomieszczenia, po czym postać pojawiła się w pokoiku trzymając ręce założone za plecami. - I znowu to samo Dwaycie... Przespałeś porę śniadaniową, obiadową, a jeszcze około dwudziestu minut i przespałbyś kolacje. Wiem, że jesteś po ciężkiej walce i winieneś odpoczywać, ale bez przesady! - wykrzyczał ostatnie zdanie, po czym odwrócił się na pięcie. - Zjedz coś i przyjdź do mojego pokoju. Chciałbym z Tobą porozmawiać... bez świadków.
- Jasne... - Dwayt wymamrotał po cichu, po czym, kiedy oficer już wyszedł, sięgnął pod łóżko i wyciągnął bukłak. Otworzył go i wypił połowę zawartości za jednym zamachem. - No... To śniadanie mamy z głowy... Teraz... - wymamrotał usta ocierając, po czym na Teferiusa spojrzał pytająco. - Gdzie jest piwo?
- Masz... - Czarnowłosy chłopak pokręcił głową na boki i zza pazuchy wyciągnąwszy butlę piwa podał ją Dwaytowi.
- Nooo! Dobry obiadek! - uśmiechnął się szeroko i odkorkował butlę, upijając połowę piwa zeń, po czym oddał ją Teferiusowi. - Dzięki. To idę do starego...
- Dobra... Ale wiesz! Poślady zwarte! - zarechotał wesoło przestrzegając go palcem.
- Się wie! - Dwayt także zaśmiał się, po czym lekko chwiejnym krokiem ruszył do pokoju oficera Attana.
- Czterdzieści! - rozległ się głośny krzyk, który dobiegał z gabinetu oficera. - Czterdzieści butli! W ciągu tygodnia! A dopiero środa! - Attan krzyczał jak opętany, kiedy przewracał butle po różnego rodzaju trunkach, które spokojnie spoczywały na ziemi. Dwayt w tym czasie grzebał sobie w uchu małym palcem i spoglądał gdzieś daleko, za okno, które znajdowało się przed nim.
- Nie drzyj się, jeśli łaska, mości oficerze... - ostatnie słowo Dwayt powiedział dość sarkastycznie.
- Jak mogłeś tyle wychlać! - spytał podirytowanym tonem, po chwili siadając naprzeciw Dwayt. Młodzian odetchnął głebiej, po czym spojrzał na tęgiego mężczyznę w czarno - niebieskim mundurze.
- Widzisz... Attuś... - zaczął powoli, spokojnym, pełnym poczucia winy tonem.
- OFICERZE ATTANIE!! - przerwał mu niezwłocznie wykrzykując słowa i niemal opluwając swego rozmówcę.
- No, to przecież mówię... Oficerze Attanie... Bo ja... tego... no... imieniny miałem! Tak! Imieniny! - zaczął kręcić Dwayt, po czym uśmiechnął się niewinnie.
- Trzy dni z rzędu? - spytał krótko oficer kręcąc głową na boki. - Wiesz, że trzymamy Cie tu tylko dlatego, iż setki razy uratowałeś nam tyłki. Ale wiedz, że jeszcze kilka takich akcji, a wyślemy Cie na zieloną trawkę. - powiedział dość poważnie do Dwayta i odetchnął głębiej.
- Tak jest... - wymamrotał Dwayt, po czym sam westchnął ciężko.
- Widziano w okolicy Wilkołaka. - Attan wstał, założył ręce za plecami, jak to zwykł robić i odwrócił się w stronę okna.
- Wilkołaka? Tutaj? - Młodzian spojrzał nieco zdezorientowany na postać.
- Taa... Co gorsza! To nie był zwykły wilkołak... Był biały... - oficer mówił z przejęciem i wyraźnym zaniepokojeniem.
- Gdzie dokładnie?
- Niedaleko... Na zachodzie od miasta, w Lesie Wisielców.
- Wilkołak to nie jest błaha sprawa... Trzeba się go pozbyć, nim zrobi się ich więcej.
- Weźmiesz dwóch żołdaków, kogo chcesz i pójdziesz na patrol. Tej nocy będzie pierwsza kwarta, zatem wilkołak nie będzie aż tak silny. Macie szanse go zabić.
- Jasne... - stwierdził krótko Dwayt, po czym wstał i wyszedł poprawiając swój miecz w pochwie.
Młodzian wszedłszy na stołówkę, wziął talerz i ująwszy pieczony udziec usiadł przy stole.
- Dobra! Trzęsidupy! - krzyknął głośno podczas gryzienia mięcha. - Który jest na tyle twardy, by ruszyć tyłek z koszar dziś w nocy? - po tym pytaniu prawie każdy wstał i krzyknął coś w rodzaju \\\\\\\\\'Ja!\\\\\\\\\'. Teferius podniósł brew pytająco, szturchnął delikatnie łokciem Dwayta.
- Co jest grane? - zapytał szeptem postaci.
- Wilkołak w Lesie Wisielców. - stwierdził krótko, szeptem, po czym rozejrzał się po jadalni. - Ty, Ja i ktoś, kogo nie będzie nam brakować, jeżeli ewentualnie zginie... - uśmiechnął się szeroko i wskazał na tęgiego mężczyznę z bujną brodą i wieloma tatuażami na ciele. - Ty! Tors...tras...sratu...tatu... Torian! Torian idziesz z nami.
- A co jest do zrobienia? - wymamrotał przełykając kawałek udźca, widać specjalnie się nie denerwował.
- Wilkołak... - Dwayt uśmiechnął się wtedy, widać wyczekując reakcji Toriana. Cała jadalnia ucichła, a mężczyzna zląkł się przez chwilę. Jednak, by nie okazywać słabości, wstał, uderzył pięścią w stół, po czym zaśmiał się ochryple.
- Wspaniale! Właśnie o tym marzyłem! O prawdziwej walce!
- To dobrze... Lecz wiedz, że może być Twoją ostatnią... - Dwayt stwierdził poważnie, a po chwili wybuchł gromkim śmiechem rzucając kość za siebie. - Spokojnie... Zabijemy go, zanim zdąży powiedzieć \\\\\\\\\'wyuzdana dziewka\\\\\\\\\' ! - dodał śmiejąc się wesoło.
Spotkali się około osiemnastej godziny w małej kanciapie, gdzie były wymyślane plany walki i różne taktyki. W owym pomieszczeniu mieściło się ledwo kilka osób, gdyż był przeznaczony jedynie dla oficera, generała i ewentualnie dwóch taktyków. Dwayt dostał pozwolenie na ułożenie tam planu walki ze stworem.
- Dobra... Plan jest taki... - zaczął słowami młodzian, po czym zaczął omawiać plan. - I wtedy Torian przy chędoży mu przez łeb swym toporzyskiem! I będzie koniec z paskudą. - uśmiechnął się szeroko uderzając pięścią w mały, znajdujący się na środku pomieszczenia stolik. - Ma piździć w nocy, także ubierzcie się ciepło.
Wrota otworzyły się dość wolno, ale po kilkunastu sekundach zeń wyszły trzy osoby. Młodzian o kruczoczarnych, długich włosach, z ciężką kuszą na plecach oraz małym sztyletem przy pasie, ogromny, łysy chłop z toporem zawieszonym przez ramie, oraz drugi młody mężczyzna, o kasztanowych, krótko ściętych włosach. Postać miała swój rapier w pochwie mocno przypiętej do pasa. Ruszyli wolnym krokiem, przez śnieg, na zachód w las... Las, zwany Lasem Wisielców.
Dwayt wskazał na prawo Teferiusowi, a ten powoli podążył w miejsce wskazane przez kasztanowo-włosego młodziana. Wysunął swoją kuszę powoli na przód, naciągnął nań srebrny bełt, po czym cichym krokiem szedł przed siebie. Torian oparł się na swym wielkim toporze, paznokcie zaczął wycierać o swą niebiesko - czarną opończę, starał się sprawiać pozory w ogóle nie przejętego tym, iż nad nimi wisi bardzo trudna walka. Teferius przykucnął powoli, wymierzył kuszę, oparł ją powoli, delikatnie na swym ramieniu, rozejrzał się jeszcze raz w koło, a po sekundzie z jamy wyskoczył lis i popędził wgłąb lasu. Wszyscy odetchnęli głębiej, Teferius opuścił kuszę z wolna i dołączył do grupy. Torian po godzinie patrolu zaczął zachowywać się bardzo głośno. Chciał już wywołać tego wilkołaka i mieć sprawę za sobą.
- Mam dość! - wykrzyczał tęgi mężczyzna, po czym zarzucił topór na ramie i ruszył w noc, wgłąb lasu.
- Czekaj... idiota! - krzyknął podobnie głośno Dwayt i pobiegł zań wyciągając miecz z pochwy. Za nim Teferius podążył oburącz łapiąc swą kuszę.
- Wyłaź wilku! Zmierz się ze mną! - ryknął głośno Torian, uniósł przed pierś swój topór i stanął w gotowości na lekko ugiętych nogach. Kiedy usłyszał za sobą coś biegnącego od razu odwrócił się i rzucił w postać toporem. Dwayt na szczęście uchylił się na czas, a Teferiusowi topór odciął jedynie kosmyk jego kruczoczarnych włosów i wbił się w drzewo. Torian odetchnął z ulgą widząc przyjaciół, a po chwili, ni stąd ni zowąd padł na ziemie, a na nim leżał już ogromny, biały wilk. Tęgi chłop bronił się jak mógł, uderzał szamotał się, kopał. Dzięki swej sile zrzucił z siebie wilkołaka i pozbierał się dość szybko jak na swoją posturę.
- Wracaj po broń, my go zajmiemy! - krzyknął Dwayt i ruszył na wilkołaka robiąc pod niego gwałtowny wślizg i pchnął mieczem w miejsce, gdzie człowiek posiada krytyczny punkt - aortę.
- A co z planem? - ryknął zdenerwowany całą tą sytuacją Teferius i wymierzył w wilkołaka.
- Chrzanić plan, strzelaj! - odpowiedział Dwayt, po tym, jak odskoczył w bok po kolejnym, zbyt wolnym jak na niego, ciosie likantropa. Wilkołak wykonał wielki skok w górę, po czym chwycił gałęzi nad sobą i zniknął gdzieś między drzewami.
Torian wyciągnął ogromny topór z drzewa, po czym odwrócił się do kompanów z wyrazem strachu na twarzy rozejrzał się wkoło zdenerwowany.
- Za Tobą! - rozległ się krzyk kusznika, a gdy tęgi mężczyzna się odwrócił, zobaczył ogromnego, białego wilkołaka, a z pyska stwora spływała krew. Torian nie mógł się ruszyć, strach go sparaliżował, a wilk wykorzystał sytuację. Wiedział, iż z takiego osobnika może być wspaniały wilczy kompan, lecz Torian go zlekceważył... Musiał zginąć. Wilkołak wziął zamach i uderzył z ogromną siłą pazurami w głowę łysego, brodatego mężczyzny. Po sekundzie jego łeb pofrunął w stronę Dwayta i Teferiusa.
- Szlag! - zaklął głośno kasztanowo-włosy młodzian, po czym chwycił mocniej miecz i ruszył na stwora. - Ubezpieczaj mnie! Nie spuszczaj go z oczu!
- Jasne... - wysyczał Teferius, wymierzył w Dwayta, który stał nad bezgłowymi zwłokami Toriana, po czym wypuścił bełt idealnie obok ucha swego kompana prosto w prawą pierś stwora. Wilkołak zawył z bólu czując przeszywający, zimny, niczym śmierć dotyk srebra, jednak nie poddał się. Nabrał rozpędu, przeskoczył Dwayta i spadł na kusznika uderzając go mocno w pierś swą umięśnioną łapą. Dwayt zawrócił i zadał mocne pchnięcie w żebra wilkołaka, po czym uniósł nogę i kopnął go mocno w to samo miejsce, przy okazji z łatwością wyciągając miecz, który zaklinował się między żebrami stwora. Teferius pozbierał się i ujął kuszę kuśtykając do drzewa, po czym oparł się do niego i znów naładował z wolna kuszę. Za ten czas Dwayt zajmował wilkołaka. Stwór podniósł łapę i zaatakował nią uderzeniem z góry, zaś drugą od boku nie dając możliwości łatwego uniku swemu przeciwnikowi. Fechmistrz zaś uśmiechnął się wtedy pewnie, uniósł miecz w górę, by ręka wilkołaka nabiła się na ostrze oręża, po czym padł na ziemie kopiąc wilkołaka w kolano starając się złamać mu nogę. Teferius w końcu naładował kuszę i uniósł ją do wystrzału. Z lewej ręki cieknął mu strumień krwi, a prawa była także dość mocno poharatana, lecz kusznik nie poddawał się.
- Padnij! - krzyknął ponownie, po czym wystrzelił bełt w to samo miejsce, gdzie uderzył poprzedni, kiedy Dwayt padł na ziemie. Wilkołak po raz drugi poczuł ten sam ból i znów wyminął fechmistrza biegnąc na postać, która bardziej mu zagrażała. Uderzył ją w zranione ramie pięścią z taką siłą, że Teferius niemal sfrunął w dół, po chwili uderzając o śnieg. Nie był w stanie już nic zrobić. Dwayt splunął w bok, ujął mocniej swój rapier, zaczął powoli robić kroki w bok, zataczając razem z wilkołakiem koła. Każdy myślał nad następnym ruchem. Stwór rzucił się pierwszy. Wyskoczył na wroga z łapami wyciągniętymi ku jego głowie. Dwayt przewidział ten ruch i rzucił się na ziemie pchając mieczem z całej siły w brzuch przelatującego potwora. Krew likantropa spłynęła po ostrzu. Młodzian wyciągnął szybko miecz z brzucha stwora, po czym wstał energicznie z ziemi i otarł pot z czoła, o dziwo był jeszcze nie zraniony. Aż do tej chwili, kiedy wilkołak wylądował i wykonał zwód. Nabrał nieco śniegu do swej ogromnej łapy, po czym rzucił w twarz przeciwnika.Wilkołak złapał za ramie młodziana i rzucił nim daleko, niczym kawałkiem mięcha. Dwayt spadł na śnieg, przetarł krew płynącą z oka, po czym spojrzał gniewnie na stwora. Wyciągnął zza pazuchy swój bukłak, odkorkował go i wypił zawartość za jednym zamachem. Ruszył po chwili na wroga, rzucił w niego bukłakiem. Oczywiście wiedział, iż pojemnik nie zrobi stworowi najmniejszej krzywdy, lecz była to tylko dywersja. Kiedy wilkołak oberwał w pysk bukłakiem mężczyzna wyskoczył w górę i skierował swój atak w prawą pierś potwora. W te same miejsce, gdzie trafiły dwa bełty Teferiusa. Zatopił swój miecz w klatce piersiowej likantropa, po czym odskoczył w tył, niestety zbyt gwałtownie. Miecz złamał się, kiedy Dwayt nim szarpnął, ponieważ zaklinował się między twardymi kośćmi oraz skórą stwora.
- Psia Cie chędożona w dupę mać! - zaklął głośno, po czym rzucił się do ucieczki. Wilkołak skoczył za nim i jednym, szybkim ruchem powalił go na ziemię, po chwili wskakując na niego. Zaczęła się szamotanina, wilk za wszelką cenę chciał go ugryźć i w końcu mu się udało. Zatopił swe kły w ramieniu Dwayt, a ten, nie wiedząc co poczynić zatopił własne w szyi wilkołaka, natrafiając na jego tętnicę. Krew spłynęła po zębach młodziana, jak i po futrze białego stwora, po czym wilkołak odskoczył w tył, a gdy lądował zachwiał się i upadł. Mężczyzna wykorzystał sytuację i wskoczył na stwora bijąc go z całej siły po pysku. Wilkołak był już prawie martwy, tyle razy oberwał w nos, najbardziej czułe miejsce, że nie był w stanie już się ruszać. Dwayt sięgnął po bełt, który leżał w śniegu, najprawdopodobniej Teferius musiał go upuścić. Młodzian chwycił drzewiec bełtu oburącz, po czym wbił srebrny grot w serce potwora. Ten zawył głośno, wygiął się i padł na ziemie martwy. Dwayt wstał, ruszył chwiejnym krokiem przed siebie tylko po to, aby po chwili paść nieprzytomny.
- Wyjdzie z tego... Chorobę zdołaliśmy zneutralizować, ale do pewnego stopnia. - powiedział znachor wyczekując reakcji swego rozmówcy.
- Jak to do pewnego stopnia?!? - krzyknął zdenerwowany oficer Attan, po czym wszedł za zasłonę, a jego oczom ukazał się Dwayt... lecz był jakiś inny. Na stoliczku obok łoża, w którym odpoczywał młodzian, w drewnianej misce pełnej wody, znajdował się ogromny wilczy siekacz.
- Zapewniam Pana, Oficerze, iż Dwayt będzie nad sobą panował, nawet podczas pełni, jednak jego wyglądu nie możemy zmienić, jest to pamiątka po wilkołaku, z którym toczył bitwę. - powiedział ciepłym tonem znachor, po czym wzrok skierował na leżącego obok, dalej nieprzytomnego Teferiusa. Attan podszedł do łoża Dwayta i zmierzył postać wzrokiem.
- Jak przebiegła akcja? - zapytał, oczywiście znając już wynik walki, jak i straty, które ponieśli.
- Wilkołak jest martwy... Straciliśmy Toriana, ale, na szczęście średnio go lubiłem... - Dwayt uśmiechnął się szeroko, po czym syknął z bólu.
- Dobrze... Zatem odpoczywaj. - rzucił przez ramie Attan wychodząc za zasłonę.
- Co z Teferiusem? - młodzian zapytał znachora, wskazał podbródkiem na czarnowłosego mężczyznę leżącego obok na łożu.
- Ma dużo ran powierzchownych, jedna jest głęboka, nic mu nie jest, wyjdzie z tego.
- Zachędożyście... - Dwayt uśmiechnął się, po czym opadł na łoże i zasnął.
  • Najnowsze posty napisane przez: Dwayt
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • Re: [Okolice miasta] Ucieczka.
            Kolejna kobieta prawiąca o miłości nic o niej nie wiedząc, to wszystko wydawało mu się śmieszne, w młodości każda nasłuchała się opowieści o księciach którzy ratowali uwięzione w wieżach księżniczki, a …
    12 Odpowiedzi
    6087 Odsłony
    Ostatni post 13 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Okolice miasta] Ucieczka.
            Wysłuchał kolejnych wiązanek słownych wypowiedzianych przez czarodziejkę. Spokojnie i z dystansem przyjął oskarżenia kierowane z jej ust ku jego osobie, po czym zaczął powoli odpowiadać na każde kolejne…
    12 Odpowiedzi
    6087 Odsłony
    Ostatni post 13 lat temu Wyświetl najnowszy post
  • Re: [Okolice miasta] Ucieczka.
            Takiej wojowniczej postawy Megaery się spodziewał. Piorunujący wzrok kobiety nie onieśmielał go, a na pewno nie sprawiał, że wstydził się tego co uczynił, chciał dać jej nieco przyjemności, nie widział …
    12 Odpowiedzi
    6087 Odsłony
    Ostatni post 13 lat temu Wyświetl najnowszy post