Sheo urodził się w pewnym opuszczonym miejscu, w miejscu do którego zwykły śmiertelnik nie miał wstępu. Miejsce to było błędnie mylone z
piekłem, nazwane przez innych ''Otchłań''. Sheo nie miał łatwo - opuszczony przez rodziców i rodzinę, musiał radzić sobie sam w miejscu którego
kompletnie nie znał. Rodzina zostawiła mu tylko jakiś dziwny pentagram. Wydawało mu się że nie ma tam nikogo po za nim, totalnie opustoszałe i
wymarłe miejsce. Wędrował bez sensu przez bardzo długi czas, jedyne za co mógł dziękować losowi to fakt iż nie głodniał. Po latach chłopak
zdecydowanie zmężniał, wiedział jak sobie radzić w tak trudnych chwilach. Mogłoby się wydawać że stał się teraz barbarzyński i brutalny dla
wszystkich, można byłoby powiedzieć że jest to prawda - jednak chłopak przezwyciężył chęć zemsty na rodzinie i zachował te myśli głęboko w
sobie. Właśnie na tych pustych terenach przyrzekł sobie że zawsze będzie przestrzegać prawa, tak aby zapobiec nawrotom nienawiści do
świata.
Krocząc przez pustkowia Otchłani chłopak w końcu dotarł do jakiegoś miasta, nie wiedział kompletnie kogo może zastać w środku. Postanowił
jednak przekroczyć bramę, która wydawała się być jedynym wejściem do miasta które było otoczone wysokimi murami. Sheo zawsze był bardzo
odważny, jednak tym razem czuł w środku pewien niepokój i strach. Szedł dość powoli, w pewnym momencie zwątpił i chciał zawrócić, było
jednak za późno o kilka minut - został dawno zauważony przez strażników, którzy ruszyli w jego stronę z bronią. Było ich pięciu, 3 biegło z
przodu zaś pozostała dwójka trzymała się z tyłu. Chłopak nie wiedział dlaczego, jego wzrok nie był za dobry i dopiero gdy Ci byli jakieś 100
metrów przed nim zauważył że pierwsza trójka ubrana była w ciężką zbroję z wielkimi mieczami i młotami bojowymi, zaś ta dwójka z tyłu biegła z
łukami.
Gdy nieznajomi strażnicy zbliżali się do niego, chłopak wiedział że nie mają oni pokojowych zamiarów względem niego. Przekonał się o tym gdy
jeden z łuczników wystrzelił dwie strzały prosto w jego głowę. Chłopak nie wiedział jak się zachować, więc stał w miejscu..uniósł ręce do góry i
ukląkł przed nimi. Strażnicy podbiegli do niego i jeden z nich od razu uderzył go rękojeścią miecza w głowę - przez co Sheo stracił przytomność.
Obudził się w jakimś ciemnym miejscu, ręce przykute ciężkimi kajdanami z łańcuchem przyczepionym do ściany, zupełnie jak pies. Na głowie miał
jakiś worek z dziwnego materiału - nic nie widział. Było tam strasznie wilgotno i zimno, młody chłopak chwilę później poczuł że obok niego leżą
rozkładające się już zwłoki jakiegoś człowieka.
-Hej, nowy! - Sheo nikogo nie widział, więc przypuścił że po prostu mu się przesłyszało. -Nowy! - usłyszał po raz drugi, wciąż nie widział gdzie
ten ktoś stoi. Głos ucichł, a chłopak prawdopodobnie został sam w swojej celi.
Gdy siedział tak przykuty rozmyślał co to za głos, zdecydowanie była to kobieta - nie mógł określić jej wieku...był strasznie przyjemny dla ucha i
pogodny. -Sheo tak? - zapytała ponownie nieznajoma kobieta. -Tak, Sheo...kim jesteś? - chłopak zaczął się rwać, lecz nie przyniosło to
żadnego efektu. -Spokojnie, zrobisz sobie jeszcze krzywdę. Wielu próbowało i kończyli tak jak ten obok Ciebie. - powiedziała dość poważnym
głosem, zaraz po tym chłopak usłyszał kroki, widocznie ktoś się do niego zbliżał. Poczuł dość delikatny dotyk na prawym ramieniu. -Uwolnię Cię,
w zamian za pomoc w ucieczce. - wyszeptała do ucha dziewczyna i czekała na odpowiedź chłopca. -Jak masz na imię? - Sheo zupełnie
zignorował to co powiedziała dziewczyna, chcąc dowiedzieć się jak ma na imię - było to dla niego bardzo ważne. Dziewczyna zdjęła ten
dziwaczny worek z głowy chłopca i ukazała mu się piękna blond włosa dziewczyna, o nie przeciętnym biuście. Chłopak od razu poczerwieniał,
jednak aby zapobiec kompromitacji spuścił głowę w dół. -Chodźmy - powiedziała dziewczyna, a właściwie kobieta i szybkim ruchem ręki przecięła
kajdany. Chłopak chwycił swój talizman, który wydawał mu się zupełnie bezużyteczny. Gdy miał nim cisnąć w ścianę, zaczęła z niego wypływać
jakaś dziwna substancja, która po chwili wybuchła. Chłopak przeraził się, kompletnie nie wiedział co się dzieje - przez tyle lat nosił coś takiego,
zupełnie nie wiedząc o specjalnych właściwościach. Gdy dym opadł w ręku trzymał ogień w formie łuku, który był zimny - ponadto, był
niebieskiego koloru. Chwycił go pewniej prawą ręką, zaraz po tym w lewej pojawiła się również niebieska ognista strzała. Wycelował w ścianę i
puścił ognistą cięciwę. To co się stało zdecydowanie przerosło oczekiwania młodego chłopaka, ściana została całkowicie zniszczona - mur który
znajdował się za ścianą również. Dziewczyna zaczęła uciekać, chłopak biegł tuż za nią. -Gdzie biegniesz? - zapytał nieznajomą. -Dziękuję za
pomoc, powiedziała i nachyliła się nad chłopakiem - po czym pocałowała go w czoło i znikła. Dosłownie rozpłynęła się w powietrzu, chłopak teraz
na głowie miał całą straż. Chłopak przypomniał sobie pewne miejsce, miejsce gdzie zostawiła go rodzina...chciał się teraz znaleźć. To pragnienie
spowodowało coś bardzo dziwnego, ogień całkowicie zajął jego ciało a on chwilę pojawił się właśnie w tym miejscu. W tamtym dziwnym
momencie postanowił że zacznie szukać sensu życia i ucieknie z tego okropnego świata.