Ruiny Nemerii[W pobliżu domu przy cmentarzu] Poszukiwania

Miasto które niegdyś tętniło życiem, zniszczone po Wielkiej Wojnie dziś jest miastem nieumarłych... tutaj za każdym rogiem czai się cień. Długie ulice, tajemnicze zakamarki opuszczonych ogrodów i domów. Wampirze zamki, komnaty luster, rozległe katakumby i tajemne mgły zalegające nad miastem. Jeśli nie jesteś jednym z tych którzy postanowili żyć wiecznie strzeż się, bo możesz już nigdy nie wrócić do swojego świata!
Awatar użytkownika
Amaranta
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Mag , Mędrzec
Kontakt:

Post autor: Amaranta »

Amaranta skrzywiła się znacznie, widząc, w jakim stanie jest teraz ta dziewczyna i to z winy Izaury. Elfka wiedziała, że musi dać za to jakąś kare swojej siostrze, w końcu ta była młodsza i choć miała już ponad wiek, to nadal zachowywała się jak dzieciak. Szaroskóra dziewczyna patrzyła na bełkot wampirzycy z politowaniem. Nagle poczuła woń bijącą od aury białowłosej. Jeszcze nigdy na taką nie trafiła.

- Możliwe, iż smród to zamaskował, ale jak mogłam to przeoczyć?! Wygląd jej pasuje do mrocznego elfa, aczkolwiek już po samej krwistej czerwieni jej tęczówek mogłam coś podejrzewać. Wampirzyca. Izaura z pewnością tego nie wie, ciekawe czy te czarodziej hmm… Nieumarli są niebezpieczni, ale ta na taką nie wygląda, sypie bluzgami na lewo i prawo, ale czy tym nie stara się przysłonić jakiejś beznadziejnej sytuacji, w której się znajduje? Ciekawe co się wydarzyło nim stała się tym, kim jest… - rozmyślała długoucha.

Niespodziewanie Amarante ogarnęło uczucie niepokoju, wiedziała, iż ma to coś wspólnego z magią, mimowolnie spojrzała na Siyne, wychwyciła wzrokiem, jak goją się jej rany i ponownie zadawała sobie w głowie miliony pytań. Słysząc słowa swojej biologicznej siostry, speszyła się lekko. Czyżby w chwili, w której dało się wyczytać z jej twarzy zazdrość, starczyła, by została przyłapana na tym przez wampirzyce?

Mroczna elfka mocno wystraszyła się o stan zdrowia Kvasera, po tym, jak nordka obrzuciła go żądnym mordu spojrzeniem. Na szczęście, dostał tylko w twarz, nie na tyle mocno, by stało się coś poważnego. Długoucha odetchnęła z ulgą. Aczkolwiek widząc wkurzenie na twarzy swojej, nieco zbyt impulsywnej siostry błagała w myślach, aby w ich domu nie doszło do kolejnych rękoczynów. Dlatego też chciała odwrócić uwagę krasnoludzicy ową kulą, którą wcześniej niosła, pewnie chciała pokazać swoje znalezisko.

- Hmm, kamień księżycowy. Z tego kamienia był wybudowany pałac, tu w Nemerii. Nie pamiętam za dobrze, co się z nim stało… Hmm – zamyśliła się Amaranta – Chwileczkę, znowu chodziłaś po tych ruinach sama?! A jakby ci się na głowę zawaliły? – skarciła siostrę.

Później cała grupa poszła do domu sióstr, nordka oczywiście zachowała się dość niegrzecznie, ale to elfka puściła już mimo uszu.

- Nie ma sprawy – odpowiedziała elfka z szerokim uśmiechem, patrząc prosto w oczy pradawnego – Rozumiem, przez chwilę troszkę się zmartwiłam tylko.

Zaprosiła czarodzieja i zaprowadziła do salonu, był ładnie urządzony. Pstrokaty dywan, para foteli pokrytych aksamitnym materiałem o szkarłatnej barwie oraz spora kanapa, gdzie można było położyć pijaczynę. Na środku stał niewielki drewniany stolik.

- Tak, Izaura jest teraz nieźle naburmuszona i nawet na ciebie nie spojrzy – odpowiedziała Ama i zachichotała.
Awatar użytkownika
Siyne
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Kurtyzana , Służący , Żebrak
Kontakt:

Post autor: Siyne »

        Do Siyne powoli dochodził pewien niepokojący fakt - jeśli będzie dalej w tym tempie poznawać nowe osoby, to jej miejsca w dupie nie starczy, by umieścić tam kolejnego jegomościa. A że bardziej obrzydliwego miejsca nie znała, to nie miałaby co zrobić z kolejną bezużyteczną, zasraną znajomością. Przyjaciół na pewno sobie z nikogo nie zrobi, bo to termin, który od dawna jest dla wampirzycy wymarły. Istnieją tylko dupki, przyrodzenia, dziewki oraz ci, co bez pytania i pieprzenia postawią kolejkę damie o zaschłym gardle, a którzy mimo wszystko i tak będą dla nieumarłej dupkami. Nieco mniejszymi, ale dupkami.

        W każdym razie nic, co by przykuło uwagę pijaczyny, nie działo się w okolicy. Prawiczek niósł ją, w międzyczasie udając, że nie chce przelecieć mrocznej elfki, która zaś udaje, że potrafi być mądra i że służy do czegoś innego niż zapewniania dawki zadowolenia dla płci przeciwnej. Zaś krasnolud, któremu ucięto przy urodzeniu nie pępowinę, a coś innego, nadrabia zachowaniem dosłowny brak kiełbaski z jajecznicą. Niby coś, ale w rzeczywistości nic dla kogoś, kto chciał się napić, by uniknąć kaca mordercy, zbliżającego się wielkimi krokami. W wyniku tego Siyne milczała w potężnych ramionach osobnika, którego pewnie mocniejszy pierd wiatru powala na kolana, nie wspominając o prawdziwym zagrożeniu.

        W końcu dotarli do chatki, w której mieszkają rozpustnice i tanie kobiety. To znaczy mroczna elfka i krasnoludka, ale kto by tam zauważył różnicę. Umięśniona dziewica uciekła gdzieś w swój zakątek, gdzie mogła bezpiecznie oddać się swoim ulubionym zajęciom, takim jak ostrzenie topora czy też zabawa toporem. Siyne została zaś położona na kanapie, która, choć dobre czasy miała za sobą, to jednak nie była stertą naostrzonych kamieni. Ten miły akt sprawił, iż Siyne przeżyła wewnętrzną refleksję, po czym odezwała się w stronę czarodzieja.

- Rozumiem, że jegomościa to już całkiem pojebało? - Powiedziała nieco żywiej niż przedtem, co oznaczało, że także siły do gadania do niej powróciły wraz z wyglądem nieskazitelnym. A wraz z tymi siłami, chęć wyzywania wszystkiego, co się rusza z pomocą najmocniejszych przekleństw, jakie istnieją. - Tak to możesz księżniczkę po ślubie kłaść na łóżko pokryte płatkami róż. Jeszcze raz zostanę potraktowana jakbym była ze szkła, a kawałek szkła może przypadkiem zostać odnaleziony w pańskiej dupie.

        Po tych słowach, którym towarzyszyło wściekłe spojrzenie wbite w Kvasera, leżąca na plecach wampirzyca chwyciła się obiema dłońmi za twarz, po czym wrzasnęła wściekle, tłumiąc ten dźwięk z pomocą swych rąk.

- Dajcie mi piwa, wina, szczyn sfermentowanych, czegokolwiek! Zaraz oszaleję, już mi głowa pęka, ghh… - Powiedziała, napędzana nagłym dyskomfortem wywołanym tęsknotą za jej obowiązkowym składnikiem diety.

        Tymczasem, piekielna aura nadal nie ustawała. Magia wariowała wskutek tej energii, która za nic nie chciała opuścić Siyne i jej najbliższego otoczenia. Dopiero po pewnym momencie do nieumarłej dotarło, czemu tak jest. Niechętnie zabrała ręce ze swej twarzy, po czym powierciła się nieco na kanapie.

- Ah, rueny.

        W tym momencie, jak na zawołanie, otworzył się drobny portal do samego piekła, wielkości średniego psa. Z tego portalu wyleciał lewitujący za sprawą szatańskiej magii mieszek, w którym znajdowało się trzysta miedzianych kruków, o łącznej wartości trzystu ruenów oczywiście. W wyniku tej zawartości mieszek swoje ważył, tyle, co porządna cegła. I właśnie ta niby-cegła, potwierdzając słowa Siyne, jakoby moc piekielna Kvasera nie lubiła, rozpędziła się nagle, by z impetem uderzyć tam, gdzie faceta najbardziej boli, czemu towarzyszyć by mógł dźwięk rozbijanych orzechów bądź też odgłos tłuczonych szklanych kulek. Na szczęście nie było to tak silne, by trwale coś uszkodzić, choć ból sporego kalibru może przez jakiś czas się utrzymywać.

        W każdym razie, po uderzeniu, mieszek spadł na podłogę i potoczył się pod kanapę, by być prawie w zasięgu ręki Siyne. Ta westchnęła, by następnie od niechcenia obrócić się na brzuch, bo w tej pozycji akurat jej dłonie mogły najdalej sięgnąć. Jednak że nie zależało jej na tym zbytnio, to i ociągała się, nie chcąc się rozciągać ani przemęczać za bardzo z tak błahego powodu. Z tego powodu także, jej plecy oraz cyrograf na nim zawarty były ładnie odsłonięte, gdy Siyne pod nosem przeklinała, że mieszek nie potoczył się bliżej.
Awatar użytkownika
Izaura
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Izaura »

Izaura odburknęła pod nosem jakieś marne „proszę bardzo” w stronę Kvasera i przyśpieszyła. Chcąc być z dala od tego faceta. Nie do końca wiedziała, czy jest zazdrosna o siostrę, czy o tego czarodzieja i dodatkowo martwiła się słowami Siyne.

- Mam długie włosy, nie jestem też całkiem płaska… A to, że mam mięśnie to przecież nic złego! Chyba… No ale broda również mi nie rośnie, a to już wystarczające dopełnienie mówiące o mojej płci! – myślała nordka, ale dla pewności przejechała palcem po podbródku – Pewnie ta długoucha jest rasistką wobec krasnoludów… chodź jakby się zastanowić do wobec wszystkiego…- tłumaczyła sobie dziewczyna.

Z zamyślenia wyrwały ją słowa mężczyzny, nie patrzyła w jego stronę, ale słuchała. Podchodziła do niego strasznie nieufnie, dlatego tak tez przyjęła jego wyjaśnienia. Bała się o Amarantę, ale jednocześnie czuła, iż trochę zazdrości siostrze, że tak dobrze się dogaduje z tym czarodziejem. W każdym razie teraz Ama raczyła się zwrócić w końcu do swojej młodszej siostry, ku radości Izaury.

- Kamień księżycowy? Brzmi ciekawie! Jest magiczny? I no… no chodziłam sama no ale siostraaa… Mam już prawie dwa wieki noooo… Wiem, że muszę uważać w tych ruinach… no weź… - o ile z początku humor jej wrócił, to znów podupadł przez publiczne jej skarcenie.

Gdy dotarli do domu, kranoludzica wpadła do swego pokoju, ponieważ potrzebowała chwili bez tamtych intruzów. Położyła się na swoim łóżku, kamień położyła na niewielką szafkę, a topór przez chwilę również leżał obok nordki. Jednak jasnowłosa przypomniała sobie, że Amaranta jej nie pozwala na takie coś, więc odłożyła broń na podłogę. Patrzyła tępo w sufit.
Później jednak wstała i podeszła do dużego lustra stojącego przy ścianie, przyglądała się w nim i oceniała czy na pewno wszystko gra, nadal miała w głowie słowa tej śmierdzielki. Przy okazji spojrzała również na te czerwone zawijasy na dłoniach. Oraz ten czerwony ślad przy jej oczach do złudzenia przypominający maskę.

- Po co mi na skórze to dziadostwo… - zastanawiała się jasnowłosa, gdy nagle usłyszała jakiś hałas w salonie.

Niechętnie wyszła ze swojej „nory” i poszła, nieco się ociągając, do siostry i nietypowych gości. Spojrzała na mieszek pieniędzy i na Siyne, na pradawnego nawet nie spojrzała.

- Co tu się dzieje? – spytała obojętnie – Czemu ta pijaczyna ma na plecach jakiś dziwny tatuaż? A zresztą…

Krasnoludka poszła do innego pomieszczenia, do którego drzwi sprytnie skrywała szeroka szafa, po chwili wróciła z kuflem piwa i na oczach wszystkich spokojnie sobie popijała. Dobrze wiedziała, iż Ama może się zdenerwować, więc dla świętego spokoju postanowiła się jej nieco wytłumaczyć.

- No co? Przecież wiesz, że jestem odporna na alkohol… jeden kufel to nic złego – A tak przy okazji… czy w dzienniku naszych przybranych rodziców nie było coś o tym, iż miałaś siostrę Ama? Z tego, co mi mówiłaś, mroczne elfy raczej nie mają białych włosów, a ta tutaj wygląda niemal jak ty… taka ty, co się stoczyła, prostując. Może jesteście siostrami? – spytała niby złośliwie niby z ciekawości, w sumie nie wiedziała, komu właściwie robi na złość, Amarancie, Siyne czy może sobie…
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

-Akurat na kawałek szkła, a raczej jego zawartości, to chyba Panience zależy– uśmiechnął się nieco złośliwie Kvaser na słowa pijaczyny. Fakt faktem on nie widział sensu wdawania się w dyskusje z tak uzależnionymi osobami, które nie mają zamiaru wyjść z nałogu, ale czasem te nieczystą atmosferę wokół nich jaką wytwarzali można było oczyścić mało znaczącym „odgryźnięciem się”.
Czarodziej mimo iż chciał się rozgościć to trudno mu było jakoś usiedzieć, a nawet ustać w miejscu wciąż popychany i dźgany jakąś dziwną emanacją w powietrzu. Na początku jego podejrzenia padły na dom, że być może jest nawiedzony, bo raczej na brak szczerości od strony Izaury nie mógł liczyć. Podobnie sprawa miała się ze spokojną postacią Amaranty, chociaż ostatnio trochę się przejechał na podobnym typie kobiet. Niemniej jednak owe wątpliwości szybko rozwiały się w obecności alkoholiczki. Przecież jeszcze chwilę temu została magicznie uzdrowiona.
Widząc rueny i to w dodatku lewitujące z piekielnych więzów, nie ukrył zdziwienia. A niestety nie był wojownikiem naładowanym zbroją płatnerską, a zwykłym kapłanem, którego nawet najdroższa szata nie mogła go uchronić przed „atakiem” piekielnych, szczególnie, że wciąż na sobie miał te poszarpane łachmany. Ta sytuacja zasługiwała na określenie „absurdalnej”. Niestety, odruch ręki, który miał przysłonić to i owo, średnio pomógł. Raz, że dostał po palcach tą latającą cegłą to jeszcze celny diablik miał nawet niezłego cela by trafiać tam gdzie zaboli. Czarodziej zgiął się, momentalnie niemalże w pół, ale po chwili biorąc już większy oddech dał radę się nieco bardziej naprostować.
-Ała… - szepnął bardziej stwierdzająco, niżeli boleśnie, chociaż bolało go cholernie.
-Chyba dorobiłem się kolejnych, mało przyjaznych wobec mnie „przyjaciół”… - stwierdził równie zgryźliwie, co jeszcze chwilę temu.
O ironio losu, przecież to on powinien nienawidzić piekło z całych swoich sił, a okazuję się, że to piekło nienawidzi go bardziej niż on jest chyba obojętny na cały świat. Z drugiej strony, był kapłanem, a jeżeli ta pijaczyna cokolwiek ma wspólnego z piekielnymi czeluściami pełnych mało żartobliwych diablików to był skazany na takie traktowanie. Nie aby się nie przyzwyczaił, w końcu na karku ma 500 lat i przeżył to i owo, ale już dawno nie miał do czynienia z tak bolesnym poczuciem humoru ze strony Piekła. Diabły nie były wyrachowanie jeżeli chodzi o żarty. Śmiali się przecież z najgłupszych rzeczy, które niekoniecznie bawiły świat, ale taka była już piekielna natura tych stworów.
I nagle do pomieszczenia wparowała Izaura z wymaganym trunkiem, jaki sobie życzyła trzeźwiejąca nieznajoma. Kvaser zdołał się już w miarę pozbierać i nieco rozszerzył oczy widząc, że krasnoludzica pije alkohol przy "głodującym" alkoholiku. Wampirzyca z pewnością poczuje mocne pragnienie i jeżeli ma za grosz rozsądku, które chyba jednak przyćmiło uzależnienie, to nie rzuci się na umięśnioną krasnoludzice.
-Siostrę?... – spytał zaciekawionym głosem mężczyzna spoglądając to na Amarantę to na Siyne.
Kvaser jako mężczyzna nie był dobry w dostrzeganiu szczegółów, aczkolwiek teraz, gdy Izaura nasunęła takową myśl na głos mógł widzieć pewne podobieństwa między kobietami. Mimo to, nie chciał wyrazić swoich myśli. Kto wiem, może Amaranta obraziłaby się za porównanie do tej kobiecy cuchnącej szczochami i zalanej niemalże na okrągło w trupa?
-Zaproponowałbym zadać kilka pytań z tego powodu, ale szczerze nie sądzę, aby była skłonna do współpracy… lub aby pamiętała cokolwiek z przeszłości – zaproponował po cichu zwracając się w stronę mrocznej i trzeźwej elfki.
To był chyba dobry moment by każdy zapoznał się z każdym, nawet jeżeli nie wszyscy wyrażali ku temu aprobatę.
-Właściwie, to nie poznaliśmy twego mienia – czarodziej zwrócił się swoim stoickim spokojem (mimo wciąż trapiącego go bólu) do niedługo spitej kobieciny.
-Śmiałbym zapytać ile masz wspólnego z piekłem, ale jak mam oberwać kolejnym mieszkiem pieniędzy to mnie moja ciekawość aż tak nie goni. Aczkolwiek sądzę, że mieszkanki tego domostwa byłyby wdzięczna za…chociaż marne wyjaśnienia. Ewentualnie… Może moc trunków sprawi, że zaczniesz z nami rozmawiać..
Awatar użytkownika
Amaranta
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Mag , Mędrzec
Kontakt:

Post autor: Amaranta »

Amaranta westchnęła, słysząc kolejne wulgaryzmy ze strony wampirzycy. I jeszcze miała pretensje z powodu delikatnego jej potraktowania, dziewczyna chyba jest jakąś masochistka w stopniu zaawansowanym. Nie dość, że więdły przy niej uszy to jeszcze bolały od tego wrzasku. Mrocznej elfce zrobiło się trochę szkoda pijaczyny, musiała wypić naprawdę sporo, czego efekty właśnie zaczynała odczuwać.

- To nie jest rozwiązanie. Przyniosę ci ziołową herbatę, powinna przynieść ulgę-jak powiedziała, tak też poczyniła. Nie było jej przez chwilę, po tym czasie przyszła z kuflem owego napoju niezawierającego krzty alkoholu. Wręczyła go umarłej, choć wiedziała, iż zamiast jakiegokolwiek przejawu wdzięczności z pewnością zostanie ponownie obrażona.

Wtem piekielna magia stała się nieznośnie mocno odczuwalna, a przyczyna takiego stanu rzeczy pozostawała nieznana. Długoucha zaczęła się lekko niepokoić i nastawiać na ewentualna samoobronę, magiczną rzecz jasna, od fizycznej była Izaura. Słowa pewnej niekulturalnej osóbki całkowicie zbiły ją z tropu. W sumie ciężko stwierdzić co było dziwniejsze, to co powiedziała czy to, że nie użyła przy tym żadnego wulgaryzmu…
Niespodziewany piekielny portal skupił na sobie jednak największą uwagę. Ama spoglądała nań nieufnie, dlatego właśnie nie chciało jej się wierzyć, iż to tylko rueny. Okazało się to prawdą, jak widać dość bolesną dla biednego Kvasera. Spojrzała na niego ze współczuciem. Niestety nie bardzo wiedziała jak mogłaby pomóc w takiej sytuacji więc zajęła się czym innym.

- A cóż to? Hmm? – spytała Amaranta podnosząc mieszek nim zrobiła to Siyne – Dlaczego samo Piekło wysyła ci pieniądze? – szaroskóra zadawała pytania z poważnym tonem.

W tym momencie zjawiła się młodsza siostra długouchej. Zadała pytanie, do którego chciała się też dołączyć Ama nie zdążyła jednak nic powiedzieć, bo tak szybko, jak nordka przyszła tak gdzieś wyszła. Wróciła z o zgrozo, kuflem piwa, starsza z dziewczyn uderzyła się ręką w czoło, będąc bezsilna wobec absurdalnego zachowania krasnoludki. Wytłumaczenie blondynki może i jakiś sens miało aleona przecież ewidentnie robiła na złość tamtej pijaczynie. Kolejne słowa Izaury wywołały w uporządkowanym umyśle długouchej istny zamęt. Słyszała też radę czarodzieja, ale musiała natychmiast zadać, choć pytanie o tą jedną, jedyną rzecz.

- … Tam… tam było napisane, że… miałam starszą siostrę i ona…nasz przybrany ojciec sprawił, że straciła przytomność… I jeszcze zanim się to stało, wołała na mnie Diana… - streściła, nieco poddenerwowana Amaranta – Czy ty… - elfka zdała sobie sprawę, że nie zna imienia wampirzycy – Jak się właściwie nazywasz? A wracając… czy…w sensie to mało prawdopodobne biorąc pod uwagę jak wiele jest na świecie mrocznych elfek, ale… czy coś z tego, co powiedziałam, brzmi dla ciebie choć trochę znajomo?

Nabrała powietrza i mocno odetchnęła, bo wyrzuciła z siebie to, co chciało i pozostało czekać na odpowiedź. Uśmiechnęła się nieznacznie, słysząc słowa pradawnego. Szantaż alkoholem mógł się okazać całkiem trafną opcją.
Dodatkowo było coś jeszcze. Ama przez dłuższą chwile gapiła się na mężczyznę jak głupia. Zarumieniła się, gdy tylko to odkryła i odwróciła wzrok.

- Drugi facet, jakiego widzę na oczy i… i z jakiegoś powodu targa mną niepohamowane pragnienie wylądowania w jego ramionach. To nielogiczne i absurdalne… może to tylko chwilowe…ale co jak nie? Hmm… a może nie jestem w jego typie i niepotrzebnie moje tętno przy nim przyśpiesza? O Prasmoku! Czemuż to wyśniłeś sobie tak dziwaczną sytuację?! – rozmyślała długoucha –I co jeśli nieumarła to moja prawdziwa siostra? Jak to się stało, że jest, jaka jest… Tyle pytań… tak mało odpowiedzi…
Awatar użytkownika
Siyne
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Kurtyzana , Służący , Żebrak
Kontakt:

Post autor: Siyne »

        Siyne była, delikatnie mówiąc, żądna ludobójstwa. Gdyby miała kilkanaście kuflów krwi do wypicia, pełną trzeźwość, jakiekolwiek doświadczenie w masowym mordowaniu oraz co najmniej kilkanaście cudów jednocześnie, to może by osiągnęła to tymczasowe marzenie. Jej chęć do życia, której nie posiada od lat, umarłaby, gdyby tutaj była, gniew bowiem był na tyle silny, by domagać się śmierci albo jej, albo wszystkich dookoła. A że to pierwsze było utrudnione przez moce piekielne, to zostawała jedna, niemożliwa do wykonania opcja.

        A czemu tak było? Cóż, łatwiej by było wymieniać, czemu tak nie było, ale ponieważ wtedy byłoby nudniej, to też trzeba, tak czy siak, zwrócić uwagę na owe problematyczne oraz irytujące według Siyne aspekty tego, co się działo bądź dzieje. A zaczynając według chronologicznego stanu rzeczy, to pierwsze, o czym można wspomnieć do Kvaser. A konkretniej mówiąc, jego język. To znaczy, nie część ciała. Wszystkie części ciała tego jegomościa Siyne miała w równym stopniu w dupie. Oczywiście nie dosłownie. W każdym razie słowa jego były niczym wypowiedzenie wojny. Nie dość, że mówił o alkoholu, co samo w sobie przyprawiało o nasilenie bólu głowy oraz dźwięku rosnącej trawy na drugiej stronie kontynentu, to w dodatku nazwał ją panienką.

“Módl się, jeśli wyznajesz jakieś siły wyższe, bym wpadła na ripostę słowną szybciej, niż odzyskam siły do wsadzenia ci twych klejnotów rodowych przez rzyć aż do gardła.”

        Choć myśl sama w sobie była ripostą samą w sobie, to Siyne nie chciała jej wypowiedzieć. Jeszcze ze strachu wyssałby z niej z pomocą magii co tylko się da, niczym dziewica, przez którą po raz pierwszy przemawia wewnętrzna ladacznica na widok potężnego p… przedstawiciela płci męskiej.

        Rozmyślanie nad słowną odpowiedzią nie trwało jednak długo. Ból był zbyt silny, a na dodatek Amaranta, w akcie zaszczanej dobroduszności postanowiła zastąpić alkoholową pustkę czymś innym. Czym? Wodą, do której wrzucono nieco chwastów. No dobra, nie chwastów. Tak naprawdę to łajno, które akurat miało kolor zielony. Siyne aż zabrakło słów. Myśli zresztą też, no może poza jedną.

“Nosz Kuźwa…”

        Obdarowała Amarantę spojrzeniem, na które zasługują wszyscy debile i idioci tego świata, a w szczególności ci, którzy chcą dać wampirowi coś, co nie jest krwią, a co także nie zawiera alkoholu. Albo mroczna elfka chce zobaczyć, jak wszelakie substancje opuszczają Siyne z dwóch frontów, albo po prostu nie wie, że nawet wampir, który upadł tak nisko, nie będzie w stanie tego wypić. W każdym razie, gdy tylko otrzymała te płynną imitacją fekaliów, odstawiła ją na podłogę, gdzieś, gdzie przy odrobinie szczęścia zawędruje noga należąca do kogoś bardziej żywego. Było to zarazem na tyle blisko, by w razie czego nieumarła mogła szybko sięgnąć po kufel, a następnie rozbić go o czyjąś krzywą twarz.

        Jakiś czas po tym nastąpiło to, co zabolało Kvasera i męską część jego przodków kilkanaście pokoleń wstecz. A przynajmniej to wnioskowała Siyne po jego minie. Długo jednak nie zwracała na to uwagi. Gdyby była pijana, to może by się zaśmiała na ten widok, lecz teraz złe samopoczucie było na tyle silne w wampirzycy, iż ta, nie przysłuchując się nawet stękaniu czarodzieja, dalej próbowała pochwycić mieszek, który był tak blisko, a jednak tak daleko.

        Mimo starań nieumarłej cały misterny plan poszedł w pizdu i dalej, a wszystko za sprawą tej, której sekretnym fetyszem były zatrucia pokarmowe wampirów. Mianowicie Amaranta postanowiła, że niczym dziecko, które dopiero co wypełzło z wnętrzności swej matki, ciekawsko podniesie mieszek, a następnie, niczym nieletnia istota z piekła rodem, zacznie zadawać pytania, których sam dźwięk doprowadzał do furii.

- Oddaj… Mi… To, ladacznico! - Wycedziła przez zęby, te zaciskała bowiem z siłą smoczej paszczy. Nie zrobiła jednak nic poza tym. Była na tyle niepijana, iż świadoma, że z obecnym zapasem sił powaliłaby co najwyżej niemowlę. Dlatego też postanowiła wykonać taktyczny odwrót. To znaczy, wykonując kilka mozolnych i ledwie skoordynowanych ruchów ciała udało jej się usiąść na zadku tak, że mogła oprzeć łokcie na kolanach, a twarz schować w swych dłoniach. Gdy tak siedziała, wydała z siebie stłumiony krzyk gniewu połączony z jakby warknięciem.

        Pewnie by tak siedziała przez stulecia, gdyby mogła, ale tak się nie stało. Nordka postanowiła do nich dołączyć. I to dołączyć przez duże “D”, duże niczym krasnoludzka dupa. Najpierw zadała pytanie, a następnie zachowała się tak, jakby sama to pytanie chciała zignorować. To zaś, co zrobiła po tym, doprowadziło Siyne do załamania.

“Czy to jest jakiś chory żart? A może moja dusza trafiła do piekła, które w moim wypadku tak wygląda?”

        Było to oczywiście odniesienie do tego, co przyniosła sobie Izaura do picia. Widząc, jak nordka bierze pierwszy łyk trunku, nieumarła nie wytrzymała. Najszybciej jak mogła, powróciła do chowania twarzy w swych dłoniach, by móc zacząć płakać. Nie płakała niczym księżniczka, która przy okazji wydaje z siebie okrzyki i jęki godowe smoka. Zamiast tego, była niczym menel, który bezszelestnie wypłakuje z siebie ostatnie nadzieje na zbawienny płyn.

        Gdy tak łza po łzie spływały na powierzchnie jej dłoni, pozostała trójka zaczęła gdybać. I to gdybać o Siyne, jakby tego było mało. Nordka rzuciła, iż Amaranta i Siyne są podobne, oraz że ta pierwsza miała podobno mieć rodzeństwo. Nie były to jednak poważnie brzmiące słowa. Czarodziej zaś, skuszony ciekawością, poszeptał coś tam do kogoś innego niż wampirzyca, by następnie owej wampirzycy zaproponować wyjawienie tego i owego. Na samym końcu Amaranta zaczęła przemawiać odnośnie do tego, co wyczytała. Kilka słów zatrzęsło sercem nieumarłej. Całość wydawała się do bólu znajoma. Szybko jednak ten ból emocjonalny ustąpił jeszcze potężniejszemu bólowi głowy.

“Jeżeli to samo piekło chce mnie po prostu wkurwić, to właśnie tego dokonało. Ale jeżeli to prawda…”

- Ja… - Zaczęła, niechętnie, ale przemówiła. Mocno przetarła nadal otulone w dłoniach oczy, by następnie unieść głowę, co było równoznaczne z zaprzestaniem skrywania jej. Nadal była pochylona, bowiem nie chciało jej się zmieniać pozycji. - Powiem wam, co chcecie. Jak mam na imię, czy jestem powiązana z tą tutaj, kto, gdzie i w jakiej pozycji wykorzystywał mnie, a nawet to, jak bardzo moim zdaniem rozepchane są wasze tyłki. Te i inne pytania, odpowiem na wszystko. Dajcie mi tylko się napić czegoś normalnego, wy chore ścierwa! - Wykrzykując ostatnie słowa, nie mogła zapanować nad negatywnymi emocjami, aż wyszczerzyła kły, niczym wampir, który próbuje zastraszyć wroga swoimi nieludzkimi cechami.
Awatar użytkownika
Izaura
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Izaura »

Nordka widząc jak Kvaser ją obserwuje, uśmiechnęła się do niego jak najszerzej i wzięła kolejny łyk piwa. Jakoś nie bała się ataku wampirzycy, a już na pewno nie takiej pijaczyny. Zresztą w razie czego miała przy sobie swój cenny topór. Kompletnie zaś zignorowała zdziwienie czarodzieja, gdy wspomniała o siostrze Amy. Chciała głównie dokuczyć w jakiś pokręcony sposób szaroskórym.

- Wystarczy, że będzie… trzeźwa to pewnie coś sobie przypomni – powiedziała z uśmiechem, po czym wzięła kolejny łyk trunku tak bardzo pożądanego przez nieumarłą.

Nie wtrąciła się pradawnemu w słowa, gdyż również ciekawiło ją imię szpiczastuchej. W głębi duszy jednak nieco martwiła się, że Amaranta i te sto nieszczęść faktycznie są spokrewnione. Bała się, iż zostanie wtedy zepchnięta na drugi plan, będzie piąte koło u wozu. I jeszcze tamta miała coś wspólnego z piekłem… Mogło to być niebezpieczne dla mrocznej elfki, ale też nie tylko dla niej. Izaura była zdenerwowana i nie miała zamiaru uraczyć alkoholiczki alkoholem, niech sobie pocierpi, a przecież i tak wyjdzie jej to na dobre, odwyk jest nie raz ciężki, ale w tym wypadku z pewnością konieczny. Blondynka musiała sobie to jakoś usprawiedliwić, łzy na twarzy kobiety tak podobnej do mrocznej elfki zaczęły boleśnie dźgać jej sumienie.
Jej stan pogłębiły słowa siostry, mówiła ona do tej wampirzycy taka jakaś zestresowana, ale z widoczną nadzieją w oczach, że coś w tym musi być. Dołowało ją zachowanie elfki, czemu ona była taka dobra i grzeczna w stosunku dla tej wstrętnej i niekulturalnej nieumarłej? Nordce zrzedła mina, sama sobie narobiła kłopotów. Na domiar złego Ama gapiła się na tego czarodzieja jak na jakiś cud świata. Było coraz gorzej, krasnoludka poczuła się samotna i zazdrosna w tym całym towarzystwie.

- A gdyby tak wsiąść na konia i odjechać w dal? – taka myśl przemknęła jej przez głowę, ale przecież siostry nie zostawi.

Siyne zachowywała się, jakby faktycznie coś wiedziała, jakby pamiętała. Serce krasnoludzicy biło coraz szybciej, z niecierpliwością czekała na słowa pijaczyny, po raz pierwszy odkąd ją spotkała. Miała ochotę uciszyć wszystko, cokolwiek miałoby przerwać jej wypowiedź, choćby ktoś miał oberwać toporem po głowie. Wkurzyła się, słysząc szantaż białowłosej. Była do tego stopnia zdenerwowana, iż gdy tylko zobaczyła kły wampirzycy, zdobyła się na przecięcie swej skóry ostrzem ulubionej broni, krew spłynęła prosto do już pustego kufla. Nordka, choć cierpiała z bólu, zacisnęła ranę, by krew szybciej wypełniła naczynie.
Ze złością wepchnęła go w ręce nieumarłej i spojrzała jej prosto w oczy.

- Pij i gadaj, co wiesz! Natychmiast! To może dostaniesz też piwa! Tylko już mów! – krzyczała, opadając z sił, była bliska omdlenia, tyle emocji, okropny ból, krew… Zaczęła odpływać. Straciła siły do mówienia, mimowolnie zamknęła oczy i osunęła się na podłogę, przez chwilę coś tam jeszcze słyszała, ale w końcu ogarnęła ją ciemność i straciła przytomność.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

Kvaser mimowolnie uśmiechnął się pod nosem, gdy wreszcie wampirzyca zaczęła się odrobinę łamać. Być może było to okrutne z jego strony, ale on wcale nie poczuwał się do winy. Nie miał zamiaru brać na siebie odpowiedzialności za stan alkoholiczki, która przecież sama sobie na to zapracowała. Nieważne czy jej przeszłość była trudna, okrutna, uzależnienia nigdy nie rozwiązywały problemu. Nigdy również nie wymarzą pamięci, nie wyrzucą całej złości, gniewu czy rozpaczy. Ba! Wręcz staną się nowym źródłem.
Tak więc płacz i załamanie wampirzycy przeszła gdzieś obok niego. Tylko spoglądał na ledwie trzymającą się w siadzie kobietę i nie komentował. W końcu jej jojczenie przejdzie. Lamentuje, jak każdy menel w mieście, a ich nigdy nie brakowało. Fakt, niektórym należało się wsparcie by pomóc im wyjść z nałogu, ale czy ta mroczna elfka tego chciała? Chyba bardziej wszystkim wokół na tym zależało niż jej samej. Jednak była jeszcze jedna strona medalu. To krótkie zająknięcie się białowłosej pijaczyny sprawiło, że i nawet Kvasera coś tknęło w środku. Nie, nie, nie współczucie! Myśl. Myśl, która sprawiła, że być może mimo swojej nachalności alkoholiczka wreszcie będzie mogła z siebie wyrzucić ciążący na niej balast, a to był pierwszy krok do trzeźwości.
Jego wzrok na krótką chwilę zawisł na Amarancie po tym, jak powędrował w zamyśleniu po pomieszczeniu. Na policzkach kobiety ujawniły się delikatne rumieńce, które nawet nie będąc silne tak bardzo rzucały się w oczy na jej ciemnej karnacji. Czarodziej przeczuwał, co to może oznaczać, szczególnie, że się w niego wpatrywała. Uśmiechnął się smutno w głębi serca. Polubił Amarantę, była taką ostoją spokoju, która na dziwny sposób przyciągała do siebie strapione dusze, ale co on by mógł jej dać? Chełsty uczuć? Nie był pewien czy wie czym jest miłość, chociaż nikt tego nie wiedział i zinterpretować jednoznacznie nie umiał, ale nawet zwykłe zakochanie było dla niego na obecną chwilę czymś odległym. Jego twarz natomiast nie wyrażała smutku czy żalu. Uśmiechnął się ciepło w stronę kobiety i aby nie wprowadzić jej w zakłopotanie chciał podejść oraz wesprzeć w trudnej sytuacji, bo z każdą chwilą atmosfera w pomieszczeniu zagęszczała się. Nim jednak zdołał do niej podejść usłyszał krasnoludzice i musiał na nowo zetrzeć się z jej działaniami, a nie rozsądkiem.
Wystarczył jeden, krótki moment by pokój wypełniła woń krwi. Co ona wyprawia?!
- Izaura! – zbeształ, krzyknął, a zarazem spanikował czarodziej widząc, że blondynka sama sobie robi krzywdę. Nie aby sam nie chciał się chwilę wcześniej zdeklarować oddać odrobinę krwi by wampirzyca zaczęła gadać, ale to co zrobiła przybrana siostra Amy przeszło jego ludzkie pojęcie i bliskie było przejścia też jego czarodziejskiej części przemyśleń.
Wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdołał powstrzymać blondynki. Oczywiście nieostrożnie chwycił dziewczynę za ramię pytając co wyprawia, ale ona jak się uparła tak zrobiła. Wycisnęła krew do kufla i wcisnęła go pijaczynie. Mężczyzna tylko przetarł twarz dłonią nie wierząc w to co widzi. Izaura była tak nierozsądna i lekkomyślna, już dawno nie spotkał tak gwałtownej osoby. Przecież uzbieraliby krew dla tej białogłowej alkoholiczki tylko w sposób rozsądny i na tyle na ile mogą sobie wszyscy pozwolić, a nie doprowadzać się do takiego skraju balansowania na cienkiej nici między życiem a śmiercią!
Nim drobna postać Izaury osunęła się na podłogę, Kvaser zdołał przechwycić ją w ramiona, by zapobiec kolejnym ryzykownym konsekwencją, jak na przykład rozcięcie głowy. Fakt, należała do hardej rasy, ale nie niezwyciężonej. Przyklęknął wraz z nieprzytomną i ułożył sobie jej głowę na udzie. Od razu chwycił ją za zranioną rękę i zorientował się, że ma na sobie wciąż postrzępioną szatę. Nie zastanawiał się długo, gdy rozerwał kawałek materiału i od razu ucisnął krwawiącą ranę. Mógł jej dać energię ze świata, ale nie miał zdolności leczniczych. Magia życia była mu niestety obca. Dobrze, że chociaż kobieta zacięła się w poprzek a nie wzdłuż ręki, bo to byłby już pewny koniec. Przyjrzał się jeszcze na krótko w toczącej się krwi czy aby nie naruszyła żadnej tętnicy – na szczęście nie. Czarodziejowi można by rzec spadł kamień z serca, ale Izaura wciąż była nieprzytomna, a krew powoli się sączyła.
- Amaranto, umiesz uleczać rany? – spytała szybko elfki.
- Albo chociaż masz jakąś igłę i nić by jej to zaszyć? Masz… bardzo gwałtowną siostrę. – Przyznał, chociaż nie chciał, ale musiał.
Awatar użytkownika
Quillithea
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Artysta
Kontakt:

Post autor: Quillithea »

Krew delikatnie łaskotała ją w policzek, spływając nordce ze skroni. Mimo ciągłego gadania Trido, mimo pulsującego bólu głowy, Quil cały czas szła przed siebie. Troll latał wokół jej głowy, wypominając poprzednią sytuację oraz głupotę kobiety. Cały czas to robił, bo co innego miał do roboty? Po co komu spoczywać w spokoju, kiedy można stać się niezwykle wnerwiającym nauczycielem życia. Raj!
- I nawet mi nie mów, że zrobiłaś to przypadkiem! Widziałem wszystko i nie mogę… - marudził Trido, z czego nordka raz słuchała go, a raz po prostu miała go gdzieś, gdzie światło dnia nigdy nie zawitało.
- Zamknij. Ryj. - Quillithea podążała za ścieżką, ciągle wypatrując swojego celu. Założyła kaptur, aby przypadkiem jakieś zwierzę nie zwróciło swej uwagi na jakże cudowny zapach krwi potencjalnie łatwej ofiary. Nhurmil dumnie prezentował się w dłoni krasnoludzicy.
- Przywaliłaś sobie kamieniem w głowę! Po co? Chcesz się wystawić na atak drapieżników?!
Mój łeb, moja sprawa, co z nim zrobię! - krzyknęła Quil, powoli tracąc cierpliwość.
Trido widocznie się uspokoił, aczkolwiek kobieta doskonale wiedziała, że on tylko myśli, co by jeszcze wypomnieć Quillithei. Troll zawsze pouczał ją i komentował jej (czasem faktycznie irracjonalne) zachowanie. A teraz nordka potrzebowała miejsca, gdzie spędzi spokojnie noc. Odpocznie, zje… A czemu by nie załatwić sobie noclegu przez współczucie ludzi? Kto zostawi biedną, zranioną łowczynię na pastwę dzikich stworzeń? Na dodatek wymuszone łzy załatwią jej niemal luksus, na jaki można sobie zasłużyć.
- Nigdzie nie widzę żadnego domu - oznajmił niechętnie Trido.
- Babacia gadała, że to gdzieś tutaj jest! - odpowiedziała Quil, oczywiście ignorując składnię oraz poprawność swej wypowiedzi.
- Babcia - podkreślił Trido - nie podała ci konkretnych szczegółów?
- Nie. - Nordka wzruszyła ramionami, machając toporem, który co rusz przeszywał głowę latającego obok towarzysza kobiety. Gdyby nie fakt, że Trido jest duchem, Quillithea zabiłaby go już ze trzydzieści razy.
Po długiej chwili (i długiej rozmowie z trollem) nordka wreszcie ujrzała mały domek. Uradowana aż podskoczyła i pokazała Trido język, co jasno znaczyło “a nie mówiłam?”.
Quil uklękła i rozsmarowała błoto na kolanach, udach, brzuchu oraz rękach. Na twarzy miała już kilka śladów uderzeń, jakby faktycznie coś ją zaatakowało, a dziwne symbole na ciele nordki zawsze mogły posłużyć jako oznaka, że właśnie uciekła przed jakimś strasznym rytuałem.
- I jak wyglądam? - zapytała trolla, zakładając ręce na biodra i uśmiechając się dumnie.
- Aż mi oczy gniją od twego piękna - zaśmiał się Trido, blednąc nieco. Wiadomo, raczej żadne z nich nie chciało zostać zapytane, o co chodzi z latająca głową potwora przy nordce. Stąd stwór chował się za każdym razem, jak Quil miała bliższe spotkania z ludźmi.
Krasnoludzica nabrała powietrza, wdech i wydech, coraz szybciej, po czym na złamanie karku pobiegła do drzwi. Gdy wreszcie znalazła się przed nimi, zaczęła szalenie pukać.
- Proszę! Wpuśćcie mnie! Jest tam ktoś? - Jej głos łamał się, słychać w nim było nutkę strachu i niepewności, a sama aktorka była dumna z chrypki, jaką udało jej się u siebie wywołać. - Proszę… - Tutaj zabrzmiała smutno, jakby traciła już nadzieję na wszelką pomoc. Na nieszczęście gospodarzy nordka wiedziała, że tam ktoś jest. Nie mogli zignorować człowieka w potrzebie. Nie mogli…
Awatar użytkownika
Amaranta
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Mag , Mędrzec
Kontakt:

Post autor: Amaranta »

Amaranta kierowana przez różnorodne emocje, które oddzielnie przypisywała do każdej z będących tutaj osób. Być może właśnie przez to na chwilę zapomniała o wampiryzmie swojej domniemanej siostrzyczki, co skutkowało podaniem nieumarłej ziołowej herbatki. O błędzie uświadomiło ją jej spojrzenie, chyba jeszcze nikt nigdy na nią tak nie patrzył, przecież nie była idiotą więc poczuła się nieco zraniona, ale wiedziała też, że to naprawdę była głupia pomysłka. Nawet nie zareagowała na odłożenie naparu na podłogę, nie podniosła i nic nie powiedziała zażenowana gafą, jaką popełniła.
Oczywiście skrzywiła się na widok tego w jak nieprzyjemny sposób oberwał Kvaser, ale nadal pozostawała w ciszy i w posiadaniu mieszka przeznaczonego dla szaroskórej.

- Może ci oddam, ale najpierw musisz popracować nad swoim zachowaniem – mówiła niczym starsza siostra do młodszej, gdyby tylko wiedziała, że to ona jest to młodszą… zapewne byłoby zabawnie.

Wtem dołączyła nordka, której zachowanie wołało o pomstę do nieba, jednak białowłosa nie miała siły z tym walczyć. Obserwowała jedynie czy nie wywoła to przypadkiem na tyle silnej chęci mordu u wampirzycy, że tak znienacka odzyska wszystkie siły. Jednakże na szczęście to się nie stało, a zamiast tego płacz, cichy płacz bezradności. Szpiczastouchej zrobiło się żal pijaczyny, przez chwile nawet miała zamiar poczęstować ją owym trunkiem, ale szybko dotarło do niej, że lepiej będzie tego nie robić, jeśli chce się z niej wyciągnąć jakieś logiczne i spójne informacje.

- Trzeba będzie poczekać aż efekt po upojeniu alkoholowym minie, może wtedy będzie milsza, a przynajmniej bardziej znośna. Jeśli jest moją siostrą… Ojejku aż ciężko pomyśleć tyle pytań, tyle pracy, tyle nadrabiania straconego czasu… No i Izaura, pewnie będzie zazdrosna i się obrazi… Może lepiej by było, gdyby to przypuszczenie okazało się fałszywym… - zastanawiała się mroczna elfka.

Siyne zdawała się zostać nieco poruszona ową sprawą co zauważyła Ama, a jej serce zaczęło bić szybciej, gdy tylko nieumarła zaczęła mówić. Cały nastrój i napięcie zniszczyło żądanie o alkohol przez te chodzące siedem nieszczęść.

- Nie, najpierw prawda potem alkohol i ładniejsze słownictwo – powiedziała niezwykle poważnym tonem elfka, chcąc być nieugięta w tej sprawie, wolałaby było tona jej warunkach, choć w miarę narastającej ciekawości prędzej czy później by pękła.

Tyle emocji targało elfką, być może właśnie odnalazła swoją biologiczną siostrę i jeszcze Kvaser również na nią spojrzał, nawiązali kontakt wzrokowy, a po chwili nawet się uśmiechnął! Białowłosą aż przeszedł dreszcz, ale nie taki negatywny tylko właśnie taki wynikający z jej zauroczenia.
Niestety tę uroczą chwilę przerwał coś, czego nikt wcześniej nie przewidział. Krasnoludzica pod wpływem impulsu wykombinowała, że napoi Siyne własną krwią, by ta wreszcie zaczęła mówić coś sensownego.

- IZA! – krzyknęła Amaranta, zazwyczaj spokojna i opanowana, teraz jednak wystraszona omdleniem ukochanej siostry i podbiegła do niej, na szczęście Kvaser zdołał ją chwycić nim upadła, a była tak ustawiona, że kto wie, czy nie roztrzaskałaby sobie głowy. – Izauro… ty głupku! – powiedziała elfka zmartwiona tym wszystkim, miała zamiar załatwić jakiś materiał do zatamowania krwawienia, ale i tu pradawny ją uprzedził, za co była mu wdzięczna, w takich chwilach czas jest bardzo ważny.

Ama westchnęła w myślach, a miała zgłębić arkane magii życia… ale oczywiście musiała to odłożyć to na później, bo ciągle coś innego było do zrobienia.

- Niestety nie… A igła i nić… - powiedziała niezrozumiałe słowa i na jej dłoni natychmiast wylądowały pożądane przedmioty – Jest… Chyba jeszcze się nie zdarzyło, by miała aż tak poważną ranę… - zabrała się do szycia, bazując głównie na książkowej wiedzy, bo w praktyce pierwszy raz to robiła, ale nie chciała dać po sobie tego poznać. Wszystko przebiegło pomyślnie, Ama odetchnęła.

Wtem rozległ się czyjś głos podobny nieco do głosu Izaury. Mroczna elfka była niezwykle zaskoczona.

- Przypilnujesz ją chwilkę? Zobaczę kto to – wstała i poszła do drzwi, trochę niechętnie, bo musiała spuścić Izaure z oczu.

Otworzyła je i zdębiała. Nieco wybrudzona błotem dziewczyna wzrostu niemal tego samego, (a może tego samego?) co Izaura, ale to była jakaś komedia. Amaranta pomyślała sobie nawet, że ma zwidy, że tak naprawdę ta osoba wcale nie wygląda, jak Iz.

- A… - początkowo nie potrafiła wydusić z siebie ani słowa, ale gestem ręki zachęciła do wejścia, może by to przemyślała, ale tego wszystkiego już było za dużo, potrzebne były natychmiastowe wyjaśnienia, jeśli ma zaraz nie zwariować.
Awatar użytkownika
Siyne
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Kurtyzana , Służący , Żebrak
Kontakt:

Post autor: Siyne »

        Bla, bla, blaaaaa. Jeszcze kilka pouczeń od Amaranty, a Siyne wyrzuci z siebie dosyć wyraziste “Bleee” pod postacią dorodnego, wampirzego rzygu.

“Popraw swoje zachowanie, najpierw prawda, ładne słownictwo… Ta, jasne, prędzej piekielni zaczną mi usługiwać. Nie twoja sprawa, jak się zachowuje. Mogłabyś być moją siostrą, tfu, nawet moją żoną, miałabym gdzieś takie słowa. Miałabym i będę miała, głupia ladacznico.”

        Wyładowała się w swych myślach, ponieważ Amarancie, póki co nic nie zrobi, nie przy obecnym, nieistniejącym niemal zapasie sił. Zawsze to było coś dla takiej marnej istoty, jaką była w tym czasie wampirzyca.

        Szybko jednak jej uwaga została odwrócona od tego. W powietrzu, w którym wcześniej wampirzyca czuła tylko i wyłącznie zapach alkoholu z kufla nordki, pojawił się nowy zapach, który wyparł poprzedni. Kuszący i otumaniający nieumarłe zmysły zapach i to w ilości, która, choć nie uszczęśliwi bezkresnej studni smutku, jaką jest dusza Siyne, to na pewno nasyci pierwotnie, wampirze pragnienie.

- Krew. - Przemówiła, jakby nie dowierzała. Głód, który towarzyszył jej od wielu, wielu lat, zaczął wyć w jej zmysłach jak szalony. Ostatni raz widziała jakąkolwiek krew miesiące temu. Smaku tego życiodajnego płynu nie znała od roku, może dłużej. Zgubiła rachubę, zresztą nigdy nie liczyła jakoś szczególnie upływu czasu. Ale to nie miało znaczenia. Kufel, który został wciśnięty w jej ręce, natychmiast przyłożyła do swych ust.

        Piła łapczywie, zachłannie można by powiedzieć. Nawet ktoś, komu życie nie miłe, nie jest w stanie opanować żądzy po tak długiej głodówce, nie kiedy posiłek sam trafia w swoje ręce. Nawet jeśli by odmówiła spożycia, piekielne moce prawdopodobnie zrobiłyby wszystko, byleby posoka nordki została przelana do gardła wampirzycy. W każdym razie piła i piła z kufla, który podnosiła coraz wyżej. Piła tak nieostrożnie, że niemal całą twarz miała pokrytą warstwą płynnego szkarłatu. Część nawet spadła na jej ramiona i klatkę piersiową, co tylko udowadnia, że piła niczym zagłodzone zwierzę, któremu nagle podano szwedzki bufet. Nawet kanapa została splamiona kroplami krwi.

        W którymś momencie niemal zakrztusiła się, przez co przy akompaniamencie kasłania musiała opuścić kufel, w którym zostało co nieco krwi do spożycia. Oddychając głęboko i szybko, Siyne wyglądała na pierwszy rzut oka jak wilk, który po długiej gonitwie dorwał się do ofiary, której wnętrzności wywlókł na zewnątrz własnymi zębami. Bez wątpienia była pobudzona. Jednak daleko jej było do bycia w pełni sił. Byle kufel krwi nie uzupełni dziesięcioleci głodu. Ale było lepiej niż przed posiłkiem, a to zawsze coś.

        Gdy skończyła kasłać, nie czuła już bezgranicznej żądzy krwi, więc póki co nie zabierała się do ponownego łyknięcia daru od Izaury. A skoro o niej mowa, to Siyne powoli obróciła głowę w jej stronę. Akurat rozgrywało się przedstawienie, w którym uczestniczyli czarodziej i mroczna elfka. On prowizorycznie zatrzymał krwawienie, ona prowizorycznie zszyła ranę. Prowizorka jak nic.

- Jak przeżyje, to przekażcie jej, że Siyne pytała, czemu tak mało i kiedy dokładka. - Powiedziała głosem poważnym, w którym zarazem nie było ani krztyny szacunku czy wdzięczności wobec tego, co dostała. Jednocześnie jednak, poprzez te słowa odpowiedziała na jedno z pytań, o które wcześniej była udręczana, a mianowicie zdradziła swoje imię. Obiecała im, że to zrobi, jak dostanie, co dostała i choć mogła mieć to gdzieś, to jednak postanowiła, iż urządzi dzień dobroci dla zwierząt i zlituje się nad nimi wszystkimi.

        Ktoś najwyraźniej postanowił dołączyć, by także móc pooglądać, jak należy ratować kogoś od wykrwawienia się, bo rozległo się pukanie i błagalne modlitwy ze strony drzwi wejściowych. Głos zdawał się znajomy, ale zarazem całkowicie nowy. Ciekawość oraz nowo zdobyta porcja sił, sprawiły, iż Siyne wstała, by wraz z resztkami krwi w kuflu pójść za Amarantą, by ujrzeć, kto przyszedł w odwiedziny do tego zacnego burdelu.

        Po drodze, nim jeszcze dane było wampirzycy ujrzeć, kto stoi pod drzwiami, postanowiła nieumarła dokończyć swój posiłek. Kolejny raz, tyle że tym razem idąc przed siebie, żłopała krew, za tym podejściem chcąc całkowicie opróżnić naczynie, które trzymała. Miała usta pełne życiodajnego płynu, do momentu, gdy stanęła tuż obok Amaranty, a gdy to ujrzała, kto przybył.

- PFFFFFFFFFFFFF! - Taki mniej więcej dźwięk wydała z siebie, gdy na wskutek zaskoczenia wypluła całą krew na sylwetkę nowo-przybyłej nordki. Twarz, ręce, nogi, tułów, włosy, nic nie ocalało przed wytryskiem ciepłego, lepkiego płynu koloru czerwonego wymieszanego z wampirzą śliną. Po kilku sekundach bezruchu, jakie nastąpiły po tym ataku na nieznajomą, Siyne patrzyła to na Quillithee, to na Amarantę, to na kufel, z którego niedawno piła. W końcu, gdy coraz bardziej docierało do niej, że widzi, to co widzi, odezwała się.

- Walić to. Nigdy więcej nie piję krwi nordów. Nigdy więcej! Do cholery, kilka łyków i już jestem tak pijana, że widzę ludzi podwójnie, nawet gdy ci leżą na podłodze dziesięć metrów dalej! Nawet dla mnie to stanowczo za dużo! - Wymownie rzuciła kuflem gdzieś w dal, daleko za drzwi domostwa, po czym obróciła się i podniosła ręce w geście bezsilności. - Ile do cholery kropel krwi na beczkę alkoholu przypada na to ścierwo w żyłach tej ladacznicy, dwie? Trzy?

        Gdy tylko dotarła ponownie do pomieszczenia, gdzie zemdlała Izaura, a gdzie był Kvaser, położyła się plecami na sofie, a rękoma zasłoniła twarz.

- Nie budzić mnie. Idę spać i wytrzeźwieć. Już z jedną ledwo co wytrzymywałam, nie zniosę dwóch, gdy tylko pierwsza się przebudzi… - wyjęczała, zmęczona swoim pechowym życiem.
Awatar użytkownika
Izaura
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Wojownik
Kontakt:

Post autor: Izaura »

Zdenerwowana nordka praktycznie zignorowała wszelkie reakcje co do tego, co zrobiła. Skrzywiła się tylko na dźwięk głosu Kvasera. Nie lubiła go od początku i była zazdrosna o swoją siostrę, więc tym bardziej nie miała zamiaru poświęcać mu uwagi. Teraz miała co innego na głowie, musiała poznać prawdę, bo to na niej ciążyło, że nie mogła już wytrzymać i była gotowa na wszystko, by uzyskać potrzebne informacje od Siyne. Gdy mężczyzna złapał ją za ramię tą szybko się wyrwała i aż poczerwieniała ze złości.

- ZOSTAW MNIE W SPOKOJU I MNIE NIE DOTYKAJ!!! – krzyknęła do niego oburzona.

Następnie wcisnęła kufel z krwią wampirzycy i zamierzała poczekać, ale jej cierpliwość miała swoje granice, które bardzo szybko zostały przekroczone.

- Tak! Krew! Pijże to i gadaj, bo nie zamierzam czekać w nieskończoność!

Jednakże nieumarła piła i piła a Izaura traciła siłe i zaczęła tracić przytomność, zdążyła jeszcze, nim całkiem zerwał się jej kontakt z rzeczywistością, burknąć coś niemiłego do czarodzieja, mimo to, że teraz starał się jej, choć odrobinę pomóc.
Później już wszystko ogarnęła ciemność, krasnoludzica na nic nie reagowała. Było zupełnie jakby spała, choć zbladła naprawdę niepokojąco mocno. Na szczęście dzięki szybkiej reakcji siostry i pradawnego.
Gdy po dłuższym czasie blondynka zaczęła otwierać oczy wydawało jej się, że spała i za chwilę obudzi się po prostu w swoim łóżku, usłyszy rżenie koni, krzątanie się Amy po domu, ale…zobaczyła nad sobą ją i… tego mężczyznę, który jednak niestety nie był snem, dodatkowo… Siyne. To oznaczało, że koszmar nadal trwa. Iż westchnęła i skrzywiła się, czując ból w na swojej ręce.

- Mhhh… Co to jest? – spytała, patrząc na zaszytą ranę.

Po chwili jednak zrozumiała, iż musiała trochę przesadzić i Amaranta zrobiła coś, by nie straciła za dużo krwi. Przeciągnęła się więc przy okazji ukradkiem pokazując język Kvaserowi. Wtem zobaczyła coś, czego się nie spodziewała. Zobaczyła… siebie? Trochę brudną siebie?

- Co do… Ama? To jakaś magiczna sztuczka? – wstała nieco chwiejnie i podeszła do tamtej nordki, przyglądała się jej chwile, po czym tyknęła jaw nos, by sprawdzić, czy tanie jest iluzją. Odkrywając, że nie, stanęła jak wryta nie wiedząc co począć.
Awatar użytkownika
Kvaser
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje: Kapłan , Mędrzec , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Kvaser »

         Kvaser z ciekawością uniósł tylko na krótki moment brew patrząc na wyczarowany zestaw ala medyczny. W sumie to mógłby nawet poprosić o więcej potrzebnych przedmiotów widząc zdolności elfki, ale Amaranta zdawała się sobie doskonale radzić mimo małego asortymentu. Czarodziej wykorzystując swoją wiedzę starał się jej pomóc w zasklepieniu rany. Izaura była hardą i twardą kobietą więc jej nierozsądne i pobieżne działanie nie odbije się raczej wielkim echem na jej zdrowiu. Właściwie mężczyzna był przekonany, że nic sobie z tego wszystkiego nie zrobi. By wzmocnić blondynkę również nie pożałował sobie zużycia magii energii, by dziewczyna nie czuła się tak wykończona po rozbudzeniu. Trudno było uwierzyć w to, jak ta nordka potrafi być momentami szalona, nie wspominając, że impulsywna…
        - Pozdrowimy… - Zapewnił niskim tonem głosu. – O ile Ty wcześniej nie zachlejesz się na śmierć – dodał z cynicznym uśmiechem, ale podobnie, jak Siyne, nie przejmował się jej reakcją ani złośliwościami.
        - Mam wielkie wątpliwości kto pierwszy zszedłby z ziemi Prasmoczej… - mruknął pod nosem do siebie doglądając jeszcze nieprzytomną dziewczynę czy aby może nie dorobiła się jakiś dodatkowych obrażeń jeszcze przed ich wielkim spotkaniem.
        - W porządku, nie musisz się o nią martwić. – Odpowiedział spokojnie Amarancie, która zmuszona została, jako jedyna przytomna gospodyni, do przyjęcia niespodziewanego gościa.
        Ciekawy powoli stawał się fakt, że na ruinach pełnym grobowców znajduję się tyle istot żywych i wszystkie mają okazję spotkać się w jednym miejscu. W głowie czarodzieja wydawało się to niezwykle absurdalne, trochę niemożliwe, ale jednak są tu oni wszyscy. Całkiem realni i jeszcze całkiem żywi z pewnymi małymi wątpliwościami.
        Kapłan ułożył sobie wygodnie głowę Izaury na zgiętej nodze, a dokładnie na boku swojego uda. Póki jeszcze jest nieprzytomna skorzystał z okazji i zdjął z siebie resztki materiału, które niegdyś były całkiem ładną szatą. Nie było mu mimo wszystko szkoda, bo szybko dorabiał się nowego łaszka. Zdecydowanie wolał pozostać w krótkim i luźnym rękawku niż w tych łachmanach.
        O ile wcześniej sytuacja wydawała się dosyć nielogiczna to w swych następstwach kolejne zdarzenia zgrywały istny cyrk na kółkach. Kvaser nie był tak ciekawski , jak pijaczyna. Pozostał przy Izaurze, bo w końcu miał jednak jakieś poczucie odpowiedzialności. Nordka zbudziła się niemalże w jego ramionach, co wyraźnie nie wprowadziło w niej stanu zadowolenia. Uczony uśmiechnął się delikatnie przechylając głowę, gdy ta wytknęła w jego stronę język, To oznaczało, że dziewczyna czuła się dobrze.
        - To jest efekt twojego, Amaranty i mojego szybkiego działania. – Powiedział dosyć sucho wciąż jednakże uśmiechnięty.
Wszystko zmieniła mimika zbudzonej. Każda wcześniejszą rozmowę nieco ignorował, ale skoro już Izaura poczuła zdziwienie to za plecami kapłana chyba rzeczywiście musiało dziać się coś dziwnego. Omamy w przypadku Siyne wcale by go nie zdziwiły, ale milczenie Amy w połączeniu z reakcją Iz wniosły w nim już pewne kontrowersje.
        Mężczyzna wstał tuż za krokiem dopiero co zbudzonej blondynki. Na początku niepewnie śledził chwiejny stan jasnowłosej i nawet wysunął dłonie by ewentualnie ją przechwycić. Dopiero jakoś automatycznie, gdy Izaura w niepewnym kroku przechyliła się w bok, on spojrzał w stronę drzwi. Wyprostował się. Wytężył wzrok. Przepuścił palce przez brązową czuprynę włosów. Izaura zbliżając się do nowo przybyłej zdawała się być niemalże odbiciem lustrzanym tejże kobiety. Zupełnie jakby jeden klon stał a drugi śmiało się poruszał i stroił sobie żarty, niczym zabawa cieni w teatrze.
        Jego niemałe zdziwienie przysłoniło infantylne zachowanie Izaury. Dotknięcie w nos było dosyć zabawne, a sam czarodziej z chęcią chyba sam by to zrobił. Makabryczna, bo obecnie zaplamioną krwią, wersja Izaury… Trudno sobie wyobrazić dwa razy więcej impulsywności i hardości w czterech ścianach… Ani ten budynek tego nie przetrwa, ani chyba sam pięćset letni czarodziej. W dodatku przecież jeszcze chwilę temu dopiero, co padły podejrzenia wspólnej krwi między Amarantą a Siyne.
        Na Prasmoka i wszystkiego księgi magii, jak to wszystko jest możliwe?
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Dużo niesamowitych rzeczy działo się ostatnimi czasy w domku niebiologicznych siostrzyczek - mrocznej elfki Amaranty oraz nordki Izaury. A gości z każdą chwilą przybywało co raz więcej! I to nie byle jakich - taki zbieg okoliczności jaki miał tam miejsce był wyjątkowy w swej absurdalności i absurdalny w swej wyjątkowości, a w dodatku kogoś niebywale bawił - nagle siostry sióstr stały się czymś więcej niż jedynie wymysłem, albo mętnym wspomnieniem; jedna z nich już niemal przyznała się do tego co wiadomo jej na ten temat, druga zaś - sowicie ubrudzona blondynka - swoim wyglądem nie pozostawiała wątpliwości co do tego z kim łączą ją więzy krwi. Ach, słodki smak pokrewieństwa - być może niedługo będzie dane im wszystkim poznać jego przeróżne oblicza. Z jednym wyjątkiem. Jedyny czarodziej, jedyny mężczyzna, jedyny, który komuś tutaj nie pasował. Kvaser.
Musisz mi wybaczyć, ale chyba cię trochę przesunę...
Nie widziane przez innych stworzenie zachichotało z radosną satysfakcją, że może robić co mu się podoba. Ze swojego strategicznego miejsca na suficie obserwowało całe zajście już od dłuższego czasu tak zwaną 'większą połową' swojego ciała tkwiąc nadal w innym wymiarze. Nie dało się wyczuć jego obecności żadnym z sześciu zmysłów, ale i ono nie czuło potrzeby, aby ktoś się nim zajmował. Wszystkie zgromadzone w pomieszczeniu damy (nawet te, które swoim zachowaniem mocno odbiegały od najpopularniejszej i ogólnie przyjętej definicji tego słowa) miały co robić - i o czym myśleć. W końcu niespodziewanie ich życie może wywrócić się do góry nogami... jedne odczują to bardziej inne może mniej, ale akcja zapowiadała się przednia. Znaczy - dla postronnego obserwatora. Dla uczestniczek wydarzeń mogło stać się to trudnym przeżyciem, ale ostatecznie nawet czające się w ukryciu stworzenie nie było w stanie przewidzieć jak potoczy się akcja. Wiedziało jednak co innego; jedną małą rzecz - ten mężczyzna, ten czarodziej - przeszkadzał. Oczywiście na swój sposób to było ciekawe - obserwować rosnące z chwili na chwili zauroczenie elfki czy też zazdrość Izaury... to jak oberwał po klejnocikach też było niezłe. Ale jednak na dłuższą metę stworzenie nie gustowało w takich rozrywkach - wolało by dziewczęta mogły się w spokoju zająć sobą nawzajem. Przy takim nagromadzeniu różnych osobowości i doświadczeń zbędny tu był ów męski element.
Tajemniczy obserwator zachichotał ponownie, po czym wreszcie oderwał się od sufitu i powoli zaczął opadać w dół przenosząc już całe swoje ciało do Alarańskiego świata. Choć niezupełnie - nadal nie dało się wyczuć jego obecności. Był niewidzialny, bezdźwięczny i bez zapachu... trochę jak zjawa, choć na czym innym to polegało. A z założenia po prostu nie chciał przeszkadzać.
- Hej hej - Szepnął Kvaserowi do ucha, kiedy zatrzymał się za jego plecami, unosząc się swobodnie nad ziemią. Choć otwierał usta nie wydawał z siebie słyszalnego dla alarańczyków głosu, jednak jego słowa obiły się echem bezpośrednio w umyśle czarodzieja jako wyraźny, z lekka zaczepny szept.
- Zabieram cię stąd. - Oznajmił równie cicho i melodyjnie i nim kapłan zdążył zareagować już nie było ich w tym niezwykłym domu. Dla kobiet czarodziej zwyczajnie zniknął wręcz w ułamku sekundy - bez portalu, bez wyładowań o magicznym podłożu, bez żadnych fajerwerków, choć w sumie stworzenie doszło do wniosku, że nie można kobiet pozostawiać z niczym. W miejscu więc gdzie do niedawna mężczyzna stał zostawiło pożółkłą karteczkę z napisanymi różowym atramentem słowami:
,,Nie przejmujcie się mną, muszę zniknąć, aby podlać rosiczkę.
Będę cały i zdrowy, wam życzę tego samego.
Może spotkamy się jeszcze kiedyś.
Kwasser"

- No, chyba nieźle mi poszło! - Stworzenie odetchnęło zadowolone zamykając przejście do dziwacznego miejsca, w którym znalazł się już czarodziej. Lewitował teraz w powietrzu - w sumie oboje to robili. Wokół nich zaś rozciągało się coś jakby pionowy, szeroki tunel jakoby sam z siebie emanujący nierażącą jasnością, której natężenie przypominało rozgoszczone w pomieszczeniu światło dnia w typowym wiejskim domku o dużych oknach. Może wydawało się nieco nienaturalne, ale dało się do niego przyzwyczaić. Gorzej było z kolorami, które pokrywały przestrzeń - zygzakowate, lekko rozmyte i wpływające na siebie swobodnie pasy zieleni i czerwonawego różu zdawały się przesuwać do góry - a otaczały ich teraz ze wszystkich stron. Jednak ani pod nimi, ani nad nimi nie widać było końca tego spektrum - zdawało się ciągnąć w nieskończoność. Trudno też było określić czy to aby na pewno pręgi się ruszają, czy to oni opadają w dół - nie czuło się jednak oddziaływania żadnej siły, która mogłaby takie zjawiska powodować. Więc może jednak tkwili w bezruchu?
- Od razu mówię, że nie wiedziałam jak zapisać twoje imię, więc zrobiłam to ze słuchu. - Stworzenie odwróciło się swobodnie w stronę czarodzieja i uśmiechnęło się szeroko. Teraz można się było mu przyjrzeć. Mlecznofioletowa, wyblakła skóra w wielu miejscach pokryta była sierścią w identycznym niemal kolorze - jej dłuższe kępki widoczne były na łokciach i w okolicy niczym nie zasłoniętych kostek oraz na policzkach przydając twarzy puchatego i niegroźnego wyglądu. Stwór miał po cztery palce u każdej kończyny - u rąk wyglądały one niczym ludzkie, tylko zakończone nieoddzielonymi wyraźnie od skóry pazurami, jednak stopy już przypominały lwie lub też tygrysie łapy pozbawione gęstego futra. Z postury istota raczej chudzinkowata, ale nie wygłodzona - drobna zdawałoby się z natury. Niewysoka, mało masywna, ale poruszająca się bez problemu i wyraźnie zadbana; nawet ubranko miała czyste i aż lśniące. A że składała się na nie nie tylko żółtawa bluzeczka i ciemnozielony, mocno skrócony płaszczyk o krótkich rękawach, ale i różowawa, krótka spódniczka można było wnioskować, że owo dziwadło bez bioder i biustu jest w jakimś sensie kobietą. I tak też o sobie mówiło. Poza tym z buźki wyglądało raczej dziewczęco, nieco może przypominając co poniektóre kotołaki. Ci jednak, którzy znali się trochę na zwierzątkach na pewno dostrzegliby, że nos niezwykle przypominał ten, który można zobaczyć u nietoperzy, nie u kotów - była to jednak wersja mało ekstremalna, raczej nieodstraszająca i prosta. Oczy natomiast były duże, czarne, o złotych tęczówkach i pionizujących źrenicach. Jednak pomimo pewnej dzikości wyglądały nad wyraz łagodnie i patrzyły bardziej 'ludzko', niż ślepia co poniektórych przedstawicieli cywilizowanych alarańskich ras. Ciemnofioletowe włosy ścięte były choć krótko, to tak, że pasowały do okrągławego kształtu twarzy niezwykłej kobitki. Właśnie takie stworzenie widział czarodziej w trakcie swojej wizyty w dziwacznej przestrzeni.
Miał je jednak nie tylko oglądać, ale i słuchać - a żeby miało ono pewność, że się mu nie przerwie zakleiło gościowi usta sobie tylko znanym zaklęciem malującym na jego wargach krzyżujące się dwa czarne paski.
- To dlatego, że mam taki kaprys - Wyjaśniła dziewczyna uśmiechając się bynajmniej nie agresywnie, ale z wyraźną pewnością siebie. - Chcę chwilę do ciebie pomówić, ale wy potraficie być tacy niecierpliwi, że mogłabym się założyć, że w końcu byś się wtrącił... nie miałabym ci tego za złe, w sumie to dość zrozumiałe, ale wyjątkowo nie chce mi się nikogo słuchać. - Przyznała jakby była to najbardziej oczywista i codzienna sprawa. - Nie bój się, nic ci się tu nie stanie... tylko się nie wierć! Kto wie, może spadniesz? ... Nie no dobra, żartuję. Słaby dowcip. Nie zlecisz już ja cię tu dopilnuję! A teraz słuchaj, bo sprawa jest!
To mówiąc nieco spoważniała (choć w jej przypadku nie było to zbyt trafne określenie) i podleciała bliżej, po czym w powietrzu usiadła ze skrzyżowanymi nogami tak, by mieć swoją mordkę na wysokości twarzy kapłana.
- Nie lubię ingerować w wasze sprawy (no dobra, kłamałam - lubię), ale musiałam cię stamtąd zabrać. - Zaczęła swoje wyjaśnienia. - Strasznie mi tam bruździłeś! Widzisz... chcę żeby dziewczęta miały szansę się dogadać, a ty tylko byś je rozpraszał swoją powalającą męskością. Przynajmniej jedną. A wolałam żeby skupiły się na sobie więc... - rozłożyła bezradnie ręce - ...zabrałam cię tutaj. Pytanie co mam teraz z tobą zrobić? Gdzie chcesz się znaleźć? Mogę przenieść cię gdziekolwiek w Środkowej Alaranii i odstawić bezpiecznie na znaną ci ziemię, ewentualnie chodnik lub, nie wiem... trawę. Mam to opanowane! - Pochwaliła się, być może nawiązując do tego z jaką gracją Kvaser wylądował na cmentarzu, choć w sumie nie wiadomo czy była tego świadkiem. Nie przyznawała się.
- Ale najpierw powiedz (znaczy nie mów, bo nie możesz, ale słuchaj), czy ta blondyneczka nie była ładna!? - Nagle dziewczyna zmieniła ton i zaczęła się wyraźnie ekscytować. - Zdecydowanie podoba mi się jej sposób chodzenia! I charakter! Niezwykle przyjemnie się ją obserwuje! - Zaczęła nawijać niczym o ulubionej bohaterce z ostatnio czytanej książki. - I ta akcja z krwią! O jejku, ale zabawa! - Ucieszyła się i aż klasnęła w dłonie. - Znaczy... trochę przesadziła, ale ma temperament! Całkiem niezła akcja, ja ci powiem, że lubię osóbki, które są zdecydowane w działaniach. Ty wolisz te spokojniejsze co? Mniej z nimi kłopotów... może. Choć osobiście za nimi nie przepadam. Nie żeby tak absolutnie, po prostu czasami mnie nużą... - Monologowała w najlepsze odchylając się w tył od czasu do czasu, bądź przechylając na któryś bok. Przypominała nieco nastolatkę chcącą się w końcu z kimś pogawędzić; podzielić się swoimi przemyśleniami czy wrażeniami, a Kvaser wylądował przymusowo w roli starszego brata, który wszystkiego wysłucha.
- Poza tym sądzisz, że się dogadają? Najbardziej zastanawiają mnie elfki... nawet nie chce w to wnikać! Nie mam pojęcia jak ze sobą wytrzymają... i jeszcze nordki do kompletu. Choć mnie się zdaje, że one mogą być niezłym duetem! W końcu nie mają powodu by być do siebie nieprzyjaźnie nastawione, nie? - Uśmiechnęła się pozytywnie rozemocjonowana. - Och, aż szkoda, że nie będziesz świadkiem tego co się stanie... ale nie, ty tam byś wszystko popsuł. Ja znam takich jak ty! - Pogroziła mu żartobliwie palcem. - Więc cóż... w sumie nie wiem co mi możesz powiedzieć... chyba czas cię odstawić na jakieś miejsce. Pomyśl gdzie chcesz się znaleźć, a ja cię tam zabiorę. Nie mażesz tu przebywać zbyt długo. - Westchnęła. - Choć to w sumie dobrze, nie chcę cię tu! - Zreflektowała się, jakby sama sobie nagle ten fakt przypomniała i przyjęła pozycję pionową, prostując nogi. - Nie żebym miała do ciebie jakieś pretensje czy cokolwiek podobnego... ale w tej chwili mnie nie interesujesz! - Wzruszyła ramionami i odwróciła się plecami do niego. Znowu mógł mówić, na pewno poczuł jak jej zaklęcie ustąpiło.
- No to... mów gdzie chcesz iść i wyskakuj. - To mówiąc otworzyła niskie 'drzwiczki', a właściwie dziurę w otaczającej ich, kolorowej przestrzeni, która przybrała podobny do takowych kształt. Może nawet bardziej przypominało to nienaturalnie równe wejście do nory, ale jednak było na tyle duże, że niska osoba mogła przez nie wyjść jedynie lekko się pochylając.
- Aha, i prezent ode mnie! - Przypomniała sobie i wyczarowawszy niewielką, glinianą doniczkę z roślinką wręczyła ją kapłanowi. - Żebyś nie wyszedł na kłamcę. - Uśmiechnęła się lekko, choć nie mógł zrozumieć znaczenia jej słów. - Jeżeli jej nie chcesz to zasadź ją gdzieś, albo komuś oddaj. Tylko jej nie wyrzucaj, bo jest ładna! - Pogroziła mu ostatni raz i wypchnęła tam, gdzie sobie tego zażyczył.
Awatar użytkownika
Quillithea
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje: Wędrowiec , Łowca , Artysta
Kontakt:

Post autor: Quillithea »

        Quillithea gotowa była na wszystko – na spotkanie rodziny nekromantów, na chore umysłowo skrzaty, ale to przerosło najśmielsze oczekiwania nordki. Szeroko otworzyła usta, pragnąc znowu lamentować nad swą niedolą i tragicznym losem, jaki wymyśliła sobie w jednej chwili, lecz widząc wyraźne zaskoczenie białowłosej kobiety w progu, zaniemówiła.
        - Przepraszam bardzo, żie zakłacam spokói… - mamrotała, dając upust swemu przyzwyczajeniu i przekształcając słowa na dobrze znany jej język. Kiedy natomiast usłyszała śmiech Trido, szybko opanowała usta i zacisnęła je w wąską kreskę. Niespodziewanie na progu drzwi pojawiła się kolejna białowłosa kobieta, bardzo podobna do gospodarza domu – bo w mniemaniu Quill ta pierwsza dama, która otworzyła jej drzwi, była właścicielką mieszkanka. I z pojawieniem się kolejnej nieznajomej w głowie nordki ukazały się nowe historie, nowe plany; zaginiona siostra, matka rozpustnica, ojciec, który ją sprzedał… Doprawdy, mogłaby być gwiazdą teatru z oczami, jakimi spoglądała na białowłose. Gdyby nie fakt, że je zamknęła, czując obleśną ciecz na całym ciele. Przetarła twarz w nadziei, że cokolwiek ujrzy, lecz i to mało dawało. Krew była lepka, a umiejętność dedukcji i domyślność Quill pozwoliły jej odgadnąć, z kim ma do czynienia. Wampirzyca zaczęła narzekać, co dało blondynce kolejne powody do ucieczki.
- Dom wariatów! – powiedział Trido, co usłyszała tylko jego właścicielka. W myślach zgodziła się z trollem, lustrując spojrzeniem obie kobiety. Nawet zbryzgana krwią nie zdjęła maski pokrzywdzonej podróżniczki. Cóż za doskonała gra aktorska! Quillithea była z siebie bardzo dumna. I powinna dostać medal, że pomimo oblania jej krwią, nie wypadła z roli.
        - Wybaczcie mi, drogie panie – rzekła, kłaniając się lekko i spoglądając na buty Amaranty. – Nie chciałam zakłócać waszego spokoju. Szukam tylko… - Zaniemówiła, widząc siebie. To lustro? Nie, lustro zachowywałoby się jak ona. Robiłoby to, co robi ona. A ta tutaj… Ta tutaj to była jej doskonała, czysta kopia! Dotykając noska młodej nordki, tym bardziej wpłynęła na emocje kobiety. Te same oczy, włosy, postawa… Wszystko! Quillithea cofnęła się powoli.
        - Ej, ej, ej, ej, ej – mówiła, szukając jakiegoś logicznego wyjaśnienia. – Co to ma być? Jesteś tym leśnym dziadostwem, co może się zmieniać w co kce? – Już nie panowała ze zdziwienia nad wymową. – Kim jesteś? I dlaczego mnie małpujesz? Trido, co to ma znaczyć?!
- To jest nord. – Towarzysz Quill zignorował zakłopotanie swej pani, nie przypomniał jej nawet o zasadach dobrego wychowania, o poprawnej wymowie… O niczym. Sam zaś był zafascynowany tym zjawiskiem i ujawnił się, oglądając nowo poznaną krasnoludzicę. Quillithea zmarszczyła brwi, próbując jakoś przywrócić maskę nieszczęśnicy. Zaskoczenie jednak wywarło na nią dziwny wpływ. Kim był jej klon? Czy wszystkie nordy wyglądają po prostu tak samo? Pozostawiona z tymi pytaniami czekała na odpowiedź kobiet.
Awatar użytkownika
Amaranta
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje: Mag , Mędrzec
Kontakt:

Post autor: Amaranta »

Amaranta skrzywiła się nieco widząc jak łapczywie pije nieumarła, musiała być naprawdę spragniona. Elfka jednak nie komentowała, czekała cierpliwie licząc, że teraz będzie można wyciągnąć od pijaczyny jakieś informacje mogące się okazać przełomowymi. Zastanawiała się, czy nie zaproponować jej chusteczki, by mogła otrzeć swą twarz, ale… jej zapach wskazywał na to, iż raczej nie gustowała w czystości.
Zresztą teraz i tak najważniejsze było porządne opatrzenie rany Izaury, ah ta jej porywczość. Mroczna elfka wprost nie wyobrażała sobie jak krasnoludzica mogłaby sobie poradzić w życiu sama, prędzej czy później wpadłaby w jakieś tarapaty. Teraz przynajmniej może nad nią czuwać.
Słowa Siyne ją zdenerwowały, nie okazała jednak tego po sobie i skupiła się na tym, co trzeba. Gdyby sytuacja była odwrotna i Izaura usłyszałaby coś takiego to najpewniej rzuciłaby się na spiczastouchą. Nie było w niej krzty empatii, nie dość, że nordka prawie się zabiła, by zaspokoić głód krwiopijczyni to, wyżej wymieniona jeszcze domagała się więcej, co za wstrętna kobieta. Przynajmniej wiedzieli już jak ma na imię, ale to i tak niczego nie rekompensowało.
Jakby tego było mało, po opanowanej sytuacji z raną wpadła sobie na herbatek istna kopia Izaury, tylko trochę brudna, a jeszcze wczoraj miały tak spokojne życie… Dobrze, że Kvaser był przy krasnoludzicy, bo w tej chwili w razie czego spiczastoucha nie mogłaby odpowiednio zareagować, za wiele tego wszystkiego.
Nie zwróciła uwagi na stojącą tuż za nią szaroskórą, dlatego też, gdy cofnęła się o krok, by wpuścić tak bardzo znajomego i równocześnie obcego gościa, nadepnęła pijaczynie na stopę.

- Ojć, przepraszam – powiedziała w naturalnym odruchu dobrze wychowanej osoby i odsunęła się nieco dalej od swej rzekomej siostry, na całe szczęście, bo gdyby nie to zostałaby opluta krwią i wampirzą śliną co byłoby okropnie niehigieniczne. Szkoda jej trochę było przybyszki czyli tej, która stała się ofiarą szoku nieumarłej. Nie dość, że wybłocona to teraz jeszcze wyglądała jakby kogoś zamordowała.

Zresztą sama Amaranta nie lepiej. Ukradkiem zerknęła na swe dłonie, na nich również widniała krew nordki, ale dzięki czarnej niemal jak węgiel skórze, nie było to aż tak widoczne.
Z szoku wyrwało ją zachowanie wampirzycy, rzuciła kuflem, to można jeszcze wybaczyć tej niewychowanej istocie, ale białowłosa miała już stanowczo dość obrażania jej siostry.

- Słuchaj Siyne. Uważam, że zachowujesz się karygodnie, jesteś w gościach, dostałaś krew, jeszcze ci mało a na dodatek obrażasz moją siostrę, a skoro czułe słowa nie działają, będę zmuszona użyć argumentów siłowych, nawet jeśli za nimi nie przepadam – to mówiąc, zamachnęła się i z płaskiej ręki solidnie przyłożyła pijaczynie w policzek.

Na szczęście wykończona wszystkim nieumarła poszła ułożyć się na sofę i uciąć sobie drzemkę, będzie nieco spokojniej, chyba.
Teraz musiała wyjaśnić chwilę temu przebudzonej siostrze, że to nie jej magia.

- Nie Izauro, nie władam taką magią, by móc zrobić coś takiego, no i nie miałabym żadnych powodów ku temu.

Chciała odwrócić się do Kvasera, spytać go, czy to może jego sprawka, ale… On wyparował, dosłownie, przed chwilą jeszcze tu stał a teraz nic tylko… jakaś dziwna pożółkła karteczka. Elfka podeszła do niej i podniosła, od razu przeczytawszy wiadomość, jaką zawierała. Zdziwiła się nieco, to dość nieoczekiwane i pomyślała, że dość niepasujące do stylu mężczyzny, ale cóż mogłapowiedzieć, znała go niecały dzień. Trochę posmutniała, wprawdzie nie zdążyła się między nimi nawiązać bliższa relacja, ale to i tak było sporym zaskoczeniem dla Amy, choć może to i lepiej, bo gdyby zniknął tak dłuższy czas później, bolałoby to pewnie bardziej.
Teraz i tak powróciła do obu nordek patrząc to na Izaure, to na tę drugą. Przeczesała palcami swoje białe włosy opadające na twarz. Nie miała pojęcia co robić, o takich sytuacjach nie pisano w żadnej książce!

- Dobrze, już dobrze, oddychaj Amaranto, uczucia na wodzy, teraz trzeba zachować zimną krew, kto wie, czy się na siebie nie rzucą… - wypuściła powietrze ustami, by się nieco uspokoić.

Chciała odpowiedzieć za swą siostrę, że nie jest ona maie, ale ugryzła się w język, chwilowo nie chciała się wtrącać, ale jak zobaczyła latającą głowę… Przyłożyła ręce do twarzy skrywając ją w nich, po czym zabrała licząc, iż to coś magicznie zniknie… ale nie. To nie był sen, to wszystko działo się naprawdę.

- Co to za… duch? – odczytała aurę stworzenia i mocno się zdziwiła, duch bez ciała w formie głowy, z tym też się nigdzie nie spotkała, poczuła się jak nowicjuszka w dziedzinie magii i istot magicznych. Westchnęła cicho i czekała na rozwój sytuacji.
Zablokowany

Wróć do „Ruiny Nemerii”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości