Pustynia Nanher[Równinne tereny okalające pustynię] W pogoni za miłością

Ta kiedyś niesamowicie żyzna ziemia została spustoszona przez magię jakiej świat nie widział od tysięcy lat. Pięciu Przodków Czarodziejów próbujących zawładnąć czasem sprawiło iż Ziemie Nanheru pokryły tony piasku wyniszczając wszystko wokół, a ich samych pogrzebały w swoich otchłaniach.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Nie wiedział kiedy zasnął, ale kiedy otworzył oczy był już ranek, a słońce leniwie przedzierało się przez płachty skromnej jurty, w której dane im było spędzić pierwszą wspólną noc. Półprzytomnym wzrokiem Tar rozejrzał się dookoła, upewniając się czy rzeczywiście wczorajsze wydarzenia nie były tylko snem. Nic na to jednak nie wskazywało - rozebrana leonidka wciąż spoczywała w jego ramionach, pogrążona w głębokim śnie, a jego i jej ubranie leżało nieopodal, bezwładnie rzucone na jedną stertę. Wolną ręką wojownik przetarł oczy, a następnie uniósł się delikatnie na łokciu i ucałował kobietę w policzek.
- Zaraz wracam - wyszeptał jej do ucha, wyswobadzając ramię spod jej głowy i szczelniej okrywając jej ciało kocem. Później sięgnął po spodnie i ubierając się w ciszy, opuścił jurtę, rzucając leonidce spojrzenie pełne troski.
Spędzając z Nani noc Tar przypieczętował związek, który miał ich połączyć, choć ślub cały czas znajdował się pod znakiem zapytania. Leonidzi, inaczej niż ludzie, rozumieli tematy seksu i zakładania rodzin. O ile kawalerom i samotnym panną nie zabraniano obcowania, o tyle zawarte między nimi małźeństwa zawsze trwały do końca i nic nie miało prawa ich poróżnić. Zakładając rodzinę mężczyźni w pierwszej kolejności myśleli o żonie i dziecku, obecnym lub przyszłym, więc nie było miejsca na zdrady i inne kłótnie, przez które ludzkie małżeństwa potrafiły rozprysnąć się jednego dnia.
Będąc na zewnątrz, Tar rozmasował zdrętwiałe ramię i kark, a następnie przeszedł za namiot wodza Edu, gdzie czekał na niego wierzchowiec - umyty i nakarmiony przez siostrzeńca szamanki, który na widok leonida skłonił się płytko, oddał mu lejce i odszedł na stronę, znikając w tłumie zbudzonych mieszkańców wioski, którzy kierowali się załatwiać swoje sprawy. To przypomniało Tarowi o Mau i jego roli przywódcy wojowników oraz tęskniących za Nani rodzicach, którzy przekazali mu ją w opiekę.
Zapinając siodło na ostatni zaczep, Tar poprowadził lekko narowistego rumaka przez Edu i przywiązał go do drewnianego kołka przed jurtą, a następnie wszedł do środka i usiadł obok wejścia, pozwalając swojemu cieniowi okryć ciało leonidki, by ta, budząc się, mogła poczuć jego obecność. Nie chciał aby pierwsza noc, a tym bardziej pierwszy poranek, miał ją dołować jego nieobecnością.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani czuła się przy Tarilionie bezpiecznie, to było bardzo ważne, bo prawdę mówić nie czuła się tak dotąd przy nikim. rzecz jasna nie licząc ojca. Ale to była przecież zupełnie inna relacja. M=Przy Mahibie była rozedrganą nastolatką, nie było mowy o takich uczuciach jak bezpieczeństwo, raczej poryw serca. Co zaś tyczyło się Leo... On to jż zupełnie był wyjątkiem. Dobrze się bawili, dosłownie, nie w przenośni. Dogryzali sobie, żartowali, niby ufali, ale ostatecznie, gdy przyszło co do czego Leo okazał się być zdradliwym dupkiem. Jak więc miała czuć się przy nim bezpiecznie?

Tak czy inaczej tarowi ufała i miała z nim nieznane dotąd poczucie bezpieczeństwa. Przebudziła się gdy wstawał, ale była zbyt zmęczona by wstawać. Jednak nocne harce były, dla jej już wyczerpanego organizmu, męczące. Nie myślała o niczym konkretnym, po prostu leżała z zamkniętymi oczami i odpoczywała. Nie zastanawiała się nawet gdzie poszedł Tar. Może na stronę, może rozprostować kości. Ot po prostu wyszedł. Miała pewność, że wróci, nie bała się, że ucieknie tak jak Leo. Nie mógłby... chyba... Ta myśl ją rozbudziła. A co jeśli uciekł, tak jak inni od niej uciekali? Nie... Na pewno nie. Nie podniosła się. Głowę nadal miała złożoną na poduszce. Nie mogła tak myśleć. Tarilion nie zostawiłby jej samej. Wtem te rozmyślania przekreślił powrót leonida. Nani otwarła oczy i zobaczyła jak Tarilion wchodzi do namiotu. Uśmiechnęła się mimowolnie widząc go.
- Dzień dobry - przywitała się podnosząc na posłaniu. Jednak żeby nie epatować nagością przykryła piersi kocem, który do tej pory na niej leżał.
Ostatnio edytowane przez Nani 6 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Tar nie spodziewał się, że Nani wstanie tak wcześnie, dlatego też nie krył zdziwienia. Wiedział, że leonidka musi być wyczerpana po ostatnich przeżyciach, a na dodatek ich nocne zabawy również dołożyły swoje trzy grosze do zmęczenia ich organizmów. Mimo to Tar wypoczywał znacznie szybciej, jako wojownik przyzwyczaił się do krótkich snów i całodniowych polowań, by nie tylko utrzymać Mau, ale też zadbać o własną sprawność. Samym sobą postanowił martwić się obecnie na samym końcu.
- Dzień dobry - odpowiedział ukochanej, odwracając na moment wzrok, kiedy się podnosiła. Nie chciał jej peszyć i wprowadzać w zakłopotanie, nawet jeśli spędzili ze sobą noc i widzieli już dość, by się siebie nie wstydzić.
- Koń i zapasy są już przygotowane - powiedział, rozmasowując barki i ramiona. - Możemy wyruszać choćby zaraz, jeśli czujesz się na siłach i obiecasz nie zlecieć z siodła podczas przeprawy. Nie chciałbym żebyś się potłukła.
Następnie Tar podszedł do siedzącej na ziemii kobiety i delikatnie ujął jej dłoń z bransoletką, uśmiechając się szczerze.
- Taką cię wolę - dodał, składając pocałunek na wierzchnej części. - Uśmiechniętą i pogodną, a nie smutną lub zapłakaną.
Chwilę jeszcze tak siedział, ściskając dłoń ukochanej i nie mogąc uwierzyć we własne szczęście.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani trochę się wstydziła, ale przecież było to zupełnie irracjonalne, bo wcześniej widzieli już dość, by nieśmiałość zniknęła. Przez chwilę siedziała wpatrując się w Tariliona. On trzymał ją za rękę i przyglądał się jej badawczo. Nie uciekała wzrokiem od jego spojrzenia, patrzyła mu w oczy tak jak on jej. Na jej ustach cały czas gościł pogodny uśmiech. Była już zdrowa i czuła się zdrowo, choć czuła też lekkie zmęczenie. Ona nie była wojownikiem, nie regenerowała się tak szybko jak Tar. Zauważyła, że mężczyzna rozmasowuje sobie karki i ramiona, pewnie przygniatała go w nocy i cały ścierpł. Sięgnęła po czerwoną szarfę, którą nosiła na piersi i zrzucając z siebie koc, zawiązała nią klatkę piersiową zasłaniając te części ciała, które powinny być zakryte. Potem wyciągnęła rękę po przepaskę i zawiązała ją na biodrach. Ot całe i jej ubranie, przepaska zakrywająca biust i szarfa na biodrach. W końcu żyli na pustyni, gdzie żar lał się z nieba każdego dnia. Dziś nie było wyjątku, upał doskwierał jak codziennie. Nani wstała powoli i podeszła do swojego przyszłego męża, okrążyła go i uklękła za jego plecami.
- Daj - powiedziała i zaczęła rozmasowywać mu ramiona.
- Pewnie ścierpłeś w nocy, prawda? - zapytała ugniatając twarde mięśnie na jego barkach. Tarilon był przystojnym leonidem i mógł się podobać. Miał wyrzeźbione ciało od polowań i ćwiczeń fizycznych. Nani miała szczęście, że trafiła właśnie na niego. Poza tym nie był kobieciarzem, jak większość leonidów w wiosce Mau. Oczywiście nie był święty, ale też nie łapał za tyłek każdej napotkanej leonidki.
- Chcesz mieć więcej żon? - zapytała nagle, zupełnie zmieniając ton rozmowy. To było coś co męczyło ją od początku. Większość leonidów tak czy siak miała przynajmniej dwie żony, a Nani... Kiedyś była pewna, że jej to nie przeszkadza, ale w obecnej sytuacji zaczęła mieć pewne wątpliwości.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Może trochę - powiedział wojownik, kiedy leonidka zaczęła rozmasowywać jego spięte mięśnie. - Ostatnimi czasy mało spałem, a odpoczynek na siłę to nie to samo, co głęboki, relaksujący sen. Takich nocy, jak ta powinno być w moim życiu znacznie więcej i nie mówię tu tylko o naszych wspólnych harcach, kiedy to posiadłem twoje ciało bez ślubu, za co pewnie twój ojciec, w innych okolicznościach, skoczyłby mi do gardła. Jednak przy tobie czuje się szczęśliwszy. Chciałbym co wieczór zasypiać, a rano budzić się przy tobie, wypoczęty i pełen sił. Dla takich momentów jestem gotowy zaryzykować wszystko co posiadam.

Gładkie i miękkie dłonie Nani były jak balsam na jego opalone plecy, a ich ciepło odzywało się przyjemnym mrowieniem wzdłuż kręgosłupa. Bardzo szybko dało to zamierzony efekt, gdyż skóra na barkach i ramionach Tariliona stała się elastyczniejsza i łatwiejsza do rozmasowania niż zbite ciasno mięśnie. Mężczyzna poddał się ruchom swojej przyszłej żony i pozwolił jej objąć władzę nad ciałem, podczas gdy on miał okazję do kilku przemyśleń.

Najważniejszym z nich był ich ślub, który oboje zobowiązali się zawrzeć, zakładając tym samym rodzinę. Tar uważał się w pełni gotowy do tego kroku i nowych obowiązków, które na niego spłynął. Kochał Nani i nie wyobrażał sobie życia z inną, a jeżeli już to byłoby to życie smutne, pozbawione barw. Chciał ją uszczęśliwić i obdarzyć bezgraniczną miłością, bezpieczeństwem i przyjaźnią. Inną niż tą, przez którą uciekła z Mau.

- Nie - odpowiedział jej od razu, odganiając resztki półsnu, w który zapadł kołysany ruchem dłoni ukochanej. Zaraz jednak oprzytomniał i powoli odwrócił się do niej, ponownie łapiąc ją za rękę. - Wystarczy mi jedna żona. Taka, którą kocham. Kiedyś, owszem, myślałem nad tym, ale szybko mi przeszło, kiedy zrozumiałem, że serca nie można komuś ofiarować połowicznie. Tobie ofiarowałem całe i tylko ciebie pragnę mieć za żonę.
Ton głosu leonidki sugerował, że właśnie takiej odpowiedzi się spodziewała, ale nawet gdyby zapytała z innym nastawieniem, odpowiedź Tariliona byłaby zawsze taka sama.

- Skoro już rozmawiamy, czy czegoś się obawiasz? - zapytał, przyciągając ją do siebie. - Nie chcę żebyś przez ślub zrezygnowała z czegokolwiek i nie chcę być tylko twoim mężem, ale także przyjacielem. Chciałbym móc cię wspierać we wszystkim.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Taar... - powiedziała przeciągle, ale raczej w miłym tonie - nikt nikogo nie posiadł. Po prostu się kochaliśmy i zrobiliśmy to wspólnie. Mój ojciec nie ma z tym nic wspólnego. To nie jego sprawa, nie jego rzecz, tylko moja. Nasza. Z ślubem, czy bez ślubu, to moje ciało i mogę z nim robić co zechce, tak jak ty ze swoimi. Nie ma sensu plątać w to mojej rodziny. Gdybym kiedykolwiek spała z innym leonidem, to też byłaby moja sprawa, o Mahibie wiedział tylko on i ja. Owszem, zostawił mnie, ale to dotyczyło mnie, nikogo więcej. Nie zamierzam mieszać w takie sprawy mojego ojca, ani nikogo z mojej rodziny. I nikt nikomu nie będzie dopadał do gardła, o to możesz być spokojny.

Nani mówiła spokojnie, ale pewnie. To co zrobili w nocy należało tylko do nich, do nikogo innego. To była tylko i wyłącznie ich sprawa. Nie zamierzała mówić ojcu o tym co się stało, bo to było jej życie i jej decyzje. Była dorosła, nie miała dwunastu lat tylko dwadzieścia siedem, była wystarczająco dojrzała by o sobie decydować. A seks już zupełnie był jej prywatną sprawą, nie musiała się takimi informacjami dzielić z nikim. Owszem, może powiedziałaby to siostrze, ale na pewno nie rodzicom, to byłoby wkraczanie na jej własne terytorium. Nie było jej to potrzebne. Masując ramiona Tarila słuchała uważnie co do niej mówił, ale musiała się zastanowić co odpowiedzieć, więc przez chwilę milczała, aż w końcu przytuliła się do pleców mężczyzny i oplotła go ramionami, wyciągając swoje ręce na jego klatce piersiowej, a głowę opierając o jego ramię, tak, że usta miała niedaleko jego ucha.

- Nie boję się małżeństwa jeśli o to pytasz. Kiedyś owszem, bałam się, chciałam zostać sama, nie chciałam nikogo, było mi dobrze samej. Leo był moim przyjacielem, nic więcej, ale to mi wystarczało. Jeden przyjaciel, jedna rodzina, siostra. Ale mam prawie trzydzieści lat, nie mogę wiecznie trzymać się matki i ojca. Nie mogę wiecznie być sama. Poza tym, kocham cię, nie chcę być z dala od ciebie. Chcę być z tobą, tak jak ty ze mną. Pora znaleźć swoje miejsce w stadzie, nie ciągle siedzieć przyczepioną do rodziców.

- Ale niektórych rzeczy się boję. Czy dobrze utrzymam dom, czy na polowaniach będę sobie radzić tak jak do tej pory. Czy dobrze będą się tobą opiekować. Boję się co będzie kiedy przyjdą na świat kocięta. Nie wiem czy będę dobrą matką, czy dobrze się nimi zajmę. Pomoc siostrze to nie to samo co własne kociaki. Co jeśli nie będę się potrafiła nimi zająć? Albo zrobię coś źle? Nie wiem jak to ze mną będzie. Boję się, że sobie z tym nie poradzę.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Tak wiem, ale... - powiedział leonid i zamilkł na moment, by zebrać myśli, a gdy w końcu to zrobił, spojrzał na Nani przez ramię i uśmiechnął się w kącikach ust. - Zawsze kiedy Lavar wracał z wypraw do miasta lub innych wiosek, opowiadał jak to kobiety zwykle czekają z tym do ślubu, co wydało mu się dziwne zważywszy na rozwiązłość naszej społeczności. Nie komentował tego jednak, dopóki pewnego dnia nie był świadkiem jak mężczyzna po nocy z ukochaną zaczął rozmyślać o ślubie. Chodzi mi o to, że i w Mau chyba coraz więcej lwic myśli najpierw o znalezieniu miłości, potem dopiero ślub i sex. To, że między nami stało się inaczej, nic nie zmieni. I tak, masz rację. To było nasze i cieszę się z tego, gdyż takie pozostanie. Jak wspomniałem, więcej żon mi nie potrzeba. Wystarczysz mi ty.

Przez cały czas Tarowi chodziła po głowie natarczywa myśl o ich wspólnej przyszłości. Zbliżali się już do końca, największe przeszkody wystawiające na wątpliwość ich ślub zostały pokonane i wystarczyło jedynie wrócić do domu i obiecać sobie miłość przy świadkach. Niby nic wielkiego, ale wojownik gdzieś na samym dnie serca bał się, że Nani odmówi lub ponownie ucieknie. Wierzył w jej intencje, ufał jej bezgranicznie, ale tej jednej drobnostki nie umiał z siebie wyrzucić. Jakby pijawka z mulistych części Nefari przyssała mu się między łopatkami.

By o niej nie myśleć leonid powrócił myślami do Nani. Kochał ją i uważał, że dał na to dość dowodów od szaleńczego biegu po akt miłosny, który zbliżył ich do siebie. Mimo to był gotowy dalej o nią walczyć. Wydarzenia z Edu zostaną między nimi, jak powiedziała. W końcu Tar nie był plotkarzem, sekret, iż razem spali był u niego bezpieczny. Nie miał też zbytnio komu się zwierzyć, starsi bracia zachowywali się czasem dziecinniej niż powinni, a ojciec miał teraz wiele na głowie. Zostawała zatem matka i Nani, przed którą obiecał nic nie ukrywać.

- Myślę, że świetnie sobie poradzisz - uspokoił ją, głaszcząc po dłoniach, które uczepiły się jego torsu. W oczach Tara Leonidka była nieziemsko piękna i taka sama dla świata, choć ten najwyraźniej tego nie zauważał i zesłał na nią nie najlepsze doświadczenia. - Do tej pory polowałaś świetnie i wiem, że nic się w tej sprawie nie zmieni. A gdyby jednak, ja ci w tym pomogę. Zawsze znajdę dla ciebie czas. Z opieką nad domem też nie zostaniesz sama, a nade mną nie będziesz musiała wiecznie stać. Będziemy zajmować się sobą nawzajem i zobaczysz, że wszystko się ułoży. A matką będziesz znakomitą, tego jestem pewien. Poprostu najwyraźniej jeszcze do tego nie dorosłaś, ale z czasem będziesz wiedziała co robić. Podobnie z resztą jak ja. Bycie wujem to też coś zupełnie innego niż własne dzieci, ale spójrz, Lavar ma dwójkę, Natchilion jedno i jedno w drodze i jakoś sobie radzą. Nie wierzę, że ty sobie nie poradzisz. O ile będziesz chciała mieć ze mną kociaki.

Po wszystkim Tarilion odwrócił się do przyszłej żony i objął ją, przytulając mocno do siebie. Poczuł, że Nani tego potrzebuje bardziej niż jego słów. Była bardziej uczuciowa i delikatniejsza w emocjach niż on, więc na samej, szczerej rozmowie nie mogło się zakończyć.
- To co, wracamy? Masz tyle siły? - zapytał, delikatnie unosząc jej podbródek i składając pocałunek na ustach. - Twoi rodzice pewnie się martwią.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Nie wiem jak jest z innymi lwicami i mówiąc szczerze mało mnie to obchodzi. Swoją drogą nie uważam żebyśmy byli rozwiązłą społecznością, po prostu nie udajemy, że bliskość jest czymś odrealnionym. Każdy robi to co uważa za słuszne dla samego siebie. Jeśli ktoś chce spać ze sobą przed ślubem, to jego sprawa, jeśli po to też jest to jego decyzja. Z resztą osobiście uważam, że zmuszanie kogokolwiek do tego, by utrzymać, jak to ładnie mówią, swój wianek, do ślubu jest całkowicie bez sensu. Nie żyjemy w społeczeństwie, w którym do jednego mężczyzny należy jedna kobieta. Skoro mężczyzna może mieć więcej żon, to kobieta może mieć mężczyzn przed ślubem. Nie mówię, że mamy teraz zmieniać cały swój system wartości i pozwalać kobietom mieć więcej mężów. Nie chodzi mi o wielką rewolucję, po prostu uważam, że nie ma sensu udawać, że jesteśmy święci. Nikt nie jest, a przynajmniej nie w takim sensie, jakby chciały tego „cywilizowane” krainy. Moim zdaniem, ich świat jest pozbawiony sensu. Bo niby dlaczego mężczyźni, mogą skakać z kwiatka na kwiatek, a kobiety nie mają prawa do niczego... Ech... nie ważne, to nie jest dyskusja na taki dzień jak ten – na początku posmutniała, ale zaraz potem rozchmurzyła się.

- Chodzi m i tylko o to, że to co robimy z własnym życiem, to nasz sprawa i nikogo innego. Chcieliśmy tego oboje i nie obchodzi mnie, czy z ślubem, czy bez ślubu. Niech sobie ludzie w Mau robią co chcą, jeśli chcą czekać do ślubu, niech czekają, jeśli nie, to nie. My mamy własny rozum i własne decyzje. Z resztą nasz ślub jest i tak faktem, nie ważne kiedy się odbędzie, czy dziś, czy za miesiąc. Nie mówię tak, bo chcę zwlekać, nie, wręcz przeciwnie. Po prostu chodzi mi o to, że nigdzie się już nie wybieram, nie zamierzam zmieniać zdania, już zdecydowałam gdzie i z kim powinnam się znaleźć. Z Tobą – uśmiechnęła się.
- Nie zamierzam już nigdzie uciekać, chorować, czy udawać, że nic się nie stało. Chcę wziąć ślub, Z Tobą, z nikim innym i założyć rodzinę. I oczywiście, że chce mieć z Tobą kocięta. Nie wiem ile, nie wiem kiedy, ale tak. Chcę. Jeśli będą teraz, to będę się cieszyła równie mocno, co jeśli miałby przyjść później. Nie mówię, że się nie boję, bo boję się, ale przed życiem nie da się uciec – przytuliła się do Tarliona na moment, kiedy ten ją objął. To wszystko co się wydarzyło w ostatnim czasie, było jak gwałtowna burza piaskowa, ale najwidoczniej tak właśnie musiał być. Nani dochodziła do siebie, nie chodziło o jej ciało, raczej jej umysł. Po prostu wiedziała już, że nie może uciekać przed życiem. Nie chciała wracać do przeszłości, do Leo, do tego co miało być między nimi. Teraz nadszedł czas by spojrzeć w przyszłość, nie oglądać się za siebie, bo i po co. Nie ważne, co było kiedyś, ważne co działo się dziś, tu i teraz. A tu i teraz był Tarilion i ona, i to się liczyło. Wiedziała, że gdy wrócą do wioski, czeka ją rozmowa z rodzicami,, którzy na pewno w tej chwili odchodzili od zmysłów. Ale prawda była taka, że najważniejszym co miało się stać, był ślub jej i Tariliona. Miała nadzieję, że to stanie się niebawem, bo nie chciała już dłużej czekać. Dom był w zasadzie gotowy, oni oboje też, czas wreszcie by stali się mężem i żoną przed całym stadem, nie tylko przed sobą. Czekały ich wyzwania, nowe życie, nowe rozterki i troski, nowe doświadczenia, wspólne. Nowe radości i nowe smutki. Nie było na co czekać. Nani miała nadzieję, że ślub wezmą na dniach i wszystko jakoś się ułoży.

Kiedy ją pocałował, z przyjemnością oddała pocałunek. Byli już ze sobą wystarczająco blisko, by zdobywać się na takie gesty w spontaniczny sposób. Nie było co udawać i się wstydzić. Nie było sensu bawić się w podchody. Kiedy oderwał usta od jej warg, Nani oparła swoje czoło o jego i spojrzała mu w oczy. To było takie miłe, mieć kogoś bliskiego, bliższego niż przyjaciel. Jej serce wypełniło nieoczekiwane ciepło. To było wspaniałe uczucie. Nie bać się. Nie zastanawiać, czy zaraz osoba, którą się kocha nie odgryzie się, nie zaczepi, nie ucieknie. Gdzieś z tyłu głowy Nani miała cały czas Leo i jego wybryki. Czy oni kiedykolwiek byli prawdziwymi przyjaciółmi? Czy tak właśnie zachowywali się sobie bliscy? Teraz miała ku temu poważne wątpliwości. Może dobrze się stało, że odszedł, może tak właśnie miało być. Tak było lepiej. Zdecydowanie.

- Wiesz, myślę, że powinniśmy podziękować szamance, nim odejdziemy. To ona mnie uratowała, dzięki niej żyję, powinniśmy powiedzieć jej chociaż kilka słów nim wyjedziemy. To jej się na leży. Nie uciekajmy bez pożegnania.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Masz rację, to nie czas i miejsce na rozmowy o tym, jaką społecznością jesteśmy. Ważne jest to, że łączą nas silne więzi, dzięki którym udaje nam się przeżyć kolejne wschody i zachody słońca. Z zewnątrz możemy się wydawać szorstcy, a nawet ostrzy, ale wewnątrz jesteśmy tylko stadem wielkich kotów, które żyją w zgodzie ze swoją naturą. Moje zdanie w kwestii wielożeństwa też nie jest ci już obce. Zakochałem się w najpiękniejszej lwicy w Mau i tylko z nią chcę stworzyć coś więcej niż powierzchowną znajomość, stworzoną na latach samotności. Inni mogą mi tylko tego pozazdrościć - przyznał Tar, gładząc bujne loki swojej żony, które kaskadami spływały na jej ramiona. Jego palce zatapiały się w czekoladowych falach, które pozostawiały przyjemne uczucie mrowienia, czasami docierały głębiej, ku spiętej szyji kobiety lub zatrzymywały się na policzkach, których kolory zdążyły już w pełni wrócić do normy. Takie chwile, myślał sobie leonid, widząc ślady rumieńców, mogłyby trwać wiecznie i codziennie rozgrywać się w ten sam sposób. Spojrzenie głęboko w oczy ukochanej, rozmowa o błachostkach i zero zmartwień, aż do późnego wieczora, kiedy to przyjdzie pora na chwilę zapomnienia.
Rzeczywistość miała się jednak z lekka inaczej i nie oferowała takich luksusów. Tarilion wiedział, że jako dowódca wojowników będzie musiał przestawić dotychczasowy styl życia i podporządkować go pod Mau. Zapewnienie mieszkańcom wioski pożywienia i bezpieczeństwa należało tu do głównych obowiązków, z których ni jak nie mógł się wykręcić. I nawet, by nie próbował. A to oznaczało polowania na dzikie zwierzęta i utrzymywanie dobrych stosunków z sąsiadami. Zwłaszcza teraz, gdy Mau znów wróciło na mapę szlaków handlowych, po nieudolnym panowaniu szamanki. Fakt iż ona i jej syn przeżyli zmuszał leonidów do zachowania większej ostrożności, choćby dlatego, że wiosek podobnych do Edu było w okolicy bardzo mało, a większość konfliktów między nimi załatwiały pojedynki najlepszych wojowników z plemienia. Wśród nich wiele zwycięskich na korzyść Mau dzięki Varalowi i jego synom. Na mężczyznę czekały więc polowania, szkolenia nowych wojowników, walka z sąsiadami i dbanie o dobro społeczności.
Tarilion zastanawiał się, jak do tego wszystkiego dołączyć jeszcze Nani i ich wspólną przyszłość.
- Nie mówmy już o tym - powiedział spokojnie. - O tym, co nas czeka porozmawiamy na spokojnie w domu, który dla nas zbudowałem. Myślę, że to będzie najwłaściwszy moment i miejsce. I cieszę się, że zostaniesz ze mną i nie będziesz uciekać. Choć po prawdzie gdybyś tego nie zrobiła, nie wiem, czy odważyłbym się pierwszy wyciągnąć łapę. Onieśmielałaś mnie. Inne lwice... - zamilkł na moment i jeszcze raz ucałował leonidkę, tym razem po to, by ukryć zmieszanie, które odebrało mu mowę. - Nie... nie ma już innych lwic. Tylko ty. Tu i teraz. To najważniejsze.
Kiedy ich oczy się spotkały, Tar uśmiechnął się szeroko i powoli zainicjował przemianę w lwa, której zakończeniem był błogi pomruk i złożenie głowy na udzie ukochanej. Jego ogon leniwie zamiatał podłogę namiotu, a uszy strzygły powietrze, wyłapując każde słowo, które było do niego kierowane.
- Masz rację - mruknął nie zmieniając jeszcze formy. - Gdyby nie ona, nie leżałbym teraz tutaj z tobą i rozmyślał, jak piękne są twoje oczy. Co zatem proponujesz? Możemy podarować jej naszego konia. Na pustyni takie zwierzę to rzadkość, a do Mau nie mamy wcale daleko. Zaledwie trzy dni, które chciałbym pokonać bez pośpiechu, abyś jeszcze zdążyła wypocząć. Lepiej dmuchać na zimne, choć z drugiej strony nie chcę forsować cię marszem przez te słońce. Wybór należy do ciebie.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani gładziła Tariliona po puchatej grzywie, która otaczała jego lwi pysk. Leżał z głową na jej kolanach. Ona w postaci człowieka, on w postaci lwa. Mogła też się przemienić, ale nie czuła takiej potrzeby. Przez chwilę siedzieli w milczeniu. Nani nie odpowiedziała na słowa Tariliona. W końcu jednak postanowiła się odezwać.
- Myślę, że nie powinniśmy oddawać naszego konia, ale jeśli zażądają od nas takiej zapłaty to tak zrobimy - powiedziała spokojnie, po czym zaczęła powoli wstawać.
- Pójdę podziękować szamance, w końcu uratowała mi życie - wysunęła się spod łba Tariliona i wstała. W pierwszym momencie zakręciło jej się w głowie. Na szczęście Tar również się podniósł i zdążyła oprzeć się o jego masywny grzbiet.
- Nic mi nie jest - powiedziała szybko, nie chciała by mężczyzna się martwił. To był tylko lekki zawrót głowy, nic więcej. W końcu była jeszcze osłabiona. Próbował ją zatrzymać w namiocie, ale Nani nie chciała zostać, upierała się przy tym, że sama pójdzie podziękować szamance i tak właśnie zrobiła. Szybko zniknęła poza namiotem. Słońce oślepiło ją na kilka sekund, kiedy wyściubiła nos spod płachty zamykającej namiot. Promienie były ostre i piekące, jak to na pustyni. Chwilę zajęło nim oczy przyzwyczaiły się do tak intensywnego światła. Nani stanęła twardo na wysuszonej ziemi i rozejrzała się dookoła. Po wiosce krzątali się leonidzi, każdy miał już coś do roboty, w końcu poranki także w Mau były pracowite. Edu nie różniło się wielce od innych wiosek zamieszkujących pustynne ludy. Życie tutaj toczyło się od świtu do zmierzchu. Dni były długie, oświetlone intensywnymi promieniami pustynnego słońca, a każdy miał do spełnienia określoną rolę w plemieniu. Przez moment leonidka stała i przyglądała się przechodzącym obok niej kobietom, w końcu zaczepiła jedną z nich i zapytała o szamankę. Młoda dziewczyna z dzbanem na głowie pokazała jej kierunek, w którym powinna się udać. Nani ruszyła pewnym krokiem w stronę chaty wskazanej przez lwicę. Zastała szamankę siedzącą na ziemi i ucierającą jakieś zioła. Chwilę rozmawiały o tym co się wydarzyło, o zdrowiu Nani i o tym, że razem z Tarilionem zamierzają już odejść. Szamanka nie chciała zapłaty, a Nani nie chciała nalegać. Najwidoczniej Edu i Mau miały znów być sąsiadami o dobrych relacjach, a szamanka chciała dać temu dowód. Po tej rozmowie Nani wróciła do namiotu, w którym zostawiła Tariliona. Zobaczyła go stojącego przed wejściem, już w postaci człowieka.
- Możemy jechać - oświadczyła idąc w jego kierunku. Jej krok nie był jeszcze tak pewny jak zwykle, szła raczej ostrożnie i powoli, bojąc się, żeby znów nie zakręciło jej się w głowie. Ale nie zamierzała narzekać, było dobrze, a osłabienie w końcu jej przejdzie, była tego pewna. Nie chciała nadużywać gościnności Edu, to raz, a dwa, musiała wracać ze względu na rodziców, którzy z pewnością się zamartwiali. Im szybciej znajdą się w domu tym lepiej.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

Kiedy Nani wyszła, Tar jeszcze przez jakiś czas leżał w postaci lwa, zastanawiając się nad sprawą ich zbliżającego się ślubu. Małżeństwem byli jedynie w kwestii danego słowa i tego, że leonidka wsunęła na swoją dłoń bransoletkę, jako znak gotowości i chęci do zostania żoną. I to jego żoną. Na Tariliona czekały zatem nowe obowiązki, których część zamierzał przyjąć na barki z ogromnym zaszczytem. On sam bowiem dojrzał już do kwestii małżeństwa i założenia rodziny, z którą w spokoju dożyłby późnej starości. Dom nad Nefari stał pusty i gotowy na przyjęcie leonidów, zaraz po ceremonii prowadzonej przez wodza i szamankę. Z ich błogosławieństwem wojownik z dumą chciał wkroczyć w ten etap w swoim życiu. Miał tylko nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i że nie spotka już żadnych nie miłych niespodzianek.
<i>Jesteś prawdziwym szczęściarzem. Taka kobieta to skarb, którego strzec trzeba, jak oka w głowie. Ale czy jesteś na to odpowiednio przygotowany? Do tej pory twoim życiem była walka, poświęcałeś jej każdy wolny czas, a teraz... Ona. Czy jesteś gotów poświęcić wiele dla tej jedynej?</i> Rozbrzmiewało mu pod czaszką, gdy tak leżał i patrzył przed siebie, na leniwie wędrujące po niebie chmury. Odpowiedzi na oba pytania udzielił satysfakcjonujące, łagodząc to dziwne uczucie, które sprawiało, że serce waliło mu jak szalone.
W końcu jednak postanowił działać. Wróciwszy do ludzkiej postaci, Tar uprzątnął namiot i zostawił go w takim samym stanie, w jakim zastał go pierwszego dnia od pozostawieniu ukochanej opiece szamanki. Następnie przygotował konia i prowiant na podróż, który przyniósł mu mąż szamanki.
- Jeszcze raz dziękuję za wszelką, udzieloną nam pomoc - powiedział ze szczerym uśmiechem, uściskując prawicę pustynnego elfa. - Mam nadzieję, że kiedyś nadarzy się okazja do odwdzięczenia się i że całe Edu będzie nam bratem i siostrą w życiowych zmaganiach. Przyjaźń Mau deklaruję wam jako syn nowego wodza, Valara, możesz przekazać to waszemu przywódcy. Bywajcie w zdrowiu.
Po tej wymianie grzeczności i pozdrowień, Tar znalazł jeszcze chwilę na rozprostowanie kości, a następnie, widząc idącą ku niemu Nani, wyszedł jej naprzeciw.
- Też tak sądzę - odpowiedział kobiecie, pomagając jej usadowić się w siodle, samemu idąc tuż obok i trzymając uzdę. Do bramy nikt ich nie raczył zatrzymywać, wszyscy przesyłali uśmiechy i życzyli bezpiecznej podróży przez gorące piaski Nanher.
- Żebym tylko za szybko nie osiwiał - zażartował, zdając sobie sprawę z tego stresu, jaki towarzyszył mu przez ostatnie dni.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

- Lwy nie siwieją - powiedziała zaczepnie dziewczyna. Tak było w rzeczywistości, lwy rzadko siwiały, nawet najstarsi w wiosce mieli co najwyżej płowe włosy, ale nie całkiem siwe. Grzywy starszych blakły, ale nie robiły się białe jak u ludzi. Czasem w ludzkiej postaci, zwłaszcza u mężczyzn siwiała lekko góra włosów, ale białych kępek było raczej mało. Ojciec Nani na przykład miał bujną, ciemną czuprynę i nie zanosiło się, żeby jego grzywa szybko miała przyprószyć się siwizną.

Nani wsiadła na grzbiet rumaka. Mogła swobodnie podróżować w postaci lwa, ale wiedziała, że Tar jej na to nie pozwoli. Był trochę nadopiekuńczy wobec niej, ale póki co jej to nie przeszkadzało. Martwił się, to było zrozumiałe, w końcu o mało co nie wylądowała na tamtym świecie. Zapewne dlatego wolał dmuchać na zimne. Przeszli przez wioskę żegnając się z jej mieszkańcami. Dotarli do bramy i wyszli przez nią bez żadnych problemów. Strażnicy przy palisadzie już wiedzieli, że Nani i Tar opuszczają Edu. Wioska była otoczona przez palmy kokosowe i inne rośliny, które spotkać można było w takich oazach. Kiedy znaleźli się już na otwartej przestrzeni Tarilion wsiadł na konia. Usadowił się za plecami Nani i chwycił wodze. Popędził rumaka i wreszcie ruszyli w stronę swojego domu.

Jechali bardzo długo. Żar lał się z nieba. Nani była raczej przyzwyczajona do upału, ale ten dzień był wyjątkowy. Tar miał rację, że nie pozwolił jej iść w postaci lwa. Im dłużej jechali tym gorzej się czuła, mimo iż siedziała na koniu. Kiedy słońce miało się już ku zachodowi Nani miała wrażenie, że zaraz zupełnie odpłynie i zemdleje. Przez długi czas milczała, nie chciała dać po sobie poznać, że jej słabo, ale w końcu zrobiło jej się tak źle, że musiała powiedzieć mężczyźnie jak bardzo źle się czuje.
- Tar... musimy się zatrzymać. Nie dam rady dłużej... - powiedziała cicho.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- W takim razie wyłysieję - dodał żartobliwie leonid, chcąc jakoś rozweselić swoją przyszłą małżonkę, by ta zapomniała o smutkach, a na jej twarzy szybciej zagościł uśmiech. Każdy mężczyzna marzył o tym, by jego partnerka chodziła wiecznie uśmiechnięta, Tar nie był tu wyjątkiem, a widok smucącej się Nani odbierał radość także jemu. Musiał więc jakoś temu zaradzić.
- Gdy wrócimy do Mau, odstawię cię do rodzinnego namiotu byś spędziła trochę czasu z matką i siostrą. Chcę na spokojnie porozmawiać z naszymi ojcami w sprawie ślubu - oznajmił na spokojnie, podkreślając tym samym wagę sprawy, jaką była dla niego ceremonia złożenia sobie przysięgi.

Podróż przez piaski była monotonna, niezmienny krajobraz zmuszał do przymknięcia oczu, a lejący się upał ogłupiał. Mimo to Tarilion czuwał, jedną ręką trzymając lejce, drugą obejmując Nani w talii, by kobieta nie spadła z siodła. Była jeszcze osłabiona po ostatnich przejściach, więc nie należało nadwyrężać resztek jej sił. Do Mau nie mieli wszak daleko, postoje mogli zatem urządzać nader często, by dostatecznie dać odpocząć rumakowi, który dźwigał ich na grzbiecie. Tar nie liczył czasu, jaki minął od opuszczenia Edu, po prostu patrzył na słońce co jakiś czas, a następnie przed siebie, starając się zająć czymś myśli.

Do jego uszu dotarł nagle szept ukochanej. Rozumiejąc, co się święci leonid wstrzymał konia, zsunął się na piasek i pomógł zejść ukochanej, cały czas ją podtrzymując.
- Usiądź i oddychaj głęboko - polecił, zmuszając wierzchowca do siadu, tak, by głowa leonidki znalazła się w cieniu. Następnie Tar sięgnął po bukłak z wodą, której część wlał do ust kobiety, a drugą zwilżył jej czoło, kark oraz okolice mostka.
- Może chcesz coś zjeść? - zapytał, odwijając otrzymany w Edu pakunek, w którym było suszone mięso i chleb.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani choć bardzo chciała być w pełni sił - nie była. Mocno się starała, ale miała nadwątlony organizm. Gorączka i słabość sprawiły, że teraz, podczas długiej drogi i ogromnego upału bardzo szybko traciła siły. Mimo, że była przyzwyczajona do gorącego klimatu to dziś ciężko jej było znieść żar lejący się z nieba. Po pewnym czasie jazdy konnej, była zwyczajnie byt słaba by jechać dalej, co zasygnalizowała Tarilionowi. Nie myślała zbyt wiele o tym co będzie w wiosce, na pewno na początku zostanie w chatce rodziców, tak jak mówił Tar. Musiała opowiedzieć ojcu i matce o tym co się działo. Wiedziała, że tak szybko jej nie wypuszczą. Nie miała pojęcia kiedy dojdzie do zaślubin między nią a ukochanym. Miała nadzieję, że szybko. Nie to, że jej się spieszyło, ale chciała jak najszybciej stać się pełnoprawną żoną i zamieszkać z mężem. Oczywiście blisko rodziców, ale już we własnym domu. Zastanawiała się nad tym, czy aby już nie zaszła w ciążę. Noc spędzona z Tarilionem wypadała akurat tak, że było to możliwe. Znała swój cykl i wiedziała, że to możliwe. Nie zagłębiała się jednak w ten temat, nie powiedziała też o tym ukochanemu. Jeśli będą mieli kocięta, to będą, jeśli nie to nie. Poza tym była pewna, że to nie pierwsza i nie ostatnia noc, która z nim spędzi, czy teraz, czy też później.

Tar pomógł jej zejść z konia i usiąść na gorącym piasku. Z chęcią przyjęła pomoc. Kiedy to było nie do pomyślenia. Kiedy miała przy boku Leo ze wszystkim radziła sobie sama, Leo bowiem nie był zbyt pomocny. On raczej kazałby się jej bujać i radzić sobie samej. Teraz z perspektywy czasu wiedziała, że ta przyjaźń była czymś bardzo dziwnym i nietypowym. Zdecydowanie wolała to co łączyło ją z Tarilionem. On był przy niej. Pomagał jej, troszczył się o nią, był pomocny w każdej kwestii. Usiadłszy na piasku oparła się o zda rumaka, który dawał jej cień i z przyjemnością przyjęła wodę od leonida.
- Myślałam, że jestem silniejsza - rzekła powoli, oddychając głęboko.
- W tym tempie nie zbyt szybko dotrzemy do wioski, a rodzice bardzo się martwią. Niestety nie przyspieszę swojej zdrowia, przepraszam.
- I chętnie coś zjem, jestem wyczerpana, ale potem ruszajmy dalej, musimy dojechać do oazy przed zmrokiem.
Awatar użytkownika
Tarilion
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 85
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tarilion »

- Jesteś najsilniejszą osobą jaką kiedykolwiek poznałem - powiedział Tar, próbując ją pocieszyć i jednocześnie skłonić do nie zamykania oczu. Gdyby miało jej się teraz w jakiś sposób pogorszyć, lepiej by była przytomna. Wtedy leonid będzie wiedział, że to nie jest takie groźne, jakby się mogło wydawać i szybciej będzie w stanie zareagować na potencjalny stan Nani. Za wiele przeszedł, by teraz ją od tak stracić. Nie po tym wszystkim, co razem przeszli.
Upał dawał o sobie znać, nawet ich wierzchowiec zwiesił łeb z gorąca, a Tar czuł, jak żar rozpala mu mięśnie i gotuje zawartość czaszki. W pewnym momencie mężczyzna się zatoczył, jakby wypił za dużo plemiennego wina używanego w rytuałach i upadł ciężko na piasek obok Nani, opierając głowę na jej ramieniu. Nogi miał, jak z gliny, której jeszcze nikt nie wsadził do pieca. Każdy, w każdej chwili mógł ją jeszcze ukształtować.
- Niedługo słońce minie zenit i powinno się trochę ochłodzić. Do tego czasu lepiej będzie, jeśli nie ruszymy się przesadnie z miejsca. Chyba, że jako lwy - dodał, przypominając sobie sposób w jakim dzikie koty i hieny od zarania dziejów radziły sobie z upałem.
Futra tych drapieżników nie pochłaniały tyle słońca i oddawały całe ciepło, schładzając organizm. Dzięki temu lejące się z nieba żary nie były dla nich tak uciążliwe. Wystarczyło tylko zmienić formę.
- Od oazy dzieli nas jedna, może półtora staji. Jeśli trzeba będzie, zaniosę cię tam na rękach, ale nie będę ryzykować twoim zdrowiem. Zjedz, odpocznij i dopiero ruszymy w dalszą drogę. Oaza nie ucieknie.
Zaczekał, aż Nani zje, a następnie sam posilił się kawałkiem chleba i mięsem, które przygotowała im szamanka. Wypiekany przez pustynne społeczności, w tym takźe Mau, chleb był najlepszy pod słońcem, odnośnie uzupełniania sił na palących piaskach. Kruchy pozwalał szybko się dzielić i zajmował mało miejsca, a w żołądku pęczniał i nadawał uczucie najedzenia na długie godziny. Dzięki temu wojownicy nie musieli brać ze sobą tobołów na polowanie. Często zdarzało się, źe jedli przed wyprawą i przez cały czas jej trwania nie czuli głodu.
Gdy sam skończył, otoczył Nani ramieniem i pchnął ją lekko na piasek, podkładając ramię pod głowię i kładąc się obok.
- Nie wstawaj, proszę - powiedział troskliwie. - Odpocznij. Wiem, że jesteś silna, ale nie puszczę cię w to słońce. - Dodatkowo Tar objął ją w talii i tak unieruchomił siłą własnych ramion, lekko napinając mięśnie.
- Jesteś dla mnie wszystkim - wyszeptał jej do ucha.
Awatar użytkownika
Nani
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leonid
Profesje: Myśliwy , Chłop
Kontakt:

Post autor: Nani »

Nani martwiła się o Tariliona. Kiedy się zatoczył wystraszyła się nie na żarty. Gdyby wiedziała jak mu pomóc to zapewne by to zrobiła, ale ona sama była wykończona. Chciała coś powiedzieć, jakoś go pocieszyć, ale nie miała pojęcia jak. Jedząc podzieliła się swoim posiłkiem z ukochanym. On też musiał nabrać sił. Wiedziała, że z pewnością były nadwątlone. W końcu gnał z nią przez pustynie by tylko uratować jej życie. Czuwał przy niej, robił wszystko by tylko wyzdrowiała, a dopiero co wrócił z wielkiego polowania. Należał mu się odpoczynek i Nani doskonale o tym wiedziała. Dobrze, że mieli konia, a do oazy nie było aż tak daleko. Musieli odpocząć trochę teraz, a potem bez przeszkód udać się do oazy i tam spędzić noc.

Nani nie wiedziała co zrobić, kiedy Tar przygwoździł ją do ziemi. Była tak zmęczona, że nie miała siły walczyć o to by się podnieść. Z resztą nie miała ku temu powodów. Leżała na gorącym piasku i wpatrywała się w oczy leonida. Kiedy tak nad nią wisiał jego włosy tworzyły wyraźną grzywę wokół jego twarzy. U Nani było tak zawsze. Jej kręcona czupryna rozwiana na wszystkie strony zawsze wyglądała jak lwia grzywa. Jak na ironię w postaci lwa miała ją znacznie mniejszą, a właściwie prawie niewidoczną. Jej sierść była jednak ciut ciemniejsza niż innych lwic, to przez to, że jej skóra w postaci człowieka była intensywnie czekoladowa.

- Musisz być zmęczony - odezwała się w końcu wyciągając ręce w stronę mężczyzny i zakładając mu je na szyi.
- Powinieneś odpocząć kiedy wrócimy. Miałeś tyle na swoich barkach. Polowanie, potem ja, ten bieg przez pustynie, teraz niedający się znieść upał. Mam wrażenie, że jest goręcej niż zwykle - kiedy powiedział, że jest dla niego wszystkim uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach zatańczyły znajome iskierki.
- I wzajemnie. Gdyby nie ty, nie byłoby mnie tu dzisiaj. W ogóle nie byłoby mnie wśród żywych - posmutniała, ale zaraz rozchmurzyła się.
- Najważniejsze, że jesteśmy, oboje. Ale kiedy wrócimy myślę, że powinieneś odpocząć. Naprawdę. Ostatnie tygodnie były dla ciebie mordercze. Musisz, po prostu musisz odpocząć. Obiecaj, że to zrobisz, chociaż przez jeden dzień.
Zablokowany

Wróć do „Pustynia Nanher”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości