Oglądasz profil – Machia

Awatar użytkownika

Ogólne

Godność:
Menachia "Machia"
Rasa:
Fellarian
Płeć:
Kobieta
Wiek:
26 lat
Wygląda na:
19 lat
Profesje:
Złodziej, Rzemieślnik, Włóczęga
Majątek:
Ubogi
Sława:
Nieznany

Aura

Próbując odczytać tę aurę, przygniecie cię ona, drogi czytelniku, ciężarem swej własnej przeszłości, błędów i nieprawdy. Nie sposób na nią spojrzeć choćby przez blask, którym emanuje, a przez to trudno dostrzec dominującą barwę. Na pewno razi złoty odcień, lecz miesza się on z drobnymi odznaczeniami cyny i miedzi. Aura wydaje się nader potężna, lecz nie sposób przewidzieć, czy jest taka faktycznie, czy to tylko jej gra - pozory, którymi mami oraz zadziwia. Trudniejsza do odczytania od wzrokowego aspektu jest woń emanacji - bije ona niesłychanym chłodem, który pochłania zapach smoły, węgla i przypalonych skrzydeł. Przez cięższe aspekty trudno jest w ogóle zwrócić uwagę na pierwej wspomniany chłód. Odważnego czytelnika jednak uspokaja kojący, ledwo słyszalny szept liści, a lepki posmak zdaje się łagodzić pikanterię i wcześniej odkryte wrażenia. Nawet fakt, czy aura stąpa twardo po ziemi, czy też jest miękka niczym puch, jest trudny do ustalenia - wydaje się ona zarówno taka, jak i taka. Gdy już myślimy, że ukazała nam wszystkie swoje atuty, emanacja zaskakuje nagłą giętkością, strasząc ostrymi jak brzytwa końcami. Wydaje się gładka, aczkolwiek sprawia wrażenie niepewnej - i to jest w niej jednocześnie niebezpieczne, jednocześnie przyciągające. Całość przysłoni na koniec poświata z bursztynu, niczym kurtyna kończąc ten akt pełen nieprzewidywalności i ułudy.

Informacje o graczu

Nazwa użytkownika:
Machia
Wiek:
23
Grupy:
Płeć gracza:
Kobieta

Skontaktuj się z Machia

Pola kontaktu widoczne tylko dla zalogowanych użytkowników.

Statystyki użytkownika

Years of membership:
1
Rejestracja:
1 rok temu
Ostatnio aktywny:
10 miesiące temu
Liczba postów:
4
(0.00% wszystkich postów / średnio dziennie: 0.01)
Najaktywniejszy na forum:
Nizina Arkadyjska
(Posty: 2 / 50.00% wszystkich postów użytkownika)
Najaktywniejszy w temacie:
[Droga do Renidii] Burza rzeczywistości
(Posty: 2 / 50.00% wszystkich postów użytkownika)

Podpis

Połączone profile


Atrybuty

Krzepa:niezbyt silny, wytrzymały
Zwinność:bardzo zręczny, bardzo szybki, precyzyjny
Percepcja:czuły węch, wyostrzone czucie
Umysł:ineligentny, b. silna wola
Prezencja:Ładny, barbarzyński, przekonywujący

Umiejętności

TkactwoEkspert
Rola tkaczki była dla Menachii zaplanowana przez matkę już przy narodzinach. Gdy tylko dziewczynka podrosła na tyle, że zdołała zrozumieć jak obchodzić się z krosnem, Adelaeeda rozpoczęła wprowadzanie ją w sekrety pracy ze sznurkiem. Machia potrafi wytworzyć porządnej jakości materiały i zrobić z nich przeróżnej maści chusty i szale, które następnie sprzedaje. Nieobca jej również wiklina i sposoby wyplatania z niej wytrzymałych koszy. Po wprowadzeniu się do świątyni, skleciła sobie prowizoryczne krosno, na którym obecnie zdarza jej się pracować.
PrzetrwanieBiegły
Po ucieczce z domu w wieku siedemnastu lat, fellarianka musiała nauczyć się samodzielnie sobie radzić w nierzadko brutalnym świecie. Szemrane towarzystwo, w jakie zdarzało - i zdarza - jej się wpadać, stanowi całkiem nie najgorsze źródło wiedzy o ulicznym przetrwaniu.
Skradanie sięBiegły
Aspirująca na uliczną złodziejkę butnowniczka musiała opanować sztukę skradania się, jeśli chciała cokolwiek w tej dziedzinie zdziałać.
Czytanie aurZaawansowany
Mag, będący twórcą jej tatuażu, zaledwie nauczył Machię otwierać się na świat emanacji i udzielił jej kilku praktycznych wskazówek. Fellarianka jednak poczuła pewną fascynację tym tematem, w związku z czym spędziła sporo czasu na zaglądaniu w aury przypadkowych przechodniów, wyrabiając sobie dość wprawne oko i niezłą intuicję.
Walka wręczZaawansowany
Już w czasach, kiedy mieszkała z rodziną, Menachia zaczęła wdawać się w bójki z innymi dziećmi z wioski. Kiedy zaś przyszło jej szukać sposobu na przetrwanie na ulicach miast, nie obyło się bez licznych "lekcji" walki, które polegały głównie na zbieraniu łomotu od okolicznej konkurencji i uczeniu się na błędach. Na przestrzeni lat jednak Machia zdołała opanować sztukę zadawania i unikania ciosów, w czym nieco pomogli jej z kolei tacy rozbójnicy, którzy poczuli wobec dziewczyny coś na kształt sympatii.
UnikiZaawansowany
Mimo zapędów do pakowania się w bójki, fellarianka woli nie przyjmować na siebie obrażeń, a wręcz stara się ich unikać, w czym z pewnością pomaga jej wrodzona zwinność i szybkość.
AktorstwoZaawansowany
Zadatków na artystkę sceniczną raczej nie posiada, jednak z wchodzeniem w role radzi sobie wystarczająco dobrze, by na co dzień móc udawać istotę innej rasy niż ta, do której Machia należy.
KrawiectwoZaawansowany
Obok tkactwa była to druga umiejętność, której nauczyła ją matka. Dzięki temu pod względem odzienia Machia jest praktycznie samowystarczalna.
Pisanie i czytanieOpanowany
Podstawy podstaw wyniosła z domu. Czytanie we wspólnym i fellariańskim nie sprawia jej większych trudności. Co się zaś tyczy pisania, zdarza jej się popełniać błędy, w dodatku jej pismo woła o pomstę do nieba, jednak jest w stanie napisać porządny list czy robić notatki.
PiekarstwoOpanowany
Z niektórymi rzeczami zaznajomiła ją matka, niektórych nauczyła się podczas krótkiego epizodu w życiu, kiedy to pracowała w piekarni.
MedycynaPodstawowy
Potrafi usztywnić uszkodzoną kończynę, ponadto polegając na biegłościach krawieckich, zszyje bardziej powierzchowne rany, jednak na tym kończą się jej umiejętności w zakresie leczenia.
Niebianologia z piekielnologiąPodstawowy
Chcąc uchodzić za upadłą anielicę, musi znać podstawowe informacje o istotach niebiańskich i piekielnych. Jest to jednak naprawdę bardzo powierzchowna wiedza i gdyby przyszło jej skonfrontować się z kimś, kto jest biegły w temacie i mógłby ją zdekonspirować, zapewne po prostu dałaby drapaka przy pierwszej nadarzającej się okazji.
Otwieranie zamkówPodstawowy
Czasem podejmuje próby włamania do cudzych posiadłości czy otwierania skrzyń w celu okradzenia kogoś, jednak jak na razie dość rzadko kończy się to sukcesem.

Cechy Specjalne

Jak ja cię nie widzę, to ty mnie też!Fenomen
Nie wiadomo dokładnie, skąd u fellarianki wykształciła się taka nietypowa zdolność - prawdopodobnie jest to magicznie indukowany mechanizm obronny - faktem jest jednak, iż od pewnego czasu w sytuacji ekstremalnego zagrożenia Machia potrafi na krótką chwilę stać się niewidzialna. Zdolność ta aktywuje się pod wpływem silnego strachu i dziewczyna jest w stanie utrzymać ją tak długo, jak sama będzie miała zamknięte oczy. Owa taktyka ma tę wadę, iż użytkowniczka zdolności staje się wówczas praktycznie całkowicie bezbronna i traci możliwość przemieszczania się; nie może zatem śledzić poczynań agresora ani przed nim uciec. W przeszłości zdarzały się sytuacje, że osoba, przed którą Machia próbowała się ukryć, po prostu w nią weszła - i w ten sposób ją dopadła.
Fałszywa AuraDar
Za sprawą przeprowadzonego przez pewnego maga rytuału, prawdziwa aura Menachii stanowi tajemnicę praktycznie nie do rozszyfrowania. Jest bowiem skrzętnie ukryta pod magicznie wytworzoną iluzją, do złudzenia przypominającą emanację Upadłej. Zaklęcie jest na tyle potężne, iż przeciętna osoba ze zdolnością czytania aur nie ma szans wykryć podstępu. Ktoś na poziomie mistrzowskim byłby już w stanie zauważyć, że z emanacją domniemanej anielicy jest coś zdecydowanie nie w porządku, nie zdołałby jednak raczej przebić się przez zaklęcie i dojrzeć tego, co się pod nim skrywa. Ów efekt jest trwały, Machia nie ma możliwości stłumienia go - do tego potrzebny byłby osobny rytuał - i utrzymuje się on poprzez fizyczne powiązanie z ciałem fellarianki. Połączenie to stanowi niewielki tatuaż, znajdujący się na torsie dziewczyny, po prawej stronie, na wysokości ósmego żebra. Przedstawia on czarne pióro, symbolizujące obie rasy: tę prawdziwą, ukrytą oraz fałszywą, za której przedstawicielkę Machia chce uchodzić.
Odporność na zimnoRasowa
Do niewrażliwości lodowych elfów nie ma w ogóle startu, jednak fellarianka jest odporna na zimno w wystarczającym stopniu, by nawet wiele nocy z rzędu spędzonych pod gołym niebem nie wywoływało u niej szczególnego dyskomfortu.
LatanieRasowa
Cóż. Ma skrzydła. Wie, jak ich używać. Czy trzeba dodawać coś więcej?
Niespokojny umysłSkaza
Machia nie pamięta, kiedy ostatnio porządnie się wyspała. Ze względu na chroniczny stres, jaki jest nieodłącznym elementem jej życia w obecnej jego postaci oraz brak miejsca, w którym mogłaby czuć się naprawdę bezpiecznie, fellarianka nauczyła się podświadomie zachowywać nieustanną czujność. Stąd jej sen zazwyczaj jest płytki i zbudzić ją może najmniejszy hałas. Ma też problemy z wyciszeniem umysłu na tyle, by móc spokojnie zasnąć. Odbija się to mocno na jej nastroju; spora część czegoś, co wygląda na nieprzyjazne usposobienie, jest tak naprawdę efektem długotrwałego niewyspania. Ponadto, zdarza jej się dość gwałtownie reagować na niespodziewane bodźce, zarówno dźwiękowe jak i wizualne.

Magia: Intuicyjna

PowietrzaNowicjusz
Fellarianka posiada wrodzone predyspozycje do magii tegoż żywiołu, choć nigdy nie przyszło jej do głowy, by je rozwijać. W dzieciństwie jej matka krytykowała poświęcanie czasu na coś innego niż przeznaczone córce powinności, w późniejszych latach zaś Machii zabrakło mentora, pod którego okiem mogłaby pracować nad magicznymi umiejętnościami. Niekiedy, pod wpływem silnych emocji, zdarzy jej się sięgnąć po jakieś zaklęcie, zazwyczaj nie jest jednak tego świadoma i w żaden sposób nie potrafi tego kontrolować.

Przedmioty Magiczne

Mroczny

Charakter

	Chcesz poznać charakter Machii? Otóż, wyobraź sobie przerośniętą nastolatkę w fazie najgorszego buntu i już będziesz mieć pewien pogląd na to, czego możesz się po niej spodziewać. Na pewno nie miłego i serdecznego przywitania, o tym możesz z góry zapomnieć. Właściwie jeśli na dzień dobry nie zostaniesz uraczony jakąś zawoalowaną groźbą, możesz uznać to za prawdziwy sukces. I niech nie zmyli cię jej niewinny wygląd; zamiast słodyczy doświadczysz intensywnej mieszanki smaków, których połączenie niekoniecznie należy do najprzyjemniejszych.
Machia bowiem zazwyczaj nie bawi się w uprzejmości i najchętniej nie wchodzi w niepotrzebne interakcje społeczne. Niezwykle ceni sobie swoją niezależność, dlatego też osoby, które mają trudności z poszanowaniem cudzych granic, mogą spodziewać się, że nie zostaną potraktowane z życzliwością. Dziewczyna nie lubi, kiedy zawraca się jej głowę, jeśli ona sama nie jest zainteresowana sprawą, z którą się do niej przychodzi. Podobnie jest z udzielaniem komuś wsparcia; to, czy fellarianka zdecyduje się wyciągnąć pomocną dłoń, zależy od tego, co może z tego mieć. I też od jej aktualnego humoru. Jak w zasadzie wszystko inne. A humorki to ona mieć potrafi, oj potrafi, jak przystało na mentalną nastolatkę. Labilność emocjonalna czyni z niej osobę trudną w codziennych kontaktach, dlatego też Machia nie ma nikogo, kogo mogłaby określić mianem przyjaciela. Utrzymuje neutralne stosunki z kupcem, któremu sprzedaje wyroby tkackie, zdaje się też, że jest paru lokalnych nicponi, którzy ją na swój sposób lubią, jednak jak dotąd dziewczyna nie pozwoliła nikomu zbliżyć się do siebie na tyle, by wytworzyć trwalszą więź. Z jakiegoś powodu wierzy, że cudze poważanie może zyskać tylko poprzez okazywanie swojej wyższości i siły, dlatego stara się trzymać wszystkich na dystans i zgrywać groźną twardzielkę, nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę w głębi ducha doskwiera jej straszliwa samotność. Kreowanie na nowo całej tożsamości ma przyczynę w niskim poczuciu własnej wartości, które Machia odczuwa wobec swojego fellariańskiego Ja. Żywi smutne przekonanie, że będąc prawdziwą wersją siebie, nigdy nie zasłuży na szacunek drugiej osoby, przez co nie ustaje w wysiłkach, by utrwalić fałszywą - fałszywie lepszą - wizję.
Ten paradoks sprawił, iż Machia chyba straciła rozeznanie w swoich potrzebach i pragnieniach; zupełnie jakby pogubiła się we własnym wnętrzu. Przez sporą część czasu sprawia wrażenie ponurej - aż nagle w którymś momencie rzuca się w wir przemocy, tylko dlatego, że nie poznała innych sposobów na efektywne radzenie sobie z nadmiarem tłumionych w sobie emocji. Większość cech i zachowań, które fellarianka prezentuje światu - i które stara się wmówić samej sobie - jest wynikiem jednej z dwóch rzeczy: szukania sposobu na przetrwanie w nieprzyjaznych warunkach środowiska lub lęku przed utratą kontroli, prowadzącego do irracjonalnego przekonania, że dobrowolne spełnianie czyichś próśb jest oznaką uległości i słabości. To z kolei popycha nieraz dziewczynę do natychmiastowej i gwałtownej odmowy. Czerpie ona złudną satysfakcję z powiedzenia komuś “nie”, podczas gdy podświadomie zdaje sobie sprawę z tego, iż powiedzenie “tak” mogłoby w gruncie rzeczy sprawić jej przyjemność. Podobnie rzecz się ma w przypadku kradzieży, rozbojów i innych wątpliwych moralnie przedsięwzięć: fellarianka tak naprawdę czuje, że to, co robi, jest złe, jednak odczuwać ku temu ciągoty będzie dopóty, dopóki korzyści z tego płynące będą wyższe od strat. Także i korzyści niewymierne, jak wyrażanie w ten sposób prostego przekazu: nie lekceważcie mnie.
Czasem jednak przybrana przez Machię maska opada, odsłaniając jej prawdziwe oblicze. Delikatne i wrażliwe na piękno otaczającego ją świata. Nocami, kiedy ma pewność, że nikt jej nie widzi, lubi wzbijać się w niebo i krążyć nad miastem, nad lasami i polami, podziwiając górskie krajobrazy i rozkoszując się wiatrem, rozwiewającym jej płomienne włosy. Innym razem siada na pierwszym lepszym dachu i w milczeniu patrzy w gwiazdy, zastanawiając się, jak wyglądają konstelacje w innych częściach Alaranii, które kiedyś w przyszłości ma nadzieję zobaczyć. Nieco cieplejszych uczuć sporadycznie okazuje Grzybowi, do którego prawdziwie się przywiązała i mimo że raczej nie przyznałaby tego na głos, byłaby gotowa w ogień wskoczyć dla “tego głupiego ptaka”. Pewnie gdyby udało jej się zdobyć przyjaciela, traktowałaby go tak samo: z pełną czułości złośliwością. To jednak czyste gdybanie… a może szansa na przyszłość?
Nie wiadomo, co owa przyszłość przyniesie. Machii zdarza się czasem wpaść w głębsze zamyślenie i zastanowić się nad przyszłością. Nad jej celem w życiu. I nad ogólnym sensem istnienia. Niewiele jednak z tych przemyśleń wynika, jako że fellarianka nie ma nikogo, z kim mogłaby się nimi podzielić i wspólnie wyciągnąć sensowne wnioski.

Wygląd

	Gdyby zapytać samą Machię na temat tego, co sądzi o swoim wyglądzie, pewnie zbyłaby ciekawskiego prychnięciem albo krótkim komentarzem w stylu “Jak się nie ma, co się lubi…” Nie można jednak zaprzeczyć, iż dziewczynie ewidentnie poszczęściło się w kwestii wzrostu, gdyż jest on akurat idealny, by jako dość wysoka fellarianka mogła równocześnie uchodzić za upadłą anielicę. Może nie górowałaby wśród przedstawicielek tej rasy, ale uplasowała się na tyle blisko przeciętnej, że nie budziłaby podejrzeń od tej strony. Jej sylwetkę można krótko określić jako szczupłą, może nawet nieco kościstą. Nie może poszczycić się wyraźnymi krągłościami, a stan majątkowy sprawia, że nadwaga raczej jej nie grozi. Bladość skóry po części jest cechą genetyczną, choć jeśli przyjrzeć się jej uważniej, można dostrzec w tym coś chorobliwego, czego przyczyną zapewne jest niezbyt zdrowy tryb życia, na który składa się niewystarczająca ilość snu, a niekiedy także i wartościowego pożywienia.
Mówiąc o fellariance, nie sposób pominąć istotny element budowy jej ciała, jakim są skrzydła. W przypadku Machii czarne niczym kruka - albo anioła, któremu z Panem było nie po drodze. Niemal niewidoczne na tle nocnego nieba.
Rude włosy, wpadające odcieniem w czerwień, które dziewczyna zazwyczaj upina w niedbały kok, są spadkiem po jej babce, podobnie jak kształt rysów twarzy. Są one odrobinę kanciaste, a zarazem w tej kanciastości całkiem łagodne. Gdyby nie pełen frustracji grymas, który często gości na obliczu Machii, sprawiałaby ona wrażenie osoby opanowanej i sympatycznej. W jej błękitnych oczach odbija się kwintesencja osobowości fellarianki - wymuszona twardość spojrzenia, a jednocześnie widoczne wahanie, spod którego przebija się ledwo dostrzegalna łagodna natura. Oczy te są zazwyczaj podkrążone; kolejny efekt trwających już dość długo problemów ze snem.
Machia posiada niewielki tatuaż: czarne piórko na żebrach, tuż pod prawą piersią. Nikt poza nią samą - i osobą, która go wykonała - nie ma o nim pojęcia. Jest to pilnie strzeżony przez dziewczynę sekret, jako że ów tatuaż nie jest tylko zwykłym, ozdobnym wzorem. Celowo wybrała takie miejsce na swoim ciele, którego nie wystawia na ekspozycję przed nikim. Przynajmniej jak dotąd.
Co do poruszania się, widać tu wyraźnie zjawisko dualizmu, jakim przesiąknięte jest całe jestestwo naturianki. Na co dzień jej ruchy są sztywne i ostre. Gwałtowne. Jak przystało na groźną piekielną istotę. Kiedy jednak nikt jej nie widzi, z dziewczyny schodzi napięcie, przywracając ruchom płynność i grację typową dla istot blisko związanych z naturą. Jej głos jest zupełnie zwyczajny. Ani przesadnie niski, ani też irytująco wysoki. Melodyjny, z tendencją do cichego, chociaż potrafi w jednej chwili stać się twardy, pobrzmiewający arogancją i tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Machia ubiera się skromnie; nie stać jej na wymyślne, niepraktyczne stroje. Nie potrzebuje ich zresztą kupować, gdyż posiadając zarówno umiejętności tkackie, jak i krawieckie, jest w stanie sama wytworzyć sobie sukienkę czy koszulę. Jedynie ze spodniami jakoś nie umie się dogadać, w związku z czym ten jeden element garderoby musi jednak nabywać w tradycyjny sposób. Często można spotkać ją z chustą przewiązaną w pasie lub zarzuconą na ramiona. Jeśli chodzi o kolorystykę, nietrudno się domyślić, iż w jej garderobie dominują ciemne barwy. Próżno liczyć na widok Machii w czymś jasnym lub bardziej kolorowym i wzorzystym.

Historia

	Serenia. Początek podróży.

Jedna, wielka, szczęśliwa rodzina - taki obrazek wymarzyła sobie Adelaeeda. Idealna żona, idealna matka, idealny członek fellariańskiego społeczeństwa. W dzieciństwie wytykana palcami i oceniana przez pryzmat ekscentrycznych rodziców, poprzysięgła, że jako dorosła kobieta założy rodzinę, która będzie przeciwieństwem tego, co fellarianka znała ze swojego domu. Rodzinę, w której dzieci przysłużą się wiosce i będą przez jej mieszkańców szanowane. Wydała ich więc na świat sześcioro: cztery córki i dwóch synów. I każde z nich postanowiła nauczyć innego fachu, tak aby jednocześnie uczynić ich rodzinę samowystarczalną, jak i zaoferować społeczności szeroki wachlarz dobrych rzemieślników.
Menachia była czwarta z kolei. Przypadła jej w udziale rola tkaczki. Od najmłodszych lat uczyła się posługiwania krosnem, matka pokazała jej również jak wyplatać kosze z wikliny; innymi słowy, w przyszłości miała stać się ekspertem od wszelkich wyrobów z materiałów sznurkopodobnych. Tylko że… Nikt nie przewidział, iż Menachia, oprócz krwistoczerwonych włosów, odziedziczy po babce także gen buntu, popychający dziewczynkę na ścieżkę, która prowadziła w zupełnie innym kierunku niż ta wytyczona przez Adelaeedę. Choć przez cały okres wczesnego dzieciństwa skrzętnie to ukrywała, Menachii nie w smak było żmudne przeplatanie kolejnych warstw sznurka - nie, kiedy świat miał do zaoferowania znacznie więcej niesamowitości. Babka opowiadała jej barwne historie o Alaranii, po której podróżowała za młodu. Historie o zatłoczonych miastach i pięknych krajobrazach natury. Historie o istotach wszelkich ras i charakterów. O skarbach, cudownościach i dziwach, o jakich się nie śniło małej fellariance, która nigdy nie opuściła rodzinnej wioski.
Rzecz jasna, rodzice Menachii nie pochwalali jej zażyłości z babką, która ich zdaniem miała na dziewczynę zły wpływ. “Zawraca dziecku w głowie bzdurami i potem lata to takie z głową w chmurach, zamiast wziąć się porządnie za robotę” - narzekała Adelaeeda. Nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że jej córce być może nie była pisana rola ułożonej gospodyni z fachem w ręku. Z uporem godnym lepszej sprawy starała się sprowadzić myśli i działania dziewczynki na właściwe tory, chwaląc ją za każdą dobrze wykonaną chustę, a równocześnie krytykując wszelkie przejawy zainteresowań stwarzających ryzyko zbytniego odciągania jej uwagi od wypełniania swoich powinności. “Spójrz na swoje rodzeństwo” - mawiała, a słowom tym często towarzyszyło ciężkie westchnienie. “Wszyscy tak ładnie pracują, pomagają i cieszą się, że mogą zrobić coś dobrego. A ty wiecznie szukasz guza.” Menachia przewracała oczami na te lamenty, po czym posłusznie wracała do obowiązków.
Do czasu.
Im starsza się stawała, tym trudniej przychodziło jej podporządkowywanie się wymaganiom rodziców. Coraz częściej wymykała się z domu, a włócząc się po okolicy, zapuszczała się coraz dalej. Zaczęła wszczynać kłótnie. Jej relacje z rodzeństwem uległy znacznemu pogorszeniu; Menachia coraz silniej odczuwała swoją odmienność od reszty. Starsi patrzyli na nią z politowaniem, może nawet pogardą, młodsi zaś bali się jej nieprzewidywalności. Fellariance coraz bardziej doskwierała samotność. Brak zrozumienia. Podejrzewała, że matka jej nie kochała. Nie było to prawdą; ten intruzywny styl wychowania brał się ze szczerej troski o dobro córki, jednak Adelaeeda i Menachia miały kompletnie odmienne wizje na temat tego, jak owo “dobro” powinno wyglądać. Na zrozumienie tego dziewczyna była niestety wciąż zbyt młoda, matka zaś - zbyt zatwardziała w przekonaniu o własnej nieomylności.
Nigdy nie zdołały się dogadać. Konflikt między matką i córką narastał. Menachia wiedziała, że mogła to przerwać. Mogła po prostu podporządkować się woli rodzicielki i kto wie, może odbudowawszy więzi z rodzeństwem, w końcu wpasowałaby się w otoczenie i może nawet znalazła w tym jakieś szczęście? Mogła. Ale… Po prostu… Nie. To nie była jej droga. Zamiast tego, wystawiała cierpliwość Adelaeedy na coraz to cięższe próby. Znikała na całe dnie, wdawała się w konflikty z mieszkańcami wioski, wszczynała bójki ze starszymi od siebie chłopcami, a po powrocie do domu ignorowała wszystko i wszystkich. Aż w końcu, po paskudnej awanturze, którą słyszały chyba wszystkie szczyty Fellarionu, Menachia zwyczajnie uciekła. Chwyciła w dłoń własnoręcznie wykonaną torbę, w której ukryła co cenniejsze rodzinne pamiątki - i pod osłoną nocy opuściła Serenię. Wiedziała, że odchodząc w taki sposób, paliła za sobą mosty, ale w tamtej chwili zupełnie o to nie dbała. Nie pożegnała się z nikim, bo i też na nikim jej nie zależało. Zostawiła jedynie babce króciutki liścik; obiecywała w nim żyć pełnią życia w świecie, który zdawał się czekać na nią z otwartymi ramionami.
Tak przynajmniej wydawało się wówczas naiwnej siedemnastolatce.


Rododendronia. Pierwszy przystanek.

Mury Rododendronii przekroczyła dumnie jako Machia. Nowe miasto, nowe imię - nowe życie. Tak to sobie zaplanowała. Nie miała na to życie jakiegoś konkretnego pomysłu, ale to nie przeszkadzało jej w cieszeniu się nowo zdobytą wolnością. Zachłysnęła się nią niemal. Sprzedawszy kilka podprowadzonych z domu chust, mogła pozwolić sobie na skosztowanie uroków miejskiego życia. Zajadała się słodyczami na targu, dała się naciągnąć na wróżenie z kart, a kiedy nastał wieczór, postanowiła spróbować rozrywki dla prawdziwych dorosłych, jaką były alkoholowe trunki. W końcu nikt teraz nie mógł jej tego zabronić, prawda? Usilnie starała się zignorować wrażenie, że mieszkańcy miasta patrzą na nią z góry; jakby doskonale wiedzieli, że nie pasowała do tego miejsca.
Weszła do pierwszej lepszej karczmy i raźnym krokiem pomaszerowała w stronę kontuaru, gdzie zamówiła kufel piwa. Gospodarz zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem, ale o nic nie zapytał. To był typ miejsca, w którym nikt nie przywiązywał wagi do legalności swoich działań, o czym Machia nie miała jeszcze pojęcia. Usiadła przy jednym z wolnych stolików, sącząc powoli swoje pierwsze w życiu piwo. Krzywiła się przy tym. Nie było tak smaczne, jak to sobie wyobrażała. Jeden z siedzących przy długiej ławie mężczyzn zauważył to i zaśmiał się donośnie, wskazując na nią palcem. A potem razem ze swoim kompanem przysiedli się do niej.
"Zgubiłaś się, fellarianeczko?", zapytał ten, który się z niej śmiał.
"To nie jest odpowiednie miejsce dla takich delikatnych dziewcząt", dodał drugi.
"Nie jestem fellarianką", burknęła odruchowo Machia, z hukiem odstawiając kufel na stół; biała piana rozbryzgnęła się po blacie. Szybko przeleciała w myślach listę skrzydlatych istot, o których opowiadała jej babka. Która z ras była bardziej mroczna i tajemnicza od jej własnej…? - "Jestem Upadłą."
Mężczyźni popatrzyli po sobie i tym razem obaj wybuchnęli śmiechem, jeszcze głośniejszym i bardziej dobitnym. Machia zmarszczyła brwi, usiłując wyglądać na groźną. W odpowiedzi na to została przyjacielsko, acz protekcjonalnie poklepana po ramieniu.
"Ja nie żartuję. I nie radzę mnie lekceważyć."
"Spojrzenie może i masz dobre, tego ci nie odmówię, aż ciarki przechodzą. Wygląd ujdzie, a gadane można sobie wyrobić. Ale nie zapominaj, że poza tym, co widoczne gołym okiem, są jeszcze inne sposoby, by poznać prawdę o drugiej osobie."
Machia straciła rezon i zamrugała oczami.
"Jakie sposoby?"
"A chociażby, ptaszynko, aury. Wiesz, czym są aury?"
Skinęła głową, nagle zawstydzona swoim własnym brakiem pomyślunku.
"Jeśli naprawdę chcesz udawać kogoś, kim nie jesteś, upewnij się, że robisz to dobrze. Jak co druga osoba będzie w stanie przejrzeć twój blef, to po co w ogóle wkładać w to wysiłek?"
Nie odpowiedziała. Jej myśli weszły na najwyższe obroty, planując następny krok. Wiedziała już, jaki był pierwszy cel na jej nowej drodze życia. Jeśli chciała odciąć się od przeszłości raz na zawsze, musiała pozbyć się wszelkich więzi, łączących ją z Serenią.
"Dlaczego w ogóle to robisz, co?", spytał tymczasem mężczyzna. Mimo niezbyt dobrego pierwszego wrażenia, wydawało się, że traktował fellariankę poważnie. Dlatego i ona odpowiedziała mu poważnie.
"Chcę, żeby ktoś wreszcie się ze mną liczył."
Dzięki tej rozmowie Machia zrozumiała, że musiała zacząć myśleć i działać strategicznie. Przez następne tygodnie pobytu w mieście wciąż uczyła się życia na nowo, od zupełnie innej strony. Nie miała już domu, do którego mogła beztrosko wrócić, wiedząc, że niezależnie od wszystkiego czeka na nią ciepły posiłek i własny kąt. Nie miała nikogo, kto by o nią zadbał. Rzeczywistość nie malowała się w tak jasnych barwach, jak dziewczyna początkowo myślała. Czekała ją nauka przetrwania w nowych realiach, gdy była zdana tylko na samą siebie, swój spryt i pracę własnych rąk. Okazało się, że wcale nie było to takie łatwe i przyjemne. Brak jakiejkolwiek pozycji w lokalnym społeczeństwie utrudniał zapuszczenie korzeni w mieście. Wszędzie słyszała to samo: jesteś zbyt delikatna. To tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że musiała się wyzbyć resztek dawnej osobowości. Inaczej nigdy nie zdoła zyskać czyjegokolwiek szacunku.
Do tego czasu starała się zbytnio nie wychylać, choć kłopoty z jakiegoś powodu same ją znajdowały. Po paru miesiącach intensywnych poszukiwań udało jej się odnaleźć maga oferującego usługi, których potrzebowała. Problem w tym, iż takie usługi zdecydowanie do tanich nie należały. Nawet wartość wszystkich pozostałych rodzinnych pamiątek nie była w stanie pokryć kosztów, jakie wyliczył mag. Machia zaczęła więc… kraść, tym samym sprowadzając na siebie jeszcze więcej kłopotów. Odkryła w sobie złodziejski talent, dzięki któremu zdołała zebrać potrzebną sumę ruenów szybciej, niż się spodziewała. (Dodatkową złośliwą satysfakcją napawała ją myśl, że Adelaeeda postradałaby zmysły, gdyby wiedziała jak daleko od drogi ku świetlanej przyszłości odeszła jej córeczka.) Kiedy wróciła z pieniędzmi do pracowni maga, ten chciał od razu zrealizować zlecenie, jednak Machia przerwała mu w pół słowa, kładąc na ladzie dodatkową sakiewkę pełną pobrzękujących monet.
“Nie tak szybko”, powiedziała. “Najpierw chcę, żebyś nauczył mnie, jak się czyta aury.”
“A na cóż ci to wiedzieć, jak chcesz tylko zmienić swoją?”
“Muszę mieć pewność, że nie wciskasz mi trefnego towaru.”
Mag zrugał ją za impertynencję. Pochwalił za przebiegłość. I zgodził się udzielić fellariance kilku cennych lekcji. Machia nie lubiła się uczyć, lecz rozumiała, że musi przyswoić pewną ilość wiedzy, niezbędną do samodzielnej egzystencji w świecie. Po nauce przyszła pora na wypełnienie pierwotnego celu jej wizyty w pracowni maga: zmianę aury. Aby to uczynić, mężczyzna musiał odprawić skomplikowany rytuał, a następnie w jakiś sposób powiązać zaklęcie z ciałem skrzydlatej dziewczyny. Wybór padł na tatuaż. Niewielki i w niewidocznym na pierwszy rzut oka miejscu, by losowo napotkane osoby nie miały szansy dostrzeżenia go i nabrania jakichkolwiek podejrzeń względem rzekomej Upadłej.
“Po co ci to, tak właściwie, co?”, spytał mag, nim przystąpił do rytuału.
“Nie twój interes.”
Pokręcił głową z jakimś dziwnym uśmiechem.
“Wy, fellarianie, jesteście dziwni…”, mruknął. I nie powiedział już nic więcej. A Machia nie zwróciła większej uwagi na te słowa; jeśli już, to tylko po to, by prychnąć z oburzeniem. W zwykłych okolicznościach prawdopodobnie odpyskowałaby mężczyźnie, ale cóż, ten jeden raz utrzymała język za zębami. Za bardzo zależało jej na porządnej aurze, by zbytnio drażnić tego, kto przy niej majstrował.
Od razu wyczuła zmianę, wykorzystując w praktyce nowo nabytą umiejętność. Uśmiechnęła się z zadowoleniem. Dokładnie tego oczekiwała. Wymruczała coś, co w jej języku mogło być pochlebstwem - a przynajmniej najbliższym odpowiednikiem tegoż - po czym opuściła pracownię i od razu puściła się w miasto, chcąc natychmiast wypróbować nowy wizerunek. Czy coś się zmieniło? Może… Machii wydawało się, że mijani na ulicach ludzie patrzą na nią nieco inaczej. To była subtelna różnica, ale wystarczająca, by usatysfakcjonować czarnoszkrzydłą. Zamiast czułości i politowania wzbudzała teraz lekki niepokój, co znacznie bardziej jej się podobało. Uwierzyła, że od teraz inni naprawdę zaczną się z nią liczyć.
Gdyby to jeszcze mogło być takie proste…


Renidia. Drugi przystanek.

Machia bardzo szybko przekonała się, iż zgrywanie niebezpiecznej miało swoje efekty uboczne. Na przykład w postaci wzbudzania nieufności wśród ludzi, z którymi warto nawiązać stosunki, a w zamian przyciągania nieodpowiedniego towarzystwa. Nim się obejrzała, napytała sobie biedy i to na tyle poważnej, że zmuszona była opuścić miasto. Zrobiła to bez większego żalu, acz z poczuciem porażki, które jeszcze przez długi czas irytująco dawało o sobie znać. Udała się do znajdującej się nieopodal Renidii.
Chciała tym razem zacząć nieco inaczej: znaleźć jakąś pracę, by móc wynająć lokum, w którym mogłaby zatrzymać się na dłużej. Ów plan nie poszedł jednak po jej myśli, mówiąc bardzo oględnie. Jak już udało jej się przebić przez nieufność potencjalnego pracodawcy i złapać fuchę - to w karczmie, to w piekarni, to jako pokojówka - zazwyczaj w pewnym momencie robiła coś, przez co przeganiano ją w diabły, “gdzie jej miejsce.” Buntownicza natura i zapędy do pyskowania komu popadnie niespecjalnie pomagały w zjednywaniu ludzkiej przychylności. Po długich miesiącach żmudnej walki z rzeczywistością, Machia poddała się losowi. Zamieszkała na poddaszu opuszczonej świątyni, usytuowanej na obrzeżach miasta, gdzie uwiła sobie całkiem przyjemne, choć skromne gniazdko, zaprzyjaźniając się z okolicznym ptactwem. Utrzymywała się głównie ze sprzedaży ręcznie wyplatanych koszy i chust, które tkała na zaimprowizowanym krośnie, a potem dostarczała zaufanemu kupcowi. I z kradzieży. Zarówno drobnych, będących tylko jej udziałem, jak i większych zorganizowanych akcji, przyłączając się do tej czy innej grupy okolicznych chuliganów. Odkryła przy tym, iż posiada zdolność, o której nie miała pojęcia. Podczas jednego z napadów rabunkowych była bliska zostania schwytaną przez zbirów z rywalizującej z nimi bandy, cieszącej się wyjątkowo złą sławą. Gdyby wpadła w ich ręce, mogło to skończyć się dla niej nawet tragicznie. Wizja bolesnej przyszłości tak przeraziła młodą naturiankę, że ta w panice skuliła się w kącie i schowała głowę pod rękami. A oni… przeszli obok. Tak po prostu. Szukali jej, ale nie zauważyli. Dopiero kiedy podniosła wzrok, nagle rzucili się w jej stronę. Machia była kompletnie zdezorientowana, zdołała jednak uciec. Trochę czasu zajęło jej zrozumienie tego, co się stało, pomógł jej w tym dopiero jeden z chłopców z jej tymczasowej grupy, który widział całe zajście i potwierdził jej przypuszczenia, mówiąc, iż był świadkiem tego, jak dziewczyna nagle zniknęła - i równie nagle się pojawiła. Podczas następnych akcji fellarianka starała się znaleźć sposób na powtórzenie owego osiągnięcia i gdy w końcu jej się to udało, zrozumiała, że nie jest to zdolność, którą potrafiłaby świadomie kontrolować, sprawdzała się ona jednak nie najgorzej w obliczu realnego zagrożenia. Cóż, dobre i to. W życiu wypełnionym nielegalną działalnością dobrze jest mieć asa w rękawie, gdy przychodzi postawić wszystko na jedną kartę.
Nie można było nazwać Machii przykładową obywatelką, w żadnym wypadku, ale fellarianka doszła do wniosku, że właściwie wcale jej na tym nie zależało. Dopóki pozostawała niezależna od wszystkiego i wszystkich, nie potrzebowała wiele do szczęścia. Odrobina adrenaliny od czasu do czasu - i święty spokój przez jego resztę. I szacunek otoczenia, nawet jeśli miał on wynikać z lęku przed jej osobą. To w zupełności jej wystarczało.
Na razie.

Towarzysz

Imię:Grzyb
Gatunek:gołąb
Płeć:Samiec
Wiek:5 lat

Odkąd Machia za swoje tymczasowe lokum obrała poddasze dawno opuszczonej świątyni, miała okazję zapoznać się bliżej ze swoimi nowymi współlokatorami. Większość z nich stanowią szczury i gołębie. Z tymi pierwszymi fellarianka nie żyje w zbyt dobrych stosunkach, natomiast skrzydlate towarzystwo zdecydowanie przypadło jej do gustu. Po pewnym czasie odkryła, że jeden z ptaków podążał za nią, gdy każdego dnia opuszczała świątynię. Towarzyszył jej podczas tkania, jak również i w wyprawach do miasta. W końcu Machia zaczęła z nim rozmawiać. Gołąb nie odpowiadał wprawdzie w żadnym z języków, które była w stanie rozszyfrować, zdawał się jednak rozumieć jej intencje. W ten sposób można by rzec, iż zostali przyjaciółmi. Jeżeli zaś chodzi o imię zwierzęcego kompana, trudno powiedzieć, co fellariance chodziło po głowie, gdy na nie wpadła. Prawdopodobnie przy jakiejś okazji chciała go w ten sposób obrazić - i tak już zostało.
  • Najnowsze posty napisane przez: Machia
    Odpowiedzi
    Odsłony
    Data
  • [Droga do Renidii] Burza rzeczywistości
             Odkąd dała drapaka z domu rodzinnego, Machia zdążyła przyzwyczaić się do tego, iż jej codzienność bywała, delikatnie mówiąc, nieprzewidywalna. Czy danego dnia będzie miała co wsadzić do gęby, czy dosta…
    6 Odpowiedzi
    529 Odsłony
    Ostatni post 7 miesiące temu Wyświetl najnowszy post
  • [Droga do Renidii] Burza rzeczywistości
             Istnieją rzeczy, których naturalnym środowiskiem jest powietrzna przestrzeń. Wszak po to Pan, Matka Natura czy inne bóstwo stworzyło ptaki i wyposażyło je w skrzydła. Latające owady, choć irytujące, te…
    6 Odpowiedzi
    529 Odsłony
    Ostatni post 10 miesiące temu Wyświetl najnowszy post