Góry DassoGdzie dwa skowronki tam i kocur.

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Gdzie dwa skowronki tam i kocur.

Post autor: Alantar »

Wraz z kolejnymi krokami ich cienie coraz bardziej wydłużały się, korony drzew leniwie spowijały wszystko pod nimi w coraz to większych ciemnościach, ale mimo to, niewielka grupa dalej parła przed siebie... Dopiero gdy słońce już prawie się schowało, czarodziej zatrzymał się na niewielkiej polance, o ile można było tak nazwać kawałek ziemi nie porośnięty krzewami, gdzie drzewa pozwoliły sobie na więcej niż kilka stóp odstępu.
- Możecie zająć się zbieraniem drewna na ognisko? Mały ruszt też nie byłby złym pomysłem... - rzucił spokojnie, samemu podchodząc do jednego z drzew, by dotknąć je ręką, jednocześnie przymykając oczy. Skupił się i zaczął tkać zaklęcie, które też po chwili zaczęło działać, a niższe gałęzie zaczęły pełznąć w jego stronę, tworząc dach, a potem i cienkie ściany wokół niego,rozrastając się i pokrywając przyjemną warstwą liści, by po kilku chwilach stworzyć przyjemny "szałas" na kilka osób, który komponował się idealnie z lasem. Natura tej magii bardzo przypadłaby do gustu elfom, które często nie niszczyły przyrody, a jedynie naginały ją do swojej woli, tak jak Alantar. Choć w jego przypadku, nie był w stanie tworzyć czegoś z niczego, więc radził sobie na inne sposoby. Takim samym sposobem, choć tym razem z jednego z pni, stworzył trzy niskie stołeczki, które postawił obok ogniska ustawionego przez elfkę i kotołaka, rozpalając je pstryknięciem palca.
- Chcecie najpierw zjeść, czy od razu przechodzimy do pytań? - rzucił z delikatnym uśmiechem, przymykając oczy. Cudom nie było końca, choć tym razem, cóż, naprawdę mało kto mógł się spodziewać tego co się stało. Czarodziej ze spokojem odnalazł aury trzech niewielkich zwierząt, po czym niczym się nie przejmując, zmusił je by te podeszły bliżej nich, aż trzy szarawe króliki nieśpiesznie przykicały tuż przed niego. Ten uśmiechnął się szeroko, po czym każdy z nich położył się, zamknął oczka i... przestał oddychać... Alantar westchnął cicho i spojrzał po swoich nowych towarzyszach.
- Ktoś ma jak je oskórować, czy tym też będę musiał się sam zająć? - mruknął spokojnie. Cała sytuacja wyglądała niczym z jakieś bajki, gdyby nie fakt, iż puszyste zwierzątka zostały przez niego zabite... Jedyne co teraz stawało się jasne, to to, że czarodziej nie przejmował się wcześniej brakiem prowiantu, ani nie próbował nawet zebrać niczego. Cóż z jego talentem nie potrzebował zabierać wiele z sobą, można było powiedzieć, że świat sam go karmił, tak przynajmniej wyglądało to z perspektywy kogoś kto mógłby ich obserwować... Nie była to spektakularna magia jaką szczycili się czarodzieje, ale z drugiej strony, pokazywała ogrom tego co był w stanie osiągnąć za jej pomocą, dlaczego należało się go bać... Ktoś kto był w stanie wyglądać jakby nigdy nie musiał nic robić samemu, jakby świat sam naginał się do jego woli, tak by ten mógł nie tylko przeżyć, ale i czerpać radość, był kimś kogo należało się obawiać... Człowiek taki należał do tych, którzy byli najniebezpieczniejsi, choć ów fakt często był pomijany, umykał gdzieś na granicy umysłu wszystkich, którzy to widzieli. Jak taka harmonia mogła być groźna? Dopiero po zastanowieniu się, dostrzegali, że owa harmonia była jedynie iluzją, że sam ją tworzył, i gdyby chciał, mógłby sprawić by zamieniła się w chaos...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Przemierzanie leśnej gęstwiny zawsze działało na nią odprężająco. Ten spokój, ta harmonia. Ten śpiew, szum i melodia z niego utworzona. Jak można było tego nie kochać? Jak można było to ignorować? Albo co gorsza, chcieć przerwać? Toteż ucichła. I przez długi czas się nie odzywała, jak zresztą pozostała dwójka. Przez całą drogę, jaką zdołali pokonać w ciągu tego dnia, nasłuchiwała odgłosów przyrody, dając się ponieść ich kojącej naturze. Nie było to jednak jedyne, na czym skupiła swoją uwagę. Od jakiegoś czasu coś jej tu nie pasowało. Coś się nie zgadzało, mogła to wyraźnie wyczuć.
Pomimo słabego wiatru, drzewa zachowywały się głośniej, niż powinny. Ich delikatne bujanie się, przypominało bardziej niespokojne przebieranie z nogi na nogę, niż synchroniczny taniec. Nie poruszały się odpowiednio do melodii. Zupełnie tak, jakby utraciły swój rytm, bądź zbuntowały się przeciwko Matce Naturze.
A może zwyczajnie coś je zaniepokoiło?
Latro nastawiła uszy i zaczęła nasłuchiwać. Prawie niezauważalnie rozglądała się, chcąc jednocześnie wyłapać jak najwięcej szczegółów. Co tu się takiego działo?
Czekała długo, lecz w końcu nadszedł czas, gdy cisza została przerwana. Któreś z nich postanowiło wyjawić jej, o czym między sobą szeptały...
"Wiele lat. Naprawdę wiele lat ma ten człowiek. Uważaj, elfko! Wraz z wiekiem rośnie moc, a im większa się staje tym trudniej nad nią zapanować. Tym większą przejmuje kontrolę. Tym bardziej zmienia charakter, a nawet myśli człowieka. Do czasu, aż sama stanie się panem."
Skrzywiła się i odwróciła głowę w stronę szeleszczącej gałęzi. One nigdy się nie odzywały... Drzewa nigdy nie miały w zwyczaju udzielać rad. Potrafią dostrzec, co siedzi w człowieku, a takimi jak Latro nieszczególnie się przejmowały. Dlaczego to się teraz zmieniło? Dlaczego postanowiły z nią porozmawiać?
Dziewczyna potrafiła pojąć, dlaczego ostrzegały ją przed Alantarem. Jest potężny, co zdążyła zauważyć. Ma jednak spore doświadczenie w tym, co robi i wątpiła w to, że mógłby utracić nad sobą kontrolę. Nie, to drzewo musiało się pomylić.
"W jednej chwili przyjaźń może zostać przysłonięta czerwoną płachtą. Jak kot po śmierci swego pana uważa go za strawę, tak człowiek w jednej chwili zmienia swoje zdanie. I swe postanowienia. Nikt nie jest jednak bardziej chwiejny. W jednym ciele dwa diabły mieszkają, lecz którego należy obawiać się bardziej? Tego, który sieje chaos, czy może tego, który scala się z harmonią? Pamiętaj, że neutralność jest bardzo niestabilna. Dopóki szala chyli się ku tobie, dopóty obawy odkładaj na potem."
Spojrzała tym razem w prawo, gdyż to właśnie stamtąd otrzymała kolejną wiadomość. Czy one nie potrafiły mówić jaśniej?
"Co masz na myśli?"
"Nie daj się zwieść, elfko! Nie oceniaj drzewa po korze, nie oceniaj człowieka po pozorach. Wszędzie doszukuj się prawdy, acz staraj się słuchać głosu instynktu. On zawsze będzie miał coś ciekawego do powiedzenia."
To były ostatnie słowa, jakie las chciał przekazać bandytce, zanim powrócił do normalnego stanu. Dziewczyna zamyśliła się, a jej wzrok zatrzymał się na plecach czarodzieja.
"Instynkt mi podpowiada, że nie powinnam go okradać."

Gdy znaleźli się w odpowiednim miejscu na rozbicie obozu, kotołak stanął na skraju polany i przeciągnął się leniwie. Rozejrzał się dookoła i kiwnął głową z aprobatą.
- To całkiem dobre miejsce. Zwierząt też nie brakuje. - Podszedł do towarzyszy, a gdy Alantar zlecił jemu i Vittorii zebranie drewna, oboje poszli wykonać zadanie.
Nie było ono trudne. Wokół nich znajdowało się mnóstwo drzew, toteż podeszli do pierwszego, lepszego i zajęli się robotą. Nie musieli jednak siedzieć przy tym cicho. Podczas, gdy Hares kontem oka zerkał, jakie to cuda wyczyniał czarodziej, Latro podjęła się rozmowy na temat wyprawy.
- Jak myślisz, co Alantar spodziewa się tam znaleźć? Powiedział, że nam by się ta rzecz do niczego nie przydała. - Zmarszczyła brwi i klepnęła się w ramię. Skrzywiła się, kiedy dostrzegła na swojej dłoni rozpaćkanego komara.
- Ale skoro chce ją znaleźć na tyle mocno, że jest w stanie odstąpić nam każde inne znalezisko, to chyba znaczy, że jednak jest całkiem cenna? - Wywnioskował po krótkim przemyśleniu, a potem wrócił do zbierania. Latro natomiast ponownie się trzepnęła, tym razem w udo.
- Dlaczego tylko mnie gryzą?
- Bo masz słodką krew.

Kiedy już skończyli wykonywać swoje zadania, obserwowali dalsze poczynania czarodzieja. To, jak ustawił stołeczki z pnia. To, jak rozpalił ognisko pstryknięciem palców. Wszystko było dla niego niezwykle proste, a miało być tego jeszcze więcej.
To, co najbardziej zaintrygowało Latro, było jednocześnie tym, co najmocniej ją poruszyło. Gdy trzy króliki przykicały do Alantara jak baranki na rzeź, Vittoria spostrzegła, że magia, jaką ten się posługuje, jest doprawdy niebywała. Potrafił zmuszać inne istoty do określonych działań samą siłą woli. To było... szokujące. I chyba o tym samym pomyślał Hares. Gdy jednak czarodziej wspomniał o oskórowaniu zwierzątek, kotołak zgłosił się na ochotnika, nie zdradzając przy tym swoich emocji. Żadnych emocji.
Latro usiadła przy ognisku nieco przygarbiona, opierając przedramiona na kolanach. Noc była chłodna, lecz mimo to komary latały wokoło, by żerować na krwi wędrowców. Na szczęście ogień prawdopodobnie zdoła przegnać oba te problemy.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Uśmiechnąłby się szeroko, gdyby sam był w stanie usłyszeć co takiego drzewa miały do powiedzenia Elfce. Cała ta tajemniczość, by powiedzieć jedno: "jest potworem". Jakby sam nie był tego świadom... Na świecie oczywiście żyli idealiści, którzy nie dostrzegali swojej prawdziwej strony, jednak Alantar nie był jednym z nich. Nie, on w pełni pogodził się z faktem kim był. Takim go ukształtowało życie... To czego doświadczył doprowadziło go aż tutaj, w takiej, a nie innej postaci i próba walczenia z tym zawsze była skazana na porażkę. Dlatego nazwanie go potworem skwitowałby jedynie uśmiechem. Taka była prawda, nawet jeśli jego czyny nie zawsze o tym świadczyły. Choć może to i gorzej? W końcu ktoś mógłby mu zaufać, jedynie po to, by później odkryć, że wcale nie jest kimś za kogo był uważany... Na szczęście w przypadku Latro, jak i Haresa, było to mało prawdopodobne, czarodziej upewnił się, by ci nie czuli się zbyt bezpiecznie przy nim. Wystarczyło spojrzeć realnie na aktualną sytuację, by dostrzec to.
Uśmiechnął się lekko, gdy kotołak uznał, że zajmie się sprawunkiem królików i rzucił mu truchła, by zaraz znowu przymknąć oczy na uderzenie serca, a drzewo nieopodal wypuściło trzy proste gałęzie, które, gdy tylko znalazły się w jego ręce, odłamały się, a ich czubki naostrzyły się samoistnie. Jeden z kijków podał Haresowi, a drugi, Vittorii, posyłając jej delikatny uśmiech.
- Cóż taka zamyślona? - spytał spokojnie, po czym usiadł na swoim miejscu, przeciągając się leniwie, by nagle wstać, z delikatnym błyskiem w oku.
- Zapomniałbym... - mruknął sam do siebie i podszedł do dwójki swoich towarzyszy, przyklękając obok, tak, by być w stanie dotknąć obojga.
- Miałem wam zwrócić wasz wygląd, prawda? - Z tymi słowy przymknął oczy i po raz kolejny tego wieczoru, skupił się, tkając zaklęcie w swoim umyśle. O ile wymuszanie na rzeczywistości danych efektów można było nazwać tkaniem zaklęć... Jego magii bliżej było do cudów, niźli tajemniczym arkanom, choć znajomość działania owej siły przydawała się niezmiernie. Tak elfka jak i kotołak mogli zobaczyć jak powoli ich skóra, czy futro wraca do swego pierwotnego koloru, choć tym razem zajęło to więcej czasu niż poprzednio. Alantar stawał się słabszy? Czy może po prostu nie gnany potrzebą poświęcał więcej czasu, by mieć pewność, że wszystko wyjdzie tak, jak należy? Trudno było powiedzieć, a ta dwójka, nie znając się na tajemnicach energii, która ich otaczała, z której tak naprawdę powstali, i która była prawdziwą naturą ich jestestwa, nie była w stanie stwierdzić z całkowitą pewnością, jak wyglądała prawda... W końcu czarodziej puścił ich, wzdychając ciężko. Kiedy ostatnim razem naprawdę polegał tyle na swojej mocy? Minęło już trochę... Ze spokojem wrócił na swoje miejsce i przyglądając się jak Hares zajmuje się królikami, odezwał się po raz wtóry.
- Więc... Co takiego chcecie wiedzieć na temat naszej małej wyprawy? Czego szukam, gdzie tak naprawdę się udajemy? A może dlaczego? - Spojrzał po dwójce z zaciekawieniem jarzącym się w oczach.
- Nie będzie to wasza typowa jaskinia w górach, o tym mogę zapewnić. Loch, kryjówka, jak to nazwiecie, nie ma znaczenia, ważne jest że nie jest to naturalna konstrukcja, choć "pan na włościach" odszedł dawno temu. Gdyby nie fakt, że potrafił zostawić kilka niespodzianek, tego jestem pewien, nie prosiłbym was o pomoc. Może gdybym znał go lepiej, wszystko wyglądało by inaczej... - Przerwał, by uśmiechnąć się lekko i teraz spojrzeć konkretnie na Latro. Wolał, aby ci zadali swoje pytania, niźli opowiadać całą historię, mimo że w teorii obie te rzeczy nie były trudne, gdyby nie mały szkopuł. Cała opowieść zmusił by go do kolejnych przemyśleń, roztrząsania historii, na którą nie miał teraz sił...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Wzięła od Alantara kijek, a na posłany przez niego uśmiech odpowiedziała tym samym wyrazem.
- Zastanawiam się, czy właśnie tak wygląda twoje życie. Wystarczy, że pstrykniesz palcami, a świat dostosowuje się do twoich potrzeb. - Zaśmiała się i spojrzała prosto w ogień. - Trudno mi w to uwierzyć, choć przecież sama widziałam. - Zmarszczyła nieco brwi, a po chwili jej uśmiech zrzedł. Westchnęła ciężko i przetarła wierzchem dłoni zmęczone powieki.
- Jak to jest żyć z magią? Móc... kontrolować wszystko samą siłą woli? Narzucać innym swoją wolę i wdzierać się do ich umysłów? Wytwarzać płomienie gestem dłoni i uzdrawiać za pomocą samych słów? Przemieniać ołów w złoto i decydować o ich wadze? Panować nad pogodą i sprawić... sprawić, że wilki zaczną żywić się jagodami? - To wszystko nigdy nie leżało w zasięgu Vittorii. Mogła z łatwością oszukiwać ludzi. Mogła bez problemu podszywać się pod inną osobę, ale nigdy... nigdy nie mogła dokonać rzeczy wykraczających poza możliwości zwykłego człowieka. Z drugiej jednak strony, przeciętny człowiek ma zapewne choć trochę wyostrzony zmysł magiczny. Ona natomiast nie miała go wcale.
Nigdy jednak nie narzekała z tego powodu. Tak naprawdę, niczego jej w życiu nie brakowało. Magię zawsze traktowała jako dodatek. Co prawda była ona niezwykła, a czasami nawet zapierała dech w piersiach... ale to wciąż był tylko dodatek. Ciekawiło ją jednak, czy ci, którzy mogą się nią posługiwać, mają na ten temat inne zdanie. Kto w takim razie mógłby jej udzielić lepszej i trafniejszej odpowiedzi, niż właśnie czarodziej?
Gdy Alantar dotknął ich ramion, oboje mogli poczuć dziwne mrowienie, które odczuwali również przy pierwszej metamorfozie. Latro widziała, jak opadające na jej twarz pojedyncze kosmyki włosów tracą swój kolor i powoli przechodzą z barwy białej w kruczoczarną. Na początku jej oczy wyrażały zachwyt, lecz już po chwili przybrały... nieco podejrzliwego tonu. Zanim wyruszyła do Nowej Aerii, nałożyła na włosy pewien specyfik, dzięki któremu te zmieniły swój kolor na brąz. Dlaczego więc teraz były czarne?
Odruchowo dotknęła swojej twarzy, próbując wymacać znajdujące się na niej blizny, które jakiś czas temu również zamaskowała. Tym razem mogła je wyczuć bardzo dokładnie, więc nie miała wątpliwości, że również w tym wypadku całe mazidło zeszło. Wpierw rzuciła Haresowi porozumiewawcze spojrzenie, lecz widząc, że ten jest zbyt zajęty obserwowaniem zmian zachodzących w swoim ciele, zwróciła swój wzrok ku Alantarowi.
Zaskoczyło ją, że zamiast zapytać o znaki na twarzy i inny wygląd, podjął temat wyprawy. Oczywiście, nie pierwszy raz zdziwiło ją jego zachowanie, lecz przecież w pewnym sensie go oszukała. Czemu więc miałby nie chcieć domagać się prawdy?
No nic. Jedynie wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się pod nosem. Jeżeli on nie ma zamiaru o tym rozmawiać, to czemu Vittoria miałaby to robić? Ciekawy człowiek... tak często idzie jej na rękę.
W tym czasie Hares wrócił do skórowania królików. Wykonał większość roboty, toteż był zadowolony. Przynajmniej w pewnym stopniu. Widząc Latro w tym stanie, ciężko było stwierdzić, czy ma interweniować. Skoro jednak Alantar nie zwrócił na to uwagi, kotołak postanowił się tym nie przejmować. Pomachał przed sobą kilka razy ogonem, by móc się z powrotem nacieszyć żółtym futerkiem. Ten kolor jednak najbardziej mu odpowiada.
- Co chcemy wiedzieć? - Nie myślała nad tym długo. Posłała Haresowi szeroki uśmiech, by już po chwili zadać Alantarowi to jedno, jedyne pytanie, które miało dla bandytów największe znaczenie. - Powiedz mi, jak bogaty był ten "pan na włościach"?
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Kiedy ostatni raz słyszał takie pytanie? Latro nie była pierwszą osobą która pytała się go o to, zapewne nie była też ostatnią... Dla niektórych mogło to być trudne pytanie, dla innych, banalne. Sam Alantar pierwszy raz gdy je usłyszał, miał problem z odpowiedzią, ale słysząc je po raz który, stworzył sobie podstawową wersję, którą to delikatnie modyfikował, zależnie jak owo pytanie było sformułowane. Dlatego też uśmiechnął się lekko i parsknął cicho.
- Dla osób z zewnątrz? Owszem, tak wygląda większość mojego życia, większość moich dni... Ale czy naprawdę to wszystko dzieje się za pstryknięciem palca? Ile tak naprawdę muszę włożyć wysiłku, by stworzyć choćby i mizerny płomień? Ile musiałem poświęcić, by wyglądało to na coś równie naturalnego co oddychanie? Ale odpowiadając na twoje pytanie. Tak, tak wygląda moje życie, mało jest rzeczy, których nie mogę rozwiązać za pomocą magii. A jak to jest żyć z nią? Nie różni się to aż tak od zwykłego życia. Jedyne co posiadasz, to więcej opcji. Zamiast polować z łukiem, możesz zwabić jedzenie do siebie. Ale czy to dalej nie jest polowanie? Dziwne, nietypowe, ale dalej, dzięki moim akcjom, mam jedzenie, prawda? Z tą pogodą bym może się powstrzymał, nie jestem w stanie kontrolować pogody samej w sobie. - Uśmiechnął się żartobliwie. - Co nie zmienia faktu, że cóż... Żyje się inaczej, choć wymaga to wielu wyrzeczeń. Jak myślisz, ile lat zajęło mi opanowanie sztuki na tyle, bym mógł sobie pozwolić na coś takiego? I może dzięki temu zrozumiesz, dlaczego nie byłaś w stanie mi nic zaproponować w ramach podziękowania. Mój świat, a twój, to coś zupełnie innego. Właśnie ze względu na to jakie mam opcje. Jaki skarb tego świata mógłby mieć dla mnie znaczenie, skoro wszystko czego potrzebuję, mam na skinienie ręki? Skoro jednym słowem mogę zostać królem? Naprawdę jest niewiele istot, które są silniejsze na tym świecie. Smoki, kilku innych czarodziei. I to tak naprawdę wszyscy. Dlatego nie przykładam takiej wagi do świecidełek Vittorio. Nie mają dla mnie żadnej wartości. Mało co ma jakąkolwiek wartość. - Pod koniec wypowiedzi uśmiech powoli zaczął znikać, aż wraz z ostatnim dźwiękiem, zniknął całkowicie. Ton głosu też z radosnego przeradzał się w coraz bardziej poważny, smętny... Westchnął cicho i posłał jej delikatny uśmiech. To się rozgadał... Cóż, pytanie może było banalne, ale to nie znaczyło, że miał na nie prostą odpowiedź... Miał nadzieję, że wyczerpał temat, choć szczerze, nie miał nic przeciwko rozmowie o tym, ba, jeśli ta chciała jeszcze porozmawiać, mogła w jego oczach dostrzec nutkę rozbawienia i zaciekawienia. Tak, jego oczy mówiły, że to była przyjemna rozmowa... Tyle tylko, że nie miał specjalnie czasu kontynuować jej, bo zaraz musiał odpowiadać na kolejne pytanie, tym razem związane z ich wyprawą. Nabrał powietrza głęboko do płuc i z cichym westchnięciem, zaczął kolejny monolog.
- Jak bogaty? Nie wszyscy patrzą na życie tak samo jak ja, w końcu jedne z najpotężniejszych istot na tym świecie lubują się w gromadzeniu bogactw. Toteż wyobraź sobie jakie skarby mógł mieć potężny mag, który stworzył sobie loch w górach. I dlaczego go stworzył... Trudno mi powiedzieć dokładnie, poznałem go w czasach kiedy... Kiedy nie rozmawiałem z nikim, o ile nie potrzebowałem konkretnych informacji. Ale biorąc pod uwagę kogo on znał i czym się zajmował, większość ludzi nie musiałaby się martwić o pieniądze do końca swojego życia, jak nie dłużej... Choć to też zapewne zależy, komu zostaną owe przedmioty sprzedane... - Cóż, tym razem nie wyszło tak długo jak się spodziewał, ale co miał powiedzieć? Że nie miał bladego pojęcia co mogli tam znaleźć? Naprawdę żałował, iż nie poznał go lepiej, ale był wtedy tylko marionetką, kimś, kogo nie obchodziło nic, poza jej głosem... Choć może i dobrze się stało? Gdyby wiedział, mógłby nigdy tak naprawdę nie wyrwać się z jej łańcuchów... Uśmiechnął się pod nosem na tą myśl, po czym spojrzał na Latro i Haresa, chcąc się upewnić, że odpowiedz ich satysfakcjonowała.
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Choć jego odpowiedź była wyczerpująca, zrodziło się w niej tak wiele pytań, na które Vittoria nie mogła odpowiedzieć. Tak wiele pytań, na które odpowiedzi Alantar jej nie udzielił, choć przecież sam je zadał. "Jak wiele lat mu to zajęło?", "Co ma dla niego prawdziwą wartość?"
Skąd mogła to wiedzieć? Albo, co najważniejsze, jak mogła się tego dowiedzieć osoba, która nie posiada zmysłu magicznego? Która nigdy nie rzucała zaklęć i która nie ma pojęcia, jak wiele można się tego nauczyć w danym czasie?
Latro wiedziała jednak, że to zależy również od człowieka. Jedni są bardziej wyczuleni, inni mniej. A, dajmy na to, taki czarodziej? Jak wielkie predyspozycje on posiadał, przynależąc do jednej z najpotężniejszych ras? Oczywiście, sam talent jeszcze nie dawał mu wszystkiego. Nie powinien. W takim razie jak wiele czasu zajęło mu osiągnięcie takiego poziomu? Na tyle dużego, by nawet Hares, pomimo słabego zmysłu magicznego, przebywając w obecności Alantara mógł poczuć, jak dostaje gęsiej skórki, a sierść na jego ogonie staje dęba? Choć oczywiście zdarzało się to tylko wtedy, gdy tamten czarował.
Cóż... może pomyśli nad tym innym razem. Na tą chwilę postanowiła skupić się na kolejnej, w miarę wyczerpującej wypowiedzi, choć, szczerze mówiąc, nie miała z niej już tyle satysfakcji. Spodziewała się odpowiedzi... bardziej konkretnej. Z tej natomiast wyczytała jedynie "nie mam bladego pojęcia", co już samo w sobie wydało jej się niemałą kpiną. Co prawda Alantar nie wspomniał wcześniej o tym, jak wiele można tam znaleźć, jednak... powiedział, że będą mogli zgarnąć "wszystko inne", a skoro tak, to jednak coś tam będzie. Musi być.
Zarówno Hares jak i Latro przybrali obojętne miny. Elfka przysunęła się bliżej ognia, natomiast kotołak odłożył nóż, a po chwili delikatnie się uśmiechnął.
- Skończyłem. - Przerwał ciszę i zrobił sobie krótką przerwę. Po chwili znowu wziął się do pracy, choć tym razem przystąpił do patroszenia.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Owszem, nie odpowiedział dokładnie... Nie zamierzał. Czasami trzeba było zostawić cześć odpowiedzi w tajemnicy, choćby po to by rozmówca musiał się choć trochę zastanowić nad odpowiedzią... Jednak w tym momencie nie to było ważne. Ich reakcja na jego następne słowa była bezcenna. Szczerze nie spodziewał się, że tak bardzo pokażą po sobie jak mało interesujące było jego tłumaczenie. Roześmiał się, szczerym, radosnym śmiechem, spoglądając na nich z iskierką rozbawienia w oczach.
- Naprawdę liczyliście na dokładną odpowiedź? - Spojrzał na elfkę i kotołaka kręcąc lekko głową.
- I co to za miny? Mogę wam obiecać, jeśli jego szczątki dalej tam są, znajdziecie kilka magicznych świecidełek. Może nie tak potężnych jak to - wskazał swój kolczyk - ale dobrze wiecie za ile można takowe sprzedać prawda? Grymuary, księgi prawiące o różnych technikach... Rzeczy które młodzi magowie czy czarodzieje poszukują z wielkim zapałem. Nie sądzę abyśmy znaleźli tam skarbiec niczym w leżu smoka, ale naprawdę sądzicie, że lepiej było by napaść zwykłą karawanę? Szczególnie, że tutaj nie będziecie musieli się ukrywać ze sposobem w jaki zdobyliście te przedmioty, nikt nie będzie słyszał o ostatnim napadzie, przez co o wiele łatwiej będzie upłynnić towar po rynkowej cenie.
Uśmiechnął się szczerze. Czasami nie pojmował dlaczego niektórzy nie patrzyli na wszystko z dystansem, nie potrafili dostrzec całości obrazu... Może to wychowanie? A może po prostu perspektywa lat? Znowu pokręcił lekko głową i parsknął cicho.
- A jeśli nic z tego nie wyjdzie, sam wam to wynagrodzę - dodał na koniec, coby nieco podratować nastrój.
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Siedzieli cicho, może nieco zakłopotani z powodu wysunięcia zbyt pochopnych wniosków. Choć Alantar nie wiedział, jak wiele mogą tam znaleźć, to Vittoria zauważyła, z jaką pewnością wypowiadał się na temat pozostawionych tam skarbów. Spojrzała na Haresa, posyłając mu chciwy uśmieszek "Nie wrócimy z pustymi rękoma...". Gdy jednak czarodziej wspomniał o "upłynnianiu towaru", Latro cicho się zaśmiała. "Dobrze kombinuje"
- W porządku czarodzieju, przystanę na taki układ. Skoroś taki pewny, to warto chociaż sprawdzić, nie? - Popatrzyła na kotołaka. - Nawet, jeżeli od tych magicznych świecidełek nie będzie biła zbyt potężna magia, to i tak niejeden zechce je posiąść. - Uśmiechnęła się na samą myśl o tym, że Alantar ich potrzebuje. Pomimo tego, że jego celem nie było gromadzenie bogactw, to zaoferowanie nagrody zaskoczyło bandytkę wystarczająco mocno, by ta spojrzała mu prosto w oczy, doszukując się kłamstwa bądź kiepskiego żartu. Gdy jednak niczego takiego nie dostrzegła, westchnęła marzycielsko.
Ognisko było już spore. Płomienie rozrosły się, a gdy elfka zdołała poczuć bijące od niego silne ciepło, przypomniała sobie o nadchodzącej kolacji.
- Jak ci idzie? - Rzecz nie w tym, że nie mogła się powstrzymać. O dziwo głód nie doskwierał jej zbyt mocno po tym szalonym dniu, lecz zauważyła, że praca Haresa dobiega końca, toteż wystarczyłoby już tylko rzucić mięso na (przygotowany wcześniej) ruszt i niech się piecze!
- Już prawie... - rzekłszy to, wyrzucił niejadalną część, a dobre mięso odłożył na bok. Sapnął głęboko z ulgą. - Nigdy nie lubiłem tego robić. - Chwilę potem ułożył tuszki i inne jadalne królicze fragmenty na ruszcie, a za moment przysiadł się do kompanów, pocierając ręce z zimna. Na tą chwilę przydałaby mu się chociaż koszula... Mężczyzna oplótł się ogonem wokół brzucha i skulił uszy.
- Jeżeli o mnie chodzi - odezwał się - to chętnie bym się wybrał do tej opuszczonej siedziby maga. To by było... coś nowego, poza tym ostatnio niezbyt dobrze nam się powodziło, szefie. - Zwrócił się do Vittorii, a w jego głosie dało się usłyszeć nutkę goryczy.
- Wiem, wiem, to przez to, że obraliśmy złą trasę... Eh, daliśmy się wykiwać. - Westchnęła przeciągle i przyłożyła dłoń do twarzy, wciąż myśląc o porażce sprzed tygodnia, kiedy to zamiast na poborcę podatków, trafili na jakiegoś... oszusta bez grosza przy duszy. Jego los został oczywiście przesądzony, lecz to nie zmieniło faktu, że prawdziwy cel Latro i jej bandy pojechał okrężną drogą i zdołał im się wyrwać. To była stara sztuczka... dobrze bandytce znana, lecz mimo to nie udało jej się tego uniknąć. Nie tym razem. "Okantowali kanciarzy... cóż za ironia."
Przez jakiś czas nie odzywali się, lecz po przemyśleniu całej sytuacji, bandytka doszła do wniosku, że nie warto tego rozgrzebywać.
- No nic. Było, minęło. - Wysiliła się na uśmiech i wpatrywała się w swoich towarzyszy raz po raz, z czasem szczerząc się coraz szerzej i coraz szczerzej. - Zapewne wraz z naszą małą eskapadą powrócą nam dobre humory.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Może i nigdy nie był rozbójnikiem, ale doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak takie grupy działają, nie bez powodu w końcu wspomniał o tym... Dlatego też uśmiechnął się delikatnie słysząc jej cichy śmiech, jak i odpowiedź. Najwyraźniej wyszedł z nieprzyjemnej sytuacji i nieco odbudował ducha wyprawy... I dobrze, szczerze wolał, by ci podchodzili do tego z jakimkolwiek zapałem, dawało mu to spokój umysłu, mimo wszystko byli bandytami, nie mógł im zaufać całkowicie... Nie jeśli miał dotrzymać obietnicy i powstrzymać się od czytania w ich umysłach... Jasny cel i wizja zarobku powinny im wystarczyć. Kolejne ich słowa uspokoiły go jeszcze bardziej. Skoro ostatnio nie powodziło im się najlepiej, wizja łatwego zysku musiała być naprawdę kusząca. Westchnął cicho, prawnie niedosłyszalnie, po czym spojrzał po kotołaku i elfce, uświadamiając coś sobie. Szczerze gdyby nie reakcja Haresa, zapewne nie zwróciłby uwagi na chłód. Tym razem westchnął nieco głośniej, zaczynało być ciemno i szukanie odpowiednich roślin, z których mógłby stworzyć tkaninę byłoby trudne...
- Zaczyna być zimno, co? - mruknął spokojnie.
- Po drodze powinniśmy trafić na wioskę, coś się dla ciebie znajdzie, a na tą chwilę mam tylko jedno rozwiązanie - dodał, po czym przymknął oczy, skupiając się na tym, by stworzyć warstwę ciepłego powietrza na futrze kotołaka. Po chwili ten mógł poczuć rozchodzące się po jego ciele ciepło, a Alantar ze spokojem otworzył oczy. Właśnie w tym momencie mogli dostrzec zmęczenie na jego twarzy. Zaklęcie może i było proste, ale czarodziej od dawna nie używał magii tak dużo jak dzisiaj, toteż zaczynał czuć skutki tego. Szczególnie, że dodatkowo większość wieczoru spędzili w podróży... Po raz kolejny westchnął cicho.
- Jeśli i tobie jest zimno, mogę zrobić to samo co dla Haresa - mruknął w stronę Latro, po czym z delikatnym uśmiechem zdjął królika z rusztu i zaczął spokojnie pochłaniać mięso. Nie była to wykwintna potrawa, brakowało jej ziół, czy choćby odpowiedniego przygotowania, ale szczerze przyzwyczaił się. Nie miał co wybrzydzać, w końcu lepsze to niż korzonki, prawda?
- Mam nadzieję, że powrócą - rzucił jeszcze z delikatnym uśmiechem na ostatnie słowa elfki, po czym na powrót skupił się na króliku...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

- Tak. Jak zwykle o tej porze. - Kotołak nieco się skrzywił. Oboje przypuszczali, że dotrą do kryjówki wcześniej, więc nie byli zbytnio przygotowani na obozowanie w lesie ani tym bardziej na (zapewne) kilkudniową wyprawę... co nie znaczy, że nie mogli niczego wykombinować. Nim jednak Haresowi wpadł do głowy jakikolwiek pomysł, Alantar zdołał wyczarować... całkiem ciekawą opcję.
- Dzięki. - Wyszczerzył białe kiełki w szerokim uśmiechu, a gdy po chwili zwrócił większą uwagę na okalające go powietrze, wpadła mu do głowy pewna myśl. - Wykorzystałeś do tego magię ognia, prawda? - Zmiennokształtny poznał już niejedną osobę posługującą się tym typem magii, toteż przypuszczał, że użycie jej w taki sposób byłoby całkiem możliwe. Poza tym jaka inna arkana pozwalałaby na zmianę temperatury? Kotołak nie był zbyt dobry w te klocki. Ba, nie potrafił wymienić połowy wszystkich rodzajów magii, ale nawet jemu pewne informacje obiły się o uszy.
Latro uprzejmie uśmiechnęła się na słowa czarodzieja, lecz pokręciła głową.
- Nie wątpię, że mógłbyś to zrobić, jednak ja zadowolę się ciepłem bijącym z prawdziwego ognia, a nie z magii. - Tym bardziej, że dostrzegła zmęczenie na jego twarzy i nie chciała zbytnio przemęczać mężczyzny. W końcu czekała ich wyprawa, co prawda niewielka, ale jednak, toteż elfka wolała, żeby zachował energię na coś... ważniejszego.
Wszyscy trzej ściągnęli z rusztu po króliku, lecz tylko Hares nie wziął się od razu do pałaszowania mięsa. I choć ślinka mu ciekła na myśl o cudnym zapachu, to jedynie dmuchał strumieniami zimnego powietrza na gorący posiłek. Ale co innego mógł zrobić? Koty mają, niestety, delikatne podniebienia. Gdy jednak odczekał na tyle długo, aby móc stwierdzić, że jedzenie sprawi mu większą przyjemność niż ból, niezwykle szybko i, jak to się mawia, niechlujnie zaczął pochłaniać mięso. Nie było to jednak nic dziwnego, w końcu minęło wiele godzin od ostatniego posiłku.
- Czy musisz tak mlaskać? - warknęła na niego niespodziewanie elfka, będąc już u kresu cierpliwości. Albo przynajmniej tak można było sądzić, zważywszy na szorstki ton jej głosu. Kotołak jednak rozpoznał w tym coś innego, a mianowicie początek komicznych przekomarzanek między ich dwójką, więc jedyne, co zrobił to wzruszył ramionami i z pełnymi ustami odparł:
- Sami swoi. - Nie minął moment, a z jego gardła wydobyło się głośne "gulp" oznajmiające, iż właśnie przełknął spory kawałek mięsa. Po chwili zwrócił głowę ku bandytce i uśmiechnął się. Latro natomiast prychnęła z udawaną wyższością i pstryknęła go w czoło.
- To samo powiedziałbyś na bogatej uczcie, w pobliżu arystokratów i ważnych osobistości? - Spojrzała na niego, a jej oczy wyrażały powagę. Hares nie miał już pewności, co w tamtym momencie działo się w jej głowie, toteż przez chwilę zamyślił się. Mimo wszystko wybrał jednak poprawną odpowiedź, a dało się to zauważyć po jej następnej reakcji.
- Tam byłbym zapewne najkulturalniejszą osobą. - I na te słowa oboje się gromko roześmiali.
Gdy już skończyli jeść, Hares poklepał się po brzuchu i beknął. Vittoria jednak zmarszczyła brwi i trąciła go w ramię.
- Nie przeginaj.
- Wybacz. - Posłał jej przepraszające spojrzenie i ziewnął głęboko. Po chwili Latro wstała i oznajmiła, że uda się na spoczynek. Hares uczynił podobnie i od razu poszedł w kierunku szałasu, natomiast elfka tuż przed tym pomyślała... że będzie lepiej, jeżeli ubezpieczy ich na wszelki wypadek.
Podeszła do jednego z drzew, na którym siedziało stworzenie wydające bardzo charakterystyczne dla swojego gatunku dźwięki. Sowa z brązowym futerkiem bacznie obserwowała nadchodzącą istotę, lecz uspokoiła się wyczuwając, że Vittoria nie ma złych intencji. Gdy kobieta podeszła nieco bliżej, ptak wzbił się w powietrze, a za moment usiadł na jej ramieniu.
- "Jeśli coś się zbliży, poinformuj mnie o tym." - Elfka wydała mu polecenie, lecz to, co później usłyszała, dość mocno ją zaskoczyło. Sowa zwróciła głowę ku bandytce i wpatrywała się prosto w jej błękitne oczy.
- "Mam spełnić prośbę... czy wyświadczyć przysługę?"
Latro, pomimo lekkiej konsternacji, odwzajemniła to zimne, przeszywające spojrzenie, by kolejno odetchnąć i uśmiechnąć się cynicznie.
- "Jeżeli dobrze się spiszesz, wynagrodzę ci to."
Po zrozumieniu słów elfki i udanej pertraktacji, stworzenie odleciało na swoje dawne miejsce. Oplotło wzrokiem polanę i wróciło do wydawania odgłosów huczenia, choć tym razem były znacznie czujniejsze. Vittoria natomiast jedynie się odwróciła i skierowała do szałasu.
"To ci dopiero pazerne zwierzę..."
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Czarodziej delikatnie uśmiechnął się na słowa kotołaka. Cóż, chociaż jedna osoba znała się w jakimś stopniu na magii...
- Owszem, rozgrzałem powietrze wokół ciebie. Choć tak jak mogę podnieść temperaturę, potrafię ją obniżyć. Przydaje się niezmiernie podczas podróży przez pustynie czy w trakcie upalnych dni. - Szczerze, całkiem często korzystał z tego typu magii, czasami nawet prawie że nieświadomie. Mimo wszystko cenił sobie wygodę, choćby tak drobną... Zaraz potem posłał delikatny uśmiech w stronę Latro. Spodziewał się tych słów, ale warto było zapytać. Westchnął w myślach, niektórzy naprawdę potrafili znieść wiele tylko poprzez bycie upartym niczym osioł... Z jednej strony rozumiał ich, tego typu osoby były dumne z tego, że radzą sobie same, ale z drugiej, za rzadko polegały na innych... Parsknął cicho i pokręcił głową lekko. O czym on myślał? Chyba jednak był hipokrytą, w końcu kiedy to polegał na innych? Nawet teraz trudno było mówić o tym, jedyne co robił to zwiększał swoje szanse, wykorzystywał tą dwójkę do swoich celów, nawet jeśli proponował im zapłatę za ich trudy... Cóż poradzić? Nie zastanawiając się więcej, wgryzł się po raz kolejny w królicze mięso, wsłuchując się w rozmowę kotołaka z elfką. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Kiedy ostatni raz był w stanie tak rozmawiać z kimś? Zapewne w ich wieku... Może dlatego też milczał, nie wtrącał się w ich przekomarzanki. Ba! Nie bardzo reagował, nie licząc właśnie tego delikatnego uśmiechu. Tak też pozostał w owej ciszy aż do momentu, gdy wszyscy skończyli, a Latro poszła na spoczynek, za którą zaraz to podążył jej podwładny.
- Bandyci prawda? - mruknął sam do siebie, gdy kobieta skończyła rozmawiać z sową. Ciekaw był jakim cudem, mimo faktu, że zajmowali się napadami czy zabójstwami, pozostawali tak otwarci, pełni życia... Miło było zobaczyć coś takiego, choćby tylko przez kilka najbliższych dni. Odetchnął głęboko i spojrzał na dwójkę, która już znajdowała się w szałasie, zapewne zasypiając ze spokojem, kiedy przypomniał sobie, że elfka coś zrobiła z sową... Odnalazł ją wzrokiem, po czym zamknął jej umysł w żelaznym uścisku. Zwierzęta często miały pogmatwane myśli, proste, niezrozumiałe dla ludzi, ale Alantar nie był też zwykłym człowiekiem, a swoją sztukę opanował jak mało kto. I o ile Latro po prostu rozmawiała z sową, on władał jej świadomością... Choć tak naprawdę chciał się tylko dowiedzieć o czym ta rozmawiała z nocnym drapieżnikiem, toteż gdy tylko wyrwał tą wiadomość z jej umysłu, wypuścił ją ze swych szponów i parsknął cicho, zaś sowa, cóż, przez chwilę walczyła z nieodpartą chęcią ucieczki, po czym uznała, że jednak pozostanie na swoim stanowisku, oczekując nagrody od elfki. W końcu nie była na tyle inteligentnym stworzeniem, by wiedzieć dokładnie co się z nią stało, a jedynie jej instynkt mówił jej, iż coś przez chwilę było nie do końca tak, jak powinno. Zwykle to wystarczało, by spłoszyć istotkę, ale nie, gdy ta miała konkretny cel... Tutaj trudno było zobaczyć różnicę między ludźmi... Ci również mając cel byli w stanie zwalczyć pierwotny strach przed nieznanym i brnąć do przodu... Mężczyzna przeciągnął się leniwie, po czym po raz ostatni tego wieczoru jego stalowa wola zaczęła naginać świat do jego woli, tym razem kształtując ogień, który płonął w ognisku, tak by ten nie zgasł, dając im tą odrobinę ciepła, po czym z cichym westchnięciem samemu ruszył do szałasu, gdzie ułożył się wygodnie na plecach i bez słowa zasnął.
Noc upłynęła bez większych problemów, zwierzęta zwykle nie zbliżały się szczególnie do ognia, toteż cała trójka mogła zaznać błogiego spokoju. Odgłosy lasu wręcz koiły, a i posłania wydawały się nad wyraz wygodne, jak na warunki w jakich się znajdowali... Istna sielanka... A jednak mimo tego faktu, Alantar otworzył oczy wraz z pierwszym blaskiem słońca, rozpościerającym się na niebie. Uśmiechnął się lekko i wstał na spokojnie, by zaraz przeciągnąć się leniwie, ziewając jednocześnie. Poranek był zdecydowanie rześki. Ba! Może nawet nieco za chłodny, choć czarodziejowi osobiście to nie przeszkadzało, z delikatnym uśmiechem na twarzy pstryknął palcami, a ogień, który utrzymywał się całą noc w jednej chwili zgasł. Jakby zapominając, że dopiero co się przeciągał, zrobił to po raz kolejny, po czym usiadł na stworzonym przez niego "stołku" czekając aż reszta się obudzi. Mając chwilę czasu, przymknął oczy i skupił się na dalszej okolicy, spoglądając z góry na ich drogę. Gdzie była ta wioska? Niektórzy myśleli, że Alantar zna geografię Alaranii na pamięć, kiedy w rzeczywistości, przy odrobinie skupienia, mógł spojrzeć na sporą część krainy wewnętrznym okiem...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Bandyci zbudzili się niedługo po czarodzieju. Latro zerwała się niemal od razu i energicznym krokiem ruszyła na spotkanie ze swoim nocnym informatorem. Hares wstał niechętnie, by za moment leniwie się przeciągnąć i przetrzeć dłońmi oczy. Powoli wyszedł z szałasu i uśmiechnął się, witając nowy dzień. Promienie słońca nieustępliwie przebijały się przez konary drzew, czyniąc ten poranek cieplejszym, a samego kotołaka żywszym i chętniejszym do dalszej drogi. Mężczyzna nieśpiesznie podszedł do Alantara i posłał mu dziarski uśmiech.
- Dzieńdoberek! - odezwał się skwapliwie, by po chwili usiąść i wszcząć rozmowę. - Wyglądasz dzisiaj lepiej. Wróciłeś już do pełni sił? - zapytał, jakby od niechcenia, lecz w rzeczywistości wyczekiwał odpowiedzi czarodzieja. Przydatna bowiem była każda informacja, każdy szczegół. Jak wiele odpoczynku potrzebował taki mag, by jego energia się odnowiła? Kotołak nie należał do naiwniaków... choć czasami mógł sprawiać takie wrażenie. Wiedział, że osoby władające magią potrafią być jak wrzód na tyłku. Nie dość, że posiadają wielką moc, to najczęściej są z nich przebiegłe skurczybyki. Dlatego też podchodził do nich z większą rezerwą. I z tego samego powodu wolał znać ich słabe punkty, a także odkryć wszystkie asy w rękawie... o ile jakiekolwiek mieli. W tym wypadku jednak to pytanie nie było spowodowane tylko nieufnością kotołaka. Co prawda wciąż chował urazę spowodowaną pewnym zajściem z minionego dnia, lecz na chwilę obecną nie byli wrogami i wolał znać mniej-więcej próg jego wytrzymałości.
Latro w tym czasie rozglądała się za zwierzęciem, stojąc w pobliżu drzew. Nie znalazła go jednak tam, gdzie przesiadywało uprzedniego wieczoru, toteż zdziwiła się i jednocześnie przeklęła pod nosem. Obróciła się, ale gdy już miała zamiar pójść, usłyszała pohukiwanie oraz trzepot ciężkich skrzydeł. Skierowała głowę w stronę odgłosów, by za moment wystawić ramię, dając sowie miejsce do przycupnięcia.
- "Jakieś wieści?"
- "Żadnych. Noc była spokojna, a w pobliżu nie kręciły się drapieżniki, mogące wam zaszkodzić." - Sowa zahuczała i rozwinęła skrzydła. Machnęła nimi parę razy, a po chwili je złożyła. "Coś mi się chyba należy za to czuwanie?"
- "Nie sądzę." - Spojrzała jej prosto w oczy. - "Nie działo się nic specjalnego, a parę rundek wte i wewte wyjdzie ci tylko na zdrowie, tak więc masz już swoją nagrodę."
- "Żartujesz sobie ze mnie?!" - Ptak zaskrzeczał i przysunął się bliżej głowy elfki, chcąc sprawić, aby ta poczuła zagrożenie. - "Nie obijam się! Cała noc zeszła mi na obserwowaniu zarówno gruntu jak i nieba!" - Odwzajemnił chłodne spojrzenie, nie dając za wygraną. - "Phi! Wiedząc, że tak to z tobą będzie, chętnie zwołałbym na waszą małą polankę wygłodniałe sępy, które jeszcze tej nocy przelatywały nad Mglistym Wąwozem."
Słysząc to, Latro nagle się ożywiła. - "Skąd wiesz, że przelatywały?"
- "Mam swoje kontakty." - Stworzenie prychnęło i ponownie rozłożyło skrzydła, szykując się tym razem do lotu. Widząc to, Vittoria omal nie krzyknęła:
- "Poczekaj! Spokojnie, nie musisz się nigdzie śpieszyć." - Uśmiechnęła się szeroko i puściła jej oczko. "Źle cię wcześniej oceniłam. Dobrze się spisałaś i pragnę ci to wynagrodzić." - Kobieta przymknęła oczy i wytężyła zmysły. Nastawiła uszy, wsłuchując się w odgłosy przyrody, a gdy wyłapała odpowiedni dźwięk - cichy, krótki pisk - przejrzała na nowo, by po chwili unieść nogę i szybkim, zdecydowanym ruchem... zadeptać przebiegającą w pobliżu polną myszkę. Elfka podniosła truchło za ogon, a za moment pomachała nim parę razy przed oczyma nocnego drapieżnika. - "Tyle wystarczy, jak mniemam?"
Sowa wyrwała jej mięso dziobem i odsunęła się, tym razem przystając na jej nadgarstku. Latro natomiast uśmiechnęła się znacznie szerzej.
- "W przyszłości liczę na udaną współpracę."
- "Nie można było tak od razu?" - Poprawiła w dziobie myszkę i zahuczała, tym razem na pożegnanie. - "Bandyci... zawsze tacy sami"
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Skinął głową słysząc słowa kotołaka, po czym parsknął cicho, spoglądając na niego z rozbawieniem w oczach. Mimo całego tego miłego charakterku, Hares był ostrożną osobą, skwapliwie badającą sytuację... Ciekawa kombinacja, mało kto spodziewał się po kimś takim czegoś takiego. Ale zapewne właśnie dlatego był jaki był.
- Owszem, wystarczy mi chwila odpoczynku. Choć na twoim miejscu bym się specjalnie tym nie martwił, nie każdy smok byłby w stanie poradzić sobie z mną. - Pod koniec jego wypowiedzi kotowaty mógł zobaczyć niebezpieczny uśmiech, który pojawił się, by od razu zniknąć. Nie bez powodu stworzył swój kolczyk, który utrzymywał w sobie spore pokłady mocy, na wypadek gdyby Alantar był zbyt zmęczony, by naginać magię, która go otaczała. Ale o tym przecież nie musiał wspominać, prawda? Hares może i próbował wyciągnąć z niego co ciekawsze informacje, ale czarodziej nie zamierzał mówić nic ponad to, co mogłoby wpłynąć na ich współpracę. Nie miał władzy nad nimi, ba, nawet nie sprawdził ich dokładnie, więc nie mógł im zaufać na tyle, by dzielić się swoimi sekretami... Tak samo jak oni...
- Przed południem powinniśmy dotrzeć do małego miasteczka, tam też zaopatrzymy się i ruszymy już ku głównemu celowi - rzucił głośniej, gdy elfka uraczyła ptaszysko złapanym gryzoniem.
- Mam nadzieję, że do tego czasu wytrzymacie bez posiłku - dodał z delikatnym uśmiechem. Z tego co się domyślał, musieli być przyzwyczajeni do niezbyt ciekawych warunków, śledzenie karawan, czy nawet pojedynczych kupców czasami wymagało wędrówki przez wiele dni, a zbyt duże zapasy prowiantu tylko by ich spowalniały. Oczywiście w razie czego miał jeszcze jednego asa w rękawie, ale wolał nie pokazywać im za dużo. I tak widzieli już sporo tego do czego był zdolny. Większość istot widząc tyle, zapewne byłaby już martwa u jego stóp... I z tą myślą krążącą po jego umyśle, westchnął cicho i sięgnął do kaletki u swego pasa, by wyciągnąć z niej drobną, misternie zdobioną fajkę oraz mieszek z tytoniem, który też zaraz upchnął wprawnie do owej fajki i odpalił pstryknięciem palców, zaciągając się mocno, a następnie wypuszczając strużkę dymu, która zaczęła formować się w niewielkiego smoka, który to poszybował w dal... Z delikatnym uśmiechem na twarzy spojrzał na kotołaka.
- Próbowałeś kiedyś tytoniu? - Szczere, nic nie znaczące pytanie, ale z racji, iż nie był to zbyt powszechny towar w Alarnii, warto było spytać jeśli chciało się podtrzymać pozory rozmowy. Przy okazji mógł też dać upust swojej ciekawości, a może pokazać coś nowego?
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

- Oczywiście... smok. - Nie był pewien, czy czarodziej jedynie żartował, ale uśmiechnął się. Nawet, jeśli ten grymas mówił coś w stylu "obym nie pożałował tej znajomości".
- Wytrzymamy bez problemu. - Odparł, wygrzebując pazurem wczorajszego królika spomiędzy zębów. - Co najwyżej złapię sobie jakiegoś wróbelka. - Kotołak roześmiał się donośnie... jak gdyby to był żart.
Słysząc kroki elfki, odwrócił głowę. Na jej twarzy dało się dostrzec drobny uśmiech, może nic nieznaczący, a może wywołany zdarzeniem, które miało miejsce tuż przed chwilą? Poniekąd pozyskała nowe źródło informacji. Tanie, a zarazem skuteczne i niemal nie do wykrycia. No bo kto podejrzewałby o cokolwiek sowę? Co prawda czujną i ciekawską, lecz wciąż uznawaną za bezrozumne ptaszysko... Choć oczywiście nie przez elfy. Znaczy... nie przez wszystkie. Co poniektóre miały głowę na karku i chętnie korzystały ze swojego daru porozumiewania się ze zwierzętami. Tak samo, jak Latro.
- Oj, czego to ja nie próbowałem? - Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał w dal, przypominając sobie stare, zdawałoby się, że zamierzchłe czasy. - Pamiętasz jeszcze, szefie? - Zerknął na nią, a jego mina przybrała głupkowaty wyraz.
- Jak mogłabym zapomnieć? - Dosiadła się i skrzyżowała ramiona, bardziej z przyzwyczajenia niż z zimna. - Swego czasu zajmował się nielegalnym przemytem. - Oznajmiła Alantarowi z dumą w głosie. - To było... wiele lat temu. - Nie chciało jej się dokładnie liczyć, choć to i tak nie miało większego znaczenia.
- Poznaliśmy się w Rododendroni, gdzie szmuglowałem magiczne przedmioty i księgi. Byłem całkiem niezły w tej robocie i ani myślałem o porzuceniu jej. Czekał mnie dobry zarobek, na który ciężko pracowałem. - Westchnął i podparł głowę na ręce. - Niestety, przeliczyłem się. Już myślałem, że strażnicy odkryją kontrabandę, lecz wtem pojawił się mój wybawca! - Hares znacząco wskazał na Vittorię, która chwilę po tym parsknęła śmiechem.
- Nie mogłam przejść obojętnie koło przestępcy w tarapatach. Zobaczyłam w tobie potencjał, który w więzieniu mógł się zwyczajnie zmarnować. - Puściła mu oczko i zaczepnie szturchnęła go w ramię.
- Odwróciłaś uwagę żołdaków z pomocą swojego wilczura. Grałaś na czas, choć nie wiedziałaś czy można mi zaufać.
- Zdałam się na instynkt. Teraz powiedz: czy kiedykolwiek mnie zawiódł?
Kotołak uśmiechnął się nieznacznie, choć w jego oczach dało się dostrzec coś w rodzaju podziwu.
- Skądże.

Po jakimś czasie Latro wstała, poprawiła broń u pasa i rzekła:
- Dobra, ludziska! Pora podnieść te nasze leniwe tyłki, bo kiedyś w końcu trzeba wyruszyć!
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Tym razem czarodziej nie żartował, znał siebie i swoje możliwości, to co robił swego czasu utwierdzało go w przekonaniu że niewiele istot na tym świecie miało szansę przeżyć. To co Hares z Latro widzieli było jedynie niewielkim skrawkiem jego umiejętności. Utrzymywanie swojej drugiej strony nie było tak łatwe i pochłaniało całkiem sporo jego sił, choć kiedy pozwalał sobie na nie przejmowanie się czymś takim, cóż, wtedy mało co było w stanie go zatrzymać... Tyle że w tym momencie został by z niczym... Wzdychając cicho wrócił myślami do rozmowy i uśmiechnął się lekko, zaciągnął po raz kolejny, po czym zakręcił fajką w palcach i wyciągnął w stronę kotołaka.
- Magiczne przedmioty? Sam je oceniałeś czy miałeś kogoś kto robił to za ciebie? - Wtrącił się gdy kotołak westchnął, po czym wysłuchał reszty opowieści, uśmiechając się delikatnie.
- Ciekawa historia... Aż szkoda że gdy ja przeliczyłem się z swoimi umiejętnościami, w pobliżu nie było chytrej elfki skorej mi pomóc. - Rzucił z zawadiackim uśmiechem, śmiejąc się cicho. Cóż, niektórzy mieli w życiu więcej szczęścia niż on... Parsknął cicho i odebrał fajkę od kotołaka, po czym zaciągnął się po raz kolejny, beztrosko odchylając się na siedzeniu by spojrzeć prosto na niebo.
Na słowa elfki uśmiechnął się po raz kolejny, spoglądając na nią z delikatnym rozbawieniem. Kiedy to ktoś rzucał w jego stronę "rozkazami"? Choć, w gruncie rzeczy miała rację, należało się zbierać.
- Ano... - Mruknął spokojnie, po czym przyklęknął, dotykając ziemi pod nimi jedną ręką. Przymknął oczy i skupił się, a wszystkie stworzone przez niego rzeczy zaczęły wracać do swojej pierwotnej postaci, a po chwili nie było widać śladu po ich pobycie w tym miejscu. Tak, Alantar był jednym zn niewielu czarodziejów którzy nie zamierzali zostawiać czegoś po sobie... Może dlatego że zwykle był to tylko popiół i ból? Trudno było powiedzieć... Po krótkim przedstawieniu, odetchnął cicho i powstał, by zaraz odwrócić się i ruszyć szybkim krokiem w stronę wioski którą widział w swoim umyśle.
Nie tak długo po rozpoczęciu podróży, uciążliwe leśne dróżki przemieniły się w otwarty, brukowany trakt który najwyraźniej prowadził do Aerii, choć trójka podróżujących oddalała się od miasta, za swój cel obierając sobie wioskę która robiła za ostatni postój kupców przed wkroczeniem do tętniącego życiem miasta. Tak jak czarodziej przewidział, chwilę przed południem ich oczom ukazała się wioska, a może małe miasteczko, trudno było to określić, przynajmniej Alantarowi, który rzadko kiedy zwracał uwagę na tego typu rzeczy.
- Prawie u celu... - Rzucił z delikatnym uśmiechem, po czym przystanął.
- Jak chcesz wyglądać? Zapewne i tutaj można znaleźć twój list gończy, prawda? - Mruknął spokojnie w stronę elfki, jakby było to najzwyklejsze na świecie pytanie. Często zdarzało mu się zapomnieć jak mało większość ludzi potrafiła zrobić, czy to swoimi dłońmi, czy to za pomocą magii...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Przyjął fajkę i pokiwał niedbale głową w wyrazie podziękowania. Następnie uśmiechnął się delikatnie, słysząc pytanie czarodzieja.
- Magia to nie mój konik, poza tym mam zbyt niski potencjał, żeby móc oceniać takie rzeczy. - Odparłszy, zaciągnął się mocno, po czym westchnął. - Choć nawet to ma swoje plusy. - Uśmiechnął się tajemniczo. - Dzięki temu poznałem paru typków, którzy w przyszłości okazali się dobrymi znajomymi. A jeżeli przestępce można nazwać uczciwym, to oni z pewnością tacy byli. Uczciwi wobec mnie. - Parsknął śmiechem, przez moment przypominając sobie dawne czasy. Niby nadal zajmuje się tym samym, jednak... wiele się zmieniło. Kotołak oddał fajkę Alantarowi z maleńkim wyrazem zakłopotania na twarzy. Latro jedynie wzruszyła ramionami i posłała czarnowłosemu przepraszający uśmiech.
- Może i się przeliczyłeś, ale grunt, że wyszedłeś z tego cało! - Roześmiała się, odwracając kota ogonem. Wolała już nie rozpamiętywać tak haniebnej pomyłki, jaką było porzucenie go na pastwę losu (głównie przez to, że mężczyzna może okazać się w przyszłości cennym sojusznikiem). - A to znaczy, że pomoc pewnej chytrej elfki nie była ci wcale tak potrzebna. Cóż... nie aż tak, jak w przypadku tego tutaj jegomościa. - Machnęła głową, wskazawszy na Haresa. - Ten zaledwie dwudziestoletni kociak nie miał szans, aby się ze swojej beznadziejnej sytuacji wykaraskać.
Kotołak zmarszczył brwi i spojrzał znacząco na Latro. Pominąwszy fakt, że nazwanie go "kociakiem" nieco zraniło jego dumę, miał zamiar unieść palec i odrzec: "dwudziestoczteroletni!" jednak w pewnej chwili otrząsnął się, zrozumiawszy, że to nie ma sensu. "Przecież oboje są wiekowymi istotami, które przeżyły już niejedno stulecie. Dla nich cztery lata nie zrobią żadnej różnicy."
Po jakimś czasie, gdy elfka wstała, podniósł się również jej kotowaty znajomy. Bandyci przez pewien czas przyglądali się Alantarowi oraz temu, co zdziałał za pomocą magii. Zaraz po tym już całą trójką wyruszyli w stronę wioski.
Obojgu przestępcom ta droga była oczywiście dobrze znana, jak zresztą cała okolica. Nierzadko bowiem przejeżdżają tędy kupcy i nierzadko Latro obrabiała ich z wszystkiego, co posiadali. A więc na pytanie Alantara odpowiedziała twierdząco:
- Zwłaszcza tutaj. - Spojrzała na wioskę, lekko marszcząc przy tym brwi. To oczywiście nie było jej na rękę, gdyż od jakiegoś czasu handlarze mieli przy sobie liczniejsze obstawy. Stawiało to bandytkę w niewygodnej sytuacji i musiała się znacznie bardziej wysilać, aby rabunki przebiegały pomyślnie.
Jednocześnie zastanawiała się nad poprzednim pytaniem towarzysza. Jak chciałaby wyglądać?
- Na pewno nie jak mroczna elfka. - Zaśmiała się cicho i skrzyżowała ramiona. W tym wypadku nie powinni ryzykować, że nikt ich nie rozpozna z incydentu na murze. I nie chodzi tu do końca o celowe podążanie za nimi władz miejskich, gdyż mógłby to zrobić dowolny świadek tamtego zdarzenia, kierujący się akurat w stronę pobliskiego miasteczka. - Jednak wciąż potrzebuję dobrego kamuflażu, jeśli nie lepszego. Zastanawiałam się... - Odwróciła się, zerkając na Alantara. - Czy mógłbyś upodobnić mnie do człowieka? - Uniosła wyżej brwi i wlepiła w niego przeszywające spojrzenie błękitnych oczu. - Pomijając zamaskowanie tatuaży i blizn, czy mógłbyś... zmienić kształt moich uszu? Położenie rysów twarzy? - Zamyśliła się jeszcze przez chwilę, omiatając wzrokiem rozpościerający się przed nią krajobraz. - Przypuszczam, że dobrze by było zmienić również kolor włosów. Brąz byłby chyba... najodpowiedniejszy. - Uznała, że szatyni stanowią spory procent ludności w Alaranii, toteż nie rzucałby się zbytnio w oczy.
- Alantarze - do rozmowy wtrącił się Hares - ja również czułbym się lepiej z małą metamorfozą. Tutejsi ludzie znają mnie... nas wszystkich. - Miał na myśli oczywiście członków bandy Latro. - Nawet, jeżeli szef pozostanie nierozpoznany, to żołdacy nie będą mieli wątpliwości, do czyjej paczki przynależę.
- Ma rację - zgodziła się z nim Vittoria. - Z niego mógłbyś zrobić rudzielca. - Roześmiała się, choć to, co powiedziała, nie było wcale żartem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości