Poza granicami Alaranii.[Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

Wszystkie krainy znajdujące się poza granicami kontynentu alarańskiego. Znajdziesz tu także inne wymiary, plany znajdujące się na innych łuskach Prasmoka. Jak choćby Otchłań - krainę demonów, czy Plany Niebiańskie, siedzibę najwyższego.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

[Nieznany las i jego okolice] Odnaleźć to, co utracone

Post autor: Fenrir »

Większość drogi pokonał razem z kupcem, który podróżował do Meot, aby sprzedać towary i zakupić nowe. Jego wóz poruszał się dość szybko, a oprócz niego podróżował na nim jego pomocnik. Jako ochronę miał trzech wojowników, którzy - co nie było częstym widokiem - podróżowali konno. Tym razem smokołak postąpił podobnie, jak wcześniej, zapłacił trochę kupcowi, zaproponował, że gdyby zaszła taka potrzeba, pomoże w obronie towarów, a także przy innych czynnościach, jeśli byłoby to wymagane. Z początku nie budził zaufania, czemu nie można było się dziwić, bo zawsze mógł być kimś, kto miał złe intencje. Mógł, na przykład, współpracować z bandytami albo coś. Jednak, po jakimś czasie, wszyscy przekonali się do niego i już nie rzucali mu podejrzanych spojrzeń. Mniej więcej w połowie drogi karawana padła ofiarą grupy zbójów, jednak Fenrir i ochrona kupca rozprawili się z nimi. Zmiennokształtnemu wydawało się, że ta sytuacja była dość ważnym wydarzeniem w tej krótkiej współpracy i upewniła mężczyzn, iż można mu ufać. Rozstał się z nimi w pobliżu miasta, do którego zmierzali. Cała grupa jednogłośnie życzyła mu powodzenia na szlaku, chociaż on i tak nie powiedział im, gdzie zmierza i dlaczego właśnie tam.

***************

Przedzierał się przez las, który z jednej strony wyrastał na terenie Równiny Maurat, jednak już z drugiej strony na terenach, które ogólnie nazywane są leżącymi Poza Alaranią. Właśnie tam stoi twierdza, w której ulokowane jest więzienie dla niezwykłych istot. Tam przetrzymywany był on sam, jednak nie był jedynym, bo inne cele także zajmowane były przez różne stworzenia, i to nie tylko przez zmiennokształtnych. Siedzieli tam jakiś czas, nie wiedzieli jak długo, jednak trwało to tyle, że nawet najwytrwalsi zaprzestali liczenia. W końcu, za sprawą wspólnej inicjatywy, połączyli siły i zaplanowali ucieczkę. W jej trakcie zabili większą część strażników, a gdy już wybiegli przez wrota, odbyli krótką rozmowę, w której pożegnali się i postanowili, że nie będą próbowali się odszukać. Każdy ruszył w inną stronę.
Wspomnienia tych wydarzeń wracały do Fenrira tak samo, jak on wracał do miejsca, w którym był więziony. Gdyby nie to, że zostało mu odebrane coś ważnego, najpewniej nigdy nie zapuściłby się w te okolice. Las był gęsty, co najbardziej było widać na wysokości koron drzew, które łączyły się ze sobą, przez co wyglądało to tak, jakby tworzyły jedność, a nie należały do osobnych pni. Na swój sposób było to piękne, jednak sprawiało też, że w gęstwinie nawet za dnia było dość ciemno. Smokołak wolałby wydostać się stąd przed nadejściem nocy albo przynajmniej znaleźć się gdzieś na obrzeżach lasu, gdzie na pewno roślinność nie będzie tak gęsta. Ciężko było mu określić porę dnia.

Udało mu się dotrzeć do miejsca, w którym konary rosły rzadziej i przepuszczały więcej światła. Głównie dzięki temu zorientował się, że nadchodzi już noc, a pierwsze gwiazdy pojawiają się na niebie. Fenrir szedł teraz do przodu, szukając miejsca, gdzie mógłby rozbić niewielki obóz, a także chwilę odpocząć i posilić się tym, co wcześniej podarowała mu Sanaya.
W końcu udało mu się znaleźć skrawek ziemi, która wydawała mu się dość dobra na obozowisko. Złamane, może trafione przez piorun drzewo, stanowiło dość dobre oparcie dla pleców, a druga jego część blokowała blask ognia, a także osłaniałaby samo ognisko, gdyby zaczął wiać wiatr. Całość ulokowana była w niedużej i łagodniej dziurze, która wyglądała jak krater po dawnej eksplozji, a ta mogła mieć miejsce jeszcze przed powstaniem lasu lub wtedy, gdy ten dopiero się rozrastał. Zmiennokształtny szybko uznał, iż lepszego miejsca na odpoczynek, raczej, nie uda mu się znaleźć. Przeszedł się jeszcze po okolicy, żeby zebrać suche gałęzie, a także wysuszony mech, który posłuży za rozpałkę. Następnie wrócił do wybranej na noc leśnej przystani, zostawił tam drewno i mech, a także ułożył z nich coś, co podpali później. Raz jeszcze się przespacerował po najbliższej części puszczy, jednak tym razem w innym rejonie. Dlaczego to zrobił? Chciał zebrać gałęzie, które później będzie mógł dorzucić do ognia, żeby ten nie wygasł. Podtrzymywanie płomienia jest dość ważne, gdyż światło dawane przez nie odpędza dzikie zwierzęta, które mogłyby zagrozić śpiącej osobie, nawet komuś pokroju Fenrira.
Smokołak usiadł, plecami opierając się o część drzewa, a następnie rozpalił ognisko. Miecz położył obok siebie, żeby móc sięgnąć po niego jak najszybciej, gdy zajdzie taka potrzeba. Następnie otworzył torbę i wyciągnął z niej trochę jedzenia. Zaczął jeść, chcąc zaspokoić głód.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

Po ucieczce z więzienia, Varii nie do końca wiedziała gdzie jest ani co ma dalej ze sobą zrobić. Na ten czas jakoś sobie radziła, ale kilka miesięcy spędzonych w ciasnej celi mocno nią zachwiało. Do tej pory wszystko co chciała dostawała na srebrnej tacy od ukochanego norda, z którym uciekła, uwalniając się tym samym z objazdowego cyrku złodziei, morderców i prostytutek. Jasne, że nie zawsze było kolorowo, ale dawali sobie radę w mniej lub bardziej legalny sposób. W końcu ona była mistrzynią w uwodzeniu mężczyzn i kieszonkowych robótkach, a on silnym krasnoludem, co już samo w sobie wystarczyło za argumenty. Nigdy nie martwili się o jedzenie czy dach nad głową, bardziej o to czy nie będą musieli uciekać z miasta, jeszcze przed przekroczeniem jego bram. Varii bardzo tęskniła do takiego życia, które stanęło na włosku przez kaprysy jakiegoś szaleńca, co zamyka ludzi w klatkach.

Kiedy była już wolna, pierwsze co zrobiła to udała się do najbliższej karczmy, by upić się za nie swoje pieniądze i zapomnieć o przykrych doświadczeniach. Szybko jednak rozwiązał jej się język i Varii zaczęła krążyć między stolikami, szukając sobie kogoś do rozmowy. Niestety oprócz nudnych i bogatych kupców, którym podebrała co nieco, nie było tu nikogo wartego uwagi, co sprawiło, że elfka jeszcze bardziej zaczęła tęsknić za ukochanym. Postanowiła zatem wziąć się w garść i wrócić do Alaranii.

Pierwsze trudności napotkała już następnego dnia, kiedy zgubiła drogę, a skradziony sprzed karczmy koń uciekł, spłoszony wyciem dalekiego wilka, gdy ona próbowała wejść na drzewo i rozejrzeć się po okolicy. Ta nie była jednak zbyt przyjazna: niewielka kotlinka, przysłonięta mgłą, z której co kilka metrów wyrastały samotne drzewa. Istny raj dla bandytów, pomyślała Varii i w tym samym momencie dostrzegła blask samotnego ogniska. Elfka długo zastanawiała się nad najlepszą opcją - jeśli byli to wędrowni kupcy mogła ich napaść, zgarnąć tyle ile się da i odjechać lub przyłączyć się i pojechać razem z nimi do większego miasta. Z drugiej strony mogli to być bandyci, a to komplikowało sytuację, gdyż o ile Varii umiała sobie poradzić z jednym czy dwoma na raz, to nie zamierzała pchać się ze sztyletem w środek kilkuosobowej grupy. Jednakże zostać na odludziu też nie chciała i dopiero po jakiejś godzinie zdecydowała się ruszyć w tamtym kierunku.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Tak naprawdę, dopiero za trzecim razem udało mu się utrzymać ogień na suchym mchu i to na tyle długo, żeby twardsze, jednak tak samo suche, gałązki także zaczęły się palić. To było pierwsze, co zrobił, gdy już pozbierał z okolicy wszystko, co uważał za potrzebne. Następnie wyciągnął część prowiantu i zaczął go jeść. Tym razem ognisko było mu potrzebne do tego, aby nie siedzieć w ciemności lasu i nie obawiać się, że zostanie zaatakowany przez leśne drapieżniki. Co prawda, zdarzało się, iż ciekawiła ich poświata, którą widzą i nawet podchodziły do niej, jednak takie zachowanie było tylko wyjątkami. Przeważnie dzikie zwierzęta bały się ognia, gdyż było to dla nich coś nieznanego, zwłaszcza gdy danym lasem nie za często podróżuje ktoś, kto byłby w stanie go rozpalić. Zresztą, nawet gdyby zdarzyło się, że ktoś lub coś podeszłoby na tyle blisko, aby Fenrir mógł to zauważyć i miałby wobec niego wrogie zamiary – najpierw spróbowałby to przestraszyć, co lepiej wyszłoby, gdyby jednak nie miał zablokowanych możliwości zmiany formy, a gdyby stworzenie przystąpiło do ataku… On broniłby się, nawet gołymi rękoma, jeśli byłaby taka potrzeba. Gdy tak o tym myślał, postanowił wyostrzyć nieco zmysły, bardziej skupiając się na tych, z którymi chciałby to zrobić. Wszechobecna cisza nocna pozwalała mu na nieco mniejsze skupienie z tym związane, niż w sytuacji, w której to samo musiałby robić w ciągu dnia.

Smokołak nawet kilkukrotnie w trakcie posiłku usłyszał podejrzany szelest, który za każdym razem dochodził do niego z innej części zarośli otaczających jego niewielkie obozowisko. Dla tych zwierząt, bo najpewniej to one się tam czaiły, najlepszym wyborem było pozostanie tam, gdzie były albo udanie się w inny rejon lasu. Nawet bez możliwości zmiany postaci, zmiennokształtny i tak był niebezpiecznym przeciwnikiem. Jeśli nie sięgnąłby po miecz, to i tak nadal można go takim nazywać i w starciu z nim należało uważać, o ile chciało się wygrać.
Fenrir, aż przypomniał sobie nocne polowanie z Silasem i resztą, które odbyło się jakieś pół roku temu. Co prawda, dostał włócznie i zabił nimi kilka dzików, jednak ostatecznie skończyły mu się one i musiał dokończyć dzieła swym ostrzem. Nie było to bezsensowne zabijanie zwierzyny, gdyż, o ile smokołak dobrze pamiętał, w lasach otaczających wioskę było za dużo dzików, więc należało trochę ich wybić, żeby zmniejszyć populację tych stworzeń, tym samym przywracając ją do poprzedniej liczebności. Zebrało go na wspomnienia, chwilowo nawet zatracił się w nich, przez co stracił czujność i może nie usłyszał kolejnych sygnałów nocnych stworzeń, o ile jakieś były.

Skończył posiłek i od razu dorzucił kolejne gałązki do ogniska, gdy zauważył, że zaczyna ono powoli przygasać. Usłyszał szelest, a później kolejny, który wydawał się bliższy. W dodatku dochodził z jednej strony, w którą Fenrir właśnie się patrzył. Odruchowo położył dłoń na rękojeści miecza, wolał być gotowy do wyciągnięcia go w ciągu krótkiej chwili, w której także będzie wstawał.
         – Wiem, że tu jesteście – powiedział dość głośno. Co prawda zdradził się, jednak jeśli są to dzikie zwierzęta albo tylko jedno takie, to może odejść krótko po usłyszeniu głosu smokołaka. Na początku miał się w ogóle nie odzywać i wyłącznie obserwować zarośla przed sobą, jednak postanowił zrobić inaczej.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

Z każdym krokiem w stronę ogniska mgła zaczynała się przerzedzać, odsłaniając kolejne drzewa i kępy roślinności. Ziemia pod stopami elfki z każdym krokiem robiła się coraz bardziej miękka, co tylko utrudniało jej przeprawę ze względu na obcasy, z którymi nigdy się nie rozstawała. W końcu nie za bardzo miała jak, gdyż były to dwie obręcze pod stopami połączone z materiałem spodni, więc wkładając je, Varii jednocześnie wkładała te osobliwe buty. Uwielbiała w nich paradować i tańczyć, lecz teraz były kompletnie nieprzydatne, gdyż zapadały się pod błotem i mokrą ziemią.

Ognisko zdawało się być coraz bliżej, do tego stopnia, że kobiecie wydawało się, iż czuje jego ciepło i bezpieczeństwo. Nie miała bowiem ochoty spędzać nocy na tym pustkowiu, w otoczeniu nagich pni i dzikich zwierząt. Przywykła do kominka, dużego łóżka i norda u boku, który sypiał z nożem pod poduszką, by w każdej chwili ją obronić. Varii mocno za nim tęskniła.

Nagle od strony ogniska dobiegł do jej uszu czyjś głos i choć dziewczyna była daleko, wydawał jej się znajomy, jakby gdzieś go już słyszała. Nie pamiętała tylko gdzie. Przylegając do ziemi, pozwoliła swojemu ciału przystosować się do zmiany pozycji i zaczęła okrążać nieznajomą istotę, poruszając się bezszelestnie po okręgu. Miała w tym sporo wprawy, a lata spędzone w cyrku i obcisłe ubranie zapewniło jej gibkość i elastyczność, dzięki której teraz prawie nie zawadzała o gałęzie krzaków. Chciała podejść jak najbliżej, rozeznać się w sytuacji i uciec lub zaatakować, zależnie od tego jak sprawy się potoczą.

Po kilku minutach wyczekiwania i przesuwania się o metr co kilka minut, elfce udało się przejść na tyły ogniska. Stała teraz plecami do spalonego przez piorun drzewa, świadoma zagrożenia po drugiej stronie pnia. Wiedziała już, że ma do czynienia z uzbrojonym mężczyzną i nic po za tym. "Łatwizna", przeszło jej przez głowę, sięgając palcami po rękojeść noża, który wcisnęła między paski, opinające jej sylwetkę. W tym samym momencie jednak coś zahuczało jej nad głową i Varri odskoczyła w bok, zawadzając o korzeń i lądując tyłkiem na mokrej trawie.
- Cholerna sowa! - syknęła przez zęby, próbując pozbierać się zanim samotny wędrowiec ją zauważy.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Po jego dość głośnym oznajmieniu, iż wie, że niedaleko miejsca, w którym teraz siedzi, znajduje się ktoś lub coś i ukrywa się, przy tym go obserwując, nie usłyszał szelestu, który docierałby do niego w mniejszych odstępach czasu, co sugerowałoby ucieczkę. To mogło podpowiedzieć mu, że stworzenie to albo wycofało się po cichu, albo zamarło w ruchu, będąc aktualnie w takiej odległości od Fenrira i ogniska, że może go obserwować i nie podchodzić jeszcze bliżej. Teraz poczuł też, że jest najedzony, więc odłożył torbę na bok, jednak cały czas rozglądał się uważnie po okolicy. Wydawało mu się, iż w pobliżu nie ma już żadnego zagrożenia, chociaż i tak postanowił zachować wzmożoną ostrożność, a także wyostrzone zmysły. Powinno udać mu się zasnąć, jednak sen ten będzie płytki i najpewniej zbudzi go nawet najmniejszy szelest, który dotrze do jego uszu.
A jeśli o słuch chodzi, to właśnie dotarło do niego coś, co mógł zarejestrować właśnie tym zmysłem. Zmarszczył brwi w wyrazie zadumy, gdy usłyszał cichy głos, który poprzedziło uderzenie ciała o trawiaste, leśne podłoże. Na początku pomyślał, że może mu się tylko wydawało, jednak szybko doszedł do jednego wniosku – mimo wszystko, i tak powinien to sprawdzić.

Wstał, od razu wyciągając też miecz z pochwy i przy okazji sprawdzając, czy wychodzi mu to tak gładko, jak się spodziewał. Właśnie tak było, więc Fenrir w zbroi i z mieczem w dłoni ruszył w stronę, z której wydawało mu się, że usłyszał te odgłosy.
Okazało się, iż było to bliżej, niż przypuszczał, bo już po przejściu kilku kroków zobaczyć siedzącą na trawie kobietę… albo mężczyznę z długimi włosami. Nie, to na pewno była kobieta, bo smokołak wątpił w to, żeby facet miał tak ukształtowane ciało.
         – Kim jesteś i czego tu szukasz? - zapytał jej, nie powstrzymując się przed tym, aby ostrze miecza przyłożyć na tyle blisko jej szyi, że powinna jasno zrozumieć, iż nie powinna próbować czegoś, co mogłoby wyrządzić mu krzywdę.
         – Śledziłaś mnie? Kto cię wysłał? - zadał kolejne pytania, nie czekając nawet na to, aż dziewczyna odpowie na te pierwsze. Aktualnie nie miał pewności, czy może zaufać jej, chociaż odrobinę i wiedzieć, że nie spróbuje go zaatakować, więc ostrze jego broni nadal nie zostało cofnięte.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

Niestety to jedno małe potknięcie zaważyło na wszystkim innym i kiedy samotny wędrowiec wyskoczył zza pnia, Varii była równie zdziwiona co on, czego nawet nie ukrywała.
- Pierwszy raz jestem tak witana - powiedziała obojętnym tonem, jakby nie czuła, że do jej szyji przyciskany jest sztych miecza. Elfka powiodła wzrokiem po jego ostrzu, lecz jej mina wskazywała, że nie boi się byle miecza. Dopiero później przeniosła oczy na postać wędrowca.
Był wysoki i postawny, szerokie barki zarysowywały się pod materiałem płaszcza, a ogniki w oczach wskazywały na to, że trzeba mieć go na oku, gdyż jest niebezpieczny. Varii zresztą też.
- Czemu sam się nie przedstawisz? - zapytała hardo, powoli umieszczając ręce na widoku i ostrożnie podnosząc się z ziemii, cały czas czując na gardle ostrze. - I byłabym wdźięczna za zdjęcie tego żelastwa z mojej szyji.
Mówiąc to,Varii napięła mięśnie i wygięła się jak wąż, uciekając spod miecza i wstając przy pomocy korzenia, o który mogła się zaprzeć.
- Nie śledziłam cię - dodała, wciskając ostrze spowrotem na swoje miejsce. - Sama się trochę zgubiłam, a twoje ognisko wypatrzyłam z daleka. Pomyślałam, że należy do kupca, który mógłby mnie zawieść do jakiegoś miasta albo chociaż powiedział gdzie jestem. Dla nikogo nie pracuję, dobre sobie. Nikt nie ma nademną władzy, by mi rozkazywać, jestem sama sobie szefową.
Wzrok elfki jeszcze kilka razy spoczął na nieznajomym. Nie widziała w pełni jego twarzy, stał w cieniu, bacznie jej się przyglądając.
- Jak tam chcesz. Jestem Varii.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

         – Dziwisz się, że nie witam cię miłymi słowami, uśmiechem na twarzy i propozycją dołączenia do mnie przy ognisku? - zapytał, nie oczekując odpowiedzi.
         – Skradałaś się w okolicy, chyba, próbowałaś zajść mnie tak, żebym tego nie zauważył i, nie wiem, może chciałaś mnie okraść czy coś… Nie spodziewałbym się na twoim miejscu innego powitania – odparł po chwili. Coś podpowiadało mu, że gdyby nie to potknięcie dziewczyny, jej obecność zauważyłby dopiero wtedy, gdy byłoby na to trochę za późno. Głównie to ona mogłaby wtedy ucierpieć, chociaż zależałoby to też od tego, kiedy by ją zauważył. Na pewno zaatakowałby ją od razu, bez zadawania zbędnych pytań, gdyby przyłapał ją na kradzieży albo próbie zabicia go.
         – Bo najpierw chciałbym usłyszeć twoje imię – odpowiedział jej. Nadal nie wiedział, jakie zamiary miała wobec niego dziewczyna, jednak cały czas próbował się tego domyślić. Póki co, nie za bardzo mu się to powiodło, a wprost nie miał zamiaru jej o to pytać. Chociaż… odpowiednio sformułowane pytanie nie powinno zdradzić jego prawdziwych zamiarów. Mimo wszystko, zabrał ostrze miecza i mógłby nawet schować je do pochwy, gdyby nie zostawił jej przy ognisku.
         – Nie jestem kupcem, ale mogę ci powiedzieć, gdzie jesteś – zaproponował. Może w ten sposób ponownie pozostanie sam ze swoimi przemyśleniami i, z czasem, uda mu się trochę zdrzemnąć. Gdyby elfka miała siedzieć z nim przy ognisku, na pewno nie zmrużyłby oka. Dlaczego? Bo jej nie ufał. Najzwyczajniej w świecie nie miał zamiaru spać w jej obecności, bo nie chciał, żeby spotkała go sytuacja, w której, po obudzeniu się, dostrzeże, że jego rzeczy zniknęły.
         – Fenrir – odpowiedział jej krótko. Zdradziła mu swoje imię, więc on także powiedział jej swoje.
         – Jeśli chcesz dotrzeć do Alaranii, idź w tamtym kierunku – odezwał się krótko po przedstawieniu się i wskazał ręką stronę, z której on sam przyszedł.
         – Ehh… Jeśli jesteś głodna, mam też trochę jedzenia, które mógłbym ci zaoferować – powiedział na koniec i odwrócił się, zamierzając ponownie usiąść przy ognisku. Miał wrażenie, że przebywanie w towarzystwie Sanayi, która była przecież pacyfistką, sprawiło, że on sam trochę złagodniał.

Z powrotem usiadł przy ogniu, do którego dorzucił kilka małych gałązek. Miecz schował do pochwy. Coś podpowiadało mu, że dziewczyna dołączy do niego przy palenisku, chociażby po to, żeby zaspokoić głód. Bez słowa podał jej kawałek chleba, który ułamał przed chwilą, a także kawałek sera i kilka suszonych warzyw. Smokołak nie mógł wiedzieć, co smakuje Varii, a czego nie lubi jeść, więc po prostu dał jej do zjedzenia to, czego aktualnie miał najwięcej.
         – Skąd przybyłaś do tego lasu? - zapytał po chwili. Był niemalże pewien, że z jakiegoś miejsca graniczącego z Alaranią właśnie w tej okolicy, jednak nie wiedział skąd. Pewne podejrzenie pojawiło się w jego głowie, ale nie był co do niego do końca przekonany. Z drugiej strony... nie znał wszystkich więźniów i nie wszystkim udało się uciec wtedy, kiedy powiodło się to jemu i kilku innym osobom.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

- Tak, trochę mnie to dziwi - odpowiedziała z krzywym uśmiechem, otrzepując spodnie z kurzu i pyłu.
Następnie elfka niedbałym ukłonem podziękowała nieznajomemu za możliwość zajęcia miejsca przy ciepłym ognisku i rozsiadła się na jednym z kamieni, krzyżując nogi i rozczesując łapiące wilgoć włosy.
- Oj tam zaraz okraść - dodała, machnąwszy ręką na jego słowa. - Po prostu uszczuplić twoje sakwy. Nie trzeba od razu wszystkiego tak wyolbrzymiać - zaśmiała się, poprawiając paski na brzuchu. - A tak w ogóle to nie wyglądasz na takiego, który skrzywdziłby kobietę. Wtedy za drzewem mogłeś mnie zabić i teraz bym tu nie siedziała, prawda?
Kiedy Fenrir zaproponował jej posiłek, Varii uśmiechnęła się sympatycznej i wyciągnęła rękę po chleb oraz ser. Nie żeby burczało jej już w brzuchu, ale że niedawno nawiała z karczmy bez płacenia, a na dodatek okradła kupca - nie wiadomo było kiedy nadarzy się okazja coś zjeść. Zwłaszcza, że wieści szybko się rozchodzą. Biorąc małe kęsy, kobieta usiadła w męski sposób przy ognisku i trwała tak w milczeniu przez dłuższą chwilę, aż nie przerwał jej trzask łamiących się w ogniu gałązek.
- Trafiłam tu prawdopodobnie z zachodu - wydukała, przełykając kawałek sera. - Zatrzymałam się w jednej karczmie, ale zrobiło się tam strasznie drętwo. Wyobraź sobie, że po trzecim antałku piwa kazali sobie za nie płacić. Co ja śpię na złotych gryfach? Nie odpowiadaj. Tak czy siak muszę wrócić do Środkowej Alaranii do mojego ukochanego. Zostaliśmy rozdzieleni przez moje aresztowanie. Jakiś wariat wepchnął mnie do klatki i stopniowo kazał zmniejszać układ prętów, gdy się okazało, że potrafię się przez nie przecisnąć i uciec.
- A ty? - zapytała, zerkając na postać rozmówcy. W dość sporym stopniu przypominał człowieka, po za ręką, która odznaczała się łuskami i szponami. Gdyby nie ciemności i blask ognia, wyglądałby w oczach elfki jak dziwak i może nawet by się zaśmiała, gdyby nie oparty obok miecz, który jeszcze nie tak dawno czuła na szyi. - Dokąd zmierzasz?
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Kiwnął głową, potwierdzając domysły Varii. Jeśli nie spróbuje go okraść po tym, jak okazał jej odrobinę gościnności, na pewno przeżyje i będzie mogła odejść w spokoju, wracając do Alaranii. W przeciwnym razie… pożegnałaby się z życiem. Fenrir naprawdę nie lubił złodziei, a zwłaszcza takich, którzy ukrywają swoje zamiary i okradają osoby, które były dla nich miłe. To były jego myśli i nie miał zamiaru zdradzać ich elfce siedzącej naprzeciw niego.
         – Gdybyś próbowała mnie zaatakować, na pewno walczyłbym z tobą… Wtedy mógłbym cię zabić – odpowiedział zgodnie z prawdą. Smokołak liczył na to, że dziewczyna nie podejmie kolejnej próby kradzieży, bo, tak naprawdę, nie chciał jej zabijać, skoro nie była dla niego zagrożeniem. A przynajmniej on nie widział w niej kogoś, kto mógłby być niebezpieczny dla jego osoby. Przyjęła poczęstunek bez żadnego narzekania czy czegoś podobnego. Może akurat dał jej coś, co jej smakowało, a może zwyczajnie poszanowała ten gest i zdecydowała się nie narzekać na jedzenie. Fenrir zastanawiał się nad tym tylko przez krótką chwilę, bo nie tylko go to nie obchodziło, ale miał pewne pytania, które chciał jej zadać.

         – W stronę, z której ty przychodzisz – odpowiedział, może troszeczkę zagadkowo, jednak przekaz wydawał mu się dość jasny i łatwy do zrozumienia.
         – Muszę odzyskać coś bardzo ważnego od pewnego człowieka… I, przy okazji, zabić jego i osoby, które mu pomagają – odparł, dość ogólnikowo, jednak mówił prawdę. Nie chciał zdradzać jej szczegółów, co było dość oczywiste, patrząc na to, że znają się tylko chwilę, a także na okoliczności, w których się spotkali.
         – Człowiek, o którym wspomniałem, też mnie więził – dopowiedział. Elfce mogło wydawać się, że przez chwilę na jego twarzy gościł cień uśmiechu, jednak już go tam nie było, gdy mrugnęła i spojrzała w to miejsce ponownie.
         – Dziwnym zbiegiem okoliczności byłoby to, gdybyśmy byli więźniami tej samej osoby – powiedział, podając jej bukłak z wodą. Z płynów miał tylko to przy sobie, jednak, może, trafi na karczmę, o której wcześniej wspomniała Varii, więc mógłby kupić tam bukłak z winem. Zawsze to jakaś różnorodność, a mięso, nawet to suszone, smakuje trochę lepiej, gdy popija je się czerwonym trunkiem.
         – Za moim porwaniem i uwięzieniem stał niski, grupy i łysiejący mężczyzna. Gładko ogolony i z oczami w kolorze ciemnego brązu. Jego ubiór był różny, jednak gdy już mnie odwiedzał, kolorem dominującym w jego ubraniach był błękit. Zatrudnieni przez niego strażnicy też nosili błękitne elementy w swoich strojach – powiedział to, przedtem wysilając nieco pamięć, bo przez cały czas, który spędził w celi, ten mężczyzna odwiedził go zaledwie kilka razy. Spojrzał pytająco na elfkę – potwierdzi, że widziała taką samą osobę, czy może temu zaprzeczy? Już za chwilę się dowie.
         – A, zapomniałbym… Zawsze towarzyszył mu wysoki mag z siwymi włosami ułożonymi w męski kucyk i brodą w tym samym kolorze, która sięgała mu do klatki piersiowej. Jego oczy miały kolor naprawdę jasnego błękitu – dopowiedział szybko, zanim jeszcze usłyszał odpowiedź na nieme pytanie.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

- Nie pochlebiaj sobie - zaśmiała się elfka, siadając po męsku, zginając nogę w kolanie. - To, że jestem kobietą nie znaczy, że nie umiem walczyć. Potrafię o siebię zadbać, a prawda jest taka, że gdyby ta głupia sowa nie zachuczała mi nad głową, to byś dopiero z samego rana zauważył, że zniknęła ci sakiewka. Oczywiście jeśli miałabym ochotę cię okradać.
Jedząc, Varii nie spuszczała oka z nowego towarzysza, uważnie lustrując jego sylwetkę i nieświadomie porównując go z ukochanym krasnoludem. Fenrir wogóle go nie przypominał, był wysoki i dość przyjazny, z badawczym błyskiem w oczach i uniesioną brwią, jakby cały czas się nadczymś zastanawiał. W głowie elfki kłębiło się kilka pytań bez odpowiedzi, ale nie chciała wyjść tak od razu na wścibską, dlatego w milczeniu zajadała podarowany jej chleb.
- Hmmm - westchnęła elfka, odpowiadając uśmiechem na uśmiech towarzysza, po czym nachyliła się bliżej ognia. - To raczej zbieg okoliczności. Opis niby się zgadza, ale widziałam takiego człowieka raz, może trzy razy w życiu. Częściej widywałam tego drugiego z długą brodą. Odwiedzał mnie dość często i sprawdzał giętkość moich stawów oraz elastyczność kości. Wbijał mi dziwne szpilki, rozciągał na krześle do tortur, jednak przerywał gdy tylko zakrzyczałam z bólu i notował coś w książce, którą wszędzie ze sobą nosił.
- Ach przypomniałam sobie! - zawołała nagle, opadając na ziemię jakby była wielką poduszką, by następnie szybko wstać i usiąść obok Fenrira. - Jesteś przecież tym dziwakiem z dziwną ręką, który chciał uciec z więzienia na wszelką cenę. Ja jestem tą siwowłosą elfką z celi nad twoją, poznajesz? - spytała, odgarniając na bok bujne włosy i ukazując szpiczaste ucho wraz ze złotym kolczykiem. - Raz chyba nawet rozmawialiśmy, ale byłam otumaniona ziołami.
Następnie Varii, odsunęła się, słysząc o zemście jaką szykował dla czarodzieja jej towarzysz i wyciągnęła ręce do ognia, by je ogrzać.
- Nie wiem, czy jestem w stanie ci pomóc. Kiedy uciekłam, nie patrzyłam gdzie biegnę aż trafiłam tutaj. Zależy mi tylko na powrocie do domu.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

         – Nie powiedziałem, że nie umiesz walczyć – stwierdził po chwili, sięgając pamięcią wstecz i analizując ich całą rozmowę. Naprawdę nie wypowiedział tych słów.
         – Dobrze, że możesz się obronić, ale… pewnie jestem starszy, mam większe doświadczenie i walczę lepiej od ciebie – dopowiedział. Może brzmiało to, jakby się przechwalał, jednak były to wyłącznie słowa. Gdyby ktoś skupił się na tonie jego głosu i mimice twarzy, od razu spostrzegłby, że nawet nie myślał o chwaleniu tym, o czym wspomniał. Według niego były to tylko argumenty, dość dobre argumenty, żeby dowieść tego, że wcześniej miał rację i gdyby zaczęli walczyć, pokonałby Varii.

Fenrir teraz nie miał wątpliwości co do tego, że elfka była więziona w tym samym budynku, co on. Próbował sobie ją przypomnieć, zaczynając od wyglądu i kończąc wyłącznie na głosie. Może byli tam więźniami w innym czasie, a ona została tam sprowadzona już po tym, jak jemu i kilku innym udało się uciec. Istniała też możliwość, że pamięć zaczynała mu szwankować, co smokołak od razu zrzuciłby na efekt uboczny tego, co zostawił mag w jego głowie.
Przymrużonymi oczami oglądał to, jak Varii wstaje i po chwili siada obok niego. Gdyby miał słabszą wolę, nie udałoby mu się powstrzymać przed sięgnięciem po miecz, a tak tylko ruszył ręką w jego stronę, jednak szybko się opanował i nawet nie chwycił za rękojeść broni. Westchnął cicho, gdy nazwała go dziwakiem. Nie lubił, gdy ktoś go tak nazywa, jednak pocieszał się faktem, iż nazywany był o wiele gorszymi określeniami.
         – Nie przejmuj się, byłem nazywany gorzej – rzucił, gdy dziewczyna zauważyła jego minę.
         – Chyba cię pamiętam… Próbowałem wciągnąć cię w naszą ucieczkę, wtedy gdy rozmawialiśmy ten jeden raz, ale musiałaś być naprawdę czymś otumaniona, bo szybko zaczęłaś ignorować to, co mówię i nie odzywałaś się do mnie więcej – powiedział do niej. Mimo tego, że mógł jej się przyjrzeć bliżej i przy ogniu, i tak nie rozpoznał elfki po wyglądzie, a właśnie po tej jednej sytuacji, o której wspomniała.
         – Gdybyś szła przed siebie, w końcu na pewno trafiłabyś do Alaranii, a później na jakąś wioskę lub nawet miasto – odpowiedział zgodnie z prawdą.
         – Nie chcę cię wciągać w moją zemstę, więc nie poproszę cię o pomoc. Właściwie… już i tak mi troszkę pomogłaś, bo dzięki tobie wiem, że zmierzam w dobrym kierunku – wypowiedź tą podsumował lekkim uśmiechem, dość szczerym i bez ukrytych intencji czy emocji.

Znowu poczuł zbliżającą się wewnętrzną walkę, gdy miał zamiar powiedzieć jej coś na temat swojej zemsty. Podobna sytuacja miała miejsce, gdy chciał wyjawić te informacje Silasowi, jednak tym razem walka ta będzie bardziej zacięta. Myśliwego znał i, właściwie, trochę mu ufał, a Varii była dla niego nieznajomą osobą. Wyglądał tak, jakby rozmyślał nad czymś ważnym i lepiej mu nie przeszkadzać. Trwało to dość długą chwilę, aż w końcu zmiennokształtny przerwał narastającą ciszę.
         – Widzisz, na początku mojego pobytu w więzieniu, ten mag nałożył na mnie blokadę, przez którą nie mogę zmieniać formy… Chcę go znaleźć i zmusić do tego, żeby pozbył się tego z mojej głowy. Później chcę zabić zarówno jego, jak i tego drugiego. Znaczy, tego, który stoi za tym wszystkim zabiję na pewno, a mag, jeśli pomoże mi z tym problemem bez stawiania głupiego oporu, może zachowa życie – powiedział w końcu. Może nie były w tym zawarte wszystkie szczegóły, jednak mniej więcej właśnie tak wyglądał cały jego plan.

Chciał powiedzieć coś jeszcze, jednak usłyszał szelest pobliskich zarośli. Od razu spojrzał na Varii, chcąc sprawdzić, czy ona też to słyszała. Przysunął się nieco bliżej niej, żeby mogli rozmawiać szeptem.
         – Hmm… Masz pełną pewność, że nikt za tobą nie podążał? - zapytał głośnością odpowiednią do tego typu pytań, czyli zrobił to cicho, niemalże szeptem.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

Kiedy skończyła, elfka rozsiadła się na ziemi i ogrzewając dłonie przy ogniu, zaczęła nucić coś w swoim narzeczu, zapewne jakąś melodię lub kołysankę, która pomogła zapomnieć o niewygodzie w jakiej musiała obecnie przebywać. Mimo to pocieszająca była obecność Fenrira, więc Varii nie musiała gadać do siebie, czy też siedzieć w samotności gdzieś w jarze, starając się zabić czas. Słowa towarzysza trafiały do jej szpiczastych uszu, ale kobieta nie komentowała. Siedziała tylko w skupieniu, nucąc, by następnie uśmiechnąć się do samej siebie.
- Twoja zemsta mnie nie interesuje, ale sposób załatwienia sprawy już trochę tak. Jak chcesz odnaleźć to więzienie, kiedy nawet nie wiesz gdzie jest, ani czy jego naczelnik wciąż żyje. Po za tym jeśli jest czarodziejem to nie sądzę byś tym mieczykiem go choćby skaleczył, nie mówiąc o morderstwie. No i jeszcze za dobrze ci z oczu patrzy. Mogę się mylić, ale czy nie miewasz koszmarów od pozbawiania życia. Skąd wiesz, że nie spękasz?
Zaraz jednak zamilkła, widząc jak smokołak dosiada się bliżej. Po jej plecach przeszły lekkie ciarki, ale elfka nie poruszyła się nawet na milimetr.
Jeszcze kilka minut temu groził mi mieczem przeszło jej przez głowę, kiedy niemal poczuła jego oddech na policzku.
- Wiesz... też zaczynam cię lubić, ale może z tym zaczekamy - wypaliła bez zastanowienia, kiedy nagle jej ucho wyłapało szelest.
Coś mknęło między zaroślami, które ich otaczały. Varii odetchnęła w duchu z ulgą, domyślając się, że to był powód, dla którego Fenrir tak się do niej zbliżył.
- Nikt mnie nie śledził - odpowiedziała z nutą niepewności w głosie, po czym wsunęła rękę za skórzane paski, chcąc znaleźć sztylet. - Chyba że to ten kupiec z karczmy, któremu zniknęła sakiewka.
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

Uśmiechnął się lekko w sposób, który sugerował, że na pewno nie był kimś, kto nie miał w głowie planu działania.
         -Znam jego przybliżoną lokalizację, a to zawęża obszar poszukiwań. Poza tym, dla mojej sprawy ważniejszy jest czarodziej, a nie ten drugi – odpowiedział. Wyglądał, jakby chciał dodać coś jeszcze, jednak zaśmiał się krótko i niegłośno. Śmiech urwał tak szybko, jak go rozpoczął, a wyraz jego twarzy stał się poważniejszy.
         – Idę o zakład, że zabiłem w swoim życiu więcej osób, niż ty masz lat, wliczając w to sporą ilość magów. Miałem kiedyś koszmary związane z zabójstwami, których się dopuściłem… ale już dawno przestały mnie nawiedzać – odpowiedział, cały czas patrząc jej prosto w oczy. Mogłoby wydawać się, iż las zadziałał na jego korzyść, bo w trakcie, gdy mówił, wokół ich polany zapanowała całkowita cisza. Fenrir nawet nie wysilał się na poważny ton głosu, bo ten sam przyszedł do niego.
         – Nie powinnaś mnie nie doceniać – dodał stanowczo, wskazując w jej stronę jednym ze szponów smoczej łapy. Elfka mogła zauważyć, że są one wystarczająco ostre, żeby podciąć nimi czyjeś gardło. Łapa ponownie wylądowała na trawiastym podłożu, a on przymknął na chwilę oczy i dość głośno wciągnął powietrze.
         – A ty wiesz, gdzie dokładnie znajduje się twierdza? Jeśli tak, mogłabyś mnie zaprowadzić w jej pobliże… Powiedzmy, że za to, że podzieliłem się z tobą jedzeniem i pozwoliłem usiąść przy ognisku. Nie proszę cię o to, żebyś weszła tam razem ze mną, po prostu poprowadź mnie na odległość, z której będę mógł rozpoznać twierdzę i wyraźnie dostrzec jej mury – zaproponował, otwierając oczy i patrząc na Varii pytająco. Właściwie… dla niego bardziej prawdopodobne będzie, iż dziewczyna może mieć jakieś obiekcje co do tego pomysłu, dlatego też nie będzie miał jej za złe, gdy jego przypuszczenia staną się realne.

         – Nie o to mi chodzi. Słuchaj – powiedział do niej ciszej, gdy elfka źle zrozumiała jego zamiary. Nawet, gdyby rzeczywiście ją lubił i przyznałby się przed samym sobą, że mu się podoba, i tak nic by z tym nie zrobił, bo nie miał najmniejszego zamiaru zdradzać Sanayi. W końcu, Varii usłyszała to i już wiedziała, o co mu chodziło.
         – Właściwie, wątpię w to, żeby był to człowiek… Prędzej byłbym za tym, że jest to niewielkie stado wilków czy coś – powiedział to szczerze, jednak dalej zachował cichy ton głosu.
Jego prognozy sprawdziły się, bo z zarośli naprzeciw ogniska wyskoczyły cztery wilki i od razu skierowały wzrok na smokołaka i elfkę. Zaczęły warczeć, nieruchomo stojąc w miejscu i gotując się do ataku. Fenir wstał od razu, jednak nie dobył miecza, co mogłyby wydawać się trochę nierozsądne. Wystawił wyprostowaną rękę w stronę Varii, dając jej znak, żeby się nie ruszała. Wydawało mu się, iż wiedział, jak poradzić sobie z wilkami, w końcu nie nocował w lesie po raz pierwszy. Nie miał zamiaru ich atakować, chyba że zwierzęta same przystąpią do ataku. Zaczął patrzeć w oczy każdemu z nich, poświęcając nieco więcej kontaktu wzrokowego dla tego, który wydawał mu się największy – możliwe, że był to ich przywódca. Musiał pokazać im, że się ich nie boi, a jednocześnie powinien przekazać im także to, iż nie jest dla nich zagrożeniem. Trwało to naprawdę długą chwilę, jednak wilki w końcu, niepewnie, odwróciły się i odbiegły w swoją stronę.
         – Wygląda na to, że zagrożenie zostało zażegnane – powiedział i usiadł, jednak tym razem wrócił w miejsce, w którym siedział wcześniej, zachowując „bezpieczną” odległość między sobą, a Varii.
         – Wracając do mojej propozycji… Gdybyś jednak zdecydowała się zostać ze mną do końca i zobaczyć na własne oczy, że jak najbardziej poradziłbym sobie z tym wszystkim, mógłbym w zamian pomóc ci z poszukiwaniami mężczyzny, o którym wspomniałaś wcześniej – zaproponował. Najwyżej jego podróż przedłużyłaby się trochę, jednak przy najbliższej okazji na pewno wysłałby list do Sanayi i dałby jej znać, że ich rozstanie może potrwać nieco dłużej, niż zakładali to na początku.
         – Przysługa za przysługę. Co ty na to? - zapytał w końcu. Poradziłby sobie sam, jednak początkowe poszukiwania mogłyby się skrócić, gdyby elfka zdecydowała się mu pomóc.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

- Już dobrze, dobrze - mruknęła z rozbawieniem, kiedy Fenrir zaczął tłumaczyć się ze swoich umiejętności w zabieraniu życia. Z pewnością był w tym lepszy niż elfka, ale i jej daleko nie brakowało do zostania zawodowcem. Różnica polegała jednak na tym, że Varii nie mordowała od tak, tylko dlatego, że znacznie utrudniałoby to jej poruszanie się po Alariańskich miastach. Reputacja z cyrku złodziei, kurtyzan i morderców i tak na niej wisiała groźbą rozpoznania, gdyby od tak chciała wejść do dowolnego miasta. Dlatego spotkanie smokołaka przyjęła jako dobry znak i ulgę od stresu, w jakim przyszło jej się ostatnio znajdować.
- Nie wiem, gdzie jest twierdza, ale może znajdę kogoś kto wie - podjęła temat, odgarniając z oczu nieposłuszne kosmyki. - W karczmie, z której wybiegłam dziś rano przesiadywał pewien mężczyzna i w pijackim bełkocie przechwalał się, że był w nawiedzonym zamku jakieś cztery dni temu. To na początek może być dla ciebie przydatne.
Następnie zamilkła, słysząc szelest i widząc wychodzące do niej wilki. W pierwszej chwili zamierzała poderwać się na równe nogi i chwycić po nóż, ale towarzysz powstrzymał ją gestem ręki. Varii w milczeniu zaczęła go obserwować, jak walczył na spojrzenia z przywódcą grupy, po czym wszystkie drapieżniki uciekły z podkulonymi ogonami. Elfka westchnęła z lekkiego podziwu i rozluźniła się widocznie, znów skupiając wzrok na tańczących płomieniach przed nią.
- Nieźle sobie radzisz - skomentowała z uśmiechem, dorzucając do ogniska kilka gałązek.
- Przysługa za przysługę? - powtórzyła, zerkając badawczo na nowego towarzysza. - W sumie czemu nie, chociaż nie wiem dlaczego twoja zemsta jest ważniejsza, ale dobrze, nie ciągnijmy dalej tej kwestii. Do bram twierdzy chętnie pomogę ci się dostać, a później się zobaczy, dobrze?
Awatar użytkownika
Fenrir
Splatacz Snów
Posty: 371
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Wojownik , Najemnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Fenrir »

         – Czyli pierwszym miejscem, w które mógłbym się udać, będzie karczma, o której wspomniałaś – powiedział to tak, jakby właśnie w ten sposób notował to sobie w pamięci. Wcześniej już wspomniał, że miał plan działania, jednak nie oznaczało to, iż cały czas powinien trzymać się jego pierwotnej wersji i nawet nie podejmować próby modyfikacji punktów, które tam były. Smokołak właśnie to teraz robił, dodając do swego planu odwiedzenie miejsca, o którym powiedziała mu Varii. Musiał odszukać tego mężczyznę i zapytać go o budynek, w którym był. Tak naprawdę, wydawało mu się, że miejsce, którego szuka i to, gdzie był ten pijak, to dwa różne budynki. Mimo wszystko, nie zaszkodzi zadać mu kilku pytań, posiłkując się przy tym przekupstwem w postaci zakupienia dla niego alkoholu i, może, napicia się z nim.
         – Myślałem, że wiesz, gdzie znajduje się ta twierdza, skoro uciekłaś z niej niedawno – dopowiedział. On nadal pamiętał jej przybliżoną lokację, mimo że minęło trochę czasu od dnia, w którym udało mu się stamtąd uciec. Jak na razie, wiele wskazywało na to, że dalej będzie musiał wspomagać się tym, co wiedział on sam, a to oznaczało dłuższe poszukiwania.
         – Eh… Wiesz co, wydaje mi się, że ten pijak mógł mówić o jakimś innym miejscu, bo nie przypominam sobie, żeby tamta twierdza była nawiedzona. Poza tym, było tam sporo strażników, więc mógłby zostać złapany i nawet zabity, gdyby go zauważyli. Coś czuję, że większe szanse są na to, iż tamten mężczyzna najzwyczajniej w świecie zmyślił to wszystko – powiedział szczerze, jednak nie miał zamiaru odrzucać pomysłu z porozmawianiem z nim. Chociaż teraz, zależało to głównie od tego, jak będzie stał z czasem i tak dalej.

         – Gdy ma się za sobą kilka spotkań z wilkami, wie się, jak zachować się, żeby zmusić je do odwrotu, a nie do ataku – odpowiedział, z powrotem siadając na miejsce niedaleko ogniska. Dorzucił też kilka gałązek do ognia, żeby ten nie zgasł. Może nie miał umiejętności potrzebnych do rozumienia zwierząt, jednak wiedział, że w takiej walce na spojrzenia należało wskazać swoją pewność siebie, siłę, odwagę, a także brak strachu przed stworzeniami, które stały przed tobą. Gdyby wilk zauważył w jego oczach nawet najmniejszy cień strachu, od razu mógłby zdać sobie sprawę, że Fenrir tylko udaje i tak naprawdę jest przerażony konfrontacją starciem z leśnymi drapieżnikami. Wtedy mógłby zaatakować, a reszta stada poszłaby w jego śladu. Teraz cała grupa wycofała się i wszyscy wyszli z tego cało.
         – To nie jest tylko zemsta. Chcę odebrać od tego maga coś, co mi zabrał – odpowiedział, mimo że dziewczyna nie chciała ciągnąć tego tematu. Możliwe, że zrobił to dość ogólnie, jednak ton jego głosu sugerował, że to tajemnicze „coś” jest dla niego naprawdę ważne.
         – A po tym wszystkim i tak będę wracał do Alaranii, więc moja pomoc może nie ograniczyć się wyłącznie do tego, że pomogę ci tam dotrzeć – odparł. Jeśli Varii okaże się dla niego naprawdę pomocna, oczywiście, że pomoże jej z odszukaniem krasnoluda, o którym wspomniała wcześniej. „Przysługa za przysługę”, w końcu sam przed chwilą określił to właśnie w taki sposób.

         – Czyli mogę ci zaufać na tyle, że pójdę spać i wszystkie moje rzeczy będą na swoich miejscach, gdy się obudzę? - zapytał. Nie znali się, więc obdarzenie się wzajemnym zaufaniem mogłoby być trudne. Chyba, że ktoś miał odpowiedni charakter i roztaczał wokół siebie taką „aurę zaufania” albo był naiwny i z marszu ufał osobom, które poznał niedawno.
Awatar użytkownika
Varii
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Elfka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Varii »

- Tak chyba będzie najrozsądniej - odpowiedziała Fenrirowi, opierając podbródek na kolanach podkulonych nóg. Następnie jedną ręką otuliła swoje łydki, a drugą, trzymając w niej kijek, dźgała w rozpadający się w płomieniach pieniek. - Przez karczmy przewija się czasami więcej podróżnych, niż żebraków przez zasnute śmierdzącą mgłą rynsztoki. Jeśli szukasz twierdzy na wzgórzu, to któryś z gości musiał ją widzieć lub przejeżdżać obok. Innej opcji nie ma. Chyba, że stała się niewidzialna, w co szczerzę wątpię. Kiedyś śniłam o pięknych zamkach, ale ten był jak wyjęty z koszmaru. Szare i zimne ściany, pajęczyny, skowyt psów w korytarzach i zawodzenie jeńców. Gdyby nie te wszystkie eksperymenty do dziś byłabym przekonana, że śniłam na jawie. Dlatego śmiem przypuszczać, że to nie był wymysł. Ten twój zamek istnieje.
Następnie elfka odrzuciła na bok płonący kij, który zgasł nim dotknął ziemi i ułożyła się na gołej ziemi, zwijając w sporych rozmiarów kłębek. Jej ubranie syknęło z przeciągiem, skórzane paski przyległy do ciała jak mokra bluzka, podkreślając wszystko, co było w jej sylwetce najlepsze.
- Mówię tylko to, co wiem - dodała, układając dłonie pod głową. - Biegłam przez las w środku nocy. Myślisz, że miałam ochotę spoglądać za siebie, żeby zobaczyć czy ktoś postanowił mnie gonić? Chciałam jak najszybciej stamtąd zniknąć. Pamiętam jedynie, że dwa razy przecięłam jakiś strumyk i przebiegłam po omszałym mostku, który mógł zbudować równie dobrze człowiek, co troll. Sądzę jednak, że wschód do właściwy kierunek.
Jego przechwałki o doświadczeniu w spotkaniach z wilkami Varii puściła mimo uszu, lecz na słowa o śnie i bezpieczeństwie lekko się rozluźniła i popatrzyła na niego badawczo.
- A czy ja mogę zaufać tobie, mając nadzieję, że nie wykorzystasz mnie gdy będę śnić? - odbiła piłeczkę w stronę smokołaka, a następnie zamknęła oczy i jakby nigdy nic zasnęła.
Zablokowany

Wróć do „Poza granicami Alaranii.”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość