SerenaaBlaski i cienie.

Miasto kupców, szlachty i handlu. Położone w słonecznej części wybrzeża, stąd jego status Miasta Królewskiego. Znajduje się tu wiele dworów szlacheckich i oczywiście pałac króla.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

W tej dwuosobowej grupie, która stała przed nim, to Escrim grała pierwsze skrzypce. Było to widoczne nie tylko po tym, w jakiej kolejności weszli do pomieszczenia, lecz także po tym, że Gavin w ogóle się nie odezwał i spojrzał na nią, w oczekiwaniu na to, aż ona pierwsza zabierze głos. Nie, żeby było to czymś ważnym… Salazar po prostu obserwował ich, a wyniki tego przedstawiał sobie w myślach, przy okazji oceniając je pod różnymi kątami, na przykład, jak bardzo są trafne i, w jaki sposób mogą mu się przydać, o ile w ogóle będą przydatne.
Salazar ożywił się trochę, gdy w końcu przeszli do czegoś konkretnego. Właściwie, spodziewał się, że i tak będzie musiał zrobić coś, co udowodni im, że jest sobą, prawdziwym Mistrzem Złodziei, a nie naśladowcą, który urządził sobie rzeź w jednej z posiadłości na terenie miasta.
         – Niech będzie – zgodził się na jej propozycję. Już nawet miał pewne podejrzenia co do tego, jak będzie wyglądać to przekonywanie ich do tego, że jest prawdziwym Salazarem.
         – Z tego, co mi wiadomo, nie praktykujemy przypieczętowań, które stosują gwardziści – odpowiedział spokojnie i uśmiechnął się w podobny sposób, co Escrim. Oczywiście, mógłby podjąć grę i nawet zgodzić się na jeden z wariantów zaproponowanych przez dziewczynę albo nawet wymyślić coś swojego, co byłoby gorsze… mógł też zwyczajnie przemilczeć to wszystko i tym także wskazać, że go to nie ruszyło, jednak on wolał powiedzieć coś takiego i zobaczyć reakcję rozmówczyni.

Mroczny przyjrzał się skrzynce, którą Escrim postawiła na stole. Był Mistrzem Złodziei, więc oczywiste było to, że musi być na bieżąco z wszelakimi odkryciami i nowościami związanymi z zamkami i szeroko pojętym zabezpieczaniem cennych rzeczy przed osobami jego pokroju. Wiedział, że zamek ten został zaprojektowany przez mistrza mającego swój warsztat właśnie w tym mieście, a samo zabezpieczenie nie było znane poza murami miasta. Właściwie… nawet tutaj mało kto o nim wiedział, jednak Salazar należał do tego niewielkiego grona – to, co, że informacje te zdobył drogą, której nie powinno nazywać się legalną.
         – Daj mi chwilę – odparł i kucnął przed szkatułką, żeby jej zamek mieć na wysokości swoich oczu.
Jego zmysły cały czas pozostawały czujne, i to nie tylko dlatego, że musiał nasłuchiwać, czy dobrze poprowadził wytrych. Wolał wiedzieć o nadchodzącym zagrożeniu, zanim będzie za późno. Nie ufał tej dwójce, więc niczym niezwykłym nie było to, że brał pod uwagę możliwość zastawienia przez nich pułapki właśnie na niego. Skupił się trochę bardziej na zamku i otwarciu go – wiedział, że musi użyć tutaj dwóch wytrychów. Mniej więcej, pamiętał to, jak ułożyć pierwszy z nich, dlatego do takiego manewru użył jednego ze zwykłych wytrychów, bo miał dużą pewność, że ten się nie złamie. Klik, klik, klik… klik. Dźwięk ten poniósł się, aż za dobrze po niedużym i cichym pomieszczeniu i jasno zasygnalizował, że pierwszy wytrych został umieszczony na właściwym miejscu. Drugie narzędzie różniło się od pierwszego, bo miało inny kolor i biła od niego słaba, magiczna aura. Gavin mógł ją wyczuć, lecz Escrim niekoniecznie.
Ta część otwierania zamku zajęła mu trochę więcej czasu. Raz nawet się pomylił i musiał ponownie przeprowadzić całą sekwencję z drugim wytrychem. Ostatecznie, ponownie dało się słyszeć kliknięcia i zamek został otwarty. Salazar zabrał wytrychy i podniósł wieko, a po chwili wyciągnął z wnętrza gęsie pióro.
         – To, chyba, należy do ciebie – powiedział do niej, kładąc pióro na stoliku, nie ukrywając przy tym uśmieszku zadowolenia z siebie, który na chwilę pojawił się na jego twarzy.
         – I co? Zdałem test? Będziemy teraz rozmawiać o tym, o czym powinniśmy? - zapytał, spodziewając się odpowiedzi twierdzących na każde z pytań.
         – Może teraz zdradzicie mi, jakie informacje związane ze śledztwem posiadacie? - zaproponował. Oni poddali go próbie, jednak on nadal nie miał niczego, co mogłoby sprawić, że zdecyduje się podzielić z nimi tym, co wie sam, a czego oni mogli się nie dowiedzieć.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Interesuje nas raczej twoja wiedza na ten temat - powiedział, wreszcie wyłaniając się z cienia.
Stwierdził, że skoro jego tożsamość jest mu znana, nie ma sensu grać anonimowego towarzysza. Zdjął kaptur i stał w świetle tak, że jego twarz była dość dobrze widoczna. Dobrze na ile pozwalał na to zmierzch i tańczące światło pochodni, bawiące się cieniami na jego twarzy. Mimo to jego oczy wyraźnie przypatrywały mu się. Nie mrugał.
Przyglądał się podczas próby dłoniom złodzieja. Zaimponowała mu precyzja jego ruchów i szybkość, z jaką potrafił nimi manewrować. Takie wyważone dłonie spisywałyby się świetnie w alchemicznym fachu. Gavin przez chwilę nawet miał ochotę zaproponować mu bycie jego czeladnikiem. Potem zaśmiał się w duchu z tej myśli. Rola nawracania złodziejaszków raczej nie jest mu pisana.
- Udowodniłeś nam, że prawdopodobnie jesteś tym, kogo nazywają "królem złodziei". Jak jednak chcesz nam udowodnić to, że to nie ty stoisz za zbrodnią? Nieważne, w jaki sposób to zostało zrobione, możesz próbować zatuszować to włamanie "nie w twoim stylu", żeby jakoś chronić swoją reputację, bo coś poszło nie tak. Jeśli mamy przejść do jakichś głębszych konkretów, lepiej być pewnym, czy to, co mówisz, nie rozmija się z prawdą. O ile w ogóle będziemy w stanie uwierzyć w coś ze stuprocentową pewnością.
Gavin przyglądał się badawczo Salazarowi, czekając, aż coś powie. Zastanawiał się, czy nie posunąć się nawet do groźby - w końcu dwóch przedstawicieli prawa ma w swoim zasięgu kogoś, kto z pewnością nawet jeśli nie był sprawcą rzezi, to dopuścił się kilku przestępstw.
- Nie jestem tylko pewien, w jaki sposób mógłbyś udowodnić nam swoją "niewinność". Chyba, że kapitan ma i na to przygotowane jakieś zadanie? - dodał niefrasobliwym tonem. Jeśli mieliby pójść na jakieś układy, lepiej przestać mówić w tak surowy sposób. Co nie zmienia faktu, że należy cały czas być czujnym. Kątem oka obserwował okno latarni. Zastanawiał się, jakich zaklęć może użyć, gdyby w razie czego nie trzeba byłoby udaremnić Złodziejowi ucieczkę przez nie....
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Atmosfera w Morskiej Latarni gęstniała z każdą chwilą, a Escrim nie miała pojęcia co zrobić aby wszyscy obecni nie rzucili się sobie do gardeł. Salazar przypominał jej rysia otoczonego przez sforę psów gończych. Nerwowe czekanie na to co miało się stać, okazywało się dużo bardziej meczące niż ewentualna walka. Na domiar złego, kapitan dręczyło przekonanie, iż z ona sama najmniej nadaję się do roli negocjatora. Nawet nie była śledczym. Do tej pory zajmowała się głównie ochroną osób i mienia, a ściganie przestępstw pozostawiała komuś innemu. Co więcej, aktualną zmianę zakresu swoich obowiązków, wcale nie uważała za jakiś awans w wojskowej hierarchii. Chociaż Peu usilnie próbował przekonać ją iż jest zupełnie inaczej. Z drugiej stron już wcześniej zdawała sobie sprawę, że czekająca ich rozmowa, raczej nie będzie zaliczała się do tych przyjacielskich, więc powinna się do niej lepiej przygotować.
        - Zatem wiemy że jeden Salazar potrafi otworzyć pudełko, a drugi nie. – Podsumowała gwardzistka siląc się na żart. Cały czas zastanawiała się skąd u Mistrza Złodziei ten pośpiech i czy uda jej się wyprowadzić elfa z równowagi, przeciągając rozmowę.
        Dopiero po przybyciu do miasta, Escrim uświadomiła sobie czym jest tajemnica śledztwa. Biorąc pod uwagę wszystkie bzdury jakie znajdywała w aktach Salazara, bez trudu była w stanie wyobrazić sobie, że gdyby podobne informację ujrzały światło dzienne, przestępcy poczuliby się bezkarni, a Serenaa pogrążyłaby się w chaosie. Póki co jedyne co mieli to sterta papierów świadcząca o niekompetencji aparatu państwowego. Ich poprzednicy notowali wszystko, łącznie z najbardziej nieprawdopodobnymi doniesieniami. Salazar zapewne dobrze by się bawił czytając o tym iż ma on dwie twarze, przy czym jedną z tyłu głowy, dzięki czemu widzi wszystko, myśli dwa razy szybciej i doskonale orientuje się w otoczeniu. Był tez opis jego osoby jako samego cienia, nie posiadającego realnego kształtu, co w praktyce czyniło go nieuchwytnym.
        Niestety kapitan la Tranchte miała tylko jednego człowieka by z powyższego stosu bzdur wyciągnąć te nieliczne informacje które mógłby doprawić ich do rozwiązania zagadki, a chociaż Peu prawdopodobnie był najambitniejszym gwardzistą na kontynencie, wciąż pozostawał w swoich działaniach osamotniony.
        - Poza tym informacje dotyczące śledztwa ledwo mieszczą się w naszych pokojach. Jeśli zaczniemy omawiać je teraz, posiedzimy tu do jutra. Myślę że dużo ważniejsze jest to abyśmy doszli do porozumienia i upewnili się iż gramy w jednej drużynie. – Zasugerowała Escrim. Jej zdaniem jeśli owo spotkanie mało wyglądać w ten sposób, iż obie strony wymienią się posiadaną wiedzą, a następnie zaczną rywalizować o to kto pierwszy dopadnie rzekomego Salazara i załatwi swoje interesy, to cała ich trójka traciła tylko czas. Pomijać sam fakt kto na takiej wymianie lepiej by wyszedł, kapitan nie zamierzała rozpoczynać współpracy, nie upewniwszy się ze wszyscy maja te same cele.
        - Chciałabym wiedzieć czy zgadzamy się co do tego iż „nasz” Salazar powinien trafić do lochów a zaraz potem na stryczek. Oczywiście wszystko to po tym jak ujawnimy światu jego prawdziwą tożsamość i braki w wykonywanym fachu. Wydaje mi się że dla twojej reputacji to lepsze rozwiązanie niż jakoś cicha rewolta w jakimś zapyziałym zaułku. – Zaproponowała Escrim, mając nadzieje ze samo aresztowanie będzie wystarczającym dowodem iż nie mieli do czynienia z prawdziwym Mistrzem, a ego złodzieja zostanie w ten sposób zaspokojone. Jeśli chciała liczyć na wsparcie z strony elfa, to musiała go przekonać, że pomagając gwardzistom, pomoże również sobie.         Kolejnym dylematem było to czy powinna zaufać w zapewnienia przestępcy, ale od tego miała z sobą Gavina. Nie uwierzy Salazarowi do czasu aż jej czarodziej nie potwierdzi prawdomówności jego słów.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

         - A mnie interesuje wasza wiedza na temat tej sprawy i to, czy wiecie coś, czego ja nie wiem – odpowiedział. Nawet przed samym sobą nie ukrywał, że może wiedzieć więcej niż gwardziści. Wiedział, że im nie zawsze było na rękę posługiwanie się sposobami, które są niezgodne z prawem, a także nie wszyscy z nich chcieli zdobywać informacje w przestępczym półświatku albo wykorzystując do ich zdobycia kogoś z nim powiązanego. Dobrze, że on nie miał takich oporów, czego jedną z przyczyn mogłoby być to, że jest złodziejem, i to najlepszym, więc nie odnosiłby sukcesów, jeśli przestrzegałby tego samego prawa, co osoby, z którymi teraz rozmawia. Jednak to nie oznaczało, że nie ma swoich zasad.
         – Bo widzisz… przyszedłem tu głównie z ciekawości i za zaproszeniem Escrim – dopowiedział, gdy ponownie wrócił do rozmowy i latarni po tym, jak chwilę pozostał w swoim umyśle, zastanawiając się nad prawem.
         – Jeżeli chcecie przedłużać to śledztwo bardziej, niż jest to potrzebne, moglibyśmy wytropić pewną tygrysołaczkę, która potwierdziłaby wam, że nie było mnie w mieście w czasie, w którym odbyło się włamanie i rzeź. Mógłbym też powołać się na pewnego elfa, którego znaleźlibyśmy w mieście, ale pewnie nie potraktowalibyście go jako godnego zaufania przez moje powiązania z nim… Chyba, że macie kogoś, kto powie wam, czy dana osoba kłamie, czy mówi prawdę – zaproponował, cały czas mówiąc spokojnym głosem. Cały czas patrzył na Gavina, bo teraz to on z nim rozmawiał. Mógłby nawet nadal stać w tym swoim cieniu, a elf i tak widziałby go dokładnie tak, jak widzi go teraz. Dobrze jest mieć oczy, które pozwalają na widzenie w ciemności.

Uśmiechnął się lekko, gdy Escrim wspomniała o tym, że niby mają naprawdę dużo informacji na temat tego śledztwa.
         – Nie spieszy mi się, więc możemy tu siedzieć nawet do jutra. Poza tym, wątpię, żebyście mieli tego tyle, ile próbujesz mi wmówić… wtedy ta rozmowa w ogóle by się nie odbyła i spróbowałabyś mnie pojmać już w rezydencji – odpowiedział jej, nadal mając na ustach uśmiech, chociaż teraz miał on bardziej złośliwy wyraz. Tak naprawdę, nie wiedział, czy dziewczyna mówi prawdę, czy może kłamie… jednak, jeśli miałby wybierać, na pewno skłaniałby się ku temu drugiemu.
Propozycja gwardzistki sprawiła, że Salazar zamyślił się, rozważając ją, jednak nadal czuwał, a jego zmysły były wyostrzone tak, jak zawsze. Na pewno uda mu się wyczuć nadchodzące niebezpieczeństwo i uciec, jeśli sytuacja będzie tego wymagała. Okno, chociaż nieduże, byłoby dość dobrą drogą na zewnątrz, jednak może zostać ono zablokowane przez kogoś, więc najlepszym rozwiązaniem byłoby użycie magii i przeniesienie się w inne miejsce w mieście. Tam, gdzie byłoby bezpieczniej.
         – Na początku myślałem, żeby kilka dni po złapaniu fałszywego Salazara włamać się do więzienia i zabić go, jednak jestem w stanie z tego zrezygnować… Powiedzmy, że zgadzam się na twój plan, bo ostatecznie ten gość i tak skończy martwy – odpowiedział, nad czym przedtem także się zastanawiał. Podjął decyzję i właśnie przedstawił ją gwardzistom. Wcześniej rzeczywiście miał zamiar zrobić to, do czego przyznał się przed chwilą, jednak teraz, gdy wie, że przestępcę i tak czeka stryczek, może zgodzić się na to, co zaproponowała Escrim. Teraz powinno wystarczyć mu to, że pojawi się na egzekucji osoby, która się pod niego podszywała i zrobiła coś, czego on nie zrobiłby nigdy.
         – Tylko będziecie musieli zdradzić mi termin jego egzekucji, bo chciałbym zobaczyć, jak umiera – dodał na koniec i na jego twarzy pojawił się uśmiech, którego mogliby mu pozazdrościć nawet zawodowi szaleńcy.

         – Skoro już to uzgodniliśmy, to może przejdziemy w końcu do wymiany informacjami? Chciałbym porównać wasze informacje ze swoimi – zaproponował. Już drugi albo nawet trzeci raz podchodził do tego tematu, może tym razem rzeczywiście się nim zajmą.
         – Jeśli będzie wam czegoś brakować, a je będę to wiedział… Powiem wam o tym, w ramach tej naszej współpracy – dopowiedział, specjalnie kładąc nacisk na dwa ostatnie słowa. Może nie zachowywał się, jakby miała to dla niego jakieś znaczenie i, może, nawet sprawiał wrażenie osoby, która w pewnym momencie po prostu z tego zrezygnuje i wróci do pracy na własną rękę, jednak Salazar nie rzucał słów na wiatr i, jeśli mówił, że będzie współpracował, to miał zamiar to robić.
         – Jeśli znowu zmienicie temat albo nie będziecie chcieli mówić o tym, co wiecie… to spotkanie będzie dla mnie zakończone – dodał na sam koniec. Wbrew pozorom, nie była to groźba, a tylko stwierdzenie faktu. Nawet sam elf nie silił się na to, żeby wypowiedzieć to w sposób, w który powinno wypowiadać się otwarte groźby. Po prostu zwyczajnie stwierdził, co się stanie, jeśli znowu będą coś kombinować.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Oh, więc Escrim postanowiła zaprosić tu Złodzieja i po prostu przekonać go do stanięcia po naszej stronie? Bez obietnic, choćby takich bez pokrycia, bez planu, bez szantażu... To urocze, kochane, dowodzi jej szlachetnego serduszka. Ale nie pomaga w sytuacjach takich jak ta. Postanowił sobie zapamiętać, żeby w przyszłości każde posunięcie tego typu dobrze z nim przedyskutowała.
Gavin zastanawiał się, czy nie uciec się do blefu. Zdarzało mu się posługiwać kłamstwem, ale zwykle był to blef na granicy z groźbą, a grozić Salazarowi nie chciał. Nie dlatego, że bał się, że starcie nie wyjdzie - nie chciał odsłaniać swoich dobrych kart. Póki co w miasteczku jedyne, co o nim wiedziano, to jego zdolność do tworzenia dobrych eliksirów, wywarów i spora wiedza. Coś jak medyk w drużynie Gwardii. Doceniał wisior tłumiący jego aurę - nikt, kto potrafił wyczuwać umiejętności magiczne, nie znał jego asa w rękawie.
Całkiem spokojnie wysłuchał tego, co miał do powiedzenia Escrim. Zdziwił się słysząc, ile Escrim wie na temat śledztwa. Nie podobało mu się to, że Salazar był gotów wrócić do działania na własną rękę po usłyszeniu informacji. Czarodziej postanowił zagrać w otwarte karty.
- Skoro postanowiłeś przyjść tutaj tylko po to, żeby usłyszeć nasze informacje i wyjść, a zaangażować się w współpracę, jeśli ktoś z nas będzie miał tych informacji więcej, to czy nie brzmi to podejrzanie? Zaoferowaliśmy ci coś, jeśli nie chcesz się w to zaangażować, to nie odsłonimy naszych tajnych akt. Jeśli chcemy zacząć mówić coś w ramach naszej współpracy, zawrzyjmy najpierw jakąś umowę. Choćby podanie ręki. To nie jest zmiana tematu, cały czas rozmawiamy o informacjach, jakie posiadamy. Ale sam rozumiesz, że cennych rzeczy nie wyciąga się wprost pod oczy złodzieja, nie mając nici zaufania.
- Żeby nie być gołosłownym jednak, zacznę od tego, co wiem ja, a co z pewnością wiesz i ty. W dzielnicy Sommerstorm, za portem, większość bywalców tamtejszej okolicy uważa cię za chorego psychicznie - zaczął przechadzać się jakby z nonszalancją. Miał nadzieję, że złodzieja przekona to, że Gavin wie, jaka część miasta jest często wybierana przez niego na nocleg. - Mówią, że zachowujesz się nadzwyczaj dziwnie, że zaczynasz rzucać się w oczy, a wcześniej byłeś tajemniczy, nie dzieliłeś się z nikim choćby imieniem. Mówią, że zapewne podczas tej nieudanej nocy, uderzyłeś się w głowę tak mocno, że kompletnie oszalałeś. To znaczy, ktoś, kto podszywa się pod ciebie, musiał się w tamtej okolicy kręcić. Jeśli jesteś zainteresowany współpracą, z chęcią podam ci więcej szczegółów, jakie udało mi się ustalić.
Stanął i oparł się o wnękę okna. Teraz drzwi znajdowały się za plecami Escrim, a okno za plecami Gavina. Czarodziej zerkał z pewnym siebie uśmiechem na Salazara i wyciągnął w jego kierunku dłoń, jak do uściśnięcia, mówiąc:
- To jak?
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Słysząc jak Gavin droczy się z złodziejem, Escrim zakryła dłonią usta aby ukryć swoje rozbawienie. Chrząknęła głośno, mając nadzieję że ów gest wypadł naturalnie. Kapitan nie miała pojęcia czy prośba medyka o przypieczętowanie ich współpracy ma jakiś rzeczywisty sens, czy też jest zwykłą grą na czas i próbą zagrania na nerwach Salazara, który i bez tego zachowywał się tak, jakby każda sekunda spędzona w latarni była niczym najeżka wrzucona mu za koszulę. Nie wykluczała również że całe to uściśniecie dłoni ma jakiś głębsze znaczenie. W końcu to czarodziej był tym który potrafił działać poza protokołem i znał dobrze zasady obowiązujące w półświatku.
        La Tarnchte postanowiła się nie wtrącać i czekać na reakcje Mistrza Złodziei. Wszystko wskazywało na to że ich wzajemna wymiana informacji będzie mozolnym odkrywaniem kart. Escrim z zadowoleniem przyjęła informację o tym, że Gavin jest w posiadaniu wiedzy, która może zainteresować złodzieja. Przynajmniej będą mieli czym handlować, ponieważ, bez Peu, ona sama mogła jedynie ładnie się uśmiechać i udawać że w pełni panuje nad sytuacją. Gwardzistka nawet nie zorientowała się kiedy mimowolnie przejęła rolę swojego adiutanta, sprowadzając własne poczynania do weryfikowania tez wysuwanych przez młodego Frissona.
        - A może by skrócić te podchody, zaczniemy wzajemnie zadawać sobie pytania? – Odezwała się wreszcie kapitan. – Inaczej utkniemy tutaj, zapewniając się wzajemnie o tym iż wiemy co ofiara jadła na kolacje w dniu swojej śmierci i kim tańczyła na ostatnim balu kupieckim. W ten sposób szybciej przejdziemy do tego co ważne. Na przykład my próbujemy znaleźć odpowiedź na nurtującą nas zagadkę dotyczącą motywacji naszego sprawcy. Czy udaje Salazara bo mi odbiło i naprawdę uwierzyłem że nim jestem? Robię to w sposób wyrachowany, ponieważ podszywając się za kogoś lepszego, mogę od zleceniodawcy wyłudzić większe honorarium? Podziwiam go i chcę iść w jego ślady? A może wręcz przeciwnie pragnę zniszczyć jego reputację jako iż żywię do niego urazę? No i ta najbardziej szalona wersja, udając Salazara chcę dopaść prawdziwego Salazara, gdyż wiem że wcześniej czy później autentyk musi się pojawić?
        Kapitan snuła domysły które tylko częściowo mogły zaspokoić ciekawość złodzieja, jako że w same w sobie nie stanowiły żadnych faktów. Była przekonana że lada moment elf dojdzie do wniosku iż w tej rozmowie traci tylko czas. Miała nadzieję że Gavin wyciągnie z rękawa jakiś poważny wątek, który wszystkich ich wgniecie w podłogę i nada owemu spotkaniu głębszy sens. Zamiast tego usłyszała skrzypienie otwieranych wrót i hałas czyniony na schodach. Błyskawicznie dotarła do drzwi a spoglądając w dół dostrzegła tam Peu, mozolnie wspinającego się po stopniach. Chłopak dyszał ciężko. W pancerzu, metalowym hełmie na głowie i z mieczem u pasa, jej adiutant z trudem mógł się poruszać.
        - Escrim! Ta ja! Jeśli macie tam kuszę to błagam nie strzelajcie! Muszę…, stało się coś ważnego….
        Gwardzistka z trwogą pomyślała że siedzą tu już za długo, a przerażony chłopak sam podjął decyzję o poprowadzeniu obławy. A że jest głupi, musiał biec tak szybko iż pogubił swój oddział albo co gorsze, zjawił się tu sam.
        - Peu ty ośle! Co ty wyprawiasz! Kazałam ci czekać! – Krzyczała kapitan, zapominając iż tym samym demaskuje się przed Salazarem. – Urwę ci łeb a na jego miejsce wsadzę kapustę. Będzie ten sam efekt.
        - Kiedy to ważne… musisz wiedzieć.
        - Jesteś tu sam? – Spytała Escrim mając nadzieję że chłopak będzie na tyle przytomny by potwierdzić, dzięki czemu Salazar nie rzuci się do natychmiastowej ucieczki. La Tranchte rozejrzała się po pomieszczeniu chcąc się upewnić czy elf wciąż z nimi jest.
        - Nie dali mi nikogo. Bo sprawa już zamknięta. – Wydusił Peu gdy wreszcie udało mi się złapać oddech.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Salazar kiwnął tylko głową, gdy Gavin na chwilę przestał mówić. Gest ten mógł oznaczać naprawdę wiele – przez niego mógłby wskazać, że zgadza się z tym, o czym powiedział mężczyzna, a także na współpracę z nimi… jednak mógł też przez niego wyrazić coś w stylu „Tak, tak. Przejdź już dalej, zamiast zataczać kręgi przy temacie”. Gavin znowu zaczął mówić, podając mu informacje, które elf już posiadał. Z drugiej strony, nie było to czymś tajnym i nie wiązały się z tym godziny poszukiwań, wypytywań, przesłuchiwań i płacenia za informacje. Złodziej stał w miejscu, bacznie obserwując Gavina. Wiedział, że fakty, które podaje, nie dotyczą jego osoby, a tego, który go naśladuje. Mimo, że wypowiadał je tak, jakby zwracał się prosto do niego.
         – Tak, wiem o tym… Ten koleś niszczy moją reputację, na którą pracowałem o wiele dłużej, niż mogłoby się wydawać – odpowiedział, a przez jego twarz przebiegł grymas złości. A może to była wyłącznie gra cieni? Oczy czasami mogą oszukiwać swego właściciela i pokazywać mu to, co chciałby zobaczyć. Złość na twarzy mrocznego pojawiła się naprawdę, jednak tak samo szybko zniknęła stamtąd, dlatego Escrim i Gavin nie mogli być pewni co do tego, co widzieli. Salazar spojrzał najpierw na jedno, a później na drugie i uśmiechnął się do nich w sposób, który był podobny do tego, w który uśmiecha się ktoś, kto nagle na coś wpadł albo dostrzegł coś, czego wcześniej nie widział.
         – Zablokowaliście mi potencjalne drogi ucieczki… Mądrze – odparł, może trochę zagadkowo, bo to, że powiedział „potencjalne” mogło oznaczać, że nadal może im uciec, jeśli właśnie tego będzie chciał, a oni mogą nie wiedzieć, w jaki sposób to zrobi. Po chwili podszedł do Gavina i uścisnął jego dłoń. Trwało to krótko, jednak jego uścisk był dość silny. Później wrócił na swoje miejsce i zrobił to krótko przed tym, jak głos ponownie zabrała Escrim.

         – Na początku myślałem, że ten naśladowca podszywa się pode mnie, żeby zarobić więcej na swojej robocie, jednak szybko zmieniłem zdanie, gdy powiedziano mi, że jako „Salazar” urządził sobie rzeź na terenie posesji w mieście. Teraz jestem przekonany, że chce zniszczyć moją reputację… Tylko nie wiem, dlaczego… - odparł. Właściwie, podzielił się z nimi swoimi przemyśleniami, a jego ostatnie słowa nie zostały dokończone, co wskazywało na to, że zastanawiał się nad czymś.
         – Mógłby to być ktoś, kto prosił mnie o zostanie mistrzem, ale mu odmówiłem, jednak ostatnio zdarzyło się to naprawdę dawno i jestem pewien, że ta osoba nie żyje. Widziałem ciało. Poza tym, musi to być albo mroczny elf, albo mag posługujący się iluzją… Może rzeczywiście chce dorwać mnie, bo kiedyś ukradłem mu coś naprawdę cennego, dowiedział się, że stoję za kradzieżą i postanowił mnie dopaść? Ma to jakiś sens i sugeruje, że prędzej czy później, spotkam swojego sobowtóra – dopowiedział, tym samym dokończył też potok myśli, które przerobił na mowę i dzielił się nią z osobami, z którymi zaczął współpracę. Cóż… czasami trzeba się dostosować do sytuacji, w której się aktualnie znajduje i to tak, żeby wyjść z niej cało. W tym wypadku, Salazar oczyści się też z zarzutu masowego morderstwa, chociaż odnawianie reputacji może okazać się cięższe niż okres, w którym budował ją za pierwszym razem. Na pewno nie będzie to dłuższe, jednak nie miał wątpliwości co do tego, że może okazać się trudniejsze.

Skrzypienie otwieranych drzwi, a także wcześniejsze kroki na schodach, postawiły elfa w gotowości bojowej. Jego twarz miała neutralny wyraz twarzy, jednak spojrzenie już takie nie było – gdy tylko zmierzył się wzrokiem z Escrim, dziewczyna mogła w nim zobaczyć złość, a także to, że jeśli ktoś za chwilę zginie, to ona będzie ponosiła za to odpowiedzialność. Salazar doskonale wiedział, że niedługo wejdzie tu osoba, której on nie zapraszam.
Kilka czynności wydarzyło się naprawdę szybko – Escrim doskoczyła do drzwi, a dłonie Salazara błyskawicznie dotarły do pasa i wyciągnęły stamtąd dwa noże. Jeden przygotowany był do rzutu, a drugi do tego, żeby bronić się nim w walce w zwarciu. Chyba nikogo nie zdziwiło to, że złodziej zachował się właśnie tak i stał teraz w pozycji bojowej. Przypuszczał, że może to być jakaś pułapka, a jego paranoja tylko wykrzykiwała mu to w głowie.
         – Twoi ludzie mieli tu nie wchodzić – powiedział oskarżycielskim tonem do gwardzistki. Gdyby posłuchał wewnętrznego alarmu, bez problemu mógłby rzucić jednym z noży w Escrim, w tym samym czasie doskakując do Gavina, żeby zabić go drugim. Później zabiłby osobę wbiegającą po schodach… Jednak on powstrzymał się przed tym i teraz stał w gotowości bojowej, rzucając oskarżeniami w stronę dziewczyny. Ostatnie słowa Peu wywołały zaskoczenie na twarzy mrocznego. Sprawiły też, że opanował się trochę, a Rzutki spoczęły w swoich pokrowcach.
         – Jak to „zamknięta”? - zapytał, podchodząc bliżej.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

Gavin słuchał uważnie Salazara, obserwując jego zachowanie, kiedy się wypowiadał. Zero tików, swobodny głos. Cóż, w takiej sytuacji, w jakiej znajduje się teraz, pewnie bywał często. Będzie wiedział, jak sobie poradzić. Ale... podszedł i uścisnął rękę. Dla takiego człowieka, jak on, był to już odpowiedni wyraz zawiązania współpracy. Dobrze. Bardzo dobrze.
Wszystko układało się bardzo dobrze, Gavin wreszcie mógł usłyszeć jak wygląda sytuacja ze strony złodzieja. Jego wnioski były interesujące. Podobne do tego, co podejrzewał alchemik. Kiwnął głową. Zamyślił się.
Zastanawiał się nad następnymi pytaniami, jakie mógł zadać złodziejowi. Zresztą, miał również informacje, którymi chętnie się podzieli - teraz, kiedy wie, że Salazar stoi po ich stronie.
To, że wybrał ich do współpracy prawdopodobnie oznaczało, że postawił ich niemalże na równi z sobą. W przeciwnym razie, wolałby działać sam.
Pogrążony w myślach, analizował wszystko, czego zdążył dowiedzieć się podczas śledztwa. Próbował zapamiętać dobrze sposób, w jaki wypowiada się Salazar, jak się porusza. Na wypadek konfrontacji z tym udającym go.
- Czy mógłbyś powiedzieć mi...
Urwał nagle, widząc Salazara w pozycji bojowej. Sklął się w duchu za nieuwagę.
- Nie!
Machinalnie utworzył przed sobą i Escrim barierę powietrzną. Nie chciał zaatakować Salazara, zależało mu na współpracy. W dodatku był pewien, że ich nie zaatakuje... więc dlaczego...
Ale odpowiedź się nasunęła szybciej, niż myślał.
- Peu... - westchnął ze zrezygnowaniem.
Odczarował bariery powietrzne, mając nadzieję, że Król Złodziei nie wyczuł użycia czaru. Dobrze mieć przewagę, w razie czego. Ale Salazar okazał się czujniejszy nawet niż Gavin, więc to pewnie złudna nadzieja.
Nie miał pojęcia o co chodzi. Wiedział, że Peu prowadził nieco inne śledztwo, ponieważ Gavin działał niezależnie. Ktoś już odnalazł fałszywego Salazara? Co...?
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Nieświadoma tego jak blisko była niebezpieczeństwa i faktu, iż w tej chwili jedynie czujność Gavina chroniła ją przez nożami Salazara, Escrim podbiegła to skrajnie wymęczonego Peu. Chwytając chłopaka za ramiona uchroniła swojego adiutanta przed upadkiem z schodów, które ten mozolnie starał się pokonać. Fizyczne zmęczenie młodzieńca dorównywało ekscytacji młodego Frissona, który słaniając się na nogach, jednocześnie usiłował wyrzucić z siebie cały potok posiadanych informacji. Peu nigdy nie zaliczał się do wybitnych szermierzy, a chociaż czynił w tej sztuce regularne postępy, to w codziennych ćwiczeniach z kapitan, zwykle przegrywał właśnie przez niedostatki swojej kondycji. La Tranchte wystarczyło poczekać, by po kilku minutach ekstremalnego wysiłku, jej uczeń słał się na nogach, czyniąc błąd za błędem. Z drugiej strony młodzieniec miał w sobie takie pokłady adrenaliny, iż czasem zdolny był do przenoszenia gór, a co ważniejsze, chociaż jego zwierzchniczka nigdy tego nie przyznała, był on niezwykle bystry, swoją wiedząc bijać na głowę wszystkich skrybów Arturonu razem wziętych.
        - Peu, powoli. Bo nikt cię nie zrozumie. Co znaczy zamknięta?
        - Złapali go. Znaczy się jego. – Chłopak wskazał na Salazara. – Kapitan Carso sam ujął przestępcę, na co rzekomo ma niezbity dowód. Zresztą nawet i bez niego wystarczyłoby same przyznanie się złodzieja do winy.
        - Kim do sztycha jest ten cały Carso? – Dociekała Escrim.
        - No teraz to jest on miejscowym bohaterem. Co z pewnością pomoże mu w aspiracjach zastania członkiem Miejskiej Rady.
        - To nie ma sensu. Jegomość który w ogóle nie zajmował się tą sprawą nagle chwyta Mistrza Złodziei i nikt nie jest w stanie zauważyć mistyfikacji? – La Trachte uświadomiła sobie iż kapitana Carso Martensa zna jedynie przelotnie, co zupełnie wystarczyło jej by sklasyfikować oficera jako nadętego buca, bez skrupułów wycinającego konkurencje na drodze do swojego celu, jakim były koleje awanse w wojskowej hierarchii.
        - Są nawet podobni. Oba Salazary. Ale nie to jest ważne…
        - A ten ostatni tak po prostu się przyznał, wiedząc jaka kara mu grozi? – Gwardzistka twardo upierała się ku swojej tezie, świadczącej o tym iż informację Peu są niedorzeczne.
        - Tak. Bo widzisz… , wiem że jesteś zła i zapewne nie chcesz o tym słyszeć, ale istnieje magia która może sprawić, iż człowiek lub jak w tym przypadku elf, staje się marionetką w rękach posługującego się nim czarownika. – Dyszał Peu, zirytowany faktem iż kapitan nie dopuszcza go do głosu, by mógł przedstawić sedno sprawy.
        - Nie ma czegoś takiego. – Zapewniła Escrim, po czym pytająco spojrzała na medyka i złodzieja, szukając u nich poparcia. – Nie ma, prawda?
        - Kapitanie posłuchaj mnie wreszcie. – Nie wytrzymał chłopak. – Zapomnij o wszystkich teoriach jakie wysnuwałem wcześniej. Podstawiony Salazar był tylko po to by rzekome dokonania Carso nabrały większego rozdźwięku!
        Gwardzistka nie chciała w to wierzyć. Nawet jeśli nie lubiła innego kapitana, przyznanie się że wśród przedstawicieli prawa mogą być tak zepsute jednostki, nie przychodziło jej łatwo.
        - Dobrze. Zrobimy tak. Pogadam z tym jeńcem i dowiem się co jest na rzeczy.
        - Nie dasz rady. Jego cela jest odizolowana od świata do czasu egzekucji. Nikt nie może go widzieć. Oficjalnie obawiają się że wspólnicy Salazara mogą spróbować go odbić, więc zwiększono środki ochrony. Poza trym Carso naciska by nas czym prędzej odesłać do Arturonu. – Odpowiedział Peu.
        - No to, jeśli trzeba włamiemy się do więzienia. Bo wciąż jesteśmy wspólnikami tak? – Ostatnie zdanie skierowane było do elfa. Prawdopodobnie Mistrz Złodziei nie często miał okazję zakradać się do takich przytułków, ale czyż była lepsza okazja by potwierdzić swój tytuł? Sama Escrim mogła mu ułatwić przynajmniej pierwszą część tej operacji, z kolei Gavin jako medyk i czarodziej w jednym, zdawał się być najwłaściwszą personą do zbadania rzeczywistego stanu pochwyconego sobowtóra.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Przez oblicze Salazara przebiegło coś, co mogłoby być uśmiechem, gdyby tylko zatrzymało się na chwilę, a raczej, gdyby elf pozwolił temu, co można by było nazwać tikiem, zatrzymać się na chwilę. Stało się to już po tym, w jakiej sytuacji się znaleźli, gdy już Peu „dołączył” do tej grupki złożonej z trzech osób.
         – Macie szczęście, że powstrzymałem w sobie wszystko to, co podpowiadało mi, żebym zaatakował osobę, która biegła tu po schodach – powiedział do nich całkiem poważnie, rzucając w stronę Peu spojrzenie, które mówiło, że to głównie on miał to szczęście. Był użytkownikiem magii, więc bez problemu wyczuł to, że Gavin użył jakiegoś zaklęcia… jednak postanowił, że nie będzie o tym wspominał. Niektóre rzeczy lepiej było ukrywać, nawet przed kimś, kto mówi ci, że z tobą współpracuje. Mistrz Złodziei nawet podszedł nieco bliżej, żeby lepiej usłyszeć słowa wyjaśnień związane z rzekomym zamknięciem całej sprawy.

W głowie mrocznego elfa pojawiały się podobne pytania do tych, które wypowiadała Escrim, więc on sam stał tylko i słuchał całej rozmowy, przy okazji snując wnioski i przypuszczenia. Cóż… to wszystko, najprościej mówiąc, skomplikowało się nieco i nie było dla niego wiarygodne. Znaczy, zdziwiło go to, że nikt nie podważył tego całego kapitana Carso i nie powiedział, że przestępca może być podstawioną osobą i, tak naprawdę, ze sprawą łączy go tylko to, że ten mężczyzna, o którym mówi Peu, zmusił go jakoś do pomocy przy „zakończeniu” sprawy i możliwym awansie.
         – Magia umysłu i magia emocji – odpowiedział Salazar po chwili, rozwiewając przy okazji wątpliwości gwardzistki.
         – Mam nadzieję, że nie jestem jedynym, który uważa, że ta sprawa śmierdzi na całe miasto i jest oszustwem, a osobnik, który naprawdę odpowiada za podszywanie się pode mnie i rzeź w rezydencji, nadal gdzieś się ukrywa? - zapytał, głównie dla pewności. Zerknął też na każdego, do kogo teraz mówił i szukał u nich odpowiedzi twierdzących. Tak naprawdę, wątpił, żeby ktoś myślał inaczej. Gdyby tak było… ich krótka współpraca mogłaby się zakończyć raz i na zawsze.

Na ostatnie słowa Escrim uśmiechnął się do niej. Oczywiście, że ten plan mu się podobał. Zresztą, gwardziści zaczynają działać niezgodnie z prawej, bo włamanie się do więzienia i celi „złodzieja” na pewno nie jest z nim zgodne. Co prawda, gdy dowiodą tego, że osoba znajdująca się w celi, nie jest tym, za kogo uważają ją inni, najpewniej zostanie im to zapomniane, jednak najpierw muszą to jakoś udowodnić. Tym razem Salazar zaufał swojemu przeczuciu, bo rzadko było tak, żeby w pełni się myliło, a teraz mówiło mu, że osobnik, którego znajdą w więzieniu jest jeszcze kimś innym, a nie tym, kto podszywał się pod Mistrza Złodziei wcześniej.
         – Tylko za mną nadążcie i nie plączcie się pod nogami – odparł, nadal mając na twarzy uśmiech, chociaż tym razem był on bardziej złośliwy.
         – Będziemy musieli zrobić to cicho, więc cały czas będzie trzeba się skradać, a na konfrontację ze strażnikami możemy pozwolić sobie w ostateczności… Jeśli chcecie, możemy ogłuszać tych, którzy mogą być zagrożeniem dla naszej akcji… - mówił dalej, chociaż teraz zrobił przerwę, która mogłaby zasygnalizować, że chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak powstrzymał się i tego nie zrobił.
         – Zaprowadźcie mnie do tego więzienia, a ja wam je otworzę – powiedział na sam koniec.
         - Bo... Wiesz o jakie więzienie chodzi, prawda? - zapytał, tym razem zerkając prosto w stronę Peu. On dostarczył im te informacje, więc Salazar liczył na to, że mężczyzna powie im więcej. Nie musiał z nimi iść, bo w tej swojej zbroi tylko by przeszkadzał, jednak dobrze by było wiedzieć, w którym więzieniu przetrzymywany jest ten, którego złapał kapitan Carso.
Awatar użytkownika
Gavin
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Alchemik , Mag
Kontakt:

Post autor: Gavin »

- Kapitan Carso, jeśli mowa o tym młokosie ze szpakowatą brodą i kaczkowatym chodzie... widziałem go na wybrzeżu dwa dni temu. Chyba przyjmował jakąś dostawę, czy... zresztą, nie wiem...
Czarodziej próbował skupić się nad tym, żeby przypomnieć sobie wszystkie szczegóły. To było dla niego dość podejrzane, że człowiek związany z prawem majstruje coś przy dostawach na wybrzeżu... ale w tym momencie ważniejsze dla niego było nie dać mu się zauważyć. W końcu członek Gwardii Królewskiej w tamtym miejscu to też nie był wyjątkowo odpowiedni widok.
Nie zdążył nawet zastanowić się nad motywami kapitana Carso, nad tą całą sytuacją... a Peu zdążył wysnuć całkiem prawdopodobną hipotezę. Gavinowi mowę odjęło.
Potem, podszedł do niego zapominając o osłanianiu okna i poklepał go po ramieniu z uznaniem.
- To... bardzo oskarżycielski wniosek, ale... wygląda na to, że może być trafny... powiedz mi... czy wiesz coś więcej o tym... kapitanie Carso?
Czarodziej zwykł poddawać pod wątpliwość wszystkie aspekty wniosków, obawiając się, żeby nie wysunąć jakichś fałszywych. Wolał przeanalizować postaci, sytuacje, zrobić mapę myśli, założyć plan...

- Ta, albo po prostu włamiemy się już teraz do więzienia i zapytamy wprost - westchnął zrezygnowany, widząc co zamierzają zrobić jego kompani.
- Żeby było jasne, wszystko może być jeszcze zupełnie inne, niż nam się wydaje. Na mój nos zamieszanych jest tu więcej osób niż myślimy... - dodał, przypominając sobie tych zakapturzonych ludzi na wybrzeżu i szpakowatego kapitana o kaczkowatym chodzie.
- Ale... nie zaszkodzi nam zobaczyć wreszcie tego "fałszywego Salazara". Jeśli nadal będzie przebrany, spróbujemy ustalić, czy faktycznie jest w to zamieszana magia...
Zaczął zbierać się, sprawdzając jak zawsze, czy jego sprzęt leży bezpiecznie w kieszeniach i torbie. Na wszelki wypadek.
- To... gdzie jest to więzienie?
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        La Tranchte zdecydowanie nie podobał się fakt, że żaden z towarzyszących jej znawców magii, nie zaprzeczył możliwości, iż ta została wykorzystana do popełnienia zbrodni. Takie podejrzenie jednocześnie oznaczałoby że problem znacznie przekracza jej kompetencję. Gwardzistka nie znała się na sztuce rzucania zaklęć, nie rozumiała jej, nie miała pojęcia jak mogłaby z nią walczyć, co w konsekwencji wywoływało u niej uczucie lęku i nadmiernego dystansu.
        Oczywiście Gavin wolałby podejść do sprawy dużo bardziej ostrożnie, rzeczowo i bez nadmiernego pospiechu, jednak jak wynikało z słów Peu, nie mieli tyle czasu. Z jakiegoś powodu ten który na chwilę obecna wydawał się być głównym rozgrywającym w tropionej przez nią intrydze, nagle zaczął naciskać aby uznać sprawę za zakończoną, a kapitan i jej asystenta oddelegować z powrotem do rodzinnego Arturonu. Escrim nie widziała przesłanek dla których jej dochodzenia miałoby w jakiś sposób zagrażać spiskowi Carso. Póki co w żaden sposób nie przybliżała się do rozwiązania zagadki, jednak jako główny śledczy mogłaby próbować domagać się widzenia z aresztowanym, a to z kolei mogłoby być nie na rękę ambitnemu oficerowi. Chociaż jeśli za wszystkim stała magia, to z takiego przesłuchania w jej przypadku i tak nic pożytecznego by nie wyszło.
        - Nic o nim nie wiem. – Peu starał się udzielić odpowiedzi na pytanie zadane przez Gavina. – Przynajmniej jeszcze nie, ponieważ na mojej liście podejrzanych Carso znalazł się dopiero przed chwilą. Wątpię jednak by dane nam było cokolwiek w jego sprawie wyniuchać. W koszarach czeka już na nas zbrojna eskorta, której zadaniem jest odprowadzenie naszej trójki do portu i odstawienie na najbliższy okręt do Arturonu.
        - To świństwo! – Oburzyła się kapitan.
        Jak się okazało był to tylko początek całej serii złych informacji. Najwyraźniej mimo wielu przeczytanych ksiąg, Frisson nie trafił jeszcze na tą, która opowiadała o tym, co się dzieje z posłańcami przynoszącymi niepomyślne wieści.
        - Co do samego więzienia, to również sprawa wygląda słabo. Nikt nie wie w której celi trzymają oskarżonego. Nawet jeśli włamiemy się na jego teren, znalezienie właściwego lochu może zająć kilkanaście godzin.
        - Możemy porozmawiać z Komendantem i wyjaśnić iż sprawa nie jest wcale taka jednoznaczna. – Zaproponowała gwardzistka.
        - To starszy człowiek. Nie będzie chciał robić sobie problemów. Obecnie bardziej potrzebuje spektakularnego sukcesu niż kolejnych kłopotów. Dlatego właśnie Carso i jego więzień są mu tak bardzo na rękę. – Oświadczył Peu.
        - No to… skoro tak bardzo potrzebuje Salazara, to dostarczymy mu kolejnego. – Po chwil wahania Escrim przedstawiła kolejny plan. Równie szalony w swojej realizacji co propozycja włamania. Potrzebowała tylko zgody elfa. Już wcześniej prosiła go o zaufanie, a teraz owa prośba miła nabrać znacznie poważniejszych rozmiarów. Nie bez kozery mówiło się że do więzienia łatwo jest wejść. To droga powrotna zwykła stanowić problem. – Aresztujemy cię i doprowadzimy do lochów. W ten sposób twoim jedynym zmartwieniem będzie odnalezienie więźnia i wskazanie go nam. Domyślam się ze nikt mi tu nie zabroni odwiedzania własnego jeńca, a obecność dwóch Salazarów powinna stanowić wymowny dowód, iż z sprawą coś jest nie tak, wobec czego nie można jej szybko zamknąć. Na koniec pozostanie nam tylko wykombinować jak później wyciągnąć cię poza mury.
        Dla samej La Tranchte taki rozwój wypadków był nad wyraz korzystny, ponieważ chwilowo nie łamała prawa. Nawet ewentualna pomoc elfowi w ucieczce, nie była przez gwardzistkę traktowana jako sprzeniewierzenie się swoim obowiązkom. Przynajmniej do chwili gdy nie miała żadnych dowodów poświadczających że „jej elf” jest złoczyńcą, ka jego miejsce jest za kratkami, mogła wmawiać sobie iż pomaga niewinnie oskarżonemu. Szkopuł w tym by chwilowo takich dowodów nie szukać. Żałowała jedynie że nie ma niczego czym mogłaby zyskać zaufanie Mistrza Złodziei. Chociażby głupiego uścisku dłoni.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Słuchał dialogu między członkami grupy, na razie nie wtrącając się i zbierając informacje. Aktualnie sytuacja wyglądała tak, że strażnicy i reszta ludzi stojących po stronie prawa, nawet nie wiedzieli, że prawdziwy Mistrz Złodziei jest w mieście. Przez to nie mogli też wiedzieć, że za zbrodnie odpowiada inna osoba, która podszywa się pod Salazara… w dodatku złapali jeszcze kogoś innego. Byli też niekompetentni, bo nikt nawet nie próbował powiedzieć, że ten złodziej przyprowadzony przez tego całego kapitana Carso może być podstawiony. Po chwili wyjaśniło się, że komendant straży należy do osób, które wolą sukces i szybkie zakończenie sprawy, nawet jeśli mają niewłaściwego oskarżonego, zamiast rozwiązać śledztwo dokładnie i być pewnym, że złapało się tego, kogo powinno.
         – Chyba nie mówisz poważnie? - zapytał krótko po tym, jak usłyszał „genialny” plan Escrim. Oczywiście, tutaj tylko on byłby poszkodowany, bo przecież oni tylko przyprowadzali kolejnego podejrzanego, więc nic im się nie stanie.
         – Jaką mam pewność, że po aresztowaniu mnie i wsadzeniu do więzienia, nie postanowicie mnie osądzić jak jakiegoś zwykłego przestępcę? Nie ufam wam, aż tak, żeby przystać na taki plan – odparł zgodnie z prawdą. Jego zmysły dotyczącego wrodzonej ostrożności i wczesnego ostrzegania przed niebezpieczeństwem cały czas alarmowały go, żeby stąd uciekał i zaczął działać na własną rękę. Krzyczały, żeby nie zgadzał się na coś takiego, a on, jak na razie, słuchał ich, jednak spróbował też znaleźć jakiś sposób na to, żeby mieć pewność, że Escrim i Gavin nie postanowią przerwać ich współpracy, gdy on będzie już w celi. Znaczy… i tak by uciekł, bo przecież nie pozbawią go magii, a wtedy odnalazłby swój ekwipunek, a później osoby, które postanowiły go zdradzić dla, prawdopodobnie, uznania i szacunku wśród swoich.
         – Dalej jestem za tym, żeby włamać się do więzienia i odszukać tego „Salazara”, którego przyprowadził tam Carso – odezwał się po chwili, gdy ta zaczęła się już dłużyć, a on zaczął wyglądać, jakby zaraz miał zmienić zdanie.
         – Żebym zgodził się na to, co zaproponowała Escrim, musiałbym mieć pewność, że mogę wam zaufać… i nie wystarczy tu wymiana informacji, które mamy o sprawie – dodał. Nie miał zamiaru mówić im, że dałby radę uciec nawet, gdyby nie miał przy sobie wytrychów lub czegoś, co mogłoby być ich zamiennikiem. Nie zdradza się informacji na temat umiejętności komuś, komu się nie ufa.

Salazar warknął coś niezrozumiałego i zaczął chodzić po niewielkim pomieszczeniu, w którym się teraz znajdowali. Mówił coś do siebie, jednak mamrotał tak, że pozostali nie mogli tego zrozumieć, jeśli w ogóle próbowali słuchać jego monologu. Trwało to długą chwilę, jednak elf w końcu zatrzymał się tuż obok drewnianej skrzynki. Znowu coś warknął i kopnął skrzynię, która została przez to zniszczona. Okazała się pusta, więc tylko jej drewniane fragmenty rozsypały się w pobliżu. W tym jednym geście było widać zdenerwowanie i złość, chociaż, gdy złodziej odwrócił się w stronę gwardzistów, na jego twarzy nie było widać żadnej z tych emocji.
         – Nawet nie zdajecie sobie sprawy z tego, jak bardzo walczę ze sobą i próbuję powstrzymać się przed tym, żeby odejść i wrócić do działania w pojedynkę – powiedział do nich przez zaciśnięte zęby. Uderzył pięścią w belkę podtrzymującą sufit, a później oparł się o nią plecami. Przez chwilę nie mówił i nie robił nic, po prostu stał tak w bezruchu. Później westchnął dość głośno i spojrzenie czerwonych oczu mrocznego znowu spoczęło na gwardzistach.
         – Zgodzę się na to, ale jeśli nie odwiedzisz mnie przed minięciem połowy dnia od momentu, w którym znalazłem się w celi i nie przyniesiesz mi wytrychu w kolorze piasku, który niedługo ci przekażę, jeśli zgodzisz się na ten plan. Jeśli tego nie zrobisz… sam ucieknę, dostanę się do miejsca, w którym trzymają rzeczy więźniów, a później odszukam tego, którego przyprowadził tam Carso. Chyba nie muszę mówić, że wtedy nie będę bawił się w ogłuszanie strażników, tylko od razu będę ich zabijał? - zakończył wypowiedź pytaniem retorycznym. Właściwie, mógł to nawet powiedzieć tak, jakby stwierdzał fakt, bo nie okłamywał ich, co dało się wyczuć w tonie jego głosu. Dziwnie się czuł przez walkę z samym sobą, bo nieczęsto zdarzało się tak, że nie słuchał swoich instynktów. Teraz i tak musiał czekać na odpowiedź Escrim i, jeśli dziewczyna zgodziła się na to, co powiedział, sięgnął do torby, aby przekazać jej wytrych, a później pozwolił się aresztować, wyprowadzić z budynku i zaprowadzić do więzienia. Hmm... Może będzie dawał się złapać trochę częściej, bo, przypomniał sobie ostatnią ucieczkę, i było to naprawdę ciekawe przeżycie. Zaskoczenie na twarzach strażników i inne emocje, które tam można zauważyć, gdy oni zauważają jego na korytarzu więzienia... są po prostu bezcenne.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        Mając przed sobą jasny cel, Escrim ochoczo zabrała się do działania. Nie należała do osób które długo zastanawiają się nad kolejnym ruchem, analizując możliwe konsekwencje własnych poczynań. Skoro zdecydowali się wejść do więzienia i odnaleźć w nim fałszywego Salazara, to zdaniem kapitan należało czym prędzej zakasać rękawy i brać się do roboty. Wszelkie wątpliwości, rozterki, obawy, ustalenia i zgłaszane uwagi, wydawały się gwardzistce niczym innym jak stratą czasu. La Tranchte pilnowała tylko tego, by być w zgodzie z własnymi przekonaniami, nie łamać prawa, przestać gadać i wreszcie ruszyć z miejsca. Lubiła szermierkę miedzy innymi dlatego, iż ta wymagała szybkości i zdecydowania. Oczywiście pewne rzeczy, jeśli miały się udać, wymagały starannego przygotowania, jednak zupełnie czym innym jest planowanie akcji, a czym innym narzekanie Peu że coś może być niebezpieczne, czy tez nieustannie podnoszona przez złodzieja kwestia braku zaufania.
        - W porządku, potrzebujesz tego czegoś to będziesz to miał. – Postanowiła gwardzistka odbierając od elfa dziwny wytrych. Nie miała pojęcia dlaczego Mistrzowi Złodziei, prawdziwemu czy też nie, tak bardzo zależało na tym przedmiocie? Tym bardziej, ze sam zapewniał iż do ucieczki z celi nie jest mu on wcale potrzebny. – Coś jeszcze?
        - Przypominam o grupie zbrojnych których zadaniem jest odprowadzić cię na okręt. – Zauważył Peu. – To się nie uda. Miejscowym wcale nie potrzeba by komplikować śledztwo. Dlatego też bez względu na to z kim się pojawisz, sprawa zostanie uciszona, a my nawet nie dostaniemy szansy, by przedstawić swoje rację.
        - Do sztycha… Przecież nie może być tak ze wszyscy są skorumpowali i nikt nie potrafi dojrzeć nadchodzącego sztormu. – Irytowała się Escrim, błyskawicznie podejmując kolejne decyzję. – W takim razie zmusimy ich do myślenia. Gavinie, ty się tym zajmiesz. Rozsiejesz wśród ludu informację, że władza aresztowała dwóch Salazarów, że coś kombinuje, a sama sprawa śmierdzi. A potem pozwolisz plotce rosnąć. Jeśli społeczeństwo będzie domagało się informacji, dowódca znajdzie się pod presją. Tymczasem my musimy przyłożyć się do tego by samo aresztowanie wyglądało profesjonalnie.
        - Chyba przesadzasz kapitanie… - Zasugerował Peu.
        - Nie. Przecież on nie może wyglądać jakby właśnie wybrał się na spacer, opuszczając na chwile najlepsze kwatery w mieście. – Odpowiedziała Escrim. – Nikt nam nie uwierzy, że ktoś taki jak Mistrz Złodziei dał się schwytać bez walki. Po pierwsze to jego reputacja, a po drugie jestem przekonana że nasz kompan doskonale rozumie, iż prawdziwy fachowiec gdy już się czegoś podejmuje, to od początku do końca robi to należycie.
        Peu z wyraźnym zakłopotaniem i miną pełną obaw, spojrzał w stronę elfa. Zdawał sobie sprawę, że sama prośba współpracy była w tym przypadku balansowaniem po cienkiej linie. A teraz jeszcze jego przełożona zasugerowała iż wszystko będzie wyglądało dużo autentyczniej, jeśli fikcyjnego jeńca odpowiednio wcześniej sponiewierać. Salazar z całą pewnością nie brał pod uwagę, iż zaproponowany plan zakładał miedzy innymi obicie jego szlachetnej twarzy.
        - Nie stój tak tylko przynieść jakieś kajdany. - Popędzała La Tranchte, przekonana iż jej nowy wspólnik doskonale zrozumie sytuację. Gwardzistka żałowała po trochu iż elf nie ma przy sobie żadnej broni stosownej do pojedynku. Krótki sparing nie tylko pozwoliłby im zorientować się co do własnych możliwości, ale również sprawiłby że oboje się nieco przepocą, co dobrze by wyglądało w oczach gapiów. – Jakieś sugestie? – Zapytała elfa.
Awatar użytkownika
Salazar
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Złodziej , Wędrowiec , Skrytobójca
Kontakt:

Post autor: Salazar »

Oddał gwardzistce swój magiczny wytrych, chociaż wewnętrzny głos podpowiadał mu, żeby tego nie robił. Właściwie to, co Salazar słyszał wewnątrz siebie, nie zgadzało się z tym planem od samego początku i cały czas mówiło mu, żeby zrobił podobnie i wrócił do działania na własną rękę. Wydawało mu się, że w tym pomieszczeniu, jeśli nie liczyłby siebie, znajdują się wszystkie osoby, które nie są przestępcami i zależy im na tym, aby sprawa ta została doprowadzona do końca… A ten nastanie, gdy złapią prawdziwego sobowtóra Mistrza Złodziei, a nie tego, którego podstawił dowódca straży.
Salazar w milczeniu słuchał dialogu między Escrim i Peu, który mówił im o kolejnych trudnościach, które mogą napotkać, gdy zaczną realizować swój plan. Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo i wszystko pójdzie po ich myśli. Ponadto, samo to, że mroczny elf zgodził się na taki plan sprawiło, że od tamtego momentu toczy ze sobą wewnętrzną walkę i najpewniej będzie ona trwała tak długo, jak będą realizować ten plan. Powstała też nowa część planu, która miała im zapewnić wiarygodność, a także to, że więcej ludzi zacznie uważać, iż straż poszła na łatwiznę i podstawiła sobie kogoś, kto jest podobny do sprawcy. Co prawda, może to skończyć się gorzej, niż przypuszczają, bo mogą znaleźć się osoby, które uznają to za prawdę i zaczną aktywnie działać przeciwko straży miejskiej… Może nawet wywoła to podział wśród samych strażników, to także stanie się prawdopodobne. Zależy, jak dobrze rozniesie się informacja, co już zależy w głównej mierze od Gavina, któremu Escrim powierzyła to zadanie.

         – Eh, niezbyt chcę to przyznać, ale Escrim ma rację – odpowiedział po chwili. Na pewno mniej podejrzeń przyniesie to, gdy przyprowadzą go poobijanego i wyglądające tak, jakby walczył przed tym, gdy udało im się go pochwycić. Salazar miał już nawet pewien pomysł, który dotyczył drobnej walki między nimi, jednak nie brał pod uwagę broni, którą mogliby się porządnie zranić albo nawet zabić, gdyby zaangażowali się w to zbyt mocno.
         – Umiesz walczyć wręcz? Myślę, że lepiej będzie zrobić to w ten sposób, a nie od razu chwytać za broń – odparł, od razu wyjawiając jej swój pomysł. Co prawda, przeczuwał, że pewne instynkty mogą wziąć nad nim górę, co wiązało się też z pamięcią mięśni i tym, że walczył wręcz naprawdę dobrze, jednak będzie musiał nad nimi panować, aby w końcu pozwolić się trafić.
Ostatnio edytowane przez Salazar 6 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Escrim
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Strażnik , Urzędnik
Kontakt:

Post autor: Escrim »

        La Tranchte w duchu gratulowała sobie sprytu i przebiegłości. Wciąż daleka była od tego by uwierzyć że rozmawia z prawdziwym Mistrzem złodziei. Poza przekonaniem, że jest on zapatrzonym w siebie bufonem, gwardzistka nie wiedziała zbyt wiele o tajemniczym elfie. Skłonna była przypuszczać iż ma przed sobą jakiegoś kawalarza, który postanowił zabawić się kosztem przedstawiciela władzy. Escrim była ciekawa, czy po tym jak usłyszał że przyjdzie mu przyjąć na twarz kilka ciosów, ów jegomość wciąż uważa swój występ za śmieszny.
Mała intryga wymierzona przeciwko elfowi zapowiadała się wybornie. Niestety okazało się, iż rzekomy Salazar nie tylko świetnie sparował cios wymierzony przez kapitan, ale popisał się nader celną ripostą. Propozycja pojedynku, a właściwie brutalnego lania się po mordach, jako iż trudno było coś takiego przyrównywać do szlachetnej sztuki szermierki, sprawiła iż Escrim na moment zaniemówiła, zastygając z szeroko otwartymi ustami.
        - Że co…? – Wydukała w końcu gdy dotarło do niej znaczenie słów wypowiedzianych przez elfa. Gwardzistka zupełnie nie miała pojęcia jak powinna zareagować. W swojej pracy spotykała się z różnymi groźbami, oskarżeniami, przejawami wrogości, pogardą czy brakiem szacunku, jednak nigdy dotąd podobnej propozycji nie składał jej ktoś, kto przynajmniej teoretycznie był po jej stronie.
        Paradoksalnie Escrim najbardziej zła była na to iż jeszcze przed samą walką, Salazar pozbawił ją możliwości zwycięstwa, jawnie deklarując, że nawet jeśli kapitan wyjdzie z owego pojedynku obronną ręką, to będzie to efekt tego iż on sam na takie rozstrzygnięcie się zgodził. La Tranchta od razu przypomniał się Rainie, który podobnymi zagrywkami zwykł wyprowadzać ją z równowagi, jeszcze przed pojedynkiem. Tym razem musiała być gotowa i nie dać się sprowokować. Doświadczony szermierz był w jej oddziale jedynym co publicznie zachwalał umiejętności zdobyte w czasie karczmanych bijatyk, traktując je jako element, który może wyciągnąć cię z opresji, gdy stracisz swoją broń. Tymczasem sama Escrim uważała iż dobry fechmistrz nigdy nie traci swojej szpady, a walka na pięści to bzdura.
        W każdym razie po kimś takim jak Salazar nie mogła spodziewać się honorowej postawy. Już sam fakt, że na swojego przeciwnika elf wybrał kobietę, stawiał go w marnym świetle. Swoją drogą ugodziło to bardzo w samoocenę jaką gwardzistka miała na temat własnego wyglądu. Najwyraźniej w oczach elfa prezentowała się tak źle, że kilka dodatkowych siniaków, otarć czy zadrapań nie robiło różnicy. Na szczęście Peu i Gavin byli w tej kwestii innego zdania, chociaż Escrim nie wiedziała czy ich natychmiastowy protest wynikał z troski o nią jako o płeć słabszą, czy też z obowiązku wynikającego z hierarchii.
        - Niedoczekanie – zaprotestował Frisson – kapitan nie może zgodzić się na tak rynsztokową propozycję. Jeśli chcesz mieć godnego siebie przeciwnika, to niech będę nim ja. W ogóle jak możesz proponować coś takiego damie? Głupi prostak!
        La Tranchte nie miała by nic przeciwko sprawdzeniu swoich sił w tak niecodziennej dyscyplinie, ale jeśli miałoby to nastąpić to na równych warunkach. Bez udawania, czarowania i innych dupereli.
        - Peu, nikt nie będzie się tu z nikim bił, a już na pewno nie będziemy się nokautować. To by oznaczało iż przez resztę drogi do Strażnicy musielibyśmy ciebie nieść, a na to nie mam ochoty. – Wyjaśniła kapitan, przekonana że jeśli ma się zmierzyć z elfem, to przede wszystkim musi pozbyć się stąd swoich podwładnych. – Jeszcze zdążymy popracować nad autentycznością naszego planu. Mordobicie jest tu akurat najłatwiejsze. Musimy dać Gavinowi trochę czasu, tak aby plotka o aresztowaniu kolejnego Salazara zdążyła nas wyprzedzić. Ty lepiej pomyśl skąd weźmiemy konia i te przeklęte kajdany.
        - Nie możemy wrócić do Strażnicy, bo tam już na nas czekając, więc pozostaje poszukać jakieś liny tutaj.
        - To bierz się do pracy.
        - W porządku. Tylko … nie będziesz się biła prawda?
        - Nie. – Skłamała Escrim. Zresztą to nie miała być walka tylko inscenizacja, więc gwardzistka nie poczytywała sobie tego stwierdzenia za oszustwo.
        Peu jeszcze przez chwile wahał się czy aby na pewno może odejść zostawiając elfa i swoją przełożoną sam na sam. Ostatecznie uznał za konieczne wysforować w stronę złodzieja kolejną groźbę.
        - Bo jeśli ją skrzywdzisz, lepiej módl się aby to Gavin dopadł cię pierwszy. W przeciwnym wypadku ja się z tobą rozliczę.
Zablokowany

Wróć do „Serenaa”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości