Danae[Danae i okolice] Tulpomanta

Jedno z trzech elfich królestw znajdujących się w szepczącym lesie. Otoczone murami rozległe miasto wtopione w leśną gęstwinę magicznego lasu.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Danae i okolice] Tulpomanta

Post autor: Aesha »

Był ciepły i słoneczny poranek. Do domostwa Aeshy padały jasne promienie Słońca przez lekko uchylone okno. Serea chrupała krakersy z ziół i batatów, a Aesha siedziała nad notatkami dotyczącymi pewnego maga, którego miała wyśledzić.
- Lecę na zewnątrz bo chce mi się siku - zawołała wróżka gdy już zjadła ostatniego krakersa. Serea nie zostawiła nic Aeshy choć umawiały się, że się podzielą przekąskami.
- Leć jak musisz, a jak już załatwisz potrzebę, to kup mi krakersy bo wszystkie zjadłaś - odparła spokojnym tonem strażniczka do swojej małej asystentki.
- Jasne, zapomniałam zostawić cokolwiek dla ciebie, zaraz wracam! - wróżka wyfrunęła przez otwarte okno.
Aesha siedziała cicho w skupieniu analizując notatki. Wiadomo było, że w okolicach Danae szwenda się jakiś mag, oszust, a prawdopodobnie i morderca, którego trzeba możliwie najszybciej zlokalizować. Problemem jest to, że jest specem od iluzji. Od jakiegoś czasu słychać było pogłoski o rozpływających się w powietrzu bandytach, a wywiad magiczny donosi, że wszędzie w okolicy zdaje się wyczuwać Magię Pustki.
Aesha słyszała o tulpach; wysoce zaawansowanych iluzjach, które imitują żywe istoty, zwierzęta, a nawet ludzi. Jeśli dostatecznie mocno uwierzysz w mamidło, to jest ono w stanie zranić, a nawet zabić. Najlepszą obroną przed iluzjami jest brak wiary w nie. Jednak nawet to nie pomoże jeśli inni wierzą. Pojedynczy sceptyk to za mało jeśli w otoczeniu jest wielu wierzących zasilających swoją wiarą wałęsające się tu i ówdzie tulpy. Sam mag również może udawać kogoś kim nie jest.
Awatar użytkownika
Sava
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Sava »

Daeghun odszedł. Znowu. Czy zrobiła coś źle? Czy po prostu tak już musiało być... Nie wiedziała. Pierwsze dni po jego zniknięciu przeleżała w łóżku. Była zmęczona, zmęczona tymi ciągłymi odejściami i powrotami. Kiedyś może jeszcze miałaby nadzieję, ale nie teraz. Powiedział wprost, że nie wróci do miasta, a ona nie mogła zamieszkać w lesie. Miała rodzinę, dom. Nie wiedziała jeszcze co będzie robić, nie wiedziała jaką pracę znajdzie, ale nie mogła odejść do lasu. Może gdyby Daeghun ją kochał, ale było inaczej. Ona chyba też do końca nie wiedziała co do niego czuje. Tyle lat się nie widzieli. Nie dało się nadrobić wszystkiego w kilka dni. A może się dało? Tylko oni nie wiedzieli jak to zrobić...

Po trzech dniach leżenia w łóżku jej ojciec nie wytrzymał. Przyszedł do niej na poważną rozmowę. Nie zmuszał jej do niczego, nie chciał tego robić. Powiedział jej tylko, że życie płynie dalej, że nie można dawać się utopić pod warstwą zmartwień. Nie kazał jej wstać, raczej postanowił ją zmotywować do tego by sama chciała wyjść z pokoju. Czwartego dni rano zeszła na śniadanie. Nie potrafiła jednak wydusić z siebie słowa. Siedziała i dłubała w talerzu jak rozkapryszone dziecko. Przyszła do niej matka i przytuliła ją mocno. To najlepiej jej wychodziło. Poprosiła Savę by ta ubrała się i poszła na targ. Nie miała ochoty, ale nie potrafiła już odmówić. Weszła na górę i ubrała się.

Założyła błękitną sukienkę do kostek, wiązaną w talii jasnoróżowym, delikatnym pasem z tiulu. Mtak pomogła jej zawiązać duża kokardę na plecach. Rękawy sukienki były krótkie i również tiulowe w pięknym, błękitnym kolorze. Dekolt był delikatny, łódkowy. Normalnie leżał na nim wisiorek od przyjaciela, ale tego dnia coś w niej pękło. Zdjęła go i odłożyła na półkę, a zamiast niego założyła wisiorek od matki. Różowy opal w kształcie serduszka, w srebrnej oprawie i na srebrnym łańcuszku. Idealnie pasował do jej zwiewnego stroju.

Wyszła z domu z ponurą miną. Braku śmiechu na jej promiennej zwykle twarzy zupełnie do niej nie pasował. W rękach niosła wiklinowy, duży kosz. W środku leżała sakiewka z ruenami. Sava ruszyła powoli w stronę targowiska. Był ciepły poranek. Słońce świeciło mocno, a po elfim mieście już przechadzały się tłumy. Sava minęła kilka znajomych twarzy. Blady uśmiech witał znajomych, choć w głębi duszy chciało jej się płakać. Czuła się potwornie zmęczona życiem, z którym nie wiedziała co zrobić.

Weszła pomiędzy stragany, szukając znajomego piekarza, żeby kupić świeże pieczywo, ale zatrzymała się na chwilę przy młodej dziewczynie sprzedającej kwiaty. Choć tego nie planowała kupiła od niej sześć długich gałązek białych eustom. Przełożyła je sobie przez ramię i ruszyła dalej. Szybko dotarła do piekarza, który sprzedawał na targu swoje wyroby.
- Dzień dobry – odezwał się pulchny, młody mężczyzna.
- Dzień dobry – odparła Sava uśmiechając się nieznacznie.
- Co panienka taka smutna dzisiaj? - zagadywał piekarz.
- Może słodkie bułeczki na poprawę humoru, z rodzynkami? - namawiał, a Sava tylko kiwnęła głową.
- Sześć? Po dwie dla rodziców i dla ciebie? - piekarz był miłym, sympatycznym młodzieńcem, który idealnie nadawał się do sprzedawania na targu.
- Może być – odparła Sava – i chleb, ten największy.
- Oczywiście panienko – powiedział sympatyczny chłopak.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

Serea wróciła do Aeshy. Przeleciała szybko nad stołem śpiewając pod nosem i położyła krakersy na kredensie tuż przed twarzą strażniczki.
- A zaczekaj, mam resztę - wróżka rzuciła na stół woreczek - Ej zaraz co jest? Dlaczego nie brzękło? - Serea zajrzała do wnętrza woreczka i wytrzeszczyła oczy.
- Coś nie tak moja droga? - zapytała zaniepokojona miną wróżki Aesha.
- Tu miała być reszta, monety... ale one nie wypadły... przecież niosłam ostrożnie... - mamrotała wróżka.
- Może jest dziurawy? - Aesha spojrzała na sakiewkę, ale nie spostrzegła żadnej dziury - A nie, jednak nie, a dużo tam było?
Wróżka podrapała się po głowie zastanawiając się jak odpowiedzieć na pytanie, bo nie liczyła dokładnie reszty po tym jak kupiła krakersy, ale na pewno coś wkładała do woreczka.
- Nie, trochę... nie wiem co się stało, jakby pieniądze wyparowały.
Aesha zamyśliła się chwilę, a następnie zaczęła chodzić w kółko po pokoju. Następnie spojrzała na swoje notatki.
- Wyparowały, a może po prostu nigdy ich nie dostałaś? Może tych pieniędzy nigdy nie było?
- Dostałam! Widziałam, tylko nie liczyłam dokładnie, ale wkładałam do woreczka. Były ciężkie, woreczek był ciężki. Jakbym była tak wielka jak ty, to pewnie bym się zastanawiała, czy je w ogóle wkładałam. Ale jestem mała, dźwigałam ten ciężar. Jak wleciałam do domu wydawało mi się lżejsze, ale nadal nie tak lekkie jak pusty woreczek - wymamrotała Serea.
- Te pieniądze były iluzją. Zakładając, że jest tak jak mówisz - odpowiedziała Aesha - Gdy przestałaś o nich myśleć stopniowo się zdematerializowały i teraz nie pozostało już nic - dodała.
- O ja cie... - Serea wytrzeszczała oczy - Ktoś mnie oszukał!
- Tak, ale niekoniecznie ten u kogo kupiłaś krakersy. Sprawa może być znacznie bardziej skomplikowana. Poszukiwany przez nas mag prawdopodobnie wprowadził do obiegu nieistniejące pieniądze - Aesha odgarnęła włosy z twarzy i popatrzyła w oczy wróżce - Jeśli będzie nadal to robił inflacja wzrośnie. Spadnie wartość pieniądza. Chyba, że fałszywki szybko znikną, wtedy ludzie zaczną się wzajemnie posądzać o kradzież. Powstanie chaos, a on się obłowi.
- Co robimy? - zapytała Serea.
- Idziemy do miasta przepytać ludzi czy nie giną im monety. Zaczniemy od tutejszego sprzedawcy krakersów, prowadź.
Awatar użytkownika
Sava
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Sava »

Chciała mieć lepszy nastrój. Naprawdę chciała, ale nie potrafiła. Czuła się porzucona. Dlaczego jej to zrobił? Przecież nie zrobiła nic złego... A może? Tylko co? Smutek ogarnął jej serce. Był jej najlepszym przyjacielem. Najlepszym. A mógł być kimś znacznie więcej. Może przeraziło go to co czuje? Może nie chciał się angażować? Ale przecież nigdy nie dała mu powodów, by czuł się ubezwłasnowolniony. Mógł po prostu ją odwiedzać. Chociaż tyle, ale zniknął. Pożegnał się z nią na zawsze. Serce i dusza bolały ją niemiłosiernie. W dodatku nie wiedziała co ze sobą zrobić. Taniec i gimnastyka nadawały się albo do pałacu i zabawiania gości, albo do cyrku. Ale czy chciała pracować jako cyrkowiec? Nie. Nie wyobrażała sobie tego. Miała nadzieję, że rodzice pomogą jej wykorzystać talent. Przez myśl przeszło jej nawet by znów wyjechać do Rapsodii. Tam na pewno miałaby co robić, poza tym zostawiła tam przyjaciół. Jej rozmyślania przerwał młody piekarz.
- Panienko? - usłyszała nagle - Coś jeszcze? - zapytał.
- Może... może chałkę?
- O tak, oczywiście. Mama lubi, prawda? - zagadywał.
- Tak - uśmiechnęła się blado - tata też.
- A co u rodziców?
- Wszystko dobrze, dziękuję - odpowiadała, ale myślami była gdzie indziej.
- A u panienki? - dopytywał.
- Też.
- Widzę, że panienka jakaś markotna. Może jeszcze coś słodkiego?
- Nie, nie. Dziękuję - starała się być jak najbardziej uprzejma i miła. Piekarz spakował chałkę, bułki i chleb, a potem podał je dziewczynie. Elfka ułożyła pieczywo na dnie koszyka. Na odchodne posłała piekarzowi łagodny uśmiech i ruszyła dalej.

Targowisko był feerią barw. Stragany z pięknymi tkaninami, z rzeźbami z drewna, z dywanami. Każdy, kto sprzedawał na targu w Danae zachwalał swój towar. Sava przechadzając się pomiędzy budkami zatrzymała się na chwilę przy straganie z materiałami. Jej uwagę przykuła piękna, jasnoróżowa koronka. Była cudowna. Wzory na niej układały się w róże. Pomyślała, że byłaby z niej przepiękna sukienka. Ale nie miała ze sobą tyle pieniędzy by ją kupić. Oczywiście zapytała o cenę i była ona naprawdę wysoka, a ona nie potrzebowała teraz wyjściowej sukni. Z drugiej strony jeśli miała próbować zdobyć pracę w pałacu... Pomyślała, że powinna przyprowadzić tu matkę i zapytać ją o zdanie. Sava miała odłożone pieniądze, te które zarobiła w Rapsodii i byłoby ją stać na tę tkaninę, ale nie była pewna, czy powinna ja kupować. Ostatecznie odeszła od straganu żegnając się cichutko. Przeszła na druga stroną targowiska i zatrzymała się przy stoisku rybami. Miała kupić pstrąga na obiad. I tak też zrobiła. Po drodze zatrzymała się jeszcze przy serach, gdzie kupiła kawałek dużego żółtego krążka, a potem ruszyła powoli w stronę domu.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

Aesha i Serea udały się na targowisko. Przechodząc przez tłum ludzi minęły liczne stragany stojące tu i ówdzie na których sprzedawano najróżniejsze rzeczy. Wróżka wskazała stanowisko sprzedawcy od którego nabyła krakersy. Aesha rozejrzała się wokół. Wszystko wydawało się być w porządku. Dobrze kojarzyła to miejsce gdyż spędziła tu dzieciństwo. Choć miasto było zamieszkane głównie przez elfy to rodzina Aeshy żyła tu od pokoleń. W drzewie rodowym Padyaenów było kilku elfów oraz półelfów i z tego powodu strażniczka nie odbiegała jakoś mocno wyglądem od reszty mieszkańców.
- Dzień dobry - Aesha przywitała się ze sprzedawcą krakersów.
- Witam serdecznie panno Aesho. W czym mogę pomóc? - odpowiedział wysoki i szczupły jegomość. Mężczyzna uśmiechnął się ukazując mlecznobiałe zęby i odgarnął długie czarne włosy odsłaniając szpiczaste ucho.
- Oh tak tylko oglądam co ma pan tu smacznego do zaoferowania - odpowiedziała dziewczyna - choć chciałam się też dowiedzieć czy nie widział pan przypadkiem reszty, którą wydawał pan Serei gdy kupowała krakersy? Zgubiła pieniądze gdy wracała do domu.
- Owszem widziałem - odpowiedział dziarsko sprzedawca - chowałaś do skórzanego woreczka, to było jakoś tak dziesięć miedziaków - dodał tym razem zwracając się do siedzącej na ramieniu Aeshy wróżki.
- Tak wiem, chowałam je, ale potem mi gdzieś przepadły - odrzekła Serea.
- Nie wie pan co mogłoby się z nimi stać? - spytała strażniczka.
- Niestety nie mam zielonego pojęcia, widziałem jak Serea wkładała je do sakiewki i poleciała, tyle - potrząsnął ramionami.
- Szkoda. Miło, że zna pan nasze imiona. Bardzo przepraszam, ale nie znam pańskiego, a często kupuję u pana. Ciekawi mnie, czy jest pan elfem, czy półelfem. Przepraszam jeśli to zbyt osobiste pytanie...
- To ja przepraszam, że się wcześniej nie przedstawiłem - mężczyzna zarumienił się, najwyraźniej nie spodziewając się takiego zainteresowania ze strony pięknej arystokratki - nazywam się Soulafin i jestem półelfem.
- Ja jestem człowiekiem. Mam w sobie nieco elfich genów choć nie na tyle bym mogła określać się mianem półelfki - oznajmiła Aesha uśmiechając się - Miło było porozmawiać, do widzenia.
- Do widzenia panno Aesho - pożegnał się kupiec.

Gdy dziewczyny się oddaliły Serea zachichotała.
- Widziałaś jego minę jak go zapytałaś o imię? W ogóle po co to całe flirtowanie, podoba ci się? - na twarzy wróżki pojawił się szeroki uśmiech.
- Widzę, że jesteś niezwykle rozbawiona moja droga, ale proszę skup się - twarz Aeshy przybrała poważny wygląd, a Serea widząc to przestała się uśmiechać - On nie skłamał ani razu podczas rozmowy. Czyli jest półelfem, ma na imię Soulafin i nie ma pojęcia co mogłoby się stać z pieniędzmi.
- A to dlatego tak z nim rozmawiałaś.
- Tak i mam nadzieję, że medalion dałby mi znać gdyby iluzja mówiła mi nieprawdę na temat tego kim jest. Zakładam, że on jest prawdziwą istotą i nie ma pojęcia o fałszywych pieniądzach - Aesha szła wyraźnie zamyślona - Przydałby nam się ktoś ze zmysłem magicznym - dodała.
- Wywiesisz ogłoszenie, że szukasz kogoś do pomocy w śledztwie?
- Wolałabym tego nie ujawniać. Tu jest mnóstwo elfów, mogłabym wziąć do pomocy losową osobę z ulicy - Aesha rozejrzała się wokół i spostrzegła wracającą do domu Savę.
- Przepraszam, zna może pani kogoś z w miarę rozwiniętym zmysłem magicznym? - Aesha już po raz drugi tego dnia musiała zagadywać do nowo napotkanej osoby i choć nie było to dla niej zbyt komfortowe z uwagi na introwertyczną naturę strażniczki, to wiedziała, że jest to najlepsze rozwiązanie - Zapłacę za pomoc.
Awatar użytkownika
Sava
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Sava »

Sava szła powoli rozglądając się dookoła. Matka powiedziałaby jej "myśl pozytywnie", ale elfka nie wiedziała jak to zrobić. Spoglądała w przyszłość i czuła smutek. A co jeśli nic na nią nie czekało? Co jeśli miała już nigdy nie spotkać kogoś, komu mogła zaufać? Może wyjazd do Rapsodii nie był wcale takim głupim pomysłem. Pomyślała, że bardzo potrzebuje teraz wsparcia, ale nie wie do kogo się udać. Miała ojca, to prawda i sporo znajomych, ale czy przyjaciół... Bała się zaufać komukolwiek. Nagle wszystko się jej przewartościowało. Ufała Daeghunowi, a on zrobił to co zrobił. Westchnęła, już po raz kolejny tego dnia. Lekki, przyjemny wietrzyk poruszył jej włosami, sprawiając, że kilka kosmyków spadło jej na twarz. Odgarnęła je ręką i zahaczyła za ucho. Dół jej sukienki falował lekko na wietrze. Sava spojrzała na eustomy leżące jej na rękach. Były piękne. Uśmiechnęła się do siebie patrząc na kwiaty. W świecie było tyle pięknych rzeczy. Może nie warto było tracić nadziei. Może jeszcze los się odwróci.

Zamyślona prawie wpadła na jasnowłosą kobietę, która wydawało się, że wyrosła tuż przednią. Elfka zamrugała kilka razy. Spojrzała na nią z z niemym pytaniem w oczach.
- Emm... - wydusiła z siebie jak małe dziecko.
- To znaczy... Ekhem - odchrząknęła - tak, znam taką osobę. Moja matka bardzo dobrze zna się na magii - odparła.
- Jest tkaczką zaklęć. Sama też trochę wiem na ten temat. A o co chodzi? - spytała. To spotkanie ją zaskoczyło, a już tym bardziej pytanie o magię. Przecież w elfim mieście pełno było tkaczy zaklęć, magów i czarodziejów. Dziwne, że ta dziewczyna pytała właśnie ją. Ale nie miała zamiaru migać się od odpowiedzi.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

Aesha miała za mało osób do pomocy. Ci którzy wstępnie pracowali nad sprawą iluzji w Danae musieli zająć się jeszcze poważniejszymi przestępstwami, a ona została sama. Wydawało się to logiczne, strażniczka posiada amulet informujący ją o kłamstwach i zna to miasto. Zbir prawdopodobnie był gotowy na próby prostego wykrycia jego magii. W samym mieście pełno jest elfów, które co nieco wiedzą o zaklęciach, a przecież to głównie one padały ofiarą oszusta. Jednak nie widziała co robić, a im więcej osób jej pomoże, tym lepiej. Właściwie to niczego nie mogła być pewna. Sama uznała, że amulet da jej znać gdy zostanie okłamana. Co jednak gdyby się okazało, że amulet działa wyłącznie na kłamstwa wypowiadane przez żywe istoty? Co jeśli kłamstwa iluzji nie są wykrywane jako kłamstwa? I czy kłamać może coś co nie istnieje? Może mężczyzna z którym wcześniej rozmawiała to jednak była iluzja? W głowie Aeshy było tak wiele wątpliwości. Mnóstwo założeń nie podpartych żadną praktyką. Jednak musiała coś założyć, musiała czemukolwiek zaufać i uznała, że zaufa amuletowi. Inaczej utknęłaby we własnych myślach snując nieskończenie wiele możliwych opcji. Nie może sobie pozwolić na popadanie w paranoję.
- Mam pewien problem do rozwiązania i być może mogłaby mi pani pomóc, albo pani matka. Jednak muszę zadać jeszcze jedno pytanie - Aesha zebrała się w sobie, pomyślała, że musi to doprecyzować by zmniejszyć wątpliwości - Czy... czy jest pani prawdziwą osobą? - rumieniec wstydu oblał twarz strażniczki, a Serea parsknęła próbując stłumić u siebie wybuch śmiechu.
Awatar użytkownika
Sava
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Sava »

Stała przed nią śliczna kobieta. Miała zadbane, długie, jasne włosy i śliczne niebieskie oczy. Ale nie była elfką. Sava wiedziała to od razu. Miała co prawda wyjątkową urodę, ale jej rysy twarzy były bardziej ludzkie. Poza tym zauważyła jej zaokrąglone ucho. Nie szpiczaste jak u elfa. Spotkanie jej było zaskakujące, a jeszcze bardziej to co mówiła dziewczyna. Zanim Sava odpowiedziała dostrzegła wróżkę na ramieniu kobiety. Była tak malutka, że ledwo ją dostrzegła. Chciała o nią zapytać, ale kobieta ją wyprzedziła.

- Co? - nie było to zbyt elokwentne, ale tylko tyle umiała z siebie wydusić.
- Nie rozumiem. Jak to, czy jestem prawdziwą osobą? Oczywiście, że jestem prawdziwą osobą. Jestem elfką. Mieszkanką Danae. Mam na imię Sava – przedstawiła się, ale wyglądała na niezadowoloną. Dlaczego ktoś obcy pytał ją, czy jest prawdziwą osobą. Co to za tupet.
- A pani? Może na początek by się pani przedstawiła. Nie mówię, że nie pomogę, ale muszę wiedzieć o co chodzi. Nie można tak chodzi, zaczepiać ludzi i pytać, czy znają się na magii. Chyba najpierw wypadało by się przedstawić – kiedy wyrzuciła z siebie te wszystkie słowa zrozumiała, że nie była miła. Ale ta kobieta tak bardzo ją zaskoczyła.

- Przepraszam – powiedziała skruszona.
- Ja oczywiście pani wysłucham, ale to naprawdę nie jest miłe, jeśli ktoś obcy zaczepia na ulicy i nawet się nie przedstawia – Sava była nauczona, żeby wysławiać się ładnie i składnie, a nie tak jak to zrobiła przed chwilą. Jednak ta kobieta zachowywała się bardzo dziwnie i zaczepiła ja na ulicy. Trudno się dziwić, że była lekko nieufna.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

Aesha poczuła ulgę, elfka nie kłamała.
- To ja przepraszam. Wiem, że to pytanie było niegrzeczne i nietypowe, ale musiałam je zadać - odpowiedziała z ulgą, choć jej serce jeszcze mocno biło ze stresu - Nazywam się Aesha i prowadzę pewne śledztwo wraz z moją przyjaciółką Sereą.
- Dzień dobry - odezwała się wróżka. Gdy tylko usłyszała, że została przedstawiona elfce, momentalnie spoważniała zdając sobie sprawę, że jest obserwowana.
- Proszę mi wybaczyć jeśli wydałam się pani dziwna, ale sprawa jest poważna. Należymy do organizacji strażników tropiących przestępców. Zajmujemy się sprawą, która ma związek z Magią Pustki - Aesha odgarnęła kosmyk włosów - Niestety brakuje nam ludzi. Szukamy pomocy i jakiś wskazówek. Czy była pani może świadkiem jakiś dziwnych zdarzeń, może coś znikało?

Dla Aeshy jasne było, że kobieta z którą rozmawia jest elfką. Widać to było po jej szpiczastych uszach i typie urody. Jednak pomimo lat spędzonych w Danae strażniczka nadal nie potrafiła odróżniać ich poszczególnych rodzajów. Wynikało to z tego, że najczęściej miała do czynienia z mieszankami i różne cechy w obrębie tej rasy zlewały się jej. Rzadko kiedy udawało jej się spotkać czystej krwi górskiego, czy leśnego elfa, albo po prostu nie była tego świadoma gdy już takowego spotkała. Może gdyby potrafiła dostrzegać aury łatwiej rozumiałaby te wszystkie niuanse. Jej introwersja wyrobiła się w dzieciństwie ponieważ jako człowiek nie czuła zbyt silnej przynależności grupowej do społeczeństwa elfów. Zawsze czuła się trochę gorsza i bała się wyjść na prymitywną z racji swojej rasy. Elfy zawsze wydawały jej się takie dystyngowane, eleganckie i arystokratyczne. Nawet te które nie należały do żadnych szlacheckich rodów.
Awatar użytkownika
Benjamin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Benjamin »

Czarnowłosy chłopak leniwym, ale pewnym krokiem wszedł na targ, na jego ramionach stała biała kotka, która ze smakiem rozglądała się po stoiskach z jedzeniem. Podczas gdy Elizabeth kręciła się na barkach Benjiego, ten ze smutkiem spoglądał do jego znoszonej już sakiewki.
- Starczy nam może na tydzień, jak będziemy jeść suchy chleb. - odezwał się do niebieskookiej, która prawie straciła równowagę gdy usłyszała, że przez następny tydzień będzie musiała jeść coś czego nienawidziła najbardziej i to bez jakiejś zagryzki w postaci mięsa.
- A mówiłam ci, żebyś nie wydawał tyle na alkohol - powiedziała z wyrzutem, była wyraźnie zawiedziona, co można było zauważyć po tym, że raz po raz uderzała chłopaka swoim puszystym ogonem, a w jego buzi lądowały pojedyncze włoski. Niestrudzony jednak tym faktem smokołak wyliczał sobie w myślach opcje jakie mają na obecną chwilę.
- To co robimy? - zapytała go kotka, której brzuch chwilę potem wydał głośny dźwięk sygnalizujący porę obiadową. Benjamin popatrzył się na nią kątem swojego oka, po czym wydał z siebie cichy jęk strudzenia.
- Mamy trzy opcje: szukam pracy, kradniemy albo dajemy uliczne pokazy jak ostatnio - wymienił znużonym głosem jednocześnie wkładając rękę z mieszkiem do kieszeni jego spodni. Ubiór Benjamina nie był jakoś specjalnie szykowny, zrobiony z najlepszego materiału. Takie ubrania już dawno mu się potargały, a on zmuszony zrobić cięcia budżetowe, był w stanie kupić jedynie najtańszą koszulę i spodnie, nie oszczędzał jedynie na butach i rękawiczkach, nigdy tego nie robi. Różnica jednak jest taka, że te części garderoby kupuje rzadziej niż resztę ubrań.
- Ewentualnie możemy umrzeć z głodu - dorzucił po chwili i pogłaskał Elizabeth po głowie, w tym samym momencie poczuł jak jakiś dzieciak wyciąga mu sakiewkę z kieszeni i zaczyna z nią uciekać. Bena zdumiło to jak szybko biegł chłopak. Smokołak rzucił się w pościg za brunetem, dzieciak zwinnie omijał ludzi na zatłumionych przejściach na targu, był niski, więc miał przewagę. Benjamina jednak ludzie bardzo spowalniali. Chłopak coraz bardziej się oddalał od smokołaka, aż w końcu ten popełnił błąd, obracając się, aby sprawdzić czy wciąż jest goniony nie dał rady prześlizgnąć się między dwiema kobietami rozmawiającymi na środku drogi. Wpadł w nie z pełnym impetem i wyrżnął twarzą o kamienną drogę. Zmęczony bieganiem Benjamin zdążył złapać chłopaka zanim ten wstał. Wyrwał mu z ręki swój mieszek po czym wsadził go do kieszeni.
- Ja rozumiem, że jesteś głodny, ale jak chcesz kogoś okraść to okradaj na tyle grubych co cię nie będą gonić i na tyle bogatych, że nie będą głodować po tym. - odezwał się ostrym tonem do bruneta. Chłopiec był cały umorusany w piasku i bliski płaczu. Benowi zrobiło mu się żal, ale nie mógł sobie pozwolić, aby odstąpić mu choćby jedną z monet, w końcu miał do wyżywienia nie tylko siebie. Cała akcja przypomniała mu, kiedy on jako dzieciak uczył się okradać ludzi tylko po to, aby mógł poradzić sobie sam w wielkim świecie.
- Uciekaj zanim zrobię ci krzywdę. - powiedział do chłopca, a Elizabeth poparła go syknięciem. Gdy tylko chłopak zniknął mu już z oczu Benjamin odetchnął z ulgą.
- No, prawie nie było nas stać nawet na suchy chleb - powiedział do kotki, po czym się obrócił, a tam zobaczył dwie kobiety, które pewnie chciałyby usłyszeć słowo wyjaśnienia.
- Witam panie - ukłonił się lekko w stronę kobiet.
Awatar użytkownika
Sava
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Sava »

- Organizacji strażników? - zdziwiła się Sava. To oznaczałoby, że dziewczyna należała zapewne do jakiejś elitarnej jednostki o której wcześniej elfka nie słyszała. Ale prawdą było, że przez wiele lat nie mieszkała w Danae. Wyjechała do Rapsodii i była tam bardzo długo, a wróciła stosunkowo niedawno. Może coś się zmieniło. Może Danae miało teraz więcej strażników. Wyglądało na to, że kobieta należy do oddziału ścigającego przestępców, którzy parali się magią. Sava spojrzała na wróżkę siedzącą na ramieniu kobiety.
- Dzień dobry - odpowiedziała jej. Była naprawdę malutka, mniejsza niż Sava się spodziewała. W Rapsodii widywała wróżki, ale były nieco większe niż ta, którą spotkała teraz. Ta była wyjątkowo drobniutka. Głos jednak miała na tyle donośny, że łatwo było ją usłyszeć. Oczywiście był delikatny i uroczy jednocześnie.

- Nadal nie wyjaśniła mi pani zbyt wiele - rzekła elfka - magia pustki, strażnicy, to mało bym mogła jakoś pomóc. Nie widziałam nic niepokojącego. Nie było mnie kilka dni w mieście. No i magia pustki nie jest moją dziedziną, nie znam się na niej. Znam magię powietrza i wody. Wyczuwam też aury - wyjaśniła i rozejrzała się dookoła. Świat był niezwykle barwny, wokół było tak wielu ludzi, aury mieszały się ze sobą, pachniały i smakowały tysiącem różnych rzeczy. Nie potrafiła teraz wychwycić nic niepokojącego.
- Jeśli coś miałby zniknąć to chyba byłoby to zauważalne w mieście, tak myślę. Chyba, że chodzi o drobne przedmioty. Ale nic nie słyszałam - przyznała.

Nagle jej uwagę przyciągnęło zamieszanie. Gdzieś w oddali było słychać raban. Sava spojrzała w tę stronę. Już z daleka zobaczyła pędzącego w ich stronę chłopca. Był mały i zwinny jak lis, przeciskał się między przechodniami tak sprawnie, jak wiewiórka skacząca po gałęziach. Patrzyła jak mały biegnie i przewraca się niespodziewanie na bruk. Natychmiast chciała podbiec do biednego chłopca i mu pomóc, ale zjawił się przy nim jakiś mężczyzna. Podniósł go z ziemi i odebrał coś co mały trzymał w ręce. Jego późniejsze słowa wyjaśniły całą sytuację. Sava chciała dać malcowi do zjedzenia bułkę, którą kupiła przed chwilą, ale dzieciak uciekł w popłochu. Nie zdążyła mu pomóc. Mężczyzna natomiast podszedł do nich niespodziewanie i przywitał się pogodnie, jak gdyby nigdy nic.
- Witaj - odparła elfka - mogłeś go zatrzymać, ja dałbym mu jeść, choć rozumiem, że nie każdego na to stać, ale mnie tak.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

- Dzień dobry - odpowiedziała Aesha zaskoczona nagłym pojawieniem się chłopaka. Serea również się przywitała, a następnie krzyknęła na widok Elizabeth.
- Kot! Aesha zabierz go! Kiedyś o mało co nie zostałam przez jednego z nich zabita tylko dlatego, że siedziałam sobie na kwiatku. Koty to bezwzględni mordercy.
- Na tej wysokości jesteś bezpieczna - uspokoiła ją strażniczka po czym zwróciła się do elfki - Szkoda, chyba będę musiała szukać dalej i porozmawiać z innymi mieszkańcami - następnie rzekła do Benjamina - Czy widział pan w okolicy coś niepokojącego? Czy ma pan jakiś związek z iluzjami? Może te pytania brzmią dziwnie, ale muszę wiedzieć.

Strażniczka pomyślała o chłopaku. Chciałaby mu jakoś pomóc, ale uciekł tak szybko. Co mogło skłonić do kradzieży? Głód? Może nie miał rodziców? Chyba powinna pobiec za tym dzieckiem i się dowiedzieć o jego problemie. Zaoferować jakieś schronienie, coś do jedzenia.
- Sereo, ten dzieciak. Poleć za nim, jak go dogonisz powiedz żeby tu przyszedł, że dostanie pomoc.
Wróżka bez wahania zerwała się do lotu i pofrunęła za młodym złodziejaszkiem. Pasowało jej to, bo wolała sobie polatać, niż stresować się w towarzystwie kotki.
Awatar użytkownika
Benjamin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Benjamin »

Benjamin przeczesał palcami swoje czarne loki i uśmiechnął się do pań, obie były niczego sobie. Wzdrygnął się na krzyk małej wróżki, a Elizabeth o mało nie spadła z jego barków. Gdy tylko kotka poprawiła swoją pozycję, chłopak zwrócił się do niej.
- Elizabeth zjadłaś kiedyś wróżkę? - zapytał zaciekawiony.
- Tak, sama skóra i kości, a skrzydła jakie gorzkie, fu - odparła z widocznym obrzydzeniem na pyszczku. Benjamin parsknął na jej odpowiedź.
- No przynajmniej wiemy, że twojej wróżce nic nie grozi - powiedział wciąż lekko rozbawiony. Pogłaskał kotkę po pyszczku, a ta cicho zamruczała.
- Też bym mu pomógł gdyby mnie było na to stać, poza tym na miejsce jednego nakarmionego dzieciaka znajduje się pięć kolejnych, serio ktoś powinien ich nauczyć prosić o pomoc... chociaż, ja akurat nie powinienem ich upominać - mówiąc końcówkę nieco ściszył głos, coś jakby mówił bardziej do siebie. Zaraz potem zobaczył jak mała wróżka poleciała w poszukiwaniu chłopca, który próbował go okraść. Nie miał nic do tego dzieciaka, wręcz przeciwnie, rozumiał jak to jest być na tyle głodnym, że wyrwałoby się komuś innemu chleb z ręki. Nie raz przymierał głodem, choć jego matka robiła co w jej mocy, aby go wykarmić, dalej za nią tęskni mimo iż minęło już ponad sto lat, od jej śmierci.
- Jaki pan? Mów mi Benjamin, Benjamin Callaway - wyciągnął rękę w stronę kobiety. Bardzo nie lubił tego nazwiska, należało ono do jego ojca, z którym nie kontaktował się od kilkunastu lat, raz na jakiś czas pisał do niego gdy czegoś potrzebował, robił to jednak gdy był w sytuacji podbramkowej.
- Dopiero dotarłem do miasta i nie znam go jeszcze za bardzo, ale jeśli panienka pozwoli to bardzo chętnie pomogę jej w poszukiwaniach informacji - odparł z szarmanckim uśmiechem na ustach, a Elizabeth przewróciła oczami, widząc jak chłopak próbuje poderwać kolejną kobietę.
- Jeśli to nie problem czy mógłbym znać wasze imiona? - powiedział do obu kobiet stojących przed nim.
Awatar użytkownika
Sava
Szukający drogi
Posty: 25
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Szlachcic , Mag , Zielarz
Kontakt:

Post autor: Sava »

- A możesz powiedzieć o co dokładnie chodzi? - spytała spokojnie Sava. Jeśli miała w jakikolwiek sposób pomóc musiała mieć cały obraz sytuacji. Na razie nie wiedziała nic. No nie tak do końca nic. Jakieś strzępki o iluzji i znikających przedmiotach. Od kilku dni nie rozmawiała z matką, może ona coś wiedziała. Przez to co się stało z Daeghunem nie miała ani sił ani ochoty słuchać o tym co działo się w mieście, ale może właśnie powinna to zmienić i chociaż zapytać matki o magię, która mogła im zagrażać. Przez myśl przeszło jej, że sprawa Aeshy może jej pomóc wydostać się z ogromnego przygnębienia w jakie wpadła. Westchnęła głośno i zaczesała włosy za uszy.
- Tak jak mówiłam, moja mama jest tkaczką zaklęć, ona może coś wiedzieć - wyjaśniła.
- Ja po prostu przez parę dni byłam nieobecna w życiu miasta, mogłam wiele przeoczyć, ale moja matka zazwyczaj wie co w trawie piszczy.
Kiedy zjawił się chłopak i jego specyficzna kotka elfka zdziwiła się, że kotka mówi, ale w końcu byli w elfim mieście, tutaj nie było normalnie. Drzewa, kwiaty, mury, dachy, wszystko było przesiąknięte magią. Jednak wizja kota zjadającego wróżkę była przerażająca. Przecież tak nie wolno było robić! Na szczęście Aesha posłała małą przyjaciółkę by dogoniła chłopca, który jeszcze przed chwilą leżał na bruku. To akurat był dobry pomysł. Może będą mogły mu jakoś pomóc.

- Jestem Sava. Sava Bea Errendil - przedstawiła się wyciągając dłoń do ciemnowłosego chłopaka, kiedy ten zapytał o ich imiona.

Nagle wiatr zawiał mocniej i rozwichrzył włosy obu kobiet. Nawet czarne loki Benjamina potargał. Sava odgarnęła kosmyki z twarzy i spojrzała w niebo. Nie powinno tak wiać, nad nimi wisiał piękny, bezchmurny błękit. Co dziwne dookoła zapanowała przerażająca cisza. Nie było krzyków przekupek z targowiska, odgłosów końskich kopyt uderzających o bruk. Rozmów przechodniów.
- Słyszycie? - powiedziała rozglądając się dookoła.
- Ta cisza? Jakby wszystko nagle pochłonęła - Sava rozglądała się uważnie. Taką ciszę miała aura w której można było odczytać magię pustki, to wiedziała na pewno. Nie była specjalistką od czytania aur, ale ta była tak silna, że nie dało się jej nie zauważyć. Nie wiedziała jednak, czy jej nowi towarzyszę słyszą to co ona. Miała wrażenie, że coś zbliża się do nich nieubłaganie, coś co było złe, nieprzyjazne, coś czego należało się bać.
Awatar użytkownika
Aesha
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aesha »

Aesha poczuła, że coś dziwnego dzieje się w otoczeniu, choć nie miała wyczulonego zmysłu magicznego. Intuicja jej podpowiadała, że dzieje się coś złego, szczególnie gdy spojrzała na zaniepokojoną elfkę.
- Nazywam się Aesha Padyaen, skoro chcesz możemy mówić sobie po imieniu - odpowiedziała Benjaminowi po czym zwróciła się do Savy
- Też odnoszę wrażenie, że gwar w mieście jakby ucichł. To trochę przerażające uczucie, szczególnie, że przytrafiło mi się to pierwszy raz. Nie wiem jak to interpretować. Zazwyczaj nie wyczuwam aur. W zasadzie ciężko określić czy to rzeczywiście pierwszy raz, po prostu nigdy się na tym nie skupiałam - strażniczka zwracała się do towarzyszy, a jednocześnie myślała na głos próbując sobie przypomnieć inne momenty gdy wokół panowała taka cisza. Teraz gdy uświadomiła sobie, że to mogło dziać się częściej, poczuła strach. Nagle zdała sobie sprawę, że coś upiornego stoi tuż za jej plecami i ją obserwuje. Odwróciła się i omiotła wzrokiem całą okolicę. Za plecami nie miała nikogo, jednak spoglądała dalej. Po drugiej stronie ulicy nie zauważyła też niczego podejrzanego. Gdy nieco się uspokoiła jej wzrok padł z powrotem na elfkę.
- Jeśli pozwolisz możemy pójść do twojej matki. Może coś słyszała? Ja sama wiem tyle, że sprawa ma związek z jakimś magiem. Nie jest znana jego tożsamość choć przypuszcza się, że należy do jakiejś większej organizacji przestępczej. Mieliśmy też doniesienia o zagubionych rzeczach - Aesha przypomniała sobie, że sama też mogła paść ofiarą oszustwa - Nawet Serea ostatnio w tajemniczy sposób straciła pieniądze - dodała.
- Jest jeszcze problem morderstwa pewnego urzędnika. Oficjalnie uznano, że padł ofiarą jakiegoś pospolitego bandyty gdyż przy ciele nie znaleziono kosztowności. Jednak oględziny zwłok wykazały, że został zabity w nieco dziwny sposób. Rany wskazywały na obrażenia w wyniku użycia sztyletu, jednak nie było nawet najmniejszych uszkodzeń, które powinny powstać po wyciągnięciu broni z ciała. Wyglądało to tak jakby broń pozostała w ciele i dosłownie wyparowała w momencie śmierci ofiary. Padła sugestia, że został zabity przez własne myśli... myślokształt... tulpę.
Awatar użytkownika
Benjamin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 5 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Benjamin »

Benjamin wziął rękę Savy delikatnie pocałował ją w jej wierzch. To, że momentami przymiera głodem, nie oznacza, że brakuje mu manier.
- Miło mi - powiedział odsuwając się od kobiety. Nagle poczuł coś dziwnego, coś jakby wszechobecny strach przeszedł jego ciało. Było to dziwne, ponieważ zwykle nie był w stanie odczuć czyjejś aury bez poprzedniego skupienia, poza tym od tego miał Elizabeth, która świetnie się do tego nadawała. Wtedy właśnie, już nie przejmując się rozwianymi lokami spojrzał się na swoją kotkę, która skuliła uszy.
- Ben, to... to coś jest straszne - chłopak wziął ją na ręce i przytulił, jeśli nawet on to odczuwał, to nawet nie chciał sobie wyobrażać co czuje Elizabeth.
- Czy to nie ironiczne? Cisza zagłuszająca gwar ulicy - powiedział pół żartem. Automatycznie jednak zaczął analizować sytuację. Niestety miał tylko strzępki informacji, może jeśli pójdzie z Aeshą i Savą to się czegoś dowie i będzie w stanie pomóc.
- Wygląda na to, że ten urzędnik wyobraził sobie, że umiera, a jego wiara była na tyle mocna, że tak się stało. Co za śmieszna i jednocześnie żałosna śmierć. - odpowiedział wciąż mocno tuląc Elizabeth, która nie umiała przestać się trząść, ciężko było stwierdzić czy jej umiejętności to dar czy też przekleństwo.
- Zastanawianie się, kim ten ktoś jest i ilu ich jest nie ma w tej chwili sensu, w takich chwilach trzeba zadawać odpowiednie pytania. - powiedział jednocześnie zanurzony w swoich myślach. Czy już kiedyś spotkał się z taką aurą? Możliwe. Benjamin jednak nie pamiętał takich zbędnych rzeczy, bo nawet jeśli to nie wplątał się w tą sytuację na tyle mocno by wyryła się w jego pamięci.
- Właściwym pytaniem będzie: Jaki jest cel tej osoby? - dorzucił. Lubił się plątać w niebezpieczne zagadki i je rozwiązywać, ćwiczył w ten sposób swoją wyobraźnię.
- Czym zajmował się ten urzędnik? - zapytał próbując dowiedzieć się co nieco więcej na temat tej sprawy. Znikające pieniądze, sztylet. Małe, rzeczy, o których fałszywości nikt by nie pomyślał.
Zablokowany

Wróć do „Danae”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości