Nowa AeriaOd życia nie uciekniesz, prawda?

Podczas Wielkiej Wojny Aeria została zrównana z ziemią, jedyne co po niej pozostało to sterta gruzów. Zanim Wielka Armia dotarła do miasta Król ewakuował ludność w góry, sam zaś zginą broniąc bram miasta. Po wojnie Aerczycy postanowili odbudować miasto, dziś na jego gruzach powstała Nowa Aeria - piękne, przyjazne, nowe miasto, niesplamione jeszcze żadną wojną.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Uśmiechnął się na jej słowa. Nie spodziewał się takiej reakcji i może odpowiedziałby coś, gdyby sytuacja wyglądała inaczej... Ale miał ochotę interweniować, toteż uznał, że wróci do rozmowy później, kiedy będzie bezpieczniej... No i musiał ją pochwalić za zachowanie zdrowego rozsądku, kotołak tak czy siak nie był w stanie jakkolwiek zareagować na jego działania, ale Vittoria była. Nie skorzystała na szczęście z szansy by go zaatakować, a zaufała. Szczerze sam się zastanawiał dlaczego, w końcu ledwo co się znali, a on cóż... Zdążył pokazać całkiem sporo dosłownie w kilka chwil. Odetchnął głęboko i spojrzał po zebranych. Cóż, o ile adwersarze byli w stanie przedrzeć się wokół ściany ognia, która w tym samym momencie po prostu zniknęła, o tyle nikt nie kwapił się do zaatakowania ich. Większość wiedziała co oznacza fakt, że ktoś potrafił posługiwać się magią bez żadnych gestów czy słów...
- Nie ma za co - odpowiedział spokojnie, dalej uśmiechając się, choć wzrok miał utkwiony w tych, którzy Haresa zaatakowali. Cała piątka bez słowa nagle opadła na ziemię niczym worki ziemniaków, a sam czarodziej odetchnął głęboko, przymykając oczy. O ile pozbawienie ich świadomości było raczej prostszym zadaniem, o tyle to co miał zamiar zrobić zaraz potem, już niekoniecznie... Tym bardziej, że gdzieś z głębi przybytku dało się usłyszeć wykidajłę, który krzyczał coś w stylu "CO TUTAJ SIĘ DZIEJE!?". Alantar nie miał dużo czasu, ludzie powoli zaczynali dochodzić do siebie po szoku, część zaczynała gotować się do walki, w końcu mało kto wiedział o co tak naprawdę chodziło... A to właśnie takie nieporozumienia prowadziły do największych bójek. Po chwili jednak sam mag odwrócił się na pięcie i ruszył za Latro, która najwyraźniej słuchając się jego rady, ruszyła w stronę wyjścia... Te kilka osób, które w pijaństwie dostrzegły możliwość wszczęcia burdy szybko kończyły jakże efektywnie spacyfikowane przez elfkę, toteż Alantar w miarę możliwości pozostawiał tą sprawę w jej rękach... Te kilka osób, które chciały go zaatakować, po prostu padły na ziemię, krzycząc z bólu... Szczerze był zdziwiony, że ktokolwiek w ogóle spróbował ich zatrzymać... Kiedy w końcu drzwi zamknęły się za ich plecami, westchnął głośno i przymknął oczy, zatrzymując się kilka kroków od przybytku.
- Daj mi chwilę... - rzucił spokojnym głosem w stronę Vittori, posyłając jej delikatny uśmiech. Musiał ochłonąć lekko, dawno nie robił takich rzeczy... Tyle dobrze, że nikt najwyraźniej nie próbował ich ścigać poza przybytek, na to nawet najbardziej pijane osobniki by się nie odważyły, w końcu rzadko kiedy ktoś zabijał w takich przybytkach, ale uliczki samego miasta? To była zupełnie inna bajka... Odetchnął głęboko i zaczął uporządkowywać myśli, całość za bardzo mu się spodobała, jak zawsze te spojrzenia pełne przerażenia były czymś co wręcz go upajało... A wiedział, że nie powinien dać się ponieść w tym momencie, nie w środku miasta... Po krótkiej chwili otworzył oczy i podszedł do Elfki, posyłając jej już normalny uśmiech.
- Nie będą pamiętać co się stało, ale znali Ciebie, moja droga. Tak czy inaczej lepiej żebyśmy stąd zniknęli. Cóż takiego narobiłaś by ktoś chciał na Ciebie polować, Vittorio? - Z tymi słowy ruszył przed siebie, choć widać było, że tak naprawdę po prostu chciał pokazać, żeby zaczęli iść, nie zamierzał prowadzić, w końcu nie sprawdził wspomnień tej dwójki wystarczająco dokładnie by wiedzieć, gdzie zamierzali się udać... Ani też czy na pewno to tam będzie chciała ruszyć...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Rzuciła się na drzwi, jak na karawanę pełną złota. Nie miała czasu na ceregiele, więc otworzyła je porządnym kopniakiem. Szczerze mówiąc, zaskoczyło ją to, że nie wypadły z zawiasów, z drugiej strony jednak ta gospoda nie była znowu taka stara. Drzwi nie zdążyły spróchnieć, zniszczyć się, więc i zawiasów trzymały się mocno. Od razu, jak przekroczyła próg gospody, stanęła przy wejściu i przywołała towarzyszy szybkim gestem dłoni. Najpierw przybiegł Hares, który wyprzedził Czarodzieja jedynie o kilka kroków. Gdy wszyscy znajdowali się już poza przybytkiem, Latro natychmiast przymknęła drzwi, po czym, widząc stan maga, oparła się o nie w razie, gdyby tamtym zachciało się jednak ich ścigać. Z jednej strony była zdziwiona, Alantar wydawał jej się twardym mężczyzną, który nie zmęczyłby się przez coś takiego. Z drugiej strony... właściwie, to nie wyglądał do końca na wyczerpanego. Widać było, że się nad czymś zastanawia. Ciekawe nad czym? Nie próbowała jednak rozszyfrowywać jego myśli, już z Geradem miała sporo kłopotów, w końcu magowie są bardzo tajemniczy. Myślą zapewne o jakichś tajemnych czarach czy o przestudiowanych przez nich księgach. Odgadywanie ich sekretów to wyłączna strata czasu.
Miała wspaniałą kondycję, którą wyrobiła sobie po wielu takich akcjach. Pozwoliła sobie na ciche westchnienie, po czym spojrzała na Haresa. Widziała to na własne oczy... a jednak wciąż ciężko jej było w to uwierzyć. Przecież on całkowicie wyzdrowiał. Ba! Nawet wytrzeźwiał! Oczywiście wiele razy widziała, jak ludzie posługują się Magią Życia, jednak nie przypuszczała, że można jej używać równie sprawnie i przywrócić kogoś do normy w tak zaskakująco krótkim czasie.
Z zamyślenia wyrwał ją Alantar, który widocznie ochłonął po tej nagłej bieganinie. Ruszyła tuż obok niego w stronę targowiska, przy czym przemyśliwała jego pytanie. Nie było oczywiście trudne, ale skoro jeszcze o niej nie słyszał, to zastanawiała się czy nie skłamać na ten temat. Z drugiej strony mógł przecież czytać jej w myślach, a nawet poznać jej przeszłość. Dlaczego więc jeszcze tego nie zrobił? Mniejsza z tym, Vittoria postanowiła zachowywać się przy nim bardziej swobodnie i powiedzieć prawdę. No, może nieco bardziej ograniczoną.
- Narobiłam coś? - Zaśmiała się głośno. - Eee tam, zdarzało mi się parę razy coś zwędzić czy kogoś wrobić, ale ludzie lubią wszystko wyolbrzymiać, w tym kilka moich złych uczynków. - Tak brzmiała jej odpowiedź, gdy jednak Hares to usłyszał, zaczął się chichrać. Elfka dała mu kuksańca w bok i zganiła go. - A ty co? Poznali cię, moczymordo. Tak się schlałeś, że kapelusz ci spadł. - Mina kotołaka wyraźnie zrzedła. Oprychy, po ujrzeniu kocich uszu Haresa nie mieli wątpliwości z kim mają do czynienia. Latro nie była jakoś przesadnie zła na niego, chciała żeby jej przyjaciel był ostrożniejszy. Raczej nie miała nic przeciwko spontanicznym akcjom, jednak przeważnie wolała trzymać się planu nim będzie całkowicie zmuszona do ucieczki.
Hares w czasie trwania tej rozmowy założył kapelusz i naciągnął go daleko za uszy.
Mijali po drodze wielu kupców, najemników i mieszczan, choć zdarzało się, dość sporadycznie, że ulice przemierzali także szlachcice. To miasto tętniło życiem, kiedy dotarli na rynek, panował tam gwar, można było usłyszeć krzyki sprzedawców nawołujących do kupna swoich towarów, tętent końskich kopyt oraz to, czego słucha się najprzyjemniej, czyli brzęk monet znajdujących się w sakiewkach bogaczy. Było tam mnóstwo kolorowych straganów wraz z ich właścicielami. Towary były doprawdy przeróżne, od zwykłych mebli, ubrań, jedzenia i oręża aż po zwierzęta, egzotyczne produkty czy zaklęte przedmioty i eliksiry. Panował tam wieczny zamęt, gdyż każdy starał się wytargować jak najkorzystniejszą cenę.
Vittoria stała w miejscu, choć wzrokiem starała się ogarnąć to wszystko. Zaczęła drapać się po policzku i przyjęła zamyśloną minę. Po chwili jednak rzekła do Alantara i pokazała mu miły, serdeczny uśmiech.
- Alantarze, wyleczyłeś Haresa i pomogłeś nam w ucieczce, więc jestem ci winna przysługę. Nie wiem jednak czego byś chciał i co mogę ci zaoferować. - Po tych słowach wzniosła dłoń i gestem wskazała całe to miejsce. - Wybierz więc co chcesz, a ja za to zapłacę.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Zmęczony? Nie, daleko było mu do zmęczenia, czy to fizycznego, czy tego wywołanego zbytnim wykorzystaniem zasobów swojej mocy. W końcu kto mówił, że czarodziej nie może mieć dobrej kondycji? Alantar był przyzwyczajony do długich podróży, często pieszych, toteż trudno było mu odmówić akurat tej cechy. Tak jak i samej mocy... Szczerze, nawet nie zdążył się jeszcze rozgrzać... Może dlatego też jak tylko ruszył przed siebie, jego uśmiech powrócił na swoje miejsce?
- Zwykli złodzieje nie noszą przy pasie magicznej broni... Ale skoro taka Twoja odpowiedź - mruknął spokojnie, posyłając jej uśmiech.
- Szczególnie takiej jak Twoja. Aż tak trudno jest zaufać komuś kogo dopiero poznałaś? - Pod koniec parsknął cicho. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak trudno było zaufać komuś od tak... Szczególnie, gdy nie potrafiło się posługiwać magią umysłu... Gdy życie nie było jedynie sielanką... Rozumiał ją doskonale, sam nie ufałby sobie, gdyby był w jej sytuacji, choć najwyraźniej kotołak miał nieco inne zdanie. Może dlatego, że Alantar bezpośrednio mu pomógł? Albo po prostu należał do tych, którzy nie przejmowali się takimi sprawami, przekonani, że zawsze znajdą wyjście z danej sytuacji... To złudne uczucie, że los czuwa nad nimi, potrafiło być zgubne w skutkach, o czym czarodziej przekonał się wieki temu... Nie to jednak było teraz najważniejsze, zaraz już znaleźli się na targu, a tam... Cóż, tam wśród krzyków, wiecznie żywych kolorów i wielkiego tłumu, Latro powiedziała coś, co wywołało u niego szczerą salwę śmiechu. Po chwili jednak uspokoił się i spojrzał na nią łagodnym wzrokiem.
- Po pierwsze, nie musisz być taka formalna, po drugie, nic nie jesteś mi winna. A nawet jeśli naprawdę sądzisz, że rozbójniczka jak Ty jest w stanie zaproponować coś czarodziejowi, który zapewne stąpa po tym świecie dłużej niż Ty? Nie pomogłem Tobie oczekując jakiejkolwiek zapłaty, po prostu uznałem, że naprawdę miło się rozmawiało i szkoda by było gdyby coś się Tobie bądź twojemu towarzyszowi stało. Pomogłem z dobroci serca, Vittorio. Jeśli Twoja duma nie pozwala Tobie na przyjęcie tego faktu i zapomnienie o wyimaginowanych długach wdzięczności, będziesz musiała się postarać, nie znajdziesz na tym targu niczego, co zwróciłoby moją uwagę. - Wyszedł mu mały monolog... Westchnął cicho pod koniec i uśmiechnął się delikatnie do niej. Cały czas jego głos pozostawał miły i łagodny, choć gdzieś tam też czaiła się nutka rozbawienia... Naprawdę czasami nie rozumiał co takiego kierowało ludzi czy elfy do takich zachowań. Nie prosiła go o pomoc, nie błagała by ten coś zrobił, więc dlaczego miałaby być mu dłużna? Owszem, pomógł, ale z drugiej strony wtrącił się w nie swoje sprawy... Pokręcił lekko głową parskając cicho, a jego dłoń ruszyła w stronę kaletki, z której wyciągnął misternie zdobioną fajkę z ustnikiem, oczywiście wykonanym ze srebra, którą wprawnie napełnił tytoniem i z delikatnym uśmiechem, pstryknięciem palców, odpalił, zaciągając się mocno, by po chwili wypuścić całkiem spore kółeczko z dymu, za którym podążyła cała reszta, która dziwnym trafem, ułożyła się w idealne odbicie płynącego statku, który to przepłynął przez środek rozszerzającego się kółka. Puścił oczko w stronę Latro, a jego oczy znowu błysnęły nienaturalnym światłem... Szczerze, w jego wykonaniu ta sztuczka była trudniejsza niż się wydawało, jako iż nie była to iluzja, ani też manipulacja samym wiatrem, a strukturą, kształtem samego dymu, który co jak co, poruszał się i przy najmniejszym podmuchu wędrował w zupełnie inne miejsce niźli powinien. Mimo tego Alantar często bawił się w ten sposób, szczególnie lubiąc to robić nad ogniskiem, gdy rozmawiał z kimś spotkanym na trakcie...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

- Ah tak? - Usłyszała jego komentarz, jednak zamiast się zaniepokoić, wyszczerzyła się i spojrzała na niego. - Znalezienie takiej broni nie było łatwe, ale niektórym ludziom dopisuje szczęście. Mi ono jak na razie sprzyja, a co z Tobą? - Udało jej się zmienić temat, gdy jednak usłyszała po chwili kolejne pytanie, była zaskoczona, choć przede wszystkim zadziwiła ją jej własna odpowiedź.
- Zaufanie? - Zamyśliła się nieco, wracając do wspomnień sprzed lat. Wtedy, kiedy została wygnana, wtedy, kiedy pracowała dla kłamliwego wielmoży oraz wtedy... kiedy przygarnęła ją banda opryszków. - Ufam Haresowi. Ufam Badaelowi, Vraenowi, Geradowi, Julianowi, Valesowi. Ufam nawet Svenowi, a wiesz czemu? Oni wszyscy zasłużyli sobie na mój szacunek, zasłużyli sobie na to, żebym ich ceniła. Polegam na nich, gdyż ich znam naprawdę długo i mogę na nich liczyć. - Zdarzało jej się odczuwać sentyment, choć dopiero od niedawna. To zapewne przez upływ czasu, Vittoria żyje już dosyć długo, a patrzenie w przód wydaje się czasem nazbyt wyczerpujące. Kiedy spojrzysz w tył, jak myślisz, co wtedy zobaczysz? Wiesz, co ona dostrzegła? Dostrzegła te zawadiackie uśmiechy na twarzach swoich kumpli. Usłyszała ich wesołe śmiechy, ponownie odczuła radość ze wszystkich odniesionych przez siebie zwycięstw. Ale to nie wszystko, słyszała także krzyki, płacz i widziała dziesiątki, jeśli nie setki trupów, których wciąż wrząca krew spływała po najcenniejszych skarbach tego świata. Ta krew potem zastygła, splamiła najdroższe sukna, pozostawiła krwistoczerwone kleksy na najwybitniejszych dziełach sztuki i zbrukała je. Nieodwracalnie. Alabastrową biel najdostojniejszych sal splugawiła gęsta, karmazynowa ciecz. To wszystko wyglądało teraz jak jeden wielki...
"Burdel", westchnęła przeciągle, po czym wróciła do pytania.
- O czym to ja..? A, już pamiętam. Jednym słowem: tak, trudno jest zaufać nowo poznanej osobie. Szczególnie, gdy ta okaże się pradawnym czarodziejem potrafiącym czytać w myślach. - Ponownie się uśmiechnęła, lecz tym razem spojrzała mu prosto w oczy.
Gdy dotarli na targ, jedynym, czego chciała było odwdzięczenie mu się w jakiś sposób. Znaczy, "chciała" to jednak złe określenie. Wiedziała, że ludzie oczekują za swoją pomoc czegoś w zamian, a wolała mieć w potężnym magu sprzymierzeńca, nie wroga. I pewnie dlatego też otrzymana odpowiedź naprawdę ją zaskoczyła. Znowu.
- Jesteś pewien? Rynek w Nowej Aerii jest doprawdy imponujący. Kto wie? Może jednak coś zwróci Twoją uwagę. - Uśmiechnęła się tajemniczo, jakby już miała na myśli konkretną rzecz.
- Tak... - Tym razem odezwał się Hares, uśmiechając się lekko. - Gdyby nie ty, zapewne szef... to znaczy, Vittoria nie potraktowałaby mnie ulgowo. - Na te słowa Elfka parsknęła śmiechem.
- Dziwisz się? - Uśmiechnęła się do niego ironicznie.
- Kazałaś mi nakarmić Grima, to bydle o mało mi palców nie użarło. - Powiedział z przekąsem, krzywiąc usta i wzdrygając się.
- To była nauczka, jeśli Julian nie pomógłby ci w tamtym momencie, najemnicy odcięliby ci całą rękę - odpowiedziała mu dość przekonująco, a kotołak zamilkł i nie próbował powiedzieć nic więcej.
Spojrzała na Alantara, który wyciągnął w tym czasie fajkę. Nie była zdziwiona, wielu ludzi lubiło palić, a na przykład Badael robił to przy każdej możliwej okazji. Gdy jednak mężczyzna puścił jedno kółko, na jej ustach pojawił się uśmiech. "Imponujące". Widząc uformowane przez niego statki z dymu, gwizdnęła z entuzjazmem.
Niedaleko stało stoisko z klatkami, dużymi i małymi. W środku mieściły się przeróżne zwierzęta, zarówno te rzadkie jak i bardziej pospolite. Vittoria podeszła i obejrzała większość z nich. Uwielbiała zwierzęta, zapewne to przez jej elfie pochodzenie. Przyjrzała się dokładniej co poniektórym, przede wszystkim papugom, małpom, wężom i kotom. Wszystkie były bardzo zdenerwowane, jedne krzyczały, przeklinając tego, który je złapał, inne tylko narzekały wiedząc, że taki już los i nic z tym nie zrobią. Latro szukała tych nieco spokojniejszych, które nie były tak narwane, a wyróżniały się ponadprzeciętną inteligencją. Przez chwilę rozmawiała ze żmiją, która jednak nie nadawała się zbytnio. Dopiero później jej uwagę przykuła samotna, jedyna ze swojego rodzaju pantera. Miała czarne umaszczenie, długi, wąski ogon, była smukła i nieco umięśniona. Przypominała dużego kota, choć nie wyróżniała się zbytnio wielkością spośród swojego gatunku. Leżała nieco ściśnięta, gdyż klatka widocznie była na nią za mała. Na jej krótkie, czarne futro opadały promienie słońca, przez co była mocno nagrzana. Wyglądała, jakby nie zostało jej zbyt wiele czasu. Warczała, okazując swoje niezadowolenie, kiedy tylko ktoś koło niej przeszedł.
Latro stanęła tuż obok niej i przyjrzała się nieco. Spojrzała w jej żółte ślepia i uśmiechnęła się, na co pantera odpowiedziała warknięciem, "Kolejny człowiek... Czego chcesz? Nie widzisz, że duszę się w tym piekielnym skwarze? Idź stąd, albo otwórz mi klatkę, obiecuję, że nie zabiję cię przy pierwszej lepszej okazji", potem prychnęła, co przypominało ironiczny śmiech. Kot wlepił w bandytkę wściekłe spojrzenie, jednak później zaczął dyszeć, odczuwając skutki działania słońca. Elfka odpowiedziała mu za pomocą cichego mruczenia "Zastanawiam się, w jaki sposób cię złapali. Dlaczego tutaj siedzisz? Dlaczego ich jeszcze nie zabiłeś?", popatrzyła na niego z dozą politowania. Drapieżnik jednak nie mógł uwierzyć w to, że człowiek potrafi z nim rozmawiać, zawsze miał ich za istoty tępe i okrutne. Przetarł oczy łapą, szykując odpowiedź na zadane pytanie. Elfka jednak nie dała mu na to czasu, gdyż niemal od razu odwróciła się w stronę przyjaciół. Hares nie był wcale zaskoczony, znał ją i wiedział, że dziewczyna często używa takich "sztuczek", bo tak określał mowę zwierząt.
- Przypomina mi Ciebie. - Skrzyżowała ręce i spojrzała na Alantara, śmiejąc się przy tym dosyć głośno. Zaczęła się zastanawiać, czy rozumiał wymianę zdań między nią, a panterą.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

- Szczęście? Niektórzy potrafią taką stworzyć - odpowiedział spokojnie i wyciągnął swój rapier, całkiem wprawnie zmienił chwyt i po prostu "wbił" sztych w bruk z całej siły, po czym z lekkim uśmiechem wskazał jej czubek broni, który mimo całkiem silnego uderzenia, wyglądał jakby nic mu się nie stało... Dodatkowo samo ostrze nagle zaczęło zmieniać kolor, żarząc się delikatnie.
- Przyjemna zabawka, prawda? - rzucił, śmiejąc się cicho, po czym schował broń do pochwy.
- Kiedyś zajmowałem się tworzeniem takich - dodał, posyłając jej uśmiech. Sam też niejako uniknął odpowiedzi na pytanie, które zadała, nie zamierzając zdradzać o sobie więcej niż potrzeba było. W końcu szczęście raczej nie sprzyjało mu...
Chwilę później skinął lekko głową słysząc jej kolejną odpowiedź. Nie było sensu komentować tego, w końcu co miał powiedzieć? Zdziwił się tylko, gdy wymieniła wszystkie te imiona. Nie spojrzał w jej wspomnienia wystarczająco daleko by wiedzieć o kim mówiła, choć oczywiście mógł się domyślić, iż chodziło o jej kompanów... Dlatego też przez krótką chwilę trwali tak w milczeniu, dopóki elfka nie uznała, że czas najwyższy dokończyć swą wypowiedź, co Alantar skwitował cichym śmiechem.
- Wybacz, postaram się tego więcej nie robić. Choć z tym pradawnym nieco wyolbrzymiasz. Tak stary jeszcze nie jestem... - Uśmiechnął się delikatnie w jej stronę, kręcąc lekko głową. Taka prawda, jak na standardy czarodziejów, nie był wcale taki wiekowy, choć trudno też było nazwać go młodzieńcem. Ot, był w kwiecie wieku, kiedy to posiadał wiedzę na praktycznie każdy temat i mógł być dobrym kandydatem do dyskusji, jeszcze nie do końca zmęczony życiem... No ale też chwilę później miał już co innego na głowie...
- Jestem pewien. Bywam tutaj od czasu do czasu i ani razu nie spotkałem niczego wartego uwagi - odpowiedział spokojnie, po czym spojrzał na kotołaka z lekkim zdziwieniem i zaraz parsknął cicho.
- Ciekawa z was para. Niby podwładny, a jednak pyskować potrafi... - mruknął cicho, uśmiechając się szeroko.
- Choć moim zdaniem powinieneś pociągnąć nieco dalej. Jaki jest sens zaczynania, skoro zaraz milkniesz? - dodał jeszcze, tym razem bezpośrednio w stronę Haresa. No i tyle jeśli chodziło o jego dobrą radę, w końcu Latro praktycznie od razu, po jego małym przedstawieniu, ruszyła w stronę zwierząt, toteż Alantar ruszył za nią, nie przestając zaciągać się dymem z fajki co chwila, tyle że tym razem nie robił już żadnych sztuczek, a jedynie uważał by dym nie leciał w stronę samych zwierząt. Westchnął cicho, spoglądając na klatki. Dlaczego ktoś robił takie rzeczy? Nigdy nie był w stanie zrozumieć tego... Te istoty powinny być na wolności, nie w klatkach... Po chwili jednak jego uwagę przykuło coś innego. Widywał już jak elfy porozumiewają się ze zwierzętami, ale szczerze, zawsze go to dziwiło. Uśmiechnął się lekko i przysłuchiwał jakże niezrozumiałej dla niego rozmowie. Gdyby chciał, wiedziałby co ona mówiła, ale tak czy inaczej, pantery by po prostu nie zrozumiał... Dlatego nawet nie próbował, przyglądając się spokojnie, by, gdy Vittoria w końcu odezwała się w jego stronę, unieść jedną brew w geście zdziwienia.
- Przypomina mnie? Jak? - Szczerze, odpowiedział jeszcze zanim tak naprawdę przemyślał swoje słowa, dając się ponieść chwili. W końcu była to bardzo nietypowa sytuacja i w ogóle nie spodziewał się czegoś takiego... Spojrzał przenikliwie na elfkę i choć na jego twarzy dalej gościł uśmiech, nie zaśmiał się tak jak ona. Czyżby robiła sobie z niego żarty? A może mówiła poważnie? Trudno było stwierdzić...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Stworzyć zaczarowaną broń... nie jest to łatwe zadanie nawet dla silniejszych magów, a więc dla osoby, która nie ma za grosz talentu magicznego jest to praktycznie niemożliwe. Latro nie może posługiwać się magią nawet w najmniejszym stopniu, a jedynym, co w jakiś sposób ją z nią wiąże są właśnie zaklęte przedmioty. Znalezienie tych potężniejszych nie jest oczywiście łatwe, dlatego "zdobycie" broni, którą ma teraz przy pasie uczyniło z niej prawdziwą szczęściarę.
- Robi wrażenie. - I rzeczywiście tak jest. Jak Czarodziej wcześniej stwierdził, była to broń doprawdy godna i wyrafinowana, zasłużyła więc na tchnięcie w nią kilku praktycznych zaklęć. Gdy Latro zaczęła się nad tym zastanawiać, zdziwiło ją to, że ktokolwiek miałby ochotę zaczarować jej wysłużoną broń. Mimo, że elfka używa jej już naprawdę długo, to i tak była nieco podniszczona, jeszcze zanim ją znalazła. Kto i w jakim celu zechciałby ją ulepszyć? Kordów używają raczej niższe warstwy społeczne, trudno sobie wyobrazić to, że jakikolwiek czarodziej użył na nim dość potężnego zaklęcia...
- I nigdy nie pomyślałeś o założeniu własnego biznesu? No wiesz... sprzedawanie magicznych przedmiotów tu i tam za niezłą sumkę. - Powiedziała to głosem pełnym zapału i entuzjazmu, po czym szeroko się uśmiechnęła i puściła mu oczko. Zupełnie tak, jakby w jej zasięgu znajdował się skarbiec pełen złota, przecież na kreomagowaniu można zbić fortunę! Szczególnie w tych czasach, kiedy po świecie chodzi wielu poszukiwaczy przygód, krzątających się przed wyprawami, aby nabyć odpowiedni ekwipunek. I wydać na niego kupę forsy.
Po chwili cicho prychnęła słysząc nieprzekonującą odpowiedź maga. "Muszę załatwić sobie jakieś cacko, które by mi pozwoliło odgrodzić się myślami od tych wszystkich jasnowidzów".
- Co jakiś czas przychodzą nowe dostawy, przywożą za każdym razem co innego. Rozejrzyjmy się! Może coś się znajdzie! - Dziewczyna nie dała za wygraną i tuż po dymnym pokazie Alantara ruszyła w stronę straganów. W tym czasie, gdy Hares i Alantar szli za nią, Czarodziej zadał pytanie, choć tym razem skierował je do kotołaka. Nie było dziwne w żadnym stopniu, jednak Hares po jego usłyszeniu szczerze się zaśmiał.
- Wybacz kolego, tę Elfkę po prostu trudno przegadać. - Spojrzał na jej plecy i wyszczerzył się, gdy zobaczył z jaką radością podchodzi do klatek i wdaje się ze zwierzakami w niezrozumiałe dla niego rozmowy. Czasem zdawało mu się, że ona tylko udaje, gdy jednak widział jej szczęśliwą twarz, zaczynał czuć to samo co ona.
- My się tylko droczymy - zaśmiał się cicho i dodał: - Ona wygląda, jakby mówiła poważnie, jednak zdołałem poznać ją na tyle dobrze, że po prostu wiem kiedy jest naprawdę wściekła. - Uśmiechnął się ciepło i podrapał się po ramieniu. Przymrużył lekko oczy i ponownie na nią spojrzał. - Poza tym nie mogę przecież zignorować jej wcześniejszego wywodu. Szef nieczęsto nas zachwala, a kiedy zaczęła wyliczać nasze imiona, ja... Ja wiem, że mógłbym oddać za nią swoje życie. Tak jak cała reszta.
- Jak? Może przez to prychnięcie? Ironiczny śmiech z nutką arogancji? Oczy pełne rozbawienia i... pogardy? A gdy przychodzi czas na niedowierzanie, szybko zamienia się ono... - Zrobiła krótką pauzę i w tym samym czasie niemal błyskawicznie przecięła kłódkę ostrzem kordu - ...W ciekawość.
"Biegnij!" Pantera zareagowała na ten sygnał otrzymany od Elfki i popędziła ku wolności...
Pierwszym co zrobiła było oczywiście rozszarpanie na strzępy tego, który ją schwytał, by potem wydać z siebie przeraźliwy, głośny ryk. Biegła wzdłuż głównych uliczek miasta, wywołując wokół siebie zamieszanie i zwracając tym uwagę przechodniów oraz straży.
Latro zaczęła się śmiać na ten widok i o mało nie upuściła z ręki skradzionego wcześniej rumu. Spojrzała na Alantara i wyszczerzyła się.
- I jak? Podobało ci się przedstawienie? A z tymi podobieństwami, to... nie bierz tego do siebie. Nie taki diabeł straszny, jak go malują. Choć... ta pantera... - parsknęła krótko śmiechem - ...Ta pantera była doprawdy potworna!
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

- Nic szczególnego. Sam w sobie jedyne co robi to się nie tępi, trudno zniszczyć ostrze. Reszta to żerowanie na mojej własnej mocy, ot, ostrze ładnie przyjmuje proste zaklęcia - odpowiedział z uśmiechem, po czym zaśmiał się słysząc kolejną kwestię.
- Nie potrzebuję pieniędzy moja droga. Choć zdarzyło mi się wykonać coś na zamówienie, bądź sprzedać to co stworzyłem, a nie byłem do końca zadowolony. Co jak co, ale bogactwo nie jest tym czego pragnę. - Posłał jej szeroki uśmiech. Oczywiście, że zastanawiał się nad rozkręceniem biznesu, ale szczerze, nie tego szukał w życiu... Szczególnie, że tworzenie ich nie było ani łatwe, ani bezproblemowe, dodatkowo wymagał ogromnych zasobów sił... Jak dla niego zbyt wyczerpująca praca, by nazwać ją spokojem, którego szukał...
- Trudno przegadać? - zaśmiał się cicho i spojrzał na kotołaka.
- Owszem, rozumiem doskonale, że większość to jedynie żarty, ale i w żartach warto od czasu do czasu wygrać walkę. Na tym polega zdrowa relacja między dwójką osób. Tym bardziej wygrywanie za każdym razem w pewnym momencie robi się nudne. - Uśmiechnął się lekko. Jego głos był spokojny, miły i uprzejmy, widać było, że po prostu chciał dać dobrą radę Haresowi. Nie każdemu trzeba było pomagać w bezpośredni sposób, a Alantar kiedy miał okazję, lubił pomóc, choć w tak trywialnych sprawach. A może właśnie głównie w tego typu sprawach? Zdecydowanie wolał, kiedy mógł pomóc bez używania swoich prawdziwych talentów... Zaraz jednak roześmiał się po raz kolejny, tym razem na słowa Latro.
- Ironiczny uśmiech z nutką arogancji? Wzrok pełen pogardy? Nie zdążyłem Tobie tego jeszcze pokazać, choć muszę przyznać, że trafiłaś moja droga. Choć dalej nie jestem pewien czy na pewno chciałabyś zobaczyć to w pełnej krasie... - Tyle zdążył powiedzieć, zanim Elfka postanowiła wypuścić bestę. I praktycznie w tym samym momencie co pantera ruszyła w stronę swojego oprawcy, powietrze wokół Alantara stało się nieprzyjemnie gorące, aż zaczęło delikatnie falować, niczym w największe upały. W jednej chwili uśmiech zniknął z jego twarzy, wzrok oziębił się niesamowicie... W końcu o ile owszem, zwierzę wywołało zamieszanie, jego wzrok dostrzegł kilka osób, które zwróciły uwagę na to, że to właśnie oni byli za to odpowiedzialni.
- Naprawdę jesteś tak nieroztropna? - warknął głosem zimnym niczym lód, po czym odwrócił się i ruszył w przeciwnym kierunku niźli pantera.
- Ledwo co uciekłaś przed bandą, która chciała zdobyć Twoją głowę, a teraz to? Równie dobrze mogłaś otworzyć wszystkie klatki! - rzucił odwracając się w jej stronę, po czym machnął ręką, a wszystkie kłódki stopiły się nagle, opadając na bruk już jako rozżarzona ciecz.
- Skoro ratujesz jedno, czemu nie resztę? - Uśmiech powrócił na jego twarz, tyle że... O ile dało się w nim zobaczyć rozbawienie, o tyle nie przypominał jego poprzedniego uśmiechu. Ten był pełen sadystycznego rozbawienia... Może też dlatego większość zwierząt nie wiedząc co się dzieje, stanęła w bezruchu, instynktownie wyczuwając zagrożenie jakim był Alantar...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

- W takim razie czego pragniesz? - zapytała pewnie, nie tracąc przy tym uśmiechu.
Złoto, ciągle złoto. I tylko złoto. Odkąd Vittoria sięga pamięcią, ludzie pożądają niewyobrażalnych bogactw, luksusów i prestiżu. Od zawsze kierowała nimi pycha, chciwość i ułuda. Od dłuższego czasu sama uważała się za jedną z takich osób. Nie, ona wciąż się za taką uważa. Ale co jeśli jej myślenie jest błędne? Co, jeśli ona tak naprawdę nie pragnie skarbów czy nawet sławy? Co, jeśli... tak naprawdę chce spokoju?
Wtedy... nic się nie zmieni, wszystko pozostanie na swoim miejscu. Nieważne jest to, czego chce, ważne, że już to ma. Jeśli przestanie kraść, przestanie być sobą. Jeśli towarzysze się od niej odwrócą, wtedy sama się od siebie odwróci. Każdy, nawet najdrobniejszy szczegół w jej życiu sprawia, że jest tym, kim jest.
Dlaczego dopiero teraz to sobie uświadamia?
Dlaczego... nic się przez to nie zmieniło?

- Cholernie trudno. - Hares roześmiał się głośno, a, po usłyszeniu kolejnych słów Czarodzieja, uśmieszek z jego twarzy nie zrzedł.
- Nie dla niej - parsknął śmiechem, tym razem krótko, bo od razu potem spojrzał na Vittorię i dodał: - Lubi wygrywać, jak każdy człowiek, choć nie nudzi się tym zbyt szybko. Czasem mnie to aż zadziwia... - Uśmiechnął się lekko, po czym, widząc, do czego przymierza się Latro, wydał z siebie stłumiony śmiech.
- Nieroztropna? - prychnęła cicho, po czym dodała: - Nazywano mnie różnie, ale to słyszę po raz pierwszy. - Uśmiechnęła się mimowolnie, widząc nieco sfrustrowaną postawę czarodzieja.
Od tamtej chwili pewna zmiana nie uszła jej uwadze. Czarodziej był teraz przepełniony goryczą, jego wzrok nie krył oburzenia... a potem także dzikości. Bandytka stała się czujniejsza. Ten człowiek był nieobliczalny, wydawałoby się, że mógłby zrobić teraz wszystko nie zważając na konsekwencje. Vittoria nie dała poznać po sobie oznak zaniepokojenia, a raczej zaskoczenia. Była pewna dziwnej zmiany w koledze, ale ludzie się zmieniają pod wpływem złości i gniewu. Dlaczego aż tak bardzo?
- Ratuję? - Otworzyła lekko usta, przybierając zaskoczoną minę. Wcale nie udawała. - Nie zrozum mnie źle, ja... lubię zwierzęta - zaczęła powoli - ale ten kot poszedł na straty. Nie mogłam mu pomóc, więc pozwoliłam mu się przynajmniej zemścić. Kiedy tylko strażnicy go złapią, myślisz, że pofatygują się, by go złapać i grzecznie przyprowadzić na smyczy? - Uśmiechnęła się lekko i nieco przygnębiająco. - Nie sądzę, by czekała go świetlana przyszłość. Mógłby trafić do cyrku, gdzie biczowaliby go całymi dniami, choć bardziej prawdopodobnym byłoby to, że zdechłby na miejscu przez ten upał i duchotę.
- Czemu nie resztę... Chyba po prostu potrzebowałabym więcej czasu na przecięcie pozostałych kłódek. - Zaśmiała się cicho i rozejrzała się szerzej, otulając wzrokiem te wszystkie biedne stworzenia, sparaliżowane ze strachu. Później spojrzała Alantarowi prosto w oczy.
- Wspominałeś wcześniej, że nie zdążyłeś pokazać mi swoich... wad. Mylisz się, to co zobaczyłam w gospodzie nie można było nazwać zwykłym uśmiechem, ale szczerym... jak najbardziej. - Uśmiechnęła się szeroko, próbując mu pokazać to, co wtedy ujrzała. Chwilę potem zmrużyła oczy i spojrzała na niego wnikliwie. - Nigdy nie widziałam kogoś takiego. Przypominasz trochę Svena, ale ty... potrafisz się powstrzymać. - Znowu powróciła do swojej śmiałości. Lubiła prowokować sytuację, a wtedy, kiedy sprawa nie była związana ze złotem, pozwalała sobie na gadatliwość i chwile szczerości. Potrafiła się z tym pohamować w odpowiednim momencie, lecz czasem przeciągała specjalnie, i choć miała z tego ubaw, nie zawsze wychodziło jej to na dobre.
Hares w tym czasie, stojąc bliżej Alantara, zachował spokój. Spojrzał na klatki, a gdy te się otworzyły, poczuł dziwne mrowienie. Uszy stanęły dęba, a sierść na ogonie "zjeżyła się". Przez swój zwierzęcy instynkt mógł poczuć dziwną atmosferę, powietrze wokół maga zmieniło się nie do poznania, zostało... skażone, zniszczone. On sam był teraz zagrożeniem, kotołak mógł wyczuć jego żądzę mordu i czerpanie satysfakcji z zadawania bólu. To wydawało się doprawdy przerażające.
Cofnął się o parę kroków, cicho i ostrożnie, jak gdyby się skradał. Przesunął dłoń po rękojeści sztyletu, umocowanego przy pasie. Był przygotowany na wyciągnięcie go i... szybkie rzucenie w stronę przeciwnika, by odwrócić tym jego uwagę i uciec. Gdy zauważył jednak swobodniejsze już zachowanie szefa, postanowił odsunąć nieco dłoń, wciąż jednak będąc przygotowanym na wszelkie okoliczności.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

I tyle jeśli chodzi o rozmowę z Kotołakiem, Alantar miał teraz poważniejsze problemy na głowie... Ludzie i nieludzie wszelkiej maści zaczynali powoli zwracać uwagę na nich, w końcu dalej stali niedaleko klatki, z której uciekła pantera, zabijając przy tym właściciela owego "straganu"... I o ile przez pierwszą chwilę, albo dwie, mogło to wywołać na tyle zamieszania, by nikt nie zwrócił na nich uwagi, powoli wszyscy dochodzili do siebie i zaczynali szukać wytłumaczenia dla tej całej sytuacji... Kilku strażników, którzy się napatoczyli, ruszyło za zwierzęciem, ale nie byli to wszyscy stróże w okolicy, w końcu targ był naprawdę spory, a tego typu incydenty, praktycznie codziennością. Bystre oko Alantara dostrzegło co najmniej dwóch próbujących przecisnąć się w tłumie, zdecydowanie kierując się w stronę czarodzieja i reszty "radosnej" grupki... A sama Latro szczerze nie polepszała sytuacji, zachowując się bardzo nietypowo, co szczerze, wytrąciło go nieco z równowagi. Mimo wszystko, jeszcze jako tako kontrolował siebie, nie mógł za bardzo pozwolić sobie, by w tym momencie zrobić tutaj rzeź... To była Nowa Aeria, nawet jeśli nie znalazłby tutaj nikogo, kto byłby w stanie mu dorównać, zdecydowanie nawet on nie potrafiłby zabić wszystkich, którzy by go zobaczyli... Warknął cicho i spojrzał na elfkę stalowym wzrokiem, po czym ruszył szybkim krokiem w jej stronę, by po dwóch krokach pstryknąć palcami lewej dłoni. Dziewczyna, przynajmniej dla czarodzieja, mogła zobaczyć kilka niewielkich iskierek, które ów gest "wzniecił". Praktycznie w tym samym momencie, jeden ze straganów, na którym przyrządzano właśnie ciepłe jedzenie, dosłownie stanął w płomieniach. Handlarz krzyknął, a oczy praktycznie każdej istoty w najbliższej okolicy, skierowały się do jakże ciekawego widowiska. Alantar jednak nie próżnował w tym czasie, kładąc jedną rękę na ramieniu nieco przestraszonego kotołaka, a drugą na ramieniu samej Vittori. Przymknął oczy i uśmiechnął drapieżnie. Jego umysł skupił się na kolejnym zadaniu. O ile podpalenie straganu było dla niego dziecinną zabawą, to co zamierzał teraz zrobić, było już całkiem sporym wyzwaniem, przynajmniej jeśli chodziło o samo opanowanie sztuki magicznej... W końcu właśnie zamierzał wpłynąć na czyjeś organizmy, inaczej niż tylko przyśpieszając naturalne procesy, bądź odbudowując to co zostało zniszczone. Dlatego też nie mógł wydać jednego prostego rozkazu, być może zadziałałoby to, ale koszt, byłby zbyt duży... Mimo to po krótkiej chwili i Latro i Hares mogli odczuć delikatne mrowienie na skórze i jeśli spojrzeliby się na siebie, zobaczyli by coś bardzo ciekawego. Kolor włosów kotołaka zmienił barwę na kruczoczarny, a skóra nieco pociemniała. To samo stało się z futrem zmiennokształtnego, ale tego akurat w tym momencie nie można było zobaczyć. Dodatkowo, same ciuchy również przybrały inny kolor, spodnie stały się ciemnobrązowe, koszula czarna, a kamizelka, cóż, granatowa... Ale to nie był koniec, elfka również zyskała całkowicie nowy wygląd, choć przy okazji mrowienia, mogła poczuć coś dziwnego na twarzy, jakby cały makijaż jakimś cudem zniknął... Jej skóra stała się ciemna, tyle że nie jak u Haresa, naturalnie ciemniejsza, a czarna, niczym popiół. Włosy w jednej chwili stały się białe niczym śnieg... Całość dopełnił nowy kolor koszuli, tym razem ciemno zielony. Sam Alantar zmienił się najmniej, jego czarne włosy zmieniły swój kolor na jaśniejący blond, zaś koszula, tak jak w przypadku kotołaka, zmieniła kolor na czarny. Cała procedura zajęła może kilka uderzeń serca, ale w tym momencie i to było o wiele za dużo... Szczerze nawet nie wiedział dlaczego postanowił znowu pomóc tej prace... Odetchnął głęboko i skierował swój wzrok na dwójkę przed nim.
- Idziemy - rzucił władczym tonem, w którym było coś, co sprawiało, iż trudno było oprzeć się jego rozkazowi. Wręcz podświadomie użył magii, by zmusić ich do robienia tego co chce, choć zaklęcie było słabe i ktoś o wystarczająco silnej woli, nawet bez umiejętności magicznych nie powinien mieć problemów z oparciem się mu. Mimo wszystko... Użył magii w kwestii, w której nie powinien jej używać... Czytanie w myślach, bądź dominacja nad kimś, kto był bezpośrednim zagrożeniem różniły się od zmuszania w gruncie rzeczy losowych osób do wykonywania jego rozkazów... Tak jak ona zrobiła kiedyś z nim... Warknął cicho przypominając sobie o niej, po czym ruszył w przeciwną stronę niźli stragan, który dalej był radośnie pochłaniany przez płomienie. Wyglądało na to, iż nikt nie zwrócił uwagi na jego działania, pochłonięty albo przyglądaniem się, albo próbą ugaszenia pożaru... Tak jakby jego płomienie zgasły tak łatwo... Parsknął cicho, rzucając całej scenie ostatnie swoje spojrzenie...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Kiedy Alantar do niej podchodził, zwróciła uwagę na wściekłość, która wręcz żarzyła się w jego oczach. Może i nie znajdowali się w najlepszej sytuacji, ale przecież to nie znaczy, że nie zdołają uciec. Spojrzała na iskry wywołane pstryknięciem, a potem ujrzała palący się stragan. Od razu chciała skorzystać z okazji i udać się w przeciwną stronę. Gdy jednak Alantar złapał ją i Haresa, przystanęła z zaciekawieniem i nie próbowała się wyrwać. Również kotołak stał spokojnie, choć nie podobało mu się to, co zaraz może się stać. W końcu Czarodziej miał zamiar użyć magii, a od kiedy te diabelskie sztuczki wyszły komukolwiek na dobre? Takie miał początkowo zdanie, lecz po chwili spojrzał na Latro i... dosłownie zaniemówił.
- Co do... - rzekła elfka, odczuwając dosyć niewygodne mrowienie. Po chwili wpatrywania się w maga, zwróciła swój wzrok ku Haresowi i cichutko zagwizdała z entuzjazmem. Wszystko zrozumiała, gdyż już parę razy widziała jak ktoś posługuje się magią struktury, ale... nie na taką skalę. Przecież Alantar miał zamiar przemienić naraz dwie osoby. Jeśli to nie było niemożliwe, musiało być bardzo trudne nawet dla Czarodzieja, nawet dla tak potężnego maga, jakim był człowiek stojący przed nią.
Po chwili spojrzała na swoje włosy, opadające blisko jej oczu. Były teraz białe. Dostrzegła jeszcze wiele innych zmian zachodzących w jej ciele i ciuchach. Kiedy zobaczyła, że jej skóra stała się czarna niczym popiół, wiedziała już, co ten człowiek kombinuje. "Mroczne Elfy, co?", uśmiechnęła się lekko, "Nieźle".
Również Hares zmienił się nie do poznania, krucze włosy i ciemna skóra? Z tą czarną koszulą wyglądał trochę jak pirat, na co Vittoria się roześmiała. Zmiennokształtny jednak przestał się już niepokoić. To, co mag robił z nimi naprawdę go zaciekawiło. Rzadko kiedy trafiały mu się jakieś porządne charakteryzacje, a teraz mógł się poczuć jak zupełnie inny człowiek! Albo raczej... zupełnie inny kotołak.
Gdy przemiana, przez którą przeprowadzał ich Alantar została zakończona, zarówno Latro jak i Hares posłuchali go i natychmiast za nim poszli. To nie przez rozkaz, który usłyszeli, nie przez dotyk magii, która próbowała ich zmusić do podążania za Czarodziejem. Zrobili tak, gdyż zwyczajnie uważali, że to słuszny wybór, jedyny wybór. No i przecież Alantar im pomógł, nie mogli tego zignorować.
Idąc, można było usłyszeć krzyki rozgniewanych strażników "GDZIE ONI SĄ!?". Latro obejrzała się za siebie i uśmiechnęła ukradkiem, po czym szybko wyrównała swoje kroki z tymi Czarodzieja. Teraz szła już obok niego.
- Jak to zrobiłeś? - zapytała, a w jej głosie można było usłyszeć zachwyt i ekscytację. Wystawiła ręce do przodu i wyszczerzyła się, próbując pokazać, że mężczyzna zrobił coś doprawdy niesamowitego. Przyłożyła dłonie do włosów i zaczęła się nimi bawić. Po chwili rozpuściła je, ułożyła na bok i z fascynacją wpatrywała się w ten niezwykły kolor.
- Nigdy takich nie miałam. - Uśmiechnęła się szeroko. - Ciemne włosy trudno zabarwić na jakikolwiek inny kolor - powiedziała, mimo wszystko uważając na słowa. Przed przyjściem do miasta przemalowała włosy na ciemny brąz, więc gdyby teraz powiedziała, że normalnie są czarne, mogłyby wyniknąć z tego jakieś nieprzyjemności. Jakie? Tego nie wie, ale jakieś na pewno.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Oczywistym było, że mogło im się to nie podobać... Ale szczerze powinni być wdzięczni, że w ogóle postarał się. Szczerze, rzadko zdarzało mu się, by w tym stanie w ogóle komukolwiek pomagał. Zdziwienie, jakie widział po nich, nie było niczym nowym, wszyscy byli przyzwyczajeni do zobaczenia okazyjnej kuli ognia, czy przyzwania sobie jakiejś części ubrania, ale nie do zmieniania wyglądu kogoś. Przynajmniej nie kiedy wiadomo było, że to nie była zwykła iluzja, a coś co było permanentne. Choć szczerze, to co sam zrobił nie było aż tak wymagające jakby mogło się wydawać, kolor skóry czy włosów było o wiele łatwiej zmienić niż chociażby sprawić by ktoś mógł oddychać pod wodą. Pierwsze wymagało tylko drobnych zmian w ciele, drugie, stworzenia nowego organu. Alantar jedynie zmienił kilka drobnych aspektów, choć, aby tego dokonać, trzeba było być delikatnym, wiedzieć co się robi... Przynajmniej jeśli nie chciało się używać więcej mocy niźli to wymagało. I choć nie dawał po sobie tego poznać, wszystkie te zaklęcia sprawiły, że owej mocy miał coraz mniej. W końcu wyleczenie kotołaka, kosztowało go naprawdę sporo, tak samo zmiany, których dokonał bardzo szybko, normalnie rzucał by zaklęcie dłużej, jednak teraz nie miał na to czasu... Po raz kolejny westchnął cicho i uśmiechnął się szerzej, gdy do jego uszu doleciały słowa któregoś ze strażników, gdy ci w końcu przypomnieli sobie o ich trójce. I o ile jeszcze przed chwila zachowanie Latro nie pomagało mu opanować się, tak teraz, gdy ta odezwała się z zachwytem i ekscytacją, sprawiło, że Alantar mimowolnie opanował się, może jeszcze nie do końca, ale przynajmniej do punktu, gdzie wiedział, że nie wybuchnie nagle...
- Nie ma rzeczy niemożliwych dla magii. Niektórzy potrafią nawet wskrzeszać zmarłych. A magia życia nie służy jedynie do leczenia ran czy chorób, ale również pozwala na władzę nad danym organizmem, zmianę go. Wbrew pozorom nawet tą magią można kogoś uśmiercić. Wystarczy zatrzymać serce delikwenta. A i to leży w granicach tej szkoły. Co do ubrań... Tutaj sprawa wygląda prościej, to jaki mają kolor, zależy od naturalnych składników, łatwo je poprzestawiać, dodać czy odjąć niektóre by uzyskać inny kolor, a w gruncie rzeczy tym zajmuje się magia struktury. Ubrania to jedynie dziecinna sztuczka, każdy choć trochę zaznajomiony z magią przemian powinien być w stanie tego dokonać - odpowiedział już nieco spokojniejszym głosem, cały czas kierując się mniej więcej przed siebie, choć w gruncie rzeczy, jeśli ktoś znał to miasto, wiedział, że ten idzie w kierunku jednej z bram...
- Nieprawda. Choć gdybyś chciała zabarwić ciemne włosy na jasny kolor, ten utrzymywał by się całkiem długo. Są sposoby na to. Nie trudno zrobić eliksir, który by tego dokonał. Sam byłbym w stanie coś takiego sporządzić mając podstawową aparaturę. W gruncie rzeczy mając może dzień byłbym w stanie Ciebie tego nauczyć. - Tak jak i wielu innych rzeczy... W końcu Alantar posiadał naprawdę spore pokłady wiedzy na najróżniejsze tematy, nie tylko te akademickie. Znalezienie jedzenia, czy też przyrządzanie różnego rodzaju wywarów było dla niego czymś prostym, wiedzą jak najbardziej przydatną w najróżniejszych sytuacjach... Jak to się mówi, wiek robił swoje, a czarodziej, jak to czarodziej, kochał dowiadywać się nowych rzeczy...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Rzeczywiście słyszała o czymś takim, ale nigdy nie widziała żeby ktoś posługiwał się tym typem magii w celu uśmiercenia innego człowieka. Z drugiej jednak strony pamięta, że kiedy elfy w Szepczącym Lesie napotykały śmiertelnie ranne zwierze, często posługiwały się właśnie magią życia, aby złagodzić ich ból i doprowadzić do bezbolesnej śmierci. Oczywiście robiły to tylko w ostateczności, bo jeśli istniał chociażby cień szansy na to, że biedne stworzenie może się z ran wykaraskać, pomagały mu najlepiej jak mogły.
Następne słowa zaskoczyły ją, choć może nie powinny. Alantar wypowiadał się w taki sposób, jak gdyby wszystko było dla niego dziecinnie proste. Spojrzała jeszcze raz na swoje włosy. Jeśli chodzi o zmianę ich koloru, to tak naprawdę nigdy nie przejmowała się tym aż tak bardzo. Znaczy, jak dotąd nie spotkała zbyt wielu wybitnych alchemików, a ci zwyklejsi potrafili wykonywać jedynie słabsze mikstury. Najjaśniejszym kolorem, jaki mogła nadać swoim włosom był blond, ale nawet on nie był wtedy dość czysty i lekko przechodził w barwę brzoskwiniową.
- Sporo wiesz - stwierdziła, po czym na jej twarzy zawitał dziwny grymas. Mógł to być uśmiech, lecz wykazywał powątpiewanie, a nawet lekkie zdziwienie. - Ale niewielu alchemików mogłoby się z tobą zgodzić. A ja - zachichotała - wątpię, żebym nauczyła się czegoś takiego w jeden dzień. Magia to nie mój żywioł, a alchemia to nie moja działka. - Uśmiechnęła się lekko. Zawsze się zastanawiała, dlaczego nie jest w stanie nic wyczarować. Nawet Hares potrafi zapalić świecę przy pomocy magii. Co prawda przychodzi mu to z trudem, ale jednak... Westchnęła przeciągle.
Szli w stronę bramy, ale czy to dobry pomysł? Ktoś zawsze tam stoi, zawsze strzeże jej jakiś strażnik. Ale oni nie wyglądali już tak samo, ba! Nie byli do siebie nawet podobni. Latro nie powinna się o nic martwić.
Więc dlaczego wydaje jej się, że coś tu jest nie tak?
W pewnym momencie rozpoznała kilku ludzi stojących przy bramie. To przecież były te same zbiry, które zaatakowały ich w gospodzie! Ale dlaczego rozmawiali z wartownikami? Jeden z nich, prawdopodobnie przywódca szajki, trzymał w ręku jakiś papier i wymachiwał nim przed strażnikiem.
- Brązowe! One były brązowe - mówił głosem podirytowanym i pełnym oburzenia. Wyglądało na to, że próbował strażników do czegoś przekonać, lecz po chwili jego rozmówca jedynie przewrócił oczami i odparł.
- Ślepy jesteś? Każdy wie, że włosy tego bandyty są czarne. Można to zresztą zobaczyć na listach gończych. - Zdecydowanym ruchem odebrał opryszkowi papier, po czym wskazał palcem na szkic. - Widzisz?
- To nic nie znaczy. Latro jest mistrzem, jeśli chodzi o zmienianie swojego wyglądu. Musiała je jakoś przemalować. Dałbym sobie rękę uciąć, że teraz jej włosy są brązowe! - Zdenerwował się i zabrał strażnikowi list gończy, bo właśnie tym był owy papier.
- I już byś jej nie miał - mruknęła cichutko pod nosem, przy okazji obdarzając Haresa lekkim uśmieszkiem. On ją oczywiście słyszał, zmysły u większości zmiennokształtnych są bardzo rozwinięte. Zaśmiał się cicho i spojrzał na bandziorów. Znajdowali się od nich na tyle daleko, żeby móc to między sobą przedyskutować.
- Żeby tak od razu rzucać się na kogoś, kto ma po prostu nieco więcej szczęścia w grach...? - parsknął z niesmakiem, wyrażając tym swoje oburzenie. - Co za tupet!
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

Uśmiechnął się lekko na jej słowa, po czym parsknął cicho. Może miała trochę racji? Szczerze nie zastanawiał się specjalnie nad swoimi słowami, dlatego też przez chwilkę nie odpowiadał jej, zastanawiając się jak powinien na to spojrzeć. W gruncie rzeczy Latro miała jednak rację, mało alchemików miało pojęcie jak zrobić coś takiego. Szczególnie, że większość ludzi wolała uczyć się receptur, które były bardziej przydatne w życiu... Jednak nie znaczyło to, że Vittoria nie byłaby w stanie się nauczyć podstaw, których potrzebowała, by wykonać konkretne mikstury. Westchnął cicho.
- Jak większość moich pobratymców, większość życia poświęciłem na zbieranie wiedzy. Może dlatego mam nieco inne spojrzenie na tego typu rzeczy... Co nie zmienia jednak faktu, że pokazanie jednej, czy dwóch gotowych receptur i nauczenie Ciebie co dokładnie masz zrobić, aby uzyskać wymagany efekt, nie powinno być problemem. Nawet jeśli nie znasz się na alchemii. Co innego poznać dlaczego coś działa jak działa i po co dane procesy są wymagane, a co innego nauczenie się wykonywania czegoś w konkretny, niezmienny sposób. Szczególnie, że nigdy nie byłabyś w stanie dokonać podobnych rzeczy magią. Jak na Elfkę, muszę przyznać, brakuje Tobie zmysłu magicznego... - Może właśnie dlatego nie wyczuwała zagrożenia jakim był jeszcze kilka chwil temu? Może po prostu nie potrafiła objąć umysłem tego, jak niebezpieczny potrafił być mag taki jak on? Choć też zapewne tylko dzięki temu jeszcze ze sobą rozmawiali, jedno uważniejsze spojrzenie na jego aurę zwykle sprawiało, że ludzie, elfy, tak naprawdę praktycznie wszystkie żyjące, jak i nieumarłe istoty, uciekały przy pierwszej nadarzającej się okazji... Przerwał swoje rozmyślania dopiero, gdy usłyszał znajomy głos. To był ten moment kiedy można było zobaczyć prawdziwe zdziwienie na jego twarzy... Warknął cicho.
- Nie powinni tego pamiętać... - Jego spojrzenie znowu stało się lodowate, choć tym razem skierowane było na bandę, którą spotkali w gospodzie.
- Chcecie przejść przez tą bramę? - zamruczał wręcz w stronę Latro i Haresa, z drapieżnym uśmiechem na twarzy, a jego oczy znowu wypełnił delikatny blask, choć jak na razie nie wyglądało na to, by rzucał jakiekolwiek zaklęcie... W głowie miał jednak plan co zrobi z tymi ludźmi, którzy ośmielili się oprzeć jego zaklęciu. I nie była to przyjemna wizja, choć trzeba było przyznać, jak na niego, nie obfitująca w ciałach... Mimo wszystko musiał brać pod uwagę fakt, gdzie był i kto znajdował się u jego boku. I to właśnie w tym momencie Vittoria miała swoją jedyną szansę, by go powstrzymać przed wcieleniem swojego jakże perfekcyjnego planu w życie, tylko czy zdawała sobie z tego sprawę? Czarodziej nie przejmował się by wyczytać to z niej, czekał na jej słowa...
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Spojrzała na Alantara i roześmiała się. To, co powiedział było dla niej oczywiste, więc nie mogła się powstrzymać przed odsłonięciem swojej gorszej, sarkastycznej strony, choć w dosyć małym stopniu.
- Ah tak? Nie miałam o tym pojęcia. Cieszę się, że powiedziałeś coś odkrywczego. - Posłała mu drapieżny uśmiech, pokazując, że wcale się nie przejmuje brakiem talentu w tej dziedzinie. Bo dlaczego miałaby? Nie jest jedyną osobą, za którą magia najwyraźniej nie przepada. A jako, że nie lubi się zadręczać, jest jedną z niewielu osób, którym to wcale nie przeszkadza. Spojrzała na kotołaka idącego tuż obok i "puściła mu oczko", tamten natomiast nie pozostawił tego bez słowa.
- Gdyby mogła posługiwać się magią, z pewnością byłaby jeszcze gorsza niż jest obecnie. - Na te słowa elfka próbowała szturchnąć go łokciem w bok, lecz Hares w porę uskoczył i uśmiechnął się szeroko. - Chciałem powiedzieć silniejsza. I straszniejsza. W każdym razie trudno mi ją sobie wyobrazić rzucającą zaklęcia. - Obrzuciła go chłodnym spojrzeniem, lecz kotołak jedynie wzruszył ramionami i oddalił się o krok w bok. Po chwili głośno westchnęła i rzuciła, jakby od niechcenia.
- Trochę racji ma, pewnie nawet ze zmysłem magicznym nie miałabym do tego smykałki - przyznała mu rację i machnęła głową, by trochę się przybliżył. - Nie znaczy to jednak, że odmówię nauki alchemii. Zapewne dla większości ludzi receptury na omawiane przez nas mikstury okazałyby się zbędne, jeśli jednak o mnie chodzi, to... cóż, powiedzmy, że ciągłe wyglądanie tak samo jest dla mnie zbyt nużące - rzekła to, po czym uśmiechnęła się do siebie.
W pewnym momencie zaczęła się zastanawiać, co robić. Może i nie wyglądali już tak samo jak w karczmie, ale wciąż można było ich rozpoznać. Po pierwsze było ich trzech; elfka i dwóch mężczyzn. Oczywiście to, że w obecnej chwili wyglądała jak Mroczny Elf dawało jej niemałą przewagę. Jednak wciąż pozostawała jeszcze kwestia Czarodzieja. Te oprychy mogły stać się bardziej czujne po ujrzeniu jego niemałej mocy, a skoro większość zwykłych ludzi sądzi, że magowie mogą wszystko, to z pewnością byliby w stanie uwierzyć w to, jak bardzo Latro się zmieniła dzięki Alantarowi. Jest oczywiście jeszcze coś, otóż ubrania może i przybrały inny kolor, ale ich krój wciąż pozostaje ten sam. Jeśli ci goście są bardziej bystrzy, niż można się po nich spodziewać, to raczej nie przegapiliby czegoś takiego.
Vittorii nie brakowało pomysłów na to, w jaki sposób uniknąć spotkania z nimi. I może to był właśnie jej problem. Elfka jest ostrożna i stara się mieć dobry plan na każdą sytuację. Niejeden, który jej nie zna mógłby pomyśleć, że jest paranoiczką, i to, w jakimś stopniu, jest nawet prawdą. Latro, zanim wejdzie do jakiegokolwiek miasta, załatwia sobie mapę z jak największą ilością szczegółów i studiuje ją, aby być przygotowana na każdą sytuację i mieć w głowie zakodowane wszystkie drogi ucieczki. Nawet długo po opuszczeniu danego miasta pamięta jego zarys oraz te mniej znane przejścia. Dlaczego akurat mniej znane? Już dawno wymyśliła, żeby zapamiętywać akurat te, gdyż znacznie lepiej się to opłaca. Jeśli o danym przejściu wiedzą wszyscy, to ona i tak łatwo się o nim dowie. Oprócz tego warto było znać także godziny zmiany warty strażników przy bramach, a także ich położenie oraz ilość, choć to tak mniej-więcej.
A jednak, na ten wypad nie przygotowała się za bardzo. Co prawda wiele razy tu była i często oglądała mapy tego miejsca, jednak w Nowej Aerii, tak samo jak w wielu innych miastach, zmiany zachodzą dość często, tym bardziej, że jest to miasto znane i dokonuje się tutaj największych transakcji w całej Środkowej Alarani. Nieważne, co by wybrała, to i tak niosłoby to za sobą pewne ryzyko. Chwila, dlaczego akurat ona miała wybierać? Niech chociaż raz zwali odpowiedzialność na barki kogoś innego, kogoś takiego jak... jej zastępca!
- Co o tym sądzisz? - zwróciła się do Haresa, próbując poznać jego opinię. Zrobiła to, gdyż chciała wiedzieć jak postąpiłby bez niej, jakie działania by podjął, gdyby przyszło mu dowodzić, w jaki sposób zachowywałby się, nie mając przy sobie przywódcy, a próbując nie zawieść nikogo i starając się przemyśliwać wszystkie dostępne opcje. Albo przynajmniej większość, gdyż on pewnie nie oglądał mapy tak dokładnie, jak ona. Innymi słowy, chciała go sprawdzić.
Kotołak zastanowił się przez chwilę, choć nie zdziwiło go to pytanie. Albo udawał brak zaskoczenia, jednak Latro musiała przyznać, że idzie mu to całkiem nieźle. Mężczyzna obejrzał dokładnie bramę, próbując ocenić sytuację. Po chwili powiedział.
- Lepiej, żebyśmy się nie zatrzymywali. Skoro już zaczęliśmy iść pewnym krokiem, to mogłoby nas zdradzić. Jeśli chodzi o drogę ucieczki, nie liczyłbym na to, że uda nam się przejść bramą. - W tym momencie spojrzał na Alantara. - Znaczy, że uda nam się przejść w spokoju, bez walczenia lub wszczynania kłótni. Coś mnie jednak zastanawia, dlaczego te oprychy poszły akurat do strażników? Może sądzą, że jeśli tamci ich nie zatrzymają, to uda im się zgarnąć za nas nagrodę? - Na tą myśl parsknął śmiechem, a wraz z nim również i Latro.
- Nie wierzą im i wątpię, żeby szybko udało im się ich przekonać. Musimy jednak odejść zanim do tego dojdzie. - Spojrzała na towarzyszy, a później już tylko na Haresa.
- Jeśli za moment udamy się do tej nieco węższej uliczki na prawo, możemy liczyć na to, że na końcu wciąż znajduje się przejście do wnętrza murów. Nie ma wątpliwości, że będzie stał tam strażnik, ale jeśli go ominiemy, będziemy mogli przejść po schodach prowadzących na górę. - Przerwał, czekając na reakcję pozostałych. Na twarzy jego szefa pojawił się dumny uśmiech, "Czyli jednak przejrzałeś mapę, co?". Dalej popatrzył na Czarodzieja i kontynuował. - Jeśli uda nam się wejść na mury, z pewnością znajdziemy sposób, by z nich zejść... ale oczywiście już po drugiej stronie. - Posłał towarzyszom przebiegły uśmiech, a Vittoria kiwnęła głową z aprobatą. Trzeba było jeszcze wymyślić, w jaki sposób przekonać strażnika, aby ten ich przepuścił.
- Co ty na to? Wciąż chcesz ich wysadzić w powietrze, czy może wybrać dłuższą drogę? Taką, która nie zwróci na nas uwagi, a może okaże się nawet... zabawniejsza? - Uśmiechnęła się i spojrzała na Czarodzieja.
Awatar użytkownika
Alantar
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Mag , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Alantar »

- Wybacz, nie miałem zamiaru mówić tego w złym sensie - odpowiedział bez zastanowienia, rzucając elfce delikatny uśmiech. Nie spodziewał się takiej reakcji, choć zaraz potem Hares dodał swoje i na szczęście uratował sytuację, a Alantar parsknął cicho.
- Nie wątpię, że i bez magii jest niebezpieczna - mruknął do kotołaka z rozbawieniem w głosie, po czym skinął głową na słowa Latro.
- Racja, mało kto potrzebuje takich receptur, dlatego też mało kto je zna. - Taka prawda, życie było na tyle podłe, że tego typu receptury były alchemikom niepotrzebne, wręcz zbędne, tak czy siak mieli ręce pełne roboty tworząc przeróżne eliksiry, które ratowały życia, bądź wręcz przeciwnie, odbierały je... Mimowolnie uśmiechnął się w stronę Vittori, gdy ta wspomniała o tym jak nużące było wyglądanie zawsze tak samo. Szczerze, mógłby powiedzieć, że jej nie rozumie, sam wyglądał prawie identycznie co dziewięć wieków temu, ale wiedział, że nie to miała na myśli. Gdy ktoś był ścigany, nie mógł bez problemów przemierzać Alarnii nie zważając na swój wygląd, a ona akurat należała do tych osób, których większość osób wolała się pozbyć, wystawiając nagrody za złapanie, bądź głowę... Westchnął cicho i skupił się na drodze przed nimi, gdzie przecież zaraz dostrzegli znajomą im bandę ludzi... I szczerze fakt, że ta zamiast odpowiedzieć bezpośrednio mu, zwróciła swoje słowa do Haresa, co sprawiło że dalej nie mógł wprowadzić swojego planu w życie. I jego słowa sprawiły, że musiał się nieco pohamować. Parsknął cicho, gdy kotołak wspomniał o walce przy bramie, a zaraz potem sama Latro wspomniała o użyciu magii ognia. Jego uśmiech poszerzył się nieco i czarodziej spojrzał po dwójce swoich przypadkowych towarzyszy.
- Bez walki? Czy kłótni? Wysadzić w powietrze? - Zdecydowanie w jego głosie wibrowała nutka rozbawienia, choć w gruncie rzeczy nie było z czego się przecież śmiać...
- Bawi mnie jak mało niektórzy wiedzą o magii. Naprawdę myślisz, że jedyne co mogę im zrobić to spalić? - Zaśmiał się cicho i ruszył w stronę, którą wcześniej wskazał Hares.
- Nie widzieliście nawet skrawka tego co jestem w stanie zrobić... Ale skoro macie tyle wątpliwości, zobaczymy jak sobie poradzicie bez mojej pomocy - dodał na koniec, posyłając kolejny szeroki uśmiech w stronę dwójki rozbójników. Wcale jednak nie znaczyło to, że miał zamiar od tak pozwolić, aby ci, którzy jakoś oparli się jego magii, przeżyli dzisiejszy dzień. Choć może? Może pozwoli im żyć? A przynajmniej ich ciałom... Tak, to nie był zły pomysł... Choć, aby nie wzbudzać podejrzeń musiał nieco z nim poczekać... Ba, Latro nigdy nawet się nie dowie co się z nimi stało, choć nie był taki pewien kotołaka. Ten wydawał się wyczuwać co nieco... Tylko czy się domyśli co zaraz miało się stać?
Awatar użytkownika
Latro
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Rozbójnik , Złodziej , Przemytnik
Kontakt:

Post autor: Latro »

Skwitowała jego słowa machnięciem ręki. Wcale nie miała mu za złe tego, że wypowiedział jej wadę na głos. Po prostu wiedziała o tym od dawna, więc... co? Może miała udawać zaskoczenie? Kiedy przywołała Haresa do siebie, ten podszedł do niej i zatrzymał wzrok na stojącym niedaleko człowieku, obok którego leżały skrzynie zapełnione morskimi, niekoniecznie świeżymi rybami. Wyczuwając ich woń, mógł bez przeszkód zatopić się w rozmyślaniach dotyczących ich konsumpcji i powolnym delektowaniu się delikatnym, rybim mięskiem. W tym stanie kompletnie nie zwracał uwagi na rozmowę swoich towarzyszy o mniej znanych recepturach. Oczywiście, jak Latro spytała go o drogę, nie miał zielonego pojęcia co zrobić. Wszystko, co powiedział było wymyślone na miejscu, choć gdyby nie to, że akurat udało mu się zgadnąć, która droga prowadzi na mury, z pewnością dostałby małe ostrzeżenie od swojego szefa. I w sumie zgodziłby się z nią, bo już dawno nauczył się, że jeśli nie jest się czujnym człowiekiem, to jest się martwym trupem. Chyba, że ma się wyostrzone zmysły. Wtedy wszystko staje się prostsze.
- Jak powiedziałam wcześniej i jak ty powiedziałeś wcześniej - uśmiechnęła się nieco w stronę Czarodzieja. - Nie potrafię się magią posługiwać wcale. Co prawda Hares coś wyczuwa, ale w czarowaniu i tak jest beznadziejny. - W tym momencie kotołak miał zareagować niezbyt cichym "Wcale, że nie!", ale powstrzymał się i obrażony udał, że ociera łezkę lecącą mu z oka. Po chwili przemyśleń przestał i tylko głośno westchnął, "Rzeczywiście jestem w tym beznadziejny". - Jednak dowiedziałam się co nieco o jej podstawach i wątpię, żeby jedynym czarem, jaki możesz na nich rzucić było coś takiego jak spalenie. Ale...
- Ale czasem lubimy urozmaicać sobie życie chodzeniem po murach miejskich, a przechodzenie przez główną bramę jest zdecydowanie przereklamowane. - W pewnej chwili w jej słowa wtrącił się narwany kotołak, próbując ładnie podkreślić jacy to oni są niezgodni z prawem. Oczywiście Latro oburzyła się, kiedy Hares brutalnie jej przerwał, ale skoro i tak miała powiedzieć to samo, to po chwili jedynie odchrząknęła.
- Tak, coś w ten deseń - mruknęła, a gdy usłyszała kolejne słowa Alantara, szczerze się roześmiała.
- Nie takie rzeczy się robiło, więc spokojnie, damy radę. Wystarczająco już dla nas zrobiłeś, poza tym chciałabym, żebyś oszczędzał siły na przywrócenie nas do normalnego wyglądu. - Uśmiechnęła się szeroko. Specjalnie nie spytała Czarodzieja, czy aby na pewno ma zamiar tak zrobić, w końcu mógłby powiedzieć "Nie", a za tym słowem Latro szczególnie nie przepada.
Zablokowany

Wróć do „Nowa Aeria”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość