LeoniaSiła strachu.

Bardzo duże miasto portowe, mające aż trzy porty, w tym dwa handlowe, a jeden z którego odpływają jedynie statki pasażerskie. Znane z bardzo rozwiniętej technologi produkcji statków i łodzi, o raz hodowli rzadkich roślin nadmorskich.
Bluen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Bluen »

        Miejsce szumnie zwane „punktem wymiany” w rzeczywistości okazało się być niewielką drewnianą szopą oraz stojącą przed nią toporną ławą, w postaci grubej deski osadzonej na dwóch pniach. Istnienie tego przybytku ciężko było wytłumaczyć. Na pewno kupcom łatwiej było dotrzeć tutaj niż zapuszczać się na głębokie bagna, prosto do chaty Zzelarza. Poza tym z informacji jakie posiadała Bluen, jej dostawca był raczej wyrzutkiem, stroniącym od towarzystwa, więc naturalnie że nie chciał podejmować gości w swoim domu. Na szczęście nie była to osoba całkowicie odcinająca się od cywilizacji, a niełatwe życie na moczarach, dodatkowo pozwoliło mu docenić przydatność niektórych wyrobów ludzkiego rzemiosła. Dzięki temu mógł rozwinąć się niewielki handel na którym zyskał zarówno pustelnik, jak i mieszkańcy Leonii. Z drugiej strony taka potrzeba zachowania prywatności pociągała za sobą masę problemów. Przede wszystkim organizacyjnych, związanych z koniecznością umawiania się z wspólnikami, a poza tym samo pozostawianie przedmiotów wymiany bez opieki, stanowiło zachętę do kradzieży, czy innego rodzaju oszustw. Tym bardziej gdy cały system ochrony ograniczał się do przerdzewiałej kłódki.
        Anielica zajrzała do wnętrza szopy wykorzystując w tym celu liczne dziury w deskach. Ne dostrzegła tam nic więcej poza bezładnie porozrzucaną stertą koszy, dzbanów i amfor. Koniecznie chciała się upewnić czy zielarz na bieżąco uzupełnia owe zapasy, co sugerowałoby iż nie zaniechał działalności. Musiała dostać się do środka i chociaż nie pochwalała metod związanych z naruszaniem czyjeś prywatności, w tym przypadku cel wydawał się uświęcać środki. Zwłaszcza że przecież niczego tu nie zepsuje, nic stąd nie zabierze, a samo miejsce pozostawi w nienaruszonym stanie.
        Wystarczyło otworzyć kłódkę, co z kolei jak słyszała Niebianka była rzeczą nad wyraz łatwą, jeśli miało się pod ręką niewielki odpowiednio zakrzywiony drut. Bluen natychmiast zabrała się do pracy, bardzo szybko orientując się iż włamywaczka z niej żadna, a forsowanie zamków wcale nie jest banalnym zadaniem. Intensywne poruszanie wytrychem w górę, dół i na boki nie przynosiło żadnych rezultatów. Jednak anielica nie mogła sobie pozwolić na porażkę. Gonił ją też czas, wiec zważywszy na okoliczności uznała że w tym przypadku odwołanie się do magii będzie w pełni uzasadnione. Niebianka specjalizowała się w tej związanej z uzdrawianiem, ale posiadała również podstawy magii istnienia. Na tyle by móc zmienić upartą kłódkę w coś innego. Na przykład w otwartą kłódkę. Chwilę później przeszkoda została pokonana. A zaraz potem pojawiła się następna w postaci zablokowanych drzwi, nie dających się przesunąć dalej niż na palec. Zdeterminowana anielica, chwyciła w dłonie leżącą nieopodal grubą gałą z zamiarem użycia jej jako dźwigni.
        - Hej Bluen, spójrz na to! Titek i ja znaleźliśmy coś co może okazać się ważne. – Głos Rany wyrwał uzdrowicielkę z amoku związanym z próbą dostania się do szopy. Na chwilę zapominała, że przecież nie jest tu sama, a jej towarzysze również szukają istotnych poszlak. Chociaż sama Niebianka nie miała pojęcia cóż takiego miało by tu być.
        – Tu na stole. – Dodała młoda praczka.
        Niedoszła włamywaczka spojrzała w kierunku wskazanym przez dziewczynę, dokładnie w tym samym momencie w którym znajdująca się na blacie, obrzydliwa ropucha skoczyła w jej kierunku. Niewiele myśląc, z okrzykiem przerażenie, Bluen zrobiła wymach trzymanym w dłoni kijem, posyłając nieszczęsnego płaza wysoko w górę, w taki sposób iż ten kreśląc idealną parabolę poleciał w tym samym kierunku gdzie wcześniej zniknął Ilian.
        - Co ty wyprawiasz! Mówiłam że nie życzę sobie tego typu żartów! – Oburzyła się Bluen.
        - Ale uderzenie. Perfekcyjne. Powinnaś pomyśleć nad dołączeniem do miejskiej drużyny w zbijaka. – Chichotała praczka.
        - Rana!
        - Ciekawe czy spadnie naszemu bohaterowi na głowę? - Zastanawiała się dziewczyna. – Dopiero by było.
        - Przestań. To nie jest śmieszne. Poza tym żaby są groźne. Jeśli pozostałe dowiedzą się że zaatakowałyśmy tą jedną, mogą się tu zbiec. – Szczerze obawiała się Niebianka.
        - No co ty. Mówiłaś że tak robią pszczoły. I to tylko niektóre. Te najbardziej złośliwe.
        - Najbardziej złośliwe tutaj, poza wasza dwójka, są właśnie te obślizgłe, wyłupiaste, skrzeczące istoty. To oczywiste że mogą tak zrobić. – Podsumowała Bluen. – Trudno. Chodźmy tam gdzie poleciała. Ilian może być w niebezpieczeństwie.
Awatar użytkownika
Titivillus
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Titivillus »

Ta trzecia kobieta od anioła była dziwna. Przestraszona? Czego tu się bać? Titivillus świetnie sobie radzi jako przewodnik, doprowadził je nawet do chatki, a Bluen potrafiła się do tej chatki dostać. Teraz byli bezpieczni i mogli tu nawet zostać na noc. Okolica może nie była najpiękniejsza - Titi wolał ciepły, zielony las lub duszną karczmę od podmokłych bagien, ale nie zamierzał wybrzydzać.

Wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Na szczęście nie na tyle, by zaskoczyć chochlika. Bardzo ciężko było znaleźć coś szybszego od latającego chochlika, a Titivillus był wyjątkowo szybkim stworzonkiem. Zdumiało go tylko to, że żaba potrafi latać Jednak gdy zorientował się, że to niedobrze, że ona poleciała, rzucił się za nią. Złapał ją raz, da radę i drugi!
I rzeczywiście, dogonienie lecącej żaby nie sprawiło mu trudności, rzucił się na nią bohatersko i prawie złapał w locie. Prawie, bo jednak był to całkiem spory okaz, a chochlik nie należał do stworzeń barczystych i postawnych. Kiedy więc chwycił ją i uczepił się mocno, zorientował się, że rozpędzony płaz leci dalej, ciągnąc go za sobą. Przelecieli tak jeszcze kawałek i z poślizgiem wylądowali w miękkim błocie. Titi trzymał mocno, więc jego zdobycz nie zdołała się wyswobodzić, ale szamotanie obojga sprawiło, że utaplali się w brązowej mazi dość dokładnie. Właściwie Titek nie pamiętał po co miał łapać tę żabę, ale zabawa była całkiem fajna. Tylko chyba jego anioł nie był zbyt szczęśliwy.
Nagle znieruchomiał i z wrażenia wypuścił przerażone stworzonko z objęć. Żaba zarechotała, popatrzyła na niego z pogardą i zakumkawszy coś pewnie niezbyt miłego dała susa z zarośla. Chochlik uświadomił sobie właśnie, że Bluen była wystraszona. Kiedy rzuciła się na żabę, krzyknęła i ten okrzyk nie był na pewno radosny! Musi wracać i ratować swojego anioła! Może nie dostrzegł jakiegoś niebezpieczeństwa! On się tu ugania za głupią żabą, a tam jego piękna pani byc może walczy o życie! Ruszył z powrotem. Nie potrzebował dużo czasu, ledwo zniknął kobietom z oczu już wrócił.

W pełnym pędzie rzucił się w objęcia z pewnością zaskoczonej anielicy. Nie zważał na to, że był cały ubłocony. Najważniejsze było bezpieczeństwo jego ukochanej pani. Był gotów zasłonić ja własną piersią przed każdym niebezpieczeństwem. Gdy plasnął mokrym ciałkiem o Bluen, wymamrotał cicho i niezbyt wyraźnie: - Nie bój się. Będę Cię bronił! - mamrotał głównie dlatego, że chyba podczas błotnej kąpieli czegoś się nałykał. Wypluł to, co dał radę, wyswobodził pyszczek z koszuli anielicy i dodał: - Nic jej się nie stało. - oczywiście miał na myśli żabę. przypomniało mu się coś, co usłyszał zanim pognał za płazem: - Nie zbiegną się! - dodał z przekonaniem - A tam... - wskazał kierunek z którego przyfrunął, a gdzie zamierzała kierować się anielica - ...jest straaaaszne błoto! Trzeba przefrunąć - pokiwał łebkiem z przekonaniem, by dodać swoim słowom powagi. Przy okazji rozmazując jeszcze trochę błotnistej mazi na odzieniu anielicy.
Awatar użytkownika
Anais
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anais »

Słysząc, jak anielica wypowiada jego imię, Vorth położył po sobie uszy i powoli opuścił ogon, by przypadkiem nie ukłuć swojej towarzyszki. Na jego pysku odmalował się spokój, gdy dziewczyna najpierw pogłaskała, a następnie przytuliła się co wielkiego cielska stworzenia, które w naturalnym środowisku nie ma zbyt wielu wrogów. Nawet wśród ludzi. Mimo to bestia nie spuszczała wzroku z nieznajomego anioła, obnażając co jakiś czas białe kły, z których najmniejszy miał grubość palca. Wiadomość była dostatecznie jasna, że jeśli ruchy niebianina będą za gwałtowne, on zaatakuje, by chronić swoją przyjaciółkę.
- Musisz mu wybaczyć - zaczęła Anais, stając tak, by zakryć sobą Vortha i znaleźć się bliżej swojego ratownika. - Jest nieufny wobec obcych, co samo w sobie jest zupełnie naturalne, prawda? - Na to pytanie anielica nie oczekiwała odpowiedzi. Przez kilka ostatnich tygodni błąkania się po bezdrożach zdążyła poobserwować z daleka ludzkie podejście w tych sprawach. Okoliczni bandyci udawali napadniętych kupców, podczas gdy ci leżeli dwadzieścia metrów dalej przykryci dywanem mchu i z poderżniętymi gardłami. Kiedy trafili na błędnego rycerza ich twarze rozjaśniał uśmiech, o to jakiś naiwniak im pomoże, którego na koniec zabiją. Dla nich to jak mrugnięcie powieką. Gorzej, jeśli trafią na kogoś gorszego niż sami są lub, jak w przypadku Anais, nie docenią przeciwnika. Anielica już raz spotkała rzezimieszków na trakcie i od tamtej pory zachowuje szczególną ostrożność w poznawaniu nowych osób.

- Widzę, że mam doczynienia z ekspertem - zażartowała, rozluźniając się nieco. - Gdyby ten wąż zaatakował Vortha otwarcie, Vorth nie miałby żadnych szans. A tak dałam mu możliwość odskoku i dźgnięcia go w bok. Jak widzisz ta czerwona gula - wskazała na zakończenie ogona - ma w sobie sporo jadu. Może i by nie zabił on takiego wielkiego osobnika, ale też i nie pozostał obojętny. Sama coś o tym wiem. Gdy byłam mała często kulałam bądź nie wychodziłam z łóżka bo niechcący mnie drasnął.
- Nie było tego zbyt wiele - powiedziała, zmieniając temat i rozglądając się po resztkach obozu. - Jest moja torba i to mi wystarczy. Chociaż jest pusta, nie licząc kilku śmieci, które noszę pod ręką.
W tym momencie brzuch Anais zaburczał znaczocą, przykuwając uwagę kota, który zawtórował mruczeniem i polizał ukochaną panią po dłoni.
- No tak - przyznała. - Jedzenie nam się skończyło. Na szczęście niedaleko jest miasto. W nim zjemy, a przynajmniej ja, jakiś normalny, ciepły posiłek. Te wiewiórki nie były co prawda najgorsze, ale od kilku dni marzy mi się gulasz wołowy lub pieczonę jagnię. Zabiłabym też za jakiś kawałek ciasta. Mam tylko nadzieję, że nie pogubiłam ruenów - dodała już ciszej do samej siebie, wsuwając dłoń do głębokiej kieszeni, w której brzdęknęło kilka monet. Na szczęście tam były.
Awatar użytkownika
Ilian
Szukający Snów
Posty: 161
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ilian »

        Spojrzenie chimery i czasem obnażone kły w stronę niebianina nie znalazły żadnej reakcji u dumnego przedstawiciela Aniołów Światłości. Prawdę mówiąc, nie jest to niczym dziwnym. Zwierzę nie stanowiło żadnego realnego zagrożenia dla stojącego przed nim wojownika. Ilian nie raz miał do czynienia z chimerami i to w szczególności tymi bardziej agresywnymi i nieposkromionymi przez nikogo. Dzika północ była pełna takich niebezpieczeństw, a chimery zdawały się być w tym gronie zaledwie podstawą wysokiej piramidy stworów, na jakie można było się można natknąć w tych przeraźliwych ostępach.

        - Tak... dobrze znana jest mi budowa tych stworzeń... - odpowiedział dając krótkie spojrzenie na chimerę w odpowiedzi na informację o jej jadzie, która była dla niego zupełnie oczywista.

        Po usłyszeniu burczenia, niebianin zajrzał do ciasno przypasanej torby u jego boku, a następnie wyciągnął z niej swego rodzaju bogatą kanapkę, którą zakupił dzisiejszego dnia, jeszcze przed odwiedzeniem Bluen.

        - Śmiało, zjedz. Nie jest to może twój wymarzony gulasz wołowy czy pieczone jagnię, ale z pewnością będzie to dobra odskocznia od wiewiórek. - wyciągnął dłoń z kuszącą kanapką w jej stronę, po krótkiej chwili postanowił zapytać niebiankę.

        - Jeśli mogę spytać... co masz zamiar zrobić po dotarciu do miasta i zjedzeniu wykwintnego posiłku? Masz jakieś polecenie od Najwyższego? Może potrzebujesz pomocy w jego wykonaniu? - zapytał z czystej ciekawości. W końcu, aby anioł światłości mógł zstąpić na Alaranię, wpierw powinien osiągnąć pełnoletniość, a od niektórych wręcz wymaga się nawet specjalnego treningu, aby mogli jak najlepiej wykonywać każde zadanie od Pana. Posiadanie więc takiego polecenia nie było niczym dziwnym, a wręcz absolutną rutyną prawie każdego anioła światłości. Ilian zdecydowanie chciałby pomóc młodej anielicy, po części widział w niej siebie sprzed dwudziestu lat, gdy dopiero zaczął stąpać po Alarańskiej ziemi...
Bluen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Bluen »

        Widok obrzydliwej ropuchy sprawił że Bluen zareagowała nad wyraz pobudliwie, traktując niewielkiego płaza bez sentymentów, z brutalnością zdecydowanie nieadekwatną do popełnionego przez niego występku. Zdaniem uzdrowicielki żaby były bezsprzecznie winne wszystkim przypisywanym im winom. Nawet jeśli docenić to, że w większości przypadków stworzenia te trzymały się na uboczu, z dala od skupisk ludzkich, gdzie pochłonięte swoimi sprawami nie narzucały się cywilizowanym społeczeństwom, nie zmieniało to faktu już samo ich istnienie Niebanka traktowała jako osobistą kare. Poza tym nie miała też wątpliwości, iż w jej konkretnym przypadku pierwsza z brzegu żaba okaże się dużo bardziej napastliwa niż wskazywałaby na to statystyka. Na przykład poprzez to że wyrzucona w powietrze, zdecyduje się wrócić.
        Titivillus najprawdopodobniej nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jakie miał szczęście że w ostatniej chwili uzdrowicielka rozpoznała w nim swojego podopiecznego. Chochlik okazał się na tyle szybki, iż jego pogoń za latającym płazem, początkowo została niezauważona, w skutek czego ubłoconego malca ciężko było skojarzyć z zaistniałą sytuacją. Na szczęście charakterystyczny pyszczek stworzonka sprawił że zamiast zademonstrować kolejną paniczną reakcję, Bluen przytuliła Titka do swojej piersi. Anielica nie przejmowała się zabrudzeniami. Ponieważ jej pacjenci pochodzili z różnych warstw społecznych, w swojej pracy Niebianka często musiała zakasać rękawy i brać się za mycie chorego, zanim pomyślała o jakimkolwiek udzieleniu mu pomocy. Poza tym samo błoto na ciele chochlika podsunęło Bluen pewien pomysł.
        - Wszystko w porządku. Dziękuję ci. To bardzo dobrze że nic się jej nie stało. – Anielica pochwaliła Titka, głaszcząc jego wielgachną główkę i delikatnie ścierając grudki błota z policzków malca. – Jesteś bardzo dzielny. I do tego mądry. Pomysł aby się wymalować jest świetny. Dzięki temu nie zauważą nas i dadzą spokój.
        - Niby kto? Żaby? – Podchwyciła temat Rana. – Faktycznie świetlna myśl dla której warto upaćkać się botem.
        - Przestań. Przecież to bagna. Nie mówiłam tylko o żabach, chociaż niektóre z nich również potrafią być toksyczne. – Wyjaśniła Bluen. - Chodziło mi raczej o wszelkiego rodzaju insekty, komary, jadowite pająki, węże, błotne skorpiony i tak dalej. Wszystko co gryzie, kłuje, kąsa lub wbija się pod skórę. Jeśli trafisz na coś, na co jesteś uczulona, możesz mieć poważne problemy. Pamiętasz pana Olwura? Zrobiły mu się takie ropne pęcherze, które pękając wywoływały potworny ból. Miesiącami musiał stosować okłady z …
        - Nie musisz kończyć. Rozumiem. Lepiej pół dnia w błocie niż tygodnie z łajnem na twarzy. – Przekonana że wszyscy pustelnicy tak robią, młoda praczka szybko podjęła decyzję. Wykorzystując pierwsze napotkane bajorko, dziewczyna intensywnie zaczęła wcierać bród w włosy, twarz i ręce. – Zostawić trochę tego dla ciebie?
        - Dziękuję. – Odpowiedziała Niebianka. – Chociaż chciałam właśnie powiedzieć że identyczny efekt odstraszający można uzyskać wpinając w ubranie kwiat wonnego ostu. To ten fioletowy. Tutaj.
        Rana spojrzała na swoją przełożoną z wyraźną dezaprobatą. Potrzebowała kilka chwil by zrozumieć jak to została sprowokowana. Na szczęście nie należała do osób które potrafią długo nosić w sobie urazy.
        - To za ropuchę, tak? W porządku. Jesteśmy kwita.
        Sama Buen nie napawała się swoim podstępem. Cały czas rozmyślała o otwartym składziku Zielarza, w którym nie znalazła nic poza pustymi pojemnikami. Musiało to oznaczać, że jej dostawca dawno już zaprzestał swojej działalności, a to z kolei przywoływało na myśl jedynie złe możliwości. Co więcej nie była to jedyna ponura wskazówka jaką znaleźli. Ilian gdzieś przepadł, a zamiast niego, grupa uzdrowicielki natrafiła na swojej drodze tajemniczy znak wykonany z prostej tabliczki w kształcie strzałki, przybitej do drzewa.
        - Co tu jest napisane? – Spytała Rana.
        - „Pragnienie”
        - Bez sensu. Nie lepiej było napisać „woda”?
        - Nie jestem pewna czy chodzi tu zaspokojenie tak prostej potrzeby. – Na głos zastanawiała się Bluen.
        - Po co w ogóle stawiać takie znaki?
        - Tego też nie wiem, ale zdaje się że nasza trasa prowadzi w tym kierunku, więc nie wykluczone że wkrótce sprawa się wyjaśni.
Awatar użytkownika
Titivillus
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Titivillus »

Titivillus był wniebowzięty. Nie dość, że jego aniołowi nic się nie stało, to jeszcze piękna pani przytuliła go i głaskała po policzku. Taki był dzielny, taki mądry! I w dodatku miał świetne pomysły! Zupełnie nie zastanawiał się nad tym, co Bluen mówiła do Rany. Nie znał tych zwyczajów by malować się przed insektami. Insekty były bardzo powolne, poza tym nigdy nie dokuczały chochlikowi. Po co więc się kamuflować? Nie zamierzał się nad tym zastanawiać. On sam był w końcu już wymalowany, a teraz jego piękna pani gładziła go po pyszczku. Przymknął ślepka i zatracił się w przyjemności z błogim uśmiechem, który akurat u niego wyglądał dość specyficznie.
Wielką radość sprawiła mu zabawa, którą wymyśliła Bluen dla Rany. Byłby pewnie dołączył się do dziewczyny smarującej się błockiem, gdyby nie uprzywilejowana pozycja. O nie, nawet świetna zabawa nie jest lepsza od pieszczot.

I nagle go olśniło. Przyszedł czas na pieśń. Tak! Koniecznie trzeba ułożyć jakiś cudowny poemat na cześć Bluen! Może już zawsze będzie go tak czule przytulać. Zaczął intensywnie myśleć, a słowa same układały mu się w rymy. " patrząc w twoje oczy wiem, gdzie niebo jest na ziemi" - hmm tak, tak "moje lico się rumieni" - dobrze! - Mamrotał do siebie chcąc wydobyć z pieśni to, co zamierzał przekazać. Jak najdokładniej i jak najpiękniej.
Twórczość pochłonęła go bez reszty. Zawsze, kiedy tworzył arcydzieło świat przestawał dla niego istnieć przynajmniej na chwilkę. A takie arcydzieło, które w dodatku było przeznaczone dla jego anioła, całkiem odcięło go od świata. Liczyła się tylko sztuka i dłoń Bluen na jego łepku.
Wyszło pięknie. Nie mogło zresztą być inaczej - z taką muzą!

Powoli docierało do niego, że kobiety o czymś rozmawiają. O pragnieniach? Nadstawił uszka, ale niewiele zrozumiał. Stwierdził tylko, że idą gdzieś dalej. Dobrze, w takim razie on umili im tą nieprzyjazną drogę cudną pieśnią! Tak!
Umościł się wygodniej w ramionach anielicy, podstawił policzek tak, by kobieta mogła go bezwiednie głaskać i zaczął śpiewać:

Mej miłości piękna damo wypowiedzieć ja nie umiem,
ckliwych słówek, wielkich wyznań - ja po prostu nie rozumiem...
Ale patrząc w twoje oczy wiem, gdzie niebo jest na ziemi,
kiedy wzdychasz, zerkasz na mnie, moje lico się rumieni...

Myślę ciągle o twych wdziękach, o różowych twych policzkach,
jesteś przecież bardzo młoda, najpiękniejsza - taka śliczna!
Będę twoim towarzyszem, twym doradcą i kucharzem,
aby z oczu cię nie stracić - o tym jednym tylko marzę.

Chcę zasypać prezentami właśnie ciebie, tak mi miłą,
w moim życiu tyś mą muzą. Bądź mą panią, bądź mi siłą!
A ja skromnym swym istnieniem twoje życie tak odmienię,
byś szczęśliwa była co dzień. Spełnię każde twe życzenie!


Kiedy skończył, chwilę jeszcze rozkoszował się własnym dziełem. To była jedna z piękniejszych piosenek, jaką do tej pory stworzył. Choć przecież tworzył już różne świetne poematy i pieśni. Teraz powinny nastąpić przynajmniej westchnienia i wzruszenia. Zależało mu zwłaszcza na wzdychaniu jednej osoby. Pozostałe kobiety mogły nawet klaskać... Podniósł łepek wpatrując się w twarz anielicy. Może nawet popłakała się ze wzruszenia?
Awatar użytkownika
Anais
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anais »

Kiedy Ilian wyciągnął do niej dłoń z kanapką, dziewczyna cofnęła rękę i rzuciła mu pełne nieufności spojrzenie, co zaraz zostało skarcone przez domagający się jedzenia żołądek. Jakby nie patrzeć mężczyzna był jej kompletnie obcy, co z tego, że miał białe skrzydła i właśnie uratował ją przed szczękami błotnego węża. Był obcy i już, a wujo zawsze powtarzał, że do obcych należy podchodzić z dystansem. Najlepiej takim, by móc dogodnie napiąć łuk i wycelować, gdyby chciał podejść bliżej. Niestety na przekór tym radom, Anais była mniej aspołeczna niż wuj Rey, bardziej towarzyska i ciekawa świata, więc bardzo szybko zjednywała w sobie ludzi. Teraz jednak, spoglądając na stojącego nad nią anioła, miała wątpliwości, czy wykonać ten niezdarny ruch, czy poczekać na korzystniejszy rozwój wypadków. Oczywiście los w takiej chwili postanowił zdecydować za nią i gdy tylko rozległo się kolejne burczenie, młoda anielica złapała za kanapkę i z pasją wgryzła się w miękkie, pszenne pieczywo.
Całemu zajściu z kocią ciekawością w oczach przyglądał się Vorth, kręcąc kosmatym łbem i próbując wetknąć swój czarny nos od drugiej strony, by sprawdzić czy rzeczywiście wyczuwa tam plaster szynki. Widząc to, Anais uśmiechnęła się promiennie i wygrzebała mu różowiutki kawałek, który ten ze smakiem zlizał z jej dłoni.
- Dzię-kuję - wydukała z pełnymi ustami, zapominając na moment o etykiecie i manierach i wytarłszy usta rękawem koszuli, stanęła przed swoim wybawcą z nieco większą ulgą wymalowaną na twarzy.
Również jej towarzysz wydawał się o wiele spokojniejszy. Wiedząc, że nic nie zagraża jego przyjaciółce chimeropodobna bestia odsunęła się od pary Niebian i zaczęła wylizywać sobie łapy w codziennym rytuale porannej toalety.
- Jeszcze raz dzięki. I za ratunek i kanapkę. Mam nadzieję, że przez to nie będziesz głodny.
Następnie Anais skupiła się na słowach Iliana odnośnie powierzonej jej misji i przywołując wszystkie swoje wspomnienia z Niebiem, odpowiedziała mu jedynie niemym spojrzeniem i miną zaskoczonej nastolatki.
- Nie mam żadnych planów - odpowiedziała szczerze, starając się naprędce wymyślić jakiś plan. Prawdą było, że anielica nie wiązała z Leonią większych marzeń, co najwyżej przespania kilku dni w taniej gospodzie, dorobieniu trochę srebra jako pomoc w kuchni lub u szewca i udanie się do innego miasta. I tak w kółko, aż jej się nie znudzi. Ostatecznie mogła jeszcze zostać gdzieś na dłużej, poszukać innych aniołów lub wrócić do wujostwa.
- Nie otrzymałam też żadnej misji. Nie pamiętam nawet kiedy ostatni raz byłam w Planach. Chyba dawno.
Awatar użytkownika
Ilian
Szukający Snów
Posty: 161
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ilian »

        - Proszę. - odpowiedział na podziękowania ze strony Anais.

        - Żadnych planów...? - zapytał z zaciekawieniem, a następnie kontynuował - Żadnej misji? Hmmm... I tak podróżujesz po świecie? - wykonał dwa kroki w bok lekko przyglądając się skrzydłom anielicy i był niemal pewny, że nie były one jeszcze w pełni rozwinięte. - Czy... - zastanowił się dwa razy, zanim zadał pytanie, takie pytanie można by było potraktować dwojako, dorosły przygotowany niebianin do podróży po Alaranii z odrobiną arogancji, mógłby to nawet uznać za obrazę - ... ktoś uczył cię jak się bronić? - po krótkiej chwili dodał, żeby Anais nie potraktowała go w zły sposób - Wiesz... To całkiem przydatna umiejętność. Mógłbym cię nauczyć tego i owego... Może też trochę o różnych stworzeniach zamieszkujących Alaranię. Moja przyjaciółka z Leonii, być może mogłaby cię nauczyć czegoś o medycynie. Jest w tym naprawdę bardzo dobra... Podobno jedna z najlepszych w najbliższej okolicy! - zawołał zachęcając młodą anielicę. - Mogłabyś także zjeść z nami kolację, jeśli tylko chcesz... - przerwał na chwilę, a następnie z lekkim uśmiechem zadał jeszcze jedno pytanie - Co o tym sądzisz?

        Diabelskie aury, które wyczuł Ilian zaledwie kilka minut temu, zaczęły zmieniać swoje położenie. Błotny wąż to nic w porównaniu ze złowieszczą zgrają dla tak młodej anielicy. Oprócz troski i naturalnej chęci zaopiekowania się dziewczyną, głównym powodem jego oferty jest chęć ochrony przed zagrożeniem, które gdzieś czyha się w tym lesie. Oprócz niej, jest jeszcze przecież Bluen i cała paczka... Anioł Światłości cały czas starał się zwracać uwagę na przemieszczające się aury, aby być gotowym zarówno na starcie w tym miejscu jak i tam gdzie teraz przebywa reszta dziewczyn. Zgrupowanie byłoby teraz najlepszą możliwą opcją...

        Elaris podleciała bliżej tajemniczego znaku, sama przyglądając się inskrypcji. Cała ta sprawa wyglądała na zbyt dziwną, a przecież miał tutaj mieszkać tylko samotny pustelnik... Wróżko-podobna zaczęła się zastanawiać.

        - Pragnienie to nie tylko woda, może ten ktoś, kto zostawił ten znak, pragnie czegoś innego?
        - Dlaczego pustelnik miałby stawiać takie drogowskazy? - zapytała w kierunku anielicy, mając nadzieję, że może Bluen odkryła tajemnicę stojącą za tym wszystkim. - Powinnyśmy poczekać na Iliana... - powtórzyła ponownie - Może nie rozwiąże tejże zagadki, ale cała ta sprawa jest już na tyle dziwna, że czułabym się bezpieczniej mając go blisko nas... A ty, Bluen? Nie czujesz się bezpieczniej, gdy jest blisko ciebie...?
Bluen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Bluen »

        Zaniepokojona Bluen intensywnie wpatrywała się w linie drzew, starając się gdzieś w oddali wypatrzeć sylwetkę Iliana. Nagłe zniknięcie i przedłużająca się nieobecność wojownika, nie wróżyła nic dobrego. W zasadzie cała podjęta przez nich misja opierała się na założeniu że Ilian będzie razem z nimi. Uzdrowicielka miała świadomość, że mężczyzna którego darzyła szczególnym uczuciem jest ważny nie tylko dla niej, jednocześnie stanowiąc istotny element Planów Niebiańskich, za sprawą których mógł w każdej chwili zostać delegowany do zadań bardziej wzniosłych niż poszukiwania jakiegoś pustelnika. Istniała też znacznie gorsza możliwość sugerująca że wojownikowi stało się coś złego i dlatego nie wraca. Anielica nie miała pojęcia co powinna robić, a jednocześnie czuła się odpowiedzialna za los pozostałych towarzyszy wyprawy. Póki co budowała własny optymizm na pogodnym nastroju Titka i wiary w to, iż mały chochlik jest niezwykle czujnym stworzonkiem, obdarzonym wyjątkowymi zdolnościami odbierania bodźców zewnętrznych, dzięki którym będzie mógł zawczasu ich ostrzec.
        - Idziemy w stronę Iliana, a to chyba lepsze niż samo czekanie na niego. – Oznajmiła Bluen odpowiadając na pytanie Elaris.
        - A nie lepiej będzie go po prostu zawołać? – Zasugerowała Rana.
        - Hałasowanie w lesie nie jest dobrym pomysłem. W ten sposób niepotrzebnie zwraca się na siebie uwagę. Poza tym jestem przekonana że Ilian doskonale wie gdzie się znajdujemy i gdyby coś nam groziło, przyszedłby nam z pomocą. – Wyjaśniła anielica zdając sobie sprawę z szczególnych umiejętności jakimi obdarowany był wojownik, pozwalających mu wyczuwać obecność osób w znacznym otoczeniu wobec niego. Bluen również posiadała dar intuicji, jednak w jej przypadku był on ukierunkowany na emocję, a nie na sam byt. Wszystko zależało od możliwości kontrolowania uczuć poszukiwanej przez uzdrowicielkę istoty. Niektórzy zdradzali swoja obecność nawet z bardzo daleka, a inni potrafili przejść obok niepostrzeżenie. Ilian na przykład doskonale krył swoje myśli, przez co jego namierzenie stawało się dla anielicy niemożliwe.
        - Akurat. A ja myślę że jeśli nagle zza krzaków wyskoczy dzik, latający sobie poradzą, a biedna dziewczyna zostanie pożarta. – Nie dała się przekonać Rana, intensywnie pracująca nad wykonaniem sobie prowizorycznej włóczni.
        - Nieprawda. Nikogo nie zostawiamy. A poza tym dziki nie zjadają …
        - Bluen! Patrz! Perła! – Krzyknęła dziewczyna przerywając wypowiedź anielicy. Młoda praczka od razu skoczyła w stronę odkrytego znaleziska. – Jaka wielka! Ja to mam szczęście. Pewnie jest warta więcej niż mogłabym zarobić przez rok.
W dłoniach Rany szybko znalazł się okrągły i błyszczący przedmiot, o prawdopodobnie dużej wartości. Tylko co perła mogłaby robić w środku lasu? Uzdrowicielkę zastanawiało również dlaczego wokół nich nagle zrobiło się jakby ciemniej. Szybko zapadający zmrok teoretycznie w gęstych lasach jest czymś naturalnym, ponieważ korony drzew ograniczają dostęp do światła, jednak w tym przypadku proces ten wydawał się zanadto przyspieszony. Przecież dopiero co minęło południe.
        - A tu jest następna. Ja cię krochmalę! To mój najlepszy dzień w życiu! I jeszcze jedna! – Rana tryumfowała z każdym kolejnym błyszczącym znaleziskiem. Obserwując jak dziewczyna podnosi poszczególne perły, łatwo było zauważyć że wszystkie one znajdowały się w jednej linii, praktycznie w tej samej odległości jedna od drugiej. W tej sytuacji ciężko było uwierzyć w przypadek, za to nietrudno było domyślić się gdzie rozglądać się za kolejną zdobyczą. Dziewczyna ochoczo korzystała z tej prawidłowości, podążając w kierunku wyznaczonym przez „skarby, a przy tym każdą kolejną perłę natychmiast chowając po kieszeni, przez co sama Bluen nie miała szansy przyjrzeć się z bliska tym przedmiotom.
        - Titku, czy mogłabym cię prosić o zdobycie jednej dla mnie? Zobaczymy co to w ogóle jest. – Spytała anielica. Czymkolwiek były te perły na pewno nie stanowiły elementu działalności pustelnika. Uzdrowicielka nie czuła strachu, ponieważ co do zasady nie zakładała by jakakolwiek istota mogłaby mieć złe zamiary wobec niej (rzecz jasna poza żabami które to z definicji były podłe) jednak z drugiej strony zdecydowanie nie miałaby nic przeciwko gdyby Ilian raczył wreszcie wrócić.
Awatar użytkownika
Titivillus
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Titivillus »

Nie doczekał się aplauzu, czym był bardzo wyraźnie rozczarowany. Już miał zacząć śpiewać po raz drugi, by wszystkie kobiety na pewno usłyszały jego fantastyczną pieśń, ale zorientował się, że coś się dzieje. Rana coś zbierała wypatrując tego na ziemi i najwyraźniej była bardzo zadowolona ze swojego znaleziska. Titi przypatrywał się jej przez chwilę, oceniając czy zabawa jest warta porzucenia fantastycznego miejsca, w którym obecnie się znajdował. Uznał, że na razie nie. Co mu po kamykach, skoro ma anioła? Ale słuchał uważniej rozmów kobiet.
Nazwały te kamyczki perłami. W porządku, mogą być perły - chochlik prawie wzruszył ramionami. Czy to nie wszystko jedno jak nazywają się kamyki? Dotarło do niego, że te perły to jakieś całkiem wartościowe rzeczy. Więc podchwycił:
Jedna perła, potem druga
i już droga nie jest długa,
kosztowności ktoś rozrzucił,
by nikt wokół się nie smucił...

Nie miało żadnego znaczenia to, że wokół poza nimi nie było żadnych innych spacerowiczów i rozrzucanie pereł w tak odludnym miejscu było raczej bezsensownym pomysłem. Przecież to absolutny przypadek, że oni znaleźli się właśnie tutaj. Niewiele brakowało, żeby zabawa się zmarnowała. Przecież za chwilę te wszystkie perły znikłyby w błocie. Dobrze, że Rana je sobie znalazła. Zresztą Titivillus nie zamierzał zagłębiać się w tak skomplikowane zagadnienia. Ważna była przygoda. Gdyby nie to, że było mu wygodnie i przyjemnie, już pędziłby do Rany, żeby pościgać się z nią kto zbierze więcej kamyków zwanych perłami. Ale jeszcze się powstrzymywał.
Wzbogacimy się tu w lesie,
wiatr niech taką piosnkę niesie,
kto wie co tu jeszcze będzie,
skoro tyle pereł wszędzie?

Nadstawił łepek do pogłaskania, ale już czuł, że Bluen zajęła się czymś innym.
- Oczywiście, że przyniosę ci perłę! - wykrzyknął zachwycony chochlik do anielicy i puścił się pędem przed siebie. Nareszcie może spełniać prośby anioła! Rana już schylała się aby podnieść z ziemi kolejną perłę, ale Titi był szybszy. Śmignął tylko przed wyciągniętą dłonią praczki i pochwycił kamyk. Postanowił, że dla Bluen jedna perła to za mało, więc szybko pognał tam, gdzie powinna być kolejna, czyli kilka kroków dalej. Złapał drugą i już rozważał czy nie pofrunąć po następną, kiedy coś do niego dotarło. Zrobiło się ciemniej, a chochlik poczuł dziwne mrowienie na karku. Przecież nie powinno być ciemniej.
Nagle poczuł jakby dwie perły, które trzymał w łapkach zaczęły mu ciążyć. Chciał jak najszybciej wrócić do Bluen. Wcale nie był daleko, a jednak poczuł potrzebę bycia bliżej grupki kobiet. Gwałtownie zawrócił i popędził do anielicy.
Trwało to dosłownie kilka sekund. Sapnął cicho gdy znalazł się naprzeciw pięknej pani i wyciągnął przed siebie obie łapki z perłami, by je jej dać.
Awatar użytkownika
Anais
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anais »

- Żadnych - powtórzyła niebianka już nieco mniej pewniej, nie do końca rozumiejąc pytanie, jakie postawił jej mężczyzna.
Czy każdy anioł w Alaranii, który przebywa na Łusce robi to ponieważ dostał takie zadanie? To nie jest tak, że słudzy Najwyższego mogą swobodnie przenosić się między planami? W końcu mają wolną wolę i nikt specjalnie nie może im rozkazywać. Mam rację?
Wirowało w myślach Anais, gdy ta w milczeniu posilała się kanapką, jednocześnie, drugą ręką, odpędzając od siebie kosmaty łeb dużego kota, który z uporem maniaka próbował zwinąć jej kolejny plaster szynki.
- No tak. Tak sobie podróżuję - odpowiedziała na kolejne pytanie rycerza, nie ukrywając lekkiego podirytowania zaistniałym stanem rzeczy. W końcu to, co robiła i jak żyła nie powinno interesować innych, nawet innych aniołów.
Wyczuwając zmianę głosu u swojej pani, Vorth oderwał na moment wzrok od kanapki i zapatrzył się na Iliana swoimi żółtymi ślepiami, pomachując przy tym ogonem w formie niemego ostrzeżenia. Odkąd Anais znalazła go przy ciele zabitej matki, zabrała na strych i nakarmiła, kot przelał na nią całą swoją zwierzęcą miłość, traktując anielice jak nową rodzinę. Nic więc dziwnego, że martwił się każdym negatywnym stanem dziewczyny i reagował w sposób agresywny ku każdemu, kto chciał jej zagrozić. Spokojne drapanie za uchem szybko jednak uspokoiło jego nerwy, tak, że Vorth położył ogon na trawie i wtulił pysk w pieszczącą go dłoń. Całość niewyeksponowanej agresji groźnej bestii nie trwała nawet minuty, toteż Ilian z całą pewnością nie wyczuł z jej strony zagrożenia. A nawet jeśli to po bitwie z błotnym wężem, duży kot raczej nie będzie dla anielskiego rycerza wyzwaniem.
- Vorth mnie broni - oznajmiła, uśmiechając się niewinnie do naszpikowanej kłami paszczy. - Po za tym ciocia nie lubiła w domu broni. Trzymaliśmy ją w szopie razem z narzędziami. Wujek jest myśliwym i pokazywał mi kiedyś, jak strzelać z łuku i tropić króliki, ale to mnie raczej nie obroni, prawda? Umiem też łowić ryby, pływać i wchodzić na drzewa. A tam bezpieczniej. Zawsze mogę też odlecieć. Gorzej z nim. - Anais wskazała na przyjaciela, który znów wylizywał sobie łapy i mruczał pod dotykiem drobnych palców, buszujących w miękkim futrze.
- Vorth... znowu tarzałeś się w paprociach! - wypaliła nagle, wyskubując razem z kawałkami sierści dużego i sytego kleszcza, leniwie kłapiącego szczękami z niezadowolenia, że oderwano go od stołówki. Drapieżnik jednak w ogóle nie zareagował, choć wydawało się to dość bolesnym zabiegiem, po którym pazury w przednich łapach same wyszły z kryjówek. Mimo to bestia nie ryknęła, ani nie zaatakowała przyjaciółki, jedynie pokornie spuściła uszy i przyjęła kilka słabych uderzeń na puchaty policzek.
- Trzeba sprawdzić czy nie ma ich więcej - westchnęła anielica, szperając w torbie w poszukiwaniu grzebienia.
Zaraz też dotarły do niej słowa Iliana odnośnie szkolenia, lecz zagłuszyły je kolejne, odnoszące się do ciepłej kolacji. Anais, która od kilku tygodni żyła na korzonkach i źle usmażonych w polowych warunkach rybach, ponownie zaburczało w brzuchu.
- Bardzo chętnie - odparła na propozycję. - A macie ciepłą wodę? Sama bym się wykąpała. Mam dość zimnych strumieni i szorstkich liści.
Para aniołów i pomarańczowa bestia nie odeszli jednak daleko, gdy niebo nagle pociemniało, zasłaniając jasny błękit burzową szarością. Anais, która jeszcze do niedawna narzekała na upał południa była mocno zaskoczona sytuacją i stanęła bliżej Iliana w nadziei, że on coś na to poradzi.
Awatar użytkownika
Ilian
Szukający Snów
Posty: 161
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ilian »

Niebianin spojrzał w nienaturalnie ciemniejące niebo. Czarna to wróżba, by mrok nastawał w jasny dzień.

- Nie z mojego powodu to całe zamieszanie. - Spojrzał w kierunku Anais. Jego obecność w tym lesie, nie została póki co dostrzeżona. Reszta grupy nie znajdowała się zbyt daleko, a dołączenie do nich zajmie kilka chwil, nawet gdy będą musieli dołączyć pieszo z racji chimery. I to było najlepsze wyjście. Ilian dobrze znał umiejętności Bluen i bardzo je sobie cenił... Jednak gdyby coś jej zagrażało, wolałby być tuż obok niej... - Powinniśmy się zbierać, za mną.

Wraz z tymi słowami ruszył w kierunku reszty grupy zważając tempem na dwójkę nowych towarzyszy. Najpierw kilka nieprzyjemnych aur, które od jakiegoś czasu zaczęły się zbliżać, a teraz jeszcze to niebo... Mógł się tylko zastanawiać, czy jedno i drugie mają coś ze sobą wspólnego, czy też może są to dwa oddzielne problemy...

Nie trwało to zbyt długo, gdy cała trójka mogła już dostrzec Bluen oraz Ranę wśród gęstwiny drzew...
Bluen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Bluen »

        - Świetna robota. – Bluen pochwaliła swojego małego pomocnika, głaszcząc chochlika po jego wielkiej główce i odbierając od niego błyszczący przedmiot. Zależało jej, by sprawdzić czym faktycznie są tajemnicze perły, jednak gdy tylko jej dłoń zetknęła się z idealnie gładką, krystaliczną powierzchnią, ta ostatnia natychmiast rozpadła się na tysiące drobin, uniesionych w powietrze delikatnym podmuchem wiatru. Podobny los spotkał drugi klejnot. Anielica spojrzała w kierunku swojej przyjaciółki, chcąc się upewnić czy zaobserwowany przez nią błyskawiczny rozpad minerału jest dziełem przypadku, czy też został wywołany w skutek jej dotyku. Tymczasem niczego nieświadoma Rana cały czas powiększała swoją kolekcję. Dziewczyna podwinęła spód własnej tuniki, tworząc z niej coś podobnego do koszyka, w którym mogła bezpiecznie trzymać kolejne znaleziska, bez ryzyka że cokolwiek pogubi.
        Uzdrowicielka nie miała cienia wątpliwości iż chodzi tu o zwykłe oszustwo. Słowo „iluzja” samo cisnęło się jej na usta. Niestety nie stanowiło ono odpowiedzi na wszystkie pytania. Przede wszystkim należało ustalić kto i w jakim celu stosował taką magię. Nawet jeśli nie było to zbyt wyrafinowane zaklęcie, z całą pewnością przekraczało ono możliwości pustelnika. Poza tym Bluen nie przychodziła do głowy żadna koncepcja, odnośnie motywu dla którego starszy człowiek miałby posuwać się do takich metod? Jeszcze większe obawy wzbudził w anielicy fakt, iż samo zaklęcie było podatne na dotyk Niebianki. Anielica nie dysponowała mocą pozwalająca jej na demaskowanie podobnych manipulacji. Z tego co wiedziała o podobnych czarach, zwykle tworzy się je tak aby były przeznaczone dla konkretnego odbiorcy i właśnie jego mamiły swoim urokiem. Osoby postronne mogły nawet nie zauważać ich skutków. W tym przypadku ofiarą musiała być Rana. Bardziej zaawansowane techniki pozawalały tworzyć tak zwane „żywe zaklęcia”, które potrafiły unikać bliskości niepożądanych istot. A tylko jedna rasa miała powody obawiać się Niebian, jednocześnie doskonaląc się w sztuce ułudy.
        -Titek, chodź tu do mnie blisko. – Oświadczyła Bluen. – Ty też Elaris. Posłuchajcie. Niektóre rzeczy tutaj mogą wydawać wam się inne niż powinny być w rzeczywistości. Gdybyście mieli jakieś wątpliwości, po prostu starajcie się pamiętać co jest prawdziwe. Ja na pewno taka będę, więc najlepiej trzymajcie się blisko mnie do czasu aż wyjaśnimy tą zagadkę. Rana?
        Bluen dopiero teraz dostrzegła że pogrążona w transie dziewczyna brnie ślepo przed siebie, będąc o krok od wpadnięcia prosto w osuwisko. Niebianka natychmiast podbiegła do swoje towarzyszki, pociągając ją do tyłu. Rana wyglądała jakby zatraciła kontakt z światem realnym. Ocucił ją dopiero moment w którym anielica przemieniła wszystkie jej niby-perły w drobinki pyłu.
        - Co ty wyprawiasz? – Spytała uzdrowicielka.
        - On mnie woła.
        - Kto?
        - Nie słyszysz? – Dziwiła się dziewczyna.
        - Ja słyszę tylko wiatr. – Odpowiedziała Bluen. – Więc kto to taki.
        - Ilian.
        - Ilian cię woła?
        - Nie, miałam na myśli że wreszcie się odnalazł i idzie do nas. O tam! Patrz. – Była praczka wskazała kierunek z którego zbliżał się wojownik w towarzystwie jakieś dziewczyny i tajemniczego zwierzęcia. Bluen wreszcie mogła odetchnąć z ulgą. Czuła jakby ktoś zdjął jej z barków olbrzymią odpowiedzialność. Natychmiast zdecydowała się wyjść naprzeciw przybyszom. Jeszcze z daleka zauważyła, że wszechobecna wokół magia, starała się unikać Iliana. Wokół nich panował półmrok, który dziwnym trafem nie odważył zbliżyć się do wojownika, w skutek czego ten ostatni wyglądał jakby otaczała go wyjątkowo jasna aura. Za to podchodząc bliżej Niebianka dostrzegła zabrudzenia na zbroi swojego ukochanego, które bez cienia wątpliwości musiały być spowodowane krwią, mazią lub inną wydzieliną, czegoś z czym niedawno przyszło mu się mierzyć.
        - Nareszcie jesteś. Nic ci nie jest? – Spytała Bluen, odruchowo chwytając się na tym iż swoją dłonią usiłuje zdrapać to dziwne cos z ramienia mężczyzny. Przerażona swoim zachowaniem, natychmiast cofnęła rękę. – Przedstawisz nam swoją przyjaciółkę?
Młoda anielica wyglądała na umęczoną, zagubioną i nieufną, chociaż uzdrowicielka nie mogła wykluczyć że ten wizerunek jest jedynie kamuflażem dla zręcznej łowczyni.
        - Miło cię poznać. Ja jestem Bluen. Wyglądasz na wyczerpaną. Wszystko u ciebie w porządku? To cudownie że zgodziłaś się do nas dołączyć. No i że przyprowadziłaś pomocnika. Ja również mam takiego obrońcę. – W ostatnich słowach Niebianka zaprezentowała nowej znajomej swojego chochlika, bez skrepowania porównując jego walory do tych, które posiadała chimera. Niestety nie miała więcej czasu na przyjacielska pogawędkę.
        - Pokaż mu Rana. – Nakazała anielica.
        - Niby co? Nic nie mam.
        - Tą perłę która ukryłaś w kieszeni. – Dziewczyna początkowo próbowała protestować, jednak widząc stanowczy wzrok swojej zwierzchniczki, ostatecznie niechętnie wyciągnęła dłoń w kierunku Iliana. Dłoń na której znajdowała się ostatnia z znalezionych pereł.
        - I wy się nazywacie aniołami? – Ironicznie podsumowała praczka, przekonana iż lada chwila jej marzenia o dostatku rozpłyną się w powietrzu niczym mgiełka.
Awatar użytkownika
Titivillus
Szukający drogi
Posty: 48
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Chochlik
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Titivillus »

Chochlik aż otworzył buzię, kiedy perła rozpadła się jak bańka mydlana. Popatrzył na drugą, która jeszcze była w całości, ale i tą spotkał ten sam los pod dotknięciem dłoni anioła. Titi zamrugał i zdumiony wlepił wzrok w swoją piękną panią. Był jej niezmiernie wdzięczny za to, że chciała go mieć blisko siebie. Nie, wcale nie dlatego, że się czegoś bał. On przecież nie bał się niczego! Ale bardzo nie lubił tego dziwnego dreszczu, który czasami czuł na plecach. A teraz właśnie znów go poczuł...
Podfrunął do Bluen i usiadł jej na ramieniu tuż przy szyi. Nie zamierzał nigdzie się oddalać i nie bardzo rozumiał tę przemowę o wątpliwościach. Oczywiście, że Bluen jest prawdziwa! W ogóle nie rozumiał po co ta przemowa. Ale widocznie działo się coś ważnego. Titivillus zresztą nie zamierzał się nigdzie oddalać dobrowolnie. Marzył o tym by być blisko swojego anioła, te marzenia właśnie trwały, a on był najszczęśliwszym chochlikiem w całej Alarni. Pogrążył się w marzeniach, lecz niestety ta piękna chwila nie trwała długo.
Poczuł, że Bluen ruszyła i zaraz usłyszał jej rozmowę z Raną. Zrozumiał tylko tyle, że pani chyba była trochę niezadowolona. No tak, przecież Rana zbierała perły, które rozpadały się pod dotknięciem dłoni. I tu do niego wreszcie coś dotarło: te dziwne kamienie, zwane perłami, rozpadły się dopiero pod dłonią anioła. On sam przecież niósł dwie we własnych łapkach i wtedy były całkiem prawdziwe!...
Właśnie chciał zapytać o co chodzi, gdy usłyszał, że odnalazł się Ilian. Chochlik wydał usta. Sami też daliby sobie radę. Spojrzał w kierunku, z którego nadchodził anioł i zdumiał się, że ten nie jest sam. Chochliki miały całkiem niezły wzrok i dlatego Titi widział, że zamiast jednej postaci, zbliżają się do nich trzy. I wokół tych przybyszów działo się coś dziwnego. Zanim jednak zdoła zorientować się co to takiego, został przedstawiony jako pomocnik. On! Pomocnikiem! Tak!. W dodatku Bluen porównała go do wielkiej bestii, która potrafi ją obronić przed każdym niebezpieczeństwem! Titek napęczniał z dumy, wyprężył się i urósł w swoich oczach do niemal gigantycznych rozmiarów. Dostojnie kiwnął łepkiem do nowo przybyłej kobiety, by dać jej do zrozumienia, że w razie konieczności i ją postara się ocalić przed wszelkim złem.
Prawie nie zauważył ostatniej z pereł, właśnie prezentowanej Ilianowi.
Awatar użytkownika
Anais
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anais »

Anais maszerowała za Ilianem w milczeniu. Sama nie potrafiła tego nazwać, ale przy nim poczuła się bezpieczna, jak jeszcze nigdy dotąd. Oczywiście w obecności Vortha też tak się czuła, ale to było coś zupełnie innego. Vorth bronił ją przed wilkami, a ona z koleji jego przed ludźmi, którzy na widok kota bez zastanowienia łapali za widły. Dziewczyna szybko wtedy zrozumiała, że ten duet długo nie przetrwa sam w lesie. Jej towarzysz owszem, ale nie ona. Potrzebowała zbalansowanych posiłków, ciepłej wody i czystej pościeli, a nie jak w przypadku drapieżnika, kilku wiewiórek i mokrej trawy do wytarzania się z uśmiechem na pysku. Dlatego też, gdy anielica musiała prosić o pomoc, kazała przyjacielowi się gdzieś schować i nie wychodzić póki go nie zawoła. I rzeczywiście dawało to efekty, choć różne. Zależało to w głównej mierze od charakteru napotkanych osób. Vorth doskonale wyczuwał zagrożenie, więc kiedy jakiś wędrowny kupiec nie był w rzeczywistości tym, za kogo się uważał, otwarcie atakował, a następnie uciekał wraz z właścicielką. I tak do skutku, aż Anais zrozumiała, że nie każdy jest dobry i że ludzie na widok osamotnionej i zagubionej służebnicy Pana nie zawsze są skorzy do pomocy.
Ale z Ilianem było inaczej. On pomógł jej, nie oczekując nic w zamian, a nawet więcej - zaproponował chwilowy dach nad głową i ciepłe jedzenie. Anais nie widziała powodów, by mu nie zaufać, a fakt, iż ten był aniołem dodatkowo napawał ją nadzieją.
Kiedy zeszli w doliny, okazało się, że jej bohater nie był wcale sam. Towarzyszyły mu dwie kobiety oraz coś na kształt męskiego odpowiednika wróżki, dość ruchliwego, co od razu skojarzyło się dziewczynie z ruchliwą ćmą. Anais nigdy w życiu nie widziała żadnej wróżki, choć ciocia często opowiadała jej bajki z takowymi. Każda zawierała mądrość, iż takim istotom nie sposób nie zaufać ponieważ są dobre i uczynne, z nimi nigdy nic człowiekowi nie grozi.
- Anais - przedstawiła się dziewczyna, dość nieśmiało, kiedy wyższa z kobiet o to poprosiła. - A to Vorth - wskazała na kota, który próbował nadążyć za latającym chochlikiem. W jego głowie wydawał się motylkiem, a on uwielbiał straszyć motylki. - I nie jest pomocnikiem. Raczej łobuzem - sprostowała żartobliwie, głaszcząc kosmaty pysk i ustawiając się bliżej ogona, który podrygiwał lekko na wietrze. Paradoksalnie pod gulą pełną śmiercionośnego jadu, Anais czuła się najbezpieczniej.
- Nic mi nie jest, dziękuję - rzuciła trochę hardo, zagłuszają burczenie w żołądku. Pomoc ze strony Iliana była miła, ale chyba anielica za szybko mu zaufała. W końcu nic o nim nie wiedziała, a tym bardziej o jego towarzyszkach. Z drugiej jednak strony nie znała drogi do miasta, a chciała się tam jak najszybciej znaleźć. Potem pomyśli o tym co dalej.
Bluen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Uzdrowiciel , Zielarz , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Bluen »

Zgodnie z przewidywaniami uzdrowicielki, ostatnia z fikcyjnych pereł, ku wielkiej rozpaczy i łzach Rany, również przemieniła się w pył, z tym że w przypadku Iliana proces ten trwał znacznie szybciej, a do jego uruchomienia wystarczyło samo zbliżenie dłoni do przedmiotu owianego zaklęciem. Inaczej niż działo się to w przypadku Bluen, wojownik nawet nie musiał dotykać perły by ta ukazało swoją rzeczywistą postać. Anielica wymownie spojrzała w stronę swojego ukochanego. Oboje nie potrzebowali słów by zrozumieć co się wokół nich dzieje, tym bardziej mogąc darować sobie podniosłe przemowy by zdecydować jak wszystko powinno się zakończyć. Rzecz oczywista Bluen zamierzała protestować, upierając się iż tym razem może stanąć u boku anioła, wspierając go w zbliżającym się wyzwaniu. Martwiła się o Iliana, będąc gotową zrobić wszystko aby mu pomóc, co niestety w jej przypadku oznaczało odsunięcie się na bok i nie rozpraszanie wojownika. Nawet jeśli sama uzdrowicielka potrafią walczyć, a w konfrontacji z siłami zła mogła okazać się przydatna, to biorąc pod uwagę obecność przy niej małego Titka i młodej praczki, obu bardzo podatnych na działanie złowrogich zaklęć, zamiast wspierać Iliana, obciążyłaby go koniecznością nieustannej troski o towarzyszy. Z drugiej strony Bluen nie mogła tak po prostu odesłać parę przyjaciół do Leoni. Zagrożenie wydawało się być zbyt blisko, a niebezpieczeństwo na tyle duże by nie puszczać tej dwójki razem. Chochlik i Rana potrzebowali eskorty, a spojrzenie Iliana jasno sugerowało że ową ochroną powinien być dla nich ten, komu najbardziej ufają. Z kolei młoda anielica i jej chimera same miały zdecydować do której grupy się przyłączą.
- Dopiero co się spotkaliśmy. Nie chcę tego robić. – Bluen postanowiła głośno wyrazić swój sprzeciw choć doskonale wiedziała że podporządkuje się decyzji Iliana. Przez chwilę zastanawiała się czy nie namówić wojownika do wspólnego powrotu. Przecież mogli tą walkę powierzyć komuś innemu. Mogli też spróbować przekonać się wzajemnie, że los jednego pustelnika wcale nie był tak ważny. Niestety ktoś kto nigdy nie kłamał nie był w stanie skorzystać z takich argumentów. Oczywiście że oni muszą działać, nie pozostając w tej kwestii obojętni. – W porządku. Titek! Rana! Wracamy do domu.
- Co? Tak po prostu? Ale przecież mówiłaś… -
- Wiem co mówiłam, a teraz twierdze, że powinniśmy wracać. – Kategorycznym tonem Bluen ucięła protesty dziewczyny.
- No weź… - Rana próbowała wskórać coś jeszcze, desperacko szukając sojusznika dla pomysłu o kontynuowaniu poszukiwań. Wypadło na chochlika. – A ty nic nie powiesz?
Te pierwsze kilka kroków w stronę miasta, okazało się być jednymi z najtrudniejszych jakie w swoim życiu wykonała anielica. Bluen starała się nie oglądać za siebie by spojrzeniem w stronę Iliana dodatkowo wszystkiego nie utrudniać. Powtarzała sobie w myślach, że tak jest lepiej, że przecież wojownik sobie poradzi i niewykluczone że dotrze do Leoni jeszcze przed nimi. Dopiero po jakimś czasie uzdrowicielka zorientowała się, iż prąc przed siebie zupełnie nie panowała nad kierunkiem w jakim prowadzi towarzyszy.
Bluen rzadko podróżowała. Była przyzwyczajona do życia w mieście. Las był dla niej czymś obcym. Choć byłą przekonana że trzymając się utartych dróg, nie może się zgubić, to najwyraźniej tak właśnie się stało. Nagle wszystkie ścieżki zaczęły wyglądać identycznie, a co gorsza, anielica odnosiła wrażenie iż coś sprawia że krajobraz przed jej oczyma celowo się zmienia, utrudniając orientację. Skoro mogły istnieć fałszywe perły do dlaczego nie miałoby fałszywych drzew sprawiających iż dana droga nie wygląda tak jak wcześniej?
- Titku, wiesz gdzie jesteśmy? – Bluen spytała chochlika, który do tej pory pełnił rolę ich przewodnika. Choć wcześniej zwierzątko dostało tą rolę jedynie tytularnie, chociażby po to by wzbudzić w nim odpowiedzialność i zapewnić że mały nie będzie oddalał się od reszty, to teraz nadszedł właściwy moment by wykazać się odpowiednimi umiejętnościami.
Zablokowany

Wróć do „Leonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości