Demara[Ulice miasta] Interesy i zabawa mogą iść w parze!

Warowne miasto położone na granicy Równiny Drivii i Równiny Maurat. Słynące z produkcji bardzo drogich i delikatnych tkanin, takich jak aksamit czy jedwab oraz produkcji wyrafinowanych ozdób. Utrzymujące się głównie z handlu owymi produktami.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

[Ulice miasta] Interesy i zabawa mogą iść w parze!

Post autor: Cerau »

Cerau ostatnimi czasy postanowił trochę zmienić profil swojej działalności w Fargoth. Był już na tyle rozpoznawalny w tym mieście, że zdawał sobie sprawę z tego, że mimo tej rozpoznawalności mógł czuć się bezpieczny. Wszystkie wydarzenia ostatnich lat zdecydowanie ustabilizowały sytuację i zapewniły mu monopol. Nie ma się więc co dziwić, że tak ambitny jegomość zacznie szukać wzrokiem kolejnych celów. Od zawsze prowadził interesy z personami spoza swojego podwórka. Demara była jednym z miast, gdzie w ostatnich latach zaczął się pojawiać coraz częściej w sprawie różnych transakcji.
Tak było i tym razem, w Demarze pojawił się głównie w interesach. Jednak, tak jak zawsze to robił, do miejscowości przybywał dzień wcześniej, żeby przy okazji móc załatwić inne sprawy. Lub po prostu, żeby nie być ciągle w podróży? Wygoda to jednak coś.
Było koło południa, kiedy Cerau przechadzał się po ulicach miasta. Wampirza zaleta, zwana również wrażliwością na światło wymogła na nim pełen ubiór, tak że był ubrany cały na czarno, w ubrania z nie najtańszych materiałów, a na głowie miał kapelusz, dzięki któremu niewiele światła padało na twarz. Oczywiście do tego miał wysoko postawiony kołnierz, co miało również chronić przed światłem. Nie był okropnie wrażliwy na słońce, to prawdopodobnie dzięki temu, że był przemienionym w wampira. Dlaczego jednak miałby się narażać na duże ilości światła, a co za tym idzie - bólu?
Przechadzając się tak po ulicach, minął pewnego arystokratę. Takich to łatwo rozpoznać. No i łatwo było obrabować. Dlatego też kiedy odwrócił się, nie zdziwiło go, że ujrzał znikający mieszek z boku mężczyzny. Dość łatwy cel, aż go to zdziwiło. Osobą, która - dość umiejętnie - pozbawiła go sakiewki była młoda dziewczyna. Nie, wróć. Kobieta, o dość charakterystycznych rudych włosach. Zawsze potrafił docenić umiejętność pozbawienia kogoś jego własności, więc w myślach pochwalił ją za ten czyn. Cerau musiał przyznać, że w ostatnich latach trochę się zmienił i zaczął na ludzi w tym zawodzie patrzeć przez pryzmat... doświadczenia? Starości? Niewielu ludzi w półświatku jest w stanie dożyć wieku czterdziestu lat - to nie było niewykonalne, ale i tak nie najprostsze. Nie był stary, jasne, że nie, 42 lata to nie jest starość przecież. Doświadczenie jednak już tak. I mimo tego, że już najmłodszy nie był, to nadal lubił się bawić innymi. To mu się chyba nigdy nie znudzi.
Zwolnił trochę kroku, czekając aż młoda złodziejka powoli go dogoni, bo zmierzała w jego kierunku.
— Przepraszam... bo ja nietutejszy. Trochę się zgubiłem, heh... no i pomogłabyś mi może? — Słowotok z jego ust był troszkę zbyt szybki, przez co mówił trochę niezrozumiale. Oczywiście to było dla niego normalne zachowanie, kiedy udawał kogoś innego. Umiejętności aktorskie to zawsze było coś przydatnego.
— No bo ja szukam tutaj tego... eee... jak mu na imię... Cholercia, no nie pamiętam. Taki handlarz starociami, może kojarzysz? Taki starszy facet, chyba trochę niższy niż ty. A może wyższy? No coś koło tego, no. Kojarzysz może? — Popatrzył na nią takim tępym spojrzeniem, mrugając szybko kilkukrotnie. A, ważnym zaznaczenia był fakt posiadania mieszka przytroczonego do boku. Czyżby kolejny łatwy cel?
Awatar użytkownika
Olivia
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Olivia »

Czemu Olivia wybrała Demarę? Sama do końca tego nie wiedziała. Może dlatego, że była tak daleko od Maurii? A może z powodu tutejszych wyrobów jubilerskich? Każdy powód był dobry, żeby zmienić otoczenie, a zmianę tę dziewczyna zaczęła z przytupem. Już pierwszego dnia dwukrotnie wylądowała "na dywaniku" u straży miejskiej. Za pierwszym razem udało jej się przekonać strażnika, że to zwykłe nieporozumienie. Przy drugim aresztowaniu zalotnie powiedziała, że się stęskniła i chciała go ujrzeć raz jeszcze. Uwierzył czy nie, złodziejka była obecnie wolna i napalona... na grubą sakiewkę pewnego jegomościa. Olivia zwinnie "pływała" pomiędzy przechodniami, badając swój cel. Wcale ozdobnie ubrany nieznajomy kręcił się między straganami, zachowując się jak Pan Na Włościach. Tacy denerwowali dziewczynę po stokroć. Problem w tym, że jej fart się chyba kończył, bo ilekroć wyciągała rękę po pieniądze, zawsze ktoś jej nieświadomie przeszkadzał. "Cholera jasna...zrób coś nooo...". Jak na zawołanie, arystokrata wpadł na ubranego na czarno osobnika. To pozwoliło małemu rudzielcowi szybko odciąć sakiewkę od pasa. "Dziękuję uprzejmie". Uśmiechnęła się do siebie. Już zaczynała wyobrażać sobie obiad jaki kupi, kiedy tuż przed nią wyrósł wspomniany wcześniej czarny osobnik. Miotał się i kręcił, jakby był niespełna rozumu. Co prawda zdarzyło się, że złodziejka onieśmielała mężczyzn swoim wyglądem, ale zawsze działo się to dopiero po zrzuceniu ubrań.
- Handlarz? Nie wiem... ja też dopiero... - przerwała w połowie zdania. Tuż przy pasku jegomościa dyndał opasły woreczek, który pobrzękiwaniem aż wzywał dziewczynę. - Ach, handlarz! Oczywiście! Musi pan iść ciągle prosto...
Olivia delikatnie objęła rozmówcę, pod pretekstem nakierowania go w dobrą stronę, majstrując tymczasem przy mieszku. Delikatnie rozsupłała węzeł i ujęła koniec worka w palce.
- ...i tuż za rogiem zobaczy pan sklep. - Uśmiechnęła się niewinnie, ukazując białe ząbki. Obróciła się na pięcie i próbowała powstrzymać od okrzyków radości. Dwa łupy w tak krótkim czasie. Gdyby tylko Avolina ją teraz widziała.
Awatar użytkownika
Cerau
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Przemytnik , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Cerau »

Demara nigdy nie była miastem, którego sam Cerau byłby fanem. Było dość proste, większość budynków była podobna. Generalnie dość... nudne, pod względem architektury. Innym też faktem było to, że ludzie, z którymi miał tutaj przyjemność robić interesy, byli... ciężcy w negocjacjach. Szanował to, jednak często i tak w tych negocjacjach wygrywał, a czas leciał nieubłaganie do przodu, wydłużając jego pobyt w tym mieście. Na dobrą sprawę, sam nie wiedział, czemu nie lubi tego miejsca.
Nie dziwił się początkowemu zagubieniu dziewczyny, kiedy ją zaczepił. Zresztą, właśnie taki miał zamiar. Chciał patrzeć jak się miota, a później ogarnia się, bo znajduje się tutaj dla niej coś wartościowego. Niekoniecznie wyszło to po jego myśli, aczkolwiek efekty były zadowalające.
Musiał przyznać, że bardzo sprawnie poszło jej wymyślenie planu, jak pozbawić go mieszka. Oczywiście, pozwolił jej to zrobić, bo przecież mógł ją złapać na gorącym uczynku, no ale chyba oczywistym było, że tego nie zrobi. Nie na tym polegała zabawa.
Przede wszystkim musiał też pochwalić siebie samego - narcyz! - za wspaniałą grę aktorską, bo kiedy dziewczyna go tak delikatnie objęła i obróciła w kierunku sklepu, który nawet nie istniał, to pozwolił sobie wciągnąć głośno powietrze, zawierające jej zapach.
— Dziękuję ci pięknie, młoda damo. Cieszę się, że w tym mieście są tacy uprzejmi ludzie. Zawsze jak tu trafiam to mogę liczyć na pomoc takich porządnych młodych ludzi jak ty. — Uraczył ją ładnym uśmiechem i obrócił się na pięcie, jakby już zabierając się w drogę do wyimaginowanego sklepu. Jednak nie ruszył i odwrócił się w jej kierunku.
— Wiesz co? Zasługujesz na odpowiednie podziękowania z mojej strony. Mam nadzieję, że się nie spieszysz, bo zabieram cię na obiad. Nie jesz chyba za wiele, bo strasznie chuda jesteś, to trochę cię nakarmię, nie wyglądasz mi na taką co dużo je. — Podszedł do niej z powrotem i na chwilę ściągnął swój kapelusz, racząc ją lekkim ukłonem ze swojej strony, ukłonem, którego nie powstydziłby się żaden arystokrata. Oczywiście kapelusz trafił szybko z powrotem na głowę, chowając ją przed kontaktem z promieniami słońca.
— Ale... — Siegnął, aż zbyt ostentacyjnie, dłonią do mieszka, który powinien znajdować się u jego boku.
— Skandal! — niemalże krzyknął, rozglądając się wokół siebie po ziemi, szukając swojej sakiewki, chociaż wiedział, że jej tam nie ma.
— Obrabowali mnie... okradli, złodzieje! — mówił szybko, wyraźnie rozemocjonowany.
— Szlag! Nie ma szans, żebym już odzyskał pieniądze. — Uniósł dłoń do podbródka, jakby w geście zamyślenia.
— Znasz to miasto, to pewnie wiesz, gdzie jest jakiś jubiler, co? Muszę zdobyć to po co tu przybyłem, no nie mogę bez tego wrócić. Żona mnie zabije. Szlag, cholerni złodzieje — westchnął ciężko.
— Pomożesz mi dobrze? Będę ci wielce wdzięczny, zapłacę za stracony czas, dobra? — Złożył ręce jak do modlitwy, obdarzając ją spojrzeniem zbitego psa.
Zablokowany

Wróć do „Demara”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości