Opuszczone Królestwo[Ziemie Ostii] Stara miłość nie rdzewieje.

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Czasami los sprawia, że ranimy chociaż nie chcemy. Wioskę Geralda spalono przeze mnie. Przeze mnie został sam na świecie, przeze mnie zginęli niewinni ludzie. Gdyby się tam nie zatrzymała... - zamilkła. To było trudne. Nawet dla niej. Mimo lat jakie minęły od tamtego wydarzenia ciągle czuła wyrzuty sumienia.
- Nie zrobiłam nic żeby im pomóc, tak jak ty. Po prostu uciekłam. Ty dajesz ludziom z wioski schronienie. Ja nie mogłam zrobić nic poza ucieczką. Nie cieszę się, że to się stało. Ale cieszę się, że los pokierował moim życiem tak, że spotkałam Geralda. Astra jest jego córką. Dlatego ma blond włosy - po ojcu. To już zawsze będzie mi go przypominać. Jej złote włosy i to samo spojrzenie na świat. Minęło piętnaście lat, ale moje wspomnienia są ciągle świeże. Te dobre wspomnienia. Te kiedy budowaliśmy razem dom, te kiedy widziałam jak opiekował się Raią. Prawdę mówiąc, nie sądziłam, że doczekamy się potomka. Nie wiedziałam, że mogę mieć dziecko z człowiekiem. Ale stało się i to było wspaniałe. Szkoda, że nie mógł poznać Astry... - dodała smutno. A potem rozprawiali o innych rzeczach o innych wydarzeniach z ich życia i codzienności, aż Paygen wyszedł z niespodziewaną inicjatywą.

Villemo zaśmiała się radośnie.
- Dawno nie trzymałam miecza - przyznała. Ostatnio miała dużo na głowie i nie trenowała, ale raczej nie zapomniała jak dzierżyć oręż.
- A znajdzie się tutaj u Ciebie napierśnik dla kobiety? Jak walczyć to na poważnie - rzekła pół żartem, pół serio.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

- Wiesz, przez te wszystkie lata wykształciłem pewną myśl. Dość brutalną i nieludzką, ale jakże prawdziwą - powiedział poważnie Paygen, podchodząc do przyjaciółki. - Jeśli coś cię boli, zapomnij. Nie ma sensu truć swoich myśli czymś, czego nie chcemy. Nie mówię, by nie współczuć, ale staraj się nie rozdrapywać czegoś, co już się stało. Pozwól temu odejść w zapomnienie. I radzę ci to jako przyjaciel, który widział dużo okropności, a nie jako podstarzały nemorianin, którego dotyka reumatyzm.

Pan Ostii zaśmiał się zdawkowo, a następnie ujął dłoń Villemo i marszcząc nos, skupił wokół siebie część magii. Ich ciała, a razem z nimi psy, które przylęgły do ich nóg otoczyła błękitna mgiełka, która zasłoniła mężczyźnie świat, a następnie zmieniła jego prywatną kantynę w obszerną salę treningową. Cała czwóra stała teraz na kamiennym kole, otoczony czerwonymi kafelkami na obrzeżach. Za nimi znajdowały się drewniane kukły wypchane sianem, szafy pełne uzbrojenia i wieszaki przeróżnych strojów treningowych. Ściany były szare, przecinane co kilka metrów drewnianą belką, na których zaczepiono pochodnie, rzucające długie i bezkształtne cienie. Oprócz nich nie było w pomieszczeniu nikogo.

- To dla Ciebie - powiedział z szacunkiem, wręczając kobiecie napierśnik i rękawice, a także chustę, by obwiązała włosy. Sam w międzyczasie nałożył na szaty ćwiekowaną kurtkę i otworzył pierwszą z szaf, wypełnioną po brzegi mieczami.
- Wybieraj - dodał z uśmiechem, wyciągając dla siebie półtoraręczny miecz o przedłużonej rękojeści i żelazną rękawicę, by służyła mu jako mała tarcza.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Nie musiał ich teleportować, przecież byli w jednym budynku, ale zrobił to. Nagle znaleźli się w wielkiej sali treningowej. Nie wiedziała dokładnie w której części zamku byli, ale w tej chwili mało ją to interesowało. Wszystko dlatego, że czuła się bezpiecznie. Nie musiała się martwić o nic. Choć oczywiście w podświadomości cały czas miała swoje córki. Musiała jednak odsunąć te myśli na bok. Liczyło się tu i teraz. Przyjęła chustę, którą jej dał, ale zawahała się przez moment. Nie zwykła związywać włosów, ukrywała pod nimi bliznę, ale skoro była w takim, a nie innym towarzystwie... Palcami zaczesała włosy na tył głowy, odsłaniając szeroką bliznę na skroni. Jej czarne pukle splątały się na tyle jej głowy. Związała je mocno ciemną chustką, tak by kosmyki nie spadały jej na twarz. Zwilżyła usta językiem i przyjrzała się składowi broni jakie Paygen miał w gablocie.

W szczególności spodobał jej się półtoraręczny miecz o pięknej, czerwonej rękojeści. Chwyciła go i odsunęła się od gabloty. Zrobiła nim kilka ruchów, ale wydawał jej się zbyt ciężki, nie dobrze wyważony. Odłożyła go. W kolejności był podobny mu półtorak, którego rękojeść zdobiły dwa złote smoki zdobione rubinami i zwrócone głowami do siebie. Tak. Ten był lepszy. Machnęła nim kilka razy w powietrzu. Dobrze wyważony, dość lekki, dobry dla kobiety. Odłożyła o jednak żeby móc założyć na siebie gruby, skórzany napierśnik dostosowany do kobiety, Wcześniej zdjęła z siebie długa narzutkę, która tylko by jej przeszkadzała. Została w gorsecie, na który nałożyła napierśnik i spódnicy. Nie pierwszy raz walczyła w kobiecych ubraniach, umiała się ruszać mimo tego, że nie były zbyt wygodne. Chwytając miecz wyszła na środek sali i przybrała pozycję gotową do walki.
- A więc... - powiedziała zaczepnie.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

Zważywszy miecz w dłoni, Paygen skupił się na jego klindze, by dać swojej przyjaciółce czas na przygotowanie się bez upartego wpatrywania się w nią. Wciąż nie mógł uwierzyć, że ma przed sobą tę samą dziewczynę, a właściwie kobietę, z którą spędził najlepsze lata dzieciństwa. Nie widzieli się całe lata, a mimo to relację odbudowali równie szybko, co ją nawiązali. Kiedy proponował jej przybycie do Ostii nawet nie przypuszczał, że się zgodzi. Była w końcu wysoko postawioną demonicą w Otchłani, a on, mimo wszystko podrzędnym panem ziemskim, który reputację budował w Alaranii. W domu był nikim i jedyny tytuł jakim mógłby się poszczycić to baron, w ostateczności namiestnik. Dlatego jego serce bardzo się uradowało, kiedy Villemo zgodziła się przyjechać. Myślał nawet, żeby zaproponować jej stały pobyt, w końcu w Otchłani nic ją nie trzymało. No może za wyjątkiem córek i stadniny, ale przecież mogłaby je sprowadzić tutaj. Ostia była ogromna, a sprowadzenie kilkuset rumaków i jej mająku nie byłoby wcale trudne. O ile się zgodzi.

Wiedząc jednak, że z taką propozycją nie warto się śpieszyć, Paygen rozpiął kurtkę i rozluźnił ramiona, pozwalając ostrzu opaść wzdłuż prawej nogi. Vi stała już gotowa do pojedynku, a on cały czas zastanwiał się, jak ją podejść. Nic nie wiedział o jej umiejętnościach, a nie chciał też pokazywać wszystkich swoich. Jako żołnierz nauczył się liczyć siły na zamiary.

Jednak kiedy to ona zainicjowała zaczepkę, mężczyzna wykonał wypad prawą nogą w przód, zaczynając atak, lecz nie wzniósł ostrza. W ostatniej chwili przerzucił je do lewej ręki i pchnął od lewej, wiedząc, że jego przyjaciółka się tego nie spodziewa. Niestety brzdęk stali o stal szybko zdarł mu z twarzy szyderczy uśmieszek.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo miała doskonała percepcję. Obserwowała uważnie swojego przeciwnika. Potrafiła przewidzieć co zrobi. Lata praktyki ją tego nauczyły. Nie dała się mu podejść. Widziała jak przymierza się do ciosu, choć był to tylko ułamek sekundy. Odbiła jego miecz. Szczęk stali rozniósł się po pomieszczeniu. Od razu przeszła do kontr ataku. Miecze zwarły się w pojedynku. Wypad, cios, szczęk klingi o klingę. Cofniecie i znów ywpad. Raz on atakował, a ona się broniła, raz ona atakowała, a on mógł tylko się wycofać. Jak na wątła kobietę miała sporo siły. Miecz był dobrze wyważony, a ona najwyraźniej nie straciła dawnych umiejętności. Cios, sztych, narzut. Miecze w górze zwarte ze sobą. Odskok w bok i kolejny sztych. Walka trwała długo. Żaden z nich nie wychodził na prowadzenie. Walczyli jak równy z równym. Aż w końcu Villemo odskoczyła w tył i pokazała, że ma dość. Zdyszana i spocona, zupełnie nie wyjściowa, z potarganymi włosami, stała i sapała ze zmęczenia.
- Już nie ta kondycja co kiedyś – uśmiechnęła się. Oparta o miecz, naprawdę była zdyszana i czuła w barku, że jednak miecz ma swoją wagę.
- Nawet nie wiesz jak dawno tego nie robiłam.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

Między kolejnymi, precyzyjnie wyprowadzanymi ciosami, Paygen starał się odgadnąć kolejny ruch swojej przyjaciółki. Jako doświadczony żołnierz nauczono go, by zawsze być krok przed przeciwnikiem, ale w tej sytuacji było to nie możliwe. Villemo walczyła z pasją w oczach, ruszała się zwinnie i pewna siebie, dzierżąc jeden z najlepszych mieczy z kolekcji Nemorianina. Stal zderzała się ze stalą, nie pozwalając żadnemu z jej właścicieli zdobyć przewagę nad drugim. Na każdy wypad Lorda, jego przyjaciółka odpowiadała kontrą, niwelując jego cięcia i podstępy oraz nie pozwalając mu narzucić swojego rytmu. Dodatkowym utrudnieniem były psy Paygena, które widząc jak ich pan dobrze się bawi, same zaczęły plątać się pod nogami i skakać wokół tej dwójki, szczekając i merdając ogonami.

- Nie przesadzaj. - Paygen machnął ręką dość niedbale, jak na szlachcica, po czym odebrał od Villemo broń i zamknął ponownie w szafie. - Nie jest z tobą aż tak źle. Przynajmniej nie masz zalążków reumatyzmu, jak twój gospodarz - dodał z rozbawieniem mężczyzna, pozwalając swoim nadgarstką popaść w drobne drgania podczas których jego palce mimowolnie się zginały. Widać było, że ma w tej sprawie spory dystans do samego siebie. - Lata trzymania w dłoni miecza i przy większych wilgociach nawet nie umiem utrzymać kieliszka z winem. Tak w dużym skrócie wygląda życie panów ziemskich, ale co cię będę tym zamartwiać. To była dobra walka i jeśli mogę to rzekłbym, że przydałby mi się ktoś taki jak ty w moich szeregach. Na przykład na stanowisku kapitana. Tylko nie mów o tym Cedricowi, bo mi nagada - powiedział z uśmiecgem, wskazując Villemo korytarz i szerokie, dębowe schody, którymi wyszli z sali treningowej wprost do przedsionka.
- Tędy dostaniesz się do swojej komnaty - mówił, wskazując kolejne korytarze. - A ten zaprowadzi cię do salonu i kuchni. Trzeci natomiast idzie do mojej baszty, ale tam nie ma nic ciekawego prócz ksiąg i zasypanego dokumentami biórka. Zgaduję, że chcesz odpocząć po podróży i treningu. Nie będę zatem zatrzymywać. Zobaczymy się z jutro rano, więc jeśli tylko pogoda dopisze zapraszam na spacer po winoroślach. Dobranoc.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo wcale nie miała ochoty rezygnować z towarzystwa przyjaciela, ale wyglądało na to, że on chyba na dziś ma już dość. To, że trochę się spodziła, że miała czerwone policzki od lekkiego zmęczenia wcale nie oznaczało, że jest wykończona. Miała ochotę na więcej, na przykład na dziką przejażdżkę konną. Och jak dawno nie robiła takich szalonych rzeczy. Przez ostatnich piętnaście lat była porządną, spokojną matką. Nagle poczuła się uwolniona. Oczywiście tęskniła, ale jednocześnie czuła niezwykłą chęć do robienia tego czego nie mogła robić przez lata. Treningi mieczem, strzelanie z łuku, jazda konna, a właściwie gonitwa. Miała ochotę wsiąść na konia i pocwałować przed siebie w deszczu, jak najdalej. Czują pod sobą rumaka, słysząc jego oddech, czując jak ziemia usuwa mu się spod kopyt, jak deszcz uderza ją w twarz. Nagle, po tym krótkim treningu - odżyła. Ale niestety Paygen nie chciał się dłużej "bawić".

Uśmiechnęła się łagodnie do przyjaciela i wierzchem dłoni otarła pot z czoła.
- Pójdę do siebie - wyznała i ruszyła pokazanym korytarzem. Przeszła przez dwór i szybko znalazła się pod drzwiami pokoju, w którym mieszkała. W środku już czekała na nią służka. Vi ochłonęła, przebrała się, zjadła kolację, a potem położyła się do łóżka z książką. Na zewnątrz bardzo szybko zrobiło się ciemno. Na szczęście w pokoju znajdowała się wystarczająca ilość świec by czytać. Gdy nastał prawdziwy wieczór Vi znów się przebrała, tym razem w nocą koszulę i wsunęła się do łoża. Nie zamierzała jednak przerywać czytania. Lektura była wciągająca na tyle, że demonica nie mogła zasnąć. Skończyła czytać około północy. Oparła głowę o poduszkę, ale zupełnie nie chciała jej się spać. Po długiej chwili leżenia i gapienia się w piękny, haftowany baldachim łóżka - usiadła. Rozejrzała się po pokoju i przygryzła wargę. Wokół panowała absolutna cisza. Wysunęła się spod ciepłej pierzyny i chwyciła ciężki, amarantowy szlafrok, haftowany w złote wzory, leżący na krześle. Założyła go i związała pasek w talii. Ubranie było dłuższe niż powinno, tył podomki spływał na ziemię tworząc coś w rodzaju ubogiego trenu. Vi chwyciła za świecznik i ruszyła do wyjścia z komnaty.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

Po zakończonej potyczce na miecze z przyjaciółką, Paygen potowarzyszył jej do końca korytarza, a następnie skłonił się jeszcze raz i gdy ta zniknęła mu z oczu, zawrócił do swoich komnat, aby zakończyć dzień w najbardziej nudny sposób, jaki mógł. Ostia presperowała w nienagannie i prężnie, mimo waści z baronami, handlowała z połową sąsiadów winem, budulcem w postaci drewna i kamienia, a także bronią. To sprawiało, że Paygen miał na karku sporo dokumentów, listów od przyjaciół oraz wrogów, których nie mógł zostawić samych sobie. Oczywiście mógł zaprzątnąć do pomocy majordomusa Bjorna, kapitana straży lub zarządcę kopalni, ale wolał sam wszystko przejrzeć dwa razy niż potem głowić się co się stało. Mężczyzna żałował, że przez obowiązki nie może spędzić więcej czasu z Villemo, której nie widział tyle czasu, lecz domyślał się iż ta mu wybaczy. Czasu na rozmowy mieli jeszcze na pęczki i z pewnością zdążą się sobą znudzić.

W międzyczasie światła w Ostii gasły, a jej mieszkańcy wybierali się na spoczynek, by zregenerować siły przed nowym dniem. Korytarze wypełniła błoga, dudniąca w uszach cisza. Słychać było tylko świszczenie wiatru w uchylonych oknach i szum drzew oraz od czasu do czasu brzdąknięcia żelaznych butów, patrolujących dookoła rycerzy. Nikt o tej porze nie wędrował po zamku. No może po za psami gospodarza, które uwielbiały wszędzie wtykać swoje nosy i kilku służących, którzy pozostawali do dyspozycji w kuchni. Poruszając się bezszelestnie po dywanach, Beatrice i Fiumo wędrowały po korytarzach, aż ich oczy nie dostrzegły jaśniejących fragmentów. Ciekawe znaleziska, przydreptały i o mały włos idąca ze świecznikiem w ręku demonica się o nie, nie potknęła. Nie wyczuwszy żadnego zagrożenia, bo i jak skoro go nie było, psy zaczęły obwąchiwać jej szlafrok i łasić się do nóg, jak koty, co mogło wyglądać komicznie przy ich niedźwiedzich gabarytach.

- Polubiły panią - rozległo się nagle w mroku, lecz głos był łagodny i ciepły, a wypowiedź poprzedziło ciche chrząknięcie, by nie wystraszyć kobiety. Właścicielem głosu był nie kto inny jak Cedric, który, w pełnym wyposażeniu, wybierał się właśnie na zmianę warty. Kiedy jednak mówił do demonicy, jedną ręką przykrywał popękane i spalone usta. - Proszę mi wybaczyć, ale to nie widok dla damy. Paskudna blizna po bitwie i tyle, a nie spodziewałem się tutaj pani zobaczyć. Niektórzy zdążyli już przywyknąć.
Następnie elf wyminął Villemo i stanął przy oknie, z którego rozciągał się przyjemny widok na winorośl.
- Jak się pani podoba w Ostii?
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo faktycznie prawie przewróciła się przez psy, ale ostatecznie przykucnęła przy nich i wolną ręką zaczęła gładzić po sierści, to jednego, to drugiego. Psy zdawały się być bardzo przyjazne, ale przede wszystkim przyzwyczajone do demoniego zapachu. Zwierzęta, które nie mieszkały w Otchłani często odrzucał zapach demonów nie wiadomo z jakiej przyczyny, tak się po prostu działo i już. Miło było poczuć pod palcami miękką sierść zwierzaków. Vi przepadała za ich towarzystwem, swoją drogą ostatnio co raz częściej myślała o sprawieniu sobie, o zgrozo dla psów, kota. Ale jak na razie pozostawało to tylko w jej planach. Podniosła się z przysiadu i spojrzała na przemawiającego do niej mężczyznę.
- Nie takie rzeczy widziałam - odparła bardzo zwięźle i prosto, ale nie chciała być przy tym nie miała, o nie. Po prostu chyba nie było rzeczy, które by ją odstraszyły. W życiu widziała wiele ran, wiele blizn i nie straszny był jej widok kolejnej. Bo i co może tam zobaczyć? Nawet jeśli byłaby to jątrząca się rana to raczej nie przysporzyłaby Villemo o mdłości.

- Jest inaczej - rzekła w odpowiedzi na jego pytanie - inaczej niż sądziłam. Dawno nie byłam poza... Otchłanią. Jest spokojniej, ale jednocześnie żywiej niż zapamiętałam. Nie mówię już nawet o Ostii, ale w ogóle o tym świecie. A sama Ostia, cóż, niewiele jeszcze widziałam, okaże się dopiero z czasem jaka jest i jak mi się tu podoba.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

Przeglądając sterty dokumentów, z czego połowa nadawała się do wyrzucenia z powodu zamieszczonych tam gróźb, Paygen powoli zasypiał na własnym biurku, a jego myśli zawróciły w stronę przyjaciółki. Nie widział jej z grubo ponad dwieście lat, a kiedy nadażyła się znakomita okazja do odnowienia znajomości, on musiał siedzieć przygarbiony nad księgą rachunkową, licząc dochody i straty poniesione przez prowadzenie posiadłości. Noc za oknem była bezchmurna i spokojna, księżyc wlewał się do komnat lorda przez wielkie okna i nanosił na wszystko srebrzystą poświatę.
- Dość na dzisiaj - mruknął sam do siebie, opadając na oparcie i przenosząc wzrok na niewielkie lustro w rogu gabinetu. Widział w nim siebie, demona w sile wieku, otoczonego zakurzonymi księgami i dekoracyjnym orężem, w pokoju na bazie koła niczym podstawa samotnej wieży.
- Miała rację - dodał, drapiąc się po zaroście - Skończę jako starzec w bibliotece. Potrzeba mi ruchu.
Z tymi słowami, Paygen podniósł się z fotela i opłukując twarz w zimnej wodzie, zamienił złocone szaty na białą koszulę i swój ulubiony pancerz, w którym przechadzał się po Ostii każdego dnia, a czasem i każdej nocy. Życie żołnierza za bardzo weszło mu w krew, zostawiając stare przyzwyczajenia, z których nie chciał zrezygnować, gdyż nie czuł się wtedy sobą. Dlatego jego kolejnym ruchem było przypasanie miecza do pasa i opuszczenie z nim swojej baszty, mimo wielu apelów Cedrica, że od dbania o bezpieczeństwo ma wojsko i nie musi tego robić osobiście.

W tym samym czasie Beatrice i Fiumo radośnie tarzały się po dywanie, dopieszczane przez Nemoriankę i stojącego obok elfa, który co jakiś czas drapał je za uchem, gdy te podchodziły domagając się jego uwagi.
- Zamek może pani zwiedzać o każdej porze - powiedział w końcu kapitan straży, wyciągając zza pazuchy płaszcza chustę i zawiązując ją sobie na ustach. - Nikt nie będzie panią zatrzymywał czy krzywo na panią spoglądał. Tutaj wszyscy jesteśmy wielką, niekonwencjonalną rodziną. A teraz przepraszam, ale obowiązki wzywają.
Cedric zniknął w ciemności korytarza tak szybko, jak się pojawił, ale odgłosy jego kroków jeszcze przez chwilę odbijały się echem po pustym korytarzu. Psy jednak zostały, siadając przed demonicą na zadach i z uwagą obserwując każdy jej ruch swoimi wielkimi, szklistymi oczami.
Za oknem pogoda dopisywała, księżyc oświetlał niemal całe pole winorośli, razem ze sporym płatem zielonej trawy, po której galopowała teraz kolumna jeźdźców w szarych płaszczach, a kilka metrów za nimi truchtał mały oddział krasnoludów w pikowanych kurtkach i z toporami drwalskimi na plecach. Wracali właśnie z tartaku, głośno rozmawiając i gestykulując jak to nordowie mają w zwyczaju. Nagle jednak wszyscy odbili w lewo i wtoczyli się przez przedsionek do kuchni, zajmując niskie taborety wokół stołu.
- Dajcie piwa! - zawołał jeden z nich, rzucając na blat metalowy kask oraz skórzane rękawice. - Najlepiej od razu całą beczkę.
Inne karły zawtórowały mu chórem i poczęły uderzać pięściami o stół, wybijając rytm jakiejś piosenki.
- Ja wam mówię, będzie się działo - powiedział jeden z drwali. - Podobno za dwa dni przyjedzie hrabia Milton i będzie prosić Paygena, by ten zaprzestał transportować broń dla jego wroga, barona Wiliama, z którym ściął się o terytorium.
- Już to widzę! - ryknął ktoś z boku, uderzając kuflem o kufel towarzysza. - Milton ma jeszcze mleko pod nosem i zero skrupułów. Dwa lata temu próbował groźbą wymusić na Paygenie pożyczkę na działania przeciwko Wiliamowi.
- Pamiętam ten dzień! - zaśmiał się pan Ostii, wyłaniając się z ciemnego korytarza i gestem ręki nakazując krasnoludom zostanie na swoich miejscach. - Poszczułem go psami i powiedziałem, że jeśli zaatakuje Wiliama to proporce ze skorpionem zatrzepoczą pod oknem jego sypialni. Odgrażał mi się do głównej bramy i tyle go widziałem. A plotki są prawdziwe, tyle że to Wiliam pierwszy zaatakował.
- Więc co z tym robimy?
- Nic. Odprawię hrabiego z pustymi rękoma, a do Wiliama napiszę list, aby następnym razem informował mnie o swoich zamiarach wcześniej.
Z tymi słowami krasnoludy zaśmiały się swoimi gromkimi basami, do których przyłączyły się szczekające psy, biegnące do właściciela z wywieszonymi jęzorami.

Paygen jakby dopiero teraz dostrzegł stojącą w korytarzu Villemo i podszedł do niej powoli, kłaniając się w pasie.
- Bezsenność? - zapytał, nieświadomy ile mogła usłyszeć.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo gładziła psy po sierści, była gęsta, lekko szorstka, ale ostatecznie przyjemna w dotyku. Psiaki, choć można by równie dobrze powiedzieć o nich małe niedźwiadki, były zabawne i bardzo przyjazne. Vi lubiła zwierzęta, nie wyobrażała sobie życia bez nich. No cóż, w końcu była hodowcą koni, nie dziwota, że lubiła też towarzystwo innych czworonogów, w tym psów. Zastanawiała ją jednak jedna rzecz, jak to się stało, że o tej porze dwór nie spał głębokim snem. O ile patrol Cedrica nie dziwił o tyle, że był on zarządcą i mógł w nocy szlajać się po zamku. Jednak oddział za oknem, oświetlony pochodniami był dla Villemo bardzo dziwnym widokiem. Podeszła do okna by zobaczyć co się dzieje i dokąd zmierzają wojowie. Nie spodziewała się, że wejdą do zamku od tej strony, w której się znajdowała. Chciała odejść, ale mimochodem usłyszała rozmowę z kuchni do której wtoczyli się wojownicy. Między głosami innych usłyszała znajomy głos Paygena. Przez chwilę stała przy oknie słuchając rozmowy. Psy zniknęły z jej widoku, najprawdopodobniej pobiegły do kuchni, do swojego pana. Vi już odwróciła się i miała odejść, kiedy ktoś odezwał się za jej plecami.

- Jak widać - odwróciła się, ale nie była zdziwiona widząc przyjaciela z dawnych lat, przecież od razu rozpoznała jego głos.
- Trudno mi zasnąć, za dużo wrażeń i wielka tęsknota za córkami - powiedziała.
- Przez piętnaście lat prawie się z nimi nie rozstawałam, co najwyżej na kilka dni, czasem na tydzień, a teraz... jestem tutaj, a one daleko. Nie mogę spać, bo za dużo myślę. Ale sądziłam, że reszta dworu już śpi, ty też, a tu proszę, uczta na całego. Co robisz o tej porze w tym rynsztunku? Dlaczego nie śpisz?
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

Słysząc głos swojego pana, Beatrice i Fiumo przemknęły korytarzem i rzuciły się mu do stóp, dysząc, jakby właśnie skończyły biegać wokół całego kompleksu. Paygen pogłaskał je po szerokich pyskach i pstryknął palcami, doprowadzając je do porządku. Teraz szły równo z jego krokiem, zamiatając ogonami puszysty dywan.
- Ja też nie mogę spać. Ostatnio załatwiam wiele spraw za pośrednictwem listów i muszę to wszystko czytać, odpisywać, kalkulować. Życie zarządcy nie jest łatwe, sama to pewnie rozumiesz, w końcu masz własną stadninię. Jednak zamek to nie to samo.
- To? - zapytał, teatralnie wskazując na kilka lekkich blach na jego torsie. - Moje życie. Vi, ja nie umiem inaczej. Albo w zbroi i z mieczem, albo wcale. Nie jestem już tym samym demonem co kiedyś, chociaż wydaje się to być nierealne. Ja poprostu przesiąknąłem Alaranią i robię wszystko, by tu pasować.
Następnie jego twarz zalał smutek, słuchając o tęsknocie swojej przyjaciółki. Wiedział co musi czuć, on czuł dokładnie tak samo kiedy musieli się rozstać. Zawsze byli razem co by się nie działo, choć ich rodziny utrudniały to na każdym kroku.
- Wiesz, Vi - zaczął Paygen po dłuższej chwili, opierając się o marmurowy parapet. - Chciałem zaproponować ci to podczas naszego sparingu, ale ten moment też jest chyba odpowiedni. Ostia jest bardzo duża i znalezienia miejsca dla twoich córek to nie będzie kłopot. Jeśli miałabyś takie życzenie, oczywiście. Sama dobrze wiesz, że Otchłań przesiąknięta jest intrygami i zdradami, by pomnażać wpływy i pieniądze. Twoje córki z pewnością nie dadzą się w to wciągnąć, ale gdybyś chciała mieć je blisko to co ci szkodzi zamieszkać z nimi tutaj. Z dala od plotek sąsiadów i sztucznych uśmieszków na balach.
- Nie mogę jednak ręczyć o wieczny spokój - dodał poważniej. - Ostia ma wrogów, niektórych silnych, niektórych słabszych, ale każdego dnia razem z moimi przyjaciółmi robimy wszystko by niczego tu nie brakowało.

Zaraz jednak mężczyzna rozpromienił się i podał Nemoriance dłoń, wskazując na drzwi.
- Może spacer wokół zamku pomoże ci się uspokoić przed snem. Noc jest ciepła i spokojna, a samemu to nie to samo.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

Villemo słuchała uważnie słów przyjaciela. Miała nieco inne zdanie niż on o sobie. Uśmiechnęła się łagodnie i zrobiła krok w przód stając bardzo blisko mężczyzny. Jako, że była sporo niższa zadarła głowę by spojrzeć mu w oczy. Powolnym gestem położyła mu obie dłonie na piersi, a właściwie na napierśniku który miał na sobie.
- Powinieneś czasem się z tym rozstać - popukała delikatnie w napierśnik.
- Wiesz, że życie nie polega wyłącznie na noszeniu zbroi, sądzę, że przydałby ci się inne rozrywki niż tylko wojowanie. Nie mówię, że powinieneś rezygnować z samego siebie, ale sądzę, że czasem mógłbyś pomyśleć o życiu w inny sposób - tak stojąc i patrząc mu w oczy Villemo czuła ciepło na sercu. Przyjaciel z dzieciństwa nadal był jej bardzo bliski.
- Wiem, że chcesz dobrze, ale to nie jest miejsce dla moich córek. Nie zrozum mnie źle, ale chce żeby one zostały w mieście, chce żeby były ze swoimi rówieśnikami, nie chcę ich przywiązywać na zawsze do siebie, one potrzebują świata. Nie chcę by wychowywały się jak ja, bez przyjaciół, po tym jak odebrano nam siebie miałam tylko służących, to nie to samo co rówieśnicy. One muszą znaleźć sobie przyjaciół, muszą przeżyć pierwszą miłość i pierwszy zawód, a ja nie mogę być wiecznie przy nich. To trudniejsze niż się spodziewałam, ale Raia ma już dwadzieścia pięć lat, nie mogę jej trzymać pod kloszem. A Astra... cóż, ona już też nie jest dzieckiem. Co prawda wypuszczam ją w świat dużo szybciej niż się spodziewałam, ale tak musi być. Tak po prostu musi być.

- Myślisz, że spacer w szlafroku, w środku nocy, z panem tego miejsca jest dobrym pomysłem? - zapytała lekko zadziornie. Ona nie obawiała się o swoją reputację, bo czym miała się przejmować? Była gościem, to prawda, ale to była jej sprawa z kim się prowadza i kiedy. Nigdy nie przejmowała się opinią innych. Ale może Paygen myślał inaczej.
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

Gdy Villemo się do niego zbliżyła, Paygen musiał uchylić głowę, niczym do pokłonu, by spojrzeć jej w oczy. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy jak niska jest jego przyjaciółka, ale nie było w tym nic uwłaczającego. Na jej uwagę, pan Ostii uśmiechnął się tylko i sięgnął do sznurowania z boku napierśnika.
- No dobrze - powiedział zrezygnowany, zdejmując go. - Ale nie zmusisz mnie, bym zostawił tu miecz - dodał, odkładając pancerz na parapet.
- Może mi nie uwierzysz, ale ja żyję na inne sposoby. Kiedy nie siedzę w swojej baszcie, przeglądając dokumenty, idę do lasu lub kopalni i pracuję z krasnoludami, których miałaś okazję ujrzeć w jadalni. Często pomagam chłopom w polu, doglądam winogron i spędzam długie godziny na czytaniu książek. To tutaj odżyłem i odciąłem się od Otchłani, choć zawsze czułem, że brakuje mi towarzystwa, kogoś kto w gruncie rzeczy myśli podobnie co ja.

- Rozumiem - podsumował krótko jej wypowiedź. - Nie będę nalegał, ale jeśli ty chciałabyś zostać dłużej to nie widzę problemu. Jestem nawet skłonny znaleźć ci tu jakieś zajęcie, gdybyś nie znalazła lepszej rozrywki niż samotne spacery po posiadłości. Twoje córki na pewno poradzą sobie w życiu. W końcu to twoja krew, a ty nawet jak wpadałaś w kłopoty, to szybko z nich wychodziłaś.

- Dwieście piędziesiąt lat temu byłoby ci to obojętne w czym wymykasz się z domu, by biegać ze mną po bezdrożach naszej domeny - skontrował jej uwagę, uśmiechając się szeroko. - Ale jeśli chcesz się przebrać, zaczekam. Sam prędko nie zasnę, a spacer pomaga. Problem w tym, że samemu to nie to samo co w towarzystwie.
Awatar użytkownika
Villemo
Kroczący pośród cudzych Marzeń
Posty: 432
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje: Arystokrata , Mag
Kontakt:

Post autor: Villemo »

- Dwieście pięćdziesiąt lat temu byłam dzieckiem i biegałam po posiadłości w samej koszuli, a teraz jestem już sędziwa - oczywiście zażartowała - mam za sobą dwa małżeństwa i dwójkę dzieci, zestarzałam się - zaśmiała się perliście. Kiedy Paygen zdejmował napierśnik zdjęła z niego ręce i cofnęła się. Nie sądziła, że mężczyzna weźmie pod uwagę sugestię zdjęcia z siebie zbroi. Ale ucieszyło ją to, nie wiedziała bowiem, że ma na niego jakikolwiek wpływ. A jednak.

- Wiesz, nie kazałam ci tego natychmiast zdejmować, ale to miłe. W końcu jesteś u siebie, jest noc, chcesz wyjść na spacer, nie musisz chyba być cały czas na posterunku.

- Więc jednak miałam dobry obraz sytuacji. Ciebie siedzącego wśród ksiąg i papierów. I tak jak nie wyobrażam sobie ciebie błądzącego po kopalni z krasnoludami, tak już pomiędzy krzakami winorośli owszem. Z resztą sama chętnie przejdę się po winnicy. Może niekoniecznie w środku nocy i nie w szlafroku, ale jednak.

Villemo nie chciała przechadzać się po posiadłości w samej podomce, poprosiła więc Paygena by odprowadził ją do jej komnaty. Nie odmówiła spaceru, chciała tylko włożyć na siebie coś więcej niż nocną koszulę. Vi zniknęła za drzwiami swojego pokoju na dłuższą chwilę. Nie miała czasu na wiązanie na sobie gorsetu i strojenie się. Zdjęła, więc z siebie nocną koszulę i naciągnęła na siebie prostą białą koszulę, a na nią ciemną tunikę, do tego spodnie do jazd wierzchem i krótkie, sięgające kostek wiązane, płaskie buty. Wyszła z komnaty, a Paygen już na nią czekał. Ruszyli korytarzami zamku prosto do tylnych drzwi. Vi miała rozpuszczone włosy, które teraz zakrywały jej plecy. Gęste, kręcone pukle wiły się i opadały kaskadą także na jej ramiona i piersi.

- Otchłań nie jest taka zła, jeśli rządzisz sam sobą - podjęła rozmowę - oczywiście jest tam pełno fałszu i kłamstw, nasi pobratymcy nadal lubują się w kłamstwie i intrygach. Jednak jeśli żyjesz po swojemu i umiesz rozdzielić całe to przedstawienie od prawdy nie jest tak źle jak było kiedyś. Mimo to powrót tam byłby dla mnie trudny. Na razie stadniną i wszystkim co tam mam zajmuje się William. Wiesz nad czym się zastanawiałam... czy nie sprzedać wszystkiego co mam tam i nie urządzić się tutaj. Nie mówię o twoich ziemiach, ale w ogóle o Alaranii. Z majątkiem, który mam mogłabym zacząć budować swój własny zamek może gdzieś na Równinie Maurat. Oczywiście wcześniej musiałabym się dogadać z rządcami ziemi, ale jeśli ma się rueny wszystko idzie sprawniej niż kiedy się ich nie ma. Nie wiem sama, może mi doradzisz?
Awatar użytkownika
Paygen
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Nemorianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Paygen »

- Nie przesadzaj - podsumował Paygen. - Wciąż wyglądasz świetnie, a po za tym kto powiedział, że ślub i dzieci postarzają? Ja co prawda obu tych rzeczy nie posiadam i wyglądam dużo gorzej niż wiek temu, kiedy gnałem na złamanie karku podczas zwycięskich szarż. Czas dla ciebie był o wiele łaskawszy i jeżeli mogę, to wyglądasz znacznie lepiej niż te dzwieście piędziesiąt lat wstecz. Nie żeby wcześniej ci czegoś brakowało - dodał niemal natychmiast, czując że bez tego Vi zareaguje udawaną, a może poważną złością na taki komplement. Jako władca i wojownik umiał rozmawiać w sposób dyplomatyczny ze wszystkimi, nawet z kobietami. Przy Villemo jednak znów odradzał się w nim młody demon, który mógł powiedzieć przyjaciółce dosłownie wszystko, nie bojąc się jej stracić.

- Czy zdejmę to teraz czy przed snem, nie robi mi dużej różnicy - powiedział, wygładzając koszulę, lekko rozpiętą na umięśnionym torsie. - Ale może rzeczywiście lepiej mi będzie bez pancerza. Dość mam gadania, jakim zasupuje mnie mój kapitan o jego nie noszeniu. Zrugałbym go za to, gdyby nie był moim dobrym przyjacielem i kompanem.
- W takim razie zapraszam - dodał, podając jej dłoń i odprowadzając na górę.

Kiedy Villemo się przebierała, Paygen stanął w bocznym korytarzu, podpierając się o marmurową rzeźbę diabła grającego na flecie. Czas minął mu stosunkowo szybko na przypomnieniu sobie powodu, dla którego ją kupił i tutaj postawił, ale nim odpowiedź do niego nadeszła, drzwi komnaty otworzyły się, ukazując postać nemorianki w zupełnie innej kreacji i uczesaniu.
Z uśmiechem i wielką przyjemnością Paygen towarzyszył przyjaciółce w drodze do tylnych drzwi, a następnie żwirową aleją do lasu tyczek i rusztowań, wokół których okręcały się winorośle. Wielkie, zielone liście ocierały się o ich postacie i wydawały cichy szelest, muskane wiatrem. Nie mogło też zabraknąć ogromnych psów, które zaraz po wejściu w winogrona rozbiegły się i zniknęły, informując o swojej obecności szczekaniem gdy znalazły wiewiórkę, szczura lub jakiegoś zbłąkanego królika.

- Czyli nic nowego - odparł Paygen, trącając palcem co większe kiście, które kołysały się jak małe dzwonki. - Co drugi demon potrafi przy pierwszym spotkaniu podać fałszywe nazwisko, by zataić informacje o swoim majątku i reputacji. Co trzeci jest skąpy, a co czwarty dba tylko i wyłącznie o domowe zacisze. Cieszę się zatem, że nie należę do żadnego z tych ugrupowań, mało tego, że wyrwałem się stamtąd na dobre. Nie wiem czy jeszcze kiedyś wrócę do Otchłani. Tu mam wszystko czego mi trzeba.

- Jeżeli chcesz zamieszkać w Alaranii - podjął Pan Ostii. - To Równina Maurat jest najmniej do tego odpowiednia. Nie wiem, co o niej słyszałaś w Otchłani, ale Fargoth i Elisia cały czas drą koty o terytorium, klany centaurów biją się między sobą, a ziemia jest bardzo tania ze względu na mały urodzaj. Na twoim miejscu wybrałbym północną część kraju, między Trytonią, a Ostatnim Bastionem. Zamek na morskim klifie albo wśród morza traw. Po za tym będzie mi tam bliżej aby cię odwiedzać. Co do samej budowy, trwa ona zwykle rok, zależy kogo wynajmiesz. Krasnoludy postawią ci fortecę w kilka miesięcy, zgodnie z planami, jakie im nakreślisz. Nic nie zmienią i możesz mieć pewność, że postoi to dłużej niż cztery wieki. Takie decyzje warto jednak dokładnie przemyśleć, ale służę ci wszelką radą i pomocą.
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość