Góry DassoDwie sowy

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Nyllef z trudem nadążała za wyjaśnieniami wojownika, starając się przetłumaczyć jego rady na zrozumiały dla siebie język. Dziewczyna wciąż nie mogła się zdecydować czy powinna traktować towarzyszącego jej człowieka jako mędrca, czy też bredzącego szaleńca. Zresztą podobny problem miała z Uro, więc uznała że zamiast zmagać się z tym dylematem, prościej będzie przyjąć do wiadomości iż jest to naturalne zachowanie. Z jednej strony Aki znał mnóstwo obcych jej słów, takich jak „materac”, potrafił też wyjaśnić działanie różnych przedmiotów o istnieniu których Nyllef nie miała pojęcia, a z drugiej strony proponowane przez niego pomysły okazywały się strasznie oderwane od rzeczywistości.
        Jak miała znaleźć kogoś, kto ją zna? W przypadku czarodziejki w grę wchodziły tylko dwie osobowości. Jedną z nich była lodowa góra, która niestety okazała się mało wylewna i niezbyt szybka jeśli chodzi o czas udzielenia odpowiedzi na zadawane jej pytania. A drugą możliwością pozostawał Uro, w porównaniu z którym lodowiec okazywał się gadatliwym. Nyllef spróbowała zatem poszukać innego rozwiązania.
        - Więc mówisz że powinnam iść do wioski. Znaleźć w niej malującego na skórze. Pokazać mu swój rysunek i spytać czy wie kto go wykonał? – Upewniła się czarodziejka. – I ten ktoś będzie nazywał się ojciec?
        Wyraźna deklaracja tego iż chłopak chciał spotkać się z Uro również wskazywała na pewną formę obłędu. Nikt normalny by tego nie chciał.
        - On jest pustelnikiem. – Wyjaśniła Nyllef. - Mieszka tutaj i nie lubi obcych. Właściwie to nie lubi nikogo. Zrobił sobie taką prywatną listę, co do osób których kategorycznie nie chce oglądać. Jestem na niej ja, Lri i cała ludzkość. Ale myślę że jak zobaczy iż mamy dla niego garnek, to się ucieszy.
        Dziewczyna odetchnęła z ulgą gdy Aki podjął temat spania. Dotychczasowa rozmowa nie specjalnie im się układała, wyglądając na trochę wymuszona i pełną nieporozumień. Różnica pochodzenia i obyczajów, stawała się w tym względzie sporą przeszkodą, w której pokonaniu z całą pewnością mogła pomóc konieczność rozwiązanie wspólnego problemu. A przecież musieli jakoś tu przenocować i coś zjeść. Nyllef miała poukrywane schowki z żywnością niemal w całym paśmie górskim, jednak nigdy wcześniej nie wpadła na pomysł aby podobne schronisko urządzić również w Zapomnianej Wiosce.
        - Chodź pokaże ci. – Zaproponowała czarodziejka.
        Nie przejmując się przeciągiem i panującym na zewnątrz chłodem, dziewczyna otworzyła drzwi od chaty by zawołać Lri do siebie. Sowa może i nie lubiła zamkniętych pomieszczeń, ale wizja kolacji i okazja do wspólnej drzemki, pozwalała zwierzęciu pokonywać wewnętrzne opory.
        - Możesz usiąść tak jak wcześniej, tylko nogi daj szerzej, żebyśmy obie zmieściły się przy tobie. – Powiedziała Nyllef wciskając się na kolana chłopaka, w taki sposób iż plecami przylegała do jego torsu. Głowa trzymanej na rękach Lri, stanowiła dla czarodziejki idealną poduszkę. – Widzisz., w ten sposób będzie cieplej.
        Wbrew wcześniejszym zapowiedziom o możliwości pozostawania bez ruchu w jednej pozycji, Nyllef niemal od razu zaczęła się wiercić, próbując wyciągnąć coś z przywiązanej do paska sakwy, a jednocześnie nie chcąc rezygnować z ciepła jakie dawała bliskość sowy i wojownika. W końcu udało się jej wyciągnąć kawał ciasta, który podzieliła na trzy części.
        - Znalazłam to niedawno. Ludzie często zostawiają w górach takie rzeczy, chociaż ona wcale ich nie chce. Przychodzą tu obładowani jakby dźwigali niedźwiedzia, a potem wszystko porzucają. Dziwne to. Nawet Lri wie ze nie nalży brać z sobą więcej niż można unieść. Może to jakaś forma składania ofiary?
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

W pewnym momencie Aki zaczął się zastanawiać dokąd doprowadzą go przeprowadzone z czarodziejką rozmowy. Dziewczyna była strasznie oderwana od rzeczywistości, nie mówiąc już o brakach w edukacji i myśleniu kilkuletniego dziecka, które musi zadać tysiąc pytań w przeciągu godziny, by poznać otaczający go świat. Z Nyllef było podobnie, choć od dziecka oddzielała ją świadomość pewnych stanów oraz dojrzałość. Tak, z całą pewnością magiczka była dojrzalsza niż Aki, choć nikt by tego otwarcie nie potwierdził, czemu nie można się dziwić. Berserk uczył się, jak przeżyć w świecie od najmłodszych lat, znał podstawy etyki, miał swoje zasady oraz orientował się w każdej dziedzinie życia codziennego. Przy swojej towarzysce był jednak Wiedzącym, który pozjadał wszystkie księgi z największej biblioteki.
- Nie - odpowiedział, drapiąc się w kark. - Najlepiej żebyś zapytała o to tego swojego Uro. Skoro z nim mieszkasz albo chociaż niedaleko niego, to musi on wiedzieć skąd jesteś. Może cię znalazł, może przygarnął, sam nie wiem. Wiem natomiast, że pójście do miasta nic nie załatwi.
- Może ze mną zgodzi się spotkać? - zaproponował, wskazując na tatuaż. - Powiedz mu, że spotkałaś człowieka z sową na piersi, który przybył zza oceanu. Jeśli jest pustelnikiem, to na pewno miał ku temu powód, by nim zostać, a co za tym idzie musi mieć większą wiedzę niż ja. Dodaj też, że ma on tarczę, której nie podniesie żaden człowiek. - Nad ostatnim wyspiarz musiał się znacznie zastanowić, zanim przekazał to dziewczynie. Nie wiedział, kim albo czym jest Uro, nie powinien też tak od razu odkrywać wszystkich swoich atutów, ale coś mu podpowiadało, że szczerość załatwi w tej sprawie wszystki. Pustelnik musiał mieć powód, by kazać Nyllef pilnować lodowca, choć nawet dzieci w Kovirze wiedzą, że śnieg w górach nigdzie się nie wybiera. Aki wyobraził sobie nawet, jak jego towarzyszka i jej przyjaciółka siedzą przed lodową skałą i obserwują jak stoi w miejscu. Musiało to być strasznie nudne.
Zaraz jednak wszystko uległo zmianie. Nim się zorientował Nyllef siedziała między jego nogami z sową w rękach, napierając na jego pierś. Bliskość dziewczyny lekko zakłopotała berserka, który nie wiedział jak się zachować. To było dla niego zupełnie nowe uczucie. By jej nie urazić, zdecydował się objąć czarodziejkę jedną ręką, a drugą pogładził Lri po dziobie i piórach na brzuchu.
- Znacznie cieplej - zgodził się z nią, rumieniąc się lekko, czego nie było widać w słabym świetle. - Byłoby też wygodniej gdybyś się nie wierciła. - dodał, a kiedy otrzymał od czarodziejki kawałek ciasta, podziękował i wsłuchał się w jej słowa.
- To chyba forma składania modliw. Ludzie zostawiają jedzenie, prosząc o deszcz lub urodzaj i mają nadzieję, że to pomoże. Nie wykluczam też, że to dla kogoś, kto w górach mieszka. Ty i Uro pewnie nie jesteście jedynymi, chociaż mam pewne przypuszczenie, którym chciałbym się podzielić z twoim pustelnikiem. Jeśli mnie do niego zaprowadzisz.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Bliskość drugiej osoby okazała się być przejmującym uczuciem. Nyleff siedziała bez słowa, obawiając się że może zepsuć magię chwili. Nie pamiętała by kiedykolwiek odczuwała mrozy, ale dopiero teraz dane jej było zrozumieć czym jest prawdziwe ciepło. Pomyślała iż ludzie muszą być szczęściarzami skoro sypiają w ten sposób. Oczywiście ona sama była zbyt podekscytowana, by chociażby zmrużyć powieki. Nawet Lri zdawała się wyczuwać że dzieje się cos ważnego, jako że bez choćby cienia protestu dała się dotknąć obcemu. Gdyby to Uro zdecydował się pogłaskać sowę, najprawdopodobniej skończyłby ten dzień uboższy o kilka palców. Aki miał w sobie coś co fascynowało dziewczynę i w jednej chwili potrafiło przewrócić do góry nogami cały jej światopogląd. Wprawdzie czarodziejka nie potrafiła tego nazwać, ale wiedziała iż nie odpuści dopóki nie rozwikła owej tajemnicy.
        - Od Uro dowiedziałam się tylko tyle, iż to on mnie znalazł i wychował. – Sprostowała Nyleff. Kapłanka wielokrotnie próbowała już rozwiązania jakie zasugerował wojownik, dlatego też poczuła lekkie rozczarowanie, gdy zamiast świeżego pomysłu, Aki poradził jej kontynuować działania które wyraźnie nie dawały elektów. - A skoro ktoś mnie porzucił, wygnał lub po prostu zgubił i nie zamierzał szukać, to najzwyczajniej w świecie znaczy że mnie nie chce i nie ma sensu się nad tym rozwodzić. Zawsze odpowiada mi w ten sposób i wścieka się gdy próbuje dociec dlaczego tak się stało. No ale może przy tobie będzie bardziej rozmowny. Gdyby tylko udało mi się złapać „dzwonka”, wygrałabym zakład i wówczas musiałby mi zdradzić wszystko co wie.
        Nyleff była przekonana że bez względu na to jak bardzo jest na nią wściekły, jej mistrz ucieszy się z niezapowiedzianej wizyty. Jaj zdaniem każdy normalny osobnik, który przez ostatnie kilkanaście lat nie robił nic więcej poza odmrażaniem swojego zadka, powinien przyjąć gościa z wdzięcznością. Nie wspominając już o garnku w prezencie i wszystkich tych niesamowitych rzeczach, o jakich ci dwoje mogliby z sobą rozmawiać. Niestety w tym miejscu pojawił się problem. Znacznie poważniejszy niż ten, że Uro do normalnych wcale się nie zaliczał. Pierwszy Strażnik Lodowca mieszkał na jego szczycie, a tymczasem Aki miał problemy, chociaż tak naprawdę jeszcze nie zaczął prawdziwej wspinaczki. W górnych partiach gór nie ma Zapomnianych Wiosek gdzie można rozpalić ognisko i schronić się przed wiatrem, a pogada tam jest znacznie bardziej surowa niż w tej okolicy. Jak zatem Nyleff miała zaprowadzić go do celu?
        Z drugiej strony skoro wojownik bezinteresownie zgodził się podjąć niebezpiecznej wędrówki tylko po to aby pomóc rozwikłać tajemnice przeszłości czarodziejki, to ona z kolei czuła się odpowiedzialna aby w jednym kawałku dostarczyć go na sam szczyt i z powrotem, choćby do samego Ekradonu.
        - Do Uro jest bardzo łatwo trafić. Trzeba tylko cały czas iść pod górę. – Zachęcająco wyjaśniła Nyllef. – Możemy wyruszać gdy tylko uznasz że jesteś gotowy. I … i nie wiem co powiedzieć. Jesteś pierwsza osobą która coś dla mnie robi, przez co nie specjalnie zdaję sobie sprawę jak zachować się w tej sytuacji.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Na zewnątrz powoli zaczynało zmierzchać, a ostatnie promienie słońca tańczyły na plecach Akiego, rysując na nich niezrozumiałe kształty. Razem z dniem, gasło również ognisko, którego żar przyjemnie grzał nogi i dłonie berserka, owinięte wokół czarodziejki. Niestety nie będzie im dane cieszyć się nim dłużej z racji braku drewna. Młody wyspiarz spalił wszystko, co nadawało się do rozebrania na części i było wykonane z palnego tworzywa. W odmęty ognistych jęzorów poszły zatem nogi od krzeseł, stół, drewniane sztućce oraz resztki ścian i szafek, których strukturę nagryzły robale lub szmat czasu. Chata, w której się znajdowali opustoszała, ale czego się nie robi dla ciepła.
Kolejnych słów Nyllef Aki starał się nie komentować i podobnie jak ona, milczał, nie chcąc zepsuć chwili. Rozmowa z Uro w oczach towarzyszki nie miała sensu, ale berserk musiał dojść z kimś do porozumienia. I choć nie uważał dziewczyny za głupią, to jej wiedza o świecie była znikoma. Po za tym, człowiek, który ją wychował może być interesujący.
Kiedy słońce zniknęło za szczytami, zmęczenie w końcu dało o sobie znać. Oczy wyspiarza przymykały się z każdą kolejną minutą, a jego ciało powoli wiotczało, jakby miał odpłynąć na dobre. Przytomnego trzymała go jedynie myśl o jutrzejszym poranku i kolejnych dniach, które zapowiadały się na to, iż Aki nie opuści pokrytych śniegiem gór zbyt szybko.
- Wyruszymy jutro - postanowił berserk, odpowiadając na jej słowa o wędrówce do pustelnika imieniem Uro. Aki nie znał tych ziem, był zdany na łasce Nyllef i jej sowiej przyjaciółki, Lri. Jeśli nie chciał zginąć, musiał się jakoś trzymać tej dwójki.
- Nic nie mów - dodał przyjaźnie. - Pomagam ci, ale nie oczekuję niczego w zamian. Zastałem cię z problemem i pomogę ci go rozwiązać.
Mrok powoli ich otaczał, a palenisko przestawało dawać tyle światła i ciepła, co powinno, dlatego trzeba było poszukać alternatywy. W tym celu Aki sięgnął po kurtkę od kupców i rozłożył ją po swojej prawicy, a następnie powoli na nią opadł, pociągając za sobą dziewczynę.
- Nic ci nie zrobię - uspokoił ją, kładąc głowę na miękkim, nadal obejmując czarodziejkę. - Zaśnijmy w ten sposób, to obojgu będzie nam cieplej. W twojej pozycji nigdy bym nie usnął - dodał, uśmiechając się.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Dogasające ognisko i brak drewna aby na powrót je rozniecić, okazały się dla Nyllef zbawienną informacją. Ciepło panujące w pomieszczeniu stanowiło dla dziewczyny zupełnie nowe doznanie, jednak fascynacja tym zjawiskiem szybko przeminęła. Dla kogoś przyzwyczajonego do północnych chłodów, sama bliskość Lri i Akiego oznaczała komfortowe warunki, natomiast przy pokaźnym palenisku w niewielkiej chacie i braku przejmującego wiatru, czarodziejka czuła się jakby jej ktoś przystawił pochodnię bezpośrednio do twarzy.
        Najwyraźniej sowa była tego samego zdania, gdyż szybko zaczęła oprotestowywać pomysł spania w takich warunkach. Lri była w stanie tolerować obecność mężczyzny, a nawet bliskość płomieni specjalnie jej nie przeszkadzała, jednak próba ułożenia jej horyzontalnie, spotkała się z głośnym sprzeciwem. Machając energicznie skrzydłami, ptak wyrwał się z ramion Nyllef i z przeciągłym „Lriii”, zajął miejsce na nosidełku, obrzucając parę nielotów pełnym pretensji spojrzeniem.
        Kapłanka również miała ochotę zerwać się do ucieczki, jednak ostatecznie ciekawość w niej zwyciężyła. W miarę możliwości starała się zwalczyć niewygodę szukając, dla siebie optymalnej pozycji. Ponieważ sama nie miała pojęcia jak powinna się ułożyć, starała się obserwować Akiego i naśladować ruchy wojownika. Fakt iż pociła się jakby właśnie przeciągnięto ją przez wulkan, w żaden sposób nie ułatwiał dziewczynie zadania, ale najgorszym w tym wszystkim była przejmująca cisza, zakłócana jedynie hipnotyzującym biciem serca wojownika. Nyllef, której głowa znajdowała się bezpośrednio przy torsie mężczyzny, miała wrażenia iż jego serce wali niczym grzmoty i lada chwila wyskoczy z piersi. Ona sama nie miała takiego tętna nawet wówczas gdy goniło ją całe stado wygłodniałych wilków. Czy to oznaczało że Aki był chory? A może nie wiedział że przetrwanie w górach wiązało się bezpośrednio z umiejętnością oszczędzania energii?
        Rzecz jasna w takiej sytuacji nie było mowy o śnie. Czarodziejka próbowała myśleć o swoim mistrzu i o wszystkich tych rzeczach które Uro wspominał na temat Zapomnianej Wioski. Z jakiegoś powodu wydawało się to ważne. Niestety stary mag wychodził z założenia, że jeśli ktoś mądry udziela ci rady, to należy przyjąć ja bezkrytycznie, bez dociekania i próby zagłębiania się w logikę zagadnienia. Dlatego też Uro zwykł ograniczać się do krótkich stwierdzeń typu „nie wolno”, „ to niebezpieczne”, „głupie i w ogóle nie dla ciebie”. Z kolei Nyleff już dawno doszła do wniosku iż słowa „Uro” i „mądry” wcale nie są tożsame. Dziewczyna usiłowała przypomnieć sobie czym jest owo coś, czego kategorycznie nie powinni robić. Niejasno kojarzyła jakieś wzmianki o budzeniu demonów i tym że wioska może pochłonąć nieostrożnego podróżnika. Tylko jak i dlaczego miało by to się stać? Póki co ich chata wyglądała na najbezpieczniejsze schronienie na świecie.
        Poza tym czarodziejkę nurtował jeszcze jeden problem.
        - Czym jest siostra? – Zapytała nie mogąc dłużej dusić w sobie niepewności.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Aki zrozumiał, że jego pomysł odnośnie spania nie został przyjęty z otwartymi ramionami przez towarzyszące mu kobiety, więc nie drążył tego dalej. Powoli zdjął dłoń z boku czarodziejki i ułożył ją wzdłuż ciała, drugą podkładając sobie pod głowę dla lepszego poparcia. Nyllef mogła zatem podnieść się i zasnąć w pozycji jaka jej najbardziej odpowiadała. Podobnie jak Lri, która najwyraźniej nie zamierzała już tego dnia opuścić tarczy berserka.
- Czym jest siostra? - powtórzył pytanie dziewczyny, w międzyczasie szukając odpowiednich słów, by wyjaśnić jej to na spokojnie. Nie wiedział czy Nyllef zrozumie, ale zważywszy na to, że nie znała słowa garnek, wyspiarz spędzi z nią jeszcze wiele godzin, odpowiadając na tego typu pytania.
- Siostra to dziewczyna, z którą masz wspólnych rodziców. Na przykład gdyby twoim ojcem był Uro i moim również, to wtedy ty jesteś dla mnie siostrą, a ja dla ciebie bratem. Znaczy to tyle, że jesteśmy rodziną. Twoją więź z Lri też można tak nazwać, choć nie jesteście bezpośrednio spokrewnione. Widać, że jesteście razem już jakiś czas, pewnie wiecie o sobie wszystko, więc śmiało możesz ją nazywać siostrą. Pierzastą, ale to zawsze coś.
Po tym wyjaśnieniu Aki zastanawiał się na ile podobnych pytań będzie musiał dziś jeszcze odpowiedzieć, zanim zmruży oczy. Nie miał oczywiście nic złego na myśli, a towarzystwo Nyllef bardzo mu odpowiadało, lecz każdy ma jakieś ograniczenia. Cierpliwość wyspiarza nie była nim, ale kto wie, jeśli dziewczyna zacznie zadawać pytania z serii trudnych, jak skąd się biorą dzieci lub zacznie analizować po swojemu każde słowo, które wypowiedział.
Dlatego Akiemu zaczynało zależeć na spotkaniu z Uro, który był tajemniczym ojczymem Nyllef. Na razie młody wojownik wiedział tylko tyle, że jest on aspołecznym pustelnikiem, który siedzi zamknięty w swojej jaskini. Na pewno miał ku temu powód i Aki nie chciał go znać, ale przez te wszystkie lata czarodziejka była w podobnym stopniu izolowana. Wyglądała na osiemnaście, może dwadzieścia lat, lecz z doświadczenia nabytego w Kovirze, berserk wiedział, że pradawni mogą dostosowywać wygląd do wieku. On sam znał na wyspie pewną szamankę, która eliksirami i ziołami utrzymywała piękno dwudziestopięciolatki przy siedemdziesięciu latach na karku.
- Jeśli mogę spytać, o ile wiesz, ile masz lat? - wyrwało się chłopakowi, kiedy tak rozmyślał wpatrzony w czarne włosy dziewczyny, napierające na jego tors.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Nyllef rzeczywiście miała spore braki jak chodzi o edukację, głównie w kwestiach budowania relacji międzyludzkich. Szczęściem Akiego, wojownikowi nie groziła konieczność udzielania odpowiedni na pytania bliżej związane z naturą. Czarodziejka nie wiedziała nic na temat tego jak zorganizowane są społeczeństwa, jak funkcjonuje państwo, czym jest prawo, rzemiosło czy kultura, za to doskonale orientowała się, że młode zwierzęta nie wykuwają się z lodu. Wieloletnia obserwacja górskich gatunków fauny, pozwoliła dziewczynie utwierdzić się w przekonaniu jak brutalne są to zwyczaje. Na przykład renifery które po ciężkich godowych walkach, z ledwością słaniały się na nogach, albo jej Lri, z zapałem przeganiająca kolejnych samców, tylko dla tego iż akurat nie znajdowała się w odpowiednim nastroju, a przy okazji, jak większość sów, była większa od swoich pierzastych ziomków męskiego rodzaju.
        Kapłanka z uwagą wsłuchiwała się w słowa wojownika, potakując głową nawet wówczas gdy niczego z nich nie rozumiała. Wszystko to było bardzo zawiłe i ekscytujące jednocześnie. Nyllef najbardziej podobało się to iż ludzie tworzą nazwy rzeczy czy zachowań, nawet takich które wydawały się niczemu nie służyć. Na przykład „siostra”. Z tego co mówił Aki oznaczało ono dziecko z tego samego miotu, gdzie oczywiście każdy malec wiedział kto jest kim, a nazywanie wszystkich jednakowo, raczej nie miało sensu. Jeszcze ciekawszym było określenia „brat” jako znaczenie „nie siostra”. Czarodziejka nie odważyła się głośno wyrazić swoich wątpliwości, jednak była zdeterminowana by wszystko zapamiętać, a jak już trafią do Uro, przedstawić chłopaka jako swojego brata.
        Zrozumienie tego co chciał przekazać wojownik, zostało maksymalnie utrudnione poprzez niefortunne posłużenie się starym mistrzem jako przykładem. Nyllef była w stanie wyobrazić sobie wiele rzeczy, jednak na pewno nie Uro w roli ojca. Nie tego starca, który od dawna twierdził iż cielesna powłoka tylko go ogranicza, w związku z czym rozważa by w możliwie bliskiej przyszłości wtopić się w lodowiec, stając się w ten sposób jednością z górą. I pomyśleć że jeszcze kilka lat temu, kapłanka rozważała kandydaturę mistrza jako ojca swoich dzieci. Na jej nieszczęście, stary Uro szybko zorientował się że w ciele młodej dziewczyny zaczynają budzić się hormony, wobec czego natychmiast postanowił działać. Nyllef zakończyła tą przygodę z głową zanurzaną w lodowatym górskim potoku, tak długo aż woda wdarła się jej do płuc, a głupie pomysły raz na zawsze opuściły jej głowę.
        Próba siłowego wpasowania siebie w świat zwierząt sprawiała że kapłanka miała problem z odpowiedzią nawet na tak proste pytanie o wiek. Nyllef ie miała pojęcia o czymś takim jak rachuba lat, jednak założyła że skoro kiedyś tam wyrzucono ją z stada, to znaczyło iż jest już na tyle dorosła by przetrwać sama. Co prawda dziewczyna umiała liczyć, ale wykorzystywała ta zdolność zupełnie do czegoś innego.
        - Jestem już samodzielna. Odkąd tu przybyłam przeżyłam sto czterdzieści dziewięć lawin. Ta która była wczoraj, a której jeszcze nie sprawdzałam, będzie sto pięćdziesiąta. – Bez wahania odpowiedziała czarodziejka.
        - To miejsce skąd przybyłeś, nie jest tam tak zimno jak tu, prawda? – Domyśliła się Nyllef. – Opowiesz mi o nim? Jak sobie radzicie bez śniegu i lodu? Chodzicie bez ubrań? Oczy uciekają wam za horyzont nie mając góry na której mogłyby się zatrzymać, mięso się psuje, a rozum gotuje od słońca?
        Czarodziejka próbowała wyobrazić sobie takie życie. W jej myślach wyglądało to strasznie, a mimo wszystko zapragnęła by to zobaczyć.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Odpowiedź Nyllef nie była satysfakcjonująca, ale Aki nie drążył dalej tego temtu. Powiedzenie, że przeżyło się ileś lawin nie było dobre do określenia wieku, gdyż takie zjawiska mogą się pokazywać nawet kilka razy wciągu tygodnia, nie mówiąc już o miesiącach czy latach. Berserk musiał zatem żyć bez tej obecnie mało istotnej informacji, którą chciał wydobyć z towarzyszki z czystej ciekawości. Zważywszy na jej wygląd, wyspiarz określił ją sobie na dwadzieścia lat i na tym zakończył, by nie wkopać się w większe zakłopotanie. Cały czas zastanawiał się jednak, do czego to doprowadzi. Nyllef mieszkała tu od zawsze w towarzystwie Uro i Lri, a on był obcy, nie tylko w górach, ale i na kontynencie. Nie znał tutejszych praw i obyczajów, ze smokami zapuścił się tylko raz w głąb lądu do tajemniczej wioski, a potem zabrano go do Ekradonu, gdzie zamierzał jakoś spędzić najbliższy czas. Los jednak wrzucił go do jednej chaty z czarodziejką i kazał samemu sobie radzić, co ten z zawziętością robił.
- Pochodzę z miejsca gdzie jest cieplej - wyjaśnił, chcąc zaspokoić jej ciekawość. - Mój dom znajduje się na wyspie, ze wszystkich atron otacza nas ocean, a dostać się tam można tylko na statkach. To coś w rodzaju twoich sanek, tylko większych i pozwalających sunąć po wodzie. Mamy tam góry ze śniegiem, ale nie są one wysokie. Śnieg nie topnieje, mimo, że słońce nas ogrzewa. I nie, nie chodzimy nadzy. Ubieramy się lekko, w zależności od pogody, słońce nie szkodzi naszym głowom, ale mięsu już tak. To normalne, że jedzenie w końcu się zepsuje. Nic nie trwa wiecznie. Tutaj masz możliwość zamrożenia mięsa, ale przyjdzie taki dzień, że się zepsuje i nie będzie się nadawać do zjedzenia. Ten twój mistrz, Uro na pewno to wie.
Sen powoli nad nim zwyciężał i zamykał powieki, które ciągnęły go w mrok. Dzień pełen emocji chciał się już skończyć, ale wyspiarz czuł, że Nyllef tak łatwo sobie nie odpuści. Była ciekawska jak dziecko, zadawała mnóstwo pytań i była, choć Aki nie powie tego głośno, trochę upierdliwa. Aż przypomniały mu się czasy jego własnego dziecińswta, kiedy dokuczał starszym siostrom dla zabawy.
- Wybacz, ale jestem zmęczony - powiedział w końcu, puszczając towarzyszkę, by mogła zasnąć tak, jak uważała to za najwygodniejsze. On natomiast przekręcił się na bok i poprawił dłoń pod głową.
- Życzę ci dobrej nocy.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Nyllef nie protestowała. Rozumiała że sen to najlepsza rzecz na jaką mogą sobie pozwolić przed czekającą ich długą i wyczerpującą wędrówką. Niestety w sytuacji gdy ona sama była zbyt podekscytowana aby chociażby zmrużyć oczy, owa wiedza w żaden sposób nie pomagała dziewczynie. Rozpierała ją ciekawość. Chciała zadać setki pytań, dzięki którym dana jej była szansa zgłębienia wszystkich znanych Akiemu mądrości, o których do tej pory nie miała pojęcia. Pierwszy raz miała obok siebie kogoś z kim mogła bez skrepowania dzielić się informacjami i wymieniać poglądy. W takiej chwili spanie wydawało się czarodziejce wyjątkową stratą czasu.
        Z drugiej strony kapłanka czuła lekkie zakłopotanie, faktem iż w porównaniu z wojownikiem jej wiedza wypadała tak blado. Szybko doszła do wniosku, iż powinna przynajmniej zachowywać pozory większego obycia w świecie, powagi i dostojności, a co za tym idzie, nieustannie posługiwać się stwierdzeniem „no przecież wiem”, mniej pytać, częściej potakiwać, a nade wszystko idąc śladem Uro, obrażać rozmówcę gdy ten próbuje cię przyłapać na kłamstwie.
        Póki co, Nyllef usiłowała ułożyć się do snu, z głową położoną na ramieniu chłopaka. Nie mając obok siebie Lri, to właśnie w ciało Akiego zamierzała się wtulić. Przez chwilę wsłuchiwała się w odgłosy walki, jaką jej sowa prowadziła z starymi okiennicami. Towarzyszka czarodziejki zwykła przesypiać większą część dnia, tak jak to miało miejsce w drodze do Zapomnianej Wioski, gdy spokojnie drzemała sobie na nosidełku. Za to w nocy ruszała na łowy. Nyllef objęła mocniej tors wojownika gdy tylko usłyszała trzask pękających starych zawiasów. Chwile później przez niewielkie okienko do izby wtargnął pierwszy lodowy podmuch, który sama kapłanka powitała niemalże z ulgą, jednak chciała osłonić przed nim ciało towarzysza. Jednocześnie, zadowolona z swoich dokonań, Lri wyruszyła skorzystać z wywalczonej wolności.
        Wciąż pozostając w pozycji leżącej, Nyllef odszukała wzrokiem swój płaszcz, naciągając go na siebie i wojownika. Nie miała pojęcia ile czasu spędziła w tej pozycji wsłuchując się w miarowy oddech mężczyzny. Zła na samą siebie, z całych sił zacisnęła powieki, nakazując sobie zasnąć. Przecież wszystkie te gnębiące ją pytania, będzie mogła zadać o świcie. Musi tylko przypilnować aby do tego czasu Aki nigdzie jej nie zniknął. Przez chwilę zastanawiała się czy całe to spotkanie nie jest aby jakimś wytworem jej wyobraźni, a gdy tylko się ocknie, okaże się iż leży gdzieś w śniegu, po tym jak połamała się w czasie jazdy ze stoku.
        A zaraz potem do jej umysłu dotarła dużo bardziej realna groźba. Lri unosiła się nad chatą, zataczając na niebie swobodne kręgi. Nawet w ciemnościach ich budynek wyraźnie rzucał się w oczy, niczym światło pochodni w ciemnej jaskini. Powietrze wokół domu było znacznie cieplejsze niż cała okolica, która nie licząc kilkunastu małych punkcików, jawiła się jednostajną, oznaczającą chłód barwą. Najistotniejsze w tym wszystkim były jednak te drobne punkty, wyraźnie zbliżające się w kierunku legowiska pary podróżnych.
        - Wilki. – Szepnęła Nyllef, szarpiąc wojownika za ramię.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Na całe szczęście Aki nie spał zbyt głęboko, więc gdy tylko głowa czarodziejki przestała naciskać na jego ramię, berserk właśnię się przebudzał, próbując rozszyfrować kolejne słowa, które do niego wypowiadała. A przynajmniej to jedno słowo, którego użyła, a które echem zaczęło dzwonić mu pod czaszką. <i>Wilki</i>, powtórzył sobie w myślach walcząc z potrzebą powrotu do krainy snów. Zaraz jednak coś szarpnęło go za ramię i potrząsnęło nim znacznie, że berserkowi zaczęło się zdawać iż na wpół spalona, na wpół zasypana chata zaczyna się ruszać. Wtedy to otworzył leniwie oczy, dostrzegając nad sobą twarz wystraszonej towarzyszki, która palcem wskazywała na otwór, w którym powinny stać drzwi. Obecnie z czarnej otchłani pełnej gwiazd wyłaniały się kolejno pary żółtych ślepi, a po nich długie czarne lub siwe pyski. Co drugi z nich kłapał białymi zębiskami. Dopiero wtedy Aki zdał sobie sprawę, że nie śni i że grozi mu oraz czarodziejce wielkie niebezpieczeństwo.
- Cholera! - wysyczał przez zęby przekleństwo, momentalnie się przebudzając. Czym prędzej młody wyspiarz strącił z siebie płaszcz, którym nakryła go Nyllef i sięgnął dłonią do ogniska mając nadzieję na znalezienie resztek niestrawionej do końca lagi z jakiegoś stołu, którą mógłby zaatakować i przegnać wygłodniałe bestie.
Te z kolei, demonstrując swoją siłę postawionym grzbietem i obnażonymi kłami, tłumniej zaczęły wchodzić do izby, otaczając Akiego i jego towarzyszkę.
- Nie wykonuj gwałtownych ruchów - szepnął do Nyllef, stając między nią, a pierwszym wilkiem, jednoczesnie znajdując się kilka centymetrów od swojej tarczy. Szansę na wyjście z tego cało malały z każdym oddechem, który bestie wykorzystywały na odcięciu im wszystkich dróg odwrotu, przyszpilając do ściany.
W pewnym momencie wzrok Akiego i alfy stada spotkały się, po czym ten drugi skoczył do przodu bez najmniejszego ostrzeżenia. Berserk na szybko ocenił swoje szanse. Jego tarcza leżała dwie sekundy od niego, które dziki pies na pewno wykorzysta, by w ostatniej chwili zmienić cel i zaatakować Nyllef. Dodatkowo liczba wilków w chacie osiągnęła właśnie pół tuzina, co na dwoje ludzi, w tym jednego zmagającego się z mrozem, nie zapowiadało się rewelacyjnie. Mimo to Aki nie zamierzał łatwo sprzedać skóry.
Na szybko wymierzony cios trafił bestię w locie prosto w pysk, po którym wilk opadł bezwładnie na deski i odskoczył w bok. To dało szansę berserkowi na złapanie tarczy i uniesienie jej w następnej chwili, kiedy kolejny pies prężył się do skoku, gniewnie warcząc.
Jego krótkie, tępe pazury zatrzymały się na rondzie tarczy, wydzierając z jej matalowego okucia snopy iskier, które na jedno uderzenie serca rozproszyły mrok. W następnej chwili wyspiarz zrzucił przeciwnika z siebie i uderzył go w kark, łamiąc go jak suchą gałązkę. Zwierzę zdołało jeszcze zaskowytać, by następnie znieruchomieć u stóp chłopaka.
Pozostali członkowie stada, instynktownie wyczuwając zaciekły opór, skłębili się w grupę i razem przywarowali przed dwójką ludzi, warcząc i kłapiąc kłami.
- Jeśli masz jakiś pomysł to chętnie posłucham - wysapał Aki, zasłaniając sobą Nyllef.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Czarodziejka starała się zachowywać spokój. Wielokrotnie miała do czynienia z wilkami, więc bliskość bestii nie stanowiła dla niej aż tak traumatycznego przeżycia. Przemierzając samotnie górskie doliny, stawała się wręcz wymarzoną ofiarą dla stada drapieżników. Dzięki spostrzegawczości Lri, Nyllef najczęściej udawało się schodzić zwierzętom z drogi. Czasem musiała je odstraszyć. Niestety w tej kwestii magia wydawała się działać znacznie słabiej, niż olbrzymia masa mięśniowa, solidna stal, czy jakakolwiek broń miotająca. Dziewczyna uzbrojona była jedynie w prowizoryczną włócznie, wykonaną z solidnego drzewa i niedźwiedzich pazurów. Wykorzystywała ją do polowań, jednak nigdy nie miała kogoś, kto mógłby wprowadzić ją w tajniki profesjonalnego władania tą bronią. Wszystkie umiejętności nabywała w praktyce. Owo doświadczenie i znajomość zwyczajów wilków, pozwoliło kapłance stwierdzić iż są to inteligentne stworzenia, które nie podejmują zbędnego ryzyka, potrafiąc się wycofać, gdy tylko uznają, że ewentualna korzyść z zdobyczy, nie pokrywa strat poniesionych na osiągnięcie celu.
        Jednak tym razem było zupełnie inaczej. Stado które mieli przed sobą nie zachowywało się w typowy, znany Nyllef sposób. Do Zapomnianej Wioski najpewniej ściągnęła je ciekawość i ciepło wydobywające się z budynku. Być może czuły też zapach, ale nawet to nie tłumaczyło, dlaczego wilki, wbrew instynktowi, wtargnęły do chaty. Zwykle polując na ofiarę wielkości człowieka, drapieżniki stosowały taktykę długiego pościgu i wymęczenia przeciwnika, a dopiero później bezpośredniego ataku. Zagadką pozostawało również to, czemu drzwi w izbie pozostały otwarte, chociaż Aki na pewno je zamykał, chcąc zyskać jak najwięcej ciepła. Być może sprawił to wiatr?
        Nyllef doszła do wniosku, iż stado które mieli przed sobą, tak samo jak oni, zostało zaskoczone ich obecnością, a tym bardziej faktem, że potencjalna zdobycz okazała się dużo bardziej niebezpieczna niż bestie mogły przypuszczać. Co gorsze wewnątrz niewielkiej izby wilkom ciężko było odnaleźć wyjście, więc siłą rzeczy stanęły do pojedynku, co do którego w normalnych okolicznościach pewnie by nie doszło. Niestety znajomość zwyczajów zwierząt, nie oznaczała jednocześnie umiejętności komunikowania się z nimi, a co za ty idzie czarodziejka nie mogła pokazać im drzwi. Musiała zatem walczyć.
        - Już działam. – Powiedziała do wojownika gdy ten spytał ją o pomysł. Nie była to pora na wielkie dyskusję dotyczące powziętego przez czarodziejkę planu, dlatego też Nyleff ograniczyła się do tych dwóch słów.
        Gdyby Aki był obdarzony szczególną umiejętnością odczytywania mimik twarzy, mógłby zauważyć iż w tej chwili kapłanka myślami znajdowała się daleko od miejsca w którym stała. Dziewczyna mamrocząc pod nosem słowa zaklęcia, kreśliła rękoma najdziwniejsze kształty, zupełnie ignorując wcześniejsze zalecenia wojownika sugerujące zachowanie spokoju. Wykorzystując oczy Lri, Nyleff skupiła się na tym aby jak najszybciej przenieść wielką zaspę śnieżna na dach budynku w którym zamierzali spędzić noc. Zbijając się w zwartą gromadę, wilki ułatwiły czarodziejce decyzję gdzie powinna skupić cały ciężar śniegowej kuli. Dziewczyna łatwo domyśliła się że strop chaty, nadgryziony zębem czasu, nie będzie w stanie długo opierać się śnieżnej masie.
        I rzeczywiście już po chwili sufit runął, a na drapieżniki posypał się stos belek, kamieni, desek, siana i śniegu. Nie był to wprawdzie śmiertelny ładunek, ale wydostanie się spod zwałów gruzu powinno zająć zwierzętom wiele czasu. Zresztą nie tylko im, ponieważ słabo znająca się na architekturze kapłanka, nie miała pojęcia iż stropy zwykle nie zapadają się punktowo lecz całości.
        Część konstrukcji runęła również na głowy Akiego i Nyleff. Śnieg wypełnił izbę niemal w połowię, na szczęście wpadając głownie w miejsce gdzie stały wilki.
        - Uciekamy! – Dziewczyna mogła wreszcie wyjaśnić wojownikowi szczegóły swojego planu. Palny jakże krótkiego i prostego w swojej realizacji.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Każda kolejna minuta przybliżała ich do rozszarpania przez wilki, które zacieśniały coraz mniejszy krąg, próbując osaczyć wyspiarza i czarodziejkę. Ich sytuacja nie zapowiadała się zbyt dobrze - za nimi ściana i dogasający ogień, a przed nimi wściekła wataha, która nie dość, że głodna to zapewne pałająca gniewem do Akiego za zabicie jednego z nich. Młody berserk próbował zyskać na czasie, stukając tarczą o podłogę lub tupiąc znacząco, by przepłoszyć zwierzęta. Te jednak za nic miały sobie jego starania, szczekały i warczały złowrogo. W głowie Akiego huczały myśli i koncepcje na wyjście z tej nieciekawej sytuacji. Każda jednak kończyła się fiaskiem, gdy wojownik brał pod uwagę obecność tylu wilków. Za dużo, jak na ich dwójkę.
- Przeżyłem kiedyś sztorm na otwartym morzu, a zginę w chacie rozszarpany przez wilki. Czy to nie ironia? - mruknął, mocniej zaciskając palce na tarczy, wciąż osłaniając sobą Nyllef. Choć nie znał jej zbyt dobrze, to poczuł się za nią odpowiedzialny.
- Czekam! - zawołał, kątem oka wyłapując ruch za swoimi plecami. Czarodziejka wykonywała tam jakieś gesty i skomplikowane ruchy, których berserk nie rozumiał i nie chciał w tej chwili zrozumieć.
Poprostu poczuł, jak ziemia pod jego stopami zaczyna drżeć, a chłód wypełnia izbę. Ognisko przygasło znacząco, cienie zlały się z mrokiem. Jedynie świecące ślepia psów zdradzały ich położenie.
Nagle dach chaty zaskrzypiał i zapadł się pod naporem czegoś ciężkiego. Wojownik zobaczył jak kurz osypuje się spod sklepień i grudami osiada wokół niego i na nim. Zaraz potem ogromna kula śniegu zarwała dach i wlała się do środka, przygniatając sobą pięć, jeszcze do nie dawna warczących na nich wilków. Aki oniemiał. Przez pierwsze minuty stał jak słup soli na lekko ugiętych nogach i z tarczą przy boku, dopóki nie poczuł, jak coś szarpie go za ramię. Nyllef.
Niewiele się zastanawiając, wojownik skoczył za nią w mrok.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        Plan Nyllef nie sięgał dalej niż do miejsca w którym znaleźli się obecnie. Jego istotą było wydostanie się z chaty i natychmiastowe oddalenie się od Zapomnianej Wioski, z nadzieję iż zgraja wilków nie okaże się na wyraz mściwa. W normalnych okolicznościach zdziesiątkowana wataha po prostu odpuściłaby sobie taką zdobycz, jednak w tych stworach było coś co budziło niepokój kapłanki. Czarodziejka chwilowo nie była w stanie sprecyzować swoich podejrzeń, dlatego też uznała iż nie ma sensu zadręczać nimi wojownika. Znacznie pilniejsza kwestią zdawała się decyzja „co dalej”.
        Oczywiście musieli uciekać, a najbardziej naturalną w tym przypadku myślą była ta, by kierować się do domu, czyli do siedziby Uro. Problem w tym, że droga do miejsca które obecnie wydawało się Nyllef najbezpieczniejszym na świecie, pięła się cały czas pod górę, w odsłoniętym terenie, gęstych śniegach i przenikliwym zimnie, na które nie byli odpowiednio przygotowani. A przynajmniej wojownik nie był. Idąc w stronę szczytu sami wystawiali się jako łatwy cel. Poza tym na końcu tej ciężkiej i mozolnej wędrowni czekał ich jeszcze jeden problem w postaci natury mieszkającego tam gospodarza.
        Uro nie lubił zmian w swoim otoczeniu. Właśnie dlatego pilnowanie lodowca przychodziło mu z taką łatwością. Stary mistrz uważał iż zastałego ładu nie należy burzyć. Jego zdaniem natura, rzeczy i zjawiska powinny być w równowadze, a wszystko co odbiegało od normy, traktował jako anomalie i zalążek możliwej katastrofy. Między innymi dlatego, gdy pierwszy raz spotkał Nyllef, odnajdując ją nieprzytomną na górskim szlaku, postanowił przez kilka dni ignorować obecność dziewczyny, ponieważ zaburzała mu ona naturalny porządek dnia. Zaakceptowanie czarodziejki zabrało mu lata, a co za tym idzie nagła wizyta Akiego, z cała pewnością będzie dla niego szokiem. Kapłanka doszła do wniosku że zanim zdecyduj się na tą wizytę, lepiej będzie jakoś starego uprzedzić.
        Po za tym powinni maksymalnie wykorzystać chwilowo zdobytą przewagę. Wcześniej czy później wilki wygrzebią się z śnieżnej zaspy. W tym czasie ona i Aki powinni znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Pozostawała zatem droga w dół. Gdzieś tam znajdowała się osada. Prawdopodobnie znajdą tam schronienie, chociaż kapłanka nigdy w życiu nie odważyła się sama zapuścić w rejony zamieszkane przez ludzi. Jednak tym razem miała z sobą wojownika, a to zmieniało wszystko. Z swoim sowim bratem u boku, z całą pewnością da sobie radę. Byleby tylko znaleźć się tam szybko.
        - Chodź. Pokażę ci jak się poluje na Dzwonki. – Zaproponowała Nyllef spoglądając w kierunku starej ławy stojącej przed zrujnowaną chatą. Wystarczyło ją odwrócić, by wykorzystać ów sprzęt jako prowizoryczne sanie. Na szczęście wciąż znajdowali się w zaśnieżonych partiach gór, a w ciemnościach nocy czarodziejka i Lri widziały znacznie lepiej niż w świetle dnia. Po prostu zjadą w dół i tym razem wyjdzie im to perfekcyjnie. - Pomóż mi tylko przenieś je w pobliże tego zbocza, a potem … zabrzmi to banalnie, ale pójdzie jak z górki.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

Aki posłusznie wybiegł za czarodziejką, lecz co jakiś czas przystawał i oglądał się za siebie. Wiedział, że przynosi to ogromnego pecha, ale berserkowi nie wsmak by było, gdyby wygłodniały wilk skoczył mu nagle na plecy i przegryzł kark. Cenił swoje życie bardziej niż wiejskie zabobony, miał w końcu dopiero osiemnaście lat i całe życie przed sobą. Głupio by było zakończyć je na ośnieżonym szczycie, w dodatku w krainie, o której nic się nie wie i w tak głupi sposób, jak podczas starcia ze stadem wilków. Wyspiarzowi przypomniała się nagle noc inicjacji i jego walka z niedźwiedziem, którego pazur zdobił teraz jego pierś. Tamtego wieczoru przezwyciężył głód i dokuczające mrozy, aby stać się mężczyzną godnym szacunku wojowników z rodu i dostąpić zaszczytu uniesienia ojcowskiej tarczy. Walka z górskim drapieżnikiem różniła się jednak znacząco od starcia ze stadem wilków, chociażby tym, że wtedy Aki posiadał broń. Dzidę i toporek, którymi mógł atakować i się bronić. Obecnie, nie licząc tarczy, był niemal bezbronny, gdyby jemu i Nyllef przyszło zmierzyć się z czymś groźniejszym.
Postój pod kolejną zniszczoną chatą, chłopak przyjął z ulgą na sercu. Bieg przez zaspy śniegu wypąpował z niego resztkę sił. Był cięższy od Nyllef, jego stopy zapadały się głęboko, a rękoma co rusz rozmasowywał obolałe ramiona i zmarźnięty tors. Za nic by jej nie dogonił, gdyby dziewczyna nie robiła chwilowych postojów, by się upewnić, czy on wciąż za nią idzie, czy może padł nieprzypotmy na ziemię.
Aki czuł, jak odmarza mu nos i uszy, czubki palców zdrętwiały i zrobiły się mocno sine, a lewa noga powoli odmawiała posłuszeństwa. Berserk miał wrażenie, że zamienia się w jeden wielki sopel.
- Nyllef - wysapał w odpowiedzi, łapiąc się za drewnianą ławę, by ją przenieść. - Ciebie ten mróz nie rusza? Ja ledwo poruszam palcami u nóg, a ty skaczesz i biegasz, jakgdyby nigdy nic. Chcę ci przypomnieć, że nie jestem tak odporny, długotrwałe wyziębienie nie skończy się dla mnie zbyt dobrze, a nie chcę tu spocząć, jako sopel lodu. Na te twoje Dzwonki zapolujemy z rana, najpierw znajdźmy bezpieczniejsze schronienie, żebym mógł się ogrzać i zdobyć cieplejsze ubranie. - dodał, walcząć z niewygodą, jaką serwowała wilgotna kurtka od kupców, która zesztywniała na mrozie.
- Jesteś pewna, że na tym gdziekolwiek dojedziemy? - zapytał, przekręcając ławę do góry nogami i siadają na niej, za plecami towarzyszki, obejmując ją w tali.
Nyllef
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Opiekun , Szaman , Myśliwy
Kontakt:

Post autor: Nyllef »

        - Mróz? Jaki mróz? – Dziwiła się Nyllef, zaskoczona sugestią wojownika. – A to. Z chwilę będziemy poniżej linii śniegów, co chyba oznacza że zrobi się tam cieplej.
        Oczyma Lri, czarodziejka rozglądała się po okolicy szukając właściwego kierunku, w którym powinni podążać, tak aby jak najszybciej dotrzeć do wioski ludzi. Jednocześnie pożądana przez nich droga powinna charakteryzować się odpowiednią stromizną. Dziewczyna nie znała się na zjeżdżaniu na saniach, czy też na innych przedmiotach mogących pełnić funkcję górskiego powozu. Nigdy nie słyszała o czymś takim jak dynamika, siły tarcia czy środek ciężkości. Do wszystkiego dochodziła empirycznie, często pobierając przy tym bolesne lekcje. Zresztą wszelką teorię uważała za zbędną. Wcale nie trzeba było być wielkim mędrcem, by zrozumieć że każde ciało zrzucone z górskiego zbocza, wcześniej czy później znajdzie się u jego podstawy. Istotą było to, w jaki sposób ów proces przebiegnie, a mówiąc jeszcze prościej, należało robić wszystko aby w czasie takiego ślizgu twoja głowa znajdowała się wyżej niż stopy.
        - Tutaj. Zjedziemy tędy. Odwróć ławkę i stań na niej. Ja popchnę i skoczę na miejsce za tobą. – Krótko wytłumaczyła Nyllef od razu przystępując do działania, tak aby nie dać Akiemu czasu a ewentualne wątpliwości czy sugestie. To ona była tu ekspertem. Jednej rzeczy jakiej nauczyła się w czasie swoich licznych, nieudanych prób, było to że lepiej jest stać na saniach niż na nich siedzieć, a to dlatego że nogi potrafią zamortyzować wstrząsy i uderzania znacznie bardziej niż tyłek. Dziewczyna włożyła swoją stopę miedzy stopy wojownika, po czym przesuwając nogę w bok, delikatnie zasugerował Akiemu by ten stanął w rozkroku. Następnie bez ostrzeżenie pchnęła ławkę, rozpoczynając karkołomna podróż. – No to w drogę.
        Umiejętność balansowania ciałem była czymś czego uczyło się intuicyjnie, bo w przeciwnym razie nie dostawało się drugiej szansy na poprawianie swoich błędów. Wojownik miał tą przewagę ze stojąca za nim i obejmująca go rękoma w pasie, Nyllef mogła częściowo sugerować wymaganą pozycję, tak aby nie rozbić się już na pierwszym drzewie czy kamieniu.
        Czarodziejka przez chwilę mogła napawać się sukcesem. Oczyma wyobraźni widziała jak Aki chwali jej pomysłowość, strategię i posiadane zdolności. Wszystko zaplanowała precyzyjnie. Południowe zbocza nadawały się idealnie do takiej jazdy, ponieważ intensywne słońce topiło śniegi, które następnie znów zamarzały wraz z nadejściem chłodnych nocy, a co za tym idzie, ich droga przypominała ślizganie się po lodzie. Dopiero widząc przed sobą linie gdzie śnieżne jęzory ustępowały miejsca skałom i trawie, Nyllef przypomniała sobie o istnieniu czegoś takiego jak hamulce i o tym że stara ławka na pewno ich nie posiadła.
        - Skacz! – Krzyknęła dziewczyna przekonana iż ostatnie metry trasy bezpieczniej będzie pokonać przyklejonym do podłoża.
        Potem już tylko zamknęła oczy, czując jak nieznana siła z impetem wyrzuca ją w górę, a następnie sprawia iż kolejne kilkanaście kroków pokonuje fikając kozła za kozłem. Zwykle kończyła swoje zjazdy właśnie w ten sposób, jednak nigdy jeszcze nie zapuściła się w miejsca gdzie kończyły się śniegi, przez co zamiast w typowej miękkiej zaspie, przyszło jej zatrzymać się na czymś co dziwnie trzeszczało, pękało pod naporem jej ciała a przy tym kłuło niemiłosiernie. Czarodziejka syknęła z bólu, nie potrafiąc zrozumieć dlaczego ludzie wybierają do życia tak nieprzyjazne tereny.
Awatar użytkownika
Aki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 120
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aki »

- Ten mróz - odpowiedział jej berserk, wydmuchując przed siebie całe powietrze z płuc, które momentalnie zbielało i opadło w postaci śnieżnej drobiny. - Jest kilka, jeśli nie kilkanaście stopni na minusie, z mleka i owoców możnaby zrobić lody w kilka minut, a ty mi mówisz, że to nic wielkiego?
Sąsiednie skrzeczenie sowy zdołało jednak potrząsnąć Akim i przypomniało mu o dziczy, w jakiej się znalazł. W końcu jego towarzyszka wyglądała na taką, która się tu wychowała, więc zapewne przywykła do tych wszystkich trudności. Chłopak zamilkł i posłusznie przesunął sanie, czasem przenosząc je na plecach, kiedy droga stawała się mniej równa. Z oddali wciąż wydawało mu się, że słyszy wilcze wycie, jakby wszystkie zasypane kundle już się uwolniły i biegły ich tropem, szukając okazji do zemsty. Berserkowi nie wsmak było kolejne spotkanie z wygłodniałą watahą. W tym celu przyśpieszył nieco kroku, odkrywając, że znów zaczyna czuć palce u stóp. Był to jakiś postęp.
- Ty tu rządzisz - zdołał jedynie wysapać, stając w pozycji, w jakiej ustawiła go Nyllef. W obecnej sytuacji spieranie się z nią było bezcelowe. Stopy zaparł o nogi ławki i lekko się pochylił. Na plecach czuł znajony ciężar okrągłego kawałka drewna i metalu, a także dotyk dziewczyny.
Zjechali w milczeniu, jeśli nie brać pod uwagę skrzypiącego pod nimi śniegu i świszczącego wiatru. Aki starał się balansować na pędzącej ławce, spełniając instrukcje czarodziejki co do joty. Bądź co bądź jego jedyne doświadczenie z sankami nigdy nie wyszlo po za łyse, łagodne wzgórza i małe zaprzęgi ciągnięte przez konie lub ogromne psy. Zmróżył oczy do granic możliwości, tak, by śnieg nie wyłupił mu oczu, ale też by mógł cokolwiek widzieć. A i tak wiele tego nie było. Rozmazana smugami ciemność była jak niekończący się tunel, którego kraniec tworzą kolejne, czarne ściany. W porę jak zbliżali się do jednej, ta znikała i przenosiła się parę metrów dalej. Wyspiarz poczuł, jak dziewczyna mocno go trzyma, jak przywiera do jego ciała, gdy sunęli z zabójczą szybkością. To, że nie trafili na jakieś urwisko, głaz lub poprostu zaspę bylo chyba cudem.
Nagle jednak śnieg zaczął ustępywać drawą, co odczuć można było po zwiększonym tarciu i znajomemu szumowi spod ławki. Aki zerknął w bok, a potem kątem oka na Nyllef, by zrozumieć, że ta granica wiecznego śniegu właśnie się kończy. Niestety w tym samym momencie dziewczyna krzyknęła i poleciała do tyłu, co było znakiem do ewakuacji.
Idąc jej śladem, wojownik najpierw usiadł na ławce, potem się położył, a sam koniec sturlał się z niej podczas zjazdu, zaliczając dość mocny upadek z ziemią. Na szczęście nie odniósł dużych obrażeń, zjazd na ramieniu szybko zamienił na pelcy, a tam jego tarcza zaczęła ostro hamować.
Ryjąc wilgotną ziemię wielkim pasem, Aki w końcu zatrzymał się na jakimś drzewie, amortyzując zderzenie przegubami ramion.
- Co dalej? - zapytał, odbijając się od niego i próbując zachować równowagę na miękkich nogach.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość