Mroczne Doliny[Okolice Maurii] W podróży ze Śmiercią...

Tajemnicza kraina, nad którą od wieków zalega mrok. Słońce świeci tu niezwykle rzadko. Nie ma tu tętniących życiem wiosek, jedynie jedno, warowne miasto ostało się w tej czeluści mroku, a i o nim nie można powiedzieć, pełne życia...
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

[Okolice Maurii] W podróży ze Śmiercią...

Post autor: Aldaren »

Skąd przybywają Gregevius i Aldaren

        Niby niebianin miał rację w kwestii, że nieumarli są jedynie bandą tchórzy, która za pomocą magii i mrocznych rytuałów wyrwała się z zimnych objęć śmierci, czyniąc tym samym na przekór boskiej zasadzie przemijania, ale Aldaren chciał chociaż w małym stopniu wierzyć, że wcale tak nie musi być, że "żyjący po raz drugi" mogą w spokoju egzystować obok zwykłych śmiertelnych istot, zawiązywać z nimi przyjaźnie, a nawet przelotne i te długotrwałe miłości. Chciał wierzyć, że Śmierć nie jest zimnym i zobojętniałym na wszystko młodym mężczyzną.
        - Niejeden z żyjących powinien zginąć, a niektórzy zmarli zasługują na życie... - Mruknął ponuro nie myśląc w tej chwili wcale, o swoim świętej pamięci mistrzu, mówił to mając przed oczami obraz swojej ukochanej, którą nieumyślnie zabił pragnąc przemienić w wampira.

        Powiedział to gdyż wiedział, że jest pełno prawdy w tych słowach i nie mógł pozostawić bez komentarza tego co powiedział anioł. Postąpił przez to przeciwnie, niż Zabor, który zbył ostatni odwet żniwiarza jedynie pogardliwym prychnięciem i odwróceniem się do niego zadem. Skrzypek nie czuł się komfortowo w tym towarzystwie, nie tylko przez to, że bał się umrzeć. Winowajcą były tu paskudne charaktery obojga jego kompanów, a tym bardziej ciężka i gęsta atmosfera pogardy, chłodu i obojętności z lekko wyczuwalną obawą, która dusiła krwiopijcę, i którą można by ciąć na plasterki i sprzedawać na straganie. Jedyne co było pocieszające to, to, że ich celem były rodzinne okolice nieumarłego, gdzie mógł po wszystkim wrócić do ruin starego zamczyska, odbudować go i istnieć tam szczęśliwie jak zwykły człowiek, a nie żądny krwi potwór... No, o ile dane mu będzie przeżyć spotkanie z tym przerażającym mężczyzną, na którego niefortunnie się natknął, a który władał życiem i śmiercią.

***

        Nie było łatwo przeprawić się przez równiny Andurii i nie należało to też do najprzyjemniejszych ze względu na ataki ze strony rozbójników i różnego rodzaju bandziorów ostrzących sobie zęby przede wszystkim na kupieckie karawany, pod których wozami trawa już dawno obumarła zostawiając po sobie jedynie udeptaną i suchą drogę. z małą ilością wyboi oraz nierówności czy przeszkadzających w podróży, większych kamieni. Z drugiej jednak strony wampir nie narzekał na te drobne konfrontacje, gdyż mógł przynajmniej się pożywić i uzupełnić swoją piersiówkę świeżą krwią. Nie robił jednak tego bezczelnie na oczach świadków, spijanie z kogoś posoki było dla niego krępujące i zawstydzające, nie mówiąc już przelewaniu jej do zaczarowanego "pojemnika". Wilk się jak zwykle świetnie bawił strasząc wieśniaków, znęcając się nad wrogami i wpędzając nieumarłego w niemałe kłopoty, przy czym zawsze towarzyszyła przyjemna dla ucha jak obdzieranie ze skóry - marudna aria demona, który nie byłby sobą gdyby siedział cicho przed dziesięć minut bez narzekania na coś. Oczywiście nie tylko skrzypkowi się wtedy obrywało, gdyż na temat anioła także miał wiele do powiedzenia.

        Przy górach Druidów ich podróż przybrała na szybkości. Aldaren zostawił w jakiejś wiosce nieopodal lasu u podnóży konia, a sam zmienił się w zwykłego, choć niebieskookiego, kruka, przypuszczając, że Gregevius, skoro był aniołem, potrafił używać własnych skrzydeł, więc resztę drogi przebyli w locie. Wyjątkiem był Zabor, który nie mógł im towarzyszyć przez ich brak, za to, jak to demon, umiał nagiąć czas i przestrzeń by w mgnieniu oka pojawić się po drugiej stronie gór czy nawet już w samych Mrocznych Dolinach, tam gdzie opuszczeni towarzysze.

        - Nie ma to jak w domu... - powiedział cicho Aldaren, jakby obawiał się reakcji ze strony żniwiarza. Może ten skrawek nie należał do najprzyjemniejszych i najbardziej przyjaznych okolic w całej Alaranii, ale to właśnie tu skrzypek czuł się bezpieczny oraz szczęśliwy. Tu było jedyne miejsce, które mógł nazwać domem.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Przez całą podróż anioł zachowywał uporczywe milczenie albo odpowiadał półsłówkami, głównie z racji tego, że taka była jego natura oraz też w odrobinie dlatego, by nie spoufalać się z nieumarłym oraz pyszałkowatym i stale narzekającym demonem. Nawet nie angażował się zwykłe w konfrontacje, z którymi stykali się na drogach i ścieżkach kupieckich. Oczywiście spełniał swój pradawny obowiązek, przechwytując płochliwe duszyczki zbrodniarzy i ciskając je w Piekielną Otchłań. Niemałą przyjemność sprawiał mu widok wygłodniałych oczu Zabora, kiedy pętał grzeszne dusze Łańcuchem Pokuty.
- Może później, w wieczności, Demonie. - Powiedział mu wtedy z typowym dla siebie chłodem. Całą podróż natomiast towarzyszyło im parę Kruków z Legionu. Pożywiały się one ciałami osuszonymi przez wampira i skrzeczały przy każdej śmierci zadanej przez niego lub demona. To była tylko mała część orszaku śmierci. Cała reszta ukryta była w anielskich skrzydłach. W takim też właśnie układzie dotarli w okolice Gór Druidów. Gdy Aldaren przemienił się w kruka, Gregevius bez słowa rozwinął swoje skrzydła i ruszył za wampirem, wznosząc się pośród swoich Kruków, wysoko, wysoko ponad chmurami i szczytami tych gór. Mężczyzna, jako archanioł śmierci, mógłby przedostać się do Dolin w taki sam sposób jak demoniczny wilk, ale po pierwsze nie spieszyło mu się przy tropieniu Nekromanty, a po drugie, nie chciał dawać wampirowi żałosnej perspektywy ucieczki. Podkreślić należy, że perspektywa ta z pewnością byłaby żałosną, gdyż na mocy cyrografu, niebianin z łatwością odnalazłby wampira i zapewnił mu przyjemne miejsce, w którymś z Kręgów Otchłani. Gdy więc wylądowali obok Zabora tuż przy wejściu do Dolin, Gregevius schował swoje skrzydła, przybierając ponownie wygląd młodego mężczyzny o czarnych włosach, ubranego w długie i bogato wyszywane szaty w czerni.
- Dom... Jedyne co gościć może ten dom to tchórzy i zepsucie. Nic więcej. - Wyszeptał żniwiarz, gdy w jego dłoni pojawił się długi miecz z czarnej stali, którego dziwaczne, bo puste w środku, ostrze, wibrowało z niewiadomej przyczyny. Anioł zacisnął dłoń na rękojeści i zmierzył chłodnym wzrokiem horyzont.
- Pamiętasz to miejsce na tyle by przewodzić czy mam nam zapewnić przewodnika? - Zwrócił się bezbarwnym tonem do skrzypka, beztrosko unosząc broń i sztychem wskazując doliny. Nie obchodziło go co łączy lub łączyło młodego nieumarłego z tym przeklętym miejscem. Jego celem było jedynie zabranie grzesznika w podróż. Co wampir uczyni dalej, nie leżało w jego interesie.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Jest tu o wiele przyjemniej, niż tam skąd ty pochodzisz - ziewnął ze znudzeniem demon. Nie wiedział tak właściwie czemu uczestniczył w tym całym burdelu, w końcu to była tylko i wyłącznie sprawa Aldarena, więc Zabor nie powinien się nawet odzywać, a robił to jedynie ze względu na to, że obecność anioła go okropnie drażniła.

        Wampir już nie miał siły prosić drapieżnika o spokój i milszy ton wobec niebianina, po prostu ignorował jego zaczepki i miał nadzieję, że Gregevius postąpi tak samo. Nieumarły chciał jedynie spokoju, co było trudne przy piekielnym zwierzaku i chłodnym nastawieniu anioła, któremu chciał jedynie pomóc w misji i uciec jak najdalej i jak najszybciej. Nie był przyzwyczajony do osób z tego typu charakterem. Zawsze natykał się na kogoś przyjaźnie nastawionego, ewentualnie takiego, który ścigał go z widłami, pochodnią i naszyjnikiem z czosnku na szyi, ale nigdy na kogoś z obojętnym nastawieniem do wszystkiego, nawet do życia. Niby był przystojny i nawet trochę się podobał krwiopijcy, ale wszystko psuł otaczający żniwiarza chłód.

        - Często podróżowałem z Mistrzem nie tylko po tych terenach. Znam je jak własną kieszeń, nie będzie potrzebny przewodnik. - Powiedział nie chcąc podejmować dyskusji na temat tego czy Mroczne Doliny były dobrym miejscem zamieszkania, czy też nie. Al się czuł w tej okolicy najlepiej, choć kiedyś było mu wszędzie dobrze, gdy tylko był u boku Fausta. Nie chciał o tym rozmawiać bo jedynie otrzymałby w odpowiedzi chłód i obojętność, a on sam wprawiłby się w melancholijny stan. Poza tym to nawet nie było w tej chwili ważne, mieli zadanie, które wypadałoby rychło wykonać.
        - Na północny wschód od Mauri, niedaleko bagien znajdowała się kiedyś samotna, stara kaplica. Co rozsądniejsi mieszkańcy tutejszych ziem nigdy się do niej nie zbliżali, ale nie wiem czemu. Samym niepokojem napawa to, że nie wiadomo skąd się wzięła i kto ją zbudował. Do najbliższego miasta jest godzina drogi, a w jej pobliżu nie ma nawet jednego nagrobka. - Przedstawił towarzyszowi, myśląc, że może tam znajduje się poszukiwany nekromanta. Zostawił jedynie dla siebie dawne ostrzeżenie swojego wampirzego ojca: "Miejsce to jest przeklęte i spodka się tam jedynie coś gorszego od śmierci". Sam opis opis położenia kaplicy był dla dziesięcioletniego wtedy Aldarena na tyle przerażający, że ludzkiemu jeszcze wtedy chłopcu odechciało się dopytywać.

        Okolica wyglądała jeszcze bardziej ponuro niż normalnie, droga była pełna suchych liści, a wokół drzewa wznosiły do góry swoje nagie gałęzie, wyglądające jak bardzo chude, ozdobione ostrymi szponami kończyny. Dodatkowo podłoże zaczynała spowijać delikatna mgła, a nocne niebo, zakrywały czarne chmury przysłaniające sobą światło gwiazd i połówki księżyca. Zabor ani wampir w ogóle nie przejmowali się tym krajobrazem, ten pierwszy nawet odetchnął z radością i z łatwością wtopił się w mrok, jedynie jarzące się, czerwone ślepia zdradzały jego położenie. Niedaleko szlaku, którym podążali znajdowały się dwie drogi, jedna prowadząca do Maurii, a druga dalej w głąb Dolin. Na tym rozdrożu wybudowana została gospoda, która oferowała pożywienie i wypoczynek podróżnym, tym żyjącym i przywróconym do życia.
        - Jeśli potrzebujesz odpoczynku, możemy się tu zatrzymać albo w mieście. W końcu przebyliśmy długą drogę, a tym bardziej spory kawałek lecieliśmy bez przerw. Decyzja zależy jedynie od ciebie czy idziemy dalej, czy się zatrzymujemy, ponieważ ja nie potrzebuję odpoczynku. - Odezwał się bez emocji kierując spojrzenie w stronę anioła.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Gregevius nie należał do istot poddających się czy rezygnujących, dlatego też, ciągle utrzymując chłodny ton, przez całą podróż prowadził ostre dyskusje z demonicznym wilkiem.
- Cięta riposta, jak na kogoś mieszkającego w rozkładającym się wymiarze ognia i zepsucia, przesyconym zapachem siarki.
Poniekąd chroniła żniwiarza tego rodzaju dyskusja od pewnego rodzaju nudy, która, niestety, dosyć często dopadała go w podróży. By więc być zabezpieczonym, niebianin specjalnie dotykał też napotkanych roślin i drzew, sprawiając, że więdły one bądź próchniały. Było to trochę monotonne, ale lepsze niż wpatrywanie się w twarz młodego wampira czy śmierdzący pysk demona Zabora. W sumie trochę szkoda mu było duszy młodego chłopaka. Tak splugawiona, w tak młodym wieku, po unicestwieniu skazana będzie na wieczne potępienie.
W końcu dotarli do karczmy na rozstajach, notabene nie będącej w jakimś niemożliwym do opisania szczycie swojej formy. Ot, parędziesiąt desek zbitych ze sobą i zebranych pod dachem wraz z koślawo namalowanym szyldem. Gregevius już miał zamiar odpowiedzieć, że Śmierć nie zwykła odpoczywać, gdy nagle z zajazdu wypadła grupa rozjuszonych mężczyzn i kobiet. Była ich co najmniej trzydziestka. Wszyscy w pobrudzonych ubraniach, czerwoni na twarzy, spoceni i głośni. Najgłośniejszy z nich był karczmarz, człowiek wąsaty, łysy i tłusty, oraz z całą pewnością pijany. Krzyczał wniebogłosy, ciągnąc za rękę drobnego blondynka w podartej koszuli i spodniach, najwyżej trzynastolatka.
- Ten mały złodziejaszek myślał, że jakem jest pijany to... Hic! Może mi sakieweczkę ze złotem podfliczyć! Ah, ty pomiocie demoniczny! - Krzyczał grubas, wymachując olbrzymim kijem, którym po chwili zaczął okładać chłopca po grzbiecie, prawdopodobnie nie żałując siły. Tłuszcza krzyczała. Niektórzy, bardziej pijani, zachęcali karczmarza, reszta zaś ostrzegała go by się uspokoił. Gdy kij niemalże pękł, zdyszany grubas odrzucił go i spojrzał na zakrwawione ciało chłopca. Zrobił się jeszcze bardziej czerwony.
- O bogowie.. Ludzie! Ludzie! On nie żyje! Jażem go zabił! Bogowie... - Mężczyzna załamał ręce i runął na kolana przy ciele chłopca. - Jażem zabił półsierotę biedną... - Grubas zalał się łzami, a tłum zafalował. Niektórzy ludzie zaczęli się wycofywać, inni, wręcz przeciwnie, postępowali do przodu, krzycząc: "Morderca! Dzieciobójca!".
Gregevius przypatrywał się temu wszystkiemu, powoli coś zapisując na białym kawałku pergaminu, czarnym piórem kruka. Jego twarz zmieniła się diametralnie. Oczy miał przymknięte, a kąciki ust lekko opuszczone ku dołowi. Wyglądało to na przygnębienie. Wtem ponad tłumem rozległ się krzyk.
- Faust! Mój mały! Boże, ludzie, to moje dziecko! - Chuda kobiecina o jasnych włosach przebiła się przez tłum, padając przy zakrwawionym ciele chłopca. Pijacka horda otoczyła ją i mordercę. Wtedy, wszystko jakby zastygło. Tłuszcza zamarła w bezruchu, gdy zbliżył się do niej Anioł Śmierci. Stanął on przed kobietą i rozpostarł ręce.
- Margaret, nazywam się Gregevius. Przybyłem tu po duszę Twego dziecka...
- Nie! Panie, dlaczego, dlaczego, to musiał być on?! - Zawyła, wbijając sobie niemalże paznokcie w policzki. Nie zastanowiła się jednak nad tym, że Żniwiarz zwykle nie ujawnia się nikomu, a ona go widzi. Jej rozpacz była niezmierzona.
- Twoja desperacja daje Ci możliwość układu. Tylko jedna osoba dzisiaj musi zginąć. Jeżeli sobie tego życzysz, mogę przelać życie mordercy tego chłopca z powrotem do jego ciała... Warunek jest jeden. Będzie on musiał oddać mi przysługę. To oznacza podróż, z dala od Ciebie i waszego domu. Czy przystajesz na ten układ, Margaret? - Zapadła cisza, po chwili przerwana jednak cichym szeptem kobiety. Wraz z nim wszystko powróciło do życia. Tłuszcza rzuciła się na grubasa i, w nie mniej niż dziesięć minut, obwiesiła go na pobliskim drzewie. Gdy Karczmarz zawisł, chłopiec zaczął znów oddychać.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Przynajmniej nie trzeba przestrzegać żadnych zasad i nie ma lizusostwa, nie mówiąc już o obłudzie. Tam wygrywają silniejsi, nie ci co obciągają władcy. - Wyszczerzył się paskudnie i z obleśnym, jednoznacznym wyrazem pyska, oblizał go sobie. - No chyba, że jesteś pokusą to akurat pniesz się po szczeblach hierarchii właśnie dzięki robieniu laski co potężniejszym demonom. - Wybuchnął szyderczym śmiechem, jednakże w jego głosie słychać było niewielką dozę tęsknoty. Oddałby wszystko, żeby wrócić do tego "rozkładającego się wymiaru ognia i zepsucia, przesyconego zapachem siarki", cytując słowa niebianina.

        Zabor wciąż miał nadzieję, że obecnie kontrolujący go wampir w końcu zdechnie, zapominając o przekazaniu przeklętego sygnetu komuś innemu, albo po prostu nie mając czasu go komuś przekazać. Oczywiście istniała jeszcze opcja zniszczenia kamienia osadzonego w pierścieniu, ale mimo że demon byłby wolny, miałby spore trudności z powrotem do piekielnych czeluści, o ile nie utknąłby w tym świecie na dobre. To było jeszcze gorsze niż służenie jakiejś słabej i nędznej istotce, jak na przykład obecny właściciel, który już się nie wtrącał w kłótnie między piekielnym i niebianinem, dostrzegając, że sprawia im to swego rodzaju przyjemność i umila czas podróży. Dzięki temu Aldaren mógł się poddać własnym rozterkom i obawom. Najsilniejszą z nich obecnie była niewiedza - czy będzie mu dane żyć dalej kiedy ich podróż się skończy. Żałował, że nie zmienił warunków umowy, aby pozostał nietykalny przez anioła i mógł w spokoju spędzić swoją wieczność, samemu decydując o miejscu i czasie swojej śmierci. Okrucieństwem wydawało się dla niego pozbawianie kogoś możliwości życia i można powiedzieć, że doskonale to rozumiał, w końcu już raz umarł i stał się tym potworem, którym jest obecnie.

        Czekał cierpliwie na odpowiedź żniwiarza, mającego zadecydować o zatrzymaniu się w karczmie na rozstajach między Maurią, a drogą w głąb Dolin. Spojrzał na skrzydlatego towarzysza, z którego ust jednak nic nie padło, przez nagłe wyparowanie z gospody całej zapijaczonej hołoty. W pierwszej chwili Aldaren się nieco rozpromienił widząc szampańskie nastroje klientów, ale zaraz zamarł z niedowierzaniem kiedy karczmarz chłostał bezlitośnie młodego chłopca. Nie wiedział dlaczego, ale przyglądając się temu miał dziwne wrażenie, że kiedyś już się coś podobnego wydarzyło, jednakże kiedy chciał sobie coś przypomnieć od razu rozbolała go głowa, jakby natknął się na jakąś mocną, zabezpieczoną ostrokołem blokadę. To uczucie nie należało do najprzyjemniejszych, dlatego skrzypek zrezygnował z kolejnych prób przebicia się przez ten mur, nie wiedząc, że został wzniesiony przez jego mistrza, aby uwolnić przygarniętego chłopca od koszmarów rodzonych przez jego przeszłość.

        Demon spojrzał na swojego "pana", czując, że ten natknął się na zablokowane wspomnienia, ale nie zamierzał mu mówić, że coś na ten temat wie. Zamiast tego skupił się na szopce rozgrywającą się przed tą pokraczną karczmą, a jego ogon z każdym uderzeniem coraz to energiczniej przecinał powietrze. Miał nadzieję, że tym razem uda mu się dobrać do ciała i duszy umierającego dziecka przed aniołem.
        - Proszę przestać! Pan go zabije! - Krzyknął wampir ze zmieniającymi swój kolor tęczówkami, nie mogąc już znieść tego widoku i ruszył w stronę tłumu, aby interweniować, ale został zatrzymany przez Zabora.
        - Nie wtrącaj się, inaczej skończy się to krwawą łaźnią, a nie jedną, nic nieznaczącą śmiercią. - W tej chwili, w głosie demona nie było ani pogardy, ani podstępu. To nie była ich sprawa, więc powinni kontynuować podróż, a nie się w to wtrącać. Z drugiej strony widział, że i tak rozdzielenie ofiary od oprawcy już by nic nie dało. Chłopiec tracił resztki swojego życia na krzyk i płacz, aż w końcu zamilkł.

        Wiedział, że wilk miał rację, ale ta bezczynność rozdzierała mu serce na setki kawałków. Nie mogąc nic zrobić nieumarły po prostu się odwrócił plecami do całego zdarzenia, nie mogąc na to nawet patrzeć. Jego ciało z zawieszoną ponuro głową drżało, od duszonego w sobie łkania, a na ziemię spadały krwawe łzy. Chłopak bardzo rzadko w życiu płakał po tym jak został zabrany z ulicy i wyczyszczono mu pamięć, a odkąd stał się wampirem, prawie w ogóle tego nie robił, gdyż wytracał z organizmu wypitą krew. W tej jednak chwili nie miało to żadnego znaczenia, głód został całkowicie zastąpiony gniewem i rozpaczą. Stał z zaciśniętymi pięściami w czarnych skórzanych rękawiczkach i zagryzionymi mocno zębami, tak, że kły wbijały mu się lekko i raniły dolna wargę.

        - My w Otchłani wiemy gdzie nasze miejsce, nie bawimy się w bogów. - Warknął nagle Zabor, nie zdając sobie sprawy, że czas na moment zamarł. Drapieżnik nie mógł się powstrzymać jednak od komentarza, kiedy anioł podszedł do matki, oberżystę zlinczowano, a w dzieciaku na nowo zakwitało ziarenko życia.
        Aldaren słysząc słowa futrzaka nie wiedział o co chodzi, ale nim się odwrócił przetarł oczy z krwawych ścieżek pozostawionych przez łzy i spojrzał szkarłatnymi oczami w stronę małego blondyna nie wierząc w to co widzi. Klatka piersiowa skatowanego chłopca się miarowo unosiła. Nie czekając na nic przepchnął się przez tłum i przykląkł obok "złodziejaszka", aby zaraz zacząć go oglądać, aby ocenić jego stan zdrowia i niezwłocznie wprowadzić odpowiednie leczenie.
        - Znam się na medycynie - rzucił do matki, żeby zapobiec jej panice w trosce od dziecko i nie nasłać na wampira oburzonego tłumu, któremu skończyła się zabawa, gdy tłuścioch wyzionął ducha.

        Na tego ostatniego wilk rzucił się bez żadnego zaproszenia. Chciał jedynie ubiec archanioła i pożreć przede wszystkim duszę martwego karczmarza, przez co nie mogła zostać ani zbawiona, ani strącona na pokutę do Otchłani, a dzięki temu demon mógł minimalnie urosnąć w siłę.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Gdy życie ponownie zagościło w ciele chłopca, Anioł na powrót przyjął niewidzialną dla śmiertelników postać. Kobieta siedziała nieruchomo, jakby zastygła w szoku i niedowierzaniu, podczas gdy jej dziecko zaczęło brać coraz głębsze wdechy, a jego ciało zaczęło drgać, jakby w konwulsjach. Zwróciło to uwagę uspokojonej już nieco tłuszczy. Natychmiast podniosły się kobiece wrzaski.
- Bogowie, on żyje! - krzyczały jedne.
- To cud! Ręka Pana zwróciła jego życie, w zamian za śmierć mordercy! - dodawały drugie. Zaraz jednak zainterweniowali mężczyźni. Otoczyli oni chłopca ciasnym kręgiem, przyglądając mu się podejrzliwie.
- Jak myślicie, Kumowie, czarcia to magia? - pytał najstarszy i największy. Alkohol najwyraźniej nie uleciał do końca z ich ciał. Chłopiec, jakby wybudzony z transu po swojej "śmierci", z przerażeniem i niezrozumieniem obserwował wieśniaków.
- Może być li to ciemnoksiężnik, bądź czart jaki czy nekromant jeden podły. Ja bym, panie starszy, nie ryzykował, a utopił to. - Mruknął kolejny z chłopów.
- A może to i matka czarcia kochanica jest i syna za duszę odzyskała. Ja bym to słomą gorącą sprawdził.
Gregevius zbliżył się powoli do naradzającego się tłumu i nachylił nad uchem chłopaka.
- Uciekaj... - Szepnął, niby wiatr mroźny. Nim którykolwiek z chłopów zdołał zareagować, dzieciak puścił się biegiem przed siebie i pobiegł w ścieżkę prowadzącą wgłąb Doliny.
- Patrzcie, jak Czarci pomiot wraca do swego leża! Poniechajcie pościgu! Matkę jego, wiedźmę łapać! - Krzyknął starszy, podczas gdy anioł bez słowa wskazał wampirowi ścieżkę, którą pobiegł chłopak. Przechodząc obok ucztującego demona, mruknął tylko.
- Nic, poza mięsem nie dostaniesz. Dusza układem zabrana do Otchłani została. Wybacz, Demonie. Innym razem. - Wyszeptał Gregevius, po czym przy akompaniamencie krzyków kobiety i okrzyków tłuszczy jej wtórującej, zwrócił się do wampira, powoli kierując się w stronę Dolin.
- Nie bawię się w sędziego czy Stwórcę. Zawarłem dobry układ. Dwie grzeszne dusze w zamian za jedną niewinną. Ladacznica i morderca-pijak trafią do Otchłani. A chłopak ma szansę się odkupić. Aldaren, bądź tak dobry i pochwyć go nim ucieknie w mrok.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Nadciągająca noc nadawała okolicy złowrogiego wyrazu,a to tworzyło idealną scenografię do wydarzenia, które się właśnie rozgrywało przed zapuszczoną karczmą na rozdrożu, nieopodal Maurii. Wątpliwości jednak nie pozostawiał fakt, iż pora ta wcale nie działała na niczyją korzyść, a w szczególności podróżującego anioła i wampira. W tym czasie nie tylko najokropniejsze monstra na świecie wychodziły ze swoich nor skrytych w mrokach lasu z dala od miast, ale potwory budziły się także w ludziach za sprawą alkoholu. Najbardziej przerażające było to, że zwykły wieśniak potrafił być groźniejszy niż przerażająca bestia zamieszkująca gęstwiny Mrocznych Dolin.

        Aldaren starał się nie zwracać uwagi na wrzaski i napierający tłum, który ciasno otoczył poszkodowanego chłopca, jego matkę i obecnie wampira, który starał się udzielić małemu pomocy. Oprócz ran powstałych przez chłostę i pojawiających się powoli siniaków, nie dostrzegał żadnych poważniejszych obrażeń, które mogłyby zagrozić życiu dzieciaka, mimo niebiańskiego przywrócenia go do życia przez anioła śmierci. Napawało to optymizmem, ale sytuacja wciąż nie była opanowana. Szramy należało oczyścić i opatrzyć, a te głębsze dodatkowo pozszywać, aby uniknąć ich zakażenia. Oczywiście masa odpoczynku też by się chłopcu przydała, ale wyglądało na to, że nie szybko to nastąpi przez szczujący siebie nawzajem tłum.

        Nim zdenerwowany wampir zdążył zareagować i spróbować jakoś uspokoić tłum oraz załagodzić sytuację, wskrzeszony złodziejaszek puścił się biegiem w las. Zadowolony z posiłku Zabor jedynie podniósł na uciekiniera wzrok, ale ani śnił odstępować od posiłku. Krwiopijca był za to w ciężkim szoku. Nie umiał zrozumieć jakim cudem maluch był w stanie biec po tym co mu się stało. Może nie były to krytyczne obrażenia, ale na pewno powodowały ogromny ból. Jednocześnie rosła w nieumarłym fascynacja tym ożywieniem i samą magią Gregeviusa. Nie wiedział czy anioł podzieliłby się z nim swoją wiedzą na ten temat, ale kiedy atmosfera się nieco uspokoi chciał chociaż spróbować i się go o to zapytać.

        - Trzymam cię za słowo, aniołku, że kolejna dusza, będzie moja. - Mruknął demon, oblizując sobie pysk, a jego oczy zabłysły z niemałym pożądaniem i zniecierpliwieniem.

        Podniósł się z przyklęku gwałtownie i chciał stanąć w obronie matki chłopca, w której to teraz tłum w pijackim amoku znalazł sobie nowy cel. Nie mógł uwierzyć co to się porobiło w Dolinach, chciał jednak wierzyć, że kiedy wróci do swojego starego domu, będzie mógł egzystować w spokoju jak dawniej, gdy żył u boku swojego Mistrza. Słysząc słowa żniwiarza powstrzymał się od pomocy kobiecie nazwanej wiedźmą, nie chcąc wtrącać się w jego układy, a chwilę po tym rzucił się w pogoń za chłopcem. Nie wiedział jakie niebianin miał plany co do małego, ale samo sumienie krwiopijcy nie pozwalało mu pozostawić rannego dziecka w lesie. Wiedział, że zapach krwi ściągnie na uciekającego chmarę żądnych świeżej posoki kreatur, tych rozumnych, jak i mniej.
        - Zabor, nie zbliżaj się do chłopaka dopóki na to nie zezwolę. To rozkaz. - Rzucił niebieskooki i zaraz zmienił się w kruka. Skrzydła i mniejsze rozmiary dawały dużo większą przewagę w pogoni, niż wymijanie drzew w wampirzym sprincie. Mógł też dzięki temu obserwować większy teren, lecąc nad nagimi gałęziami, a przez to o wiele szybciej mógł zareagować w momencie pojawienia się zagrożenia na drodze rannego.

        W zaistniałej sytuacji, jak można się spodziewać, Aldaren bardzo szybko dogonił złodziejaszka, a nawet go prześcignął, aby stanąć na jego drodze już w ludzkiej postaci.
        - Hej, zatrzymaj się mały, nie zrobię ci krzywdy - odezwał się do niego spokojnym tonem, ale nie wiele to dało. Przerażony dzieciak przewrócił się przez gwałtowne zahamowanie i odbił w bok, aby wyminąć przeszkodę w postaci skrzypka. Ten także nie chciał dawać za wygraną, znów zagrodził mu dalszą trasę i spróbował na spokojnie go uspokoić. Zadanie od anioła wcale nie należało do najłatwiejszych, tym bardziej, że w okolicy zaczęło kręcić się więcej niebezpiecznych drapieżników zamieszkujących te lasy. Aldaren nie zamierzał kolejny raz łagodnie zatrzymać dzieciaka.

        Tym razem tradycyjnie zaczął gonić chłopca i kiedy tylko był dostatecznie blisko, skoczył na niego i razem z nim obalił się na ziemię. Przytrzymał małego, aby nie mógł uciec i patrzył na niego przez chwilę ze szkarłatnymi plamami w oczach, zakrywającymi sobą cały lazur jego tęczówek.
        - Puszczaj mnie! - krzyczał wyrywający się chłopak, ale do skrzypka nic nie docierało. Z wielkim głodem w ślepiach był wpatrzony w lśniącą od potu szyję złapanego. Miał wielką ochotę napić się chociaż kropelki jego krwi, jednak w porę się opamiętał i skorzystał z magii umysłu, aby uspokoić przerażonego złodziejaszka.
        Kiedy opanował sytuację, podniósł się z ziemi i dobył miecza, by szybko zaatakować, gdy coś z czających się w mroku stworzeń postanowi ich zaatakować. Nie mógł jednocześnie poszukać patyków na rozpalenie ogniska i pilnować małego, dopóki nie dołączy do nich anioł. Zabor trzymał dystans od nich i starał się w miarę odgonić całe to dzikie towarzystwo.
        - Siadaj i się nie ruszaj. - Polecił dziecku, które z tępym wyrazem twarzy zrobiło to bez protestów. Wampir pewien ochrony ze strony demona zajął się ranami chłopca.
        - Ja bym go zostawił i zwijał się stąd gdzie pieprz rośnie. Walić ten piekielny układ, z tym cholernym skrzydlaczem - warknął wilk skutecznie trzymając wygłodniałe potwory na dystans. - Jesteśmy rzut odgryzionym łbem od tej przeklętej kaplicy, nie jesteśmy już potrzebni aniołkowi, zbierajmy się stąd. - Nalegał, nawet u niego okolica i ciężka aura tego miejsca wywoływały ciarki na grzbiecie, a to nie wróżyło niczego dobrego.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Gregevius nie śpieszył się ani trochę z dogonieniem wampirzego skrzypka. Długi spacer pośród groteskowo powykręcanych drzew ciemnego lasu umarłych sprawiał mu jakąś, nie do końca możliwą do wytłumaczenia, przyjemność. Przypominało to poniekąd swoisty cmentarz matki natury. Drzewa wyglądały jak ludzie. Powykręcani, połamani, niewyobrażalnie torturowani przez wieczną mękę, ale wciąż Ci samo, śmiertelni i grzeszni, których Anioł Śmierci miał okazję niemalże codziennie obserwować. To było w sumie ciekawe doświadczenie. Taka obserwacja, ocenianie świata, jednocześnie samemu nie będąc sądzonym. Oh, tak. Niewątpliwe był to wielki przywilej jaki archanioł posiada. Przemykał teraz pośród czarnych, wychudzonych gałęzi, niby chłodny cień, szukając aury chłopaka i wampira. Nieopodal natknął się na warującego demona w swej wilczej postaci.
- Nie traktuj tego jako obietnicy. Po prostu czuję, że tak jakoś w przyszłości się złoży. - Mruknął z typowym dla swojej osoby chłodem. Ruszył bez zbędnych komentarzy na dalszy spacer, po upiornym lesie, rozkoszując się zebranymi w okolicy aurami słabych, nieumarłych istot. Powodowały one, że Aniołowi w pewnym stopniu wracała chęć do wykonywania swego zadania. Swoisty emocjonalny dreszczyk nierozerwalnie połączony z profesją. W końcu mężczyzna dotarł do skrzypka opatrującego rany jakoś dziwnie przytępionego chłopaka.
- Zatrzymamy się na tej polanie na noc. Stwórzmy pozory zwyczajnych wędrowców. Muszę też dokończyć spisywać wyroki ostatnich duszyczek, więc potrzeba mi czasu. Zbierz drewno i rozpal ognisko. Jakaś pieczeń też by się przydała. Ludzkie dzieci często bywają głodne. I przez to uciążliwe. - Wyszeptał anioł, przybierając na powrót postać czarnowłosego mężczyzny o szlachetnych rysach twarzy. Wyjął stary pergamin zza pazuchy wraz z piórem i zaczął coś notować czerwoną substancją skapująca z pióra.
- Jak uporasz się już ze wszystkim, to może znajdę chwilę, byśmy mogli porozmawiać.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Mam swój honor, Zaborze - odpowiedział mu tylko nie przerywając tego co robił. Widać po nim było, że lubił pomagać innym, a dzięki wiedzy o medycynie wpojonej mu przez Fausta mógłby być świetnym lekarzem. Może nie najlepszym na świecie, ale dobrym na pewno, gdyby nie ten ogromny głód w lśniących czerwienią oczach.
        - To głupota, nie honor i dobrze o tym wiesz. To właśnie przez ten twój honor i miłość do ludzi, Faust...
        - Milcz! - Rozkazał krwiopijca władczym tonem zaciskając w dłoni rękawiczkę, którą zdjął, aby wygodniej mu było zająć się chłopcem i nie narazić jego ran na zakażenie przez brud na materiale.

        Wilk zamilkł, jakby ktoś nagle odebrał mu głos. Sapnął jedynie wściekle i warcząc w amoku chciał rzucić się na Aldarena, jednakże jego poprzednie polecenie nie zostało zniesione. " Zabor, nie zbliżaj się do chłopaka dopóki na to nie zezwolę. To rozkaz." Demon zaklął w myślach, ale nie mógł nic zrobić jak tylko wściekać się w ciszy i wyładowywać swoją złość na kręcących się w pobliżu kreaturach. Zastanawiał się przez moment czy specjalnie kilku nie dopuścić w pobliże mężczyzny i dzieciaka, aby ten rozkazał mu ochronę ich, a tym samym zbliżenie się. Wtedy zamiast zająć się prawdziwym niebezpieczeństwem, mógłby wykończyć denerwującego go, wampirzego młokosa, ale nie zdążył, dostrzegając nadchodzącego anioła. Chciał mu odpowiedzieć, ale jego pysk był jak zaklejony, jedynie burknął pod nosem i z niezadowoleniem wrócił do znęcania się nad obecnie pochwyconym potworem. Stwór był dziwną krzyżówką różnych zwierząt. Miał głowę ptaka, może jastrzębia albo wrony, cielsko niedźwiedzia z nieproporcjonalnie długimi i chudymi jak gałęzie, przednimi kończynami, które ciągnął za sobą, a dodatkowo z grzbietu, między odstającymi kolcami z kości kręgosłupa, falowały dziwne części ciała, niby maski. Potwór ryknął z ogromną boleścią, podczas gdy piekielny drapieżnik obrywał go kawałek po kawałku, pozbywając się tak już dolnej połowy tego czegoś, przy czym istota wciąż pozostawała żywa a do tego przytomna. Jedynie jej drobne części porozrzucane po okolicy zdawały się momentalnie gnić i zmieniać w paskudną, cuchnącą breję, która ostatecznie wsiąkała w ziemię.

        Wampir powoli kończył nakładać na rany mieszankę ziołową, mającą ochronić przed zakażeniem i przyśpieszyć proces gojenia. Dałby małemu kilka kropel swojej krwi, gdyż podobno wampirza posoka potrafi leczyć, ale za bardzo bał się tego, że znów kogoś by zabił. Nic nie odpowiedział Gregeviusowi po tym jak ten przydzielił skrzypkowi kolejne zadania. Wstał od chłopca, aby posłusznie zabrać się za zbieranie drewna na ognisko i przy okazji znaleźć coś normalnego do jedzenia. Zatrzymał się jednak na moment z pochyloną głową i podniesioną do twarzy dłonią, którą przytknął do nosa, aby zapobiec dalszemu krwotokowi. Nie używał często swoich mocy, a tym bardziej magii, nie mówiąc już o tym, że nigdy nie podtrzymywał ich działania tak długo. Dzieciak padł jak kłoda na bok z przyśpieszonym oddechem, wodząc przerażonym i zdezorientowanym wzrokiem dookoła. Nagle jednak stracił przytomność pogrążając się w głębokim, acz wymuszonym przez wolę krwiopijcy, śnie. Mężczyzna zdjął z siebie swój płaszcz, aby przykryć nim malca i dopiero, po tym zniknął w mroku. Zbierał większe i mniejsze patyki, którymi mogliby rozpalić i podtrzymać ogień, a także udało mu się złapać dwa króliki. Nie było to łatwe w martwej i ponurej okolicy, nie mówiąc już o tym, że były tu rzadkością, ale najwidoczniej los był mu obecnie przychylny.

        Wrócił po godzinie i zerknął na żniwiarza, jednakże słowem się nie odezwał, w obawie, że przerwałby mu w tych jego zapiskach. Nim jednak przystąpił do zrobienia paleniska, z mchu i leśnej ściółki uformował dla chłopca poduszkę, którą zaraz wetknął mu pod głowę, zamiast swojej twardej i mało wygodnej torby. Westchnął cicho i odwracając się do śpiącego dziecka plecami, zajął się rozpalaniem. Owszem mógłby użyć magii, ale dziś i tak poważnie już nadużył swoich sił, które musiał uzupełnić. W tym celu wyjął z wewnętrznej kieszeni płaszcza, okrywającego rannego złodziejaszka, metalową piersiówkę i dopił resztkę, jaka się w niej znajdowała. Nie wiedział, kiedy znów będzie mógł się pożywić i napełnić menzurkę, ale to co obecnie wlał do gardła musiało mu wystarczyć.

        Jęki rozrywanego na strzępy stwora ustały, a krwiopijca bezgłośnie cofnął swój rozkaz. Demon wyczuwając większą swobodę zbliżył się do nich i zaraz położył się przy ognisku.
        - Nie rozumiem czemu udajesz, że robisz to wszystko z własnej, nieprzymuszonej woli. Zachowujesz się i jesteś jak niewolnik, który nie ma nic do gadania. Tak się kończy twoja wiara w dobro innych istot i świata, który starasz się na siłę zmienić. Nie wyjdzie ci to na zdrowie, a przez to zatracisz wolną wolę, aż ostatecznie staniesz się jedynie nic nieznaczącym, nędznym sługą, zresztą jednym z wielu - mruknął z obojętnością wilk, ale wydawało się, jakby się martwił o los skrzypka.
        Ten jednak nie chciał go słuchać i wstał.
        - Będę trzymał wartę, jestem nieumarłym, więc nie potrzebuję snu. - Uśmiechnął się ponuro i poszedł się przejść po okolicy, upewnić się czy żadne zagrożenie nie kręci się w pobliżu.

        - Jesteś za młody i za głupi, oraz stanowczo zbyt naiwny, aby być wampirem - westchnął Zabor, po odejściu krwiopijcy, a następnie przeciągnął się leniwie i ułożył na boku wodząc wzrokiem z anioła na chłopca i z powrotem. - Tobie, mam nadzieję, znęcanie się nad nim sprawia choć odrobinę przyjemności? Jeśli nie, to przestań to robić, ponieważ nawet według mnie jest to nazbyt okrutne. - Zawarczał w stronę niebianina.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Anioł niezrażony skrobał sobie dalej na swoim pergaminie, aż westchnął cicho, gdy wzburzony wampir udał się na wartę w lesie. Spojrzał na demona.
- On za młody na wampira, ty za troskliwy na demona. Takie to obłudne... Ale to nie moja sprawa. - Jako, że był w ludzkiej formie, przysunął się bliżej wilka, Siadając tuż obok niego. Odłożył pergamin i wyciągnął ręce ku ognisku. - Jakąż przyjemność może mi dać wypełnianie swoich obowiązków? Gdybym chciał, ten Nekromanta mógłby żyć jeszcze z dziesięć lat, albo już gryźć ziemię. Po prostu urozmaicam sobie egzystencję. Pozbawiam swojego życia wiecznej nudy. - Zaśmiał się, cofając dłonie. Po raz pierwszy można było ujrzeć na jego twarzy coś na kształt uśmiechu. W jego niebieskich oczach błyszczały setki, tysiące dusz, skłębione, zniewolone w jego mocy. Uśmiechając się, pogłaskał lekko Zabora za uchem. - Bliżej mi do demona, niż do anioła. Sprowadzenie umęczonej duszy ukochanego tego naszego wampira jest dla mnie kwestią paru sekund. Ale... W życiu nie ma nic za darmo. Tak samo w śmierci. Wszystko ma swoją cenę. Nie jestem dobrą istotą. Pierwotne zło grzeszników już dawno zalęgło się w mojej duszy. - Ponownie wyciągnął dłonie ku płomieniom, a te zaczęły się cofać, jakby przygasać, pod dotykiem jego bladych palców.
- A jak to jest z Tobą, hm? Gdybyś poddał się egzorcyzmowi i dał się wygnać do otchłani, pakt zostałby zerwany. Byłbyś wolny. Dlaczego więc tak uparcie trzymasz się służby, której tak nienawidzisz?
Prychnął sam do siebie, jakby to pytanie go rozbawiło.
- Za bardzo się rozgadałem. Zazwyczaj tak mam wobec niektórych potępionych. Całe zesłanie do Otchłani zajmuje mi gadanie, opowiadanie... Żarty... To chyba samotność, czyż nie? Poszukiwanie tego miejsca, tej osoby? Nawet anioły śmierci mogą chyba mieć uczucia... Jakieś.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Okolica nie należała do najprzyjemniejszych i przyprawiała o ciarki przez nagie gałęzie drzew, sunące w dali cienie i odwracające się co rusz potworne, świecące ślepia obserwujące z zaciekawieniem spacerującego nieumarłego, a do tego unosząca się nad ziemią gęsta mgła. Las, choć przerażający, miał swój własny urok, wystarczyło tylko chcieć, aby dostrzec to piękno. Chłodny wiatr, głucha cisza tego miejsca i wszechobecny mrok były zaskakująco kojące dla wampira, z którego gniew powoli ustępował. Zabor wcale nie musiał mu tego wszystkiego uświadamiać, Aldaren sam miał tego świadomość, a on jedynie go ranił non stop o tym przypominając. Fakt, krwiopijca chciał wierzyć, że świat nie jest taki zły jak się wydaje, chciał utrzymywać ze wszystkimi przyjazne stosunki i nie chciał już nigdy w życiu nikogo zabijać. Westchnął ciężko i uśmiechnął się do siebie ponuro, usiadł pod drzewem i zamknął oczy pragnąc o wszystkim zapomnieć i się wyciszyć, nie mieć wyrzutów sumienia, że przez niego nie ma na świecie już nikogo, kogo kochał. Ani jego mistrza, ani jego ukochanej i syna. Zasępił się przez moment dopiero teraz uświadamiając sobie, że po ich śmierci nie był już wstanie obdarzyć miłością kogoś więcej. To zmusiło go do zastanowienia się, czy wraz z ich odejściem, jego serce także nie umarło. Pokręcił głową, aby pozbyć się tego niedorzecznego pomysłu i sięgnął do swojej torby, którą zabrał z sobą kiedy opuścił obozowisko, i wyjął z niej skrzypce. Muzyka zawsze była najprostszym sposobem na poprawienie jego samopoczucia. Po chwili martwa cisza wypełniona została spokojnym i łagodnym dźwiękiem instrumentu.

        - Każdy ma jakieś hobby - mruknął demon nie reagując na to, że anioł usiadł obok niego, wpatrywał jedynie dalej w ognisko, a odbijające się płomienie tańczyły w jego szkarłatnych oczach. Oderwał na moment wzrok od paleniska i zerknął na niebianina, kiedy rozległ się jego śmiech. Nie krył zaskoczenia jakie w nim to wywołało, nie spodziewał się, że kiedykolwiek usłyszy i zobaczy jak ten się cieszy. Poczuł się nawet nieswojo przez to, ale przeciągnął się jedynie i przymknął oczy, gdy został pogłaskany po łbie. Z początku chciał warknąć i ugryźć dłoń mężczyzny, ale było mu miło, że znów ktoś go głaskał, zapomniał jakie to przyjemne, niemal tak samo jak pożeranie dusz. - Przywrócenie jego mistrza do życia byłoby złym pomysłem. Odejście bliskiej osoby pomaga zacząć nowy etap w życiu, on jedynie potrzebuje czasu, aby się z tym pogodzić i zrozumieć, że jest już dorosły i powinien nauczyć się polegać jedynie na sobie.
        - Gdybym dał się egzorcyzmować nie miałbym życia w Otchłani, poza tym obiecałem, że zajmę się Aldarenem. Wiem, że sam mnie wypuści jak już nie będzie mnie potrzebował. - Odpowiedział i ziewnął przeciągle. - Każda istota, która ma własny rozum, ma też uczucia. Nawet te czające się w mroku kreatury. Jedni mają ją tylko przytłumione, albo starają się wyzbyć wszystkich emocji. - Odetchnął spokojnie powoli usypiając kiedy jego uszy wychwyciły znajomą muzykę. Podniósł z łap głowę i skierował wzrok w stronę, z której słyszał ten dźwięk.         - Samotność zawsze była gorsza od śmierci, to najbardziej wyniszczająca choroba jaka tylko może istnieć. - Ułożył się grzbietem do ogniska i zamknął ślepia powoli usypiając, wsłuchany w melodię, którą zawsze Faust kazał sobie grać przez młodego krwiopijcę.

        Wampir wrócił do obozowiska dopiero kilka godzin przed świtem, gdy demon pogrążony był już w głębokim śnie. Zerknął jedynie na żniwiarza, a po tym na chłopca. Nie wiedział, czemu anioł nie mógł oddać dziecka do sierocińca w Maurii, albo oddać go komuś pod opiekę, a zamiast tego wolał go wziąć z sobą, ale po prostu w to nie wnikał. Chciał jedynie wywiązać się z umowy i ruszyć w swoją stronę. Wcześniej myślał, aby wrócić do zniszczonego zamczyska, w którym kiedyś mieszkał ze swoim mistrzem, ale na razie nie czuł się jeszcze na to gotowy. Wolał jeszcze przez jakiś czas nacieszyć się podróżą po Alaranii i wrócić dopiero kiedy poczuje taką potrzebę. Usiadł przy ognisku obok śpiącego chłopca i zamknął oczy. Nie zamierzał zasnąć, chciał jedynie skupić się w sobie, aby nie myśleć o palącym jego żyły, głodzie.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

- Jeśli samotność to choroba, to potrzebuje medyka. I to w miarę szybko. - Zaśmiał się znowu, chowając dłonie w odmętach płaszcza. - Ale... Być może mam jakąś szansę, aby pomóc mu zapomnieć. Rozpocząć nowy rozdział. - Wyszeptał i zasłuchał się w muzykę skrzypiec.
Gdy wampir wrócił, demon pogrążony był w głębokim śnie, nad mglistym horyzontem wstawało słońce, tłumione jednak całkowicie przez cienie wysokich i martwych drzew. Gregevius wyczuł obecność skrzypka, więc nie musiał otwierać oczu by spojrzeć na jego przygnębioną sylwetkę.
- Aldaren... - Wyszeptał cicho, powoli otwierając niebieskie oczy. - Wtedy w posiadłości zapomniałem Ci powiedzieć. Zwykle praca sprawia, że o czymś zapominam, ale... Cudownie grasz na skrzypcach. Jesteś naprawdę w tym utalentowany. Przypomina mi to nawet pewną historię... O ludzkim skrzypku, który grał tak pięknie, że śmierć nie miała serca go zabierać. Zawarła z nim układ. Mieli spotykać się co roku na wzgórzu czarnego bzu, a on miał jej przez całą noc przygrywać na skrzypcach. W zamian za to zachowywał on swoją młodość i urodę. Trwało to przez dziesiątki lat, rok w rok spotykali się na wzgórzu by dopełnić umowy. Złośliwi mówili, że śmierć tak bardzo pokochała skrzypka, że któregoś razu uczyniła go swoim kochankiem. Tutaj legenda się urywa. Choć zdradzę Ci w sekrecie, że ta opowieść nie ma wesołego zakończenia. Skrzypek tak bardzo popadł w pychę z powodu swojej nieśmiertelności, że pewnego razu nie zjawił się na wzgórzu w umówionym terminie. Śmierci złamało to serce...
Niebianin zamilkł, by po chwili powstać i podejść do skrzypka.
- To dosyć smutna opowieść, ale przekazuje jeden konkrety morał. Ludzie nie są istotami, którym można ufać. Są łatwowierni, ale przez to pyszni i aroganccy. Tak jest ze wszystkim co pochodzi od człowieka. - Anioł zbliżył się na tyle, że od krwiopijcy dzieliło go zaledwie paręnaście centymetrów. Delikatnie wyciągnął dłoń w jego stronę i dotknął zimnego policzka. Gdy tylko palce żniwiarza zetknęły się ze skórą skrzypka, jego serce jakby ożyło. Co więcej, zaczęło bić jak oszalałe, uruchamiając cały krwiobieg.
Gregevius natychmiastowo cofnął dłoń.
- Masz coś w sobie z człowieka. Może to mnie tak bardzo odpycha. Sam nie wiem. - Wyszeptał, po czym spojrzał w bok. Chłopiec zaczął się powoli przebudzać. Odruchowo chwycił resztki patyków i gałęzi, które im zostały i podsycił nimi ledwo tlący się płomień. Trzeba było czymś nakarmić chłopaka, a potem wszystko mu wyjaśnić.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Tylko nie usmaż mu resztek rozumu. Nie mam zamiaru niańczyć warzywa, choć obecnie i tak już jest jak wrzód na dupie. - Westchnął ze zmęczeniem, w porę się też powstrzymał, aby nie powiedzieć za dużo. A konkretnie tego, że wampir już dwa razy czyszczoną pamięć. Raz nałożono mu skuteczne blokady, aby nie pamiętał o swoim życiu na ulicy, po tym jak został przygarnięty przez Fausta. Swoje drugie kasowanie wspomnień chłopak miał już jako wampir, aby nie musiał cierpieć przez to, że nieumyślnie zabił matkę swojego dziecka. Z początku było wszystko dobrze, ale po kilku dniach poczucie winy do niego wróciło, na szczęście ten krótki okres zapomnienia pomógł mu się z tym w miarę pogodzić - po tym nie chciał już sobie odebrać "życia".

        Zabor zerknął na anioła jednym, lekko otwartym okiem przyglądając mu się podejrzliwie. Coś dziwnego, jakby drugie dno, kryło się w słowach skrzydlacza, z czego demon zdał sobie sprawę dopiero po głębszym przeanalizowaniu tego co mówił jego rozmówca. Ziewnął przeciągle raz jeszcze, obnażając szereg śmiercionośnych kłów i zawijając język, mlasnął kilka razy i ułożył się wygodniej do snu, uznając, że przez zmęczenie jego mózg stroi sobie z niego żarty. Słuchając muzyki dochodzącej gdzieś z dali, powoli usypiał wyobrażając sobie że leży przy ulubionym fotelu Fausta przed ciepłym kominkiem, będąc głaskanym po łbie przez swojego pana w ich zamczysku, które nie było wtedy jeszcze stertą gruzu, a cały salon wypełniony był melodią obecnie graną przez Aldarena. Wilk lekko się uśmiechnął pod nosem, było to najmilsze wspomnienie jakie posiadał, i zasnął jak dziecko.

        - Wybacz, że cię obudziłem. Nie przerywaj sobie snu sir, będę strzegł obozu do dopóki nie ruszymy dalej - powiedział spoglądając na anioła.

        Był nieco zaniepokojony tym, że go obudził i spodziewał się reprymendy ze strony potężniejszego od siebie, ale strach zaraz zastąpiony został zaskoczeniem, spowodowanym słowami uznania z ust tej boskiej istoty. Nie przypuszczał, że Gregevius byłby do tego zdolny, w końcu każde stworzenie na ziemi było dla niego jedynie suchą gałązką, którą mógł bez problemu złamać i wysłać duszę do Otchłani, albo jej niebiańskiego odpowiednika, jeśli na takie zasłużyła. Uśmiechnął się lekko, zawstydzony i już chciał podziękować i odpowiedzieć coś ze skromnością w głosie, ale anielski towarzysz, zaczął swoją opowieść, a on nie śmiał mu nawet przerwać. Słuchał go z uwagą i błyskiem zainteresowania w oczach, jak małe dziecko słuchające zapierającej dech w piersi historii opowiadanej przez ojca, albo dziadka. Opowiadanie anioła było piękne i pozostało by takim, gdyby nie smutne zakończenie, przez które wampir zaczął się zastanawiać, czy niebianin czasem nie dzieli się z nim obecnie jakimś swoim wspomnieniem o pierwszej, albo prawdziwej miłości.

        Nie miał jednak dużo czasu, żeby się nad tym zastanawiać, czy chociaż zapytać anioła o to, gdyż ten zmniejszył odległość między nimi. Aldaren znów się zaniepokoił i przełknął z obawą ślinę, nie wiedząc co mężczyzna zamierza zrobić. Spodziewał się ciosu z jego strony, nawet jeśli nie zrobił nic co mogłoby sprowokować żniwiarza do ataku, a może tak się tylko nieumarłemu wydawało.
        - Ale są słabi, jak źdźbło trawy, które może złamać lekki wietrzyk i... - zamarł w połowie zdania, z lekko otwartymi ustami, w których widoczne były wampirze kły, a jego oczy otworzyły się szeroko, wpatrzone w niebianina, którego dłoń obecnie spoczywała na policzku jego. Całkowicie sparaliżowało skrzypka. W to nie uwierzyłby, nawet gdyby potwierdził to jego mistrz. Jednakże Gregevius zaraz zabrał swoją dłoń, pozostawiając go z prawdziwym mętlikiem w głowie i w ciężkim szoku. Z ledwością też docierały do niego kolejne słowa towarzysza, które uznał za żart, aby móc je łatwiej przyjąć do wiadomości. Delikatnie się jednak uśmiechnął, przyjaźnie
        - Dobry z ciebie anioł - mruknął cicho, jakby chciał zachować to jedynie dla siebie i zaraz zajął się sprawnym przygotowywaniem upolowanych gryzoni, by były zdatne do spożycia.

        Szybko się uwinął ze sporządzeniem posiłku, który był gotowy nim dziecko całkowicie się rozbudziło. Wbił w ziemię, przed chłopcem, upieczonego królika i zajął się obróbką drugiego zwierzaka. Nie był to obfity łup, tym bardziej, że ranna sierota mogła nie najeść się jedną tuszą, a do tego wampir nie wiedział, czy anioł potrzebuje się pożywiać.
        - Skoro do tej pory oddychasz, powinieneś się domyślić, że nie chcemy ci zrobić krzywdy - odezwał się do małego nie odrywając wzroku od pieczonego właśnie nad ogniem mięsa. - Zamiast uciekać powinieneś odpocząć i coś zjeść, przy nim ci nic nie grozi - wskazał tu na niebianina, samemu przenosząc na niego wzrok, a kiedy z powrotem skupił się na pilnowaniu jedzenia, uśmiechnął się smutno pod nosem, gdyż taka była prawda. Największym zagrożeniem w pobliżu dzieciaka był właśnie krwiopijca i kontrolowany przez niego demon, obecnie śpiący dalej w najlepsze.

        Po chwili wstał od gasnącego paleniska zostawiając przygotowanego do spożycia, drugiego królika obok Gregeviusa, przeciągnął się mocno i westchnął z rezygnacją, przysłaniając dłonią wrażliwe na słońce oczy.
        - Rozejrzę się po okolicy. Jeśli chłopak będzie chciał uciekać, nie pozwól sir, Zaborowi spróbować go zatrzymać. Kiedy on kogoś goni zapomina o bożym świecie i chce tylko dopaść swoją ofiarę, częściej martwą, niż żywą. - Ostrzegł skrzydlatego kompana, nie mógł nic rozkazać wilkowi póki ten spał i go w ogóle nie słuchał. Zaraz nieumarły zmienił się w kruka i udał się na krótki patrol, gdyż słońce osłabiało go i nie mógł przez to używać swoich mocy w pełni. Do tego zbyt długie przebywanie w jego świetle, mogło doprowadzić do poparzeń odkrytych części ciała skrzypka, czyli twarzy.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Anioł, nie mówiąc już nic, wstał z miejsca i podał chłopcu drugiego królika, by się nasycił do pełna.
- Jedz, czeka nas daleka podróż, chłopcze. Musisz mieć dużo sił. - Gregevius powoli przykląkł przy Blondynie.
- Nazywam się Gregor Edward Vius, jestem mauriskim kupcem zmierzającym na targ do dalekiej krainy. Ten młody panicz to mój syn i utalentowany magik, dlatego nie obawiam się podróżować przez te lasy. Wybraliśmy tą trasę, chcąc uniknąć rozbójników, a mamy nadzieję też złapać po drodze pewnego nieuczciwego handlarza, który skrył się gdzieś na bagnach. Jeżeli nam pomożesz jako przewodnik, hojnie Cię wynagrodzę, młody przyjacielu. - Bez emocji uśmiechnął się do przerażonego i zdziwionego chłopca i powstał z klęku, wcześniej delikatnie muskając włosy chłopca. Anioł powoli podszedł do demona i lekkim trąceniem buta, zbudził go ze snu.
- Słuchaj uważnie, drogi demonie. Pod koniec tej podróży przedstawię Ci wybór. Każdy będzie skutkował pozyskaniem przez Ciebie duszy, ale będzie też miał pewne... Konsekwencje. Niezbyt zresztą intensywne, ale za to priorytetowe. Jeśli rozumiesz co mam na myśli. - Wyszeptał archanioł, rzucając piasek na resztki ognia, aby do końca ugasić jego płomienie. Potem wyprostował się i otrzepał ubranie, czekając aż wampir wróci ze zwiadu. Gdy ten już pojawił się, niebianin bez zastanowienia objął go ramieniem.
- Chodźmy zatem, drogi synu! Nie ma czasu do stracenia. Ten miły młodzieniec poprowadzi nas dalej przez las! - Zahuczał głośno Gregevius, zaciskając palce na ramieniu wampira.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Szybując na prądach powietrza, przez które nie musiał aż tak używać własnych sił, aby utrzymać lot, wampir w postaci kruka rozglądał się czujnie po okolicy. Widział w dali spiczasty dach zrujnowanej i przeklętej kaplicy, do której zmierzali i się zawahał przez moment. Nawet nie wiedział czego się obawiał, przecież był wysoko nad nagimi gałęziami drzew, nic mu nie mogło zagrozić, o ile ktoś w ogóle zwróciłby uwagę na zwykłego kruka przelatującego akurat tą okolicą. Pewny siebie zamachał kilka razy skrzydłami i zbliżył się do samotnej budowli. Znów ogarnął go strach, wywołany aurą tego miejsca i czarami ochronnym rzuconymi, aby odstraszać ciekawskich i zapewnić tym samym spokój pracującemu tu i mieszkającemu czarnoksiężnikowi. Jeśli to nie wystarczyło, w pobliżu kręciły się stworzone przez niego i kontrolowane monstra, które zabijały bez zastanowienia wszystko co się tylko zbliżyło na co wskazywały pozostawione wszędzie kości i jeszcze rozkładające się ciała nie tylko ludzi, ale też zwierząt. Aldaren przysiadł na dachu i się rozejrzał oceniając sytuację. "Jeden, dwa, trzy... Dużo ich, przynajmniej Zabor będzie miał się czym zająć," pomyślał doliczając się tuzina chodzących trupów. Byli zbudowani z różnych ilości czarnej magi, ci co mieli jej najmniej byli najsłabsi i najbardziej nierozgarnięci. Przy samej kaplicy było czterech na prawdę potężnych, którzy wydawali się mieć swego rodzaju własny rozum, ewentualnie dzielili świadomość z nekromantą, co i tak nie było pocieszającym faktem.

        Chłopiec podciągnął ze smutkiem nosem i lekko pokiwał głową na słowa anioła. Nie wiedział czemu jest tak daleko od domu i chciał wrócić już do mamy. Otarł przegubem dłoni oczy i zajął się jedzeniem.
Kiedy niebianin zwrócił się do demona ze swoją propozycją, oczy wilka błysnęły z zainteresowaniem, a jego różowy jęzor mimo woli oblizał czarny kudłaty pysk.
        - Wiem, że układy z jakimś przydupasem Najwyższego to błąd, ale kiedy pomyślę o tym, że będę mógł na twoich oczach wysłać duszę do nicości i samemu urosnąć w siłę, nie mogę się oprzeć takiej okazji. - Mruknął z przyjemnością i podniósł się z ziemi przeciągając mocno. Nie odezwał się do dzieciaka, skoro mężczyźni udawali kupców, on powinien grać ich zwykłego psa. Kto wie, może będzie miał masę śmiechu przez tą szopkę. Usiadł po chwili na miejscu i również czekał na powrót krwiopijcy.

        Zakrakał i się skrzywił z bólu. Nie był tu mile widziany, a poszukiwany przez nich wiedział o jego obecności i starał się właśnie wedrzeć do umysłu nieproszonego gościa. Zachwiał się, a pazury z piskiem poślizgnęły się na ślizgich dachówkach, nim jednak spadł prosto w gromadę krwiożerczych truposzy, wzbił się gwałtownie w powietrze gubiąc przy tym kilka piór i ile sił w skrzydłach wrócił do obozowiska. Kiedy wylądował i wrócił do ludzkiej postaci, znów zamarł przez to, że anioł go objął ramieniem. Nie wiedział co go ominęło i o co chodziło aniołowi, w ogóle co się z nim stało podczas nieobecności nieumarłego, że ten zmienił swoje nastawienie.

        - Synu? - spytał szeptem patrząc zdezorientowany na Gregeviusa, nie rozumiał w co on pogrywał. Drgnął lekko kiedy towarzysz zacisnął palce na jego ramieniu, ale ruszył w dalszą drogę. - Przy kaplicy kręci się dwunastu ożywieńców, a mieszkający tam czarnoksiężnik wie o tym, że się zbliżamy. - Powiedział mu cicho, starając się skupić na ważniejszych sprawach, niż dziwne zachowanie skrzydlacza. Najgorsza przy tym była niewiedza tego co kombinował niebianin i tego, dlaczego wampir tak zareagował na jego dotyk, teraz jak i przed jego pójściem na zwiad.

        - Interesujące - wyszczerzył się z rozbawieniem wilk, idąc za wszystkimi i przyglądając się obu mężczyznom.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Gregevius nie przestawał się uśmiechać, ciągle obejmując Aldarena, wesoło wymachiwał drugą dłonią.
- Ach, czyżbyś już zapomniał? Twój stary ojciec obiecał Ci przecież, że kupi prawdziwy kostur w nagrodę za wyniki i ukończenie akademii! Taki skromny, taki skromny, ten mój syn! A jaki zdolny! Oj, chłopcze, drugiego takiego maga nie ma w całych krainach, możesz mi wierzyć! Prawdziwy powód do dumy dla starego ojca! - Zaśmiał się, poklepując wampirzego skrzypka po plecach. Po chwili jednak zniżył głos. - Zostaniesz tu z dzieciakiem. Gdy skończę z nekromantą, odprowadzimy go do jakiegoś zakonu czy sierocińca. Nieumarłymi się nie przejmuj. To tylko proch na usługach nędznika. - Gregevius odstąpił od towarzysza i zagwizdał na wilka. - Choć, Zaborek! Popilnujesz starego Gregora przy potrzebie! - Znowu się zaśmiał i ruszył w las wolnym krokiem, czekając aż wilk go dogoni. Potem przyspieszył i zaczął mówić do demona. - Chłopak umrze w przeciągu pół godziny. Nekromanta już pewnie wysłał ghoule żeby patrolowały teren. Nie musimy się spieszyć. Dzieciak zdechłby tak czy siak. Tutaj liczy się teraz Aldaren. - Anioł zrzucił powierzchniową iluzję, ukazując swoje skrzydła, szaty, łańcuch oraz potężne Kosidło, miecz wykuty z czarnej stali. - Zajmij się bestiami. Ja załatwię nekromantę. Potem otrzymasz swój wybór, demonie. - Gregevius wzniósł się lekko w powietrze, a wokół niego zawirowały kruki z Legionu. Ich krakanie po chwili wypełniło cichy las. - Powodzenia. - Rzucił krótko i poszybował wraz z wiatrem w kierunku kapliczki.
Zaklęcia ochronne nie stanowiły dla niego żadnej przeszkody. Po prostu prysnęły wraz z zetknięciem się z jego potężną aurą. Anioł zacisnął białą dłoń na rękojeści miecza i stanął przed wejściem do kapliczki, niewidoczny dla magicznego zmysłu potworów stworzonych przez czarnoksiężnika.
- Twój czas nadszedł, człowieczku. - Szepnęła sama Śmierć, a kruki z legionu zaczęły przysiadywać na dachu.
Zablokowany

Wróć do „Mroczne Doliny”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość