Ekradon[Granica królestwa] Gdzie lecą drzazgi

Warowne miasto położone u podnóża gór, otoczone grubymi murami i basztami, jego bramy zdobią dwa ogromne posagi gryfów. Miasto słynie z handlu, pięknych karczm i ogromnej armi. Armi niezwykłej, bo składającej się z wojowników i gryfów. Od setek lat ekradończycy udomawiają gryfy, które później służą w ich armi, stacjonującej w górach poza miastem.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Nieważne co kierowało Brysem - najważniejsze, że w bitewnym szale nie rzucił się ani na Skowronka, ani na nikogo z obecnych, czy to cywila czy też żołnierza. Może oszczędził sobie w ten sposób znacznie gorszych konsekwencji niż te, które i tak były już nie do uniknięcia. Elfka kątem oka widząc szykujących się do pochwycenia brykającego kapitana strażników, natychmiast się cofnęła, by dać im pole manewru i samej przypadkiem nie oberwać. Dłonie, które do tej pory zaciskała bojowo, teraz stuliła przy piersi i po prostu patrzyła. Nie zamierzała interweniować, by nie robili krzywdy Fydlonowi - gnojek zasłużył sobie, by rzucono nim o ziemię jak ścierką i związano go bez przejmowania się jego wygodą.
        - To silny chłopak, wytrzyma - odpowiedział Eldine, chociaż ona zwracała się do Sjansa. W głosie Przyjaciółki słychać było, że naprawdę stwierdza coś oczywistego. Przez cały ten czas patrzyła na rozpłaszczone na kamienistej drodze oblicze kapitana, a jednym uchem podsłuchiwała wymiany zdań między panną Styfing i jej przyszłym szwagrem. Lekko ściągała usta, jakby się nad czymś zastanawiała.
        - Naprawdę nic mu nie będzie - powiedziała cicho, obracając się w stronę rozmawiającej pary. Ujęła Eldine pod łokieć jakby były dobrymi koleżankami i nie obracała już wzroku na podnoszonego z ziemi Fydlona.
        - Już pokazałaś, że jesteś z twardszego materiału niż na to wygląda, gdy nie zostałaś na zamku - wtrąciła się cicho do rozmowy, patrząc z powagą na przytrzymywaną arystokratkę. Nie użyła słowa “ucieczka”, bo nie wiedziała kto jeszcze może jej słuchać i czy nie narobi im kłopotów. - I nie uciekłaś z wrzaskiem po tym wszystkim co z nami przeszłaś, więc spokojnie, dasz sobie radę i będziesz wiedziała co powiedzieć.
        Skowronek uśmiechnęła się do Eldine w naprawdę pokrzepiający sposób. Aż dziw, że tak potrafiła mimo tego, że sama się denerwowała. Wiadomo, że nie będzie można zostawić Eldine tak zupełnie samopas podczas rozmowy z księciem - może będzie potrzebowała wsparcia ze strony elfki czy drwala. Chociaż raczej tego drugiego - Skowronek wątpiła, by była przydatna podczas tej rozmowy, o ile nie trzeba będzie się tłumaczyć z tej całej hecy z Arolą.
        Przyjaciółka nagle głośno się roześmiała - tak wpłynęła na nią wizja Botana jako doradcy Eldine i jeszcze to, że został on nazwany “miłym chłopakiem”. No dobrze, faktycznie był miły, ale to jego “bycie miłym” miało opłakane skutki dla otoczenia i zszarganych nerwów elfki.
        - Przepraszam - zreflektowała się, zasłaniając usta palcem. Jednym palcem, patrząc Sjansowi prosto w oczy. Gdyby to był Przyjaciel, to wiedziałby, że z wymienionych przez niego imion wybrała to mniej szlacheckie, ale tak elfka musiała jedynie mieć nadzieję, że drwal złapie aluzję.
        - Tak, Botan jest bardzo miły, zwłaszcza dla dziewczyn, chociaż nie wiem, czy księżniczka się z tym zgadza. Jak jakąś polubi, to jest jej rycerzem w lśniącej zbroi i zasypuje ją prezentami - lekko zakpiła, dobrze pamiętając wszystkie jego dziwaczne podarki, na wilczym łbie począwszy, przez szafę z ubraniami, która nadal stała w karczmie Hansa, a skończywszy na niedźwiedzim sercu. Prawdziwy romantyk, ostatni ze swego gatunku.
        Skowronek nie zamierzała puścić Eldine podczas drogi do księcia Sorena, gdyż w tej pozycji miały chociaż minimalną szansę na to, by porozmawiać albo wymienić jakieś ciche uwagi. Dziewczynom zresztą wolno było się w ten sposób spoufalać dużo bardziej niż jakby Sjans spróbował podobnego fortelu.
        - Spójrz tam - zachęciła córkę Styfinga wskazując jej ćwiczących żołnierzy. Sama gapiła się na nich świecącymi oczami gdy zaczęła szeptać Eldine na ucho wyjaśnienia zasłaniając sobie usta dłonią. Wyglądała, jakby obgadywała jakiegoś przystojnego chłopaka.
        - Fydlon nigdy księżniczki nie spotkał - zdradziła jej szeptem. - To był taki niewinny psikus... I on myśli, że ja to Arola.
        Skowronek odsunęła się od ucha Eldine, bo zbyt długie szepty wyglądałyby zbyt podejrzanie. Liczyła tylko na to, że taki skrót wydarzeń pozwoli arystokratce rozeznać się w sytuacji na tyle, by ich nie pogrążyć.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Teraz, gdy byli tak blisko celu, nagle dopadły go wątpliwości. Zmierzając za żołnierzem w stronę baraku księcia, Sjans nieustannie myślał o wszystkich tych rzeczach, które mogły pójść źle. Tym razem drwalowi nie chodziło o zwykłe przeciwności losu, co do których nauczył się już odpowiednio reagować, ale o sam sens swojego pomysłu na rozwianie problemów mieszkańców Mglistych Bagien. Ulka był pewien, że poradzą sobie nawet gdyby Ily i Botan jakimś cudem sprawili, iż wszystkie gryfy nabędą leku wysokości. Jego wątpliwości budziło to, na co nie mógł mieć wpływu, czyli młody wiek Sorena, który był niewiele starszy niż jego Wibart. Sjans nigdy nie spotkał się z księciem, przez co nie miał pojęcia o charakterze chłopaka, jednak wystarczająco dużo wiedział o młodzieży, by zrozumieć, że podejmowane w tym wieku decyzje, zwykle są nieprzewidywalne, spontaniczne, dziwne, często oparte na jakieś pokręconej ideologii lub też specyficznemu rozumieniu świata, a jeśli już rozmówcy udało się pokonać te wszystkie trudności, to nawet wówczas nie można było wykluczyć najbardziej nieobliczalnego czynnika - czyli focha.
        Jego dzieciaki, zwłaszcza Kliri, często podejmowały decyzję na zasadzie „bo tak” i wówczas żadna racjonalna dyskusja nie miała sensu. Niestety podobny sprzeciw w przypadku Sorena, mógł oznaczać śmierć dziesiątek niczemu niewinnych ludzi, którzy nawet nie będą wiedzieli za co i dla kogo walczą. Sprawy wcale nie ułatwiał fakt, iż być może Soren będzie miał wokół siebie doświadczonych doradców, ponieważ raz, że chłopak mógł ich w ogóle nie słuchać, a dwa, to raczej mało prawdopodobnym było, aby któryś z obytych w polityce graczy, radził księciu by ten wystąpił przeciw Styfingowi. Sjans nagle uświadomił sobie, że po części właśnie liczy na to iż przyjaźń Sorena z Eldine będzie tak silna, iż ten pierwszy pozostanie głuchy na wszelkie podszepty i bez zastanowienia spełni ich prośbę. Cały jego plan nagle jawił się jako niezwykle kruchy i naiwny.
        Dowódca zewnętrznego posterunku kazał im wejść do środka, samemu pozostając na zewnątrz. W budynku mieściła się tylko jedna duża sala, w której poza księciem znajdował się starszy wojskowy, o siwych włosach i pogodnej twarzy. Tymczasem Soren wyglądał tak jakby jego ciało dojrzało znacznie szybciej niż rysy jego twarzy. Fizycznie był już mężczyzną, o czym świadczyła muskularna sylwetka wyrobiona w czasie wielogodzinnych treningów, chociaż taki Botan zapewne złamałby chłopaka niczym zeschniętą gałąź, natomiast oczy cały czas miały w sobie to rozbiegane dziecięce spojrzenie, wyrażające ekscytację wszystkim co nowe. Poza tym na sam widok Eldine i Skowronka, policzki Sorena oblał rumieniec zakłopotania.
        - Eldine! – Książę podniósł się z miejsca i od razu ruszył w stronę Ślimakowej Panny. Przez chwile wyglądało to tak jakby miał zamiar objąć dziewczynę w pasie, jednak w ostatniej chwili porzucił ów zamiar, chowając ręce za plecami. – Yyyy… witaj.
        - Dzień dobry, Sorenie – odpowiedziała Eldine, po czym w pomieszczeniu zapadła cisza.
        Wymowna cisza. Zdecydowanie przydługa i ani odrobinę nie pasująca do okoliczności. Cisza, w czasie której Soren gorączkowo poszukiwał odpowiednich słów by zacząć rozmowę, natomiast wyedukowana w salonowych manierach Eldine nie chciała odzywać się pierwsza przed księciem. Drwal przeklął w myślach. Przez jakaś bzdurną etykietę gapili się sobie w oczy i dreptali w miejscu zamiast zacząć poważne rozmowy. Soren wyglądał na zagubionego, skrępowanego obecnością dziewczyny do tego stopnia, że nie był w stanie wycisnąć z siebie ani słowa. Ulce wydawało się że chłopak czeka, aż zgasną wszystkie świece, dzięki czemu będzie mógł wreszcie powiedzieć coś z sensem. Na przykład to, iż warto przynieść nowe.
Na szczęście doradca młodego księcia wybawił go z opresji.
        - Zapewne przebyliście długą drogę. Nie jest łatwo wspiąć się na tą górę, może przynajmniej usiądziecie – zaproponował mężczyzna.
        - No właśnie… tak… miałem... eee nieważne – bełkotał Soren natychmiast odwracając głowę, gdy tylko jego spojrzenie napotkało wzrok Skowronka. – Ja… muszę wiedzieć gdzie ona jest?
        - Nie wiem o kim mówisz, Sorenie – odpowiedziała Eldine, która zgodnie z propozycja Sjansa starała się przejąć prowadzenie rozmowy. – Posłuchaj przybyłam tutaj, ponieważ mój ojciec strasznie źle mnie traktuje i gdybym nie uciekła z Ekradonu…
        - Będzie jeszcze czas by przedstawić swoje prośby – wtrącił królewski doradca. – Musicie jednak zrozumieć, iż rolą księcia przede wszystkim jest dbać o dobro królestwa, co w tym konkretnym wypadku oznacza konieczność wyjaśnienia dlaczego księżniczka z Danae przebywa na naszych ziemiach z nieoficjalną wizytą – zakończył żołnierz, na co Soren odetchnął z ulgą, rad że ktoś ubrał w słowa wszystkie jego wątpliwości.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Wchodząc do pomieszczenia elfka odrobinę się wycofała, bo nie wypadało, by tak stała w pierwszym szeregu w rozmowie z kimś z królewskiego rodu. Dzięki temu mogła trochę dać upust temu, jak bardzo kiepskie pierwsze wrażenie zrobił na niej Soren. Skowronek miała już okazję widzieć młodego księcia, za każdym razem jednak miało to miejsce na jakiś uroczystościach państwowych czy defiladach, więc stała daleko i nie mogła mu się dobrze przyjrzeć. Teraz więc skorzystała z okazji, by poszerzyć swoją wiedzę. Szczerze powiedziawszy trochę się zawiodła - myślała, że jest bardziej męski, z daleka tak wyglądał. Niestety z bliska okazało się, że ma w sobie jeszcze naprawdę dużo z dziecka, ale zważywszy na sylwetkę i wygląd reszty mężczyzn z jego rodziny całkiem dobrze rokował… Może za jakieś dziesięć lat coś z niego będzie, to była tylko kwestia tego, by fizycznie dorósł, na co nie miał wpływu. Jego zachowanie było jednak mocno poniżej godności monarchy. ”Jak dziecko”, skwitowała w myślach elfka, lekko ściągając usta. Eldine okazała w tym duecie klasę, gdy tak stała wyprostowana i gładko wypowiadała przynależne jej kwestie. Sorenowi zaś brakowało władczości i Skowronek była skłonna podejrzewać, że wszystkie decyzje podejmują za tego dzieciaka doradcy. Przecież z pewnością od gnojka był uczony tego jak rozmawiać z hrabiami, baronami, księżniczkami i całą resztą mądrych i ważnych, a tu nagle tak żenująco dukał… Czyżby aż tak wieści o Aroli wytrąciły go z równowagi? Musiał więc być w niej faktycznie bezkrytycznie zakochany. Tym gorzej dla niego - serce było bardzo złym doradcą. A za to ten siwy jegomość, który mu towarzyszył, doradcą był bardzo dobrym i to dzięki niemu przerwana została ta krępująca sytuacja, gdy wszyscy stali i patrzyli na siebie nawzajem w oczekiwaniu na jakiś ruch.
        Skowronek od razu zwróciła uwagę na to, że chociaż jest to konieczne, to książę wyjątkowo niechętnie wspominał o incydencie z fałszywą Arolą. Jakby nie chciał, by wyszło to od nich i by nie dostarczyć komuś dowodów przeciw niemu - dokładnie tak jej się to skojarzyło. To na moment zbiło ją z pantałyku - czyżby mieli unikać tematu? Nie spodziewała się takiego obrotu spraw. Całe szczęście królewski doradca w końcu jasno powiedział o co chodzi. Skowronek zdecydowała się przejąć pałeczkę w nadziei, że sprzeda im odpowiednio przystrojoną prawdę i będą mogli w końcu przejść do rzeczy. Dyskretnie poprawiła na sobie sukienkę i wyszła zza Eldine.
        - Wasza wysokość? - zwróciła się do księcia lekko dygając. Bardzo pokornie spuszczała wzrok gdy do niego mówiła, a jej głos był miękki i odrobinę drżący, jakby trochę denerwowała się tą rozmową, lecz może nie przez to do kogo przyszło jej przemawiać lecz przez treść, jaką miała przekazać.
        - Sytuacja z księżniczką to nieporozumienie - zaczęła prosto z mostu. - Jej wysokość bezpiecznie przebywa w swym królestwie i nie było jej na Mglistych Bagnach, nie spotkała się z Brysem Fydlonem. To wszystko moja wina.
        Skowronek zrobiła przerwę, w której w wyrazie skrępowania przygryzła wargę i jeszcze niżej spuściła wzrok, dodatkowo wyłamując palce w manifestacji skrajnego zażenowania. Dobrze szło jej udawanie zawstydzonej do granic możliwości niewiasty, jeszcze tylko brakowało rumieńca, który pokryłby jej policzki.
        - Bo gdy dziewczynę olśni mężczyzna, u którego nie ma szans, i to olśni tak od pierwszego wejrzenia, ta chce się mu przypodobać ze wszystkich sił - zaczęła tłumaczyć na okrętkę. - I powie odrobinę za dużo, by dodać sobie w jego oczach i by spojrzał na nią bardziej przychylnie… Ale on źle zrozumie i dopowie kolejną odrobinę za dużo, ona jednak nie zaprzeczy, bo jego szczery zachwyt jej pochlebia… I tak powstają nieporozumienia, a jej brakuje odwagi, by przyznać się do nieprawdy, więc ciągnie ją dalej w nadziei, że w końcu nadarzy się okazja…
        Skowronek podniosła na Sorena zbolały wzrok zastanawiając się przy tym, czy nie przesadza. Zaraz znowu utkwiła spojrzenie w swoich splecionych dłoniach.
        - Wasza wysokość, Fydlon myślał, że to ja jestem księżniczką, bo za bardzo chciałam przypodobać się Cryfowi Ulce i stąd to nieporozumienie - wyznała w końcu. - Było mi tak wstyd, że uciekłam, ale Sjans Ulka i jego ludzie odnaleźli mnie w Ekradonie i przekonali, bym wróciła z nimi i wszystko wyjaśniła Cryfowi… Nie spodziewałam się, że kapitan Fydlon potraktuje to wszystko aż tak poważnie… Tak bardzo mi wstyd, proszę, miejcie litość, zrobię wszystko, by to naprawić…
        Skowronek skłoniła się nisko przed księciem, czekając na wyrok i mając nadzieję, że ta ckliwa historia o miłości od pierwszego wejrzenia go przekona. Niewiele różniła się od prawdy, bo faktycznie brat Sjansa od początku brał ją za kogoś kim nie była, a ona tylko kontynuowała tę szopkę, by mieć z tego jakieś korzyści.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Wsłuchując się w wypowiedź Skowronka, Sjans zagwizdał po nosem w wyrazie uznania dla pomysłowości elfki. Właśnie miał okazję przekonać się, co zrobić gdy piramida kłamstw jest tak wielka, iż całość zaczyna się chwiać. Gdy kolejne intrygi, przekłamania i oszustwa coraz trudniej jest objąć w jedną wspólną całość, a dalsze brnięcie w spiralę knowań grozi niechybną katastrofą i zdemaskowaniem wszystkiego. W takich sytuacjach najlepiej jest wrócić do prawdy i tą ostatnią podeprzeć wszystko. A Przyjaciółce zabieg ten wyszedł niemal perfekcyjnie.
        W pomieszczeniu na chwilę zapadła cisza, w czasie której każda z osób biorąca udział w dyskusji, starała się przetrawić usłyszane przed chwila informacje i stosownie do nich zaplanować swój ruch. A potem rozpętała się burza. Jako pierwszy ochłonął królewski doradca, najpewniej z racji doświadczenia w podobnych dyskusjach.
        - Podszywanie się pod arystokrację jest przestępstwem. A udawanie monarchy jego szczególnie piętnowaną formą. Tym bardziej monarchy obcego królestwa oraz próba wywołania międzypaństwowego skandalu – oświadczył mężczyzna.
        - Jakiego znów skandalu? Przecież mówimy, że to zwykłe nieporozumienie, o którym świat zapewne dawno już zapomniał – wtrącił Ulka. Drwala kusiło by dodać, że jeśli ktoś na podstawie plotek stawia na nogi pół garnizonu, to sam jest winien własnej głupoty, jednak z tyłu głowy cały czas pamiętał, iż przyszli tu prosić o pomoc.
        - Nawet nie macie pojęcia ile szkód wyrządziło to wasze kłamstwo – upierał się wojskowy.
        - Czy to zbrodnia, że ktoś jest zakochany? – spytała Eldine.
        - Zbrodnią są czyny niezgodne z prawem, a łamania tego ostatniego nie da się usprawiedliwić miłością.
        Doradca Sorena sprawiał wrażenie stanowczego, pewnego siebie i gotowego bronić własnej tezy do upadłego. Tymczasem sam książę zachowywał się jakby dopiero teraz przetrawił wszystko, gestem ucinając dyskusję, a następnie naradzając się szeptem z swoim podwładnym. Trwało to tyle, iż drwal powoli zaczynał się irytować. Rozmowa od początku nie szła tak jakby sobie to wymarzyli, a nic nie wskazywało na to, że szybko uda się ją nakierować na interesujące ich tematy. Soren z każdą chwilą jawił się Sjansowi jako ten, który nade wszystko myśli o sobie, a sprawy poddanych są mu tylko zawadą. Po przydługich, szeptanych konsultacjach, doradca wreszcie zdecydował się przedstawić przybyszom podjętą decyzje.
        - W obecnej sytuacji zdecydowaliśmy, że jedynym słusznym rozwiązaniem będzie przedstawienie twojej opowieści na dworze Danae. Arola powinna usłyszeć co stoi za intrygą z jej rzekomym udziałem i jako przyszła przywódczyni elfów, zdecydować o czekających was konsekwencjach.
        - Przecież to bzdura. Nic ci to nie da Sorenie. W ten sposób nie zrealizujesz własnych pragnień - oburzyła się Eldine. Przy okazji Sjans zdał sobie sprawę, że córka Styfinga, w konfrontacji z monarchą, ostentacyjnie daruje sobie zwroty typu „Wasza Wysokość”, „Mój panie” czy chociażby „książę”. Dziewczyna karciła młodego tak jakby była jego starszą siostrą. Drwal uśmiechnął się na tą myśl. Ostatecznie Elidne, podobnie jak on, mogła zostać uznana za pogranicznika, a mieszkańcy Mglistych Bagien, mimo iż uznawali zwierzchnictwo nad sobą, to rzadko zwykli traktować władców jako kogoś szczególnego. Lord kojarzył się im z kimś, kto wykonuje określona pracę, taką samą jak kowal, cieśla, tkacz czy praczka, a skoro nie kłaniali się tym ostatnim, to uznali, że królowi również nie muszą. – Pomyśl. Ruszysz z poselstwem i jeśli będziesz maił szczęście staniesz przed Arolą. Podejrzewam, że nie bliżej niż kilkanaście kroków przed nią, w otoczeniu kilkudziesięciu gapiów, skupionych na tym co powiesz, ani na moment nie spuszczających z ciebie wzroku. Myślisz, że w takiej sytuacji uda ci się przekazać jej coś więcej niż oficjalne formułki? Jeśli naprawdę chcesz dotrzeć do księżniczki, to możesz to zrobić tylko przez nią. – Eldine wskazała na siedzącą obok Skowronek.
        - Jak śmiesz insynuować coś takiego? - Tym razem to doradca wybuchnął gniewem.
        - Mówiłaś, że jesteś gotowa zrobić wszystko? – odezwał się wreszcie Soren, próbując brać sprawy w swoje ręce, ale córka Styfinga było od niego szybsza. Dziewczyna w ogóle zachowywała się, jakby w sprawach miłostek myślała dwa razy chyżej niż książę.
        - Nie wymuszaj posłuszeństwa, w tak delikatnych kwestiach lepiej mieć po swojej stronie tych, którym się ufa – bez ceregieli przerwała Sorenowi. – A zaufanie najlepiej jest zdobyć, jeśli wspólnie wyświadczymy sobie podobną przysługę.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Trwająca w pokłonie elfka kątem oka, spomiędzy kosmyków włosów, obserwowała reakcje zebranych w komnacie osób. Wstępnie oceniła, że efekt był niezły - liczyła się z tym, że nie oczaruje całego grona taką ckliwą historią, bo może i byli wśród zebrani naiwni, ale byli też ci bardziej podejrzliwi i doświadczeni. Że do tej drugiej grupy będzie należał doradca księcia, tego również mogła się spodziewać, niewiadomą jednak stanowiło to, który z nich ma większą siłą przebicia i który bardziej podporządkowuje się drugiemu. Niestety do tej pory to książę Soren sprawiał wrażenie cielaka sterowanego przez starszych, ale kto wie, może jednak Skowronek pomyliła się w swojej ocenie...
        Początek nie był dobry - słowa doradcy brzmiały prawie jak wyrok, pod którym musi się już tylko podpisać koronowana głowa i można wysłać go do realizacji. Soren jednak nie wyglądał na takiego całkowicie przekonanego o jej winie, a na dodatek Sjans i Eldine wzięli ją w obronę, co szło im bardzo ładnie, trzeba było przyznać, chociaż drwal sprawiał wrażenie, jakby w jego słowa zakradła się lekka kpina z wyolbrzymiania całej sytuacji. Może jednak książę i jego doradca tego nie usłyszeli - ten drugi uparcie trwał przy swoim stanowisku. W tym momencie Skowronkowi przeszło przez myśl ileż to razy rody królewskie spotykały się z sytuacjami, w których ktoś podszywał się pod członków ich rodzin, kochanki ich synów bądź zwyczajnie coś źle zrozumiał i narobił afery, tak jak to było w ich przypadku. Zdawało jej się, że gdyby faktycznie na każdy tego incydent należało reagować w podobny sposób, dwór nie zajmowałoby się niczym innym. Ale może jednak zbyt słabo znała się na polityce - w końcu by być królem trzeba być chociaż odrobinkę nienormalnym...
        Miłym zaskoczeniem była za to Eldine. Arystokratka z Bagien długi czas sprawiała wrażenie skrajnie zahukanej i przerażonej niewiasty, lecz w tej sytuacji odnalazła się wręcz znakomicie. Może to znajome środowisko tak na nią wpływało? "To mogłoby całkiem nieźle działać - ona zajmowałaby się tą bardziej wysublimowaną gierką polityczną wyższych sfer, a Guly trzymał za mordy swoich nieokrzesanych poddanych...", oceniła elfka ledwo powstrzymując uśmiech zadowolenia.
        Skowronek w końcu ostrożnie się wyprostowała, bo plecy zaczynały ją boleć od tego pokornego trwania w ukłonie. Tymczasem narady księcia z jego doradcą trwały, a ona choć nadstawiała uszu jak tylko mogła, nie była w stanie dosłyszeć niczego wartościowego - jedynie pojedyncze słowa, z których nie dało się złożyć żadnej sensownej całości. Korzystając z okazji elfka zerknęła na Sjansa i Eldine, by sprawdzić jak oni oceniają sytuację. W tym momencie jednak narada dobiegła końca i królewski doradca przedstawił im stanowisko Sorena. Skowronek ledwo powstrzymała się od robienia min, by jednak nie zdradzić się choćby wyrazem oczu, ponownie w bardzo pokorny sposób spuściła wzrok. Zaproponowane rozwiązanie stanowiło w jej ocenie jedynie eskalację tej całej afery i tak jak dwór Danae mógł już dawno zapomnieć o tym incydencie i uznać, że był to wybryk niegroźnego wariata, tak teraz mogliby nabrać podejrzeń, że Ekradon coś kombinuje albo wie więcej niż chce powiedzieć. To prowadziłoby do dalszego śledztwa, pytań, przesłuchać, konfrontacji... A oni nie mieli na to czasu! Kto zresztą miał? Cokolwiek roiło się w głowie Sorena, było pomysłem niezwykle głupim i niedopracowanym... O czym całe szczęście uświadomiła go Eldine i to w całkiem taktowny, chociaż może trochę protekcjonalny sposób, jakby znała się z księciem praktycznie od kołyski albo była członkinią jego rodziny, której wolno więcej niż przeciętnemu dworzaninowi. Elfka widziała jednak, że po słowach córki Styfinga trybiki w głowie księcia znowu zaczęły pracować na wzmożonych obrotach. Szkoda, że nie wynikło z tego nic mądrego.
        "Osz... ależ byś dostał w dziób, smarku, za takie szantażowanie mnie moimi własnymi słowami. Masz szczęście, że świadków jest za dużo, a ja gram zakochane dziewczę z prowincji...", groziła mu w myślach elfka, gdy w końcu Soren zaczął kombinować nad nowym planem. Tego dzieciaka naprawdę ktoś powinien nauczyć lepszych metod dyplomacji.
        - Wasza wysokość - odezwała się w końcu Przyjaciółka, gdy nadeszła pora na jej odpowiedź. - Jestem oczywiście gotowa wyjaśnić tę sytuację. Ale jeśli można, nie jestem oczywiście dyplomatką, wypowiadam się więc jako kobieta i elfka... Wydaje mi się, że księżniczka może nie być zachwycona, gdy ten incydent nabierze zbyt oficjalnej formy, a tak się bez wątpienia stanie, jeśli uda się do niej całe poselstwo by wyjaśnić sprawę. Ze względu na obopólną sympatię i stosunki obu dworów należałoby załatwić to dyskretnie. Jestem przekonana, że księżniczka doceniłaby takie starania o to, by nie stawiać jej w złym świetle… - zasugerowała, chociaż na koniec mówiła już odrobinę niepewnie, jakby nie chciała, by ktoś pomyślał, że taka byle jaka dziewczyna rozkazuje księciu. Odchrząknęła dyskretnie.
        - Jeśli można... Wydaje mi się, że panienka Eldine, jako kobieta o znaczącej pozycji, najlepiej będzie w stanie doradzić w tej sytuacji - dodała przekonana, że oddanie inicjatywy arystokratce to naprawdę najlepszy możliwy pomysł, bo dziewczyna w jej oczach miała wyraźną przewagę nad księciem.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Ulka nie czuł się kompetentny do prowadzenia negocjacji z koronowanym głowami. Podobnie zresztą jak nie radził sobie w dyskusjach z dziećmi, a co za tym idzie, rozmowa z Sorenem była dla niego katorgą, o czym zresztą drwal dawał doskonale do zrozumienia, co jakiś czas nazbyt głośno wypuszczając powietrze z płuc. Sjans siedział przy stole niczym na gwoździach, ograniczając swoją rolę do pilnowania własnych emocji, tak aby nie dać młodemu księciu w pysk. Nie miał pojęcia co sprawiało, że Eldine radziła sobie tak dobrze, ale póki co zgadzał się z Skowronkiem, iż dziewczyna jest jedyną która może wytargować im przychylność Sorena.
        Przyglądając się poczynaniom córki Styfinga, drwal odruchowo zaczął się zastanawiać jaką rolę arystokratka pełniła w Ekradonie. Trudno było przypuszczać aby przy nadmiarze służby, Eldine miała w życiu więcej obowiązków, niż ładnie wyglądać, cały czas się uśmiechać i pokazywać przybyłym jacy to ludzie w królestwie są szczęśliwi. A ponieważ każdy na Mglistych Bagnach wiedział że niedobór pracy ogłupia, Ślimakowa Panna musiała znaleźć sobie jakieś bardziej praktyczne zajęcie. Na przykład swatanie ludzi. Albo próby zestawiania ich ze sobą, poprzez nieustanne zbieranie cennych informacji, analizowanie charakterów, dopasowywanie upodobań, repertorium mocnych i słabych stron, czy snucie wizji na wspólną przyszłość. Krótko mówiąc, coś co robią młode damy kiedy akurat nie haftują, nie uczą się tańczyć albo chichotać w odpowiednim momencie. Chociaż nie dało się wykluczyć, iż dziewczęta pokroju Eldine zajmowały się owym czymś nawet w czasie snu. Ulka nie wiedział dokładnie jak nazywać podobną działalność, jednak wydawało mu się, że gdyby Eldine chciała rozszerzyć swoją ofertę dla prostego ludu, napis nad jej straganem brzmiałby „doradztwo miłosne”.
        - Mógłbyś napisać list, a ona dostarczyłaby go do księżniczki Aroli. – Kontynuowała młoda Styfing, celowo nie posługując się imieniem Skowronka, nie będąc pewną czy elfka chciałaby być osobiście kojarzona z taką sprawą.
        - Ale… miałbym napisać.., że… no wiesz…
        - Wykluczone. Taki dokument wywołałby skandal. – Natychmiast wtrącił królewski doradca, jednak jego uwaga równie szybko została zignorowana.
        - Pewnie ze nie. O niektórych rzeczach nie możesz wspominać przy pierwszym liście. Ale to nic ni szkodzi, bo przecież oboje macie z sobą mnóstwo wspólnego. Na przykład decydujecie o losach tysięcy, a nie będzie wam dane rozporządzać we własnej sprawie, nigdy nie jesteście sami, chociaż czujecie się samotni, a wszystko co chcielibyście powiedzieć dawno już zostało rozpisane przez waszych doradców. – Zasugerowała Eldine, chociaż widząc zagubienie malujące się w oczach chłopaka, łatwo było się domyślić, że Soren zrozumiałby tyle samo gdyby arystokratka pomrukiwała jak niedźwiedź.
        Ulka wciąż nie do końca ogarniał meritum sprawy i wszystko to o czym mówi Eldine, ale niektóre aspekty tej intrygi wydawały się drwalowi nader oczywiste. Takie jak na przykład to, iż Ślimakowa Panna sama będzie musiała napisać rzekomy list, a ten niezdara tylko złoży na nim swój podpis. Biada Ekradonowi jeśli wszyscy następcy tronu byli tak bystrzy jak Soren. Z drugiej strony Sjans wciąż łudził się, iż młody książę tylko w kontaktach z dziewczynami był taką fujarą, co nie przekreślało jego szansy okazania się doskonałym politykiem, dyplomatą, utalentowanym wojskowym czy wizjonerem dbającym o dobrobyt Królestwa. Na końcu języka drwal miał kąśliwą uwagę na temat tego, dlaczego koronowane głowy sami organizują małżeństwa swoich pociech i głośne stwierdzenie faktu, iż dla niektórych była to jedyna szansa. Jednak w porę zdołał się opanować. A ponieważ nie życzył chłopakowi źle, miał nadzieję że Soren zwiąże się w przyszłości z jakąś zawziętą, twardą i impulsywną babą, która będzie w stanie nim wstrząsnąć.
        Chwilowo przede wszystkim liczyło się to iż Soren byłby wdzięczy na pomoc, zarówno Eldine jak i Skowronkowi. Nawet jeśli Przyjaciółka pozbędzie się feralnego listu przy pierwszym napotkanym ognisku, książę nie będzie miał możliwości sprawdzić, czy jest to decyzja elfki której powierzył misję, czy też samej Aroli.
        - Mogłabyś to zrobić? – Zapytał Soren, spoglądając w stronę Skowronka.
Sjans z ulgą przyjął powyższe pytanie. Nareszcie zbliżali się do kluczowego dla nich problemu, dotyczącego tego co chcieli by w zamian.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Pomysł, by to Eldine mówiła za wszystkich, był jednym z najlepszych jakie do tej pory przyszły im do głowy. W ocenie Skowronka dziewczyna radziła sobie wręcz świetnie i to, jak owinie sobie Sorena wokół palca i zmusi go do pomocy jej sprawie, było jedynie kwestią czasu. I to wcale nie takiego długiego jak można by przypuszczać, bo młody książę dawał sobą manipulować z olbrzymią łatwością. Elfkę naszła kolejna myśl w związku z przyszłym małżeństwem obecnej przy stole arystokratki i brata Sjansa – czy ich związek na pewno był taki jakim przedstawiali go Ważka i Ily? Eldine przez większość czasu sprawiała wrażenie zahukanej i niemożliwej do podejmowania samodzielnych decyzji córeczki tatusia, co zgadzało się z ich wersją, lecz może wcale tak nie było – może jednak była to tylko wygodna dla niej maska, która pozwalała jej pozostać w cieniu i powoli realizować własne plany? ”Nie!”, skarciła się zaraz w myślach, ”Za dużo sobie wyobrażam, ona nie może być aż tak sprytna i dwulicowa. Po prostu teraz jest w sytuacji, w której czuje się komfortowo, bo otaczają ją osoby, które zna i robi to, do czego ma dryg”.
        Skowronek aż drgnęła, gdy Eldine i Soren przeszli do meritum sprawy – do listu. Chciała się nawet wtrącić, by wspomnieć, że czynienie zwierzeń tego typu na papierze może się obrócić przeciwko księciu i wcale nie miałaby w tym momencie na myśli tego, że Arola mogłaby go odrzucić za taką bezpośredniość albo ktoś z dworzan mógłby wywołać skandal z powodu przeczytanej niby przypadkiem korespondencji. Chodziłoby raczej o nią samą – gdyby w jej ręce dostał się taki tłusty kąsek, nie powstrzymałaby się zapewne od szantażu, a ze względu na udział Eldine w sprawie chyba wolałaby tego nie robić. Oczywiście książę zrobiłby jak chciał, ona poczyniłaby jedynie sugestię. Została jednak z tego obowiązku zwolniona przez królewskiego doradcę i córkę Styfinga, którzy sami dalej prowadzili rozmowę w sprzyjającym ich sprawie kierunku. Skowronek spuściła wzrok, by ukryć pojawiający się na jej wargach uśmiech. Eldine świetnie to rozgrywała, Soren słuchał jej jak nieomylnej wieszczki i od razu było widać, że zrobi wszystko co też ona mu powie. Będzie w stosunku do niej bardzo dłużny...
        Gdy książę zwrócił się bezpośrednio do niej, elfka podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się skromnie. Skinęła głową.
        - Mogłabym – przyznała, starając się, by w jej głosie nie było zbyt teatralnej gorliwości, ale też by nie brzmieć zbyt obojętnie. - Chcę i potrafię to zrobić. Z radością to wręcz uczynię, skoro tyle osób może dzięki temu zyskać i przede wszystkim moja sprawa się dzięki temu wyjaśni.
        ”A tak naprawdę zyska na tym Eldine, my nie stracimy, a tylko Soren za jakiś czas poczuje gorzki smak porażki, gdy dotrze do niego, że został wykiwany...”, dopowiedziała w myślach. Oczywiście teraz była w stanie obiecać mu wszystko, nawet rękę Aroli, ale dotrzymać obietnicy nie zamierzała, o ile nie wiązałyby się z tym dla niej naprawdę realne zyski. Ale to i tak dopiero po tym, jak Eldine i Guly spotkają się pod ołtarzem, bo niepisany kodeks Przyjaciół nakazywał kończyć raz rozpoczętą robotę przed przyjęciem następnej – miała to być oznaka profesjonalizmu.
        - Mogę wyruszyć, gdy tylko otrzymam list. Zdaje mi się, że im szybciej tym lepiej, póki sprawa jest świeża... – dodała, by Soren poczuł odpowiednią presję i nie przyszło mu do głowy, by samemu pisać wiadomość, co mogłoby zająć zbyt dużo czasu. W pośpiechu na pewno będzie potrzebował pomocy, a Eldine od samego początku udowadniała, że jest odpowiednią osobą do tego typu zadań i chętnie służy radą... Skowronek również mogła dorzucić od siebie dwa grosze, udając, że jako elfka ma prawo do wyrażania pewnych opinii, bo przecież ostatecznie i tak nie było ważne, co znajdzie się w wiadomości, która miała nigdy nie trafić do adresatki. Była spokojna o to, że Sorenowi nie przyjdzie do głowy zmuszać ich w żaden sposób do pośpiechu czy wykonania zadania pod groźbą jakiejś kary – przecież sprawa była zbyt delikatna, by posuwać się do takich zagrań, w końcu to oni byli proszeni o przysługę, a nie na odwrót.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Widząc jak Eldine i Skowronek coraz ciaśniej zaciskają na Sorenie pętle uknutej przez siebie intrygi, Sjans zyskał pewność, iż książę nie będzie w stanie się z niej wyplątać. Dla drwala było oczywistym, że wyjdą z tej sali z tym po co tu przyszli, a młody monarcha pomoże im załagodzić wzniecane na Mglistych Bagnach konflikty. Zrobi to z własnej woli albo tez dlatego, iż będzie przekonany, że sam podjął wszystkie wybory, do końca pozostając w błogiej nieświadomości i poczuciu panowania nad sytuacją. Pozostawało zatem pytanie jak najlepiej wykorzystać przychylność Sorena. Potrzebowali czegoś, z czego książę nie będzie się mógł wycofać. Zwykły dekret wyrażający jego przychylność dla związku Eldine i Guly’ego mógł być niewystarczający. Z królewskimi decyzjami jest ten problem, iż każdą z nich da się podważyć kolejną, podjętą po tak zwanym głębszym namyśle. Poza tym sam papier, bez względu na to czyj podpis i jaką pieczęć na nim umieszczono, zawsze pozostawał rzeczą ulotną, którą dało się zniszczyć.
        Siedząc w milczeniu, Ulka zastanawiał się nad tym jak najlepiej przedstawić ich żądania, gdy tymczasem Soren kazał podsunąć sobie pióro i pergamin i zabrał się za pisanie rzekomego listu. Chłopakowi najwyraźniej nie przeszkadzał fakt, iż w tym jakże ważnym dla niego momencie, gapiły się nań cztery pary oczu. Książę napisał dwa słowa, po czym je skreślił. Chwilę podrapał się po głowie, umoczył pióro w atramencie, tak jakby ten był jego zajadłym wrogiem, po czym niepewnie naskrobał pierwsze zdanie. Efekt musiał być nie najlepszy, powiewasz ów wstęp również został przekreślony, a właściwie rzecz ujmując zamazany z złością. Całej tej scenie Eldine przyglądała się z stoickim spokojem, tak jakby dokładnie wiedziała co teraz nastąpi. Zirytowany Soren spojrzał na dziewczynę uczesaną w ślimaki, a potem na jego twarzy pojawił się uśmiech i wyraz olśnienia.
        - Mówiłaś, że czego ode nie potrzebujecie?
        - Ja i lord Guly Ulka jesteśmy sobie przeznaczeni. Chciałam cię prosić, wasza wysokość, abyś uprawomocnił nasz związek. Niestety nie wszyscy się na niego zgadzają, a memu ojcu jest on niczym sól w oku. Prędzej spali całe pogranicze, niż pozwoli mi wyjść za maż za kogoś z Kamiennego Targu…
        - Jako córka arystokraty winna jesteś posłuszeństwo swojemu ojcu. Tym bardziej, iż Lord Styfing to szlachetny maż, cieszący się poważaniem w Królestwie – wtrącił doradca księcia.
        Eldine mogła radzić sobie w tej dyskusji nad wyraz śmiało i urabiać młodego chłopaka podług własnych interesów, jednak wystarczyło samo wspomnienie Ado Styfinga, by dziewczyna nagle zaczęła kulić się z strachu, wycofując się w obronnym geście.
Sjans uznał, iż jest to najwłaściwsza chwila by zacząć działać. W końcu nie tylko Soren miał obok siebie starsze i mądrzejsze głowy.
        - Pozwól, że zapytam panie, czy twoi rodzice popierają angażowanie się w coś takiego? – Drwal wskazał na leżący przed Sorenem papier. Nie miał wątpliwości, że przeciwko chłopakowi była logika, królewskie prawa, różnice rasowe, duma elfów i każda osoba twardo stąpająca po ziemi, potrafiąca wyobrazić sobie konsekwencje podobnego związku. Książę miał prawo być zakochany, jednak w interesie Ekradonu było to, aby chłopak jak najszybciej zmienił obiekt swoich uczuć, a Ulka był niemal pewien, że jego rodzice doskonale rozumieją czym jest dobro królestwa.
        - Mamy prawo podejmować własne decyzję! – kategorycznie oświadczył Soren, na co Sjans przytaknął skinieniem głowy, będąc przekonanym, że owo „my”, oznacza również Eldine.
        - Oczywiście póki nie przekujemy ich w czyny, to tylko puste słowa, albo jak kto woli ładnie brzmiące truizmy – wtrącił Ulka.
        - Udzielę wam ślubu, tu i teraz! - zarzekał się książę, wywołując tym samym nie lada konsternację.
        - Eldine miała na myśli mojego brata – szybko wyjaśnił Sjans. – Tego, który obecnie jest zbyt słaby, aby wspiąć się na ta górę. Dlatego właśnie chciałbym zaproponować…
        - W takim razie jeszcze dziś do niego wyruszymy. Odprawimy ceremonię, a w międzyczasie ty Eldine, pomożesz mi napisać list – uciął Soren, dając do zrozumienia, że nie dopuszcza do siebie słowa sprzeciwu. Nikt zresztą nie zamierzał takiego wnosić, ponieważ oferta księcia po wielokroć przebijała wszystko to o co zamierzali prosić.
        W komnacie zapanowała cisza. Sjans i Eldine nie chcieli mówić nic co mogłoby ostudzić emocje i zapędy młodego władcy, natomiast królewski doradca zachowywał się jakby połknął własny język. Na to wszystko do izby wszedł młody żołnierz, zasalutował, po czym z niewyraźną miną poprosił o posłuchanie.
        - Miłościwy panie, mamy problem. Rzekłbym, że duży.
        - Nie widzisz, głupcze, że książę Soren dobywa teraz ważną naradę? - oburzył się doradca. – Co może być tak ważnego, iż masz czelność ją zakłócać?
        - Gryfy, mój panie. Te nieoswojone. Ktoś je wypuścił.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        ”No nie!”, momentalnie zirytowała się elfka, gdy Soren rozkazał podać sobie przybory do pisania. Myślała, że książę nie podejmie się pisania tak wysublimowanej wiadomości samemu... Lecz najwyraźniej chłopak bardzo wierzył w siebie, chyba bardziej niż ktokolwiek w tym pokoju. Niemniej chwilę później życie zweryfikowało jego ambitne przedsięwzięcie, gdy nagle okazało się, że nie umie ubrać w ładne słowa tego, co miał do powiedzenia. Biedny dzieciak – uczucia był tak skomplikowane, zwłaszcza gdy nie można było mówić o nich wprost. ”Chwila, chwila, czy on nawet nie wie od jakiego nagłówka zacząć?”, zainteresowała się Przyjaciółka, odrobinę wyciągając szyję, by sprawdzić co tam też skrobie Soren. Nie umiała jednak rozczytać tych wymyślnych, wykaligrafowanych literek, którymi posługiwali się arystokraci i ostatecznie mogła jedynie czekać jak to się rozwinie. Udawała, że nie dostrzega zmagań księcia i dyskretnie rozglądała się po komnacie, jakby nigdzie jej się nie spieszyło i nic ją jakoś specjalnie tu nie interesowało – można by przypuszczać, że gdyby ktoś zwrócił na nią uwagę, z uśmiechem powiedziałaby „och, nie przeszkadzaj sobie, poczekam”.
        Soren doszedł jednak w końcu do jedynych słusznych wniosków – było to widać po wyrazie jego twarzy, gdy spojrzał na Eldine i dodał w końcu dwa do dwóch, znajdując w niej rozwiązanie swoich zmagań z listem. Całkiem sprytnie nie zaczął od razu od tego, czego od niej oczekiwał – zagaił temat nieco na okrętkę, by dać do zrozumienia, że mogą sobie wzajemnie pomóc. Pewnie spodziewał się, że to przejaw jego sprytu, a nie intrygi uknutej przez pannę Styfing na długo przed tym, jak on na to wpadł. Rozmowa szła całkiem gładko, dopóki nie wtrącił się w nią królewski doradca, jak zawsze podnosząc oczywiście słuszne argumenty, które jednak nie znajdowały posłuchu w momencie, gdy chodziło o uczucia – Soren momentalnie go uciszył. Skowronek doszła w tym momencie do wniosku, że rozumie, dlaczego Rosomak tak usilnie wybijał jej z głowy wszelkie romantyczne i erotyczne zrywy – to były narzędzia, dzięki którym sterowanie innymi było dziecinnie łatwe...
        Skowronek obdarzyła Sjansa pełnym uznania spojrzeniem – wtrącił się w idealnym momencie i ładnie wymógł na księciu bardziej konkretne deklaracje wsparcia, lecz chyba nikt nie przypuszczał, że Soren posunie się w tym wszystkim o krok dalej, by nie powiedzieć, że krok za daleko. Elfka musiała aż zasłonić usta dłonią, gdy chłopak z entuzjazmem oświadczył, że może udzielić ślubu Sjansowi i Eldine już i teraz. Pomyłka była zabawna i w jej ocenie zdecydowanie nie na miejscu, gdy chodziło o kogoś o takiej pozycji – przecież Soren powinien lepiej orientować się w tym kto przebywa na jego dworze, a ponoć Guly i Eldine poznali się właśnie w królewskim zamku w Ekradonie. Czyżby obaj bracia byli do siebie aż tak podobni, że można było ich pomylić? Nawet jeśli tak, Soren chyba właśnie zaproponował Sjansowi poligamię – elfka wnioskowała, że skoro ma on dwoje nastoletnich dzieci, to musi mieć żonę, z którą je spłodził, nie brała w tym momencie pod uwagę okoliczności takich jak przedwczesny zgon małżonki...
        Gdy nieporozumienie zostało już wyjaśnione, Skowronek poruszyła się na swoim miejscu, jakby była gotowa w każdej chwili wstać i udać się w dalszą drogę – wystarczył jeden sygnał dany przez Sorena. Chyba jako jedyna okazywała jakikolwiek entuzjazm, co na tle tej historii nie powinno dziwić, gdyż miała dzięki temu oczyścić swoje imię i wyjaśnić incydent z udawaniem księżniczki. Nawet nie zamierzała okazywać, że uważa reakcję księcia za przesadzoną i nieodpowiednią, bo nie było to w jej interesie – tak najwyraźniej myśleli również Sjans i Eldine, a osłupiały doradca nie zamierzał się sprzeciwiać... Ale jak zawsze coś musiało pójść nie tak! Mało brakowało, a elfka słysząc samo słowo „gryfy” wypadłaby z roli, zerwała się i w bardzo nieprzyzwoitych słowach powiedziałaby co myśli o tej sytuacji i kogo za nią wini. Całe szczęście się opanowała i udało jej się przywołać na twarzy wyraz zaskoczenia z nutką przerażenia, no bo w końcu te bestie to nie przelewki. Przez ułamek sekundy spojrzała porozumiewawczo na Sjansa – Ily razem z Botanem, to na pewno oni za tym stali. Jednak co oni mieli z tym począć? Przede wszystkim nie mogli się zdradzić z tym, że to ci idioci z ich drużyny wypuścili bestie na wolność, nie mogły więc paść żadne imiona. Zresztą, niech to, czy to Soren i jego ludzie nie powinni się tym zająć? Co im w ogóle do tego? ”A tyle, że jak nie będziemy nad tym panować, to tych dwóch idiotów skończy tak samo jak ten idiota Fydlon...”, szybko wywnioskowała Przyjaciółka, ”Ale co my mamy z tym kurna zrobić?! Wybiec i je wyłapać?! To nie są bezpańskie psy!”.
        - Ily i Gyneid! - odezwała się w końcu, jakby dopiero teraz dotarło do niej, że tych dwoje zostało na zewnątrz. Specjalnie pominęła Botana, gdyż w jego starciu z gryfami akurat bardziej obawiałaby się o gryfy, nawet takie nieoswojone. Za to o pozostałą dwójkę mogła okazać pewną troskę.
        Zerwała się ze swojego miejsca, przelotnie trąciła Sjansa w ramię w nadziei, że on również pójdzie, po czym pobiegła w stronę wyjścia, podkasując kieckę z zaskakującym wdziękiem. Bez najmniejszego kłopotu ominęła żołnierza, który chyba chciał ją zatrzymać. Gdyby ktoś ją zapytał co zamierza, odpowiedziałaby, że nie wie. Miała nadzieję, że wpadnie na jakiś pomysł jak tylko zorientuje się w sytuacji. Nie wyskoczyła jednak tak od razu na zewnątrz – skoro szalały tam drapieżniki, to byłoby jak proszenie się o złapanie się. Jak zając, który nagle wyskakuje z krzaków, prosto w szpony przelatującego orła. Zamiast tego przypadła do framugi i wyjrzała na zewnątrz, by szybko zorientować się w sytuacji w nadziei, że to ją oświeci.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Sjans zerwał się z miejsca, natychmiast ruszając w kierunku drzwi, przy okazji nieco ordynarnie wpychając się przed królewskiego doradcę i samego Sorena. Nie znał się specjalnie na gryfach, przez co sama sytuacja wydawała mu się śmieszna. W końcu jak to możliwe, aby trenowane w obozie zwierzęta mogły stanowić zagrożenie dla blisko setki żołnierzy. Poza tym absurdem wydawał mu się fakt, że trójka dzieciaków z Kamiennego Targu była w stanie narozrabiać w doskonale zorganizowanej wojskowej jednostce, w której wszystko odbywało się według procedur, a przypadkowi czy też marginesowi błędu, nie pozostawiano wiele miejsca. Ulka był gotów krzyczeć, że jego ludzie nie mają z tą aferą nic wspólnego, a obawę głośno wypowiedzianą przez Skowronka, wolał interpretować jako troskę elfki o to czy Ily i Gyneid będą bezpieczni. W końcu przecież oboje stali teraz przed kwaterą Sorena i zgodnie z poleceniem, czekali na zakończenie rokowań.
        Na zewnątrz okazało się, że żadne z podejrzeń, zarówna drwala jak i Skowronka, nie sprawdziło się. Gryfów nigdzie nie było widać. Podobnie zresztą jak Botana i całej reszty. Sjans przypomniał sobie, że wcześniej mówiono iż stworzenie te trzymane są w wyższych partiach gór i tam też odbywają się szkolenia. Obecnie zaś przebywali w kwaterach dla wojska.
        - Co to znaczy nieoswojone? – zapytał królewskiego doradcę.
        - Gryfy to nie konie. Proces ich adaptacji i nawiązania więzi jest bardzo żmudny. Zwykle trwa kilka tygodni, a czasem jest też tak, iż natura danego zwierzęcia okazuje zbyt gwałtowna, aby dało się do niego dopasować jeźdźca. One mają bardzo różne, specyficzne charaktery, co sprawia iż niezwykle rzadko zdarza się by dany gryf akceptował kogoś innego niż pisanego mu jeźdźca – wyjaśnił żołnierz.
        - Chcesz powiedzieć, że nie da się dosiąść komuś obcemu? – wyraził swoje obawy Ulka, mając na myśli Ily’ego i pozostałych.
        - Raczej to, że gryf prędzej zabije takiego śmiałka.
        „Cudownie” – zdążył pomyśleć Sjans, zanim nakazano mu cofnąć się do budynku. A jeszcze przed chwilą wydawało mu się, że w negocjacjach z Sorenem nie są w stanie niczego spieprzyć. Przez chwilę drwal przyglądał się biegającym we wszystkie strony żołnierzom. Z wykrzykiwanych komend udało mu się zrozumieć tyle, że dowódca nakazał rozstawić strzelców na wieżach oraz wysłać grupę pikinierów do zabezpieczenia bramy i magazynów. Jeźdźcom z kolei polecono zabrać swoje zwierzęta i usunąć się z widoku. Wszelkie rozkazy okraszone zostały mało wymyślnymi przekleństwami i nieustannie powtarzającą się, niejasną informację o jakimś Norgu, którego już dawno należało się pozbyć. Początkowy chaos powoli zaczął się układać w przemyślane działania, gdy do akcji wkroczył młody książę, z mieczem w ręku, nakazując przeprowadzić szarżę. Soren zachowywał się jakby zapomniał, iż gryfy to ostatecznie jego zwierzęta.
        - Eldine, zostań tutaj i zajmij się listem. Pewnie najlepiej wiesz co książę chciałby w nim widzieć – zapowiedział Sjans, gdy tylko zostali sami. Następnie zwrócił się do elfki. – Skowronku, mówiłaś, że byłaś tutaj wcześniej? Czy potrafisz zaprowadzić nas do obozu gryfów? Najlepiej robiąc to tak, aby nie zostać zauważonym? W tym zamieszaniu nie powinno być to trudne. I żeby była jasność, nie wierzę, że to sprawka któregoś z naszych!
        Ostatnie zdanie Ulka wypowiedział bardziej dla ukojenia swoich nerwów niż własnego przekonania.
        - Nie będziemy odgrywali bohaterów. Tych ostatnich w obozie nie brakuje. Chodzi o to by sprowadzić tutaj Gyneid, Ily’ego i Botana, udając że nic się przy tym nie stało… - Ulce nie dane było skończyć, gdy nagle do książęcej kwatery wpadł zdyszany Croes. Krawiec ubrany był w strój ekradońskiego żołnierza, w ręku łuk trzymał łuk, a poza tym prezentował się tak jakby sam zamierzał wymierzyć sobie zaplanowaną przez Sjansa karę, spadając z urwiska.
        - Wiem, słabo to wygląda – powiedział IIy czując na sobie oskarżycielskie spojrzenia zebranych. - Ale tym razem to nie moja wina. Nim się zorientowaliśmy, zostaliśmy wciągnięci w bitwę. Mają tu takiego wściekłego stwora. Norga, zdaje się. Nie potrafią go okiełznać, a jak się okazuje pozostałe gryfy traktują go jako samca alfa. Bestia sam się zerwał i…
        - Nieważne - przerwał Ulka. – Gdzie Gyneid?
        - Opatruje rannego. Uznała, że jest medykiem i ma przez to obowiązki.
        - Do licha, chyba mają tu kogoś kto zajmuje się rannymi żołnierzami! - wściekał się Sjans.
        - Yyy… ona leczy gryfa, takiego który najwyraźniej miał nieco inne zdanie na temat przywództwa w stadzie. Inne niż Norg – wyjaśnił łucznik.
        Ulka zastanowił się przez chwile jak to możliwe, że wciąż ma wszystkie włosy na głowie. Bał się zadać następnego pytania.
        - A Botan?
        - Było już pierwsze natarcie. Nasza piechota wyglądała jak zboże próbujące zatrzymać trąbę powietrzną, ale jeden jedyny Botan był tym, który się przebił – z dumą oświadczył krawiec jakby zasługi niedźwiedzia były również jego osiągnięciem.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek wydawała się chyba odrobinę zawiedziona, gdy po wyjściu na zewnątrz nie trafiła w sam środek walki, wrzawy i chaosu - była już w pełni gotowa do starcia, przygotowana psychicznie na to, że pewnie będzie musiała kryć się i uciekać, a tu... jakoś tak za spokojnie jak na jej oczekiwania. Przez to Przyjaciółka stała przez moment w miejscu, przestępując z nogi na nogę w niemej konsternacji, z przekonaniem, że coś tu śmierdzi. Tej całej gadki o charakterze gryfów i dopasowywaniu do nich jeźdźców słuchała z początku tylko jednym uchem, uznając tę wiedzę za nieistotną, lecz szybko dotarło do niej, że może lepiej skupić się na słowach doradcy - w końcu wysoce prawdopodobne było, że wkrótce będzie miała do czynienia z tymi stworzeniami, a wtedy każda wiedza na ich temat mogła okazać się swoistym "być albo nie być". Przelotnie zerknęła na starszego mężczyznę i zaraz potem znowu zaczęła rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu zagrożenia, gdy jednak dotarły do niej słowa o tym, co może stać się z potencjalnym śmiałkiem, jej wzrok znowu skupił się na doradcy, a po tym, jak szeroko elfka rozwierała powieki widać było, że ta informacja wywołała w niej ogromny niepokój. "Oby Gyneid powstrzymała swojego chłopaka przed staniem się karmą dla zwierząt...", pomyślała, znowu nie kłopocząc się troską o Botana, bo przecież jego nie dało się zabić.
        Skowronka trzeba było ponaglić, by wróciła do środka, bo przytłoczona nowymi informacjami stała przez moment jak wryta. Cała heca związana z gryfami rozgrywała się poza zasięgiem jej wzroku i słuchu i przez to była zaniepokojona - nie miała nad niczym kontroli, a przecież nie mogła teraz tak po prostu obrócić się i pobiec w góry, na pewno zostałaby powstrzymana. Mocno zacisnęła usta. Ze stuporu wyrwał ją bojowy okrzyk Sorena, który z obnażonym mieczem ruszył do walki przeciwko swoim własnym wierzchowcom. Skowronek ledwo przed nim uskoczyła, odprowadzając go jeszcze kawałek wzrokiem, w którym malowało się niedowierzanie i niepokój. Nadal na niego patrząc zbliżyła się do Sjansa, który do niej przemawiał. W końcu przeniosła na niego wzrok i kiwnęła głową.
        - Byłam - przyznała. Zacisnęła lekko wargi rozmyślając nad dostępnymi drogami, którymi można było dotrzeć do wyższych partii obozu, zaraz jednak uśmiechnęła się, gdy drwal z takim przekonaniem zapewnił, że według niego to nikt z Kamiennego Targu. Ona była zupełnie innego zdania, ale to Ulka z pewnością wiedział, ba, może wręcz wcześniej oszukiwał sam siebie, a tak naprawdę podzielał jej zdanie.
        - Zaprowadzę cię, chodź - oświadczyła cicho, darując sobie zupełnie dociekanie tego kto tu miałby być winny. Złapała drwala za dłoń i już miała pociągnąć go za sobą na zewnątrz, gdy drogę zagrodził im Ily w ekradońskim mundurze. Skowronek spojrzała na niego z niedowierzaniem, po czym jej oblicze nagle pojaśniało, a ona zachichotała zasłaniając sobie usta palcami. Jednak miała rację! Jakoś nie zamierzała wierzyć w zapewnienia krawca o tym, jakoby przez przypadek trafił na łapankę i nie był zamieszany w tę całą hecę z uwolnieniem gryfów. Nie zamierzała jednak również dociekać prawdy, skoro w tym momencie mieli ważniejsze rzeczy do zrobienia.
        - Dobra, wiecie co, świetnie - wtrąciła się nagle Przyjaciółka, gdy już sama nie była w stanie znieść kolejnych rewelacji serwowanych przez Ily’ego. - Pogadacie sobie może później albo po drodze, bo tam właśnie Gyneid naraża życie w imię zdobywania punktów wśród druidów czy cholera wie czego, a Botan zostaje bohaterem Ekradonu i tak jak może jemu bym nie przeszkadzał, tak po Ważkę chętnie się wybiorę. I wy też. Idziemy.
        Po czym elfka złapała obu mężczyzn za fraki i pociągnęła ich na zewnątrz. W ogólnej wrzawie i tumulcie ludzi na tak niskim poziomie obozu mogli iść gdziekolwiek, byle szybko i pewnie, tak też więc poruszała się Skowronek. Zerknęła kilkakrotnie w stronę krawca, jakby coś jej nie dawało spokoju.
        - W razie czego zabierasz cywili w bezpieczne miejsce, jasne? - rzuciła w końcu, by nie musieć kłopotać się szukaniem przebrań.
        Przyjaciółka skręciła między baraki. Wąskimi gardłami obozu były niewątpliwie rampy, po których można było przedostać się na wyższe poziomy zabudowań, tam na pewno zostaliby zauważeni - by tego unikać, elfka stosowała drogę typową dla swej profesji, czyli po dachach. Ledwo więc zniknęła strażnikom z oczu, podkasała kieckę i zaczęła wspinać się po rynnie w głębokim przekonaniu, że towarzyszący jej mężczyźni dadzą radę dokonać tego samego.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Sjans nie miał innego wyjścia jak zaufać umiejętnościom Skowronka. Liczył nie tylko na to, iż elfka poprowadzi ich właściwa drogą, prosto do polany gdzie trzymano gryfy, ale dodatkowo że zrobi to nie rzucając się zbytnio w oczy. Sam drwal niewiele wiedział na temat skradania się, czy sztuki pozostawiania niewidocznym. Rozumiał tylko tyle, że w tłumie najłatwiej jest pozostać anonimowym jeśli zachowywało się się naturalnie, a przy mniejszej ilości obserwatorów, lepiej usunąć się w cień. Nie miał jednak żadnego pojęcia kiedy należało zmienić jedną strategię w drugą, a tym bardziej co zrobić gdy wokół panuje taki chaos, tak jakby cała góra lada moment miała się zawalić, a garnizon i jego mieszkańcy runąć w przepaść.
        Żołnierze biegali w każdym możliwym kierunku. Jedni próbowali szukać schronienia, a inni znaleźć dogodną pozycję do ataku, czy tez dołączyć do grup, które owe natarcie miały przeprowadzić. Niemal każdy coś niósł, większość pokrzykiwała mobilizując się wzajemnie, a wszyscy wyglądali na takich, co to doskonale wiedzą gdzie powinni się znaleźć, ale nie bardzo mają pomysł jak zrobić to w tym samym czasie.
        Ulka bezkrytycznie podążył za Przyjaciółką na dach. Gdyby ktoś pytał go o zdanie, uznałby iż w ten sposób wystawiają swoje chude zadki prosto na cel obserwujących teren łuczników, nie wspominając o ewentualnym ataku z góry przez rozszalałe gryfy. Mimo wszystko podobała mu się koncepcja Ily’ego tłumaczącego się, że prowadzi cywili do schroniska wykorzystując w tym celu rynny, gzymsy, i gonty.
        - Mieliście pozostać przed salą narad – rzucił Sjans, pełnym pretensji głosem, wykorzystując chwilę w której idący przed nim krawiec, wyciągnął dłoń by pomóc wdrapać się „staruszkowi” na dach. – Co wam odbiło żeby ganiać po całym obozie.
        - Sam mówiłeś, aby pilnować Fydlona. A że zabrano go na górę to poszliśmy w tym samym kierunku. Poza tym, ci tutaj chyba przesadzają. Zbiegło im kilka wierzchowców, a wzbudzają alarm jakby ujrzeli smoka. Takiego co to po wiekowym śnie zorientował się, że w grocie pełnej skarbów pozostała jedna ruena. Przecież to tylko garstka zwierzaków, a gdyby tak naszemu Bulwaterowi znikło kilka owiec…
        Ily na chwilę przerwał, a obaj mężczyźni ze zrozumieniem popatrzyli sobie w oczy. Nie potrzebowali wybujałej wyobraźni, aby zrozumieć, że w takich sytuacjach cały Kamienny Targ drżałby w posadach.
        - Chyba jesteśmy bardziej światowi niż sami chcielibyśmy to przyznać – podsumował krawiec.
        - To wcale nie tłumaczy tego by pchać Botana na gryfy – odciął się Sjans.
        Ily stanął jak wbity w ziemię, z wyrazem niedowierzania spoglądając na swojego przywódcę. Na potrzeby częstego tłumaczenia się ze swoich występków, chłopak miał do perfekcji opracowany grymas udawanego zdziwienia, jednak w tym konkretnym przypadku wyglądał na autentycznie zszokowanego. Brakowało tylko świstu szczęki uderzającej o dachówkę. Krawiec przez chwilę obserwował drwala podejrzliwym wzrokiem, tak jakby Ulka właśnie chwycił Skowronka za piersi, po czym nieoczekiwanie wybuchnął śmiechem.
        - On się boi wysokości – rechotał Ily. - Idąc na polanę trzeba przekroczyć dwa mosty wiszące nad urwiskami. I mówię ci, Niedźwiedź niemal narobił w gacie, gdy tylko postawił stopę na pierwszej desce.
        - Nadlatuje! – okrzyk jednego z żołnierzy przerwał toczoną przed chwilą dyskusję. Ulka instynktownie spojrzał w górę szukając zagrożenia. Niemal od razu dostrzegł olbrzymiego gryfa i jeźdźca na jego grzbiecie. Drwal widział te szlachetne stworzenia raptem kilka razy w życiu. Był przekonany, iż powinny być znacznie mniejsze. Informacje o rzekomym Norgu najwyraźniej wcale nie były przesadzone, jednak znacznie dziwniejszym wydawał się fakt, iż owo stworzenie zamiast szybować lotem orła, spadało niczym pacnięta mucha.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek ledwo zerkała przez ramię na obu mężczyzn z Kamiennego Targu, by upewnić się, że ci nadal idą za nią. Po przejściu w poprzek pierwszego dachu - co pozwoliło im dostać się na wyższy poziom obozu - elfka zeszła na moment na ziemię. Obóz trochę się zmienił od czasu, gdy była w nim ostatnim razem - może nie było tak, że przestawiono wszystkie baraki i teraz nie umiała znaleźć drogi, lecz musiała trochę modyfikować trasę… No i brać poprawkę na obu mężczyzn, których postura i umiejętności nie pozwalały dostać się w niektóre miejsca, które ona dosięgłaby bez trudu. Odruchowo podsłuchiwała rozmowy Sjansa i Ily’ego. Westchnęła, kręcąc z niedowierzaniem głową - zastanawiało ją, czy oni są faktycznie aż tak głupi czy po prostu bezczelni, bo już sama nie wiedziała która wersja była bardziej prawdopodobna. Zaciskając mocno zęby, by nie powiedzieć tego na głos, Skowronek minęła kolejną obsadzoną przez żołnierzy rampę i skręciwszy za róg ponownie wspięła się na dach, którego ściany szczytowe (nazwanie ich attykami byłoby obelgą dla porządnej architektury) mogły dać im osłonę przed niepożądanymi spojrzeniami.
        - Jasna cholera, czy wyście widzieli kiedyś gryfy? - warczała pod nosem, ale mężczyźni pewnie jej nie słyszeli. - Wieśniaki…
        Czego by nie mówić, sława gryfonów była uczciwie zapracowana, z czego Skowronek doskonale zdawała sobie sprawę - w końcu w Ekradonie siedziała już dość długo, swoje widziała i przede wszystkim słyszała. Nawet gdyby zgodnie z obowiązującą w przypadku plotek zasadą podzieliła wszystko przez dwa, historie o gryfach i tak budziły w niej respekt. Z drugiej strony tutejsi żołnierze byli albo zbyt pewni siebie albo zbyt niechlujni, skoro pozwolili, by zwierzęta im uciekły. I to jeszcze najgorsze bydle jakie istniało, akurat wtedy, gdy w koszarach przebywał jeszcze członek rodziny królewskiej… Coś jej mówiło, że srogo oberwie się po tej hecy każdemu, kto tego dnia pełnił służbę.
        - Co jest? - syknęła elfka, gdy Ily po raz kolejny przystanął. Obróciła się akurat w momencie, gdy krawiec zaczął obrazowo opowiadać o tym, jaki Botan ma lęk wysokości. W życiu by nie przypuszczała, że ten człowiek może się czegoś bać - on był po prostu za głupi, by okazywać strach. A jednak, patrzcie państwo. Skowronkowi przyszła na myśl pewna ironiczna refleksja, że być może to będzie dla niej jakaś opcja, gdy po wszystkim będzie chciała się od niego uwolnić: wystarczy wleźć gdzieś bardzo, bardzo wysoko…
        Okrzyk gdzieś z dołu wyrwał ją z tych przemyśleń. Tak jak Sjans, tak też i ona spojrzała w górę w poszukiwaniu atakującej bestii. Od razu dostrzegła potężnego gryfa, który kołował nad obozem. Jego ogromne rozmiary określiła na podstawie tego, jak mikry wydawał się dosiadający go jeździec, którego twarzy nie była w stanie w tym momencie rozpoznać. Zresztą, nawet gdyby umiała, nic by jej ta wiedza nie dała, bo gdy tylko zwierzę zaczęło spadać z przytulonymi do tułowia skrzydłami, jej przyszła do głowy tylko jedna myśl.
        - Atakuje! - oświadczyła. Niewiele myśląc złapała jednego z towarzyszących jej mężczyzn za ramię i szarpnęła go w bok, by zejść z pustej przestrzeni dachu. Przycupnęła za kominem i wyjrzała akurat w dobrej chwili by spostrzec, że gryf rozpostarł nagle skrzydła, wyhamował i spróbował ponownie się wznieść. Znowu zaczął jednak opadać, i to tym razem bezwładnie jakby czymś oberwał. Elfka zmarszczyła brwi.
        - Co jest? - syknęła pod nosem. Nie zważając na to czy reszta podąży za nią, jak najlepiej wykorzystując marną osłonę kominów, przemknęła do brzegu dachu i ześlizgnęła się na dół - w tym miejscu akurat nie było specjalnie wysoko, można było nawet zeskoczyć bezpośrednio na ziemię, jeśli umiało się odpowiednio zamortyzować upadek. Miejsce nie było jednak specjalnie fortunne, bo przed elfką rozciągał się jeden z placów, na których odbywały się ćwiczenia. Ponownie, by nie robić za królika na środku łąki, Przyjaciółka zdecydowała się przemykać wzdłuż ścian. Zastanawiała się, czy nie byłoby teraz dobrym pomysłem zacząć wołać Eldine, bo znalezienie jej poprzez zaglądanie w każdy kąt graniczyło z cudem. Krzyki jednak zaraz zaalarmowałyby zarówno żołnierzy, jak i bawiące się w polowanie gryfy... "Już nigdy nie zadam sobie pytania, czy ten dzień może być gorszy, bo najwyraźniej Prasmok traktuje to jako wyzwanie"...
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Poddani Ulki charakteryzowali się dużą ignorancją w kwestii rzeczy, których nie znali, z dziecięcą naiwnością uznając, że jeśli się czymś nie sparzyło, to nie należy uważać tego czegoś za niebezpieczne. W myśl powyższego rozumowania, powódź uznawano za rzecz groźną, przy czym mianem potopu określano takie ulewy, przy których raz za razem schodziły błotne lawiny, zwierzęta tonęły w oborach, uprawy znajdowały się pod wodą, a na pastwiska płynęło się łodzią. Od czasu do czasu w Kamiennym Targu głos zabierał jakiś teoretyk, analizujący problemy związane z suszą czy najazdem obcych armii, jednak szybko ów jegomość został sprowadzony na ziemię, z przykazem by zamiast filozofować zabrał się do pracy.
        Gryfów nie znano tam prawie wcale, a Skowronek nawet nie podejrzewała, jak blisko była prawdy, rzucając swoje pełne pogardy oskarżenie, w czasie gdy Ily i Sjans zafascynowani wpatrywali się w niebo. Mieszkańcy Mglistych Bagien z zapartym tchem podziwiali podniebne zjawisko, tak jakby właśnie patrzyli na spadający meteoryt, zupełnie nie zdając sobie sprawy, iż oboje stoją na kursie kolizyjnym między rozpędzonym pociskiem, a ziemią w którą ten miał niechybnie uderzyć.
        Dla obu mężczyzn niepojętym wydawał się fakt, jak to możliwe, że człowiek może tak długo spadać na ziemię. Podniebne pokazy ciężko było nazwać lotem. Gryf szarpał się na wszystkie strony, przy pomocy swoich szponów i dzioba usiłując zrzucić jeźdźca. Zwierzak kręcił w powietrzu piruety, salta i śruby, raz za razem zmieniając prędkość lotu. W jednej chwili pikował w dół, by następnie wzbić się w powietrze albo spróbować pozbyć się natrętnego balastu, uderzając swoim grzbietem o skały czy ściany budynków. Tymczasem feralny lotnik nie pozostawał stworowi dłużny, jednym ramieniem dusząc jego gardło, a wolną dłonią tłukąc łeb przeciwnika.
        Wszystko działo się zbyt szybko by drwal i jego kompania mogli w szczegółach dostrzec twarz idioty, który zdecydował się na ten lot, jednak szybka analiza tego, jak bardzo tępym, upartym i silnym trzeba być aby nie schować się przed takim stworem, pozwalała stwierdzić, iż z całą pewnością był to „nasz idiota”. Sjans nawet nie próbował dociekać czy tym razem Botanem kierowała chęć zaimponowania swojej dziewczynie, czy też zwyczajnie żaden z dwójki obecnie walczących nie chciał zrobić tego kroku w bok, by ustąpić osobnikowi z naprzeciwka.
        A później do akcji wkroczył Soren i jego podniebna eskadra. Ulka przynajmniej przez chwilę miał okazję przekonać się jak wygląda prawdziwy lot na gryfie. Dostojny, harmonijny, pełen wdzięku i siły. Czwórka lotników uformowała czworobok, rozciągając miedzy sobą olbrzymią sieć, w którą zamierzali schwytać szalejącego stwora. Patrząc z boku można było się zastanawiać dlaczego książę bierze osobiście udział w podobnych akcjach. Soren pod wieloma względami przypominał Cryfa Ulkę. Miał możliwości i ludzi na swoje rozkazy, a wszystko to gotowy był poświęcić w poszukiwaniu sławy.
        Jakkolwiek nie dało się nie podziwiać synchronizacji i koordynacji ruchów dzielnych Gryfinów, drużyna śmiałków skazana była na porażkę. Lecieli za wolno i zbyt przewidywalnie. W czołowym zderzeniu ciało większe, cięższe i szybsze zwykle robiło z tego drugiego miazgę. Botan i jego wierzchowiec może nie współpracowali ze sobą tak pięknie, jednak bez problemu byli w stanie zbić dwa wierzchołki figury tworzonej przez pozostałe gryfy, a zerwana sieć oplotła Sorena i jego zwierzaka. W tym momencie potyczka na niebie nie przypominała spadającego meteorytu, lecz grad mniejszych odłamków z hukiem rozbijających się o skały.
Powyższy widok sprawił, iż Sjans nagle otrzeźwiał.
        - Ily, szybko, na dół! – krzyknął drwal, zeskakując na miejsce, w którym wcześniej znalazła się elfka.
        Chwilę później na ziemi znalazł się również sam Norg z Botanem na grzbiecie. Zwierzę dyszało ciężko, akceptując swoja porażkę. Gryf spuścił łeb uznając się za pokonanego, tymczasem Niedźwiedź chwiejnym krokiem ruszył w stronę Skowronka, niemal natychmiast padając na kolana i wymiotując na oczach zebranych.
        - Na łuski Prasmoka! Książę. Niech ktoś sprawdzi czy żyje! – wrzeszczał przerażony doradca Sorena.
Awatar użytkownika
Skowronek
Senna Zjawa
Posty: 281
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Złodziej , Skrytobójca , Szpieg
Kontakt:

Post autor: Skowronek »

        Skowronek zorientowała się, że Ily i Sjans stoją na dachu i gapią się jak cielęta w malowane wrota na gryfa i jego jeźdźca - chociaż może lepiej pasowałoby w tym przypadku określenie "przeciwnika" - gdy sama była już na ziemi. Mało brakowało, by trafił ją w tym momencie szlag i ostatecznie rzuciła tę robotę. Miotała się przez krótki moment w miejscu, rozważając czy powinna ich stamtąd ściągać, czy też ratować własną skórę i ewentualnie szukać Ważki, która nadal była Prasmok wie gdzie. Karykaturalny duet na niebie wcale nie ułatwiał myślenia, lecz w końcu elfka pokierowała się starą prawdą, której uczono ją wśród Przyjaciół: martwa na nic się nie przyda, w większości przypadku trzeba więc być egoistą. Dlatego też nie wróciła na dach, tylko jeszcze ostatni raz syknęła przekleństwo pod nosem i zaczęła przemykać pod ścianami budynków w jakieś bardziej oddalone miejsce. Jednak ruchy gryfa i próbującego go udusić jeźdźca - Skowronek już od jakiegoś czasu przestała mieć wątpliwości kto to, choć jeszcze nie dostrzegła twarzy - były zbyt nieskoordynowane, by móc je przewidzieć i przed nimi umknąć. Elfka więc improwizowała, głównie przez większość czasu czając się za jakimiś prowizorycznymi osłonami i przy najbliższych okazjach przeskakując za kolejne. Zupełnie jak jakieś małe zwierzątko chowające się przed kołującym drapieżnikiem.
        Zejście na ziemię okazało się mieć jedną znaczącą wadę: oprócz unikania jedynie rozszalałego gryfa elfka musiała jeszcze kryć się przed wzrokiem żołnierzy, którzy starali się zapanować nad tym chaosem i spacyfikować bestię, która wyrwała im się spod kontroli. Gdyby dostrzegli nagle dziewczynę w cywilu w samym środku tego zamieszania pewnie przyszłoby im do głowy, że trzeba ją zabrać w bezpieczniejsze niższe rejony obozu, a jej chodziło o coś zupełnie odwrotnego - na własne życzenie pchała się w sam środek tego rozgardiaszu. A że była już wkurzona lepiej by nikt jej w tym nie przeszkadzał, bo mogła zrobić krzywdę.
        Elfka zatrzymała się na moment w bezpiecznej kryjówce, by podziwiać start drużyny Sorena - oczywiście Gryfoni robili wrażenie i oglądało się ich z przyjemnością, lecz Skowronkowi chodziło głównie o poznanie strategii jaką przyjęli. Pomysł z siecią był niezły... Ale siły, którą dysponowali łącznie Botan i Norg nie dało się okiełznać tylko we czwórkę, do tego był potrzebny jakiś tuzin osób! Więc cały fortel skończył się jak się skończył - spektakularną porażką. Gdy z nieba spadały gryfy i ich jeźdźcy, Skowronek już nie czekała dłużej w ukryciu - zaklęła, po czym wyskoczyła na plac i pobiegła w miejsce, w którym miał spaść Soren. Jeszcze tego by brakowało, by członek rodziny królewskiej wyzionął ducha w ich obecności! Ilość czarnych scenariuszy, które to generowało, była nieskończona. Elfka nie zdążyła jednak dotrzeć do miejsca, gdzie rozbił się owinięty siatką Soren ze swoim wierzchowcem, gdy nagle ziemia się zatrzęsła, a kawałek przed nią wylądował olbrzymi gryf.
        - Botan - parsknęła Skowronek, potwierdzając to, co cała ich grupa wiedziała już od dawna. Młody Blewog, ten co niby bał się wysokości, właśnie okiełznał gryfa, który był postrachem całego obozu... Nie no, Przyjaciółka była faktycznie trochę pod wrażeniem tego dokonania.
        - Nic ci...
        Gdy ten jeden jedyny raz chciała być dla Niedźwiedzia miła, ten musiał akurat zwymiotować prosto pod jej nogi, zupełnie zabijając w niej wszelkie pozytywne odruchy. Przyjaciółka odskoczyła, by Botan nie opróżnił swojego żołądka bezpośrednio na nią i już nie dokończyła zdania tylko syknęła z dezaprobatą. Z jeszcze większą dezaprobatą łypnął w tym momencie na nią Norg, który najwyraźniej już poprzysiągł Blewogowi wierność po grób i Skowronek właśnie zarobiła u niego minusa. Czy ona musiała mieć przez całą tę wyprawę takie pecha do zwierząt?
        - Wstawaj! - Przyjaciółka zwróciła się do Botana, próbując go nawet ciągnąć za ramię, ale bądźmy szczerzy, jakie miała szanse go poruszyć? No bo przecież ktoś musiał panować nad Norgiem, który pozostawiony samopas uzna jeszcze, że może dalej siać zamęt. A Soren... A Sorenem niech się cholera jasna zajmą inni.
Awatar użytkownika
Sjans
Szukający Snów
Posty: 162
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sjans »

        Sjans przyglądał się powietrznym akrobacjom, klnąc na wszystkie znane sobie świętości. Od dawna dręczyło go przekonanie, że ten naciągany romans Botana i Skowronka wpędzi ich wszystkich w kłopoty. Niestety te kilka grubych nieszczęść, w które wpakowało ich uczucie Niedźwiedzia, okazało się być zbyt mało upierdliwymi, aby drwal zawczasu zdecydował się zareagować i ukrócić całą farsę. A skoro uparcie ignoruje się wskazówki zwiastujące nadejście burzy, to nie dziwota iż na końcu człowiek budzi się z ręką w wychodku. Cały wysiłek związany z arcytrudnymi negocjacjami i próbą przekonania Sorena, aby ten poparł ich sprawę, w jednej chwili rozpadł się w pył, niczym stóg siana podpalony w czasie suszy. Być może samo uprowadzenie gryfa i zdemolowanie obozu uszłoby im płazem, ale genialny Niedźwiedź musiał posunąć się krok dalej i przy wszystkich zrobić z księcia idiotę. Soren i tak nie cieszył się opinią dobrego władcy, zręcznego dyplomaty, czy sprawnego dowódcy, a teraz za sprawą chłopaka z Bagien, okazało się że jako zwykły żołnierz również jest słaby.
        Ulka miał ochotę chwycić Botana za ten jego pusty łeb i potrząsać młodym Blewogiem, tak długo, aż ziarenko rozumu znajdujące się w jego olbrzymiej czaszce, znów wskoczy na właściwe miejsce. Cóż takiego skomplikowanego było w rozkazie by stać w miejscu i nigdzie się nie ruszać? Trudno powiedzieć to prościej. Chociaż jakby się dobrze zastanowić, to łatwiej byłoby wytłumaczyć młodemu bykowi, że wpuszczony do stada łani ma siedzieć bezczynnie. Drwal był wściekły na siebie, iż w ogóle zabrał chłopaka na tą wyprawę. Przez swoją głupotę obiecał Tharowi, iż weźmie jego syna, po to by Botan zyskał okazję zostania mężczyzną.
        - Zamiast tego powinienem chwycić za topór i zrobić coś zupełnie przeciwnego. – Sjans na głos wyraził swoje myśli.
        - Mamy przesrane – podsumował Ily obserwując rozwój sytuacji na placu bojowym.
        - Żebyś wiedział.
        - Nie. Patrz.
        Żołnierze, jeden po drugim wbiegali na dziedziniec. Część z nich starała się udzielić pomocy rannym, a pozostali otoczyli kręgiem Skowronka i Botana, z ciekawością przyglądając się jak wygląda pogromca Norga. Soren wyszedł cało z katastrofy. Wyglądało na to, iż poza utraconą dumą i pilną potrzebą wyplątania się z własnej sieci, książę nie ucierpiał zanadto. Tymczasem królewski doradca szybko podjął kroki mające na celu uratowanie dobrego imienia swojego podopiecznego.
        - To zamach! Aresztować tych dwoje za targnięcie się na życie monarchy! – padły rozkazy. Gryfini natychmiast chwycili za broń, wymierzając długie włócznie prosto w elfkę i Niedźwiedzia.
Botan również szybko odzyskał przytomność i ruszył do działania.
        - Łapy precz od Skowronka. Niedźwiedź urwie jaja każdemu kto się zbliży! – Nieoczekiwanie w suport chłopakowi przyszedł stojący obok niego zwierzak. Stając na szeroko rozstawionych kończynach, Norg wrzasnął donośnie, pochylając swój łeb jak do ataku. Dla wojskowych był to czytelny sygnał do wykonania kilku kroków w tył.
        Sjans gotów był rwać sobie włosy z głowy. Niestety czas na jakiekolwiek tłumaczenie czy negocjacje dawno już minął.
        - Ily, zmiana planów. Znajdź Ważkę i razem wydostańcie się z obozu. W tym przebraniu nikt nie powinien cię niepokoić. Ja wezmę z sobą naszego rumaka i Eldine.
        - A co z nimi?
        - Poradzą sobie – powiedział przekonany Ulka. Skowronek i Botan mieli z sobą zwierzaka i wolne niebo by rzucić się do ucieczki. Powinno im się udać, jeśli tylko elfka będzie w stanie nakłonić Niedźwiedzia by ponownie wgramolił się na grzbiet gryfa. Norg z całą pewnością uniesie ich oboje. Drwal odczekał na chwilę, w której udało mu się złapać kontakt wzrokowy z Przyjaciółką, po czym wymownie spojrzał w górę.
        - To gdzie się spotykamy.
        - Z Soerenem nie wyszło. Pozostaje zatem Arola.
Zablokowany

Wróć do „Ekradon”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości