PoezjaPisane po winie

Wasza twórczość poetycka, wiersze, teksty piosenek itp. :)
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Lasota
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard
Kontakt:

Pisane po winie

Post autor: Lasota »

Po winie, ale bez pieniędzy, czyli Lasota w boju. Orężem - rymy składane w czasie między odpisami. Może komuś przypadnie ten cyrk, który będzie poniżej miał miejsce, do gustu. Życzę miłych wrażeń.
A na dobry początek...



Jak znaleźć 53 rymy do własnego imienia, czyli rytmiczna męczarnia
Lasota-miernota doskoczył do płota,
Żarła go zgryzota, bo popsuł fokstrota
Choć wkoło ciemnota, ciasnota i wiejska chołota.
Już sięgał brzeszczota, by kończyć żywota.
(Finalna Golgota, Judasz Iskariota).
Chciał kończyć, idiota, bo marna istota
- Podobna do kota przez cechę "brzydota",
Sierota, nepota, o łbie kaszalota -
Woła: "Kończ, wspólnota!" i cośtam mamrota,
Się miota, terkota, chybota i młota
Dobywa, po prostsza robota
Gdy w ręce masz broń.
(Głosi anegdota.)
Więc trzpiota-Lasota z pięśćmi na huncwota
Się rzuca (Na śmierci mu przeszła ochota)
I bije jak gniota - jak dzielny patriota,
Jak myśl szczerozłota! Jak czerwona słota!
Ten młotem świergota, ten pięścią nielota
(Jak w Sparcie helota przydusza kojota).
I jeden drugiego za fraki szamota.
Dopiero tępota i tkanek martwota
Przerywa potyczkę jak ruch kołowrota.
Wokoło - biedota. Komentarz pierrota.
Zwycięzcą - niecnota, co zrobić. Durnota!
Bójka nie pieszczota, bo kości gruchota.
Skutkami: drętwota, duchota i Rota.
I z barda nie łatwo zrobić Lancelota,
To tak, jakby flota stawiała tarota.
Awatar użytkownika
Lasota
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard
Kontakt:

Post autor: Lasota »

O ukrytych przekazach
Luba rzekła do lubego:
"A o czym tam skrobiesz?
Setny raz już robisz piórem,
O czym zaś - nie powiesz!"
Trochę milczał cwany luby,
A potem zarzucił:

"To jest bardzo prosta sprawa:
O kobiecej chuci."

Mars wystąpił na twarz damy
I potwornie wściekła
Sykła: "Ja ci dam, kochany!
Tak więc - idź do piekła!"
Rozśmiał w głos się luby tylko
Z głupoty kochanki.

"Patrzysz, a nie widzisz, szczylko!
Ot, patrz niespodzianki.
Elokwentnie piszę wiersze,
Z każdym zatem wersem
Jeno czytaj zgłoski pierwsze
I zrozumiesz z sensem."
Nemain
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 142
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Rzemieślnik
Kontakt:

Post autor: Nemain »

Dobra zabawa, nawet lepsza niż cyrk xD
Brawa poeto! :3
Awatar użytkownika
Kerhje
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Kerhje »

Lasota pisze: Więc trzpiota-Lasota z pięśćmi na huncwota
Się rzuca (Na śmierci mu przeszła ochota)
I bije jak gniota - jak dzielny patriota,
Piękne :D Zostałam porażona ilością rymów! Cóż... Nie znam potęgi wina!
Doprawdy... LASOTA TO MISTRZ POEZJI. Rzeczywiście zabawa świetna. ;)
Awatar użytkownika
Lasota
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard
Kontakt:

Post autor: Lasota »

Kiedy są super fani piszący miłe komentarze, to i rymować łatwiej. Choćby i o bzdurach. Dzięki wam!



O kontaktach między różniącymi się między sobą
Rozmowa zasłyszana spode karczemnych schodów:
– Nie moje to zadanie, czynienie wam wywodów,
Lecz czy nie czujesz, panna, że sukni masz za mało?
– Uszyłam jeno tyle, co było materiału.
– A że odsłania kostki: to jaka nowa moda?
– Dół kiecki by się kurzył, to byłoby mi szkoda...
– A jak ramieniem świecisz, to czy nie chłodno aby?
– Rękawek się zabrudzi, gdy będę łowić żaby.
– A nóżka tak wygląda... To zimno już być musi!
– Nie musi się pan lękać, wszak bucik mam cieplusi.
– Jednakże straszno trochę, że dekolt tak głęboki...
– Im głębszy, tym jest łatwiej polować na panoki
Co panu są podobne i chętnie spoglądają!
Spąsowiał pytający; pomilczał chwilę małą,
Lecz zarazem kolejne mu przyszły wątpliwości:
– Azaliż to nie gorszy będących w karczmie gości?
– Paneczku kolorowy! Jak źle - do drzwi i nie ma!
– Ja wszak się tylko troszczę, dzieweczko litościewa...
Tu trzask rozległ się gromki, gdy pan dostał po pysku
I wypadł z karczmy krzycząc coś o możnych wyzysku.
Powiniem był się liczyć z troskliwych słów skutkami.
Tak kończą się dysputy kurtyzan z paniątkami.
• • •
Zaś kiedy bard spod schodów wychynął i zagadał,
Przez całą noc przy pannie swe zwinne rymy składał.
Awatar użytkownika
Callisto
Czarny Kot
Posty: 399
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Wędrowiec
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Callisto »

Bardzo podobają mi się wszystkie wiersze. Są zgrabne, lekkie i zawsze zabawne ;)
Miło się czyta takie rymy, sensowne. Czasem widać, jak ktoś szuka odpowiedniego słowa do pary i to nie zawsze wychodzi naturalnie, a ty znajdujesz ich mnóstwo, a mimo to jakimś cudem pasują i nie rażą w oczy, super rozrywka ^^
Awatar użytkownika
Kerhje
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 77
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Zielarz , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Kerhje »

Można się lepiej wczuć w postać Lasoty, czytając takie dobre twory nawet dla najprostszej potwory. :D Choć w ostatnim wierszu całkiem miło by było gdyby to 2 wersy pierwszej wypowiedzi się rymowały, zamiast wprowadzenia i pierwszego wersu jednej wypowiedzi. Ale to tylko moja, niekoniecznie słuszna sugestia.
Mamy forumowego zabawiacza. ;) Oby nie tracił inspiracji i zapału!
– A jak ramieniem świecisz, to czy nie chłodno aby?
– Rękawek się zabrudzi, gdy będę łowić żaby.
Lubię ten fragment, jest całkiem... Uroczy!
Awatar użytkownika
Lasota
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard
Kontakt:

Post autor: Lasota »

Nakreślę najpierw warunki powstania niniejszego utworu. A więc wieczór był chłodny, jesienny, poważna sprawa w zasadzie. Dni parę po martwej ciszy, kiedy Granica nie działała. Wydarzenie historyczne. Poeta wbija na SB - zarzuca hasłem, że hej, wy żyjecie! Pada odpowiedź: to jeno pozory (#Cetka). Co stwierdza poeta? Czas na tren. T R E N.
Ku przestrodze.

Że kres mają kresy i kończy się wszystek
Tak grań ma Granica i śród ziemskich czystek
I na tą się znajdzie sekunda szkodliwa
Co zniszczy istnienie - że śmierć zbierze żniwa
I żar strawi ziemię, a wszelkie istnienie
Odejdzie bez wiary w niebieskie spełnienie.
I zdać by się mogło, że jeno to wizja,
Ponure bajanie lub senna mielizna…
Lecz wszak już się stało - jak widzi poeta,
Już nie ma na Grani żywego człowieka.
Więc pieśni żałobne podnieśmy dziś w nieba,
Niech płynie, olśniewa, dociera gdzie trzeba,
By duszki spoczęły nad zieloną niwą
I mogła już zawsze Granica być żywą.
Awatar użytkownika
Lasota
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard
Kontakt:

Post autor: Lasota »

A więc to był długi wieczór polegający na udowadnianiu sobie swojej wartości, a poprzedzony lekturą paru poematów z wieków dawnych, słowem - przepraszam, jeśli to czytacie.







"Rzecz o prawach ziemskich, ambicjach prowincjonalnych i kłopotach, jakie niesie za sobą zakochiwanie się na ślepo"

Przed laty tyloma, że trudno je zliczyć,
A może i w zeszłą niedzielę
Zdarzyła się rzecz - czy chcecie, czy nie
Tą rzeczą się z wami podzielę.

Więc był sobie rycerz, co miał cztery konie,
Stangretów, komnaty i służbę.
Najpewniej w zamianę to dostał od bogów,
Bo miast mózgownicy miał próżnię.

Lecz gdzieś tam w tej piersi cherlawej wciąż biło
To co anatomia zwie sercem
I marzył był rycerz, by pannę odnaleźć
I stanąć przed ślubnym kobiercem.

Zdarzyło się tedy, że trzy zamki dalej
Mieszkała samotnie sióstr para:
Helena - śliczniutka, kochana i zgrabna
I Julia - potworna i stara.

Nie widział był rycerz ni jednej z tych panien,
A mimo to wykoncypował:
„Ta druga brzmi ładniej, to pewnie ładniejsza,
Tej będę więc ślub proponował!”

Zaręczyny wysłał w formacie liściku,
Otrzymał odpowiedź wymowną:
„Chcesz mojej, waść, ręki, to zrób jako rzeknę:
Zgładź smoka metodą stosowną”

Stosowną, to znaczy - pomyślał - we walce!
I począł się w walkę szykować.
Doba nie minęła, gdy błędny rycerzyk
Ruszał na gadzinę polować.

Lecz wszyscy powiedzą, i ty wiesz to pewnie
Słuchaczu, że czas wybrał marny.
Bo były to czasy, gdy w dawnych krainach
Już wszystkie smoczyska wymarły.

(Tak kończą się, wiedzcie, podobne pomysły
Kobitek, by męstwa dowodzić!)
Jedyne, co mógł tedy zrobić rycerzyk
To chodzić po świecie i chodzić.

I faktem, nie znalazł ni groźnej bestyi,
Ni nawet pacholąt jaszczurki.
Zdarzyło się jednak, że gdy las przekraczał
Skoczyły na niego wiewiórki.

Rzecz nie bagatelna - gdzie ciemno wokoło,
To nawet nie widać, co hyca.
Więc ciął rdzawe kity, a wierzył uparcie,
Że smok to lub diabla łasica.

Lecz nie byłby rycerz ów rycerzem błędnym,
Jeżeliby ranny nie został.
Wiewiórza wścieklizna gorzała w nim tedy
Przez ranę długą jak trzon wiosła.

Pół żywy dojeżdżał rycerzyk do zamku,
A tam już siostrzyczki czekały.
„Ty czekaj” orzekła ta piękna, Helena,
„Zobaczę, czy aby on cały!”

Wybiega więc: tańczy skraj sukni błękitnej,
Postrzega to rycerz i mdleje.
„O pani, wierzyłem, że piękna tak będziesz!”,
Powiada. „Wciąż miałem nadzieję!”

Już leży na ziemi, już ledwo się rusza.
Panienka podbiega wstrząśnięta.
Ten widząc ją, jęczy z sił swoich ostatnich:
„Ucałuj mię, skro uśmiechnięta!”

Co robić, umiera, i tak nikt nie widzi,
Więc panna spełniła życzenie.
A tyle to znaczy (za prawem stanowym!)
Co ślubne, ha, zaprzysiężenie.

Więc sprawa niesławna, skończyła się tako:
Ta ładna została już wdową,
Ta brzydka i stara musiała wciąż szukać,
Lecz obu podobno się wiodło.

Podobno! Jam widział i sprawę wybadał,
Wciąż wiedzie im się jak królowym!
Po miernym rycerzu zostały bogactwa
Przejęte - za prawem spadkowym.
Dagon
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Diabeł
Profesje: Inna
Kontakt:

Post autor: Dagon »

Nie znam się na poezji, ale poemat ubawił jak mało co rotfl
Ukłony i oklaski :D
Awatar użytkownika
Kimiko
Kroczący w Snach
Posty: 222
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Złodziej , Rozbójnik , Łowca
Kontakt:

Post autor: Kimiko »

O losie, cudne! *_* Uśmiałam się, a rymy boskie Mistrzu, jak zawsze <3
Rawr~ | Poważniej
Motto: Yes, it's dangerous. That's why it's fun!
Drugie motto: Zawsze może być gorzej! *_*
Awatar użytkownika
Dérigéntirh
Senna Zjawa
Posty: 260
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Mag , Mędrzec , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Dérigéntirh »

Nie mam słów, by opisać to, co przeczytałem! Recz jasna w pozytywnym znaczeniu. Więc krótko: takiego wieszcza nam trzeba!
Awatar użytkownika
Lasota
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard
Kontakt:

Post autor: Lasota »

Mili moi! Czasami legendy przemawiają do poetów, prawda to, ale z legendami to jest tak, że mają w sobie te kilka ziaren fałszu i ziarna te same w sobie wyjątkowo uwierają w poetyckim bucie. O czym więc lepiej pisać? O historii! A jakaż historia może być ciekawsza, niż pierwotna, najpierwotniejsza historia samej Alaranii? Wasz ulubiony Wieszcz się za to zabrał, od dzisiaj macie nową lekturę obowiązkową w szkołach: Historia Świata Wierszem, pióra Mistrza Lasoty z Valladonu! Z dumą prezentuję pierwszy rozdział (naprawdę mam nadzieję, że nie tym samym ostatni). Całe 112 wersów, które kiedyś cytować będą prorocy. Enjoy!


I. O stworzeniu świata

Między ludy najstarszymi, tam gdzie dzień się wlewa w noc,
Dawnych baśni, mitów, podań, nieprzerwana tętni moc.
Kto posłucha i da wiarę, ten aż do grobowych mar
Będzie mógł pamiętać snadnie o Początku bajań czar.
Jak więc było na Początku - i czym sam Początek był? -
To pustynia, żar, ocean albo gwiezdnych szlaków pył?
Posłuchajcie zatem Mistrza, niech przybliżę prawdę wam
O tym, co sam pozbierałem spośród wszelkich tajnych fam.

Na początku były Moce, tam zaś, gdzie ta kwitła brać,
Kotłowały się już kształty rzeczy, co się miały stać.
Ale czym są puste kształty? Tym, czym w wiecznej ciszy krok.
O tych kształtach miał stanowić wielki, stuwiekowy Smok.
O tym Smoku krążą plotki, i kto mędrszy, ten coś wie,
Że ze Smokiem o to chodzi, że był jakiś sen, czy w śnie
Były rzeczy niestworzone, które się zaczęły dziać…
Żeby sprawę naprostować, takoż to należy dać:
A więc dajmy tu komnatę, mniejsza o to, jak ją zwać.
Ta komnata była światem - pustką, w której Smok chciał spać.
Czy zaś czynił to świadomie, czy przypadkiem - nie wie nikt,
Smok ów zwany jest Prasmokiem. Niepoznany, gromki Byt.
Ale zasnął, łeb swój złożył, a spomiędzy gromnych łus’k
Pierwsze stały się istoty, pierwsze życie, pierwszy mózg!
Te utkane były z wiedzy, z pragnień, z myśli. Duch i Cień!
Co już znały? Wiedzę Smoka: mrok i światło, noc i dzień,
Czary, ziemie i filary, głosy, twarze, akry ziem!
Z czasem same myśleć jęły: sprawmy sobie własny sen!
Sen nasz żywy, jasny, ciepły, ożywiony z wszelkich miar,
Niech wyrośnie ląd i morze, niech się czasu spełni czar.
Duchów owych było czworo, każdy inny zamiar wziął
I przez wieków nieskończoność dumny swój wznosili dom.
Był więc Ksersis płomienisty, pan pożogi, ojciec dnia,
Był Jadyon, byt wodnisty, co nad morzem władzę brał,
Był Yeadir nieuchwytny, ostry wicher, letni wiatr,
I Zanuum nieruszony, kamienisty ziemny brat.
Na pancerzu swego stwórcy, bo uśpiony wciąż był Smok,
Położyli fundamenty. Wespół rozjaśniali mrok.

Czas rozbijał twarde skały: w morskie tonie wpadał piach,
To świeciła kula Słońca, to dął wicher, że aż strach.
Drzewa wypuszczały liście, śnieg pokrywał szczyty gór,
Rozciągały się strumienie, schły pustynie, wzrastał bór.
Ale, znać, to nie starczało. Naraz inne Duchy Snów
Własne swe włożyły części w to, co zaistniało już.
Tym sposobem wśród materii zaczął się rozbudzać czar
Aby duch mistycznej magii w każdą cząstkę tchnął swój dar.
Zaszemrały wszystkie skały, zadrżał w uniesieniu liść,
Gdy niematerialne moce wzdłuż i wszerz poczęły iść.
Napełniały wszystko Duchem, każdą całość, pół i ćwierć.
W śmierci zapaliły życie, w życiu rozpuściły śmierć.
Potem Duch ten, ożywiony, zebrał się i w chwili pół
Dał początek pierwszym zwierzom. Powstał królik, mysz i wół,
Zapiał kogut, ryknął jeleń, w morzach moc już raf i ryb;
Owca owcy przyjacielem, wrogiem dla obojga: wilk.
Rzekły Duchy między sobą: zejdźmy sami na nasz ląd!
I w postaci pierwszych smoków zamieszkały tam odtąd.
Powiadają, że piękniejszych nigdy nikt nie widział ziem,
Gdzie w harmonii i spokoju mijać może każdy dzień
I gdzie pierwsze z wszystkich smoków inne mogły dać na świat
I w miłości zapełniały ląd potomstwem szereg lat.

Czy kto widział kiedy smoka? Bestia liczy jardów z pięć!
Więc nie dziw to, że w ciasnocie doszło wraz do pierwszych spięć.
Gniewne bestie, dumne wielce, który jeden, każdy chwat!
I zdarzyło się, że w gniewie zamordował brata brat.
Naraz wrzawa - nasze ziemie! Walczmy o nie! - Huk i ryk!
Nie podobnym wyobrazić żadnym słowem walk tych szyk,
Walk zaciętych, ba, nieboskich, których ogień, szkwał i żar
Poruszały wszelką górą. Każdy bronił, co wciąż miał.
I padały z nieba gromy. Lecz to! Biały strach i szok!
Pod naporem krwawej walki jął się budzić Wieczny Smok!
Gwałtu, naraz! Do obrony! Zrobić pancerz z żywych ciał
Byle Wielki Smok pradawny usnął znowu tak, jak spał!
I rozbrzmiała pieśń Pierwotnych, niepojęta bajka dusz,
Złączyć miała to, co pękło; splatać, co dzielone już.
Niebo milkło, a na ziemię spadał ciężki, smutny deszcz.
O tym, jak świat brzmieć wtem musiał, nie wiem nawet ja, sam Wieszcz.
Ale usnął Smok Pradawny. Zamknął oczy, a wraz z nim
Hen głęboko w ziemskich leżach spał też każdy, kto wciąż żył.
I zapadła cisza - mówią - w każdej z sfer, od gór do nisz.
Nie jest danym wyśnić nawet tej najgłębszej z wszystkich cisz.

Któż oceni ile wieków świat wciąż krwawił z dawnych ran,
Zanim jeden z smętnych Duchów spojrzał jasnym okiem nań?
Jeden mężny, co pamiętał ciągle jasny Duchów sen
Zstąpił na jałową ziemię, by się sam zanurzyć w niej.
I zakłuła go z osobna każda rana, każdy cień,
Pośród stu bezświetlnych nocy jeden tylko ujrzał dzień -
Lecz ten jeden dzień wystarczył, dzień i świetlne łuny dwie,
By ocalić, co zniszczono i by świat odrodził się.
Ale wie to każdy mędrzec: w odrodzeniu nie ma sił
Nigdy takich aż potężnych, by powrócić świat, co był.
Wyginęły więc gatunki, zgasły bestie, uwiądł liść,
By zjawiły się w ich miejsce inne kwiat, i źdźbło, i kiść.
A z tych wszystkich drobnych części, z wszelkich nowych całkiem żyć
Narodziła się Natura. Do dziś splata istnień nić.

W świecie, który wówczas powstał, jednej rzeczy było brak.
Naradziły się więc Duchy i orzekły zgodnie: Brat!
Dajmy Brata nam na ziemi, który będzie jej jak pan,
Będzie siłę miał i mądrość, i urodę ponad stan.
Tchnęli zatem życie w glinę, ogniem, wodą oraz tchem
I utkali dumnych panów nade dobrem i nad złem.
A więc to by było tyle - rzekły Duchy - nas tu dość.
Odpocznijmy ode świata; Niech się zmienia w pył i kość,
Niech się rodzi własnym rytmem, niech rozkwita, żyje niech!
Niechby odejść zeń miał każdy, każdy kto wydaje dech!
I odeszli - piękne Duchy! Gdzie poszliście, gdzie wasz czar?
Czy oglądać was możemy tylko, gdy nas zdejmą z mar?
Nie, doprawdy! Duch jest wszędzie. Duch się mnoży kędy chce!
W tobie żyje, słysz go, słuchaj! W tobie żyje on i mnie.
Duchy - zwiemy was bogami. Bez was nie będzie też nas.
Nie powstaną dumne hymny, każda nauka pójdzie w las.
Bo co było, nie umiera, huczy świat od byłych ech,
W każdej twarzy szukać można najdawniejszych istot cech.
I śpi Prasmok, i niechby śpał, byle żyła prawda ta:
Wszystko to, co czytasz, przecież, jak sen Smoka jeno trwa.
Awatar użytkownika
Lasota
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Alarianin
Profesje: Bard
Kontakt:

Post autor: Lasota »

II. O wojnach Ery Środka

Trudno orzec, kto i kiedy pierwszy z ziemskich wzniósł swój dwór,
I kto pierwszy murów bronił magią ode ziem do chmur,
Prawdą jednak jest poznaną, że wtem żaden pan czy lord
Choćby chciał to nie dowodził żadną armią zbrojnych chord.
Ląd był dziki, morza czyste, gęsto słał się bór i kwiat
I w pokoju wiekuistym trwać miał wówczas cały świat.
Raz na lat pięć, w danym czasie, zwoływano lordów stu,
By się wspólnie naradzali, pomagając tam i tu,
By sądzili nad kwestiami, jeśli gdzieś się działo coś
I by dbali, aby wszędzie pokój mógł był trwać na wskroś.
Mogłoby tak być zapewne przez szeregi długich lat,
Gdyby ludzka nieuczciwość nie wpleciona była w świat.
Więc zdarzyło się po czasie: jad w kielichu - cichy mord.
Dla zdobycia pełnej władzy otruł lorda drugi lord.
Więc uciekła reszta radnych, krzycząc: Hańba! każdy pierzchł.
Jeden tylko lord pozostał, aby w walce zgładzić grzech.
Pojedynek miał być piękny, dumnie ostry oręż lśnił,
Ciosy piękne kładł truciciel, Mężny się jak szakal wił,
Jeden ciskał, drugi kąsał, trwał bój długo, krwi nad stan! -
Jeden zginął w polu bitwy. Drugi później padł od ran.
Lecz nie tylko, jak mawiają, obu lordów wzięła śmierć.
Padło także zaufanie. Kres spotkaniom co lat pięć.
Wiele lat musiało minąć, aby wreszcie ruchu żar
Wstąpił w trzecim pokoleniu w śmiałka mieniem Archentar.
Najpierw chciał on - dyplomata - lordów łączyć mocą słów,
Ale że mu nie ufali, zebrał armie: setki głów!
Setki mieczy i pancerzy, z nimi miał jednoczyć ląd.
Od Druickich Gór po Morze własny zaprowadzał sąd.
I nie zawsze, jak wiadomo, łączy sprawnie z ogniem miecz,
I nie sposób było walką sprawić, by czas ruszył wstecz,
Ale swymi sposobami ów Archentar radę dał;
Nie minęło sześć księżycy, gdy królewską tiarę brał.
Tak powstało więc królestwo, zjednoczone ze wszech miar
I przez osiem aż pokoleń czuwał nad nim ładu czar.

Lecz kto słucha bajań mędrców i kto ich rozumie, wie,
Że największe nawet z mocarstw skąpie się wnet w czasu mgle.
To, co zdaje się raz wiecznym - innym razem krótko trwa.
Czas pożera i obraca w popiół wszystko, co się zda.
Tak więc stało się z królestwem: pękło w końcu w części trzy,
Opętane dawnym duchem piętrzą się po nasze dni.
Co zaś było w międzyczasie? Niechaj brzmi pradawny dzwon!
Każda z trzech powstałych nacji własny chciała stawiać tron.
Byli więc elfowie dumni, pierwsi wyruszyli w świat.
Własne wznieśli miasta, aby żyć z Naturą za pan brat.
Mówią, że się osiedlili tam, gdzie rośnie leśny raj,
Nim nie spadła Smocza Łuska, ciężko ich druzgocząc kraj.
Dalej byli czarodzieje, więksi niż najstarsi z nas,
Ale sprowadzili zgubę butnie chcąc okiełznać Czas.
Wybuchały krwawe wojny. Niebo puchło pąsem chmur.
Narodziły się demony i anielski, jasny chór.
Ludzka rasa pozostała, lecz rozpierzchła się co tchu
Stawiać własne państwa-miasta pośród lasów, rzek i gór.

Czarodzieje w tymże czasie zakrzyknęli w jeden głos:
Ruszmy przeto poza morze, z inną ziemią złączmy los.
Wpadli zatem na okrętach w szumne fale wiecznych mórz
I płynęli po horyzont - po niebieski ognie zórz.
Naraz statki wszystek stają; w żagle dąć przestaje wiatr.
Na żądanie czarodziejskie zmienia swój porządek świat.
Pianą burzy się ocean, z dna wyrasta nowy ląd!
(Świadczą temu czarodzieje i sąsiedni morski prąd).
Zeszli zatem z swych okrętów. Cały ów magiczny lud
Przyjął sobie własną ziemię, zmienił skałę w rajski cud.
Z mocą magii korzeń puszczał tam najstarszy z wszystkich dąb,
I wzrastały w mig budowle tam, gdzie słał się skalny zrąb.
Rzekli dalej czarodzieje: Tu spoczniemy, w to nam graj,
Wypełnimy tajną wiedzą tu zdobytą własny kraj.
I przez wiele lat najbliższych na tych czas upływał im,
Że zgłębiali dzieje świata, roślin, zwierząt, skał i glin.
Było jednak kilku takich, którym los ów nie był w smak.
Znali wszakże tutaj wszystko! Tu spisali każdy znak,
Wznieśli każdą jedną ścianę, wszystko ich spełniało plan.
Więc uznali między sobą: dosyć, swój odmieńmy stan.
Zbudowali lotną barkę. Wznieśli się w przestworza chmur
I ruszyli w Alaranię - by lądować tam wśród gór.
Dobrze było znów oglądać porzucony drzewiej ląd!
Należało znów go zbadać i najnowszy wydać sąd.
Więc zajrzeli w każdą wioskę, wytropili ludzki szlak
I ich zaraz zdjęła trwoga: a więc osłabł lud aż tak?
Trzeba było coś przedsięwziąć! Złożyć wraz pomocy plan!
A więc wymyślili Zakon i zabrali się do zmian.
Zakon miał być dla Ludzkości, przy czym założeniem swym
Obejmował ich ochronę przede najgroźniejszym Złym.
Dobry był to czas dla ludzi - wszak wrócili ci, co dar
Słuszny mieli czarowania. Nieśli pomoc z wszelkich miar.
Ale to, co uczynili pierwsi madzy z dawnych lat
Powracało nawet teraz i zmieniało świata ład.
Więc w tym samym całkiem czasie, poza pasmem ostrych gór
Powróciły dawne moce, wchodząc w dziki, leśny bór.
Odtąd wszystko tam ożyło! Liście, krzewy - wierz lub nie,
Lecz najstarsi powiadają, że dychały nawet pnie!
Moc się jęła kumulować, a z jej gromadzeniem wraz
Rodzili się naturianie. Tak swe ludy zyskał las.
Lecz na lesie nie był koniec - bowiem nim minęła noc
Strumieniami, w rwącym nurcie, ku jeziorom mknęła Moc.
I rozpełzła się po wodzie; dosięgała piasków dna
I sprawiała przebudzenie istot, które każdy zna!
Kto wszak nie był nad jeziorem? Kto posłyszał syren śpiew?
One wówczas się budziły, dla nich był pradawny zew!
Triumf Natury! Niechaj będzie, niech trwa zawsze odtąd już!
Żyć zaczęło dotąd martwe, w zwierzę weszły rzędy dusz.

Ale inne były również skutki klątw, co czasu żerdź
Miały dawniej butnie skruszyć. Wśród tych skutków była śmierć.
A więc wszystko to, co żyje, z czasem się obróci w pył
Człek się będzie starzał, aby odszedł każdy, kto raz żył.
Lecz musiała być metoda, by zatrzymać wieku bieg!
I nareszcie sposób znalazł gorzko samolubny człek.
Rozpoczęto rytuały - jakie? Któż by wiedział, któż!
Ale skutek był owocny: wyszarpnięcie z czasu dusz.
Odtąd, jeśli tylko zechciał, starzeć się nie musiał mag,
Choć zdeptało to istotę jego własną. Serca - brak.
Inni to widzieli ludzie. Więc któregoś dnia sam gmin
Chcąc być równie długowiecznym zebrał szereg zbrojnych sił
I wyruszył hen na magów, chcąc im zabrać wiedzy dar.
Jakież mieli jednak szanse, skoro ci magowie z mar
Podrywali ległych wojów, by przelewać gromko krew!
Więc wybuchła nowa wojna; krążył chudy śmierci lew.
Kto ją przeżył - czmychnął w góry, by się po pieczarach kryć.
Tam do dzisiaj można słuchać echa nekromanckich wyć.

Ale czas pomykał dalej - dalej mknie więc pieśń tych dni.
Posłuchajcie o istotach, którym w smak wpadł szkarłat krwi.
Był raz Margoth, woj potężny, który w swój ostatni rok
Padł przed drzwiami piekielnymi. Krwią mu broczył lewy bok.
Zginąłby i musiał odejść, jak śmiertelnik - ludzka rzecz.
W dół by złożył trupie gnaty, rdza by zżarła hełm i miecz.
Lecz wojownik był szczęśliwy: szczęściem jedną z bliskich dróg
Kroczył dumny nekromanta. A więc woła: Druh, czy wróg,
Czy pomocnyś mi, czy szkodnik, stójże panie! Daj mi lek!
Srebrne z boku wyjmij ostrze, daj mi pożyć jeszcze wiek! -
Stanął nekromanta, spojrzał, w zimnej głowie podjął myśl…
Aż się skłonił, odrzekł: Zgoda! - Swój w tym widział bowiem zysk.
Podjął więc wielkiego woja, nowe życie w niego tchnął,
Ale w zamian dał warunek: miał się odtąd żywić krwią.
Myślał bowiem nekromanta, że przez taki mroczny dług
Zyskał w wojownika ciele najbliższego z wszystkich sług.
Lecz przeliczył się! Jak srodze! Raz w bezksiężycową noc
Pierwszy wampir ów go zabił. Przejął całą maga moc.
I wyruszył w świat, by kąsać zarażając żądzą krwi,
A jedyną jego wadą jest lęk słońca, co zeń drwi.

Lecz powracał problem magii. Uszkodzona forma tej
Coraz bardziej upadała, drżała gromko z dnia na dzień.
I zdarzyło się, że pękła. Ponad ziemią pomknął grom!
Morza ciężko zajęczały, lądy poddały się mgłom.
Cienie wpadły do Otchłani, tam gdzie kiedyś kwitł był raj,
W parę chwil zdewastowały każdy strumień, las i gaj.
Płomień trawił wszelkie życie, darł najstarsze ze skał w pół.
W apokaliptycznych dymach wszystek tamten lud się struł.
Pozostali najwytrwalsi - ci, co mieli kieł i szpon,
Z dawnych leży swych obdarci oglądali klęski plon.
Czyż nie w sposób równy dawniej padał Ery Środka Dwór?
Czy nie buchał ogień tam też? Czy nie tak umierał król?
Widać tak są tkane dzieje - tak się toczy wieków krąg,
Przez lat ilość niepojętą narasta wydarzeń ciąg.
W zaburzeniach Ery Środka, których mitem raczę was
Działy się też rzeczy dobre: powstał szereg nowych ras,
Między wojną kwitł romantyzm, znano miłość, brano ślub,
W dni świąteczne mógł się bawić nawet najsurowszy lud.
Wojny z czasem przeminęły. Dźwignął się z ruiny świat,
Jedne ludy się zamknęły, inne żyły za pan brat.
A na horyzoncie, gdzieś tam, nisko ponad morzem tuż,
Już jaśniała Nowa Era ciągiem mglistych, złotych zórz.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Poezja”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość