Zrodzony w ogniu.
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Zdecydowanie. Ludzie zawsze byli ciekawi, żądni wiedzy, przygód, niebezpieczeństw. Jeśli dodamy do tego brak umiaru, a także apetyt rosnący w miarę jedzenia dojdziemy do wniosku, że granice dla nich nie istnieją. Ileż to razy ludzie, chociaż nie tylko oni, przekraczali granice sprowadzając na siebie coraz to większe klęski i zniszczenie? Za każdym razem jakoś udało im się ocaleć, a stąd czerpali tylko jeszcze większą motywację do kolejnych szalonych działań. Teraz jednak, miarka się przebrała.
Czarodzieje, nekromanci, zaklinacze specjalizujący się w przywoływaniu istot zza granicy świata żywych, poszli za daleko. I chociaż demony z radością wkraczają na ziemię, aby siać zniszczenie, o tyle niezbyt uśmiecha się im bycie sługą, poddanym, zmuszonym do wykonywania najmniejszych zachcianek tych, którzy ich zniewolili. Coraz więcej osób zaczęło pałać się magią przywoływań, coraz więcej demonów zaczęło ubywać i być podporządkowanymi woli czarodziejów. I na dobrą sprawę tu zaczyna się historia Furina. Po wielu gwałtownych, burzliwych debatach, zaskakująco szczegółowych jak na demony analizach, stwierdzono, że trzeba zaradzić problemowi, nim ten urośnie do niewyobrażalnych rozmiarów. Wysłanie demona nie wchodziło w grę. Magia była niezbadana, wielokrotnie zakrzywiana, załamywana dość regularnie pokazywała swoje nowe oblicza, więc nawet niezwykle silny demon mógł zostać złapany w pułapkę przez przebiegłego czarnoksiężnika. A potężny demon na smyczy błyskotliwego czarodzieja był czymś, czego za wszelką cenę chciano uniknąć. Postanowiono stworzyć oręż. Tym orężem miała okazać się hybryda demona i człowieka. Moce demona zespolone z ciałem człowieka, dawały nosicielowi większe możliwości, jednocześnie uodparniając na wpływ nekromantów. Pojawiały się też ograniczenia – twór nie mógł przenosić się błyskawicznie, jak demon, stawał się podatniejszy na rany. Słowem, nabierał wszelkich ograniczeń jakie towarzyszyły ludziom przez wszystkie millenia ich istnienia. Plusy jednak przeważyły minusy i nastąpiła realizacja planu.
Podporządkowani demonom magowie (bo zdarzają się też tacy), przygotowali rytuał. Co oczywiste, miał się odbyć w przesilenie letnie, w samo południe, na pustyni Nasher. Sprowadzono kobietę w ciąży, rozpalono wielkie ognisko, przyspieszono poród. Po wspieranym magicznie połogu, który przebiegł bez żadnych komplikacji, dziecko wrzucono do ognia, matkę zabito. W płomienie, przy przerażająco brzmiącym zaśpiewie magów oraz wypowiadaniu inkantacji, trafiła też krew, aby piekielnego rytuał mógł trwać. Płomienie paliły się przez cały dzień, a kiedy nagle zgasły, w popiołach leżało dziecko o szarej skórze i karmazynowych, piekielnych oczach.
Udało się.
Droga przez żar.
Zrodzony w ogniu dostał imię – Furin i w zasadzie na tym zakończyła się jego normalność. Pierwsze lata swego życia spędził w Piekle, podczas których magicznie wpajano mu to, co powinien wiedzieć i potrafić. Poznał istotę demonów, zyskał więź z Piekłem, a także ogniem - żywiołem, z którego powstał. Tu też zaczęto kształtować jego charakter, wpajając mu cierpliwość, precyzję, wzmagając silną wolę i psychiczną odporność na ból. Demony były dobrymi nauczycielami, bo dysponując niewyobrażalnie przerażającymi karami i torturami, potrafiły zmotywować każdego.
Po dziesięciu latach, w których ból, cierpienie i bezustanny wysiłek nie opuszczały Furina, chłopiec opuścił Piekło.
Myli się ten, kto sądzi, że na tym skończyły się cierpienia "człowieka". Czarodzieje podporządkowani demonom, potrafiący się z nimi kontaktować, dysponowali niewiele mniejszą gamą kar (nie wszystkie kary cielesne były dozwolone, ze względu na ludzkie cechy ognistego demona), którą raczyli wykorzystywać przy każdej nadarzającej się okazji. "Zmodyfikowany" umysł Furina nie odczuwał potrzeby buntu, a niekończące się cierpienie miało, oczywiście w oczach jego stwórców, dwie zalety. Po pierwsze, pokazywało, kto rządzi, kto jest ważniejszy, a kto musi słuchać i się podporządkowywać. Po drugie zaś, uodparniało psychicznie, i po części także fizycznie, na ból.
W przerwach między kolejnymi udrękami, Furin uczył się wszystkiego, co było mu potrzebne w wypełnieniu zadania, do którego został stworzony. Doskonalił swoje umiejętności magiczne, zwłaszcza związane z magią demonów, bo niewiele już mógł się nauczyć o magii ognia. Poznał arkana walki bronią białą, walki wręcz, jazdy konnej oraz, a w zasadzie przede wszystkim, umiejętności tropienia – nie tylko za pomocą pozostawionych śladów magicznych, ale także metod klasycznych. Wszystkich tych umiejętności uczył się od osób zwabionych do Zatopionego Miasta, które, omijane niemal przez wszystkich, było idealnym miejscem do przygotowania nowego oręża. Nauczyciele trafiali tam różnymi sposobami – jedni zachęceni byli złotem, jeszcze inni podporządkowywali się demonom, które ich opętały. Tak czy inaczej, kiedy tylko Furin opanował daną umiejętność, przechodził test, by później zabić swego nauczyciela.
Po kilku latach treningów przyszedł czas na liczne sprawdziany i testy w terenie. Młody demon ognia odwiedzał puszcze, równiny, a także góry, gdzie doskonalił wszystko to, czego nauczył się w sterylnym mieście. W końcu był gotowy do ostatniego rytuału.
Wychodząc z płomieni.
Wszystkie lata treningu, katuszy i kształtowania osobowości Furina, doprowadziły go ponownie do Piekła. Do Piekła, w którym, już w pełni świadomy i ukształtowany, miał wzmocnić swą więź z ognistą naturą. Praktycznie w samym centrum zaświatów, pośród jęków agonii dręczonych dusz, straceńczych wrzasków i paraliżujących zaśpiewów demonów, ostateczny rytuał i przemienienie zakończyły wieloletni okres tworzenia tego specyficznego oręża. To po tym obrzędzie żyły i tętnice nabrały ognistego blasku, to po tym obrzędzie Furin zyskał zdolność przemiany w żywy ogień. Wreszcie wyrównały się cechy demona i człowieka. Trzeba było jednak opuścić zaświaty, a on, jako pełnoprawny demon, nie mógł zrobić tego od tak sobie. Trzeba było rytuału przywołania na ziemię, aby Furin mógł pełnić misję, do której został stworzony. Z tym nie było problemu, bo trend utrzymał się przez te ponad dwadzieścia lat, a nawet zyskał na sile. Demon otrzymał ponadto rytualny sztylet z czarnej stali, którym zabijać miał pragnących zbyt wiele, czarodziejów. Nie miał on żadnych magicznych właściwości, demonom chodziło tylko o to, aby było jasne, dlaczego czarodziej lub czarownica zginęli.
W końcu przyszedł dzień powrotu na ziemię.
Kiedy otworzył się portal między Piekłem a ziemią, Furin przeszedł przez niego bez wahania, mocno zaciskając sztylet w dłoni. Nie wiedział, czy uda mu się przeżyć spotkanie z czarodziejem, ale podczas treningu przetrwał tyle bólu, że śmierć nie była najgorsza.
Po drugiej stronie przejścia demon pojawił się pośród płomieni wielkiego ogniska, przed którym leżały zmasakrowane zwłoki mężczyzny, z jakimiś rytualnymi nacięciami. Dalej, przejmująco gestykulując, stał czarodziej w bufiastych szatach, pragnący przejąć kontrolę nad demonem, którego przyzwał. Szeptał zaklęcia, kreślił w powietrzu symbole uroków, które miały mu dać panowanie nad istotą z otchłani. Nic się jednak nie wydarzyło. Furina i czarodzieja dzieliło ledwie kilka kroków, więc kiedy ten drugi zdał sobie sprawę z tego, że jego inkantacje na nic się zdadzą, było już za późno. Jedno silne pchnięcie wystarczyło, aby przebić serce żądnego władzy mężczyzny.
Po zabiciu czarodzieja, ognisty demon odciął mu głowę, a ciało podpalił. Nie spalił go na pył, zwęglił je tylko znacząco tak, aby widać było, że są to resztki człowieka. W środku czoła zrobił dziurę, by następnie nabić głowę na kij, a całość w korpus zmarłego mężczyzny.
Pierwsze zadanie zostało wykonane. Czas ruszyć dalej…