Szlak ZiółCzy to ON?

Szlak którym podążają druidzi do swoich mieszkań położonych wysoko w górach. Pustelnicy zbierają tu najrzadsze zioła. Ten właśnie szlak jest miejscem gdzie znaleźć można rośliny których poszukują druidzi z innych cześć świata, jednak żaden z nich nie ma odwagi wypuszczać się z wyprawą w te niebezpieczne góry.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Podążyła za Mleczykiem bez zbędnych pytań ani nawet uwag. Nie znała się na druidach. A skoro mieszkający obok nich od tylu lat elfik sądził, że najlepiej będzie podejść bez żadnych dodatkowych podchodów to cóż zrobić - pewnie miał rację. Może motylosmoki nie były dla nich aż takim dziwactwem jakim byłyby w pobliżu miast? Może przywykli? Tylko Funcia nadal niepewnie czuła się w pobliżu obcych. Nigdy nie była na tyle charakterystyczna, by wiedzieć jak to jest naprawdę się wyróżniać. Zwłaszcza wyglądem. Nie miała pojęcia czego się spodziewać i jak reagować na skierowane na nią spojrzenia. Jak się zaprezentować i jednocześnie uspokoić niepewny tłum. Na szczęście ten konkretny druid… był jeden, a i nie wydawał się zbyt zainteresowany.
        Nie, chwila - to chyba źle!
        Miała do niego interes!

        Chaos wychylił się aby mu się przyjrzeć.

        - Ojej, ojej - mruknął zwieszając się na jej szyi.
        - Ojej! - powtórzył, po drugiej stronie jej łba.
        - Oooo’ŁAAAA! - krzyknął kiedy się prawie nie zsunął.

        Poprawiła go skrzydłem i syknęła lekko. Nie wiedziała jaką pozę przybrać, a Amari jeszcze się na niej gibał! Tyle dobrego, że z nim na grzbiecie nie wyglądała raczej zbyt groźnie. Jak niedźwiedź i tresowana małpka.

        Ale choć cyrk przyjechał do Tarjuana, ten nie obdarzył go swoją uwagą. Ot, niczym zwykłych przechodniów, oglądając dłużej jedynie smoczą niewiastę, co było w zasadzie logiczne. Niepokojąco za to rozglądał się na boki i nie dawał wytrącić się ze skupienia. Lub czegoś. Yuumi nie chciała śladem Chaosa oceniać ludzi po wyglądzie, ale ten konkretny mężczyzna ją niepokoił. Kiedy na niego patrzyła, dostawała dreszczy. Choć naprawdę wolałaby nie. Mogła bać się aur, mogła kogoś przez poświatę podejrzewać o najgorsze intencje, ale tak przez aparycję? Nie chciała być z tych!
        Ale jak oczopląs druida, to było silniejsze od niej.

        - Iiiiii! - krzyknęła, kiedy rzucił jej się pod łapy. Nie pająk, nie mysz - to druid po raz pierwszy w życiu zmusił ją do tego manewru. Stanęła niemalże dęba składając dłonie przy piersi, a szyję gnąc tak, by choć widzieć zagrożenie mieć łeb jak najdalej od niego. Skrzydła wyprostowała mimowolnie, aż pacnęły w drzewa, a torba spadła z jej grzbietu z tępym klapnięciem. Amari zsunął się z krzykiem.
        - Yuumiś! - Pacnął ją pięścią w ogon, rozeźlony, że teraz to ona jest duża i może go zwalać. - Brzydko! - Poprawił cios, ale i tego nie poczuła. Dobrze, że pamiętała by się nie wycofywać i go nie przygniotła!

        Paniczna chwila trwała na szczęście krótko - ot, chwilę właśnie. Widząc jak druid skupia się zupełnie nie na niej, Funcia odetchnęła - i choć nadal siedziała w prężnej gotowości, to z kobry gotowej do obronnego kąśnięcia przemieniła się w ciekawską łasiczkę.
        Nie mogła nie szanować takiego oddania własnej pracy jaką zaprezentował domniemany Trjuan.

        - Pan tego szukał? - spytała więc, by zagadać, a szybciej niż zdążyła pomyśleć. Znowu. Wiedziała, widziała już, że Mleczyk chciał się odezwać pierwszy. I na pewno wymyśliłby coś lepszego niż zbędne pytanie, na które odpowiedź była oczywista. Nie nie szukał tej rośliny, przecież że postanowił się na nią rzucić przypadkiem. Ale po swoim wybryku malarka nie chciała zdawać się na elfika. A ta jej wypowiedź była przynajmniej idealnie neutralna. Niewiele znacząca, ale pokazująca, że ten piszczący smok umie też mówić. I więcej - mówienie to właśnie jego rola. Nie osoby spadłej z jego grzbietu.
        Chociaż tak naprawdę najlepiej, aby odzywał się Mleczyk.

        - Pan Tarjuan? - Lecz malarka już poszła za ciosem. Przygładziła futro i obniżyła głowę do jakiegoś przyjaźniejszego poziomu. Chaos przytrzymał się jej i stanął obok, jęcząc na bose stopy. Nadal prezentował się równie pięknie co kuriozalnie, ale nie był rośliną, więc szansa, że zwróci uwagę druida była minimalna. Na ich szczęście.
        - Szukaliśmy pana. Em… pańska siostra kazała to panu przekazać - powiedziała nieco panikując, ale przynajmniej pamiętając o niesionej przez Mleczyka paczce. Wskazała na nią licząc, że zatrzyma mężczyznę w miejscu. Jeśli leśny Strażnik, hermafrodyta i miniaturka smoka to nie było dość.
        A mogło nie być.
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek o dziwo ledwie drgnął, gdy przemieniona malarka zerwała się z piskiem, jakby Tarjuan był myszą, a ona pokojóweczką z kawałów. To było w sumie całkiem słodkie! Ale najważniejsze, że szybko rozeszło się po kościach, bo nie wiadomo w którą stronę to się mogło potoczyć. A oni mieli sprawę do druida i głupio byłoby sprawę zawalić przez gwałtowne reakcje jednego i drugiego. Elfik czuł jednak, że na razie powinien dać tej dwójce dogadać się między sobą. On nigdy nie lubił się wychylać.

        - Tak – odparł szybko druid. Na dosłownie mgnienie podniósł wzrok na Funtkę, po czym jakby nagle zorientował się, że robi coś nie tak i znowu wrócił do obrywania listeczków z rośliny. Czynił to jak każda osoba, która szanuje przyrodę – tak by mimo ogałacania jej, dać jej szansę na przeżycie, by nie powodować dotkliwych ran i nie przerzedzić jej za mocno. Choć cały czas wydawał się taki rozkojarzony i pobudzony, w jego ruchach była widoczna duża pewność siebie, a nawet trochę gracji.
        Mniszek podszedł do tej dziwnej sceny rodzajowej. Patrzył na nich, jakby jego to nie dotyczyło i był po prostu ciekawy. Rozpoznał roślinkę maltretowaną przez druida, ale to nie miało w tej chwili żadnego znaczenia. Interesował go druid sam w sobie, ale teraz – skoro już Funtka zaczęła rozmowę – postanowił pozostać z tyłu i tylko patrzeć. A miał na co, zdecydowanie. Od samego początku gdy słyszał o Tarjuanie był zaniepokojony – wydawało mu się, że ktoś tak chaotyczny może być groźny dla lasu. Nigdy nie słyszał co prawda wezwania, ale on mógł być jak próchnica – długo nie dawać objawów, aż zniszczenia nie będą duże. Czuł w chatce Flory, że to potężny mag. Jak wykorzystywał swoje umiejętności? Czy nie szkodził? Choć póki co elfik tego nie okazał, jeżyły mu się włosy na karku gdy patrzył na tego mężczyznę. Lecz malarka póki co podchodziła do niego łagodnie i mile zagadywała, więc niech ona mówi. Tym bardziej, że druid jej odpowiadał.
        - Ja… Ten… Tak, Tarjuan – zgodził się w końcu. Zebrane listki zaczął układać w równiutki pakiecik na stulonej dłoni i bardzo się na tym przez moment skupił. Pewnie zignorowałby zupełnie niecodzienne towarzystwo, ale nieustępliwość Funtki w próbie nawiązania kontaktu zakończyła się sukcesem. Podniósł wzrok najpierw na nią, potem na Chaosa, a na koniec na Mniszka, który trzymał w garści worek z prowiantem dla niego. Taj popatrzył na strażnika, potem na worek, a potem na niego. Zaraz znowu spojrzał na Funtkę, ale wtedy jakby coś mu się przypomniało – zmarszczył brwi i znowu kuknął na Mniszka, jakby skądś go kojarzył. Skojarzenie jednak chyba okazało się mylne, bo stracił nim zainteresowanie.
        - A to gdzie spotkaliście Florę? – zapytał. – A co to jest? – upewnił się, zerkając na worek. Znowu zaczął układać liście na dłoni.
        - Flora to dobra kobieta, dba o ciebie – oświadczył Mniszek łagodnym głosem. – Gdy byliśmy…
        - CHWILUNIA! - krzyknął nagle Tarjuan. - Ty gadasz! - zawołał, dopiero teraz zwracając uwagę na Funtkę, z którą przecież wcześniej rozmawiał jakby nigdy nic. Odkrycie to tak nim wstrząsnęło, że klapnął tyłkiem na ziemię i gapił się na motylosmoka wielkimi oczami, z ustami ułożonymi w dużą literę O.
        - Ty… Czym ty jesteś? - zapytał z ogromną fascynacją, obracając się na kolana i wpatrując się w Funtkę. Bez cienia skrępowania dotknął palcem jej nosa. - Jesteś prawdziwa, ale czym jesteś?
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Już było nieźle. Jak na początek. Druid, choć specyficznie ruchliwy, chyba dał się zagadać zamiast wystraszyć, ona zaś uspokoiła się nieco i - jak się okazało - nie mówiła o siostrze komuś, kto Tajem nie był. Dobrze. Amari nie wytykał go palcem, Mleczyk nawet się miło odezwał. Tylko…
        Odskoczyła, gdy usłyszała nagły krzyk i tak jak Tarjuan klapnął na tyłek, tak ona przysiadła odchylając łeb. Amari chwycił się elfika w panicznym pragnieniu utrzymania równowagi, a na druida zmarszczył brwi z pretensją, że był tak gwałtownie zareagował - i to nie na niego! Doprawdy, wyglądało na to, że ku niemu ani razu nie spojrzał tak jak powinien, a kiedy w końcu odślepnął całą atencją (nieważne o jakiej naturze!) obdarzył nie kogo innego tylko Yuumiś. Burą, nieciekawą Yuumiś! To wszystko dlatego, że miała skrzydła! I rogi! I smocze, smukłe ciało! A on? Łamał się wewnętrznie rozumiejąc, że jak pięknym dwunogiem by nie był, nigdy nie doścignie swojej oryginalnej wersji. Skoro o tyle gorsza od niej Yuumiś już odciągała od niego wzrok, a nie posiadała nawet ułamka jego pierwotnych barw, gracji i wdzięku!
        Pochlipywałby sobie cichutko, gdyby miał czas - ale porywcze ruchy druida i malarki kazały mu nie tracić czujności i przyklęknąć za Księżniczkiem, by ten bronił go przed zmiażdżeniem i szaleńcami. Nie ufał błyszczącogłowemu!

        Podobnie Funtka. Nie miała mu co prawda za złe, że tak odskoczył, ale jeśli wcześniej Mleczyka przeraził czołgający się na czworaka Chaos, tak w niej bliźniacze uczucia wywołał odwracający się na kolana Taj. Kiedy upadł, chciała mu jeszcze pomóc, więc zniżyła łeb, ale teraz tylko wytrzeszczyła ślepia, nim pod wpływem dotyku zwinęła się jak pragnąca prywatności mimoza. Jej niechęć do druida rosła teraz proporcjonalnie do - o dziwo - empatii, bo i w końcu zareagował tak jak mogła się po nim spodziewać. Tak prawie. Jednak jego wygląd, maniera z jaką się poruszał i skaczący wzrok, wszystko to sprawiało, że miała ochotę się wycofać - w dodatku ta pewność siebie i łatwość zabierania przestrzeni osobistej. Przytłaczał ją, chociaż był mniejszy i to on powinien się bać. Tymczasem miała wrażenie, że z ciekawości może podejść i odciąć jej ucho, tak by zobaczyć co się potem stanie. Brrrr!

        Postanowiła jednak nie osądzać go zawczasu i pocieszała się jego normalną (choć nienaturalnie opóźnioną) reakcją, którą rozumiała nawet aż za dobrze. Miło było wiedzieć, że podejrzany mag chaosu posiada podobne jak ona odczucia w takiej sytuacji. Już mniejsza, że okazywał je w tak skrajnie odmienny sposób.
        - T-tak, mówię… - potwierdziła cicho, chcąc oswoić druida z tą anomalią. - Jestem człowiekiem - dodała zaraz stanowczo i nikt nie zaprzeczał. Chaos nawet twierdząco zaczął kiwać głową.
        - Ale co się ze mną stało to sama chciałam zapytać… dlatego szukaliśmy pana. - Przeszła prosto do rzeczy i spojrzała na niego z nagłą surowością. Nietypowość sytuacji jednym, strach drugim, ale jeżeli to przez jego magię została przemieniona, to wolałaby, aby i on to odwrócił. Chociaż oskarżeń przeciw niemu też jeszcze nie mogła wysuwać.
        - Czy udało się kiedyś panu zamienić dwa stworzenia… na rasy? Bo to właśnie się stało z nami. Zakładamy, że przynajmniej w części przez magię chaosu, a pan… no, pan nią włada. Zastanawialiśmy się czy to zaklęcie… w jeziorze, nie było pańskie - sformułowała coś na kształt pozbawionego pretensji podejrzenia i przyjrzała się magowi czujnie. Nie mogła dostrzec jego aury, ale chyba jego reakcje powinny jej coś powiedzieć?
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek tak samo jak w chwili pierwszego spotkania z Florą, był raczej wycofany podczas tej rozmowy. Niech to Funtka przedstawi z czym przyszła… I nieważne, że wyglądała jak wyglądała – przecież druid od razu zareagował na nią spokojnie, jakby była czymś zupełnie normalnym. Nawet przez moment blondynek łudził się, że być może Tarjuan nie pierwszy raz widzi tego typu stworzenie, a to prowadziło do wniosku, że mógł wiedzieć jak odczynić czar, który ją w to przemienił… Ale to były płonne nadzieje, jak dowiedział się po chwili.
        Mniszek cofnąłby się, słysząc ten krzyk łysego druida, ale został złapany przez Chaosa i nie miał szansy się ruszyć. Spojrzał z zaskoczeniem na hermafrodytę, później na Funtkę, a na koniec na Taja. Nie no, chyba sytuacja była w normie. W oczach szalonego druida – ruchliwych, ale no taki był jego urok – widać było powracającą względną przytomność umysłu. Był nawet w stanie skupić się na nieśmiałych słowach Funtki, która po odpowiedzi na jego pytanie zaraz płynnie przeszła do wyłuszczenia swojej sprawy – sprytna dziewczyna! W końcu Tarjuan chyba nie potrafił skupić się na niczym na zbyt długo.
        A łysy druid tymczasem czując na sobie surowe spojrzenie motylosmoka wyprężył się jak uczeń w ławce, który został przyłapany na ściąganiu. Później już jednak jego napięcie przeszło. Pierwsze pytanie przemienionej malarki wyraźnie go poruszyło. Wstał, szukając jednocześnie swojej różdżki i listków, które pogubił w tym całym zamieszaniu. Sprawiał wrażenie, jakby ledwo słuchał Funtki, ale jednak co chwilę podnosił na nią wzrok, więc może docierał do niego sens jej słów.
        - Nigdy nie przemieniłem czyjegoś ciała. Ale niesamowite!
        Sens tak, ale powaga już mniej. Taj cieszył się, jakby dokonał czegoś niemożliwego, ale bardzo chwalebnego. Zbierane listki straciły już w tym momencie na znaczeniu i zostały byle jak wciśnięte do kieszeni, a druid podszedł do przemienionej parki. Bardzo trzeźwo jak na niego założył, że złotowłosy elfik jest raczej poza konkurencją.
        - W jeziorze? A może. Ale nie wiem - odparł, patrząc bacznie na skrzydła Funtki. - Ja, ten… Nie no, no może, nie pamiętam. No ale jak moje to nowe nie było. A w ogóle gdzie tu jest jezioro? - zapytał nagle, jakby był tym szczerze zaskoczony.
        - Pół dnia drogi od waszej chatki na południowy wschód, poniżej białego żlebu - wyjaśnił usłużnie Mniszek. - Taka raczej sadzawka, ale całoroczna.
        - A tam - mruknął Taj tonem takim, jakby wiedział o co chodzi, ale machając ręką, jakby nic mu to nie mówiło. Mniszek uśmiechnął się do niego jak do jakiegoś dziecka, które udaje dorosłego. Zabawne, bo wydawało mu się, że po tej krótkiej wymianie zdań druid zapomniał o jego istnieniu. Elfik jednak nie był taki beztroski - cały czas gdzieś z tyłu głowy miał świadomość, że może mieć do czynienia z kimś niebezpiecznym.
        - A jak to wam się stało? - Taj tymczasem był szczerze zainteresowany Funtką i Chaosem. - Nie wiem w sumie po co mnie szukaliście, bo pewnie nie po to, by mnie pochwalić? Sam nie wiem jak to zaklęcie może działać. Chaos, prawda? Nad tym się nie panuje. Ale kurcze, dobrze to wyszło, serio… A właśnie, macie dla mnie coś od Florki, prawda?
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Tak, to było niesamowite. Pewną częścią rozumu Funcia podzielała fascynację Taja zaklęciem i jego niecodziennymi efektami. Gdyby nie była taka bojaźliwa, może starsza i po studiach magicznych, przyglądałaby się pewnie temu z żywą ciekawością, a może wręcz nachalną potrzebą odkrycia sekretów czaru i wykorzystania tej chwili na zdobycie nowych doświadczeń. Takiej odwagi i swobody jednak w sobie nie miała, a skrajny optymizm (czy optymizm w ogóle) też nie do końca leżał w jej raczej ostrożnej naturze. W dodatku nie była u siebie, wśród tych którzy mogli ją wesprzeć i pomóc. W takiej sytuacji przemianą mogła się jedynie martwić, choć i teraz przecież miewała momenty, że zapominała o tym przymusie i czerpała przyjemność z nowych gabarytów, siły i zmysłów. Gdyby tylko nie była przymusowym więźniem tego smoczego ciała!

        Dalsza rozmowa coraz bardziej upewniała Funtkę, że jej sceptycyzm nie wziął się znikąd - Taj wyglądał jakby miał coś wiedzieć, sprawiał wrażenie, że nic nie wie, i udowadniał, że może jednak coś. Prawdopodobnie. Nawet Mleczyk musiał się wtrącić i sprowadzić jego pamięć na właściwą drogę, bo inaczej ciekawe czy cokolwiek by z niego wyciągnęli. Nie, żeby teraz im się udało… Obserwowała druida z coraz mniejszą nadzieją, ale przyzwyczajając się powoli do jego sposobu mówienia i… nie, ruchów nie. I to jego spojrzenie ją przerażało.
        No, ale to nie była jego wina. Gorsze było jego zachowanie, by nie powiedzieć sposób rozumowania.
        O ile myślał w ogóle zanim się odezwał.
        Chociaż był, zdaje się, dość inteligentny.

        Prócz tego, jedno dobrze wróżyło - nadal interesował się sprawą. Zaskakująco wręcz, bo i ścisnął swoje drogocenne listki jak papierek po zjedzonej babeczce i schował tam, gdzie zapewne już trzymał jakieś resztki skórek czy skarby w postaci zasuszonych ślimaków. Zapamiętać - nigdy nie pić herbaty od tego gościa.
        Za to zadawał całkiem do rzeczy pytania. Czasami. Ale dobrze - im więcej będzie analizował tym większa szansa, że jakoś im podpowie. Chociażby niechcący rzuci jakąś ciekawostką czy faktem…

        Mając szczwany plan tak coś z niego wyciągnąć, Funcia uzbroiła się w tyle łagodności i cierpliwości ile miała w zapasie i postanowiła rozmawiać z Tajem tak długo jak tylko się uda. Dlatego też nie kwapiła się by od razu dać mu paczuszkę od Flory. Najpierw niech usłyszy ich małą historię. I, na Prasmoka, niech skupi wzrok w jednym miejscu!

        - Jak…? - Przysiadła, dając sobie czas na grzebanie w pamięci i ruchem ogona zagarnęła Amari, by usiadł bliżej niej. Skoro zaś tylko tym gestem upewniła go, że druid nie jest niebezpieczny, chętnie skorzystał i klapnął na jej futerkowatości. Wciąż jednak łypał na łysielca podejrzliwie.
        - Tak, Chaos. Funcik tak mówi. Ale dla nieznajomych jestem Amari - odparł z naburmuszoną wyższością, kiedy Tarjuan wspomniał o chaosie. Połechtało go jednak, że ze wszystkich osób tylko na jego miano zwrócił uwagę. Może w zasadzie nie był takim złym ludkiem…
        - Naprawdę? Uważasz, że ładnie?! - Nagle stracił wymyślną snobowatość i wytrzeszczył oczy. Czyli jako dwunóg też nie wyglądał źle! Och, przynajmniej ten dziwny pan go docenił! Nie by na jego opinii zależało mu najbardziej, ale skoro go chwalił to tak. Oczywiście, że nadal był ładny!
        I uniesiony na fali samouwielbienia postanowił okazać łaskę i Yuumiś.
        - Oj wyszło, wyszło. O sobie wiem, ale i jej posłużyło. Nie ma co prawda takiej wspaniałości gorących odcieni i zapętlonych wzorów jak ja, a i rogi mniej barwne i pysk jakiś taki… ale doprawdy, nie jest aż tak tragicznie! Gdybyś ją nieznajomy widział wcześniej, ufff, ułamek mojego uroku jednak swoje zrobił!

        Funcia starała się nie komentować, ale zerknęła na Amari wyjątkowo chłodno. Już się przyzwyczaiła do jego wielkiego ego i docinek co do jej aparycji, ale jakoś przy obcych… nawet przy takim druidzie wolałaby, aby się pohamował.

        - Weszliśmy do całorocznej sadzawki ponieważ ten tu ślicznotek skaleczył się w łapę - wcięła się hermafrodycie w słowo i wskazała na niego pazurem. - Wtedy jeszcze łapę. Weszliśmy do wody i… cóż, tylko w niej stanęliśmy i w zasadzie ogłuszyło mnie zaklęcie. Nas - dorzuciła niechętnie. - Chwilę później już wyglądaliśmy tak jak obecnie… tylko nie wiem co się stało, że zaklęcie zadziałało akurat wtedy. Wcześniej ze dwa razy wchodziliśmy do wody i nic się nie działo. Nic szczególnego… nie wyczuwałam żadnej pułapki, a jednak nie sądzę by mogła mi umknąć jeżeli była aktywna. Dlatego myślę, że mogło być ukryte lub stare, zastawione rytuałami lub inkantacjami… - ucięła. Poruszyła uchem.
        - Ma pan rację, raczej chwalić pana nie będziemy, bo sądzę, że jednak nie pan stoi za tym czarem. Ale może jednak pan coś o nim wie?
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek słuchał i obserwował wszystko, jakby nie był częścią tego spektaklu – jedynie widzem. Uważał, że Funtka dobrze sobie radzi, a poza tym najlepiej wiedziała co zaszło i jak pociągnąć druida za język. Chociaż łysy mężczyzna nieustannie się rozpraszał, ona potrafiła ściągnąć jego myśli z powrotem do swojego problemu. Mądra dziewczyna, bardzo sprytna. Mniszek naprawdę podziwiał to jak sobie radziła. Po co on jej przy tym był? Tylko pewnie rozproszyłby Taja, bo zmusiłby go do dzielenia uwagi między dwie osoby. Nie, niech lepiej skupi się na malarce, a leśny strażnik będzie się odzywał tylko wtedy, gdy będzie potrzebna wiedza na temat gór i lasu – tego, na czym znał się najlepiej.
        A co Mniszek sądził o powodzeniu tego przesłuchania? Prawdę powiedziawszy w ogóle o tym nie myślał, nie miał żadnych nadziei ani uprzedzeń. On nie umiał tak z całkowitą pewnością stwierdzić czy to Tarjuan rzucił zaklęcie, które przemieniło malarkę i motylego smoka, czy był to ktoś inny. Ten człowiek był czystym chaosem – nawet zwierzęta wokół to wyczuwały, a wraz z nimi również elfik. One nie chciały mieć do czynienia z łysym druidem. Złotowłosy strażnik… wręcz przeciwnie. Wolał go mieć na oku, patrzeć mu na ręce. On go niepokoił. Nie potrafił określić jego intencji. Na ten moment wydawał się być szczerze przejęty i zaangażowany w sprawę Funtki – to dobrze wróżyło. Oby tylko nie przegapili momentu, kiedy mu się odmieni.
        A Amari? Gdy hermafrodyta wtrącił się w wymianę zdań, elfik lekko się spiął – miał wrażenie, że to za mocno rozproszy i tak już mającego z tym problemy Taja. Całe szczęście jednak tak się nie stało – druid spojrzał na Chaosa jak na skrzeczącą papugę, chwilę się na niego pogapił, a później mruknął coś jak „taaaa, no” i zwrócił uwagę ponownie na Funtkę. Ledwo jednak ona zaczęła mówić, on zaczął gapić się gdzie indziej – końcem swojej różdżki kopał dołek w ziemi, czasami pomagając sobie czubkiem buta, i patrzył co uda mu się wydobyć.
        - No jak się skaleczył, to była krew – oświadczył w końcu takim tonem, jakby to była oczywistość, która tłumaczyła całą sytuację. Jak osoba, która tłumaczy, że biszkopt opadł, bo białka były za mało ubite. Wyglądało na to, że nie zamierza mówić nic więcej, lecz po chwili podniósł wzrok i spojrzał z zaskoczeniem na Funtkę, potem prześlizgnął się wzrokiem po Amari, a na koniec obrócił się w stronę Mniszka. To chyba spojrzenie elfika tak na niego podziałało – było tak napastliwe, że aż namacalne. Obaj chwilę stali i patrzyli tak na siebie w milczeniu – strażnik z uporem, a druid zdezorientowany. W końcu Taj zamrugał, jakby uwalniał się spod jakiegoś czaru.
        - Ciebie w ogóle nie widać! – zawołał.
        - Powiedz coś więcej o tej krwi – odpowiedział mu Mniszek, całkowicie ignorując uwagę o tym, że był niewidoczny. Wcale nie był i dobrze o tym wiedział, to ten druid coś bredził.
        - No bo w krwi jest dużo magicki, nie? Inaczej nie byłoby o nią tyle szumu w czarnej magii. I nekromancja nie byłaby taka trudna. No a te Góry też zwykłe nie są. A widziałeś ten zagajnik dębowy, w którym…
        - Krew, Tarjuan.
        W głosie Mniszka było coś takiego, że druid aż się wzdrygnął. Tak, elfik nie zamierzał się wtrącać, ale nie przypuszczał, że nagle skupi na sobie jego uwagę. Grał więc jak mu zagrali, dopasował się do roli i teraz to on starał się coś wyciągnąć z druida, który potrafił się rozproszyć nawet własnymi słowami. Funtka patrząc teraz na Mniszka mogła spostrzec pewną subtelną zmianę w jego postawie i zachowaniu – jakby prezentował swoją siłę.
        - O, no bo ten, krew… - Druid całe szczęście wrócił do poruszanej kwestii. – To mogło nie być zaklęcie, które tam zostawiono specjalnie, to mogły być jakieś pozostałości. Ja cały czas trafiam na coś takiego. To jak z tymi drogimi pachnidłami. No bo niby w słoiczku nic nie ma, ale dolejesz ciepłej wody i znowu coś pachnie. No to może krew ruszyła jakieś stare zaklęcie…
        - To w ogóle możliwe?
        - A ja wiem? Mnie tam się zdarzyło…
        Mniszek lekko ściągnął brwi i obrócił wzrok, jakby wieści od Taja kazały mu coś mocno przemyśleć. On nigdy nie trafił na takie pozostałości cudzego zaklęcia i nie chciało mu się wierzyć, że uwolnienie potencjału magicznego może je ponownie wzbudzić. Chyba, że…
        - Chaos… - mruknął.
        - Tam siedzi – podpowiedział usłużnie Taj, wskazując na hermafrodytę, drugą ręką jednocześnie próbując utrzymać różdżkę pod pachą i wyciągnąć coś z kieszeni.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Póki co absolutnie nie przeszkadzało jej, że musi mówić sama za siebie. Denerwowała się, owszem, ale jakoś naturalnie rozumiała, że Mleczyk za nią spraw nie załatwi. Coś w głowie podpowiadało jej, że nie mogłaby od niego jak od znajomego mężczyzny czy innego chłopaka wymagać, by za nią się wstawiał kiedy nie prosiła - jedynie kiedy sytuacja będzie tego faktycznie wymagać. A nie wymagała.
        Chwilowo.
        Bo w końcu się zacięła, kiedy powiedział o krwi. Tak, to była oczywistość! Powinna być! Zwłaszcza dla niej!
        Zamarła z szeroko otwartymi ślepiami i delikatnie uchyliła paszczę starając się pojąć jakim cudem tak logicznie banalny fakt jej do tej pory umykał. Nieważne, że Tarjuan był magiem dłużej niż ona, starszym i w ogóle druidem. Już i tak na pewnych poziomach poczuła się lepsza od niego, a teraz boleśnie upadła na ziemię. Przygniótł ją fakt, że znerwicowany, bawiący się ziemią/różdżką/liśćmi, chaotyczny i doprawdy nie umiejący pisać dzienników facet, bez większych problemów pokonał taką mądralę jak ona.
        Co z tego, że było jej to na rękę!
        Ach, i nie było przecież żadnego konkursu, żadnej rywalizacji.
        Ale i tak wolała, by przegrał.

        Właśnie w tej chwili wewnętrznego wzburzenia musiała zdać się na elfika, który jakoś tak sam nagle włączył się do rozmowy. Starała się słuchać i jednocześnie studzić nadpaloną ambicję, ciekawością i rozsądkiem zastępując złość na samą siebie. I tak teraz wszystko kręciło się wokół niej, nie było potrzeby dodatkowo sobie o tym przypominać. Przeniosła więc uwagę na słowa mniej jej dotyczące, ale nadal istotne.
        Tak, na swój sposób Mleczyka nie było widać. Chyba… No, zależy co Tarjuan miał na myśli. Jeśli aurę to raczej miał rację… elfik niezwykle wtapiał się w las. Swój las.
        I jednocześnie nie chciał tego roztrząsać.

        To tylko bardziej skupiło jej uwagę. Sama nie wiedziała kiedy wyostrzyła na niego wzrok i przechyliła głowę obserwując mowę jego ciała. Ambicja tak jakby na chwilę przestała istnieć i elfik stał się czymś bardziej zajmującym dla poruszonego umysłu.
        Jego ton, rzeczowość i siła jaką bardzo subtelnie a skutecznie okazywał były niepokojące… nie tak bardzo. Chociaż jeszcze niedawno bała się go nawet kiedy był miły i chłopięco się do niej uśmiechał, teraz potrafiła czuć głównie satysfakcję z tego, że ktoś tak nietuzinkowo uzdolniony jest po jej stronie. Ha! Jemu Tarjuan nie mógł się przeciwstawić…
        Wspólny przeciwnik zdecydowanie działał w tym układzie - ani Funcia ani Chaos nie odebrali poważniejącego Księżniczka jako zagrożenia, lecz dodatkowe wsparcie. Dlatego im bardziej nieugięty i konkretny się stawał, tym bardziej jego wkład doceniali. Chwilowo nie analizowali ewentualnej grozy, bo i tak wcześniej musieli przywyknąć do tego, że jest Strażnikiem i jeśli zajdzie potrzeba potrafi stać się potworem… czy coś w tym rodzaju. A skoro tu już wiedzieli i i tak mu ufali to należało teraz jego pozycję wykorzystać.
        Chociaż możliwe, że leśny półbożek, smoczyca i hermafrodyta to za mało, by zmusić Tarjuana do dłuższometowej koncentracji.

        - Tak, jestem! - Chaos podłapał uwagę skoro już został wskazany i zaprezentował szyję i dłoń także wskazując lekko na pięknego siebie. Funcia potrząsnęła łbem, próbując w międzyczasie ostatecznie przywołać się do porządku.
        - To co pan mówi… jest całkiem prawdopodobne - przyznała z powściągliwą pokorą za to, że wcześniej uważała go za niezdolnego do logicznego myślenia. - Tak, bardzo możliwe… - mówiła zamyślonym, słabym głosem, aby zaraz pacnąć ogonem w ziemię i znowu się wyprostować. - A czy wie pan też jak to ewentualnie odwrócić? - Sama miała trochę pomysłów, właściwie czuła w głowie cały ich nawał, ale skoro już druid był do jej dyspozycji musiała kontynuować rozmowę, a nie się namyślać. Co najwyżej wyjdzie na głupszą niż się uważała, ale trudno, należy jej się.
        - Jeśli to była zwykła pozostałość zapewne już została wyczerpana… Nie wie pan jakiego rodzaju pierwotnie mogło być to zaklęcie? Mam na myśli czy poprzednio służyło do tego samego (zamiany ras ustabilizowaną magią życia) i teraz zostało aktywowane powtórnie, czy może czekająca magia chaosu wypaczyła pierwotny czar i pozostałość energii została wykorzystana w losowy sposób?
        Jako że zdanie było długie i Amari już dostawał migreny, Funcia przymusiła się by pochylić łeb do Taja i patrzeć na niego czujnie. Miała ochotę odwracać wzrok co prawda, ale musiała wiedzieć czy słucha i rozumie. A powinien, bo niestety głupi nie był - tylko taki niełatwy w obsłudze!
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        W rozmowie między Mniszkiem i Tarjuanem dało się wyczuć napięcie. Elfik mówił stanowczo i emanował dużą pewnością siebie, był przy tym bardzo czujny – pilnował, aby druid odpowiadał na jego pytania i nie odbiegał za bardzo od tematu. Łysy mag zaś czuł tę presję i choć nie powodowała ona w nim strachu, podświadomie starał się dostosować do niewypowiedzianych wymogów. A to wymagało od niego naprawdę dużego wysiłku – nie był przyzwyczajony myśleć i robić jedną rzecz na raz, co można było zaobserwować chociaż w chwili, gdy rozmawiał z Funtką. Chaos, zarówno w słowach jak i ruchach. Już o oczach nie wspominając…

        Zamyślony strażnik lasu nie zwrócił niestety należytej uwagi na Amari, która prezentowała swój wdzięk, gdy omylnie została wskazana przez druida. Rozważał to co usłyszał w kontekście wiedzy magicznej, którą posiadał. A ta niestety nie była wybitna. Choć władał czterema dziedzinami magii i co więcej potrafił je mieszać ze sobą, powodując naprawdę nietuzinowe efekty, nie posiadał wiedzy teoretycznej. Skąd miałby ją mieć, skoro prawie wszystkiego nauczył się sam. Bardzo dawno temu, gdy był jeszcze mały i mieszkał w wiosce w górach, jak zwykły nastolatek, ktoś uczył go magii, ale to było tak dawno, dawno temu… Wiele drzew zdążył od tego czasu wzrosnąć i umrzeć, zamienić się w humus, który użyźniał ziemię i odżywiał kolejne drzewa, a te kolejne… A jego wioska być może już nie istniała? Może nawet by jej nie poznał?
        To nie był czas na takie wspominki i przemyślenia. Elfik przywołał się do porządku, choć wcale na to nie wyglądało. Chwilę skubał w zamyśleniu wargę, po czym podniósł wzrok i wsparty pod bok, z jedną ręką podniesioną w takiej pozycji, w jakiej maltretował nią swoje usta, patrzył nieobecnym wzrokiem na korony drzew. Jednym uchem słuchał tego co mówiła Funtka i Tarjuan. Wydawało mu się, że przemieniona malarka będzie miała większą wiedzę na temat magii i być może ona dogada się z druidem. Jednak nie mógł jej zostawić z tym samej. I nie mógł pozwolić, by Taj tak beztrosko sterował tą rozmową. Nadal mu nie ufał i nadal uważał, że jest groźny…
        Żadne z towarzyszy na niego nie patrzyło, gdy opuścił wzrok na druida. Patrzył na niego intensywnie, jakby samym wzrokiem próbował przejrzeć jego zamiary. Jakby chciał wejść mu do głowy i sprawdzić czy ściemnia, czy mówi prawdę. Czy czegoś przed nimi nie zataja…
        Funtka zadawała dobre, konkretne pytania. Nie wyglądała na przerażoną i zagubioną, raczej jakby była gotowa podjąć walkę, a może nawet znaleźć rozwiązanie bez niczyjej pomocy, gdyby zaszła taka potrzeba. Jej postawa nie kojarzyła się jednak z wojownikiem, a strategiem – dobrze pomyśli zanim wykona ruch. To działało na jej korzyść zważywszy na to z kim przyszło jej współpracować.
        Taj chyba w ogóle nie zastanawiał się nad powagą sytuacji i nad rozwiązaniem – reagował na bieżąco, na każdą sugestię, jaka została mu poddana. Choć jego reakcje nie były do końca takie, jakich by od niego oczekiwano. Bo czy niedbałe wzruszenie ramion na pytanie o rozwiązanie sytuacji było pomocne? Nie bardzo. Ale on właśnie to zrobił – podrapał się po łysym ciemieniu i wzruszył ramionami. Patrzył gdzieś w dół zbocza, jakby nie był zainteresowany tym, co działo się wokół niego.
        - A to może być – przytaknął mimo wszystko, gdy Funtka zasugerowała, że jakiejkolwiek natury było to zaklęcie, już nie pozostał po nim ślad.
        - Nooo… - mruknął później z ociąganiem. – Mogło być i tak i tak. No bo teraz to trudno dociec, jak ja tego nie rzucałem… A w sumie to i swoich zaklęć czasami nie pamiętam – przyznał z rozbrajającą szczerością. To wyznanie wywołało dreszcz, który wstrząsnął Mniszkiem. Choć nie chciał, tym razem nie mógł się powstrzymać, by się nie odezwać.
        - Jak to nie pamiętasz? – zapytał chłodno.
        - No zdarza się – zbył go lekko Tarjuan, nie dostrzegając tego mroku, który zaczął spowijać elfika, ostrzegając, że teraz każda odpowiedź będzie ważna i może zostać wykorzystana przeciwko niemu.
        - Nie obchodzi cię, że ktoś może przez to ucierpieć? – To pytanie Mniszek zadał przez zęby.
        - Eee, przecież to nie jest groźna magia – odparł Taj.
        - Doprawdy? A spójrz na nich.
        - Ale nic im nie grozi, nie? Jak to było takie zaklęcie na wyczerpaniu to w końcu się wyczerpie.
        - Co masz na myśli? – drążył elfik, nieufnie łypiąc na druida.
        - No że jak ono było takie słabe to nie wytrzyma długo. Że jak chwilę poczekają to samo minie, nie? Jak czkawka.
        - To już trzyma dni, nie godziny.
        - To może jeszcze parę dni, nooo – odparł niechętnie Taj, już zmęczony tą rozmową. – Poważnie, nie ma co się tym przejmować, ja bym tam się nie martwił.
        I jakby na potwierdzenie tych słów, druid zaczął nonszalancko kręcić młynki swoją różdżką, bardzo się na tym skupiając. Mniszek zaś patrzył na niego w mieszaninie nieufności i konsternacji - naprawdę nie wiedział czy ma do czynienia z groźnym magiem bagatelizującym swoje umiejętności, czy z kimś, kto doskonale zna swoje możliwości i wie co mówi, choć zachowuje się trochę dziwnie. Matko, dopomóż...
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Czuła się… trochę urażona. Nadzieje związane z wiedzą Tarjuana zaczynały się ulatniać, podobnie jak wyraźny szacunek do niego jako osoby starszej i wykształconej (czy aby na pewno?) magicznie. Pozostawała tylko irytacja na jego zachowanie i odrobina rozsądku, która ją hamowała. Ostatecznie nie można było tak od razu go skreślić… jeszcze mógł się na coś przydać.
        Nawet jeżeli wszystko i wszystkich miał w nosie.

        Przypomniała sobie jego pierwszą fascynację zaklęciem, aby się uspokoić i nastawić znowu nie aż tak negatywnie do mężczyzny, który przerażał ją wyglądem, a obrażał obojętnością na jej problemy. Ale w zasadzie… czemu miał się przejmować? Nie musiał być swoją siostrą, nie - był włóczącym się, nieodpowiedzialnym magiem chaosu. Miał własne tiki i przypomnijmy sobie, nie mógł nawet patrzeć w jedno miejsce dłużej niż dwie sekundy. Dlaczego powinien przejmować się losem dwóch obcych osób, które nie były zranione, trzymały się na nogach i w zasadzie wyglądały w porządku? Marnowanie sił!

        Jego obojętność więc na swój sposób nieco ją pocieszała. Nadal sądziła, że nie do końca w porządku z jego strony jest olewanie sprawy, ale miło było usłyszeć od kogoś, że ,,nic jej nie jest”. Im. I tak, zaczynała czuć, że faktycznie… nie jest tak źle. Odkąd też zobaczyła Taja przygotowywała sobie lepiej swój plan awaryjny - przy którym był jej w zasadzie zbędny. Należało tylko wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji. I to właśnie robiła… próbowała robić.

        Po jakimś czasie zaś zauważyła coś bardzo dziwnego - kiedy ona się uspokajała (a nie była najbardziej stabilną osobą na świecie), Księżniczek się spinał. Odwróciła wzrok od Tarjuana, przytrzymała Amari skrzydłem, przymknęła się i zaczęła lepiej analizować jego postawę. Kiedy aż tak spoważniał?
        Gibnęła karkiem zastanawiając się czy elfik był tak bardzo empatyczny, że obruszyło go wzruszanie ramionami na ich los, czy bardziej przemawiał przez niego Strażnik, który nie lubił na swoim terenie osób, które nie pamiętają o rzuconych zaklęciach. Beztrosko włóczą się i robią swoje na prawo i lewo. To… to musiało go rozstrajać. Chociaż miło, jeżeli dbał przy okazji i o ich interes.

        Postanowiła się zrewanżować. Co prawda na pierwszym miejscu była ona i Amari, ale i o Mleczyku nie zamierzała zapomnieć. Tylko nie do końca wiedziała czego on chce… no nic, wiedziała czego sama teraz potrzebuje.
        Ugryzła się w język, by nie rzucać w kierunku Tarjuana zbędnych uwag i przemyślała sprawę raz jeszcze. Chociaż mag był nieznośny i kusiło ją by go zostawić, sądziła, że coś jeszcze może powiedzieć. Pokazać. Choćby niechcący. Trzeba było go przetrzymać… i wytrzymać z nim jeszcze jakiś czas.
        - Niefrasobliwość niewątpliwie może ułatwiać życie - wtrąciła jakby znikąd i wstała, ostrożnie usuwając się spod boku Chaosa, po czym otrzepała się bezwiednie. - Też postaram się aż tak nie przejmować - mruknęła lekceważąco, a jej towarzysz zamrugał zdziwiony. - Przejdzie albo nie, miło mieć łeb wielkości ludzkiego tułowia.
        Tu musiał przyznać jej rację.
        Ale Funcia nie chwaliła dłużej swojego pięknego ciała, któremu posłużył za szablon idealności. Nie, wróciła do najbardziej przyziemnego z przyziemnych tematów - jedzenia.
        - Mieliśmy dla pana paczkę, trochę zapomniałam. Mam nadzieję, że jest pan głodny? Chwila przerwy od myślenia przydałaby się nam wszystkim. - Zasugerowała postój, ale zamiast dać druidowi pakunek, trzymała go na pazurze tuż przed jego nosem. - Pana siostra co prawda na pana czeka, ale chyba nie obrazi się za odrobinę spóźnienia? Nie poznałam wielu druidów w życiu… och, ale skoro już pana spotkaliśmy to równie dobrze możemy tam wrócić razem! Nie byłaby to dla niej niemiła niespodzianka. - Uśmiechnęła się miło, a Chaos spojrzał na nią niczego nie rozumiejąc. Czemu łasiła się do tego obleśnego niedziada? Przecież mieli Księżniczka! Ale przyznać musiał, że odwiedzinami u Pani Ziołowej by nie pogardził. Miała dobre ciasto!

        Dobre ciasto, a i nie było to tak bardzo nie po drodze. Bo w tej chwili celem im podróży był właśnie Taj.
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek nie zaprzątał sobie głowy tym, by porównywać swoje i Funtki emocje. Był zaniepokojony i poruszony, bo miał do czynienia z istnym chaosem, potencjalnym niebezpieczeństwem - on był groźny dla lasu i dla ludzi. Co już zdołał udowodnić. Niby nie przyznał się, że to on i jego zaklęcie zaszkodziły Funtce i Amari, ale… Elfik był przekonany, że to był on. Tylko nie pamiętał… Jak można nie pamiętać gdzie się rzuciło takie zaklęcie?!
        Więc… Z czyjego powodu irytował się Mniszek? Z obu. Z każdego. Irytował go cały Taj, bo był źródłem cierpienia i tego nie dostrzegał.
        Lecz nim leśnemu strażnikowi puściły nerwy i pokazał swoje mroczniejsze oblicze Maorcoille, Funtka wtrąciła się do rozmowy i sprawiła, że złość przeszła Mniszkowi jak ręką odjął. No bo… nie mógł się złościć, skoro ona była spokojna. I wręcz chwaliła Tarjuana za jego podejście… Prawie jakby sama doszła do wniosku, że nie ma się o co spinać i będzie co ma być. Być może Mniszek by to uszanował… Ale jemu to do niej nie pasowało. Wcześniej się przejmowała, wcześniej sama dążyła intensywnie do rozwiązania tej sprawy. Dobrze, żę w tej chwili łysy druid był skupiony na jej i jej słowach, bo gdyby spojrzał na leśnego strażnika, mógłby być nieco zaskoczony jego skonsternowaną miną. Przecież taka persona nie powinna okazywać tego typu słabości, nie powinna okazywać, że ktoś lub coś go zaskoczyło… A jednak tak się stało!
        Taj był za to zadowolony, że Funtka się z nim zgadzała - w końcu był przekonany o sensowności swoich słów i podobało mu się, że nie musi ich bronić. Kręcił swoją laską piękne figury, prawie jak jakaś mażoretka, i uśmiechał się do siebie. Czasami jego wzrok uciekał w stronę mówiącej przemienionej malarki, ale głównie był skupiony na swojej nowej zabawie.
        - O właśnie! - ożywił się jednak, gdy Funtka wspomniała o paczce dla niego. Momentalnie zatrzymał różdżkę i trzymając ją w garści, obrócił się w jej stronę. Wyglądał na bardzo zaintrygowanego, aż dziw brał, że zwykła wałówka od siostry może wywołać w kimś takie emocje.
        - A, Florka, zawsze czeka i zawsze się martwi. Ja jej mówiłem, że spokojnie, bo jestem dorosły, ale no, to Florka. Jak ją poznaliście to wiecie, że ona jest taka wrażliwa…
        Druid powiedział co miał do powiedzenia na ten moment i nawet nie odnosząc się do kwestii własnego głodu, sięgnął po paczkę od swojej siostry.
        - E? - Nagle jakby coś do niego dotarło. - Chcecie iść ze mną do Florki? Ale ten, ja w sumie to… A w sumie niech będzie - skapitulował, choć można było się domyślić, że chciał powiedzieć “nie zamierzałem jeszcze wracać”. Ale chyba był taki uległy i skory do współpracy przez to, że został przekupiony jedzeniem, bo gdy już miał paczkę od Flory w garści, siadł z nią z rozmachem na ziemi i skrzyżowawszy nogi zaczął ją rozpakowywać. Gdy natrafił na zawinięte w płótno bułeczki, zaraz się w jedną z nich wgryzł. Po czym z pełnymi jak u chomika ustami zaczął mówić, nie przejmując się, że pluje okruszkami i jest całkowicie niezrozumiały. Przełknął i podsumował wszystko krótkim i dobitnym “no”, po czym wrócił do pałaszowania bułki. Zaraz jednak rozejrzał się po towarzystwie.
        - Fcecie? - zapytał, podając im pakunek z pieczywem, gdyby chcieli się poczęstować.
        - A w sumie to którędy do Flory? - zapytał chwilę później. Mniszek nie odpowiedział. Był w takim szoku, że patrzył tylko na Tarjuana szeroko otwartymi oczami.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Sama Funtka nie wiedziała jakie wrażenie zrobiły na Księżniczku jej słowa. Zbyt skupiona była na robieniu dobrej miny i utrzymywaniu swobodnego tonu. Taka zmiana nastawienia faktycznie nie leżała w jej naturze, ale równie obca była tej naturze gra w wesołe kłamstewka. Młoda Alarianka wiele potrafiła ukryć, przemilczeć czy nawet przekręcić w odpowiedni sposób, nigdy jednak nie udawała, że sprawia jej to przyjemność. Tym razem nie dość, że musiała wypowiadać się inaczej niż nakazywałyby jej odczucia to jeszcze utrzymać przy tym wszelkie pozory prawdomówności. Nie sądziła jednak, by Tarjuan chciał przejrzeć jej grę nawet gdyby zorientował się jakimś cudem, że coś jest nie tak - jej nowa postawa powinna pasować do jego wizji świata - po co więc miałby sprawiać sobie kłopot rozwiewaniem owych pozorów zgody.
        Poza nim był jeszcze Amari - ale i on nie mógł zaszkodzić jej planom. Zbyt mało znał się na ludziach jako takich, by wiedzieć kiedy ktoś zachowuje się jak na siebie dziwnie, a kiedy normalnie. Był trochę zdziwiony, ale ostatecznie tak długo jak zapewni mu względny komfort tak długo będzie jakoś współpracował.
        Zostawał Mleczyk - zerknęła na niego dopiero kiedy Taj wziął swoją paczuszkę. Nawet starała się porozumiewawczo uśmiechnąć kątem ust, ale wtedy znów mag się odezwał i musiała skupić na nim uwagę. Nie potrafiła knuć i rozpraszać się jednocześnie.
        - Smacznego - powiedziała pogodnie, choć kto ją znał mógł wyczuć nutę ironii w kłapnięciu zębów przy ,,cz” i lekkim uśmieszku, który pomógł wypowiedzieć je wyjątkowo dobitnie. Zignorowała niezrozumiałą paplaninę i drgnęła dopiero na propozycję przekąski.
        - Chętnie. - Skorzystała z oferty bardziej ze względu na zwierzęcy głód ciała niż chęć polepszenia stosunków z Tarjuanem i dziewczęcym ruchem wyciągnęła szpony w kierunku bułeczek. Wyprostowała palec opatrzony pazurem i tak zgrabnie jak mogła nadziała nań przysmak, by dopiero bliżej przy swoim torsie, kiedy przysiadła już na tylnych łapach, bawić się w trzymanie go bardziej poprawnie. Jednak nie było nawet co rozrywać bułki na dwie części - rozkoszne pieczywko było do połknięcia na raz. Mało eleganckie.
        Lecz dla zasady bułka została podzielona, a Funcia niespiesznie zjadła ją na całe dwie raty.
        Chaos nie widząc jej jawnej dezaprobaty także skorzystał z poczęstunku, choć wziął wcześniej niż pomyślał - kiedy bowiem miał już brać się za jedzenie przypomniał sobie od kogo je wziął i nagle ciarki przeszły mu po plecach. Jedzenie trzymane przez tego druida nie mogło być normalne! Na pewno mu zaszkodzi! Zaszkodzi mu jak widok jego łysej głowy! Jak jego ignorancja, jak, jak… och, to nie do zniesienia!
        Szybkim gestem podał bułkę Mleczykowi, nerwowym uśmiechem podkreślając, jak bardzo powinien ją wziąć. On był magiczny i ładny i znał się na lesie - jemu nie zaszkodzi.
        Na pewno zaś nie powinno mu zaszkodzić coś, co Taj tylko przy chwilę miał w rękach - chociaż w sumie kto tam maga chaosu wie co byłby w stanie zrobić. Ale Amari nie o tym myślał - wystarczyło, że fluidy dziwactwa zdążyły sypnąć się z rękawa tego poszarpańca na chrupiącą skórkę i to od razu skreślało przekąskę z listy rzeczy jadalnych.

        Gdyby zaś komuś nie wystarczyła naiwność Chaosa to miał jeszcze niewiedzę Taja. Funcia zrobiła podobną jak Mleczyk minę w odpowiedzi na jego beztroskie pytanie i dopiero w tym momencie udało jej się wymienić z elfikiem spojrzenia. Trudno powiedzieć czy próbowała go pocieszyć czy szukała pomocy. Rozmowę jednak wzięła na siebie, bo i w końcu plan był póki co jej.
        - Khm! - Odchrząknęła, bo nie potrafiła nad takim tumiwisizmem geograficznym przejść do porządku dziennego, bez zaznaczenia, że jednak coś poszło nie tak.
        - Zaprowadzimy pana. Ja sama pewnie bym nie trafiła, ale Mleczyk… - Zawahała się, bo dziwnie było jej przedstawiać elfika nie jego własnym imieniem. - Zna drogę. ,,Każdą drogę w tym lesie”.
        - Tak, wracamy do Pani Ziołowej? - Amari ucieszył się i klasnął w dłonie. - Jak miło! Mam nadzieję, że będzie miała to wyborne ciasto! Pana siostra... - zwrócił się do Taja, choć nieco niechętnie. - Robi przepiękne ciasta! Znaczy piękne w smaku, bo nie były tak królewsko dekorowane, ale nawet nie wiem czym miałaby Pani Ziołowa dekorować gdyby chciała, bo nie widziałem by miała takie specjalne tetesie w słoiczkach jak to kiedyś podpatrzyłem jeszcze daleko i tego białego kremowego też w sumie…
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Funtka nie musiała się uśmiechać – już sama ta wymiana spojrzeń wystarczyła Mniszkowi, by się uspokoić i oddać jej pałeczkę w działaniu. Miała najwyraźniej jakiś plan, więc dobrze, niech go realizuje – strażnikowi nawet to działało, bo nie przepadał za rozwiązywaniem problemów za innych. Mógł pomóc, mógł poprowadzić, nakierować, ale nie zrobi wszystkiego. Zresztą ona to już pewnie zauważyła – z Florą postąpił podobnie jak z Tajem, doprowadził do spotkania, a dalej niech już malarka negocjuje sama.
        Podczas poczęstunku elfik usiadł na niewielkim wybrzuszeniu terenu, krzyżując przed sobą niedbale nogi. Patrzył, jakby był tylko widzem w tej sytuacji i był ciekaw jak Funtka zareaguje i jak będzie jadła tę bułkę, która starczyła jej ledwie na jeden kęs. Podobała mu się ta obserwacja, bo znając całą historię mógł rozpoznać jej próby zachowania jak najbardziej ludzkich wzorców zachowań.
        Taj tymczasem spojrzał na elfika tak, jakby widział go po raz pierwszy. Przyjrzał mu się, z namaszczeniem przeżuwając wielki kęs, który miał w ustach, a na jego zmarszczonym czole malował się wysiłek intelektualny. W końcu spojrzał na worek z bułkami i znowu na elfika.
        - Ja, ten… - mruknął. – Ty w ogóle coś jesz?
        Mniszek spojrzał na niego, jakby zadane pytanie było niedorzeczne, ale to nie stanowiło żadnej odpowiedzi, bo równie dobrze mogłaby ona brzmieć „Głupiś, żyję to jem, prawda?” albo „Głupiś, jestem bożkiem, po co mi jedzenie”. Chwilę więc tak patrzyli na siebie, jakby próbowali dogadać się samymi spojrzeniami, po czym elfik wyciągnął rękę. Druid położył na niej bułkę i sprawę uznał za zakończoną – zadowolony z siebie wrócił do posiłku. Mniszek tymczasem obracał pieczywo w dłoniach, patrząc na niego czujnie. Co on sobie myślał?
        Najlepsze dopiero nadeszło - to pytanie o drogę do domu. Mniszkowi absolutnie w głowie się nie mieściło, że druid mógłby zabłądzić. Wiedział, że te lasy są rozległe… Ale na Matkę Naturę, to druid! Dla niego to powinno być oczywiste… Ale cóż, najwyraźniej skrywał jeszcze niejedną “wyjątkowość”.
        Dobrze, że Funtka wzięła na siebie ciężar tej rozmowy. Mniszek jednak był już gotów, aby po prostu wskazać kierunek, bez wchodzenia w detale. Albo wstać i tam po prostu iść - on po prostu tak robił, nie chciałoby mu się tłumaczyć. Tym bardziej, że nie zapałał do Taja sympatią.
        Co ciekawe, druid jakoś nie zwrócił uwagi ani na to jak Funtka się zawahała, ani na to jak w ogóle elfika nazwała. Może wiedział, że to Maorcoille, może nie, a może wiedział i go to wcale nie obchodziło… Ta, nieważne co, na pewno go nie obchodziło. Ale na pewno usłyszał propozycję, że to strażnik ich zaprowadzi i spojrzał na niego z entuzjazmem. Coś zaczął mówić, ale usta miał pełne okruszków i nie dało się go zrozumieć. Mniszek próbował, przekrzywiając przy tym głowę lekko na bok jak zwierzątko.
        - No - westchnął Tarjuan, gdy udało mu się przełknąć. - Ten, który wyprowadza z lasu, prawda, dobrze myślę? – zawołał, jakby był bardzo zadowolony z faktu, że połączył wszystkie wątki, a leśne legendy okazały się być prawdziwe. - Ten z legend?
        Mniszek poruszył śmiesznie brwiami, po czym wstał.
        - Idziemy? - zapytał.
        - Ej no, daj strawić… - negocjował Taj. - W lesie nie ma co się spieszyć.
        - Skąd ten pomysł? - podłapał to zaraz elfik, o dziwo spokojnym, jakby zaintrygowanym tonem. Znowu lekko przechylił głowę, tym razem na drugą stronę.
        - Bo Natura i tak nie będzie się spieszyła razem z nami - odparł swobodnie Taj, skubiąc swoją bułkę. - Bo ona ma swój plan i nie będzie na nas ani czekać, ani nas gonić…
        - Gdy na twej drodze staje niedźwiedź albo walące się drzewo też tak myślisz?
        - Jeszcze nie stanął to nie wiem - odparł druid, w zamyśleniu drapiąc się po brodzie. - Ale hej, stanął kudłaty smok i nie uciekłem! - oświadczył nagle, wskazując paluchem na Funtkę. Mniszek zerknął na malarkę, jakby przepraszał za swojego przyjaciela-idiotę.
        - Pasztet! - zawołał ni z tego ni z owego Taj, sięgając do torby prowiantem. - O jaka Florka jest kochana! Chcecie trochę? - zapytał, po czym rzeczony słoik odkręcił i robiąc łódeczkę ze skórki bułki nabrał szczodrze miękkiego, mięsnego smarowidła. Mniszek cofnął się i obrócił głowę, co niespecjalnie obeszło łysego druida. Skoro elfik nie chciał, zaproponował poczęstunek Funtce albo Chaosowi.
        Leśny strażnik zaś pomyślał w tym momencie, że Tarjuan był szczodry i była to szczodrość z serca, bezinteresowna, nie wynikająca ani z poklasku, ani ze zbytku. Nie miał wiele, a i tak się podzielił. Więc… może nie był taki zły. Albo była to kolejna z twarzy chaosu. Raz miła i troskliwa, raz… destruktywna.
        - Ej, głodny jestem, jakby na obiad się zbierało to zjedzmy spokojnie i potem pójdziemy gdzie tam chcecie - zarządził nagle druid. - Florka nie będzie się gniewać jak tam teraz stracimy godzinkę. To dobra kobieta, ona się nigdy nie gniewa. Ona się tylko troszczy, ale się nie gniewa. Nie, nie gniewa - zaczął powtarzać, ale wcale nie brzmiało to jakby nagle wróciła do niego jakaś trauma, ale jakby podobało mu się brzmienie tej frazy. Jak małe dziecko, które po raz pierwszy usłyszy słowo “dupa”.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        Zaczynała się zastanawiać jak dobry naprawdę był ten plan. Taj nie wydawał się być osobnikiem na tyle kompetentnym, by faktycznie im pomóc - być może nie miał nawet odpowiednich zdolności umysłowych, aby się ich losem przejąć. Nie był jednak zwykłym głupkiem i prędzej czy później mógł palnąć coś przydatnego - ot, nagle coś błyśnie w jego zbiorze wiedzy bardziej i mniej przydatnej. Na to właśnie Funcia liczyła i zamierzała czekać - słuchać druida, zagadywać go, zobaczyć jak się zachowa i coś z tego wyciągnąć. Być może było to już łapanie się brzytwy, ale jedyną inną opcją było zignorowanie mężczyzny zupełnie i powrót do planu pierwotnego czyli wyjścia z lasu i udania się w stronę najbliższego miasta. A to dziewczynie podobało się coraz mniej. Im dłużej patrzyła jak nie-radzi sobie Amari i jak postrzega ją samą druid, sam w sobie dość wyrozumiały jeżeli o dziwactwa chodzi, tym bardziej sądziła, że kontakt z mieszczanami byłby… skomplikowany. Przedzieranie się przez gęsty, żywy las w towarzystwie Mleczyka i powrót do chatki pani Flory wydawały się bardziej kuszące - Taj zaś nadal był jedynym punktem zaczepienia w kwestii klątwy. Nie czułaby się mądrze gdyby znalazłszy go z takim trudem (powiedzmy, że) zniechęciła się po paru minutach i puściała go bez przemyślenia sprawy. Nie, lepiej jeszcze trochę pokrążyć.
        A co do skontaktowania się z rodziną chyba miała już inny pomysł…

        Jak na jedno dziewczę było to dużo do poukładania - ale czuła się już stosunkowo pewnie. Musiała opiekować się Chaosem, na Mleczyka mogła w jakimś stopniu liczyć, Taj nie wydawał się jej taki groźny, a pani Flora była wspaniała - głównie jednak była zdana na siebie i dlatego nie pozwalała sobie panikować. Klątwa czy nie, Góry Druidów i magiczne portale - trudno. Taki był ten świat - a ona jako zafascynowana magią uczennica jakoś z tym sobie poradzi. Wystarczy tylko dotrzeć do Kryształowego i wyjaśnić sprawę z jeziorka. Dopiero potem zacznie się tłumaczenie gdzie była, czemu wyjechała i co się stało.
        O ile to jeszcze dało się jakoś wytłumaczyć…
        Na razie postanowiła oddać się niesamowitości zdarzeń i nie uracjonalniać już wszystkiego co się działo - zasłuchać się w szept lasu, zapatrzeć w tańczące lśnienia liści i puszystą złocistość włosów Mleczyka; oddychać gęstym od wilgoci zapachem mchu i butwiejących pniaków, kwiatów, ziół i żywicy. Poznawać lepiej własne, silne ciało i jak raz zachowywać się jakby niespodzianki były miłe, a ludzie po prostu przyjaźni lub zwyczajnie nieszkodliwi. Bez szukania drugiego dna, bez wynajdowania cieni w całej sytuacji. Bez narzekania, że znowu coś poszło odrobinkę nie tak jak się pragnęło…
        Bo od jakiegoś czasu szło tak absurdalnie źle, że naprawdę nie można się było dłużej przejmować - to miała być tylko krótka ucieczka; ot, pierwsza samodzielna podróż, wejście w dorosłość i przemyślenie czego się w życiu chce…. czym jest nauka, czym praca, zainteresowania… czym w zasadzie jest przyjaźń, a czym może być miłość…
        Skończyło się na jedzeniu bułek w towarzystwie druida z nerwicą natręctw, bożko-elfikiem Księżniczkiem i zakochanym w sobie hermafrodytą. I na smoczym cielsku, które domagało się mięsa.

        Zaskoczona Funcia, kiedy tylko zrozumiała, że nie ona została pasztetem nazwana, jak na komendę zrobiła się głodna. Zostawiając na boku swoje zwykłe upodobania smakowe i kwestię estetycznego podawania posiłków, z wielkimi oczami przytaknęła na propozycję poczęstunku i z zaskakującą wdzięcznością go przyjęła, choć był to przecież tylko jeden kęs. Ale przynajmniej zawierał w sobie rozkoszny posmak obrobionego zwierzęcia…
        Przekupiona, była jak najbardziej gotowa pójść Tajowi na rękę i zgodzić się na taki postój jakiego ten sobie zażyczy. Jej też ta godzina nie robiła aż takiej różnicy - w świetle nieprzewidywalności jakie ją ostatnio spotykały twarde trzymanie się harmonogramu było jak najbardziej na nic - zaoszczędzi godzinkę teraz, może potem wpadnie w zaczarowane sidła na następne trzy. Więc już lepiej być miłym dla druida, od którego nadal się czegoś chce.
        Czekała już tylko na chwilę, gdy będzie mogła w spokoju porozmawiać o nim z Mleczykiem.
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        No nic… chyba sprawa została nieformalnie przegłosowana? Chyba bez podnoszenia rąk zdecydowano, że cała czwórka robi sobie przerwę obiadową i później ruszą dalej, bo “przecież nie ma sensu się spieszyć”. Fakt, może i nie było, ale lekceważący stosunek Taja do przedstawionej mu sytuacji trochę irytował Mniszka. Mógł się chociaż odrobinę przejąć, mógł wykazać większe zainteresowanie losem Funtki, ale nie - on gdy zaspokoił swoją dziecięcą ciekawość, skupił się na zaspokojeniu własnego żołądka, uznając zapewne, że skoro przemieniona malarka od tego nie umrze to mogą sobie pozwolić na odłożenie sprawy na później. Całe szczęście w miarę określone i niedalekie później, bo gdyby to miała być jakaś dalsza perspektywa czasu… Mniszek nie był wcale pewny, czy byłby tak cierpliwy.
        Siedzieli więc we względnym milczeniu, każdy zajęty swoimi sprawami. Elfik skubał bułkę, którą przyjął od druida, łysy druid zaś przegrzebywał się przez pakunek z wałówką i napoczynał wszystko, co tam było, częstując ich oczywiście przy okazji. Każdy ser, wszystkie przetwory, wszelkie świeże frykasy - wszystkiego musiał skosztować, zachwycając się zarówno samym ich widokiem, jak i później smakiem. Z czym jednak trudno byłoby się nie zgodzić, jedzenie było naprawdę wyborne, a jak wiadomo, jedzenie łagodzi obyczaje… Nie, to o muzyce akurat było, ale w przypadku jedzenie również się sprawdzało.
        A mimo to Mniszek nie potrafił się wyciszyć poniżej pewnego stopnia - cały czas obecność Taja go niepokoiła. Jego chaotyczna natura nie pasowała do harmonii wokół. Można by mu zarzucić, że to co widział to stan dynamicznej równowagi, że tak naprawdę był to opanowany chaos, który wystarczyłoby tylko lekko rozchwiać, aby runął… Ale łysy druid był właśnie takim rozchwianym tworem, którego wystarczyło tylko pchnąć o włos, aby zrobić coś bardzo dobrego albo bardzo złego. A kto wie ile zła uczynił nieświadomie? Magia chaosu był najgorsza z najgorszych, bo chociaż magowie poświęcali lata by ją opanować, nikomu się to tak naprawdę nie udało - gdyby tak było, zostałaby w końcu nazwana harmonią…

        Pogrążony w myślach Mniszek nie zwracał szczególnej uwagi na resztę towarzystwa, a Taj również szybko stracił nim zainteresowanie, uznając dość słusznie, że elfik ani nie ma do niego sprawy, ani nie jest szczególnie skory do przyjaźnienia się, więc lepiej go nie ruszać. Tym bardziej, że w tym momencie priorytetem dla druida było zdecydowanie jedzenie przed nim. Cóż się dziwić, wiele dni błąkał się po lesie na pewno nie jedząc takich frykasów. Świeży chleb! Ostatni raz miał go chyba w ustach gdy opuszczał dom Flory. Kiedy to było? Nawet już nie pamiętał. I nie pamiętał też czemu w ogóle poszedł. Chyba miał jakiś pomysł, który wyparował mu z głowy po kilku godzinach wędrówki… Ale on nigdy się tym nie przejmował, w jego głowie zaraz świtała nowa myśl, która prowadziła go do następnej, a ta następnej i następnej… Długo mógł się tak błąkać i stracić rachubę czasu. Może więc dobrze, że trafił na tych podróżnych. Po drodze będzie z kim pogadać.
        - Oooo, ale się objadłem! - oznajmił, gdy spróbował już wszystkiego co miał w worku i zjadł to, na co miał ochotę. - Teraz pół godzinki dla słoninki, dobranoc!
        - Czekaj, co? - podłapał szczerze zaskoczony Mniszek.
        - No nie można od razu ruszać, bo się od tego kolki robią.
        - A ty ile masz lat, że masz kolki po obiedzie? - parsknął elfik.
        - Nie ma co ryzykować - odparł zabawnie filozoficznym tonem druid. - Chwila, odsapnę i można iść, już tak nie naciskaj.
        I nie zważając na wszelkie ewentualne protesty, Tarjuan tak jak siedział, tak się położył, moszcząc się wygodnie na mchu i klepiąc się po pełnym brzuchu. Nawet nie zabezpieczył resztek jedzenia, by się do tego mrówki nie dostały… Słodka beztroska.
Awatar użytkownika
Funtka
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 148
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Uczeń , Artysta
Kontakt:

Post autor: Funtka »

        To chyba był dobry moment. Objedzony Taj zrobił to co było Funci najbardziej na rękę - dał jej chwilę na ewentualną rozmowę z pozostałymi. Musiała jednak przyznać przy okazji, że zazdrości mu sytości - choć skorzystała z poczęstunków najbardziej ze wszystkich nadal była nieusatysfakcjonowana. Ale to zmartwienie na potem.
        Jeszcze raz ułożyła sobie to co wiedziała o Taju i co ewentualnie jej się nie podobało. I to chyba niestety byłaby większość. Druid bardziej pasował jej na wioskowego głupka wiercipiętę niż uczonego zielarza. W zasadzie… bez możliwości odczytania aury nie miała pojęcia czy jest uczony choć trochę. Umiał jakoś pisać, to na pewno. Przynajmniej słowa, bo zdania to niekoniecznie. Ale och, jak bardzo jej tego brakowało! Gdyby mogła zobaczyć poświatę jego aury, dotknąć powierzchni i przekonać się czy rzeczywiście jest taka tępa… utrata zmysłu znów wzbudziła w niej dawny dyskomfort. Nie umiała oceniać ludzi na oko!
        Mruknęła coś cicho, ruszyła pazurami. Otrzepała łeb i długą szyję nowym, zwierzęcym odruchem. A gdy Tarjuan znieruchomiał, powoli wstała i zerknęła na Mleczyka znacząco.
        - Możemy chwilę pomówić?

        Poleciła Amari pilnować druida, a hermafrodyta przyjął to zadanie nawet bez marudzenia - za to wraz z patykiem, którym miał Tarjuana dźgnąć w razie czego. Chyba tylko to go przekonało. I fakt, że nadal nie umiał samodzielnie chodzić.

        Funcia zaś odciągnęła Księżniczka niezbyt daleko, tak że nadal widzieli pozostawionych towarzyszy, ale oni raczej nie powinni ich słyszeć. W czasie wykonywania tych kilku kroków namyślała się jeszcze. Nie mogła pogubić się w tym z kim kiedy współpracuje i dlaczego. Kto kiedy może być po jej stronie. I komu najbardziej zaufać.
        Tutaj jednak Mleczyk wygrywał praktycznie walkowerem.

        - Hmm… jak myślisz? Będzie w stanie nam jakkolwiek pomóc? - spytała ściszonym głosem, z lekkim powątpiewaniem zerkając w stronę pseudoobozu. Zbyt dobrze pamiętała ostatnie wymiany zdań druida z Mleczykiem, by sądzić, że ta dwójka myśli w podobny sposób. Elfik wydawał się niejednokrotnie zszokowany beztroskim, żeby nie powiedzieć olewaczym stosunkiem mężczyzny do tego co nie tylko dzieje się wokół niego, ale i co sam jest w stanie zrobić. Dodatkowym źródłem konfliktu mogło być faktycznie to, że Mleczyk jako opiekun i część tego lasu, czuł się odpowiedzialny i nierozerwalnie związany z wszystkimi wydarzeniami - z każdym powalonym drzewem, z każdą zranioną istotą. Tak przynajmniej Funcia zakładała. Ona była tutaj o wiele bliższa rozumowaniu Taja - co się stanie to się stanie - i tak niewiele na to poradzi. Interesowało ją przede wszystkim to jak wydostać stąd siebie i Chaosa. Ale mimo wszystko nie czuła się tak nieodpowiedzialna jak ten powsinoga - i zdecydowanie nie potrafiła zignorować emocji elfika. Nie dość, że nierozsądnie byłoby mu podpaść (i bez wiedzy o jego drugim obliczu - nie prowokuje się słodkich leśnych chłopców, choćby za broń mieli tylko wyciągnięty upominająco paluszek) to jeszcze nie wyobrażała sobie ot tak machać ogonem na jego przejęcie, argumenty czy samą postawę. To nie był pierwszy lepszy naiwniak - upomnienia od niego należałoby co najmniej rozważyć. A po Taju zdawały się spływać. To było niemal stresujące. Naprawdę, lepiej by Mleczyk się nie zdenerwował. A Tarjuan miał magiczną moc wyprowadzania go z równowagi.

        Chcąc zachować względnie pokojowe stosunki w grupie Funcia postanowiła nie przypominać więcej o wadach druida i skupiła się na ewentualnych korzyściach jakie mogą płynąć z obecnego obrotu spraw i powrotu do chatki pani Flory. I wyjaśnić przy okazji swoje działania.
        - Moim zdaniem… jeżeli coś powie to już niemal na pewno niechcący. W jakimś przebłysku geniuszu… a raczej kiedy po prostu mu się coś przypomni. Ale pomyślałam, że jeśli będziemy z nim przez jakiś czas i nawet nie będzie mówił na temat… pomyślałam, że może chcesz mieć na niego oko… - Zaczęła się wahać, bowiem wcale nie znała elfika dobrze, a to były już daleko posunięte założenia co do jego pragnień. - Jeżeli cię on nie interesuje to… no tak przepraszam, nie trafimy bez ciebie. Nie chciałam cię tak miotać cię w kółko, wiem, że masz masę innych spraw. Gdybym umiała sama wyjść z tego lasu nie ciągałabym cię tak. Planowałam… jakby się dało, zostać jeszcze chwilę u pani Flory i poprosić o pomoc w napisaniu listu. Będę musiała go jakoś przekazać, by trafił do Kryształowego, ale jestem w stanie to zrobić. I jak myślę… chyba jednak nie będę potem ruszała do miasta. Ale nadal planuję iść w tę samą stronę. Jakbyś był tylko tak miły i wyprowadził nas w okolice Smoczej Przełęczy - mówiła coraz bardziej przepraszająco, mając wrażenie, że wymaga coraz więcej i rządzi się jakby miała do tego kompetencje lub prawo. Tymczasem elfikowi ani nie płaciła, ani nie miała nawet jak dobrze podziękować za to co robił. I jeszcze chciała, by zaprowadził ją do druida, który okazał się jego nemezis. Początkowo, zszokowana, łapała każdą wyciągniętą ku niej dłoń, ale im mocniej stała na własnych łapach tym więcej miała skrupułów. Ostatecznie jej problem, wiek czy cokolwiek innego nie oznaczyło, że Mleczyk musiał poświęcać jej i Chaosowi swój leśno-strażniczy czas i więcej uwagi. Choć niewątpliwie było to wspaniałe z jego strony.
Awatar użytkownika
Mniszek
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Strażnik , Mag
Kontakt:

Post autor: Mniszek »

        Mniszek siedział w jednej pozycji trochę jak kot, który mimo czuwania próbuje trochę odpocząć. Z jednej strony posilał się razem z resztą i rozmawiał z nimi, ale gdy patrzył na Taja, widać było, jak nabiera czujności, pewnie aż mu włoski na karku stawały. Rozluźnił się jednak odrobinę, gdy druid uciął sobie drzemkę, a zaś gdy zawołała go Funtka, wstał i podążył za nią bez słowa, ale też bez napięcia - jakby tylko na to czekał. On tak jak i ona chciał porozmawiać o tym dziwnym człowieku… O ile to człowiek oczywiście był.
        Gdy odeszli kawałek od drzemiącego Tarjuana i jego tymczasowego strażnika Chaosa, Mniszek znowu przycupnął na jakimś wybrzuszeniu terenu, które dawno temu było chyba kikutem po powalonym drzewie, teraz jednak tak obrosło mchem i drobnymi roślinkami, że jego dawnego kształtu można było się jedynie domyślać. Patrzył z wyczekiwaniem na przemienioną malarkę – oczekiwał, że to ona pierwsza zacznie, bo na pewno miała mu wiele do przekazania. Poza tym on z natury nie był gadatliwy jeśli chodzi o wyrażanie własnych obserwacji – rozgadywał się zapytany, ale niezapytany milczał w sposób nadzwyczaj wręcz swobodny. Funtka nie potrzebowała jednak wielkiej zachęty, by wyrazić swoje obawy. A Mniszek czuł się zobowiązany jej odpowiedzieć, choć nim to zrobił, chwilę patrzył na spokojnie drzemiącego druida.
        Malarka jednak zaczęła pierwsza, może potrzebując wylać z siebie emocje, może chcąc przerwać kłopotliwe milczenie, a może chcąc zachęcić go do mówienia. Elfik patrzył na nią z dziwnie senną uwagą, machinalnie poprawiając sobie wpadającą do oczu grzywkę, która i tak zaraz znowu zaczynała mu przeszkadzać. Słuchał w spokoju i ożywił się dopiero, gdy Funtka nagle przeskoczyła z mówienia o Tarjuanie na niego i przede wszystkim na swoje dalsze plany. Zamrugał jakby drażniło go światło, a później już tylko kiwał głową, jego wzrok zaś przesuwał się po ścianie lasu, pewnie podążając niewidocznymi dla przeciętnego oka ścieżkami łączącymi wymienione cele.
        - Hm! – mruknął niezbyt elokwentnie, ale na pewno tak jakby miał jakiś pomysł. Poprawił się lekko na swoim pieńku jak kura na grzędzie.
        - Odprowadzę was tak daleko jak będzie to potrzebne – oświadczył ze spokojem. – Las mnie nie wzywa, więc to wami mam się teraz zająć… A jeśli będę musiał odejść, nie uczynię tego nie zostawiwszy was w bezpiecznym miejscu… I na pewno wrócę, by podjąć podróż. Nie zostawię was w tym lesie – podsumował ze spokojem, jakby to wszystko było już dawno ustalone. Westchnął.
        - Zaś Tarjuan – zagaił tonem już mniej spokojnym, zdradzającym napięcie. Jego wzrok uciekł w stronę obgadywanego druida. - Chyba sama odpowiedziałaś sobie na pytanie. Ja mu nie ufam. On jest zbyt chaotyczny, zbyt beztroski w swych działaniach. Nie liczy się z konsekwencjami, a kto tak postępuje, krzywdzi. Świadomie czy też nie. Gdybym mógł, wypędziłbym go z mojego lasu. On nie jest tym specyficznym przedstawicielem chaosu pozostającego w równowadze, nieustannym wahaniem przyrody tylko czymś dla mnie obcym, tak bliskim miastu… nagina świat do siebie, a nie siebie do świata. Ja mu nie potrafię zaufać. Dla mnie jest zagrożeniem. Ale dla mnie jako strażnika tego miejsca. Jeśli chodzi o twoją sprawę… Może okazać się przydatny – oświadczył tak, jakby niechętnie się z tym zgadzał. – Jest silny w swej dziedzinie. I w trzewiach czuję, że to było jego zaklęcie. Tym bardziej czuję jednak gniew za to, że się tym nie przejął. Może jednak przypadkiem wam pomoże. Bądź wskaże gdzie szukać dalszej pomocy.
        Mniszek zrobił przerwę w swej wypowiedzi. Wstał i naciągnął nogi, które zdążyły mu ścierpnąć od siedzenia w kucki.
        - Pójdę z wami jak daleko będzie trzeba, o to się nie martw – oświadczył. – Poza tym będę spokojniejszy, gdy Tarjuan wróci do swojej siostry. A gdy i was wyprowadzę, poczuję się lepiej. Nie jestem w stanie poradzić ci gdzie powinnaś skierować kroki, bo moja wiedza kończy się wraz ze ścianą drzew, ale jak długo pozostajesz w lesie, pomogę wam. Z jego pomocą czy bez - dodał znacząco, jakby żaden łysy druid nie był mu potrzebny do rozwikłania tej zagadki.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Szlak Ziół”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości