FargothKuźnia dobrych manier.

Miasto położone na granicy Równiny Drivii i Wschodnich Pustkowi, jedno z głównych miast środkowej Alarani, położone na szlaku handlowym, prowadzącym przez Opuszczone Królestwo aż do Wybrzeża Cienia.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Feyla przez chwilę usiłowała zachować kamienną twarz, jednak wyobraźnia podsuwająca jej widok Zderzaka, z gęstą brodą w obcisłej balowej sukni, sprawiła iż kowalka prychnęła głośno, opluwając norda solidną porcją flegmy. Dziewczyna musiała wesprzeć się na ramieniu przyjaciółki, aby nie zacząć turlać się po podłodze. Była niezmiernie ciekawa czy Tryumfator ma świadomość że posiadanie największych piersi w tym towarzystwie, nie koniecznie jest powodem do dumy. Przez swoją groteskową budowę ciała, Zderzak przypominał obecnie pojemny szybkowar, z którego pod wpływem ciśnienia, para uchodziła przez wszystkie możliwe otwory. Powietrze wokół krasnoluda drżało w skutek podniesionej temperatury. Było oczywiste iż katastrofa wisi w powietrzu.
        Tymczasem Burta spojrzał na Tarunn z niedowierzaniem. Sama groźba nie robiła na nim wielkiego wrażenia ponieważ nie dopuszczał do siebie myśli o porażce, jednak ni w ząb nie mógł zrozumieć, dlaczego ktoś, kto w przypadku sukcesu będzie miał w dłoni złotą rybkę, myśli tylko o tym by dosrać ogranej konkurencji?
        - Macie możliwość żądać czegokolwiek, a chcecie czegoś takiego?
        - Właśnie tak. – Śmiała się Feyla.
        Dalszą dyskusję przerwała awantura jaka wybuchła za plecami Tryumfatorów. Początkowo toczące się z boku spory, ograniczały się do głośnych pretensji i dosadnego akcentowania własnych racji, jednak w przybytkach takich jak „Smoczy zadek” drobne konflikty szybko przybierały na sile. Uczestnicy kłótni spierali się wzajemnie w bliżej nieokreślonej sprawie.
        - Oczywiście że wyścig. Jeden z zawodników bierze drugiego na plecy i biegnie przez wiadra…
        - Chciałeś powiedzieć przez kolce…
        - Nie!
        - Bzdura. Dobrze pamiętam że chodziło o walkę!
        - A kowalskie młoty? Po co tu są, jeśli nie do burzenia ścian.
        W powyższej sytuacji najbardziej zakłopotany był sędzia, który jeszcze przed chwilą polecił przygotować arenę finałowego starcia. Zmieszany krasnolud stanął przed burtą zgniatając w dłoniach swój beret.
        - Mamy problem, mości Tryumfatorze. Od lat nikt nie miał odwagi rzucić wam wyzwania, przez co powstał spór jak właściwie powinna wyglądać ta konkurencja. Starszyzna pamięta jeno tyle, że w czasie ostatniej batalii była zbyt pijana aby cokolwiek zostało im we łbach.
        - Na zawszone brody! Niekompetentne matoły! A gdzie jest ten cymbał którego zadaniem jest opieka nad turniejową księgą? – Ryknął Burta. W odpowiedzi sędzia wskazał wiszącego pod sufitem Orrandera.
        Na szczęście Zderzak z właściwą sobie gracją, szybko znalazł rozwiązanie.
        - Po co tyle dumać? – Zaczął Nord wskazując na Tarunn. - Walnę ją w ryło, a jeśli ustoi to potem ona strzeli mi w gębę. I tak do czasu aż któreś padnie.
        - Nie możemy. – Zaprotestował sędzia. – Są zasady.
        - Od początku turnieju nie robimy nic innego tylko szukamy okazji by je łamać. Nie rozumiem dlaczego nagle zasady stają się takie ważne? – Spytała Feyla, samej nie dowierzając iż po części zgadza się z Zderzakiem.
        - Ponieważ… khmm… zasady są po to aby móc ustalić stawki i kursy. Bez tego nie ma zakładów, a to one są przecież solą turnieju.
        - Parszywa ekonomia. – Burknęła kowalka, czując jak bardzo elfka będzie niezadowolona słysząc iż wszystko w Fargioth ocenia się poprzez rueny.
        Nadzieja że zebrane w karczmie towarzystwo chyżo dojdzie do konsensusu szybko bledła. Debatujący przeszli właśnie do rękoczynów, a po izbie znów zaczęły latać kawałki wyposażenia i podręczna broń. W pewien sposób było to zastanawiające, iż do zwykłej awantury, grupa krasnoludów nie potrzebowała ni zasad ni hazardu. Z całej tej sytuacji jedynie Burta wyglądał na zadowolonego.
        - Korzystając z wyczekiwania, może usiądziemy i wrócimy do tematu kluczy? – Zaproponował barczysty Nord.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Nie, Tarunn nie żałowała, że nie przemyślała lepiej swojej decyzji i nie zażądała złotych gór i bóg wie czego jeszcze - nie pomogło nawet to wymowne spojrzenie, jakie posłał jej Burta. Wiedziała, że mogła prosić o wszystko, nawet o to by bracia zebrali swoje manele i wypieprzali z Fargoth przed nastaniem kolejnego dnia, ale po co? To była tylko zabawa, rozrywka. Zrobienie z przeciwników pośmiewiska było wystarczającą nagrodą. No i wystarczyło spojrzeć na to jak Zderzaka trafiał szlag, no i na zadowoloną minę Feyli - to było warte każdych pieniędzy. Tioyoa z pełnym zadowolenia uśmiechem użyczyła jej swego ramienia i posłała Nordom spojrzenie wyrażające pewność siebie - dokładnie taki efekt chciała osiągnąć. Lecz co dobre szybko się kończy - gdzieś w tle rozgorzała kolejna kłótnia. Tarunn zmarszczyła brwi i wychyliła się lekko do przodu nasłuchując.
        - A tym o co znowu chodzi? - dopytywała się. Dotarło do niej, że dyskutowano nad kolejną konkurencją, ale czy chodziło o kolejność czy wybór jednej z nich to tego już nie wiedziała. Powoli zaczynała się przychylać do tej drugiej opcji, bo jednak wariantów zawodów było stanowczo za dużo i dnia bym im nie starczyło by to wszystko zrobić, a jak wiadomo każda zbyt długa walka jest nużąca dla widzów.
        - Jeszcze raz, o co znowu chodzi? - zapytała po raz kolejny, tym razem napastliwym spojrzeniem wyznaczając sędziego do odpowiedzi. Ten już się kajał jak pies, który nasikał na dywan i w te pędy zaczął się tłumaczyć przed krasnoludami. Tioyoa słuchała jego słów z rozbawieniem i niedowierzaniem. Zaśmiała się szczerze, klepiąc Feylę po ramieniu, jakby Nord z beretem opowiedział właśnie świetny dowcip.
        - Na marmurowe jaja Króla Gór, takiego cyrku dawno nie widziałam, rewelacja - skomentowała, po czym widząc nieszczególnie przychylne jej spojrzenia Tryumfatorów odchrząknęła i zamilkła. Nie no, faktycznie, całej czwórce się spieszyło by to zakończyć przed wieczorem, bo mieli umówione spotkanie. A na dodatek chłopcy musieli się przebrać!
        - Pierdzielisz… - wyrwało się nagle Tioyoi, gdy dowiedziała się, że znokautowała jedyną osobę, która mogła pamiętać jak powinna wyglądać finałowa walka. Spojrzała w górę, gdzie z belki zwisały smętnie nogi nieprzytomnego Orrandera i trochę sobie wyrzucała, że jednak mogła lepiej celować, by go albo zabić, albo chociaż dorzucić w miejsce, skąd byłoby go łatwiej ściągnąć.
        - O, moment! - elfka zaraz zabrała głos w dyskusji, gdy Zderzak zaproponował lanie się po pysku aż do nokautu. Było to oczywiście rozwiązanie, które ona w normalnych warunkach bardzo by popierała, ale te warunki nie były normalne, trzeba było więc reagować inaczej.
        - Najpierw sami stwierdziliście, że musicie się godnie prezentować u Srebnika, więc teraz nie proponuj konkurencji, w której zrobię ci dupę z gęby - odpowiedziała Tarunn. Nawet jej ręka nie drgnęła by podwinąć rękawy, tak dobrze nad sobą zapanowała.
        - Korzystając z okazji, weź pomóż mi ten stół przestawić - rozkazała nagle Tioyoa, podchodząc do solidnej ławy, która była zbyt wielka, by wykorzystywać ją jako broń improwizowaną. W jej głowie zrodził się pomysł i zamierzała go zrealizować, z pomocą Nordów albo bez. Gdy więc udało jej się przesunąć wskazany stół o parę kroków, dokładnie pod filar, nad którym dyndał Orrander, nie czekała ani chwili i nie bawiła się w zbędne tłumaczenia, tylko zaraz się wspięła, by ściągnąć tego amanta od siedmiu boleści na ziemię. Problem polegał jednak na tym, że nawet stojąc na tym stole i mając znacznie więcej wzrostu niż przeciętny bywalec tego miejsce, Tarunn i tak nie sięgała… Ale było już blisko. Elfia kowalka poprawiła więc pas, by jej spodnie nie spadły, przykucnęła, odwiodła ramiona w tył i podskoczyła jak wysoko tylko mogła. Chybiła. Ale było blisko! Powtórzyła więc skok i tym razem udało jej się złapać Orrandera za kostkę. Uczepiła się go z całych sił, krasnolud jednak siedział mocno w konstrukcji dachu i wcale nie chciał zejść po dobroci. Tioyoa zaklęła więc w swoim pięknym ojczystym języku, zaparła się nogami o filar i jeszcze raz szarpnęła. Po chwili takiego mocowania się zniewieściały krasnolud w końcu został uwolniony i spadł całym swoim dorodnym ciężarem na elfią kowalkę. Fakt, że stół się pod nimi nie zarwał, świadczył o potędze krasnoludzkiej myśli inżynieryjnej, którą wykorzystywano nawet do budowania tak prozaicznych konstrukcji codziennego użytku.
        - Jasna cholera, budź się, pindo! - irytowała się Tioyoa, gramoląc się spod swego adoratora. Orrander jednak twardo pozostawał nieprzytomny, więc Tarunn zdecydowała się solidnie nim potrząsnąć. A gdy i to nie pomogło dała mu jeszcze w pysk i zaraz poprawiła w drugą stronę.
        - Że też teraz ci się zebrało na odstawianie śpiącej królewny!
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Feyla śmiała się do rozpuku. Ludzkiej kowalce udzielał się dobry humor Tarunn, chociaż ani trochę nie pojmowała, co wprawiło elfkę w tak wyśmienity nastrój. Nieustanne kłótnie krasnoludów, bójki z byle powodów, Orrander dyndający pod sufitem, czy rozpaczliwe próby Burty podejmowane w celu nakierowania rozmowy na temat kluczy, Srebnika i czekającego ich przyjęcia, wszystko to bledło w obliczu tego jak Tarunn i Zderzak zaczęli z sobą współpracować, tylko po to by móc oficjalnie dać sobie po gębach.
        Tryumfator bez słowa sprzeciwu pomógł elfce przesunąć ciężką ławę, użyczył jej nawet swojego ramienia by kowalce łatwiej było wgramolić się na blat, cały czas zachęcając dziewczynę do działania. W pewnym momencie Zderzak zaproponował, aby zamiast ściągać Orrandera, chwycić za belkę i wypchnąć chudzielca górą. Na szczęście Tioyoa sama osiągnęła sukces, dzięki czemu ten makabryczny plan nie miał okazji zostać wprowadzony w życie.
        - Utkwił jak drzazga w tyłku. Na moje, cudem okaże się jeśli po wszystkim nasz amant będzie pamiętał jak się nazywał. O księgach i konkurencjach nie wspominając. – Powątpiewała Feyla.
        - A może zamiast tych głupot, porozmawiamy o rzeczach naprawdę ważnych. – Wtrącił Burta cały czas wymachując przed nosem kompanów, trzymanym przez siebie kluczem.
        - Trzeba na nim usiąść. – Stwierdził Zderzak. - Tak żeby cała krew płynęła tylko do głowy. Wtedy się ocknie.
        Nie czekając na opinie innych, krasnolud przystąpił do realizacji swojego pomysłu. Teoretycznie, każdy kto potrafił ocenić wielkość i masę stojących przed nim przedmiotów, powinien od razu zawyrokować, iż podobna operacja nie może skończyć się inaczej niż uduszeniem pacjenta, jednak Nordowie słabo znali się na sztuce uzdrawiania. Zdaniem większości zgromadzonych w gospodzie, w leczeniu ran, najlepsza metodą jest pozwolenie im goić się samoistnie.
        Poza tym była to idealna okazja by rozpocząć zakłady, mówiące o tym czy Orrander zejdzie z tego świata w skutek powolnego uduszenia, czy z spektakularnych „chrup” od połamanych kości.
        - Sama zaproponowałabym kubeł chłodnej wody, ale zawsze uważałam że należy wdrażać w życie kreatywne rozwiązania. – Śmiała się Feyla, będąc ciekawą czy Tarunn zajdzie w sobie tyle rozsądku by nie dopuścić do tak okrutnych scen. Ostatecznie to był jej „ukochany” więc powinna o niego walczyć.
I nagle stało się coś nieoczekiwanego.
        - Złodziej! – Wrzasnął Burta, dostrzegłszy iż w dłoni w której dumnie prezentował swoje zaproszenie od lorda Srebnika, apelując przy tym o zachowanie rozsądku, nie ma już niczego. Przez chwile na sali zapanowała cisza, którą przerwał trzask otwieranych i zamykanych drzwi. – Nasz klucz! Zderzak! Szybko. Za nim!
        Kowalka wymownie spojrzała na swoją partnerkę. Przy swojej posturze Zderzak nadawał się do wielu rzeczy, ale na pewno nie do tego by prowadzić pościg. O ile los braci nie specjalnie interesował rzemieślniczkę, o tyle samo przerwanie dobrej zabawy, Feyla traktowała jako zbrodnię.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Zderzak pomógł Tioyoi z dostaniem się do Orrandera - dobrze, zuch chłopak! Widać było, że to nie jest aż taki buc jak jego brat, któremu tylko układziki i polityka w głowie. Tarunn nawet skorzystała z jego pomocy w dostaniu się na ławę, później jednak już radziła sobie sama, bo jego pomysły, jakkolwiek niezwykle spektakularne, mogły przynieść więcej szkód niż pożytku. Jeszcze kazaliby im płacić za naprawdę rozwalonego dachu, a co więcej, wypchnięcie Orry mogło nie być wcale takie proste, bo skoro karczmę budowały krasnoludy, dach mogły pokryć grubą na palec blachą, tak by na pewno wytrzymał wszelkie obciążenie. Wtedy zamiast wypchnąć tę pindę na dwór, rozgnietliby ją pod powałą na krwawy naleśnik. Dlatego Tarunn wolała zastosować swoją metodę, całe szczęście z pozytywnym skutkiem. Szkoda tylko, że Orrander cały czas robił im pod górkę, pozostając nieprzytomnym.
        - Nie no, psia krew, jak się usiądzie na takim zdechlaku to mu gały z orbit wyjdą - mruknęła z niezadowoleniem Tioyoa, gdy Zderzak zaproponował rozwiązanie godne medycyny krasnoludzkiej. Gdyby leżał przed nimi ktokolwiek z pozostałych gości karczmy, pewnie mogliby spróbować tej metody, ale Orrander nie wyglądał na kogoś, kto mógłby przeżyć takie metody reanimacji. Co za zakała własnego gatunku, doprawdy…
        - Postawimy go na nogi gorzałką! - uznała w końcu Tioyoa, z wdzięcznością spoglądając na Feylę, która zaproponowała to rozwiązanie. Elfka musiała je oczywiście zmodyfikować, bo może i Orra był herlawy, ale nadal należał do dumnej nordyckiej rasy, więc woda mogła tu niczemu nie zaradzić. A taka paląca krasnoludzka wódka wlana prosto do gardła… Tak, to mogło obudzić nawet martwego. Z tą myślą Tarunn już zbierała się, by skombinować skądś flaszkę, lecz gwałtowny zwrot akcji w postaci kradzieży klucza należącego do braci skutecznie ją od tego powstrzymał. Stała przez moment w miejscu, analizując czy aby na pewno dobrze usłyszała co się wydarzyło, okazało się jednak, że niestety się nie przesłyszała - ktoś podprowadził Burcie jego bezcenny skarb. A to oznaczało zupełną zmianę priorytetów, bo krasnoludy pewnie zechcą odzyskać straconą wejściówkę przed walką o tytuł Tryumfatora…
        - No żesz psia mać, chyba nie! - zirytowała się Tarunn i nie zawracając sobie głowy subtelnościami, rzuciła się w pościg. Nie kłopotała się przy tym schodzeniem ze stołu, tylko tak jak stała, zaczęła przeskakiwać z ławy na ławę, szybko skracając dystans do drzwi… Aż nie wywinęła spektakularnego orła na przypadkowo rozlanym piwie. Tylko jej nogi w powietrzu zafurgały, gdy z łomotem spadła na ziemię, ale co tam, taki upadek nie mógł zatrzymać baby o jej wytrzymałości. Klnąc lekko (naprawdę lekko!) pod nosem pozbierała się i już klucząc między biegającymi bez ładu i składu krasnoludami przedzierała się dalej.
        - Fey, chodź, bo nigdy nie wygramy tego cholernego konkursu! - zawołała swoją wspólniczkę, łapiąc ją za rękę i wyszarpując z tłumu, by dalej mogły już biec razem. Wierzyła, że ludzka kowalka będzie szybsza od każdego obecnego w karczmie krasnoluda chociażby przez to, że miała dłuższe nogi. Oj biedny złodziej, który przez swoje lepkie łapy i zupełny brak pomyślunku naraził się temu duetowi. Nie od dziś wszak wiadomo, że wściekła kobieta to najgorszy wróg jakiego można spotkać na swojej drodze, a gdy nie jest to kobieta, tylko z natury krasnoludzka baba, to można już pisać nieszczęśnikowi nekrolog.
        Złodziej miał pewną przewagę, bo zdążył wydostać się z karczmy nim ktokolwiek zaczął go gonić, nie zdołał jednak oddalić się na tyle, by Tioyoa i Feyla nie wypatrzyły go jak znika za zakrętem na końcu ulicy.
        - Stój, ty synu matki niepewnej! - ryknęła za nim Tarunn rzucając się w absurdalny pościg ulicami Fargoth.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Pchana złością, Feyla biegła tuż za Tarunn, w myślach powtarzając sobie wszystkie znane formy tortur jakie zamierzała zastosować na uciekającym przed nimi łajdakiem. Pal licho straconą dobrą zabawę, czy te kilka miedziaków które postawiła na rychłe roztrzaskanie kości Orrandera. To co napawało kowalkę prawdziwym gniewem była kradzież dokonana w „Smoczym Zadku”. Awantury, bójki czy pobicia były tam na porządku dziennym. Często zdarzało się też to, że pod koniec imprezy towarzystwo było tak podchmielone, iż poszczególni gości opuszczali lokal nie w swoim płaszczach, jednak obecność złodzieja kładła się cieniem na dobre imię lokalu.
        Rzemieślniczka zastanawiała się kto mógł być tak głupi aby ryzykując wszystko, dokonać najcięższej z możliwych zbrodni, a dodatkowo narażać się Tryumfatorom. Niestety w każdym większym towarzystwie nie trudno o błazna.
        Nieoczekiwanie ich pościg zakończył się równie szybko jak zaczął. Zostawiając daleko w tyle zarówno Zderzaka jak i Burtę, kowalki wbiegły w jeden z pobocznych zaułków, gdzie czekała na nich śmiejąca się szyderczo madame Pellvalier. Kobieta trzymała w dłoniach srebnikowy klucz, a niewielki ryneczek otaczała banda jej sługusów uzbrojonych w pałki.
        - Para i popiół, co tu robi ta ropucha?
        - Głupie pindy. Łatwo was podejść, rozgryźć i wyprowadzić w pole. Odzyskałam już co swoje, a teraz czas abyście zapłaciły za zadzieranie z sprytniejszymi od siebie. – Śmiała się podstarzała aktorka.
        - Byłam pewna ze przyłożyłaś jej ostatnio. Ale jak widać trzeba będzie poprawić. – Nie zrażona powagą sytuacji, Feyla zwróciła się do przyjaciółki.
        - Nie umiesz liczyć brudasko? Mam ze sobą tuzin chłopa, które oklepią wam te pewne siebie mordy. – Irytowała się Pellvalier.
        - No właśnie, trzeba było zabrać z sobą dwa razy tyle. Byłoby więcej zabawy. – Drwiła Feyla.
        - Zobaczymy jak będziecie śpiewały za chwilę.
        - Łapy precz od klucza, kupo zmarszczek! – Wrzasnął Burta, który wraz z bratem pojawił się na placu.
        Pellvalier nie kryła swojego zaskoczenia. Cały czas była przekonana że odzyskała swoją własność, skradzioną przez Tarunn i Feylę. Obecność dwójki krasnoludów nieco zbiła ją z tropu, ponieważ ni w ząb nie mogła zrozumieć czego para brodaczy mogła chcieć. Podejrzewała że kowalki kupiły sobie ich pomoc, albo co bardziej wątpliwe, uwiodły ich swoimi miernymi wdziękami. Bez względu na to jak było naprawdę, Pellvalier czuła że może spróbować przeciągnąć Tryumfatorów na swoją stronę. Poza tym wciąż miała trzy razy więcej swoich ludzi niż potencjalnych przeciwników.
        Jednak Zderzak nie miał zamiaru prowadzić jakichkolwiek negocjacji.
        - Koniec tego ględzenia! Uważaj jak będziesz wywijać, aby przypadkiem twoja morda nie znalazła się zbyt blisko tej pięści. - Krasnolud krótko ostrzegł Terunn, po czym nie zważając na protesty Burty, ruszył do ataku.
        Pierwszy z sługusów Pellvalier zdzielił Zderzaka pałą przez łeb, wywołując u krasnoluda jedynie głośny rechot, tak jakby zamiast drewnianego kija, mężczyzna użył gęsiego pióra. Następny ruch należał do Norda, a po nim nie było już co zbierać. Przeciwnik Tryumfatora nawet nie zdał sobie sprawy, w jaki sposób znalazł się po drugiej stronie placu i dlaczego ktoś zgasił światło. Kolejnych oponentów Zderzak łamał niczym zapałki, dając kompanom czytelny sygnał, że jeśli się nie pospieszą, nic dla nich nie zostawi.
        - Ta stara sekutnica jest moja! – Oznajmiła Feyla, widząc jak Pellvalier rzuca się do ucieczki. W szpilkach i falbaniastej sukni, kobieta nie miała szans długo umykać przed kowalką. Rzemieślniczkę od rana świerzbiły ręce, by pociągnąć za gniazdo na głowie aktorki i zniszczyć ową finezyjną kompozycję. Feyla spodziewała się ze starucha może krzyczeć z bólu, ale w najbardziej drastycznych wyobrażeniach nie brała pod uwagę tego co się stało. Ledwie szarpnęła, by z trzaskiem podobnym do odgłosu dartych gaci, zostać trzymając w dłoniach pęk bujnych włosów, będącym niegdyś chlubą aktorki.
        - No bez jaj. Peruka? – Zdziwiła się Feyla, a tymczasem Pellvalier wrzeszczała jakby jej przypalano pięty.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tioyoa nie do końca zdawała sobie sprawę z tego jak wielką strefą sacrum był “Smoczy Zadek” - dla niej to była po prostu krasnoludzka karczma, gdzie stali bywalcy określają reguły, prawo i definiują dobre maniery. I z pewnością w żadnym tego typu przybytku nie tolerowano kradzieży, a psucie dobrej zabawy Nordom… Kto był aż tak niespełna rozumu? Jakiś samobójca, który chciał odejść z tego padołu łez w sposób jak najbardziej spektakularny? No to się doczeka - Tarunn już czuła, że jak mu przysoli to nie będzie już czego z niego zbierać, chyba, że komuś będzie się chciało szukać ochłapów po całym Fargoth.
        Tioyoa wypadła zza zakrętu kurczowo łapiąc za odstające w rogu mijanego budynku kamienie, by utrzymać się jakoś w torze, a nie rozbić o ścianę. To ją trochę wyhamowało i tylko dzięki temu nie stratowała Pellvalier, która stała jej na drodze z tym prowokacyjnym uśmiechem na gębie.
        - A ty tu czego do jasnej… - zaczęła kowalka nim zwróciła uwagę na zebranych wokół sługusów starej pudernicy. - Aha - mruknęła z pełnym zrozumieniem, domyślając się, że dała się razem z Feylą wmanewrować w najstarszą pułapkę na świecie. Nie by ją to jakoś specjalnie obeszło, bo w tym tłumie nie widziała nikogo, kto byłby dla niej godnym przeciwnikiem. Co więcej, żaden nie był też na tyle sprytny by zaopatrzyć się w miecz albo najlepiej w kuszę - wtedy może daliby radę krewkim kowalkom, ale z pałkami? Wolne żarty! Tarunn mogła im pozabierać te zabawki i połamać je w rękach jak suche szczapy bez żadnego wysiłku! Ech, niektórzy naprawdę nie wiedzieli jak się zachować…
        - No przyłożyłam, tylko widać za słabo - przyznała Tioyoa Feyli nic sobie nie robiąc z tego, że stara pudernica próbowała im grozić. Uznała jednak, że można spróbować jeszcze załatwić sprawę polubownie. - Ja przepraszam, ale ten klucz to nie jest… Oj, no dobra, damy wam czas na ucieczkę! - zmieniła momentalnie ton, gdy aktorzyna próbowała ich zastraszyć ilością przeciwników. No to koniec dyplomacji, sama tego chciała!
        Pojawienie się krasnoludzkich braci… wbrew pozorom ucieszyło Tarunn. Bo to oznaczało piękną, grubą rozróbę w nordyckim stylu! Szkoda tylko, że przeciwników nie było tak ze trzy razy tyle. Dziewięciu na łebka - to by była odpowiednia ilość. Mówi się jednak trudno, trzeba będzie się dzielić.
        - No mówisz w moim języku, grubasku - oświadczyła z zadowoleniem, gdy Zderzak ustalił reguły gry. Ona już podwijała rękawy, a wszelkie komentarze Burty ignorowała. Posłuchała jedynie Feyli, gdy ta zaklepała sobie sklepanie pyska Pelavary.
        - Miłej zabawy, siostro! - odpowiedziała jej zaraz Tioyoa, łapiąc w locie wymierzoną w swój łeb pałkę. Wyrwała ją właścicielowi z ręki, podrzuciła by złapać za uchwyt i rąbnęła tamtego w żebra aż coś chrupnęło, a on poleciał na swojego kolegę. Przed kolejnym uderzeniem Tarunn osłoniła się przedramieniem. Zaklęła, gdy runy wbiły jej się w kość, ale jej przeciwnicy byli raczej pod wrażeniem brzęku metalu wkutego w ciało niż jej słownictwa. Na chwilę zaniemówili i to był ich błąd, gdyż elfia kowalka złapała dwóch chłoptasiów za włosy na głowie i zderzyła ich czołami z takim impetem, że ci osunęli się na ziemię jak wory kartofli. Gdzieś obok siebie dostrzegła kolejny ruch i bez zastanowienia rąbnęła pięścią w głowę kolejnego przydupasa Pelvary, który z jakiegoś powodu próbował złapać równowagę…
        - Ten był mój, kudłaty pasztecie! - oburzył się zza jej pleców Zderzak.
        - Przepraszam! - odpowiedziała bardzo kulturalnie Tarunn, nim złapała za frak pierwszego lepszego zbira i rzuciła go krasnoludowi jak gałgan. - Masz tego w zamian… Ale lot! - pochwaliła z uznaniem, gdy krewki Nord prawym sierpowym posłał swoją nową ofiarę w powietrze jeszcze nim ta spadła na ziemię.
        Nagły wrzask starej pudernicy dopadniętej przez Feylę ściągnął w tamtą stronę wszystkie spojrzenia i na moment zatrzymał całą walkę. Tarunn - trzymając za kołnierz i spodnie gościa, którym zamierzała rzucić w jego kolegów - najpierw zaniemówiła, po czym ryknęła gromkim śmiechem.
        - Fey, ktoś oskalpował tę starą wiedźmę przed tobą! - skomentowała zanosząc się śmiechem. Ten moment wykorzystał jeden z zakapiorów upokorzonej aktorki, by zdzielić Tioyoę pałą w łeb. Tej z zaskoczenia wypadła ofiara z rąk, a szok na twarzy szybko zastąpił gniew widocznym zwłaszcza w postaci pionowej bruzdy między brwiami.
        - Boga w sercu nie masz? - syknęła, po czym wzięła zamach. W tym momencie runa w jej mostku rozbłysnęła jasnym światłem i delikwent stał się prawdopodobnie pierwszą osobą, która bez pomocy skrzydeł wzbiła się na wysokość trzystu stóp… Albo coś koło tego, bo Tioyoa akurat nie liczyła - bójka rozgorzała na nowo. Niestety, równie szybko się skończyła, bo ledwo rąbnęła kolejnego gnojka, który napatoczył się jej pod rękę, niedobitki rzuciły się do ucieczki.
        Tymczasem Pellvalier - na zmianę sina i czerwona ze złości - sięgnęła po bardzo skuteczną babską broń. Gdy tylko Feyla się do niej zbliżyła, stara pudernica wyciągnęła… starą pudernicę i ile tylko miała sił w płucach, dmuchnęła pyłem prosto w twarz kowalki, po czym bez chwili namysłu rzuciła się do ucieczki.
        - Ta łysa franca ma nasz klucz! - ryknął w tym momencie Zderzak i ruszył w pogoń, przypominając przez swoje rozmiary i imponujący pęd kudłatą kulę armatnią.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Zbirów najętych przez Pellvalier cechowało nie tylko kiepskie uzbrojenie, ale również brak doświadczenia w ulicznych bójkach, a nade wszystko wyjątkowo słaba waleczność. Być może był to efekt tego iż stara aktorka nie grzeszyła hojnością. W każdym razie gdy tylko Tarunn i Zderzak ruszyli do boju, kompania łotrów szybko poszła w rozsypkę, a niski morale sprawiło iż wielu z nich rzuciło się do ucieczki, na długo przed tym nim wynik starcia został ostatecznie rozstrzygnięty.
        W odróżnieniu od swojego porywczego brata, Burta nie ustawał w wysiłkach podjęcia się jakichkolwiek negocjacji. W błędzie był jednak ten, który z powyższego powodu uznał krasnoluda za łatwą ofiarę. Przekonało się o tym kilku mniej roztropnych śmiałków, dla których kontakt z pięścią Triumfatora związany był z błyskawiczną utratą przytomności oraz późniejszym przerażającym odkryciem, że ich nos znajduje się zdecydowanie dalej od miejsca w którym spodziewaliby się go ujrzeć.
        Z całego starcia jedynie Feyla pozostawała niezadowolona. Pelwara po raz drugi nabrała ją na pospolitą sztuczkę. Rzecz jasna nie udałoby się to jej gdyby nie element zaskoczenia w postaci peruki, wciąż pozostającej w rękach rzemieślniczki. Mimo licznych starań kowalka nie była w stanie zniwelować działania tajemniczej substancji znajdującej się w pudernicy. Im bardziej tarła oczy, tym większą mgłą zachodził jej wzrok.
        - Nic nie widzę! Para i popiół! Parchata wiedźma i jej skundlone zagrywki. Tarunn, pomóż mi, znajdź jakaś baryłkę gdzie mogłabym utopić łepetynę. – Poprosiła Feyla.
        Zanim rozpoczęła się walka, kowalka zdążyła z grubsza zlustrować miejsce w którym się znaleźli. Był to położony na uboczu magazyn, gdzie przechowywano beczki z okolicznych winnic. Tuż przy wejściu do budynku wciąż stał wóz, załadowany bo brzegi ostatnim transportem, szczęśliwie wciąż niewyładowanym.
        Tymczasem Pellvalier szybko została dopędzona przez zderzaka. W falbaniastej sukni, gorsecie, szpilkach i z mizerna kondycją, aktorka okazała się być słabym przeciwnikiem nawet dla tak wątpliwego biegacza jakim był krasnolud. Upokorzona, a nade wszystko śmiertelnie wystraszona kobieta, sięgnęła po ostatnia z swoich broni, chowając klucz głęboko w zakamarkach własnego dekoltu.
        - Ani mi się waż mnie dotknąć! Jestem damą i zacznę krzyczeć! – Zagroziła Pellvalier, za sprawą Burty osiągając nieoczekiwany sukces.
        - Zderzak stój! Nie dotykaj jej! Jesteśmy dżentelmenami. – Oświadczył starszy z braci.
        - Czym takim? I niby od kiedy?
        - Od tedy kiedy mamy klucz Srebnikowy. Nie posuwamy się do gwałtów i przemocy. A teraz grzecznie poproszę panią o zwrot naszej własności. Potem chętnie dowiedzielibyśmy się, co takiego pchnęło panienkę do tak haniebnego czynu.
        - Nigdy! – Żachnęła się aktorka. – Nic wam nie dam i nic się ode mnie nie dowiecie.
        W prawdzie Feyla nie widziała całej tej sytuacji, wciąż mając problemy z wzrokiem, jednak sama wymiana zdań miedzy zainteresowanymi, wystarczyła by wyprowadzić kowalkę z równowagi.
        - Do licha Tarunn, zabierz jej ten klucz, a potem weźmiemy ropuchę tam gdzie nauczy się śpiewać. – Rzemieślniczka wyciągnęła rękę ku górze, wskazując elfce jaki ma plan. – Jak obiecałam wcześniej pokażę ci najciekawsze miejsca w mieście.
        Fortyfikację Fargoth cechowały cztery olbrzymie wieże, tak wysokie iż spadając z ich szczytu, nim walnęło się o ziemię, człowiek spokojnie mógł wyrecytować wszystkie państwa Alaranii oraz ich władców. Budowle te wzniesiono w zamierzchłych czasach, celem ochrony miasta przed smokami. Na każdej z nich znajdowała się olbrzymia krasnoludzka kusza i rząd włóczni stanowiących amunicję do śmiercionośnego mechanizmu. Po załadowaniu, grot włóczni wystawał poza obręb wieży. Feyla w myślach widziała Pelwarę dyndającą na takiej właśnie broni. Jeśli łysa pierduśnica nie zacznie gadać, zrzucą ją na dół, albo jeszcze lepiej, wystrzelą ja na dziesiątki staj. Najważniejsze w tym wszystkim było to iż Nurdin miał wyłączność na konserwacje owego działa, a co za tym idzie ona i jej towarzysze mogli bez przeszkód skorzystać z miejskich systemów obronnych.
        Najwyraźniej Pellvalier sama zorientowała się jaki czeka ją los, ponieważ z miejsca zaczęła krzyczeć.
        - Ucisz ją Zderzak i wpakuj do beczki, aby nie wzbudzała podejrzeń gdy będziemy zmierzali na górę. – Zaproponowała kowalka.
        - Podoba mi się to bycie dżentelmenem. – Oznajmił Zderzak z zapałem biorąc się do pracy.
        Czując iż za chwile zostanie przegłosowany, Burta wymownie spojrzał na Tarunn, szukając u elfki zrozumienia dla swoich racji.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        To, że banda starej pudernicy nie była specjalnie skora do bójki - czy też konkretniej do zbierania łomotu - niespecjalnie dziwiło Tarunn. Podejrzewała, że była to kwestia pieniędzy: gdy to sobie przekalkulowali okazało się, że koszty leczenia złamań, stłuczeń i całej rzeszy innych urazów przewyższą to, co za tę akcję miała im wypłacić pracodawczyni. W tym układzie kowalka również dwa razy by się nie zastanawiała tylko dała drapaka, oczywiście o ile ktoś by jej wcześniej solidnie nie podpuścił. Skoro jednak zbiry wzięły nogi za pas, Tioyoa mogła im tylko na odchodnym sprzedać kopa w tyłek (dosłownie) i skupić się na głównej prowokatorce tego całego zamieszania.
        Tarunn rzuciła się w pogoń zaraz za Zderzakiem, lecz babska solidarność kazała jej zatrzymać się przy Feyli, gdy tylko spostrzegła się, że ludzka kowalka ma jakiś problem ze wzrokiem i nieustannie pociera oczy.
        - Pudruje się franca jakimś tanim gównem i oto efekt - sarknęła, łapiąc tymczasowo oślepioną koleżankę po fachu pod ramię i prowadząc ją na bok. - Ej, nie trzyj tak, bo jeszcze sobie to wetrzesz, a Przodkowie tylko wiedzą, czym ta stara raszpla szpachluje sobie gębę. Zaraz to sobie przemyjesz, stój tylko chwilę i nie uciekaj mi.
        Tarunn podeszła z Feylą do wozu z beczkami, by się jedną poczęstować i ulżyć dziewczynie w cierpieniu. Gdy jednak elfka sięgnęła po pierwszą stojącą na wozie beczkę i szarpnęła, by zdjąć ją na ziemię, ta okazała się tak lekka, że Tioyoa prawie się przewróciła, przygotowana do dźwigania czegoś znacznie cięższego - beczka okazała się być pusta. Tak jak zresztą wszystkie pozostałe znajdujące się na wozie.
        - No niech mi broda wyrośnie, czemu nic nie może iść łatwo? - zirytowała się. - Czekaj jeszcze chwilunię.
        Tarunn zaczęła niestrudzenie szukać wśród ustawionych pod ścianą beczek chociaż jednej pełnej. Znalazła - była to jedna z tych ustawionych pod samą ścianą, pokrytych już solidną warstwą brudu i kurzu, co jasno świadczyło o tym, że mogły w tym miejscu stać kilka miesięcy jak nie lat. Nie było jednak sensu wydziwiać - wszak im wino starsze tym lepsze ponoć, dlatego też Tioyoa bez zastanowienia wydobyła jedną z beczek i stawiając ją obok Feyli rozbiła deski na jej wierzchu.
        - O szlag! - syknęła, gdy do jej nosa dotarła niezbyt przyjemna woń. Wino nie zamieniło się jeszcze w ocet, nie było jednak najlepszej jakości i pewnie dlatego stało tu takie zapomniane - żaden, nawet najbardziej złośliwy, karczmarz nie zaryzykowałby serwowania takiego dziadostwa gościom, bo ci puściliby mu wyszynk z dymem, a jego samego utopili w jednej z beczek.
        - No dobra, Fey, pić tego nie będziesz, wytrzymasz. Nachyl się i najwyżej wstrzymaj oddech - zarządziła Tioyoa, łapiąc koleżankę za szyję jak kociaka i pochylając ją nad beczką. Nabrała w dłoń tego taniego sikacza i chlusnęła nim w oczy oślepionej dziewczyny. Po dwóch takich chluśnięciach zostawiła ją, by dalej radziła sobie sama. Akurat trafiła na moment, gdy po bardzo krótkim pościgu krasnoludy osaczyły Pelvallier i podjęli jakże komiczne negocjacje. Nie wiedziała co brzmi mniej wiarygodnie: ona jak dama czy oni jako dżentelmeni.
        - A ja jestem kowalem, kurza twarz, i koło dupy mi dynda czy będziesz się drzeć czy nie - oświadczyła, zachęcona dodatkowo komentarzem Feyli. - Oddajesz klucz po dobroci albo przemocą, twój wybór.
        Tioyoa podkasała rękawy, napięła mięśnie i ruszyła pewnym krokiem w stronę starej pudernicy, z zainteresowaniem obserwując, jak z każdym jej krokiem właścicielka teatru robi się coraz mniejsza.
        - Szkoda czasu na wlekanie się z tą pulcherią po mieście! - oświadczyła, gdy Feyla ze Zderzakiem zaczęli snuć jakiś mroczny plan nauki latania. - Ja to załatwię na miejscu.
        Pelvara chciała uciekać, lecz nie miała dokąd. Gdy próbowała śmignąć bokiem, Tarunn złapała ją w pasie i zaraz rzuciła nią o ścianę. By zdusić krzyki aktorki, Tioyoa zaraz zakryła jej usta dłonia.
        - Mogłaś po dobroci, więc teraz nie rób scen - skarciła ją. Z kieszeni wyciągnęła ścierę, którą zawsze nosiła ze sobą by móc wytrzeć ręce ze smaru, przetrzeć buty czy wysmarkać nos. Jak więc nietrudno się domyślić nie była ona najczystsza, niemniej kowalka zamierzała wykorzystać ją w kategorii knebla. To obudziło w Pelvallier nowe pokłady sił, bo zaczęła miotać się z ogromnym zaangażowaniem byle tylko nie pozwolić włożyć sobie tego do ust. Nie miała jednak z elfką szans.
        - Spokojnie, macać cię przecież nie będę, aż takim barbarzyńcą nie jestem - zakpiła, gdy pudernica zaraz po zakneblowaniu zaczęła z trwogą osłaniać swój dekolt. Tarunn miała znacznie lepszy pomysł na odzyskanie klucza niż pchanie łap tam gdzie nie trzeba - raz dwa złapała kobietę w pasie, dociskając jej ręce do ciała, po czym obróciła ją do góry nogami i zaczęła nią rytmicznie potrząsać, by klucz sam wypadł. Nawet kilka razy podskoczyła, by impet był większy.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        - Co to z szczyny? Para i popiół, Tarunn. Nie było nic innego? – Feyla nie potrafiła zrozumieć dlaczego ktoś miałby marnować dobrą beczkę na takie pomyje. Nie zamierzała zresztą rozwodzić się specjalnie nad tym tematem. Zamiast tego kowalka wzięła głęboki wdech, o mało co nie osuwając się przy tym na ziemię, jako że opary fermentacyjne zwykle bywają dużo bardziej niebezpieczne niż sama ciecz, po czym bez wahania zanurzyła głowę w ohydnej brei. Rzemieślniczka pomyślała że równie dobrze mogłaby oblać się kwasem, a już z cała pewnością stała się właśnie najbardziej „wyczuwalną” personą w mieście.
        Pozytywnym efektem tej jakże brutalnej kuracji było to że dziewczyna na powrót odzyskała wzrok. Przynajmniej przez chwilę tak jej się wydawało, ponieważ to co ujrzała, w żaden sposób nie mogło dziać się naprawdę. Feyla dostrzegła elfkę obejmującą Pelwarę w zapaśniczych kleszczach, powszechnie nazywanych techniką „na gwoździa”. Tarunn była jednak zbyt wysoka, by skutecznie wybijać rytmy łysiną Pellvalier o kamienny bruk. Zamiast tego regularnie udawało jej się wytrząsnąć z swojej przeciwniczki najdziwniejsze rekwizyty, większości których kowalka nawet nie potrafiła nazwać.
        Było tam wszystko. Od szpilek, lustra, puzderka i drobnych monet, po grzebienie, pędzle a nawet wytrychy. Patrząc na pokaźny arsenał usypanych przedmiotów, rzemieślniczka zastanawiała się jak to możliwe że Pelwara nie dzwoni przy każdym wykonywanym kroku. W przypadku aktorki mówienie o głębokim dekolcie, nagle nabierało zupełnie nowego znaczenia.
        - Co ty wyprawiasz!? – Irytował się Burta. – Jak ktoś nas tu zobaczy będziemy mieli przesrane. Przecież oddałaby klucz po dobroci.
Tymczasem Zderzak podszedł do sprawy dużo bardziej zadaniowo.
        - Niżej kolana. – Wtrącił swoją uwagę pulchny krasnolud.
        Wsłuchując się w paplaninę tego z dwójki Tryumfatorów, który w powszechnym mniemaniu uchodził za rozsądniejszego, Feyla już wcześniej doszła do wniosku że para Nordów jest dokładnie w tej samej sytuacji co one dwie. Burta i Zderzak stali się posiadaczami klucza otwierającego przed nimi Srebnikowe salony, ale nie mieli bladego pojęcia jak należało go użyć. Wszystko wskazywała na to iż zasuszona wiedźma z którą zmagała się elfka, mogła być dla nich jedynym źródłem informacji, a co za tym idzie, fakt ten stawał się ważnym argumentem by przekonać Tarunn iż jednak warto pofatygować się na wieże strzelniczą. Rzecz jasna dużo ważniejsze było to iż Feyla naprawdę miała ochotę wystrzelić Pelwarę w powietrze, chociażby po to by zobaczyć ile pudru spadnie przy tym na miasto. Prawdopodobnie większość mieszkańców Fargoth byłoby zaskoczonych że zima przyszła w tym roku wcześniej.
        - Tar, to jest po prostu genialne. – Śmiała się kowalka, aż po jej policzkach spływały łzy rozbawienia. – Zdradź mi tylko w jaki sposób Pelwara miałaby nam cokolwiek powiedzieć z kneblem w ustach?
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        - Pozostałe były puste, nie zrzędź, od tego się nie umiera - uznała beztrosko Tioyoa, poklepując koleżankę po ramieniu. Oczywiście, że nic się jej nie mogło stać, była wszak silną kowalką, a nie jakąś pindą bawiącą się w teatrzyk… No bo gdyby tak chcieć wytaplać w tym Pelvallier, to pewnie by się rozpuściła.
        Tioyoa co chwilę musiała się przesuwać, by podczas podskakiwania z ofiarą w ramionach nie przewrócić się na tych wszystkich fantach, które wypadały jej z zakamarków kiecki.
        - O żesz, a to co? - zapytała w pewnym momencie, przestając potrząsać wybałuszającą oczy starą puderniką i trącając butem przedmiot, który tak przykuł jej uwagę. - Kamerton? Spinka? Psiakrew, kto nosi ze sobą takie dziwactwa, poważnie…
        I z tą myślą Tioyoa zaczęła dalej wytrząsać z aktorki skarby, przy akompaniamencie jej zduszonych kneblem wrzasków. Irytowała się, bo mimo wytrząśnięcia z niej czterech tuzinów damskich bibelotów, nie dała rady wydostać srebnikowego klucza, chociaż ten teoretycznie powinien być “na wierzchu”. Może o coś się zahaczył? Wtedy jak nic trzeba będzie wsadzić Pelwarze łapę w dekolt… Brrrr, niech to zrobi Zderzak albo Burta, Tioyoa jakoś nie miała ochoty, a w końcu to do nich należała zguba.
        - Ale moje kolana czy jej? - zapytała brzuchatego krasnoluda, gdy ten udzielał jej fachowych rad. Drugiego brata nie słuchała, bo jego filozofia życia do niej nie przemawiała, niestety dla niego. Czekając na dalsze instrukcje Zderzaka poprawiła sobie chwyt wokół pasa aktorki, bo ta zaczęła jej się powoli wyślizgiwać. Nim jednak ustalili o czyje kolana chodzi i co jeszcze poprawić w technice elfiej kowalki, w rozmowę zainterweniowała Feyla, sprytnie wprowadzając małą dywersję. Tioyoa spojrzała na nią najpierw z uśmiechem, bo pierwsze zdanie uznała za komplement, lecz przy drugim miała już wątpliwości. Z pewną konsternacją dalej trzymała Pelwarę głową w dół, podrzucając ją tylko co jakiś czas, by jej się nie wyślizgnęła na bruk.
        - Na razie plan był, aby zabrać jej klucz i by się przy tym za mocno nie darła - odpowiedziałą w końcu bez owijania w bawełnę. - Tylko się francowaty zaklinował chyba gdzieś w środku, trzeba wymyślić coś innego…
        Aktorka słysząc, że jej oprawczyni zamierza puścić w ruch swoją kreatywność, zaczęła drzeć się przez knebel ze ścierki i wywijać nogami, lecz próba wyrwania się nie odniosła żadnego rezultatu - Tarunn wolną ręką przytrzymała łydki Pelvallier przy ramieniu, przez co ta mogła co najwyżej majtać stopami nad jej głową.
        - Hola, paniusiu, bez takich, bo cię na łeb spuszczę - zagroziła elfka, co przyniosło o tyle pozytywny efekt, że przerażona aktorka faktycznie przestała się miotać. - To co, Fey, ropuchę do beczki i gdzieś na osobności sobie pogadamy? I na spokojnie odzyskamy ten chędożony klucz. Tylko jakiś kawałek sznura albo łańcucha by się przydał… - dodała, nie zważając na protesty swojej ofiary.
        - Można jej dać w łeb - podpowiedział usłużnie Zderzak.
        - Nieee, tego mogłaby już chyba nie przeżyć - uznała Tioyoa, a w protestach popierała ją Pelwara. Przynajmniej w jednej kwestii się zgadzały.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Feyla usiłowała zrozumieć jak to się dzieje, że zarówno ona jak i Tarunn, pomimo iż na co dzień bez wahania wyciągają rozgrzany metal z kowalskiego pieca, nagle czują opory by wsadzić łapska za gorset Pelvallier. Dziewczyna gotowa była podać dziesiątki powodów dla których to nie ona powinna być tą, która założy rękawice i przeprowadzi rewizję aktorki. Jednocześnie, jako dobry rzemieślnik, czuła się w obowiązku zaproponować kilka alternatywnych rozwiązań zanim przejdą do tego ostatecznego i najbardziej brutalnego.
        Póki co pozostawało jej dopingować elfkę i Zderzaka. Nord co prawda nie uczestniczył w przeszukaniu bezpośrednio, ale stojąc obok Tarunn, wykonywał cała serię głębokich przysiadów, co zważywszy na gabaryty krasnoluda dało się zauważyć jedynie poprzez kiwającą się brodę i wyciągnięte do przodu ręce, tłumacząc przy tym jak należy potrząsać Pelwarą, tak aby amplituda drgań była jak największa. Feyla zastanawiała się kiedy oboje dojdą do wniosku, że jeśli każde z nich chwyci za odpowiednią parę kończyn, efekt mógłby być bardziej znaczący. Z drugiej strony na podstawie dotychczasowych starań, prędzej można było się spodziewać iż Tarunn wytrząśnie żołądek kobiety, zamiast chędożonego klucza.
        Nieszczęsna aktorka już kilkukrotnie chciała się poddać, oddając swoja zdobycz dobrowolnie, jednak przez knebel w ustach, nie była w stanie zakomunikować elfce swojej decyzji, tym samym skazując się na dalsze męki.
        - Jest tylko jedna beczka która może się do tego nadać. – Zdecydowała kowalka gdy tylko Tioyoa zaakceptowała jej plan. Nie czekając aż ktokolwiek zaprotestuje Feyla opróżniła zawartość tej w której sama przed chwilą nurkowała, wylewając kwaśne pomyje bezpośrednio na ulicę. Poza oczywistą złośliwością i chęcią uprzykrzenia Pelwarze żywota, rzemieślniczka chciała w ten sposób zaplanować mała dywersję w sprawie ewentualnego śledztwa, które mogło się przeciw nim toczyć. Intensywny smród jaki rozniósł się po ciasnym zaułku miał za zadanie dodatkowo zniechęcić ciekawskie oczy, do zainteresowania się rozróbą w mrocznej części miasta.
        Przyglądając się poczynaniom obu kowalek, Burta z rezygnacją kręcił głową. Gdyby nie chęć odzyskania klucza, już dawno poszedłby swoją drogą, udając iż nie ma z tymi babami nic wspólnego. Za to Zderzak okazywał się nader pomocny, bardzo sprawnie lokując pudernicę w jej tymczasowym powozie, przybijając wieko i biorąc beczkę na ramię, ruszając za dziewczynami.
        - Teraz szybko na wieżę aby nam się Pelwara nie ukisiła.
        Feyla ruszyła pewnym krokiem, zadowolona z faktu że wszystko posuwa się zgodnie z planem. Niestety pierwsze komplikację pojawiły się już przed samym wejściem do baszty. Teoretycznie pilnująca go dwójka strażników nie powinna się do niczego wtrącać, a pałacowe pozwolenie na wykonywanie konserwacji, stanowić bezpieczną przepustkę na szczyt obronnej wieży. Niestety okazało się iż pełnienie tak monotonnej funkcji, jak straż przy budynku w którym i tak nie było czego ukraść, a poza dzieciarnią nikt nie maił potrzeby by doń przychodzić, potrafiło nawet z największego obiboka uczynić dociekliwego śledczego. Wysoki strażnik, zaczął zadawać dziesiątki pytań, uznając je za szansę zabicia nudy. Interesowało go czemu robotników jest tak dużo? Gdzie mają narzędzia? Po co im beczka i czemu cuchną jak zgniłe jajo?
        - To siarka. W każdej kuźni jest jej na pęczki. – Wyjaśniła poirytowana Feyla. – A narzędzia mamy właśnie w środku, bo lepiej je w ten sposób wnieść po schodach.
        - Jesteście pijani. – Niespodziewanie wydedukował strażnik. – Któryś z was spadnie mi stamtąd na łeb i będę musiał pisać raport.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Tarunn ze Zderzakiem dogadywali się jak stare dobre małżeństwo w obliczu kryzysu - nie tak dawno chcieli sobie powybijać wszystkie zęby i porachować gnaty, a teraz dzielnie ustalali co należy zrobić, by dostać klucz od Pelvallier bez naruszania własnej godności osobistej. Oboje czuliby się okropnie, gdyby kiedyś na wierzch wyszedł niewygodny fakt, że macali tę starą raszplę, nawet jeśli robili to w szczytnym celu. No bo przecież nie o jej godność osobistą się rozchodziło…
        - A jakby tak… - Tioyoa zaczęła pracować ramionami na boki, tak by również aktorka kiwała się na boki jak wahadło. Kolejny zduszony krzyk jasno świadczył o tym, że pomysł był z gruntu rzeczy niezły, lecz niestety nieskuteczny tak jak i cała reszta.
        - No pewnie się cholerny zahaczył o jakąś nitkę w środku - mruknęła kowalka na moment przerywając swoje tortury. Pelwara próbowała w tym momencie coś bardzo sugestywnie zawyć przez knebel, lecz jej się to nie powiodło, Tarunn nie załapała aluzji, trudno jednak orzec czy było to działanie umyślne, czy po prostu nie była aż tak bystra jak chciałaby być.
        - Która beczka… Ahahaha, Feyla, jesteś genialna! - ucieszyła się elfka widząc w którą stronę zmierzała jej koleżanka po fachu. Zaraz dziarsko zarzuciła sobie aktorkę na ramię, by jedną rękę mieć wolną, i ruszyła za drugą kowalką. Przystanęła, by kwaśne wino nie zalało jej butów, do wszystkich zgromadzonych dotarł jednak smród tego sikacza, a Pelvallier czując tę nieprzyjemną woń zakwilila żałośnie. Tioyoa poczuła się nawet przez moment trochę nie w porządku na myśl, że tak męczy tę kobietę, ale cóż począć, to ona zaczęła. Może nawet taki argument zadziałałby przed ewentualnym sądem, kto wie, kto wie…
        - Cha! - zakrzyknęła radośnie. - To się nazywa dobre przygotowanie, Zderzak! - pochwaliła krasnoluda, gdy dostrzegła, że ten czeka już w pogotowiu z denkiem i gwoździami. We trójkę mogli naprawdę fachowo załadować aktorkę do jej niekonwencjonalnego środka transportu, choć ciężko było ją tam upchnąć razem z tymi wszystkimi warstwami kiecki. A na dodatek Tarunn nie mogła sobie darować i na koniec dopchnęła jeszcze wszystko jej peruką.
        - Ukisi albo udusi - dopowiedziała usłużnie ruszając w tym barwnym pochodzie w stronę wieży, na której mialo się odbyć ich przesłuchanie, niekonwencjonalne w takim samym stopniu jak cała reszta tego przedsięwzięcia. To, że zdołali już pięknie dopiec aktorce i byli praktycznie o krok od rozwiązania bardzo poprawiło jej humor, a spacer odrobinę ukoił jej nerwy, a z tego stanu nie mógł wyprowadzić ją byle wścibski strażnik. Z początku kowalka stała z rękami założonymi na piersi i dawała wykazać się swojej koleżance w pertraktacjach z lokalnym wymiarem sprawiedliwości, lecz uznała, że nie może wszystkiego zostawić na głowie Feyli. Z lekkim uśmiechem opuściła swoje miejsce w drugim rzędzie i stanęła ramię w ramię z ludzką kowalką, by ją wesprzeć.
        - Mój drogi - spoufaliła się z miejsca. - Nie jesteśmy pijani, skoro język się nam nie plącze i nie kiwamy się na stojąco. Spójrz, jakie mam pewne ręce - zachęciła, wyciągając przed siebie dłonie, które faktycznie nie drgały nawet o włos. - A nawet jeśli któreś z nas by spadło, to przecież żadne z nas się nie zabije, za twardzi jesteśmy, co najwyżej wgłębienie w bruku będzie… Nie wierzysz to się przekonaj. Zróbmy tak, mały zakład - możesz mnie zdzielić tą swoją pałką ile tylko bozia ci siły w łapach dała i jak się nie przewrócę to nas puścisz, co? Jak ty wygrasz to wyląduję w szpitalu i tak czy siak na tę wieżę nie wlezę, więc wyjdzie na twoje. Co, umowa stoi? - zapytała na koniec podając mu grabę do uściśnięcia, z bardzo pewnym uśmiechem przyklejonym do twarzy.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Gdy tylko Tarunn przedstawiła swoją propozycję, na twarzach osób zgromadzonych wokół elfki dało się zauważyć wyraz całkowitego niezrozumienia i konsternacji. Podążanie za tokiem myślowym elfickiej kowalki, okazało się zbyt trudne dla prostych umysłów takich jak Feyla czy para krasnoludów. Rzemieślniczka ograniczyła się do założenia iż jej przyjaciółka wie co robi i wszystko będzie dobrze. Natomiast co bardziej analityczne głowy, takie jak miejscowy strażnik, mające skłonności by wszędzie doszukiwać się logiki, przy próbie interpretowania faktów i doszukiwaniu się sensu, skazywały się na obłęd.
        Nieszczęsny żołnierz potrzebował kilku chwil by w ogóle pojąć czego Tioyoa od niego oczekuje, a następnie szeroko rozdziawił usta, zastanawiając się dlaczego ktoś dobrowolnie chciałby być bitym, w jaki sposób pałowanie ludzi miałoby stanowić dowód ich trzeźwości, czy wpłynie to na jego karierę, co zrobić aby nikt poza zainteresowanymi tego nie zobaczył i czy udanie się do wnętrza wieży, zostanie potraktowane przez złośliwego kapitana jako uzasadnione opuszczenie posterunku?
Widząc wahanie młodzieńca, Feyla postanowiła jeszcze bardziej namieszać mu w głowie.
        - Tar, panu zapewne chodzi o raport. – Wtrąciła kowalka. - Gdyby któreś z nas przypadkiem spadło, do czego oczywiście nie dojdzie ponieważ my dwie jesteśmy jak górskie kozice, a ci tutaj brodacze, są niczym yyy…. no są jak lawina, która wiadomo nie spada, a schodzi, w każdym razie gdyby jakimś niezwykłym przypadkiem ktoś z nas odcisnął na miejskim trakcie niefortunne zagłębianie w kształcie swojej gęby, wiązałoby się to z koniecznością sporządzenia dokumentacji. Wiadomo że nikt tu nie ma ochoty spisywać notatek, tłumaczyć się i rozpoczynać dochodzenie…
        Feyla kontynuowała swoja przemowę usiłując przekonać strażnika do swoich racji, po części odnosząc mały sukces jako iż mężczyzna uznał że ona i Tarun rzeczywiście cuchną jak kozy, więc cos w tym musi być na rzeczy. Niestety Zderzak okazał się być szybszym, samemu znajdując rozwiązanie patowej sytuacji. Zniecierpliwiony krasnolud przeskakiwał z nogi na nogę, raz za razem poprawiając sobie niesioną na ramieniu beczkę. Z mowy elfki, Nord zrozumiał tylko jedno słowo. Nie czekając na decyzję innych, Tryumfator wyszarpał pałkę z rąk strażnika i z całej siły zdzielił stróża praw przez łeb, sprawiając iż w mgnieniu oka młodzieniec osunął się nieprzytomny na ziemie.
        - Zderzak! Odbiło ci?! – Krzyknęła Feyla.
        - No co? Mówiła aby walić w mordę, wiec ktoś musiał to zrobić. – Wyjaśnił wywołany do odpowiedzi, wskazując przy tym Tarunn jako główną winowajczynię.
        - Już po nas. – Posępnie podsumował Burta.
        - Ale ją, nie jego!
        - A co za różnica? Zresztą które z nich wygląda bardziej zniewieściale? A poza tym ja tu tylko noszę beczki. – Bronił się krasnolud.
        - Para i popiół. Nie możemy tak go zostawić. Wciśnie się tam jeszcze jeden? – Spytała kowalka spoglądając na trzymane przez Zderzaka naczynie. Co prawda nie miała wątpliwości że gdy strażnik się ocknie, niewiele będzie w stanie sobie przypomnieć, jednak gdyby ktoś go tu znalazł, mógłby podnieść niepotrzebny alarm.
        W czasie gdy Zderzak usiłował dokonać niemożliwego, upychając strażnika do baczki zawczasu zajętej przez Pelwarę, Feyla uważnie przyglądała się elfce. Skoro ta sama zaproponowała by zdzielić ją w łeb, to najwyraźniej Tarunn była bardziej pijana od niej. No ale przecież nie spadnie jej z schodów. Nawet jeśli te ostatnie były spróchniałe, a barierki nadgryzione zębem czasu. Bardziej powinna zamartwiać się tym czy konstrukcja wytrzyma konfrontacje z masą Zderzaka.
        - Masz tam w rękawie jeszcze jakiś genialny plan? – Spytała Tarunn gdy okazało się że żołnierz nie zmieścił się do środka, dalej niż po ramiona, a dopychanie go denkiem niewiele dawało.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Dobra, po przemyśleniu Tioyoa musiała przyznać, że faktycznie niespecjalnie trafiła ze swoją interpretacją tego, co ten strażnik od niej chciał. ”Na stare gacie mistrza Tagrina, niby tyle lat już siedzę w Alaranii, a ten język nadal jest taką zadrą w tyłku…”, pomyślała z pewną kpiną pod swoim własnym adresem. Faktycznie, czasami nie docierał do niej subtelny sarkazm albo po prostu zbyt zaawansowana aluzja. Może była to też kwestia tego, że Tioyoa z natury była osobą dość prostą i jej umysł często obierał drogę na skróty, co niekoniecznie się opłacało - dokładnie tak jak w tym przypadku, gdy wszyscy zgromadzeni patrzyli na nią jak na malowane cielę. Całe szczęście w sukurs pośpieszyła jej Feyla, która już nieraz udowodniła, że jest prawdziwym mistrzem w wychodzeniu z kłopotliwych sytuacji obronną ręką. Na jej subtelne tłumaczenie elfia kowalka zareagowała subtelnym uderzeniem się w czoło, wyrażając w ten sposób boleść nad własną głupotą. Mruknęła pod nosem coś po krasnoludzku, co mogło być zarówno przekleństwem, jak i prozaicznym “no jasne” albo “to oczywiste”.
        - Dokładnie, dokładnie - podłapała argumentację koleżanki po fachu z entuzjazmem. - Chodzenie po górach to nasza druga natura… Hm, no dobra.
        Ton elfki zmienił się diametralnie z takiego optymistycznego na podszyty pewną rezygnacją, gdy do “negocjacji” włączył się Zderzak z typową sobie subtelnością. Nie, by nie zaimponował tym odrobinę Tarunn, która doceniła jego wyczucie chwili i wykorzystanie elementu zaskoczenia oraz zakończenie ataku w sposób błyskawiczny jeśli brać pod uwagę jego posturę, lecz - na brodę Króla Gór - skąd mu to w ogóle do głowy przyszło? Przecież wszystko miały pod kontrolą, strażnik zaraz by ich wpuścił bez robienia sobie kłopotów. Jej to niewiele robiło, bo zaraz po tej całej hecy ze Srebnikiem mogła zawinąć manele i wrócić do siebie, w okolice Thenderionu, lecz oni mieli zostać tu, na miejscu, i co? Do końca życia użerać się ze strażnikami, którzy znani są z tego, że nie odpuszczają tak łatwo? Widać musiał to być jakiś element tutejszego folkloru - absurdalna odwaga.
        - Ej, co na mnie?! - obruszyła się, gdy Zderzak stwierdził, jakoby to ona jemu kazała zdzielić strażnika jego własną pałą. Ustalanie winowajcy zostało jednak szybko zignorowane i na pierwszy plan wyszła kwestia o wiele bardziej nagląca: pozbycie się ciała. No dobrze, tylko nieprzytomnego. Tioyoa, by jakoś się zrehabilitować za to, że nie popisała się specjalnie w negocjacjach ze strażnikiem, z zaangażowaniem zajęła się pakowaniem go do beczki ze starą pudernicą. Z początku była przekonana, że chłopak się tam zmieści, tylko będzie trochę ciasno, okazało się jednak, że pomyliła się w swoim obliczeniach.
        - Oczadziałeś?! Nie pchaj tak, bo mu łeb pęknie jak arbuz! - wzięła strażnika w obronę, gdy Zderzak próbował na siłę zamknąć beczkę.
        - To masz lepszy pomysł? - sarknął w odpowiedzi krasnolud.
        - Może spróbujmy w drugą stronę… Jak mu się nogi połamią to będzie mniejsza strata - zaproponowała i zaraz oboje zabrali się za wyciąganie chłopaka, by tym razem spróbować “głową do przodu”, lecz wtedy jak zawsze odezwał się jedyny głos rozsądku w drużynie: Feyla. Tarunn spojrzała na nią odrobinę mętnym wzrokiem. Bez dodatkowych tłumaczeń doszła do tego, co miała na myśli dziewczyna i zaraz skinęła jej głową.
        - Bierzemy go ze sobą na górę - oświadczyła, wskazując szczyt wieży. - Jak po drodze znajdziemy jakiś składzik, gdzie będzie się go dało zamknąć, to pysznie, a jak nie, to po prostu jak tylko będzie się przebudzał, to się mu poprawi - wyjaśniła, na koniec dobitnie uderzając pięścią w otwartą dłoń. - Ja go mogę ponieść, przynajmniej wtedy nie będzie nogami po schodach szurał - zaoferowała jeszcze.
Feyla
Kroczący w Snach
Posty: 246
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Rzemieślnik , Kupiec
Kontakt:

Post autor: Feyla »

        Jako kowalka Feyla ceniła sobie umiejętność kreatywnego poszukiwania rozwiązań dręczących ją problemów. Była elastyczna jeśli chodzi o próby stosowania nieszablonowych pomysłów, nowinek technicznych, czy sprawdzenia rzeczy na pierwszy rzut oka wyglądających na absurdalne i niemożliwe do realizacji. Zasada ta sprawdzała się nie tylko w przypadku obróbki metalu, prac stolarskich, czy budownictwie. Życiowe rozterki rzemieślniczka starała się pokonywać podobnie jak te związane z pracą w kuźni, nie zważając na to, iż podobne myślenie nie raz wpędzało ją w kłopoty. Jednak prawdziwa katastrofa występowała wówczas, gdy w pobliżu Feyli znajdował się ktoś taki jak Zderzak czy Tarunn, kto bez głębszej analizy zaczął traktować słowa kowaliki jako tak zwany „głos rozsądku”, ślepo próbując wdrażać jej rady w życie. Na przykład próbując wmiesić Pelwarę i żołnierza do jednej beczki.
        Feyla nie była też wolna od wielu typowo krasnoludzkich wad, na czele z tą, mówiącą by nigdy nie przyznawać się do swoich błędów. Tym bardziej, jeśli w ostatecznym rozrachunku osiągnęło się sukces, a właśnie za taki Feyla liczyła sobie fakt iż po wielu trudach wreszcie wspinali się po masywnych stopniach wieży strzelniczej. Konstrukcja budowli przypominała dzieło znamienitych mistrzów północy. Była masywna, zaprojektowana tak aby nie dało się unieszkodliwić umieszczonego na niej działa przeciw smoczego, poprzez zniszczenie samej wieży. Ciężkie schody biegły po obwodzie kwadratowej baszty, natomiast środkiem funkcjonowała winda, którą transportowano towary na poszczególne stanowiska zbrojne. Winda od lat pozostawała nieczynna.
        Kowalka szła przodem, w myślach układając sobie pytania jakie powinna zadać podstarzałej aktorce. Była przekonana że po dotychczasowych przejściach, pudernica dawno już spuściła z tonu i okaże się dużo bardziej chętna do negocjacji. To że elfka dźwigała z sobą żołnierza, również łatwo dało się obrócić na ich korzyść. Jeśli pozostawią obu nieprzytomnych na szczycie wieży, dodatkowo obu polewając obficie piwem, po przebudzeniu Pelwara i strażnik mogą mieć osobliwe myśli, o których najpewniej oboje chcieli szybko zapomnieć.
        Istniała tez druga możliwość, a mianowicie taka że aktoreczka dawno już wyzionęła ducha. Wówczas ich marsz na górę stawał się bez sensu.
        - Zderzak, tu w wieży nikt nas nie zobaczy. Nie musimy dłużej jej kamuflować, a tym bardziej nie widzę potrzeby by robić starej wiedźmie tyle uprzejmości aby ją nieść. Niech sama popieprza na szczyt. Wysokogórskie powietrze dobrze jej zrobi.
        - Szkoda. Polubiłem ją. – Nieoczekiwanie odpowiedział krasnolud.
        - Jak to? Że niby Pelwarę? Tarunn? – Zaskoczona nagłym wylewem uczuć pokaźnego Norda, kowalka stanęła jak wryta.
        - Beczkę. – Wyjaśnił zapytany.
        Tymczasem Burta, który do tej pory nie robił nic pożytecznego poza wleczeniem się za bratem i dwójka dziewcząt, nagle ochłonął, decydując się przejąć inicjatywę. Barczysty krasnolud przywykł do tego iż sprawy toczą się pod jego dyktando, a jak do tej pory ogrom błazeńskich decyzji obu kowalek zupełnie zbijał go z tropu.
        - To nie ma sensu. – Zaprotestował Burta. – Zamiast się pastwić nad ta nieszczęsną kobietą, powinniśmy z nią współpracować. A rozumiem przez to, ni mniej ni więcej, tylko to iż należy brać ją do spółki. Żadna z was nie ma takiej wiedzy jak ona i nie zdobędziecie jej tu w kilka minut. Nie wspominając o doświadczeniu, kulturze, obyciu towarzyskim, umiejętności poruszania się wśród elit …
        - Bla, bla, bla, więc śmiesz twierdzić że my jesteśmy gorsze? - Oburzyła się Feyla. Burta uderzył w niezwykle czuły punkt, a mianowicie jej dumę. Kowalka była święcie przekonana, że jedyna rzeczą którą ma Pelwara, a której ona i Tarunn nie posiadają, jest snopek na głowie. Była zdeterminowana aby to udowodnić.
Awatar użytkownika
Tioyoa
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 71
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Górski Elf
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Tioyoa »

        Najprostsze rozwiązanie jak zawsze okazało się najlepsze - nikt nie dyskutował, gdy Tioyoa uznała, że po prostu zawlecze się nieprzytomnego strażnika na górę. A że to ona była pomysłodawcą, przyjęła też na siebie bez szemrania rolę realizatora. Mężczyzna swoje ważył, bo nie był wcale mikrej postury, a na dodatek miał na sobie kolczugę i inne elementy lekkiej zbroi, w którą wyposażani byli strażnicy na wartach w strategicznych miejscach miasta, lecz to nie stanowiło dla elfki wielkiego problemu - nie takie rzeczy dźwigała, a gdyby nawet zaczęła się męczyć, działanie jej runy siłacza mogło trochę pomóc. Nie było jednak takiej potrzeby - wspinaczka nie była aż taka długa. Zaczęła się jednak od niefortunnego potknięcia, gdy Tarunn zaraz po zarzuceniu sobie strażnika na ramię zrobiła krok, a pod jej nogi spadł miecz, który wyślizgnął się z pochwy przy pasku nieprzytomnego. Elfia kowalka zaklęła cicho i wpadła przez otwarte drzwi na zamknięte wrota do windy, uderzając w nie barkiem i niesionym na tym właśnie ramieniu mężczyzną. Ten jednak się nie skarżył.
        - Złośliwa menda, nawet nieprzytomny szkodzi… - burczała Tioyoa cofając się po miecz. Nie wzięła go jednak do ręki i nie zabrała ze sobą, tylko od niechcenia kopnęła go do środka, by nie leżał przed wieżą, a same wrota do niej zamknęła za ostatnim wchodzącym do środka krasnoludem. Mężczyznę poprawiła sobie na ramieniu i mimo wszystko sprawdziła, czy windy nie da się otworzyć i uruchomić, gdy jednak przyjrzała się mechanizmowi, nerwowo zarechotała.
        - Wygląda na to, że komuś się części przydały - zauważyła. - O na brody przodków, nie chcę być tym, kto pierwszy spróbuje to uruchomić, ręce mu urwie przy samej próbie.
        Tak, ją to bawiło. Gdyby oczywiście to ona stworzyła mechanizm windy albo miała go konserwować, to klęłaby na czym świat stoi i co urwie temu kto doprowadził go do takiego stanu, ale że nie był to jej problem, mogła się ponabijać. Jedynym problemem było to, że musiała teraz wnosić swojego nieprzytomnego pasażera po schodach. By więc szybko mieć to z głowy, dziarsko ruszyła w górę razem z resztą.
        Nagłe wyznanie uczuć przez Zderzaka wbiło Tarunn w ziemię. Nie podejrzewała go o żadne bardziej skomplikowane emocje, a tym bardziej nie o to, że może tak po prostu powiedzieć, że kogoś polubił. I to jeszcze kogo? Bo brzmiało, jakby Pelvallier… A nie, beczkę. Czyli jednak wszystko z nim w porządku. Tioyoa aż odetchnęła z ulgą i z głębokim przekonaniem, że na tym dyskusje się skończą, chciała iść na górę, przesunęła się jednak raptem o dwa stopnie, gdy Burta zabrał głos i przedstawił swój nowatorski pomysł. Tarunn westchnęła boleśnie i widząc, że zapowiada się jednak dłuższa dyskusja, odłożyła strażnika na ziemię, bo noszenie go po próżnicy było bezsensowne. W milczeniu, wspierając się pod boki, wysłuchała co też mądrzejszy z krasnoludzkich braci ma do powiedzenia, widać było jednak, że minę ma dość kwaśną, choć może nie zareagowała od razu i nie tak gwałtownie jak Feyla. Zamiast tego dała jej wylać wszystkie żale i odezwała się po niej.
        - Kolejna osoba do spółki? - wyraziła swój sceptycyzm. - Zaraz pół miasta będzie brało w tym udział… Zresztą sądzisz, że jeszcze w ogóle będzie chciała z nami gadać? Dałam jej po mordzie ze dwa razy… Trzy - poprawiła się na wspomnienie tego, jak zdzieliła aktorkę drzwiami w twarz przy pierwszym spotkaniu. Wtedy jednak zrobiła to przypadkiem, więc chyba się nie liczyło.
        - Skąd zresztą myśl, że nie zechce nas wydymać? - drążyła elfka. - Wiesz, tak z czystej złośliwości, bo na pewno byłaby do tego zdolna, i za to wszystko, co przeszła do tej pory… Jeśli masz jakiś magiczny sposób, by nam nie szkodziła, oświeć mnie.
        Tarunn nie miała problemu z tym, że Burta uważał ją za gorszą od Pelwary w jakiejkolwiek dziedzinie życia tak długo, jak nie było to kowalstwo.
Zablokowany

Wróć do „Fargoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość