Danae[Miasto] Elfia gościnność

Jedno z trzech elfich królestw znajdujących się w szepczącym lesie. Otoczone murami rozległe miasto wtopione w leśną gęstwinę magicznego lasu.
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

[Miasto] Elfia gościnność

Post autor: Aileen »

W tak upalne dni Vallin miał ochotę siedzieć przez cały dzień w wannie, ewentualnie wybrać się nad Kryształowe Jezioro i przepaść bez wieści w jego odmętach. Elf od rana przesiadywał w swoim dworku, czytając po raz piąty tą samą książkę lub po prostu przechadzając się bez celu. Wszystkie okna były pootwierane, by zwabić choć najlżejszy podmuch chłodniejszego wiatru.
Elf wepchnął książkę z powrotem na półkę i zabrał broń ze stolika pod oknem. Nie dalej jak dziesięć minut temu przybiegł zdyszany i mokry posłaniec, wyrzucił z siebie coś o Otchłani, duchach, elfach i liczu i prawie zemdlał. Aktualnie zajmowała się nim jakaś zielarka, czy druidka. Vallin, chcąc nie chcąc, wyszedł z dworku, wyprowadził swego konia i udał się na wskazane mu miejsce. Wkrótce pożałował, że opuścił mieszkanie. Czekał może kilka minut, a do tego momentu prawie zmienił stan skupienia na ciekły. Dziękował niebiosom, że nie przyszło mu do głowy wkładać zbroję.
Przez miejską bramę przebiegł konno jeden z elfów patrolujących leśne ścieżki. Tuż za nim pokazał się kolejny jeździec. Vallin zdębiał, gdy rozpoznał osobę siedzącą na szarej klaczy. Oboje zsiedli z koni i ruszyli szybko w stronę gwardzisty.
- Aileen! - wykrzyknął elf, gdy się zbliżyła. - Nawet nie masz pojęcia, jak dobrze widzieć cię żywą! Doszły do nas tak nieprawdopodobne pogłoski, że...
Vallin urwał, gdy przez bramę przejechało jeszcze dwóch jeźdźców. Jednym z nich był elf, a drugim... Vallin co prawda widział go teraz pierwszy raz w życiu, ale naoglądał się dość mentalnych portretów, by na pierwszy rzut oka rozpoznać Akkarina. Wyraz zadowolenia na twarzy elfa ustąpił miejsca niedowierzaniu a następnie złości i obrzydzeniu. Tylko demon był teraz bardziej wściekły od niego.
- Jak... Jak śmiesz przyprowadzać tu tą szumowinę! - wycedził Vallin. Głos drżał mu z gniewu - Nie przypuszczałem, że to co usłyszę o tobie, okaże się prawdą!
Akkarin zsiadł z konia, przysłuchując się rozmowie, z której i tak nie rozumiał ani słowa. Elfy podprowadziły go bliżej. Na placu powoli zaczynali się zbierać ciekawi sensacji gapie.
- Nie rozumiem jak ona mogła ci ufać! Przychodzisz tu jak gdyby nigdy nic i...! - wściekał się elf. Aileen tymczasem stała spokojnie, w ciszy czekając aż da jej dojść do słowa. Ze wszystkich znanych jej elfów musiała akurat trafić na największego choleryka pod słońcem.
- Vallinie, posłuchaj mnie...
- To ty mnie posłuchaj! Mniejsza o tego demona, zastanów się co ty zrobiłaś! - warknął. Wyglądał jakby zaraz miał uderzyć elfkę. Stojący wokół niego szeptali coś między sobą. Dawno nie widzieli swojego kapitana tak wściekłego.
- Wiesz co oznacza niewykonanie rozkazu. A skoro to dla ciebie takie skomplikowane, zrobię to ja! - wyszarpnął miecz z pochwy i ruszył w stronę Akkarina, ignorując krzyki elfki.
Wściekłość dodała Aileen sił. Bransolety na jej przegubach pękły z metalicznym brzękiem. Zanim Vallin zdążył zadać cios, wrzasnął i chwycił się za dłoń. Upuszczony miecz runął hałaśliwie na bruk. Po kilku sekundach do porażonej dłoni elfa wróciło czucie.
- On może nam pomóc. Wie dużo o planach Megdara, a przy tym przyrzekł służyć naszej sprawie. - powiedziała Aileen. Mówiła spokojnie, mimo tego jednak głos trochę jej drżał. Vallin prychnął, słysząc jej słowa.
- Widziałam jego myśli, naprawdę pragnie klęski licza. Dla swoich własnych powodów, to prawda, jednak nadal może nam się przydać. Jestem w stanie go pokonać, gdyby stwarzał problemy. A teraz, zamiast stać na środku i wrzeszczeć na mnie, zejdźmy ludziom z oczu. Robimy widowisko. - wskazała ręką zebranych gapiów. - Opowiem ci wszystko od początku, jemu też daj się odezwać.
Vallin przez chwilę się wahał po czym skinął ręką i poprowadził do środka miasta.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Tilia znała drogę do Danae. Wybrała się tutaj w poszukiwaniu rzadkich okazów roślin i kilku potrzebnych jej korzonków. Las nie miał dla niej tajemnic, a drogę do elfiego miasta przed laty pokazał jej ojciec w trakcie jednej z wypraw. Nie była tutaj od tamtego czasu. Zamyśliła się…

Stojąc pod wielkim bukiem próbowała sobie przypomnieć, ile czasu minęło od tamtej wyprawy. Nie potrafiła tego określić. Pamiętała tylko, że przez kilka dni poprzedzających dotarcie w te okolice była cudowna pogoda, a las pachniał jak nigdy wcześniej. Być może wydawało jej się, że tak jest, bo była bardzo przejęta tym, że dotarli aż tutaj? Patrzyła to na ojca, to na mury otaczające tajemnicze miasto. Ojciec wydawał się jej bardzo wysoki, musiało to być zatem naprawdę dawno temu. Sięgała mu wówczas niewiele powyżej pasa.
Znaleźli podczas tamtej wyprawy rośliny i korzenie, jakich nigdy wcześniej nie spotkała. Ojciec nauczył ją jak zbierać i suszyć Cephalanthera damasonium – bardzo rzadki kwiat, wywar z którego pomagał odpędzać złe uroki. Widzieli też fioletowe kwiaty Gymnadenia conopsea, nieczęsto spotykane, wtedy pięknie kwitnące. Musiał to być więc początek lata…

Z zamyślenia wyrwało ją nagłe zamieszanie. Drogą podążał orszak elfów prowadzący kogoś do miasta. Elfy zawsze ją fascynowały; tak jak ona kochały las i to wystarczało, by Tilia uważała je za istoty dobre i pokojowo nastawione. Wiedziała, że nic jej nie grozi ani na podgrodziu, ani w samym mieście, nie chciała jednak wywoływać zamieszania. Usunęła się więc w cień, kiedy jeźdźcy przejeżdżali nieopodal. Podążyła za nimi w pewnej odległości.
Przeszła nie zatrzymywana przez miejską bramę i stanęła zaintrygowana. Planowała od razu udać się do gospody, by odświeżyć się nieco przed podróżą powrotną. Drogę jednak w tej chwili blokowali jeźdźcy i elf wykrzykujący coś w niezrozumiałym dla niej, śpiewnym języku. Z gestów i tonu głosu wyczytała, że jest wzburzony.
Poczuła się dziwnie. W lesie potrafiła tak wtopić się w otoczenie, by na pewno nie zostać zauważoną. Tutaj, w mieście było inaczej. Mimo, że stała w cieniu, pod samym murem, miała wrażenie, że każdy może ją wypatrzyć, a nie chciała zwracać na siebie zbytniej uwagi. Rozejrzała się niepewnie, zastanawiając się, co robić – czekać, czy spróbować dostać się do karczmy okrężną drogą?
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Dawno nie był tak wściekły. Nie dość, że go schwytano, to jeszcze dzięki zdradzie. Szedł jednak posłusznie za elfami, gdyby chciał uciec zapewne by go zastrzelili. Nawet gdyby mu się udało, to nie miał jak pozbyć się kajdan blokujących mu magię. W końcu dotarli do miasta, serdecznie witanie okrzykami w języku elfów. Ton głosu dowódcy garnizonu, nie świadczył nic dobrego. Jego zamiary potwierdziła próba zabicia Akkarina, pięknie uniemożliwiona przez Aileen. Gdy z jej rąk spadły kajdany, demon uznał, że były na pokaz. Choć w teorii wiedział, że można by je zniszczyć magią, teraz miał zupełnie inny tok myślenia. Więc teraz okazało się, że Aileen nie dość, że jednak nie jest również schwytana, to jeszcze ratuje mu życie. Cóż za łaska! Nemorianin najchętniej zabiłby zarówno ją jak i elfa, który zamierzył się na niego z mieczem...
Podobne odczucia musiał mieć Arkad. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, dowódca został ogłuszony ciosem kopyta czarnego ogiera. Krew z rozciętego czoła zalała mu oczy. Wierzchowiec zapewne by go zabił kolejnym ciosem, jednak powstrzymała go klaczka Aileen. Gdy zaszarżowała na Arkada, ten musiał odskoczyć. Konie zaczęły na siebie prychać, co chwilę stając dęba. Większość elfów z oddziału próbowało je rozdzielić, choć bezskutecznie. Kilku z nich, próbując się zbliżyć również wylądowało na bruku, znacząc go posoką.

Widząc taki rozwój zdarzeń, prawie cały tłum gapiów rozbiegł się, bojąc się o swoje zdrowie. Pozostała tylko jedna, drobna kobieta o kasztanowych włosach. Zdawała się nie wiedzieć, czy pomóc rannym, czy również się wycofać. Nim zdążyła podjąć decyzję Vallin podniósł się z ziemi. Po chwili Arkad zachwiał się na nogach, jakby jakaś niewidoczna siła nagle na niego naparła. Choć Akkarin nie mógł wyczuć magii, wiedział czyja to robota - dowódcy garnizonu, teraz uważnie wpatrzonego w wierzchowca demona. Nim ktokolwiek zdążył powstrzymać nemorianina, doskoczył do elfa i oplótł jego szyję łańcuchem, podduszając go. Elf zaskoczony atakiem, oraz brakiem tchu musial rozproszyć zaklęcie. Przez jeszcze musiał walczyć o oddech, potem jednak nacisk na szyję zmniejszył się. Vallin odwrócił się do demona, chcąc go uderzyć, ale zamiast niego ujrzał innego elfa. Jeden ze zwiadowców korzystając z nieuwagi demona, który dusił dowódcę garnizonu, uderzył Akkarina głownią miecza w potylicę. Nemorianin leżał teraz na ziemi z bólem głowy, próbując się podnieść. Wściekły Vallin posłał go znów na bruk, celnym kopnięciem w brzuch.
- Zabrać mi go sprzed oczu. Ma być skrępowany i zakneblowany. Nie spuszczajcie go z oczu. I znajdźcie jakiegoś medyka. - Dodał widząc, że kilku innych elfów również krwawi. Jego wzrok tylko na krótką chwilę zatrzymał się na druidce. Zdrowa część oddziału pomagała wstać swoim rodakom, lub prowadziła demona w stronę domostwa dowódcy, ten zwrócił się do Aileen - Ty pójdziesz ze mną, będziesz musiała dużo wytłumaczyć...
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Aileen już zaczynała się cieszyć, że udało się uniknąć gorszych konfliktów, gdy nagle Arkad zarżał dziko, stanął dęba i zaatakował zaskoczonego Vallina. Uderzenie w głowę pozbawiło go przytomności. Aileen krzyknęła ze zgrozy i chwyciła elfa, by nie upadł. Wylądowała na ziemi razem z nim, zbyt słaba by go utrzymać. Krew z rozciętego czoła zalała mu twarz. Elfka zobaczyła nad sobą Arkada gotującego się do kolejnego ciosu. W tym momencie wpadła na niego Bzura, rżąc głośno. Ugryzła go, kopnęła i stanęła dęba.
Kiedy elfy próbowały rozdzielić walczące konie, elfka za wszelką cenę usiłowała uleczyć Vallina. Brakowało jej sił, ale w krótkim czasie rana zamknęła się i zabliźniła. Po chwili zaczął odzyskiwać przytomność. Aileen słyszała krzyki elfów, którzy dostali się pomiędzy końskie kopyta w bezsensownych próbach rozdzielenia oszalałych zwierząt. Pomimo zamieszania pilnujący demona nie porzucili stanowiska, natomiast gapie szybko zniknęli.
Vallin odzyskawszy przytomność odepchnął bezceremonialnie Aileen i zerwał się na nogi. Po wyrazie skupienia na jego twarzy elfka odgadła, że próbuje uspokoić zwierzęta magią. Arkad nagle zachwiał się na nogach i zarżał przerażony. Aileen zdała sobie sprawę, że Vallin próbuje użyć podobnej sztuczki, jaką Aileen wytrąciła mu miecz z dłoni. Z tą różnicą, że elfka nie zamierzała zrobić mu większej krzywdy, natomiast Arkad, straciwszy czucie w nogach mógł mocno się uszkodzić, upadając. Nie zdążyła zareagować, Akkarin okazał się szybszy. Widząc co elf wyprawia z jego wierzchowcem, roztrącił pilnujących go elfów, doskoczył do Vallina i oplótł jego szyję łańcuchem. Elf przerwał zaklęcie, całkowicie zaskoczony atakiem. Aileen stała jak sparaliżowana, zupełnie nie wiedząc co robić. Wyręczył ją jeden z elfów, ogłuszając Akkarina mieczem.
Aileen odjęło mowę. Nadal niezdolna do działania patrzyła jak elfy prowadzą półprzytomnego demona w stronę kwater Vallina. Nigdy nie przypuszczała, że mógł zrobić coś takiego. Jednak z drugiej strony... elf zaatakował Arkada, a Aileen była pewna, że zrobiłaby to samo, gdyby chodziło o Bzurę. Ruszyła pomóc w opatrywaniu elfów, ale poczuła, jak Vallin chwyta ją za ramię. Nie chciała spojrzeć mu w oczy.
- Ty pójdziesz ze mną, będziesz musiała dużo wytłumaczyć...
Aileen nie widziała już żadnych szans na pokojowe wyjście z tej sytuacji. W dodatku, całe to zamieszanie było jej winą, wynikającą z jej słabości. Nie mogła liczyć na łaskawe traktowanie.
- Popełniłam błąd. - powiedziała cicho. Vallin zdawał się jej nie słyszeć, prowadząc ją ze sobą.
Awatar użytkownika
Orlin
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Nieznana
Kontakt:

Post autor: Orlin »

Droga do Danae zajęła mu dwa tygodnie.

Po spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy Orlin upewnił się, czy ekwipunek nie waży zbyt wiele i czy o niczym istotnym nie zapomniał.
Przez pierwsze trzy dni dużo myślał o swoich rodzicach i wiosce, które zostawił za sobą być może na zawsze.

Czwartego dnia udał się na polowanie, zakończone skutkiem dość miernym - znaczy żadnym.
Piątego dnia nie wydarzyło się nic istotnego.

Szóstego dnia dotarł do Ekradonu. Duże warowne miasto całkowicie skonfundowało Orlina, nigdy nie widział tylu straganów i zajazdów. Wybrukowane ulice i kamienne partery ludzkich domostw świadczyły o jego zamożności. No i przede wszystkim w swoim życiu nie spotkał na raz tylu ludzi zebranych w jednym miejscu. W zdobyciu jakichkolwiek znajomości przeszkodziła mu nieśmiałość. Orlin zdawał sobie sprawę ze swojego "braku umiejętności zachowań społecznych", ale jak dotąd nie odważył się podjąć zdecydowanej próby przełamania tej słabości. Zdecydował, że pójdzie na targ koński i zobaczy na co go będzie stać. Okazało się, że najzwyklejszy koń pociągowy kosztuje 4500 renów, mając jedynie w sakiewce 3000 renów rozżalony uzupełnił jedynie zapas wody i żywności na dalszą drogę.

Siódmego dnia opuścił miasto, kierując się w stronę Adrionu.

Dziesiątego dnia jego oczom ukazało się warowne miasto, lecz zdecydował się do niego nie wchodzić.

Jedenastego zaczął żałować, że nie odwiedził Adrionu, mocno zaniepokojony malejącymi zapasami pożywienia poświęcił ten dzień na polowanie. Orlionwi wspólnie z Vennem udało się upolować sarnę, zanim jednak mężczyzna oprawił i oskórował zwierzę, zastał go wieczór.

Jak dotąd Szepczący Las nie odróżniał się niczym szczególnym od lasu z jego rodzinnych stron. Liczba zwykłych niemagicznych drzew znacznie przewyższała ilość tych magicznych. Jednorożce, gryfy, nadrzewne domostwa wróżek, drzewce, feniksy były jak dotąd niezauważalne, co bardzo niezadowalało Orlina. Pragnął zobaczyć na własne oczy te istoty, o których mówili druidzi, był to jedyny powód dla którego mężczyzna nie korzystał z traktów handlowych. Podobno niegdyś w tym lesie było ich bardzo wiele, to między innymi dlatego nazwano ten kompleks leśny Szepczącym Lasem. Musiały to być czasy dawne, nawet Venn nic nie mógł wypatrzeć z góry, choć jemu akurat to odpowiadało.

Czternastego dnia dotarł do Danae.
Maszerując już siedem godzin zdecydował się na krótki odpoczynek. Podszedł do młodego dębu, zostawił plecak, oparł łuk i kołczan o konar, następnie rozpoczął wsłuchiwać się w las, by móc go lepiej poznać. Wtedy zorientował się, że las milczy. Jedynym odgłosem mu towarzyszącym był cykliczny szum liści w koronach drzew. Ta złowroga atmosfera zmobilizowała Orlina do większej czujności. Las wyczuwał obecność upadłych bądź demonów, albo jednych i drugich. Nie chcąc przebywać zbyt długo w jednym miejscu wznowił masz. Po półtorej godziny był u bram miasta Danae. Siedziba elfów miała solidne, wysokie kamienne mury i warowną bramę z metalową kratą, ponadto kompleks wież obronnych. Po przekroczeniu bramy poczuł pomimo słabego węchu, że w powietrzu unosił się zapach krwi, który można było w tym wypadku łatwo zlokalizować.
Na środku kamiennego placu leżało kilku elfów z krwawiącymi ranami. Ich jednakowe zbroje nie pozostawiały wątpliwości, że są obrońcami grodu. Wśród nich znajdowała się kobieta, zapewne uzdrowicielka. Po dokładnym przyjrzeniu się Orlin zidentyfikował ją jako druidkę po typowej dla jej kasty szacie. Kobieta była mniej więcej w jego wieku, niewysoka, drobnej budowy z długimi kasztanowymi włosami. Widok drugiej osoby tej samej rasy, również związanej z naturą, ucieszył mężczyznę do takiego stopnia, że postanowił jej pomóc w miarę swych możliwości. Zebrał całą odwagę i ruszył w kierunku druidki.
Kiedy jednak już stał w jej pobliżu, przez kilka sekund nie mógł nic powiedzieć. W końcu się przełamał.
- Witaj, może ci pomóc? - powiedział głosem osoby samej potrzebującej pomocy, w dodatku się garbiąc.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Wszystko wydarzyło się tak nagle, że Tilia przez chwilę nie nadążała za tym co się działo. Rżące konie, zaskakująca walka, ranny elf… Jeden? Nie, chyba kilku.

Nie musiała czekać na sygnał wezwania medyka. Wiedziała, że z pewnością jest tu potrzebny ktoś, kto potrafi opatrzyć rany. Wyrwało jej się cichutkie: - Ja mogę pomóc – dziewczyna zrobiła krok do przodu, ale piękna elfka była szybsza. Rana jednego z elfów niemal natychmiast zasklepiła się. Tilia znała się na ziołach, mogła koić i leczyć rany, ale cały proces zwykle zajmował trochę czasu nie miała takich zdolności. Elfce zajęło to ledwie chwilę. Druidka nie mogła oderwać wzroku od elfów, jednocześnie poczuła niepewność. Nauczona była pomagać każdemu, kto pomocy potrzebował. Ale czy jej pomoc przyda się tu na coś? Przy takich fantastycznych umiejętnościach, jakich przed chwilą była świadkiem?
Mimo wątpliwości odnalazła właściwy mieszek. Zawsze miała przy sobie suszone liście Plantago lanceolata, która była znana ze swoich właściwości leczniczych. Nadawała się świetnie do opatrywania wszelkich ran.

Zerknęła jeszcze raz na elfy, które jeszcze przed chwilą były głównymi bohaterami obserwowanej przez Tilię sceny? Dlaczego odchodzą?
Doszła do wniosku, że nie czas to na przemyślenia. Nie można zostawić tych, którzy potrzebują pomocy.

Zanim jednak zdążyła zabrać do pracy, usłyszała czyjś głos. Drgnęła lekko, nieco zaskoczona. Tak była zaabsorbowana tym, czego właśnie była świadkiem, że nie zauważyła nieznajomego. Odwróciła się teraz do niego i przez chwilę przyglądała badawczo. Mężczyzna, mimo, że ją wystraszył, teraz nie wiedzieć czemu wyglądał na zakłopotanego. Tilia uśmiechnęła się nieznacznie – Witaj Panie – skinęła mu głową - Potrafisz opatrywać rany? – zapytała rzeczowo i ruszyła w stronę rannych.
Awatar użytkownika
Orlin
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Nieznana
Kontakt:

Post autor: Orlin »

- Niezupełnie, ale mogę przemywać rany i wiązać bandaże - powiedział lekko drżącym głosem w nadziei, że nie wygląda na tak całkowicie zdenerwowanego jak w rzeczywistości był.
Kobieta przez kilka sekund bacznie mu się przyglądała. Orlin poczuł się zakłopotany, ktoś próbował go ocenić, wysondować czy faktycznie jest w stanie pomóc rannym elfom.
W końcu druidka lekko przytaknęła na znak zgody i sama zabrała się do dzieła.
Poinstruowany Orlin zabrał się do pracy. Sztyletem odkroił duży kawałek peleryny żołnierza, namoczył go wodą ze swojej manierki i zaczął starannie przemywać ranę w kształcie podkowy na klatce piersiowej elfa. Kiedy skończył, odkroił resztę peleryny, pociął materiał na trzy części, następnie delikatnie unosił barki rannego do góry, aby mógł opleść tkaninę dookoła jego ciała. Mniej więcej te same czynności powtórzył czterokrotnie, rozejrzał się czy znajdzie jeszcze lekko ranne elfy. Pozostałe przypadki wydały mu się bardziej skomplikowane i zostawił je druidce.
- Widzisz coś niezwykłego z powietrza, przyjacielu? - Orlin miał nadzieję, że sokół był niedaleko i obserwuje miasto.
- Ze swojej pozycji widzę duże miasto otoczone grubym murem, a w nim wiele istnień o typowej dla elfów aurze, są nieliczne wyjątki na przykład koło ciebie - odpowiedział telepatycznie ptak, kończąc wypowiedz donośnym piskiem gdzieś wysoko w chmurach, by wskazać Orlinowi swoją przybliżoną pozycję.
- To już wiem. Coś ponadto?
- Zdaje się, że coś się wydarzyło w mieście tuż przed naszym przebyciem, wiele elfów biegnie w przeciwną stroną względem twojej obecnej pozycji - powiedział udowadniając kolejny raz mężczyźnie, jak bystry umysł posiada.
Orlin stał pośród rannych elfów, czekając czy druidka nie poprosi go o pomoc. Chciał coś do niej powiedzieć, lecz w jego głowie nie zrodziło się nic sensownego.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Tilia skinęła głową na stwierdzenie o przemywaniu ran i bez słowa podeszła do poturbowanych elfów. Starała się ocenić rany, które okazały się niezbyt groźne. Wyjęła zioła z woreczka i zabrała się do pracy. Pracowała w skupieniu i zerkała od czasu do czasu na towarzyszącego jej człowieka. Radził sobie całkiem nieźle; może nie miał zbyt wielkiej wprawy, ale na pewno dużo dobrych chęci.
W pewnym momencie, kiedy ich wzrok spotkał się na moment, Tilia uśmiechnęła się nieśmiało. Dała mu trochę ziół i pokazała w jaki sposób opatrywać prostsze rany. Tymi głębszymi zajęła się sama.
Co jakiś czas przymykała zielone oczy, usiłując wyczuć emocje poszkodowanych. Nadal niezupełnie rozumiała, czego świadkiem była przed chwilą. Elfy jednak nie okazywały ani wrogości, ani innych nieprzychylnych uczuć. Owszem, wyczuwała złość, ale nie była ona skierowana w jej stronę. Czy były złe na Elkę, która właśnie się oddalała? Tak przypuszczała, choć pewności mieć nie mogła.
Tilia nie lubiła złych emocji.
Odgarnęła z twarzy niesforny kosmyk kasztanowych włosów i westchnęła otwierając oczy. Rozejrzała się dookoła.
Jeden z elfów leżał trochę dalej, na ziemi, w dziwnej pozycji. Jęczał, więc druidka wiedziała, że żył, nie była jednak w stanie ocenić jego obrażeń. Zerknęła co robi czarnowłosy mężczyzna i powiedziała swym ciepłym głosem:
– Czy mógłbyś pomóc mi go odwrócić? Tylko bardzo ostrożnie – dodała.
Awatar użytkownika
Orlin
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Nieznana
Kontakt:

Post autor: Orlin »

Choć Orlin starał się, aby ranny jak najmniej cierpiał, jego jęki zdawały się sugerować coś zupełnie innego. Pozycja elfa była nietypowa względem innych poszkodowanych. Leżał na prawym boku z rekami przy ciele, a jego klatka piersiowa była zapadnięta, skóra była nienaturalnie blada, sine usta i płytki oddech jego zdaniem nie wróżyły nic dobrego.
Ranny był półprzytomny, od czasu do czasu mówiąc nie całkiem zrozumiałe dla niego zdania. W kilku jednak z nich pojawiło się słowo "demon". Orlin przypomniał sobie milczenie lasu niedaleko Danae.
- A więc las rozpoznał obecność demona, a elfy zostały ranne całkiem niedawno. Przed moim przybyciem demon dostał się do miasta i elfy musiały zareagować, one w końcu nienawidzą tych istot.
Nie wiedział jednak, czy obrońcom udało się zabić demona, co by czyniło miasto dość niebezpiecznym na czas nieokreślony. W końcu ta istota czymkolwiek była, zdołała pokonać grupę obrońców, tak więc musiała być dostatecznie silna i pewna siebie, atakując w samym Danae.
Tymczasem druidka zajmowała się swoim pacjentem.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Po dokładnych oględzinach rannego, Tilia opatrzyła jego rany. Cały czas przemawiała do niego łagodnie, choć nie była pewna czy pacjent ją słyszy, a jeśli tak, czy rozumie. Wiedziała, że jej zioła złagodzą ból i zapobiegną niepotrzebnej infekcji, miała nadzieję, że elf nie będzie długo cierpiał. Właściwie najlepiej byłoby dla niego, gdyby mógł spać przez najbliższe godziny. Wtedy rany zagoiłyby się zdecydowanie szybciej.

Kiedy skończyła, odgarnęła włosy i rozejrzała się - wyglądało na to, że nikt już nie potrzebuje jej pomocy. Większość elfów była w stanie sama wrócić tam skąd przybyła, mogli także pomóc tym, którzy odnieśli cięższe obrażenia.
Starannie zawiązała woreczki z ziołami, zatkała buteleczki z mazidłami, których używała i przytroczyła wszystko do paska. W najbliższych dniach będzie musiała uzupełnić część zapasów. Na razie niczego jej nie zabraknie, ale zawsze wolała mieć więcej ziół. Wtedy miała pewność, że niczego jej nie zabraknie. Przede wszystkim Plantago lanceolata, ale także Hypericum perforatum i Viscum album. Z zebraniem wszystkich nie powinna mieć większych problemów, można je znaleźć niemal wszędzie. Potem będzie potrzebowała kilku dni, żeby wysuszyć je jak należy, nie w pełnym słońcu, lecz powoli, w ciepłym cieniu, na delikatnym wietrze. Tilia uwielbiała zbieranie i suszenie ziół. Zaszywała się wówczas w lesie i wracała dopiero kiedy skończyła.
Póki co jednak powinna pozostać kilka dni w mieście.

Podeszła do ciemnowłosego mężczyzny i uśmiechając się powiedziała:
- Dziękuję za pomoc, Panie. – Skinęła mu głową – Mam na imię Tilia.
Zawahała się na moment. Nie była pewna, czy następne pytanie nie zostanie potraktowane jako zbyt natrętne. A jednak była ciekawa:
- Skąd przybywasz i co cię sprowadza do Danae?
Awatar użytkownika
Orlin
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Nieznana
Kontakt:

Post autor: Orlin »

Przez kilka chwil stał nie wiedząc co powiedzieć, czuł się onieśmielony i zdenerwowany faktem, iż ma po raz pierwszy opowiedzieć o sobie. Była to także pierwsza okazja, aby kogoś poznać, choć tym faktem bardzo się cieszył. Druidka wydawała mu się łagodna, a w jej mowie i uśmiechu było coś, co zdawało się w pewnym stopniu przełamywać nieufność Orlina względem obcych. Wziął głęboki oddech, zebrał wszystkie myśli, zmobilizował się mentalnie i wreszcie zaczął mówić niepewnym, lekko ochrypniętym głosem.
- Nie jestem szlachcicem, a nazywam się Orlin - kolejna krótka pauza, w przeciągu której mężczyzna się zgarbił i podrapał za prawym uchem. - Przez siedemnaście lat szkoliłem się na łowcę w małej leśnej społeczności u południowych podnóży Gór Druidów. Obecnie... właściwie nie wiem, kim obecnie jestem. Musiałem opuścić wioskę z powodu zarazy, niewielu ją przeżyło.
Ten krótki opis życiorysu niemal całkowicie go wykończył. Piekły go policzki i przeczuwał, że buraki przy nim wyglądają blado. Nie mógł skupić wzroku na kobiecie, przez co jego oczy ciągle zmieniały kierunek we wszelkie możliwe strony. Zgarbiony z zaciśniętymi pięściami musiał prezentować widok komiczny, bądź tragiczny w zależności od oceniającej go osoby.
Orlin wolałby w tej chwili znaleźć się zupełnie gdzie indziej, być może za wcześnie próbował z kimś nawiązać kontakt, nie miał nigdy takich problemów żyjąc w osadzie, gdzie wszyscy cię znali od urodzin aż do śmierci. Jednak nie chciał czuć się nadal samotny.
Oczywiście towarzyszył mu Venn, ale nie dało się z nim porozmawiać na wszystkie tematy, które sokół uznał za "dziwne problemy ludzi". Choć mężczyzna znał go od dwunastu lat, ptak potrafił go czasami zaskoczyć, ale zapewne już nie miał zbyt wielu takich rzeczy na podorędziu.
Chcąc podtrzymać rozmowę pomimo w jego opinii słabej prezentacji zaczął szybko myśleć nad kolejnym zdaniem, a im bardziej intensywnie myślał, tym bardziej poszerzała się czarna dziura w jego jamie czaszki.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Zaraza w wiosce… Druidka nie słyszała ostatnio o żadnych epidemiach. Musiało się to wydarzyć niezbyt dawno i choroba musiała mieć bardzo gwałtowny przebieg.
Zrobiło jej się smutno. Gdyby wieści dotarły do niej, być może mogłaby pomóc?
Odezwała się cicho:
- Bardzo mi przykro z powodu wydarzeń w twojej wiosce. – Natychmiast pomyślała, że to takie banalne słowa. I teraz na pewno już nie pomogą… Zakłopotana odgarnęła z czoła kosmyk włosów, który wiatr uparcie umieścił zaraz w tym samym miejscu.

Mężczyzna – Orlin – wydawał się bardzo onieśmielony. Był też pewnie zagubiony, skoro po latach spędzonych w bezpiecznej wiosce, nagle musiał wyruszyć w nieznany świat.
Tilia pomyślała, że sama także od lat wędruje po lesie. Była do tego przyzwyczajona. Nie czuła nigdy, że musi opuścić dom – cały las był jej domem i bliską rodziną. Owszem, miała swoje ukochane miejsca, ale nigdzie nie czuła się obco. No, nigdzie w lesie. Miasta, takie jak na przykład Danae, to zupełnie co innego. Tutaj była tylko gościem.

Właśnie. Miasto. Tutaj nie powinno się spędzać nocy siedząc pod przyjaznym drzewem. Było to nie tylko niestosowne, ale i mogło być niezbyt bezpieczne.
Znów zwróciła się do Orlina:
- Czy zamierzasz zatrzymać się w Danae na dłużej? – Jednocześnie rozejrzała się, kogo by tu zapytać o drogę do jakiejś karczmy lub oberży, w której udałoby się niedrogo wynająć w miarę czystą izdebkę.
Awatar użytkownika
Akkarin
Poszukujący Marzeń
Posty: 415
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:

Post autor: Akkarin »

Półprzytomnego demona zawleczono do miejsca, które miało służyć za tymczasową celę, na odzień musiało jednak być magazynem. Pod ścianami stały zarówno beczki jak i skrzynie, wszystkie zamknięte. Powietrze było duszne, zapewne zaglądano tu nieszczególnie często.
Akkarina prawie rzucono pod ścianę, mający go pilnować elfowie nie skrywali odrazy. Gdyby mogli, zapewne bez mrugnięcia okiem zabiliby go. Teraz jednak trafiła im się parszywa robota pilnowania ciemnowłosego mężczyzny. W tym samym czasie wierzchowce Aileen i Akkarina jakoś udało się uspokoić i odprowadzić do stajni. Zwierzęta również musiałby być pilnowane, kto wie czy demon nie rzucił na nie klątwy mającej zaszkodzić elfom...
Czas jaki nemorianin spędził w pomieszczeniu wystarczył, by znów odzyskał świadomość. Nie wiedział, czy minęło pół godziny, godzina czy dłużej. W końcu jednak zjawił się posłaniec, wiadomość jaką przekazał była w języku elfów. Widocznie nie chcieli, by demon cokolwiek rozumiał z tego co się dzieje wokół niego.
- Vallin chce go widzieć. - Po tych słowach wybiegł z pomieszczenia. Dwaj strażnicy demona podnieśli go i trzymając go, każdy za jedno ramię, poprowadzili najpierw na zewnątrz, potem ponownie do budynku.

Chwilę później. Dziedziniec.

Do dwójki ludzi, którzy bez niczyjej prośby pomogli rannym, podbiegł elf. Był to ten sam posłaniec, który kilka minut wcześniej zlecił zaprowadzenie demona do dowódcy straży. Zanim jednak cokolwiek powiedział, wziął kilka głębszych oddechów. Widać było, że musiał już znacznie wcześniej sporo biegać z wiadomościami.
- Dowódca straży chce was widzieć. Idźcie za mną. - Zawrócił i szybkim krokiem ruszył w stronę posiadłości Vallinina. Będąc przy drzwiach obejrzał się tylko, czy dwójka ludzi idzie za nim.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Zanim mężczyzna zdążył odpowiedzieć, Tilia zauważyła biegnącego w ich kierunku elfa. Był nieco zdyszany. Czy tak bardzo się spieszył, czy może wcześniej przybył długą drogę? Dziewczyna była nieco zaskoczona, kiedy okazało się, że elf, jak się okazało posłaniec, zatrzymał się nieopodal niej i Orlina. Jeszcze bardziej zdziwiło ją, że odezwał się nie w języku elfów, a we wspólnej mowie.

Gdy usłyszała wiadomość, przeraziła się. Dowódca straży?... Dlaczego sam dowódca straży chce ich widzieć? Ich… oboje?
Czy zrobiła coś nie tak? Czy zajście, którego była mimowolnym świadkiem oraz pomoc, jakiej udzieliła, mogły sprowadzić na nią jakieś nieprzyjemności? Ale przecież musiała pomóc. Tego uczył ją ojciec – nie można zostawiać potrzebujących samym sobie.

Chciała o coś zapytać, ale posłaniec odwrócił się i zaczął odchodzić. Tilia wiedziała, że skoro zaproszenie, bądź rozkaz przybycia (wszak nie wiedziała, jak potraktować nagłą wiadomość) pochodzi od samego dowódcy straży, nie sposób mu odmówić.
Westchnęła cicho, odetchnęła głębiej i wygładziła suknię. Zerknęła na Orlina, jakby szukając u niego wsparcia i pocieszenia, że nic im nie grozi, po czym odruchowo, z lekkim zakłopotaniem odgarnęła włosy z twarzy i ruszyła za elfem. Szła wolniej niż on, ale starała się, by wyglądało to na zdecydowany krok.
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Aileen »

Poczucie winy nagromadzone w Aileen prysło, gdy Vallin znów zaczął wrzeszczeć. Wprowadził ją do dużego pokoju na piętrze jego kwatery i, uprzednio poprosiwszy by nikt im nie przeszkadzał, od razu rozpoczął swoje głośne przemówienie. Na samym początku powtórzył jedynie to, co wytknął jej jeszcze na miejskim placu, a następnie, po raz kolejny, wyliczył pokrótce możliwe konsekwencje dla nieposłuszeństwa elfki. W końcu jednak ochrypł, dodatkowo rozsierdzony absolutnym brakiem wszelkich oznak skruchy na obliczu Aileen.
- Wyjaśnij mi chociaż jedną rzecz. Jedną, jedyną - wyrzucił z siebie i odkaszlnął. - Dlaczego.
Vallin najwyraźniej zdążył trochę ochłonąć, w czym Aileen dostrzegła swoją szansę.
- Moja wyprawa okazała się porażką. Nim zdążyłam zaatakować Akkarina, kruki licza spostrzegły mnie na bagnach. Zaatakowały mnie jego sługi, strzygi i kilka upiorów. Potem dołączyła jeszcze Gardenia. Wpadłam w pułapkę, a jednak przeżyłam i zdołałam uciec. Właśnie dzięki Akkarinowi.
Opowiedziała pokrótce, jak pozwolił jej odejść, a potem jak odnalazł ją w Opuszczonym Królestwie. Opowiedziała o grobowcu alchemika, o Zarażonych i o zwłokach uczonego, które udało jej się zniszczyć.
- Poniosłam porażkę, ale dzięki niemu byłam w stanie uczynić też coś pożytecznego. Okazał się przydatny, tylko dzięki niemu uciekłam z widoku Megdara i przeniosłam się tutaj. Nie powinieneś traktować mnie jak zdrajczynię a jego jak najgorszą formę życia. Ani ja ani on nie zasłużyliśmy na to.
Vallin prychnął i rozkaszlał się. Nawet stare wino z Danae nie pomagało na zdarte gardło elfa. Aileen demonstracyjnie nie zwróciła na to uwagi - pruł mordę, teraz niech płaci.
- Może jeszcze powinniśmy powitać was fanfarami - zakpił. - Podczas gdy ty gawędziłaś sobie z pomiotami Otchłani, tutaj trwała wojna. Najpotężniejsi magowie dzień w dzień tkają zaklęcia, które mają ochronić Las przed mocą licza, a każde z miast zbiera wojsko. Wszystko, co do tej pory robimy, kończy się sromotną klęską, a ty wałęsasz się z tym, który przekazał Megdarowi Kamień Mocy. I zamiast...
Wielkie zasługi! Drogo nam za te zasługi zapłacisz, ty...
- Och, nie powiedział ci. Oczywiście, po co podkopywać zaufanie naiwnej elfki takimi szczegółami - Vallin zaśmiał się drwiąco. Widać myśli elfki odbiły się w jakiś sposób na jej twarzy. - Jak już wspominałem, każde z elfich miast zbiera wojowników. Jest nas jednak zbyt mało, by odeprzeć armię Megdara. Kiedy dotrą do lasu, nie mamy dość sił, by ich powstrzymać.
- A ludzie? Nie będą przecież bezczynnie stać z boku, gdy z Doliny Umarłych wyleje się całe mrowie umarlaków... - urwała na widok miny elfa. Zbyt dobrze znała myśli, jakie się pod nią kryły.
- Mówisz o klęskach? Po elfie w twoim wieku oczekuje się mądrości i rozsądku. Dobrze, że nie zostałeś strategiem Królestwa, moglibyśmy już teraz poddać się bez walki...
W oczach elfa zabłysła czysta furia.
- Nie jest to ani pierwsza, ani ostatnia wielka wojna w Alaranii - ciągnęła niezrażona. - Nie wmawiaj mi, że do tej pory nikogo nie wysłaliście do ludzi. I nie wmawiaj mi, że nikt się tym nie przejął. Nowa potęga na północy niepokoi nawet najbardziej obojętne mocarstwa, nie pozostaną bierne, jeśli wygrana Megdara w jakikolwiek sposób zagraża ich bogactwom i wpływom, a wierz mi, że zagraża. Trzeba być idiotą, żeby nie zdać sobie sprawy, że armia nieumarłych pod wodzą szalonego szkieletu z Kamieniem Mocy stanowi zagrożenie dla wszystkiego co żyje.
- Problem twój polega na tym, że myślisz logicznie - mruknął elf. - Wierzysz w ludzi. To błąd. - Po chwili milczenia wezwał posłańca i przykazał mu przyprowadzić demona oraz tych, którzy pomagali opatrywać elfy. Aileen usiadła na jednym z krzeseł, gdy zdała sobie sprawę, że w którymś momencie wstała. Po chwili zjawiła się dwójka elfów prowadzących demona. Zostawili go w pomieszczeniu i szybko wyszli. Aileen siedziała sztywno, wpatrując się w pusty kominek pod ścianą.
- Po twej minie wnioskuję, że twoim największym marzeniem jest w tej chwili pozabijanie nas obojga - powiedział po chwili Vallin. Co dziwne, tym razem mówił spokojnie, chrypiąc jedynie lekko. - Dlatego właśnie pozostaniesz skuty. Gdyby nie twoja bezmyślność i głupota, mógłbyś liczyć na większy szacunek, miej więc pretensje tylko do siebie.
Elfce zabrakło odwagi by spojrzeć na Akkarina i przekonać się, czy Vallin miał rację.
- Aileen z jakiegoś powodu wierzy, że stoisz teraz po naszej stronie, jednak swym czynem straciła moje zaufanie do jej osądów. Jeżeli zależy ci na współpracy, żądam wyjaśnienia tych powodów. Jeżeli tego nie zrobisz, zakończy się twój pobyt w Alaranii. Zostaniesz odesłany do Otchłani z pieczęcią uniemożliwiającą ci podróż między światami.
- Mnie nie można okłamać. Starannie dobieraj słowa, demonie, gdyż od tego będzie zależeć twoje życie.
Vallin urwał, gdy do pokoju weszło dwoje ludzi - kobieta-druidka oraz łucznik. Oboje wydawali się onieśmieleni wezwaniem, a niepewność na ich twarzach zwiększyła się, gdy spostrzegli demona i elfkę, przyczyny zamieszania przy bramie.
- W imieniu elfów z Danae, składam wyrazy wdzięczności. Zostaniecie wynagrodzeni za swoje czyny, obecna sytuacja jednak wymaga ode mnie uwagi. Na tę chwilę, o cokolwiek poprosicie, o schronienie czy też o pomoc, będzie wam dane. Wyjawcie swoje imiona - powiedział oficjalnie Vallin.
Awatar użytkownika
Tilia
Kroczący w Snach
Posty: 223
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek - Druid
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Tilia »

Po drodze rozglądała się po okolicy. Minęli kilka ulic, na których nie działo się nic szczególnego. Owszem, mieszkańcy Danae spoglądali na przybyszów, ale były to przelotne spojrzenia, nikt nie interesował się nadmiernie druidką drepczącą za elfem. Nie miała pojęcia dokąd posłaniec zmierza, ani jak daleko idą.
Po drodze spróbowała zapytać elfa dokąd zmierzają, ale albo jej nie usłyszał, albo udawał, że nie słyszy. Starała się nie dopuszczać do siebie rosnącego niepokoju.

Tilia była tak zaabsorbowana zastanawianiem się, czego może od niej chcieć dowódca straży, że nawet nie zdążyła dokładniej obejrzeć budynku, do którego wszedł elf. Zawahała się tylko chwilę; teraz nie było już odwrotu. Wzięła głębszy wdech i weszła za elfem do wnętrza. Poprowadzono ją po stromych schodach na piętro. Na schodach słychać było podniesione głosy. Dominował męski, mocny głos; Tilia miała wrażenie, że należy on do raczej wzburzonej osoby.

Druidka niezupełnie wiedziała gdzie jest. Wiedziała tylko, że nie była to karczma – zresztą trudno było spodziewać się, że dowódca straży stacjonuje lub mieszka w karczmie czy oberży. No cóż, problem znalezienia noclegu na razie pozostanie nierozwiązany… Chyba, że wtrącą ją do lochu, albo jakiejś celi. Sama nie wiedziała, skąd w ogóle przyszedł jej do głowy taki pomysł. Dlaczego ktokolwiek miałby ją gdzieś zamykać? Niemożliwym jest przecież, by w Danae pomoc mieszkańcom należała do czynności niezgodnych z prawem…

Ciężkie drzwi otworzyły się przed nią. Weszła za elfem do pomieszczenia i stanęła zaraz za progiem. Zaskoczona ujrzała w pomieszczeniu uczestników zamieszania przy bramie miasta. Wciągnęła powietrze w płuca i dygnęła nieznacznie.

Usłyszawszy podziękowanie rozluźniła się nieco. Co prawda nadal nie wiedziała gdzie jest, ani z kim rozmawia, ani nawet dlaczego się tu znalazła, ale mogła przypuszczać, że nie spotkają jej tutaj żadne nieprzyjemności. Skłoniła uprzejmie głowę i odezwała się swym ciepłym, spokojnym głosem:
- Jestem Tilia, Panie. Nie oczekuję wdzięczności za swoją pomoc, nie zrobiłam nic w oczekiwaniu zaszczytów. Szukam jednak bezpiecznego noclegu w mieście – mówiła wprost do elfa, który jak dotąd się nie przedstawił. Czy to on właśnie był dowódcą straży?
Zablokowany

Wróć do „Danae”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości