Arturon[Port] Podróż

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

Wtedy słychać było odgłos kilku par zbliżających się kroków, gdyby spojrzeć na zbliżająca się grupkę można byłoby dostrzec wpierw złotowłosego mężczyznę odzianego w skórzany kubrak, który trzymał za rękę dziewczynę, której śniada twarz skryta była pod lnianym kapturem. Tuż za nim szła kolejna para również wyglądająca jak podróżujące małżeństwo, korowód ten zamykał dziwny jegomość nijak pasujący do tej dwójki. Odziany w czarny płaszcz powiewany przez podmuchy wiatru dołączył szybko do nich truchtem od razu szepcząc coś do grupy, powodując wzburzoną reakcje, która natychmiast miała swój efekt. Złotowłosy mężczyzna powiedział coś i od razu skręcił na niedużą belkę łączącą statek na którym zobaczył trojkę ludzi z pomostem.
- Pomoc? Pomoc? Czyżbyście rozmawiali o pomocy? Z chęcią byśmy taką przyjęli i nawet bylibyśmy skłonni drogo za nią zapłacić, byle tylko szybko umożliwili nam transport z tego miejsca. Na początek mogę zaoferować pięćdziesiąt złotych gryfów, jeśli wypłyniemy jutro przed świtem.
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Awatar użytkownika
Miriamele
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Miriamele »

On zawsze nie czeka, przechodzi do konkretów - pomyślała zgryźliwie, powstrzymując jednak komentarz, który cisnął jej się na usta.
Chwilę później na statku pojawiła się grupka - sądząc z wyglądu - szlachciców, prosząc o transport. Otworzyła usta ze zdziwienia, ale po chwili pozbierała się i uśmiechnęła przekonująco.
- Niestety, nie możemy pomóc - powiedziała stanowczo do przybyłych. Wystarczy nam trzech dziwaków, i dość już zarobiliśmy - pomyślała, acz suma była kusząca. Zerknęła na Gersena. - Kapitanie...? - powiedziała, a w jej głosie słychać było kpinę. Uśmiechnęła się wrednie.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Ze zdziwieniem oglądał grupę nieznajomych mu ludzi wchodzących na statek. Nie rozpoznawał twarzy, ale mógł powiedzieć, że jesli tacy ludzie szukają transportu u Gersena i jego załogi muszą być zdesperowani. Istny cyrk. Odwrócił się od barierki tak, że teraz opierał się o nią plecami, ręce natomiast położył na poręczy, spokojnie wystukując palcami nieregularny rytm. - Wygląda na to magu, że nie dokończymy tej rozmowy teraz. Gersen zdawał sobie sprawę, że skoro czekał na wyjaśnienia tyle lat, kilka godzin więcej nie zrobi większej różnicy. Przyjrzał się jeszcze raz grupce, kiedy Miriamele witała ich tak mile. Zobaczył w ich nadejściu świetne alibi dla szybkiego wypłynięcia w morze bez żadnego ładunku. Mimo to nie byłby sobą, gdyby nie naciągnął "klientów" na większą stawkę. Już wcześniej wyczuł ich desperację, a na brak gryfów nie narzekali. - Otóż nie. Moglibyśmy wyruszyć w podróż już tego wieczora, drogi panie. Pragnę jednak nadmienić, iż za 50 gryfów nie opłaca nam się nawet rozwijać żagli.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

Chciał jeszcze dorzucić, że dorzuci pięć gryfów za każdą zaoszczędzoną godzinę co z pewnością zadowoliło kapitana, jednak wyszło jak wyszło. Cena rzeczywiście nie była żywnie wysoka, dlatego można było ją trochę podwyższyć. Z pewnością jeśli trochę się zmieni Revenlow nic na tym nie straci. Bezpieczeństwo Lilian było najważniejsze, a parę gryfów w te lub we wte nic nie zmieni, najwyżej zaskarbi trochę lojalności u Kapitana tego statku.
- Zgoda, siedemdziesiąt pięć gryfów za to jeśli wypłyniemy dzisiaj wieczorem.
Złotowłosy nawet nie kwestionując odmowy chwycił do pasa odczepiając mały woreczek, w końcu za taką sumę spokojnie można było kupić mały statek, co prawda o połowę mniejszy i dwa razy wolniejszy. Ale do tego potrzebna była też załoga. Orpheus wiedział, że ma posłuch wśród ludzi, jednak nie zawsze wierzył w ich lojalność. W mieście już byli szpiedzy wroga, nie wiadomo na kogo można było się natknąć. Więc wybór był prosty, na takich rzeczach przecież nie trzeba było oszczędzać. Woreczek zabrzęczał miło w rękach chłopaka.
- Piętnaście gryfów daje z góry. Umowa stoi?
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Awatar użytkownika
Klivien
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 102
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Klivien »

Dwóch młodych mężczyzn siedziało za stołem w rozległej piwnicy, skrytej pod ulicami portu. Pod ścianami stały rzędem pootwierane kufry pełne złota i magicznych przedmiotów. Łotrzyki pozakładały na siebie świecidełek i szat. Wyglądali jak błazny. Na stole stało kilka opróżnionych butelek. W ustach mężczyzn tliły się ruloniki bibuły wypchane zielem, a nieopodal stała ponad setka baryłek prochu i stos granatów. Na pyskach mieli ironiczne uśmiechy. Obsypali się wybuchowym pyłem. Wznieśli ostatni toast za schwytanych towarzyszy. Golnęli z butelek spirytusu. Zaciągnęli się fifkami i rzucili je pod nogi...

Klivien poczuła instynktownie lodowate zimno na kilka sekund przed wybuchem. Nie weszła za obserwowanymi nieznajomymi na statek. Postanowiła zaczekać na nich w porcie. Kiedy okolicą wstrząsnął potężny grzmot, odwróciła się w stronę miasta z upiornym wyrazem oczu. W powietrze wzbiły się fragmenty budynków i bruku. Czarny dym kłębami buchał z ziejącej dziury w ziemi. Ludzie krzyczeli. Było wielu rannych. Jedni starali się ratować, inni rzucali się do środka rozpadliny pełnej gruzu w poszukiwaniu obnażonych skarbów.

Wampirzyca stała zesztywniała i czas stanął dla niej w miejscu. Nie potrzebowała zadawać pytań. Jej przyjaciele nie byli ani pozbawieni honoru, ani odwagi. Nie dali się żywcem i nie dali przejąć tego co budowali latami. To był ich świat i takim został dla nich do śmierci. Po bladym policzku kobiety spłynęła łza. Tylko jedna. Jej twarz pozostała nieruchoma, a oddech ustał. Nigdy wcześniej, nawet podczas przemiany nie czuła się równie martwa.
Ciąg dalszy
Ostatnio edytowane przez Klivien 13 lat temu, edytowano łącznie 3 razy.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Tymczasem z Arturonu na chyżym rumaku wyruszał posłaniec w grafitowym napierśniku. Goniec nie zmierzał nigdzie indziej, tylko odległego Karnsteinu, a o pochodzeniu żołnierza świadczył wilczy łeb na kulbace oraz przykrywającej kirys pelerynie koloru leśnego kurzu. Z portu dobiegały milknące niekiedy odgłosy udanego szturmu. Kilku knechtów najeźdźcy zdołało odnaleźć spory zapas kosztowności zgromadzonych przez złodziei na wypadek, gdyby główna melina przepadła. Pozostali czterej żołdacy wyprowadzali skutych ludzi i jednego elfa, gdy dołączył do nich strojny w szlacheckie szaty sino-skóry dowódca, sądząc po pagonach i zdobionym rzędzie wierzchowca, równy stopniem Arturońskiemu jenerałowi. Osobnik nie wyglądał na przedstawiciela żadnej z pospolitych w królestwie ras. Czarne jak noc ślepia jarzyły się w mroku niczym kotu, który dopiero co wyruszył na łowy. Uradowany sukcesem zdjął hełm, a oczom zebranych ukazały się szpiczaste uszy, jednakże rozmiarom niemal równe ludzkim. Twarz jenerała przypominała bardziej złowrogi pysk drapieżnika, aniżeli stępiony owal śmiertelnych czy pociągły pełen uroku front głowy długouchego. Obeznani w temacie musieli niechybnie rozpoznać w wojaku krwiopijcę i to nie byle nadgryzionego drzewiej hreczkosieja, a upiora z dziada pradziada. Gdy tylko ów majestatyczny osobnik dotarł do prowadzących jeńców knechtów, ci wyciągnęli prawice i szybkim wymachem skierowali je na wprost z lekkim odchyleniem ku wschodowi. Oficer niemal zaraz potem odpowiedział równie niespotykanym w mieście gestem: zacisnął pięść, przyłożył do lewej piersi, następnie wyprostował rękę w łokciu jednocześnie odsłaniając wnętrze rozpostartej dłoni. Po skończonej ceremonii powitania wrzasnął do opieszale prowadzonych jeńców:
- Ruszać się, portowe szczury! Jeszcze tej nocy zawiśniecie na okolicznych drzewach, kanalie.- następną kwestię wypowiedział już w mrocznym języku kindred, którego znajomość była dana w Arturonie zaledwie nielicznym:
- Sierżancie, tego elfa każ ludziom oszczędzić - nie jest stąd, a przyda się w ojczyźnie.
- Rozkaz! - wrzasnął wysoki mroczny Elf, po czym odłączył leśnego kuzyna od towarzyszących mu w niedoli ludzi. Knechci podlegli ciemnoskóremu Długouchowi taszczyli zdobyte skarby skrzynia po skrzyni na zaprzężony w pociągowe konie jaszczyk. Wypełniony po brzegi wóz pojechał ociężale wraz z wsadzonym doń jeńcem. Konwojowała go spora liczba zbrojnej straży, a na koźle obok woźnicy siedziało dwóch łuczników i strzelec. Podobnie dwóch uzbrojonych w półtorametrowe fuzje krwiopijców podziwiało widoki z tyłu pojazdu.
Odgłos wybuchu słyszany był niemal w całym mieście, a dowodzący odwetem hetman zaklął siarczyście, nie wiedząc jeszcze, że największe z ptaków odfrunęły bezpowrotnie.
W oddali słychać było strzały z długiej broni palnej. Kule odbijały się od pozostałych jeszcze murów i fragmentów drewnianej zabudowy terenu. Wojsko przeprowadzało pierwsze procesy i egzekucje bandytów, można było słyszeć gromkie okrzyki:
- Oddział stój! We wrogów narodów Karnsteinu pal!
Następnie rozlegał się seryjny huk kilku salw w krótkich odstępach czasowych. Żaden z portowych łotrów nie miał prawa przeżyć, a gdyby jakimś cudem któregoś ominęły pierwsze kule egzekutorów, tuż po nich dowódca przechodził z pistolcem i wysyłał niedobitków na tamten świat mierząc w tył głowy lub w serce. Portowe szczury przeszły do historii, ale sama dzielnica powoli nabierała życia.
Awatar użytkownika
Miriamele
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Miriamele »

Westchnęła, wzruszając ramionami.
- Będę w swojej kabinie, jeśli ktoś będzie coś chciał - powiedziała i odeszła od grupy.
Zeszła po drewnianych schodkach pod pokład i skierowała się w stronę swojej kabiny. Deski trzeszczały pod jej stopami. Po co?! Dlaczego?! Jeśli coś odkryją... idiota, zachłanny idiota! - zatrzasnęła drzwi i zamknęła je mosiężnym kluczem, który w chwile później z głośnym brzdękiem wylądował na podłodze. Ależ on jest chciwy! A jak coś zauważą? A jak zaczną nas podejrzewać? Od razu wydadzą nas straży! - nagle w pokoju zaczął hulać wiatr, który pojawił się znikąd. Miriamele zdusiła swą irytację, żeby jej moc nie zniszczyła pokoju i opadła na podłogę. Skuliła się i wpatrzyła w przestrzeń.
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Gersen uśmiechnął się bardziej w kierunku złota w dłoni, niż do samego szlachcica. Eleganckim gestem zaprosił go na pokład, nma którym przecież i tak już stał. Traktując przybyszów z należną im godnością równocześnie subtelnie ich obrażał. Był przecież rzezimieszkiem, a nawet piratem. Nie wypadało im nawet ze sobą rozmawiać. Jednak ten postanowił, że zabawi się po raz kolejny. Wysunął swobodnie dłoń w kierunku lidera przybyłej grupy i grzecznym, spokojnym tonem rozpoczął rozmowę. - Witamy wśród nas, drogi panie. Łotrów, rzezimieszków i dziwnych magów. Pozwoli pan, że się przedstawię... samozwańczy kapitan Gersen Arhe, absolwent elitarnej akademii...- Nie zdążył nawet dokończyć swego przemówienia, kiedy usłyszał pierwszy wybuch, a zaraz potem kilka kolejnych. W oddali zakotłowało się, a po chwili unosił się tam już pył. Zmarszczył brwi i wytężył wzrok w poszukiwaniu czegoś. - Mam nadzieję, że to nie po was. Myślę, że czas wyjścia w morze został drastycznie skrócony. Niech każdy, kto czuje się na siłach bierze się do roboty. Były to jedyne słowa, jakie był w stanie teraz z siebie wyrzucić. Po chwili zaczął dyrygować i wykrzykiwać rozkazy, by jak najszybciej wypłynąć z portu. Osobiście zajął się postawieniem żagli na statku. Wodził wzrokiem w poszukiwaniu elfki i choć nie wiedział dlaczego, wzywał ją na pokład tylko w myślach.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Miriamele
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Miriamele »

Słyszała głos Gersena wydającego rozkazy i mimo woli uśmiechnęła się. Tylko on jest w stanie zmusić grupę szlachciców do pracy na statku - pomyślała, podziwiając jego zadziwiającą bezczelność. Jednak gdzieś pod tym uśmiechem dalej czaiła się, ukryta i stłumiona już, jednak wciąż żywa - wściekłość na tego nierozgarniętego złodzieja. Skrzywiła się i podniosła z podłogi. Od tupotu, który słyszała, bolała ją głowa. Westchnęła, upewniła się, że drzwi są dobrze zamknięte od środka, przygotowała krótkie alibi o chorobie morskiej i ułożyła się na starym materacu w kącie, po chwili zapadając w lekki sen.
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

- Ja nazywam się Alexander Kreuzer z zawodu kupiec, a to moja małżonka Samira. Tamto państwo to Cheldvic i Magrit Wegener, a ten samotny mężczyzna to Peter Hoefboear mój doradca. Oczywiście celem podróży jest Trytonia.
Dodał Orpheus na koniec,potem uśmiechnął się tylko słysząc słowa Kapitana Gersena, znał ten typ humoru i całkiem mu się podobał. Odwrócił się do kompani stojącej na pomoście.
- Wchodźcie, ten zacny człowiek umożliwi nam transport z tego miejsca.
Oznajmił, a pozostała czwórka weszła na pokład.
- Ładny statek... jak się nazywa?
Powiedziała dość beztrosko i bezpośrednio śniada dziewczyna, z którą na początku szedł chłopak.
- Może Kapitan oprowadzi nas po swoim przybytku?
Zaproponowała małżonka człowieka nazwanego przez kupca Magrid. Paniom stanowczo brakowało ogłady...
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Dreszcze przebiegły po ciele kapitana statku. Nie ma mowy, żeby wrócił teraz do Trytonii, kiedy zapewne cała miejscowa straż poszukuje diamentów, które nieznośnie wciąż pozostawały w jego posiadaniu. Przede wszystkim jednak... statek, jeszcze wczoraj stał zabezpieczony w trytońskim porcie. Nierozważnie będzie wracać teraz na jego pokładzie w to samo miejsce. Mężczyzna szybko się wyprostował, zmarszczył brwi i zbadał kupca. Kiedy doszedł do wniosku, że raczej nie jest kimś w rodzaju ukrytego agenta, podszedł i klepnął go w ramię. - Wybacz, drogi Alexandrze, ale obawiam się, że Trytonia jest miastem, do którego akurat nie możemy zawitać.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

- Trytonia...
Zamyślił się Orpheus. Trytonia była by najbardziej dogodnym punktem, jednak znając życie taka okazja jaka teraz się zdarzyła nie nadarzy się drugi raz. Pościg według słów Sullivana był tuż za nimi. Statek był idealnym środkiem transportu, który na długi czas mógł zgubić złowrogi pościg. Ratowało ich praktycznie wszystko z wyjątkiem powrotu. Tylko parcie naprzód mogło dać im zbawienie. Dokładnie jak tamtejszej nocy, gdy trwała biesiada...

- Sullivan, obudź się! Ty nic nie pamiętasz?! Lilian została porwana!
Orpheus chodził nerwowo w kółko w pokoju swojego zaufanego przyjaciela ubranego w brązowo-zielony strój.
- Nawet Mistrz Szeptów o tym nie wiedział. Choć mógł mi o tym nie wspominać, zawsze jest taka możliwość.
- Nie rozumiem. O co w tym chodzi?! To posunięcie jest całkowicie bezcelowe, mogli zrobić to w zupełnie innym momencie. Chyba, że to miał być jakiś pokaz. Tylko czego? Czemu król bawi się życiem własnej córki? Ona została zwyczajnie porwana!
- Może naprawdę miało to jakiś cel, może chodzi o jej życie? Nagłe zawiadomienie o ataku? Gdy sprawa nagła, Mistrz czasami mnie nie powiadamia, tylko od razu działa.
- Ty nie rozumiesz....On też był pod wpływem tego uroku! On nic o tym nie wiedział.
- Powiedz mi kim są czerwone płaszcze?
- Płaszcze? O czym ty mówisz? Nikt nie nosi takich znaków... Mówisz o tych cudzoziemcach?
- Tak.
- To byli arystokraci.
- Widziałeś ich tatuaże?
- Nie zwróciłem uwagi.
- Wściekły pies...
- Nie, nie przypominam sobie...Chociaż, czekaj było takie bractwo... Wiesz to by się zgadzało... Lineraal, ponoć odkrył tę bandę, ale to dawno temu. 'Krwia Kość" tak się nazywali.
- Kim byli?
- Nie wiem?
- Musimy coś zrobić. Ja na to nie pozwolę! Powiedz mi możesz coś zrobić? Ta dziewczyna nie była niczemu winna.
- Ale może naprawdę nie trzeba.
- Trzeba Sullivanie i to bardzo. Chodzi o dziedziczkę tronu. Powiedz mi jak szybko dostać się do lochu. Wiem, że ta wiedza należy do Braci Cieni, jednak w sytuacjach krytycznych możesz się nią podzielić. To jest ta sytuacja.
- Wiesz, że dużo ryzykuje. Ty może jeszcze jakoś sobie poradzisz a ja? Pomimo, że jestem lordem tylko Mistrz jest mi przychylny. Gdy tylko dostrzegą mój błąd, reszta Lordów rzuci się na mnie od razu.
- Tak wysoko cenisz zaszczyty? Przyrzekałeś wierność tej dziewczynie... Przyrzekałeś oddać za nią życie. Mimo tego, że ja nie poczyniłem żadnych zrobię to nawet dzisiaj i sam pójdę do tych lochów.
- Nie, stój. Przejście jest w korytarzu na drugim piętrze, idę z tobą, poprowadzę Cię.

- Nie szkodzi, widzę że musiałeś uprzykrzyć życie tamtym władzą. Ponoć Trytończycy to uparty naród, jednak to nie ich port jest naszym głównym celem. Algbard, nieduża wioska na obierzach rzeki Larr. Jeśli dopłyniemy do jej Delty - miasteczka Astenia jestem w stanie podtrzymać naszą umowę. Ponoć to miejsce jest ostoją dla wszelkiej kontrabandy i przede wszystkim wolne od wpływów Trytonii.
Oznajmił spokojnie Orpheus pod imieniem Alexandra. Wiedział przecież jaki to był okręt i do kogo teraz należał. Był to związek niesamowicie burzliwy. Jednak pomimo tego postanowił zaryzykować.
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Zdecydowanie nie podobało się Gersenowi zachowanie szlachcica. Spotkał niegdyś kilku z nich. Nawet wielu, ale żaden, nawet ci biedniejsi od samego łotra, traktowali go z pogardą. Alexander z pewnością coś ukrywa, ale dopóki płaci nie przeszkadza mi to wcale. Chwycił linę i w mocnym uścisku podciągnął ją, pozwalając żaglowi wspiąć się na wysoki maszt. Spojrzał w górę, musiał sprawdzić jego dokładne ułożenie. Wszystko wyglądało w porządku. Mimo tego bez pomocy towarzyszki wyruszenie w morze będzie znacznie utrudnione. Mimo tego postanowił, że mniejszym złem jest roztrzaskanie statku niż obudzenie zmęczonej kobiety. Chyba nawet słyszał kiedyś takie powiedzenie. Podbiegł do drugiego masztu i zaczął zawiązywać kilka węzłów. Potem powtórzył czynność wciągania żagla na maszt, wesoło przy tym nucąc. Ręce miał już całe zaczerwienione od skręconej, grubej liny. Cholera, gdzie zgubiłem swoje rękawice? Nie minęło nawet kilka chwil, a statek niewinnie bujał się wraz z mocniejszymi podmuchami wiatru. Kurs ustalony, żagle podniesione. To trochę niezgodne z marynarskim rzemiosłem wszystko robić tak na raty, ale cóż miał za wybór? Z drugiej strony przy tym potrzebował pomocy... - Zdecydowanie nie należę do najsłabszych w naszej przepięknej krainie, ale kotwice podnieść nie zdołam. Moja załoga została... można powiedzieć, że z powodu sztormu wielu z nich straciłem, a kolejna część zwyczajnie straciła zmysły i rzuciła się w otchłań. Mogę liczyć na pomoc szlacheckiej dłoni? Być może kradzież statku i dopłynięcie nim aż tutaj wyłącznie dzięki determinacji trzech osób było niezłą rekomendacją dla załogi tego statku, ale mimo wszystko, Gersen nie chciał wspominać dlaczego trzy osoby prowadzą statek taki jak ten.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Miriamele
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Miriamele »

Miriamele otworzyła oczy i zdumiała się. Stała na zielonej trawie, na płaskiej równinie, której końca nie widziała, ginął poza horyzontem. Rozejrzała się.
- To musi być sen - powiedziała, ale z jej ust nie wydobył się żaden dźwięk. Westchnęła bezgłośnie. Dlaczego tu jestem? - pomyślała.
Nagle poczuła zmianę. Wyczuła ruchy wiatru, zanim poczuła podmuch na skórze. Zauważyła, że nie rozwiał jej włosów, choć powinien. Tak, to sen. Wiatr zmieniał się i nasilał, ale Miri nigdy nie wymyśliłaby tego, co się z nim działo, a mianowicie zaczął się kształtować. Najpierw pojawiły się przed nią widmowe, półprzeźroczyste postaci rodziny. Wiedziała, że w prawdziwym świecie poczułaby smutek i tęsknotę, ale to był nierealny świat bez emocji. Po chwili zobaczyła tę niewielką liczbę osób, których kiedyś nazywała przyjaciółmi, a także tych, którzy dalej nimi są. Pojawiali się wszyscy, których znała. Rozpoznawała wszystkie twarze; widziała swoich zleceniodawców i wspólników, elfich przyjaciół z lat dziecięcych i innych, których poznała w podróży. Zauważyła także Gersena i Roshio, a także - choć niewyraźną - grupkę szlachciców. Postacie krążyły wokół niej w idealnym kole. Po chwili zaczęły się zlewać, łączyć, aż po chwili uformowały jedną postać. Miriamele spojrzała i ujrzała siebie.
- Musisz zrozumieć... - to były myśli, nie słowa, istoty stworzonej z wiatrów. Nagle Miriamele poczuła przerażająco realny tupot nad głową i krzyki, łąka zaczęła się oddalać. Budziła się, ale chciała pozostać uśpiona. Wyciągnęła rękę w kierunku istoty ze snu. Jakież było jej zdziwienie, gdy tamta chwyciła ją za rękę! Elfka w jednej chwili przestała słyszeć odgłosy z zewnątrz, skupiona na swoim odbiciu.
Kim jesteś? - spytała w myślach.
- Musisz zrozumieć - powtórzyła tamta.
Ale co?
- Musisz zrozumieć siebie. Kim jesteś?
Miriamele nie odpowiedziała.
- Musisz zaakceptować siebie.
Elfka milczała zmieszana, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
- Masz mało czasu. Musisz zrozumieć - głos wydawał się dochodzić z daleka. Nagle wszystko znikło, pozostała jedynie czerń. Ciemność była wszystkim co widziała Miriamele. Nagle przygniótł ją okropny ból głowy i już wiedziała, że się budzi.

Elfka jęknęła, podnosząc się do pozycji siedzącej. Tępy ból pulsował w jej głowie. Sięgnęła po bukłak, który szczęśliwym trafem leżał obok jej posłania, zwilżyła usta i bez namysłu wylała resztę wody na rozpalone czoło. Płyn ściekał po jej twarzy i włosach, kiedy położyła się z powrotem. Ponownie zasnęła, tym razem kojącym snem bez snów.
Orpheus
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 112
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Ranga: Zakochany Szlachcic

Post autor: Orpheus »

- Muszę Cię zawieść Kapitanie, ponieważ żadna z tych dłoni do szlachcica nie należy. Jak już mówiłem kupieckim rzemiosłem się trudnimy.
Oznajmił Orpheus pokazując swoje dłonie.
- Być może Cię obrażę, ale muszę powiedzieć, że macie wielkiego węża w kieszeni kapitanie. Toż mało majtków snuje się teraz po oberżach szukając pracy? Nawet niewielka moneta sprawi, że z chęcią uzupełnią zbytki w twej załodze oszczędzając tobie i nam zbędnego wysiłku. A ludzi nie potrzeba wielu, zaledwie kilku. Niektórzy porzucą swoje domy choćby i za dwa srebrniki. Szybkość to walor na jakim nam najbardziej teraz zależy i z mej sakiewki dla tej sprawy mogą pójść monety na pensje marynarzy. Jednak czy to nie w obowiązku i dumie Kapitana by załogę na swój statek aranżować?
Dodał, bo pięciu chłopa z pewnością nie dało by rady sprawnie korygować takim statkiem. A jako, że chyżość misji była w tym momencie najważniejsza, pieniądz w tym momencie nie grał zbytnio roli.
I will get to you
And take you down
Tear your insides out
Crush your soul
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Gersen mógł spodziewać się takiej odpowiedzi. To zawsze chodziło o pieniądze. Szlachcic, który właściwie był kupcem, co i tak nie robiło kapitanowi statku większej różnicy, miał rację. Kilku chłopców szukających przygody, czy chcących wyrwać się z posępnych doków Arturonu zapewne zgodziłoby się zaciągnąć na statek. Mimo to, łotr widział w nich potencjalnych kandydatów do podziału łupów, a przede wszystkim podróżowanie na tym statku wiąże się z niemałą odwagą. Chociaż o tym akurat nie mogli wiedzieć. Uśmiechnął się i po raz kolejny, delikatnie klepnął w ramię rozmówcę. - Dobry z ciebie człowiek, Alexandrze. Jeśli masz dość czasu, możesz nająć na statek kilku młodzików. Odpowiednio obniżymy opłatę za przejazd, ma się rozumieć.- Gersen wracał już do swoich zajęć, by dopilnować każdego szczegółu przed podniesieniem kotwic i wypłynięciem w górę. W pewnym momencie zatrzymał się w pół kroku i odwrócił. - Tylko staraj się nie obiecywać im złotych gór. To nigdy się dobrze nie kończy, a oni skończą tak jak ja.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Zablokowany

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości