AdrionBrzydkie kaczątko

Królestwo Elfów, jedno z trzech położonych w Szepczącym Lesie. Siedziba tkaczy zaklęć, uzdrowicieli i białych kapłanek. Schronienia dla wszelkich podróżnych, miejsce przyjazne, choć zamknięta na wojny i konflikty.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Brzydkie kaczątko

Post autor: Nuka »

        Niemal miesiąc w podróży dał się Nuce we znaki, i to nie tylko w postaci siniaków na dolnej części pleców. Prawie dwa tygodnie w Opuszczonym Królestwie, a następnie kolejne dwa przedzierania się przez lasy i góry, by dotrzeć do Adrionu. Niestety, ale to był jedyny pewny szlak, który Nuka znał i był świadomy ryzyka, jakie niosło ze sobą podróżowanie nim. Gdyby wybrali inną trasę, jechaliby na oślep, a tak wiedzieli, dokąd zmierzać, czym się kierować i jak się nie zgubić, choć w pewnym momencie mało brakowało. Omijali wszelkie miasta, samotne karczmy, wsie, chyba że przystawali, by uzupełnić zapasy. Wizyty jednak nie trwały dłużej jak godzinę, Esker był na dłuższe posiedzenia zbyt niecierpliwy — chciał jak najszybciej dotrzeć do Szepczącego Lasu. Gdzieś w pobliżu Ostatniego Bastionu rozbili z Dżarielem obóz na dwa dni, by dać koniom odsapnąć; w tym czasie Nuka zdołał upolować kilka wiewiórek i nałapać w rzece ryb dla anioła. Za większą zwierzynę się nie brał, bo znał swoje limity, a i przyjaciel nie pomógłby mu w pozbyciu się wszystkiego. Śmiał się do siebie, że z Ahné z pewnością będą mieli o czym rozmawiać — jego ukochana również nie jadała mięsa, a wręcz brzydziła się nim. Zdarzyła się między nią a Nuką niejedna kłótnia na ten temat, ale w końcu oboje doszli do wniosku, że choćby nie wiadomo, co się działo, nie będą się kłócić o jakieś niewiele znaczące ideologie. Różnica zdań to w końcu nie koniec świata.
        Po postoju niedaleko Ostatniego Bastionu ruszyli ku Smoczej Przełęczy. Nie nastawiali się, że będzie tam ciepło, ale i nie spodziewali się, że dopadnie ich zamieć śnieżna. Nuka klął jak nigdy dotąd; na szczęście Dżariel miał w zanadrzu magię ognia, więc nie musieli bać się zasypania i zamarznięcia na kość. Niemniej, Esker przez całą przeprawę rzucał mięsem w eter, by dodać sobie animuszu w czasie tych anomalii. Najwyraźniej odzwyczaił się od tak ekstremalnych warunków życia, mimo że nadal miał w pamięci swoje pierwsze starcia z dziczą Wschodnich Pustkowi. Musieli chować się po jaskiniach i spać na zimnych posadzkach, co jeszcze nie byłoby takie złe, gdyby Eskera nie dopadła gorączka. Wtedy klął jeszcze bardziej i głośniej, lecz gdy Dżariel pomógł z leczeniem, nie potrafił przestać mu dziękować.
        Reszta wyprawy przebiegła nad wyraz spokojnie, wręcz sielsko. Kiedy tylko udało im się wydostać z górskich śniegów, zeszli na niziny i od razu mogli zdjąć ocieplane kurty. Szepczący Las jawił im się jako niezmiennie piękny krajobraz pełen lata, zieleni, kwiatów i mnogości zwierzyny. Dreptali sobie powoli przed siebie, czując coraz większe podniecenie i zniecierpliwienie względem obranego przez nich celu. Adrion był już blisko.
        — Oby była w domu... — powiedział z wątpliwością w głosie, zrównując się z Dżarielem w stępie. Poklepał Agata po szyi. — Ahné lubi znikać na kilka dni, wiesz, a to odwiedziny u kogoś, a to zlecenie na bogatą suknię, a to to, tamto... Ostatnim razem, jak tu byłem, praktycznie w ogóle nie siedzieliśmy w domu, tyle co jakieś spanie w nocy, a tak? Wycieczki, wizyty, zwiedzanie, spacery, cuda niewidy... Nie zdziwię się, gdyby tobie nie chciało się nigdzie łazić, naprawdę. I nie będę miał ci za to za złe.
        Zaśmiał się pod nosem, dotknął dłonią policzka, wyczuwając pod palcami niezagojoną jeszcze bliznę. A obiecywał narzeczonej, że nie będzie się więcej wpychał w bijatyki. I jak krew w piach...
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Na początku podróży po opuszczeniu felernej karczmy Dżariel był raczej milczący. Skrzydło nieustannie go bolało i tracił dużo energii na to, by je szybko wyleczyć - pobudzenie tkanek do regeneracji i do odrastania piór było dość wyczerpujące, a to nie były wszystkie jego rany. Poza tym był jeszcze Nuka, które anioł nie zamierzał zaniedbywać ani na chwilę. Gdy jednak on uprawiał swoje czary, rycerz chyba w ramach rewanżu zajmował się cięższymi pracami w obozach.
        Bez żadnych konsultacji zdecydowali się omijać cywilizację i skupiska ludzi. Dżariel uważał, że tak będzie lepiej, bo nikt ich nie będzie spowalniał choćby zwykłym zainteresowaniem, a poza tym mieli święty spokój i nikt ich już nie zaczepiał. Gdyby nie całe dnie w siodle, można by uznać tę przeprawę za relaksującą. A, jeszcze komary. Komary też stanowiły straszną zadrę w tyłku.
        Całe szczęście minął miesiąc i komary zostawili za sobą. Szkoda tylko, że nie za długo nacieszyli się urokami dobrej pogody i przyjaznej fauny - gdy wjechali w Smoczą Przełęcz, dopadła ich śnieżyca. Dżariel był o dziwo na to przygotowany - tyle czasu ścigał tamtego diabła, że i zima go w pewnym momencie zastała, więc miał jeszcze ciepły płaszcz z tamtego okresu. Bez dziur na skrzydła, ale to sobie przerobił. Gorzej było z Nuką, któremu zimno wybitnie nie służyło. Lakiemu było go bardzo szkoda i starał się mu trochę ulżyć, gdy tylko widział, że ten podupada na zdrowiu. Na duchu nie, bo wydawało mu się, że Esker musiał sobie dodawać animuszu przekleństwami - niech więc tak będzie. Anioła to nawet bawiło, choć nie zawsze było mu do śmiechu. W końcu on sam marzł i również miał problem z przedzieraniem się przez zaspy. Na postojach nie trzeba było go prosić, by używał swojej magii ognia, bo sam tylko o tym myślał przez cały dzień - kiedy znowu będzie się dało rozpalić ognisku.
        Później już jednak było z górki - dosłownie i w przenośni. Po opuszczeniu Przełęczy zaraz ogrzało i wysuszyło ich słońce. Zrobiło się błogo jak na wakacjach - Dżariel nie powiedział tego na głos, ale pomyślał, że to dla nich jakiś znak. Od teraz tak miało być: spokojnie i radośnie. Nuka wkrótce zobaczy się ze swoją ukochaną, a i jego powrót do Arrantalis był coraz bliższy. Przyłapał się na tym, że coraz częściej myśli o Delii i ich ponownym spotkaniu. Cały czas myślał jak to zrobić, co jej powiedzieć, jak postąpić. Czasami ogarniała go ekscytacja, a czasami zwątpienie. Nigdy nie wątpił w łączące ich uczucie, zdarzyło mu się jednak martwić, że presja dworu będzie tak silna, że mimo starań nie zezwolą na ich ślub. Nie powstrzymałoby go to przed dalszymi próbami, ale niestety pewnie znowu musiałby ją na jakiś czas opuścić… Przez większość czasu pocieszał się jednak, że tak się nie stanie i że gdy wróci, już na zawsze będzie ze swoją ukochaną. W myślach układał słowa, którymi jej się oświadczy…
        - Huh?
        Słowa Nuki wyrwały go z tak głębokiego zamyślenia, że łączenie wątków zajęło mu nieprzyzwoicie dużo czasu nim domyślił się, że chodzi o Ahné. Uśmiechnął się ciepło.
        - Wiesz, z tego co o niej opowiadałeś to do niej pasuje - przyznał. - Ale spokojnie, na pewno będzie w mieście. Nazwij mnie romantykiem, ale wierzę w przeznaczenie.
        W spojrzeniu anioła pojawiła się troska, gdy dostrzegł jak Nuka głaskał się po twarzy. No tak, tej rany nie udało się zaleczyć tak, by nie został żaden ślad. Wiedział już, że przez to Eskera może czekać bura, ale zamierzał jakby co wziąć jego stronę. Od tego są przyjaciele.
        - Nie, na pewno nie będzie mi się chciało ruszać nigdzie - oświadczył z rozbawieniem. - Zamierzam się wyspać i porządnie wykąpać, jak widzisz na tej liście nie ma nic na temat wizyt towarzyskich. Później może mi się zachce, ale… - Anioł wzruszył ramionami. - Zobaczymy. Jakbyś nie chciał się nigdzie ruszać to spokojnie zganiaj na mnie. Nie wiem czy to przekona Ahné, czy tylko sprawi, że obu nas za uszy zawlecze tam gdzie chce, ale spróbować warto. Cieszę się, że się zobaczycie po takim czasie - zauważył ze szczerą radością, bo przecież dzisiaj jego brat miał się spotkać z narzeczoną po dość długiej rozłące. Aż głupio mu było zakłócać swoją obecnością tę cudowną chwilę, ale cóż… Postara się stać z tyłu i nie rzucać w oczy.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Gdyby ktoś zainteresował się wydobywającą się z okien domu przy Bramie Południowej wielobarwną łuną i zerknął dyskretnie, by zaspokoić swoją ciekawość, dostrzegłby wnętrze pracowni krawieckiej, a w jej centrum elegancką, wysoką kobietę zgrabnie plotącą niewidzialną nić smukłymi palcami w powietrzu. Po krawcu z rasy ludzi spodziewać by się mogło artystycznego chaosu w pracowni, porozrzucanych tkanin i przyborów maści wszelakiej. Oraz braku organizacji. Lecz takie roztrzepanie nie przystało elfiej przedstawicielce wysokiego rodu. W jej rękach igła z nicią tworzyły sztukę, a klientki przeistaczały w arcydzieła. Ahné nie była zwykłą krawcową. Ona była stylistką, i ktokolwiek do niej przychodził, wychodził odmieniony, podkreślony i stylowy. Ona doskonale wiedziała, jak połączyć ze sobą różne części garderoby tak, aby uwydatnić wdzięki klientki, a nie je stłumić. I zawsze, ale to zawsze okraszała swoje dzieła błyszczącą łuną, która była efektem prostych zaklęć magii iluzji. Elfka sprawdzała bowiem, jak będzie leżała ostateczna wersja jej dzieła na klientce, toteż pracownia lśniła od skrzącego się powietrza.
        — Nái, nái — mruczała do siebie jasnowłosa, z uwagą przyglądając się koronkowemu wzorowi na piersi klientki. — Pudrowy róż. Ouí.
        Iluzja rozpłynęła się w delikatnej mgiełce, ukazując niedoszlifowany projekt wieczorowej sukni o barwie jasnego błękitu. Suknia była w fazie początkowej, był to zaledwie zalążek projektu, który Ahné zamierzała przekształcić w perełkę. Wyznaczniki adriońskiej mody nie pozwalały jej na większe eksperymenty, choć i tak z roku na rok małymi kroczkami wykraczała poza granice tradycji. Oczywiście, nie zamierzała iść w ślady barbarzyńców z północy, których odzież wyglądała niczym ofiara czarnej ospy. Cieszyła się zatem, że zdołała wybić z głowy swojego narzeczonego tak niedorzeczne odzienie, które ongiś nosił, gdy po raz pierwszy się spotkali. Uśmiechnęła się z lekka na wspomnienie o ukochanym. Rada była, kiedy goniec dostarczył jej list od Nuki, nabazgrolony zapewne na kolanie. Nie miała mu tego za złe, wiedziała bowiem, że jej narzeczony nie pobierał w młodości nauk kaligraficznych.
        Klientka chrząknęła nieznacznie, by zwrócić uwagę zamyślonej krawcowej. Ahné wzdrygnęła się, zamrugała i z uśmiechem wróciła do pracy. Sunęła zwinnie dookoła kobiety niczym zjawa.
        Nie zdarzyło się jej jeszcze nigdy wyglądać jak kocmołuch. Nawet w sytuacjach kryzysowych, tj. gdy zabrakło szczotki do włosów lub przyborów do makijażu, swoją urodą olśniewała każdego, bo potrafiła na szybko użyć rozwiązań alternatywnych. Zamiast szczotki użyła po prostu palców, a makijaż wykonała ze świeżych darów natury. To kobieta, która potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji. A jeśli nie, to przynajmniej wiarygodnie udaje, że potrafi.
        — Obróć się, chérie, szew muszę zaznaczyć — zaśpiewała melodyjnie, zaciągając niektóre głoski.
        Nie przepadała za używaniem mowy wspólnej, była taka... prosta. I mało wykwintna. Dobrze, że Nuka zdołał się nauczyć języka elfów, bo nie zniosłaby rozmów w tak prymitywnej mowie. I dobrze, że Nuka rozumiał jej niechęci, sam kiedyś powiedział, że elficki jest o wiele ładniejszy, choć miał jeszcze małe problemy z akcentowaniem. Cieszyła się jednak, że się starał.
        Przykucnęła przy rąbku sukni, by zaznaczyć szpilką, którędy ma przebiegać srebrny wzór o kwiatowym motywie, gdy usłyszała mało subtelne pukanie do drzwi. Wyjęła szpilki i igłę spomiędzy warg, by wbić je w igielnik na nadgarstku, a następnie przeprosić klientkę, zakasać butelkowozieloną kiecę i wyjść z pracowni. Pukanie powtórzyło się, tym razem bardziej nachalne.
        — Rieux raénn, bloéde faén — rzuciła pod nosem szpetnie, przyspieszając kroku. — Iné an daér!
        Otworzyła zamaszyście drzwi, by w następnej chwili zamrzeć w miejscu i wbić przerażone spojrzenie w twarz jedynego człowieka, którego niecierpliwie wyczekiwała od kilku miesięcy.
        Nuka uśmiechnął się słabo, opierając rękę o futrynę. Nieogolony, nieostrzyżony, brudny i w porozdzieranych ubraniach. Pokrwawionych...
        — Véri... Aen tú? — Ręce jej zadrżały, gdy dotknęła piersi ukochanego.
        Pokręcił głową uspokajająco.
        — Nie moja, spokojnie. Nie miałem okazji jej z siebie zmyć.
        Uniosła brew, patrząc na niego podejrzliwie. Trochę mu nie wierzyła, że po drodze do Szepczącego Lasu nie natrafił na żadne źródło wody... Nieważne. Westchnęła z ulgą i nie przejmując się zaschniętą krwią, rzuciła się ukochanemu na szyję, czując jak ten obejmuje ją w talii, by jej tak szybko nie puścić.
        — Mi véli — wyrzuciła z siebie dźwięcznie, zamknąwszy z rozkoszą oczy.
        — Też tęskniłem — odparł cicho, nie wypuszczając jej z ramion.
        Czuła jego ciepło, jego umięśnione ciało, które trzymało ją w delikatnym uścisku, dając do zrozumienia, że już nie zostanie sama. Tak długo czekała, tak długo marzyła, aż wreszcie jej sny zdołały się spełnić.
I dopiero, gdy otworzyła oczy, ujrzała stojącego niedaleko...
        — Och! — Odsunęła się i prędko poprawiła fantazyjnie upięty kok na karku. Wymownie popatrzyła na ukochanego, a następnie na jego przyjaciela.
        — Ach, tak, wybaczcie. — Nuka odsłonił stojącego za nim przystojnego anioła. — Ahné, poznaj mojego dobrego przyjaciela, Dżariela.
        — Saevhérneanahid — przedstawiła się aniołowi pełnym imieniem, wyciągając ku niemu smukłą, delikatną dłoń.
        — Dżari, bracie — rzekł rycerz z uśmiechem. — Poznaj moją narzeczoną.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel przez całe lata nie był w Adrionie i choć te główne ulice mniej więcej rozpoznawał, zachowywał się jak turysta i dawał się prowadzić Nuce bez dyskusji, jedynie czasami o coś pytając. Na przykład kiedy ostatnio był w mieście albo – tylko raz – czy to na pewno dobra droga, bo zdawało mu się, że w tej części miasta raczej nie mieszka elfia elita (okazało się, że to był tylko skrót). Im bliżej celu jednak byli, tym mniej anioł mówił, a więcej patrzył. I to nie na otaczającą ich romantyczną, ukwieconą architekturę, a na Nukę. Widział zmiany w jego twarzy, widział jak jego przyjaciel wręcz promienieje ze szczęścia – tym bardziej im mniej czasu zostało do spotkania z ukochaną. To bardzo cieszyło serce Dżariela. Nie znał Ahné, ale skoro sprawiała, że jego brat wręcz unosił się nad ziemią ze szczęścia, musiała być wyjątkową kobietą i anioł już podświadomie darzył ją sympatią jeszcze większą niż wcześniej, gdy słyszał tylko o niej anegdotki.
        Gdy wyjechali na ostatnią prostą, Dżariel wiedział, że to TEN moment bez żadnego dodatkowego komentarza. Co więcej, wiedział który dom przy tej ulicy należy do narzeczonej Eskera – rycerz patrzył na niego jak na świętą relikwię. Anioł nawet nie starał się ukrywać uśmiechu.
        - Nareszcie – powiedział tylko, bardzo cicho, żeby Nuka niekoniecznie go usłyszał, jeśli miałoby to zniszczyć tę chwilę. Podgonił trochę Srokę, by zrównać się z Nuką, ale gdy już zsiedli z koni, pozostał z tyłu, bo teraz to miała być chwila dla nich – udawał, że jeszcze coś dłubie przy ogłowiu swojego wierzchowca i że zaraz dołączy. ”Za kilka tygodni to będę ja. Delio, tak tęsknię za tobą…”, westchnął z rozmarzeniem w myślach, gdy już drzwi otwierały się przed rycerzem, a on stał i podziwiał to pojednanie po miesiącach rozłąki. Choć nie wyglądało to tak romantycznie jak mógł to sobie wyobrażać – Ahné sprawiała wrażenie, jakby zobaczyła ducha. Rozmawiali ze sobą przez chwilę, a w ich głosach słychać było jakąś taką niepewność. Ale w końcu tama pękła, a gdy elfka rzuciła się Nuce na szyję, Dżariel pozwolił sobie na ciche westchnienie. To było piękne. Aż było mu głupio, że tak im przeszkadza. Rozważał nawet schowanie się za Sroką i powrót za chwilę, ale akurat wtedy uchwycił go wzrok Ahné. No to nie było już ucieczki. Anioł uśmiechnął się ciepło i trochę przepraszająco do narzeczonej Eskera i postąpił krok do przodu, a cała jego sylwetka wysyłała jasny przekaz – miał przyjazne zamiary. Kiwnął głową, gdy zostało podane jego imię, ale gdy elfka sama mu się przedstawiła (co w opinii Dżariela dobitnie świadczyło o jej charakterze), skłonił się już głębiej. Ujął jej dłoń i przytulił ją krótko do swojego czoła, trwając w głębokim ukłonie, aby nie szarpać jej za rękę – nie wypada.
        - To dla mnie zaszczyt… Saevhérneanahid – powtórzył jej imię, choć na pewno nie z idealnym akcentem, ale na pewno starając się wypaść jak najlepiej. Po wypowiedzeniu formułek, wyprostował się i teraz, gdy stali już znacznie bliżej siebie, mógł się jej przyjrzeć. I od razu stwierdził, że kobieta różniła się od jego brata jak dzień i noc. Była piękna, elegancka, wręcz pedantyczna, a Nuka… Mimo że nie można było mu odmówić powodzenia, teraz prezentował się jak wracający z wojny zbir. Zresztą, sam Dżariel również pewnie nie prezentował się wybitnie. Lepiej od Eskera, bo elegancja w jego przypadku była wręcz czymś wrodzonym, ale jednak spędzili ostatnie kilka tygodni w drodze i jeszcze mieli za sobą kilka potyczek i drobnych przygód – nikt z takiej przeprawy nie wychodzi czysty i zadbany.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        To był ten dom. Ten, po którym pięły się bluszcz i dzikie wino. Ten otoczony kordonem wielobarwnych kwiatów, wokół których latały brzęczące zapylacze. Ten sam, niezmienny od lat. W życiu by tego nie przyznał na głos, lecz, tak jak Dżariel, on również posiadał romantyczną duszę. I choć typowego romantyka widok tak ukwieconego miasta jak Adrion wprawiłby w zachwyt i oniemienie, tak Nuka spychał te widoki za siebie, mając oczy utkwione w jednym punkcie, tym ukrytym tuż przy Bramie Południowej. O dziwo, nie był ani spięty, ani zdenerwowany. Zdecydowanie był nader zdeterminowany, jednak chcąc dać Agatowi nieco odsapnąć, nie poganiał go do kłusa czy galopu. Poza tym, był środek dnia, ulice wypełnione po brzegi, a po nich przechadzający się strażnicy miejscy, wypatrujący obywateli przekraczających dozwoloną prędkość w zabudowanym... A Nuka bardzo, ale to bardzo nie chciał zaczynać swojego pobytu w Adrionie od wizyty w miejskim areszcie... Słyszał, że elficcy strażnicy byli wirtuozami w swoim zawodzie...
        Z rozmyślań wyrwało go parskanie kasztanka, o wiele za głośne. Pogładził konia po szyi, a gdy podniósł wzrok, natychmiast się zastygł w miejscu.
        Koń poszedł dalej.
        Nie spierał się, jedynie zeskoczył co żywo i szybkim krokiem podszedł do mahoniowych drzwi okraszonych ciemnofioletowym powojem. O koniu ewidentnie zapomniał. Agat właśnie raczył zeżreć kilka stokrotek spod domu naprzeciwko. Pokręcił głową, odwrócił się przodem do drzwi, odetchnął głęboko i zapukał.

        Ahné jeszcze nie miała okazji, by suszyć mu głowę o to, jak biednie się prezentował, na co nie narzekał zbyt szczególnie. Jego narzeczona zajęła się podziwianiem postaci anioła. Była niewiele od niego niższa, co nie przeszkadzało jej w stanięciu na palcach i bezceremonialnym dotykaniem złotych loków Dżariela.
        — Gloénn élaenn — zadźwięczała, nie potrafiąc spuścić z oczu anielskich włosów.
        Esker zaś z niepokojem przyglądał się tej scenie — nie tyle, że był zazdrosny, co do tej pory nie widział, by elfka tak bardzo entuzjazmowała się czyjąś fryzurą. Odchrząknął, by zwrócić na siebie uwagę, po czym zlustrowany został krytycznym elfim spojrzeniem.
        — Jak to się zdarzyło, że podróżowaliście razem, a wyglądacie, jakbyście się dopiero co spotkali? — zapytała podejrzliwie, zerkając to na narzeczonego, to na anioła.
        — Dżariel nie musiał przegryzać nikomu gardła własnymi zębami — odparł na wpół rozbawiony.
        Ale Ahné nie wyglądała na zadowoloną. Najpierw przez jej twarz przesunął się wyraz szoku, następnie zamienił się on w grymas wściekłości, po czym złagodniała i już jedynie wyrażała podejrzliwość.
        — Gdybym cię nie znała, mi véli, pomyślałabym, że żartujesz...
        Nuka popatrzył na brata wzrokiem, którym wyraźnie prosił o jakiekolwiek wsparcie.
        — Nie kłóćmy się. — Ahné jako pierwsza przerwała niezręczną ciszę. — Musicie doprowadzić się do porządku, odpocząć, zjeść coś, co nie jest zdechłą wiewiórką. — Zerknęła kątem oka na Eskera. — Dżariel, chérie, jestem szczęśliwa, że mogłam cię poznać. Czuj się jak w domu, a gdybyś czegoś potrzebował, po prostu poproś.
        Ucałowała anioła w policzek, starła ślad po szmince i przeprosiła chłopców, wracając do klientki, która już od dłuższego czasu pół naga czekała na podeście w pracowni.
        Nuka poklepał anioła po ramieniu.
        — Pokoje są na piętrze, pokażę ci twój. Wiem, że tobie nie muszę tego mówić, ale żeby formalności stało się zadość: mój dom jest twoim domem, bracie. Wieczorem usiądziemy wszyscy przy ognisku i powspominamy stare dobre czasy.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel uśmiechał się subtelnie - tak jak zawsze, gdy chciał zrobić dobre wrażenie. Gdy jednak Ahné tak bezceremonialnie podeszła i zaczęła głaskać go po włosach, nie powstrzymał wyrazu konsternacji. Był świadomy, że Pan wyjątkowo szczodrze go obdarzył jeśli o włosy chodzi, ale pierwszy raz spotkał się z tym, by praktycznie obca kobieta tak otwarcie wyrażała nimi zachwyt. Tak, nie rozumiał co mówiła, ale wszystkie gesty, mimika i ton głosu mówiły same za siebie. Aż nabrał nieodpartej ochoty by przejrzeć się w jakiejś szybie i skonfrontować czy na pewno nic się nie zmieniło w międzyczasie.
        Anioł zerknął nad ramieniem elfki na swojego przyjaciela, jakby chciał się bronić - “to nie ja, to ona zaczęła, ja ręce trzymam z daleka!”. Ta atencja niejednego wprawiłaby w zły nastrój i przyprawiła o zazdrość, a on na pewno nie miał tego na celu. Za żadne skarby świata nie uderzałby do kobiety swojego brata, nawet gdyby miało od tego jego życie zależeć. Co więcej, nabierał też przekonania, że ona nie patrzy na niego wcale jak na mężczyznę tylko jak… no nie wiem. Na dzieło sztuki?
        - Nuka ratował mi skórę, gdy ja już leżałem znokautowany na ziemi - zawtórował Eskerowi, który mówił o przegryzaniu komuś gardła, choć nie był przekonany czy to na pewno dobry moment, by wspominać o szczegółach tamtego starcia. No ale przecież, że w takiej sytuacji mógł tylko i wyłącznie poprzeć swojego przyjaciela, a nie jego kobietę, nawet jeśli sam przed wjazdem do miasta subtelnie pytał czy jego brat nie chciały się odświeżyć nim pokaże się swojej ukochanej. Dość powiedzieć, że subtelności nie dotarły, bo serce wyrywające się do Ahné było silniejsze niż zdrowy rozsądek.
        Nie wiadomo czy elfka im uwierzyła, ale w każdym razie odpuściła i zaraz zaczęła rozstawiać ich obu po kątach. Nie by nie miała racji, ale jej kategoryczny ton trochę Dżariela bawił - jakby byli dziećmi. Ciekawe… Ciekawe czy była starsza od niego? Elfka mogła mieć i kilka setek lat a wyglądać jak dwudziestolatka, tak samo jak anioł. Będzie musiał podpytać Nukę czy ten jej mentorski ton nie bierze się z różnicy wieku.
        - Dziękuję, zapamiętam - zgodził się Laki bardzo uprzejmym tonem, gdy Ahné kazała mu czuć się jak u siebie w domu.
        I kolejny moment szoku - Dżariel, choć instynktownie nachylił się do elfki, z zaskoczeniem przyjął jej pocałunek w policzek. I to jak po chwili starła mu z twarzy ślad po własnej szmince tak naturalnym gestem jakby byli nawet nie znajomymi, a rodziną - tak mogłaby traktować brata albo kuzyna w jego ocenie.
        - Yhm, jasne - Laki nie ukrywał swojego osłupienia, gdy został sam na sam z Nuką, choć gdy został poklepany spojrzał na niego, jakby zapewniał, że wszystko w porządku. Gestem poprosił go o chwilę cierpliwości, po czym szybko zdjął z grzbietu Sroki swoje graty, by nie musieć później z biegać z nimi po próżnicy.
        - Twoja Ahné jest bardzo… wylewna - ocenił szeptem. - Sympatyczna, ale zaskoczyła mnie.
        - Pięknie razem wyglądacie - skomplementował, gdy przekroczyli próg domu. - Naprawdę - dodał, jakby dostrzegł w spojrzeniu swojego przyjaciela jakiś sceptycyzm. - Nie mówię o wyglądzie fizycznym, ale o tym jak na siebie patrzycie, to naprawdę piękne. A gdybyś się domył i wyglądał tak jak na dworze w Arturonie to moglibyście śmiało uchodzić za najpiękniejszą parę w Adrionie - dodał, bo co jak co, ale urody jego przyjacielowi nie można było odmówić, nawet jeśli ten robił wszystko, by ją ukryć pod warstwą brudów gościńca. Ale żeby Nuka nie poczuł się dotknięty, Dżariel trącił go ramieniem w bok.
        - Swoją drogą... Co ona do mnie mówiła? - upewnił się po chwili, bo słów Ahné domyślał się jedynie z kontekstu i tak naprawdę nie był pewny, czy dobrze je interpretował. Niby Esker w drodze uczył go trochę elfiego, ale to nadal nie wystarczyło.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Zaśmiał się pod nosem widząc nabożne zdumienie, z jakim anioł przypatrywał się elfce. W sumie, to się nawet nie dziwił, sam miałby podobną minę, gdyby ledwie poznana kobieta zaczęła nagle obmacywać jego włosy. I to z takim entuzjazmem. Wysłuchał ukochanej, ucałował ją i odprowadził wzrokiem do pracowni. Westchnął tęsknie, po czym pomógł Dżarielowi z manelami, przy okazji też zabrał swoje. Konie zaprowadzili szybko na wydzieloną za domem małą łąkę, by tam sobie należycie odpoczęły, a sami poczęli się rozgaszczać w środku.
        Uśmiechnął się, usłyszawszy stwierdzenie brata.
        — Niejednego wprawiła w osłupienie swoim swobodnym stylem bycia — odparł z rozbawieniem. — Gdy po raz pierwszy się umówiliśmy poza murami pałacu, bez żadnego pytania chwyciła mnie za rękę i poprowadziła do jej ulubionego miejsca w mieście. Tak po prostu. Nie twierdzę, że narzekałem.
        Rzucił swoją styraną torbę w kąt z zamiarem późniejszego zacerowania jej tu i ówdzie, kuszę postawił przy drzwiach, a resztę bagażu zamierzał zabrać ze sobą do pralni.
        — Już ty zobaczysz, jak się domyję — zażartował, trącając go łokciem. — Miło, że tak uważasz, choć sądzę, że z nas dwojga to Ahné byłaby tą piękną, a ja jedynie... dodatkiem. Co ja gadam, ona jest piękna. Ja to tam zaledwie jakiś marny cień uczepiony jej delikatnej dłoni.
        Skierował się ku schodom z fikuśną, bogato rzeźbioną barierką, ale zaraz się zatrzymał i zastanowił nad odpowiedzią dla Dżariela.
        — Gdyby tłumaczyć dosłownie, to znaczyłoby: „złote loki” lub „płynne złoto”, ale Ahné lubi używać mnóstwa ładnych słów, więc ja bym to ujął w ten sposób: „najpiękniejsze włosy o idealnej strukturze, miękkie, złote niczym wschodzące słońce w środku lata, przywodzące na myśl wodospad najszczerszego złota”. — Mówiąc to, starał się imitować dźwięczny, kobiecy głos ukochanej.
        Za to z pracowni dobiegł go karcący krzyk, który w wolnym tłumaczeniu można by przełożyć na słowo nieparlamentarne, nieprzystające elfiej arystokratce.
        Ale Ahné nie uchodziła za typową arystokratkę, mimo że tak się nosiła. Jej ognisty charakter niekiedy wypierał dobre maniery i nienaganne wychowanie. I to się bardzo Nuce w mniej podobało. Jego narzeczona nie bała się krytykować czy wręcz zjechać kogoś jak burą sukę, gdy ten ktoś zrobi coś bardzo głupiego. Takim sposobem wychowała sobie kilkoro dzieci na arturońskim dworze, kiedy za bardzo przeszkadzały jej w pracy. Matki tych dzieci zaś nauczyła, że pociechy należy uczyć szacunku do innych, bo inaczej same tego szacunku nie otrzymają. Nie wiedzieć czemu, Ahné zawsze dziwnie się uśmiechała, gdy dzieci biegły z płaczem do swoich matek. Nuka z początku nie wiedział, w czym rzecz, ale później elfka go oświeciła — nie lubiła dzieci. Za to uwielbiała je straszyć i na nie wrzeszczeć.
        Parsknął śmiechem, przypomniawszy sobie te wszystkie sceny.
        — Wiesz, bracie, czasami naprawdę się zastanawiam, jakim cudem elfy potrafią być niekiedy bardziej agresywne od ludzi — zagaił, wspinając się po schodach na piętro. — A później przypominam sobie przysłowie, które mówi: „z kim przystajesz, takim się stajesz”. I przestaję się zastanawiać.
        Dom miał dwa piętra; parter przeznaczony był do goszczenia znajomych i urządzania spotkań biznesowych, Ahné więc musiała mieć dopięte wszystko na ostatni guzik i starty każdy ślad kurzu na skromnych, acz eleganckich meblach. W każdym możliwym miejscu znajdowała się jakaś roślina, czy to wysoka monstera, czy pnący się po ścianie salonu bluszcz — każde najmniejsze pomieszczenie musiało posiadać roślinę. Nuka nie kłócił się, bo i nie było o co — Ahné tak wszystkie porozstawiała, że chodzenie po domu nie wymagało fruwania nad posadzką, zatem było w porządku. A w dodatku ocieplały one wnętrze.
        Na dole znajdowała się również kuchnia i łaźnia. W tej drugiej stała śliczna, pozłacana wanna, którą jego ukochana dostała od swojej matki w prezencie, a w której Nuka ledwie się mieścił. Niemniej, łaźnia i pracownia były królestwami Ahné, do niego zaś należała kuchnia, bo lubił i umiał gotować, choć jeszcze uczył się przyrządzać dania złożone jedynie z warzyw. Ahné była wegetarianką, to jednak nie przeszkadzało Nuce, by nauczyć się nowych sposobów gotowania.
        Piętro zaś przeznaczone było głównie do relaksu. Trzy sypialnie, nieduża biblioteka i balkon o sporej powierzchni doskonale nadawały się do odpoczynku — okna w dwóch z trzech sypialni oraz balkon wychodziły na duży, z lekka zaniedbany ogród, gwarantując ciszę i spokój. Dom znajdował się w takim miejscu, że nawet w sypialni od strony jednej z głównych ulic nie dało się usłyszeć ogromnego hałasu, co najwyżej nieczęste kłótnie sąsiadów z naprzeciwka, którzy w tej chwili zastanawiali się, co się stało z ich stokrotkami.
        Nuka zaprowadził Dżariela do pokoju z balkonem, by sobie należycie wypoczął i odetchnął pełną piersią. Pokój nie był duży, ale za to jasny i ciepły, skromnie umeblowany, ale tylko dlatego, że Ahné jeszcze nie zdążyła zatrudnić architekta wnętrz.
        — No — rzucił Esker, przepuszczając anioła w drzwiach. — Pościel czysta, bez pluskiew, materac miękki, ciepła pierzyna... Ahné zapewni ci świeże ubrania, o to się nie martw. I radzę się nie sprzeciwiać. Grzecznie podziękuj, nie okazuj strachu i nie utrzymuj zbyt długo kontaktu wzrokowego.
        Zaśmiał się i poklepał przyjaciela po ramieniu.
        — Witaj w domu, bracie.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel uśmiechał się radośnie cały czas, gdy Nuka opowiadał mu o sobie i Ahné. Uśmiechnął się jednak jeszcze szerzej słysząc groźbę o myciu się.
        - Gdy ostatnio się doszorowałeś to cię nie poznałem - zauważył, nawiązując do sytuacji sprzed sali tronowej w Arturonie. - Ale… Nie bym narzekał - dodał, nawiązując do jego słów sprzed chwili. Oczywiście, że cieszył się, gdy jego bratu się wiodło i to nawet w taki prostych aspektach życia jak aparycja. Nuka był przystojny - to było wiadomo nie od dziś - ale skrzętnie to ukrywał. I tak jak teraz sobie umniejszał. Dżariel chciał mu zaraz odpowiedzieć, ale dotarło do niego, że w sumie powinien być ostrożny, by nie być przypadkiem zbyt pochlebny względem niego czy jego narzeczonej.
        - Jesteście siebie warci - oświadczył w końcu. Tak, to pasowało. Na pewno razem pięknie się prezentowali.
        Przy kwestii dotyczącej jego włosów, Dżariel uniósł w pewnym momencie dłoń w powstrzymującym geście, jakby chciał zapewnić Nukę, że ten nie musi się produkować z barwnymi opisami, że dotarło do niego już na samym początku… Lecz wtedy usłyszał gniewne okrzyki Ahné i zrozumiał, że już nie ma co się starać. Zasłonił sobie usta dłonią, by nie parsknąć - nie znał za dobrze elfiego, ale doskonale wiedział, że to akurat nie były czułe słowa i komplementy.

        Idąc przez dom narzeczonej Eskera Dżariel rozglądał się dyskretnie - wiedział, że spędzi tu kilka dni i że prędzej czy później i tak by miał okazję się tu rozejrzeć, ale to nie przeszkadzało mu zapuścić żurawia tu i ówdzie. Oczywiście nie patrzył tam, gdzie drzwi były zamknięte, a i nie zbaczał z obranej drogi. Pilnował się też, by nie zerknąć nawet przypadkiem do pracowni Ahné - była tam z jakąś kobietą i mógłby z tego wyniknąć jeszcze jakiś skandal…
        Na piętrze Laki mruknął jakieś ciche podziękowania, gdy Nuka wskazał mu jego pokój. Nie obchodziło go, że był skromny jak na standardy tego domu - dla niego był naprawdę godnym miejscem, dobrym do odpoczynku i stokroć lepszym niż to, gdzie sypiali do tej pory. Dżari wręcz uśmiechnął się z zadowoleniem, rzucając swoje toboły w nogach łóżka. Roześmiał się, gdy otrzymał od przyjaciela instrukcje co do pościeli i ubrań.
        - O jeeeny, porządne łóżko, po raz pierwszy od kilku tygodni! - westchnął z entuzjazmem, po czym rzucił się na posłanie. Nie uczynił tego jednak tak jak typowa osoba, lądując na plecach, tylko położył po się na brzuchu. Cóż: mógłby sobie uszkodzić skrzydła. Westchnął z ukontentowaniem, zaciągając się zapachem świeżo wypranej pościeli i wtulając w nią na krótką chwilę policzek.
        - Nie będę dyskutował - zapewnił Nukę, obracając się na bok i podnosząc się do pozycji siedzącej. - O ile to będzie coś przyzwoitego i skromnego…
        Poklepany po ramieniu Dżariel podniósł na swojego brata czułe spojrzenie.
        - Sono fe… Cieszę się - poprawił się, z początku przez te emocje znowu zapominając o wspólnym i próbując mówić po anielsku. Uśmiechnął się przepraszająco, po czym wstał i przytulił Nukę po bratersku.
        - Witaj w domu - powtórzył po nim, bo przecież Esker również dotarł tego dnia do swojego domu. To dom jego ukochanej i również jego, miał tu założyć rodzinę… To było piękne. Ale Dżariel nie pozwolił, żeby ta ckliwa atmosfera zdominowała moment. Podszedł zaraz do okna i drzwi balkonowych, by podziwiać roztaczający się stamtąd widok. Przyszło mu do głowy, że to wyjątkowo romantyczne miejsce i już nawet widział oczami wyobraźni tego młodzieńca, który wspina się po winorośli na balkon do swojej ukochanej. Ciekawe jak by zareagował, gdyby dowiedział się teraz, że coś takiego będzie miało miejsce za niespełna dwadzieścia lat…
        - Sądzisz, że Ahné długo zejdzie? - upewnił się Dżariel, zwracając się ponownie do swojego przyjaciela. - Chętnie bym się umył, bo pewnie oboje cuchniemy koniem na cały dom…
        I jakby dla podkreślenia swoich słów Dżariel złapał za brzeg swojej koszuli, przyciągnął ją do nosa i zaciągnął się. Tak, fiołkami na pewno nie pachniał.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Równie dobrze sam mógł przynieść wszystko, co Dżarielowi było potrzebne — czyste ręczniki, świeże ubrania — i nawet wiedział, gdzie tych rzeczy szukać, ale mankament tkwił w tym, że Ahné miała restrykcyjny plan organizacji w kwestii szaf i komód wszelkiej maści, więc wolał nie narażać się jej, odkładając skarpetki tam, gdzie były, dajmy na to, koszule. Niemniej, po dokładniejszym przemyśleniu sprawy doszedł do wniosku, że to w końcu również jego dom, więc elfka będzie musiała, chcąc nie chcąc, znosić jego brak organizacji.
        Parsknął pod nosem, gdy anioł rzucił się na łóżko twarzą w materac. Oparł się o ościeżnicę drzwi, skrzyżował ramiona, dając przyjacielowi czas na nacieszenie się luksusami. Później odwzajemnił uścisk.
        — Jeżeli zaczniesz mówić do Ahné w swoim języku, upijesz ją romantycznością płynącą z twoich ust — zażartował. — Skoro same twoje włosy są w stanie pochłonąć jej uwagę...
        Esker nie dziwił się swojej narzeczonej fascynacji aniołem. W końcu była artystką i doceniała estetyczne aspekty Dżariela. Poza tym, był przystojny, nawet nie miał zamiaru podważać tej tezy.
        — Poczekaj, zaraz ci coś znajdę, bo zanim Ahné skończy z klientką, zastanie nas noc.
        I wyszedł z pokoju, kierując się ku ich wspólnej sypialni. Gdyby ktoś kilkanaście lat temu powiedział, że przyjdzie mu spać w wielkim łożu z baldachimem, mając właściwie dla siebie cały dom wraz z nietanim wyposażeniem, ogrodem i Prasmok wie, czym jeszcze... Strzeliłby temu komuś w twarz, by wytrzeźwiał. A teraz stał w progu sypialni i przyglądał się jej wnętrzu, jakby była to co najmniej komnata królewny z bajki. Ułożona idealnie satynowa pościel na szerokim łóżku, na którym równie idealnie rozłożone były trzy zwiewne suknie. Po obu stronach znajdowały się stoliki nocne — na obu stosy książek. Ogromna mahoniowa szafa stojąca naprzeciwko zajmowała niemalże trzy czwarte ściany. Kiedy Nuka uniósł wzrok, brew powędrowała mu do góry ze zdziwienia. Jego oczom ukazał się portret. Portrecista uznał, że prawy profil Eskera prezentuje się o wiele bardziej subtelnie (zapewne chodziło o tę bliznę po lewej stronie nosa), dlatego namalowany został, stojąc nieco bokiem. Ubrany był w swój ciemnozielony mundur z kapitańskim odznaczeniem gwardii królewskiej na piersi. Miał wówczas o wiele krótsze włosy, mniej zmarszczek i nawet się ogolił. Pamiętał, jak bardzo Ahné naciskała, by chociaż raz wyglądał przyzwoicie. Oczywiście, że uległ jej prośbom — nigdy nie potrafił jej odmówić. Uśmiechnął się czule, przeniósłszy wzrok na postać swojej ukochanej. Jak zawsze była oszałamiająco piękna, emanowała delikatnością i elfią energią. Ubrana w lekką suknię w kolorze krwistej czerwieni, która im niżej się spoglądało, rozjaśniała się stopniowo do bladego szkarłatu. Na odkryte ramiona opadały falami spięte z góry jasne włosy. Suknia dokładnie opinała jej ładną talię, by nad biodrami lekko się rozkloszować i uwydatnić wdzięki elfki.
        Westchnął cicho, ciesząc się w duchu, że po tak długim czasie znów ujrzał ukochaną. Zaraz jednak przypomniał sobie o czekającym na niego Dżarielu, zatem zajrzał prędko do jednej z szuflad dużej komody, wyjął z niej dwa miękkie ręczniki, a następnie zajrzał do kolejnej, by pochwycić jasną koszulę z jedwabiu i jakieś spodnie. Dziękował nadgorliwości Ahné, że zdążyła już zrobić dla niego wystarczające zakupy.
        Do brata wrócił z naręczem pożądanych przez niego rzeczy.
        — Nie sądziłem, że tak szybko uda mi się wszystko znaleźć — wyznał, kładąc ubrania na łóżku Dżariego. — Łaźnia jest na dole, palenisko bez przerwy się pali, by wody nie trzeba było długo podgrzewać. Życzę udanej kąpieli.
        Poklepał przyjaciela po ramieniu, uśmiechnął się i wyszedł z pokoju.
        Kilka chwil później zapukał do drzwi pracowni Ahné.
        — Mi véli, mogę wejść? — zapytał ostrożnym tonem, wiedząc jak elfka nie lubi, gdy się jej przeszkadza.
        Drzwi stanęły przed nim otworem, a na jego twarzy pojawił się szczery i całkiem szeroki uśmiech. Brwi elfki zaś ściągnęły się, a mały nosek zmarszczył.
        — Nie zamierzasz się wykąpać, chérie?
        Parsknął pod nosem.
        — Dżariel idzie pierwszy, należy mu się.
        — To miło z twojej strony.
        Ahné uśmiechnęła się, po czym podeszła do niego, oplotła ramionami jego szyję i namiętnie pocałowała, odpychając w niepamięć zapach końskiej sierści. Nuka objął ją delikatnie, odwzajemniając pocałunek. Gdyby ktoś mu kiedyś powiedział, że będzie całował najpiękniejszą kobietę na świecie, wyśmiałby go i postawił jeszcze jedną kolejkę.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        - Wiesz, to może jednak lepiej będę się pilnował - uznał Dżariel bez chwili namysłu. - Nie chcę by ktoś przypadkiem odniósł… Złe wrażenie.
        Oczywiście, że chodziło mu o to, aby nikt nie podejrzewał, że przystawia się do kobiety swojego brata. Nie miał takiego zamiaru a i spodziewał się, że Ahné w ogóle nie interesowała się nim w tym kontekście - w końcu skoro podobał jej się Nuka to taki chłoptaś jak on raczej nie był w jej typie. To był raczej… Artystyczny zachwyt. Ale i z tego mogły zrodzić się plotki. Zresztą Dżariel zwyczajnie się krępował, gdy ktoś się nim tak otwarcie zachwycał. W kontaktach damsko-męskich był po prostu trochę nieśmiały i powściągliwy. Gdyby to od niego zależało, pewnie nadal jedynie wodziłby za Delią wzrokiem niczym szczeniaczek za ukochaną panią, ale nie przyznałby się do swoich uczuć.
        - Spokojnie, nigdzie się nie ruszam - zapewnił Dżariel, gdy Nuka na chwilę wyszedł, by przynieść mu jakieś rzeczy na przebranie. Gdy został sam, rozejrzał się po swoim tymczasowym lokum, zajrzał do szaf, wyszedł na balkon, by zobaczyć widok. Tu było naprawdę pięknie, czuł się jak na wakacjach. Mógłby tu zostać… Nie, wcale nie tak długo. Nie to, że nie polubił tego miejsca czy tych ludzi (ich wręcz uwielbiał przecież), ale na końcu jego drogi czekała Delia, a do niej mógłby biec nawet teraz, na bosaka. Odpocznie tylko trochę i ruszy dalej…
        Gdy Nuka do niego wrócił, Dżariel znowu leżał na łóżku i odpoczywał, patrząc w okno rozmarzonym wzrokiem. Zaraz jednak odwrócił się na bok, a później usiadł. Spojrzał na przyniesione przez Nukę ubrania.
        - Dzięki - odezwał się. - Ale, Bubu, czekaj! - wezwał go, gdy już wychodził. - Ale wiesz, że ja ci tę koszulę zniszczę? Może lepiej wezmę sobie którąś swoją, w miarę czystą, może jeszcze jakąś mam… Szkoda ciąć dobre ubrania.
        Jakoś tam się dogadali względem koszuli i wycinania w niej dziur na anielskie skrzydła, po czym Nuka poszedł do swojej ukochanej, a Dżariel do łaźni. A ta zrobiła na nim ogromne wrażenie. Naprawdę. Od dziesięcioleci - o ile w ogóle - nie kąpał się w takim luksusie i aż nie miał z początku śmiałości, by skorzystać z tej pozłacanej wanny. Za bardzo jednak potrzebował kąpieli, by się długo krygować. Zrzucił z siebie te brudne łachy i sam wskoczył do ciepłej wody. Najpierw powierzchownie się spłukał - widział, że woda była mętna od piachu i brudu. Nawet wolał nie myśleć o tym jak musiał cuchnąć. Ale od teraz na pewno już się tak nie zapuści - właśnie z zaangażowaniem zaczął się szorować, nie żałując sobie szczotki i mydła. Aż mu się skóra miejscami zaczerwieniła. Włosy też umył - choć Ahné się nimi zachwycała, wymagały trochę uwagi, bo ich też nie miał okazji umyć.
        Po - wbrew pozorom wcale nie długiej - kąpieli, Dżariel wyszedł z wanny i po wytarciu siebie, wytarł również wannę po sobie, by na tym złocie nie pozostały zacieki. Ubrał się w to, co dostał od Nuki - białą koszulę i białe spodnie. Spodnie były mu trochę za długie i za szerokie w pasie, ale wszystko dało się dopasować troczkami. Włosy miał minimalnie wilgotne, bo niby wysuszył je magią, ale nigdy nie robił tego do końca, aby ich nie spalić. Przez to kręciły się jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Wyszedł, nawet nie myśląc o tym, że swoim wyglądem może wywołać głęboki szok Ahné - cały w bieli, ze śnieżnobiałymi piórami i złocistymi lokami, które lśniły jeszcze bardziej niż przy ich pierwszym spotkaniu. Jedynie efekt psuła spłowiała wstążka na jego nadgarstku, ale jej nigdy się nie pozbędzie - zbyt wiele dla niego znaczyła.
        Teraz jednak Dżariel odnosił wrażenie, że jest w domu sam - nie słyszał ani Nuki, ani jego narzeczonej. Nie przejął się tym zbytnio - może byli gdzieś w drugim końcu domu. On wrócił w tym czasie na chwilę do swojego pokoju, zostawił tam swoje brudne rzeczy, trochę się rozpakował, po czym udał się na wspólny balkon. Tam usiadł w jednym z foteli, szeroko rozłożył skrzydła na boki i cały wystawił się do słońca, stopy opierając na jednym z podnóżków. Co za błogość, chwilo trwaj!
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Nastoletnie zaloty skończyły się, gdy Ahné zakomenderowała, by Nuka w końcu poszedł się umyć i przestać śmierdzieć koniem i potem. Nie kłócił się, sam również wpadł na ten pomysł, choć o wiele później niż jego narzeczona. Nie mitrężył więc, prawie od razu udał się do łaźni, wpierw zahaczając o sypialnię, by zabrać stamtąd czyste rzeczy. Te, które miał bowiem w torbie podróżnej, nie nadawały się do niczego innego poza spaleniem. Wziął więc lnianą koszulę i ciemne spodnie, takie bez dziur i przetarć.
        Ostatni raz tak porządnie wykąpał się na arturońskim dworze królewskim, tuż przed ich wyprawą do Adrionu. Poczuł swego rodzaju ulgę, gdy opadł z jego ramion ciężar brudu, potu i kurzu, a także gdy zniknął smak soli z jego spękanych ust. Był pewien, że Ahné, jeśli będzie miała chwilę, przyrządzi jakieś magiczne maści zmiękczające i wygładzające skórę. W sumie nie narzekałby, od miesięcy nie dbał o cerę... Szczęście w tym, że wampirze geny nie pozwalały mu tak szybko się zasuszyć. Niemniej, taki domowy relaks z pewnością byłby przyjemny, zwłaszcza po miesiącach niewygodnego podróżowania i spania głównie na ziemi...
        W wannie siedział dotąd, dopóki woda całkowicie nie ostygła. Miał podejrzenie, że udało mu się nawet na chwilę zasnąć. Wyszedł więc, porządnie się wytarł i włożył to, co zabrał z komody w sypialni. Brody golić nie zamierzał. Raz na rok mu wystarczyło. Wyszedł, pozostawiając po sobie intensywny zapach fiołków. Ahné uwielbiała olejki do kąpieli, a Nuka nie zamierzał ich teraz oszczędzać. Zwłaszcza teraz. Przeciągnął się, powyginał na kilka stron, by rozciągnąć obolałe mięśnie, po czym skierował się do pokoju Dżariela. Miał szczerą nadzieję, że anioł nie spał, bo Ahné w ramach powitania zaplanowała integrację przy ognisku, a przy okazji grillowane warzywa na kolację. Esker nie oponował, w końcu przejadła mu się dziczyzna.
        Zapukał w drzwi, mimo że były otwarte, ale może Dżari nie miał ochoty na żadne odwiedziny. Pukania najwyraźniej nie usłyszał, zajęty odpoczywaniem w fotelu na balkonie. Nuka uśmiechnął się pod nosem i podszedł bliżej, a następnie oparł się o futrynę.
        - Jesteś jaśniejszy od słońca - zażartował. - Ale to chyba przez odbijanie promieni.
        Usiadł na krzesełku po drugiej stronie balkonu i wyjrzał ponad żelazną barierką na kolorowy ogród. Woda kapała mu z włosów.
        - Jak sądzisz, czekają nas jeszcze jakieś przygody, czy odwiesisz miecze na kołek? - zapytał, nie spoglądając na przyjaciela.
        Na jego twarzy widniał spokój.
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel słyszał, że ktoś się kręci po jego pokoju, gdy jednak wsłuchał się w rytm kroków od razu poznał z kim ma do czynienia. Dlatego nie zareagował - obecność Nuki była dla niego równie naturalna co oddychanie. Słuchał tylko gdzie jego przyjaciel się przemieszcza licząc, że ten się do niego przyłączy. Rycerz jednak zatrzymał się w progu, nie odmawiając sobie komentarza, który trochę rozbawił anioła.
        - Gdzież - odparł. - To mój urok osobisty.
        I to powiedziawszy Dżariel wskazał przyjacielowi resztę mebli, by ten w końcu usiadł. Otworzył oczy, choć nadal miał przed sobą ciemny powidok i tylko z grubsza wiedział gdzie był Nuka. Uśmiechnął się, zaraz jednak mina mu zrzedła i opuścił wzrok, patrząc gdzieś poniżej balustrady balkonu. Zamyślił się, a na jego twarzy pojawił się wyraz nostalgii… Albo wręcz smutku.
        - Dla mnie to chyba koniec przygód - orzekł. - Jeśli Delia mnie przyjmie, zostanę… Królem. Na Najwyższego, jak to niedorzecznie brzmi - parsknął lekko drżącym głosem, jakby sama ta myśl wywoływała w nim wielkie, trudne do nazwania emocje. Radość, smutek, strach, niepewność, ekscytację. Chciał oczywiście być mężem Delii i zamierzał przyjąć wszystko to, co się z tym wiązało, jednak… Wiedział jak wielką to będzie odpowiedzialnością. I nie wiedział czy jest na to gotowy. Nigdy nie widział siebie jako przywódcy a co dopiero króla. Wiedział, że może sobie nic nie robić z nowej funkcji i zostawić wszystko w rękach swojej ukochanej, bo do tej pory to dobrze funkcjonowało… Ale wiedział też, że nie da rady długo tak wytrzymać. Nie mógłby patrzeć na to, jak ona wszystko robi sama, jak wykonuje tak odpowiedzialne zajęcie bez wsparcia. Po to chciał się z nią ożenić, czyż nie? Chciał być jej wsparciem i pomocą. Nie tylko wtedy, gdy będą sami i będzie mógł ją przytulić, pogłaskać po głowie i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Dlatego wiedział, że przyjdzie mu przejąć część jej obowiązków… Miał nadzieję, że podoła i że nie stanie się dla niej utrapieniem. Ale czy był tego pewny? Nie, oczywiście, że nie.
        A jego dotychczasowe życie? Oczywiście, że będzie do niego tęsknił. Oczywiście, że kochał podróże, przebywanie wśród prostych ludzi, te drobne przyjemności dnia codziennego… Nie lubił być na świeczniku i nie uważał by się do tego nadawał… Ale dla Delii był gotów spróbować i dać z siebie wszystko. I gdy myślał o tym, że może codziennie budzić się przy jej boku… Tak, to była nagroda, która mogła mu wynagrodzić absolutnie wszystko.
        - Chyba po powrocie do Arrantalis przyjdzie mi porzucić wojaczkę - ciągnął trochę nieobecnym głosem. - Za tym akurat nie będę tęsknił, nie sprawiała mi wielkiej radości… Ale gdy żyłem na wsi i chodząc boso karmiłem kury… Tak, za tym mogę tęsknić - oświadczył ze smutnym uśmiechem. Westchnął.
        - Najpierw jednak muszę dotrzeć do Arrantalis, Delia musi przyjąć moje oświadczyny i musi nas zaakceptować cały dwór - podsumował. - Dlatego jeszcze wszystko przede mną. A jeśli o ciebie chodzi - zmienił trochę temat, spoglądając na swojego przyjaciela. - Cóż… Wydaje mi się, że z twoją żoną łatwiej będzie o podróż z przygodami. Sam opowiadałeś mi o tym jak jechaliście tutaj tą samą trasą co my - zauważył. Westchnął.
        - Wiesz… Im bliżej jestem celu tym większe mam obawy - wyznał. - Za dnia ich tak nie czuję, ale w nocy… Często śni mi się Delia. A oświadczyny przerabiam niemal co noc, różnie się kończą…
        Dżariel zadumał się nad swoim wyznaniem. Westchnął w taki sposób, jakby starał się zrzucić z ramion ten ciężar.
        - Mówiłem ci, że Delia została mi przepowiedziana? - zagadnął. - Nie trafiłbym na nią, gdyby nie Pan. Po śmierci Dżariela i Tallasa długo przebywałem w Planach Niebiańskich. Chyba dostałem czas by przeżyć swoją żałobę… A później dostałem misję. “Znajdź tę, dla której będzie podporą”. Nie powiedziano mi kto to, nie powiedziano gdzie szukać i kiedy. Po prostu miałem ją odnaleźć i gdy na nią trafię, będę wiedział, że to ona. I naprawdę tak było - oświadczył z czułym uśmiechem. - Gdy ją pierwszy raz zobaczyłem była nieprzytomna, ale gdy otworzyła oczy… Wiedziałem, że chcę przychylić jej nieba. Wiedziałem, że chcę być przy niej do końca życia. Naprawdę, tak jak mi przekazano. Ciekawe… Ciekawe czy to moja ostatnia misja - westchnął. Z pozoru niewinne pytanie Nuki wprawiło go w bardzo refleksyjny nastrój.
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Patrzył na przyjaciela ze zrozumieniem w oczach, choć trudno mu było pogodzić się z faktem, że gdy Dżariel ożeni się z Delią i osiądzie w Arrantalis, nie będą mogli tak często się widywać. W końcu... rola króla to nie w kij dmuchał, taka kolosalna odpowiedzialność... Nuka nie wyobrażał sobie siebie na takim stanowisku, ale gdy pomyślał o Dżarim...
        Szurając krzesłem po posadzce, przybliżył się do anioła i położył rękę na jego ramieniu. Uśmiechnął się pocieszająco.
        - Spokojnie, bracie. Ledwie tu dotarliśmy, a ty już masz zamiar uciekać? - zażartował, próbując rozluźnić atmosferę. - Ale masz rację, brzmi to niedorzecznie... "Król Dżariel Laki". A może już mam cię tytułować "wasza królewska mość"?
        Parsknął pod nosem i odsunął się, wiedząc doskonale, że nie poprawił tym Dżariemu humoru.
        - Nie martw się na zapas - powiedział już poważniejszym tonem.
        Słuchał go i przyznał w duchu, że czasem nie rozumiał jego podejścia. Miał zostać królem, fakt, to nie lada wyzwanie, ale jego celem nie było przejęcie władzy, a poślubienie ukochanej kobiety, przy której boku miał spędzić resztę życia. To było więcej warte niż jakaś tam korona... Dlatego nie powinien przejmować się taką drobnostką, jak opinia ludu, bo Esker był pewny, że Dżariel nie da podwładnym powodu do negatywnego myślenia o jego osobie. Znał go na tyle dobrze, by móc dać sobie rękę uciąć, albo nawet głowę, jeśli o to chodziło.
        - Zapewniam cię, że wszystko pójdzie, jak należy - powiedział, wstając. Oparł się plecami o barierkę i skrzyżował ręce. - Kochasz Delię i ona o tym wie, i tym bardziej odwzajemnia twoje uczucia. Dobra, nie znam jej, ale znam ciebie, i, wybacz, ale byłaby głupia, gdyby odrzuciła twoje oświadczyny tylko dlatego, że dwór tego nie pochwala... Dżari, cholera jasna, nie znam drugiego takiego faceta, który przemierzyłby kontynent dla swojej wybranki. Znam za to takich, którzy po piwo nie pójdą bez kwękania. Wierz mi, taka miłość, jaka łączy ciebie i Delię, zdarza się raz na sto lat, i wątpię, by twoja anielica zaprzepaściła szansę, by to wykorzystać.
        Miał szczerą ochotę sprzedać bratu kuksańca za te niedorzeczne myśli. Można być skromnym, ale Dżari już dawno przekroczył tę granicę, umniejszając przez to sobie i swojemu urokowi osobistemu, który oślepiał w tej chwili Nukę niemalże niebiańskim blaskiem. Uśmiechnął się jednak na wspomnienie o nim i jego narzeczonej.
        - Cóż, w takim razie, skoro ty nie będziesz miał czasu nas odwiedzać, to my będziemy odwiedzać ciebie - rzekł z satysfakcją, ale zabrzmiało to trochę jak groźba.
        - To normalne - odparł na jego wspomnienie o obawach. - Sam widziałeś, co ja robiłem, gdy zbliżaliśmy się do Adrionu. Chociaż mnie się wydaje, że ciebie trzeba będzie popychać do przodu przed samym pałacem, bo nogi odmówią ci posłuszeństwa. - Próbował powstrzymać się od złośliwego uśmiechu, ale nie szło mu to zbyt dobrze. - Wiesz, jeśli miałbyś kłopoty z zasypianiem, daj znać Ahné - dodał po chwili. - Ona... Wiele razy pomagała mi z moimi koszmarami. Może i tobie pomoże.
        Może i Nuka nie wierzył w przeznaczenie, ale teraz był skłonny dopuścić tę możliwość do rozsądku. Nie znał się Planach Niebiańskich, nic nie wiedział o Najwyższym, lecz domyślał się, że to nie był przypadek, iż ci dwoje się poznali. Kiedy Dżariel wspominał o Delii, w jego oczach poczynała skrzyć się ekscytacja, radość. Esker nie miał wątpliwości co do uczuć anioła: tyle prób, tyle trudów, tyle wyrzeczeń... Doskonale znał tę postawę. Nuka z taką samą determinacją dążył do spędzenia reszty życia z Ahné, ze swoją ukochaną, jedyną kobietą, która skradła jego serce i już nie wypuściła z garści.
Roztkliwiał się.
        - Bardzo trudno jest mi nie uwierzyć w twoje słowa - zaśmiał się. - Wiem, że anioły są z natury dobre, ale jeśli Delia jest choć w połowie tak złota, jak ty, to nie masz się o co obawiać.
        Usłyszeli zamykające się frontowe drzwi oznaczające koniec pracy Ahné na dzisiaj. Nuka odbił się od barierki i poklepał brata po ramieniu, kierując się w stronę wyjścia z pokoju.
        - Chodź, nie ma co się smucić. Musisz odpocząć jak należy przed wyjazdem do Arrantalis.

        Ahné sprzątała w pracowni - zbierała z podłogi skrawki błękitnego tiulu i porozrzucane po podłodze perełki (przez przypadek rozerwała kartonik i wszystkie się wysypały). Właśnie wyciągała spod komody dwie, kiedy usłyszała mało subtelne kroki narzeczonego.
        - Czuję fiołki - powiedziała, podnosząc się z klęczek. Spojrzała na umytego i uczesanego ukochanego i aż uśmiechnęła się pięknie. - Och, mi véli, ty wiesz, jak uszczęśliwić kobietę - zaszczebiotała, odrzucając perełki na dużą poduszkę i rzucając się mężczyźnie na szyję.
        Przerwała namiętny pocałunek, gdy ujrzała Dżariela... Całego w bieli. Oczy zabłysły jej drapieżnie. Popatrzyła na Nukę, pocałowała go w policzek i podeszła do anioła, przyglądając się mu specjalistycznym okiem.
        - Mhm, mhm - mruczała, mając zamyślony wyraz twarzy. - Oui, biel będzie meilleur, ale jeszcze kapkę złota... O, i wrzosu, oui, wrzos będzie doskonały!
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Dżariel niemrawo się uśmiechnął, jakby przepraszał za swój poważny ton i snucie wizji o swoim dalszym życiu. Gdy jednak Nuka zaczął stroić sobie żarty z jego potencjalnego przyszłego tytułu, anioł lekko ściągnął brwi w wyrazie konsternacji, a później wywrócił oczami. Widać było, że chwilę obraca jeszcze te słowa w głowie, a później spojrzał na Nukę i odetchnął dodając sobie odwagi.
        - Antelion – poprawił go. – Dżariel Antelion… Chcę przejąć jej nazwisko, wydaje mi się to właściwe zważywszy, że to ona jest królową i to jej ród. Na dworze Arrantalis chyba panuje matriarchat – dodał ostrożnie, bo wcale nie był tej informacji pewny. W sumie Delia była pierwszą królową tego zjednoczonego królestwa i im bardziej Dżariel się nad tym zastanawiał, tym bardziej był skonsternowany czy tam w ogóle są przyjęte już jakieś zasady dziedziczenia. W końcu Delia pozostaje wolna i może rządzić jeszcze długie lata, więc może nikt do tej pory o tym nie pomyślał…
        Laki nie spodziewał się, że jego dzielenie się wątpliwościami wywoła tak święty gniew przyjaciela. Patrzył na niego szczerze skonsternowany, gdy Nuka go – nazwijmy rzecz po imieniu – rugał za wątpliwości związane z oświadczynami. Później znowu ściągnął brwi, jakby już go ta pogadanka irytowała. Pokręcił głową.
        - Bubu, przecież żyłeś na dworze królewskim, powinieneś wiedzieć jak tam jest – westchnął. – Królowa jest jedną z ostatnich osób, które mogą decydować o swoim zamążpójściu. To polityka. Nie może wyjść za chłopaka z gminu. Czy gdyby tylko miłość się liczyła, odszedłby od niej i przez rok uganiał się za jakimś diabłem? Staram się podnieść swoją wartość, by jej ułatwić, ale… Jeśli o jej rękę ubiegałby się jednocześnie jakiś książę z kontynentu, myślisz, że za kogo by MUSIAŁA wyjść? – zapytał, mocno akcentując odpowiednie słowo. Odetchnął. Liczył, że teraz Nuka zrozumie jego obawy, bo on nie wątpił nigdy w miłość Delii, bał się tylko, że nigdy nie będą mogli być razem. To znaczy… „nigdy” – on nie zamierzał się poddać i gdyby okazało się, że spotka go zdecydowane weto, będzie walczył dalej i szukał możliwości, by jednak być jej godnym. Nawet, gdyby to kosztowało go lata wspinania się po stopniach dworskiej hierarchii.
        Wieść o odwiedzinach trochę go pocieszyła.
        - Cieszę się, że nadal będę mógł cię widywać – zapewnił ze szczerym uśmiechem. Zależało mu na tym, bo Nuka stał się dla niego jak brat. – Was – poprawił się natychmiast. – Bo oczywiście będziesz mile widziany razem ze swoją Ahné – dodał, by nie było co do tego żadnej wątpliwości. Spodziewał się, że ukochana jego przyjaciela z radością przyjedzie do Arrantalis.
        Późniejszą sarkastyczną uwagę Nuki o popychaniu go przed przekroczeniem progu sali tronowej Dżariel zbył sarkastycznym uśmiechem. Jeszcze zobaczy… Laki trochę siebie znał – często przejmował się walką na wiele dni czy godzin przed jej rozpoczęciem, ale gdy już nie było odwrotu, potrafił się zaskakująco szybko zmobilizować i już się nie wahał. Wydawało mu się, że z zaręczynami będzie tak samo… Lecz nie miał takiej pewności, dlatego teraz się nie przechwalał. Nie miał ku temu nastroju.
        Kres zwierzeniom nadszedł wraz z trzaśnięciem drzwi wejściowych do domu. Dżariel nie zwrócił uwagi na ten dźwięk, ale gdy Nuka odbił się od barierki, przytaknął mu bez żadnych dyskusji i podążył za nim na parter. Trzymał się jednak z tyłu – wylewność Ahné trochę go onieśmielała i za każdym razem, gdy zwracała się do Nuki w bardziej poufały sposób miał wrażenie, że powinien znaleźć sobie jakieś zajęcie w innym pokoju, aby dać im chwilę sam na sam. Nie wiedział nawet gdzie podziać wzrok – wlepił go w jakiś obraz i tak się na nim skupił, że nie zorientował się, że nagle uwaga skupiła się na nim. Spojrzał na elfkę zaskoczony. Ściągnął brwi, spoglądając na Nukę, by ten mu wyjaśnił o czym jego luba bredziła. Wymieniane przez nią kolory w połączeniu z tym gdzie podążał jej wzrok dały mu pewne powody by przypuszczać, że planuje dla niego jakieś ubranie…
        - Wy mnie już do ślubu ubieracie? – parsknął, cofając się o krok, jakby gotował się do ucieczki. Wyciągnął przed siebie ręce w powstrzymującym geście, a na jego twarzy zaskoczenie mieszało się z rozbawieniem i skrępowaniem. O czym innym miał myśleć? Biel, złoto, wrzos? Skąd w ogóle… No tak – Nuka go wrobił i o wszystkim jej opowiedział. Czy mógł mieć do niego o to pretensje? Nie bardzo. To nie była tajemnica… Tylko nie spodziewał się, że Ahné zechce wziąć sprawy w swoje ręce. Co za niebezpieczna kobieta!
Awatar użytkownika
Nuka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Szlachcic , Najemnik , Wojownik
Kontakt:

Post autor: Nuka »

        Doskonale wiedział, o czym mówił Dżari, i dopiero teraz zdał sobie sprawę ze swojej naiwności, dlatego zamilkł od razu, gdy anioł rzucił kontrargumentami. Zapomniał jak to było, kiedy przed laty on sam obawiał się bycia odrzuconym przez Ahné, ale nie z jej woli, lecz z woli jej rodziny i administracji dworu. Zapomniał o uczuciu bezsilności, kiedy jej wuj zagrodził Nuce drogę do jego siostrzenicy. Na całe szczęście Ahné odcięła się od rodziny, gdy zdała sobie sprawę jak niepostępowa ona była. Wyrzuciła wówczas wszystkim w twarz, że to ona decyduje o swoim życiu i tym, z kim je spędzi. Ach, miny tych wszystkich krewnych były bezcenne. Tak naprawdę jedynie matka dziewczyny akceptowała jej związek z ludzkim nuworyszem.
        Nie kłócił się z przyjacielem - w końcu był od tego, by go wspierać, a nie jeszcze bardziej dołować i siać dezinformację. Przyjął do wiadomości swój głupi błąd i zatopił topór wojenny. Teraz był zajęty zupełnie czymś innym.
        Uśmiechnął się do Ahné, kiedy wymruczała dźwięcznie słowa, których znaczenie po chwili zatarło się gdzieś w odmętach jego nieświadomości. Świadomość za to odwzajemniła jej pocałunek.
        Zamarł jednak z ustami złożonymi do całusa, bo jego luba raczyła całą uwagę skupić na skrzącym się od bieli aniele.         Popatrzył na Dżariego ze złośliwym uśmieszkiem, ciesząc się w duchu, że to nie jego próbuje ubrać elfka. Widział wyraz konsternacji, który nijak nie pasował do jego boskiego oblicza. Nie zdążył wypowiedzieć słowa, a anioł już rozszyfrował zaistniałą sytuację. Inicjatywę przejęła Ahné.
        - Oczywiście, kochany - rzekła melodyjnie i nie zwracając uwagę na skrępowanie Dżariela, podeszła doń, wyjęła zza dekoltu miarkę i bezceremonialnie podniosła jego [przyjemnie umięśnione] ramię, by zmierzyć jego długość i obwód. - Chyba nie zamierzasz stawić się przed królową w samych gatkach i bez butów, hmm?
        Nuka postanowił uratować Dżariego zanim elfka rozhuśta się do cna. Chwycił delikatnie narzeczoną za ramiona, pocałował ją w policzek i ze słodkim spokojem rzekł:
        - Miałaś mu nic nie mówić, dopóki sam by ci nie powiedział, cherié. Zepsułaś niespodziankę.
        - Och... - Ahné zabrała dłonie z bicepsa anioła. Nie kryła jednak długo udawanej skruchy. - No, trudno, słowo się rzekło. Przecież nie może wyglądać jak obwieś! Mi véli, będzie z ciebie król, jak malowany! A z moją pomocą olśnisz nie tylko charakterem.
        Mrugnęła do niego porozumiewawczo, schowała miarkę z powrotem za dekolt i wróciła do sprzątania pracowni. Na pytanie Nuki, czy jej pomóc, odpowiedziała, by zajął się rozniecaniem ognia, bo w tym tempie do jutra niczego nie zjedzą. Nie kłócił się. Kiedy wraz z Dżarielem weszli do salonu, Nuka szepnął mu na ucho:
        - Gości traktuje lepiej niż swojego narzeczonego. Dla niej osobistą hańbą jest, gdy gość nie ma choć szklanki wody w sypialni, ale gdy ja zapytam, czy przyniesie mi coś do picia, gdy, dajmy na to, rąbię drewno, ona odpowiada: "masz dwie ręce to sobie weź". Czasami nie rozumiem jej systemu wartości...
        Wyszli do ogrodu. Słońce powolutku poczynało chować się za okolicznymi budynkami, ale wciąż ładnie oświetlało ten spory kawałek elfiej ziemi pokryty wielobarwną roślinnością. Kamienne palenisko znajdowało się między dwiema szklarniami, które bardzo przypominały dekoracyjne altany dla wrażliwszych roślinek. W jednej z nich znajdowała się mała fontanna. Według Ahné była ona po to, by zapewnić kwiatom odpowiednią wilgotność powietrza, lecz Esker podejrzewał, że stała tam ona tylko po to, by ładnie wyglądać. I żeby goście mieli co podziwiać... Jako że był środek lata, wiele kwiatów obficie kwitnęło, więc wnętrze mieniło się odcieniami czerwieni, bieli, różu, fioletu, a także zieleni i błękitu.
        Wskazał Dżarielowi miejsce przy palenisku, a sam udał się nieco dalej, by przynieść drewno na rozpałkę. Wróciwszy, zaczął układać szczapy. Odetchnął pełną piersią rześkim powietrzem.
        - Te elfie miasta mają coś w sobie - zagaił do anioła po chwili. - Czy ty też masz wrażenie, że panuje tu taka... jakby to nazwać... romantyczna aura?
Awatar użytkownika
Dżariel
Szukający Snów
Posty: 192
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Mag , Wojownik , Bard
Kontakt:

Post autor: Dżariel »

        Wystarczyło jedno spojrzenie i Dżariel już wiedział – to wszystko było sprawką Nuki, to on napuścił na niego swoją ekspresyjną narzeczoną. Z jednej strony nie powinien mieć do niego pretensji, a wręcz powinien być mu wdzięczny, ale jednak miał pewien żal. Trochę przez to, że sam chciał powiedzieć o swoich zamiarach, a trochę też przez to, że nie spodziewał się takiej reakcji Ahné. Nie mógł przypuszczać, że poza gratulacjami i jakimiś zadawanymi z ciekawości pytaniami ona zechce się aż tak zaangażować. Domyślał się, że szycie było dla niej pasją i pewnie z przyjemnością w głowie już projektowała dla niego szaty, ale on chyba po prostu nie był jeszcze na to gotowy. Cały czas myślał tylko o krok góra dwa do przodu – dotrzeć przed oblicze Delii i oświadczyć się, to był na ten moment priorytet. Nie myślał o tym w co się przy tej okazji odzieje – ta refleksja pewnie naszłaby go za późno i po prostu wybrałby najczystsze szaty, jakie miałby w plecaku. Ktoś jednak teraz myślał o tym za niego…
        Dżariel zmrużył oczy patrząc na Nukę w niemej groźbie – „jeszcze się policzymy”. Na Ahné przeniósł jednak wzrok już o znacznie łagodniejszym wyrazie.
        - Buty raczej mi się nie rozpadną nim dotrę do Arrantalis – mruknął, gdy wytknięto mu chodzenie na boso. Nie oponował, gdy elfka zaczęła ściągać z niego miarę, choć był spięty i pewnie czuła pewien opór podczas prób ustawiania go pod swoje potrzeby. Nie odzywał się więcej – nie wiedział co miałby rzec. Przypuszczał, że protest „nie wyglądam jak obwieś” przyniesie odwrotny do zamierzone skutek, choć faktycznie był zdania, że wygląda należycie, choć skromnie. Przecież nikt nie oczekiwałby, że w podróży będzie nosił jedwabie… albo „biel, złoto i wrzos”.
        Nie dyskutował jednak, a tym bardziej nie chciał się wtrącać między Nukę i Ahné. Tym bardziej, że w jej prośbie o przygotowanie ogniska upatrywał okazji, aby zwiać i przetrawić tę sytuację w spokoju. Skłonił się więc subtelnie ukochanej swojego przyjaciela i poszedł z nim do ogrodu. Gdy byli już tylko we dwoje, wyraźnie się rozluźnił, choć nadal część jego myśli tkwiła przy tamtym wydarzeniu sprzed chwili. Może faktycznie będzie potrzebował jakiegoś nowego ubrania na te oświadczyny? Chciał co prawda wszystko co odłożył wydać na pierścionek, ale może uszczknie trochę i sprawi sobie coś nowego. Ahné nie chciał w to angażować mimo szczerej sympatii i wiary w jej umiejętności – przypuszczał jednak, że zwyczajnie nie będzie go stać na coś, co wyjdzie spod jej ręki. Ale wróci do tematu kiedy indziej, może następnego dnia.
        Propozycję by usiąść przy palenisku Dżariel zignorował – poszedł razem ze swoim przyjacielem, by pomóc mu przynieść jak najwięcej drewna, aby starczyło na cały wieczór. Później jednak – w samo rozpalanie – się nie wtrącał. Usiadł na jednej z ławek krzyżując nogi i rozstawiając szeroko swoje skrzydła, aby odpoczęły.
        Temat atmosfery elfich miast był trochę zaskakujący, ale całkiem przyjemny. Anioł zadumał się chwilę nad odpowiedzią, lekką wydymając wargi.
        - Trudno mi powiedzieć – przyznał. – Po raz pierwszy jestem w takim mieście po tym jak się zakochałem, a wcześniej… Jakoś tego nie czułem. Ale wtedy byłem bardzo oporny na kwestie romantyczności – wyznał bez ogródek, ale nie był to jeszcze koniec jego odpowiedzi.
        - Zawsze jednak czułem w nich pewną spójność – ciągnął dalej. – Nie, nie spójność: bliskość, to lepsze słowo. Bezpieczeństwo, które pozwala odsłonić własne uczucia. Wydaje mi się, że to kwestia tego podejścia do życia, harmonii z otoczeniem. - Anioł westchnął i po raz kolejny tego dnia się rozmarzył, odchylając głowę w tył i patrząc na niebo widoczne między gałęziami drzew. - A mówiłem ci, że śpiewałem serenady pod jej oknem? Chowałem się w cieniu drzew, by nie robić skandalu, ale śpiewałem jej co wieczór. Nawet nie spodziewałem się, że znam tyle pieśni o miłości! Ale… Gdy przyszło co do czego same mnie znajdowały… Tak, to tyle w kwestii tego, że nie znam się na romantyczności - podsumował nieco ironicznie, podnosząc w końcu głowę. - Pomóc ci z czymś?
Zablokowany

Wróć do „Adrion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości