Jej historia jest dość burzliwa.
Poczynając od jej poczęcia, jej ojcem... właściwie to za dużo powiedziane... Jej stwórcami była pokusa i człowiek. oboje niezbyt znaczący, zero miłości, zero zobowiązań. Dlatego też kiedy owa pokusa zaszła w ciążę nie miała żadnych skrupułów by porzucić swe dziecko na ulicy.
Akurat na ... nieszczęście, niemowlę trafiło w łapy znanego nekromaty Mazeranta. W Maurii był on jednym z dwunastu nekromatów zasiadających w radzie. I tak się złożyło, że był też z nich najsilniejszy.
Przygarnął niemowlę, choć nie dlatego , że je pokochał, czy chciał dać malej istocie schronienia. Sahela - bo tak ją nazwał ( imię znaczy podrzutek)
O Saheli oczywiście nikt nie wiedział, wychowywała, a raczej przetrzymywana była w lochach, bez światła, albo z jedną świecą. Dostawała mało pożywienia, ciepła miłości. To był bardzo surowy chów. Uczyła się mówić, pierwsze słowo jakie wypowiedziała to ''tak jest!'', mówienia uczyl ją sługa Mazeranta jednak Sahela nigdy nie poznała jego twarzy, zawsze był za ścianą grubego lustra.
Kiedy miała 7 lat plan jej mistrza zaczął wchodzić w życie, Sahela została pozbawiona skrzydeł i ogona, następnie z upływem czasu zadawano jej kolejne rany. Nie raniono jej by przypodobać się Mazerantowi. Miało to konkretny cel. Każda zadana jej rana była nasączona jakimiś eliksirami, a to wzmacniającymi siłę, a to szybkość, inteligencję, odporność na trucizny.
Tak więc z każdą raną Sahela stawała się albo silniejsza, albo słabsza. Wszystko było wynikiem prób i błędów.
W wieku 8 lat do ran doszły jej nauki posługiwania się sztyletami i biczem. Za każde błędnie wykonane zadanie otrzymywała karę, albo była to chłosta, albo brak kolacji i śniadania. Nigdy się nie sprzeciwiła, wykonywała twardo rozkazy. Oprócz treningów siłowych i :ulepszania miała też inne ćwiczenia, np. mając zaledwie 10 lat dostała kruka - pisklę, Sahela uwielbiała go, przytulała, uczyła latać *choć sama tego nie potrafiła), karmiła, nawet kiedy ona była głodna, po roku kazano jej by go zabiła gołymi rękoma. Na początku się sprzeciwiła i otrzymała za to karę... Mistrz Mazerant posłużył się jakąś starożytną techniką.. jakby łyżką wydrążył w jej serce.. nie było go.. po prostu została jej dziura... ale mimo to Sahela wciąż żyła... po tym zabiegu dochodziła do siebie latami.. przez rok spała, przez kolejne leżała przykuta do twardej posadzki. W końcu uwolniono ją z kajdan i dano tego samego kruka. Zabiła go bez mrugnięcia okiem. Stała się... kimś idealnym dla Mazeranta. Bezwzględnym sługą który wykonywał jego zadania. Oczywiście zastygłe mięśnie znów musiała rozruszać, znów zadawano jej kolejne rany.
W między czasie w dziurze po jej sercu zaczęło się coś dziać, Sahela nie powiedziała o tym Mistrzowi ponieważ nauczono ją by nigdy się nie skarżyła. Pewnej nocy z dziury wyleciał kruk... podobny do tego którego zabiła... na początku dobyła sztyletów i chciała się go pozbyć jednak za każdym razem ptak unikał ciosu , albo się rozpływał w powietrzu.
W końcu Sahela coś poczuła, jego.. smutek? żal? strach? niepokój? nie wiedziała jak to nazwać. jednak od tego czasu byli nierozłączni. Drama - tak nazwała Sahela swoją duszę, towarzyszyła jej już zawsze. Ptak rozpływał się w obecności mistrza i kogokolwiek, jednak Sahela wciąż czuła jego obecność. To dzięki Dramie poznała na nowo emocje, choć ich nie okazywała.
W kolejnych latach pokusa (o ile w ogóle można ją tak nazwać) uczyła się o demonach, strategii, różnorodnych dziedzin magii... poznała też tajniki seksu...
Po jej 120 latach Mistrz Mazerant w końcu stwierdził że dorosła by ujrzeć świat. Dostała swoją pierwszą misję. Miała zlikwidować jednego z przeciwników mistrza. Tak też zrobiła. do tego była stworzona. Po kilku następnych zleceniach nie mogła już przebywać w Maurii, musiała ją opuścić, zmieniła wygląd, lecz nieznacznie. Dostała też kolejną ranę- na czole, dzięki niej Mistrz mógł się z nią komunikować kiedy chciał.
Ruszyła w świat, by czekać na jego polecenie.