Arturon[Centrum Miasta] Ciekawość zabije kota?

Arturon to duże i bardzo bogate miasto, powstało wiele wieków temu i od tamtej pory nie zostało dotknięte żadną wojną. Miasto utrzymuje się z handlu dalekomorskiego, można tu znaleźć wszystkie luksusowe towary z całego królestwa.
Moderator Strażnicy
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Astarte »

        Kąt bladych ust Astarte uniósł się ku górze w złośliwym triumfie, gdy zobaczyła rozlewające się na twarzy chłopaka zaskoczenie, zmieszanie i ostatecznie zupełny brak zrozumienia. Na koniec zaś rozproszył go ogon, co pokusa wciąż odbierała z niezmiernym zdziwieniem. Nie tylko nikt nigdy nie uczepił się z taką zaciętością na tę część jej ciała, ale na dodatek panterołak miał swój ogon, więc jeśli jakimś ma się bawić, to niech się bawi własnym. Nie znaczyło to jednak, że przestanie go drażnić, a prędzej, że tym ogonem oberwie, jeśli przesadzi.
        - Nie wiesz, co znaczy „pokusa”? – zdziwiła się na pokaz, wciąż zachowując pełną powagę, gdy obserwowała Nighta. – Ani człowieka, ani smoka – kontynuowała odpowiedź, wciąż nie udzielając żadnych informacji. Przez beznamiętną maskę nie wiadomo nawet było, czy podobna gra ją bawi, czy po prostu jest wredna.
        - Nie wszystkie bestiariusze są kompletne, wiele jest dość skąpych, może dlatego – mruknęła, obserwując jak chłopak bez pytania częstuje się alkoholem, ale nic na ten temat nie powiedziała. Zamiast tego zainteresowała się czymś innym.
        - A jakiej pracy szukasz? Samozwańczy artyści chyba nie mają zbyt wielu ofert? – zapytała uszczypliwie, przypominając sobie na czym przyłapała chłopaka, gdy go poznała. Swoją drogą przy okazji przetrzepie mu bagaż, żeby się tego „arcydzieła” pozbyć.
        - Z panterami możesz mieć problem, mało które tak obnoszą się z ogonem, jak ty – mruknęła dodatkowo, ale też nie rozwijała tematu. Po części dlatego, że miała w zwyczaju wiele komentować, niewiele wyjaśniając, a po drugie przerwało im łomotanie w drzwi.
        Podczas gdy Night zerwał się na równe nogi, Kara jedynie przechyliła lekko głowę, jakby chciała dostrzec coś więcej przez chmurę dymu, którą wytworzyła. Nawet nie chciało jej się znów przemieniać. Zmieniała dzisiaj skórę tyle razy, że już jej to obrzydło. Teraz więc ledwie narzuciła na siebie iluzję imitującą wygląd poprzednio przybranej dziewczyny. Podczas gdy chłopak wyglądał, jakby nie wiedział czy wyskoczyć oknem, czy przed drzwi, w które walono, pokusa spokojnie wytrzepała fajkę z wypalonego ziela i schowała do torby. Pociągała właśnie kilka solidnych łyków whisky, gdy kocur postanowił jednak ruszyć w stronę drzwi, którymi momentalnie oberwał, gdy te otworzyły się z hukiem, wpuszczając nieproszonych gości. Panowie zamknęli za sobą skrzydło, zastawiali klamkę krzesłem i Kara podniosła się niechętnie, opierając tyłem o parapet okna i spoglądając na nich z wyjątkową uwagą przebijającą z wiecznie znudzonego spojrzenia.
        Na piekielne czeluści, ależ jej się nie chciało! Prawie warknęła poirytowana czując mocny chwyt na nadgarstku, ale nie szamotała się, bo i po co. Nie wyszarpnie się, a przecież mężczyzna ledwo co zaoferował towarzystwo swoje i innych prawdziwych mężczyzn, i już puszczał jej nadgarstek, który roztarła z niezadowoleniem.
        - Ty, Deri, co ty? – jeden z towarzyszy mężczyzny elokwentnie zapytał go o powód takiego, a nie innego zachowania, ale wspomniany nie odpowiedział. Stał bez ruchu, wlepiając oczy w Karą, ale też do końca jej nie widząc. Przechylona lekko głowa opadła chyba pod własnym ciężarem, oczy się zaszkliły i brakowało jeszcze tylko, by z lekko rozchylonych ust pociekła strużka śliny.
        Astarte bardzo nie lubiła, gdy ktoś jej mówił, co ma robić. Była tylko jedna taka osoba, której uchodziło to płazem, ale to osobna historia. W każdym razie nie była wygłodzoną pięcioletnią pokusą, żeby rzucać się na wszystko co ma dwie nogi, odpowiedni sprzęt i śmierdzi facetem. Posilała się wtedy, kiedy miała na to ochotę, a przez swój dojrzały już wiek i spędzenie większości żywota na ziemi Alaranii zrobiła się dodatkowo strasznie wybredna. Nie miała więc najmniejszego zamiaru pozwolić któremukolwiek na położenie na sobie ręki, zarówno ze wspomnianych wcześniej przyczyn, jak też dodatkowo z czystej przekory, zirytowana że przerwano jej picie, palenie, odpoczywanie i nawet coś na kształt rozmowy z puchatym kotkiem, którego dodatkowo obili. Kara sumienia chyba nie posiadała (ciężko stwierdzić, ale się nigdy nie odzywało) i mając dobry powód opuściłaby pokój nawet się na Nighta nie oglądając, ale że miała zamiar spędzić tu jeszcze co najmniej kilka godzin, to z czystej wygody nie chciała, by leżał jej tutaj zakrwawiony, albo co gorsza zjechał jej od obrażeń. To byłoby marnotrawstwo nikłego co prawda potencjału, ale przede wszystkim koniec zabawy i dodatkowo burdel w pokoju. Nie, za dużo się nazbierało tego wszystkiego i Astarte nawet nie chciała się bawić, tylko pozbyć się w diabły tych czterech debili.
        Ten niemalże ośliniony? Z irytacji wbiła mu myślowy klin tak głęboko, że prawie się nim udławił. Dlatego stał jakby mu się organizm zawiesił w funkcjach życiowych. Zajęty był obracaniem widzianej dziewczyny na prawo i lewo we własnych myślach, gdy Kara niezbyt subtelnie odgrodziła go od rzeczywistości, zamykając w jego głowie. Był już niegroźny, a jaki szczęśliwy! Pozostali trzej… Pokusa obrzuciła ich uważnym spojrzeniem, stojąc w środku tego zamieszania, po czym wybrała sobie dwóch i też pozamykała im okiennice w umyśle, pacyfikując tak, jak tego całego Deriego, a przy okazji zapewniając wesołe kilka minut nim ich wszystkich stąd wykopie. Ten z rozpiętym paskiem nieszczęśliwie zasłużył na jej uwagę i chyba powoli zaczął się orientować, co się dzieje.
        - Pokusa – jęknął, jakby nie mógł się zdecydować, czy to najszczęśliwszy moment w jego życiu, czy zaraz się zesra ze strachu. Wierzył w zabobony. Idealnie…
        Usta Astarte ozdobił zaś szeroki, drapieżny uśmiech, gdy zrzuciła swoją iluzję i pokazała się w pełnej krasie. Mężczyzna ni to pisnął, ni to czknął, na widok potężnych rogów na jej głowie i cofnął się o krok. Zatrzymała go za wciąż rozpięty pasek spodni i przytrzymała, szczerząc się wciąż wrednie.
        - Jesz dusze! – zawołał z przerażeniem i przeżegnał się trzy razy, gdy Kara unosiła brwi w niemym pytaniu. – Pójdę do piekła?
        - Oczywiście – odpowiedziała znudzonym głosem, a mężczyzna znów jęknął i oklapł, rozglądając się nieszczęśliwie. Zacynało się nawet robić zabawnie. – To znaczy wiesz... – zamruczała, puszczając jego pasek i pozorując zamyślenie. Tak jak sądziła, mężczyzna nie odskoczył tylko pochylił się w jej stronę przejęty.
        - Tak? Mogę coś zrobić? Jest jakiś sposób?
        - No jest… - przeciągała wciąż Kara, wyglądając przez okno i przez chwilę budując napięcie nim z odegranym niezadowoleniem spojrzała na swojego niedoszłego oprawcę. – Powiem ci, co możesz zrobić, ale musisz zabrać stąd tych trzech idiotów i nie pokazywać mi się więcej na oczy. Urlop mam, rozumiesz – mruknęła, a on pokiwał gorliwie głową, spoglądając na zawieszonych umysłowo kompanów. Jeden z nich dość jednoznacznie macał dłońmi powietrze przed sobą.
        - Zrobię wszystko! – zapewnił dryblas, by tylko uniknąć losu kolegów.
        - No dobrze. Musisz poczekać do nowiu. Wtedy iść do lasu, zebrać takie liście – powiedziała, podsuwając mu w myśli obraz najbardziej trującego ziela, jakie znała, a o którym wiedziała, że nie jest zbyt popularne – i zrobić z nich napar z dodatkiem moczu niedźwiedzia – zakończyła z pełną powagą i tylko jej ogon bujał się za nią niespokojnie po ziemi, gdy powstrzymywała złośliwe rozbawienie.
        - Moczu… niedźwiedzia…?
        - Koniecznie. I to musi być niedźwiedź. Bez tego z pewnością pójdziesz do piekła – zakończyła szybko temat i morderczą pewnością siebie w głosie. Chłopcy niedługo się ockną, a i ją ta szopka zaczynała już nudzić. Cel jednak został osiągnięty, bo mężczyzna kiwał głową gorliwie, usilnie próbując zapamiętać ukazany obraz krzewu, chociaż wtedy odskoczył lekko, czując jej obecność w głowie.
        Po chwili udało jej się już go przegonić i namówić, by zabrał ze sobą towarzyszy, który jeden po drugim wracali do teraźniejszości, wyraźnie zadowoleni z siebie i dokonanych w pokoju zniszczeń, które widzieli tylko oni, oczami wyobraźni oczywiście. Tak zapatrzeni, że Kara nawet nie musiała zarzucać znów na siebie iluzji tylko odprowadziła zadowolonych klientów do wyjścia i z ulgą zamknęła drzwi, opierając o nie rogatą głowę. Kątem oka zerknęła na leżącego wciąż na ziemi kota i przewróciła złotymi ślepiami.
        - Kocie, pokonały cię drzwi, jakim cudem ty przeżyłeś do tego wieku? – prychnęła.
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Artarte była nad wyraz zmartwiona jego stanem. Szkoda, że nie miała pojęcia, jak dzielną walkę stoczył w jej obronie z tymi drzwiami, z jakim poświęceniem użył własnej twarzy, żeby je powstrzymać od otwarcia. Na szczęście, twarde, dębowe drewno zamortyzowało uderzenie i skończyło się tylko na wstrząśnieniu mózgu i niedużym, bo tylko obejmującym połowę twarzy, siniaku. Oczywiście, to nie tylko zasługa skrzydła, ale też dzięki nieocenionej pomocy rozpędzonych buciorów, które na szczęście były uprzednio wytarte. Szczęście w nieszczęściu dla ich właścicieli, że Pokusa się nimi zaopiekowała nim doszedł do siebie i nie spuścił im łomotu po którym rodzone matki by ich nie poznały. A że koty były niesamowicie pamiętliwe, to Night nie miał nawet pojęcia, kto go tak urządził. Nos trochę miał przytkany przez krew, która napłynęła mu z gdzieś z przegrody nosowej. Bądźmy szczerzy, na pewno ich jeszcze dopadnie, niech tylko wstanie z tej podłogi. Póki co widział trochę jak przez mgłę i w ogóle nawet nie wiedział, że jego ziomki już wyszli.
Dochodząc do siebie, usłyszał głos gdzieś z prawej strony i obrócił głowę w tamtą stronę, usilnie próbując wyizolować z tej mgły jakiś ostry obraz. Dostrzegł dwie rogate Pokusy. Sprytne, pomyślał, aprobując kolejną sztuczkę dziewczyny. Powieliła się, zyskując przewagę. Że też on nie miał takich zdolności. Zamrugał kilka razy, a każde mrugnięcie zbliżało do siebie dwa klony, aż wreszcie złączyły się w jedną, rogatą istotę, patrzącą na niego z takim politowaniem, aż poczuł się głupio. Wygląda na to, że znowu się nie popisał.
Chociaż nie miał na to ochoty, musiał wykrzesać z siebie trochę tej walecznej iskry, aby pokazać Karze, że twardziel z niego i nic mu nie jest. Przewrócił się na bok i wsparł się na lewym łokciu, prawej ręki używając jako chusteczki do podtarcia nosa. Nie zważając na obecność Kary, jak to niewychowany pół-kot, zlizał swoją posokę z ręki. Trudno mu było się powstrzymać, a Karze może łatwiej byłoby to zaakceptować, gdyby zmienił się teraz w panterę. Nic takiego jednak się nie zdarzy i to nie szybko, bo przemiana ran bywa boleśniejsza od ich tworzenia. Wyobraźmy sobie ewolucję rozcięcia na skórze, która się kurczy, albo rozciąga. Oczywiście część tej metamorfozy przebiegała w sposób magiczny, ale jednak opierała się na jednym obiekcie, którym było żywe, wrażliwe ciało. Zatem zostało mu wylizać się w tej postaci i doprowadzić do stanu używalności. Zlizywanie własnej krwi miało też inny cel, ten o którym on nawet nie myślał i o którym nie miał pojęcia, a gdyby miał to i tak by tego nie zrozumiał. Póki co, lecznicze właściwości jego posoki zajmowały się uzdrawianiem wewnętrznych krwotoków jak i łączeniem pękniętych żeber. Proces mógł trochę potrwać, nawet kilka godzin, ale to i tak niezły wynik w porównaniu z kilkutygodniową rekonwalescencją.
Stękając przy każdym oddechu, podniósł się do pozycji pół-siadu bocznego wspartego na rękach. Błękitne ślepia Nighta podążyły do drzwi, które znowu były zamknięte. Chwilowo nie mógł tego wszystkiego pojąć. W szczególności jak udało się Karze przegonić napastników, których musiało być chyba nawet ze stu! Tak wydedukował po policzeniu wszystkich kopnięć. Nawet jeśli się rozdwoiła, to miała marne szanse. W pewnym momencie zaczął się poważnie zastanawiać kto tu kogo ochrania. Śmiałe to myślenie, niepodobne do dumnej pantery, ale jednak wraz z podejrzliwym spojrzeniem uderzyło w istotę, która stała przy drzwiach.
- Nic ci nie jest? - zapytał, mimo że znał odpowiedź. Nawet nie kaleczył języka, chociaż metaliczny posmak w ustach mówił co innego. Ciepło rozchodzące się po policzku i klatce piersiowej świadczyły, że proces leczenia już się zaczął. Pozostało tylko czekać i zabić czas rozmową z... o właśnie. Gdzie była ta butelka? Poszukał ją wzrokiem po podłodze. Jakaż to ulga, była dosłownie na wyciągnięcie ręki, więc złapał ją ręką i przyłożył sobie do ust wychylając ją dnem do góry. Kiedy bursztynowa ciecz zetknęła się z rozciętą wargą błyskawicznie opuścił butelkę kwasząc się i zakrywając usta przedramieniem i marszcząc przy tym czoło. Ból był ogromny, ale dzielnie go zniósł. Gdy trochę zelżał podniósł butelkę i podał ją Pokusie.
- Samozwańczy? - Nie rozumiał tego słowa, ale mniejsza o to. Nie zależało mu na poszerzaniu swojego słownika. Tym bardziej, że zrozumiał kontekst - Niczego innego nie próbować. Ale umiem się uczyć - stęknął. Cholerny ból w piersi. Przynajmniej było mu ciepło.
- Jak znajdę innego panterołaka, to mógłby nauczyć czegoś - powiedział. Powoli wracając do rozmowy sprzed walki z drzwiami, zaczął odpychać w niepamięć bitwę sprzed kilku minut.
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Astarte »

        Pokusa spoglądała beznamiętnym wzrokiem na zbierającego się z ziemi panterołaka. Przez moment pozwoliła sobie na chwilę zastanowienia nad kruchością niektórych istot i tymczasowością ich żywota, gdy obity chłopak próbował się podnieść. Nie pomagała mu nawet nie z czystej złośliwości, co po prostu nie przeszło jej to przez pokrętny diabli umysł. Zwyczajnie nie pomyślałaby, że mogła, więc nawet nie doszła do rozmyślań czy warto. Zamiast tego przechyliła rogaty łeb, przyglądając się, jak zmiennokształtny zlizuje własną krew z dłoni. Najmniejszy grymas obrzydzenia nie przeszedł przez jej twarz, nie takie rzeczy widziała, i aktualny obrazek był bardziej interesujący niż w jakikolwiek sposób odstręczający. Umysł rozruszał się szybko, odszukując zakurzoną wiedzę na temat stworzeń tego padołu, a wśród wielu informacji przewijały się też napomknięcia o leczniczej krwi panterołaków. Czy więc była świadkiem leczenia się chłopaka, czy po prostu rozlania jego kocich zachowań na ludzką formę? Zbyt mało interesujące, by poświęcać temu więcej uwagi.
        - Taak, jakoś ocalałam – parsknęła na troskliwe pytanie chłopaka i spojrzała na niego z powątpiewaniem. Zaraz też przypomniało jej się, by nie ryzykować kolejnych uprzejmych odwiedzin i poza zamknięciem pokoju na klucz, podstawiła pod klamkę krzesło, kopniakiem usztywniając prowizoryczną blokadę. Z grubsza wystarczy, a w razie czego zdąży zniknąć.
        Cierpiętnicze dźwięki wydawane przez panterołaka przykuły jej uwagę i spojrzała na niego, unosząc brwi na widok wyciągniętej w jej stronę butelki. Jeszcze czego. Może i widywała gorsze rzeczy, ale to nie znaczyło, że musiała się w nich babrać w wolnym czasie. Mrugnęła leniwie, nawet nie komentując dlaczego porzuca poczęstunek i podeszła do okna, sięgając po drugą butelkę.
        - Samozwańczy to… - przerwała na moment edukację chłopaka, by wyciągnąć zębami korek z butelki i wypluć go gdzieś pod ścianę – ktoś, kto ma się za kogoś konkretnego, nie mając do tego podstaw, mniej więcej. W twoim wypadku chodzi o zasłanianie się sztuką by podglądać kobiety w kąpieli – kontynuowała bezczelnie. Właściwie jej zdaniem chłopak miał talent, ale chyba już odruchowo była złośliwa.
        - To skoro się umiesz uczyć to naucz się mówić normalnie, ile w Alaranii już siedzisz? – burknęła w stronę chłopaka, z jednej strony być może odstraszając nieprzyjemnymi słowami, z drugiej jednak ciągnąc rozmowę, czego zazwyczaj nie robiła. Pokraczny sposób porozumiewania się kocura był nawet zabawny, a to że pokusa miała problemy z prezentacją emocji (czyt. nie chciało jej się), to osobna bajka, prowadząca właśnie zazwyczaj do takiej nieprzyjaznej prezencji.
        Piła z gwinta, spoglądając na panterołaka znad butelki i knując sobie w głowie plan na najbliższy czas. Zakładając oczywiście opróżnienie flaszki i kilka godzin snu, pod wieczór trzeba by w końcu się z cwaniakiem spotkać. Ale nie mogła przepędzić bardzo złego pomysłu, by jednak pokręcić się trochę z panterą. Nigdy nie zarzuciłaby sobie poczucia jakiejkolwiek odpowiedzialności za inną istotę, jako że nawet za siebie specjalnie nie brała. Troska również odpadała – prędzej wepchnie chłopaka w jakąś skomplikowaną sytuację tylko po to, by poobserwować czy, a jeśli tak to jak z niej wybrnie. Najpierw należało jednak poznać towar.
        - A coś już umiesz właściwie? Oprócz stawania w obronie dam w opresji oczywiście… – zachrypiała i odchrząknęła, spoglądając na opróżnioną do połowy whisky. To by wiele wyjaśniało.
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Niedokształcenie Nighta z wiedzy na tematy tak prozaiczne jak ludzka złośliwość, opryskliwość, czy gburowatość, czyniły go idealnym kandydatem na znajomego Kary. Któż inny bowiem tak dzielnie zniósłby jej docinki jak nie prosty panterołak, który większość życia spędził na pilnowaniu własnego ogona i podglądaniu dam w kąpieli? Chyba nikt, kto ma swój honor i jako takie pojęcie o tym, czym jest kłamstwo, albo chociaż raz w życiu usłyszał, co to cynizm.
Astarte okazała się bardzo uprzejma, wyjaśniając mu, czym się trudni "samozwaniec". Krytykę pod swoim adresem przyjął nadzwyczaj spokojnie. Tak naprawdę nawet się z nią zgodził, bo w istocie (w jego mniemaniu) kiepsko rysował i ostatnim razem zdarzyło mu się podglądać kobietę w kąpieli. Wszystko to do niego pasowało jak szyte na miarę spodnie. Nie przeczył, że to, co tam robił, miało też kontekst seksualny, bo nigdy nie miał okazji oglądać kobiety... istoty przypominającej ludzką, podczas tej czynności. Chociaż może widział niezbyt wiele, nie czuł zawodu, albo niedosytu.
- To nie był przypadek, że tam byłem - zaczął powoli, zbierając językiem krew z rozciętej wargi. - Było mi to przeznaczenie, że byłaś naga, a ja mogłem to narysować.
I bezczelnie uśmiechnął się pierwszy raz, od kiedy się zobaczyli. Bo wiedział, jak ludzie są przewrażliwieni na punkcie swojej nagości. Te śmieszne ubrania były nawet wygodne i ciepłe, a ludzkie skóry, pozbawione futra czy sierści, były wrażliwe na chłód, dlatego rozumiał ich praktyczne zastosowanie, ale żeby traktować je jako ozdobę, czy sposób na podkreślenie swojej pozycji w społeczeństwie, to już fanaberia, do której nie mógł przywyknąć. A już używanie jej do zakrywania genitaliów, to już nawet w głowie się mu nie mieściło. To tylko utrudniało załatwianie potrzeb fizjologicznych i kopulację. No bo jak to tak? Zdejmować, parzyć się i ubierać z powrotem te wszystkie warstwy. To bez sensu. Dziwiło to Nighta i nie mógł do tej pory zrozumieć, że jeszcze ludziom chciało się rozmnażać przez te ubrania. Śmieszyło go to.
A o jego naukach mowy mógłby napisać książkę. Naturalnie, gdyby umiał pisać. Na szczęście urzędnicy nie ścigają włóczęgów-artystów i jeszcze żaden nie kazał mu wypełniać dokumentów podatkowych. Zwykle wystarczyło oddać wszystkie pieniądze i sprawa była - ku radości Nighta - rozwiązana. I obie strony były szczerze zadowolone z takiego obrotu sprawy.
- Staram się. Poznaję język od ostatniej wiosny. A ta jest moja.. dwusi... dwudziesssta ssiódma - wysyczał. Widać sprawiało mu to trudność, ale dał sobie radę. Ale nie liczył na podziękowanie za ten trud ze strony Kary.
Na pytanie, czy coś umie, przechylił głowę w zastanowieniu. Właściwie to już powinno wystarczyć Karze, ale biedak postanowił pogrążyć się jeszcze bardziej:
- Umiem rysować, ale to wiesz. Umiem się bić. - Dla potwierdzenia swoich szczególnych zdolności w tej materii znowu oblizał przeciętą wargę. - Umiem goić rany, biec, wspinać, polować, chodzić cicho. - Myślał, co jeszcze mógłby dodać to tej przydługiej listy. Och! Zapomniałby. - Umiem pływać - dodał z wyraźną dumą wymalowaną na jego posiniaczonej twarzyczce. Czyżby ogoniasta trudniła się łowieniem talentów? Jeśli tak, to Night zapowiadał się jej życiowym sukcesem. Za paręnaście lat, albo tysiącleci. Zależy jak długo żyją Pokusy.
- A ty? Co umiesz robić najlepiej? - odbił piłeczkę, czy przekazał pałeczkę. Ważne, aby ani jedno, ani drugie nie wróciło i nie walnęło go między oczy. Wszak panterołak uznał ten moment za najlepszy, żeby poznać umiejętności swojej nowej znajomej. Jakiekolwiek by one nie były, miała u niego już teraz ogromnego plusa za wybór dobrej whisky i zabranie do góry dwóch butelek. - Czym się zajmujesz? - wypytywał dalej, chcąc poznać ją lepiej. Wiedział już, że potrafi zmieniać wygląd, ale po co to jej było? Może występowała w sztukach teatralnych? Raz w życiu miał okazję zobaczyć, jak to wygląda. Czy Kara była artystką jak on, czy nie... byłaby prawdziwą gwiazdą, sławną w całej Aralanii.
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Astarte »

        Brunetka spoglądała na panterołaka uważnie, a z jej obojętnego zazwyczaj spojrzenia zaczęło powoli przebijać rozbawienie, zmieszane z niedowierzaniem. Z jakiegoś powodu przy panterołaku postanowiła nie zmieniać postaci na ludzką ani nie narzucać na siebie iluzji, zarówno tej ujmującej jej diable atrybuty, jak i tej dodającej nieco ogłady i sztucznej uprzejmości, gdy mówiła. A jednak chłopak nie tylko wciąż nie wyglądał na zszokowanego czy przestraszonego, ale wykazywał nadmierne zainteresowanie jej osobą, do którego, w tak niegroźnej formie, pod własną postacią nie była przyzwyczajona.
        - Ach to przeznaczenie – westchnęła kpiąco, umyślnie modulując głos na nieco wyższy niż w rzeczywistości, po czym parsknęła cicho na widok bezczelnego kociego uśmiechu, znów przykładając butelkę do ust. Nie komentowała tego, jak wielu istotom na tym świecie było przeznaczone zobaczyć ja nago, bo w istocie nie aż tylu miało okazję widzieć ją taką, jaka była naprawdę. Rogatą, ogoniastą i zupełnie nie zainteresowaną.
        Na kolejną odpowiedź jedynie zamruczała twierdząco, siadając na ziemi i opierając się plecami o łóżko, na którego pościeli składała głowę w przerwach w piciu. Z przymkniętymi oczami prychnęła urwanym śmiechem, po czym wykrzywiła lekko usta w uznaniu.
        - To w sumie i tak nieźle – pochwaliła go oszczędnie, uchylając lekko powieki, by spojrzeć na wylizującego rany zmiennokształtnego.
        Rysował całkiem nieźle, natomiast bić się… cóż, powiedzmy, że w tym wypadku wynik był jeden do zera dla drzwi. Stawianie tych dwóch umiejętności obok siebie było co najmniej dziwne, a wysyp kolejnych informacji jeszcze gorszy. Tylko jedna wydała się interesująca i potwierdzająca to, co wiedziała Kara. Podniosła głowę z brzegu łóżka, pochylając się w stronę chłopaka i opierając na łokciach o kolana.
        - Umiesz leczyć rany? Nie opatrywać, tylko naprawdę leczyć? – zapytała swobodnym, ale wyraźnie zaciekawionym tonem, przechylając lekko rogatą głowę. Ogon przesunął się ciężko po deskach, lżejszym już ruchem zawijając przy stopach pokusy i opierając się strzałkową końcówką na jej butach.
        Gdy zaś padło o pytanie o to co Astarte umie robić najlepiej, usta Pokusy pierwszy raz przyozdobił prawdziwy uśmiech. Nie taki, jak zwykle udawała, ale w drapieżnym wyrazie zadowolenia i skrywanej tajemnicy. Szeroko rozciągnięte blade usta dawały wrażenie jakby łamały maskę na twarzy kobiety, a dźwięczny śmiech który rozbrzmiał, niemalże nie pasował do groźnej prezencji.
        - Hmm – zastanowiła się na głos, tłumiąc już rozbawienie i zerkając pobłażliwie na szczerze zainteresowanego i w pełni nieświadomego młodziaka. – Chyba najlepiej idzie mi spełnianie życzeń – zaczęła oględnie, bawiąc się resztkami alkoholu w butelce i nie spuszczając złotych oczu z Nighta, który również stanowił jej rozrywkę, świadomie lub nie. – I tym się zajmuję, można powiedzieć, spełniam niektóre pragnienia.
        Powiedziała samą prawdę, w istocie spełniała marzenia, te proste i lekkie, jak również te ciemne i głęboko skrywane, do których sam zainteresowany bał się przyznać sam przed sobą. I naprawdę była w tym dobra, jeśli tylko uznała, że gra jest warta świeczki i ona też się trochę rozerwie. Poza tym… w czym jeszcze była dobra? Uwodzenie podłącza pod spełnianie życzeń. Aktorstwo w sumie też. Całkiem nieźle torturowała (i to by można podłączyć) i łgała jak z nut! Ale to może zachowa dla siebie, jeszcze.
        Uśmiech już dawno zszedł z jej twarzy, zostawiając po sobie ten sam nieprzyjazny wyraz, co zawsze. Kara podniosła się z pomrukiem, zostawiając przewróconą pustą butelkę na podłodze i zdjęła kurtkę, rzucając ją na ziemię obok torby. Padła twarzą na materac i westchnęła ciężko, nim ułożyła względnie normalnie rogatą głowę na rękach. Kolejny minus piekielnego łba – nijak nie szło spać na plecach bez odpowiedniej poduszkowej konstrukcji.
        - Zdrzemnij się kotek, za trzy godziny wymarsz – mruknęła i przymknęła oczy.
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Night nie dawał się nabrać na te sztuczne przesłodzone uśmiechy, udawane uprzejmości i bardzo dziwne, wręcz nie pasujące do rogatej dziewczyny, modulacje głosu. I to nie ma nic wspólnego z jej aktorstwem, które może i było na poziomie mistrzowskim, ale Night był po prostu nieufnym niedowiarkiem. Swoimi kocimi oczyma widział w Astarte drapieżnika, tyle, że w oszałamiająco fikuśnym ciele. Póki co, było mu obojętne w jaki sposób się do niego odnosi. I tu niespodzianka! Dobrze znał swoje braki i jak może być przez nie odbierany.
Mimo to, tolerował ten teatrzyk w którym zagrał niezdarnego pajaca. Miał o sobie na tyle niskie mniemanie, że mu to było obojętne. Co nie oznaczało, że miał jakieś kompleksy z tego powodu. Co to to nie. Po prostu nie pomyślał nigdy, że czyjeś zdanie mogłoby mu się do czegoś przydać, zaś do tego trzeba by mieć kogoś przed kim można by się zawstydzić, a jak wiadomo koty lubią chodzić własnymi ścieżkami.
Zainteresowanie Astarte zdolnością leczenia było dla niego czymś naturalnym. Jak się już zdążył dowiedzieć, to bardzo rzadka moc, w dodatku nie wymagająca jego świadomego udziału w tym procesie, czyniła ją jeszcze ciekawszą. Na szczęście nikt jeszcze nie wpadł na pomysł upuszczenia mu krwi i handlowaniem jej na straganach z ziołami i maściami na odciski.
Ostrożnie się tym chwalił, czyli jak to Night, oczywiście nie znalazł żadnych przeciwwskazań do opowiedzenia o tym zupełnie obcej Piekielnej.
Chłopak energicznie przytaknął głową.
- Tak, bez niczego. Moja krew to potrafi. Działa na mnie i na innych rany. Wystarczy kropla na zadrapanie. Kiedyś sprawdzałem na zwierzętach. Raz na ludziu.
Sprawa jego mocy okazała się wręcz błaha, kiedy to Pokusa wyjawiła mu o swoich wielkich umiejętnościach, wobec których bledną cuda największych magów Aralanii. Nawet podejrzany uśmiech na twarzy rodem z piekła, nie umniejszał wspaniałości i szlachetności jej zajęcia w oczach Nighta. A w jego oczach Astarte urosła wręcz do poziomu bogini. Bogini dobra, potrzebującej ochrony. Niebieskooki wpatrywał się w nią teraz jak w ikonę, jak cny rycerz składający hołd i przysięgę wierności pod grób, przeklinając każdego wroga, który śmiałby chociażby dotknąć tą czystą i prześliczną istotę tak dla niepoznaki - i jak sądził: dla bezpieczeństwa - ukrytą w surowej skorupie z rogami jak u kozicy. O chwała zaśnieżonym szczytom, że wreszcie znalazł swoje powołanie!
Panterołak zastrzygł uchem, kiedy usłyszał za drzwiami jakieś kroki. Nauczony doświadczeniem nie zrywał się już by przytulić obolały policzek do twardego dębu z którego było wykonane skrzydło drzwi. Zaczekał nasłuchując, a kroki powoli się oddalały. W tym czasie Pokusa, jak gdyby nigdy nic rzuciła swoje ciało na jedyne w tym pokoju łóżko i rozłożyła się na nim wygodnie. Night patrzył na nią, gdy się wierciła i układała ręce pod głowę, aż padło z jej ust polecenie, które go zaskoczyło równie mocno jak odłożenie niedokończonej butelki z alkoholem. Zniesmaczony zarówno pierwszym, jak i drugim występkiem prychnął pod nosem: - Nie chcę spać.
I wziął swoją butelkę w rękę i powstał z ziemi. Wtedy odczuł ból w lędźwiach i to tak silny, że chwilę krążył po pokoju zgięty w pół jak stary dziadek, pewnie doprowadzając do wściekłości próbującej zasnąć Kary. Trochę czasu zajęło mu spionizowanie się, aż zaczął podejrzewać, czy aby przypadkiem jego nowi znajomi nie urządzili sobie tańców na jego plecach. Z ulgą przemaszerował po niesłychanie cichej podłodze, wyłożonej z deski trzeszczącej i piszczącej przy każdym kroku, aż zatrzymał się przy oknie i chwilę pomocował się z zamkiem, który nie chciał mu pozwolić otworzyć jednej z okiennic. Sfrustrowany pchnął je z całej siły doszedłszy do wniosku, że mogą być po prostu zastałe. Rozwiązanie siłowe pomogło, ale przysporzyło przemiłemu właścicielowi tego przybytku pewnych problemów, bo stare zawiasy, których od lat nie smarował, bardzo ochoczo złamały się pod naporem rąk panterołaka i z wielką radością wyleciały na zewnątrz wraz z całą okiennicą. I natychmiast spadło prosto na łeb jednego z przechodniów, któremu Night, wystawiając głowę przez otwarte już okno, życzył bardzo szybkiego powrotu do zdrowia.
Awatar użytkownika
Astarte
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Najemnik , Kolekcjoner , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Astarte »

        Lecznicza krew panterołaków to jednak nie tylko plotki. Astarte uśmiechała się pod nosem, spoglądając na ten okaz samozadowolenia i niewinności przed sobą, zastanawiając się czy los naprawdę jest tak okrutny, skoro zesłał biednego kociaka wprost przed jej nos. Bo wbrew pozorom uciążliwości były obustronne – ona dostawała szału z puchatym koteczkiem, co z kolei prowadziło do ryzyka, że w końcu ukręci mu ten uszaty łepek i skończy się integracja. I tak z jakiegoś powodu tolerowała go o wiele dłużej niż swój zwyczajowy posiłek, chyba tylko dlatego, że zwyczajnie ją bawił. Teraz jednak nie miała już siły ani chęci na dłuższe zgrywanie się. Miała coś do załatwienia w mieście, a była wyczerpana, szybko wiec padła twarzą w pościel. Potrzebowała odpoczynku i regeneracji, ale ta nie była jej dana, więc tylko jęknęła z niezadowoleniem, słysząc „nie chcę spać”. Chyba tak się czują ludzie, którzy mają dzieci?
        - To nie śpij, ale bądź cicho – burknęła, nie podnosząc na Nighta oczu i próbując pogrążyć się w błogiej ciemności.
        Panterołak, jak to kotopodobne stworzenie, stąpał bezszelestnie, wiec naprawdę istniała nadzieja, że Kara będzie mogła przymknąć oko nawet, jeśli dzieciak będzie krążył cały czas po pomieszczeniu. Pech polegał jednak na tym, że wrodzona czujność nie pozwalała jej zupełnie odpłynąć, gdy wiedziała, że ktoś krąży wokół; nawet tak bezbronny w stosunku do niej.
        Niezadowolone spojrzenie złotych oczu spoczęło na panterołaku, który walczył z okiennicą. Nie no, gorzej jak z dzieckiem, oczu nie można z niego spuścić.
        - Nie szarp, bo rozwali… - mruknęła, ale huk odpadającego skrzydła zagłuszył jej wypowiedź. – Nie wytrzymam – prychnęła, zrywając się z łóżka.
        Nie wyglądała przez okno, jak chłopak, nie miała zamiaru się pokazywać. Zarzuciła szybko na siebie kurtkę, torbę przewiesiła przez ramię i po chwili wahania zabrała też butelkę. Ostatnie spojrzenie na drącego się przez oko kota upewniło ją do słuszności decyzji. Nie jest tak interesujący, by dać się przez niego zabić.
        Zniknęła bez słowa.

Dalszy ciąg: Astarte
Awatar użytkownika
Night
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Night »

Dalej akcja płynęła wartko niczym potok wyprzedzający wodospad. To znaczy Night zauważywszy, że został pozostawiony sam zabarykadował się w pokoju i czekał na powrót jego wybawicielki. Czekał aż do wieczora, podstawiając coraz to nowsze pomysły pod prawie wyważonych przez rozwścieczonego gospodarza drzwi. W końcu i jego kocia cierpliwość osiągnęła swe granice. Niewątpliwie pomógł mu w tym fakt, że ktoś próbował teraz dostać się do pokoju przez okno, którego okiennica wypadła na zewnątrz. Gdyby ten ktoś próbował wejść innym oknem, to by je zamknął, a tak nie było czym zamykać pustej luki w ścianie.
Siedząc pod stertą mebli odliczał co chwila do trzech, dopóki trzy mu się nie znudziło. Potem zauważył w oknie machający kij i jakąś rękę łapiącą za ramę.
Night niewiele mając do wyboru wreszcie zmienił się w kota. Takiego dużego, puchatego, biało-szaro-czarnego i wziął rozpęd w to okno w którym właśnie pojawiła się twarz... olaboga! Tego samego palladyna, którego zobaczył jeszcze rano na tamtym pamiętnym balkonie.
A kij, okazał się mieczem, tylko na szczęście w desperackim odruchu zasłonienia twarzy, wypuszczonym z ręki. Night odbił się od głowy człeka wykorzystując ją jak trampolinę. Przeskoczył nad uliczką na dach sąsiedniego domu i kontynuował ucieczkę na złamanie karku.
Wyniósł się z miasta i pobiegł w las, gdzie nikt go nie złapie.

Ciąg dalszy: Night
Zablokowany

Wróć do „Arturon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości